Wydarzenia


Ekipa forum
Pomnik Pamięci
AutorWiadomość
Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 14:33
First topic message reminder :

Pomnik Pamięci

Łuk z kamieni stanowiący symbol jedności Zakonu Feniksa w chwilach, gdy owa jedność wystawiona była na największą próbę, również ku pamięci odgonionych magicznych anomalii nękających Wielką Brytanię. Postawiono go po odejściu Bathildy Bagshot, by jej śmierć, ich przewodniczki, oraz śmierć wszystkich zaangażowanych w wielkie idee zakonników, nie została zapomniana oraz by przypominała o tym, że wciąż należało walczyć o wolność dla wszystkich magicznych i niemagicznych członków społeczności.
Pomnik Pamięci stoi na otoczonej lasem niewielkiej, okrągłej polanie blisko granicy z lasem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]27.12.19 17:12
Klarowne rozdysponowanie zadań znacząco pomogło ruszyć z pracami. Czasem brakuje osób, które z pełną odpowiedzialnością spróbują przejąć inicjatywę, aby uporządkować działania nie tylko swoje, co i pozostałych. Poniekąd czuł się odpowiedzialny za taki stan rzeczy, mógł na polanie pojawić się zdecydowanie wcześniej i od początku koordynować poczynania osób odpowiedzialnych za stoły, zwłaszcza, że sam znajdował się w tej grupie. Na całe szczęście udało się szybko zażegnać kryzys, bo kiedy Kieranowi przyszło wrócić z kolejnym zbitym na dzisiejszą ceremonię stołem, większość przyniesionych mebli powróciła już do swoich naturalnych rozmiarów i znalazła swoje miejsce, tak jak przyniesione przez braci Tonks kolejne stoły. A wszysto to dzięki okazanej pomocy ze strony przybywających na miejsce osób. W jednym rzędzie znalazły się solidne ławy, stoły o różnych wymiarach, a także rozstawione po obu stronach i wzdłuż krzesła. Dziś wszyscy mieli zjednoczyć się ze sobą symbolicznie podczas skromnego poczęstunku, jednak niebieskie spojrzenie starego aurora przesuwało się po poszczególnych sylwetkach. Dostrzegał twarze już znajome i nowe, widok jednej nieco go zaskoczył, jednak nie okazał tego, nieustannie trzymają się swojego poważnego skupienia. Spojrzał w stronę Percivala, nie komentując jego obecności, nie pytając o nic, kiedy niektóre osoby wydawały się mocno oswojone z jego obecnością. Skinął za to milcząco głową w stronę Benjamina, następnie zerknął na Jackie. Oazę tętniła kojącą magią, a jednak Rineheart nie czuł się spokojniejszy, przeciwnie, wciąż trzymał się go dławiący niepokój. Uparcie uciekał spojrzeniem od postaci Charlie, dobrze wiedząc, że kolejnego dnia przyjdzie mu przekazać jej koszmarne wieści.
Wpatrywał się w kamienny łuk i nie wiedział, co począć. Zajął miejsce gdzieś na uboczu, nie potrafiąc dołączyć do rozpoczętych rozmów. Obecne tu osoby były mu w jakiś sposób bliskie, jednak nie odnajdywał z nimi wspólnego języka. Ale winny był zjawić się w tym miejscu i uczcić pamięć tych, co polegli w walce o słuszne wartości. Pierwszy dzień wiosny miał od tego roku stać się dla Zakonu Feniksa i jego sojuszników także dniem pamięci o Bathildzie Bagshot, jej poświęceniu. Dobrym duchem organizacji pozostał Harold Longbottom, ale czy został wtajemniczony we wszystko przez ich przewodniczkę, nim nastał jej kres? Żadna troska nie opuściła go, kiedy stopniowo na stołach pojawiały się kolejne nakrycia, a nad nimi unosiło się coraz więcej lampionów. Gdzie jest ten cholerny gaduła, gdy człowiek chce się wyżalić? Na próżno szukał wokół Nobby’ego, pewnie żona znów go nie chciała nigdzie puścić.



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 3 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]27.12.19 18:37
Zbierało się coraz więcej ludzi i miejsce zaczynało nabierać kształtu, rozświetlać się promieniami małych światełek. Nie mogły zostać w tyle. Kiedy tylko usłyszała o jakimkolwiek pomyśle ustawienia nierównych stołów, praktycznie zbladła, nie dowierzając, że mogli w ogóle pomyśleć o takim barbarzyństwie. Przecież to by wyglądało okrutnie dla jej starań dobrania wszystkiego idealnie pod kolor! Marcelli zależało na tym, by całość wyglądała świetnie. Na szczęście rozsądek przyszedł z pomocą i już niedługo miały do dyspozycji bardzo równe, połączone stoły, które można było zasłać obrusem, w czym pomogła Hannah, łapiąc za drugi koniec materiału i układając go równo na stole. Było tu wielu czarodziejów, których poznawała jedynie z widzenia. Na chwilę zawiesiła spojrzenie na Percivalu, domyślając się, że jest jednym z nowych sojuszników. Zauważyła też, bardzo szybko, że stojąca nieopodal Hannah zupełnie zmieniła swój humor, gdy tylko go dostrzegła, a Figg powoli zaczęła rozumieć, że święci się coś na horyzoncie - jakieś problemy. Lekko pomachała dłonią Michaelowi, kiedy tylko się pojawił, później skupiając się tylko na układaniu kwiatów na stole i lawirowania między układanymi kolejno krzesłami. W końcu trafiła na tyle blisko Gabriela, by sie przywitać. - Cześć! - Uśmiechnęła się cieplutko. Dobrze było go zobaczyć w dobrym zdrowiu po Azkabanie. - Nie przyniosłeś żadnych nowych wypieków? - Był to lekki żart, wiedziała, że po jednej lekcji mężczyzna nie zostanie od razu specjalistą od pieczenia, ale zawsze mogła spróbować zapytać!
Układała na stole wiązanki i sztućce, gdy w końcu zakręciła się obok Hannah, ale tym razem jej niepewność przegrała z ciekawością i zmartwieniem. - Wszystko w porządku? - spytała, łagodnie układając dłoń na ramieniu ciemnowłosej. Czy smutek tego dnia ciążył zbyt mocno? Dla wielu to naprawdę niefortunna ceremonia, choć sama Marcella uważała ją za całkiem radosną - w cudowny sposób mogli oddać cześć tym, którzy na to zasługiwali. Chwilę później pojawił się Bertie, jednak Marcy nie potraktowała go swoim zwyczajowym zdenerwowanym spojrzeniem. - Pewnie, mógłbyś przynieść tamtą skrzynkę? - spytała, wskazując na pakunek, który zostawiła zanim stoły były gotowe. Miała tam dwa własnoręcznie upieczone ciasta. Kiedy Bertie je przyniósł, rozłożyła wszystko je na stole na przygotowanych wcześniej, dekoracyjnych podstawkach. - Wygląda cudownie. - Zachwyciła się. - Odwaliłyśmy kawał dobrej roboty, co? - Spytała znowu wyższą dziewczynę, z którą wspołpracowała przy tym maleńkim zadaniu po czym wzięła w dłoń jedną z margaretek i wręczyła Hannah. - Pasują Ci do sukienki. - Bardzo chciała, żeby dziewczyna chociaż trochę się rozchmurzyła, bo jeszcze pomyśli, że zadania z nią to męczarnia!


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]27.12.19 19:07
Ha, właściwie to wcale nie pytał żony czy może tutaj przyjść! Nie układała mu całego życia!
W sumie to nie, po prostu miała do napisania artykuł, więc jak powiedział, że wychodzi (oczywiście skłamał, że na whisky z Kieranem) to jeszcze mu podziękowała i rzuciła krzyżyk na drogę, bo chciała się skupić na swoich sprawach, a niedojrzały emocjonalnie mąż tylko ją rozpraszał. Znaczy ona twierdziła, że jest niedojrzały, Nobby się absolutnie z tym nie zgadzał. Od kiedy Kieran pokazał mu drogę, potrafił już sam trafić do Oazy, zachowując jednocześnie odpowiednią ostrożność, żeby ludzie hatwu Malfoya przypadkiem się wokół niego nie zakręcili. Z resztą zawsze był trochę nadmiernie ostrożny, czując się odrobinę jak na celowniku przez ten paskudny, zakrywający o totalitarny ustój, więc wyglądał ze swojego wygodnego domku wtedy, kiedy musiał. Przyzwyczaił się już do takiego życia - jak trzeba było to nawet biegał z miotełką do kurzu zanim Prudence wróciła z pracy. I to tylko pomoc, nie jakieś... Bycie pantoflem czy cokolwiek podobnego! W każdym razie zrobił wszystko, by zaprezentować się całej grupie jak najlepiej. Czarny płaszcz, do kompletu z kaszkietem i skórzanymi rękawiczkami wyglądały na obłędne drogie, w dodatku nie miały ani jednego nieodpowiedniego zagniecenia, nawet na leżącym na ramionach szaliku. I gdy już się pojawił, pierwszą osobą, do jakiej podszedł była, oczywiście, jego ulubiona chrześnica (miał tylko jedną w sumie), od której dostał list zapraszający na tą dostojną uroczystość. Był też kilka minut spóźniony, ale robił dobrą minę do złej gry, przyszedł na gotowe. - Jackie, moja droga, wspaniała robota. - Nie powstrzymał się, by nie objąć jej jednym ramieniem na powitanie, bardzo łagodnie, ale potraktował ją dumnym spojrzeniem i równie dumnym uśmiechem. - I wyglądasz naprawdę obłędnie, zaraz pewnie otoczy Cię wianuszek kawalerów. Mam być zazdrosny? - Zaśmiał się z typowym dla siebie rozbawieniem i możliwe, że mówił odrobinę za głośno i zaraz dostanie od Kierana przez łeb za takie komentarze. I właściwie zauważył, że mieli naprawdę młode towarzystwo, które... bardzo słabo znał. Kilka osób kojarzył po twarzy z ostatniej wycieczki do Oazy. Może po prostu gdzieś ich minał. Podszedł więc do każdego po kolei, pozwalając sobie na przedstawienie się i serdeczny uścisk dłoni. Z Michaelem przywitał się łagodnie, pamiętał go z czasów pracy w Departamencie Przestrzegania Prawa, podobnie z Lucanem, jednak ten wydawał się go traktować jak śmierdzącego kolegę. Może to ze względu na pochodzenie? Któż to wie co się dzieje w głowach innych ludzi. Na deserek zostawił sobie Bertiego, objął go mocno i poklepał po plecach tak, że prawie huknęło. - Młody, ależ Ty wyrosłeś ostatnio. Co u mamy, taty i Any? Wszyscy zdrowi? - To nie było do końca tak, że chciał się w ten sposób zachowywać. Taki po prostu był. Kiedy już skończył męczyć Botta, poszedł,by zająć miejsce obok Kierana. Uśmiechnął się do starego druha cieplutko i na powitanie również go poklepał. Nawet niesłabo. - Musisz być dumny. - Wypalił łagodnie.
Nobby Leach
Nobby Leach
Zawód : radca prawny
Wiek : 47
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
Krzyk dusznej dojrzałości
zwalił mnie na kolana
ja jestem białym śniegiem
który do morza spada
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7451-nobby-leach#203929 https://www.morsmordre.net/t7765-jerzy-iii#215577 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f185-richmond-kew-foot-road-57-1 https://www.morsmordre.net/t8163-norbert-leach#234421
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]28.12.19 18:17
Ponad ramieniem witającej go Charlene łypnął na Keata, posyłając mu dziwne spojrzenie: coś pomiędzy zdziwionym rozbawieniem a zmęczonym ukontentowaniem z posiadania takiego sojusznika. - A co ty tu robisz? - spytał, dalej łypiąc na niego spode łba, ale kontrola wzrokowa nie trwała zbyt długo; musiał wrócić do swego głównego obowiązku, a mianowicie obruszania się, że ktokolwiek poza nim zna Percy'ego. - Cieszę się, że się dogadujecie. Mówiłem ci, że w Charlie płynie krew Wrightów? Widać, prawda? - powiedział bezmyślnie, klepiąc blondynkę pokrzepiająco po łopatkach. Dużo ostatnio przeszła, ale nie zamierzał się nad nią roztkliwiać. Wrightowie szybko podnosili się po upadkach. Już miał dopytać o szczegóły znajomości z kuzynką, gdy jak spod ziemi wyrósł przed nim chłopaczek. Szczwany chłopaczek o przenikliwym głosie oraz wyraźnym nadmiarze energii. Nawet, gdyby Steffen mu się nie przedstawił, szybko rozpoznałby w rozentuzjazmowanym jegomościu nowego Zakonnika. - Ze mnie żaden pan, Steff - machnął ręką, trochę zakłopotany, ale bardziej wewnętrznie poruszony faktem, że ktoś pamiętał go z czasów miotlarskich triumfów. - Mów mi po prostu ty. W sensie, mów mi Ben. Nie ej ty, bo to niegrzeczne - przekazał Cattermolowi istotną lekcję etykiety, przyglądając się mu bardzo uważnie. Czarodziej bez wątpienia wykazał się zaangażowaniem, miał też w sobie silnego ducha - oby trudne doświadczenia nie zabiły w nim tego hartu.
W międzyczasie z werwą ścisnął grabę Gabriela, poklepując go po ramieniu; dawno się nie widzieli, zdążył się stęsknić za tym barczystym brodaczem. Nieco podejrzliwie zerknął na przywitanie blondyna i Peregrina, podświadomie zazdrosny o przystojnego Tonksa. Odchrząknął tylko słysząc pseudonim artystyczny, pasujący do Blake'a zadziwiająco dobrze. Ruszył za brunetem w stronę krzeseł; pomagał w milczeniu, z jednej strony pozytywnie zaskoczony liczbą osób, które włączyły się w upamiętnienie Bathildy Bagshot, z drugiej z trudem radząc sobie z rosnącym poczuciem osierocenia. Używając siły mięśni - wolał pracować fizycznie, skupiając się na teraźniejszości - poustawiał krzesła, poprawił też ustawienie stołów. Przy okazji zbliżając się do Hannah. - Ładny kwiatek - pochwalił zarówno Marcellę jak i samą siostrę, przystając przy brunetce z trochę niewyraźnym wyrazem twarzy. - Jak się czujesz? - spytał z troską i powagą, wzdychając ciężko; naprawdę się o nią martwił. Zwłaszcza teraz. Odruchowo przeniósł spojrzenie na Percivala, ale nie zachęcał rozpaczliwie do tego, by rodzina - przecież nią byli - padła sobie w ramiona. Zarówno Wrightówna, jak i Blake nie przepadali za bezpośrednim kontaktem cielesnym, przynajmniej podczas zakopywania toporów pseudowojennych.

|jeślikogośpominęłamprzepraszam


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 3 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]29.12.19 1:05
Pytanie Marcelli wybiło ją z rytmu równego i mechanicznego układania zastawy. Wyprostowała się od razu, spoglądając na nią z wyraźnym zaskoczeniem, jakby fakt, że emocje zawsze wymalowywały się na jej twarzy bez większego trudu nagle, po tylu latach ją zaskoczył. Ale jej pytanie uzmysłowiło jej jednocześnie, że pewne sprawy musiały być dziś odłożone na bok, a swoje nastroje mogła śmiało nawet jeśli nieumiejętnie zrzucić na karb przygotowywanego pożegnania. Pokiwała więc głową, powstrzymując się przed rozejrzeniem dookoła — nie była bowiem pewna, co tak do końca było głównym powodem wypowiedzianego przez nią pytania.  
— Tak, pewnie — mruknęła bez przekonania, ale nawet samej siebie nie była w stanie oszukać. — Po prostu to wszystko... no wiesz. Moglibyśmy żegnać dziś każdego z nas.— Bliskich, dalszych, tych ważniejszych i tych całkiem obcych. Momenty takie jak ten przypominały jej, że nie była gotowa na podobne poświęcenia, na stratę ludzi, którzy byli jej rodziną, zarówno z krwi i kości, jak i przybraną. I prawdopodobnie nigdy nie będzie. To była piękna uroczystość. Zapowiadała się na wyjątkową. Ale im więcej ludzi schodziło się wokół, im więcej ważnych i istotnych osób ją otaczało tym większy odczuwała lęk i tym silniejszą determinację przed tym, by bronić tego, co kochała.
Zerknęła na stoły. Zastawa do siebie pasowała, ale kwiaty — to one nadawały temu miejscu cieplejszego, przyjemniejszego klimatu. Niebieskie margaretki, zupełnie jak niezapominajki, które uwielbiała ponad wszystkie inne, były tym, co dopełniało całokształt.
— Wygląda pięknie — przyznała szczerze, uśmiechając się w końcu. Odetchnęła z ulgą, ciężko i głośno, wycierając dłonie o biodra, a kiedy Marcella ofiarowała jej kwiatek uśmiechnęła się szerzej. To był prosty, ale bardzo miły i czuły gest. — Dzięki.— Odebrała margaretkę, przyglądając jej się przez chwilę, a w końcu wpięła ją w luzujący się z każdą chwilą kok. — Tak lepiej?— spytała, oddając się temu na moment, tej luźniejszej atmosferze, pozwalając by wszystko opadło z ramion choć prawdziwy ciężar wieczoru jeszcze na nie nie spadł. Głos brata dobiegł ją szybko, mimowolnie odwróciła się więc za nim, niepewnie przyglądając się jego powitaniom. Zupełnie zapomniała, że pracowali razem. Ostrożnie spróbowała ocenić ich relacje z dystansu; ale nie sądziła, by musiała się obawiać czegokolwiek. Jamie nie mógł mieć o niczym pojęcia. Poczekała w bezruchu, aż podejdzie, nie spuszczając z niego wzroku.
— A jak mam się czuć?— spytała, unosząc brwi; chciała zmyć z twarzy krótkotrwałe zawstydzenie, tym bardziej, że tuż obok stała Figg. — Dobrze, wiesz, jak zawsze — musiała się szybko zreflektować. Pokiwała energiczniej głową, podążając i za jego spojrzeniem, prosto na Percivala. — Pan Rineheart zgodził się mnie wziąć ze sobą, wiesz, po jakiegoś mężczyznę — uśmiechnęła się, szczęśliwie zmieniając temat. — Pójdziemy mu pomóc.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Pomnik Pamięci - Page 3 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]29.12.19 19:48
Wymówka ta była dobra. Marcella spojrzała na Hannah wzrokiem pełnym zrozumienia, wiedziała, jakie to uczucie, jak trudne do przezwyciężenia. Ta ceremonia przypomniała jej inną, całkiem niedawno. Parę miesięcy temu pożegnała swojego ojca. Miłość jaką go otaczała skutecznie odwróciła uwagę od wszystkich jego wad. Dzisiaj Marcella pamiętała tylko dobre chwile i słowa mądrości mężczyzny, ciepłą dłoń na rozczochranych, rudych lokach. - Nie myśl o tym. - Łagodny gest palców na ramieniu wyższej z dziewczyn delikatnie próbował dodać jej otuchy, choć daleki był od neutralności. Trudno było się z tym pogodzić, niektórych nie spotkają już nigdy, nigdy więcej... - Jednak tutaj jesteśmy, by o nich pamiętać. Walczmy, żeby poświęcenie przybliżało nas do lepszych dni.
Mogło się wydawać, że pogodziła się z okropną stratą bardzo szybko. Stanęła na nogi, ciągle powtarzając wszystkim wokół, że wszystko będzie dobrze. Gdzieś wewnątrz siebie jednak ciągle odczuwała ból straty i smutku po odejściu tego, który był przewodnikiem ich rodzinnego stada. Tylko naprawdę niesamowity człowiek mógłby dać sobie radę z taką bandą bab. Któregoś dnia po prostu wyszedł i nie wrócił. Odszedł bez pożegnania, bez ostatnich chwil, poprzedzających stratę szlochów. Jednak jedynie jakiś czas temu widziała jego smutek, gdy przechodziła przez załamanie. Wiedziała, że gdyby jego odejście stało się powodem jej kolejnego zatrzymania, nie akceptowałby tego. I tak właśnie myślała o przewodniczce. Gdyby odejście pani Bagshot miało sprawić, że stracą ducha, jej ofiara poszłaby na marne, a imię - odeszło w zapomnienie.
Potaknęła delikatnie. - Wspaniale. - Klapnęła pojedynczo w dłonie, traktując Wright jeszcze miłym uśmiechem. - Choć użyłabym jeszcze mocno czerwonej szminki. Byłoby już idealnie. - Takie proste tematy znacznie rozluźniły atmosferę. Na pewno bardziej niż komentowanie tęsknoty za tym, co było.
- Ben. - Przywitała się, lekkim tylko potaknięciem i bardziej odruchowym uniesieniem dłoni do niezbyt wyszukanego gestu. Wright pracował z jej bratem, wolała więc nie wiedzieć co o niej myśli, Bernie potrafił być naprawdę paskudnym człowiekiem. Paskudnym dla niej... Postanowiła nie wcinać się w rozmowę, tylko z niewielkiego dystansu ją obserwować. Gdyby tylko to zobaczyli! Prawdziwy koncert mikroemocji na twarzach. Zerkała to na jedno, to na drugie, mając wrażenie, że kilka słów było pretekstowych i zdecydowanie coś się działo, jednak co, to już nie miała pojęcia. Wyczuwała tylko pewien rodzaj skrywanego zażenowania.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]29.12.19 21:56
Obserwowała to, co działo się przed nią – na zbierających się ludzi, na ręce, które zabierały się do pracy, na falujące na wietrze ubrania. Wszystko, mimo obecnego niewielkiego hałasu w formie wymieniających się pytań i odpowiedzi, nabierało formy jakiegoś spokoju, stabilności, skupienia. Wspomnienia zakotwiczały się w ziemi i wołały do zmarłych, zapraszając ich na biesiadę. Musieli tylko chwilę poczekać, bo przecież stoły już niedługo zostaną ustawione, pokryją się białymi obrusami, szklanymi i porcelanowymi naczyniami, słodkościami czekającymi na sprawiedliwy podział. Obróciła się znów, by zerknąć na surowe kamienie, kiedy nagle zaskoczyła ją czyjaś dłoń na swoich palcach. Odtrącona czujność zaowocowała konsekwencjami. Dawno już nie czuła zaskoczenia. Spojrzała na osobę, która obdarowała ją komplementem, i uśmiechnęła się lekko w podzięce. Doskonały – kilka kamieni z sarkofagu Azkabanu ułożona w prosty łuk, pomnik pamięci. W jej oczach był niezwykle prosty, może nawet w tej prostocie groteskowy, ale być może jak zawsze patrzyła na siebie zbyt surowym okiem. Witała się z każdym przybywającym na miejsce lekkim skinięciem głowy, nie wołając niepotrzebnie, z tymi, którzy zdecydowali się podejść bliżej, przytakując pogodnym słowem. Nie przyszło wiele osób, ale pojawili się ci, którym faktycznie na tym zależało, ceniła to. Podeszła do Charlene i Poppy, gdy jeszcze kończyły stroić wieniec, iglasty, prosty.
Piękny – zerknęła na nich z lekkim uśmiechem, który nieczęsto wpływał na jej usta. – Położycie go, gdy skończę mówić? Zapalimy też znicze, położymy je razem z kwiatami – widziała, że Marcella przyniosła bukiet pełen niebieskich płatków. Odpowiednio ucelebrują dzisiejszą okazję. To wciąż było pożegnanie, spotkanie obarczone sentymentem i pewną melancholią, dziś miało ich to zjednoczyć, nie podzielić. Wciąż jednak wydawało jej się, że okazja ta nie zachęcała do barwnego entuzjazmu.
Odwróciła się w stronę Tonks, czując jej głos za sobą. Przez chwilę zapomniała o dłoniach; zapomniała też o ich poprzedniej kłótni, choć jej widmo wisiało nad ich głowami przedziwnym, niewidzialnym ciężarem. Zacisnęła lekko usta i wyjęła dłonie z kieszeni sukienki. Pokazała je Tonks, bo „to nic takiego” nie podziałałoby na ratowniczy instynkt.
Już się zagoiło. To od kamieni, głupia próbowałam je wczoraj przesuwać własną siłą. To nic, nie musisz rzucać żadnego zaklęcia. – wzruszyła lekko ramionami. – Dzięki za znicze. I… dobrze cię widzieć – uścisnęła lekko jej ramię. Nie miała ciągot do cielesnego przekazywania sobie uczuć i towarzyszących jej emocji. Chyba że wracała ledwo żywa i potrzebowała sprawdzić, czy widziana sylwetka jest żywa.
Oderwała od niej swoją uwagę, kiedy zauważyła, że przy lampionach powstało jakieś zamieszanie. Podeszła do Bertiego, Steffena i Jamie, ale nim zdążyła zareagować, zdołali poradzić sobie z całą sytuacją. Na jej oczach wznosiły się w powietrze, by zatopić polanę w swoich promieniach, zanim słońce rzuci na nią swoje ostatnie tchnienie. Robiło się już ciemno, cienie wydłużały się, pomnik ciemniał. Obejrzała się na stoły, by sprawdzić, czy prace szły do przodu – meble zaczynały się powiększać, bo przecież byli wśród nich znawcy transmutacji, a talerze i wszystkie ciasta lądowały na obrusach. Odetchnęła. Nie pomogła, ale z takimi dłońmi też niewiele by się zdała. Miała już podejść bliżej pomnika, kiedy kątem oka dostrzegła postać wielkoluda, Bena, oczywiście, który zaraz odsłonił kogoś nieco niższego; kogoś, kogo zdążyła już dość dobrze poznać. Stała tak przez chwilę, mrużąc oczy, by w blasku lampionów dostrzec jego oczy i uchwycić spojrzenie w przywitaniu. Uśmiechnęła się kątem ust. Złapał ją wtedy ojciec chrzestny - zatrzymała jeszcze przez chwilę ten uśmiech, by się z nim przywitać.
Miło mi. Jeśli mam wybierać między tobą a innymi mężczyznami, wolę już ciebie – szepnęła, próbując wybrnąć jakoś z tej wstydliwej sytuacji, w jakiej ją przedstawił. Dobrze, że nie ucałował ją w policzek i nie uniósł do góry. Możliwe, że padłaby na miejscu. – Cieszę się, że przyszedłeś. Ojciec też na pewno się ucieszy.

Gdy prace dobiegły końca albo przynajmniej dobiegały, bo dostrzegała gdzieniegdzie jeszcze krzątające się postacie, głównie kobiece, zdecydowała się już zacząć oficjalnie spotkanie. Wyszła na środek, czując narastającą tremę, jakiś niepokój, którego dotąd nie znała, i odchrząknęła głośniej dwa, może trzy razy, by ściągnąć na siebie uwagę zgromadzonych.
Witaliśmy się ze sobą, ale pozwólcie, że zrobię to jeszcze raz – witam was wszystkich i cieszę się, że udało wam się ukraść chwilę wolnego czasu – uśmiechnęła się nich nieco nerwowo, nienaturalnie, ale w swoim geście szczerze. Pozwoliła sobie na chwilę przerwy, by odnaleźć własne myśli. – Trwa wojna. Każdy z nas jest tego świadom. Zakon Feniksa zdecydował się stanąć oko w oko z wrogiem i zawalczyć o wolność tych, którym dzisiaj tej wolności brakuje bardziej niż nam. Czytamy gazety, wychodzimy ze swoich domów i boimy się, czy dzisiaj nie natkniemy się na kogoś, kto ugodzi nas czarnomagiczną klątwą. Boimy się o życie swoje i swoich bliskich. Tylko my mamy siłę i narzędzia, by walczyć, a ci, których rząd uciska, często w strachu nie mogę poruszyć własną dłonią. Za mną, na pomniku pamięci, wypisane zostały nazwiska tych, którzy stanęli w obronie istnień, których prawdopodobnie nie znali, a które zasługiwały, by żyć choć o jeden dzień dłużej. Być może nie każdy z nas ich znał, nie każdy z nas usłyszał ich historie, ale wystarczy sam fakt, że dzielili z nami idee, dzielili pragnienie wolności i sądzę, że gdyby mogli, jeszcze raz podjęliby decyzję o stanięciu do walki – bezpośredniej lub nie.Hereward Bartius, Holly Skamander, Cornelia Mulciber, Charlus i Dorea Potter, Cassian Morrison, Robert Lupin, Roger Elliott, Luno Skeeter, Cressida Morgan. Wiedziała o Garrecie, ale coś podpowiadało jej – nie wypisuj tam jego nazwiska. Jeszcze nie. Nie możesz. Więc nie zrobiła tego, zaciskając przy tym zęby. – Wciąż jednak bylibyśmy zaledwie gromadą wspólnych myśli, gdyby nie jeden element, który spajał nas wszystkich. Profesor Bagshot, choć znaliśmy ją stosunkowo krótko, przewodziła nami niestrudzenie, napełniała nadzieją, że lepsze czasy nadejdą, jeśli tylko sami się o nie upomnimy, traktowała nas tak naprawdę jak własne dzieci. Oddała za te dzieci życie – nie tylko za Zakon Feniksa, za każdego, kto w tym czasie wciąż zmagał się z anomaliami, z wieczną burzą – i dokonała poświęcenia, bo również chciała zakończyć ten niekończący się łańcuch strachu. Możemy brać z niej przykład, mało tego, powinniśmy brać z niej przykład. Jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy i myślę, że nikt nam tej pewności nie odbierze. – wzięła głęboki wdech, drżący, przełknęła ślinę, by zwilżyć gardło. – Możemy teraz położyć kwiaty pod pomnikiem? I zapalić znicze? Poppy, Charlene, Just, Lucan? – wywołała ich, bo byli odpowiedzialni za przygotowanie odpowiednich „rekwizytów”. – Rozdzielcie je, proszę, dajcie każdemu. Jesteśmy w tym razem, żegnamy ich wszystkich razem.
Słońce zdążyło już zajść za horyzont, a polanę otuliło ciepło sączące się z lampionów i półmrok podglądający ich z lasu.

| Przepraszam bardzo za opóźnienie, ale pogorszyło mi się chwilowo zdrowie i nie byłam w stanie napisać posta! Mam nadzieję, że będzie już lepiej!

Menu
: paszteciki, tarta wiśniowa, ciasteczka cynamonowe, szarlotka, kanapki z szynką, serem i szczypiorkiem, butelka ognistej, zgrzewka piwa, ciasto budyniowe, kruche ciasteczka; (dajcie mi znać, jeśli coś i kogoś w tym pominęłam!)

Kolejka trwa do: 2.01, godz. 18 (jeśli wszyscy napiszecie do 1 stycznia, również w ten dzień postaram się odpisać)



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Pomnik Pamięci - Page 3 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]01.01.20 1:58
Gdy Jackie podeszła do niej i Poppy w trakcie robienia wieńca, odwzajemniła jej uśmiech. Aurorka zrobiła dziś kawał dobrej roboty, przygotowując to wszystko.
- Dzięki – powiedziała. – I jasne, położymy go w odpowiednim momencie – dodała, zaplatając kolejne gałązki, żeby wieniec nie rozpadł się podczas przenoszenia i utrzymał się jak najdłużej w takiej, a nie innej formie. Tworzyła go bez użycia czarów, własnymi rękami z pomocą Poppy; tym w pewnym sensie oddawały szacunek zmarłym, chcąc podarować im coś bardziej autentycznego i pracochłonnego niż rzecz stworzoną jednym machnięciem różdżki.
Ale w końcu wieniec był gotowy, zaś inne prace czekały na wykonanie. Świadoma tego, że transmutacja nie była najbardziej popularną dziedziną magii, postanowiła zaoferować swoją pomoc, tym bardziej że w ostatnich miesiącach dokładała starań, by odświeżyć swoją znajomość transmutacyjnych czarów.
- Miło cię poznać, Keat. Jestem Charlie i cieszę się, że postanowiłeś do nas dołączyć i tu z nami dzisiaj być – przedstawiła się młodemu chłopakowi od stołów podczas pracy nad ich powiększaniem, w czym pomogło jej też parę innych osób. A więc miała rację, rzeczywiście był nowy. Pozostawało się tylko cieszyć, że mimo strat, jakie ponosił Zakon, wciąż dochodziły do niego nowe osoby wierzące w lepsze jutro. Oprócz Keata widziała jeszcze kilka twarzy, których nie pamiętała z poprzednich spotkań. Był to młody i bardzo rozentuzjazmowany Steffen, o którego przynależności dowiedziała się jednak już jakiś czas temu, Michael Tonks, którego znała od dawna, ale także musiał być nowy w Zakonie (choć w jego przypadku dziwiło ją tylko to, że rodzeństwo wprowadziło go tak późno) i jeszcze parę osób, których nie znała, w tym jakiś starszy mężczyzna (Nobby), do którego jednak uśmiechnęła się nieśmiało, ale przyjaźnie gdy podszedł i do niej. No i Percival, ale o nim też wiedziała od kilku miesięcy.
Czuła potrzebę, by do niego podejść i się przywitać, a także zapytać o smoki, choć kątem oka dostrzegła dziwną minę Hannah. Uniosła brwi i spojrzała na kuzynkę z niezrozumieniem, zastanawiając się, o co też może jej chodzić. Czyżby nie lubiła Percivala i to jego widok ją zdenerwował? A może była zła, że Charlie z nim rozmawia? A może... chodziło jej o Bena i nie podobało jej się, że jej brat przyjaźni się z kimś takim?
Mimo tej całej atmosfery smutku i tęsknoty za tymi, którzy odeszli, Charlie cieszyła się, że mogli tu wszyscy być i jednoczyć się mimo różnic, które czasem ich dzieliły.
- Cieszę się. Mam nadzieję, że wszystko będzie z nimi w porządku – powiedziała, przenosząc na moment wzrok na Bena, a potem znów spojrzała na Percivala. Ben poklepał ją po plecach, a miał tyle krzepy, że Charlie prawie straciła równowagę, ale udało jej się ją utrzymać. Uśmiechnęła się nieco szerzej, ale ani ona, ani Percival nie zdążyli mu wyjaśnić, skąd się znają, choć zapewne Ben musiał być świadomy tego, że Charlie parę razy spotkała się z Percivalem w rezerwacie w sprawach zawodowych, ostatni raz tydzień temu. No i była razem z nimi na smoczej wyprawie.
Nie było czasu porozmawiać z nimi dłużej o smokach, bo należało wracać do pracy. Ale ta niedługo dobiegła końca i wszystko było gotowe, lub prawie gotowe. Robiło się coraz ciemniej, ale zaczarowane lampiony rzucały na najbliższą okolicę łagodne światło, wydobywając sylwetki Zakonników z półmroku. To Jackie wzięła na siebie obowiązek przemowy. Charlie prawdopodobnie nie umiałaby wygłosić takiej mowy przed tyloma słuchaczami. Były momenty, kiedy przechodził ją zimny dreszcz i ten wcześniejszy pogodny nastrój towarzyszący przygotowaniom i napotykaniu znajomych twarzy gdzieś z niej wyparował, sprawiając, że przypominała sobie i te gorsze rzeczy. Wojna. Niebezpieczeństwo. Straty, których już doświadczyli. Profesor Bagshot, Hereward i ci wszyscy nieznani jej ludzie, których nazwiska wypisano na kamieniach. No i Vera, jej zaginiona siostra, kolejna Zakonniczka, która powinna tu dziś z nimi stać. Czy jej nazwisko też miało się tam wkrótce pojawić? Od jej zniknięcia minęło pięć długich miesięcy, dość długo, by jej nadzieje zaczynały coraz bardziej topnieć.
Ci wszyscy ludzie, z profesor Bagshot na czele, poświęcili się dla lepszego jutra. Charlie naprawdę żałowała, że doświadczyli już tylu strat, stracili także swoją przewodniczkę, osobę tak światłą i mądrą, a jednocześnie dobrą. Na rzęsach alchemiczki zaigrały łzy, ale choć mogło to zostać uznane za słabość, nie starła ich. Jako osoba, która też straciła kogoś bardzo bliskiego, chyba miała prawo ulec tej drobnej słabości, tym bardziej że nigdy nie należała do ludzi silnych i niezłomnych. Żałowała też, że już nigdy nie zada pani profesor pytań, które chciała zadać, a na co nie odważyła się za jej życia, onieśmielona jej wyjątkową osobą. Pocieszała ją tylko myśl, że profesor Bagshot przeżyła wiele wspaniałych lat i finalnie odeszła, oddając swoje życie w dobrej sprawie, i to dzięki jej ofierze anomalie zostały pokonane.
Z zadumy i smutku wyrwał ją dopiero moment, kiedy Jackie wypowiedziała jej imię. Drgnęła i spojrzała na Poppy, po czym razem rozdały pozostałym kwiaty z uprzednio przygotowanej sterty, żeby mogli je złożyć sami, a potem uniosły wieniec, składając go pod pomnikiem. W momencie kładzenia go u stóp ułożonego z kamieni łuku spojrzała do góry, na nieregularne głazy złożone w konstrukcję, mające upamiętnić tych, których już nie było. I znowu pomyślała o Verze, a także mimowolnie zaczęła się zastanawiać, kto będzie następny, czy w nadchodzących miesiącach lista wyrytych nazwisk nie ulegnie wydłużeniu. Miała nadzieję, że nie. Tak bardzo pragnęła, żeby nie tracili już nikogo, ale prawdopodobnie były to naiwne nadzieje. Otaczający ją ludzie przecież walczyli i poświęcali się. Ona jako jedna z nielicznych tutaj stała z boku, angażując się, ale innymi drogami. Nie pchała się na pierwszy front i nie planowała tego robić, ale dbała o to, by ci, którzy na niego wyruszali, byli wyposażeni w potrzebne eliksiry. Chciała być im potrzebna. Pragnęła pomagać potrzebującym swoją wiedzą i umiejętnościami.
Po złożeniu kwiatów odsunęła się, robiąc miejsce innym, którzy także mogliby chcieć złożyć pod pomnikiem coś od siebie. I nie potrafiła nie myśleć z lękiem o tej przyszłości, która miała nadejść, ale dzisiaj... dzisiaj chciała jeszcze sycić się tym poczuciem jedności ze stojącymi wokół niej ludźmi, których, bez względu na różnice w pochodzeniu, charakterach i umiejętnościach, łączyło jedno pragnienie o świecie bez nienawiści. Sama pragnęła doczekać takiego świata, w którym każdy będzie mógł czuć się bezpiecznie i nikt więcej nie będzie musiał umierać tylko dlatego, że ma nieodpowiednią krew. Ale czy go doczeka? Czy miała szansę dożyć końca tej wojny?




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]01.01.20 13:24
Entuzjastyczne powitanie, jakie Steffen zaserwował dwójce współpracowników z rezerwatu, nieco Keata zastanowiło; o jakiej grze była mowa? Nie miał jednak czasu na rozważanie poprawnej odpowiedzi na to pytanie, z ust Bena padło bowiem inne, niemal egzystencjalne. Burroughs bezradnie wzruszył ramionami, jednocześnie pozwalając sobie na uniesienie kącików ust ku górze, formując coś na kształt nieporadnego uśmiechu.
Co on właściwie tutaj robi?
Chyba sam chciałby wiedzieć. Na ten moment w ferworze przygotowań mógł skupić się na meblowym kryzysie i wyławianiu w tłumie zebranych kolejnych twarzy, których widok tutaj powinien go może dziwić, lecz z jakiegoś powodu wcale tak nie było. Teraz jednak, gdy ostatnie naczynia udekorowały harmonią ławy, nie wiedział, czym się zająć i w którą stronę skierować swoje kroki; mozaika stworzona z pojawiających się w Oazie osób była dla niego wciąż obca - znał sporą część z nich, a przynajmniej kojarzył, funkcjonujących osobno, w zupełnie innym otoczeniu - jednak ta konfiguracja, odkrywanie zależności pomiędzy ludźmi, którzy gdyby nie Zakon, najpewniej nawet nie mieliby szansy się poznać, była na swój sposób interesująca.
- Ktoś musiał zadbać o to, żeby alkoholu nie zabrało - nie dodał już, skąd ten alkohol wziął, uznając, że chyba w tym gronie nazwa Parszywy pasażer nie kojarzy się, o dziwo, zbyt dobrze.
Nim zadał jakże inteligentne pytanie, co z kolei Ben robi w tym gronie, przypomniał sobie, że przecież Tonks wymieniła jego nazwisko pośród wszystkich gwardzistów, tworzących tak właściwie fundament Zakonu. Uparcie ignorował coś, co mogło być równie dobrze przypadkiem, jeszcze wtedy uznając, że Wrightów jest tyle, ile nieśmiałków w lesie. Teraz jednak trudno było nazwać przypadkową zbieżnością fakt, iż stały przed nim dwa metry mięśni o tym samym imieniu i nazwisku. Na domiar… złego lub dobrego, trudno jednoznacznie stwierdzić, sposób, w jaki Wright powitał Hanię jasno sugerował bliską więź. Rodzinną? To jakiś jej kuzyn? Bo chyba nie…
Odwrócił wzrok; jeszcze chwila, i zaczęłoby to wyglądać tak, jakby po prostu się na nich gapił albo próbował podsłuchać, o czym mówią. Mniej więcej w tym czasie podszedł do niego Nobby, któremu również się przedstawił, nim mężczyzna ruszył gdzieś dalej.
Tuż przed przed przemową Jackie przystanął przy jednym z krzeseł i wypakował z plecaka sześć butelek - pięć Ognistych i jedną Miodu Pitnego, robiąc trochę hałasu przy wydobywaniu ich wszystkich.
Nie patrzył na aurorkę, gdy przemawiała; wzrok utkwił gdzieś w kamiennej rzeźbie, kształtem przypominającej zarówno błagalnie złożone dłonie, jak i płomień, którego nikt nie może zgasić. Wieczny płomień Feniksa, w którym tlą się życia wszystkich poległych ofiarnie. Oni nie powstaną z popiołu, ale Feniks nieustannie to robi - również dzięki ich śmierci, ona też była po coś.
Milczał, twarz miał tak kamienną jak posąg pamięci, nie czuł jednak potrzeby, by okazywać przesadny smutek - czuł go, padającego na niego jak światło popielate Księżyca, będące jedynie echem żałoby noszonej w sercach zgromadzonych, którzy znali wszystkich wspomnianych.
Jednak cień lęku osiadł na jego serce, gdy zdał sobie sprawę z tego, że to nie wszystkie imiona, które spije faktura pomnika; że być może już wkrótce dopisane zostaną kolejne - te, wobec których trudno mu będzie pozostać podobnie obojętnym.
Przyjął znicz, zaciskając na nim dłonie odrobinę zbyt mocno, rozdrażniony emocjami, które zaczęły się w nim kłębić. Żegnał ludzi, których nigdy nie poznał, czemu więc czuje się w taki sposób, jakby stracił przyjaciół?

do menu jeszcze 5 Ognistych i 1 Miód Pitny z Parszywego (nierozcieńczone!)
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]02.01.20 7:10
Steffen podszedł do Keata i szturchnął go ręko pod żebra.
-Hej, skąd ta posępna mina? To znaczy, teraz wypada mieć posępną minę, ale potem będziemy pić i poznawać Zakonników i... popatrz ile tu jest pięknych pań! - wyszeptał na tyle cicho, by usłyszał go tylko Burroughs. Spojrzeniem odruchowo powiódł w stronę Jamie - od Sylwestra minęło już kilka tygodni, ale nadal uważał, że byliby idealną parą. Keat potrzebował kogoś z głową na karku!
Potem wesoło pomachał Jackie - ojejku jejku! Wyraźnie się rozpromienił, mile zaskoczony jej widokiem. Teraz już nie będzie musiał przed nią zatajać, że jest animagiem!
Świat był piękny. Pomimo pogrzebowej uroczystości, Steff zaczął już planować, co zrobi z nowymi znajomościami - pogada z panem Benjaminem o Quidditchu, ponowi prośbę o wywiad do "Czarownicy" z panem Notto-Blakiem, przyzna się Jackie do animagii... z wesołego nastroju wytrąciło go jednak oficjalne rozpoczęcie uroczystości. Wyprostował się i spoważniał, a po chwili nie musiał już nawet udawać, że jest poważny i smutny. Jackie przemawiała naprawdę wzruszająco, a nazwiska poległych Zakonników zrobiły na nim większe wrażenie, niż przypuszczał. Był już na trzech misjach dla organizacji, z pierwszej wyszedł cało tylko dzięki Bertiemu, a w dwóch kolejnych nie poradziłby sobie bez Marcelli. Czy jego nazwisko też znajdzie się kiedyś na kamieniu - gdy będzie miał pecha, a przy nim nie będzie przyjaznej duszy? A może będzie musiał opłakiwać kogoś ze swoich przyjaciół? Z każdym tygodniem Zakonnicy stawali mu się coraz bardziej drodzy, każde zadanie zbliżało go do sojuszników i sprawiało, że zaczynał ich nazywać przyjaciółmi. Dla Marcelli, do niedawna nieznajomej, był nawet gotów walczyć z plagą bahanek! Chciał aby dzisiejsze popołudnie trwało wiecznie, aby wszyscy mogli jeść, pić i poznawać się lepiej. W głębi duszy wiedział jednak, że po pożegnaniu pani Bagshot każdy wróci do swoich zadań, nierzadko ryzykownych. Czy na kolejnym spotkaniu Zakonu będzie im dane spotkać się w tym samym gronie?


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]02.01.20 8:36
Skończył nosić krzesła i ustawił się w gromadzie, która zebrała się przed Pomnikiem. Uroczystość rozpoczynała się. Mike spróbował stanąć jak najbliżej Hannah, ale rozdzieliło ich kilka osób, a oficjalne pożegnanie to nie miejsce na przepychanie się ani na flirty. Skinął więc jej z powagą głową, mimowolnie posyłając jej lekki uśmiech.
Pięknie wyglądasz.
Pięknie wyglądał też udekorowany pomnik. Michael przeniósł spojrzenie na Jackie, której obecność tutaj wcale go nie zdziwiła. Była w końcu jego koleżanką z Biura Aurorów i córką Kierana, który wprowadził go do Zakonu. Rozglądając się po zebranych, zauważył jeszcze Charlene i skinął jej głową, wyraźnie zaskoczony. Wiedział, że dziewczyna ma dobre serce, ale nie spodziewał się jej w tak... bojowym gronie. Zakon potrzebował jednak eliksirów i Michael ucieszył się, że pomaga im jego znajoma z Munga.
Z powagą wysłuchał Jackie, odnajdując wzrokiem nazwiska na kamieniu. Zacisnął mocno szczękę, unikając wzrokiem Gabriela i Just. Zakon istniał od dawna, ilość nazwisk mówiła sama za siebie. Myślał, że pogodził się już z faktem, że wtajemniczył go Rineheart a nie rodzeństwo. Dzielnie zadzierał głowę do góry i nigdy nie dał młodszym Tonksom poznać, że sprawili mu trochę przykrości. Teraz dotarło do niego jak długo mu nie mówili i stara uraza na moment odżyła, choć w grudniu myślał, że zostawił przykre emocje za sobą. Wziął głęboki wdech i zerknął na Bena - czy to on wtajemniczył we wszystko Hanię? I czy dla niego - Michaela - byłaby to lekka decyzja, skoro Zakon wiązał się z ryzykowaniem życia? Pewnie nie, pewnie zrobiłby wszystko, by ją chronić. Powtórzył sobie, że Just i Gabriel chcieli pewnie chronić jego, szczególnie, że po ugryzieniu wilkołaka pozostawał w nienajlepszym stanie psychicznym. Uspokojony, posłał Just ciepły uśmiech, gdy odbierał od niej kwiaty. Byli w tym razem, na dobre i na złe - a w nim rosła duma, gdy widział zaangażowanie siostry w sprawy Zakonu i respekt, jakim darzyli ją inni. Liczył, że przeżyją tę wojnę i po latach będą ją wspominać w gronie małych i dużych Tonksów.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Pomnik Pamięci - Page 3 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]02.01.20 13:23
- Tak, poradzimy – zapewniła Steffena, lewitując różdżką jeden z ostatnich lampionów. Prawie kończyła.
Może takie momenty jednak były czasem potrzebne. Oczywiście pomijając tę smutną myśl, że tak naprawdę byli tu, bo musieli żegnać kogoś, kto przedwcześnie odszedł, bo wolałaby, żeby nie musieli opłakiwać nikogo ani żeby nikt nie musiał ukrywać się w Oazie zamiast wieść swoje zwykłe życie. Ale ceniła to, że mogła tych ludzi poznać i zrobić coś z nimi ramię w ramię, nawet jeśli były to takie drobiazgi jak zapalenie lampionów czy pomoc w rozstawianiu stołów i krzeseł, do czego też przyłączyła się później, kiedy sprawa z oświetleniem była zakończona, a cały obszar był już skąpany w blasku świec ukrytych wewnątrz nieco niezgrabnych, ale działających lampionów. Nie uciekała od pracy, mając dość krzepy, by przenosić krzesła bez użycia czarów. Nigdy nie należała do kobiet delikatnych i słabowitych. Z pewnością przy stole nie zabraknie miejsca dla nikogo, choć nie była pewna, czy to cały Zakon, czy tylko jego część. Nie była na żadnym spotkaniu, więc nie wiedziała jak tam wygląda frekwencja. Dla niej ten dzień był pierwszym razem, kiedy miała z nimi zasiąść jako w pewnym sensie jedna z nich, i to był kolejny powód, dla którego cieszyła się, że i ją zaproszono, nawet jeśli nie znała ludzi, którzy odeszli, nie walczyła u ich boku, bo umarli zanim dowiedziała się o organizacji.
Już po wszystkim, po zakończeniu prac, przemówiła Jackie, wygłaszając długą i poruszającą mowę o groźnych czasach, w których żyli, o niepewności jutra, a także o poświęceniu Zakonników, a zwłaszcza tych, którzy za swoje poglądy zapłacili najwyższą cenę. Nie było jej tu wtedy, bo w czasie kiedy oni już walczyli, ona nadal korzystała z uroków życia i grała w quidditcha, przejmując się głównie swoimi wynikami w grze. To śmierć ojca w pożarze, który strawił ministerstwo, otworzyła jej oczy, ale dopiero w listopadzie dowiedziała się o Zakonie. Niemniej jednak, patrząc na wznoszący się ku ciemniejącemu niebu łuk, pomyślała także o swoim ojcu, jednej z wielu ofiar nikomu nie potrzebnej wojny, przelewania krwi w imię zgubnej ideologii. Chciała, żeby pewnego dnia mógł być z niej dumny, że nie zamknęła oczu na nieszczęścia innych i próbowała zrobić cokolwiek.
Żałowała utraty profesor Bagshot, nawet jeśli nie wiedziała o niej tego, co inni, starsi stażem Zakonnicy. Dla niej te straty nie były więc tak druzgoczące jak dla tych, którzy mieli okazję poznać panią profesor i innych zmarłych, ale na swój sposób, w głębi serca także je przeżywała, jednocześnie będąc wdzięczną starszej czarownicy za jej ofiarę i poświęcenie, dzięki któremu świat został uwolniony od anomalii.
Patrząc na tych wszystkich ludzi stojących wokół niej, także przez chwilę poczuła tę pewność, że bez względu na wszystko, razem byli zdolni do wielkich rzeczy i że dobro musiało zwyciężyć. Może nie od razu, ale dopóki istniało światło w ciemności, istniała nadzieja, że przyszłe pokolenia będą dorastać w lepszym świecie.
Przyjęła podany jej znicz i kwiaty, i gdy nadeszła jej kolej, także podeszła do pomnika, gdzie zapaliła znicz końcem różdżki i złożyła go obok innych. Dla profesor Bagshot, dla ojca i dla innych, których wyryte nazwiska ujrzała wyraźniej dopiero teraz, z bliska. I zdała sobie sprawę, że przynajmniej nazwisko Potter było jej znajome, przecież jej matka pochodziła z tej rodziny, a o strasznej śmierci Charlusa i Dorei oczywiście słyszała, choć nie wiedziała wtedy, że jest jakoś powiązana z Zakonem. Dolina Godryka swego czasu huczała szeptami o tej tragedii. Po jej plecach przebiegł zimny dreszcz, miała jednak nadzieję, że nazwisko nikogo ze stojących wokół ludzi nigdy nie zostanie dopisane do tej listy.
Po złożeniu swoich symbolicznych wyrazów szacunku odeszła na bok, robiąc miejsce innym. Milczała, rozumiejąc konieczność zadumy w tak podniosłym momencie.






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]02.01.20 16:11
Krzątanina ustępowała spokojowi, stoły zostały ustawione, stroiki dokończone, nie było więc już czym zająć dłoni, skryć pod ferworem zabiegania prawdziwych uczuć. Smutku, nostalgii, żalu, tęsknoty za tych, którymi utracili podczas walki. Ben stanął swobodnie, nieco z tyłu, ale ciągle obok Percivala, splatając przed sobą dłonie - uważał, że typowe dla siebie wsadzenie ich do kieszeni będzie niegrzeczne, dlatego robił co mógł, by prezentować się godnie. Ze skupieniem słuchał przemowy Jackie, początkowo nieco zakłopotanej, później mówiącej z serca, dosadnie i pięknie. O Zakonie Feniksa, o łączącej ich sile, w końcu o osobach, których imiona wyryto na pomniku. Wright wiedział, że nie będzie miał odwagi się do niego zbliżyć, jeszcze nie dziś, na pewno nie przy wszystkich. Tu nie mógł okazać słabości, stał się Gwardzistą, opiekunem, wzorem, a nie zgiętym w pół żałobnikiem o wilgotnym spojrzeniu.
Patrzył na Rineheart z uwagą, później jednak rozglądając się po zgromadzonych wokół kamiennego pomnika Zakonnikach. Przejętych, poważnych, o ponurych minach - no, pomijając entuzjastycznego Steffena, który nawet milcząc wyglądał tak, jakby wydawał z siebie radosne odgłosy - skupionych nie tylko wokół idei, ale także wokół grobu tych, którzy stracili za nią życie.
I tych, którzy utracili je przez nią - a raczej przez pomyłki i nieszczęśliwe sploty okoliczności.
Zanim jeszcze Jackie zakończyła część oficjalną, w czasie, gdy rozdawano kwiaty i znicze, Ben odchrząknął z całych sił dostępnych w wypalonym papierosami i ognistą gardle. Bez wątpienia słyszał go więc każdy, nie tylko stojący obok Percival. - Chciałbym też, by w naszej pamięci zostali ci, których imion nie poznaliśmy. W czasie naszych misji często spotykaliśmy odważnych ludzi, którzy nam pomagali, walczyli u naszego boku o swoją wolność- zaczął, wyłamując sobie palce, bo choć przemawiać lubił, to nie za bardzo potrafił - no i wolał wznosić toasty weselne niż te pogrzebowe. - Tacy byli ludzie z wioski niedaleko Wyspy Rzeźb oraz inni, dobrzy czarodzieje i mugole, spotkani na naszej drodze - dokończył kulawo, pamiętając, jak bardzo pomogli im mieszkańcy tamtej wsi - i jak dzielnie pomagali więźniowie, próbując ratować dzieci nad przeklętą wyrwą w ziemi. Wspomnienia tamtych okrutnych doświadczeń wykrzywiło twarz Bena jeszcze głębszym smutkiem: nie wiedząc, co zrobić z rękami, wziął jeden z zniczy i niemrawo ruszył w stronę pomnika, kładąc zapalone światełko na kamiennym podłożu. Potem, w chwilowym przebłysku irracjonalnego wzruszenia, wyciągnął z kieszeni paczkę mugolskich papierosów i położył je obok lampionu. Dla nich, dla tych, z którymi lubił je palić nad szklanką whisky, ognistym bigosem lub planami kolejnych działań na rzecz Zakonu. Pochylił na krótko głowę, a później ustąpił miejsce innym, spojrzeniem szukając najpierw Hannah, a później Percivala.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 3 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]02.01.20 17:54
Spojrzała na Marcellę i wzięła głęboki wdech, po chwili przenosząc spojrzenie na ludzi, którzy je otaczali. Wszystkich po kolei. Westchnęła ciężko i pokiwała głową. Nie mogła się z nią nie zgodzić. Robili przecież wszystko, by nadchodzące jutro było lepsze i bezpieczniejsze. Dla nich, dla ich bliskich, przyjaciół, dla obcych i wszystkich, którzy tego potrzebowali w tej chwili. A ta ceremonia, choć owiana smutkiem, miała uczcić pamięć tych wszystkich, którzy poświęcili się w tej walce dotąd.
— Tak, masz rację — przytaknęła jej w końcu, powracając do niej spojrzeniem. Ta niewysoka dziewczyna narażała się każdego dnia, żyjąc w znacznie bardziej niebezpiecznej codzienności niż Wright, której rzeczywistość poza Zakonem sprowadzała się do garści trocin i wici. Takim jak ona była wdzięczna — za odwagę, za działanie, za wiarę i wszystkie dokonane próby.
– Czerwonej szminki? Nie byłoby zbyt wyzywająco?— spytała niepewnie, upewniając się, że Marcella doskonale wiedziała, co mówi. Czerwień na ustach kojarzyła się z wyuzdaniem i rozpustą, a choć niewiele miała do czynienia z kobietami oferującymi pewne szczególne usługi i nie mogła tego w żaden sposób potwierdzić, przyjęła panujące przekonanie jako prawdziwe. A nawet jeśli część ludzi odważnie odchodziła od podobnych z postępującym biegiem czasu, nie widziała się w tak kokieteryjnym wydaniu. Zaczesała kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się. — To chyba nie dla mnie — dodała z lekkim rozbawieniem, starając się nie myśleć, jak wyglądałaby tak wystrojona, jak bardzo rzucałaby się w oczy i jakie wywołałaby wrażenie.  
Szybko też uchwyciła spojrzenie Michaela, który zatrzymał się blisko, a także jego uśmiech, który odwzajemniła niemalże od razu, przyglądając mu się krótką chwilę. Powinna go spytać o to, jak minęła mu ostatnia pełnia, jak się dziś czuł — wyglądał dobrze, ale znała już takich, którzy potrafili doskonale maskować wszystkie bolączki pod osłoną czarującego uśmiechu.
Kiedy Jackie przemówiła wzięła głęboki wdech i spojrzała w jej kierunku, jak wszyscy inni. Zamilkła, stanęła w bezruchu, splatając dłonie przed sobą. Patrzyła na przyjaciółkę, ale i na pomnik za nią, który upamiętniał wszystkich, którzy każdego dnia podejmowali walkę ze złem. Niektórzy z nich nie dożyli tej chwili, ale nie ponieśli porażki, a ich ofiara nie poszła na marne. Wiedziała, że będą ich pamietać, powtarzać między sobą to, co udało im się osiągnąć i w imię czego stracili życie. Podążyła spojrzeniem za Benem, który zdecydował się odezwać. Słuchała też jego, nie spuszczając z niego wzroku, widząc na jego twarzy, prócz siatki blizn po sowiej poczcie, cień bólu z powodu tego wszystkiego przez co przeszedł. I gdyby tylko mogła to od niego zabrać, gdyby mogła odciążyć jego barku od ciężaru, uczyniłaby to bez wahania. Ale nie mogła. A on by tego nigdy nie chciał.
Kiedy odebrała znicz, podziękowała skinięciem głowy, a później ruszyła powoli do przodu, by odpalony ułożyć przed pomnikiem. Po drodze dotknęła ciepło i czule ramienia Bena, zaciskając na jego mięsistym przedramieniu palce i spojrzała mu w oczy. Nie miała szans poczuć tego tak, jak on, ale był jej bratem, chłonęła wszystko to, co mu doskwierało. A później przykucnęła przed kamieniami i popatrzyła z bliska na skałę, na której wyryto te wszystkie imiona. Zasługiwali na to, by wszyscy o nich pamiętali. Przygryzła policzek od środka, a następnie powróciła na swoje miejsce, przystając za Percivalem.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Pomnik Pamięci - Page 3 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]02.01.20 18:17
Beznamiętnie przyglądał się kolejnym przygotowaniom, którym towarzyszył przeważnie entuzjazm. Ten go mocno raził, uderzał w jego na wskroś poważną i sceptyczną naturę. Znów odezwała się w nim irytacja. Mąciciel wszelkiego szczęścia stał z boku i przyglądał się wszystkim z obawą, że mogą nie podołać trudnościom, jeśli za wszelką cenę będą trzymać się tych radości płynących z życia. Kieran Rineheart stał się człowiekiem, którego definiowały jedynie powinności i w myślach uparcie narzucał dokładnie taki sam rygor funkcjonowania innym. Źle się czuł pomiędzy tymi młodymi, zwyczajnie nie potrafił spojrzeć na świat ich oczyma i cieszyć się chwilą. Przybyli tu po to, aby upamiętnić poległych, ale to nie oznaczało, że nie powinni wspólnie celebrować tego, iż udało im się spotkać w tak dużej grupie. Wciąż byli żywi, to już wystarczający powód do świętowania.
Wydawało mu się, że ściągnął myślami swojego przyjaciela i nic nie mógł zaradzić na to, że spojrzał na niego z minimalną podejrzliwością, która nasiliła się w chwili, gdy Nobby przytulił Jackie i uraczył ją komplementem. Jego nie było stać na podobne gesty, prędzej poklepałby mocno po plecach i kazał się wyprostować, choć sam od lat pozostawał zgarbiony. Może po raz kolejny wspomniałby coś o obowiązkach względem Biura Aurorów czy Zakonu Feniksa. Potem przyglądał się podobnie otwartej interakcji z Bertim. Do pogody ducha Leacha zdołał już przywyknąć, miał na to całe lata, a inaczej przecież patrzył na przejawy wesołości za młodu. W końcu stary pryk, choć wiecznie młody duchem, przystanął przy drugim starym pryku i przywitał się na swój sposób.
Przyjaciel zasugerował, że powinien odczuwać dumę, jednak on nie był pewien, jakie emocje mu towarzyszą, kiedy spogląda na Jackie. Ta duma rzeczywiście była obecna, ale gdzieś głęboko utajona w odmętach starej duszy. Kiedy na nią spoglądał, próbował czynić to przez pryzmat teraźniejszości, osądu nie chcąc zmącić emocjami. Czasem jednak w jej piwnych oczach widział przeszłość zabarwioną poczuciem straty i swoją winą. Na jakie życie ją skazał? Od rozmowy z Vincentem… Nie, nie chciał o nim myśleć, przynajmniej nie teraz.
Staram się – odparł mrukliwie, bo właśnie tak prezentował się stan faktyczny, naprawdę próbował za wszystkich sił być ojcem przepełnionym dumą ze swojego dziecka, jednak nie był ślepy, Jackie tak wiele jeszcze brakowało, aby stać się w pełni skuteczną aurorką. Przez ostatnie miesiące bardzo dojrzała, wiele przeżyła, jednak to wciąż wydawało się Kieranowi niewystarczające, jakby prawdziwa szkoła życia miała dopiero nadejść. I przerażała go myśl odnośnie tego, co może przynieść przyszłość.
Chrząknięcia przerwały rozgardiasz, wszelkie rozmowy ucichły. Rineheart spojrzał na córkę uważnie, instynktownie szukając słabości, choć wierzył, że udźwignie ciężar odpowiedzialności, jak na niej spoczął. Wyprostował się, kiedy zaczęła przemawiać. Z każdym kolejnym zdaniem było coraz łatwiej wypowiadać myśli. Nie tylko powinni chcieć, przede wszystkim mieli obowiązek zawalczyć o lepszą przyszłość w imię słabszych. W tej walce być może będą musieli poświęcić wszystko, tak jak zrobiła to ich Przewodniczka. Czy wszyscy byli na to gotowi?
Po poruszającej przemowie głos zabrał również Ben. Tak, o niewinnych ofiarach też powinni w tej chwili pomyśleć, ale wracać do tych bezimiennych postaci swymi myślami co jakiś czas. Odebrał podaną mu małą wiązankę kwiatów i skierował się w stronę pomnika, gdzie złożył wyrazy pamięci w milczeniu. Szybko jednak cofnął się, oddając miejsce innym.



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 3 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780

Strona 3 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Pomnik Pamięci
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach