Morsmordre :: Londyn :: City of London :: Ulica Pokątna :: Bank Gringotta
Korytarz przy skrytkach
Strona 4 z 4 •
1, 2, 3, 4

AutorWiadomość
First topic message reminder :


Korytarz przy skrytkach
Tuż po zjechaniu kolejką na jedne z wyższych poziomów, czarodzieje posiadający w banku swe oszczędności, znajdą się na krótkim korytarzu. Jest to jedna z wielu odnóg skomplikowanego labiryntu sejfów, torów, wagoników i jaskiń, w których wykuto kolejne sale. Ten konkretny korytarz znajduje się blisko powierzchni, jest często uczęszczany. Sklepienie stanowią setki skał, podłoże zaś jest wyślizgane od setek par butów - gdzieniegdzie wystają także stalaktyty i stalagmity. W środku jest cieplej niż na zewnątrz, powietrze zaś jest suche i nieco drażniące. Jedyne oświetlenie stanowią powtykane w kamienie co kilkanaście stóp płonące pochodnie.
Zawód : naczelny mąciciel
Wiek : odwieczny
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Czarownica na moment wzniosła oczy ku niebu, złorzecząc w duchu nad ignorancją Raskolnikovej. Dla niej oczywistym było, że w kwestii łamania klątw liczyła się wybitna spostrzegawczość i doszukiwanie się choć najdrobniejszych szczegółów, jakie mogły świadczyć o nałożonych zabezpieczeniach. Oczywiście, nie każdy nadawał się do odczytywania run, więc wcale nie zdziwiła się, kiedy półgoblinka przyznała się do ich nieznajomości, mogła jednak wykazać choć odrobinę więcej zapału, którym zalewała ją właśnie Claire, ciesząc się na możliwość odkrycia czegoś nowego. Słysząc sugestię Zlaty parsknęła śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Przesłuchać lalkę? Naprawdę takimi rzeczami się w tej windykacji zajmujecie? - zapytała z powątpiewaniem, nie szczędząc uśmiechu. Rzadko kiedy miała okazję, by tak dobrze bawić się w pracy, ale Zlata rzeczywiście miała poczucie humoru. - Jak mówiłam… - odchrząknęła, wracając do głównego tematu. - Wiązanie lalki z człowiekiem nie jest popularne na terenach europejskich. - Wcale nie mówiła tego na głos, lecz kiedy zaczynała wylewać z siebie słowa profesjonalnym tonem, ciężko było się wtrącić i wytknąć taki szczegół. - Zresztą taki przedmiot nie byłby oznaczony znanymi nam runami, tylko czymś afrykańskim. - Na tym się akurat słabo znała, więc wybrnęła z tematu z miną znawcy, nie chcąc zagłębiać się w drobnostki. - Zwracam na nią twoją uwagę, bo standardowym zabiegiem jest ukrywanie run pod inną, łudząco do niej podobną. Na pierwszy rzut oka widzimy Ehwaz, jednak jak dobrze się przyjrzeć, można dostrzec tu dodatkowe, bardziej subtelne linie w samym środku symbolu. To Mannaz, rzadko używa się jej jako runy wiodącej, ale nie jest to niemożliwe. Zwykle towarzyszy innym runom, jako dodatek wzmacniający klątwę i polega na blokowaniu umysłu przy myśleniu abstrakcyjnym - kontynuowała, będąc zupełnie pochłoniętą w ukochanym przez siebie świecie. - Dokłada się ją czysto złośliwie, by pozbawić delikwenta kreatywności, co w przypadku pana Watkinsa wcale nie dziwi. - Trzymając wciąż lalkę w jednej ręce, sięgnęła po jesionową różdżkę, by zdjąć klątwę. - Finite Incantatem. - Błysnęło jasne światło i Claire na moment wstrzymała oddech, czekając aż potencjalne skutki uboczne wskażą jej popełniony błąd. W tym zawodzie należało być ostrożnym i łatwo można było natrafić na pułapki, szczęśliwie nic takiego się nie stało. Nie ciesząc się jeszcze przedwczesnym sukcesem ostrożnie zaczęła pozbawiać lalkę kolejnych materiałów, mocniejszym naciskiem palców szukając w miękkości szmatek czegoś, co mogło być weń schowane. Pod trzecią z warstw natknęła się na zgrubienie, a serce czarownicy nieco przyspieszyło, kiedy jeden ze szwów wreszcie puścił i w ciepłym blasku świec żyrandola błysnął złoty metal.
- Przesłuchać lalkę? Naprawdę takimi rzeczami się w tej windykacji zajmujecie? - zapytała z powątpiewaniem, nie szczędząc uśmiechu. Rzadko kiedy miała okazję, by tak dobrze bawić się w pracy, ale Zlata rzeczywiście miała poczucie humoru. - Jak mówiłam… - odchrząknęła, wracając do głównego tematu. - Wiązanie lalki z człowiekiem nie jest popularne na terenach europejskich. - Wcale nie mówiła tego na głos, lecz kiedy zaczynała wylewać z siebie słowa profesjonalnym tonem, ciężko było się wtrącić i wytknąć taki szczegół. - Zresztą taki przedmiot nie byłby oznaczony znanymi nam runami, tylko czymś afrykańskim. - Na tym się akurat słabo znała, więc wybrnęła z tematu z miną znawcy, nie chcąc zagłębiać się w drobnostki. - Zwracam na nią twoją uwagę, bo standardowym zabiegiem jest ukrywanie run pod inną, łudząco do niej podobną. Na pierwszy rzut oka widzimy Ehwaz, jednak jak dobrze się przyjrzeć, można dostrzec tu dodatkowe, bardziej subtelne linie w samym środku symbolu. To Mannaz, rzadko używa się jej jako runy wiodącej, ale nie jest to niemożliwe. Zwykle towarzyszy innym runom, jako dodatek wzmacniający klątwę i polega na blokowaniu umysłu przy myśleniu abstrakcyjnym - kontynuowała, będąc zupełnie pochłoniętą w ukochanym przez siebie świecie. - Dokłada się ją czysto złośliwie, by pozbawić delikwenta kreatywności, co w przypadku pana Watkinsa wcale nie dziwi. - Trzymając wciąż lalkę w jednej ręce, sięgnęła po jesionową różdżkę, by zdjąć klątwę. - Finite Incantatem. - Błysnęło jasne światło i Claire na moment wstrzymała oddech, czekając aż potencjalne skutki uboczne wskażą jej popełniony błąd. W tym zawodzie należało być ostrożnym i łatwo można było natrafić na pułapki, szczęśliwie nic takiego się nie stało. Nie ciesząc się jeszcze przedwczesnym sukcesem ostrożnie zaczęła pozbawiać lalkę kolejnych materiałów, mocniejszym naciskiem palców szukając w miękkości szmatek czegoś, co mogło być weń schowane. Pod trzecią z warstw natknęła się na zgrubienie, a serce czarownicy nieco przyspieszyło, kiedy jeden ze szwów wreszcie puścił i w ciepłym blasku świec żyrandola błysnął złoty metal.
Zawód : klątwołamaczka w banku Gringotta
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
if it scares you it might be
a good thing to try
a good thing to try
OPCM : 14 +4
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +1
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni


Daleko mi było do kogoś, kto by ślęczał nad jakąś pierdołą cały dzień. Może, gdyby moje życie potoczyło się inaczej, to bym siedziała i dłubała sobie jakiś projekt architektoniczny i zastanawiała się, jakie tu zabezpieczenia i udogodnienia najlepiej umieścić, żeby mieszkańcom żyło się dobrze. Niestety, wszystko w moim parszywym istnieniu zadziało się inaczej, a więc ani cierpliwości do badania czegoś przez nieokreślony czas nie miałam… ani chęci. Obserwować to można, kiedy poluje się dla kogoś na zlecenie. Poznaje się jego życie, przyzwyczajenie i takie tam. A nie się gapi w jakiś szajs jak sroka w pizdę.
Ale to, że ja tak nie umiem, nie znaczy, że nie cenię ludzi, dla których jest to chleb powszedni. Nawet im zazdrościłam tej wytrwałości, bo ja to bym już dawno pierdolnęła.
-Nie no, nie tylko. Czasami też nie mamy kiedy gadać, bo co raz to jakiś pacan rzuca się na nas z pięściami albo machając, jak taki ostatni debil, różdżką. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile bym dała, żeby mieć taki leniwy dzień, kiedy wystarczy świecić komuś Lumosem w ryj i po prostu zadawać niewygodne pytania!
No cóż, kiedy indziej opowiem Claire o urokach pracy w windykacji, bo teraz musiałam wysłuchać kolejnej części wykładu o klątwach. Żeby mieć pojęcie, o czym kobieta w ogóle mówi, musiałam mocno się nachylić nad lalką. I wtedy, kiedy palcem mi się pokazało, co i jak, to od razu zauważyłam te warstwy.
-Eh, stara, muszę się do ciebie wybrać z flaszką, żeby sobie te cholerne runy odświeżyć… - powiedziałam cicho, wtrącając się jej w zdanie, kiedy brała oddech. W ogóle to dobrze się słucha ludzi, którzy opowiadają o rzeczach, które ich pociągają. Zupełnie, jakby ktoś opowiadał mi bajkę. Lubię bajki.
Kurwa, szkoda, że jak nie mogę tak jej poopowiadać. Może usłyszałaby w moich słowach to, jak pięknie brzmią łamane kości, jak przyjemnie jest patrzeć prosto w oczy temu, który już wie, że właśnie z twoich rąk czeka go zagłada. Ah. Eh.
I zanim zdążyłam dodać komentarz o tym, że Watkins to jednak zjeb, ale kreatywny, błysnęło światło, które kompletnie rozproszyło dokładnie splecione zaklęcie i w rękach Fancourt znalazł się klucz, ukryty wewnątrz lalki.
-Kurwa, no popatrz! Przecież to od skrytki bankowej! - tego to rozpoznam nawet po ciemku i pijaku. Uśmiechnęłam się szeroko.
-O ty jebańcu paskudny… schować wszystko tuż pod naszym nosem… - klasnęłam w dłonie. - Świetna robota, Fancourt. A teraz chodź, popatrzymy sobie na naszą zdobycz.
/ztx2
Ale to, że ja tak nie umiem, nie znaczy, że nie cenię ludzi, dla których jest to chleb powszedni. Nawet im zazdrościłam tej wytrwałości, bo ja to bym już dawno pierdolnęła.
-Nie no, nie tylko. Czasami też nie mamy kiedy gadać, bo co raz to jakiś pacan rzuca się na nas z pięściami albo machając, jak taki ostatni debil, różdżką. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile bym dała, żeby mieć taki leniwy dzień, kiedy wystarczy świecić komuś Lumosem w ryj i po prostu zadawać niewygodne pytania!
No cóż, kiedy indziej opowiem Claire o urokach pracy w windykacji, bo teraz musiałam wysłuchać kolejnej części wykładu o klątwach. Żeby mieć pojęcie, o czym kobieta w ogóle mówi, musiałam mocno się nachylić nad lalką. I wtedy, kiedy palcem mi się pokazało, co i jak, to od razu zauważyłam te warstwy.
-Eh, stara, muszę się do ciebie wybrać z flaszką, żeby sobie te cholerne runy odświeżyć… - powiedziałam cicho, wtrącając się jej w zdanie, kiedy brała oddech. W ogóle to dobrze się słucha ludzi, którzy opowiadają o rzeczach, które ich pociągają. Zupełnie, jakby ktoś opowiadał mi bajkę. Lubię bajki.
Kurwa, szkoda, że jak nie mogę tak jej poopowiadać. Może usłyszałaby w moich słowach to, jak pięknie brzmią łamane kości, jak przyjemnie jest patrzeć prosto w oczy temu, który już wie, że właśnie z twoich rąk czeka go zagłada. Ah. Eh.
I zanim zdążyłam dodać komentarz o tym, że Watkins to jednak zjeb, ale kreatywny, błysnęło światło, które kompletnie rozproszyło dokładnie splecione zaklęcie i w rękach Fancourt znalazł się klucz, ukryty wewnątrz lalki.
-Kurwa, no popatrz! Przecież to od skrytki bankowej! - tego to rozpoznam nawet po ciemku i pijaku. Uśmiechnęłam się szeroko.
-O ty jebańcu paskudny… schować wszystko tuż pod naszym nosem… - klasnęłam w dłonie. - Świetna robota, Fancourt. A teraz chodź, popatrzymy sobie na naszą zdobycz.
/ztx2



Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
A kto o nią się opiera
OPCM : 16 +3
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Półgoblin

Neutralni


Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Korytarz przy skrytkach
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Londyn :: City of London :: Ulica Pokątna :: Bank Gringotta