Wydarzenia


Ekipa forum
Pomnik Pamięci
AutorWiadomość
Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 14:33
First topic message reminder :

Pomnik Pamięci

Łuk z kamieni stanowiący symbol jedności Zakonu Feniksa w chwilach, gdy owa jedność wystawiona była na największą próbę, również ku pamięci odgonionych magicznych anomalii nękających Wielką Brytanię. Postawiono go po odejściu Bathildy Bagshot, by jej śmierć, ich przewodniczki, oraz śmierć wszystkich zaangażowanych w wielkie idee zakonników, nie została zapomniana oraz by przypominała o tym, że wciąż należało walczyć o wolność dla wszystkich magicznych i niemagicznych członków społeczności.
Pomnik Pamięci stoi na otoczonej lasem niewielkiej, okrągłej polanie blisko granicy z lasem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]01.02.20 19:36
Na twarzy Percivala w pierwszej chwili dostrzegła niezrozumienie i niepewność; nie wiedziała, czy jej nie pamięta, czy może pomyślał, że pojawiła się tam z innego powodu niż pomoc rannym smokologom - czyżby podejrzewał ją teraz o szpiegowanie go? Na samą myśl o tym poczuła się zmieszana. Wieści o Jonesie przywołały na twarz uzdrowicielki pełen ulgi, blady uśmiech. Dobrze było słyszeć, że kolejny z jej pacjentów powrócił do pełnej sprawności. - Dobrze to słyszeć. Całe szczęście, że obecne eliksiry na to pozwalają... - dodała, wzdychając lekko i powracając myślami do własnych, niedawnych starań by przywrócić Kieranowi Rineheart, siedzącemu nieopodal nich, ucho, które stracił podczas misji w Azkabanie.
Poppy zawiesiła spojrzenie na Charlene. Alchemiczka wydawała się zdziwiona krótką wymianą zdań pomiędzy nią a smokologiem. Uzdrowicielka uświadomiła sobie, że rzeczywiście nigdy nie wspominała przyjaciółce, że miała okazję odwiedzić smoczy rezerwat w Peak District, choć wiedziała, że i Charlene służy tam pomocą jako mistrzyni eliksirów.
- Tak. W listopadzie. Potrzebowano magomedyka z powodu wypadku, pojawiłam się tam w zastępstwie, ale nie wiedziałam wtedy, że pan to... - odpowiedziała przyjaciółce, w połowie zdania urywając wypowiedź, by zastanowić się jak ująć to lepiej niż ten Peregrin. - ... czarodziej o którym powiedział nam Benjamin - dokończyła, mając nadzieję, że nie zabrzmiało to źle. Miała wrażenie, że Charlene chyba go polubiła. Jako pierwsza się z nim przywitała, a kiedy zmierzała w ich stronę by się dosiąść, widziała jak rozmawiają.
Nie drążyła już tematu Jonesa i smoczego rezerwatu, nie zamęczała Blake'a pytaniami, nie utkwiła w nim też niechętnego spojrzenia, bo ten dzień, ta chwila nie były od tego, by trwonić je na żal. Zebrali się tutaj, by się zjednoczyć i wspólnie uczcić pamięć poległych. Myśli Poppy znów zaczęły krążyć wokół sylwetki profesor Bagshot, dlatego sięgnęła po swój kielich, by znów napić się trochę miodu pitnego. Przegryzła to pasztecikiem, nie chcąc, aby alkohol miał na nią zgubny wpływ przez niemal pusty żołądek.
Powiodła spojrzeniem po innych sojusznikach Zakonu Feniksa, którzy także siedzieli z nimi przy stole. Żałowała, że nie mieli okazji, by poznać pani profesor - i tych, którzy stracili. Jak zawsze nawiedziły ją także wątpliwości.
Czy za kilka miesięcy spotkają się w tym samym gronie? Kogo wtedy będzie wśród nich brakować?
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]01.02.20 23:38
Z powagą, a nawet wzruszeniem, wysłuchał wszystkich przemów i pożegnań. Jako nowy sojusznik organizacji, nie był w pełni świadom długiej historii Zakonu, wszystkich ofiar i poświęceń. W ponurym milczeniu uczestniczył we wszystkich składanych hołdach, nie mogąc opędzić się od pesymistycznych myśli o własnym rodzeństwie, Hani... Widział tutaj też osoby takie jak Charlene, po których nie spodziewał się walki i o które martwiłby się, widząc je na misjach. Przygryzł lekko wargę, wspominając spotkanie z Gwen w mugolskiej katedrze. Pozazdrościł mugolom religijności, bo gdyby potrafił się modlić, to prosiłby o to, by wojna zabrała jego a nie jego bliskich lub bohaterów zbyt młodych, by umierać. Był wilkołakiem i aurorem, potworem wytrenowanym do walki, doskonałym mięsem armatnim.
Musiał tylko przeżyć na tyle długo, by jego śmierć się liczyła. By zdążyć zawalczyć o lepszy świat. Prez długi czas zmagał się z wyrzutami sumienia i niezrozumieniem tego, że Astrid i Thomas zginęli w ataku wilkołaka, a on przeżył i stał się bestią. Powrót do pracy aurora, a teraz zaangażowanie w Zakon, pomogły mu znaleźć nowy sens. Wybaczyć samemu sobie za to, że jeszcze żył.

Po uroczystości, poczuł się nieco zagubiony, widząc grupki starych znajomych. Udał się do bufetu po kanapkę, a potem zauważył Jamie, która - podobnie jak on - nie była jeszcze pogrążona w żadnej rozmowie.
Uśmiechnął się blado i podszedł do kobiety. Styczniowe spotkanie w Czerwonym Imbryku utwierdziło go w przekonaniu, że mają podobne wartości i poglądy. Nie wiedział jednak wtedy, że Jamie też jest sojuszniczką Zakonu albo i Zakonniczką.
-Jamie, dobrze cię widzieć. Twój ojciec byłby z ciebie dumny. - zagaił łagodnie, nie chcąc rozdrapywać starych ran, ale pamiętając, że przed chwilą wspomnieli o ofiarach pożaru. Nie wątpił, że spotkałby starego McKinnona w Zakonie gdyby ten jeszcze żył. Widok zawodniczki Quidditcha był jednak pewnym zaskoczeniem.
-Od dawna jesteś w Zakonie? Ja dopiero od grudnia, ale moje rodzeństwo działa w nim już jakiś czas. - spytał, przełamując zakonne lody.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Pomnik Pamięci - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]02.02.20 2:08
Dziwna była myśl, że dopiero co dołączyła do Zakonu, a tymczasem okazywało się, że część z nich umarła lub zaginęła zanim ona w ogóle dołączyła. Że tyle nieszczęść już się działo, kiedy ona ciągle zajmowała się życiem zawodniczki quidditcha i pozostawała nieświadoma tego, że jest coś więcej. Niemniej jednak siedziała tu z tymi wszystkimi, którzy zdecydowali się przybyć na pożegnanie, jadła przekąski i rozmyślała, wpatrując się w przestrzeń. Było już ciemno, ale lampiony, z których część sama przygotowała, rzucały na otoczenie rozmigotane światło. Mogła też dostrzec zarys łuku, a nawet złożone pod nim wieńce i kwiaty.
Inni wokół niej rozmawiali, ona, choć zawsze była osobą otwartą i towarzyską, jadła w ciszy. Mimo wszystko była wciąż świeżym elementem w tej układance, nieobeznanym z relacjami, jakie już istniały pomiędzy resztą Zakonników. Musiało minąć trochę czasu, zanim będzie jedną z nich w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie wiedziała jeszcze, że już za tydzień będzie miała okazję udowodnić swoją przydatność. Póki co nie wybiegała myślami zbyt daleko, żyjąc tu i teraz. Nikt nie wiedział, co przyniosą następne dni i tygodnie. Może lepiej było nie wiedzieć i żyć chwilą?
Nagle jednak ktoś postanowił się do niej dosiąść. Oderwała wzrok od pałaszowanego ciasta, zauważając Michaela Tonksa. Jakiś czas temu spotkali się przypadkiem w Czerwonym Imbryku. Żadne z nich nie mogło wówczas wiedzieć, że to drugie też zna sekret Zakonu. To spotkanie było ich pierwszym po tamtym styczniowym dniu.
- Ciebie również – powiedziała, uśmiechając się lekko. Była przekonana, że auror jest dla Zakonu cennym sojusznikiem. Na pewno cenniejszym niż graczka quidditcha. – I dziękuję. Też chcę w to wierzyć: że byłby dumny, widząc gdzie się znalazłam, do jakiego punktu doprowadziło mnie to wszystko, co się wydarzyło. – Pan McKinnon na pewno też dołączyłby do Zakonu. Nie godziłby się na niesprawiedliwość. Zawsze był człowiekiem czynu, który na miarę swoich możliwości działał, nawet wtedy, kiedy postępująca sinica wykluczyła go z czynnej służby. Ją też nabył przez swoje wielkie zaangażowanie w tę pracę. – Gdzieś od listopada – dodała, kończąc jedzony akurat kawałek ciasta. Trochę czasu minęło, sama nie zauważyła, kiedy. Ale nadal czuła, że jest jedną z najświeższych osób tutaj, że pozostali w większości znali się dłużej jako Zakonnicy i razem przechodzili przez różne nieprzyjemności. Nieco zdziwiła ją jednak wieść, że choć Michael miał siostrę i brata w Zakonie, dopiero w grudniu go wprowadzono. Ale podejrzewała, że nie tak łatwo było wcielić kogoś z rodziny. Czy ona potrafiłaby wcielić kogoś z rodzeństwa? Zwłaszcza młodszą siostrę, co do której wciąż miała dość opiekuńcze odruchy i pragnęła chronić ją przed złem świata? Na ten moment na pewno by się na to nie zdobyła. Ona mogła być zagrożona, ale jej siostra musiała pozostać bezpieczna, z dala od wojny i innych przykrych spraw. Gdyby to zależało od Jamie, jej najmłodsza siostra wraz z mamą zostałyby wysłane świstoklikiem za granicę.
Skończyła jeść. Niektórzy, którzy też już skończyli, zbierali się do odejścia. Czas mijał zdumiewająco szybko, a wydawałoby się, że dopiero niedawno tu przybyła. Ale musiało już minąć dobrych parę godzin, kiedy to przygotowali wszystko, uczcili pamięć Zakonników i zjedli razem przekąski. Pogawędziła trochę z Michaelem, ale w końcu stwierdziła, że chyba czas się żegnać.
- Chyba też powinnam się już zbierać i wrócić do domu – powiedziała nagle. – Dziękuję za rozmowę, Michaelu. Mam nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy – dodała jeszcze. Potem pożegnała się z Michaelem oraz wszystkimi innymi i opuściła zgromadzenie, zatapiając się w myślach.

| zt.






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]10.02.20 20:32
- Przepraszam na chwilę - odezwała się cicho do osób siedzących najbliżej niej. Otarła usta serwetką i odłożyła ją na talerzyk, na którym zostało trochę niedojedzonej sałatki jarzynowej i pasztecik. Wstała z miejsca i oddaliła się od biesiadujących wciąż przy stole członków Zakonu Feniksa. Spoglądając na nich przez ramię, kiedy szła nieśpiesznie przez zieleniejące trawy, pomyślała, że profesor Bagshot ucieszyłaby się widząc ich teraz. Siedzieli ramię w ramię, wszyscy razem, Gwardziści, Zakonnicy i ich sojusznicy. Przynajmniej dzisiaj naprawdę razem i zjednoczeni - tak powinno być cały czas. Nie zawsze, bo nie chciała, by zawsze już istniała konieczność, aby musieli działać przeciw siłom ciemności. Marzyła o dniu, kiedy będą mogli naprawdę odetchnąć z ulgą. O dniu, w w którym to wszystko po prostu się skończy. Wsparła się ramieniem o jedno z drzew i splótłszy ramiona na piersiach zaczęła się zastanawiać, czy kiedyś to wszystko się skończy. Nadejdą jeszcze dla nich dobre i spokojne dni? Burza naprawdę ucichnie? W to, że wyplenią zło całkowicie z angielskiej, walijskiej, szkockiej i irlandzkiej ziemi nie wierzyła. Poppy Pomfrey nie była aż tak naiwną kobietą. Dobro nie istniało bez zła. Światło nie istniało bez mroku. Miała świadomość, że zawsze znajdą się wśród nich potwory czerpiące radość z cudzej krzywdy, liczyła jednak, że uda im się to trzymać w ryzach - tak jak dawniej. Teraz siły ciemności urosły w siłę i zdobyły władzę prawdziwą władzę której musieli uparcie stawiać czoła.
Westchnęła ciężko, odwracając się i podchodząc do Pomnika Pamięci, przy którym się zatrzymała, by poprawić wieńce złożone przez członków Zakonu Feniksa. Poppy miała pedantyczną naturę i zrobiło się jej lżej na duchu, gdy wszystkie ułożone był w doskonałym porządku i tworzyły miłą dla oka kompozycję.
Kiedy powróciła do stołu stypa ta zaczynała dobiegać już końca. Poppy sama także czuła się zmęczona i senna, ale zaczekała, aby pomóc przy sprzątaniu. Źle by się czuła, gdyby zostawiła to wszystko ot tak. Zabrawszy puste naczynia, które ze sobą przyniosła, pożegnawszy się ze wszystkimi uprzejmie, opuściła Oazę, by powrócić do Londynu, na którego przedmieściach miała niewielkie mieszkanie. Nie czekał na nią tam nikt prócz dwóch kotów i żółtego kanarka, ale do tego zdążyła już przywyknąć.

| zt
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]15.02.20 21:14
Uśmiechnął się ciepło do Jamie, rad z krótkiej chwili jej towarzystwa. Wciąż czuł się w Zakonie nowy i nieco zagubiony w tym tłumie znajomych, którzy wiedzieli chociaż kogo opłakiwali. On sam zachowywał powagę, ale przecież nawet nie znał profesor Bagshot osobiście.
-Czasem to zadziwiające, dokąd prowadzą nas ścieżki losu. - zamyślił się, przypominając sobie różne co dziwniejsze sytuacje z życia swojego i znajomych: spotkanie z Jamie w Imbryku, podczas którego omal się nie zbłaźnił czytaniem "Czarownicy"; odkrycie własnych umiejętności magicznych, ugryzienie wilkołaka, rozmowę z Kieranem o Zakonie... wszystko to łączyło się w przedziwną sieć losu, odbierającą radość i nadzieję, ale zarazem pchającą niegdyś egocentrycznego aurora w stronę altruizmu i poświęcenia.
-Ale twoja obecność w Zakonie nie jest akurat zadziwiająca. - uśmiechnął się szeroko. -Dobrze będzie walczyć z tobą u boku, Jamie. - powiedział z szacunkiem. Niedawny sparing z Jaydenem Vane uświadomił mu, że nie tylko aurorzy mogą poszczycić się wyjątkowymi umiejętnościami i udaną taktyką. Jamie, jako profesjonalny gracz w Quidditcha, była z pewnością zwinniejsza, a może i sprytniejsza niż wiele z nich. Nie wątpił te, że jej ojciec dopilnował, by umiała się skutecznie bronić, albo i atakować.
Porozmawiali jeszcze dłuższą chwilę, wspominając ojca Jamie i decyzję o własnym dołączeniu do Zakonu. W końcu Michael pożegnał się. Od razu było mu lżej na sercu, że poznał nowych Zakonników i miał możliwość porozmawiania ze starą znajomą. Chociaż w przeciągu ostatniego roku opłakał nie tylko wiele osób, ale też wiele straconych marzeń, to w przyszłości znów odnajdywał sens, wolę walki, a nawet nadzieję. Kto wie, co przyniesie los i do czego posuną się Malfoy i Czarny Pan - ale dzisiaj Zakon zademonstrował jedność, odwagę, gotowość do poświęceń i wzajemne braterstwo. Byli w tym wszystkim razem, nie osobno. Dla innych, a nie dla siebie. Jeśli na świecie istnieje jeszcze sprawiedliwość, to liczył, że dobro zwycięży.
Objedzony ciastkami i kanapkami, nie zje dzisiaj kolacji. Domek w lesie znów wydawał mu się dojmująco samotny, ale przynajmniej znalazł nowy dom w Zakonie.

/zt



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Pomnik Pamięci - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]16.02.20 17:50
Mierzenie się ze śmiercią w atmosferze pełnej spokoju i cichego żalu w jakiś sposób wydawało mu się trudniejsze – bardziej wymagające niż stawanie z nią oko w oko na polu bitwy, kiedy czas liczył się w sekundach, ciężkich, istotnych, bo zdolnych do przesądzenia o wszystkim. W walce nie musiał zagłębiać się we własne emocje, ani zwracać uwagi na te bijące od innych; dzisiaj, choć jego życiu nic nie zagrażało, nie potrafił całkowicie się odprężyć, wciąż czując na ramionach wagę wypowiedzianych słów. Wspominani ludzie, których imiona i nazwiska wyryto w kamieniu, być może nie byli jego przyjaciółmi, nie stawał z nimi ramię w ramię w jednym szeregu ani nawet – w większości – nie wiedział, jak wyglądały ich twarze, ale z jakiegoś powodu nie miało to znaczenia – nie, kiedy otaczali go ci, których odejście poległych dotknęło osobiście. – Nie musisz się tłumaczyć, Charlie – odpowiedział łagodnie, kierując spojrzenie na twarz siedzącej obok niego alchemiczki. Pamiętał historię zaginięcia Very, opowiedzianą ściszonym głosem pod sufitem zbudowanym z jasnych świateł lampionów – i wiedział też, jak sam się czuł, kiedy przez wiele miesięcy nie był w stanie zdobyć nawet skrawka informacji o losach zaginionego brata. Zawieszenie pomiędzy gasnącą nadzieją, a wkradającą się stopniowo żałobą, na dłuższą metę stawało się nie do wytrzymania. – Być może twoja siostra wróci, ale nie możesz w nieskończoność po prostu czekać. To naturalne, że potrzebujesz jakiegoś zamknięcia – dodał jeszcze, nie do końca pewny, czy rzeczywiście chodziło właśnie o to – ale mając przeczucie, że tak. Przynajmniej po części. Opuścił spojrzenie na trzymaną w dłoni szklankę, obracając ją nieco bezwiednie; obserwując, jak bursztynowy płyn obmywa przezroczyste krawędzie, mieniąc się w ciepłym świetle. – Chcesz o niej opowiedzieć? – zapytał po chwili zawahania. Nie naciskając, nie sugerując, że powinna to zrobić, nie zmuszając jej do rozdrapywania rany, która mogła nie być jeszcze zabliźniona – ale dając jej możliwość, jeśli chciałaby spróbować ją oczyścić.
Spojrzał na nią ponownie, kiedy jej głos na sekundę się załamał. – Hej – wtrącił się cicho, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. – Nie ma nic złego w trzymaniu się nadziei. Merlin jeden wie, że będziemy jej potrzebować – powiedział, podciągając wyżej kąciki ust, w geście, który w zamierzeniu miał być pokrzepiający.
Pogrążył się w milczeniu na dłuższą chwilę, nie czując potrzeby, by mówić – nie miał wspomnień, którymi mógłby się podzielić, ani słów, którymi mógłby cokolwiek naprawić – ale słuchał, pozwalając, by wypijany alkohol przytępiał ostre krawędzie niewygodnych uczuć, związanych z jego dzisiejszą obecnością przy tym stole, pośród osób słusznie darzących go nieufnością, u których boku przysiągł walczyć, na szalę rzucając własne życie – w ciemno, na ślepo, widząc ich po raz pierwszy dopiero długie miesiące później; musiał naprawdę postradać zmysły – a jednak wcale nie żałował, nie utraciwszy ani grama niezmąconej wiary w siedzącego obok niego Benjamina, która to wiara pomogła mu przejść niemożliwie trudną ścieżką od łąki pamięci, przez kamienny krąg, na poddasze domu Alexandra.
Odstawił szklankę, wyrwany z własnych rozmyślań głosem Poppy. – Eliksiry i ponadprzeciętne umiejętności – odpowiedział, kiwając jej lekko głową; silne specyfiki potrafiły działać cuda, ale tylko wtedy, kiedy znalazły się w rękach uzdolnionych magomedyków.
Nie zdążył udzielić odpowiedzi na pytanie Charlene, pozwalając, by uzdrowicielka zarysowała historię ich pierwszego spotkania. On wtedy również nie wiedział, z kim miał do czynienia – i o ile z jego perspektywy niczego to nie zmieniało, to zastanawiał się, czy gdyby Poppy tamtego dnia zdawała sobie sprawę z jego przeszłości, zachowałaby się tak samo. – Mieliśmy dużo szczęścia, że padło akurat na Poppy – przyznał szczerze, pamiętał, że zareagowała profesjonalnie, błyskawicznie zajmując się najbardziej potrzebującymi i rozdzielając zadania, kiedy on sam nie miał bladego pojęcia, co powinien zrobić i komu pomóc najpierw.
Wstał z miejsca w ślad za Benem, nie potrzebując więcej niż pojedyncze spojrzenie, by porozumieć się z nim bez słów. Nie żegnał się – nie chciał zwracać na siebie zbytniej uwagi ani przeszkadzać Zakonnikom w rozmowach – posyłając jedynie ciepłe spojrzenie w stronę Charlie i Jackie, o ile udało mu się uchwycić ich wzrok. Potem ruszył ramię w ramię z Jaimiem, początkowo w milczeniu, nie wiedząc, co mógłby powiedzieć – odwracając się ku niemu w zaskoczeniu, gdy padły słowa podziękowania. – Za co? – zapytał cicho ze szczerą konsternacją. To on powinien był mu dziękować; gdyby mu nie zaufał, nie pomógł, nie dał kolejnej szansy mimo zmarnowania wszystkich poprzednich – nie miałby możliwości znaleźć się tu dzisiaj, nie miałby możliwości znaleźć się gdziekolwiek, prawdopodobnie ginąc już gdzieś wcześniej, w imię idei, w którą nie wierzył. Wziął od niego papierosa, pozwalając, by ich palce na moment się zetknęły – skóra przy skórze, tyle na ogół mu wystarczało, by odnaleźć łącznik z rzeczywistością – i zaciągnął się dymem, wydmuchując go w ciemniejące powietrze.
Nie potrafił odpędzić od siebie wrażenia, że była to jedna z ostatnich chwil spokoju, jakie miało być im dane dzielić.

| zt :pwease:




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]17.02.20 1:28
Uśmiechnęła się blado. Mimo wszystko ta rozmowa z Percivalem w jakiś sposób przyniosła jej ulgę i ukojenie. Bo czasem dobrze było wyrzucić z siebie smutki i podzielić się troskami z kimś innym. Można było wtedy spojrzeć na nie z większego dystansu, a także, na co w głębi duszy może trochę liczyła, usłyszeć zapewnienie, że nie jest sama, że to normalne, że przeżywa rozterki i że chciałaby jakoś to zamknąć, jak określił to Percival. Nie chciała wiecznie trwać w zawieszeniu, uważała też, że i sama Vera nie zasługuje na takie zawieszenie, że jej historia musiała mieć swój finał – szczęśliwy lub nie, ale istniejący i pozwalający powitać ją z ulgą lub godnie pożegnać. Pragnęła poznać losy siostry, choć z drugiej strony panicznie bała się złych wieści i nie wiedziała, czy jeśli okaże się, że Vera nie żyje, dałaby radę to udźwignąć. Bała się, że się rozsypie, że jej życie bez siostry nie będzie już tym samym.
- Dziękuję, że rozumiesz, a przynajmniej próbujesz – powiedziała. Percival w końcu też przeżył zaginięcie członka rodziny. Musiał wiedzieć, jak to jest lepiej niż ktoś, kto nigdy nikogo nie stracił w taki sposób. – Była dobrą osobą. Nieco specyficzną, bardzo konkretną i praktyczną, ale dobrą. Twardszą ode mnie, nie bojącą się wyzwań, jakie stawiało przed nią bycie łamaczką klątw. Była też wrażliwa na kwestie bezpieczeństwa, martwiło ją to, że... no cóż, nie jestem zbyt dobra w obronie.
Vera była bardzo dobra, ale nawet to jej nie ocaliło.
Poopowiadała Percivalowi co nieco o tej żywej Verze, odważnej klątwołamaczce, która była zafascynowana pasją ich dziadka, którego praca zaprowadziła do grobu, jedna z jego podróży okazała się tą ostatnią. Trochę się rozluźniła, mogąc sprawić, że Vera w oczach Percivala mogła stać się bardziej namacalną osobą, a nie tylko wspominanym imieniem. Zresztą jakie okoliczności byłyby lepsze ku takim wspominkom, jak nie spotkanie ku pamięci Zakonników, których utracili?
Wysłuchała też opowieści Poppy o okolicznościach poznania Percivala. Świat bywał naprawdę mały, skoro tych dwoje miało już okazję się kiedyś spotkać i to w okolicznościach zupełnie niepowiązanych z Zakonem.
- Poppy jest bardzo zdolną uzdrowicielką, dobrze zna się na rzeczy – skwitowała ich słowa. Uważała, że panna Pomfrey, choć jest osobą skromną, zasługuje na pochwałę. Zakon z pewnością także doceniał jej zdolności. – I cieszę się, że już się znacie.
Cieszyło ją to, że Poppy nie okazywała Percivalowi wrogości, a potrafiła z nim normalnie rozmawiać. Może z czasem inni też dadzą mu szansę, tak jak zrobiła to Charlie, skłonna do tego, by zobaczyć w nim kogoś więcej niż tylko byłego, nawróconego rycerza. Im więcej rozmawiała z Percivalem, tym bardziej wyłaniał jej się obraz mężczyzny pogubionego i z przeszłością, ale w gruncie rzeczy przyzwoitego i chcącego naprawić swoje błędy. Widziała w nim kogoś, z kim dało się porozmawiać, nie bacząc na różnicę wieku i pochodzenia, i to nie tylko o pracy. Prawie zapominała o tym, że jeszcze niedawno dzieliła ich wielka przepaść, a tymczasem przewrotny los splótł ich ścieżki. Cóż, życie potrafiło zaskakiwać, Percivala z pewnością też zaskoczyło mocno, bo czy jeszcze rok temu mógłby przypuszczać, że kiedyś zasiądzie przy jednym stole z czarodziejami nieczystej krwi i będzie żegnał ludzi, którzy oddali życie, walcząc ze zwolennikami czystokrwistych idei, do których on sam niegdyś przynależał?
Ale w końcu nadszedł moment, gdy ludzie zaczęli się powoli rozchodzić. Kiedy Ben i Percival także postanowili opuścić zgromadzenie, Charlie pożegnała ich obu, odwzajemniając spojrzenie Blake'a i odprowadzając go chwilę wzrokiem, dopóki obaj nie zniknęli. Sama została w miejscu jeszcze tylko trochę, na tyle, by dokończyć swoje jedzenie. Nie wiedziała jeszcze, że w najbliższych dniach nieprędko będzie mieć okazję zjeść coś równie dobrego, bo po wieściach, jakie usłyszy jutro, właściwe odżywianie będzie jedną z ostatnich rzeczy, o które mogłaby się martwić.
Potem wstała, żegnając tych, którzy jeszcze byli obecni. Miała nadzieję, że na najbliższym spotkaniu Zakonu ujrzy ich wszystkich całych i zdrowych, i że na pomniku nie przybędą żadne nowe nazwiska. Z cichym westchnieniem opuściła Oazę, po czym wróciła do domu, doceniając ten dzień, moment spotkania z innymi Zakonnikami i przeżywania żałoby wspólnie.

| zt.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]27.02.20 9:52
Kiedy tak patrzył na wszystkich zebranych, ogarniała go pewnego rodzaju nostalgia, ale także zaduma. Przecież ci wszyscy, których pamięć dziś czcili, z pewnością kiedyś też spotykali się w większym gronie - czy to na urodzinach, czy może na Festiwalu Lata organizowanym co roku przez Prewettów. Oczami wyobraźni Lucan spróbował dostrzec ich pośród zgromadzonymi - nawet jeśli nie znał ich twarzy, udało mu się zobaczyć sylwetki. Kilka dodatkowych osób, które zasiadały tuż obok, na wolnych miejscach. I mimo, że nie dostrzegał ich twarzy, wiedział, że się śmieją. Że spoglądają na pozostałych z pogodą ducha odmalowaną w ich oczach. Bo przecież zakon był silny. Cierpieli każdą stratę, ale nadal trwali, nadal byli gotowi do działania. Lucan ponownie nalał sobie do szklanki odrobiny alkoholu, a potem wypił swój własny, cichy toast - za upór, za siłę i wytrwałość. I za optymizm. Za ten ostatni szczególnie.
Nie brał czynniejszego udziału w rozmowach, przysłuchując się temu, jak inni zakonnicy rozmawiają między sobą. To był dobry sposób na to, aby dowiedzieć się więcej o osobach, dla których uczczenia się tu dziś spotkali, a o których nie wiedział zupełnie nic. Zaraz jednak jego uwagę przykuło co innego. Dostrzegł, że nie wszyscy zebrali się przy stołach - co w sumie nie było wcale takie dziwne. Jego wzrok spoczął na dwóch sylwetkach, które ponownie oddaliły się w stronę pomnika. Po krótkim namyśle, Abbott także powstał, kierując swoje kroki właśnie w tamtą stronę. Zrobił to akurat w momencie, aby usłyszeć jak Gabriel wygłasza swoją uwagę o czerwieni na policzkach Marcelli. Lucan posłał Tonksowi dość znaczące spojrzenie - przecież takich rzeczy się nie mówi dziewczynie! Wiedział z doświadczenia, że kobiety bardzo ceniły swój wygląd, a już w szczególności twarz. Trzeba przymykać oko na tego typu wpadki, każdy o tym wie. Mimo wszystko Lucan sam poczuł lekkie rozbawienie, które jednak odmalowało się tylko w jego tęczówkach.
- Proszę - sięgnął do kieszeni, wyciągając z niej czystą chusteczkę i podając Marceli, aby mogła otrzeć łzy. Nie wiedział czy miała swoją, ale jeśli nie, to mogła użyć tej należącej do jego. - Chociaż alkohol faktycznie jest dość mocny. - dodał, zerkając na Gabriela.


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]27.02.20 13:41
Uśmiechnął się tylko do Bena, podchwytując jego spojrzenie; zdecydowanie powinni usiąść zamiast tak sterczeć. Rozsiadł się na jednym z wolnych krzeseł, przysłuchując się temu, co zaczęli opowiadać Zakonnicy.
Opowieści o Bathildzie, którą znał tylko dlatego, że regularnie zasypiał na podręczniku do historii magii, który napisała. Kto by pomyślał, że to mogła być taka... ciepła, dobra kobieta. Wyobrażał ją sobie jako zasuszoną starością nudziarę, która tylko w okolicach ust nie ma zbyt wielu zmarszczek, bo nie uśmiechnęła się przez całe swoje życie ani raz.
O siostrze Charlie, która zniknęła, najpewniej już na zawsze. Jak wielu nigdy nieodnalezionych czarodziejów.
O stracie Marcelli, która, choć milczała zawzięcie, mówiła wszystko łzami i tym, co kryło się w jej oczach. Poruszony odwrócił wzrok, nie będąc w stanie zdobyć się na to, by podejść do niej i udzielić jej wsparcia - jak zrobił to Steffen.
O Herewardzie, który nigdy nie nosił niczego pod kiltem. Jak chyba każdy Szkot, ale zwyczaj ten wciąż jeszcze go zaskakiwał i dotychczas raczej traktował takie relacje z przymrużeniem oka. Roześmiał się cicho, słysząc to wspomnienie.
O Charlusie i przekupnej Dorei (kto by pomyślał, że czekolada miała taką moc), którzy z tego, jak przestawił ich Ben, przypominali rodziców, jakie każde dziecko chciałoby mieć.
O panu Howardzie, który musiał być dla Steffena niezmiernie ważny, bo sposób, w jaki o nim opowiadał Cattermole, wiele zdradzał o łączącej ich relacji.
O zaginionym Garrettcie, płaczącym nad Ognistą Potrawką Merlina; o tych, którzy spłonęli w pożarze, o tych, którzy umarli za idee Zakonu, o zakatowanym Luno. Słuchał tego w ciszy, a węzeł milczenia zasupływał się wokół jego krtani - bez słowa wzniósł toast wraz z Jackie. Nie dodał od siebie nic więcej - nie potrafiłby ułożyć równie zgrabnych słów.
- Myślę, że to jeszcze nie cały Zakon - odpowiedział Steffenowi, zastanawiając się, ile jeszcze razy spotka doskonale znane mu twarze w trakcie wykonywania spraw dla Feniksa. Chwilę później zmienił temat na nieco bardziej radosny, a gdy podeszła do nich Jackie, posłał jej rozbawione spojrzenie, słysząc ostrzeżenie, które miała im do przekazania. - W takim razie jedzmy za dwóch, żeby zdublować siły Zakonu - wyszczerzył się i sięgnął po kanapkę z szynką. - W porcie nie znamy takiej miary jak za dużo - rzucił bezczelnie do Bena, żegnając się z brodaczem porozumiewawczym spojrzeniem. Niech on już świętego nie udaje, wygląda na takiego, co niejeden kieliszek Ognistej w życiu przechylił. A w ustach Burroughsa to akurat komplement!
Chwilę później szczery śmiech rozbrzmiał głośno, gdy Cattermole rzucił kolejną rozbrajającą uwagę. Po spustoszeniu połowy jedzenia, po które Keat mógł sięgnąć nie wyciągając różdżki z kieszeni, zmierzch w końcu zapadł i on również teleportował się do domu.

| zt, bardzo dziękuję :pwease:



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]27.02.20 20:08
Milczała uparcie, nie chcąc dzielić się swoimi doświadczeniami, a już tym bardziej, dlaczego się to wszystko stało. To tak, jakby go zabrudziła. Jakby jawnie pokazała, że smuci się z powodu tego mężczyzny, tego, który nigdy nie chciałby sprawić jej przykrości, który chciałby, żeby nawet gdy go zabraknie, jego dzieci nadal pozostawały szczęśliwe. Tylko jak zapomnieć o jego uśmiechu, wskazówkach. Jak zapomniec, że już go nie ma, a tak bardzo go potrzebowała? Alkohol zdecydowanie nie był odpowiedzią, jednak i tak po niego sięgnęła.
Nie za bardzo miała ochotę na towarzystwo teraz, gdy jedyny widok jaki mógł spotkać takiego znajomego to widok jej kompletnie czerwonej gęby i dźwięk niepewnego pociągania nosem. Ale przyszedł Gabriel. Nie spławi go przecież, to w końcu całkiem w porządku człowiek... Przewróciła tylko lekko oczami, kiedy wspomniał o alkoholu, więc złapała za szklankę e jego dłoni, zabierając mu ją i całą zawartość wychyliła na raz. - Masz rację, mocny. - Mruknęła, czując naprawdę niewybredne palenie w gardle, ale prawdziwy Szkot whisky nigdy nie zapija. Otarła palcami policzki, by nie było na nich widać strug łez. - Możesz się śmiać, jeśli chcesz. - Mruknęła tylko.
Lucan przyszedł jej z pomocą, naprawdę miłe, choć chyba wolała jednak, by zignorował jej stan. Nie lubiła szumu wokół siebie, właśnie dlatego grzecznie się wycofała, gdy cała reszta zbierała się przy stole.
- Dziękuję. - powiedziała, przyjmując chusteczkę. Jak bardzo nie byłaby niezadowolona za rozpamiętywanie jej łez, mimo wszystko doceniała uprzejmość. Otarła delikatnie łzy, ale czerwonej twarzy już nie ukryje. Trudno, miała nadzieję, że chociaż nie rozmazała sobie tuszu. - Spokojnie, Lucan. Nie musisz go pouczać. Dosyć dobrze sie znamy. - Przyznała. Znajomi mają zazwyczaj o wiele więcej do powiedzenia, więc gdy usłyszała trochę uszczypliwą uwagę od Gabriela, w ogóle się nie przejęła. Pan Abbott z kolei to co innego. On nie był jej tak dobrze znany, więc jednak jej stan trochę ją peszył.
- Dziękuję za wszystko, ale chyba powinnam się już zwijać... - Powiedziała niepewnie. Zachowała sobie już chusteczkę, ale ruszyła powoli do przejścia do Zakazanego Lasu... Może odwiedzi siostrę?

| zt


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]27.02.20 21:00
Lucan miał to szczęście - jeszcze nikogo w tej wojnie nie stracił. Nikogo, kto byłby mu naprawdę bliski. Wszystkie te osoby, które dziś żegnali, znał bardzo słabo, lub wręcz w ogóle. Mimo to każda śmierć ciążyła mu na sercu. Nie był sobie jednak w stanie wyobrazić, co musiały czuć osoby, które straciły kogoś najbliższego. Jego spojrzenie na chwilę ponownie spoczęło na Gabrielu, a zaraz potem wróciło na Marcellę. Wiedział, że oni już musieli pogodzić się z taką stratą. Abbott na kilka chwil odpłynął myślami, powrócił do swojej rodzinnej posiadłości. Najpierw zobrazował sobie matkę. Kobietę o złotym sercu, która zrobiłaby wszystko dla swojej rodziny. Jeśli Lucan obawiał się czegoś w życiu, to była to świadomość, że mógł ją zawieźć. Że mógłby być nie dość dobry i że sprawiłby jej przykrość. Dobrze jednak wiedział, że Lilianna Abbott była zbyt dobrą osobą. Zawsze wspierała swojego syna, zawsze się o niego martwiła. Gdyby ludzie posiadali chociaż część jej dobrego serca, świat byłby zdecydowanie lepszym miejscem. Abbott nie wyobrażał sobie, że miałby ją stracić - że pewnego dnia mogłaby zniknąć.
Troszeczkę inaczej wyglądała sytuacja z jego ojcem. Lucan starał się wyobrazić sobie sylwetkę rodziciela - dojrzałego, siwiejącego mężczyzny o surowej twarzy. Zakonnik usłyszał już z jego ust wiele gorzkich słów. Czasem uważał je za okrutne i niesprawiedliwe. Ciężko było znaleźć w sobie przebaczenie i zrozumienie dla takiego postępowania. Wymagało to chwili zadumy, mniej więcej takiej jak ta - w tym krótkim momencie Lucan uznał, że wybacza swojemu ojcu wszystkie ich kłótnie, wszystkie nieporozumienia i karcące, nieprzychylne uwagi. Nawet jeśli ich relacja nie była najgorsza, to wciąż był jego ojciec i Lucan zamierzał to docenić.
Gdy powrócił myślami ze swoich rozmyślań, zdał sobie sprawę, że Marcella coś do niego powiedziała. Minęła chwila, zanim załapał, o co dokładnie chodziło. - Nie pouczam. Tylko znacząco na niego łypnąłem - odpowiedział, ponownie przywołując na usta lekki uśmiech. Musieli się cieszyć tym, co mieli. Abbott zamierzał po powrocie do domu wyściskać oboje swoich rodziców, a także ciężarną żonę i oczywiście swojego syna. Wszyscy byli jego skarbem i jego siłą.
- Trzymaj się, Marcella - odpowiedział, gdy oznajmiła im, że będzie się już zbierać. Lucan postanowił, że pora było iść w jej ślady. Pożegnał się więc z Gabrielem skinięciem głowy - decydując się jak najszybciej wrócić do domu.

zt


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]17.03.20 10:58
Uśmiechnęła się do Marcelii lekko, przygryzając wargę. Czerwień, może wcale nie była taka zła. Taka wulgarna, taka krzykliwa. Może to prawda, czasy się zmieniały, zmieniali się też oni i nie powinni kurczowo trzymać się tego, co znali. Nadchodziło nowe. Nowe i ważne.
Papierowe figurki. Pomyślała, że oni wszyscy byli jak papierowe figurki. Łatwopalni. Czyści, upamiętniający piękne idee, ale wciąż delikatni i możliwi do zwyciężenia przez tych, którzy nie bali się szarżować ogniem. Oni wszyscy — ci, którzy już odeszli i ci, którzy dziś byli tu dla ich pamięci. Jej rodzina, przyjaciele, znajomi, nieznajomi, walczący o to samo. Kiedy Keat przemówił, nie spojrzała na niego. Wbiła wzrok w ziemię, słuchając jedynie dobrze znanego głosu, który jak zawsze — wraz ze słowami trafiał we właściwe miejsce. Westchnęła, nie poruszywszy się ani o centymetr, wpatrując w grunt, który dziś deptali, a który grzebał pod sobą najgorsze na świecie więzienie dla zbrodniarzy i zwyrodnialców. Dziś, na jego gruzach stali i budowali coś nowego, coś pięknego. Przyjęła origami od Anthonyego, skinając mu lekko głową i nie unosząc wzroku za wysoko, a później w ślad za innymi, znalazła dla niego odpowiednie miejsce. Głos Charlie, wybił ją z zamyślenia. Wiedziała,  jak bardzo cierpi i jak trudno jest jej być zawieszoną w próżni, nie wiedząc, co począć dalej. Sama była niegdyś przykładem niegasnącej nadziei i wciąż starała się powtarzać wszystkim, że nigdy nie należy jej tracić. A jednak to wszystko, co działo się wokół przypominało jej o tym, że czasem nadzieja to zbyt mało. A Charlie zasługiwała na to, by poznać prawdę i móc ruszyć dalej, nawet jeśli była bolesna i dotkliwa; nawet jeśli pomimo owej nadziei każdy podejrzewał, że Vera od dawna nie żyła. Przełknęła ślinę — to wydarzenie, obecność tutaj przytłaczała ją. Przypominała o tym, że wszystkich tutaj mogła stracić. I myślała egoistycznie — nie chciała tego, choć sama dla innych zgodziła się wziąć w tym udział i pomóc. Jak oni. I nie pomagała nawet myśl, że powinni cieszyć się sobą, póki mogli, a wizja, że wszystko będzie dobrze i przeżyją trudny czas, a wojna kiedyś się skończy wydawała się, jak fragment baśni, która już dawno się przeterminowała.
Marcella, która nie umknęła jej w tej chwili znalazła oparcie młodego chłopaka. Spojrzała więc jedynie na nią ze zrozumieniem, nieco pokrzepiająco. Domyślała się, co przeżywała, choć nie mogła sobie — i wcale nie chciała, dziś i nigdy — tego wyobrażać. Odprowadziła ją wzrokiem aż pod pomknij, w pierwszej chwili chcąc ruszyć za nią, ale u jej boku szybko pojawił się Gabriel. Zasiadła więc do stołu, po chwili wahania sięgając po ognistą, przysłuchując się przy tym prowadzonym blisko rozmowom. Nalała sobie i wypiła duszkiem. Benjamin w końcu zostawił ich przy stole, wstała niedługo po nim, wymieniając jeszcze kilka słów z przyjaciółmi, po czym opuściła miejsce pamięci.

| zt


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Pomnik Pamięci - Page 6 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]01.11.20 21:16
20 września o świcie

Harold Longbottom jeszcze nocą posłał po Gwardzistów, zmuszając ich do natychmiastowego pojawienia się w Oazie. Sprawa była pilna — proces pojmanej Tonks został wyznaczony na południe, lecz w rzeczywistości miał ruszyć wczesnym rankiem. Władze Tower prawdopodobnie przygotowały się na ewentualny szturm, licząc, że kiedy członkowie Zakonu Feniksa zjawią się, by ją przechwycić będzie już dawno po wszystkim i wpadną w pułapkę.

Informator wiele ryzykował, a Longbottom mu ufał. Zasugerował jednak czujność i ostrożność dowódcom obu grup. Tam, gdzie sięgały szpony Ministerstwa mogło dziać się wszystko. Gwardziści poinformowali wybranych przez siebie i przygotowanych do akcji czarodziejów: operacja miała rozpocząć się lada moment, potrzebni byli w pełnej gotowości, niezależnie od tego, czy zdołali się wyspać, wziąć prysznic, czy cokolwiek zjeść przed wyjściem. Nie mieli wiele czasu.

Miejscem zbiórki został Pomnik Pamięci. To tam wszyscy Zakonnicy i sojusznicy mieli się spotkać i stamtąd wyruszyć na Tower of London. Ministra nie było w pobliżu, czas ten wszyscy mogli poświęcić na ostatnie przygotowania, a Gwardziści na rozdysponowanie zadań i poleceń.

| Mistrzowie Gry witają wszystkich na wydarzeniu: księżniczka na wieży. Na odpis macie 48h, do tej pory możecie napisać tyle postów, ile potrzebujecie. W tym czasie i w tym wątku mogą się pojawić również osoby nie uczestniczące w szturmie. Macie czas na przekazanie wiadomości, wymianę przedmiotami, eliksirami, spisanie testamentów na kolanie i ckliwe pożegnania.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]01.11.20 22:36
Jeszcze nocą przemierzał na grzbiecie swojego wierzchowca spokojnym stępem Zakazany Las kierując siebie, jak i swojego kopytnego towarzysza pod osłona nocy w stronę wejścia do Oazy. Był spokojny, czuł się niemal odprężony świadomością tego, że nad ranem będzie miał tylko jeden cel, jedno zadanie. Wiedział co go czekało i wiedział, co miało zrobić. To wystarczyło, by nie zaprzątał sobie dziś głowy niczym innym. Była to kolejna misja, akcja. Nie próbował tego postrzegać jako coś bardziej lub mniej istotnego.
Kiedy był już blisko zsunął się z końskiego grzbietu. Chwycił za wodze i prowadząc gniadego aetonana za sobą. Pomimo późnej nocy w wiosce odczuć się dało poruszenie związane z wyprawą. Zdecydowanie więcej czarodziei było na nogach, niż powinno. Nie czuł się jednak częścią tej atmosfery. Odnosił wrażenie, że zawsze w takich sytuacjach był gdzieś bardziej obok. Nie inaczej było i teraz. Spokojnie spędził czas przeznaczony na oczekiwanie na oporządzeniu Pnevny. Zdjął siodło, ogłowie, przeczesał włosie, a następnie raz jeszcze sprawdził zawartość swojego wyposażenia. Czuł moc wszystkich amuletów i magicznych talizmanów w które był wyposażony. Zaczarowana torba wypełniona była eliksirami. Miał nadzieję, że po część z nich nie będzie zmuszony sięgać, lepiej jednak było być przygotowanym. Letnia szata nie krępowała ruchów. Włosy miał uwiązane w ciasny kok.
Kiedy nastała pora udał się na miejsce zbiórki.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]01.11.20 23:54
Nie chciała prosić Marcelli o pomoc w wejściu do Oazy. Na szczęście Lucinda okazała się na tyle mila, by wpuścić ją razem z Vincentem. Odziana w proste spodnie oraz sweter Gwen nie zwlekała jednak, prędko pędząc do alchemicznej jaskini, skąd wzięła tyle eliksirów, ile tylko była w stanie udźwignąć, aby przekazać je tym, którzy dziś mieli próbować ocalić ocalić Justine. Zasługiwali na wszystko, co tylko byli w stanie udźwignąć i choć alchemiczna twórczość Gwen nie była najwyższych lotów to liczyła, ze cos jednak się komuś przyda.
Była niespokojna. Serce waliło jej jakby chciało wyskoczyć z piersi, a pusty żołądek nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Gwen poruszała się szybko, nieco chaotycznie, chcąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce spotkania, gdzie liczyła, ze ujrzy Kerstin, która miała przybyć z bratem. W końcu chodziło o ich siostrę. Nie mogło ich zabraknąć.
Czuła, że też powinna tam iść. Też powinna wziąć udział w tym szalonym planie. Jeśli po coś przez ostatnie miesiące ćwiczyła to właśnie PO TO. Niestety, nikt jej nie chciał. Nikt nie potrzebował jej pomocy; nie tak naprawdę, bo przecież o eliksiry równie Charlie mogła zadbać samodzielnie. Nikt nie straciłby na tym, gdyby jej tu nie było, prawda? Myśl jednak, ze gdy pozostali odejdą nie zostanie sama nieco poprawiała nastrój. Miała przecież cel. Inny niż bezpośredni atak na Londyn, ale jednak cel.
Chociaż serce Gwen rwało się do tego, aby mieć fizyczną możliwość pomocy Jutine. Dla Kerry. No i aby nie spuszczać jej szanownego brata z oczu. Jeśli i jemu coś się stanie…  Chyba obydwie oszaleją. Malarka nie widziała innej możliwości.
Gdy dotarła na miejsce zebrania w pierwszej chwili nie dostrzegła Michaela i Kerstin. Stanęła więc, pytając się donośnym tonem:
Ktoś potrzebuje jakiś eliksirów? Przyniosłam trochę! – ogłosiła, rozglądając się, gotowa wręczyć wszystko, co tylko miała tym, którzy potrzebowali alchemicznego wsparcia.
Stała przez chwile, rozdając eliksiry każdemu chętnemu*, aby następnie dostrzec tych, którzy interesowali ją w tym chaosie najbardziej. Serce podskoczyło jej do gardła i gdy tylko była w stanie, podeszła do przyjaciółki, przytulając ją mocno.
Kerry – powiedziała jedynie, bo chyba cześć niekoniecznie było potrzebne. Z reszta, miała zbyt duży ścisk w gardle, aby w tym momencie powiedzieć cokolwiek więcej. Na to będą miały czas później.
Gdy wyswobodziła się z uścisku spojrzała na jej brata, podchodząc w jego stronę:
Michael, masz. To wywar wzmacniający, a to mieszanka antydepresyjna. Może… może się przyda. Tobie. Albo Just – powiedziała, wręczając mu niewielkie fiolki, nie bardzo interesując się tym, że wilkołak może już nie mieć miejsca na kolejne specyfiki. Miał wziąć i tyle.
On może jutro nie żyć. Razem z Justine. I nimi wszystkimi – przeszło jej przez myśl, a oczy mimowolnie zaszły łzami, choć panowała nad sobą na tyle, aby nie dopuścić do płaczu.

| * Swobodnie podchodźcie, nawet jeśli dopiero dołączacie do wątku. Postaram się ten post edytować, żeby wszystko było na bieżąco, ale sprawdzajcie tez osoby przed Wami. Chociaż bardzo chyba z tymi truciznami nie pomogę. iksde Michaelowi próbuje wcisnąć po jednej porcji mieszanki antydepresyjnej i wywaru wzmacniającego (zarezerwowane).

Eliksiry:


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Does it feel like everything’s just, like, second best after that meteor strike?
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042

Strona 6 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Pomnik Pamięci
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach