Wydarzenia


Ekipa forum
Urien Weasley
AutorWiadomość
Urien Weasley [odnośnik]25.08.18 9:14

Urien Domeric Weasley

Data urodzenia: 17.01.1932
Nazwisko matki: Skamander
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: szlachetna
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: auror
Wzrost: 180 cm
Waga: 76 kg
Kolor włosów: rudy rydz
Kolor oczu: ciemny brąz
Znaki szczególne: Typowe dla Weasleyów rude kłaki i piegi. Noszony z dumą zarost, którego doczekał się dopiero po dwudziestu latach życia. Wiele mniejszych oraz większych blizn, te najbardziej charakterystyczne to szarpana od biodra aż po brzuch oraz ta pionowa przecinająca mu lewą brew i kończąca się w połowie policzka.


Urien, czyli najstarsze dziecko Państwa Weasley nigdy nie należał do tych łatwych w obyciu. Nie dość, że nie był zbyt spodziewany, to na dodatek od pierwszych chwil życia sprawiał problemy. Wraz z jego przyjściem na świat Elaine oraz Dai mogli pożegnać się z wyspanymi nocami, leniwymi porankami, czy spokojnym wykonywaniem swych domowych obowiązków. Był z goła krnąbrnym niemowlakiem wymagającym stałej atencji otoczenia. Zostawienie go samego na choćby chwilę było niemożliwe, gdyż w momencie gdy zapadała wokół niego błoga cisza oznajmująca, iż ten został pozostawiony sam sobie, zanosił się płaczem. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, prawda? Bez względu jednak na to czy mieli do tego powody, czy nie, kochali go całym sercem. Na tyle mocno, że jego matka zrezygnowała ze swej kariery ścigającej Harpii, a ojciec zaczął zamartwiać się co by się stało gdyby ze względu na pracę aurora miało go zabraknąć.

Można by było nie wyjść z podziwu, że państwo Weasley po koszmarze przeżytym ze swym pierworodnym (który notabene był kontynuowany przez lata jego dojrzewania) zdecydowali się na kolejne dziecko. Chłopiec, choć nie do końca rozumiał zaistniałą sytuację wyglądał na uszczęśliwionego rychłym przybyciem nowego członka rodziny. Zapewne, gdyby był nieco starszy zatruwałby  rodzicom życie pytając się ile musi jeszcze czekać, czy opowiadając im jak będzie swojego małego braciszka, bądź siostrzyczkę uczył latania na miotle, wspinania się na drzewa, pływania w jeziorze, czy jeżdżenia konno jeśli tylko rodzice dadzą mu się namówić na wspólny wypad do stadniny. Na to jeszcze miał jednak przyjść czas. Przecież on sam musiał się tego wszystkiego najpierw nauczyć, aby móc swą wiedzą podzielić się z innymi. Niezrozumiałemu podekscytowaniu nie było jednak końca, aż do dnia pojawienia się Rigantony. Zobaczywszy małe zawiniątko w dłoniach matki podszedł do niej dość niepewnie spoglądając na małego, niemal łysego i dość dziwnego stworka.
- To twoja siostra. - Nie spuszczając oczu z niemowlęcia, twarz chłopca rozpromieniała, aby następnie ten podarował Rii soczystego całusa w czoło witając na świecie swoją małą siostrzyczkę, lady, księżniczkę - królową.

Od tego dnia chłopiec nie miał najmniejszego zamiaru odstępować jej choćby na krok, a z biegiem lat łącząca ich więź tylko i wyłącznie nabrała na sile.
Ria, podobnie jak Urien zgromadzone miała w sobie nieskończone pokłady energii. Oboje byli dość podobni, nie tylko jeśli chodziło o sam wygląd, co i o charakter. A jeśli już znaleźć można było między nimi jakieś różnice, których oczywiście również nie było mało, to tylko i wyłącznie powodowały one, iż ta dwójka idealnie się dopełniała. Choć Weasleyowie nie najczęściej bywali na salonach, ich ojciec dołożył wszelkich starań, aby przybliżyć swoim dzieciom szlachecką etykietę. Z racji tego, że był on tradycjonalistą chciał, aby te poznały i arystokratyczną stronę swego rodu. I choć zgłębianie tejże wiedzy wiązało się najczęściej z nudą Urien cieszył się, że dane było mu poznać swoje dziedzictwo. Gdy ich ojciec w każdej wolnej chwili dbał o przekazanie swoim dzieciom Weasleyowskich wartości, ich matka starała się mieć na nich zawsze oko. Śmiało mógłby rzec, że miał naprawdę szczęśliwe dzieciństwo. Jedyne na co dorosły już Urien mógłby sobie ponarzekać, to że ich rodzice trzymali ich pod kloszem. Nikt nie mówił o wojnie, nikt nie wspominał o śmierci, nikt nie szepnął im słówka o tym, że Weasleyowie są hańbą dla wielu arystokratycznych rodów, czy o tym, że jego matka mogła być lekko rozczarowana tym jak potoczyło się jej życie.

Jego zdolności magiczne uaktywniły się w wieku pięciu lat, gdy omal nie podpalił swojej siostry, już i tak ognistą czuprynę. Na szczęście, nic nikomu się nie stało, choć sama Ria była średnio zadowolona z osiągnięcia brata. Będąc już nieco starszy, Urien spełniał krok po kroku swoje niewypowiedziane życzenie ucząc siostrę wszystkiego, co już sam potrafił. I o ile Ria podejmowała każde wyzwanie, które ten jej rzucał. Wszystkie lubiąc tak samo, a wypełniając już różnie, to w momencie gdy ten wręczył jej swą miotłę wiedział on, że ta przerośnie go jeszcze o głowę w wielu dziedzinach. Nie ważne o ile niższa by była, nie ważne ile miałaby lat. Koniec końców, zawsze to ona była tą odważniejszą i skorą do podejmowania wyzwań, gdy Urien starał się być roztropniejszy.



List, który otrzymał w dzień jedynastych urodzin przyniósł za sobą dużą dozę oczekiwań oraz cichych obietnic. Hogwart jednak miał okazać się nieco inny niż sobie go zawsze wyobrażał. Już w pociągu mógł usłyszeć kilka uszczypliwych komentarzy w swoim kierunku osób, które w ogóle nie znał. Najwidoczniej jednak oni wiedzieli bardzo dobrze kim był on. Gdy dotarli na miejsce początkowe złe wrażenie zostało całkowicie zatarte. Hogwart zapierał wdech w piersiach, a jedyne słowo jakie przychodziło mu wtedy na myśl, aby go opisać to "ogromny". Nie mógł trafić do innego domu niż Gryffindor, a przynajmniej żadnej innej opcji nie brał pod uwagę, więc można sobie tylko wyobrazić jak szczęśliwy był słysząc werdykt Tiary. Później jednak było już tylko gorzej…

Początki były naprawdę trudne. Dzieci potrafiły być wyjątkowo okrutne, a udawanie, że zdanie innych go nie obchodzi, na dłuższą metę nie pomagało. Zawiódł się na ojcu, iż ten nie ostrzegł go co może czekać młodego Uriena wspominając jedynie o samych superlatywach pobytu w Hogwarcie. Chłopak nie miał co szukać przyjaciół wśród większości arystokratów uczących się tam. Bycie Weasleyem przekreślało go na starcie. I choć on sam czuł dumę wspominając historię swego rodu i osiągnięcia swych przodków, tak inni najwidoczniej nie dostrzegali w nim i jego nazwisku niczego więcej niż hańby. Poza tym jego podejście do mugoli, mugolaków, czy ogólnej kwestii czystości krwi nie pokrywało się z tym należącym do większości. Zawsze nie rozumiał dlaczego to było takie istotne? W czym "szlamy", czy półkrwi czarodzieje byli gorsi od tych czystokrwistych? I dlaczego tak bardzo nienawidziło się niemagicznych? To nie była ich wina, że tacy się urodzili, a i nie dali im oni żadnego powodu do nienawiści. Bo niby czym? Swoją niewiedzą?

Nie zawsze było jednak źle, a nawet przez większość czasu było lepiej niż wspaniale. Nauka, choć zdecydowanie Urien nie był do niej stworzony, nie szła mu najgorzej, a nawet lepiej niż dobrze, szczególnie jeśli chodziło o OPCM. Najgorszymi zmorami jego edukacji były Elikiry i Transmutacja. Niemal każde przygotowywanie przez niego eliksiru kończyło się przez pierwsze lata wybuchem kociołka, przez co raz omal nie stracił oka, a i na ostatnim roku wciąż nie był w stanie przetransmutować zapałki w igłę. Dołączył do klubu pojedynków, a z roku na rok zyskiwał na popularności, szczególnie wśród uczniów o niższym statusie krwi. Choć zawsze należał do raczej tych odpowiedzialnych i używających sporej części mózgu osób, w jego szkolnej karierze nie obyło się bez większych i mniejszych wyskoków. Takich jak kilka bójek w obronie honoru rodziny, wielu szlabanów z powodu niezbyt trafionych dowcipów, czy reprymendy za obściskiwanie się z dziewczynami po kątach.

To właśnie w Hogwarcie miał okazję poznać, a następnie zaprzyjaźnić się Willem. Oboje młodzi i ambitni, z podobnymi celami w życiu dość szybko znaleźli nić porozumienia. Zaczęło się od rywalizacji w klubie pojedynków, aby przerodzić się w dopingowaniu się w spełnianiu wspólnego celu jakim było zostanie aurorem. Taką właśnie ścieżkę zawodową młody Weasley postanowił obrać wytrwale krocząc w ślady swego ojca oraz wielu innych członków rodziny. Wraz z Willem, choć nie z małym wysiłkiem (szczególnie w przypadku Uriena) zdali OWUTEMY bardziej, bądź mniej śpiewająco, wystarczająco jednak, aby po oficjalnym zakończeniu edukacji razem rozpocząć kurs aurorski.



Dorosłe życie szybko dało mu do zrozumienia, że nie będzie łatwo. Jeśli myślał, że nauka w Hogwarcie była wyczerpującym wyzwaniem to grubo się pomylił. Ministerstwo skrzętnie monitorowało kto dostąpi zaszczytu dołączenia do grona strzegących prawa aurorów. Począwszy od wysokich wymagań jeśli chodziło o wyniki w szkole, kończywszy na długotrwałym i dość wyczerpującym okresie kursu. Wraz z Willem udało im się jednak go ukończyć, by niedługo po tym zaznać miejsca na nie tak ciepłej posadcę w Ministerstwie. W między czasie wyrobił sobie również licencje na teleportacje. Pierwsza jednak jej próba omal nie zakończyła się dla niego rozczepieniem, po czym do dziś ma paskudną bliznę.

Nie bez powodu mało kto decydował się na podjęcie takiej oto pracy. Nie dość, że samo jej otrzymanie wiązało się z niemałym wysiłkiem, to i grosz był marny, ryzyko duże, a jeśli ktoś liczył na jakikolwiek prestiż, to się przeliczył. Bycie aurorem przede wszystkim było misją. Mocno zakorzenione w Urienu poczucie sprawiedliwości, chęci do działania i mocniejszego od niego pragnienia obrony niewinnych sprawiły, iż to mogła być dla niego jedyna, słuszna ścieżka. Dopiero po kilku latach czynnej służby zrozumiał jak wielkie wiąże się z nią poświęcenie i co przez te wszystkie lata musiał czuć jego ojciec wychodząc każdego dnia z domu do pracy. Ryzyko było ogromne. Rano żegnałeś się z rodziną po wspólnie zjedzonym śniadaniu, a wieczorem mogłeś nie wrócić już do domu.

W pracy on, jak i Willem radzili sobie niezwykle dobrze. Ich pracowitość oraz ambicje odbiły się na ich osiągnięciach, tych większych, bądź mniejszych. Niejednokrotnie pracowali razem, a nawet gdy nie widzieli się w Ministerstwie, bądź podczas jakiejś misji, zawsze znaleźli czas, aby gdzieś razem wyskoczyć pogłębiając jedynie wiążącą ich już wtedy niemal braterską więź. Zaangażowanie Uriena w byciu aurorem wiązało się z wieloma konsekwencjami. Tą, którą najtrudniej było mu przeboleć był brak czasu, który tak bardzo chciał poświęcić swym bliskim. W teorii widywali się na co dzień z racji tego, że Urien z nimi mieszkał, ale gdzieś w tym wszystkim brakowało mu godzin spędzonych na rozmowach, czy tych wielu opuszczonych wspólnych posiłków.



Misja ta miała być dla niego oraz Willema testem, a także i wyzwaniem. Już od wielu lat w magicznym świecie nie działo się za dobrze. Jednym z podstawowym powodów takiego stanu rzeczy był konflikt pomiędzy mugolami, a czarodziejami. Będąc jednak aurorem priorytetowym problemem dla niego i jego Departamentu była czarna magia. Nie dość, że wprowadzona została jako najzwyklejszy w świecie przedmiot w Hogwarcie, to czarodzieje, którzy ją znali nagminnie używali jej do niegodziwych celów. Właśnie na tropie jednego z takowych czarnoksiężników było Ministerstwo Wielkiej Brytanii,  jak i Skandynawii, gdzie ten miał zbiec. Tam właśnie, pod koniec lipca, Weasley, jego przyjaciel oraz kilku innych aurorów zostało wysłanych, aby poprzez współprace ze skandynawskim Ministerstwem uchwycić niebezpiecznego mężczyznę.

Kilka miesięcy śledztwa, jednostka operacyjna, współpraca czterech krajów, pięć martwych aurorów, czternastu mugolskich cywili i trzech czarodziejskich, a wszystko na nic. Jak miało się okazać niedługo po przyjeździe do Norwegii poszukiwany mężczyzna nie działał sam, a w grupie działającej na terenie Wielkiej Brytanii. Działania operacji zostały poszerzone. Szukano nowych dowodów, śladów, czegokolwiek co mogłoby pomóc w schwytaniu, nie tylko już wcześniej wspomnianego mężczyzny, jak i całej grupy. Brytyjskie Ministerstwo skupiło się działaniem na terenie Anglii, gdy Urien wraz z grupką innych aurorów wciąż prowadziło sprawę na terenie Danii, Szwajcarii oraz Norwegii.

Misja ta skazana była jednak od początku na niepowodzenie z powodu "kreta", który od wielu lat pozyskiwał informacje z Ministerstwa, aby przekazywać je następnie niezidentyfikowanej jeszcze grupie czarnoksiężników. Nie okazał się nim być jednak byle kto. Jak bardzo okrutnym żartem by to nie było, był to nie kto innych jak jego brat we wszystkim tylko nie we krwi. Miało to sens. Willem będąc synem członka Wizengamotu miał stały dostęp do przepływu informacji. Będąc zaś aurorem wtajemniczony był w wiele spraw, które nie miały prawa ujrzeć światła dziennego. Poza tym, w porównaniu do Uriena nigdy się nie wychylał, obserwował z daleka, nie wypowiadał się na temat swych poglądów, czy ówczesnej polityki. Nigdy jednak młody Weasley nie pomyślałby, że może on posunąć się do czegoś takiego.

Wszystko wyszło na jaw wraz z dniem planowanego uchwycenia poszukiwanego czarodzieja. Zastawiona została zasadzka. Wszystko szło jak z płatka do momentu bezpośredniego kontaktu. Spotkanie odbyło się pomiędzy trzema czarodziejami, w tym jednym poszukiwanym. Nie było to jednak wspólne wyjście na herbatkę, a ewidentnie było jednym z tych mających na celu przekazanie przesyłki. Jak się można domyśleć nie zostali oni przywitani z otwartymi ramionami. Rozpoczęła się walka. Łuny czarnomagicznych klątw wymieniały się z tymi należącymi do zaklęć obronnych. Po jakimś czasie szala zwycięstwa zaczęła przychylać się w stronę aurorów, co było spowodowane chociażby ich przewagą liczebną. Wtedy właśnie Willem wkroczył do akcji kierując swą różdżkę, bez najmniejszych skrupułów w stronę swych współpracowników, w tym i Uriena. Ból fizyczny z powodu odniesionych ran oraz szok zostały jednak szybko zepchnięte przez Weasleya, a zastąpione złością. W tamtym momencie nie liczyło się dla niego nic więcej tylko ta potyczka. To właśnie było jego zgubą. Przysłaniający mu wszystko gniew nie pozwolił mu dostrzec kilku nadciągających w jego kierunku klątw, przez które nie był w stanie kontynuować walki. Ostatecznie wszyscy czarnoksiężnicy zostali zabici. Dwóch w walce, a jednego nie udało się odratować. Willem zdołał uciec zabierając ze sobą przesyłkę. Urien za to spory czas po walce musiał spędzić w szpitalu. W trakcie walki dosięgnęły go dwa zaklęcia, które dość mocno nadszarpnęły jego zdrowie. Jedno z nich może nie było jakoś wyjątkowo paskudne, ale za to rzucone było niepoprawnie, a konsekwencje tego nie działały niestety na korzyść Weasleya. Była to klątwa Locomotor Mortis. Początkowo paraliż w jego nogach nie mijał w ogóle. Uzdrowiciele obawiali się, że zaklęcie wywołało nieodwracalne uszkodzenia w jego ciele. Można powiedzieć, że nie mieli racji, gdyż po kilku tygodniach i dość krótkim okresie rekonwalescencji Urien znów stał na dwóch nogach. Jednakże ich całkowita sprawność miała już nigdy nie powrócić. Bez przerwy czuł w nich ból, szczególnie w momentach zmiany pogody. O kilkukilometrowych maratonach nie było mowy, a i samo chodzenie mogło sprawiać mu problemy, gdyż nogi co jakiś czas odmawiały mu posłuszeństwa. Żaden eliksir, ani zaklęcie nie pomagało, a jedyne co usłyszał na wychodne to, że da się z tym żyć. Nikt jednak nie powiedział mu, że będzie to łatwe życie.

Po śmierci poszukiwanego przez ten cały czas mężczyzny i ucieczce Willa, Ministerstwo zawiesiło działanie w Skandynawii i oddelegowało wszystkich działających tam aurorów z powrotem do kraju. Sam Urien musiał pozostać w tamtejszym Mungu nieco dłużej ze względu na odniesione obrażenia. Urien będąc w bliskich kontaktach z podejrzewanych został dokładnie przesłuchany. W niczym jednak nie był w stanie pomóc, niczego wyjaśnić, gdyż sam nie wiedział o drugiej naturze przyjaciela. Zdecydowano, że w sprawie młodego Weasleya nie zostaną podjęte żadne działania. Zresztą, Ministerstwo miało inne problemy. Trzeba przyznać, że dość sporo w Wielkiej Brytanii przez ostatnie miesiące się działo. Ataki na mugoli i czarodziei, anomalie, pożar w Ministerstwie i choć wielu odsunęło sprawę Willa oraz grupy czarodziejów na bok, na pewno do tych osób nie należał Urien.



Patronus: Przywołując swego patronusa Urien wraca myślami do swego rodzinnego domu, do dzikiego mchu, tafli
jeziora, śmiechu najbliższych podczas kolacji, latającej na miotle siostrze i tulących się rodziców.
Bóbr to symbol pracowitości, ambicji i wytrwałości. Podobnie jak Urien ciężką pracą dąży do spełniania swoich celów.


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 25 +5 (różdżka)
Zaklęcia i uroki: 10 Brak
Czarna magia: 0 Brak
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 0 Brak
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 9 Brak
Zwinność: 1 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Dodatkowy język: norweskiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
SpostrzegawczośćIII25
Ukrywanie sięII10
RetorykaI2
KłamstwoI2
ONMSI2
Historia magiiI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Odporność psychicznaI5 (0)
Wytrzymałość fizycznaIII10
Szlachecka etykietaI0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Brak-0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Muzyka (wiedza)I½
Literatura (wiedza)I½
AktywnośćWartośćWydane punkty
PływanieI1
Latanie na miotleI1
JeździectwoI1
GenetykaWartośćWydane punkty
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak)-0
Reszta: 7

Wyposażenie

Różdżka



Ostatnio zmieniony przez Urien Weasley dnia 06.09.18 18:52, w całości zmieniany 18 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Urien Weasley [odnośnik]21.09.18 16:14

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Żywiołowy i odpowiedzialny Urien od dziecka tryskał energią, stanowiąc chodzący przykład dziecka Weasleyów. Odwaga oraz chęć czynienia świata lepszym skłoniła go do wyboru ambitnej i trudnej ścieżki: po latach wyrzeczeń i ciężkiej pracy, stał się aurorem, gotów walczyć z najbardziej parszywymi czarnoksiężnikami. Ze względu na swoje umiejętności, został wybrany do specjalnej misji, sięgającej poza granice Wielkiej Brytanii - powołanie sprawiło, że przeżył niezwykle trudne chwile, po raz pierwszy poznając gorzki smak zdrady i zawodu. Pomimo tego Urien nie poddaje się, dalej krocząc ścieżką dobra.

OSIĄGNIĘCIA
Człowiek Mors
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Brak
Kartę sprawdzała: Deirdre Tsagairt
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Urien Weasley  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Urien Weasley [odnośnik]21.09.18 16:14
WYPOSAŻENIE
Różdżka

ELIKSIRY-

INGREDIENCJEposiadane: -

BIEGŁOŚCI-

HISTORIA ROZWOJU[25.08.18] Karta postaci, 0 PD
[12.09.18] Wykonywanie zawodu (lipiec/sierpień), +50 PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Urien Weasley  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Urien Weasley
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach