Wydarzenia


Ekipa forum
hogwart express, 1943r.
AutorWiadomość
hogwart express, 1943r. [odnośnik]11.09.18 11:47
Kłęby pary buchały spod żelaznych kół pociągu, przesłaniając szarawą mgłą cały peron - odrealniało to setki drżących w ruchu sylwetek. Matek machających chusteczkami, zblazowanych ojców w cylindrach i krzątających się wszędzie dzieci. Uczniowie Hogwartu biegali w kółko, witając się ze znajomymi, żegnając z rodziną, zaglądając w okna wagonów, wracając po zapomniane kufry i przekrzykując się wniebogłosy. Deirdre czuła się przerażona, skupisko ludzi przypominało najgorszy koszmar, przesłonięty szarawą mgłą, pełen dziwnych odgłosów, pohukiwań, dzwoneczków i pisków. Sztywno pożegnała odprowadzającego ją ojca i czym prędzej pomknęła ku najbliższym schodkom, chcąc znaleźć się już w zaciszu przedziału. Nie mogła doczekać się wyjazdu do szkoły, przeczytała już większość podręczników, odliczając dni do pierwszego września, lecz w podekscytowaniu perspektywą nauki zapomniała o jej strasznym elemencie. Innych uczniach. Wychowana względnie z dala od rówieśników, wśród książek, dokumentów i regulaminów, bez rodzeństwa, z trudem znosiła otaczający ją zgiełk i czujne spojrzenia przypadkowo spotkanych uczniów. Część, zaaferowana rozpoczęciem roku, przebiegała obok niej, lecz inni przypatrywali się jej z dziwną ciekawością, szepcząc między sobą.
W środku pociągu nie było lepiej, tuż przy niej przecisnęła się grupka rudzielców, dalej ktoś zostawił na środku przejścia klatkę z sową - musiała przez nią nieco niezgrabnie przejść, kurczowo przytrzymując podróżny kuferek przy piersi. Mogła iść dalej, szukając przedziału z równolatkami, ale lęk przed dalszym natykaniem się na innych ludzi spowodował, że gdy zobaczyła pierwszy wolny przedział, weszła do niego, szybko zamykając za sobą drzwi. Z ulgą oparła się o szklaną szybę; oddychała nieco nerwowo, na bladych policzkach wykwitły pąsy; odgarnęła z czoła równo przyciętą grzywkę i usiadła tuż przy oknie, odkładając wcześniej bagaż podręczny na półkę. Przez szybę ciągle widziała zamglony peron, a przez uchylone okno docierały do niej pokrzykiwania rozradowanych spotkaniem po wakacjach znajomych. Zacisnęła pełne, wręcz upodabniające ją do skośnookiego cherubinka, usta w ciup, na moment wstając, by zamknąć wywietrznik. Ulga. Otoczyła ją cisza, odgłosy dobiegały z daleka, ale Deirdre dalej siedziała na fotelu wyprostowana jak struna, przejęta, zaciskając drobne dłonie na kolanach, okrytych grubymi rajstopkami. Dlaczego była taka naiwna? Dlaczego sądziła, że na peronie będzie panować spokój a każdy, ustawiony w szeregu, wejdzie do środka? Dlaczego marzyła o tym, że od razu spotka kogoś zaczytanego w podręczniku do zaklęć i nawiąże z nim relację? Czuła się wystraszona, chciało się jej płakać; dzielnie powstrzymała łzy, przymykając skośne oczy. To dzień, na który tak długo czekała - nie mogła zniechęcać się po tym strasznym, społecznym doświadczeniu; nie podda się tak szybko.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]11.09.18 23:54
Ojciec był zły, nie ulegało wątpliwości. Prawie spóźnili się na pociąg, bo dwunastoletni Artur w ostatniej chwili postanowił spakować ponadprogramowe książki. Na nic było popędzanie i zapewnienia, że Hogwart dysponuje bogatą biblioteką. Artur musiał mieć własną, bo nie wiadomo czy w środku nocy nie wpadnie na pomysł obejścia jednego z Fundamentalnych Praw Magii, co wymagałoby natychmiastowej weryfikacji w rzetelnych źródłach... lub będzie chciał zmienić sowę w okulary do opery. Woźny już go raz przyłapał na nocnych wyprawach do biblioteki z ptakiem pocztowym ukrytym pod kocem.
Trzeba było zabrać dodatkową torbę na książki, którą niosła właśnie wytrwała Brawurka, ich skrzat domowy. Matka oczywiście miała jakieś ważniejsze sprawy, więc nie przybyła na dworzec.
- Longbottomowie słyną z punktualność, zapamiętaj na przyszłość – oznajmił ojciec na pożegnanie.
Nie było czasu na zwlekanie, chwycił swój bagaż i wskoczył przez najbliższe drzwi do pociągu.
Miał zamiar poszukać swoich znajomych, ale pech chciał, że jego torba z dodatkowymi książkami się rozerwała i wypadły z niej „Najważniejsze współczesne odkrycia magiczne”, które był zmuszony nieść teraz pod pachą. Chwilowo utrzymywał resztę w ryzach, ale katastrofa była tylko kwestią czasu. Musiał gdzieś na spokojnie usiąść i przepakować swoje rzeczy lub dokonać próby naprawy z pomocą zaklęcia. Cieszył się, że nie widać w pobliżu żadnych znajomych Gryfonów, bo takie przywiązanie do książek często wywoływało ich rozbawienie. Artur nadal czuł pewien żal do Tiary Przydziału. Lubił Gryffindor, tam najłatwiej znaleźć towarzyszy do wypraw w poszukiwaniu sekretów Hogwartu, ale nie taki dom sobie wymarzył. Gryffindoru oczekiwała jego rodzina, ale młody Longbottom cenił sobie bardziej rozsądek i spryt. Dlaczego nie trafił do Ravenclawu lub ewentualnie... Slytherinu? O zgrozo, to by się dopiero ojciec wściekł. Pewnie z miejsca wydziedziczyłby pierworodnego.
Ruszył korytarzem, rozglądając się za wolnym miejscem. Wszystkie mijane były zajęte przez starszych uczniów, nie zwracali na niego najmniejszej uwagi, zajęci głośnymi dyskusjami o wakacjach. Wtem dostrzegł przedział, w którym sztywno siedziała samotna dziewczynka. Wydawało mu się, że cała ta podróż była dla niej przykrą niespodzianką, nie tak sobie wyobrażała podróż do Hogwartu. Przez krótką chwilę miał zamiar iść dalej, ale uwagę przyciągnęła jej twarz. Egzotyczne rysy, chyba po raz pierwszy widział na żywo kogoś takiego.
„Odmiana mongololidalna” - stwierdził w myślach, nieświadomie przekręcając fachową nazwę. W umyśle Artura zapaliła się lampka z podpisem „Obcowanie z kimś/czymś nowym”, więc bez większego wahania zapukał.
- Przepraszam, wolne? - spytał, poprawiając przy okazji chwyt noszonej pod pachą książki.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
hogwart express, 1943r. Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]13.09.18 11:48
Pociąg ruszył z głośnym świstem i wibrującym dygotem kół, nieśpiesznie rozpoczynających daleką drogę. Deirdre także leciutko drżała, z podekscytowania, strachu i zawstydzenia - ciągle nie mogła pogodzić się z tym, jak wyglądały te urywane chwile na peronie. Wszyscy wydawali się tak zgrani, entuzjastyczni, gotowi do zawierania nowych znajomości, a ona z trudem powstrzymywała wyraz absolutnego strachu, na szczęście nie wykwitającego na egzotycznej buzi. Zaciskała usta, unosiła wysoko główkę i pilnowała, by niespotykanie czarne, jedwabiste włosy, idealnie opadały po obydwu stronach wyraźnie zarysowanych kości policzkowych. Dbała o prezencję nawet w pustym przedziale, spoglądając na uciekający coraz szybciej z zasięgu wzroku peron. Jechała do Hogwartu. Tu i teraz.
Pomimo stresu uśmiechnęła się mimowolnie, sama do siebie, uroczo i dziecięco, jednakże uśmiech szybko zniknął, gdy tylko usłyszała szum otwieranych drzwi, a do przedziału wkroczył ktoś obcy. Młodziutka Dei zerknęła na niego najpierw z przestrachem, a potem - kilka bolesnych sekund później - z wystudiowaną uprzejmością.
- Reszta siedzeń jest wolna, jeśli o to pytasz - sprecyzowała spokojnie, starając się brzmieć jak najdojrzalej. Wkraczający do przedziału chłopak nie wyglądał na pierwszoroczniaka, był roślejszy, swobodniejszy i mniej podekscytowany od zgrai rówieśników, przetaczających się korytarzem pociągu. Dziewczynka jeszcze mocniej zacisnęła dłonie na chudych kolanach, prawie przebijając króciutkimi paznokciami gruby materiał wełnianych rajstop, pasujących szarawym odcieniem do ciemnozielonej spódniczki. Tsagairt znów zamierzała przenieść wzrok na okno, uciekając od peszącej sytuacji - ona, sama, do tego z chłopcem! - ale zauważyła napis na trzymanej przez młodzieńca książce. I nie mogła powstrzymać swej przesadnej reakcji. - Najważniejsze współczesne odkrycia magiczne - zauważyła, a jej czarne oczy rozbłysnęły zainteresowaniem. - Przeczytałam ją w lipcu, świetna książka. Najbardziej zaciekawiła mnie historia Flamela, chociaż nie wiem, dlaczego się tam znalazła - nie jest to aż tak współczesne, prawda? - spytała rozemocjonowanym tonem, spoglądając prosto w błękitne oczy nieznajomego. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że brzmi zbyt intensywnie; na jej policzkach wykwitł lekki rumieniec; może chłopak w ogóle nie czytał tej książki? Może uzna ją za wariatkę? Zagryzła wargi - ciekawe, z jakiego domu jest ten nieznajomy, oby nie z Hufflepuffu. Czytała wiele o słynnych czarodziejach, pochodzących z poszczególnych bractw Hogwartu, ale najbardziej jej uwagę przykuły nazwiska powiązane z Krukonami, domem naukowców, badaczy i myślicieli, oraz, oczywiście, Ślizgonami. W jej rodzinie większość krewnych została wybierana do Ravenclawu, ona także miała nadzieję iść w ich ślady, chociaż coś w jej młodziutkiej duszy podszeptywało, że pełen arystokratów i sprytnych, wyrafinowanych czarodziei Slytherin, byłby dla niej odpowiedniejszy. Na razie jednak była zbyt zdenerwowana podróżą, by dodatkowo stresować się Ceremonią Przydziału.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]13.09.18 15:08
Trochę zmieszała go odpowiedź nieznajomej. Wydawało mu się, że w pierwszej chwili spojrzała na niego ze strachem, który następnie zamieniła na maskę chłodnej uprzejmości. Chyba jednak nici z nowych znajomości, przepakuje swoje rzeczy i pójdzie szukać swoich znajomych.
Już miała prawdopodobnie przenieść wzrok na okno, ale zatrzymała się na trzymanej przez niego książce. Jej następne słowa przekonały Artura, że jednak warto tu dłużej zostać. Usiadł naprzeciwko, nieumiejętnie ukrywając podekscytowanie odkryciem pierwszorocznej, która czytała „Najważniejsze współczesne odkrycia magiczne”.
- Świetna książka, powinna być lekturą obowiązkową – przyznał. - Szkoda mi trochę Flamela, mimo nieprzerwanej działalności zawodowej, żyje w cieniu swojego największego dzieła sprzed wieków. Wszystko blednie w porównaniu z Kamieniem Filozoficznym, ukoronowaniem alchemicznej sztuki. Trudno się dziwić, jak przebić oszukanie śmierci?
Obawiał się, że Nicolas Flamel w końcu zniknie z przyszłych wydań „Najważniejszych współczesnych odkryć magicznych”, choć sprawa nie była przesądzona. Słyszał, że profesor Albus Dumbledore z nim współpracuje. Będzie musiał zapytać nauczyciela transmutacji o szczegóły, może we dwóch szykują coś niesamowitego.
- Ciekawe jaki on jest... - zastanawiał się na głos. - Człowiek z innej epoki, który widział jak świat się nieubłaganie zmienia. Ile zostało w nim z człowieka, którym był w średniowieczu? Jest teraz mędrcem czy szaleńcem...
Poczuł się zakłopotany, jego słowa mogły sprawić, że nieznajoma uzna go za wariata. Zaczerwienił się nieznacznie pod jej spojrzeniem. Miała oczy w kolorze nocnego nieba, jeszcze nigdy nie widział tak ciemnych.
- Byłbym zapomniał, jestem Artur. Wybacz pytanie, ale jesteś... - chciał zapytać, czy jest z Chin lub Japonii, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. - …pierwszoroczną? Masz już upatrzony dom?
Jeśli miał strzelać po kolorze spódniczki, miał przed sobą przyszłą Ślizgonkę. Niestety to źle wróżyło na przyszłość, bo między Gryffindorem a Slytherinem jest ten głupi konflikt, trwający od czasów założycieli. Trudno było znaleźć uczniów, którzy byli ponad te durne podziały. Artur co raz bardziej był skłonny uznać, że błędnie pozostawano przy podziale na cztery domy.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
hogwart express, 1943r. Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]16.09.18 12:39
Wewnętrzne rozterki spowodowane zagadnięciem całkiem obcego chłopca szczęśliwie nie trwały długo. Deirdre nie zdążyła się wewnętrznie załamać i zupełnie zawstydzić - Artur szybko odezwał się i to z większym podekscytowaniem, wyczerpująco komentując wspomniany tytuł. Czytali ją oboje. Dziewczynka najpierw się zdziwiła, rzadko kiedy rówieśnicy rozumieli jej miłość do książek, a potem jej twarz rozpogodziła się w ślicznym uśmiechu. Rzadko kiedy usta brunetki układały się w tym grymasie, ukazującym dołeczki w policzkach, określano ją jako przesadnie poważną jak na swój młody wiek.
- Tak - odparła krótko i dość wieloznacznie, lecz potrzebowała dłuższej chwili, by ośmielić się do kontynuowania rozmowy. Lody zostały jednak przełamane, nic tak nie rozluźniało Tsagairt jak dyskusje o literaturze i proponowanie dołączania do spisu lektur kolejnych pozycji. - To musi być frustrujące. Pracuje nad tyloma rzeczami, rozwija się, sięga po nowatorskie rozwiązania, a i tak nie będą one doceniane tak, jak dzieło sprzed lat - skomentowała współczująco, a w jej głosie zabrzmiała lekka frustracja, wynikająca z takiej niesprawiedliwości. Oczywiście Kamień Filozoficzny był czymś niespotykanym, doskonałym, przerażającym i budzącym skrajny szacunek, nie sposób było doścignąć takie alchemiczne przedsięwzięcie, lecz i drobniejsze pomysły, usprawniające życie czarodziei lub rzucające nowe światło na istotę magii, powinny zostać docenione. - Niektórzy mówią, że to nie jest prawda - dodała trochę szeptem, trochę - z ciekawością. Pierwszy raz spotkała kogoś w prawie jej wieku, kto interesował się takimi zagadnieniami, i nie mogła się doczekać, by usłyszeć jego poglądy na ten temat. W domu nauczono ją szacunku do starszych oraz przedstawicieli szlacheckich rodów: na razie nie zdawała sobie sprawy, że nieznajomy spełnia także drugie kryterium, ale wystarczyła sama świadomość obcowania z kimś zaawansowanym, chodzącym już do Hogwartu i oczytanym, by Dei spoglądała na blondyna z mniejszym niepokojem. Zawstydzająca ją płeć - rzadko kiedy obcowała z chłopcami sam na sam - schodziła na dalszy plan. - Większość czarodziejskich wizjonerów uważana jest za szaleńców - zauważyła ostrożnie, dyplomatycznie nie zajmując stanowiska w określeniu Flamela mędrcem lub wariatem. Czekała na wskazówkę, by podjąć odpowiednią decyzję w tej sprawie: bardzo nie chciała się wygłupić. Była wystarczająco zdenerwowana i bez popełniania faux pas oraz uznania jej za przygłupią. Poprawiła się na wygodnym siedzisku pociągu, nieco rumieniąc się, gdy Artur spytał ją o imię.
Jeszcze nie natknęła się na bezpośrednie, zwerbalizowane próby uściślenia jej egzotycznego pochodzenia, dlatego nie wpadła na to, że Artur chciał zapytać o coś innego. Owszem, na peronie wiele osób się jej przypatrywało, tak samo na korytarzu, ale siedzący naprzeciwko chłopak nie wybałuszał oczu ani nie szeptał do kogoś obok. Może dlatego, że zjawił się w jej przedziale samotnie.
- Deirdre. Miło mi cię poznać - przedstawiła się uprzejmie, tak, jak nauczono ją w domu. - To aż tak widać? - spytała, trochę nerwowo stukając stopami o podłogę: szybko zaprzestała tego dziecinnego zachowania. Nie chciała, by postronni zauważali, że się przejmuje. - Tiara Przydziału zdecyduje, który dom będę prezentować najgodniej - odparła po prostu, zbyt poważnie jak na swój wiek. - Może Ravenclaw...może Slytherin - zastanowiła się na głos; chciała dostać się tam, gdzie będzie pasowała, by jakoś zlać się z tłumem i ukryć swą odmienność. - A ty? Z którego domu jesteś? I jak tam - w szkole, w mitycznym Hogwarcie, w zamku pełnym wiedzy - jest? - spytała, z trudem kryjąc podekscytowanie.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]17.09.18 1:07
Niemal widział nić porozumienia, która zaczęła się powoli między nimi pojawiać. Artur nie wierzył w przeznaczenie, a wróżby uważał za głupoty, ale w tej chwili zaczął wątpić w czysty przypadek. Przypadkiem akurat trafił na prawdopodobnie jedyną pierwszoroczną, która czytała to samo co on? Nie przyznał tego głośno, ale Nicolas Flamel też go najbardziej zaciekawił. Czuł się coraz bardziej podekscytowany, ale też w jakiś dziwny sposób nieco... przestraszony? Nie trać głowy, Arturze.
Oboje doceniali małe odkrycia, cegiełki, które stopniowo budują podwaliny pod te większe. Świat nie składał się tylko z Kamieni Filozoficznych i podobnie efektownych cudów.
- Dyplomatycznie powiedziane, nie ma co – przyznał jej z uśmiechem. - Niektórzy by powiedzieli, że jesteśmy za młodzi na takie rozmowy.
Zastanawiał się nad odpowiedzią nowej znajomej oraz nad własnymi poglądami. Nie mówili o łatwych tematach, w końcu filozofowie od wieków rozmyślali nad życiem i śmiercią, nie zawsze dochodząc do sensownych konkluzji.
- Masz na myśli, że nie można tak naprawdę oszukać śmierci czy może jest coś jednak bardziej... niezwykłego? Coś bardziej zasługującego na uznanie?
Kiwnął głową na potwierdzenie słów o szaleństwie. Odkrycia wymagały poświęceń, trzeba było przelać w nie część siebie. Za sukces często się wiele płaciło, więc może uważanie wizjonerów za szaleńców nie jest takie bezpodstawne. Z drugiej strony zwykli ludzi mogli po prostu wykazywać się ignorancją, brakowało im zrozumienia dla spraw ich przerastających.
Deidre, ciekawe imię. Nigdy nie nie znał nikogo o takim, a przecież niektóre szlacheckie rody kochały różnorodne imiona. Przez chwilę zastanawiał się nad jej statusem krwi, trudno było mu się wydostać z ograniczeń, w których go wychowano. Longbottomów uważana za promugolskich, ale często zapominano o ich przywiązaniu do tradycji i szlacheckich wartości. Niestety krew miała znaczenie, o czym Artur zdawał sobie sprawę. Powoli starał się zmieniać nastawienie, patrzeć na świat ponad podziałami, ale był mimo wszystko tylko dzieckiem ze starego rodu.
- Nie, po prostu bym cię zauważył wcześniej w Hogwarcie – oznajmił nie do końca szczerze.
Prawda, ktoś taki jak Deidre już dawno przyciągnąłby jego uwagę, ale oczywista była jej „pierwszoroczność”. Siedziała całkiem sama, sztywno, specjalnie izolując się przed resztą uczniów. Oby szybko wyszła ze swojej skorupki, bo z czasem jest to trudniej zrobić. Miał zamiar w razie potrzeby w tym pomóc.
Po chwili uświadomił sobie, że jego słowa można różnie zrozumieć, co wprawiło go w niemałe zakłopotanie. Nieco się zarumienił, postanowił szybko podchwycić nowy temat nim zrobi się całkiem czerwony na twarzy.
- Tiara to bardzo ciekawy przedmiot, została zaczarowana przez założycieli Hogwartu. Dziwny pomysł, żeby stara czapka Godryka Gryffindora podejmowała decyzję o losie uczniów, ale wiele pomysłów dawnych czarodziejów cechuje się taką dziwnością. Mówi się, że ona przypisuje ucznia tam gdzie najlepiej pasują, nigdy się nie myli, ale sam mam inną teorię. Chcesz posłuchać?
Spodziewał się pytania o jego przynależność oraz takich preferencji rozmówczyni. Emanowała w końcu wiedzą i sprytem, a kto wie jak wielkie mogła skrywać ambicje. To mogła być decydująca chwila, zwiastun potencjalnego podziału lub przyjaźni.
- Jestem w Gryffindorze, jak każdy Longbottom tam trafiłem – przyznał. - Powiem ci jednak w sekrecie, że miewam wątpliwości co do decyzji czapki Godryka. Tylko nikomu nie mów, niech to będzie nasz mały sekret – dodał konspiracyjnym tonem.
Jak tam jest? Nie był pewien o co dokładnie jej chodzi, bo chyba pytanie nie ograniczało się tylko do Gryffindoru.
-Pewnie słyszałaś, że Hogwart jest miejscem pełnym tajemnic, niezwykłym zamkiem przesiąkniętym magią, że wędrują po nim duchy, pełno jest tajnych przejść i sekretów. Ktoś ci opowiadał o wielkiej bibliotece, o jeziorze, w którym żyją trytony, o centaurach z Zakazanego Lasu – mówił spokojnie, a jego twarz stopniowo przybierała nieco rozmarzony wyraz. - To wszystko prawda.
Zamilkł, uważnie spojrzał na Deidre. Jeśli teraz nie uzna go za wariata, to chyba właśnie znalazł bratnią duszę. Trochę jej zazdrościł pierwszych chwil odkrywania zamku, płynięcia łódką przez jezioro. Pierwszego krok ku gwiazdom.
- Oczywiście nie wszystko jest tam takie kolorowe, a niektórzy rozpowiadają bujdy – przyznał trzeźwo. - Są chwile nudy, żmudne obowiązki, przesadny kult Quddi... - tu przerwał w pół słowa, świadom dziwnej popularności tego sportu.
Wolał jej nie zrazić swoimi kontrowersyjnymi poglądami, może trafił na wielką fankę Qudditcha.
- Musisz wiedzieć, że wielu Gryfonów i Ślizgonów nie przepada za sobą. To głupie. Jeśli trafisz do Slyherinu... no mam nadzieję, że nie zaczniesz mnie traktować jak wroga.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
hogwart express, 1943r. Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]17.09.18 12:50
Siedzący naprzeciwko blondyn uśmiechał się naprawdę ładnie, zauważała to nawet nieopierzona w kontaktach z chłopcami Deirdre. Do tego nie szarpał za warkocze, nie pluł magiczną gumą balonową i czytał. Z każdą minutą czuła się w jego towarzystwie coraz swobodniej, spięte łopatki powoli rozluźniały się a stężała zaniepokojeniu niepewnego króliczka twarz także przybierała bardziej normalny, dziecięcy wyraz. - Ja na pewno nie jestem za młoda - odpowiedziała szybciutko, chcąc - jak pewnie każdy niepełnoletni czarodziej - swoją dorosłość. Szła do Hogwartu, na Merlina, była już całkowicie dojrzała. Nie tak jak ślamazarne pięciolatki, nie posiadające własnej różdżki ani kompletu podręczników. Z perspektywy osoby dorosłej taka wypowiedź była rozczulająco śmieszna, ale Tsagairt bardzo dbała o odpowiednią dla młodej kobiety niewzruszoną prezencję. Osoby zorientowanej w naukowych ploteczkach. Podsłyszała rozmowę wujka alchemika, nie miała potwierdzonych źródeł, ale bardzo chciała zabłysnąć w towarzystwie starszego kolegi. - Że tak naprawdę nie oszukał śmierci - a przynajmniej, że zapłacił za to najwyższą cenę - zdradziła szeptem. Nie znała szczegółów, ale pamiętała swoje zafascynowanie tym niedorzecznym sekretem. Krewny zapewne miał na myśli coś zupełnie innego, ale nie dopuszczała tego do wiadomości - wtedy po raz pierwszy odkryła, jak mocno oddziałują na nią tajemnice, sekrety związane ze śmiercią, przerażające, odpychające i intrygujące jednocześnie. Pierwsze, niewinne jeszcze, przebłyski tego, kim miała stać się jako w pełni dorosła czarownica.
Na razie rumieniąca się synchronicznie ze swym nowym znajomym, kołysząc się w równym rytmie stukających o tory kół Hogwart Expressu. Nie wiedziała jak zinterpretować sugestię zauważenia jej mimo wszystko, lecz nie przyszło jej do głowy, by mogło mieć to jakikolwiek flirciarski wydźwięk. Zakłopotała się ze względu na swoją urodę, nieco niepokojąc się, że po pierwszym dobrym wrażeniu, jakie zrobił na niej Artur, na światło dzienne wypełznie niemiły komentarz dotyczący orientalnego pochodzenia. Zamilkła, prosząc w duchu, by w przedziale nie padła żadna przykrość - skutecznie, chłopak kontynuował bowiem ciekawą wypowiedź. - Oczywiście, chętnie - kiwnęła głową, naprawdę chcąc usłyszeć jego teorię. Czytała o Tiarze Przydziału i sama nie nazwałaby jej starą czapką, podchodziła z szacunkiem do artefaktów, ale nie prostowała słów blondyna. To on widział już Tiarę na żywo, ba, nawet gościł ją na swojej głowie.
Informację o Gryffindorze przyćmiła ta dotycząca pochodzenia Artura. Longbottom. Ups. Deirdre zacisnęła wargi, zawstydzona - och, dlaczego nie spytała o to od razu. - Przepraszam, nie wiedziałam, że mam do czynienia ze szlachcicem...sir - wydusiła z siebie, okrutnie zażenowana. W domu uczono ją dobrych manier i ilekroć kontaktowała się z Malfoyami, którym Tsagairtowie służyli, okazywała im odpowiedni szacunek, nawet najmłodszym przedstawicielom arystokracji. Longbottomowie słynęli z kontrowersyjnych poglądów, ale należeli do wyjątkowych rodów, mieli wpływy i bogactwa. - Dlaczego masz wątpliwości, sir? - spytała jeszcze, zdezorientowana natłokiem nowych wiadomości, w tym także tych sekretnych. Poczuła się doceniona, z powagą kiwnęła głową, czekając na odpowiedź. Słuchała Artura jak zaczarowana, nie mogąc doczekać się pierwszych zajęć, spacerów po korytarzach, rozmów z duchami i profesorami. Mimowolnie uśmiechnęła się jeszcze ładniej, delikatniej. Żmudne obowiązki wcale nie wydawały się jej nudne, za to Quidditch - jak najbardziej. Nie rozumiała idei sportu, co skrzętnie ukrywała, wiedząc, jakim zainteresowaniem cieszył się w czarodziejskim świecie. - Też za nim nie przepadasz? - podchwyciła z nadzieją, powoli nie mogąc uwierzyć w splot szczęśliwych wydarzeń, zsyłających doświadczonego ucznia wprost do jej przedziału. - Dlaczego za sobą nie przepadają? - dopytała zafrasowana. Podział na domy znała w teorii, a ta różniła się od praktyki; nie znała animozji i niesnasek innych od tych historycznych, dzielących założycieli - ale chyba zamierzchła historia nie miała aż takiego wpływu na teraźniejszość? - Nie zamierzam mieć w szkole żadnego wroga - dodała z pewnością. Tak ją wychowano: by była miła, pokorna i uprzejma, przestrzegająca regulaminów i zasad. Wierzyła, że nic złego nie mogło jej spotkać, o ile będzie dostosowywać się do ogólnie przyjętych praw. Słodka naiwność miała dość szybko zostać wystawiona na niszczącą próbę.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]19.09.18 0:24
Siedzieli sami, udając starszych niż są w rzeczywistości. Pewnie wywołaliby tym śmiech kogoś dorosłego, ale dla nich cała sprawa wydawała się poważna. Byli jak dwójka magów, która wymienia się swoimi przemyśleniami. Artur czuł się coraz swobodniej, nie miał do czynienia z dziewczynką, dla której całym światem było udawanie damy, ploteczki i czekanie na jakiegoś księcia z bajki. Deirdre chciała czegoś więcej od życia... tak samo jak on.
Ucieszył się, że chce posłuchać jego teorii, jeszcze nikomu o niej nie mówił poza profesorem Dumbledorem. Ten tylko uśmiechnął się tajemniczo, może znał odpowiedź, ale widocznie postanowił pozwolić Arturowi na własne rozważania. Nauczyciel lubił, gdy jego uczniowie sami się rozwijali, nie chciał im tego odbierać.
- Nie słyszałem o innym artefakcie podobnym do Tiary Przydziału. Tylko ona może poznać dokładnie człowieka, odkryć prawdę o nim. Nie mówię tu o zwykłym odczytaniu myśli, a o dogłębnym poznaniu. Nie wystarczy element, trzeba znać wszystko. Coś, czego często najwięksi mędrcy nie potrafią, bo ludzki umysł jest zagadką. Nawet dzisiaj raczkujemy przy poznawaniu jego tajemnic, a co dopiero w średniowieczu, gdy założyciele stworzyli ten przedmiot. Nie może więc tak działać, tym bardziej, że nie jest wcale nieomylna. Gdyby była, to nie spotkałabyś tchórzliwego Gryfona lub głupiego Krukona, a uwierz mi, tacy się zdarzają.
Miał nadzieję, że nie wydaje się przemądrzały, starał się tego unikać. Nikt nie lubi takich osób, a przecież chciał, żeby Deirdre go polubiła.
- Jest za to zwierciadło Ain Eingarp, jedno z najbardziej niesamowitych i zagadkowych dzieł magii. Ponoć pokazuje najgłębsze, najbardziej utęsknione pragnienia, stąd też jego nazwa. Tylko najszczęśliwszy człowiek na świecie mógłby używać go jak zwykłego lustra, mógłby patrzeć w nie i widzieć swoje normalne odbicie.
Ile by dał, żeby kiedyś ujrzeć je na własne oczy, ale miejsce jego ukrycia pozostawało tajemnicą. Mówi się, że nie dostarcza jednak wiedzy. Ludzie tracą przed nim czas, oczarowani tym, co widzą. Mimo wszystko zwierciadło kusiło, co zobaczyłby w jego tafli...
- Podobnie jest z Tiarą Przydziału. Odkrywa nasze pragnienia, kim chcielibyśmy być. Poznaje cechy, które, świadomie lub nie, uważamy za najważniejsze. Wie jacy chcemy być, dlatego przypisuje do domu ceniącego odpowiadające naszym pragnieniom cnoty. Daje szansę, abyśmy mogli sprostać własnym oczekiwaniom. Hogwart to szkoła, która nie uczy tylko magii. Dlatego może być tchórzliwy Gryfon, który po prostu chce odnaleźć w sobie odwagę lub głupi Krukon, szukający mądrości – stwierdził na zakończenie. - Co o tym myślisz? Teoria nie jest zbyt naciągana?
Skrzywił się trochę jak Deirdre powiedziało do niego „sir”. Dziwnie się czuł, był przecież dzieckiem, jednym z wielu uczniów Hogwartu. Tam pochodzenie miało nieco mniejsze znaczenie, granicę się nieznacznie zacierały. Większość nauczycieli starało się traktować ich sprawiedliwie, o wartości miała decydować wiedza i zaangażowanie.
- Nie musisz do mnie mówić „sir”. Przedstawiłem się jako Artur, nie „sir Artur ze szlachetnego i starożytnego rodu Longbottomów” - oznajmił z uśmiechem. - Jeżeli jednak bardzo ci zależy, to nie mam nic przeciwko. Sir Artur, ładnie brzmi. Byłoby niegrzeczne, gdybym spytał cię teraz o nazwisko? Może powinienem mówić ci "lady"? - spytał, mając nadzieje, że tym może nazwisko rzuci nieco światła na pochodzenie Deirdre. Nie miał zamiaru pytać wprost, pewnie już miała dość takich zaczepek.
Dlaczego miał wątpliwości wobec Gryffindoru, domu cieszącego się szacunkiem świata czarodziejów od bez mała dziesięciu wieków..
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota

- Wszyscy w rodzinie oczekiwali Gryffindoru, nie zastanawiając się nawet przez chwilę czy tam chcę dołączyć. Nie zrozum mnie źle, lubię swój dom, jest tam sporo ciekawych osób, ale zawsze myślałem, że mogę gdzie indziej lepiej pasować... może brakuje mi dystansu i nie potrafię dobrze ocenić tej sytuacji...
Całe szczęście, Deirdre też nie lubiła Quidditcha. Myślała logicznie, więc musiała dostrzegać głupotę tego sportu.
- Napisałbym książkę „100 powodów, dla których Quidditch jest bez sensu”, ale byłoby to równoznaczne z towarzyskim samobójstwem – zażartował ściszonym głosem.
Prosiła go o wyjaśnienie animozji, ale sam ich do końca nie rozumiał. Cała wrogość wydawała się dziwna, przez nią miał problem ze znalezieniem znajomych wśród Ślizgonów.
- Zaczęło się już od sporu między Salazarem a Godrykiem. Kiedyś zgodni, z czasem jednak różnice stawały się bardziej widoczne. Inaczej patrzyli na czystość krwi, w sumie to zadecydowało o odejściu Slytherina oraz powstaniu Komnaty Tajemnic. Jedni podzielają zdanie założycieli, inni podsycają konflikt dla samej zasady. Łobuzy lubią mieć wymówki - oznajmił. - Jest jeszcze rywalizacja, te dwa domy mają szczególnie zażartą. Lew kontra wąż, trochę poetyckie, prawda?
Kiwnął z uznaniem głową. Nie zamierza mieć wrogów, mądrze postępuje. Problem jednak w tym, że los lubi płatać bardzo złośliwe figle, niezależnie od intencji.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
hogwart express, 1943r. Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]20.09.18 19:05
Radość, widoczna w błękitnych oczach Artura, udzieliła się także Deirdre. Lubiła słuchać ludzi pełnych pasji, przejętych tym, co mieli do powiedzenia; mądrych, interesujących, palących się do dzielenia się z innymi wiedzą. Do szemranych plotek i niesprawdzonych informacji podchodziła z rezerwą, wyniesioną z domu, gdzie wielką wagę przykładano do udokumentowanych faktów, ale w wagonie pędzącego ku Hogwartowi pociągu, była gotowa na moment zawiesić podejrzliwość. W końcu miała do czynienia z uczniem, kimś, kto znacznie przewyższał ją wiedzą na tematy związane ze szkołą, do której zmierzali. Zamieniała się więc w słuch, wyprostowana, czujna i chłonąca każde słowo roztaczanej przed nią filozoficzno-magicznej analizy zdolności tego pradawnego artefaktu, jakiego moc kumulowała się w tak niepozornym przedmiocie. Nakrycie głowy wyciągające własne wnioski, zaglądające wprost do duszy i pragnień, poznające na wylot charakter i ambicje noszącego ją dziecka. Zadziwiające, przerażające i zarazem groteskowe.
Artur mówił wytrwale, szybko, z emfazą typową dla pewnych siebie chłopców. Dei przytaknęła mu krótko, przerywając dopiero w momencie, w którym nawiązał do Ain Eingarp. - Zwierciadło pragnień - potwierdziła, czytała bowiem o nim w jakiejś książce, chociaż, do czego nigdy by się nie przyznała, niewiele zrozumiała z numerologicznych kombinacji oraz rozważań na temat czarodziejskiej natury lustra. - Co byś w nim zobaczył? - spytała mało delikatnie, tak przejęta tą niespodziewaną dyskusją na interesujące ją tematy, że nawet nie speszyła się tak niegrzeczną bezpośredniością. Zastanowiła się głęboko nad rozważaniami Longbottoma, a ciężka praca umysłowa sprawiła, że ciało dziewczynki rozluźniło się. Oparła się o tył pociągowej sofy, przestała wbijać palce w chude kolana i sztywno spinać łopatki. Przekrzywiła głowę nieco w bok - zanim mówiła, myślała, ni strzępiąc języka na darmo. - Poniekąd ma to sens - odpowiedziała w końcu, chcąc dyplomatycznie zachować złoty środek. Z jednej strony chciałaby uwierzyć w tak rozbudowaną moc Tiary, z drugiej - sugerowanie, że każdy mógł trafić do takiego domu, do jakiego chce, wydawało się jej bezsensowne. - Nie wyobrażam sobie jednak mugolaka, który pragnie dostać się do Slytherinu i faktycznie ląduje wśród arystokratów o konserwatywnych poglądach - zauważyła w zamyśleniu, szybko jednak porzucając kontrowersyjny temat: podejrzewała, że siedzący przed nią szlachcic miewa dość łagodne poglądy. Chociaż - kto wie, nie byli przecież zdrajcami i biedakami z Kornwalii, brudnymi Weasleyami. Uśmiechnęła się, odrobinę zawstydzona, gdy zaproponował porzucenie grzecznościowych form. - Jak to jest być...no wiesz, lordem? - spytała, znów zaciekawiona, nie tylko pomysłami Artura, ale i jego pochodzeniem. Sama wychowywała się dość blisko lordów Wiltshire, ale nigdy nie bawiła się z małymi szlachcicami ani szlachciankami, pełniąc wobec nich rolę służebną - i szanowaną.
Zaśmiała się cichutko, lecz zaskakująco dźwięcznie, w zakłopotaniu odgarniając czarne włosy za lewe ramię. - Nie, nie jestem żadną lady - odpowiedziała, nieco zażenowana perspektywą tak haniebnej uzurpacji tego określenia. - Tsagairt, pochodzimy z Wiltshire. To nie jest znane nazwisko - zastrzegła skromnie, nie dodając, że większość jej krewnych pracuje w Ministerstwie Magii. To oni najczęściej przyjmowali petentów, sporządzali raporty i dbali o chronologię archiwów. - Gdzie mógłbyś pasować lepiej? - dopytała właściwie od razu, dopiero po chwili orientując się, że zarzuciła go pytaniami. Smukła dłoń odruchowo powędrowała do pełnych ust w geście skrajnego zawstydzenia. - Przepraszam, męczę cię jak przekupka na jarmarku w Weymouth - wyszeptała zażenowana, na nowo stając się zbyt sztywna, zbyt przejęta i zbyt poważna jak na jedenastolatkę. Odchrząknęła, posyłając jednak Arturowi lekki uśmiech, pełen ulgi. On też nie przepadał za Quidditchem. Łączyło ich coraz więcej i Deirdre zaczynała pałać do blondyna szczerą sympatią, podchodząc jednakże do swych uczuć z pewną ostrożnością. - Każdy z domów ma swoje chwalebne cechy, nie rozumiem, po co marnować energię na niesnaski, skoro można ją przeznaczyć na naukę i wspólne działanie dla dobra przyszłego czarodziejskiego świata - zadeklamowała poważnie, mimowolnie naśladując ton swojego ojca, dzielnie skupiającego się na mrówczych obowiązkach pomocnika dyplomaty, łagodzącego konflikty, by przysłużyć się następnym pokoleniom. Dei zdała sobie sprawę z tego, że znów brzmi zbyt sztywniacko i zarumieniła się ponownie. Czytała o konflikcie założycieli Hogwartu, ale nie rozumiała, po co kontynuować te trudności. - Nie jestem łobuzem. I na pewno nie będę się z takimi kolegować - dodała hardo, mając nadzieję, że ta ledwie rozpoczęta nić znajomości z Arturem nie urwie się zaraz po przekroczeniu progu Hogwartu.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]21.09.18 2:54
Rozgadał się, znowu! Jeszcze brakowało mu wyczucia, ale tym razem chyba efekt był pozytywny. Jeśli ją do siebie zraził, to musiała być świetną aktorką, nie dała po sobie nic poznać.
Zaskoczyła go bezpośredniość pytania Deirdre. Spodziewał się takiego pytania, ale bardziej zamaskowanego, a tu „prosto z mostu”...
- Na pewno nie siebie samego – zażartował, w końcu czy jest jakiś „najszczęśliwszy człowiek”? - Chyba siebie jako mistrz magii, który poznał wszystkie jej sekrety, a to chyba niemożliwe. Bardziej realistyczna byłaby pełna kolekcja kart z czekoladowych żab. Mam już z pięćset, ale wciąż brakuje mi Agryppy i Ptolemeusza... chcesz jedną? - spytał, wyciągając pudełeczko z czekoladową żabą, które zostawił sobie na drogę. - A ty co byś zobaczyła w zwierciadle?
Jeśli się okaże, że ona też kolekcjonuje karty, to zacznie się autentycznie bać... może ryzykować zauroczenie...
- Pragnienia mają to do siebie, że nie zawsze są racjonalne. Mugolak może wiedzieć o wrogości wobec jego krwi, ale mimo to chcieć być częścią arystokratycznego świata. Chcieć być kimś innym, przecież szlacheckie pochodzenie oferuje status, pieniądze i władzę – rzekł pewnie. - Poza tym myślę, że tam też trafiają uczniowie o wątpliwej czystości krwi, tylko po prostu wolą ukrywać prawdziwe pochodzenie.
Był młody i jeszcze nie miał ukształtowanego zdania na temat czystości krwi. Longbottomowie byli promugolscy, ale nadal bardzo ważna była dla nich tradycja. Brakowało mu wiedzy o mugolskim świecie, w końcu większość arystokratów uważała co innego za warte ich uwagi. Starał się podchodzić do całej sprawy z otwartym umysłem, rozum był jego przewodnikiem, nie uprzedzenia. Dopiero w Hogwarcie zetknął się z większą ilością dzieci o niemagicznym pochodzeniu. Po raz pierwszy usłyszał dokładnej o mugolach bez ideologicznego tła. Wcześniej był zdany na opinię ich sympatyków lub przeciwników, ale „szlamy”, jak niektórzy je pogardliwie nazywali, oferowały coś na kształt obiektywnej prawdy, wiedzy, którą przecież Artur tak bardzo cenił. Jedne historie go fascynowały, inne dziwiły i odstraszały. Niemagiczny świat wydawał się dziwny oraz obcy, przynajmniej na razie. Krew Artura była czysta, siedziba rodowa bogata, a sam ród szanowany, kształtował historię magicznej Wielkiej Brytanii. Nie mógł się tego wyrzec, sam czasem czuł się z tego dumny, może nawet lepszy. Bał się tego uczucia, rozum odradzał takie podejście, ale serce sączyło jad. O czyjejś wartości nie decyduje urodzenie, jako dorosły czarodziej będzie tego pewny. Teraz jednak był tylko dzieckiem, które lubiło te uczucie wyjątkowości przynależne arystokracji. Starał się go nie okazywać, ale gdzieś tam się czaiło. Wahał się przed wyborem ścieżki, choć bliżej było mu do promugolstwa, co dawało czasem o sobie znać. Wiedział, że to może być jeden z ważniejszych wyborów w jego życiu, w końcu spory o wartość krwi były jednym z głównych powodów podziałów wśród czarodziejów.
- Jak to jest być lordem? Sam nie wiem, chyba jeszcze nie zasłużyłem na tak dumnie brzmiący tytuł – zażartował, ale po chwili postanowił odpowiedzieć poważnie - Czekają na ciebie liczne możliwości, zdają się na wyciągnięcie ręki, ale też inni mają wobec ciebie wiele oczekiwań. Raz czujesz się panem świata, innym razem więźniem w złotej klatce. Czy żałuję? Raczej nie, mamy dzięki temu skrzata domowego. Umie czarować bez różdżki!
Mógł się domyślać, że jej orientalny wygląd nie oznacza automatycznie całej rodziny z Chin. Musiała mieć jakąś domieszkę, może jej matka lub babcia pochodziła z Dalekiego Wschodu, ale mimo wszystko sama Deirdre była Brytyjką. Tsagairt, nazwisko wydawało się znajome, ale nie potrafił go z niczym powiązać, może mu się zwyczajnie wydawało.
- Jak tam jest? - spytał, mając na myśli Wiltshire.
Te ziemie należały chyba do Malfoy'ów, więc Tsagairt mogli być z nimi związani. Stosunki lordów Wiltshire z Longbottomami nie należały do najcieplejszych. Z drugiej strony intrygowała go historia Septimusa Malfoy'a, który pod koniec osiemnastego wieku podporządkował sobie Ministra Magii, rządził samodzielnie jako jego doradca.
- Nie męczysz. Myślałem, że zostanę Krukonem. Cenię sobie wiedzę, mądrość, spryt i zaradność – stwierdził, nieświadomy w pierwszej chwili, że wymienił też cechy Slytherinu.
Gryffindor nie był zły, coraz bardziej czuł się tam jak w domu. Wśród Gryfonów najłatwiej było znaleźć lojalnych towarzyszy do przygód, przyjaciół, na których można liczyć.
- Nie narzekam na Gryffindor, zawsze mogło być gorzej, mogłem trafić do Hufflepuffu – zażartował.
Ucieszyła go deklaracja Deirdre, była za mądra na głupie spory. Jej przemowa mogła wydawać się oficjalna, ale dobrze podsumowywała odczucia Artura. Miał nadzieję, że ich właśnie powstająca znajomość przetrwa wszelkie przeciwności.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
hogwart express, 1943r. Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]21.09.18 9:32
Z powagą pokiwała głową, aż czarne włosy ponownie rozsypały się na ramionach czarną, lejącą się strugą. Próbowała je upinać i pętać, chcąc nadać im puszystości lub loków - by chociaż odrobinę upodobnić się do fryzur Angielek - ale nigdy nie osiągała wymarzonego efektu, dlatego też dość szybko pogodziła się z ich prostotą i intensywną barwą. Nie atramentową, nie szarawą a czarną niczym esencja nocnego mroku. Nie uznawała wyznania Artura za żart rozluźniający poważną dyskusję, wręcz przeciwnie, miał rację - nie mógłby zobaczyć samego siebie. - Faktycznie, to niemożliwe. Nikt nie wie wszystkiego - podsumowała dość brutalnie, ale szczerze, nie zdając sobie sprawy z ryzyka zasmucenia swego rozmówcy. Informację o talii kart z Czekoladowych Żart także wzięła bardzo na poważnie. - Mogę dać ci Ptolemeusza. Mam dwóch - zamyśliła się, uroczo marszcząc nosek; talię trzymała w kufrze, nie pasjonowała się jednak zbieractwem przekąsek. - Dziękuję, nie przepadam za słodyczami - odmówiła spokojnie, zerkając na zapakowaną w szeleszczący papierek żabę. Zazwyczaj wyrzucała czekoladowego płaza, zbierała wyłącznie historyczne informacje o czarodziejskich bohaterach, magach i herosach. Uśmiechnęła się krótko, gdy zapytał ją o własne odbicie w lustrze. Nigdy się nad tym nie zastanawiała, dlatego milczała dłuższą chwilę, próbując poznać pragnienia własnego serca. Nie wiedziała; pragnęła wiedzy, nauki, spełniania się w urzędniczym powołaniu, ale nie było to nic konkretnego. Była zbyt młodziutka, by odpowiedzieć na to trudne pytanie, ale nie chciała przyznawać się do tej dziecięcej wersji siebie, nie na tyle dojrzałej, by śmiało spojrzeć w zwierciadło artefaktu. - Chyba...książkę podpisaną moim nazwiskiem? - odpowiedziała cicho, lecz nie była przekonana do prawdziwości tego pragnienia. Szczęśliwie temat szybko powrócił na interesujące ją tory lordowskiej historii. W dalszym ciągu słuchała Artura z zaciekawieniem, nie mogąc nadziwić się, z jak dojrzałym i rozsądnym chłopcem przebywa w przedziale pociągu. Tak innym od brudnych łobuziaków lub nadąsanych kuzynów, traktujących ją jak skazę na honorze rodziny i niewartą uwagi dziewczynkę. - Czy skrzaty naprawdę są takie brzydkie? - musiała zadać to dziecinne pytanie; nigdy nie była na dworze w Wilton, nie widziała więc tego stworzenia, ale był czas, gdy dokuczano jej porównaniami do skrzatów o skośnych oczach i wydłużonych kończynach. Jak na dziewczynkę była dość wysoka i na razie nieproporcjonalnie zbudowana, co wywoływało kompleksy. Mające narosnąć tylko w nadchodzącym roku, gdy po raz pierwszy skonfrontuje się z rówieśniczkami, wyglądającymi zupełnie inaczej od niej. Na razie jednak czuła się swobodniej - w ciepłym przedziale, z wzbudzającym coraz większą sympatię Arturem, z deszczem, zaczynającym bębnić o szyby wagonu. Dei zerknęła na okno, jesienne popołudnie płatało figle i słońce ustąpiło ciemniejszym chmurom. - Zielono. I...poukładanie - odpowiedziała trochę kulawo; jeszcze nie nauczyła się reakcji na abstrakcyjne pojęcia. Pytał o granice administracyjne hrabstwa, czy o to, jak tam się czuła? Znów szybko odpuściła zbyt skomplikowany temat, woląc rozmawiać na temat szkoły. - Ravenclaw. Też czuję, że mogłabym tam pasować - powtórzyła z lekkim zawodem, jakby żałowała, że Artur nie trafił do domu Kruka. Mógłby wtedy opowiedzieć jej znacznie więcej - no i mogłaby liczyć na jego wsparcie już w Pokoju Wspólnym. Wątpiła, by sama trafiła do Gryffindoru, nie była odważna, brakowało jej poczucia wspólnoty, nie przepadała za niespodziankami i przygodami. Lekko zdezorientowana przyjęła żart z Hufflepuffu - niewinnie uznawała ten dom za tak dobry, jak reszta; Helga była przecież mądrą i zdolną czarownicą. - Właściwie dlaczego nie siedzisz ze swoimi znajomymi? - spytała lekko, trochę nieśmiało; Artur sprawiał wrażenie duszy towarzystwa a utknął tutaj z nią, wystraszoną i sztywną pierwszoklasistką, zasypującą go nie do końca odpowiednimi pytaniami.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]22.09.18 20:37
- Słuszna uwaga – stwierdził bez cienia żalu.
Nikt nie mógł wiedzieć wszystkiego, po prostu są sprawy poza ludzkim zasięgiem. Mimo to nadal chciałby coś takiego osiągnąć, ale traktował to bardziej jako nierealne marzenie. Czarowne i nierealistyczne, bez myślenia o konsekwencjach. Czy rzeczywiście coś takiego zobaczyłby w zwierciadle? Nie był pewien, opcji było wiele, lecz ta miała w sobie coś pociągającego... tak jak pełna kolekcja kart.
- Dzięki. Też zbierasz karty? Opisy na ich tyłach znam już na pamięć – pochwalił się. - Możemy się wymienić, pewnie mam jakiś duplikat, którego tobie brakuje.
Ucieszył się z kolejnego elementu łączącego, choć bardzo zdziwiła go opinia o słodyczach. Jak można nie lubić słodyczy?! Miał nadzieję, że nie wyrzucała żab, bo coś takiego wydawało się świętokradztwem.
- O czym byłaby ta książka? - zapytał, choć miał wrażenie, że Deirdre chyba wymyśliła swoją odpowiedź na poczekaniu. Nie potrafiła powiedzieć, a może wolała ukrywać prawdę? Co tak naprawdę skrywała? Z każdą chwilą wydawała mu się bardziej interesująca.
Mimowolnie zaśmiał się słysząc jej pytanie o skrzaty. Kompletnie się takiego nie spodziewał, było takie... normalne? Zupełnie jakby byli zwykłymi dziećmi, a nie dziećmi udającymi dorosłych.
- Tak, są brzydkie – odpowiedział, opanowując śmiech. - Przepraszam, po prostu mnie zaskoczyłaś. Chyba nie spotkałem ładnego skrzata, oczywiście według naszych standardów. Pewnie dla nich my jesteśmy brzydcy. Wiedziałaś, że potrafią czarować bez różdżek?
Kiedyś męczył Brawurkę, skrzata domowego Longbottomów, pytaniami o jej magiczne moce. Bardzo ją tym zakłopotał, ale w końcu dowiedział się, iż potrafią się nawet teleportować, a ich magia różni się od tej używanej przez ludzi. W wakacje nawet jej zaproponował, że może spróbować rzucić zaklęcie jego różdżką. Brawurka się bardzo przestraszyła, błagała żeby tego nie kazał tego robić. Nie bardzo wiedział co w tym złego, był ciekaw jakie mogłoby to przynieść efekty, ale zgodził się nie drążyć tematu.
- Zielono i poukładanie – powtórzył głosem, w którym można było wyczuć nutkę zawodu. Właśnie opisała niemal każdy cywilizowany zakątek magicznej Anglii. - Nie dzieje się tam nic niezwykłego? Lubisz to miejsce?
Chyba trochę przesadził z żartem o Hufflepuffie. Nie był do Puchonów uprzedzony, miał nawet wśród nich znajomych, ale sam dom wydawał się nieciekawy. Uczniowie z niego mogli się czasem czuć pokrzywdzeni, przypisywano im niezdarność oraz brak talentów potrzebnych gdzie indziej. Podczas gdy inni założyciele obmyślali jakich uczniów będą przyjmować do siebie, Helga Hufflepuff powiedziała, że przyjmie wszystkich innych. Brzmiało to trochę jak taka nagroda pocieszenia.
- Dobrze, że przypomniałaś – stwierdził. - Rozerwała mi się torba z książkami, muszę gdzieś ogarnąć ten bałagan.
Zaczął wypakowywać cenne dla niego tomy, starannie układając je obok siebie. Bardzo dbał o książki, nie cierpiał braku szacunku do nich. Wzdrygał się na samą myśl o poplamionych stronach. Podczas wyciągania „Ludzie, którzy za bardzo kochają smoki” nieśmiało zaproponował:
- Chętnie zostanę jednak przez resztę podróży... jeżeli ci nie przeszkadzam, oczywiście.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
hogwart express, 1943r. Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]26.09.18 15:44
Doceniała umiejętność zapamiętywania Artura, uśmiechnęła się więc z uznaniem, zastanawiając się chwilę nad pytaniem chłopca. Nie kolekcjonowała kart, nie emocjonowała się nimi, ot, zbierała je tak po prostu, nie dążąc do zapełnienia kolekcji. Lubiła czytać skrócone życiorysy ważnych dla czarodziejskiego świata postaci, słodyczy wręcz nie trawiąc, różniła się więc od zaaferowanych i zafiksowanych na punkcie całej talii młodzieniaszków. - Miło byłoby się powymieniać - przyznała delikatnie, nie mogąc uwierzyć w to, że sam lord Longbottom zaproponował jej kontynuowanie znajomości. Oczywiście nie wprost, ale cóż innego mógł mieć na myśli? Obecnie nie mogła sięgnąć do kufra, pozostawało więc jedynie spotkanie się już w szkole. Ucieszyła się na samą myśl posiadania kogoś, kogo znała, mijającego ją na korytarzach zamku. Kogoś, kto wiele się o niej przez całą tą podróż dowiedział - i dopytywał się dalej, poruszając ważkie kwestie. - O historii magii - odparła po kolejnej, przedłużającej się chwili zastanowienia. Ta część czarodziejskiej nauki pochłaniała ją najbardziej. - Wiesz może, kto uczy jej w Hogwarcie? - spytała z lekkim zniecierpliwieniem, nie mogąc doczekać się kolejnych lekcji tego przedmiotu. Lubiła wiedzieć, co działo się przedtem oraz wyciągać wnioski z błędów innych. Nie było to zbyt grzeczne, ale takie rozwiązywanie problemów działało skutecznie przez wiele lat.
Otworzyła lekko usta, ale szybko je przymknęła, słysząc o umiejętnościach skrzatów. Wiedziała, że posiadały tajne mocy, sądziła jednak, że związane są stricte ze sprzątaniem i gotowaniem. Magia bezróżdżkowa wymagała niespotykanej wiedzy, niedostępnej dla tak prymitywnych stworzeń, dlatego nieco powątpiewała w rewelacje, wypowiadane przez Longbottoma. - Ale tylko w zakresie takim...prymitywnym. Pranie, dbanie o porządek, przygotowywanie potraw - odpowiedziała dość pytająco. Jej rodzina nie posiadała skrzatów, te należały zazwyczaj do szlacheckich rodzin; matka Dei często zazdrościła Malfoyom tej służby, ale nie narzekała na swój los, zajmując się zarówno domem jak i zawodowymi obowiązkami. To ona zaszczepiła w swej córce odwagę i pasję do poznawania nowych zagadnień; na moment brunetce zrobiło się niezwykle tęskno za rodzicami, usta wygięły się w podkówkę. Starała się opanować tęsknotę - bezskutecznie. - Bardzo. Bardzo lubię też tam przebywać, zwłaszcza z matką - odpowiedziała, nieco zażenowana tym dziecinnym smutkiem, wywołanym przebywaniem - po raz pierwszy - ta daleko od domu rodzinnego. Zamilkła, z ulgą przyjmując zajęcie się Artura naprawianiem rozwalonej torby. Skupiał się na poszarpanym materiale i wyciąganych książkach a nie na jej zawstydzeniu - wkrótce odzyskała więc animusz, doceniając zasób skromnej biblioteczki, którą dźwigał ze sobą chłopiec. - Lubisz smoki? - zagadnęła, chcąc pochwycić się jakiegoś tematu, innego od jej dziecięcej tęsknoty. Uśmiechnęła się też na stwierdzenie młodziutkiego lorda - pasowało mu jej towarzystwo, nie zamierzał uciec, pomimo wszystkich faux pas, jakie popełniła. - Byłoby mi bardzo miło - odparła uprzejmie, nie mogąc uwierzyć w to, że starszy chłopiec uznawał jej towarzystwo za równie interesujące co jego dobrych znajomych. - Czy gdybym miała jakiś problem...ze znalezieniem sali...czy mogłabym poprosić cię o pomoc? - spytała prawie bezgłośnie, szeptem, już po sekundzie żałując, że dała mu się poznać z tak żałosnej i bezradnej strony. Bardzo liczyła jednak na pomoc, wiedziała, że nadchodzące dni będą dla niej potwornie trudne, niezależnie, do którego domu trafi. Jedna sympatyczna osoba, pomagająca w aklimatyzacji, uczyniłaby ten koszmar nieco lżejszym.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: hogwart express, 1943r. [odnośnik]06.10.18 12:12
Ucieszył się, że łączy ich coś... "normalnego"? Deirdre wydawała się niezwykła, niepodobna do innych znanych dzieci, chyba nawet troszkę onieśmielała go jej niezwykłość. Pocieszające było, że też lubi coś tak prozaicznego jak zbieranie kart.
- Historia magii, ciekawy wybór - przyznał. - Ucieszy cię w takim wypadku wieść, że w Hogwarcie jej uczy ktoś tak wiekowy jak profesor Cuthbert Binns. Właściwie nie wiem ile dokładnie ma lat, ale co innego jest w nim niezwykłe. Pewnego razu profesor umarł w fotelu. Następnego dnia, idąc na lekcje, nawet nie zauważył, że jest już martwy. Wielu uważa, iż nawet po wielu latach nauki nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest duchem - zamilkł na moment dla lepszego efektu. - Poza tym przekręca zawsze nazwiska i mówi monotonnym tonem. Mnie nie nudzi, jest prawdziwą kopalną wiedzy, ale większość klasy przysypia na zajęciach. Do klasy wchodzi przenikając przez ścianę.
Ciekawe co Deirdre sądzi o jego słowach. Gdy sam usłyszał w pociągu rok temu o duchu-profesorze, to nie mógł uwierzyć, podejrzewał kawał, zupełnie jak zapewnienia o siłowaniu się z trollem przed Tiarą Przydziału.
- Tak, magia skrzatów różni się od naszej jak gwiazdy i ich odbicie w wodzie. Prawda jest jednak taka, że chyba nigdy porządnie nie zbadano ich możliwości.
Zrobiło mu się trochę smutno na wspomnienie czasu spędzanego z matką przez rozmówczynię. Nie chciał się sam przed sobą do tego przyznać, ale zazdrościł innym dzieciom troski ze strony ich rodzicielek. Jego własna miała inne sprawy na głowie, a Artura, w końcu najstarszego syna, należało powierzyć ojcu. Starał się zachować dobrą minę i z uśmiechem pokiwał głową. Pewnie dla Deirdre sytuacja nie była łatwa. Tak daleko od domu, otoczona przez obcych ludzi, może z powodu niecodziennego wyglądu obawiała się reakcji rówieśników.
- Bardzo lubię smoki. Chciałbym jakiegoś mieć, najlepiej walijskiego zielonego lub chińskiego ogniomiota. Niestety to nielegalne - oznajmił z nieukrywanym żalem.
Ufff, na szczęście zgodziła się na jego towarzystwo. Już czuł, że cała podróż minie im strasznie szybko dzięki mocy pasjonującej rozmowy.
- Oczywiście, zawsze możesz mnie poprosić o pomoc. Nazwijmy to może Naszym Małym Sojuszem, w skrócie NMS, prawie jak Opieka nad magicznymi stworzeniami. Co ty na to? - zaproponował.
Artur nie wiedział co przyniesie przyszłość, ale na razie zapowiadał się dobry rok. Ciemne chmury wydawały się bardzo odległe.

ztx2
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
hogwart express, 1943r. Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
hogwart express, 1943r.
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach