Wydarzenia


Ekipa forum
Salonik na piętrze
AutorWiadomość
Salonik na piętrze [odnośnik]15.06.18 17:50

Salonik na piętrze

Znacznie mniejszy i bardziej kameralny od głównego salonu. To miejsce, gdzie spędzają czas członkowie rodziny, czasem służy też do mniej oficjalnych spotkań. Zwykle używany przez młodych członków rodu, ale czasem i starsi lubią tu prowadzić rozmowy, na uboczu i z dala od zgiełku głównych pomieszczeń. Także urządzony w zielonych, rodowych barwach, choć z nieco mniejszym przepychem. Pod ścianami znajduje się kilka regałów z książkami i rodzinnymi pamiątkami, a na ścianie wisi rozległy pejzaż przedstawiający krajobraz lasów Sherwood. Znajdujący się tu kominek nie jest podłączony do sieci Fiuu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salonik na piętrze Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]27.06.18 22:10
| 21 lipca

Obudziła się z mdłościami. Nie pamiętała nawet, w którym momencie Percy wyszedł już do pracy, a ona wciąż pozostawała w pościeli. Podniosła się blada i zmęczona ze skurczami żołądka, które napinały mięśnie. Na stoliku nocny dostrzegła przygotowany jeszcze wieczorem napar, którego zapach wykręcał żołądek jeszcze mocniej. Wiedziała jednak, że potrzebowała przełamać rosnącą niechęć i na wydechu opróżnić filiżankę. Wróciła do łóżka wciąż słaba i pozwoliła, by sen porwał myśli na nowo.
Zbudziła ją pochylona przy łóżku, sylwetka skrzatki, która z troską przyglądała się alchemiczce - Panienka musi coś zjeść, jest już południe - podniosła się na łokciu, ale odsunęła od siebie tacę - Zjem w saloniku - zioła rzeczywiście działały. Uporczywe mdłości straciły na sile, ale drgające w polu widzenia mroczki sugerowały nieustępująca słabość. Z pomocą ubrała się, zakładając lekką sukienkę w kolorach zieleni i czerni. Włosy pozostawiła rozpuszczone, chociaż skrzatka uparła się na rozczesanie czarnych pasm. Inara nie protestowała, czując jak rzeczywistość wokół niej pulsuje niemrawo. Otaczające ją dźwięki zdawały się nieprzyjemnie zniekształcone, a widok rozmazywał się co jakiś czas, jak dziwny, niedokończony obraz malarski.
Siedziała samotnie przy niedużym stoliku. Poprosiła o ciszę, więc wysokie, barwione rzeźbioną zielenią drzwi - przymknięto. Przeszkadzało jej nawet ciche skrzypnięcie i rozdrażniona słabością, wolała nie odzywać się do nikogo. Tym bardziej, że niewidzialna pętla złości - na co? na kogo? - tłamsiła krtań. Inara nie rozumiała targających nią emocji, ale uzdrowicielka wspominała, że mogą się zdarzyć podobne, intensywne nastroje.
Dla rozgromienia drgającego pod skóra napięcia, sięgnęła po opasłe tomiszcze, leżące na półce. Poprzednia próba zwiększenia wiedzy anatomicznej zakończyła się sennością, ale może była to odpowiedź? Niezależnie od intencji, potrzebowała zwiększyć biegłość, której jej ojcem był fachowcem. Eliksiry, które tak intensywnie ostatnio warzyły, wymagały odpowiedniej, dodatkowej nauki dawkowania.
Zamysł, który zakiełkował w myśli, zmusił ją do wstania. Zacisnęła drżące wargi, gdy zawroty w głowie zatańczyły gniewnie. Szmer na korytarzu, mieszał się z szelestem spódnicy, gdy pokonywała odległość do drzwi. Zbladła wyraźniej, gdy oparła ramieniem o chodną ścianę - Tylko nie teraz.. - wyrazy zaplotły się na języku, a oddech skrócił, jakby brakowało powietrza. Obraz rozmazał się, nogi ugięły się i ostatnim, niemal rozpaczliwym gestem chwyciła palcami miękki materiał...koszuli?, gdy tuż obok, niby z gęstej mgły, wyłoniła się postawna, męska sylwetka. I zdecydowanie, nie był to Percy. Miała wrażenie, że właśnie pochłonęła ją ciemna, wodna toń.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped



Ostatnio zmieniony przez Inara Nott dnia 11.09.18 14:16, w całości zmieniany 1 raz
Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]27.06.18 22:51
[12.07]


Nieznośne promienie słońca przedzierały się przez na wpół odsłonięte okna w sypialni Eddarda, uparcie dając mu do zrozumienia, że powinien otworzyć zaciśnięte do tej pory powieki. Na próżno walczył, próbując po raz kolejny oddać się przyjemności jaką był sen. Poddał się, wysuwając się z miękkiego łoża, aby po raz kolejny, odziany w eleganckie szaty, zmierzyć się z codziennością w Ashfield Manor. Zjedzenia śniadania z częścią rodziny wydawało się być pewnego rodzaju rytuałem, który nie należał do ulubionych części dnia Neda - jeszcze bardziej mrukliwy niż zwykle siedział przy stole, odzywając się jedynie wtedy, gdy ktoś imiennie zwrócił się w jego stronę. Jednakże nie umknęła jego uwadze nieobecność Inary, ale powiedzmy, nie była ona aż tak bardzo rażąca, tym bardziej, że prawdopodobnie połowa członków rodziny na rzeczonym posiłku się nie pojawiła. Sam Ned dosyć szybko zaszył się w swoich komnatach. Zajął się sprawami, które zwykł dokańczać rankiem; odpisywaniem na ewentualne korespondencję, tłumaczeniem tekstów, czy przeglądaniem prasy - tak, dla zabicia czasu. Teraz siedział przy biurku z tekstem przed sobą i opasłym tomiszczem u boku, pracując nad kolejną zaszyfrowaną notatką. W wolnych chwilach lubił poświęcić się żmudnej pracy, jaką było czytanie run i ewentualne dokształcanie się z tego rodzaju języka runicznego, którego tajników nie miał okazji zgłębić. Ze znużeniem jednak stwierdził, że księga znajdująca się tuż pod jego łokciem nie będzie przydatna.
Przez korytarz przechodził przypadkowo - zmierzał w kierunku biblioteki po kolejną księgę, której zawartość mogła go zainteresować. Całe szczęście Merlin postawił go przy odpowiednich drzwiach o odpowiednim czasie. Mijał właśnie przymknięte drzwi saloniku, gdy przez ich szparę ujrzał chwiejną sylwetkę Inary. Nim jej drobne ciało zdążyło spotkać się z parkietem, zjawił się przy niej, amortyzując upadek. Chociaż twarz Eddarda rzadko wyrażała konkretne stany emocjonalne, to widocznie napięte mięśnie twarzy sugerowały poważne zaniepokojenie stanem bratowej. - Inaro? - zwrócił się do niej możliwie miękko, pozbywając się na moment szorstkości ze swojego głosu. Podprowadził bratową do najbliższej sowy, aby ostrożnie usadzić ją na miękkim siedzisku. - Inaro, staraj się oddychać głęboko i proszę nie zamykaj oczu - starał się mówić możliwie łagodnie, jak i stanowczo. Nie miał pojęcia co mogło wprawić arystokratkę w tak złe samopoczucie, ale nie chciał, aby odpłynęła. Głęboko wierzył, że chwilowe zasłabnięcie spowodowane jest zbyt szybkim podniesieniem się z fotela.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]21.08.18 21:42
Nie chciała być ignorantką, głuchą na zalecenia uzdrowicieli. Słucha ciepłych podpowiedzi ojca, piła obrzydliwe gorzkie wywary, starała się nawet wysypiać, ale widocznie, natura rządziła się swoimi prawami. Czuła w głowie nieustającą walkę. Świadomość toczyła zażarta bitwę z plamami ciemności, które dzisiejszego dnia wyjątkowo często zajmowały jej umysł. Skupianie się na czytaniu było trudne, a natarczywe skurcze w żołądku wyrywały przyjemność z popołudnia. Jeśli planowała prace nad eliksirami, to musiała najpierw poradzić sobie z własną słabością.
Odsunęła dalej tacę, zaciskając wargi mocniej, nie dopuszczając zapachów, które kryły się pod przykryciem. Widocznie czas na posiłek nie przyszedł. Gorzka herbata z dodatkiem mięty parowała i to na tym napoju mogła się skupić. Przynajmniej do czasu. Może spacer rzeczywiście mógł jej pomóc. Odrobina świeżego powietrza w ogrodzie? Zioła mogła przynieść kręcąca się w pobliżu skrzatka.
Postanowienie przekuła w czyn, gdy podniosła się z miękkiego siedziska. Zanim jednak osiągnęła wyznaczony cel, zanim nawet przekroczyła próg, rzeczywistość zawirowała, otulając ją ciemna woalą słabości. Świadomość odpłynęła, obdarzając Inarę ulotnym poczuciem miękkości. Jak przez mgłę rejestrowała obecność tuż obok, ledwie czując silne ramiona, które uratowały ją przed zderzeniem się z marmurową podłogą. W jakiś sposób oczekiwała, że to chłód otuli ja pierwszy. Zimna przecież była ziemia pod stopami, ale przewiercona nieświadomością myśl - umknęła, pozostawiając ledwie wspomnienie.
Głos, który słyszała był zniekształcony, ale sens dotarł do niej pierwszy. Jej imię i proste, naturalne polecenie oddychaj. To drugie było trudniejsze, tym bardziej, gdy momentami nie była pewna, czy podniosła powieki, czy tez zamknęła je na powrót. Odetchnęła rzeczywiście głęboko, gdy ciało znalazło się już na miękkiej powierzchni sofy. Palce wciąż zaciskała na męskim ramieniu, jakby rzeczywiście bała się, że odpłynie całkowicie - Ned - wyszeptała koślawo, łącząc w całość nici urwanych informacji i pewnej obecności. Świadomość powoli oddawała skradzione widzenie, zalewając światłem za każdym razem, gdy uchylała powieki. Rozluźniła palce, opuszczając je wzdłuż ciała - Dziękuję - mówiła nadal cicho, mrużąc oczy, gdy próbowała utkwić spojrzenie w mężczyźnie - i przepraszam, nie czuję się dziś najlepiej - czuła nieprzyjemne pulsowanie w dłoniach, ale wiedziała, że słabość mijała. Przynajmniej tymczasowo.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]11.09.18 13:26
| to 21?

Mijał miesiąc od ukończenia szkoły i debiutanckiego sabatu. Elise dopisywał dobry nastrój, mimo że trochę doskwierały jej nałożone przez rodzinę ograniczenia, jeśli chodzi o wyjścia towarzyskie. Miała jednak przed sobą perspektywę nadchodzącego Festiwalu Lata oraz osiemnastych urodzin mających miejsce dzień po jego zakończeniu. Już nie mogła się doczekać spotkania z innymi krewnymi i przyjaciółkami, które planowała podczas festiwalu! Mogła nie lubić Prewettów, ale o swoim pierwszym prawdziwie dorosłym festiwalu rozmyślała często.
Po śniadaniu zamierzała udać się do pokoju muzycznego, by trochę pograć na fortepianie. Musiała dbać o swoją formę, by nie pozwolić kuzynkom Lestrange się wyprzedzić, chciała też, by mama była z niej dumna, choć Cassiopeia od czasu śmierci Rosalind grała rzadziej, bo to budziło zbyt wiele bolesnych wspomnień.
Zamierzała jeszcze wstąpić po drodze do małego saloniku, gdzie wczoraj wieczorem niechcący zostawiła swoją ulubioną bransoletkę, ale kiedy pchnęła uchylone drzwi, jej oczom ukazała się nietypowa scena. Eddard właśnie sadzał na kanapie Inarę, która wyglądała bardzo blado i słabo, jakby miała zaraz zemdleć. Elise mimowolnie się wystraszyła, nie bardzo wiedziała, jak powinna się teraz zachować. Zanim jednak przeprosiła i wycofała się, Eddard zawołał ją, prosząc, by została z Inarą, podczas gdy sam opuścił pokój, zapewne idąc po kogoś, kto mógłby skuteczniej zaradzić jej dolegliwościom.
Elise, choć zwykle nie brakowało jej śmiałości i pewności siebie, zbliżyła się do Inary ostrożnie i przysiadła obok. Nie mogła jej zostawić, była w końcu żoną Percivala, od czasu ich ślubu częścią rodziny. Na potrzeby rodziny jej egoizm odsuwał się na dalszy plan.
- Co się stało? – zapytała, przyglądając jej się. Inara wciąż wyglądała blado. – Zemdlałaś? Eddard na pewno zaraz kogoś przyprowadzi. Może powinnam wezwać skrzata, żeby przyniósł ci wody? – pytała. Przyzwyczajona do ochronnego klosza roztaczanego przez rodzinę i tego, że w dworze zawsze ktoś był, sama nie przyłożyła należytej wagi do nauki, jak radzić sobie w podobnych sytuacjach, bo była nauczona, że to dorośli brali na siebie odpowiedzialność, a ona nie musiała się o nic martwić. Elise nie mdlała zbyt często, bo w jej życiu nie było zbyt wielu stresujących sytuacji, a i nie cierpiała na żadną poważną chorobę, a jeśli już jej się zdarzało zasłabnąć, to zwykle był w pobliżu ktoś, kto mógł się nią zająć, póki stan osłabienia nie przeszedł. Dlatego teraz wpatrywała się w Inarę z niepokojem, jakby ta zaraz mogła znowu odpłynąć... albo gorzej.
Słabo znała małżonkę Percivala. Dzieliła je spora różnica wieku; z jej osiemnastoletniego punktu widzenia dwadzieścia sześć lat było już wiekiem znacznym jak na młodą kobietę, zawsze dziwiło ją też, że Inara tak długo była sama i wyszła za mąż będąc już właściwie starą panną. Nie brakowało jej przecież urody, była naprawdę piękna. Czyżby więc chodziło o pragnienie niezależności, które sprowadzało na manowce tak wiele kobiet, które zamiast spełniać wolę rodu i młodo wychodzić za mąż, marzyły o karierze? Czy Inara też należała do kobiet tej kategorii, czy może chodziło o coś innego?
Tak czy inaczej, Percival zdawał się czuć do swojej małżonki coś głębszego, więc Elise pozostawało cieszyć się jego szczęściem i być miłą dla jego żony. W końcu to Percival miał być szczęśliwy u jej boku, tym bardziej, że on też nie był już najmłodszy i długo zwlekał z ożenkiem – a przecież i jemu niczego nie brakowało i damy na pewno wodziły za nim wzrokiem na sabatach.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]29.09.18 23:45
Wszystko działo się zbyt szybko. Obrazy zmieniały się w plamy, a plamy w ciemność, by cały procesy powtórzył się - w odwrotnej kolejności. I tak wielokrotnie. Zapachy intensyfikowały się i bladły, nawet jej własne ciało przypominało bardziej dziwną skorupę, obecność, która była odległa i znajoma jednocześnie. Czuła się przez to słaba, pozbawiona witalnej siły i osamotniona. Zupełnie, jakby odsunięto ją na bok, absurdalnie, wrzucając ją w centrum zainteresowania.
Nie potrafiła skupić sie na rzeczywistości, gdy ta dzisiejsza, co chwile odbierała jej świadomość, jakby chciała przypomnieć jej o ulotności otaczających ja obrazów. Te - rozmazywały się, tworząc nawet na ścianach dziwaczne smugi, jakby pociągnięcia pędzlem rozjuszonego artysty. Widok w pewien groteskowy sposób zabawny, bo do uśmiechu alchemiczka nie miała siły.
Podparcie, które otrzymała początkowo, rozmyło się wraz z odległym, męskim głosem. Czuła nieprzyjemne drętwienie ciała i słabość nadającej jej ciało fakturę waty, która uginała sie, gdy próbowała samodzielnie wstać. Głupi pomysł, dlatego pozostawała na miękkiej sofie, oparta o wezgłowie mebla ze wzrokiem wciąż zamglony i nienaturalnie bladym obliczem. Oddychała płytko, chwytając powietrze, które jakimś cudem wydawało sie wybrakowane, rzadkie, nie odnajdując drogi do zaciśniętych w skurczach płuc.
Zmianę, która dostrzegła w otoczeniu załapała dopiero po chwili. Zniknęła męska obecność, pojawiła się za to obieca, delikatniejsza, lżejsza, otulona słodkim zapachem perfum. Inara rozchyliła wargi przez moment wisząc z pytaniem, które opadło na język - i tam pozostało. W głowie wciąż się kręciło z nieprzyjemną karuzelą, która nadawała jej umysłowi ciężkości osadzonego w wieży dzwonu.
Oddech wyrównał się, a kilka chwil spoczynku dało jej świadomości możliwość rozjaśnienia otaczającej ją tajemnicy - Elise - drobna, jasnowłosa piękność, jedna z młodszych kuzynek Percivala, której do tej pory nie miała okazji bliżej poznać. Nie mogła też zbyt wiele o niej powiedzieć przez pryzmat własnej słabości i stłumionej tym stanem spostrzegawczości - Chyba tak - potwierdziła, gdy w końcu język nie odmówił jej posłuszeństwa. Bladość nadal towarzyszyła jej licom, ale czuła, że apogeum minęło - Nie trzeba, to nic poważnego - obróciła głowę słabo - ale o wodę poproszę - suchość w ustach potwierdziła, że kilka łyków chłodnej wody, odrobinę orzeźwi zamgloną świadomość. Przesunęła ułożone wzdłuż ciała dłonie, bliżej siebie, poruszając smukłymi palcami, jakby chciała wrócić im krążenie - Nie chciałam cię wystraszyć - uśmiechnęła się blado, w końcu chwytając zatroskane spojrzenie Elise. Była młodziutka, zapewne nierozeznana we wszystkich sprawach i mogła nie rozumieć dolegliwości Inary. Kilka razy usłyszała jedna, jak bardzo wyczekuje zamążpójścia. Czy nie dostrzegała świata poza ramy rodowego obowiązku? Nie wiedziała. Może kiedyś uda im się porozmawiać dłużej i odkryć nieco prawdy o sobie.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]30.09.18 11:34
Zwyczajnie nie wiedziała, jak radzić sobie w kryzysowych sytuacjach, bo zawsze byli inni, którzy myśleli o takich rzeczach za nią. Nie uczono jej, jak należy odpowiednio pomagać innym, bo przecież od tego też byli inni, nie ona. Przyzwyczajono ją do brania z życia pełnymi garściami i egoistycznego zaspokajania swoich potrzeb. Była tylko kobietą, słabszą płcią potrzebującą pieczy rodu, nigdy nie mówiono jej, że jest inaczej. To ród był gwarancją bezpieczeństwa dla każdego z członków, zwłaszcza dla niewiast, które mogły schować się za plecami dbających o nie mężczyzn.
Wystraszyła się, widząc omdlewającą Inarę, bo jej wiedza z zakresu anatomii i pierwszej pomocy praktycznie nie istniała. Ale wiedziała, że mają do dyspozycji skrzaty, które mogły przynieść wodę i w razie potrzeby wezwać szybko kogoś bardziej kompetentnego, kto zatroszczy się o stan kobiety, gdyby omdlenie było oznaką czegoś poważniejszego niż chwilowej słabości, która mogła zdarzyć się każdemu.
Przyglądała jej się z niepokojem, jakby miała zaraz co najmniej wyzionąć ducha. Nagle wystraszyła ją myśl że Inarze mogłoby się coś stać akurat przy niej – ale Eddard wyszedł, na pewno poszedł po kogoś, kto mógł jej lepiej pomóc. Elise została żeby dotrzymać jej towarzystwa i odciągać jej myśli od dolegliwości.
Nie znały się dobrze, choć zapewne miało to ulec zmianie, odkąd Inara została częścią rodziny Nott. Niestety Elise mogła wrócić z Hogwartu do Ashfield Manor dopiero w czerwcu, przeszło dwa miesiące po ślubie Percivala. Więc nie wiedziała o żonie kuzyna zbyt wiele, poza tym, że była niegdyś Carrowem, znała się na alchemii i chyba znaczyła dla Percivala więcej, niż zwykle dla mężczyzn znaczyły aranżowane małżonki.
O ile Inara mogła w pewien sposób wyłamywać się ze stereotypów szlachcianki (choć Elise nie wiedziała jeszcze, jak bardzo), tak Elise była ich ucieleśnieniem. Nic sobie z tego jednak nie robiła, głucha na uwagi niektórych ludzi z gminu, którzy twierdzili, że była próżna, płytka i głupia. Jej priorytety także nie odbiegały od priorytetów typowej młodej szlachcianki, która bagatelizowała to, co działo się poza murami dworu, myśląc o balach, które miały ją czekać, mających ją adorować kawalerach, pięknych strojach i innych równie płytkich sprawach. Głupiutka, naiwna Elise.
- To... dobrze – wybąkała, kiedy Inara przyznała, że to nic poważnego. – Wezwę skrzata – dodała już pewniej, po chwili przyzywając jednego z domowych skrzatów. Wydała mu polecenie przyniesienia wody; skrzat zniknął i parę minut później pojawił się ze szklanką, którą postawił na stoliku. Elise wzięła ją i podała Inarze, a stworzenie zniknęło.
- Po prostu... nie codziennie jestem świadkiem takich scen. Ale to najważniejsze, że czujesz się dobrze. Percival by się bardzo zmartwił, gdyby wiedział, że osłabłaś, a zapewne i tak ma dużo trosk. – Jej kuzyn wydawał się bardzo troszczyć o żonę. To było na swój sposób piękne, patrząc na kwitnące między nimi uczucie, które pokazywało, że nawet wypełnienie rodowego obowiązku nie musiało być tylko politycznym układem między dwoma rodami, po którym oboje małżonkowie pozostawali dla siebie praktycznie obcymi ludźmi, muszącymi jedynie powołać na świat dzieci oraz ładnie wyglądać razem na salonach, by stwarzać pozory rodziny idealnej. Jej matka przedstawiała to właśnie w taki sposób, nie chcąc uczyć córek naiwnego czekania na prawdziwą miłość, a właśnie tego, że najważniejszy jest obowiązek wobec rodu, bo uczucia kobiety nikogo nie obchodzą.
A może w ich przypadku to też były tylko pozory? Mogłaby tak pomyśleć, gdyby nie to, że wiedziała, że Percival nie był do końca idealnym Nottem, mistrzem salonowych gierek i utrzymywania pozorów. Jak na przykład jej ojciec.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]06.10.18 1:49
Nie lubiła robić zamieszania wokół siebie. Nie takiego, które wywoływało naokoło niepotrzebne poruszenie. Nie, kiedy czuła się tak przeraźliwie słaba i zdana na łaskę wszystkich, prócz swojej. Cicho licząc, że ciało odzyska werwę, a umysł nie zapadnie się powtórnie w ciemność. Wciąż oddychała płytko, zmuszając powieki, by nie opadały na długo, niby przygniecione głazem. A może to nie oczy się zamykały, a świat sprzed orzechowych źrenic ciemniał?
Ciężko było początkowo rozróżnić chwilowe majaki, zanurzone w umyśle, od rzeczywistości. Ale głosy wracały do realności, ta jak dotyk i wzrok, który prawidłowo naznaczył znajomą tożsamością najpierw mężczyzny, który ją pochwycił, potem same, percivalowej kuzynki. Jej blade lico i jasne włosy, nadawały jej nieco wyglądu z eterycznej nimfy, czy też driady, które opiekowały sie przecież Lasem Sherwood. Myśl przyszła nagle i niezapowiedzianie, więc Inara przez krótką sekundę nawet zastanawiała się, czy znajduje się w dworku, czy też jej słabość wynikała z niefortunnego upadku podczas lotu na aetonance... a to niemal natychmiastowo pokierowało dłońmi niżej, układając je na opiętym suknią brzuchu. Widocznym, pod rozchylającą się materią dodatkowego okrycia. Było jej zimno, więc palce zacisnęły sie moment potem, kryjąc już-nie-tajemnicę. Siły wracały, ale wciąż czuła się niby po wyczerpującym treningu. Musiała odpocząć. I właściwie, cieszyła się, że obok znajdowała się, wciąż nieświadoma wielu rzeczy, Elise. Gdyby to Percy był świadkiem jej upadku, pewnie już leżałaby w łóżku, obstawiona dzbanami soku z buraków. I nawet nie pamiętała, kto podpowiedział mu tak genialny pomysł. Niech tylko się dowie...
Kiwnęła głową i wspierając się na łokciach, podciągnęła nieco wyżej, znajdując pewniejsze oparcie. Jeszcze zanim młodziutka arystokratka skończyła prośbę, skierowaną do skrzata, już trzymała w palcach smukłe naczynie z wodą - Dziękuję - przejęła kryształ, czując przyjemny chłód. Zabawne, że dłonie wydawały się rozgrzane. Widocznie krew wracała do krążenia.
Nachyliła się, najpierw zwilżając wargi, pozostawiając na ściance blady ślad. Prawie kaszlnęła, gdy Elise zaczęła mówić. Odsunęła szklankę, spoglądając pospiesznie na dziewczynę - Nie, nie trzeba go tym kłopotać - bo będzie się martwił. Bo i tak dostrzegała kotłujące się, coraz liczniej cienie nad jego głową. Zawahała się na moment - Nie bój się. To naprawdę naturalne w moim stanie - dodała już ciszej, zmęczona. Na powrót oparła głowę o wezgłowie, nie wypuszczając jednak naczynia z dłoni. Obróciła je ostrożnie, zbierając opuszkiem spływająca kroplę, w której odbijała się twarz ślicznej Elise. Spojrzała już jaśniej, przytomniej na towarzyszkę - Właściwie, nie miałyśmy jeszcze okazji do bliższego poznania - właściwie, czemu nie? Łatwiej było odwrócić od siebie uwagę zaniepokojonej szlachcianki, kierując rozmowę na nieco inne tory - Cieszysz się z powrotu? - zapytała, układając się wygodniej. Czuła sie teraz odrobinę sennie, ale dopóki umysł nie płatał jej figli, mogła poświecić czas na rozmowę. W końcu, była kimś dla Percivala ważnym.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]06.10.18 21:44
Elise wielu rzeczy była nieświadoma z racji młodego wieku, poza tym rzadko dostrzegała coś znajdującego się dalej niż koniec jej własnego nosa. Ostatnie siedem lat spędziła w szkole, więc była też odcięta od wielu rzeczy dziejących się u bliskich. Mogła pisać do nich listy, ale to nigdy nie mogło zastąpić bycia przy rodzinie. Tym mogła się nacieszyć tylko w wakacje i ferie. Nic więc dziwnego, że nie wiedziała o tak wielu rzeczach dotyczących Percivala. Nie miała nawet okazji lepiej poznać jego żony ani wyrobić sobie na jej temat konkretnego zdania poza tym, co mogła o niej gdzieś usłyszeć, choć oczywiście była ciekawa jej osoby, nowej w rodzinie. Elise lubiła zawierać nowe znajomości, więc żywo interesowała się związkami krewnych. Ciekawiły ją pary także z tego względu, że z chwilą skończenia szkoły sama zaczęła mocniej interesować się kwestiami związków, zaręczyn i tak dalej. Weszła w wiek, kiedy było to realną perspektywą, i wydawało jej się ekscytujące, w końcu zaręczyny jawiły jej się jako jeden z elementów potwierdzający dorosłość i gotowość do życia damy. Może jej zapatrywania się były naiwne i wyidealizowane, ale jeszcze się nie sparzyła. Otrzymane wychowanie także robiło swoje – Elise nie wyobrażała sobie innego życia, widziała swoją przyszłość boku męża (koniecznie z dobrego rodu o godnych poglądach, przystojnego, szarmanckiego i nie tłumiącego jej blasku ani chęci brylowania na salonach), nigdy nie samotnie. Wizja staropanieństwa zakrawała na jeden z najgorszych koszmarów.
Czy Inara także się go bała, wchodząc w wiek, kiedy zaczynały się piętnujące szepty? Czy bała się tego, że mimo swojej urody zostanie sama?
Bez wątpienia była piękną kobietą. Taką, która na pewno nie mogłaby narzekać na brak adoratorów, bo mężczyźni byli wzrokowcami i lubili ładne dziewczęta – tak więc Elise bardzo dbała o swój wygląd, bo chciała być w oczach mężczyzn piękna, chciała przyciągać spojrzenia i być adorowana.
Przyglądała się dochodzącej do siebie Inarze, mimowolnie dostrzegając ruch jej dłoni, które przesunęły się po brzuchu, który wydawał się zaokrąglony – a nawet Elise wiedziała, w jakich okolicznościach brzuch zamężnej kobiety się zaokrąglał. A Inara zdawała się to potwierdzać, mówiąc o tym, że to normalne w jej stanie.
- W twoim stanie? – powtórzyła. – Och... Czy to to, o czym myślę? – ucieszyła się na myśl o tym, że Percival wkrótce powita na świecie dziecko, przedstawiciela nowego pokolenia ich znakomitego rodu. Młodego Notta lub młodą Nottównę, przyszłość rodziny. – On już na pewno wie, prawda? – Musiał wiedzieć i na pewno bardzo się cieszył. – W takim razie tym bardziej by się martwił. No, ale skoro mówisz, że tak się dzieje i nic ci nie dolega...
Uśmiechnęła się blado.
- Rzeczywiście, nie miałyśmy, ale liczę, że to się zmieni – powiedziała po chwili. Chciała poznać kobietę, która była ważna dla jej kuzyna. – Żałuję, że nie mogłam widzieć waszego ślubu, ale bardzo cieszę się, że wróciłam. Nie lubiłam Hogwartu. Mój prawdziwy dom jest tutaj – dodała. Choć ludzie z gminu zwykle uważali szkołę za najszczęśliwszy etap życia, Elise nie podzielała ich myślenia, bo najszczęśliwsza była tu, w Ashfield Manor, w świecie wyższych sfer. W szkole brakowało jej wielu wygód i przywilejów, które miała w domu, dlatego nigdy nie czuła, że to jej świat. Hogwart nie stał się jej drugim domem, był jedynie pewnym etapem w życiu, który z ulgą zakończyła. – Ty podobno uczyłaś się w Beauxbatons? – zapytała z ciekawością. Nie była pewna, czy Inara czuje się na siłach by rozmawiać o swojej przeszłości, ale podtrzymywała rozmowę, próbując podjąć dialog. Ponadto zawsze trochę zazdrościła uczniom Beauxbatons i niezwykle ciekawiła ją ta placówka, do której niestety ojciec nie zgodził się jej posłać, a szkoda. Może tam mogłaby pobierać nauki w o wiele bardziej dystyngowany sposób, nie miałaby też tak długich przerw w nauce gry na instrumentach i innych umiejętności niezbędnych damie. Ale być może jej ojciec uważał, że Elise jest tak znakomicie wychowana, że nawet Hogwart nie sprowadzi jej na manowce, tak jak niektórych młodych potomków innych rodzin, którzy wpadli w złe towarzystwo i zaczęli sprzeciwiać się zasadom?
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]11.10.18 1:37
Nieświadomość bywała zbawienna. Tak jak głupota, chociaż ta druga potrafiła sprowadzać się do tego pierwszego, częściej stykając się po prostu z ignorancją. Inara często spotkała się w rozmowie z każą ze wspomnianych odsłon, a ostatnio boleśnie przekonywała się, jak bardzo zderzała się z własną niewiedzą. I z tym, jak wiele ukrywano przed jej wzrokiem.
Wcale nie chodziło o tajemnice, które wplatały się pasmem prywatnych zdarzeń i przeżyć.  To, z czym odsłaniała się szalejąca w chaosie magia (i sama przez to rzeczywistość), była przysłaniana jednej strony idiotycznymi, mającymi uspokoić skołatane nerwy szlachcianek - informacji, aż po świadome unikanie prawdy. tej, której pozbawiano, czy tez oszczędzano jej dla dobra szeroko pojętego.
Informacje umykały jej, nawet jeśli gdzieś pomiędzy słowami wychwytywała pojedyncze nici, których nie umiała powiązać właściwie. Tak było i z nimi. Tak było i z delikatną Elise, która wydawała się być zafrasowana przyszłością bardziej w perspektywie aranżowanego małżeństwa. Nie mogła jej jednak ani winić, ani się dziwić. ktoś, kogo wychowywano pod ciasnym kloszem bezpieczeństwa, nie miał nawet szansy spojrzeć na wszystko inaczej. Inara, mogła dziękować? ojcu, za otwarcie oczu na coś więcej.
Zapewne, gdyby znała myśli młodziutkiej dziewczyny, zaśmiałaby się. Jej przeszłość rysowała się nieco inaczej, ale musiała przyznać sama przed sobą, że ojciec i ją wpisał w poczet arystokratycznej dumy. Może przekraczała niektóre granice, sięgając po coś więcej, niż oferowano w pakiecie "kobieta", ale w końcu, ze dziwieniem przyjęła obowiązek, który jej narzucono, a który, okazał się być bardziej dojrzałą formą jej ścieżki. Nawet, jeśli wypełnionej wybojami. Interesujące, ile myśli może pojawić się, gdy umysł w końcu wracał do sił. I tym samym zdążyła wyłapać spojrzenie Elise.
Powoli Inara przyzwyczajała się do myśli, że ma zostać matką. Ale nadal, wplatając w uczucie niewidzialny strach, zminimalizowany przez samego Percivala - Tak - poruszyła ramionami, czując, jak na kark wdziera się struna bólu. Trzymanie głowy  jednej pozycji, szybko przypomniało jej o dolegliwościach - Tak, wie - potwierdziła powtórnie, wyciągając kąciki ust do góry - Mężczyźni,  inaczej będą postrzegać taki stan, niezależnie od tego, ile razy powtórzy się, że jest w porządku - zmrużyła oczy i w końcu oderwała się od ściany wezgłowia. Wsparła się ramieniem, unosząc wyżej, by usiąść wygodniej. Pochyliła się ostrożnie, odstawiając szklankę obok stóp, ale zanim się podniosła, pojawiła się skrzatka, która zabrała puste naczynie - Jeśli nie masz teraz nic ważnego, możesz dotrzymać mi towarzystwa - zaoferowała, na dalszy plan odsuwając własne samopoczucie i niepokojące myśli, które od samego poranka doprowadzały ją do rozdrażnienia. Obecność Elise zmuszała ją samokontroli. Nie chciała dodatkowo wystraszyć dziewczyny zachowaniem, które pompowały rozchwiane hormony - Nigdy nie byłam w Hogwracie - przyznała, ale zanim zapytała o wrażenia, szlachcianka pospieszyła jej z odpowiedzią - Mogę wiedzieć w takim razie, czego tam nie lubiłaś? - nadal czuła nieprzyjemne mrowienie w dłoniach, które sugerowały, że nagła próba wstania, skończyłaby się upadkiem. Przygryzła wargę, na moment spuszczając wzrok na swoje dłonie. Wróciła do towarzyszki - i wybacz, ale chyba muszę odrobinę inaczej usiąść - ostrożnie podkuliła nogi, chowając bose stopy pod sukienką i jednocześnie układając na kanapie. Wciąż była blada i nie sadziła, by Elise wzięła jej zachowanie za zbędne - To prawda - potwierdziła lakonicznie, ale gdy w końcu opadła wygodniej, kontynuowała - Niesamowite miejsce i jestem wdzięczna... - matce - ojcu, że pozwolił mnie tam wysłać - na sekundę zaschło jej w gardle, ale odetchnęła płytko, odganiając natrętna myśl - Powinnaś kiedyś zobaczyć Francję. To stolica natchnienia - uśmiechnęła się szczerze, zwracając oblicze ku ślicznej dziewczynie. Lekki ton rozmowy, nie zmuszał do nadmiernej refleksji i wracania do niechcianych myśli. Przynajmniej na chwilę.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]11.10.18 17:00
Może za kilka lat Elise zmądrzeje na tyle, że nieświadomość i ignorancja zaczną jej ciążyć, a może już zawsze pozostanie głupiutką, płytką damulką niezainteresowaną rzeczami, które nie dotyczą jej ani jej bliskich, i wykraczają poza rzeczywistość bali, pięknych strojów i przyjęć. Była to w znacznej mierze wina wychowania, bo nikt nie uczył ją patrzeć na świat w szerszym kontekście, nie nauczono ją też empatii dla niższych stanem, których traktowała jak powietrze. Nawet bieżącymi wydarzeniami interesowała się tylko na tyle, na ile dotyczyły jej samej i najbliższego otoczenia. Jak chyba każdy bała się anomalii, ponieważ ich nie rozumiała i nie mogła przez nie swobodnie czarować. Dobrze, że były skrzaty, bo konieczność funkcjonowania jak zwykły mugol byłaby dla niej bardzo uwłaczająca. Trzymano ją jednak pod szczelnym ochronnym kloszem przez całe życie, a teraz w szczególności. Dla jej dobra o wielu rzeczach nie wspominano; jak więc miała nie wyrosnąć na płytką, skoro nikt nie nauczył jej innego spojrzenia na świat? Ojciec zajęty karierą i rodowymi obowiązkami nie poświęcał jej wiele uwagi (była przecież tylko kolejną córką, a pragnął syna), poświęcała ją za to matka, ale wychowanie Cassiopei Nott tylko uwydatniło w młodziutkiej Elise płytkość, próżność i zepsucie, bo rozpieszczona przez rodzicielkę wyrosła na osóbkę roszczeniową, egoistyczną i przekonaną o swojej wyjątkowości.
Nieświadoma powagi sytuacji myślała o tym, o czym myślała większość dziewcząt w jej wieku, wchodzących w dorosłość – o życiu towarzyskim, przyjęciach i przede wszystkim zaręczynach, do których jej myśli uciekały coraz częściej, zmuszając do zastanawiania się, kogo wybierze dla niej ojciec i kiedy to nastąpi. Ciężko było o tym nie myśleć w obliczu tego, że coraz więcej osób w jej otoczeniu ogłaszało zaręczyny.
Uśmiechnęła się lekko, nieco niepewnie, słysząc potwierdzenie. Inara i Percival spodziewali się dziecka. Była to z pewnością bardzo dobra wieść, że w ich rodzie wkrótce pojawi się kolejne pokolenie. Była przekonana, że Percival byłby dobrym ojcem, dla niej samej zawsze miał dużo uwagi i zainteresowania, mimo że nie była jego rodzoną siostrą. Wydawał się także dobrym mężem dla swojej żony, nie wyglądali jak obcy ludzie wepchnięci z przymusu w ramy małżeństwa – jak jej rodzice.
- Na pewno jest teraz bardzo szczęśliwy, dlatego tak się martwi – zauważyła, podejrzewając, że Percival mógł się obawiać anomalii. – Mężczyźni pewnie nie wiedzą jak to jest. – Ale Elise też jeszcze nie wiedziała. Na ten moment trudno było jej sobie wyobrazić noszenie pod sercem nowego życia. – Ja też nie wiem, ale pewnie kiedyś się przekonam, kiedy i na mnie spadnie obowiązek podarowania mężowi potomka.
Przez chwilę obserwowała Inarę w milczeniu, kiedy ta usadawiała się wygodniej.
- Tak... zostanę, jeśli chcesz – zgodziła się, a na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. Sama też usiadła wygodniej; i tak nie miała teraz żadnych pilnych spraw. Właściwie odkąd wróciła ze szkoły większość czasu miała wolnego i mogła z nim robić co tylko chciała, oczywiście w dworku, bo nie wolno jej było udawać się samotnie nigdzie dalej niż do ogrodów. Ale i tak wolała towarzystwo niż samotność.
- Nie masz czego żałować – odezwała się odnośnie Hogwartu. – To... nie była dobra szkoła dla dziewcząt ze szlachetnych rodów. Nauczyciele traktowali wszystkich równo, a jedyną możliwością rozwijania się artystycznie był chór, do którego przyjmowano nawet... mugolaków – skrzywiła się. Było to dla niej uwłaczające, że musiała śpiewać razem z mugolakami i mieszańcami, nikt nie faworyzował jej za pochodzenie, i gdyby nie to, że to była naprawdę jedyna opcja robienia czegoś związanego z muzyką, zrezygnowałaby po jednym spotkaniu. Ale po szkole już nie planowała występować ani u boku gawiedzi, ani dla niej. Jedną z największych wad Hogwartu było to, że nie traktowano jej tam wyjątkowo, tak jak do tego przywykła w domu. Dla nauczycieli nie była lady Nott, a panną Nott, a jej oceny wcale nie były lepsze od ocen mugolaków, bo miała inne priorytety niż nauka, a nauczyciele niestety tego nie rozumieli. – Słyszałam, że w Beauxbatons mieliście sporo zajęć artystycznych i kółek zainteresowań, prawda? Zawsze wam tego zazdrościłam, tak samo jak tego, że pewnie nie musieliście się aż tyle uczyć. – Elise często w swoich dawnych latach marzyła o Beauxbatons. O tym, żeby nie musieć uczyć się tylu nudnych przedmiotów i móc doskonalić się artystycznie, zwłaszcza muzycznie. Może byłaby jeszcze lepsza, gdyby mogła grać przez cały rok, a nie tylko w wakacje i ferie. Kiedy wracała do domu musiała nadrabiać wszystko to, czego nie mogła robić w Hogwarcie, a co było ważniejsze z punktu widzenia bycia damą, godną potomkinią rodu Nott. Nikt nie rozliczał jej z tego, czy znała nudną teorię z Hogwartu, tylko czy dobrze prezentowała się na salonach. – Kiedyś w wakacje byłam z matką i siostrą w Paryżu, ale chętnie pojechałabym kiedyś do Francji na dłużej – przyznała. Podobało jej się tam, choć poznała Paryż tylko od tej eleganckiej i dystyngowanej strony, nie zapuszczając się w miejsca zbytnio nasycone plebejstwem. Razem z krewnymi odwiedziła kilka galerii i była na koncercie tamtejszej znakomitej artystki, a po kilku dniach wróciły do Anglii.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]17.10.18 17:06
Powoli, jak cichy chochlik, ogarniała ją senność. Alchemiczka nie potrafiła wskazać, czy była to kolejna dolegliwość, która własnie postanowiła dziś ją dopaść, czy też kumulacja poprzednich wrażeń, bezsenności i nagromadzonego napięcia, w końcu odezwało się w postaci zmęczenia. Ułożona na kanapie wygodnie, z podkulonymi nogami, miękka poduszka pod głową i nieinwazyjnym głosem szlachcianki, tworzył obraz, który z każdym wypowiadanym słowem, powoli rozmywał się, co jakiś czas rzucając przytomniejsze błyski. W końcu, była ciekawa Elise, młodziutkiej arystokratki, którą mimo otaczającego ją sztywno, klosza konwenansów, przedarła się przez serce Percivala. Widziała, ze darzył ją czułością, charakterystyczną tylko dla najbliższych.
Mogła się oczywiście mylić. Ostatnimi czasy, trudno było potwierdzić z cała pewnością, że rozumiała otaczające ją relację. Wciąż - czuła się obco, odnajdując spokój w kilku miejscach zaledwie, chociaż - starała się przyjąć nową rodziną. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że brakowało jej bliskich i tak charakterystycznego dla Carrow, zapachu piżma. Ściśle związanego z rodowymi stajniami. Jeszcze jako dziecko, miała tendencję uciekać i chować się w boksach niektórych wierzchowców, a ojciec znajdował ją śpiącą obok dumnej sylwetki zwierzęcia. Na dworze Nottów, to pracownia alchemiczna nosiła miano kryjówki, czasem też, zaszywała się przy niedużej stajni. Dziś, nie miała siły pojawić się w żadnych z tych miejsc - Ma bardzo dużo na głowie, ale na pewno się cieszy - przytaknęła jeszcze przytomnie, przez moment przyglądając się delikatnej buzi dziewczyny. Miała coś  z wróżki, eterycznej i bajkowej. Ale wygląd bywał mylący - Obowiązek? - Inara drgnęła , najpierw marszcząc brwi, potem je unosząc wyżej, rozpogadzając oblicze - To nie z obowiązku noszę je pod sercem - mówiła cicho, ale samo słowo zgrzytało gdzieś pod językiem i wywoływało znajome zaparcie. Nigdy nie chciała być obowiązkiem - Ale tego nie musisz jeszcze rozumieć, nie spiesz się - uśmiechnęła się lekko, wiedząc, że to co mówiła, wcale nie wpasowywało się w narzucane konwenanse i rolę, jaką otrzymywała każda kobieta.
Odetchnęła cicho i oparła ramiona, które podczas wypowiedzi podniosła. Słuchała i przez kilka chwil milczała, kontemplując malujące się w oczach kobiety niezadowolenie. Smutna iskra błysnęła, gdy padło słowo o mugolakach. Odpowiedziała dopiero, gdy zapytała o francuskie zajęcia - Nie wiem czy cię zasmucę, ale nauki było bardzo dużo. Przedmiotów było więcej, ale wiele wpisywało się w artystyczną aurę tamtego kraju. Tam przydzielali cię do jednego z...domów? można to tak nazwać, zależnie od predyspozycji, jakimi się wykazywało. Ja należałam do Harpii - Inara zmrużyła oczy i pozwoliła sobie na odległy uśmiech - To był niemal najlepszy czas w moim życiu - dodała, już bardziej sennie, mrugając kilkukrotnie, by rozmazujący się obraz nie umknął sprzed powiek - Jeśli rodzice ci pozwolą, chętnie cię kiedyś zabiorę... zabierzemy z Percym - poprawiła się. Nie była pewna, czy pozwolono by młodziutkiej arystokratce na podróż tylko z Inarą - Jeśli się nie pogniewasz, wrócę do sypialni odpocząć - wciąż mówiła cicho i czuła, że jeszcze kilka minut, a po prostu zaśnie w miejscu - Odprowadzisz mnie? - podniosła się powoli i wyciągnęła ramię, pozwalając, by szlachcianka towarzyszyła jej krótkiej wędrówce.

zt



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]18.10.18 1:45
Elise i Percival różnili się od siebie znacząco, ale byli rodziną. I Elise, nieświadoma wielu jego życiowych dramatów i balansowania na marginesie błędu, trochę go idealizowała i nie chciała zauważać, że nie był wcale tak idealnym Nottem. Rodzina była dla niej ważna, a Percival wciąż wydawał się od niej grubo starszy i widziała go jako kogoś dorosłego i dojrzałego – mimo upływu czasu te czternaście lat nadal było odczuwalne, choć przepaść z pewnością się zmniejszała. Przynajmniej jeśli chodzi o różnicę wiekową, w końcu Elise także weszła już w dorosłość, tyle że stawiała w niej pierwsze kroki.
W przeciwieństwie do kuzyna i jego żony Elise dobrze czuła się wśród konwenansów i rodowych powinności. Nie znała innego stanu rzeczy i nie tęskniła za nim. Była niezwykle dumna z bycia Nottem, nie chciała się wyłamywać. Kurczowo trzymała się prętów złotej klatki, wcale nie czując się w żaden sposób stłamszona i ograniczana. Bez cienia zwątpienia podążała ścieżką wytyczoną przez ród i przejmowała poglądy rodziców. Ideologia czystości krwi była dla niej bardzo wygodna – dzięki niej mogła czuć się lepszą od innych przez sam fakt urodzenia i nie musiała się specjalnie starać, wystarczyło nazwisko, by mogła nosić głowę wysoko i chełpić się statusem. Tego również nauczyła się w rodzinnym domu, niechęć do klas niższych poznała już na kolanach matki.
Zdawała sobie sprawę, że przystosowanie do nowego miejsca może być trudne. Ją też kiedyś to miało czekać, kiedy zostanie oddana mężczyźnie z innego rodu i będzie musiała z nim zamieszkać. Czy wtedy także będzie musiała szukać sobie nowych ulubionych miejsc, gdzie mogłaby czuć się jak w namiastce domu?
Słysząc słowa Inary lekko się zarumieniła i nagle spuściła wzrok na swoje splecione na kolanach dłonie. Była jeszcze prawdopodobnie za młoda, by rozumieć istotę macierzyństwa i dostrzec w nim coś więcej niż obowiązek wobec rodu, który wymagał powołania na świat potomstwa – choć może jej podejście zmieni się, kiedy sama będzie nosić pod sercem dziecko. Może dopiero wtedy zrozumie, że to jest coś więcej niż tylko obowiązek. Na ten moment była na to zbyt niedojrzała, nieświadoma i niegotowa.
- Wybacz – powiedziała tylko. – Masz rację, może kiedyś zrozumiem, kiedy już sama będę... – zerknęła w jej stronę, uśmiechając się lekko. Czy chciała mieć dzieci? Tak, wiedziała bowiem, że gdyby ich swojemu mężowi nie dała, byłaby niepełnowartościowa jako kobieta i mąż mógłby odprawić ją w poczuciu hańby. Może kiedyś, kiedy już to nastąpi, objawi się w niej jakiś macierzyński instynkt każący jej pokochać tę małą istotkę i czerpać z jej obecności radość i osłodę małżeńskiego życia. Jej samej nigdy nie brakowało matczynej miłości i uwagi. Cassiopeia pokochała ją, mimo że nie była synem, którego oczekiwał od niej mąż.
- I tak uważam, że Beauxbatons musiało być fascynującym miejscem – zachwyciła się. Może idealizowała to miejsce, bo nigdy tam nie była i znała je tylko z opowieści, ale wyobrażała sobie, że jest tam lepiej niż w Hogwarcie, bo można pobierać nauki sztuki i rozwijać się w wybranym przez siebie kierunku. Elise zapewne brylowałaby na zajęciach muzycznych i tanecznych, jeszcze bardziej marginalizując nielubiane przedmioty przesycone usypiającą teorią.
- Chętnie pojadę jeszcze kiedyś do Francji. Może nadarzy się okazja? – ucieszyła się. Matka pewnie puściłaby ją z Percivalem i z Inarą. Może więc kiedyś uda im się pojechać tam razem? – I tak, odprowadzę cię, oczywiście – dodała szybko, kiedy Inara oznajmiła, że chce wrócić do sypialni. Ujęła ją pod ramię i razem ruszyły w tamtym kierunku. Później Elise pożegnała małżonkę kuzyna, życząc jej przyjemnego odpoczynku i wróciła do swoich spraw.

| zt.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]10.06.19 23:50
| 03.11

Gdy tylko otworzyła oczy rankiem trzeciego listopada stało się jasne, że burza za oknami wcale nie zniknęła, choć na tym etapie mogła mieć jeszcze nadzieję że to chwilowe i niedługo się zakończy. Chciała, żeby się zakończyło, by mogła swobodnie opuszczać posiadłość. Tęskniła nawet za teleportacją i siecią Fiuu, bo choć nigdy ich zbytnio nie lubiła to przynajmniej znacznie ułatwiały przemieszczanie się i odwiedzanie innych krewnych czy przyjaciół. Przez te wszystkie ograniczenia i niebezpieczeństwa towarzyszące anomalnej burzowej aurze była trzymana pod kloszem jeszcze bardziej niż zwykle i marzyła o jakikolwiek wyjściu z Ashfield Manor.
Ale pod skrzydłami rodu przynajmniej była bezpieczna – a w każdym razie bezpieczniejsza niż większość zwykłych czarodziejów, starannie pilnowana przez rodzinę i otoczona spełniającymi zachcianki skrzatami. Jej myśli czasem wciąż mimowolnie uciekały do Percivala, który z własnej woli wyrzekł się tego wszystkiego: rodzinnych więzi, nazwiska, majątku i wygodnego życia w dworze, wybierając nędzną wegetację wśród zakochanego w mugolach plebsu. A choć od szczytu w Stonehenge upłynęły już jakieś trzy tygodnie i większość najbardziej negatywnych emocji trochę opadła, nadal nie do końca się z tym wszystkim pogodziła i czasem wciąż czuła, jak wypełnia ją nagła fala złości i niezrozumienia wobec zdrajcy, który ich porzucił.
Wczorajsza rozmowa z siostrą nieco pomogła jej uporządkować myśli i pojąć, że nie tylko ona przeżywała swoistą „żałobę” po utracie członka rodziny, choć jego imię i zdrada stały się swoistym tematem tabu w murach posiadłości. Większość z nich zachowywała się jakby Percival umarł, choć nie do końca, bo o zmarłym pewnie wspominano by znacznie częściej i z wyraźnym smutkiem i tęsknotą, a nie pomijano by jego tematu jak gdyby nie istniał i nie mieszkał tutaj jeszcze parę tygodni temu. Przy rodzicach i starszych krewnych też nie wspominała. Nauczyła się nie poruszać tematu i nie zadawać pytań. Większość czasu spędzała grając na fortepianie rzewne, smętne melodie, czytając kobiece powieści lub snując się po korytarzach dworku pogrążona w myślach. Unikała miejsc w których szczególnie często bywała z Percivalem, by nie prowokować kolejnych fali wspomnień.
Gdy jednak usłyszała o wizycie kuzynki Elaine postanowiła się z nią spotkać i porozmawiać. Nie miała ku temu okazji w ostatnich tygodniach, jako że Elaine mieszkała u Averych, ale zastanawiała się co ona myśli o minionych wydarzeniach, o ile w ogóle będzie chciała rozmawiać. Poza tym zwyczajnie była ciekawa co się u niej działo przez czas kiedy się nie widziały. Z racji różnicy wieku oraz wczesnego zamążpójścia i wyjazdu Elaine z rodzinnego dworu ich relacja może nie była bardzo bliska, ale nadal były rodziną. I zapewne obie przeżywały utratę bliskiej osoby oraz hańbę, na jaką Percival naraził ich ród. Czy Elaine wśród Averych przeżywała jakieś nieprzyjemne skutki posiadania brata zdrajcy? Była teraz nie tylko wdową, ale i siostrą zdrajcy krwi. Elise jako tylko kuzynka miała się nieco lepiej, choć przeczuwała że ten skandal w jakiś sposób ugodzi i w nią.
Zaproponowała krewnej by usiadły w małym saloniku, który sprzyjał rozmowom w cztery oczy, bo nikogo poza nimi tutaj nie było.
- Jak się czujesz, droga Elaine? – zapytała, przyglądając jej się, bo miała wrażenie, że lady Avery wygląda nieco blado. Ale również Elise była obecnie dość blada, choć urazy odniesione w Stonehenge zostały już zaleczone. Nocne koszmary robiły jednak swoje, więc pod jej pięknymi oczami rysowały się lekkie cienie. – Ta pogoda jest tak okropna również na ziemiach Averych? Tutaj od kilku dni nieustannie leje i grzmi, nie mogę nawet spacerować po ogrodach.
Poprosiła skrzata by podał im herbatę i podwieczorek. W sam raz na tło do tej rozmowy, choć na początku Elise nie zaczynała żadnego trudnego tematu, zamierzając najpierw wybadać grunt. A pożalenie się na fatalną pogodę było dobrym wstępem.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]22.06.19 1:58
Straciła męża, straciła brata, bardzo szybko traciła zdrowie. Jak precyzyjnie odbiło się to na jej twarzy! Cienie pod oczami nie były już tylko cieniami; jeśli przyjrzeć się dokładniej, widać było trzy delikatne linie, półokrągłe, każda odcinająca inny odcień siności. Jedna zaraz pod dolną powieką, drugą nieznacznie niżej, trzecia, idąca w poprzek twarzy, zacierała się na wysokości kości policzkowych. Avery trzymała się jeszcze prosto, dumnie, ale niezdrowej bladości na tym etapie nie potrafiła, a może nawet nie dość dbała o to, by skutecznie ją przykryć. Jej spojrzenie wędrowało od jednego punktu do drugiego, z umiarkowanym zainteresowaniem, które nie byłoby szczególnie na miejscu, gdyby była w pomieszczeniu po raz pierwszy. Biorąc jednak pod uwagę, że znajdowało się w jej rodowej posiadłości, było to po prostu dziwaczne. Elaine nie miała jednak zaników pamięci ani świadomości. Wolałaby je. Zamiast tego ich nadmiar zapewniał jej przytłaczającą ilość wspomnień związanych z jej dzieciństwem, z rodzinnym gronem. Z nieosiągalnym.
Lata mijały. Dorastała i zmieniała się ona, dorastał i zmieniał się świat wokół niej. Niektóre z więzi rozluźniały się, inne zacieśniały. Ludzie znikali z jej życia, niektórzy w dramatycznych okolicznościach, inni stopniowo, po angielsku, bez żadnego szczególnie powodu. To wszystko było łatwe do pojęcia, nawet jeśli nie zawsze proste do przyjęcia. Co jednak miała zrobić z nagłymi woltami, których nie mogła powstrzymać, ani nawet przewidzieć, nawet pojąć? Wolta! Ładne słowo dla zrujnowanych filarów, na których opierało się jej życie. Cóż, trwała wojna. Nikt nie był bezpieczny. Nikt, oprócz jej syna. On musiał takim właśnie pozostać, choćby tylko w jej wyobrażeniu, by powstrzymała się przed zamknięciem go w podziemiach w warowni, którą obydwoje nazywali domem.
Usiadła w miejscu, które zaoferowała jej Elise. Przez krótki moment po zadaniu przez nią pytania, ale dość długi, by wyróżniał się wśród naturalnych przerw w rozmowie wciąż milczała, wpatrując się z łagodnym zaciekawieniem w twarz dziewczęcia. Nie uległa szczególnym zmianom, nie widziały się ledwie kilka tygodni, a jednak Elaine byłaby gotowa przysiąc, że zachodziła w niej jakaś metamorfoza, coś w niej zmieniało się subtelnie, ale na pewno. Ile widziała w Stonehenge, zanim wróciła z rodziną do Ashfield Manor? Czy sama została ranna? Nigdy o to nie zapytała, nie zapytała w ogóle jak czuje się po tym wszystkim, jaka była jej perspektywa. A przecież w przeciwieństwie do niej, młodziutka Nott była na miejscu. Kiedyś przyszłoby jej to tak po prostu, odruchowo. Po latach względnej rozłąki nie pomyślała o tym aż do momentu spotkania. Nie czuła wstydu.
- Trochę osłabiona, ale zapewniam cię, że to nic poważnego. - Na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech, przekonujący. Niemal zupełnie szczery. Sama wolała wierzyć, że skoro udawało jej się pracować, to nie jest jeszcze aż tak... nie jest jeszcze dość źle. Tak, jak wolała wierzyć, że Elise i tak nie zdecydowałaby się z nią dzielić swoimi przeżyciami. Miała na pewno inne, bliższe jej teraz towarzyszki trosk i zabaw. Dziewczęta bardziej zbliżone jej wiekiem, sytuacją i stanem. Cóż teraz mogło ją łączyć z lady Avery, wdową, która przekroczyła już ćwierćwiecze? - A jak ty się czujesz, najdroższa?
Powoli pokiwała głową w odpowiedzi na następne pytanie, z wdzięcznością przyjmując filiżankę gorącej herbaty. Niemal natychmiast zanurzyła w niej usta i wypiła kilka łyków napoju, który nigdy nie smakował tak, jak tutaj. Woda, dobór liści, sposób parzenia, cokolwiek to było, czyniło podaną herbatę wyczekiwanym źródłem odrobiny komfortu w pod wieloma innymi względami trudnej sytuacji. - Tak... to dość nieprzyjemne. Szczególnie w trakcie podróży, czego zupełnie ci w najbliższym czasie nie polecam i nie życzę. - Niewinna uwaga z jednej strony, przestroga z drugiej. Sama nie miała jeszcze sposobności przekonać ani wywiedzieć się, jakie sankcje towarzyskie dotyczyć będą Nottów, dopóki sytuacja nie zostanie odpowiednio rozegrana (że tak się stanie nie miała wątpliwości, przynajmniej póki żyła ciotka), przekonana jednak była, że do tego momentu bezpieczniej dla młodej Nott na wydaniu pozostać w cieniu.


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Salonik na piętrze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach