Wydarzenia


Ekipa forum
Hol
AutorWiadomość
Hol [odnośnik]30.07.15 19:17
First topic message reminder :

Hol

Hol wejściowy prowadzący do pozostałych pomieszczeń na parterze, utrzymany w kolorystyce charakterystycznej dla rodu. Marmurowe schody wiodą do prywatnych skrzydeł członków rodziny. Na niewielkim, okrągłym stoliku zawsze stoi wiekowa rzeźba, realistyczna podobizna kobiety. Dwa misternie ciosane krzesła z czerwonym obiciem, służą dla spoczynku przychodzących gości, którzy czasami muszą poczekać na gospodarza. W rogu stoi czarny fortepian, czasami, w zależności od okazji, instrument zaczarowywano, by sam wypełniał dom muzyką.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Hol [odnośnik]11.09.15 15:11
Krzywie się, widząc, że zaklęcie po prostu świsnęło koło ciebie. Trzeba mieć niesamowitego pecha, by nie trafić w takiego rosłego mężczyznę jak ty. Za to kocham eliksiry, za bezproblemowość w użyciu, za stuprocentową pewność działania, jeśli są potrzebne. Niektórzy może i marudzą, że są trudniejsze w wykonaniu, pracochłonne, kosztowne, lecz w fiolkach drzemie całe piękno - wystarczy tylko odkorkować i czekać na wspaniałe, często spektakularne efekty. Mikstury są całkowicie inne niż zaklęcia, nie liczy się jeden zły ruch nadgarstka, źle wypowiedziana sylaba, a może i zwykły pech – tylko twórca jest odpowiedzialny za własne niedopatrzenia. Nie jestem w stanie ocenić konsekwencji źle rzuconego czaru – zamiast upaść na podłogę, po prostu uśmiechasz się lekceważąco - wszystko dzieje się zbyt szybko. Nie zdążę nawet unieść różdżki, kiedy dopadasz mnie, w brutalnym uścisku krępujesz dłoń, w której trzymam przeklęty patyk. Znów staję się całkowicie bezbronna – tym razem nie mogę liczyć na pomoc Sorena, który chwilowo odpłynął, ale przynajmniej żył; dzięki twojej łaskawości. Nie wystarcza ci, że czuję do siebie wystarczające obrzydzenie? Będę musiała jakoś trwać z myślą, że nie potrafiłam pomóc swojemu bliźniakowi – swojej własnej połowie. Nie ma nic gorszego niż ten typ niemocy. Ale dla ciebie to niewystarczające, musisz dorzucić na odchodne kilka groszy, by ten dzień prześladował mnie w każdy z możliwych sposobów, przez kolejne lata. Czuję twoją obecność, choć nie jest to ta fizyczna. Która jest brutalniejsza? Pewnie liczysz na to, że za niedługo będę mogła się o tym sama przekonać. Powiedz mi, kto cię tego nauczył? Sam wpadłeś na to, by wnikać do umysłów innych ludzi? Nie, potrzebowałeś nauczyciela, swojego mistrza, który pokaże ci, jak to robić. Może i ja potrzebuję kogoś podobnego?Ten dzień będę wspominać nie tylko jako ten przepełniony odrazą, ale i moment podjęcia decyzji – nauczę się przed tobą bronić. Nie przed tymi cielesnymi atakami, tylko tymi rozdzierającymi psychikę, kawałek po kawałku. Znów wyciągasz wszystkie parszywe wspomnienia – twoja dłoń wędrująca po moim udzie, usta dotykające ust, moment, gdy traciłam przytomność, by już nigdy nie obudzić się w pełni zdrową. Masz nade mną przewagę, paraliżujesz, zadajesz ból umysłowi, więc gdy wpijasz się w moje usta, nie jestem w stanie zareagować. Obecne ciało i udręczona dusza z dawnych lat, znów scalają się w jedno, przepełniając niemożliwym do wytrzymania obrzydzeniem, stanowiącym naturalną reakcję organizmu na… ciebie. Czy ktokolwiek ktoś uznawał to za normalne? Taki związek rodzeństwa? Nawet natura nie jest obojętna na takie pohańbienia zasad, nawet w arystokracji, która jest wielką, choć odległą rodziną, istnieją defekty genetyczne jako forma kary za haniebne narodziny. Nie jestem w stanie pojąć twoich pobudek, jednoczesnej nienawiści, połączonej z chęcią posiadania i dominacji. Czym dla ciebie będę, gdybyś osiągnął swój cel? Zwykłym śmieciem, którego można pozbyć się szybkim zaklęciem? Co takiego budzi w tobie ten nienaturalny pociąg, wyśmiewający prawa natury? Nie dowiem się tego od ciebie, a sama nigdy tego nie zrozumiem. Właściwie, choćby przelotne wdrążanie się w twój sposób myślenia, celowość działań napawa mnie czystą formą obrzydzenia. Co byłoby, gdybym drążyła dalej, spróbowała zrozumieć, zaakceptować? Na szczęście to nie nadejdzie - nigdy nie zgodzę się na twój dotyk na moim ciele.
Mija chwila, nim otrząsam się z szoku. Próbuję gryźć, drapać, odepchnąć cię jedyną nieskrępowaną ręką - w jakikolwiek sposób wyrwać się z twojego uścisku. Bezskutecznie. Sprawiasz, że czuję się bezsilna, to ty trzymasz wszystkie sznurki, po raz kolejny pokazując mi gdzie moje miejsce. Uderzam cię w policzek, ciągnę za włosy, próbując odkleić nasze równie obolałe wargi – moje od twojego brutalnego nacisku, twoje od moich zębów nieporadnie próbujących przysporzyć ci bólu… A może przyjemności? Na pewno tak odbierasz mój nieudolny sprzeciw – jako chorą ekstazę dla twoje plugawej duszy.
Kiedy po raz kolejny słyszę świst paska, unoszę w tamtym kierunku nieskrępowaną rękę, próbując zasłonić się przedramieniem. Nie stworzysz na mym ciele szpecących siniaków, a może i rozcięć, przypominających o upodlających chwilach... Choć na to jedno ci nie pozwolę.
Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Hol [odnośnik]11.09.15 15:11
The member 'Allison Avery' has done the following action : Rzut kośćmi

'k100' : 89
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hol [odnośnik]11.09.15 16:55
Zachwyt lipcowymi upałami szybko minął, pozostawiając Laidan w stanie wiecznej irytacji. Nienawidziła słońca, które drażniło jej bladą, arystokratyczną skórę. Nienawidziła parady krótkich, nieskromnych spódnic, jaka odbywała się każdego dnia na głównych deptakach Londynu, godząc w jej poczucie przyzwoitości. Nienawidziła suchego powietrza, z trudem przeciskającego się przez spierzchnięte usta. Nienawidziła skwaru lejącego się z nieba, wzmacniającego tylko wewnętrzne wahania temperatury. Najbardziej czuć się brudna i zmęczona, chociaż opuszczała chłodne wnętrza rodzinnego domu na własne, kapryśne życzenie. Malarska wystawa, kończąca najbardziej miałki sezon roku – wakacje nie sprzyjały wielkim wydarzeniom artystycznym, co było kolejnym powodem niechęci do lata – zbliżała się wielkimi krokami a Laidan ciągle nie znalazła idealnej sukni. Łączącej skromność wiernej żony, namiętność artystki i burgundowe wyrafinowanie miłośniczki klasyki. Na nic zdały się wielogodzinne odwiedziny luksusowych butików: żaden materiał i żaden krój nie spełniał wysokich wymagań pani Avery, co w końcu zmusiło ją do udania się do prywatnego projektanta. W przytulnej pracowni zostawiła małą fortunę, nie miała jednak wyrzutów sumienia: Reagan był gotów wydać ostatnie pieniądze na zachcianki żony, zwłaszcza te związane z wizerunkiem. Kobieta wizytówką mężczyzny, suknia wizytówką kobiety: proste równanie, kończące się kupnem perfekcyjnej kreacji w kolorze krwistej czerwieni. Przymierzając ją Laidan zapomniała o zmęczeniu, o uderzeniach gorąca, o irytacji wszechobecnym plebsem, mijającym ją na ulicy. Liczyło się tylko odbicie w lustrze, odbicie kobiety pięknej, pewnej siebie, onieśmielającej i zachwycającej jednocześnie. Szata zdobiła człowieka, uwypuklając najlepsze cechy charakteru a przecież Lai nie posiadała żadnej wady. Pozostawała więc bez skazy, niesamowicie szczęśliwa, nawet wtedy, kiedy powracała już do posiadłości, stukając wysokimi obcasami drogich butów o marmury schodów, prowadzących do drzwi wejściowych. Nie zatrzymała się na nich, przechodząc przez próg domu bez wahania, za to z pewnością siebie wyższą niż zwykle (czyli ekstremalną): Laidan niemalże czuła, że suknia, którą niosła w eleganckiej papierowej torbie z wygrawerowanymi inicjałami projektanta, promieniuje niesamowitą siłą. Magia piękna, tak, wierzyła w nią od zawsze i teraz stawała się jej bezpośrednim świadkiem, wchodząc do holu pogrążona w myślach. Powinna założyć suknię dopiero przed wystawą, olśnić męża, gości, przyjaciół…chociaż tak naprawdę zależało jej tylko jednym pełnym zachwytu spojrzeniu, na jednej parze niespokojnych dłoni, zsuwających z jej ciała drogi materiał; na jednym mężczyźnie, którego nie spodziewała się dzisiaj spotkać. A już na pewno nie w takiej sytuacji.
Mieli szczęście, mieli wielkie, niesamowite kilkusekundowe szczęście. Gdyby przybyła do holu chwilę wcześniej, zapewne wspaniały ród Averych ukróciłby się o trzy piękne, zdradzieckie głowy. Laidan jednak pojawiła się na scenie antycznej tragedii już po pełnym pasji prawie-morderstwie i równie namiętnym pocałunku. Pojawiła się w glorii i chwale, bo w ostatniej chwili zatrzymała się dosłownie centymetr przed leżącym na podłodze Sorenem, ochraniając się od zawstydzającego upadku a swojego gorszego syna od wykłucia oka szpilką wysokich – czerwonych oczywiście – butów. Poprawiła jasne włosy, opadające falami na bufiaste rękawy szmaragdowej, eleganckiej bluzki, przeniosła torbę z suknią do drugiej ręki i westchnęła cicho.
- Co-tu-się-dzieje? – wyartykułowała każdą sylabę z niezwykłą, chłodną starannością, zatrzymując się w pół kroku i obrzucając obojętnym spojrzeniem leżącego przed nią Sorena. Poświęciła mu sekundę swojej uwagi, następnie przenosząc nieco bardziej zdegustowany wzrok na roznegliżowaną Allison. Wargi Laidan wygięły się na sekundę w grymasie skrajnej odrazy, po czym powróciły do ułożenia się w piękny, szeroki uśmiech. – Moje dzieci są takie niegrzeczne. Znów narozrabialiście – powiedziała karcąco, z teatralnym rozczuleniem, jak wtedy, kiedy pięcioletnie bliźnięta stłukły jej ukochany wazon na rodzinnej uroczystości: najchętniej pozbawiłaby je wtedy głów, ale obecność osób postronnych nakazywała jej radosne roześmianie się. Zapowiadające jednak tej dwójce bardzo bolesną karę w niedalekiej przyszłości. Ukochany, dobrze wychowany Samael nigdy nie zachowałby się w ten sposób, dlatego też także teraz, kiedy w końcu na niego spojrzała, jej rysy złagodniały. – Najdroższy, wytłumaczysz mi, co się tutaj stało? – spytała lekko, acz z wyraźnym zniecierpliwieniem, w końcu ruszając się z miejsca. Wyminęła leżącego na podłodze Sorena, ledwie powstrzymując się przed kopnięciem jego bezwładnego ciała – hamował ją tylko niepokój o to, że mogłaby stracić równowagę i skręcić kostkę, lub (co gorsza) upuścić torbę z sukienką, skażoną już na zawsze kontaktem z blondwłosym synem.
Laidan Avery
Laidan Avery
Zawód : mecenas i krytyk sztuki
Wiek : 48 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I wanna see this world, I wanna see it boil
I wanna burn the sky, I wanna burn the breeze
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 Tumblr_n6rzyyaEVN1rmr774o6_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1280-laidan-avery https://www.morsmordre.net/t1289-ludwig#9767 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1532-laidan-avery
Re: Hol [odnośnik]12.09.15 17:00
Umieranie wcale nie jest takie straszne. Dopiero wracanie do życia tak naprawdę boli.
Utrata przyjemności niesie ze sobą przyjemne odrętwienie. Jest zupełnie niepodobne do snu. Bo w nim możesz latać z ptakami pośród chmur, możesz dotykać gwiazd, spadać w bezdenną otchłań lub wpaść w ostre szpony mrocznych koszmarów. Tymczasem omdlenie to stan przyjemnego odrętwienia. Zapadasz się w sobie, w ciemną, ale przyjemną czeluść. Stajesz się obojętny, błogo nieświadomy, a umysł jest czysty, nie nękają go żadne bolączki i problemy. Jednak rzeczy dobre mają tendencję do szybkiego znikania. Powrót do rzeczywistości nie należał do przyjemnych.
Wszystko uderzyło w niego ostrą, niemiłosierną falą. Płuca nagle wolne od duszącego dymu wypełniły się życiodajnym powietrzem. Organizm zaczął łapczywie wciągać tlen i pozbywać się resztek trującego wroga. Søren zaniósł się ostrym, drapiącym kaszlem, dając o sobie znać reszcie przebywających w pomieszczeniu. Nie miał zbyt wielkiej świadomości, co właśnie się dzieje, chociaż pierwsze, wolne myśli przemykały po jego umyśle. Głównie tyczyły się tego, że czuje się okropnie, ale pulsujący ból był dobry. To znak, że Samael postanowił nie zabijać go tym razem. Co za niebywałe szczęście. Zapewne uśmiechnąłby się, gdyby był w stanie.
Przed oczami mignął mu jakiś cień, jakaś sylwetka zamajaczyła tuż obok, ale nie był w stanie odgadnąć, kim jest. Poczuł jedynie jakąś woń perfum. Nie miał pojęcia, do kogo należy, ale nakierowała ona jego myśli na inny tor. Zapaliła mu w mózgu ostrzegawczy alarm, który zaczął przypominać mu bieg wydarzeń sprzed chwili. Udało mu się rozchylić powieki i potoczyć nieprzytomnym wzrokiem po holu, ale wszystko było rozmazane, kształty nieostre, a światło kuło wrażliwe źrenice. Rozchylił usta i spróbował wypowiedzieć imię bliźniaczki, ale zabrzmiało to raczej jak rzężenie starej maszyny. Bezwiednie zacisnął dłoń, chcąc wesprzeć się na kolejnej, najważniejsze dla niego rzeczy, która mogła mu teraz pomóc. Jednak palce natrafiły na próżnię, a nie jak przypuszczał na chłodnym, leszczynowym drewnie.
Gdzie jest różdżka?


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Hol [odnośnik]14.09.15 21:46
Allison nie miała dość sił, by uwolnić się od Samaela. Górował nad nią fizycznie, a także w okrutny sposób zdobywał przewagę wkraczając do jej umysłu. Nie docenił jednak siostry, której zęby pozostawiły go z niemalże odgryzioną, krwawiącą wargą. Brat nie pozostał jednak dłużny, rękę panny Avery przez najbliższe dwa tygodnie zdobić będzie pokaźnej wielkości siniak, przedramię zaś przy ruchu odpowie ostrym bólem, który może ograniczyć jej zdolność do poruszania obitą kończyną.
Laidan weszła na czas, by załapać się jeszcze na rodzinne spotkanie, dołączyć do uroczej pogawędki swoich dzieci. Szczególnie, że Soren zaczynał się budzić. Docierały do niego kolejne informacje, zarówno w postaci obrazów jak i dźwięków, powodując coraz mocniejszą migrenę. Kontynuowanie pojedynku w jego stanie z pewnością skończy się jego sromotną klęską.

Za całe zdarzenie otrzymujecie punkty doświadczenia.
Soren - 30 pkt.
Samael - 30 pkt.
Allison - 30 pkt.

Jeśli będziecie się bić dalej, Soren ma -50 do każdego rzutu, bo w dalszym ciągu jest na granicy utraty przytomności.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hol [odnośnik]17.09.15 9:39
Doskonale czuł się w roli, którą właśnie odgrywał. Zbawcy, bowiem Soren dzięki zaledwie jednemu ruchowi jego nadgarstka, nadal znajdował się pośród żywych. I rozkwitał pięknie pod batutą brata, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, jak wielką wyświadczył mu przysługę swą irytującą obecnością. Avery powinen mu podziękować - przez nieudolność swego najkochańszego bliźniaka, Allison posłusznie przełknęła groźbę ożenku. I wystawiała swą złotą głowę na gilotynę, która opadała bez litości, grożąc srebrnym ostrzem jego gniewu. Samael chciał jednak, aby cierpiała, żeby jej fizyczny ból przelał się na jego rozkosz, jakby zostali połączeni dysproporcjonalną, nieprzerywalną więzią. Zamierzał wydestylować z niej życie z najwyższą precyzją i dopilnować, aby w środku, w tej wywłoce, która niegdyś mieniła się jego siostrą, nie tliła się już nawet iskierka ostatniej nadziei. Niewiele brakowało, aby stłamsił ją całkowicie i już na zawsze - zlikwidowanie Sørena i z niej wyrwałoby ostatnie włókna skamieniałego serca. Avery wszakże preferował upadki bardziej spektakularne, poprzedzone gorącą walką. Nie chciał jej łez, obmywających zakrwawione zwłoki bliźniaka.
Nie chciał jej szlochów, wyklinających go jako potwora.
Nie chciał modlitw do Boga o litość nad duszą Sørena.
Nie chciał bierności, czyniącej z Allison szmatławą marionetkę, wyzutą z uczuć.
Pragnął wendety, wypowiedzenia wojny, p r z e g r a n e j swej siostry.
Avery nie brał jeńców, co uważał za przejaw najgorszej słabości. Allie zaś poniesie sromotną klęskę, zaślepiona w swym gniewie i chorym pragnieniu zemsty. Zabawnym i niezrozumiałym dla Samaela - znał jej myśli, plany, wszystkie tajemnice i najbardziej zawstydzające sekrety. Może sądziła, że kiedy umrze, pozbędzie się swych lęków i rozpocznie nowe, lepsze życie? Siostrzyczka Samaela w tej kobiecej głupocie bywała czasem naprawdę rozczulająca. Avery najchętniej poklepałby ją po głowie, pozwalając na płytkie zadrapanie swej skóry długimi pazurami (w ramach rekompensaty?), po czym zapiąłby na jej szyi obrożę, aby na krótkiej smyczy prowadzić ją przez niebezpieczny świat. Czekały tam przecież dużo gorsze monstra od nadopiekuńczego starszego brata. Avery wyłącznie dbał o jej czystość i niewinność; skutecznie obrzydził jej samczych adoratorów, kiedy dziesięć lat temu przesuwał mocnymi dłońmi po jej udach i szeptał do uszka, co mężczyźni lubią robić kobietom. Nie dziwił się absolutnie takiej reakcji, jednak w samaelowe, wybujałe ego potężnie uderzyło odrzucenie. Bynajmniej nie w formie ugrzecznionej odmowy; policzek od drobnej dziewczyneczki zabolał mocniej od Cruciatusa i pozostawił w Averym kłującą zadrę. Którą pielęgnował, pozwalając, żeby na żyznym gruncie wzrastała nienawiść, spleciona korzeniami z pierwotną formą miłości. Miał pewność, że nie spotka go za to żadna kara - był ponad zwykłe, ludzkie prawa, stojąc wyżej od zwykłych śmiertelników. Z racji królewskiwgo pochodzenia: idealna kombinacja genów zaowocowała narodzeniem się postczłowieka. Wciąż dążącego do perfekcji. Dalekiej od koncepcji Nietzschego; Avery'ego nauczono, że wszystko mu się należy, wobec tego, pożądał tego, co innym wydawało się niedostępne, nie cofając lepkich rąk przed niczym. W pogardzie miał moralność, etykę i nawet przeciwstawiał się samej Naturze, wyzywając ją na honorowy pojedynek. Z jednym, słusznym i oczywistym wynikiem - podobnie jak ten, rozgrywający się między rodzeństwem Averych. Z których tylko Samael otrzymał rozum, pozwalający mu na bezbłędne rozegranie partii. Znowu triumfował, całując Allie w sposób przeznaczony dla jego przyszłej żony - brutalnie i bez grama uczucia. Dominował, dobitnie zaznaczając, iż dla własnego dobra powinna mu się poddać. Nie tylko okrutnej pieszczocie, ale jego woli i każdemu rozkazowi. Avery oszczędziłby jej wówczas bólu, jak przystało na kochającego brata. Jeśli jednak Allison wolała wcielać się w rolę nieposłusznej nałożnicy, nie zamierzał stawiać przeszkód. Z rozkoszą zamknąłby ją w pałacu o tysiącu komnat i jak za czasów sielskiego dzieciństwa, zabawiłby się w chowanego. A może raczej w polowanie?
Metaliczny smak krwi pobudził zew mordu, kiedy Samael nareszcie oderwał usta od ust siostry i perwersyjnie oblizał wargi, kapiące szkarłatem na zimną posadzkę. Odwracając się jednocześnie na dźwięk głosu, tego głosu, który najmilej pieścił jego uszy i oszaleniał odkąd tylko sięgał pamięcią.
-Jescze się policzymy - szepnął do Allison, odrzucając niepotrzebny pasek na podłogę i zwracając się w stronę swojej matki. Twarz Avery'ego rozjaśnił lekki, pobłażliwy uśmiech, jakby usprawiedliwiający jego rodzeństwo. Podszedł bliżej kobiety, nie omieszkając nadepnąć przy tym na dłoń Sørena - może przy odrobinie szczęścia połamie mu palce? - i złożył na jej policzku delikatny pocałunek.
- Nie kłopocz się, mamo. Allison nie ma już żadnych oporów przed swoim małżeństwem. Zdaje się, że i Søren nie będzie protestował - rzekł, wyjaśniając pokrótce przyczyny drobnej, rodzinnej sprzeczki. Nie odrywając jednocześnie wzroku od jej twarzy. Dojrzałej, dostojnej, pięknej. Naturalnie przejął od kobiety torbę z sukienką - czerwone fałdy materiału sprawiły, że Avery nabrał natychmiastowej ochoty na podziwiane matki w nowej kreacji. I bez niej, tak wyglądała przecież równie zachwycająco.

Edit: Samael wciąż ma różdżkę Sørena


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Hol [odnośnik]17.09.15 9:39
The member 'Samael Avery' has done the following action : Rzut kośćmi

'k100' : 33
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hol [odnośnik]20.09.15 0:06
Mam nadzieję, że cię to boli. Godzi w ciebie nie tylko fizycznie, ale także i w twoją dumę. Buntuję się po raz kolejny przeciwko kontaktowi z tobą, tym razem gwałtowniej, nie szczędząc przy tym brutalności, o jaką bym się nie posądzała. W każdym coraz to wprawniejszym ugryzieniu kryją się lata bólu, cierpienia i złości, a co najważniejsze – obrzydzenia. Jesteś odpowiedzialny za to kim się stałam, za to jak ukierunkowało się moje życie, więc te dziabnięcia, choć czuję na wargach twoją krew, są niczym porównywalnym do tego, co mi zrobiłeś. I nie pozwolę ci już na więcej – na pewno nie jako ta sama przerażona dziewczynka, którą zapamiętałeś sprzed sześciu lat. Istnieją różne typy pocałunków – przeznaczone dla ukochanej osoby, dla przyjaciół, dla rodzeństwa, dla rodziców – choć dla ciebie te granice się zacierają, to tego jednego nie możesz pomylić z żadnym innym… Brutalność tej czynności utwierdza nas na wojennej ścieżce, pozbawionej jakiejkolwiek formy litości, z której powróci tylko jedno z nas. I nie bądź taki pewien, że będziesz to ty – te ugryzienia to tylko jedna z form sprzeciwu, w dodatku mało skuteczna. Stać mnie na więcej, jeszcze nie raz zaskoczę cię, szczególnie, gdy wdeptam twoje truchło w wojenne pozostałości.
Wycieram zakrwawione usta w rękaw szlafroka. Gdyby nie adrenalina krążąca w mojej krwi, pewnie skończyłoby się to wariacjami żołądka na samą myśl o twojej posoce na moich ustach. Obrzucam przybyłą kobietę - często słyszałam, że jestem jej młodszą wersją, o ironio - pogardliwym spojrzeniem. Spóźniłaś się, droga matko. Ominął cię naprawdę fascynujący spektakl, być może na widok którego Klątwa Odyny zebrałaby żniwo, uwalniając mnie chociaż od jednego utrapienia jakim jesteś ty. Widok Samaela, twojego ukochanego syna, dobierającego się do twojej plugawej córki, pozbawiłby cię życia - to chyba całkiem odpowiednia śmierć dla osoby twojego pokroju.
- Oczywiście, to będzie wesele stulecia – zapewniam tak przymilnym głosem, że aż sztucznym. Ostatkami woli, powstrzymuję się od zaciśnięcia dłoni w pieść i ztarcia tego parszywego uśmiechu z twojej twarzy, braciszku. - Begma – celuję w Sorena. To zaklęcie pomaga przy zakrztuszeniach, lecz mam nadzieję, że wywołanie kaszlu pomoże ci pozbyć się dymu, który wciąż zalega w płucach. Mam ochotę dopaść do niego, lecz przypominam sobie, że Samael odebrał mu różdżkę. Z niechęcią przenoszę wzrok na mężczyznę o szkarłatnych ustach.
- Oddasz mi jego różdżkę? Proszę. – pytam grzecznie, wyciągając w twoim kierunku rękę. Na prawdę masz zamiar się próbować się sprzeciwiać przy matce?
Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Hol [odnośnik]20.09.15 0:06
The member 'Allison Avery' has done the following action : Rzut kośćmi

'k100' : 43
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hol [odnośnik]20.09.15 20:33
Powinna zauważyć szczegóły, układające się w jeden większy obraz wychowawczej klęski, jednak lata egzystencji na tym przeklętym świecie nauczyły ją zbawiennej wybiórczości. Od dziecka opowiadała historie, ubogacając pewne fakty a niektóre całkowicie wymazując z pamięci. Ojciec nabierał cech herosa, bohatera, prawdziwego króla, podczas gdy sylwetka Reagana zamieniała się w białą plamę, zepchniętą gdzieś na bok zapierającego dech w piersiach krajobrazu ogrodu szczęśliwości Laidan. Nie było w nim miejsca ani dla plugawego męża ani, tym bardziej, dla jego potomstwa. Nigdy przecież nie traktowała Allison i Sorena jako swoich dzieci i chociaż na salonach nie było bardziej kochającej matki, szczycącej się podwójnym błogosławieństwem blondwłosych bliźniąt, to tak naprawdę podczas każdego kontaktu musiała powstrzymywać mdłości. Kiedyś jeszcze sądziła, że to minie, że ta paląca pogarda z czasem się wypali, pozostawiając spokojne popioły, żyzną podstawę dla zdrowej relacji. Tak się jednak nie stało i pomimo ponad dwóch dekad od najgorszych nocy jej życia, widok tak podobnych do niej dzieci sprawiał jej niemal fizyczny ból. Już doskonale maskowany obojętnym wyrazem twarzy, który zmieniłby się zapewne dopiero wtedy, kiedy obserwowałaby Sorena leżącego w trumnie a nie w holu jej wspaniałego domu.
Tak naprawdę nie chciała poznać odpowiedzi na zadane w przestrzeń pytanie. Sama potrafiła połączyć fakty a zagłębianie się w problemy bliźniąt nie interesowało ją w żadnym stopniu. Ledwie tolerowała ich obecność, marząc tylko o chwili, w której znikną nie tylko z jej posiadłości ale i z tego świata. Najlepiej w towarzystwie Reagana.
Dość morderczych myśli nie dało się jednak odczytać z twarzy Laidan; nawet kiedy krwawiące usta Samaela muskały jej policzek, nawet kiedy słuchała służalczo poddańczego pisku Allison i obserwowała powracającego do żywych (jaka szkoda) Sorena. Uprzejmy uśmiech, śmiałe spojrzenie zadowolonej zakupoholiczki, lekkie zmęczenie - wydawała się wręcz wklejona do obrazu brutalnych porachunków rodzeństwa, pasując do innej bajki, gdzie obserwowałaby z lekkim znużeniem nową wystawę ekspresjonizmu abstrakcyjnego a nie młodszego syna, próbującego wstać z marmurowej podłogi.
- Powinnaś być podekscytowana, Allison. To będzie najpiękniejszy dzień twojego życia - odparła równie szczerze, chociaż w jej głosie nie było słychać ani grama jakichkolwiek uczuć. Oprócz pogardy, sączącej się mimowolnie z każdej głoski. Nie skomentowała jednak w żaden sposób prośby córki, unosząc tylko odrobinę brwi w wyrazie skrajnego zdegustowania. Soren nie zasługiwał na miano mężczyzny, jej syna, skoro potrzebował histerycznych błagań w swojej intencji. Powstrzymała komentarze, cisnące się jej na usta, nieco łagodząc poirytowanie bliskością Samaela. - Muszę odpocząć - powiedziała w końcu z lekkością, przesuwając palcami po policzku syna, po czym odwróciła się i zniknęła za drzwiami, prowadzącymi w głąb domu, pozostawiając po sobie tylko zapach perfum i cichnący stukot butów na wysokich obcasach.



when your smile is so wide and your heels are so high you can't cry

Laidan Avery
Laidan Avery
Zawód : mecenas i krytyk sztuki
Wiek : 48 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I wanna see this world, I wanna see it boil
I wanna burn the sky, I wanna burn the breeze
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 Tumblr_n6rzyyaEVN1rmr774o6_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1280-laidan-avery https://www.morsmordre.net/t1289-ludwig#9767 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1532-laidan-avery
Re: Hol [odnośnik]24.09.15 19:39
Wreszcie dane mu było poznać dokładną definicję wyrażenia czuć się niewyraźnie. Obraz przed oczyma utrzymywał się na niskim poziomie ostrości, całe ciało było obolałe, a gardło piekło nieprzyjemnie. Ale to była niska cena. Wyjątkowo niska, jeśli spojrzeć na Samaela, którego można uznawać za wyjątkowo efekciarskiego człowieka. Gdyby musiał oddać swoje zdrowie na zawsze, zrezygnować ze sportowej kariery czy umrzeć, zrobiłby to. Nie na pokaz, niczym heroiczny bohater pragnąc odejść w glorii i chwale, pozostać wiecznie zapamiętanym. Nie zależało mu na pozostaniu zapamiętanym przez milion. Po drugiej stronie na wiele mu się przyda. Zależało mu jedynie na bezpieczeństwie siostry. Był za nie gotowy oddać wszystko, co miał. Nie było tego dużo i nie sądził, że zaspokoiłby nieposkromione żądze swojego zdegenerowanego brata, ale chciał próbować. Za bardzo kochał Allison, aby żyć ze świadomością, że jej przy nim nie ma. Świadomość, że była ranna potrafiła go zabijać, a inna ewentualność? Nie umiał, nie potrafił i nie chciał wizualizować sobie w myślach, co takiego musiałby przejść, aby się z tym pogodzić. Zresztą nie sądził, żeby kiedykolwiek mógł.
Każde słowo, które padało w holu i odbijało się echem o zimne ściany rezonowało w głowie Sørena nieprzyjemnie nasilając pulsujący ból głowy. Nie próbował jednak tego zwalczać, wręcz przeciwnie, wytężał umysł jeszcze bardziej, aby uchwycić strzępki zdań i złożyć je w logiczne komunikaty. Informacją, której pewien był na sto procent to fakt, że ktoś jeszcze pojawił się w miejscu tego rodzinnego spotkania. Ojca się nie spodziewał, a więc mogła to być tylko jedna osoba. Mógł nie rozumieć treści, ale tego tonu głosu nie można pomylić. Nikt nie jest taki doskonale dwulicowy jak jego rodzona matka.
Zaraz spotkał się z kolejnym, jeszcze milszym uczuciem. Nacisk na dłoni, którą wyciągnął po fantomową różdżkę nie był niczym przyjemnym. Nowe ognisko bólu podziałało na niego otrzeźwiająco. W samą porę, aby mógł zawiesić wzrok na mijających go butach brata. Powstrzymał się jednak od zbluzgania go, bo nie był jeszcze pewien, czy był w stanie to zrobić. Poza tym ciągle nie miał szansy się bronić, nie miał czym. Przygryzł więc tylko wargę – niepewny, czy powstrzymuje okrzyk złości, czy bólu i słuchał z zadowoleniem jak opuszcza ich Laidan. Świetnie, nie miał ochoty na konfrontację z tą kłamliwą kobietą. Jeden chory Avery na dzień to wystarczająca liczba.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Hol [odnośnik]27.09.15 11:52
Winien otrzymać za swe czyny laurowy wieniec, zdobiący wyłącznie skronie zwycięzców, bo oto właśnie święcił swój triumf nad bliźniaczym duetem, zatruwającym jego myśli, odkąd Allie dorosła na tyle, by ogniskować na sobie jego zainteresowanie, a Soren, żeby podejmować marne próby ochronienia jej przed opieką i troską starszego brata. Oczywiste, iż jemu należały się wszystkie względy: jako pierwszemu i prawowitemu dziedzicowi Averych. Faworyzowanie go przez matkę odbierał w kategoriach oczywistych, podobnie jak fakt, iż jego rodzeństwo powinno znajdować się pod nim. Najlepiej w konfiguracji klęczącej.
Brzmiało to zapewne okrutnie i cynicznie, aczkolwiek wyłącznie na to zasługiwali i podług własnych postępków, mogli jedynie odwlekać nieunikniony moment całkowitego poddania. Mężczyzna w ogóle nie brał pod uwagę możliwości jakiegokolwiek buntu. Czy oddarty z godności Soren byłby w stanie wzniecić przeciwko niemu krwawą rewoltę? Allison – owszem. Swą siostrę mógł podejrzewać o sprzeniewierzenie się regułom, jakie wiązały ją na krótkiej smyczy i zakładały kaganiec, niepozwalający kąsać ręki Pana, więc zamierzał skutecznie temu zapobiec. Ustalając kolejne zasady?
Żądał ofiary, lecz nie wymagał, aby została ona złożona z dziewiczej Allison. Mógł zadowolić się Sorenem i upuszczać z niego krew tak długo, aż stałby się cieniem człowieka, bladym zewłokiem, otumanionym i pozbawionym chęci do życia. Właśnie teraz, groźnym, sugestywnym milczeniem, okrutnym uśmiechem na wąskich wargach, sugerował, iż odbierał swój haracz za lekceważenie obowiązków względem rodu oraz względem brata. Allison nie musiała się już obawiać, iż podzieli los lokaryjskich dziewic – za jej przewinienia, przyjdzie płacić Sorenowi - w ten sposób oboje poczują to bardziej, niż dotkliwie.
Planując czystkę w szeregach familii, nie zapomniał oczywiście o uczczeniu wiekopomnego wydarzenia. Wspólnie z matką, której obecność nieco go rozpraszała, powodując, iż nie patrzył wcale na niedoszłych męczenników, a przesuwał głodnym wzrokiem po jej twarzy, doszukując się kolejnych detali i szczegółów, jakie przyprawiały go o niecierpliwe drżenie. Powłóczyste spojrzenia nie wystarczyły, aby zaspokoił palącą żądzę, a platoniczne muśnięcie policzka, jedynie wzmogło trawiące Avery’ego pragnienie. Które kontrolował ostatkiem sił, z niechęcią odwracając głowę w stronę Allison i wybuchając krótkim, ostrym śmiechem z powodu jej prośby.
- Jest kanalią, nie mężczyzną. Nie mogłaś bardziej go upokorzyć – stwierdził dobitnie, poddając się pieszczotliwemu dotykowi matki, najpewniej zgadzającej się z jego słowami. Soren był zupełnie obcym człowiekiem, przypadkowym bytem, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności mieniącym się Averym. Już niedługo?
-Aport – rzekł zjadliwie, leniwym ruchem wyrzucając różdżkę brata przez otwarte okno, po czym bez słowa podążył za matką, tracąc zainteresowanie rodzeństwem. Miał teraz inne priorytety.

/zete, lecę do mamy


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Hol [odnośnik]05.10.15 13:33
Trawiące mnie napięcie jest równie wyczuwalne, jak słyszalny jest każdy chrapliwy oddech Sorena. Chociaż uginam się przed tobą i proszę, w moich oczach zamiast błagania możesz dostrzec tylko żarliwą nienawiść. Myśl o utracie Sorena z twojego powodu, rozpala we mnie uśpioną, jakby zapomnianą przez ostatnie sześć lat wolę walki o swobodne życie tych, których kocham najbardziej. Życie bez twojego cienia wiszącego za naszymi plecami, bez wiecznego obracania głowy, jakbyś miał zaczaić się w tłumie innych osób, by w końcu zadać ostateczny cios, ten najbardziej odczuwalny, doprowadzający do śmierci, chociaż ciało pozostaje żywe. Niezwykła więź, która łączy mnie z Sorenem, przez wielu uważana za coś wykraczającego poza zrozumienie samej magii, stanowi dla ciebie szerokie pole do zadawania ciosów w jedną osobę w dwóch ciałach. Co zaboli go, będzie odczuwalne przeze mnie. Jego cierpienie, w końcu doprowadzi mnie do szaleństwa, moje nieszczęście i łzy pchną go do… Może powinnam odejść na zawsze? Nie, tym pociągnęłabym go ze sobą. Stanowimy własne słabości, a bez świadomości, że drugi z nas jest bezpieczny, nie potrafimy normalnie funkcjonować. Czy z tego błędnego koła znajduje się jakiekolwiek wyjście? Myślę, że zesłanie cię do odmentów inferna, przeciełoby ten sznur upleciony z porażek, łez i krwi. Kiedyś chciałabym, byś cierpiał za to, co mi zrobiłeś, za każdą niewidzialną ranę pozostawioną na mojej psychice, lecz za ranienie Sorena wystarczyłaby mi twoja szybka śmierć… Głowa odzielona od karku za pomocą szybkiego cięcia. Tylko tyle. Nie wymagam dużo, tylko uwolnienia siebie i własnego bliźniaka spod twojego pejcza. Każdy mugol byłby zdolny do takiego czynu, to śmierć idealna dla ciebie, całkowicie niemagiczna, pochodząca z tego świata, którym gardzisz pod maską swojej ogłady i zdystansowania.
Gdy Laidan przechodzi obok naszej pary, obrzucam ją tylko przelotnym spojrzeniem i równie cierpkim uśmiechem, który chyba przykleił się zaklęciem trwałego przylepca do moich ust. Znoszenie własnej matki w pobliżu podczas organizacji ślubu, do którego nie dopuszczę, choćby za cenę wydziedziczenia, wydaje się być jednym z mroczniejszych cieni położonych na nadchodzących miesiącach. Zorganizują to szybko, czy może wolą napawać się moim cierpieniem? Nie, Laidan wydaje się być osobą nieświadomą, gardzącą mną za samo istnienie, a nie za twoje zwierzęce odruchy. Nasza matka nie wydaje się osobą tolerującą inne kobiety w twoim życiu – mam nadzieję, że cierpi na widok twojej nowej narzeczonej. Wszak Lai to główna gwiazda zawsze znajdująca się w centrum uwagi, nie dopuszczającej do ciebie żadnej istotnej konkurentki, oprócz tych dwóch zabawek, które pojawiły się chwilowo w twoim życiu, wyłącznie dla podtrzymania pozorów idealnego arystokraty, spełniającego obowiązek wobec rodu. Mam nadzieję, że piękna twarz młodziutkiej Judith zasiewa w niej ziarno niepewności, kiełkujące w obrzydzenie do własnego wieku, każdej zmarszczki zdobiącej jej lico. Wiesz, Samaelu, gdyby Liam nie wydawał się taki zaślepiony twoim złudnym urokiem, być może w nim znalazłabym godnego tobie przeciwnika. Lecz ludzie są ślepi, jakby omamieni, dopóki nie otworzą szeroko oczu, gdy jest już stanowczo za późno. Sama kiedyś żyłam w tej złudnej klatce dziecieńcej nieświadomości… Teraz próbujesz zamknąć mnie w kolejnej pułapce, lecz nie licz, że nie wiem, jakie szerokie pole manewru daje ci mój ślub z tym całym Selwynem, być może doskonale poinformowany w twoich planach. Obroczka, którą wsunie na mój palec, nie przyniesie nic innego jak ognie pieklne.
Oddycham z ulgą, gdy znikasz na piętrze. W końcu zostajemy sami, tak jak być powinno, kochany bracie. Z tym, że ty nie powinieneś na nowo uczyć się oddechu na zimnej podłodze, a ja godzić się na te wszystkie upokorzenia, nic nie znaczące przy cenie twojego życia. Szybkim zaklęciem przywołuję twoją różdżkę z ogrodu, łapiąc ją w locie, choć jestem roztrzęsiona, dopadam do ciebie, by upewnić, że wszystko znajduje się już pod kontrolą. Chociaż poradziłeś sobie z dymem zalegającym w płucach, wciąż jestem osłabiony. Chwilę zajmuje wsparcie cię o moje słabe ramie, z trudem wytrzymujące twój ciężar. Męczymy się z wejściem po schodach, lecz w końcu i za nami zamykają się drzwi.

| zt dla Allison i Sorena, znikamy w pokoju Allki c:


I sit alone in this winter clarity which clouds my mind
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see

Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Hol [odnośnik]31.07.16 14:08
Ostatnimi czasy lady Avery nie czuła się najlepiej. Powodowało to u Moniczki ciągłe zdenerwowanie i poniekąd strach, bo nauczyła się już, że gdy jej nowa pracodawczyni nie miała najlepszego nastroju, to wyładowywała swoje napięcie na biednej służącej. Chociaż było ciężko, Monique powoli się do tego przystosowywała, za każdym razem powtarzając sobie, aby się tym nie przejmowała bo i tak nie warto. Dzisiejszego dnia natomiast, lady Avery stwierdziła, że udaje się do swoich komnat i nikt nie ma jej przeszkadzać, a w szczególności jej syn - Samael. Albinoska wzięła te polecenie bardzo na poważnie.
Wykonując swoje obowiązki, nie oddalała się od drzwi do komnat lady dalej, niż było to konieczne. Minęło pół dnia, Monique miała już wszystko zrobione, nawet od Alfreda dostała przyzwolenie, aby sobie trochę odpoczęła. Bo skoro lady Avery jej nie woła, a ona ma już wszystko wykonane, to lepiej, aby nie kręciła się pod nogami innych, tylko zajęła swoimi sprawami. Tylko co biedna dziewczyna miała robić w tak wielkim zamku sama?
Przede wszystkim nie mogła zbytnio oddalić się od drzwi do komnat swojej pani. Gdyby ktoś wtargnął do pomieszczenia, a Monique nawet nie starała się tej osoby powstrzymać, mogłaby surowo za to zapłacić. Jednak nic ciekawego na tym holu nie było, co mogło by ją zainteresować.
Dziewczyna krążyła po holu w jedną i w drugą stronę. Czasami schodziła kompletnie na dół, aby przyjrzeć się posągowi kobiety, czasami przystawała przy fortepianie, z całych sił powstrzymując się, aby przy nim nie zasiąść i nie spróbować czegoś zagrać. Chociaż ona zbytnio nie potrafiła, to Alexander jej zawsze przygrywał. Z każdym głośniejszym szumem, wbiegała, najszybciej i najciszej jak mogła na górę, aby sprawdzić, czy jest wszystko dobrze. Wtedy oddychała z ulgą i wracała do swojej typowej rundki po korytarzu. Nie minęło jednak kilka chwil, kiedy kompletnie ją to znudziło. Przez myśl jej przeszło nawet, że może powinna powycierać kurze, albo umyć cokolwiek, żeby tylko jej się nie nudziło, szybko jednak wyrzucając z głowy ten pomysł, bo po co się przemęczać, kiedy nikt jej o to nie prosił.
Ostatnią godzinę spędziła na siedzeniu na podłodze pod drzwiami. Przez pierwszych kilkanaście minut obawiała się każdego szmeru, że ktoś przyłapie ją na tym, że sobie tu tak po prostu siedzi. Ale w końcu obawy ją opuściły, przecież nie widziała tutaj nikogo od pół dnia.
Siedząc tak pogrążona we własnych rozmyślaniach usłyszałam głośny, mocny odgłos stawiających kroków. Zareagowała z lekkim opóźnieniem, kiedy się rozejrzała, mężczyzna zbliżał się już w jej stronę. Zerwała się z podłogi, stając obok drzwi i obserwując go. Syn lady Avery zbliżał się w jej kierunku, a Monique nie miała pojęcia co ma zrobić. Dygnęła więc jedynie, nisko schylając głowę i w głębi duszy modląc się o to, aby mężczyzna minął ją i poszedł dalej. Cały czas pamiętała list od Lyry, w którym ta ostrzegała ją przed jakimkolwiek kontaktem z tym człowiekiem.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hol [odnośnik]31.07.16 23:13
Miał powody do wściekłości. Niezliczone.
Począwszy od impertynenckich listów oraz wreszcie(?) uszczegółowionych gróźb Colina w postaci kryształowej fiolki, z wirującymi w niej srebrzystym włóknem wspomnienia, aż po bierny opór Laidan, z którym coraz ciężej było mu walczyć. W swoim arsenale nie posiadał broni, jakiej kobieta nie zdołałaby odbić, lecz stopniowo wyczerpywała się jego cierpliwość. Podjął wprawdzie jasną decyzję i solennie obiecał przed samym sobą, że zachowa wobec niej łaskę - lecz ostatecznie nie wypowiedział przecież świętych słów przysięgi, czyniąc ze ślubowania wyłącznie prywatne oraz niezbyt wiążące (choć nadal ważne) noworoczne postanowienie. Poprawy?
Drażniąca obcość i odległość Lai niweczyły skrupulatne plany naturalnego objęcia w posiadanie zamku Ludlow. Ustanowienie się dziedzicem na Reaganowym tronie miało zapewnić Avery'emu nie władzą nad hrabstwem - jakby zależało mu na biednym poletku zaoranej ziemi oraz poddanych - ale nad matką. Przed kilkoma miesiącami śnił o ich wspólnym zwycięstwie, dziś czerpał zeń umiarkowaną satysfakcję. W całości zepsutą obojętnością Lai, która ani mu nie przyklasnęła, ani nie wyraziła swej dezaprobaty. Innymi słowy: nie powitała go z pełną pasji namiętnością w murach Ludlow jako swego pana, lecz również nie splunęła mu w twarz, otwarcie wyrażając swą pogardę.
Cóż więc mógł z nią uczynić, skoro nie naraziła się uczynkiem (może jedynie zaniedbaniem), a jedyną przewinę stanowiło ukrócenie ich kontaktów? Spoliczkować ją po raz kolejny, tylko mocniej, aby na pewno pojęła nieuchronne zmiany, które j u ż się działy? Ograniczyć wszystkie przywileje, spychając Lai z tronu królowej do pozycji kuchennej dziewki? Odebrać jej wino, łagodzące kobiece obyczaje, odkąd tylko sięgał pamięcią? Naprostować skrzywione myśli wyszukanymi zaklęciami, zmuszając matkę do potulnej uległości? Znów ją posiąść i zniszczyć całkowicie, każdym pchnięciem rozbijając kolejny kawałek dawnej Laidan? A może... zaakceptować, że już go nie chce i zorganizować sobie życie bez niej, dopiero wówczas oglądając przedni spektakl w wykonaniu porzuconej kochanki, zdającej sobie sprawę, że przez własną butę nieodwracalnie straciła kogoś najważniejszego? Chciałby móc właśnie tak postąpić. Odwrócić się, nie spoglądając tęsknie przez ramię, nie czekając aż wróci, nie fantazjując o chwili, gdy przylgnie do niego ufnie i sama poprosi o niemoralną bliskość. Wyobrażenia zawsze były piękniejsze od rzeczywistości, w której ścierał się ponownie z nieprzyjaznym zamkiem, otoczonym ochronnymi zaklęciami, potężnymi murami oraz niechęcią jego pani. Przeszkodą po stokroć trudniejszą do sforsowania, aniżeli przez wieki niezdobyta forteca, czy strategiczna brama. Musiał ujrzeć ją ponownie, porozmawiać - tudzież narzucić jej swą wolę oraz... być może uradować nagłym pragnieniem spopielenia Fawleya żywcem i sprezentowania jej nadpalonego, dymiącego jeszcze ciała mężczyzny. Chciał podzielić się z Lai nie tylko tą radosną nowiną, aczkolwiek z tegoż tytułu podejrzewał łaskawe przyjęcie. Nie pisał wcześniej, nie wyjawiał swych zamierzeń, nie zdradzał poczynań, więc nie mogła wiedzieć, kiedy pojawił się na terenie i c h posiadłości. Mimo to... wystawiła straże? Samael uśmiechnął się pogardliwie na widok przeraźliwie bladej dziewczyny, warującej u drzwi komnat matki. Z pewnością poznała już humory lady Avery i przekonała się, iż czeka ją niełatwy kawałek chleba. Mężczyzna przeszedł obok dygającego dziewczęcia z równą obojętnością, z jaką mijał niezbyt gustowne obrazy, od razu kierując się ku pokojom matki. Mając świadomość, że mydli sobie oczy kłamstwami; tak chorobliwie jej pragnął.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Hol
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach