Wydarzenia


Ekipa forum
Wyjście na taras
AutorWiadomość
Wyjście na taras [odnośnik]22.04.20 15:04
First topic message reminder :

Wyjście na taras

Z jednej strony domu znajduje się obszerny taras, umiejscowiony zaraz nad wodą, która obmywa niższe partie domu. Drzwiczki nie są do końca szczelne, dlatego nie raz, silniejszy podmuch wiatru otwiera je. Deski skrzypią pod nogami, informując o czasie, jaki upłynął już w tym miejscu. Jednak żadnemu z domowników zdaje się to nie przeszkadzać. W powietrzu, od morza czuć słony zapach, których przynosi podmuch wiatru. Powietrze jest czyste i przyjemne.
Dom objęty Zaklęciem Fideliusa.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Wyjście na taras - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks

Re: Wyjście na taras [odnośnik]20.07.21 21:18
Opadła, kompletnie się nie spodziewając pociągnięcia. Była pewna, że nadal śpi. Krótki okrzyk zaskoczenia i rozbawiania wydobył się z jej ust. Kusił tak słodko, że w pierwszej chwili chciała się poddać. Ale zbyt wiele miała do zrobienia dzisiaj, żeby wylegiwać się w łóżku.
- Nie może. - nie zgodziła się w nim więc, w ramach rekompensaty składając na jego ustach pocałunek. Układając palce na brodzie, czując pod nimi kilkudniowy zarost. Bliskość przypominała o nocy, o pewnym dotyku męskich dłoni, spokoju, pewności jaką czułą i jaka płynęła od niego. Mruknęła cicho wycofując się, kiedy przedłużał pocałunek w końcu rozłączając wargi, cmoknęła go raz jeszcze prostując się i ruszając do szafy.
- Władczy. - odpowiedziała jednym słowem odwracając się przez ramię. Kącik ust drgnął ku górze, kiedy wpatrywała się zatopioną w pościeli jednostkę. Chwilę później już jej nie było ignorując wołanie. Przygotowując do dnia, teraz, kiedy dłonie nie opierały się jej działaniom mogła zająć się sobą sama. Kiedy skończyła, zeszła na dół.  
Zatrzymała się z czajnikiem w ręce spoglądając na Michaela, a później na kawę o której wspominał. Odłożyła napełniony wodą przedmiot kuchenny, mamrocząc krótkie "oh, hm" i podeszła z kubkiem wystawiając go przed siebie, czekając, aż nie naleje jej płynu, którego zdecydowanie potrzebowała. Jasne tęczówki obserwowały wpływający do kubka płyn, by zaraz unieść się ku bratu kiedy zwrócił się do niej.
- Dobrze się czuję. - odpowiedziała bratu, nie węsząc żadnego podstępu. Krótkim, marnym uśmiechem podziękowała za kawę i wsunęła się na blat szafki wyrzucając pytanie w kierunku siostry. Podciągnęła bosą stopę i uniosła kubek przysuwając go pod nos. Dopiero kiedy Mike znów się odezwał przeniosła na niego spojrzenie w oczekiwaniu na zawieszone i nieskończone zdanie. A kiedy padło imię brata zmrużyła odrobinę oczy.
- Kto śpi ten nie je. - powiedziała więc wzruszając ramionami. A jako że o jedzeniu była mowa, to już chwilę później sylwetka młodszego z braci - ale starszego z rodzeństwa zawitała w kuchni. - Pomóc ci z czymś Kerrie? - zapytała siostry, ale ta zdawała się - jak zwykle - lepiej ogarniać od nich. Czy to z rana, czy nocą. Przeniosła spojrzenie ku Gabrielowi unosząc kubek.
- Michael dba dzisiaj o wszystkich chętnych. - odpowiedziała i zaraz po tym upiła trochę kawy. Jej wzrok wrócił do siostry, który zdawała się nadzwyczaj… mrukliwa? Nie była pewna, zlustrowała ją spojrzeniem, przechodząc przez kuchnię do miejsca przy stole, które zajęła podciągając obie nogi na siedzenie. Ułożyła brodę na kolanach, zwracając znów wzrok na brata, któremu chciała odpowiedzieć. Słowa jednak nie wypłynęły bo on sam mówił dalej. Jej oczy najpierw zmrużyły się a brwi uniosły się ku górze. Zerknęła na chrząkająca siostrę.
- … pukało ci w gło…- nie zdążyła uprzejmie dokończyć, bo wszystkie sztućce podskoczyły na stole, kiedy Kerrie uderzyła w nie pięścią. Cóż, wychodziło, że nie tylko Kerstin była w domu. Przeniosła wzrok na siostrę, kiedy ta ze złości praktycznie zapowietrzała się używając jej pełnego imienia. Chciała, żeby jej pięty poszło używając pełnego imienia. Justine zmarszczyła lekko brwi. Zaraz jedna pomknęła ku górze. Otworzyła wargi, ale zamknęła je, bo Kerstin widocznie jeszcze nie skończyła. Kiedy oznajmiła że wszyscy słyszeli, przeniosła jasne tęczówki z Gabriela na Michaela, powracając do niej. Trochę zaskoczona, ale trudno było powiedzieć czy wiadomością siostry, czy jej wybuchem.
- Głupio? - powtórzyła po niej a kącik jej ust drgnął. Dzisiaj miała naprawdę dobry humor, chociaż nadal wargi nie wyginały się zbyt długo ku górze. - Mówiłam mu. - powiedziała w końcu wzruszając ramionami, złapała za widelec, opuściła jedną nogę i wsadziła sobie trochę jedzenia do ust. - Przepraszam? - zaryzykowała pytaniem, wgryzając się w chleb. Uniosła kubek i uniosła brew kiedy kolejne polecenie wypadło z ust siostry. Tęczówki przeniosły się na biedny talerz, który właśnie za nią obrywał. Kerrie zła przy jedzeniu odkąd pamiętała maltretowała talerze.
- Ale na ten konkretny temat, czy ogólnie mamy zachować milczenie? - wolała się upewnić, żeby czegoś nie palnąć i nie zezłościć siostry jeszcze bardziej.
Vincent pojawił się niewiele później. Wkładała właśnie widelec do ust. Uniosła wzrok nie zaprzestając działania zawieszając jasne tęczówki na nim. Zjedzą go - pomyślała, obracając w ustach widelec. Oparła łokieć o stół i skrzyżowała z nim spojrzenie, nie odzywając się jednak. Ostatecznie, ostrzegła, że Kerstin jest w domu. Jak to szło? No trudno. Kto pierwszy? - zastanawiała się przenosząc spojrzenie na rodzeństwo. Któryś z braci z marnym żartem, czy Kerstin zdecydowanie bez żartów. Kiedy padło pytanie o samopoczucie przygryzła dolną wargę, żeby powstrzymać się przed wypowiedzeniem czegokolwiek.
Mieli przecież nie powiedzieć ani słowa.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Wyjście na taras - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]29.07.21 21:06
-Vincent też jest bardzo...dbający... - zauważył Mike z niewinnym uśmiechem, gdy Justine obwieściła, że dziś to on rozdaje kawę. Faktycznie, dziś to on sam mógł się pochwalić puszką kawy, ale przecież w październiku żadne z Tonksiąt nie miałoby skąd wziąć kofeiny, gdyby nie szczodrość dbającego o nich Vincenta. Na pewno właśnie to miał na myśli Mike, gdy spoglądał na siostrę kątem oka, a w jego źrenicach tańczyły iskierki rozbawienia.
-...czy może raczej dogadzający? - dokończył zdanie, powtarzając to jak echo za Gabrielem. Skrzyżował spojrzenia z bratem i omal nie parsknął śmiechem, ale spróbował utrzymać pokerową twarz.
Na całe szczęście, bowiem wybuch złości Kerstin był zbyt zabawny, by z niego nie skorzystać. Michael aż usiadł ciężko, z kubkiem kawusi w ręce i wlepił w najmłodszą siostrę szczerze zdziwione spojrzenie.* Oberwało się Gabrielowi, oberwało się Justine, a jemu bardzo podobała się rola tego niewinnego.
-Kerrie? O czym ty mówisz? - uniósł wysoko brwi, podążając wzrokiem od Kerstin do Just. Tylko Gabriela uniknął wzrokiem, bo gdyby znowu skrzyżowali spojrzenia, to nie byłby w stanie dalej utrzymać pokerowej twarzy. -O co chodzi? Nic nie słyszałem... - pożalił się, grając głupiego. Ciekawe, jak Kerrie mu to wszystko wyjaśni!
Mimo wszystko, podziałała mu na wyobraźnię, bo przezornie zdjął łokcie i kubek ze stołu. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, co... mogło się na nim dziać lub może się jeszcze wydarzyć.
Powinniśmy sprawić sobie zapasowy obrus.
Wlepił w Kerrie wyczekujące spojrzenie, ale niestety na dół zszedł Vincent i przerwał zabawę. Albo dopiero ją rozpoczął. Zapadła niezręczna cisza, a Michaelowi zrobiło się szwagra odrobinę żal - ale tylko odrobinę. Powitał go ciepłym uśmiechem, wytrwale grając dobrego aurora, skoro Gabriel wziął już na siebie rolę błazna, a Kerstin groźnego aurora.
Będzie wspaniale. W dodatku biedny Rineheart spytał ich wszystkich o samopoczucie.
-Dzień dobry! Mam się wspaniale, choć coś nie mogłem spać. - kąciki ust lekko drgnęły, ale starał się zachować w miarę poważną minę. -Co to za napar, jakiś...pobudzający? - niepatrzećnaGabriela, niepatrzećnaGabriela...




*kłamstwo I




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wyjście na taras - Page 4 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]09.08.21 18:52
Michael od razu wyłapał jego żarty, widział to w jego oczach. Widział też jak bardzo starał się zachowac pokerową twarz. Tak? Dobrze, w takim razie Gabriel zrobi wszystko by mu to uniemożliwić. Tak na upartego w całej tej sytuacji nie było nic śmiesznego, bo to wszystko było naturalną koleją rzeczy...no może oprócz tego, że jego najlepszy przyjaciel nie raczył go poinformować o fakcie, że buja się w jego młodszej siostrze. A może raczył, a Gabriel nie wyłapał? Nie ważne, ważne było to, że nie wiedział.
Chwycił kubek z kawą i pociągnął małego łyka, na moment rozpływając się nad cudownym smakiem ciepłego płynu. Po chwili jednak spojrzał na Just, która chyba właśnie połączyła jego słowa i chciała coś powiedzieć, ale trzask sztućców sprawił, że wzrok skierował na najmłodszego członka ich rodziny. Taki wybuch w przypadku Kerstin był conajmniej zabawny i w pewnym sensie uroczy.
- Ja mam się wstydzić? Przecież ja nic nie zrobiłem...moim jedynym grzechem może być fakt, że nie mogłem spać przez to pukanie w ścianę nic więcej. - powiedział teraz już widocznie rozbawiony całą tą sytuacją, po czym usiadł wygodnie przy stole stawiając kubek na jego blacie - Nie do końca rozumiem twoje wzburzenie droga siostro. To naturalna rzecz. - pokręcił głową patrząc na Kerrie - Lepiej, że robili to w domu aniżeli mieliby robić to gdzieś indziej. A tak to przynajmniej bezpieczni byli...poniekąd. - po ostatnim słowie uśmiechnął się złowieszczo, po czym jak gdyby nigdy nic upił trochę kawusi.
Miał w głowie jeszcze kilka komentarzy do wypowiedzi najmłodszej siostry, ale postanowił sobie z nimi poczekać do pojawienia się Vincenta. Nie było opcji, że się nie odezwie kiedy ten postanowi zaszczycić ich swoją obecnością. I w końcu wkroczył i on, zdecydowanie w dobrym nastroju, z uśmiechem na twarzy, całkowicie nie zdwajający sobie sprawy z tego jak bardzo ma przekichane.
- Widzisz Mike, bo Vincent to jest dbający i dogadzający jednocześnie. Takie dwa w jednym, pełen pakiet. Nic tylko brać. - powiedział z uśmiechem zwracając się do brata, po czym udał, że dopiero zauważył wchodzącego Rineheart'a - O widzisz o wilku mowa. Mój drogi przyjacielu jak dobrze cię widzieć. Samopoczucie jest świetne, chociaż uciążliwie pukanie w ścianę, nie pozwoliło mi na spokojny sen. - odparł patrząc na Vinniego.
On znał to spojrzenie, za długo się znali. On wiedział, że on wiedział...i Gabriel miał z tego powodu naprawdę niesamowity ubaw...i Vincent też z tego sobie zdawał sprawę. Akurat oni potrafili się porozumiewać bez słów...nie zmieniało to jednak faktu, że dla Vincenta nie było już ratunku. - Wydaje mi się Michael'u, że Vincent z rana nie potrzebuje naparu pobudzającego... - dodał niby to spokojnie lekko przechylając głowę w stronę brata. - Ale świeży chlebek jest super. - nagle zmienił temat wbijając widelec z jajecznicę i sięgając po chlebek z twarożkiem.
Skoro już przyjął rolę błazna to trudno. Nie przeszkadzało mu to. Należało w tym domu wprowadzić trochę humoru, trochę śmiechu. Czasy były ciężkie, ale nie oznaczało to, że musieli wszyscy chodzić z minami na podkowę. Czasami trzeba było się uśmiechnąć.


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : 15 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Wyjście na taras [odnośnik]17.08.21 21:53
Kerstin zdecydowanie nie czuła się rozbawiona. Choć nikt nie wydawał się równie przejęty tym skandalicznym pokazem nieprzyzwoitości co ona, nie zamierzała tak szybko odpuszczać - i to wcale nie tematu, ale właśnie tego, żeby tematu nie poruszać przy rodzinnym stole w trakcie śniadania, które miało być spokojne, swojskie i pozbawione nieeleganckich podtekstów. Jak na pielęgniarkę, która niejedno oglądała i o niejednym musiała słuchać, była wyjątkowo wstydliwa, gdy w grę wchodziło jej rodzeństwo. Po prostu nie chciała wiedzieć, jak Justine jęczy, kiedy... to po prostu było niedobre! Złe! A słysząc, jaki ubaw ma z tego Gabriel, czuła się tylko gorzej. Nie mogli skupić się na jajecznicy, którą smażyła dla nich cały ranek? Niewdzięczni i niegrzeczni, ot co.
Frywolny nastrój Justine też ją podjudził, ale słysząc kroki na korytarzu zdecydowała się ostać na posłaniu siostrze wymownego spojrzenia. Buzia na kłódkę. Jeszcze sobie porozmawiają na osobności o kobiecych sprawach i czystości przedmałżeńskiej, Justine mogła być przekonana. Co by powiedziała ich mama, gdyby...? Ale na myśl o mamie ścisnęło się Kerstin w żołądku, więc tylko przełknęła jajecznicę z widelca i sięgnęła po napar.
- Michael, nie pogrywaj sobie ze mną. Gabriel, ty się już najlepiej nie odzywaj - powiedziała karcącym tonem zanim Vincent wszedł do kuchni. Najstarszy z braci mógł sobie kłamać, ile wlezie, ale Kerry wystarczyło jedno spojrzenie, żeby wiedzieć, kiedy coś kręci, a kiedy nie. Nawet jeżeli jakimś cudem niczego nie usłyszał, na pewno wiedział, co ma na myśli Gabriel. Mężczyźni i ich kosmate myśli.
Żadne z morderczych spojrzeń nie równało się jednak z morderczym spojrzeniem, które Kerstin posłała Vincentowi, kiedy wszedł do kuchni.
- Dzień dobry, Vincencie Nolanie. Dziękujemy za chleb, udało się, ale zostawimy go na kolację. Siadaj i jedz. - Może zabrzmiała nieco zbyt surowo, ale wszystko przez to, że miała problem z patrzeniem na Vincenta bez zaciskania ust. Najgorsze, że na pewno miała już na policzkach wściekły rumieniec. - Bardzo dobre, a twoje? - odparła rzeczowo na pytanie o samopoczucie, ale szybko tego pożałowała. Czy naprawdę chciała znać odpowiedź? Przecież widziała, jak się cieszą, z jednej strony ciężko było im się dziwić, a z drugiej... ech, czy społeczność czarodziejów naprawdę była tak wyzwolona i... i feministyczna?
Miała nadzieję, że chociaż bracia się nad nią zlitują i nie będą wprawiać wszystkich w bolesne zażenowanie, ale Gabrielowi też humor dopisywał. Dlaczego oni wszyscy byli tacy wesołkowaci? Co było zabawnego w uprawianiu stosunku, kiedy za ścianą spała młodsza siostra? Czerwona jak burak, rzuciła serwetką na stół i wstała, zostawiając prawie nietkniętą jajecznicę.
- Gabrielu, chciałabym, żebyś poszedł ze mną do spiżarki poszukać świeżych pomidorów. Pokroiłabym choć jeden, trochę warzyw do śniadania nie zaszkodzi. - powiedziała twardo, z ledwością powstrzymując się przed zaciskaniem pięści - Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć ze zmywaniem po śniadaniu... obiedzie i kolacji? - dodała po chwili namysłu.
A niech ma, nicpoń jeden!
[bylobrzydkobedzieladnie]


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]26.08.21 0:46
Zostawiła go z jednym słowem wirującym w porannej przestrzeni sypialnego pokoju; stwierdzeniem wbijającym się między cienkie warstwy otwartego umysłu, o którym mógł dywagować przez kolejne, senne minuty. W tej jednej, wyjątkowej chwili nie chciał wypuszczać jej z ramion, mierzyć się z tak krótką, paraliżującą nieobecnością. Intymna bliskość stała się wiążąca, wybudzała dawno uśpione emocje, kusiła słodkim gestem, miękkością skóry, wibrującym dotykiem warg, które przez cały czas czuł na swoich ustach. Błogość ów nietypowego momentu, zmęczenie rozciągnięte na wszystkich kończynach nie chciało wypuścić go z ciepłej pościeli, z rąk Morfeusza, z którym ostatnio nie miał zbyt pozytywnych koligacji. Kuchenna krzątanina, połączona z przyjemnym gwizdem czajnika, zapachem przygotowanej potrawy, rozchyliła sklejone powieki, skusiła nietypowego domownika, aby powitać dzień, zsunąć się po drewnianych schodach odciskając mokre, bose ślady. Widok zastawionego stołu, całości rodzeństwa rozsianego w jadalnianych kątach zdziwiła ciemnowłosego malując na twarzy odpowiednią i wymowną mimikę. Odkąd stał się dość częstym bywalcem wrzosowego domostwa, miewał okazje do spotkania jedynie z pojedynczymi jednostkami. Ich obowiązki zazwyczaj rozmijały się w czasie; wychodził o wczesnej, często nieludzkiej porze przygotowując się do codziennych sprawunków. Zatrzymał się w progu, nieco niepewnie, przeciągając błękit spojrzenia po twarzach wykazujących różnorodność porannych odczuć. Wierzchem dłoni zsunął pojedyncze kropelki spływające po szyi i na krótką chwilę, dyskretnie skrzyżował bliźniacze tęczówki z tymi należącymi do blond oblubienicy. Chciał wybadać nastroje, dostać ostrzegawczy sygnał, przygotować się na jakąkolwiek reakcje, jednakże bezskutecznie. Odetchnął krótko i bez większych ceregieli wkroczył do środka piekielnych przestworzy. Morderczy wzrok kuchennej artystki przeszył go na wskroś. Nikt nie zwracał się do niego w taki sposób od czasów szkoły. Zatrzymał się na moment nie wiedząc co ze sobą zrobić, dokąd pójść, gdzie się schować? Czyżby czymś ją obraził? Powiedział coś nie tak? Nie powinien wchodzić bez kapci? Zmierzył ją spojrzeniem pełnym nieporozumienia i odparł krótko:
– Nie jestem głodny, to dla was. – wybąknął zatrzymując się na wysokości blatu; rozpoczynając swą zwyczajną i naturalną codzienność. Na kolejne z pytań nie odpowiedział; zapoczątkował szybką analizę rozkładającą kobiece wyrazy na najmniejsze czynniki pierwsze. Może miała gorszy dzień, nie powinien się przejmować? Gdy słowa najstarszego z rodzeństwa dotarły do jego uszu, odkręcił głowę i zmarszczył brwi w zastanowieniu. Gliniany kubek napełnił się pierwszą warstwą ziołowej mieszanki. Czekał, aż druga dostawa parującej wody uzyska idealną temperaturę: – To może zamiast kawy, zaproponuję ci coś, polepszającego jakość snu? – wyrzucił nagle, zerkając na rosłego mężczyznę. Nie wyczuł podtekstu, nie złapał się w zastawioną pułapkę; trwał w błogiej nieświadomości, aż do pewnego momentu… Chciał rozpocząć delikatną, łagodzącą rozmowę, opowiedzieć o nabytych składnikach, jednakże charakterystyczny, wyraźnie rozbawiony ton przerwał przygotowania, wybudził niepokój, który w jednym momencie rozszedł się po całym ciele. O co im chodziło? Zmarszczył brwi, nie odzywając się przez umykające sekundy. Łyżeczka, którą mieszał aromatyczny napar obijała się o kruche ścianki naczynia, rozbrzmiewając typowym, nieco nieprzyjemnym dźwiękiem. Długie palce objęły czarkę, ciepła para łaskotała lekko zaczerwienione policzki. Odchrząknął krótko, kiedy odwracał się do domowników. Domyślał się już, że wiedzieli, jednakże nie dawał wyprowadzić się z równowagi; jeszcze nie teraz. Lekko zażenowane spojrzenie utknęło na wysokości twarzy zmartwychwstałego szukając powodu na te przedziwne docinki: – Tobie też zaparzyć ziółka na bezsenność? To jakieś nowe, popularne schorzenie? – zapytał spokojnie, choć przez zachrypnięte nuty przebijała się typowa zgryźliwość, którą Tonks zapewne potrafił wyłapać. – Jeśli chleb tak ci smakuje, to nie krępuj się. Przyniosę więcej. – zawtórował ze sztucznym uśmiechem, kontrolując nadchodzące wyprowadzenie z równowagi. Zarośnięte lico schowało się w odmętach kubka pociągając długi łyk; czy naprawdę posunął się do czegoś zakazanego, niemoralnego i niestosownego? Mieli zły dzień, znaleźli kozła ofiarnego? Dlaczego Justine nie powiedziała jeszcze ani słowa, zostawiła go z tym wszystkim sama? Westchnął krótko nie mając ochoty na słowne potyczki. Stał we własnej sferze komfortu, jednakże gwałtowna reakcja młodej blondynki zaskoczyła go niezmiernie; czy kiedykolwiek widział ją w takim stanie? Rozpaloną, rozgniewaną, rzucającą nieprzekraczalne rozkazy skupione na rozbawionym bracie. Usta ponownie ukryły się w rozgrzewającym naparze rozchylając w lekkim uśmiechu. Naprawdę zasłużył? Kiedy dwójka aktywistów opuściła kuchnię, zadał typowe pytanie, które musiało wybrzmieć na forum publicznym: – O co wam dzisiaj chodzi? – wolał skorzystać z chwilowej nieobecności, pozostając w mniejszym gronie. Choć domysły były praktycznie potwierdzone, chciał usłyszeć to z ich ust. Ciemne brwi powędrowały do góry, wyczekująco. No już, wyduście to z siebie!

[bylobrzydkobedzieladnie]



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself


Ostatnio zmieniony przez Vincent Rineheart dnia 29.08.21 0:19, w całości zmieniany 2 razy
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Wyjście na taras [odnośnik]26.08.21 21:00
Kolejne słowa, które wypowiedział najstarszy z jej braci sprawił, że zwróciła ku niemu nie do końca rozumieją spojrzenie. Co Vincent miał do tego, że Michael zrobił kawę dla wszystkich? Nie miała pojęcia. Może to kwestia, że tak kawa znalazła się tutaj, bo Vincent ją przyniósł? Innych powód nie wiedziała. Przynajmniej na ten moment. Krótki moment po którym auror zmienił końcówkę zdania i po której sprawa rozjaśniała się coraz bardziej. Wzięłam wdech w płuca i wypuściła powietrze. Nie dadzą jej żyć.
Ale im bardziej zażenowana będzie, tym więcej frajdy im to sprawi. A ona właściwie… nie czuła się winna. Rzadko kiedy, jeśli o to chodziło tak naprawdę. Cóż, Hannah miała rację, kiedy stwierdziła że w głowie ma fiu bździu a w głowie patataj. Mentalnie wzruszyła ramionami. Może miała.
Wywróciła oczami, jeszcze stojąc za siostrą. Kiedy Michael zgrywał niewinnego i nieświadomego. Za dobrze go znała - ich wszystkich, żeby ten wcześniejszy komentarz nie był potwierdzeniem przypuszczeń. Zasiadła przy stole, podwijając na siedzenie nogi zajmując się jedzeniem, słuchając kolejnych wymienionych słów.
- Chyba możesz darować tłumaczenia. - poprosiła brata wskazując na niego widelcem na którym znajdowało się trochę jajecznicy, po czym wrzuciła ją sobie do ust. Uniosła kubek z kawą pociągając z niej trochę ciepłego napoju.
- Trzy kroki w tył Gab, on już nie jest do brania. - ostrzegła brata, łapiąc po chwili krótki przekaz ze spojrzenia Kerstin.
Buzia na kłódkę.
Nie ma problemu, potrafiła nie mówić. Zawiesiła więc jasne ślepia na wchodzącym do kuchni mężczyźnie, wsuwając do warg kolejną porcję jajecznicy. Obracając sztuciec w ustach w zamyśleniu przesuwając wzrok po rodzeństwie. Ostatecznie utkwił on na Kerstin, która przywitała Rinhearta w sposób w który ostatni raz słyszała chyba z ust Kierana całe wieki temu. Cóż, nie wątpiła, że się domyśli że coś jest nie tak. I zmyślne wymiany zdań które śledziła przesuwając tęczówki od niego od braci. Jeśli się nie domyślił, to z pewnością wiedział już po tym, jak Kerrie rzuciła na stół serwetkę gwałtownie wstając i wyprowadzając Gabriela do spiżarni. Cóż, podpał jej chyba bardziej Miała mówić, że właściwie nikomu pomidora nie trzeba, ale wolała jednak nie wkraczać prosto w jej burzowy nastrój - zwłaszcza, gdy po raz pierwszy od miesięcy u niej zdawało się zza chmur wyjrzeć słońce. Potem ją przeprosi odpowiedni i zapewni, że gdyby nie była go pewna, nie spędziliby razem nocy. Nie od dzisiaj była nieobyczajna a Młoda usłyszała już to i owo. Nie mogła teraz udawać zawstydzonej, kiedy właściwie… nie była. Odprowadziła siostrę i brata wyruszającego po jednego pomidora we dwójkę. W krótkim zamyśleniu uderzyła końcówką widelca o dolną wargę, wracając spojrzeniem do Vincenta. Czy w drganiach głosek czuła lekką frustrację, czy była to jedynie niewiedza. Odciągnęła sztuciec odchylając się na krześle.
- Wychodzi, że no trudno ma swoje konsekwencje. - powiedziała krzyżując z nim jasne tęczówki tęczówki. Uniosła rękę żeby założyć za ucho kilka jasnych, jeszcze wilgotnych kosmyków za ucho. Ręka przesunęła się, a palec zahaczył o wargę nieświadomie. Westchnęła lekko, wzruszając łagodnie ramionami. - Zadaniem Kerrie powinniśmy być ciszej, albo poczekać. i trochę obawia się, o stół w kuchni. - wyjaśniła usłużnie dalej, by nabrać na widelec kolejną kolej jajecznicy. - Zjesz z nami? Już jest gotowe, chyba nie odmówisz? - zapytała podstępnie, bo jednak wolała żeby wyszedł z pełnym żółądkiem. Wiedziała, że w pewnych względach miał podobnie do niej. Rzucając się w wir działań zapomniała o jedzeniu, odsuwała potrzeby na bok, skupiając się na celu.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Wyjście na taras - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]27.08.21 18:44
Wewnętrznie dusił się ze śmiechu, widząc wyraz błogiej nieświadomości na twarzy Vincenta, ale nadal starał się utrzymywać pokerową twarz. Zresztą, ten spryciarz Rineheart prawie go rozproszył, bo oferta napoju na dobry sen była całkiem... miła. Naprawdę miał przecież problemy ze snem, a Justine i Vincent byli najmniejszym problemem w porównaniu do koszmarów. To nie do wiary, że ktoś tak uprzejmy i bezinteresowny tak głośno zabawiał się z jego młodszą siostrą. Ludzie bywają zaskakujący.
-Chętnie przyjmę taki napar. - uśmiechnął się blado, na moment wybity z rytmu. Po sekundzie przypomniał sobie jednak o konieczności dowcipkowania i odchrząknął, napotykając spojrzenie Gabriela. -Ale wieczorem, nie tylko napary są bardzo pobudzające. - dodał, unosząc kąciki ust do góry. -Kawa na przykład doskonale spełnia swoje zadanie. - doprecyzował niewinnie, żeby jeszcze chwilę pobawić się w kotka i myszkę.
Nie udało się jednak tak do końca z tą zabawą, bo Gabriel zaczął żartować z Vincenta na tyle sugestywnie, że Mike wybuchł szczerym śmiechem i szybko zasłonił twarz rękawem, pozorując atak nagłego kaszlu.
-To mam nie jeść chleba i poczekać do kolacji? - wyrwało mu się z lekkim rozczarowaniem, gdy Kerstin zaczęła zarządzać zapasami jRzucił jednak dzenia. Był głodny i jeszcze nie zdążył sięgnąć po kromkę, bo robił dla wszystkich kawę. Posłusznie usiadł jednak przy stole i nałożył sobie jajecznicy, którą chętnie zagryzłby kromką chleba, ale nie będzie nadużywał cierpliwości siostry, bo jeszcze podpadnie jej byle czym i wyląduje z Gabrielem na zmywaku.
Gdy wyszli do spiżarni, w kuchni na moment zapadła niezręczna cisza. Vincent zaczął dopominać się o wyjaśnienia, a Michael wbił wzrok w talerz, teraz żałując, że Kerrie i Gabriel zostawili go z tym samego. Cóż, mogą po prostu udawać, że nic się nie sta...
...nie, nie mogli już udawać, bo Just wszystko wyjaśniła. Westchnął ciężko, podniósł wzrok, wzruszył ramionami i uśmiechnął się z lekkim przekąsem.
-Mogliście nałożyć Muffiliato, Kerrie by wtedy nie marudziła. - doradził usłużnie. -W sumie, nałożyć tu trochę zabezpieczeń, Just? Mam dziś wolne popołudnie. - zaproponował i - korzystając z nieobecności Kerrie - sięgnął po kromkę chleba. -Smacznego, Vincent.




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wyjście na taras - Page 4 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]29.08.21 1:23
Atmosfera przy stole była tak gęsta, że gdyby Kerstin spróbowała, bez trudu mogłaby ją ciąć nożem. Dla dwójki braci, intymna relacja starszej siostry i jej towarzysza oraz spędzona wspólnie noc w jednym z pokoi stała się przedmiotem niewybrednych żartów, drwin i docinków, których nie podzielała najmłodsza i bez wątpienia najporządniejsza ze wszystkich latorośli. Niesprowokowana zaczepkami Justine nie miała jeszcze pojęcia, że w jej ciele toczył się zacięty wyścig o dotarcie do celu. Zwycięzca był tylko jeden, a spędzona z Vincentem noc za kilka miesięcy zrodzi owoc wyjątkowych uniesień. Tego dnia jajecznica smakowała wciąż wybornie, podobnie jak kawa, a słowa nie wywoływały jeszcze skrajnych, trudnych do zrozumienia przez nią samą emocji, ale po paru tygodniach wszystko miało ulec zmianie — od nastroju, po wygląd, samopoczucie i brak comiesięcznego krwawienia.

Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki. Justine, do twojej karty zdrowia została dopisana ciąża (listopad 57). Jeśli zdecydujesz się podjąć w związku z nią jakieś kroki, Mistrz Gry (Ramsey) prosi o link na pw.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyjście na taras - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyjście na taras [odnośnik]29.08.21 17:50
Sytuacja była zabawna i nie zabawna zarazem. Bo choć Gabriel bawił się przednio i z tego co zauważył, Michael również, to inni chyba nie koniecznie. Jednocześnie z jednej strony rozumiał oburzenie Kerstin, a z drugiej strony go nie rozumiał. Dla niego seks był naturalną rzeczą i z pewnością będzie tkwił przy swoim, że lepiej, że robili to w domu, pod dachem gdzie byli bezpieczni, niż gdyby mieli to robić w jakimś wynajętym pokoju, gdzie nigdy nie wiadomo kto może nagle wejść. Poza tym wszystkim wszyscy powinni się cieszyć ze szczęścia Just, którego ich siostra ostatnio raczej nie miała za dużo. Gabriel cieszył się jej szczęściem, bo widział ten uśmiech na jej twarzy, to lepsze samopoczucie. Jeśli Vincent jej to dawał to nic tylko się cieszyć i ich wspierać. A nie mógłby wymarzyć sobie lepszego partnera dla swojej siostry.
- A może właśnie należy coś tu wytłumaczyć? – uniósł brew patrząc na Justine kiedy ta skierowała widelec w jego stronę.
Sam zjadł dwa kolejne widelce jajecznicy i zagryzł to chlebem, po czym upił łyk kawy, jednocześnie wzrokiem wodząc po wszystkich zgromadzonych w kuchni. Mało kto kiedykolwiek zwracał się do jego przyjaciela pełnym imieniem połączonym z drugim imieniem, nie zmieniało to faktu, że w ustach Kerstin dla niego brzmiało to co najmniej dziwnie.
- A wiesz, że to całkiem możliwe. Bezsenność jest ciężka do wyleczenia, dlatego z przyjemnością skorzystam z twojego naparu przed snem. – odparł spokojnie patrząc na Vinniego z lekkim uśmiechem – I żebyś wiedział, z chęcią zjem jeszcze. – dodał spokojnie sięgając po jeszcze jedną kromkę chleba.
Zerknął na brata, który nagły atak śmiechu starał się raczej mało skutecznie zamaskować nagłym atakiem kaszlu, po czym sam zaśmiał się wesoło. Dawno nie widział Michaela takiego rozbawionego, miło było aż na to patrzeć. Okey, może sobie teraz żartowali, ale mimo wszystko kiedy wszyscy byli razem, było łatwiej, cieplej, tak rodzinnie. Tak jakby wojna panująca na zewnątrz w ogóle nie miała miejsca.
Słysząc słowa najmłodszej siostry pokręcił głową z rozbawieniem, po czym podniósł się z krzesła, po drodze dopijając kubek kawy, bo coś czuł, że już do stołu i tak nie powróci.
- Bądźmy szczerzy, przecież i tak nie mam wyjścia innego. – powiedział spokojnie, po czym skierował swoje kroki prosto do spiżarki.
Pomidory leżały na wyższej półce, ciekawe kto je tam położył, więc na spokojnie sięgnął po miseczkę i postawił je niżej.
- Może też ogórki weźmiemy? Jak się obierze można fajnie na kanapkę położyć albo zjeść z cukrem, chyba gdzieś widziałem w kuchni cukier. – zaproponował przenosząc spojrzenie na Kerstin.
Czekał, sam nie wiedząc za bardzo na co. Był ciekaw co ta mała blondyneczka wymyśliła, bo jeśli myślała, że w jakikolwiek jest to dla niego kara, to się słono myliła.


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : 15 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Wyjście na taras [odnośnik]05.09.21 13:42
Rzecz jasna znała swoją siostrę nie od dziś i to i owo zdążyła już usłyszeć z ust niej samej lub jej koleżanek, nie zmieniało to jednak absolutnie faktu, że Kerstin nie zamierzała dozwalać na każdy jeden nieobyczajny wybryk. Od kiedy umarła ich mama, kto inny miał pilnować porządku w tym domu, jeśli nie Kerstin? Justine nie miała ku temu predyspozycji, wbrew temu, co sama zdawała się sądzić - o nie, ona nadawała się co najwyżej do rozporządzania na zewnątrz, w wielkim świecie, a w domu powinna trzymać się zasad, które ustanowił ktoś obeznany. Gabriel i Michael mieli na głowie mnóstwo pracy, nawet pomimo faktu, że oboje byli starymi kawalerami, poza tym kto to widział, żeby bracia musieli z siostrami rozmawiać o takich sprawach! A na miejscu Justine pewnie już dawno prosiłaby Michaela na kolanach, żeby nie pisał listu do taty. Biedny tata by tego nie zniósł, tyle już wycierpiał przez wojnę. Na szczęście dla Just, Michael nie miał na takie rzeczy pomysłu albo odwagi. Trudno oczekiwać od niego, żeby wiedział, jak być porządną przyszłą żoną, skoro ani nie był kobietą ani nie miał żony.
- No to jedz - rzuciła do najstarszego brata może nieco zbyt ostro, bo z nich wszystkich tutaj był dzisiaj najbardziej niewinny. Żeby nieco złagodzić emocje, przechodząc za jego krzesłem z troską poprawiła mu sterczący kosmyk włosów. Zanim wyszła z kuchni w towarzystwie Gabriela, spojrzała jeszcze raz na Vincenta z wymuszonym uśmiechem zeźlonej gospodyni. - Vincent... - zaczęła i urwała, wciągając głośno powietrze przez nos. Zamiast na nim, skupiła się na Just. - Justine, jak znajdziesz wolną chwilkę, chodź dzisiaj ze mną do ogrodu, będę potrzebować twojej pomocy przy płocie. - położyła nacisk na słowo "twojej", dając siostrze do zrozumienia, że będzie jej bardzo, bardzo przykro, jeżeli spróbuje się wykręcić.
Rzuciła Gabrielowi spojrzenie z ukosa i nieco zbyt łagodny uśmiech, który szybko zniknął z jej twarzy kiedy wyszli na korytarz. Drogę do spiżarki pokonali w milczeniu, lecz nie uczyniło to atmosfery niezręczną, ponieważ mieli mały dom i niewielkie odległości między pokojami. Na tyle niewielkie, że w środku, otoczona słojami, skrzyniami i wiszącymi pękami ususzonych warzyw, musiała ściszać głos, żeby mieć pewność, że nikt z kuchni ich nie usłyszy.
- Gabriel, wstydziłbyś się. Nie można przy stole rodzinnym opowiadać o takich rzeczach... - szepnęła, tupiąc gorączkowo stopą. - Na pewno nie przy naszym, takie sprawy powinny zostawać między mężem a żoną. A propos... - Zacisnęła usta, rozdarta między wstydem a smutkiem. - Nie przeszkadza ci to? Vincent mieszka z Justine, nawet śpi z nią tak... - zarumieniła się. - ...jak mąż z żoną, ale nie jest jej mężem. Nie jest nawet narzeczonym. To nie wypada, poza tym skąd wiemy, co z tego wyniknie? - Warga jej zadrżała. - Znam Vincenta i bardzo go lubię, ale skąd możemy wiedzieć, czy jak kiedyś wyjedzie to wróci? Nie jest mężem, nie ma obowiązku. Tylko same przywileje. - Rozgorączkowała się, łapiąc w dłonie trzy pomidory z podstawionej miski, zamiast jednego, o którym wspomniała wcześniej. - Nie chcę, żeby Justine potem cierpiała. - dodała z żalem, a potem skinęła głową i sięgnęła po ogórek, przyciskając warzywa do fartuszka kuchennego.
[bylobrzydkobedzieladnie]


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]04.10.21 23:14
Tkwił na swoim miejscu, przesuwając najpotrzebniejsze przedmioty. Metalowa puszka skrywała ziołowe skarby wsypywane do glinianego naczynia. Z idealnie skupioną twarzą odmierzał odpowiednią porcję; łyżeczka po łyżeczce. Spięte mięśnie sygnalizowały dziwną, nienaturalną atmosferę. Powietrze wypełnione zapachem smakowitej jajecznicy, mieszało się ze skrajnymi emocjami pozostałych domowników. Kilkukrotnie, niebieskie ślepia zawiesiły się na przyjaznych profilach kontrolując sytuację. Nie potrafił zidentyfikować pochodzenia tak odmiennej mimiki: rozbawienia, zdezorientowania, siarczystego gniewu, a także obojętności skrytej w przestrzeni białego talerza. Westchnął krótko, reagując jedynie na część wypowiedzi najstarszego gospodarza. Uniósł brwi z wyraźnym podirytowaniem. Zalał kolejną szklaneczkę, po czym na kilka sekund przykrył ją malutkim spodeczkiem. Odczekał, aż wszelkie właściwości zgromadzą się wewnątrz pojemniczka, napar nabierze odpowiedniego koloru i intensywnego zapachu. Zaraz potem podniósł go do góry i skierował w stronę blondyna ignorując wcześniejszą zaczepkę: - Proszę. Mniejsza dawka melisy, lawendy oraz waleriany. Na wieczór dodałbym jeszcze szyszki chmielu. Mam je w domu, przyniosę kolejnym razem. – zawahał się zerkając na najmłodszą przedstawicielkę rodziny Tonks; czy byłaby w stanie zablokować wizyty w domostwie ulokowanym nad rozległym, wrzosowym polem? Gromkie rozbawienie dopadające dwójkę mężczyzn, uniosło jego brew w sugestywnej reakcji. Poczuł się nieswojo, nieprzyjemnie; jakby wszelkie winy spadły teraz na jego szerokie ramiona. Odchrząknął krótko chowając twarz w przestrzeni kubka. Gdyby nie genetyczne uwarunkowania do niezbyt widocznego rumieńca, zapewne zapłonąłby kolorem intensywnej purpury. Postanowił zignorować drwinę, zbyt dobry humor i zająć się przygotowaniem kolejnej porcji. Wykonał taką samą rutynę. Rdzawy kufelek postawił na brzegu blatu i łypnął na młodszego z braci z ostrą obojętnością. Podobna błądziła w nutach jego głosu, razem z prawdziwym podirytowaniem: – Tutaj porcja dla ciebie. Im szybciej zaczniesz pić, tym szybciej wyleczymy twoją bezsenność. - kiedy zdolna kucharka z impetem podniosła się do góry, zareagował zaskoczeniem. Chciał zmusić się do kolejnego ruchu, lecz odstawił kubek z asekuracją, broniąc się przed wylaniem zielonkawego wrzątku. Odprowadził ich wzrokiem upewniając się, że kuchenne rozmówki nie będą słyszalne zbyt intensywnie. Oparł się o krawędź szafki, wygodniej, bardziej nonszalancko i zadał to potworne pytanie wirujące na końcu języka. Trudno ma swoje konsekwencje? – powtórzył nagle lekko zdezorientowany, kiwając głową miarowo. – Mhm, rozumiem. – złożył usta w ciasną linijkę, nie wiedząc co powinien z tym zrobić; czyli to on był sprawcą wszystkiego co złe? Słuchając kolejnych słów, nie dowierzał coraz bardziej. Dłoń prześlizgnęła się po czarnych pasmach, a jasne tęczówki wlepiły w postać kobiety siedzącej przy jadalnianym stole: – A jakie jest twoje zdanie? – zapytał w gwałtowniejszym tonie. Frustracje krążyły w powietrzu. Dopił pobudzający napar, aby od razu opróżnić jego zawartość i opłukać naczynie. Rzucił jeszcze krótkie: – Mhm. – po czym ruszył w stronę wyjścia: – Nie jestem głodny. Idę szykować się do pracy, mam sporo do zrobienia. Podziękujcie Kerstin, śniadanie jest na pewno wyśmienite. – uśmiechnął się jednym kącikiem ust i opuścił pomieszczenie. Nie miał chyba już siły na dalsze przeboje.



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Wyjście na taras [odnośnik]13.10.21 23:33
Miała naprawdę dobry humor, coś, co od dawna już jej nie towarzyszyło. Nie przez czas, który spędziła w Azkabanie i później kolejne dnie, kiedy próbowała stanąć na nogi. Dziś miała wrażenie, że po raz pierwszy szczerze się uśmiechnęła. Nie zwracała uwagi na kolejne słowa braci wiedząc, że podkręcą się wtedy, kiedy będą jej one nie wsmak. Dlatego zdawały się po niej spływać i niewiele zdawała sobie robić zarówno z żarów Gabriela, jak i złości Kerrie, choć ostatecznie nie była zbyt dumna z tego, że dali się ponieść kiedy wiedziała, że młodsza siostra znajduje się w domu.- Jak zachowuje się człowiek obyty z kulturą? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, unosząc w bliźniaczy sposób swoją brew, co jej brat, nie opuszczając przez chwilę widelca. Mrużąc jasne tęczówki. Broń obusieczna, jedno zdanie, wiedziała że tak. Za chwilę będzie żałować, że je wypowiedziała.
Nagłe podniesienie się Kerrie przyciągnęło do niej tęczówki Tonks. Odprowadzała ją spojrzeniem patrzył jak poprawia kosmyk włosów Michaela, a później wzrok, który najpierw trafił na Vincenta razem z imieniem wypadającym z ust. Kiedy jednak zmieniła swoją uwagę na nią, uniosła brwi ku górze odrobinę zaskoczona, zastygając z widelcem jajecznicy w ustach.
- Po drugiej powinnam być w domu. - odpowiedziała siostrze na szybko przeżuwając i połykając jedzenie. Kochała swoją siostrę, ale dzieliło je wiele. Obie były różne, a ona nigdy nie udawała, że należy do najporządniejszy i nie zamierzała i tym razem. Westchnęła trochę ciężej, kiedy Kerrie zniknęła. Tak czy siak, to nie miała być łatwa rozmowa. W końcu się odezwała nakreślając krótko całą sytuację Vincentowi. Mleko już dawno było rozlane. Tęczówki przesunęły się w stronę wyraźnie niezadowolonego Vincenta, nonszalancko opierającego się o szafkę. Widziała to, w sposobie jakim stał, spiętych mięśniach na policzku. Niewielkie rzeczy, niezauważalne dla każdego, dostrzegła czasem, poznając go dokładnie coraz bardziej.
- Jak widać. - potwierdziła krótko unosząc kubek z kawą z którego napiła się trochę, nie ściągając spojrzenia z ciemnowłosego mężczyzny. Wywróciła oczami na słowa Michaela.
- Jakoś na to nie wpadłam. - mruknęła z przekąsem spoglądając na brata. - Nałóż, tak na wszelki wypadek. - zgodziła się, bo lepiej było zapobiegać niż leczyć. Czując na sobie prawie palące spojrzenie Vincenta wróciła do niego jasnymi tęczówkami. Odstawiła kubek odchylając się i opierając plecy na krześle. Wzruszyła niedbale ramionami, ale jej usta uniosły się w figlarnym uśmiechu.
- Wyszło tak jak być miało. A stół nie ma powodów do obaw. - chciała go trochę rozluźnić, jednocześnie zapewniając, że wszystko jest w porządku, ale w podobnych tęczówkach widziała zachmurzenie. Kiedy ruszył do wyjścia odłożyła widelec na talerz i zeskoczyła z krzesła ruszając za nim. - Vincent! - zawołała jeszcze za nim, kilka kroków dalej, już w kolejnym pomieszczeniu, zagradzające mu drogę. Nie pozwalając się wyminąć, na chwilę z dala od wzroku Michaela i przebywającego w spiżarni rodzeństwa. - Znasz ich przecież. - powiedziała, wyciągając dłonie, żeby ująć te jego wywracając błękitnymi tęczówkami. - Trzeba grać w ich tempo. Kerrie jest najporządniejsza z nas wszystkich, dla niej taka bliskość przed ślubem jest nie do pomyślenia. - jej wargi rozciągnęły się łagodnym uśmiechu, który obejmował też spojrzenie, kiedy zadzierała brodę do góry. Przyciągnęła go do siebie łagodnie, mając nadzieję, że nie będzie się opierał. Wspięła na palce, unosząc rękę, żeby przesunąć jeden z ciemnych, jeszcze wilgotnych kosmyków. - Wróć ze mną. - poprosiła, potrzebowała go, chciała żeby był obok niej, nawet w tak prozaicznych rzeczach. A co najważniejsze, żeby nie wychodził z domu w złości.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Wyjście na taras - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]26.10.21 18:43

Pierwsze ukłucie wyrzutów sumienia poczuł, gdy Vincent zaczął im szykować napary nasenne, jakby nigdy nic. A przecież bardzo się przydawały, śnił po nich prawie bez koszmarów, o zioła było zresztą coraz trudniej. Rineheart dzielił się z nimi wszystkim, co miał.
A oni nie podarowali mu nawet jednego spokojnego poranka. Zerknął na Gabriela, trochę bardziej niepewnie - spojrzenia skrzyżowały się nad uspokajającymi naparami, a choć Michael nie wziął nawet łyku, to i tak poczuł się o wiele spokojniej. Poważniej. Z jasnych oczu stopniowo znikało rozbawienie, aż Vincent pożegnał się z typową dla siebie chłodną uprzejmością i ruszył do wyjścia.
Szlag.
Rineheart nawet złościł się inaczej niż Tonksowie.
Justine zerwała się z krzesła, a Michael zamarł na moment, zbierając myśli. W końcu również wstał od stołu i ruszył w głąb korytarza. Wolniej, jakby nie chciał ich spłoszyć.
Just stała już przed Vincentem, zwinna i uparta jak zawsze. Może powinien zostawić to między nimi - przyszło mu na myśl ze wstydem, ale szybko odegnał nieśmiałość.
To jego sprawa, to jego rodzina, to jego dom - i to jego żarty doprowadziły do tej sytuacji.
-Przepraszam, Vincent. - odezwał się cicho zza jego pleców. Skrzyżował ręce na torsie, stojąc na środku korytarza i próbując podchwycić kontakt wzrokowy.
-Zagalopowaliśmy się z naszym poczuciem humoru. Żartujemy tak z siebie z Gabrielem, ale nie powinniśmy z ciebie, z was. A Kerrie się nie przejmuj. - powiedział ze szczerą skruchą. Rozumiał skrupuły i obawy najmłodszej siostry, ale sama porzuciła mugolskie życie, by zamieszkać z nimi w oku cyklonu. Rozumiała ich wojenną działalność, czy miłość naprawdę była w porównaniu z tym czymś oburzającym? Wiedział, ze się martwiła - o niego też (zresztą słusznie, to co robił z mężczyzną byłoby dla innych stokroć bardziej oburzające niż związek Vincenta i Just), ale powinny porozmawiać z Justine, Vincentowi zbyt wiele zwaliło się dziś na głowę.
-Uratowałeś mi życie, Rineheart. - dodał ciszej. -Mi i Justine. - obydwoje wiedzieli, że wyprawa do Azkabanu mogła być samobójcza, że któryś z nich mógł z niej nie wrócić.
Anglia wydała na nią wyrok śmierci, nad głową siostry wisiała groźba pokaźnej nagrody, Minister Malfoy odebrał im szansę na normalność - a Rineheart trwał przy niej, wiernie i uparcie, odkąd wrócił z kraju i pierwszy raz postawił nogę w ich domu. Przynosił chleb, kawę, zioła, ale przede wszystkim spokój, którego Justine czasem tak brakowało.
Mike nigdy nie widział jej takiej szczęśliwej, ale nie powie tego na głos, żeby do końca jej nie speszyć.
-Trwa wojna, myślę, że wszyscy mamy ważniejsze troski niż mieszczańska moralność. - nie byli mugolami, nie byli arystokratami, byli rebeliantami. Każdy dzień mógł być tym ostatnim, ale dzisiaj Justine przynajmniej miło go rozpoczęła.
Uśmiechnął się blado. Siostra wiedziała chyba, ile kosztuje go rozmawianie o emocjach, Vincent pewnie też się domyślał.
-Proszę, czuj się tu mile widziany. Zawsze. Cieszę się, że… - jesteście razem[i] -…tu jesteś, Vincent. I ucieszę się, jeśli zostaniesz śniadanie.
A z sypialnią niech zrobią, co uważają, Just też umiała je wyciszać, ale nie muszą przecież się kryć we [i]własnym domu
.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wyjście na taras - Page 4 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]05.11.21 23:46
Pozwolił siostrze na spokojnie mówić. W międzyczasie oparł się lekko o półkę i obserwował ją ze spokojem wymalowanym na twarzy. Rozbawienie zniknęło, teraz był zdecydowanie poważny, chociaż nie śmiertelnie poważny.
Z jednej strony poniekąd rozumiał wzburzenie siostry. Kerstin była młoda, wyrosła na romansach, w których się tak zaczytywała od najmłodszych lat. Nie miał bladego pojęcia jak wyglądało jej życie uczuciowe, bo tak naprawdę nie koniecznie się tym interesował, a też raczej nie był osobą, do której Kerry przyszłaby zwierzać się z problemów sercowych. Tą osobą była raczej Just. Nie można było też ukrywać, że wszyscy rozwinęli nad nią parasol bezpieczeństwa, nie chcąc by coś jej się stało. Być może to była ich wina, że też nie do końca wiedziała co się dzieje w kraju i w ogóle „w świecie”. Jednak z drugiej strony była na tyle dorosła, że powinna wiedzieć, że w dzisiejszych czasach wszystko rządziło się swoimi prawami.
- Nie Kerstin nie jest mi wstyd. - odpowiedział jej spokojnie patrząc na nią uważnie – To są normalne sprawy, o których należy rozmawiać. Zwłaszcza w rodzinnym gronie. Wolę rozmawiać i śmiać się z tego z wami niż jakby ktoś inny miał się z tego śmiać. - powiedział kręcąc głową, po czym sięgnął po jedno z jabłek i wytarł do materiał koszuli – Nie, nie przeszkadza mi to kompletnie. Kerstin, w czasach w jakich przyszło nam żyć, nie możemy być pewni tego co będzie jutro. Kiedy ostatnio widziałaś taki uśmiech na twarzy Justine? - uniósł brew ku górze – Bo ja bardzo dawno. I podoba mi się to co widzę. Lubie jak Just się uśmiecha, kiedy wypisane ma na twarzy, że jest szczęśliwa. Jeśli bycie z Vincentem w taki czy inny sposób daje jej szczęście i sprawia, że uśmiecha się w ten sposób jak dzisiaj, to w żadnym wypadku to mi to nie przeszkadza. - odparł poważnie i ugryzł jabłko. - A poza tym, Vincent jest moim przyjacielem jeszcze z czasów szkolnych. Śmiem twierdzić, że znam go naprawdę dobrze i doskonale sobie zdaje sobie sprawę, że duży się w naszej siostrze od x czasu. Jestem święcie przekonany, że jeśli chodzi o aktualną sytuację, jestem przekonany, że nawet jeśli wyjedzie, to z całą pewnością wróci. - dodał już uśmiechając się łagodnie do siostry – A poza tym...naprawdę? Znasz Just, jeśli Vinnie by coś odwalił, ona by była pierwsza, która by go dopadła i tyłek mu tak skopała, że by mu się oranżada z czasów szkolnych odbiła. - powiedział rozbawiony puszczając jej oczko – Nie martw się Kerrie. Jesteśmy Tonksami, mamy twarde tyłki i wiemy jak sobie radzić w życiu. Przede wszystkim Justine, która przeżyła już nie jedno. - uśmiechnął się spokojnie, po czym cmoknął ją w czoło, a następnie wyszedł ze spiżarki, zabierając wszystkie warzywa aby ona nie musiała nosić.
W korytarzu zauważył rodzeństwo i przyjaciela. Uniósł brew ku górze.
- Co do za zbiegowisko? Wracać mi do kuchni wszyscy! Nie po to Kerrie się męczyła ze śniadaniem, a Vincent przygotował dla nas pyszne napary. Raz raz, dwa razy nie będę powtarzał, tylko was kopnę w zadki. - powiedział patrząc na tą trójkę, po czym wszedł do kuchni i zaczął myć warzywa w zlewie.


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : 15 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Wyjście na taras [odnośnik]12.11.21 20:34
Świat Kerstin różnił się od świata jej starszego rodzeństwa pod wieloma względami - i nie chodziło tylko i wyłącznie o magiczny aspekt życia, z którym Kerrie zaczęła poważnie stykać się dopiero niecały rok temu. Choć ślady wojny widywała każdego dnia w ponurych twarzach mieszkańców Doliny, w ubożejących dostawach do sklepów, w ranach czarodziejów, których czasem zdarzało im się przyjmować w lecznicy po walce - nie znała wojny taką, jaka była naprawdę. Udało jej się opuścić Londyn zanim w mieście doszło do czystek, wiele czasu spędziła w Kornwalii, a teraz z rzadka opuszczała okolice Doliny Godryka. Rzadko, jeśli nie powiedzieć nigdy. Poza okazyjnymi wpadkami Michaela, który był zbyt roztrzepany, by pilnować swojej korespondencji i gazet, wiedziała na temat rozwoju walk bardzo mało. Nawet o listach gończych dowiedziała się z dużym opóźnieniem. Czasem obawiała się, że wojna rozrośnie się na całą Europę, a ona nawet się o tym nie dowie, dopóki ktoś w lecznicy przypadkiem się nie wygada przy Kerstin, tej mugolskiej pielęgniarce.
Może to było wytłumaczenie, a może wcale nie - może jej rodzeństwo natknęło się w świecie magów na idee będące daleko poza jej pojmowaniem świata? Nie w ten sposób wychowywała ją mama. Może na wychowanie reszty dzieci miała za mało czasu, bo chodzili do szkoły z internatem?
- Powinno być ci wstyd, Gab - Zaczerwieniła się jak pomidor i bezsilnie zacisnęła pięści, coraz bardziej roztrzęsiona. - Jesteś moim bratem! A Justine moją siostrą! Nie chcę wiedzieć, że ty... ona.. wy... - Machnęła rękami, uderzając się boleśnie łokciem o regał z przetworami. - Ty mnie nie rozumiesz, ja się cieszę ich szczęściem, ale niech to będzie między nimi, ta ich miłość przedmałżeńska, niech się kochają po cichu i na wszystkie cuda magiczne i niemagiczne tego świata, nie musimy o tym rozmawiać przy stole! - Pod koniec zdania nie zdołała powstrzymać się przed podniesieniem głosu.
Z trzema pomidorami i ogórkiem w ręce zaczęła szlochać ze złości, rozdrażniona po stokroć tym, że brat sugerował, że nie zależy jej na uśmiechu Justine i że jest zła, że siostra kocha akurat Vincenta. Najbardziej na świecie zależało jej na szczęściu bliskich i również znała Vincenta od dawna, lubiła go - cholerka, chciała, żeby został częścią ich rodziny! Chciała mu szyć swetry na święta, przygotowywać śniadania i chodzić na wspólne spacery w piątkę, ale mogli to wszystko robić, być rodziną, bez upadku obyczajów!
- Ja tylko chcę, żeby było dobrzeee... - Zapłakała się, pociągając nosem, dopóki nie usłyszała kroków i głosów na korytarzu. Wtedy ucichła raptownie i zacisnęła usta, żeby podsłuchać, o czym rozmawiają, nawet jeśli ciepłe łezki wciąż spływały jej po różowych policzkach.
Gabriel chyba jednak przejrzał jej plany i nie pozwolił na te małe siostrzane śledztwo, ponieważ zabrał jej warzywa z rąk i otworzył drzwi. Kerry pospiesznie otarła policzki rogiem fartuszka, ale gdy wyszła na korytarz nadal miała zapuchnięte oczy i mokry katar.
- Co się stało? Dlaczego nie jecie śniadania? - Czy Vincent się na nią obraził? Albo Justine? Czy myśleli, że Kerry zrobiła się taka zrzędliwa i złośliwa, że nie chciała dla nich dobrze? Z tego roztrzęsienia wyleciały jej z głowy wszystkie logiczne myśli i znów zaczęła chlipać, zakrywając twarz dłońmi. - Przepraszam! P-proszę, nie wycho-odźcie! - zawołała rozpaczliwie stłumionym od płaczu głosem.
Kompletnie już nie wiedziała co robić.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Wyjście na taras
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach