Wydarzenia


Ekipa forum
Henry Bojczuk
AutorWiadomość
Henry Bojczuk [odnośnik]06.11.19 20:03

Henry Bojczuk

Data urodzenia: 17 lipiec 1927
Nazwisko matki: Bojczuk
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Łowca Smoków
Wzrost: 185
Waga: 89
Kolor włosów: Brązowe
Kolor oczu: Błękitne
Znaki szczególne: Blizna na piersi od lewego ramienia do prawego biodra po spotkaniu z Długorogiem Rumuńskim, oparzenia na plecach, kilka drobniejszych blizn na rękach, jedna na lewym łuku brwiowym


Wszystko może zmienić się w ciągu jednej chwili. Jeden moment, jedna decyzja będzie miała wpływ na Twoje dotychczasowe życie. Henry boleśnie się o tym przekonał. Przyszedł na świat trzydzieści lat temu, jako syn czarownicy czystej krwi pani Bojczuk. Wychowywała go sama. Kim był ojciec? Niewiele o nim wiadomo, sam Henry nigdy o niego nie pytał. Matka zdradziła mu jedynie że był poszukiwaczem przygód, eksplorował zaginione ruiny, bawił się w odkrywcę. Jego i matkę połączyło zauroczenie, które jednak nie było na tyle silne by przetrwać, kiedy powiedziała mu że jest w ciąży, mężczyzna uciekł, zostawiając ją samą. Kobieta, po pierwszym ciosie wzięła się w garść i wychowała syna najlepiej jak mogła, dając mu matczyną miłość, czyli to, czego Henry tak bardzo potrzebował i potrzebuje aż do dzisiaj.


Jego rodzinny dom był miejscem niezwykłym. Zjeżdżali się do niego ludzie z dalekich stron, artyści, podróżnicy, ludzie z których zdaniem trzeba się liczyć. Matka, kobieta opanowana, spokojna, ale także i pełna życia spraszała gości, oferując gościnę, pozwalając na rozmowy na temat sztuki. Mały, ledwie kilkuletni Henry plątał się między nogami dorosłych, zadając pytania, uśmiechając się, gdy dostał jakiś łakoć, podkradając ze stołu liczne smakołyki. Lubił, gdy w domu było głośno i kolorowo, kiedy otaczali go kompletnie nieznani ludzie opowiadający niestworzone historie na temat magii i dalekich podróży. Właśnie tych ostatnich Henry lubił słuchać, wyobrażając sobie, że sam będzie wielkim podróżnikiem i przerośnie nawet swojego nieznanego mu ojca.


Był ciekawski jako dziecko. W wieku sześciu lat wypuszczał się na eskapady po okolicy by odkrywać nowe tereny, zbadać każdy zakamarek, nierzadko wracając do domu ubrudzony i ze zdartymi do krwi rękoma, gdy wspinał się na najwyższe drzewo w okolicy. Nie było dla niego miejsc niedostępnych, doszło do tego że potrafił się wspinać na dachy, by z nich podziwiać wschód słońca. Matka na wiele mu pozwalała, przymykając oko na niektóre wybryki, wiedział jednak, że nie chce jej zawieść, więc nie sprawiał większych problemów. Miał po prostu w sobie pokłady energii, które musiały mieć gdzieś ujście, dlatego do późnych godzin wieczornych przebywał na powietrzu, czasami czytając ulubione książki, czasami po prostu wspinając się na drzewa.


Magia u młodego Bojczuka pojawiła się gdy ten skończył pięć lat. Było to w trakcie kolejnego ze spotkań, jakie zorganizowała jego matka, wśród tłumu ludzi. Henry siedział w kącie, zajęty rysowaniem na kawałku papieru, kiedy to nagle wokół niego zaczęły lewitować różne przedmioty, od kredek, po talerzyki czy też kieliszki. Nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, dopóki jeden z przyjaciół rodziny nie zwrócił mu na to uwagi. Patrzył na to jak oczarowany, do momentu w którym wszystkie lewitujące przedmioty nie spadły na podłogę. Od tego momentu takie zdarzenia były stosunkowo częste, jednak Henry był bardziej zafascynowany, niż przerażony, matka już od małego mówiła mu o magii, że kiedyś, jak podrośnie, będzie sam czarował, że może być może stanie się naprawdę wielkim czarodziejem. I od tego momentu w jego życiu magia już była obecna.


Hogwart. Miejsce, które było jego kolejnym domem, miejsce gdzie bardzo wiele się zmieniło. Z utęsknieniem czekał na pierwszy września, kiedy to wsiądzie do pociągu i przekroczy mury szkoły, która przez najbliższe lata będzie wlewała mu do głowy, pokaże mu jeszcze więcej tajemnic do odkrycia. Podekscytowany jedenastolatek od razu dał się porwać szkole. Jako dziecko otwarte i lubiące być w centrum zainteresowania szybko zjednał sobie przyjaciół i nauczycieli, którzy widzieli w nim całkiem duży potencjał. Jak u niego było z nauką? Bywało różnie, jednak tym, co najbardziej go zainteresowało, były ONMS i OPCM. Te  przedmioty zwykle nie sprawiały mu trudności, chociaż bywały gorsze dni, kiedy przed egzaminami zarywał noce, by wykuć zadany materiał. Wyszło nawet na to, że udało mu się załapać podstawy Zaklęć i Transmutacji, z których też zdawał na dobre oceny. Nie skupiał się jednak tylko i wyłącznie na nauce. Dbał o przyjaźnie, jakie zawiązał na pierwszym roku, odnajdując tam przyjaciół na całe życie, którzy byli dla niego wsparciem w trudnych chwilach, jakie później nastały.


Już na pierwszym roku dał się poznać jako bystry, aczkolwiek czasami i kłopotliwy dzieciak. Wszędzie było go pełno, lubił robić psikusy i nauczycielom i kolegom ze swojego roku, czasami zdarzały mu się też utarczki ze starszym rocznikiem. Nie był dzieckiem, które pozwoli sobie wejść na głowę, o swoje walczył jak lew, był odważny, jak na Gryfona przystało. Już w tak młodym wieku odkrył swoją smoczą pasję, po przeczytaniu poradnika początkującego hodowcy, który po kryjomu wyniósł z biblioteki zapałał miłością do tych stworzeń, które w przyszłości stały się jego źródłem utrzymania, a także największą zmorą. Coś za coś.


Krótko po powrocie po pierwszym roku jego matka zaskoczyła młodego Bojczuka. Oto dane mu było poznać nowego brata, chłopca z mugolskiej rodziny który przejawiał magiczne zdolności, który nie był zaznajomiony ze światem czarodziejskim. On nigdy nie miał uprzedzeń. Dla niego nie liczyła się czystość krwi, a to, co dana osoba sobą reprezentuje. Jego najlepsi przyjaciele pochodzili z mugolskich rodzin i nigdy nie pozwolił powiedzieć na nich złego słowa, zawsze stawał w ich obronie, wiedząc że o takie przyjaźnie należy brać. Od razu złapał wspólny język z chłopcem. Obaj mieli zamiłowanie do dalekich wypraw, zabawiali się rozmowami o podróżach, na które kiedyś razem się wybiorą, tylko we dwójkę odkryją nowe, nieznane miejsca. Od tego momentu obaj byli nierozłączni, mimo różnicy wieku potrafili się dogadać w każdym aspekcie. Henry (oczywiście się do tego nie przyznając) tęsknił za bratem ilekroć jechał do szkoły, jednak po pewnym czasie ta tęsknota ustępowała nauce, nowym doświadczeniom, nowym ludziom których spotykał. Lata mijały, on mężniał, wzbudzał zainteresowanie dziewczyn. Odzywała się w nim ta nieco gorsza natura, gdyż lubił czarować pięknymi słowami kobiety, a potem nie zwracać na nie uwagi. To pozostało mu do dzisiaj, chociaż nie w tym stopniu, co wcześniej. Na piątym roku dostał się do drużyny Quidditcha na pozycji ścigającego, jako szczupły, wysoki chłopak który lubił czuć pęd powietrza we włosach idealnie nadawał się do tej roli. Nawet nie spostrzegł, kiedy najpiękniejsze szkolne lata minęły i przystąpił do egzaminów końcowych, zastanawiając się, co chce robić w życiu.


Smocza pasja mimo upływu lat mu nie przeszła, nadal podziwiał te majestatyczne stworzenia i już od samego początku wiedział, co chce robić. Będzie Łowcą Smoków, możliwe, że odkryje jeszcze nikomu nieznany gatunek i nazwie go swoim imieniem. Dlatego na egzaminach w głównej mierze skupił się na ONMS, z którego zdał najlepiej ze wszystkich, poszło mu całkiem nieźle na Zaklęciach i OPCM. Relacje, które zawiązał w szkole trwają do dzisiaj, z kilkoma osobami do tej pory współpracuje, razem polując na smoki, spędzając czas na podróżach i odkryciach nowych ras.
Nie zaniedbał jednak rodziny, nadal utwierdzał najbliższych, że zawsze znajdą miejsce w jego sercu, że zawsze będą dla niego najważniejsi. Spędził sporo czasu z młodszym bratem, opowiadając mu o smokach, obiecując wspólną podróż w celu poszukiwań kolejnych okazów, zapewnił matkę, że nic mu nie będzie, że nie da sobie zrobić krzywdy. Z tym przykazaniem wyjechał do Rumuńskiego rezerwatu, by po raz pierwszy postawić kroki jako łowca. Miał ledwie osiemnaście lat, świeżo po skończeniu szkoły, już chciał łapać największe bestie, rwała się w nim brawura i adrenalina buzowała jak tylko widział te stworzenia. I pewnie dlatego jego pierwsze spotkanie z Długorogiem Rumuńskim zakończyło się dosyć źle. Przynajmniej z jednej strony. Gdy tylko dotarł na miejsce, jednym uchem słuchając instrukcji zapatrzył się na smoka i nie zważając na polecenia swojego nowego szefa, zbliżył się, kompletnie nieprzygotowany do bestii. I to był błąd, który cholernie wiele go kosztował. Bestia rzuciła się na niego z zamiarem zabicia na miejscu. Jedynie refleks innych łowców, wyszkolonych przez lata mężczyzn i kobiet uratował mu życie, którzy widząc, co się dzieje, szybko rzucili się w kierunku bestii, z zamiarem jej powstrzymania, odciągnięcia uwagi od młodego Bojczuka. Henry poczuł przeszywający, ostry ból na klatce piersiowej, z przerażeniem myślał, że zaraz zginie, jednak smok skupił swoją uwagę na innych czarodziejach. Ostatnie, co pamiętał, to burzę brązowych włosów.


Ocknął się po kilku dniach opatrzony, obok siebie widząc świdrujące, zielone oczy. Dziewczyna, Esme była tą, która jako pierwsza rzuciła mu się na pomoc, po prawdzie uratowała mu życie i potem nie odstępowała go na krok, dopóki się nie wybudził. Z jednej strony było mu wstyd, z drugiej jednak naprawdę jej dziękował za uratowanie życia. W tym momencie zrodziła się między nimi nić porozumienia i od tego momentu już na poważnie podchodził do swojej pracy, gdy tylko się zapominał spoglądał na szeroką bliznę na piersi, pamiątkę tego wydarzenia, która nadal co jakiś czas odzywała się bóle. Przez kolejne dwa lata pilnie słuchał wszystkiego, co jest mu mówione, nie pozwolił sobie na najmniejszy błąd, chociaż i tak dorobił się kilku kolejnych blizn na ciele, jednak postępował już rozważnie. Te dwa lata sprawiły, że zaczęto w nim widzieć aspirującego Łowcę, który naprawdę zna się na swojej pracy. Zbliżył się też do Esme. Zakochał się w niej, bez pamięci i nie miało znaczenia nawet to, że była z rodziny mugolskiej. Pokochał ją całym sercem. To, odwzajemnione uczucie było tak silne, że w rok później wzięli cichy ślub. Postanowili zostać w Rumunii, tutaj pracować, tutaj stworzyć swój kawałek nieba.


W wieku dwudziestu dwóch lat myślał że miał wszystko, czego chciał. Piękną żonę, dobrze płatną pracę. Dziecko, które w ciągu kilku miesięcy miało przyjść na świat. Chciał właśnie takiego życia, spokojnego, bez trosk. Chciał, by jego matka, jego rodzina, brała udział w wychowaniu dziecka, zdecydował się więc na powrót do Anglii, wynająć mieszkanie w mieście, pozwolić matce poznać synową i przygotować się na nadejście wnuka. Gdy jego syn przyszedł na świat, wiedział że pod ręką ma wszystko to, czego potrzebował. Kolejne lata były spokojne, zatrudnił się w rezerwacie należącym do rodziny Greengrass, zdobywając kolejne doświadczenie i pieniądze pozwalające mu wyżywić rodzinę. Nie mówił głośno o czystości krwi, nie mówił o swoich poglądach, o tym, jak sam postrzega czystość krwi, po prostu żył, dbając o najbliższych. W pewnym momencie stracił czujność, nie zwrócił uwagi na obawy żony która informowała go, że ktoś ją śledzi, obserwuje ją i syna, że czuje czyjeś spojrzenie na plecach. Zbagatelizował to, uważając że przesadza. Och, w jakim był błędzie. Tragedia, jaka rozegrała się w 1956 całkowicie zmieniła jego dotychczasowe życie.


Wieczór był przyjemnie ciepły. Ich syn spał w swoim pokoju, a oboje z żoną oddawali się wieczornym zajęciom. Sielankę przerwała eksplozja, jak się okazuje wyważonych zaklęciem drzwi. Henry zerwał się na równe nogi, złapał za różdżkę i pobiegł korytarzem krzycząc do żony by zabierała małego i uciekała. Nie zdążył zareagować. Trafiło go zaklęcie paraliżujące. Dostrzegł jedynie trzech mężczyzn, zakapturzonych, a spod kapturów ich szydercze uśmiechy. Został zawleczony do salonu, posadzony na krześle i związany, dwóch pozostałych poszło po jego żonę i dziecko. Ten, który został wygłosił przemowę o tym, jak się kończy zadawanie ze szlamami, brudzenie czystej krwi, o dominacji i o tym, że pokaże mu, jak powinno się traktować mugolaki. Z przerażeniem patrzył, jak rzucono mu pod nogi jego żonę, tulącą ich syna do piersi, która patrzyła na niego z przerażeniem. Ledwo zarejestrował klątwę Cruciatus jaka została wymierzona w jego żonę. Do jego uszu doszedł krzyk pełen bólu. To samo po chwili spotkało jego syna, a on, sparaliżowany nie mógł nic zrobić. Zamaskowani bandyci chcąc pewnie mieć rozrywkę, zdjęli z niego zaklęcie i przytrzymali mu głowę, by mógł widzieć, jak pozostali torturują jego rodzinę. Łzy leciały z jego oczu, do krwi zagryzł wargę, klął na czym świat stoi i prosił by przestali, bo nie może już tego znieść. Za wszelką cenę chciał ratować rodzinę. Ale nie mógł nic zrobić i powoli docierało do niego, że to jego wina, że to on zbagatelizował wszystko to, co mówiła Esme. W pewnym momencie zarejestrował oślepiający, zielony błysk i po chwili patrzył już na ciała swojej żony i syna leżących u jego stóp. Załkał cicho, straciwszy chęć do jakiejkolwiek walki. Mężczyźni rozwiązali go i rzucili na ziemię, przy okazji oberwał jakimś paskudnym zaklęciem, które spowodowało liczne rany na jego ciele. Brocząc w krwi i ze łzami na twarzy podpełzł do swojej rodziny, jakby sam siebie chciał upewnić, że nie żyją, mimo iż widział wyraźnie ich martwe spojrzenie. On też by zginął tej nocy, gdyby nie zaniepokojony sąsiad, który usłyszał hałasy i zobaczył zielone światło. Wezwał aurorów, a oprawcy, na odchodne połamali mu żebra i powiedzieli że to dopiero początek. Że na każdą szlamę przyjdzie pora.


Ocknął się kilka dni później w szpitalu, jednak nie był już tym samym chłopakiem co kiedyś. W jednej chwili stracił wszystko co posiadał, wszystko co kochał zostało mu odebrane. W pewnym momencie stracił chęć do życia, próbował popełnić samobójstwo, gdyby nie rodzina, gdyby nie najbliższe mu osoby najprawdopodobniej szybko by dołączył do swojej rodziny. To właśnie matka i wszyscy inni pomogli mu stanąć na nogi, mimo że w szpitalu spędził kilka miesięcy lecząc rany i starając się psychicznie dojść do siebie. Teraz, mając dwadzieścia dziewięć lat musiał układać wszystko od nowa, wiedział jednak, że potrzebuje czasu. Po kilku tygodniach pobytu w domu zdecydował się na samotną podróż, aby pozbierać swoje myśli, by postarać się odnaleźć sens w swoim dotychczasowym życiu. Wrócił do Rumunii, szybko jednak z niej wyjechał, kierując swoje kroki do Albanii, Czech, nawet do Rosji. Zwiedził połowę Europy, nie skupiając się na niczym konkretnym. Imał się każdej pracy. Pracował w porcie, w barze, udzielał korepetycji z ONMS. W międzyczasie szukał informacji o tych, którzy zabili mu rodzinę, szukał wszędzie pomocy, informacji o ludziach, którzy mogą mu pomóc rozwiązać tą tajemnicę.


Takie oderwanie się pozwoliło mu jakość dojść do siebie. Do tego stopnia, że był gotowy wrócić do pracy i do codziennego życia, jednak rana, która powstała w jego sercu, nigdy się nie zabliźni.Ostatni okres spędził na pracy w rezerwacie i kilku służbowych wyjazdach, inni, słysząc o jego możliwościach, jak i znawstwie w dziedzinie polowania na smoki chętnie korzystali z jego usług. Rok 1956, cała ta anomalia jaka miała miejsce, była przez niego obserwowana z obrzeży centrum. W momencie jej wybuchu znajdował się niebezpiecznie blisko, jednak na tyle, by zostać teleportowanym na skraj lasu w Yorkshire, o mało co nie tracąc życia przez głaz, obok którego wylądował, a który znalazł się cholernie niebezpiecznie blisko jego głowy. Zrozumiał, że coś się święci, że ta anomalia jest jedynie początkiem. W swoim miejscu lądowanie spotkał młodą dziewczynę, która, tak samo oszołomiona jak on, nie wiedziała gdzie się znajduje. Razem wrócili do domów, oboje doszli do wniosku, że nad ich głowami wisi coś złego. Nigdy nie był też wielkim fanem polityki, jednak plotki szybko się rozchodzą, do władzy mogą dojść niebezpieczni ludzie. Tacy pokroju tych, którzy zabili jego żonę i syna. Do tego nie chciał dopuścić, dlatego zrobi wszystko, by ich powstrzymać, nawet jeśli miałoby go to kosztować życie

Patronus: Patronusem Henrego jest… wilk. Zwierzę silne, odważne, działające w grupie. Z czasem właśnie z tym stworzeniem utożsamiał swoje życie Henry, odnalazł w sobie odwagę i siłę, której mu brakowało, a która winna być mu potrzebna lata temu.
Przywołuje w myślach obraz tej pamiętnej nocy, kiedy podczas wspólnej kolacji Esme powiedziała mu, że jest w ciąży. To właśnie wtedy ziściły się jego wszystkie marzenia, to wtedy zrozumiał, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i że niczego więcej nie potrzebuje.

Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 122 (rożdżka)
Zaklęcia i uroki:81 (rożdżka)
Czarna magia:00
Magia lecznicza:00
Transmutacja:62 (rożdżka)
Eliksiry:00
Sprawność:15Brak
Zwinność:5Brak
JęzykWartośćWydane punkty
AngielskiII0
RumuńskiII2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AstronomiaI2
Historia MagiiI2
ONMSIII25
PerswazjaI2
SpostrzegawczośćIII25
Ukrywanie sięI2
ZielarstwoI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Odporność magicznaI5
Wytrzymałość FizycznaI2
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
NeutralnyNeutralny
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI0.5
QuidditchI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 00
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Henry Bojczuk dnia 09.11.19 19:59, w całości zmieniany 8 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Henry Bojczuk [odnośnik]21.11.19 1:29

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Nawet jeżeli w życiu Henry'ego brakowało ojca to od najmłodszych dni nie brakowało w jego otoczeniu niezwykłości. W wychowywanym wśród podróżników i artystów Bojczuku prędko została zaszczepiona ciekawość świata, która owocowała eskapadami pod lekko pobłażliwym okiem matki. Równie bystry co kłopotliwy Henry w szkole zjednał sobie wielu przyjaciół oraz odkrył swoje największe powołanie: opiekę nad magicznymi stworzeniami, a konkretnie smokami. Niestety jego pierwsze spotkanie z tymi potężnymi stworzeniami, już jako aspirujący smoczy łowca, Bojczuk przypłacił kilkoma dniami w szpitalu i... własnym sercem, które oddał smoczej łowczyni, Esme. Przez chwilę wydawało się, że będzie idealnie - rzeczywistość upomniała się jednak o niego bez litości. Utrata żony i syna wstrząsnęła całym światem Henry'ego, który musiał ułożyć od nowa wracając tam, gdzie wszystko się zaczęło. I chociaż wydawać by się mogło, że czas leczy rany, ta jedna miała się w Henrym najprawdopodobniej nigdy nie zabliźnić. A może zemsta na oprawcach jego rodziny przyniesie mu długo wyczekiwany, ostateczny spokój - w jednym lub drugim tego słowa znaczeniu?

 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Brak
Kartę sprawdzała: Deirdre Mericourt
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Henry Bojczuk Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Henry Bojczuk [odnośnik]21.11.19 1:30
WYPOSAŻENIE
Różdżka, sowa

ELIKSIRY- Nazwa (X porcje, stat. x)

INGREDIENCJEposiadane: -

BIEGŁOŚCI-

HISTORIA ROZWOJU[08.11.19] Karta postaci, -50 PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Henry Bojczuk Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Henry Bojczuk
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach