Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet Francisa Lestrange
AutorWiadomość
Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]11.01.20 8:46
First topic message reminder :

Gabinet Francisa Lestrange

★★★★
Jedna z najbardziej stonowanych komnat w całym Wenus, choć niemniej urządzana ze wykwintnie i ze smakiem. Umeblowanie jak na gabinet jest dość nietypowe, pomieszczenie bowiem bardziej przypomina elegancki salonik niż miejsce pracy. Kanapy z miękkim obiciem, wygodne podnóżki, wysiedziane fotele aż proszą się, aby na nich legnąć i zażyć chwili ożywczego odpoczynku. Jest tak nie bez powodu - Francis w istocie rzadko tu pracuje, petentów przeważnie przyjmuje w którejś z głównych sal, a gabinet wykorzystuje do celów relaksacyjnych i regeneracji straconej energii.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:49, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]09.09.20 1:46
Wiedział, że musiał się tutaj pojawić: wiedział, że Francis nie pojmie, że w jego sytuacji i z jego pozycją zaproszenie niekoniecznie oznacza to, co zaproszeniem rozumiemy w codziennej mowie; Francis winien się zjawić na dzisiejszym spotkaniu ale, jak podejrzewał Tristan, albo nie zamierzał, albo nie nie zauważył zawiadomienia, albo też o nim zapomniał - która z tych rzeczy przerażała go bardziej, tego nie był pewien. Dlatego też w kłębie dymu, zamiast pojawić się przed wejściem do Białej Wywerny - pojawił się ulicę od Wenus, nie zamierzając straszyć klientów Francisa. Przed lekko siąpiącym się jesiennym deszczem chronił się lekką peleryną okrywającą jego czarną szatę zlewającą się z wieczornym półmrokiem; po przekroczeniu progu rzucił obsłudze jedynie zdawkowe informacje, że do przybytku przybył w odwiedziny lorda Lestrenge'a, przeczącym gestem odmawiając rozmowy zmierzającej ku niemu kobiety - o kuszących kształtach i jeszcze bardziej kuszącym spojrzeniu; dziś nie przyszedł po szczęście, a czasy, w których nie panował nad swoimi żądzami, minęły bezpowrotnie. Podążył do gabinetu Francisa za jednym z pracowników, w drzwiach mijając Trish - była zdolna i ambitna, choć nie do końca w jego typie, chyba przerażał ją Mroczny Znak. Lekko rozmazany makijaż przy oku zdradzał jej frasunek, trudno było mu wyobrazić sobie Francisa w roli złego pana.
- Kiedy chcesz, potrafisz być stanowczy - pochwalił go zatem, choć nie miał pojęcia, co było tematem ich sporu, zignorował też obecność dziewczyny, nie przejmując się zanadto, że w zasadzie mówił o niej, przy niej, tak jakby nie było jej tutaj wcale. Obrzucił spojrzeniem też szwagra, rozpartego tak wygodnie, jakby leżał na hawajskiej plaży - zastanawiało go, czy wyciszył swój gabinet, żeby nie słyszeć odgłosy wojny zza okien.  - Witaj, Francisie. Spodziewałem się ujrzeć cię... w nieco większej gotowości. To nie będzie konieczne, Trish, nie zostanę na długo. Zaraz wychodzę, lord Lestrange zresztą też  - objaśnił jej spokojnie, dopiero po tych słowy odwracając się do samego Francisa; nie usiadł, zaplótł dłonie na piersi. - Zostaw nas, proszę, samych. Byłoby bardzo niedobrze, gdyby ktoś przeszkodził nam teraz w rozmowach - dodał, niewiele robiąc sobie z tego, że zwracał się do pracownicy Francisa. Był pewien, że nie chciałyby wiedzieć o nim wszystkiego - tak jak Francis nie chciałby zdradzać im wszystkich swoich sekretów.
- Jak twoje raporty? - zapytał, gdy za kobietą zatrzasnęły się drzwi. W zasadzie tylko dlatego, że akurat sobie o tym przypomniał - i trochę też po to, żeby go zdyscyplinować, przypomnieć o obowiązkach, z których nie mógł sobie kpić. Tak naprawdę na to też nie mieli teraz czasu. - Zbieraj się, spotkanie rozpocznie się lada moment, a my musimy jeszcze dojść do Białej Wywerny. - W Londynie teleportacja wciąż nie działała, infrastruktura sieci Fiuu pozostawała naruszona, nie mógł skorzystać z umiejętności, których nie posiadał Francis - wyglądało na to, że zostawała im piesza wycieczka. - Nie zapomniałeś, jak mniemam, o terminie - Choć propozycja słodkiego szuruburu zdawała się dawać raczej jasną odpowiedź.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]09.09.20 9:06
-Jestem stanowczy - stwierdzam krótko, niefrasobliwie. A może po prostu uparty? Marszczę brwi, sam siebie wybijam z tropu, no po prostu pięknie. A przecież nie mamy się tu martwić, Trish na jednej nodze skoczy po szuranie, przypudrujemy sobie noski i bajlando do rana.
Ale ja kurwa, jestem naiwny.
Ściągam nogi ze stołu i zerkam na Tristana, który zaczyna bardzo oficjalnie. A przez to - niepokojąco. Brzmi jak mój ojciec, kiedy mnie musztruje. Francisie. Ugh. Powiedzmy, że na to jeszcze przymknę sobie oko, lecz ten ton, no i liczba mnoga, z jaką zwraca się do Trish... Jakie kurwa wychodzimy? I w ogóle jakim prawem się tak do niej zwraca? Piekło i gówniani szatani, więcej przekleństw ciśnie mi się na usta, ale mój słoik ze złotem jest już pełny karnych galeonów. Kupię za nie Wandzi coś ładnego albo pójdzie na inny szczytny cel, to przynajmniej moja wulgarność komuś wyjdzie na dobre.
-Tak, tak. Zamknij za sobą drzwi - dodaję już jakoś słabiej, jakby pewność siebie Rosiera mnie wydoiła z werwy. Zerkam na niego podejrzliwie, a co, jak jest jednym z tych osławionych wampirów energetycznych? Klepię się po kieszeniach, ale jasne, że nie znajduję ani jednego krucyfiksu, święconej wody czy główki czosnku. Tylko hipochondrycy noszą takie rzeczy przy sobie.
-Więc wychodzimy? - pytam, gdy tylko drzwi się zatrzaskują. Skoro nie usiadł, nie proponuję mu pica, ale sam finiszuję wino, które błyszczy w złoconym kielichu - mam robotę, Tristan, a Giovanna wolny wieczór - uzmysławiam mu, bo wydaje mi się, że wiem, co się święci. Nachodzenie mnie tutaj nie leży w granicach dobrego smaku, a ja jakoś muszę przetrwać ten szturm. Inaczej niż chowając się pod biurko.
-Nic nowego, poza tym, że ostatnio coraz więcej gości posługuje się fałszywymi nazwiskami. Obowiązuje selekcja, ale doskonale rozumiesz, nie wypada nam legitymować klientów. A niby kto normalny nazywa swoje dziecko Kamil Ślimak? - pytam, czysto retorycznie - jeśli zechcesz, udostępnię ci akta, ale dziewczyny nie doniosły mi o niczym nadzwyczajnym - to nie tak, że nie pytam - zobowiązałem się, więc to robię - ale nie drążę tematu.
-Słucham? - no obym się przesłyszał. On jednak wygląda poważnie, jego wzrok nagli, a mi pali się grunt pod stopami. Podłoga to lawa? - nie tak się umawialiśmy - cedzę, wstając zza biurka - o niczym nie wiem - dodaję, jeśli to całe zaproszenie przyszło pocztą, to pewnie zostało zakopane gdzieś w nierównym stosie posortowanej korespondencji. Zajęty ze mnie człowiek, mogłem przeoczyć. A i tak się nie wybieram.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]09.09.20 11:30
Spojrzał na niego lekko tylko unosząc lewą brew, wyrażając w ten sposób swoje powątpiewanie - nie wyartykułował go jednak na głos, pozwalając wybrzmieć samym gestom. Grzebnie obejrzał się za siebie, przez ramię, odprowadzając Trish spojrzeniem, roztrzęsiona nie była tak atrakcyjna jak wtedy, kiedy uwodziła klientów tego przybytku, ale wciąż nie można było jej odmówić wyjątkowej zgrabności ciała.
- Ściągnij Giovannę albo przekaż dziewczynom, że dzisiaj poradzą sobie same. Masz zobowiązania, które nie mogą poczekać i zapewniam cię, że są ważniejsze od twoich pieniędzy. - Honor, jego, jego rodziny, lojalność, nie powinien dawać nikomu powodów do zwątpienia. Mógł stracić znacznie więcej, jeśli nie zrozumie powagi tej gry, a on na tę utratę nie zamierzał mu pozwolić. Z kimś innym dawno dałby sobie spokój, ale Francis był bratem Evandry. Nie mógł przynieść jej wstydu. Urlop Giovanny nie obchodził go wcale, proletariacka nowomoda. Od pańszczyźniany ucieczki nie było, może i do tego pewnego dnia uda się powrócić.
- Twoje dziewczyny nie doniosły o niczym nadzwyczajnym czy nie dowiedziały się o niczym nadzwyczajnym? Nie chcesz zapewne, by pewnego dnia któraś z nich została oskarżona o zdradę i trafiła w charakterze atrakcji na Connaught Square, więc na przyszłość postaraj się, proszę, by zdawały sobie sprawę z powagi sytuacji i zrobiły wszystko, co w ich mocy - Nie mógł wiedzieć, czy dziewczyny naprawdę mu niczego nie doniosły, czy to Francis ukrywał prawdę. Ale wiedział, że Francis nie pozwoli, nie będzie chciał pozwolić, uczynić im niesłusznej krzywdy. Nie podniósł głosu, mówił ze spokojem, nie odejmując spojrzenia od lica szwagra, wyraźnie artykułując każdą głoskę w nadziei, że zostanie tym razem odebrany poważnie.
Czas na zabawę się skończył, Francis, nastała wojna.
- Żadna z nich nie potrafi wyciągnąć ich prawdziwych imion? - Jego spojrzenie nabrało sceptycyzmu, może by w to uwierzył, gdyby nie był tu tak często przed laty - dobrze pamiętając, ile sekretów dobrowolnie zdradził wtedy Deirdre. Mała szansa, by rzeczywiście dzisiaj były tak nieskuteczne, a celowa nieskuteczność była niczym innym jak brakiem współpracy. Sceptycyzm urósł w jego oczach, gdy dobiegły go kolejne słowa Lestrange'a - ale czynili postępy, nogi spadły z biurka, on sam powstał.
- Mam ci podać płaszcz? - zapytał, choć miał nadzieję, że Francis pojmie, że była to czysta retoryka. - Nie przypominam sobie żadnej umowy - Paktowanie z diabłem nigdy nie pozwalało na wcześniejsze jasne ustalenie reguł. - Jak często przeglądasz swoją korespondencję? Nieistotne, robisz to za rzadko. Zostałeś zaproszony na spotkanie. Ktoś mógłby cię posądzić o celowe zignorowanie wiadomości, ale przecież nie zachowałbyś się tak lekkomyślnie - to wielki zaszczyt. Przejrzę akta innym razem, teraz ruszajmy. Czas się kończy, a ty nie chcesz się spóźnić - mówił ze zdecydowaniem, pewnością dźwięczącą w głosie i głuchą na sprzeciw. Zbliżył się do biurka, spojrzeniem omiatając stertę kopert, by odnaleźć na niej tę, na której rozpoznał niezbyt staranne pismo Macnaira. Wysunął ją i niedbale rzucił przed Francisa. - Musimy przedostać się na Aleję Śmiertelnego Nokturnu, zegar tyka. - Byłeś tam kiedyś, Francisie? Przed tobą rozpościera się właśnie wachlarz nowych wrażeń, nie zmarnuj tej szansy.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]09.09.20 13:57
Jeśli to jest bitwa na spojrzenia, to przegrywam z kretesem. Jakieś gówno wpada mi do oka, więc zaczynam mrugać, łzawić, aż w końcu wyciągam z kącika małą, czarną muszkę. Dobrze, że lato już się kończy. Odgarniam włosy i patrzę na niego wzrokiem upalonego małoletniego dilera - wielkie dzięki za te czerwone gały - i buntowniczo zaciskam usta. Im dalej w las, tym mniej tam drzew. No i gdzie ja się mam niby schować, jak te, które stoją, to jakieś wiechcie, takie na pół mojego uda co najwyżej?
-Każdy ma swoje zobowiązania, Tristanie. Ja jestem potrzebny tutaj - odpowiadam chłodno. Co on sobie myśli? Już nawet nie prosi, tylko rozkazuje. Do trzech razy sztuka, a potem co? Papierowa torba na głowę i kidnaping czy od razu imperiusem w ryj?
-Doskonale zdaję sobie sprawy z tego, co się dzieje. Mam okna od strony ulicy, tego nie da się przeoczyć, Tristan - pozwalam sobie na kpinę, zasłony są rozsunięte, więc, tak, owszem, wiem, jak wygląda wojna. Czym grozi. Publiczne egzekucje już nie są historią, są teraźniejszością i przyszłością, od jakiej staram się odwracać - czy ty właśnie mi grozisz? - pytam cicho i raczej nierozsądnie. Wyższy jestem może o cal, ale na pięści bić się nie będziemy, a nawet gdyby, to fizycznie przewaga i tak byłaby po jego stronie. Na wszelki wypadek zaciskam dłoń na szyjce od butelki - powiedziałem ci już, że będę mieć baczenie na to, co się tu dzieje - dodaję polubownie, na to przystałem, choć i pamiętna konwersacja w Kent w niczym nie przypominała negocjacji. Pora chyba zacząć się targować - cóż się dzieje z moim biznesowym punktem widzenia?
-Oczywiście, że umieją. W siedmiu przypadkach na dziesięć. Chcesz wiedzieć, co kryje się pod liczbami? Powiem ci. W tych siedmiu zazwyczaj trzech to obcokrajowcy, których następnego dnia i tak nie ma w kraju, a sądząc po ich guście, gdyby ich spytać, głośno by przyklasnęli nowym brytyjskim porządkom. Reszta z tego to szlachta lub czystokrwiści, ale niezwykle wstydliwi. Zdarzają się bękarty - wzruszam ramionami - a pozostały procent to hedoniści, którzy boją się wojny. Tacy też są wśród nas, Tristan - stwierdzam - teraz nawet dziwkarze trzymają język za zębami. Gdy dowiem się czegoś istotnego, niezwłocznie cię powiadomię - mówię, nie wypuszczając jednak z dłoni butelki. Raz jeszcze uzupełniam kielich, ot, naturalne przedłużenie tak bliskiego kontaktu ze szkłem. Pieprzona gra pozorów, która zaraz się skończy. Pytanie tylko, który z nas prędzej wyjdzie z siebie. Albo stąd.
-Pieprz się. Zgodziłem się raz. Zgodziłem się też drugi. Nie jesteś moją panią, żeby miał cię zadowalać - warczę, już ostro wkurwiony, a ten, nic sobie z tego nie robiąc, przerzuca moje listy. Imperty... Impercośtam. Przelotnie zerkam na kopertę i rozpoznaję pismo Macnaira - aha, więc to tak. Właściwie mogłem się tego spodziewać.
-A, to - mruczę - sądziłem, że Drew znowu czegoś chce - gadam pod nosem, zezując na list. On też? I kto jeszcze? Ja pierdolę. Ciekawość powoli bierze górę, ale jednak nie chcę mieć z tym nic wspólnego - nie nic się tam nie przydam - kwituję ponownie, ale rozrywam kopertę i czytam treść krótkiej notki. Ładne mi zaproszenie.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]09.09.20 14:36
Właściwie nie był do tego przyzwyczajony - do nieposłuszeństwa. Siłą autorytetu wywołał je wśród innych, nie zmierzając się nigdy z buntem, naprzeciw którego stał w tym momencie: i przez krótką chwilę szafował w myślach różnymi rozwiązaniami; avada kedavra byłaby tym najprostszym, ale pech chciał, że miał przed sobą własnego szwagra - a tego krzywdzić nie chciał i nie zamierzał. Mógł mu też odciąć język i związać imperiusem, wysyłając w ten sposób na miejsce, ale Evandra najprawdopodobniej nie byłaby tym zachwycona.
Cóż, czasem należało podjąć środki niezbędne. W tym przypadku - należało ochronić Francisa przed nim samym.
- Ty jesteś potrzebny w Białej Wywernie, Francisie. - Nie wiedział, dlaczego Francis został tam zaproszony. Ale został, co nie zdarzało się codziennie, czarodziejów o jego pozycji, o jego zobowiązaniach, przeważnie trzymano z dala od większych sekretów. Nie sądził, by Macnair zapałał nagłą sympatią do Lestrange'a, rozkaz musiał wyjść od kogoś... wyżej. Znacznie wyżej. - Nie muszę ci grozić, kiedy tak skutecznie sam dążysz do samounicestwienia. Widzisz rzeczywistość za oknem, ale wciąż nie przyjmujesz do świadomości jej istnienia. - Bo jakżeby wyjaśnić ciągnące się wyparcie, które nie pozwala mu wziąć słów Tristana na poważnie? - Kiedy zamierzasz zacząć zmartwić się własnym udziałem w przyszłych wydarzeniach? Jesteś synem Lestrange'ów, nie pozwolę, żeby historia zapamiętała cię jako tchórza. - Dostrzegł jego wzrok na butelce, kącik jego ust uniósł się wyżej; Francis mógł nie zdawać sobie sprawy z tego, jak potężną magią władał śmierciożerca, ale jego najpotężniejszym orężem w tym momencie były wpływy. Przecież nie doprowadziłby tych dziewczyn do kata osobiście - ale prawdopodobnie jedno słowo wystarczyłoby, żeby zrobił to ktoś inny. Ponownie założył ręce na piersi, wsłuchując się w jego wyjaśnienia - ostatecznie skinąwszy głową. - Niech się postarają w pozostałych trzech przypadkach - podkreślił, ucinając temat - poszukując na ścianie zegara, którego wskazówki nieubłaganie przesuwały się w przód.
- Przepraszam, Francis. Nie mam na to czasu - oznajmił, wyciągając z kieszeni szaty różdżkę; złożył dłoń na jej rękojeści, sprawnie chwytając ją między palce, czyniąc pierwszy gest skierowany w trzymany przez niego kielich z winem. - Confringo - wypowiedział, wciąż bez unoszenia głosu, zamierzając przerwać alkoholową libację - może to pomoże odkleić mu się od biurka. - Kiedyś mi za to podziękujesz - dodał, szczerze przekonany, że czynił słusznie. Nie zamierzał stosować przemocy, chciał przemówić Francisowi do rozsądku - ale nic nie wskazywało na to, by Francis zamierzał go usłuchać. - Servio  - wypowiedział spokojnym, stanowczym głosem, kierując kraniec różdżki w pierś Francisa. - Wychodź - rozkazał krótko, zamierzając w razie potrzeby chwycić go za kołnierz już za progiem przybytku.

/zt -> tu dalej



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n



Ostatnio zmieniony przez Tristan Rosier dnia 09.09.20 21:44, w całości zmieniany 1 raz
Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]09.09.20 14:36
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 62

--------------------------------

#2 'k100' : 16

--------------------------------

#3 'k10' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]01.11.20 11:30
19 lipca

O płaczliwym chłystku przyłapanym na pałętaniu się przy naszych śmietnikach zapomniałem z prędkością światła - teraz ledwo kojarzę jego twarz. Kiedy jednak wyszło szydło z worka (bo kłamstwo ma przecież krótkie nogi, Morgan), uznaję, że małoletni korespondent Czarownicy okaże się wcale przydatnym kontaktem. Oczywiście wiąże się to z dość kłopotliwą spowiedzią, jednak możliwy zysk znacznie przewyższa straty. List nestora daje mi do myślenia: sprzątanie po mych syrenich przyjaciółkach to jedno, ale jako człowiek myślący rozumiem, że skoro jedna niesubordynacja prowadzi do takich konsekwencji, to czym poskutkuje następna? Muszę się jakoś zabezpieczyć, na przyszłość, tak, by kolejny nieostrożny krok nie przykuł mnie łańcuchem do ściany. Rodowa smycz z luźnej już się napręża, czuję, jak zaciska się wokół mego gardła. Zignorowałem list od lorda Percivala - ile czasu minie, nim napisze ponownie? Lub, gorzej, a tak samo realnie, wezwie mnie do siebie na nestorski dywanik? Od samych tych dywagacji nieźle się spociłem, niedobrze, powinienem zachować świeżość i formę na dzisiejszy wieczór. Kawalerski: ja i dwóch zacnych mężczyzn, wyśmienite trunki, ech, po tamtej niefortunnej sytuacji stawiam sobie za punkt honoru, żeby ugościć młodziana, jak należy. Chyba przestraszyłem go ciut za bardzo - lub nie dość, skoro później pozwolił sobie na cytowanie moich słów w pisemku dla kobiet. Wzdycham i upijam łyk wina, miałem poczekać na niego - jak on się właściwie zwie? - lecz z nerwów zaczyna mnie boleć głowa, a jak powszechnie wiadomo, na tego rodzaju dolegliwości alkohol działa najlepiej.
Wybija jedenasta, więc dzwonię na Trish i proszę ją, by przyprowadziła mi gościa, który czeka na podwórku. To też gest dobrej woli z mej strony, zamiast Dymitrija, z którym chłopak ma przeszłość czy zasadniczego pana Andrzeja, posyłam po niego uroczą Trish, jedną z bardziej milutkich tutek w moim stadku. Ubrana też jest odpowiednio, znaczy, bez nadmiernej wystawności, wręcz skromnie. Jedynie wyszminkowane usta i zsinienia w okolicach szyi zdradzają, że nie takie z niej niewiniątko, sądzę jednak, że chłopaszek nie uzna mi tego za złe. No bo jak, skoro ewidentnie się staram? Może nie powitam go chlebem i solą, ale po skończonej robocie, być może sukces poświętujemy razem. W dowolnie wybranej przez niego formie, nie jestem wybredny, jeśli idzie o celebracje. Słyszę ciche pukanie, więc machnięciem różdżki otwieram drzwi, lecz nie wstaję zza biurka, chcąc jeszcze trochę pograć arystokratycznego pyszałka. Do końca nie jestem bucem, więc czasami lubię, no wiecie, act like one.
-Przypomnij mi swoje imię, chłopcze? - witam go obcesowo, skinąwszy dłonią, żeby podszedł bliżej, samemu nie ruszając się zza biurka. Oczywiście me nogi są wyciągnięte na blacie, zero szacunku dla rozmówcy - napijesz się czegoś? Wina? Toujour Pour? Kakao? - pytam, uśmiechając się kpiąco i pozwalając, by drwina rozpłynęła się w czasie. Po tym prycham cicho, zdejmuję nogi ze stołu, wychodzę zza biurka, by usiąść na blacie, bliżej niego.
-Słuchaj, no - zaczynam, zerkając na chłopaka, który tak kurczowo ściska ten aparat fotograficzny, że podejrzewam, że rozważa, czy błysk flesza zdoła oślepić mnie na tyle długo, by zdążył zwiać - zaraz opowiem ci taką historię, że każdy reporter dałby się pokroić, żeby o tym napisać - zaczynam, świdrując go wzrokiem - haczyk jest taki, że to wszystko, co zostanie tu powiedziane, nie wyjdzie poza drzwi tego gabinetu - kontynuuję, sięgając po eklerka ze szklanej patery z ciastkami. Jakie inne wypieki możemy serwować w Wenus? Falliczny kształt, nadziewane kremem... Merlinie, jestem taki obrzydliwy - częstuj się - zachęcam, oblizując palce, które ujebałem sobie, oczywiście, czekoladą - krótko mówiąc, potrzebuję cię, żebyś napisał artykuł, który jest jednym wielkim kłamstwem - artykułuję w końcu to, o co go proszę i aż mi się robi gorąco. Przekupstwo dziennikarza to już prawie cenzura - zapłacę. Złotem, informacjami, czym tam chcesz - dodaję, czując lekkie zażenowanie, a mimo to, plan wydaje się genialny - wienc? jakfm bfedznie? - mamroczę z pełnymi ustami.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]21.12.20 22:44
19 lipca

Robota u lorda Lestrange była jednym z nielicznych jasnych promyków w życiu Steffena od czasu śmierci Bertiego. Kumpel nieźle by się uśmiał, jakby przeczytał jakie eposy wypisywał lord "Franc" do poszukiwanego Archibalda. Steff miał zatem zamiar przyłożyć się do dzisiejszego zlecenia i rozmowy, choćby po to aby uczcić psikusem pamięć przyjaciela. Brakowało mu kogoś, komu mógłby robić psikusy. Przynajmniej pogodził się z Marcelem...
Ubrał się elegancko (na tyle, na ile umiał) i przygotował się psychicznie na widok tego okropnego Rosjanina, ale o dziwo do gabinetu zaczęła prowadzić go... kobieta. Pracownica tego lokalu? Czy ktoś ją tutaj dusił?
-Przepraszam, czy dobrze panią tutaj traktują? - dopytał szeptem, żeby żadna ochrona nie usłyszała, ale dama tylko posłała mu powłóczyste spojrzenie i oblizała zęby i górną wargę w wymowno-łobuzerskim geście, a potem uśmiechnęła się tak filuternie, że Steffen się zarumienił i szybko odwrócił wzrok. Merlinie, wchodził do siedliska grzechu. Dalszą część drogi pokonał ze spojrzeniem wbitym w buty, no bo jak on potem spojrzy w niewinne oczęta Isabelli?
W końcu, w końcu doszli do gabinetu, gdzie czekał lord Lestrange, popijający jakieś (zapewne drogie) wino, rozparty na fotelu, z nogami na wielkim biurku. Stefen chciałby mieć takie biurko, zmieściłoby się na nim dużo książek, w tym jego wielki słownik starożytnych run.
-Steve, sir. - zełgał na poczekaniu, choć to nie było kłamstwo, ale nikt
nie nazywał go Steve. "Steffen" wymawiało się nawet zupełnie inaczej, papa Cattermole był w końcu wierny germańskim korzeniom rodziny. Nazwiska nie podał, bo sir o nie nie pytał, a on nie miał zamiaru odzywać się niepytany, nadal bał się w końcu tej jego ochrony. Wariatów nie ma co drażnić, ot co.
Dopiero na wzmiankę o legandarnym winie poruszył się nerwowo. Toujours Pur? Przeznaczone tylko dla arystokratów? Czy lord Francis sobie z niego drwił, czy naprawdę mu to proponował? Byłoby odjazdowo, popijać sobie trunek w swoim półmugolskim gardle!
-Tużurpur... jeśli mogę. - bąknął, nie potrafiąc nawet wymówić tej fhrancuskiej nazwy. Ścisnął mocniej aparat, zimny metal dawał mu jakieś nikłe poczucie komfortu. Bądź zimnym draniem jak ten aparat, Steff.
-O..oczywiście. Obowiązuje mnie przecież etyka dziennikarska. - odparł, usiłując nie zdradzać zbytniego zaciekawienia. Dość, że zmyślił sobie jakąś etykę. Która... ups, która nie powinna stać w sprzeczności z padającą właśnie propozycją. Uśmiechnął się blado.
-Czy "Czarownica" kiedykolwiek pisała prawdę? No, może częściową prawdę. Ale z kłamstwem też sobie poradzę. Nasza etyka to szacunek do źródeł i rozrywka dla czytelników, a pan sir lord stał się właśnie moim źródłem, a nie tylko obiektem plotek! - uświadomił ochoczo Francisa. -Byłbym żałosny w chuj i dwulicowy gdybym zawiódł pańskie zaufanie, nieprawdaż? - radośnie zacytował mu pewien list i rozparł się wygodniej w fotelu.
-Zgoda. - obiecał, nie podając jeszcze swojej ceny, która... -Cenę podam, jak się przekonam ile będzie tych tajemnic i kłamstw.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]22.12.20 11:55
Ale się odstawił, no boki zrywać. Dla mnie, dla mych dziewcząt, czy dla estetyki otoczenia, żeby nie odstawać aparycją choćby od obsługi? Kpię sobie z niego w najlepsze, mimo że milky jest przecież Bogu ducha winny. Przewalanie śmieci, okej, niefajne, ale zapuszczona fryzura i ta cała koafiura chłopca z sąsiedztwa to przecież poza jego mocą sprawczą. Barber niby coś by zaradził, gryzę się w język, żeby nie zrobić mu przykrości. Docenić też nie docenię, wybieram opcję idealnie dośrodkowaną: gram wiecie, normalnie, jakbym wcale nie zauważał, że koszulę ma wyprasowaną i zegarek opięty na lewym przegubie. Pośmieję się, kiedy wyjdzie - albo i nie, głupio tak wbijać szpileczki w kogoś, kto zaraz odda mi gigantyczną przysługę i ugruntuje moje podwójne życie. Typ tego jeszcze nie wie, ale jeśli mistyfikacja wypali to stanie się moim prywatnym bohaterem. Cudotwórcą, wybawicielem i nawet mu obiecam, że nigdy przenigdy nie zwrócę się do niego per chłopcze.
-No dobra, Steve - tak mu mówię, zerkając, jak siedzi dosłownie wtłoczony w fotel, jakby ktoś bardzo ciężki właśnie wskoczył mu na kolana i spowodował przepuklinę - Trish była dla ciebie miła? - zagaduję sympatycznie, ciekaw, czy odbyli sobie uroczą pogawędkę - mam nadzieję, że zatarłem poprzednie wrażenie. Na ogół nie jestem taki, ale nie mogę tolerować naruszania prywatności mych gości, rozumiesz - usprawiedliwiam się przed nim. To jasne, jak słońce, że łatkę badassa to kleję na ślinę, korektor i używaną taśmę, ale trzymać się musi. Inaczej nikt by mnie już nie szanował, a nikt, to jeszcze mniej od wyników, które robię teraz - nic cię nie bolało po dyganiu tych mebli? Jakbyś potrzebował, mam tu gdzieś super maść rozgrzewającą, jest tylko na receptę, ale na mięśnie to działa, jak złoto - chwalę i otwieram szufladę, żeby wygrzebać słoiczek z rzeczoną pastą. Podaję ją chłopakowi - raz dziennie, najlepiej wieczorem, ale przed pójściem spać, żeby dobrze się wchłonęła i gwarantuję, że poczujesz się jak dwudziestolatek - mi to robi sporą różnicę, a jemu? Jeśli też odejmie mu dyszkę, to bejbik cofnie się do Hogwartu i jedzenia ze śliniakiem pod szyją.
-A pewnie, nie krępuj się - mówię i ześlizguję się z blatu. W barku trzymam spory zapas alkoholi, wybieram butelkę jeszcze nieotwartą, a co, stać mnie. Odkorkowuję ją na jego oczach i polewam do niedużego kieliszka, tak, jak to podpatrywałem wielokrotnie u mych pracowników. Butelkę zamaszyście stawiam na biurku, żeby Steve mógł sobie podziwiać grę świateł i zatopioną w środku żmiję - twój pierwszy raz, hę? - pytam, podając mu pękate naczynie. Będzie mieć co opowiadać we wsi, ciekawe, czy koledzy mu uwierzą. Unoszę lekko brew na tą całą etykę, dziennikarze to mendy i szury, ten tutaj co prawda wydaje się milusiński, lecz dla sensacji to pewnie i dałby się pokroić. Dam mu ją i pozwolę na ten akt samozniszczenia. Zaraz po tym, jak wrócę do siebie, bo łapie mnie jakieś deżawu, kiedy chłystek klnie i gapi się na mnie zbyt poufale i porozumiewawczo spod tej swojej czupryny. Osz kurwa.
-Prawdaż, prawdaż - odpowiadam podejrzanie ciepłym, śliskim tonem - a wiesz Steve, czyje zaufanie odbudowuje się najdłużej i kto ma największe skłonności do popadania w gniew? - pytam, odkładając kieliszek na biurko - rudzi ludzie - JAK TEN LIST DOSTAŁ SIĘ W ŁAPY TEGO GAMONIA? Na Merlina, czy Archibald urządza w Dorset wieczorki, podczas których czyta na głos swoją korespondencję, czy chłopaczek ma brzydki zwyczaj grzebania w cudzych rzeczach? Znowu gram kartą złego gliny, a muszę pamiętać, że zanim się wkurzę i każę mu wypierdalać w podskokach, to muszę wydębić od niego przysługę.
-Słuchaj no, powiem krótko. Dawno nie byłem na językach prasy, a twój artykuł narobił mi sporo nieprzyjemności. Moi przyjaciele poczuli się oszukani i teraz muszę to odkręcić, rozumiesz? Sprawa wygląda następująco: zrobisz mi teraz sesję zdjęciową, a później napiszesz, że UWAGA LORD LESTRANGE MA SOBOWTÓRA. Możesz nawet zatytułować ten artykuł PORZUCONY BRAT BLIŹNIAK czy coś w tym rodzaju, mam to w dupie, im bardziej chwytliwe, tym lepiej. Napiszesz, że dotarłeś do niebywale podobnego do mnie mężczyzny, który jednak ma tyle wspólnego z Francisem Lestrangem, co Celestyna Warbeck z dusiołkiem. Zrobisz zdjęcie mi i jemu i jeszcze parę wspólnych, wszystko ma wyglądać rzetelnie. Odpowiem ci na pytania, jakie chcesz, ale Ty - ani pary z ust, zrozumiano? - pytam, wstając i wykorzystując przewagę centymetrową. To niby robi wrażenie przywódcze, a tego potrzebuję, bo właściwie to jestem na łasce i niełasce tego chłopka. Powinienem go jeszcze przekonać, że to ja wyświadczam mu sukurs, a nie odwrotnie. Do zrobienia.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]22.12.20 16:45
Spąsowiał momentalnie na wzmiankę o Trish. Zbyt miła, chciał odpowiedzieć, ale nie ma co drażnić tego wariata. Zwłaszcza, jeśli ta dama to gest dobrej woli, najwyraźniej! Przełknął więc ślinę i pokiwał głową, gorąco chcąc zamknąć temat, ale...
... ale nie byłby sobą, gdyby wytrzymał długo z zamkniętą buzią. Zwłaszcza, w obliczu grozy i zła tego świata i tego burdelu, konkretniej!
-Wyglądała, jakby ktoś ją... dusił? - bąknął pytająco, choć chciał bąknąć oskarżycielsko i wlepił we Francisa podejrzliwe spojrzenie. Czy w ogóle wiedział, co się działo w jego przybytku rozpusty, czy tylko siedział w gabinecie i pił?
Uniósł jedną brew, gdy lord Lestrange nagle zaczął się przed nim... usprawiedliwiać?
-Mam dwadzieścia lat. - uściślił, ale wtem uświadomił sobie, że okazja jest zbyt dobra, by się nie pozgrywać. -Dziękuję, ale eliksir odtworzenia już zadziałał cuda, po tym jak wypadł mi dysk. - odmówił skromnie, przyjmując cierpiętniczy wyraz twarzy. A niech ma za swoje, ten szczujący go Rosjanami panicz!
Nie spodziewał się, że lord na poważnie poczęstuje go Toujours Pur, trunkiem zarezerwowanym dla arystokracji. Merlinie, koleś musiał być zdesperowany. Steffen zresztą też, zawsze chciał poczuć ten smak! Wybałuszył oczy, przebiegł wzrokiem po wężu zanurzonym w butelce. No, no, wygląda na to, że to oryginał...
-Uhm... dziękuję! A, pierwszy! - potwierdził, nie było sensu kłamać. Odczekałby, aż Francis się napije, żeby zobaczyć jak to się robi, ale za bardzo go korciło. Od razu wyciągnął dłoń po kieliszek, wychylił i... piekielnie mocne, ale wow, świetne! Pyszne wręcz. Zakręciło mu się w głowie, chyba naprawdę powinien w innym życiu być szlachcicem.
-Wyborne, milordzie. - skomplementował, a alkohol dodał mu śmiałości do cytowania cudzej korespondencji. Niewinne wtrącenie odniosło większy efekt niż Steff by przypuszczał - milord znieruchomiał i zrobił arcygłupią minę, jakby doskonale pamiętał ten list.
-Spokojnie, milordzie, ja też pisałem do dziewczyn po pijaku. Ale do dziewczyn, nie terrorystów. - podpowiedział usłużnie, na wypadek gdyby lord Francis szukał wymówki dla swojego listu, bądź raczej dla porywczych słów. Uniósł brew, spoglądając na Francisa z lodowatym spokojem gdy ten zaczął grozić mu gniewem rudzielców. Przeżył spotkanie z opętanym rudzielcem, nic mu już było niestraszne. A może lord Lestrange coś o tym wiedział, hmmm? Zmrużył oczy, świdrując lorda przenikliwym i nieco oskarżycielskim wzrokiem. -Ja tam bardziej boję się starych bab. - wzruszył ramionami. Ciekawe, czy Francis ma dostęp do Proroka Codziennego, bo jeśli tak to może za miesiąc dowie się, o jaką starą babę chodzi.
-Jacy przyjaciele? Arystokraci nie wiedzą, że te słowa o braku dziewczyny to plotki? - zdziwił się szczerze. Nie chciał narobić Francisowi kłopotów w jego kręgach towarzyskich, szukał po prostu sensacji dla młodych panienek. Nie wpadło mu do głowy, że ktoś taki może mieć przyjaciół... poza swoimi kręgami towarzyskimi, no. Zadarł głowę do góry, gdy Francis nad nim stanął (sam wszak siedział w fotelu i popijał Toujours Pur) i rozdziawił lekko usta. Ten temat faktycznie byłby... genialny.
-Jemu muszę zrobić zdjęcia poza Wenus. Ma pan lord na myśli jakieś plenery? No i przydałby mi się wywiad z tym... sobowtórem, kto to właściwie jest? - zagaił. -To trochę skomplikowane zlecenie, naczelna będzie mieć sporo pytań... - pożalił się, teatralnie obracając w dłoniach kieliszek wina. -Może nawet będę musiał napisać jakieś dodatkowe artykuły, dla uwiarygodnienia. - dywagował dalej. Chyba jego cena właśnie wzrosła.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]22.12.20 20:43
No, no, no, cmokam cicho, trafia mi się tu superbohater. Pewnie marzy o honorowym uwolnieniu dziewcząt spod mojego jarzma, cudownego zrzucenia kajdan itd. Szkoda tylko, że zapomina, że one same to wybrały i że bez tej pracy nie utrzymają siebie ani swych rodzin, nie sprowadzą tu swych krewnych - przy tym punkcie czynię korektę: nie sprowadzą ich tak, czy siak, bo obecnie każdy grajdołek lepszy niż ten burdel. Znaczy, Anglia.
-Dusił? - powtarzam po Steve'ie, między brwiami pojawia mi się głęboka zmarszczka - nie, nie, kochany, to nie były takie ślady. To były malinki. Wiesz, co to są malinki? - odpytuję go, jak profesor przy tablicy, z tym że pod żadnym pozorem nie postawię mu pały. Tak z okazji szczęśliwego numerka. Sam amatorem rzeczonych nie jestem, chyba że w weekendy, kiedy nie trzeba wychodzić z łóżka i pokazywać się przed domownikami w pełnej krasie pokąsanej skóry. Mi - co to właściwie robi, prócz niewerbalnego przekazu o tym, jak minął wieczór? No nic, za to z pannami gorzej i trzeba kombinować, bo zaraz przylgnie do takiej łatka niemoralnej, brudnej i zbereźnej. Dlatego lepiej i bezpieczniej, jeśli już się znaczy damy, czynić to niżej. Na piersiach albo na udach. Nie tak kompromitująco, a równie przyjemnie.
-Co ty odtwarzałeś po tym, jak wypadł ci dysk? - prawie łapię się za głowę, eliksiry to wprawdzie nie moja bajka, ale ten nie brzmi jak coś, co zażywa się na bolący kręgosłup. Chciał wyhodować sobie drugi, lepszy? Może prostszy? Jak jest pisarczyrkiem, skolioza czeka go jak nic, jeśli nie teraz, to za pięć lat. Wypomnę mu to, ale muszę se zapisać, żeby mi nie umknęło. Tymczasem, niech ma, obsługuję go, jak rasowy kelner, aczkolwiek omijam rytuał samego próbowania nalewki, czy aby na pewno odpowiada wysublimowanym kubkom smakowym. Steve wypiłby pewnie i szczyny, gdybym je polał z tej butelki.
-I jak? - ciekawe, ilu jego kompanów mogło się pochwalić smakowaniem Toujours Pur, bo z zasady nie serwują jej w lokalach dla klasy średniej - jeszcze kieliszek? - nie czekam na odpowiedź i polewam, niech alkohol się sączy i pozwoli przetrwać to spotkanie.
-Skąd ty w ogóle... - pienię się, a zaraz potem wybałuszam oczy - ty... ty masz z nim kontakt - po zaćmieniu czas na pełnię, szok, jak nagle mnie oświeca. Wciągam powietrze i powoli znowu przysiadam na tym nieszczęsnym biurku, udając, że właściwie to złapał mnie nagły atak głuchoty. Mogę drążyć i dopytywać, zorientować się, czy Archibald mimo nagrody za jego głowę jakoś sobie radzi, lecz... nie chcę wdepnąć w żadne gówno. Steve, Steve, możesz być zarówno od nich, jak i od nich. Weź mrugnij trzy razy, to będę wiedzieć. Bredzenia o starych babach ni w ząb nie kumam - znaczy, niektóre są straszne, ale nie aż tak, żeby nimi szczuć. Ciotki Gryzeldy góra obślinią, ale nie zagryzą.
-Inni przyjaciele - ucinam krótko, wyraźnie podsumowując, że to już nie jego interes - no właśnie, tu się zaczynają komplikacje - kurwa, no, nie wierzę, ale zaraz wyśpiewam przed innym plotkarskim ptaszkiem całą historię mojego alter ego - nie ma żadnego sobowtóra. Czasami chodzę gdzieś, gdzie nie powinienem i przedstawiam się jako Morgan. Przez twój artykuł część moich znajomych mnie eee... rozpoznała - wyjaśniam, krzywiąc się, ha, to była seryjna demaskacja - dla ich dobra i dla mojego też, wolałbym, żeby myśleli, że Morgan jest po prostu podobny do Francisa, kumasz?- pytam, świadom, jak głupkowato brzmi ten cały elaborat - robisz mi zdjęcia tutaj, tak jak teraz stoję, później się przebieram i cyk, kolejny portret, a na koniec zaklęcie iluzji i wspólna fotografia - łeb, jak sklep, wyartykułowany na głos, ten plan zdecydowanie traci na swoich walorach. Co więcej: brzmi, jak skradziony z książki dla dzieci - do tego dołączasz obszerny artykuł, porównujesz do Marka Twaina, cokolwiek, byle ludzie to łyknęli - kończę, a mój ton barwi oschłość i nerwowość. Jakby nie było, moja ostatnia szansa, a dzwony już biją.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]22.12.20 22:22
-Mhm, wiem. - mniej więcej, a nawet mniej, bo nigdy nie pytał o to Keata. Zresztą, co tam Keat mógłby wiedzieć, on przecież spotykał się z jednorożcami. Lepiej zapytać Bojczuka, pewnie Steffa wyśmieje, ale jego śmiech boli mniej niż drwina lorda.
-Uhm, dysk. - wzruszył ramionami, postanawiając szybko zmienić temat. Nie był orłem z dziedziny eliksirów i anatomii i nie spodziewał się tego po właścicielu burdelu, ale najwyraźniej lord Francis cośtam kumał. Wkręcanie go dalej było zbyt ryzykowne. -Ale już wszystko w porządku. - zakończył więc pośpiesznie i upił jeszcze trochę tego mocnego wina, nalewki, cokolwiek to było. Nie znał się na alkoholach, ale Toujours Pur było naprawdę świetne. Pokiwał więc z entuzjazmem głową.
-Smakuje jak... - złoto dla smoka, ser dla szczura? -...wspaniale! Czuć, że jest wyjątkowe. - pochwalił szczerze. W sprawie trunku nie miał interesu kłamać.
Za to w sprawie Archibalda... Zbladł lekko, umknął wzrokiem. Ugh, no tak. Sprytny ten Lestrange, szybko skojarzył treść listu i zaczął się domyślać.
-Och, takie tam dziennikarskie źródła. - bąknął i wzruszył ramionami. Ostrożnie zerknął na dziwnie bladego Francisa i jego też nagle olśniło.
Ten ekscentryk troszczył się o Archibalda. Na swój przedziwny sposób. Zacisnął mocniej dłonie na poręczach fotela, bo znienacka pomyślał o Bertiem, o którego sam troszczył się podobnie. Aż do czasu. I nagle zrobiło mu się przykro i smutno i trochę się wzruszył, ale przede wszystkim się rozgniewał. Ten lord Lestrange siedział tu i popijał Tojours Pur i przejmował się zdaniem jakichś przyjaciół o artykułach w gazecie, podczas gdy jego przyjaciel...
-Każdy potrzebuje czasem przyjacielskiej ręki i dziennikarskiej przysługi, nieprawdaż? - wycedził, mrużąc oczy jak zezłoszczony kotek (choć kotów nienawidził). -Jedni niekorzystnie wypadają w plotkarskiej gazecie, a inni... inni na przykład padają ofiarą intrygi, która może ich pozbawić rozumu i pozbawić ich rodzinę życia. - wysyczał, powoli, wwiercając we Francisa rozgonione spojrzenie. -Polecam poczytać różne gazety, może pan lord się czegoś dowie. - sapnął na końcu, opadając na fotel i uważając, aby nie zdradzić o jedno słowo za dużo. "Nielgalne" gazety, na przykład. Przygotowywał już artykuł o selwyńskiej doyenne żmii do "Proroka" i miał szczerą nadzieję, że ukaże się za kilka tygodni.
Na zaskakującej dociekliwości Lestrange'a w sprawie Prewetta sprawy się nie kończyły, bowiem Francis zaczął opowiadać całą szokującą historię swojego alter ego. O dziwo, prawda była tym razem lepsza od kłamstwa, chodzący w nieodpowiednie miejsca lord to lepsza sprawa niż zaginiony bliźniak, każda panna byłaby chyba podniecona, że spotka Francisa incognito... no ale obietnica to obietnica!
Zmarszczył lekko brwi, gdy dotarło do niego, że...
-I to wszystko, bo... troszczy się pan o zdanie swoich... przyjaciół spoza arystokracji? - upewnił się, bo to brzmiało jak opowieść nieśmiałego chłopaczka, a nie bezwzględnego lorda. -Jeśli to prawdziwi przyjaciele to... no, nie lepiej im po prostu wyjaśnić sprawę? - wypalił zanim zdążył ugryźć się w język, bo jeszcze te prostolinijne rady pozbawią go zlecenia, artykułu i zapłaty. Ugh. -Ale, ale, faktycznie lepiej wyjaśnić to w prasie, na wypadek gdyby rozpoznał pana lorda...e...nieznajomy oportunista, czy coś! - doradził praktycznie, bo sam wcale a wcale nie był oportunistą, nie?
-Plan brzmi dobrze. - skwitował, nieświadom, że Francis właśnie uznał go za głupi. Nie był legilimentą, NIESTETY. Metamorfomagia i legilimencja były mu potrzebne do kompletu zestawu skutecznego dziennikarza, ale może jacyś jego potomkowie nauczą się tych umiejętności i odziedziczą odpowiednie geny! -Ubarwię to jak trzeba, bez obawy. Jeszcze zaczną do pana mówić na ulicy panie Morgan, hehe. Tyle, że panny. Mężczyźni raczej nie czytają naszej gazety, poza mną i panem, oczywiście, choć muszę przyznać, że ostatni numer miał jakieś branie, bo koledzy z portu pisali do mnie... znaczy do mojego dziennikarskiego alter ego. - zadumał się, nie łącząc jeszcze faktów. -Jakby miał pan jakiś problem sercowy to zawsze może pan napisać do m..WILHELMINY, brakuje nam męskiego punktu widzenia i czasem musimy publikować zmyślone listy. - westchnął. Wstał w końcu z fotela, chwycił za aparat, chwycił się biurka, bo po tej nalewce w głowie mu się kręciło.
-No to do dzieła!


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]23.12.20 0:20
Ach tak, znaczy, że młodziak faktycznie przybywa tu słodki i niedoświadczony. Gdyby moje panie dostały go w swoje ręce, raz-dwa zrobiłyby z niego mężczyznę, świetnie się przy tym bawiąc. Dziewiczy chłopcy są w większości łatwi i mili w obsłudze, nawet, jeżeli to damy świadczą je na kolanach.
-Jeśli sobie tego życzysz, możesz spróbować. Malinek. Kiedy już załatwimy, co trzeba - proponuję, wliczam go w koszta, jakby zawołał, dałbym mu wikt i opierunek w najwyższym przewidywanym standardzie. Plus ubezpieczenie zdrowotne i składka do emerytury, zapewniam pracownikom przezajebisty socjal, no i sam wpis do cefałki, że u mnie robił, to kariera ustawiona. Popatruję chytrze, czy Steve raczy spłonąć rumieńcem lub popluć się nalewką - bo chyba tyle łapie, znaczy, że ofiaruję mu usługę seksualną - dysk - powtarzam po nim i kiwam głową, przyłapany na zmyślaniu za dobrze to sobie nie radzi, ale skoro go potrzebuję, odpuszczam temat kręgosłupa i koniecznej kuracji. Pójdę mu na rękę, co nie, znaj łaskę pana, czy coś w tym rodzaju. Prawdę mówiąc, to ja jestem od niego zależny, nie odwrotnie, ale na chama próbuję to zagrać na swoją korzyść. Nie lecę w oszusta, a w chuja, bo to ogólnie więcej myślenia wymaga, a co za tym idzie, frajdy więcej, kiedy wygrywasz. Póki co to jestem w dupie, bo przekładając to na kraty, to jakbym miał jakieś jopki, damy, króla, biednego asa i na to wszystko dychę i dwie dziewiątki. Utknąłem.
-Pij, pij, na zdrowie - włosów ma dużo, ale nie na tyle, żebym musiał je trzymać, jeśli zdarzy mu się rzygnąć. Właściwie to zaskakuje mnie, że mu smakuje. Ja sam tego dziadostwa nie lubię, piję tylko dla towarzystwa i jak nic innego nie ma.
-Jakie dziennikarskie źródła, skoro to prywatna korespondencja?! - huczę, kiedy ten próbuje mi się migać. Będą z tego kłopoty, Fran, strofuję siebie za lekkomyślnie podjęte kroki. Kurwa. Przylazł tu tylko po to, żeby przycisnąć mnie do ściany i pokazać, że jednym ruchem mnie zdejmie. Po mnie. Tyle z Franca, tyle z Morgana, jeśli papa dowie się o mojej estymie względem Archibalda.
-Co? - nie rozumiem nic z tego, co Steve wygaduje. Zgubiłem się już przy starych babach, a im dalej w las, tym więcej drzew. Szaleństwo, śmierć, co? Do czego on pije? - chyba już ci tego wystarczy, mój drogi - zabieram mu kieliszek z Toujours Pur i odstawiam go na biurku. Gdyby Prewett kopnął w kalendarz już dawno bym wiedział, bo pewnie zostałbym zmuszony do wypicia za to.
-Słuchaj, no, chłopcze - niecierpliwię się już, a natarczywy dzieciak zaczyna mnie naprawdę męczyć - ludzie tacy, jak ty, nie zadają się z ludźmi takimi, jak ja, nie bez przyczyny. To działa w obie strony. Wzajemnie spodziewamy się po sobie najgorszego. Lepiej, jeśli mają mnie za jednego z nich, kapito? - no już chyba jaśniej, to się nie da. Kawa na ławę wyłożona, a obok cukier, mleczko, a nawet śmietanka. Ja akurat nie słodzę, ale zabielenia nie odmówię - żebyśmy mieli to czarno na białym, to też moje alibi. Nestor by mnie zabił za taką nieobyczajność i noszenie sandałów. Nie chcesz chyba mieć mnie na sumieniu, co? - łypię na Steve'a podejrzliwie, bo z twarzy to złoty chłopak, ale język to jakiś niewyparzony sobie wyhodował - nie mam żadnych problemów sercowych - ucinam zaraz, a na pewno nie takich, które mogłyby pójść do druku. Starczy już tego cyrku, Merlinie, wzdycham i poruszam lekko barkami, żeby rozruszać mięśnie przed sesją.
-Gdzie mam stanąć? - pytam, bo jakby, to Steve przejmuje tu dowodzenie, a ja stoję, poprawiam włosy i rozchylam usta - tak dobrze? - przekrzywiam głowę, unoszę podbródek, potem obracam się i patrzę się w obiektyw przez ramię - może chcesz, żebym usiadł? - więcej, więcej, więcej. Błyska mi fleszem po oczach, gdy chowam ręce w kieszeniach.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]31.12.20 20:01
-C...co?! - wybuchł, oburzony tą niemoralną propozycją. -Nie, dziękuję! - uściślił nieco uprzejmiej. -Mam dziewczynę. - burknął w ramach wyjaśnień. Isabella co prawda nie robiła mu jeszcze malinek, ale wszystko przed nimi. Przecież nawet nie byli zaręczeni!
Upił więcej nalewki aby zamaskować zażenowanie, ale alkohol tylko spotęgował rumieńce na jego policzkach. Nie miał już siły tłumaczyć się odnośnie dysku i reszty, musiał się uspokoić. Upił kolejny łyk, naiwnie licząc, że Toujours Pur w magiczny sposób przywróci mu pewność siebie.
Na szczęście, na pewność siebie najlepiej działało oburzenie Francisa. Steff odzyskał trochę rezon, uniósł brew, uśmiechnął się łobuzersko.
-Dziennikarze chronią swoje źródła. Nic więcej się pan lord ode mnie nie dowie! - zapowiedział triumfalnie i rychło w czas, bo niewinne polityczne aluzje jakoś wytrąciły lorda z równowagi. Nawet zabrał mu wino, na co Steff wydął usta z lekkim oburzeniem! Ale może to i dobrze, w końcu musiał się skupić na pracy, a jeszcze nie był na tyle profesjonalistą żeby robić zdjęcia całkiem po pijaku.
-Nie po każdym szlachcicu można się spodziewać najgorszego. - bąknął niepewnie, myśląc choćby o Alexie i Isabelli. Chyba, że to nieprzypadkowe, że zostali wydziedziczeni. -Jak to - zabił? Myślałem, że raczej wydziedziczył? - uniósł brwi, lekko zszokowany. -Naprawdę by zabił? No to może powinien pan lord uciekać i samemu się wydziedziczyć? Z pańskim zmysłem do interesów, wyszłoby to panu na zdrowie. - zauważył przytomnie, wpatrując się we Francisa wielkim, idealistycznymi oczętami.
-Szkoda, to zawsze jest poczytne. - westchnął, gdy lord Lestrange zaczął się upierać, że nie ma problemów sercowych. Może kłamał, bo któż ich nie ma? -A Morgan, ma jakieś problemy sercowe? Proszę mi o nim opowiedzieć, muszę napisać jakąś jego biografię albo mini-wywiad żeby wszystko brzmiało wiarygodnie. Profesja, ulubiony trunek, ulubiony deser, blondynki, brunetki czy rude? - zagadał, chwytając za aparat. -Tak dobrze. Proszę stanąć tak, jakby obserwowały pana te francuskie dziewczyny z Wenus. Macie tutaj Francuzki? Ponoć to najlepsze prostytutki. - paplał, rymując. Ujął Francisa w piękny kadr i cyk, cyk, rozpoczął sesję.

jak wyjdą zdjęcia? (+10 za biegłość)
1 - niespodzianka
2-30 - Francis wygląda na zmęczonego niczym Batman, z głębokimi cieniami podn oczyma, Steff pokręcił coś ze światłocieniem
31-60 - Steff przesadził z balansem bieli, skóra Francisa błyszczy się niczym brokat
61-90 - lord Lestrange wygląda całkiem przyzwoicie!
91-99 - lord Lestrange wygląda jak Mister Anglii
100 - zdjęcie będzie recytowało czytelniczkom Czarownicy sonety Szekspira, albo inna niespodzianka


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Gabinet Francisa Lestrange [odnośnik]31.12.20 20:01
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 49
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Francisa Lestrange - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Gabinet Francisa Lestrange
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach