Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój Victora
AutorWiadomość
Pokój Victora [odnośnik]24.10.18 20:06

Pokój Victora

W pomieszczeniu znajduje się pojedyncze łóżko stojące pod oknem, w którego nogach stoi spory kufer,  w środku znajdziemy zapasy alkoholu Greyback'a. Po lewej od wejścia znajduje się komoda, w której Victor przechowuje cały swój dotychczasowy dobytek. Pod ścianą stoi również mały stolik z jednym krzesłem, a po prawej od niego są drzwi prowadzące do małej łazieneczki z umywalką, toaletą i wanną.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój Victora Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój Victora [odnośnik]10.11.18 21:02
Jakoś mimowolnie odetchnął cicho z ulgą słysząc, że jednak jego towarzyszka nie zna nikogo o takim nazwisku. Chociaż z drugiej strony byłby zaskoczony gdyby okazało się, że kogoś jednak zna. Miał zaledwie jednego kuzyna, a o dalszej rodzinie praktycznie nic nie wiedział. Z resztą Grayback'owie nie byli jakąś specjalnie znaną rodziną, nie byli szlachtą by każdy znał ich nazwisko i kojarzył z czymś konkretnym. I za to dziękował Merlinowi, bo inaczej nie miałby w tym momencie tak łatwo.
- No wydaje mi się, że nie masz się czego obawiać z mojej strony. Jak się zapewne domyślasz nie mieszkam tak daleko stąd i myślę, że jak porządnie poszukam to i radio się znajdzie. - odparł uśmiechając się do niej delikatnie, po czym puścił jej oczko.
Widząc jak się podnosi, a po chwili dotyka swoich policzków, pokręcił głową z lekkim rozbawieniem, którego nie udało mu się ukryć. Pili w zasadzie równo, z tym, że Victor był jednak jakby nie patrzeć coś na wzór weterana. Oprócz tych nieszczęsnych marynarzy, to chyba nie było osoby, która by go przepiła. Z resztą, on pił cały czas, więc można było spokojnie powiedzieć, że chodził na bani cały czas, ale nie było tego po nim widać.
- Oj tak, ognista na mrozy jest najlepsza. Więc odstaw następnym razem herbatę z rumem i od razu trzaśnij sobie ognistą. - pokiwał głową z rozbawieniem patrząc na nią.
W tym momencie zaczął się zastanawiać ile ta mała istotka w sumie może wypić. Jakby nie patrzeć była drobna, do tego była kobietą no i była od niego młodsza. Zerknął na nią kiedy podniósł się z kłody, jednak nic nie powiedział. Nie chciał by odebrała to opacznie. Zasypał ich prowizoryczne ognisko, po czym spokojnie ruszyli przed siebie. Czekał ich kilkunastominutowy spacer.
- Fakt, raczej żadnej zwierzyny byś nie złapała w tym momencie. Chociaż jeśli chodzi o zgrabność ruchów to faktycznie...jakoś jej mniej. - powiedział z uśmiechem łapiąc ją pod ramię żeby się czasami nie wywróciła i nic sobie nie zrobiła.
Wolał ją tak teraz trzymać, przynajmniej dopóki nie dojdą do ścieżki. A doszli do niej zaledwie kilka minut później. Była prosta i tutaj raczej nie było opcji żeby się wywróciła.
- A właśnie, nie opowiadałaś mi o swojej pracy. - zagadnął zerkając na nią gdy szli przed siebie - Jak to jest pracować z tersalami? - uniósł brew ku górze.
Sam nigdy żadnego nie widział co prawda, choć pewnie gdyby miał sposobność to byłby w stanie go ujrzeć. Jakby nie patrzeć był przy czyjejś śmierci...w zasadzie sam ją spowodował, by jednocześnie zostać przeklętym na wieki.
Po tym kilkunastominutowym spacerze w końcu doszli do tartaku. Nikogo nie było więc Victor na spokojnie przeprowadził Elorę przed zawalony trocinami i deskami plac, by chwilę później wejść do środka, wejść po schodach na piętro i po przejściu krótkim korytarzem otworzyć drzwi od swojego lokum.
Pokój nie był jakiś duży, ale mimo to przytulny. Jednoosobowe łóżko stało pod ścianą, było ładnie zaścielone więc mogli tam usiąść, a jeśli nie to przy małym stoliku po lewej również były dwa krzesła.
- Zapraszam na moje skromne włości, rozgość się, a ja poszukam radia. - odparł spokojnie wpuszczając ją do środka i zaczynając grzebać w komodzie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Victora [odnośnik]11.11.18 19:06
Zaśmiała się jedynie na jakże dżentelmeński sposób podprowadzenia jej na progi tartaka, z każdą chwilą gratulując sobie coraz to lepszej w skutkach decyzji, którą było wyruszenie na poszukiwania innego towarzystwa niż rodzina. Potrzebowała odrobiny odprężenia i luźnej pogawędki, a teraz dostawała także okazję do rzucenia okiem na część, w której nie zdarzyło się jej bywać.
Właściwie to nie wiedziała nawet za bardzo czego się spodziewać.
-Mmm.. moja praca jest świetna- odparła za szczerym uśmiechem, zdając sobie sprawę, że niewiele osób może powiedzieć to samo o swoich zawodach.
W tej dziedzinie nie czuła żadnej presji, po prostu tak jak wszyscy w jej rodzinie skupiła się na znalezieniu tego, co sprawi jej największą przyjemność. Tym lepiej dla jej ambicji, że może stać się także dochodowe, nie wyobrażała sobie finansowego uzależnienia od rodziców nie wiadomo jak długo lub też od przyszłego, możliwego męża, skoro już o tym mowa.
-Nie wytrzymałabym za biórkiem, także praca na świeżym powietrzy wydaje się idealnym rozwiązaniem. Nikt zazwyczaj nie czuwa mi za ramieniem, tylko czasem nie ma się do kogo odezwać- wzruszyła nieznacznie ramionami.-Co do samych testrali, świetne stworzenia. Łagodne, inteligentne i wcale nie przyniszą pecha, bo gdyby tak było, to chybabym musiała chodzić obwieszona amuletami na szczęście. Lubię inne rzeczy, takie od których inni stronią, nie wiedzą nawet co tracą, bo głupio słuchają innych zamiast samemu spróbować i się przekonać. A ty widziałeś kiedyś jednego? I czy w ogóle mógłbyś skoro już przy tym jesteśmy. I spokojnie, nie musisz się obawiać przyznania, nie zamierzam drążyć tematu w tym przypadku.
Na jej ustach pojawił się łagodniejszy uśmiech, ale na odpowiedź i tak musiała zaczekać, bo jak się jej wydawało, chyba właśnie dotarli na miejsce. Obeszła jeszcze tylko kilka ostatnich przeszkód na swej drodze, wdychając do płuc jakże dobrze znany jej zapach trocin, chociaż cieszyła się, że akurat cały pył zdążył już opaść. Ciągłe kichanie, uciążliwe drapanie w gardle, czy swędzie wielu części ciała naraz, mogło doprowadzić ją do wariactwa na dłuższą metę.
Nieraz jako dzieciakowi zdarzyło się jej wylądować w ich usypce ku uciesze reszty kuzynostwa. Tyle dobrze, że obywało się bez siniaków czy bolesnych zadrapań jak w przypadku siania czy też słomy.
Po przejściu ciasnymi schodami oraz korytarzem, które nadawały miejscu klimatyczności, zostały otwarte przed nią drzwi do mieszkania Victora. Spodziewała się trochę większej przestrzeni co prawda, ale to co zobaczyła wcale źle nie wyglądało. Wręcz przeciwnie. Miała dziwną słabość do niewielkich, przytulnych kątów jak ten.
-O, no proszę, całkiem zgrabne zaaranżowanie przestrzeni- stwierdziła z pochwałą w głosie, bo też i wszystko zdawało się idealnie wpasowywać w miejsce, gdzie zostało ustawione lub zawieszone, aby nie plątać się jednak poszukującemu radia towarzyszowi pod nogami, zmuszona była do szybkiego wyboru miejsca siedzącego. Łóżko wyglądało na miękkie, ale z przyzwitości, jak się jej wydawało, wybrała krzesło przy stoliku.
Niegrzecznie było rozglądać się na wszystkie boki, będąc u kogoś w gościach, jak zwykła powtarzać jej matka, ale nie potrafiłą odciąć się od atakujących ją swoim zgraniem detali. No i poza tym zezowanie kątem oka, było po prostu.. niezręczne.
-Kuchnię tu macie na zasadzie wspólnego pomieszczenia?- zapytała zaciekawiona, dyskretnie zsuwając botki ze stóp. Wzieła ze sobą tylko takowe, aby wyglądać w miarę elegancko, ale musiała przyznać, że do najwygodniejszych one nie należały, dlatego teraz z ulgą korzystała z okazji odpoczęcia od nich chociaż na chwilę.
Poradziła sobie z tym bez schylania się i bez pomocy rąk, obuwie wsuwając zaraz pod swoje siedzenie, aby nie walały się zaraz pośrodku pomieszczenia, grożąc spowodowaniem wypadku.
Elora Wright
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 .. cause I am a little wicked.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6549-elora-wright https://www.morsmordre.net/t6614-morgana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6570-skrytka-bankowa-nr-1655 https://www.morsmordre.net/t6630-elora-wright
Re: Pokój Victora [odnośnik]19.11.18 16:53
Słuchał uważnie tego co mówiła o pracy i jakoś tak mimowolnie uśmiechnął się lekko pod nosem. Mało to mógł powiedzieć, że jego praca jest świetna. Przeważnie mówiło się, że praca jest nudna, monotonna, że wolałoby się jednak robić coś innego. Ale kiedy zobaczył ten uśmiech na jej twarzy i to jak o tym wszystkim opowiada wiedział, że jej praca sprawia jej przyjemność i sporo frajdy. Zazdrościł jej tego. Pamiętał jak on sam ekscytował się tym, że zostanie brygadzistą, jak planował, że będzie najlepszy. Jeszcze nie zaczął kursu, a już wiedział, że praca będzie mu sprawiała przyjemność. Jakiż był wtedy naiwny, choć wtedy dużo osób mówiło mu, że po prostu jest pewny siebie. Dopiero teraz po latach dostrzegł prawdę...ja bardzo nieprzygotowany był do życia.
Słysząc jej pytanie skierowane w jego kierunku zerknął na nią i lekko pokiwał głową.
- Myślę, że byłbym w stanie zobaczyć twoich podopiecznych. - odparł spokojnie.
Myślami wrócił do tamtego feralnego wieczoru. Nie tyle co był świadkiem śmierci, co sam ją spowodował, co gorsza był tego w pełni świadomy i na to gotowy. Teraz zastanowiłby się milion razy zanim by zdecydował się na to co zrobił i pewnie gdyby miał dzisiejszą wiedzę nie zrobiłby tego.
Cieszył się, że zawsze po wstaniu od razu sprzątał w pokoju, więc kiedy przyprowadził gościa był porządek. A jakby nie patrzeć Elora była jego pierwszym gościem odkąd tutaj mieszka. Przez te lata nie zapraszał tutaj nikogo, bo też nie miał w zasadzie kogo.
- Ciasne, ale własne. - powiedział rozbawiony zerkając na nią nadal szperając w szufladzie - Szczerze mówiąc dwa pokoje dalej jest większe pomieszczenie, w którym mógłbym się urządzić i kierownik nie miałby mi tego za złe, bo sam mi to proponował, ale odpowiada mi ten pokój. Nie ma dużo sprzątania. - zaśmiał się cicho pod nosem i puścił jej oczko. - Mam! - pokiwał głową z zadowoloną miną wyciągając radio.
Ustawił je na stoliku i podsunął jej by ustawiła stację, której akurat chciała posłuchać. On raczej nie słuchał radia, bo po całym dniu pracy to cisza była czymś pożądanym. Od tego hałasu, który panował w głównej hali aż mu dzwoniło w uszach kiedy wychodził na papierosa.
- Tak. Na dole mamy takie pomieszczenie socjalne. Jadalnia połączona z kuchnią. Tam sobie gotuje jak akurat mam ochotę. - pokiwał głową uśmiechając się do niej, po czym jeszcze wyciągnął dwie szklaneczki by mogli teraz popijać alkohol jak cywilizowani ludzie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Victora [odnośnik]25.11.18 22:21
Z zadowoleniem przyjęła radyjko, włączając je zaraz puknięciem różdżki i w ten sposób przeszukując stacje. Chciała posłuchać czegoś niezbyt melancholijnego, ani też nic nazbyt rozdartego, tak aby nadal można było skupić się na rozmowie. I kiedy natrafiła na melodyjny, damski głos płynący z głośników w akompaniamencie nastrojowej muzyki, pokiwała głową do siebie. To było właśnie coś w sam raz!
Nie rozpoznowała co prawda śpiewającej, ale podobała się jej liryka o łamaniu serc i nieprzespanych nocach młodości. Jej życie na obecnym etapie wydawało się całkiem uporządkowane, stateczne i.. nudne, nie lubiła przyznawać się do tego sama przed sobą, ale tak właśnie było. Nie widziała przed sobą jednak na razie drogi by to zmienić, pozwalała zatem aby czas leciał, skoro młodość miała jeszcze trochę potrwać. Wierzyła, że dla każdego poszukującego otwiera się w końcu właściwa ścieżka, takiej której on potrzebuje w odpowiednim miejscu i czasie.
- Skromne wymagania, mówisz? No ja tu dość szybko nie miałabym się jak poruszać- dodała z rozbawieniem, nie raz już zaskoczona własnymi zdolnościami w bałaganieniu w dopiero co posprzątanej sypialni.- Szybko się sprząta, to fakt, ale też nie potrzebaby mi było wiele czasu aby zrobić tu bajzel. Chwała Merlinowi, że i tak potrafię wszystko w moim znaleźć.
Wywróciła oczami, bo i to także było zaskakujące, jak w pozornym chaosie wszystko może mieć swoje miejsce. Gorzej było po generalnych porządkach, wtedy zawsze dłużej jej zajmowało zorientowanie się, gdzie co powtykała, że o zaginionych pierdołkach już nawet nie wspomni. Kiedyś je pewnie znajdzie.
Lubiła mieć natomiast wiele rzeczy pod ręką.
- Ale powiem, że całkiem przytulnie tu, jeszcze gdyby tylko za oknem była śnieżyca, a tu przede mną kominek i grzane wino na nim, to byłoby po prostu idealnie- mrukneła, z rozmarzeniem wypisanym na twarzy.- No powiedzmy, że ulewa też by swoje zrobiła. W dobrym towarzystwie nie ma co narzekać na drobnostki.
Tym razem to ona, zapragnąszy zachować się nonszlancko, puściła oczko gospodarzowi, chociaż tak samo zgrabnie jak jemu to jej nie wyszło. Nie potrafiła zapanować nad swoją mimiką na tyle, aby pozwolić jedynie powiece opaść, musiała dopomóc sobie uniesieniem kącikiem warg po tej samej stronie, co musiało wyglądać dość komicznicznie i wywołało natychmiastowe parsknięcie śmiechem.
- Chyba muszę trochę poćwiczyć- skwitowała, obserwując szklanki napełniające się bursztynowym alkoholem.
Wiedziała i to bardzo dobrze, że już za wiele jej nie potrzeba, a wręcz nie wskazane jej pić, niestety akurat w tym nie była zbyt wytrwałym graczem. Gdyby ktoś taki jak Victor chciał się z nią upić, byłoby to trudne dla niego.
Nie zamierzała jednak odmawiać jeszcze teraz, nie kiedy dopiero zaczynało się jej robić wesoło i całkiem swobodnie. Strzeliła palcami i zaczęła lekko podrygiwać na krześle w rytm płynącej melodi, zdając sobie sprawę, że zna też słowa! Zanuciła znany jej tylko refren.
Czując na sobie spojrzenie, wzruszyła lekko ramionami.
- Wiem, że marna ze mnie piosenkarka- to akurat wiedziałą, ale miło było sobie czasem coś przyśpiewać niezależnie od tego, jak bardzo raniło to uszy tych dookoła.- Może za to Ty skrywasz jakieś talenta poza tymi rzeźbiarskimi, hm? No dalej, pochwal się z czym Ci szło najlepiej w szkole.


Like the moon..
When everything is known and seen by you.. but what about my dark side?
Elora Wright
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 .. cause I am a little wicked.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6549-elora-wright https://www.morsmordre.net/t6614-morgana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6570-skrytka-bankowa-nr-1655 https://www.morsmordre.net/t6630-elora-wright
Re: Pokój Victora [odnośnik]07.12.18 14:57
Kiedy zaczęła poszukiwania tej jedynej melodii przez moment wsłuchiwał się w to co leci w radiu. Raczej rzadko słuchał właśnie radia, częściej jednak nucił sobie coś pod nosem, zwłaszcza podczas pracy. Radia nie słuchał z jednego względu, nie miał ochoty słuchać o tym co się dzieje w jego rodzinnym kraju, nie interesowało go to. Odkąd go opuścił chciał się od niego odciąć i jedynie ewentualne służbowe wyjazdy zmuszały go do przekroczenia granicy.
Nie zmieniało to jednak faktu, że kiedy jego towarzyszka wybrała odpowiadającą jej melodie przez moment wsłuchiwał się w melodię. Mimowolnie uśmiechnął się sam do siebie słysząc fragment o nieprzespanych nocach młodości. Oj tak, on miał wiele takich nocy za sobą. W szkole nie raz nie dwa zdarzyło mu się zarwać nockę czy to nad książkami czy na nocnych eskapadach z przyjaciółmi i ucieczkami przed woźnym, który najchętniej by ich powiesił za kostki do sufitu gdyby ich złapał. A teraz? Teraz jego życie płynęło powoli, bez żadnych dziwnych ekscesów, bez niespodzianek, których w tym momencie nie lubił. Kiedyś owszem, teraz nie koniecznie. Nie odkąd spędził te okropne pięć lat w zamknięciu, martwy dla świata. Ale nie narzekał, lubił swoje aktualne życie. Spokojne, statyczne, może czasami nudne, ale nie narzekał.
- No wiesz, nie spodziewałem się, że taka panienka jak ty może być bałaganiarą. - powiedział rozbawiony oczywiście w żartach.
Sam miał tutaj czasami bałagan taki, że nie wiedział gdzie góra, a gdzie dół. Przeważnie tak się działo kiedy wpadali do niego koledzy z pracy po męczącym dniu i siedzieli do późna.
- No niestety kominek się tutaj nie zmieści...z resztą byłoby to nader niebezpieczne. Wiesz pożary i te sprawy...tutaj przede wszystkim zwracają na to uwagę. - odparł kiwając przy tym lekko głową, po czym odpalił papierosa.
Podszedł jeszcze do okna i je otworzył by im się tutaj przypadkiem nie zrobiła jakaś komora gazowa, po czym sięgnął po piersóweczkę i rozlał im alkohol do szklanek. Zaciągnął się papierosem i wydmuchał dym do góry, jednocześnie siadając na krześle naprzeciwko niej.
- No właśnie, nie ma co narzekać na towarzystwo. Zawsze mogłaś trafić na kogoś mnie gadatliwego i miłego. Nie ma co, powinnaś dziękować losowi, że to ja cię znalazłem. - zaśmiał się cicho widząc jak troszkę nieudolnie puszcza mu oczko. - Trening czyni mistrza jak to mówią, więc ćwicz dalej, a opanujesz to do perfekcji. - dodał po czym teraz on jej puścił oczko.
Gdy alkohol był już w szklance, sięgnął po nią i napił się troszkę. Z pewnością potrzebował jeszcze dużo by się naprawdę upić, w końcu był zahartowany. Nie miał jednak zamiaru zmuszać Elory do picia, kiedy powie, że ma dosyć oczywiście uszanuje jej decyzję. I tak był szczerze zaskoczony, że jak na tak drobną osóbkę wypiła już całkiem sporo.
Uśmiechnął się delikatnie słysząc jak sobie podśpiewuje pod nosem.
- Moim zdaniem całkiem nieźle ci idzie. - odparł uśmiechając się do niej uprzejmie - Hm...OPCM i zaklęcia szły mi naprawdę dobrze. Mogę nieskromnie powiedzieć, że byłem w tym naprawdę dobry. Nooo i grałem w Quidditcha. To też mi szło naprawdę dobrze, grałem w drużynie. - pokiwał lekko głową i uśmiechnął się delikatnie na wspomnienie tamtych czasów.

wybacz, że tak późno :*
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Victora [odnośnik]09.12.18 13:21
- Ooo to było miłe- posłała swojemu towarzystwu wdzięczne spojrzenie.- Ale wiesz, że nie musisz kłamać, nie obraże się. Moja matka zawsze powtarza, że wyję niczym kojot do księżyca.
Jak dla niej aż tak źle to wcale nie brzmiało. Do śpiewania być może urodzona nie była, do wyciągania wysokich tonów to już w szczególności, ale przyspiewywanie sobie jakoś jej szło. Chociaż wolała nie ryzykować i zazwyczaj na trzeźwo się z tym nie wychylała w nie swoim gronie.
Przysunęła szklankę z ognistą, ale nie wychylała jej od razu, postanawiając, że jeszcze chwilę poczeka.
- No proszę, proszę zaklęcia to i ja lubiłam. Gdyby nie te anomalie można by sobie kiedyś urządzić sparing, bo jeszcze trochę i ja wyjdę z wprawy. Chociaż jak dla mnie nie jest to przeszkoda nie do pokonania, co najwyżej mała konkurencja stałaby się bardziej konkursem kto ma więcej szczęścia, a nie umiejętności.
Uśmiechnęła się łobuzersko, licząc oczywiście z tym, że Victor jako starszy nieco i bardziej doświadczony, mógłby w tej dziedzinie ją zagiąć. Nie posiadała jakieś specjalnej wiedzy niestety, bo zawsze brakowało jej czasu aby rzucić okiem do ponadprogramowych książek. Radziła sobie z tym co miała, w większym bądź też mniejszym stopniu.
Do tego mogłaby wymóc na nim obietnicę, że nie będzie jej oszczędzał, ale czy będzie miała gwarancję, że jej dotrzyma? W tej kwestii jedynie jeden z jej braci zawsze się wywiązywał z umowy i to bez skrupułów, powtarzając, że lepiej aby to było z nim i w ramach ćwiczeń, a nie z nieznajomym w razie poważnej konfrontacji. I miał tutaj całkowitą rację.
- Qudditch!- oczy jej rozbłysły na wspomnienie o magicznej grze.- Jaka zatem twoja ulubiona drużyną i na jakiej pozycji grałeś? Ja oczywiście murem za Zjednoczonymi, ale nie ukrywam, że mam słabość do Jastrzębi.
Przyznała z niewinnym uśmieszkiem, nie potrafiąc jednak ukryć radości jaką sprawiało jej oglądanie, bądź co bądź brutalnej gry. Potrafiła się w nią wczuć, w te emocje, tym bardziej, że ją samą ogarniało absolutne szaleństwo na trybunach, a co to by było dopiero na boisku.
Jedynie kiedy te dwie drużyny walczyły przeciwko sobie miała prawdziwy dylemat, tym większy iż w jednej z nich grał jej kuzyn, a jego akurat lubiła. Czasami aby zagrać braciom na nosie, decydowała sie na przeciwny obóz, w tym jednym jedynym przypadku, ale wtedy zwycięstwo miało gorzki smak.


Wybaczone i zapomniane <3
Elora Wright
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 .. cause I am a little wicked.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6549-elora-wright https://www.morsmordre.net/t6614-morgana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6570-skrytka-bankowa-nr-1655 https://www.morsmordre.net/t6630-elora-wright
Re: Pokój Victora [odnośnik]09.12.18 22:27
- Ależ nie śmiałbym cię okłamywać. Nigdy w życiu. - pokręcił głową z uśmiechem patrząc na nią - No myślę, że twoja mama lekko przesadza. Kojot wyje kompletnie inaczej. - dodał po chwili z rozbawieniem, a moment później nawet sie roześmiał.
Dawno nie prowadził tak miłej rozmowy i pozwolił sobie na rozluźnienie się bardziej niż do tej pory. Oparł się lekko o oparcie krzesła i zerkał na nią z uśmiechem, jednocześnie lekko tupiąc stopą w rytm muzyki lecącej z radia. W dłonie obracał szklankę raz po raz unosząc ją do ust i upijając małego łyka.
- Sparing, powiadasz? - uniósł lekko brew ku górze i zamyślił się na myśli.
Nie pamiętał kiedy ostatnio miał z kimś sparing. Chyba w szkole dla zabawy, bo nigdy nie należał do klubu pojedynków. W ogóle ostatnimi czasy raczej mało używał magii. Występujące anomalie wystarczyły by używał czarów tylko w ostateczności. To zabawne zważając na to, że kiedyś nie wyobrażał sobie życia bez czarów, a teraz? Czasami wolał coś zrobić jak mugol niż narażać siebie i ludzi naokoło niego na niebezpieczeństwo wystąpienia anomalii akurat w momencie kiedy by czarował.
- Może w końcu te przeklęte anomalie znikną i będziemy mogli sobie urządzić mały sparing. Ale nie mogę ci obiecać, że dam ci fory. - odparł z uśmiechem puszczając jej przy tym oczko.
Nie ukrywał, że chętnie by się z nią zmierzył. Może faktycznie był od niego sporo starszy, ale wydawała mu się być zdolną czarownicą. Z resztą znał jej kuzynów, oni byli bardzo utalentowanymi ludźmi. Podejrzewał, że młoda Wright'ówna wdała się w rodzinę.
- Powiem ci, że przez jakiś czas się tym nie interesowałem, pomimo tego, że grałem. Ale odkąd poznałem twojego kuzyna, to jestem wiernym fanem Zjednoczonych. - powiedział rozbawiony kiwając głową, po czym upił trochę alkoholu ze szklanki - A ja grałem jako ścigający przez trzy lata w szkole. Traktowałem to przede wszystkim jako dobrą zabawę, nigdy nie wiązałem z tym przyszłości, chociaż jeden nauczyciel proponował mi bym to rozważył. - pokiwał lekko głową uśmiechając się do niej lekko. - A ty? Jakieś sporty uprawisz? Jakie masz jeszcze ukryte talety o których nie wiem panno Wright? - poruszał zabawnie brwiami patrząc na nią.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Victora [odnośnik]10.12.18 21:32
Na te słowa uniosła nieznacznie szklankę, patrząc wyczekująco w jego kierunku.
- Zatem, za Zjednoczonych oraz za rozgrywane fair play pojedynki!- poczekała na dźwięk uderzanego o siebie szkła i wlała całą palącą zawartość do gardła. Przeszło. Otarła usta wierzchem dłoni dyskretnie.
Wiedziała, że picie whisky bez mieszania z czymkolwiek innym jest chyba najlepszym sposobem na uniknięcie jego ciężkich skutków następnego dnia, ale w tej chwili z chęcią przepłukała by ten smak. Ku pohańbieniu własnego nazwiska.
- Hm.. ale gryfińskiej drużyny nie wspomagałeś, bo zapamiętałabym twoje nazwisko w księgach drużyny. Akurat tą zdarzyło mi się wertować.
Ciekawa była jak wielu wujków i kuzynów zdoła tam znaleźć, a nie było ich wcale mało. Jako Wrightowie mogli poszczycić się, napawającą dumę, liczbą grających zaraz po Macmillanach. Sama jakoś nigdy nie dała sobie szansy zabłysnąć na tym polu, nie do końca w sumie wiedząc nawet dlaczego. Być może emocjonalność? A może po prostu przez fakt, że nie chciałoby się jej brać udziału w wykańczających treningach, zamiast tego woląc obejrzeć efekt końcowy- sam mecz?
-Talentów mam tyle, że wieczora by zbrakło na ich wymienienie, no ale zobaczmy..- zaczęła zastanawiać się nad czymś konkretnym, czym można by i wypadałoby się pochwalić. Jak na złość jednak, nic jej do blond głowy nie przychodziło, a wcale nie uważała się za zakompleksioną. Uniosła dłoń do twarzy, postukując palcem w wargę w geście zamyślenia, ale kiedy cisza zaczęła nieznośnie się przeciągać, skazując Victora na cierpliwe wyczekiwanie, zaśmiała się.- Nie jest tak źle ze mną, naprawdę. Po prostu szybkie myślenie nie jest jedną z tych rzeczy.
Zwróciła się przodem do stołu i siedzącego po drugiej stronie mężczyzny, wspierając łokcie wygodnie na blacie. Czas na namysły dobiegł końca, czas aby w końcu z siebie coś wyrzuciła. Cokolwiek. Improwizacja!
-Eliksiry. Nie jestem mistrzem, ale coś tam wiem..- spojrzała wymownie w górę, pod tym względem samej sobie nie wierząc.- Rękę do zwierząt niby też mam, ale to nic trudnego tak naprawdę. A cała reszta jest.. po prostu ukryta i to bardzo dobrze.
Wzruszyła ramionami, niezbyt przejęta wyciągniętymi wnioskami. Nie, absolutnie jej wybitnym nie można było nazwać w niczym, bo nigdy nie miała w sobie na tyle zacięcia by się poświęcić czemuś duszą i ciałem, ale nie ginęła też w tłumie. Czasami sama osobowość wystarcza by nie można było cię zbyt łatwo przeoczyć, a ona zawdzięczała to akurat swojemu charakterowi. Nie bała się mówić tego co myśli, zawsze uważała także, że klin należy wybijać klinem. Pokora nie leżała w jej naturze, a jeżeli zdarzyło się iż ktoś próbował powstrzymać ją od działania argumentem starym jak ten świat- że nie warto zniżać się do poziomu drugiej strony, to zapewne odniósłby większy skutek próbując przemówić do ściany. Miało to swoje dobre i złe strony.
- Co do sportów to pływanie i jeździectwo połączone z lataniem. Nie każdemu by się spodobało, ale do mnie akurat przemawia coś stabilniejszego pode mną niż kawałek drewna. Co dwa mózgi to nie jeden.
Elora Wright
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 .. cause I am a little wicked.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6549-elora-wright https://www.morsmordre.net/t6614-morgana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6570-skrytka-bankowa-nr-1655 https://www.morsmordre.net/t6630-elora-wright
Re: Pokój Victora [odnośnik]16.12.18 14:53
Uśmiechnął się delikatnie na jej toast, po czym skinął głową. Uniósł swoją szklankę i lekko stuknął o niej, co spowodowało charakterystyczny brzdęk.
- Za Zjednoczonych i sparingi. - powtórzył za nią z uśmiechem i wypił zawartość swojej szklanki powoli.
Nic nie powiedział widząc jak delikatnie ociera usta dłonią, jedynie lekko się uśmiechnął. Domyślał się, z resztą również mu o tym wspominała, że Ognista nie była jej ulubionym alkoholem. Co prawda miał w kufrze przy łóżku jedną czy dwie butelki wina, ale nie chciał jej tego w tym momencie proponować, bo gdyby zmieszała z pewnością następnego dnia mogłaby cierpieć na dość dokuczliwego kaca.
- To prawda, Lwy raczej były moimi przeciwnikami na boisku. - odparł spokojnie patrząc na nią. - Ale nie raz, nie dwa z nimi wygrywaliśmy, choć nie powiem, że również spotykały nas porażki. Ale jak wspominałem, dla mnie liczyła się dobra zabawa, a nie jakieś zażarte, odwieczne niesnaski. - puścił jej oczko uśmiechając się przy tym delikatnie.
Tak było. Choć Tiara Przydziału wskazała mu miejsce przy stole Slytherinu to jednak nigdy nie czuł jakiejś przemożnej chęci do gnębienia czy gardzenia Gryfonami. Wręcz przeciwnie, miał znajomych w tym domu, których lubił i spędzał z nimi czas, czy to na szkolnych korytarzach czy poza szkołą, podczas wypadów na kremowe piwo do Hogsmede. Co prawda teraz nie miał już z nikim kontaktu, z wiadomych przyczyn, ale wtedy było naprawdę przyjemnie.
Zaśmiał się cicho słysząc jej słowa odnośnie jej talentów. Nie wątpił, że panna Wright ma wiele talentów, wystarczyło spędzić z nią kilka chwil by o tym wiedzieć. On osobiście podziwiał ją, że potrafi obchodzić się z Testralami. Kiedy miał w szkole zajęcia z ONMS nie był ich w stanie zobaczyć, więc nie były to dla niego akurat ciekawe zajęcia, choć bardzo lubił magiczne stworzenia. Teraz z pewnością byłoby inaczej, wiedziałby jak się z nimi obchodzić, bo mógłby je zobaczyć, to pewne.
- Ależ ja nie twierdzę, że jest z tobą źle. - powiedział z uśmiechem nalewając sobie trochę alkoholu do szklanki, jedna jak na razie się nie napił - Eliksiry powiadasz? Do mnie jakoś nigdy specjalnie nie przemawiały. Nie miałem za bardzo pamięci do tych wszystkich receptur i przepisów. Owszem, na zajęciach jakoś mi to szło jak się nauczyłem na pamięć, ale jak na razie nie było mi to do życia potrzebne, więc nie zdziwię się jak cała wiedza już uleciała mi z głowy. - zaśmiał się cicho pod nosem - Ale ONMS bardzo lubiłem. Sam kiedyś zajmowałem się hodowlą psów więc jednak jakieś tam podstawy do tego posiadałem. - pokiwał delikatnie głową.
- Jeździectwo połączone z lataniem? O proszę, ale masz na myśli Testrale, Hipogryfy czy może Aetonany? - uniósł zaciekawiony brew ku górze.
Sam nigdy nie miał sposobności by przelecieć się na którymkolwiek z tych stworzeń, więc tym bardziej go to zainteresowało.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Victora [odnośnik]16.12.18 19:01
Nie powiedział tego wprost, ale domyślała się, że musi być z domu węża skoro mowa tu o 'odwiecznych niesnaskach' i chociaż także potrafiła unieść się ponad podobne podziały, to nie kiedy chodziło o qudditch.
- Dobra zabawa?- zapytała ze sceptycznie uniesionymi brwiami.
Nie było o tym mowy z kimkolwiek by nie grali, bo emocje były zbyt duże, a już szczególnie z zielonymi. Pamiętała i to aż za dobrze, jakim szałem reagowało się na każdy faul, pamiętała jaka złość lub euforia ogarniały ją w zależności od przebiegu gry, żadne inne rozczarowanie nie miało tak samo gorzkiego smaku jak przegrana na boisku. Nierzadko dochodziło także do przepychanek, w których co prawda nie pchała się przed linię, ale nie szczędziła języka i nie zamierzała darować gdyby dosięgło ją 'coś przypadkowego'.
Jeżeli zdarzyło się tak, że zaprzepaścili mecz i znajomi jej ślizgoni nie zamierzali zbyt szybko pozwolić jej o tym zapomnieć, starała się znieść to z twarzą, pamiętając o honorze wielbionym wśród lwów, ale na Merlina jak długo można robić dobrą minę do złej gry i znosić idiotyczne żarty? Nie była najodporniejsza na prowokacje.
Szalone szkolne lata, tak niedawno, a już odczuwała nostalgię powracając do nich wspomnieniami.
- Nic widzę na to miejsca w Quidditchu. Jedynie zdrowa rywalizacja, a często także i niezdrowa- uśmiechnęła się drapieżnie pod nosem.- Pewnie dlatego nigdy nie startowałam w naborze do drużyny. Zbyt wielkie szanse, ze by mnie poniosło w czasie gry.
Przy stoickiej postawie Victora czuła się małym wulkanem energii.
Wzruszyła ramionami i pozwoliła spojrzeniu powędrować za okno, gdzie zrobiło się już ponuro i szaro. Blade słońce przysłonięte zostało przez obrzmiałe, nisko zawieszone chmury. Być może zbierało się na deszcz.
Dopiero wzmianka o hodowli sprowadziła ją skutecznie na ziemię. Zerknęła z nagłym zainteresowaniem na bruneta.
- No proszę, ale co to była za hodowla? Hodowla dla hodowli, jakieś rasowe, a może łowcze?- zapytała, wiedząc że tradycja polowań jest w kraju nadal bardzo żywa, nawet wśród kilkorga z jej kuzynostwa. Nie widziała w tym nic złego, ale nie czuła raczej pociągu do zabijania stworzeń, tak długo jak nie przymierała z głodu.
Była raczej typem, który pomógłby zranionej, uwięzionej zwierzynie niż ją dobijał dla sportu.
Na zapytanie o jeździectwo zaśmiała się.
- Mam wrażenie jakbym się powtarzała, ale oczywiście, że testrale. Na zwykłych koniach uczyłam się co prawda jazdy, hipogryf jest na mojej liście, a co do aetonanów to są śliczne, ale dla mnie trochę zbyt.. burżujskie. Nie miałabym nic przeciwko przejechaniu się na nich, ale cała ta otoczka, upodobanie ich sobie przez szlachtę, eh.. to nie dla mnie. Być może się mylę, nigdy nie robiłam badań w tym zakresie, po prostu mam tylko takie wrażenie.
Nie aspirowała do awansowania społecznego, a w każdym razie nie w taki sposób. Całe to przestrzeganie etykiety, pilnowanie ubioru, cała ta napompowana otoczka nie bardzo ją interesowały. Była inaczej wychowana i była tego świadoma, była wolny duchem i nie dążyła do znalezienia się w środowisku, w którym poczułaby się wyobcowana lub gorsza.
Zaledwie kilkoro z jej szkolnych znajomych mogło poszczycić się szlachetną krwią, ale zachowywali się zwyczajnie, jedynie.. mieli czasem więcej obowiązków na głowach, czego absolutnie im nie zazdrościła.
A ich sąsiedzi Macmillanowie, chociaż nie miała nigdy okazji bywać w okolicy ich dworku czy dzielić bliższych relacji z kimkolwiek o tym nazwisku, byli sami swoi od zawsze. Nie zapominano o tym kim są, ale nigdy też druga strona nie wymuszała na nikim tytułowania się, byli szanowani bez proszenia o to.
Bez wymuszania i bez oczekiwań. Oto co potrafiła zrozumieć.
Elora Wright
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 .. cause I am a little wicked.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6549-elora-wright https://www.morsmordre.net/t6614-morgana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6570-skrytka-bankowa-nr-1655 https://www.morsmordre.net/t6630-elora-wright
Re: Pokój Victora [odnośnik]18.12.18 21:31
Uniósł lekko brew ku górze słysząc jej sceptyczny ton.
- No tak, dobra zabawa. - odparł spokojnie i teraz już uniósł szklankę do ust i upił małego łyczka. - Masz racje, zdrowa rywalizacje również jest jak najbardziej potrzebna podczas takich meczy, chociaż niezdrowa czasami bywa bolesna, to również jest pożądana, by gra miała trochę smaczku. Jednak nie ważne jaki sport bym nie uprawiał, zawsze dla mnie przede wszystkim liczyła się dobra zabawa. - powiedział uśmiechając się do niej delikatnie.
Nie ważne czy chodziło o Quiddicha czy o jego wstępny trening przygotowawczy, który zafundował mu ojciec za młodu, zawsze starał się w jakiś sposób czerpać z tego radość. Z Quidditchem nie było problemu, bo traktował latanie na miotle jako coś wspaniałego, podczas czego czuł się wolny. Jeśli chodziło o trening to pomimo wysokiego poziomu i umiejętności jakich wymagał od niego ojciec to zawsze szukał tej dobrej strony. To, że się pocił, że chodził zmęczony miało przecież zaplusować w przyszłości, dzięki temu miał się bez problemu dostać na kurs brygadzisty...i dostał się.
Rozmyślanie o tym co było jakby go na moment wyłączyło i pozwolił sobie wrócić myślami do przeszłości. Nie lubił tego robić, chociaż do siedemnastego roku życia prowadził naprawdę fantastyczne życie...gorzej było potem. A to co działo się po ugryzieniu przez pięć kolejnych lat wolałby zapomnieć.
Dopiero jej pytanie na temat hodowli wyrwało go z okowów przeszłości. Spojrzał na nią i uśmiechnął się delikatnie skinając głową.
- To była hodowla chartów, specjalnie szkolonych do polowań. Moja rodzina od niepamiętnych czasów zajmuje się polowaniami, a właśnie psy myśliwskie to nasza specjalność można tak powiedzieć. - powiedział lekko kiwając głową - Jak byłem mały to też się nimi sporo zajmowałem, pomagałem przy zagrodach i w ogóle.
Lekki uśmiech znów wpłynął na jego usta gdy przypomniał sobie swoją ulubioną suczkę Darcy, która pozwalała mu się opiekować swoimi szczeniakami. Pewnie już zdechła, minęły lata odkąd ją ostatnio minął. Nie zmieniało to faktu, że zawsze miał miłe wspomnienia z nią związane.
- No tak, oczywiście, że Tersale. - zaśmiał się cicho i pacnął się otwartą dłonią w czoło - Ja niestety nigdy nie miałem sposobności by się na którymkolwiek z nich przelecieć. Aetona nawet nigdy na oczy nie widziałem, bo za moich czasów w szkole ich nam nie prezentowano. - pokręcił głową - Ale masz rację, jest w nich coś...no takiego, jak to nazwałaś, burżujskiego. - dodał rozbawiony puszczając jej oczko, po czym opróżnił swoją szklankę i odstawił ją z lekkim stukiem na stół.
W tym momencie na dole w warsztacie dało się słyszeć jakieś trzaski, a potem ciężkie kroki na schodach. Victor uniósł brew ku górze lekko zaskoczony tym faktem. Przecież mieli dzisiaj wolne, a on nie spodziewał się żadnych gości.
- Victor chodź! Zaraz zacznie lać, trzeba pozamykać wszystko, bo znowu nam wszystko zamoknie i będzie masakra! - rozległo się na korytarzu wołanie kierownika.
Greyback westchnął cicho i pokręcił głową, po czym uśmiechnął się przepraszająco do Elory.
- Wybacz, ale chyba jednak nie mam dzisiaj tak do końca wolnego. Muszę się przeprosić, bo jednak ulewa w tartaku to nic przyjemnego, przerabiałem to kilka razy. - powiedział patrząc na nią.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Victora [odnośnik]20.12.18 20:29
Na wzmiankę, o polowaniach pokiwała z uznaniem głową. Nie dla samego sportu rzecz jasna, a dla faktu, że zdecydował się podzielić z nią czymś interesującym, czymś o jego otoczeniu. Chciała nawet dalej pociągnąć ten temat, ciekawa czy był on na tyle neutralny, aby towarzysz zechciał się podzielić czymś więcej, gdy na schodach rozległy się kroki. Spojrzenie Victora, nie kryjące zaskoczenia, spoczęło na drzwiach tak jakby wyczekiwał, że ktoś się w nich lada moment pojawi.
Dobiegło do nich jednak tylko wołanie.
Z ust Elory wydobył się cichy jęk zawodu, że też akurat teraz!  Nie chciała go jednak zatrzymywać w obowiązkach, a domyślała się, że wolą zrobić wszystko ręcznie niż za pomocą różdżek z obawy przed anomaliami.
- Widzisz? Oto dlaczego nie mieszka się praktycznie w pracy- stwierdziła z niewesołym uśmiechem. Dla niego być może było to drobnostką, dla niej natomiast wszystko co po godzinach, stawałoby się problematyczne.
Nie powie jednak, aby nie była gotowa dla poświęceń ze względu na swych podopiecznych i tylko nich, bo na pewno nie dla pana Pinkstona, jego by to po prostu kosztowało.
Nie zwlekając jednak schyliła się, aby z powrotem wsunąć buty. Dopiero wtedy też poczuła już pierwsze efekty wypitego alkoholu, kiedy wszystko lekko zawirowało dookoła, od zbyt gwałtownego ruchu.
Może w sumie nawet to i dobrze, że już koniec, bo gdyby posiedziała tu tak jeszcze trochę i wypiła nieco więcej, zdecydowanie osiągnęłaby stan, w którym zarówno byłoby kłopotliwe dotarcie do domu jak i jutrzejszy poranek.
Wspierając się na stole, podniosła się z bananem na ustach.
- Może zatem kiedyś odwiedzę cię w tej głuszy z jednym z moich przyjaciół. Tak na wypadek gdyby odwiedzenie moich stron ci nie wyszło, bo coś mi się zdaje, że to twoje 'może' jest szerokie i głębokie. Aż nazbyt.
Spojrzała nań, z błyskotliwym błyskiem w oku, aby nie myślał sobie, że podobne gdybanie przejdzie mu zbyt prosto, a ona nie odważy zarzucić mu się niemalże kłamstwa, no bo i co to za obiecanki, kiedy się nie ma zamiaru tego zrobić? Ona go już przekona. I mając nadzieję, że wyglądało wszystko tak jak to sobie wyobrażała ze swoimi minami, skierowała się do drzwi.
Liczyła, że obędzie się bez większej liczby współpracowników Victora na drodze do wyjścia, którzy mogliby uznać za zabawne rzucenie mu jednego lub dwóch znaczących spojrzeń, tak jakby myśląc, że ona tego nie widzi.



Zt x2


Dzięki za ogarnięcie, mi jakoś nie wszyło <3
Elora Wright
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 .. cause I am a little wicked.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6549-elora-wright https://www.morsmordre.net/t6614-morgana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6570-skrytka-bankowa-nr-1655 https://www.morsmordre.net/t6630-elora-wright
Pokój Victora
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach