Wydarzenia


Ekipa forum
Connaught Square
AutorWiadomość
Connaught Square [odnośnik]13.02.20 20:18
First topic message reminder :

Connaught Square

To na tym placu znajdującym się w centralnym Londynie przez przeszło 500 lat dokonywano publicznych egzekucji na wrogach państwa, zdrajcach i niewinnych. Szubienicy, która stanowiła główne narzędzie władzy, już nie ma, a plac stanowi tylko ślad na mapie turystycznej, ale wciąż wysłany jest brukiem i obsadzony liczną zielenią, dzięki czemu wielu mieszkańców Londynu wybiera go jako miejsce dla licznych spacerów. Wieczorami, gdy w latarniach zapala się jasne światło, na uliczkach można dostrzec ducha włoskiej tancerki, Marii Taglioni, która Connaught Square niegdyś nazywała swoim domem. Po okolicy krąży plotka, że jest ona tylko iluzją wyczarowaną przez jej zdolnego, angielskiego kochanka.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 18 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Connaught Square [odnośnik]26.09.20 19:22
Nie mógł być pewny - nigdy nie mógł być pewny, a już w szczególności nie teraz, kiedy widok miał utrudniony przez odległość, dzielącą go od głównego miejsca zdarzenia. Nie mógł mieć pewności, czy to wszystko naprawdę potoczyło się tak szybko i tak łatwo. Widział jak uciekinierka próbuje wspiąć się na miotłę. Widział jak traci równowagę i upada. Jak leci w dół, gdzie już czekał na nią rozwścieczony tłum, o którym wiedział, że czeka tam kilka znajomych twarzy. A potem szarpanina. W masie ciał, kotłującej się na końcu placu, ciężko było jednoznacznie określić co się dokładnie dzieje. Póki co jednak wszyscy kłębili się w jednym miejscu, przepychając się i wykrzykując pod niebo głosami przepełnionymi gniewem. Nikt nie uciekał. Nikt nie rzucał się w pogoń. Czy to naprawdę było takie proste? Aż mu się nie chciało w to wierzyć.
- Złapali ją? - zapytał się, przesuwając się kawałek, jeszcze bliżej krawędzi podwyższenia i stając u boku Tristana. Jeśli tak, jeśli naprawdę pochwycili jedną z członkiń zakonu feniksa, to los naprawdę im sprzyjał. W tym momencie jednakowoż pojawiała się jedna, zasadnicza przeszkoda. - Nie, właśnie nie. Nie można jej teraz ściąć. - zaprotestował, słowa te kierując do Zachary'ego. Choć zemsta niewątpliwie była bardzo kusząca, a śmierć buntowniczki przyłapanej na aktywnym sprzeciwie robiłby wrażenie, musieli się powstrzymać. Nie mogli w końcu zapomnieć, do jakiego ugrupowania należała. Niestety, Craig nie sądził, aby motłoch pozwolił im bez żadnych problemów zaciągnąć zdrajczynię do aresztu. Będą domagać się jej głowy. Spodziewają się, że jej krew zrosi ulice, tak samo jak to miało w przypadku poprzednich zdrajców podczas egzekucji. A oni musieli ją przesłuchać. Dokładnie i brutalnie. Wydrzeć co się tylko dało z tej upartej, upierdliwej, brudnej i niestety bardzo niebezpiecznej muchy. Nie było jednak takiego problemu, którego nie dałoby się przeskoczyć. Panowanie nad tłumem wychodziło dziś Deirdre nad wyraz doskonale. Wiedział, że śmierciożerczyni także zrozumie potencjał sytuacji w jakiej się znaleźli. Za zabiciu zakonniczki w tym momencie zupełnie nic by nie zyskali - no, może poza personalną satysfakcją. A to było zdecydowanie nieopłacalne.

Na mapie przesuwam się na kratkę obok Tristana


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Connaught Square [odnośnik]26.09.20 21:35
Niepotrzebnie wyciągała różdżkę, dotarło to do niej w momencie, gdy usłyszała obok siebie ostrzegawczy ton funkcjonariusza magicznej policji. Opuściła narzędzie i schowała je za pasek sukienki, by od razu unieść dłonie ku górze w geście rezygnacji z podjętych działań. Nie ruszyła się z miejsca, ale nie zamierzała też nagle podejmować ucieczki, bo jakieś dziewczę, którego kompletnie nie znała, znalazło się w łapach równie nieznanego mężczyzny. Powinna dbać o swój własny nos, nie o cudze, na litość, ile wody jeszcze ma w Tamizie upłynąć, zanim się tego nauczy?
Zacisnęła zęby.
Proszę wybaczyć – skinęła przepraszająco głową, zaraz pędząc wzrokiem w stronę młodej kobiety, by sprawdzić, co się z nią działo. Mężczyzna wydawał się zdziwiony, ba!, zaskoczony jej słowami. Udawała? Naprawdę chciała odwrócić uwagę od podestu? Pokręciła tylko głową i stanęła na palcach, by spróbować choć zerknąć na to, co się tam działo, ale widok zupełnie zasłonił jej nie tylko troll, ale i coraz większy tłum się tak gromadzący. Obejrzała się nagle wokół siebie, kiedy usłyszała kobiecy głos stosunkowo niedaleko. Spotkały się ich spojrzenia. Już chciała coś jej powiedzieć, upomnieć, ale w końcu zrezygnowała.
Podnoszące się krzyki nabierały na sile, chaos rozchodził się falą od samego podestu, gromadził się w ludziach, skupiał na sobie ich uwagę. Wciąż nie miała zamiaru się ruszać, pchać się gdziekolwiek. Czekała na dalszy rozwój wydarzeń, mając jednak na uwadze to, że bliska obecność olbrzyma nikomu dobrze nie zwiastowała.

| przepraszam za spóźnienie, sobota mnie zgarnęła tears


we're all killers
we've all killed parts of ourselves

to survive

Yana Dolohov
Yana Dolohov
Zawód : badaczka, numerolog
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
ty mi ciągle
z dna pamięci
wypływasz jak

t o p i e l e c

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7237-yana-dolohov#194477 https://www.morsmordre.net/t7240-hieronim https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f274-smiertelny-nokturn-2 https://www.morsmordre.net/t7794-skrytka-bankowa-nr-1773#217747 https://www.morsmordre.net/t7714-yana-dolohov
Re: Connaught Square [odnośnik]27.09.20 0:01
W pewien sposóļ nie dowierzał własnym oczom zdarzeniom, które miały miejsce przy podeście. Wprawdzie spodziewał się, że tłum wzburzonych świadków egzekucji będzie domagał się wymierzenia sprawiedliwości, lecz nie sądził, iż zaczną dokonywać tego na własną rękę. Z zajmowanego miejsca na podwyższeniu dało się sporo dojrzeć, jednak tłum ludzi zgromadzonych wokół górującego nad nimi olbrzyma przyprawiał Zachary'ego o przeczucie, że lada moment dojdzie do czegoś szokującego opinię publiczną. Nie chciał tego doświadczać. Z perspektywy spędzonego tutaj czasu, jak i własnej pozycji znamionującej, popierającej egzekucję, wolał siedzieć w zaciszu szpitalnego gabinetu czy bezpiecznie przemieszczać się między oddziałami Munga, udzielając pomocy pacjentom wymagającym opieki i natychmiastowego działania. Tutaj, będąc widzem, lordem, szajchem, arystokratą dającym przykład, miał w zasadzie związane ręce. Owszem, mógł zrobić cokolwiek, na co tylko miał ochotę, to jednak kajdany zasad oraz wychowania nie pozwalały mu zachować się w ten sposób.
Czas oczekiwania na przerwanie działającego zaklęcia uniemożliwiającego korzystanie z magii, poświęcił na rozglądanie się. Dostrzegł niewiele, niemal nic, chwilami zastanawiając się, czy tylko jemu udzielała się paranoja i wyimaginowane poczucie zagrożenia czyhającego gdzieś za plecami. Trudno było mu uwierzyć, że Tonks działała w tym wszystkim sama. Nie uważał, by interesy Zakonu leżały w czymś takim; nie w taki sposób, choć zapewne bardzo mocno mylił się, nie mając aż tak wielu doświadczeń z ich działaniami jak pozostali z Rycerzy. Dlatego wolał pozostać przy bezpiecznym rozglądaniu się, obserwowaniu części arystokracji opuszczającej ten spęd dla własnego bezpieczeństwa, by chwilę później zawiesić wzrok na osobie wpatrującej się w ścianę, w kierunku całkowicie przeciwnym do tego, który wzbudzał największe zainteresowanie. Wystarczyło obrócić się i przypatrzeć, aby to dostrzec.
Ciekawe... — wymamrotał bardziej sam do siebie, choć podbródkiem wskazał na postać, która go interesowała, odrywając wzrok na chwilę od tego, co działo się przy podeście umazanym krwią skazańców. Był zainteresowany, co też takiego próbował zrobić i czy miało to coś wspólnego z Tonks.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 18 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Connaught Square [odnośnik]27.09.20 0:48
Udało się dotrzeć mu do swoich bliskich. Małżonka jego kuzyna była dla niego priorytetem, wszak łączyło ich całkiem sporo. Z tego samego też powodu powinien znaleźć się blisko Francisa i Lady Carrow. Claude spełniał swoje zadanie, miał wyprowadzić ważne osoby z placu, aby zapewnić im wszelkie bezpieczeństwo. Do tego samego dążył Mathieu, wiedząc jak niebezpieczna może stać się dla nich cała sytuacja. Zagrożenie ze strony buntowników było realne. Wiedział, że szaleńcy zrobią wszystko, aby wystąpić przeciwko nim i zniszczyć to, co tworzą. Musieli tłumić ich bunt w zarodku, choć i tak zdążył już rozejść się na ogromną skalę. To niepoprawne, że istniało tak wiele osób obstających za prawami szlam i walczących o wpuszczanie ich do świata magii. Nie należeli do niego, los obdarował ich zbyt mocno. Dlatego Rycerze Walczyli z buntownikami pokroju tej kobiety. Szczerze mówiąc nie interesowało go czy zginie i w jaki sposób, oby spotkała ją odpowiednia kara za czyny, których próbowała się dopuścić. Niewątpliwie mogło zdarzyć się wiele, ale teraz powinni myśleć przede wszystkim o tym, aby zapewnić bezpieczeństwo najbliższym. Kobietą i innymi, podobnymi do niej zajmą się osoby znajdujące się bliżej.
- Musimy opuścić plac. - powiedział głośno i wyraźnie, kiedy już znalazł się blisko Francisa. Nie było czas na standardowe przywitania czy pogawędki, to nie było teraz istotne. Będą mieli ku temu jeszcze wiele okazji, teraz najważniejsze było, aby ulotnić się stąd i zapewnić bezpieczeństwo Evandry, Francisa i Isabelle. - Ruszajmy, nie ma na co czekać. - pospieszył ich. Kierowali się w stronę muru, to dość uzasadniona decyzja, choć lepiej było zwyczajnie spieszyć się do wyjścia. Podążył za Evandrą, tak, aby znaleźć się jak najbliżej niej. To ona stanowiła jego bliską rodzinę, rozmowy z nią były dla niego bardzo ważne, wiele razy mu pomogła i przede wszystkim mógł liczyć na jej wsparcie. Ona z pewnością też wiedziała, że na niego może liczyć i Mathieu postara się zapewnić jej bezpieczeństwo na tyle, na ile to możliwe.

Przesunięcie: Z uwagi na to, że nie wiem jak przesuną się pozostali - o dwa pola, jak najbliżej Evandry.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Connaught Square [odnośnik]27.09.20 2:08
Czując niezadowolone, palące spojrzenie lady Rosier poczuł się co najmniej źle. Naprawdę nie chciał być powodem dla którego mogłaby poczuć się rozdrażniona. Dlatego z miną zbitego, lecz mimo wszystko wiernego czworonoga milcząco już prowadził ją ku wyjściu. Z każdym krokiem oddalającym obie lady od epicentrum tragicznych wydarzeń czuł się spokojniejszy. Przynajmniej dopóki do jego uszu nie dotarło nieznacznie frasujące go pytanie lady Carrow.
- Nie chcę lady martwić, lecz zaklęcie samo w sobie jest na tyle złowróżbne, że bez względu na nasze usytuowanie dopóki nie opuścimy placu może stanowić... niedogodność. Proszę zachować jednak spokój - jak sama lady widzi, jesteśmy już niedaleko wyjścia, a i służby bezpieczeństwa radzą sobie z sytuacją dość spranie. Wierzę, że na chwilę obecną nie grozi nam nic poza niespokojnym tłumem od którego się już odsunęliśmy - Nie umiał i nie potrafił jej okłamać. Miękko zatem i pokrótce wyjaśnił pogląd na sprawę, chcąc by jego wiara i szczerość pokrzepiła serce niewiasty. Chwilę później, jak na zawołanie, jeden ze strażników odsunął się udrożniając im przejście i zawołaniem zachęcił do tego samego stojącego przed nimi. Służby porządkowe sobie radziły. Skinął dziękczynnie głowa, jak podziękował strażnikowi za zaangażowanie w ewakuację po czym w dalszym ciągu kierował się ku wyjściu prowadząc niewiasty, dbając o ich bezpieczeństwo.

|praw-górny skos, a potem lewy górny skos
Claude Cunningham
Claude Cunningham
Zawód : lokaj
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8368-budowa#243098 https://www.morsmordre.net/t8512-do-rak-wlasnych#248065 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8595-claude-cunningham#252888
Re: Connaught Square [odnośnik]27.09.20 21:02
Wiedział, że tam, gdzie zamierzał dotrzeć będzie się działo, jednak dynamika sytuacji i reakcje tłumu nie były tym czego, tak do końca się spodziewał. Panika ludzi na około szybko zmieniła się w agresję i chęć dopadnięcia szlamy. Słysząc krzyk jednego z funkcjonariuszy, obejrzał się krótko przez ramię, spoglądając na olbrzyma, który stawał się coraz realniejszym zagrożeniem, pędząc bezmyślnie ku swojemu celowi. Na całe szczęście nie znajdował się na jego drodze, rozsądnie już na początku decydując się iść nieco z boku, aby teraz nie dzielić losu tych paru osób, które runęły na ziemię. Rozszalały i żądny krwi tłum zaczynał trochę przeszkadzać w przemieszczaniu, budząc zirytowanie, które pogłębiło się, gdy nagle wpadła na niego nieznajoma kobieta i tym samym zmusiła do chwilowego zatrzymania. Jej słowa pogłębiły rozdrażnienie, którego nie ukrywał.
- Zejdź mi z drogi.- wycedził zły, szarpnięciem chcąc zmusić kobietę, aby zeszła na bok, umożliwiając mu przejście dalej, tam gdzie chciał docelowo. Rozumiał, że ratowała się ucieczką przed olbrzymem i tylko dlatego stanęła przed nim, ale nie zamierzał dłużej czekać, co zrobi zaraz. Powinna i tak cieszyć się, że gniew okazał w mniejszym stopniu niż normalnie w takich sytuacjach, ograniczając się głównie do słów oraz lekkiej zachęty siłowej. Tylko dlatego, że nie chciał zwracać na siebie przesadnej uwagi znajdujących się w pobliżu członków patrolu egzekucyjnego. Zainteresowany dźwiękiem przeniósł wzrok z nieznajomej, na miotłę, która jeszcze bardziej przestała być użyteczna, kończąc roztrzaskana na części przez olbrzyma. Spojrzał w bok, wiedząc, że gdzieś w pobliżu spadła piersiówka Macnaira, ale zrezygnował ze zbliżania się do olbrzyma, by znaleźć przedmiot. Nie była warta aż tyle, by ryzykować.

| nie wiem czy trzeba, ale na wszelki wypadek rzut na zepchnięcie NPC na bok. Jak się uda staję na tym miejscu, więc idę kratkę w prawo


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Connaught Square [odnośnik]27.09.20 21:02
The member 'Cillian Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 84
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]28.09.20 0:13
Jade ruszyła wzdłuż ulicą, opuszczając plac, ale także Wren ruszyła w stronę północy, oddalając się od głównego zamieszania. Wokół niej nie działo się nic, co mogłoby ją w jakikolwiek sposób zaniepokoić. Zgromadzeni wokół niej ludzie stawali na palcach i próbowali dostrzec coś, cokolwiek, w rejonie, w którym została pochwycona buntowniczka. Sama Chang nie widziała jednak nic z miejsca zdarzenia.

Funkcjonariusz, który chwilę wcześniej spacyfikował dwie buntujące się kobiety, najprawdopodobniej poddał się dziewczęcym urokom Elviry, ponieważ uśmiechnął się lekko i niepewnie i spoważniał dopiero, gdy odwracał wzrok w drugą stronę. Dziewczyna próbowała się przepchnąć pomiędzy Yaną i Lyanną, ale żadna z niej jej nie przepuściła.

Deirdre wciąż miała doskonały widok na sytuację, która rozgrywała się ze schwytaną czarownicą. Krzycząc wciąż do tłumu, chciała go uspokoić i wszystko wskazywało na to, że jej się to udawało. Ludzie, choć zniecierpliwieni i sfrustrowani próbą ataku buntowniczki, postanowili przestać migrować i przepychać się między sobą. Goyle podniósł głos, który pomimo krzyków wokół był dość dobrze słyszalny. Tłum niechętnie przestał na niego napierać, pojedyncze ręce wciąż wyciągały się w stronę schwytanej Tonks. Nie zrobiło się jednak ciszej.
— Plugawa zdziro, umrzesz jak tamci!
Marynarz zmusił jednego z mężczyzn, by się cofnął i zrobił mu miejsce, a następnie ruszył w obranym przez siebie kierunku. Funkcjonariusze, magicznej policji przy pomocy Drew, starali się utorować mu przejście. Jeden z nich skierował różdżkę w stronę Tonks, ale jego czar się nie powiódł. Nie wydarzyło się nic, gdy pole antymagiczne wciąż było obecne. W dłoni Macnaira znalazło się podniesione z ziemi szkło. Nie był w stanie po zapachu stwierdzić, co było zawartością flakonu. Był jednak pewien, że w składzie nie znajdował się alkohol. Z pomocą Goyle' owi przybył również Theodore, którego słowa sprawiły, że ludzie — nawet nie odwróciwszy się w jego kierunku — cofnęli się z obrzydzeniem, spoglądając na Tonks niechętnie i wstrętnie. Ktoś splunął, ktoś wyzwał ją znów od szlamy, od zdrajcy krwi. Ktoś inny groził jej okropnie Justine, która znajdowała się w ramionach marynarza i tym samym w bardzo złej dla siebie sytuacji, bez trudu rozpoznała stojącą przy niej czarownicę w masce — była to Sigrun Rookwood, która pozbawiła ją kończyny. I choć Tonks próbowała zbuntować się losowi, jako drobna czarownica nie była w stanie rozstawić się szeroko na nogach i pociągnąć za sobą w dół mężczyzny, który ją ściskał. Był dla niej zbyt silny i zbyt ciężki. Szarpała się, nie pozostawała bezczynna, ale próba ruszenia go, póki co, spełzała na niczym. Odsunąwszy biodra zamachnęła się, celnie trafiając mężczyznę w krocze, choć jej uderzenie nie mogło być tak silne, jak planowała. Przesuwający się z szamoczącą kobietą Goyle nie był w stanie się obronić przed jej zamachem. Poczuł silny ból, pulsujący w kroczu. Był zmuszony na moment się zatrzymać — bez wątpienia, gdy będzie juz po wszystkim, jakiś uzdrowiciel powinien na to spojrzeć.
Stojący przy nich olbrzym zakołysał się i rozprostował dłoń, w której znalazły się strzępki miotły. Te posypały się na ziemię, kawałek troska upadł z tępym odgłosem na bruk. Na słowa Sigrun wydał z siebie dziwny dźwięk, nieco przypominający chrumknięcie i westchnął głośno.
– Stoi, przecież stoi— odezwał się, śledząc ze swojego miejsca to, co działo się tuż obok. Czarownica spróbowała kopnąć też różdżkę za siebie, lecz ta poturlała się, nie docierając nawet do samego podestu. I przestała być widoczna dla kogokolwiek.

Zignorowany przez wszystkich Vincent opuścił plac, nie wzbudzając niczyjego niepokoju. Do wyjścia kierowały się również arystokratki: Isabella podeszła bliżej ściany budynku, a jej śladami poszła Evandra, za którą kroczył Mathieu. Claude, chcąc poprowadzić niewiasty odpowiednią drogą, przeciął ścieżkę która kroczyła Evandra i znalazł się po jej lewej stronie. Na podeście pozostali dwaj śmierciożercy i uzdrowiciel.

Cillian szarpnął kobietę i popchnął ją, przepychając się w stronę olbrzyma, tuż obok którego w jednej chwili się znalazł. Jego reakcja spotkała się jednak z dezaprobatą kobiety, którą szarpnięciem przepchnął. Wyciągnęła różdżkę machnęła nią, ale nic się nie wydarzyło.

I wtedy, nagle — choć jakby od jakiegoś czasu wszyscy zgromadzeni na to czekali — coś się zmieniło. Bariera, powstrzymująca magię nagle zniknęła. Zarówno Deirdre, jak i Tristan znów mogli cieszyć się wyraźniejszym i doroślejszym głosem. Alphard poczuł, że zyskuje nadzwyczajną szybkość, a zaklęcie rzucone przez Craiga świsnęło w powietrzu, cudem mijając olbrzyma o cal. Justine znów zniknęła wszystkim z pola widzenia. Trzymający ją Caelan mógł lepiej wyczuć jej ruchy, ale nie był w stanie ich dostrzec ani przewidzieć; znów była niewidzialna. Jeden z funkcjonariuszy skierował różdżkę w stronę Caelana i rzucił zaklęcie pętające. Stojąc tuż przed nimi nie miał problemu z wymierzeniem w niewidoczną już postać. W tej samej chwili magiczne kajdany spętały nogi i ręce Tonks, nie pozwalając się jej ruszyć. Również lecące z odległego miejsca zaklęcie Vincenta ruszyło, jednak nie dotarło w miejsce, w które celował — po drodze wiązka trafiła żywą przeszkodę, wypuszczając zniechęcająca mgłę znacznie bliżej. Wszyscy w jej obrębie poczuli silny strach i niemoc. Nie byli w stanie walczyć, nie chcieli tego, z góry zakładając, że podjęcie takiego działania źle się zakończy. Mgła szybko ogarnęła cały plac. Krzyki ustały, zmieniły się w zaniepokojone szepty, a na twarzach ludzi, którzy przybyli obejrzeć egzekucję, wymalował się lęk.

| Termin odpisu upływa w środę, 30.09 o godz. 20:00.
Rzut na Justine.
Rzut na Cilliana.

Justine i Caelan:
Mistrz Gry pozwolił sobie przyspieszyć akcję i nie rozwlekać jej na kolejną turę, przez wzgląd na obecną sytuację i ilość osób obecnych w wątku. Obowiązuje was podczas tej tury kolejność: Goyle (czas na odpis: 29:09 godz. 20:00), Tonks(czas na odpis do 30.09. godz: 20:00).
Cios Justine był połowicznie udany i zadał Caelanowi 8pkt obrażeń - Caelan nie mógł się obronić.

Nie obowiązuje żadna kolejka, piszecie w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.

Żywotność:

Sigrun: 215/215
Alphard: 220/220
Elvira: 204/204
Lyanna: 202/202
Tristan: 220/220
Drew: 185/215 (-30 psychiczne) kara: -5
Claude: 206/206
Caelan: 232/240 (-8 tłuczone: pachwina)
Zachary: 210/210
Deirdre: 200/200
Cillian: 232/232
Mathieu: 222/222

Craig: 248/248
Francis: 215/215
Wren: 202/202
Theo: 220/220

Evandra: 114/114
Isabella: 150/150

Vincent: 215/215
Justine: 230/240
(-10 cięte)

mapa w powiększeniu
Connaught Square - Page 18 E7ZOcZ5

Legenda:
Zieloni  - Rycerze Walpurgii i sojusznicy
Szarozieloni - funkcjonariusze patrolu egzekucyjnego
Neutralni - mieszkańcy
Turkusowi - dzieci
Niebiescy - Zakon Feniksa i sojusznicy
Czarni - Skazańcy

Zaklęcia i eliksiry:

kameleon 2/3 (Justine)
mico (Alphard)
Pavor veneno 1/3
Fera Eco (Theodore)
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 18 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]28.09.20 9:08
Zaniepokojona obserwowała olbrzyma, próbując przewidzieć co zrobi, czy posłucha wydanego polecenia, czy może wciąż będzie stosował się do pierwszego, nie panując nad sobą. Najwyraźniej nie był jeszcze aż tak rozgniewany, aby nie zrozumieć kierowanych do niego krzykiem słów. Nie ruszył do przodu, pozostając w miejscu tak jak mu kazała, potwierdzając to z głośnym westchnieniem. Uspokoiła się trochę, zwracając spojrzenie ku Caelanowi i szarpiącej się Tonks, walczącej na wszelkie sposoby, by mu się wyrwać. Nie miała jednak najmniejszych szans, co do tego Sigrun nie miała wątpliwości. Goyle był dla niej zbyt silny. O wiele wyższy, umięśniony i zaprawiony w bijatykach na pięści. Ona, tak krucha i drobna, co mogła mu zrobić? Spróbować kopnąć.
Słyszała jak ktoś krzyczy o chorobie przenoszonej przez szlamy i w duchu była wdzięczna za te słowa, nawet jeśli nie były prawdziwe, to brzmiały tak, że sama autentycznie poczuła do Tonks jeszcze większe obrzydzenie - odsunąć się jednak sama nie mogła.
Otwierała już usta, by powiedzieć coś do szlamy, kiedy opadła na nich dziwna mgła i Sigrun, tak jak wszyscy wokoło, poczuła strach i niemoc. Nie była zdolna, by zaatakować. Szlama zresztą znów stała się w pełni niewidzialna, lecz nie mogła uciec. Na pewno nie.
- Trzymasz ją? - upewniła się, spokojniejszym tonem kierując pytanie w stronę Caelana, wystarczy, by nie poluźnił uścisku. Funkcjonariusz zadziałał, Sigrun miała nadzieję, że jego zaklęcie przyniosło skutek - ale powinni byli się o tym upewnić. Nie mogli zaatakować i atakować nie miała zamiaru. Chciała jedynie ujawnić obecność szlamy. Uniosła zatem różdżkę, by powiedzieć: - Clario!


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Connaught Square [odnośnik]28.09.20 9:08
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 56
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]28.09.20 12:27
Mężczyźni byli znacznie prostsi do manipulowania od kobiet - a w każdym razie większość z nich. Wystarczyło jedno ukradkowe spojrzenie spod rzęs, rozmyty ślad rumieńca, kilka ciepłych słówek, a facet już się spłoszył. Zauważyła ten uśmiech samczego zadowolenia i pociągnęła grę jeszcze przez moment, odrzucając miękkim ruchem swoje połyskujące w słońcu włosy i chlastając nimi przypadkiem stojącą obok Yanę. Korciło, aby jeszcze odrobinę pokombinować, zobaczyć, co z tego wyjdzie, ale nie miała czasu. Ostatni raz mrugnęła do funkcjonariusza, a potem odwróciła się, aby spróbować przejść między dwoma czarownicami.
Z tym, że nie była w stanie, ponieważ przylgnęły do siebie jak przekupy na targu, obserwując olbrzyma i nie reagując ni trochę na jej coraz bardziej natarczywe sygnały. Najpierw złapała je ostrożnie za ramiona, potem pociągnęła - delikatnie, żeby nie wzbudzić awantury, w końcu dopiero co zaskarbiła sobie przychylność, nie chciała od razu jej tracić. Ale widocznie dziewczęce podchody do tych dwóch jędz nie przemawiały. A chciała po dobroci! Nie miała jednak zamiaru stać jak idiotka i czekać, aż namyślą się, czy odejść, czy dalej tkwić w miejscu jak słupy.
- To naprawdę taki problem się trochę przesunąć...? - Syknęła, zaciskając konwulsyjnie palce.
A gdyby sięgnęła po różdżkę? A gdyby...
Wiele rzeczy wydarzyło się w jednej chwili. Powietrze, do tej pory parne i ciężkie, zdawało się znów zgęstnieć, a potem nagle rozrzedzić, nad ich głowami świsnęły zaklęcia, mieszając się z tubalnym głosem olbrzyma. Elvira zmarszczyła brwi i uniosła głowę, gotowa bronić się przed kolejnym atakiem, ale zamiast czaru, ze wszystkich stron naparła na nią mgła, z którą nie była w stanie walczyć. Odechciało jej się kłócić z kobietami; myśl o krzykach i przepychankach wydała przerażająca. A co, jeżeli one były od niej potężniejsze? Może się zemszczą albo funkcjonariusz skuje je wszystkie i zamknie w Tower? Była zbyt młoda, żeby iść do więzienia! I to jeszcze z jakąś szlamą!
Wciąż czuła podświadomie, że musi dostać się bliżej, ale chciała zrobić to cicho, ostrożnie, nie wzbudzając niczyjej uwagi - na wszelki wypadek. Lepiej niech pozostanie cieniem przemykającym między ludźmi; jeżeli ktoś zechciałby ją skrzywdzić, to i tak się przecież nie obroni, bo nie potrafi.
- Proszę, niech mnie pani przepuści! - Złapała Lyannę lekko za ramię, jej ton stał się niemal płaczliwy, jakby ledwie trzymała się na skraju łez. - Jestem uzdrowicielem, muszę podejść bliżej. Tam mogą być ranni - I na pewno są, pomyślała Elvira.
Na pewno są i ranni i martwi, ten dzień był przecież od początku jedną wielką porażką.

Jeżeli szanowna cudowna przesłodka lady Lyanna zamieni się ze mną miejscami to ja wtedy proszę dwie kratki lewo-dół
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Connaught Square [odnośnik]28.09.20 22:48
Z wyraźnym wyczekiwaniem, niemal identycznie jak pozostali, oczekiwał na moment, w którym magia zacznie z powrotem działać. Nie potrzebna była ogromna wiedza teoretyczna, aby domyślić się, że ktoś rzucił wyjątkowo udane zaklęcia pola antymagicznego. Widoki, zdarzenia mające miejsce na ich oczach, jasno dały do zrozumienia, iż coś takiego miało miejsce. Ulga, którą poczuł, kiedy wiązki zaklęć świsnęły w powietrzu, pozwalała Zachary'emu głęboko odetchnąć, jednocześnie przyprawiając go o dość niepokojące uczucie. Ranni mogli pojawić się lada moment i naprawdę wolał uniknąć tłumu na izbach przyjęć na każdym piętrze Świętego Munga. Niepokój wzmógł się, kiedy plac, w całości, zaczęła pokrywać mgła, a wraz z nią pojawiać się kolejne doznanie.
Zniechęcenie ogarnęło go dość gwałtownie. Szereg odczuwanych emocji został przykryty tym, by nie podnosić różdżki na innych, choć wcześniej – ani teraz – nie miał takiego zamiaru. Mimo to poczuł to wszystko z przedziwnym natężeniem, którego nie potrafił zwalczyć. Wciąż stał, dumnie wyprostowany, leniwie obracał różdżkę w palcach i patrzył to na podest ze ściętymi głowami, to nieco dalej w bok, w kierunku zamieszania wokół olbrzyma. Starał się być zainteresowany tym wszystkim, lecz z każdą mijającą sekundą wyczekiwania narastało znudzenie, powoli osiągając kulminacyjny punkt. Nie wiedział, czy nasiliło się na skutek otaczającej go mgły; zaledwie podejrzewał możliwość takiego działania, unosząc koniec różdżki nieco wyżej, starając się przy tym pozostać odpowiednio dyskretnym. Mimo znajdowania się na chronionym podeście, w zaistniałych okolicznościach, padnięcie publicznego samosądu mogło dopaść i jego. Nie powinno, skoro znajdował się po jedynej słusznej stronie, jednak podjęcie próby rzucenia niewerbalnego zaklęcia nie powinno zostać odebrane jako agresja.
Finite Incantatem – wolno i równie ostrożnie – wizualizował we własnych myślach, gestowi różdżki nadając na tyle lekki ruch, że niemal był całkowicie pewien, iż próba ta zostanie zwieńczona fiaskiem. Wprawdzie poczynił spore postępy w tej dziedzinie magii, to nigdy nie czuł się dostatecznie dobrze, podejmując się jakiejkolwiek próby przełamania działającego czaru, a w towarzystwie tak wielu osób czuł, że lęk i strach, z którymi walczył, znacznie przewyższały jego zdolności.

Próbuję przełamać Pavor Veneno




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 18 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Connaught Square [odnośnik]28.09.20 22:48
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 41
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]29.09.20 8:35
Z oddali dobiegły go słowa o tym, że szlama może ich czymś zarazić - głos zdawał się znajomy, w tej chwili nie był jednak w stanie przyporządkować go do konkretnej twarzy. Nie mógł się obrócić, poszukać wspomnianej osoby wzrokiem; nie chciał ryzykować, że Tonks spróbuje wykorzystać taką sytuację, by się wyrwać. Tak czy inaczej jego krzyk, a także postulat najpewniej jednego z nich przyniosły oczekiwany rezultat; rozgniewani członkowie tłumu wciąż wywrzaskiwali swe obelgi, lecz przestali stać zbyt blisko, szarpać za szaty, pchać się. Skrzywił się, gdy ktoś splunął. Wspaniale.
Kobieta szarpała się, zbyt słaba, by rozluźnić jego uścisk. Jeszcze kawałek i znajdą się poza placem, ona zaś - pozbawiona różdżki - nie będzie w stanie uciec. Wtedy jednak nieoczekiwanie zamachnęła się, celując w rejony wyjątkowo delikatne i wrażliwe. Ręce miał zajęte, do tego nie miał się jak i gdzie odsunąć; mimowolnie jęknął cicho, przystając wpół kroku. Trudno byłoby zignorować tak dotkliwy, pulsujący ból, nawet w takiej sytuacji, na środku placu egzekucyjnego z terrorystką w ramionach. Mimo to starał się jej nie puszczać, a nawet ścisnąć mocniej, za karę. - Dziwka - sapnął wprost do jej ucha, gdy już odzyskał względną kontrolę nad głosem, brzmiał przy tym jakoś inaczej. Zdarzało się, że obrywał w kuśkę w trakcie portowych burd, nie dało się jednak do tego przyzwyczaić.
Niewiele później coś się zmieniło, Tonks zniknęła, wciąż jednak czuł jej ciało przyciśnięte do własnego. Co u licha? Zaklęcie, eliksir, coś jeszcze innego...? Nieważne. To oznaczało, że pole antymagiczne przestało działać, oraz - że byli w stanie ją spętać. Nie musiał czekać długo, a stojący blisko funkcjonariusz spełnił jego wcześniejszą prośbę. Wtedy też spowiła ich zniechęcająca, wzbudzająca lęk mgła. Bał się. Bał, że terrorystka ucieknie, że znów rzuci zaklęcie, które zamieni połowę placu w kupę gruzu. Nie widział sensu w kontynuowaniu walki. Nie musiał jednak walczyć, a jedynie zabrać ją do Tower. Wciąż trzymał ją blisko, przy sobie, powoli kontynuując wędrówkę dookoła olbrzyma, ku wyjściu z placu.

| chciałabym iść dwa razy pole w dolne lewo, torując sobie drogę plecami



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Connaught Square [odnośnik]29.09.20 19:21
Magia powróciła w końcu do życia - przywiodła za sobą jednak coś ponurego. Coś szarego, wypełniającego płuca metaforyczną, odbierającą siły trucizną; czuła jej rozrost w organizmie. To jak rozprzestrzeniała się do każdego mięśnia, spowalniała ruchy, sprawiała, że te stawały się leniwe, wyrwane niczym z głębokiego letargu. Myśli przecięło zmęczenie, rezygnacja - wcale nie powinno jej tu dziś być, przecież egzekucji, może jedynie mniej spektakularnych, dosyć miała na co dzień, urządzając je pod własne dyktando. Tymczasem tutaj, na przepełnionym nagle cichym pospólstwem placu, nie trzymało jej nic - po co zatem tkwiła tu tak długo i karmiła spojrzenie skośnych oczu widokiem opadających na zakrwawiony podest głów? Idiotyzm. Marnotrawstwo czasu. Wren westchnęła pod nosem przeciągle, powolnym, ostrożnym krokiem zmierzając w stronę, z której wcześniej nadeszła; zza jej pleców wciąż dochodziły dźwięki pętania porwanej dzięki przychylności losu szlamy, ale nic jej do tego. Przesłuchają ją, zabiją, historia spisze romantyczny epilog ślepego poświęcenia w imię przegranej sprawy, a czarownica przeczyta o tym w gazecie i równie szybko zapomni wagę rzekomego poświęcenia Zakonniczki w imię niczego. O jedną twarz na plakatach stanie się mniej.
Coś jednak przykuło jej uwagę. Cisza, która nagle ogarnęła Connaught Square. Zatarte w nicości krzyki i wyzwiska, przepełnione wzruszeniem lęku i zmęczenia spojrzenia dobiegające z otaczających ją stron, ponure, nijakie, umieszczone w dziwnie szarych oczodołach. Zupełnie jakby świat stracił nagle kolor, blask - zupełnie jakby stało się to za pomocą znanego jej zaklęcia. Używała go czasem, gdy jedna kózka zbytnio podniecała drugą. Praktykowała we własnym zakresie, od lat eksplorując uroki. Brwi ściągnęły się w wyrazie krytycznego zamyślenia; czy ktoś mógł być na tyle głupi, by spowić plac we mgle nużącego, podsycającego przestrach uroku? Innego tłumaczenia dostrzec nie mogła - sytuacja, szczególnie społeczna, zmieniła się zbyt diametralnie, by winowajcą mógł okazać się grzech innej natury. Ciężkie emocje zrodzone z szarawej poświaty osiadły na każdej parze ramion, po której wiodła spojrzeniem.
- Czy to nie pavor veneno? - rzuciła w eter głośno, zbyt głośno jak na panującą dokoła osowiałość; a jednak nie czuła się na siłach by samodzieolnie podjąć próbę przełamania zaklęcia. Było silne. Rozległe. Omiotło każdy kąt, który widziała. Chang szła więc dalej w swoim kierunku, nie oglądając się nawet przez ramię. I tak nie dostrzegła wówczas nic interesującego, po co zawracać sobie głowę? Zdawała sobie jednak sprawę, że tak niekorzystnego biorąc pod uwagę okoliczności zaklęcia nie mógł rzucić żaden z popleczniku nowego spokoju, nowego porządku - także wykrzesała z siebie resztki jakichkolwiek chęci, przezorności i uniosła lekko różdżkę, na której wciąż mocno zaciskała dłoń, i zaintonowała ciche - Vigilia -, chcąc wyostrzyć swoje zmysły. Na wszelki wypadek. We wszechobecnym uśpieniu energetycznym wydawały się osłabione, a ona, mimo wszystko, pragnęła wydostać się stąd w jednym kawałku. I upewnić się później, że to samo zrobił Claude. Może nawet i Cillian, choć tego ostatniego z dziwną chęcią zobaczyłaby z siniakiem czy dwoma.

| mam trochę punktów w urokach to próbuję zasugerować magiczne pochodzenie nienaturalnej mgły trochę przy tym krzycząc żeby ktoś podłapał temat, do tego rzucam zaklęcie i  idę przed siebie



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121

Strona 18 z 31 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 24 ... 31  Next

Connaught Square
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach