Panoptikon Azkabanu
AutorWiadomość
First topic message reminder :


Panoptikon Azkabanu
Panoptikon jest głównym placem więziennym; przez jego wnętrze jak duchy przepływają dementorowie, których obecność jeszcze mocniej ochładza tempteraturę, doprowadzając niekiedy do -20 stopni. Raz za czas słychać szepty mieszkających w podziemiach istot, których nazw nikt nie wspomina głośno. Główny plac otoczony jest zewsząd celami zwróconymi ku niemu przodem, podczas gdy sam przysłonięty jest zaczarowaną barierą typu salvo hexio, która sprawia, że istoty znajdujące się na placu - dementorzy, aurorzy - nie są dla więźniów widoczni, póki nie zbliżą się do krat. Więźniowie wyczuwają jedynie ich obecność: mroźną, przygaszającą i przerażającą obecność snujących się dementorów.
W celach znajdują się najbardziej niebezpieczni więźniowie, szaleni czarnoksiężnicy, zwyrodnialcy, ludzkie bestie. Do dyspozycji mają wyłącznie łańcuchy, którymi przykuci są do ścian, oraz dziurawe koce, którymi mogą się opatulić, by nie zginąć z zimna. Warunki są zbyt niedogodne nawet dla szczurów, wewnątrz cel nie ma pasożytów. Skroplone oddechy więźniów niekiedy zamieniają się w lód pokrywający fragmenty podłóg i ścian.
Stałe patrole są zbędne. Kiedy więzień ginie, dementorzy stukają w zewnętrzne wejście do tego miejsca, zawiadamiając aurorów, którzy schodzą po ciało.
W celach znajdują się najbardziej niebezpieczni więźniowie, szaleni czarnoksiężnicy, zwyrodnialcy, ludzkie bestie. Do dyspozycji mają wyłącznie łańcuchy, którymi przykuci są do ścian, oraz dziurawe koce, którymi mogą się opatulić, by nie zginąć z zimna. Warunki są zbyt niedogodne nawet dla szczurów, wewnątrz cel nie ma pasożytów. Skroplone oddechy więźniów niekiedy zamieniają się w lód pokrywający fragmenty podłóg i ścian.
Stałe patrole są zbędne. Kiedy więzień ginie, dementorzy stukają w zewnętrzne wejście do tego miejsca, zawiadamiając aurorów, którzy schodzą po ciało.
Zawód : naczelny mąciciel
Wiek : odwieczny
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
Zawód : Mistrz gry
Wiek : ∞
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Wokół robiło się coraz chłodniej, coraz bardziej nieprzyjemnie. Ciche szepty rozniosły się wokół nich, gdzieś na obrzeżach rozświetlonego placyku panoptykonu. Nie brzmiały jak ludzka mowa, nie były też żadnym znanym Rycerzom językiem. Mogliście przeczuwać, że to właśnie dementorzy, którzy pojawili się nieopodal komunikowali się między sobą. To wywołało nieprzyjemne dreszcze u każdego; Justine za to poczuła się gorzej, opadała powoli z sił. Była wyczerpana nieustannym staniem, usypianiem i budzeniem się. Powoli traciła kontrolę nad samą sobą, własnym ciałem. Twarde rozkazy trzymały ją w formie, ale było to dla niej istną torturą. Pragnęła zasnąć, choć na kilka minut, odpocząć, opuścić dłonie.
Sigrun zdecydowała się zadać swoje pytanie. Być może nie przemyślawszy dobrze jego formy sparafrazowała je tak, że odpowiedź więźnia mogła być tylko jednak — i prawdopodobnie, nie wnosiła nic nowego do sprawy i nie poszerzyła wiedzy śmierciożesrczyni o żadne nowe szczegóły.
Justine spróbowała uwolnić się z pętającego jej umysł zaklęcia, ale nic nie przynosiło oczekiwanego skutku. Czuła się zniewolona, zmuszona wewnętrznie do wykonywania rozkazów, których wcale słuchać nie chciała. Mięśnie drżały jej już od wysiłku, od stania w miejscu od kilku dnia, przed oczami robiło się powoli coraz ciemniej, ślina spływała po zbyt długim języku.
Gdzieś w oddali rozległy się kroki, a wraz z nimi szum w celach.
| Kolejność odpisów: Rycerze Walpurgii: 24h, Justine 24h.
Na przesłuchanie macie maksymalnie ostatnią turę.
Zasady związane z Veritaserum - Justine ma obowiązek odpowiedzieć na pierwsze zadane podczas danej tury pytanie. Jedno, ale obszernie, wyczerpująco i zgodnie z prawdą. Wszystkie kolejne pytania może zignorować. W razie wątpliwości proszę o kontakt.
Justine znajduje się pod działaniem klątwy imperiusa, ST przełamania: 123.
Żywotność Justine:
69/240 (kara: -50)
- cięte: język -51, podniebienie i gardło -20; rozbita głowa -20
- psychiczne -65
- wyziębienie -5
- tłuczone -10 nadgarstki
Sigrun zdecydowała się zadać swoje pytanie. Być może nie przemyślawszy dobrze jego formy sparafrazowała je tak, że odpowiedź więźnia mogła być tylko jednak — i prawdopodobnie, nie wnosiła nic nowego do sprawy i nie poszerzyła wiedzy śmierciożesrczyni o żadne nowe szczegóły.
Justine spróbowała uwolnić się z pętającego jej umysł zaklęcia, ale nic nie przynosiło oczekiwanego skutku. Czuła się zniewolona, zmuszona wewnętrznie do wykonywania rozkazów, których wcale słuchać nie chciała. Mięśnie drżały jej już od wysiłku, od stania w miejscu od kilku dnia, przed oczami robiło się powoli coraz ciemniej, ślina spływała po zbyt długim języku.
Gdzieś w oddali rozległy się kroki, a wraz z nimi szum w celach.
| Kolejność odpisów: Rycerze Walpurgii: 24h, Justine 24h.
Na przesłuchanie macie maksymalnie ostatnią turę.
Zasady związane z Veritaserum - Justine ma obowiązek odpowiedzieć na pierwsze zadane podczas danej tury pytanie. Jedno, ale obszernie, wyczerpująco i zgodnie z prawdą. Wszystkie kolejne pytania może zignorować. W razie wątpliwości proszę o kontakt.
Justine znajduje się pod działaniem klątwy imperiusa, ST przełamania: 123.
Żywotność Justine:
69/240 (kara: -50)
- cięte: język -51, podniebienie i gardło -20; rozbita głowa -20
- psychiczne -65
- wyziębienie -5
- tłuczone -10 nadgarstki
Zawód : naczelny mąciciel
Wiek : odwieczny
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Skrzywiła usta. Mieli niewiele czasu, Veritaserum mogło przestać działać, a dementorzy się zbliżyć. Chciała dowiedzieć się jak najwięcej o wspomnianej Oazie, ale źle sformułowała pytanie, nie przemyślała go dobrze. Odpowiedź Tonks nie przyniosła nic nowego. Przejść przez portal. To, że wejście do kryjówki było ukryte było raczej oczywiste. Każdy głupi domyśli się, że nie maja tam furtki ze znakiem "Do Oazy tędy". Harold Longbottom był najbardziej poszukiwanym człowiekiem w tym kraju i musiał mimo wszystko lękać się potęgi Lorda Voldemorta, skoro od tak długiego czasu siedział w ukryciu, jakby zapadł się pod ziemię.
Spojrzała znów na Macnaira, później na Tonks, przez krótkich chwil rozważając w myślach co powiedzieć. Chciała wiedzieć jak przejść przez portal, żeby dostać się do Oazy. Problem jednak w tym, że nawet jeśli będzie wiedziała jak to zrobić, to Zakazany Las był wielki. Mogli spędzić na jego poszukiwaniu za dużo czasu, dając jednocześnie rebeliantom moment na zorientowanie się i ucieczkę. Do tego nie mogli dopuścić. Mieli w swoich szeregach czarodziejów na tyle utalentowanych, mądrych i biegłych w numerologii, aby odkryć tajemnice białej magii - jeśli tylko będą wiedzieć gdzie szukać.
Wzięła głębszy oddech i zadała kolejne pytanie, przecinając ciszę.
- Gdzie dokładnie znaleźć portal do Oazy Harolda Longbottoma w Zakazanym Lesie? - spytała niecierpliwie Sigrun, świdrując wzrokiem twarz Tonks, na której malowało się coraz większe zmęczenie, mimo płynących łez. Obawiała się, że zaraz może stracić przytomność albo co gorsza - Veritaserum przestanie działać i nie uzyska odpowiedzi na pytanie.
Słyszała, że w oddali rozległy się czyjeś kroki, a także szum w celach, których nie mogła dostrzec w ciemnościach. Naczelnik więzienia wysłał po nich strażników, uznając, że dalsze przebywanie tutaj będzie niebezpieczne, czy może prowadzili kogoś? Obojętnie kto nadchodził, to Tonks mogła zaraz im omdleć, a żadne z nich nie było uzdrowicielem, żeby przywrócić ją do przytomności.
No dalej, Tonks. Powiedz gdzie was znaleźć, pomyślała.
Spojrzała znów na Macnaira, później na Tonks, przez krótkich chwil rozważając w myślach co powiedzieć. Chciała wiedzieć jak przejść przez portal, żeby dostać się do Oazy. Problem jednak w tym, że nawet jeśli będzie wiedziała jak to zrobić, to Zakazany Las był wielki. Mogli spędzić na jego poszukiwaniu za dużo czasu, dając jednocześnie rebeliantom moment na zorientowanie się i ucieczkę. Do tego nie mogli dopuścić. Mieli w swoich szeregach czarodziejów na tyle utalentowanych, mądrych i biegłych w numerologii, aby odkryć tajemnice białej magii - jeśli tylko będą wiedzieć gdzie szukać.
Wzięła głębszy oddech i zadała kolejne pytanie, przecinając ciszę.
- Gdzie dokładnie znaleźć portal do Oazy Harolda Longbottoma w Zakazanym Lesie? - spytała niecierpliwie Sigrun, świdrując wzrokiem twarz Tonks, na której malowało się coraz większe zmęczenie, mimo płynących łez. Obawiała się, że zaraz może stracić przytomność albo co gorsza - Veritaserum przestanie działać i nie uzyska odpowiedzi na pytanie.
Słyszała, że w oddali rozległy się czyjeś kroki, a także szum w celach, których nie mogła dostrzec w ciemnościach. Naczelnik więzienia wysłał po nich strażników, uznając, że dalsze przebywanie tutaj będzie niebezpieczne, czy może prowadzili kogoś? Obojętnie kto nadchodził, to Tonks mogła zaraz im omdleć, a żadne z nich nie było uzdrowicielem, żeby przywrócić ją do przytomności.
No dalej, Tonks. Powiedz gdzie was znaleźć, pomyślała.
She tastes like every
dark thought I've ever had

dark thought I've ever had
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni


Zadane pytanie było niefortunne, lecz nie miał o to do Rookwood pretensji. Obecność dementorów działała na nich równie paskudnie, co na więźniów, dlatego logicznym było, że mogli popełniać proste błędy. Tonks miała coraz mniej sił, ślina obleśnie spływała z jej przydługiego języka i przeczuwał, iż nie zostało jej nader wiele czasu. Sądził, że lepszym rozwiązaniem byłoby wyprowadzenie jej stąd i doprowadzenie do względnie stabilnego stanu, bowiem wtem o wiele prościej prowadziłoby im się przesłuchanie. Mrocza, wypławiająca magia istot pozbawiała koncentracji ich samych, a w takiej sytuacji nie mogli sobie na to pozwolić. Nie mniej jednak musieli korzystać z okazji i zaczerpnąć garści informacji umożliwiających dalsze działania, jakie niezwłocznie pragnął podjąć.
Zerknąwszy na Sigrun czuł, że chciała sprecyzować swe pytanie, dlatego jedynie kiwnął głową dając jej mówić. Dochodząca wrzawa nie umknęła jego czujnemu uchu – czyżby strażnicy wracali właśnie po nich? Obrócił się w kierunku wyjścia próbując odszukać wzrokiem pracowników Tower.
Zerknąwszy na Sigrun czuł, że chciała sprecyzować swe pytanie, dlatego jedynie kiwnął głową dając jej mówić. Dochodząca wrzawa nie umknęła jego czujnemu uchu – czyżby strażnicy wracali właśnie po nich? Obrócił się w kierunku wyjścia próbując odszukać wzrokiem pracowników Tower.
![]() ![]() | ![]() ![]() |
Zawód : Poszukiwacz i przemytnik artefaktów, fascynat nakładania klątw , właściciel Karczmy "Pod Mantykorą"
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +1
CZARNA MAGIA : 51 +4
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 12 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy


Walczyła, choć ciągle przegrywała. Otumaniony umysł, zmęczone ciało wszystko to osłabiało ją, zabierało siły, potrzebne do tego by móc przeciwstawić się sile pętającej jej umysł. Czuła jak świadomość opuszcza ją i powraca. Towarzystwo dementorów nie należało do przyjemnych, było jej zimno. Zimno nie tylko na ciele, ale i duszy. Coraz mocniej, coraz bardziej wierzyła w to, że wszystko jest już skończone. Była wykończona, pętający ją rozkaz zmuszał do posłuszeństwa ciało nadwyrężając mięśnie. Traciła świadomość, chciała ją stracić. Oddać się chociaż na chwilę kuszącej ciemności. Nie miała już sił. Traciła kontrolę, a może nie posiadała jej już od dłuższego czasu. Stała, bo musiała. Usypiała z wyczerpania i budziła się przez napięte mięśnie i niewygodną pozycję. Powieki ciążyły, a pytania zdawały się na kończyć padające pytanie sprawiło, że spojrzała na Rookowood.
- Po zachodniej stronie lasu, kiedy patrzysz na niego od Hogwartu. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nadal walcząc, nadal próbując, choć podświadomie wiedząc, że jej wysiłki nie mogą okazać się skutecznymi. W tej chwili potrzebowała cudu - a sama od dawna przestała w ich istnienie wierzyć. Co okropniejsze, bardziej od cudu chciała po prostu już zasnąć. Zasnąć na zawsze, nie musieć więcej myśleć. Bo nie sam ból, a przeklęte myśli były tym, co doprowadzało ją powoli do obłędu. Ostatnią resztką świadomości - ostatnią resztką sił walczyła dalej o własną jaźń.
| rzucam na przebudzenie i przepraszam
- Po zachodniej stronie lasu, kiedy patrzysz na niego od Hogwartu. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nadal walcząc, nadal próbując, choć podświadomie wiedząc, że jej wysiłki nie mogą okazać się skutecznymi. W tej chwili potrzebowała cudu - a sama od dawna przestała w ich istnienie wierzyć. Co okropniejsze, bardziej od cudu chciała po prostu już zasnąć. Zasnąć na zawsze, nie musieć więcej myśleć. Bo nie sam ból, a przeklęte myśli były tym, co doprowadzało ją powoli do obłędu. Ostatnią resztką świadomości - ostatnią resztką sił walczyła dalej o własną jaźń.
| rzucam na przebudzenie i przepraszam

And oh, stupid things I do. I'm far from good, it's true. But still, I find you
next to me.
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +3
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag

Zakon Feniksa


The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Zawód : Mistrz gry
Wiek : ∞
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Sigrun zadała kolejne pytanie zatrzymanej, tym razem znacznie bardziej sprecyzowane. Miała świadomość upływającego czasu i tego, że przesłuchanie lada moment mogło się skończyć lub eliksir prawdy mógł przestać działać. Drew odwrócił się w stronę wyjścia, ale początkowo nie ujrzał nikogo w ciemności. Słyszał jedynie kroki, prawdopodobnie dwóch osób, jak zdołał się rozeznać.
W tym czasie Justine, zmuszona do odpowiadania na pytanie przez serum prawdy wyjawiła kolejną skrywaną tajemnicę, narażając tym samym jeszcze silniej tych wszystkich ludzi, których miała obowiązek chronić. Po zachodniej stlonie lasu, kiedy patzysz na niego od Hogwaltu, powiedziała słabym głosem, wciąż sepleniąc, wypowiadając wszystko z bólem i wielkim trudem. Po chwili dodała jeszcze:
— Miezy magisznymi kamieniami.
Tonks czuła słabość, mięśnie zdrżały coraz bardziej, a ona z bólu nie mogła już ustać na nogach, choć zmuszał ją do tego rozkaz Śmierciożesrczyni. Zrobiło jej się słabo, w głowie jej się zawróciło, a żołądek podskoczył jej do gardła. Ze względu na znikomą zawartość, pomimo odruchu wymownego nic nie wypluła, choć poczuła posmak żółci w ustach. Zaraz potem jednak straciła przytomność, bezładnie opadając na łańcuchach, które szczęknęły głośno, zawieszając się na sztywnych jeszcze nogach przez chwilę. Coś chrupnęło, ale ona wtedy nie czuła bólu, który spowodowany był wyłamaniem słabych kości ze stawów w nadgarstkach.
Drew w końcu ujrzał przed sobą dwóch strażników, którzy dali im znak, że najwyższa pora, by opuścili Azkaban. Sami zresztą czuli, że to miejsce źle na nich działało. Byli słabsi, zniechęceni pomimo uzyskanych informacji i przytłoczeni tym miejscem. Strażnicy dopilnowali, by Śmierciożercy wyruszyli w drogę powrotną po trzysta sześćdziesięciu schodach z powrotem do Tower i zostawili za sobą Panoptikon Azkabanu tego dnia.
Po kilku godzinach do Justine wrócił uzdrowiciel, jak zwykle nic nie mówiąc zadbał o to, by całkiem nie straciła rozumu. Wzmocnił ją psychicznie, nie robiąc nic więcej, pozwalając jej też na sen, który litościwie, miał w końcu przynieść jej ulgę, a z którego, za godzinę lub dwie, wyrwie ją potworny ból zsiniałych nadgarstków.
| Zt dla wszystkich, możecie jeszcze napisać posty kończące, ale macie na to 48h.
Justine znajduje się pod działaniem klątwy imperiusa, ST przełamania: 123.
Żywotność Justine:
39/240 (kara: -60)
- cięte: język -51, podniebienie i gardło -20; rozbita głowa -20
- psychiczne -65
- wyziębienie -5
- tłuczone -10 nadgarstki
- wyłamane nadgarstki ze stawu -30
Żywotność Drew: 210/215
- psychiczne: -5
Żywotność Sigrun: 210/215
- psychiczne: -5
W tym czasie Justine, zmuszona do odpowiadania na pytanie przez serum prawdy wyjawiła kolejną skrywaną tajemnicę, narażając tym samym jeszcze silniej tych wszystkich ludzi, których miała obowiązek chronić. Po zachodniej stlonie lasu, kiedy patzysz na niego od Hogwaltu, powiedziała słabym głosem, wciąż sepleniąc, wypowiadając wszystko z bólem i wielkim trudem. Po chwili dodała jeszcze:
— Miezy magisznymi kamieniami.
Tonks czuła słabość, mięśnie zdrżały coraz bardziej, a ona z bólu nie mogła już ustać na nogach, choć zmuszał ją do tego rozkaz Śmierciożesrczyni. Zrobiło jej się słabo, w głowie jej się zawróciło, a żołądek podskoczył jej do gardła. Ze względu na znikomą zawartość, pomimo odruchu wymownego nic nie wypluła, choć poczuła posmak żółci w ustach. Zaraz potem jednak straciła przytomność, bezładnie opadając na łańcuchach, które szczęknęły głośno, zawieszając się na sztywnych jeszcze nogach przez chwilę. Coś chrupnęło, ale ona wtedy nie czuła bólu, który spowodowany był wyłamaniem słabych kości ze stawów w nadgarstkach.
Drew w końcu ujrzał przed sobą dwóch strażników, którzy dali im znak, że najwyższa pora, by opuścili Azkaban. Sami zresztą czuli, że to miejsce źle na nich działało. Byli słabsi, zniechęceni pomimo uzyskanych informacji i przytłoczeni tym miejscem. Strażnicy dopilnowali, by Śmierciożercy wyruszyli w drogę powrotną po trzysta sześćdziesięciu schodach z powrotem do Tower i zostawili za sobą Panoptikon Azkabanu tego dnia.
Po kilku godzinach do Justine wrócił uzdrowiciel, jak zwykle nic nie mówiąc zadbał o to, by całkiem nie straciła rozumu. Wzmocnił ją psychicznie, nie robiąc nic więcej, pozwalając jej też na sen, który litościwie, miał w końcu przynieść jej ulgę, a z którego, za godzinę lub dwie, wyrwie ją potworny ból zsiniałych nadgarstków.
| Zt dla wszystkich, możecie jeszcze napisać posty kończące, ale macie na to 48h.
Justine znajduje się pod działaniem klątwy imperiusa, ST przełamania: 123.
Żywotność Justine:
39/240 (kara: -60)
- cięte: język -51, podniebienie i gardło -20; rozbita głowa -20
- psychiczne -65
- wyziębienie -5
- tłuczone -10 nadgarstki
- wyłamane nadgarstki ze stawu -30
Żywotność Drew: 210/215
- psychiczne: -5
Żywotność Sigrun: 210/215
- psychiczne: -5
Zawód : naczelny mąciciel
Wiek : odwieczny
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Została sama. Żaden z Rycerzy Walpurgii jej już nie odwiedził ani tego dnia ani żadnego następnego. Stała w panoptykonie zmuszona przez klątwę imperiusa tak długo, jak długo miała siły. Nie mogła odpuścić, nie mogła spróbować odgryźć sobie przyszytego przez uzdrowiciela języka. Stopniowo, dzień po dniu zaczynała się do niego przyzwyczajać.
Była przetrzymywana cały czas w nieludzkich warunkach. Już po kilku dniach nadgarstki wyłamane ze stawów zaczynały puchnąć, a to sprawiało, że palce dłoni stawały się lodowate. Gdyby czuła cokolwiek, czułaby, że drętwiały coraz silniej, a gdyby mogła unieść głowę ujrzałaby, że sinieją bardzo poważnie. Była jednak pod stałą opieką uzdrowiciela. Zawsze przychodził ten sam, nic nie mówił, nie robił nic ponad to, by zachować ją przy życiu. Leczył jej rany z niebywałą precyzją, odmierzał eliksiry w dawkach, które pozwalały jej odnaleźć na moment równowagę, ale nie uniemożliwiały jej jakichkolwiek działań. Była zwyczajnie utrzymywana przy życiu, coraz rzadziej podawano jej eliksiry wzmacniające, coraz rzadziej uzdrowiciel dbał o jej kondycję psychiczną. W końcu przestał zupełnie. Kilka razy poprosił strażników, by opuścili łańcuchy, a ona mogła poczuć ręce w dole — przyjemną ulgę. Przynosił jej suchy chleb i wodę. Czasem też kaszę. Karmił ją, a później sprzątał to, co wydalało jej ciało. Nie zaglądał do niej nikt więcej.
W międzyczasie widziała kilkukrotnie strażników, którzy schodzili na dół, do Azkabanu, prowadząc różnych czarodziejów. Zwykle wtedy byli wciąż silni, żywiołowi, niezależnie od stanu fizycznego i ilości krwi, którą mieli na ubraniach. Wykrzykiwali, że nie pozwolą się zamknąć bez procesu. Niejednokrotnie Justine słyszała też nazwisko Longbottoma, którego rychłym wygraniem tej wojny się wygrażali. Nie widziała ich już później. Nie była pewna nawet, czy to co widziała było jawą, a co snem. Dni wpierw dłużyły się w nieskończoność, a później mijały coraz szybciej i szybciej, zawsze w ten sam sposób. Chcąc odliczać czas, gubiła się i wracała do początku. Przed oczami widywała różne osoby. Przychodzili do niej bliscy — widziała Vincenta, który głaskał ją po policzku i uśmiechał się w ten jeden, niepowtarzalny sposób, który na moment rozgrzewał jej ciało przyjemnym ciepłem. Widziała też Kerstin, która próbowała ją karmić łyżeczką i Michaela, który ze łzami w oczach przyglądał jej się nieruchomo, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Widziała też Gabriela, który wymachiwał jej przed oczami alkoholem, podsuwając jej butelkę pod nos. Był też Samuel kiwający głową, Lydia chichocząca cicho, Hannah marudząca gdzieś z boku, szturchający ją Keaton, Alexander podsuwający jej pod nos rozmaite fiolki, Kieran zerkający surowym wzrokiem. Ujrzała też Josepha mrugającego do niej okiem, uśmiechniętego Percivala. Brendan poklepał ją w ramię, Jackie machała z daleka — bardzo chciała by za nią poszła. Zjawił się w końcu Matt z francuskim kluczem w dłoni, Billy rozluźniający dłoń, z której umknął złoty znicz, Anthony przewracający oczami, Fred, Maeve, Cedric, Bertie i Eileen.
Zaczynała wariować. Nachodziły ją sny koszmarne, bolesne, męczące. Budziła się jeszcze bardziej zdruzgotana niż gdy zasypiała. Czasem oblewał ją zimny pot, a temperatura Azkabanu sprawiała, że szybko marzła. Gorączka dopadła ją aż trzy razy, ale uzdrowiciel poradził sobie z nią dość szybko.
Któregoś dnia po nią przyszli. Uzdrowiciel, naczelnik więzienia, i strażnik. Medyk sprawdził jej stan i zadbał o to, by nie było na jej ciele widać śladów inne niż te po kajdanach. Murphy mówił coś do niej, ale nie pamiętała co, była zbyt słaba, by zrozumieć, co miał jej do przekazania. Została znów rozebrana, tym razem jednak szybko i bez zbędnej zabawy; umyta zimną wodą — wiadra odstawiono na bok. Worek, którym była okryta przez cały ten czas rzucono na jej stare ubrania, pozostawione pod jedną z kolumn. Odpięto ją z łańcuchów. Ścięto jej włosy do ucha, niedbale, nierówno, nieestetycznie. Później wyprowadzono ją w kajdanach z Azkabanu i powozem dowieziono do Wizengamotu.
Proces był krótki. Nikt nie miał zamiaru jej słuchać, nikt też się nie odzywał. Sędzia przewodniczący przedstawił tylko listę zarzutów i poddał głosowaniu — wszyscy, jak jeden, zagłosowali za uwięzieniem.
Po wyprowadzeniu jej zabrano ją z powrotem do Tower, gdzie zamknięto i schowano jej teczkę w jednej z ciężkich szuflad, a później, z prawej strony na szyi, tuż pod linią szczęki stworzono jej tatuaż z numerem:

Nie wiedziała jak wyglądał ani czym było oznaczenie. Czuła ból, kiedy to robili, ale była też ledwie przytomna, zmęczona i senna. Nie wiedziała jeszcze, że tatuaż był magiczny i nie będzie mógł zostać usunięty, czy ukryty, stając się znamieniem, które nosić będzie prawdopodobnie po kres swoich dni. Zabrano żelazną maskę i zaprowadzono z powrotem do panoptykonu w towarzystwie uzdrowiciela i trzech strażników, dwóch opuściło Azkaban niemalże od razu. Ten, który pozostał, Timothy Krueger, bo tak się do niego zwracali wcześniej pozostali, założył jej żelastwo na twarz i zapiął z tyłu na kłódkę. Wąskie szczeliny na oczy silnie ograniczały jej widzenie. Nie miała miejsca na usta, ale oddychała swobodnie. Strażnik zabrał ją na skraj panoptykonu, przeprowadził ją przez jeden korytarz między wysokimi kolumnami i zatrzymał się w połowie. I wtedy ujrzała ich — zbliżali się powoli, w ciemnych kapturach z wyciągniętymi, kościstymi szponami. Przejęli ją. Czuła ich zimne sezony na wychudzonych ramionach; wbijały jej się w ciało. Później prowadzili labiryntem korytarzy aż po samą celę, gdzie przykuli ją do ściany i zostawili samą wśród wariatów.
| Justine znajduje się pod działaniem klątwy imperiusa, ST przełamania: 123.
Zmieniła się Twoja waga: 39 kg, to znaczy, że jesteś wychudzona.
Obrażenia czasowe:
30/240 (kara: -60)
- psychiczne -150
- wyziębienie -20
- tłuczone -40 sine nadgarstki; liczne siniaki na tułowiu głównie w okolicach lędźwi
Obrażenia stałe:
- niesprawne oba nadgarstki; niewyleczone zwichnięcie (-30 do wszystkich czynności wymagających użycia dłoni)
- szeroka blizna nad lewą brwią (-10 do estetyki)
- seplenienie z powodu zbyt długiego i nierówno przeszczepionego języka
- dyskomfort spowodowany mówieniem i wydawaniem dźwięków
Zawód : naczelny mąciciel
Wiek : odwieczny
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Panoptikon Azkabanu
Szybka odpowiedź