Wydarzenia


Ekipa forum
Taras
AutorWiadomość
Taras [odnośnik]27.08.20 21:03
First topic message reminder :

Taras


Wyjście na taras, jak sama nazwa wskazuje prowadzi na drewnianą, okalającą dom przybudówkę. Stoi na niej kilka starych poobdzieranych krzeseł na których można usiąść i popatrzeć na znajdujący się niedaleko brzeg. Idealny widok zarówno w pogodny dzień jak i podczas pochmurnych dni czy burzy.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Taras - Page 5 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t3649-just-tonks https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks

Re: Taras [odnośnik]03.03.23 17:23
Coś było nie tak.
Zdawał sobie sprawę, że wystawia się Kerstin jak na świeczniku - skoro Just zauważyła i skomentowała w jakim stanie wrócił kilka dni temu, to młodsza Tonksówna tym bardziej będzie suszyć mu głowę. W zależności od nastroju albo subtelniej albo bardziej moralizatorsko, ale chyba nie odpuściłaby takiej okazji?
Nawet, jeśli rok temu skończyło się to przykro, to chyba się go nie bała, prawda? Zresztą, wtedy był wyraźnie skacowany, a dzisiaj był po prostu... no, wiadomo. W dobrym humorze. Dobrym, ale pełnym zakłopotania, bo mimowolnie uciekł wzrokiem, przestąpił z nogi na nogę, jakby czekając na wymowny komentarz. Albo wymowne spojrzenie.
Komentarz nie nadszedł, spojrzenie też nie. Jakby odpuściła, zupełnie, co nie było do niej podobne. W dodatku to ona zarumieniła się nagle, co dostrzegł najpierw kątem oka, a potem wyraźniej - wlepiając w nią przenikliwe, zaalarmowane spojrzenie.
Role się odwróciły i wcale nie był na to gotowy.
-Coś się stało, Kerrie? - zapytał prosto z mostu, bo nigdy nie grał z Kerrie w grę i nie wiedział jak. Wymownie spojrzał na list.
Nie wiedział też jak porozmawiać z nią o tamtym w czerwcu, czy w ogóle chciała o tym rozmawiać. Uspokajał ją miesiąc temu, ale nie był ślepy, widział, że nie pomogło. Wahał się, czy rozdrapywać rany, czy może zostawić to w spokoju. Zastanawiał, czy w ogóle jest odpowiednią osobą do takiej rozmowy - ale jeśli nie on, auror, to kto? Jego magipsychiatra był delikatniejszy i jakoś umiał rozmawiać o lękach, ale przecież nie wyśle do niego Kerrie, nie musiał.
Chyba.
-No... wiesz, nie wiemy co to. - odpowiedział machinalnie odnośnie komety, ale widząc jej przyśpieszony oddech zrozumiał, że popełnił błąd. -Nie powinnaś w ogóle siedzieć na słońcu, bo jest taki upał, że się spalisz i zejdzie ci skóra z nosa. A kometa może to jeszcze wzmaga, kto wie? - spróbował błyskawicznie odwrócić jej uwagę, tonem prawdziwego eksperta. To było coś, co Just by powiedziała i może by zadziałało, rozbroiło niepokój siostry.
Czasami zapominał o tym, że chyba to on miał lepszy kontakt z Kerrie niż Just.
Na tyle dobry - a może była po prostu na tyle roztrzęsiona - że sama wyjęła ten list, że nie musiał dalej prosić o odpowiedź. Rozszerzył lekko oczy, zmarszczył brwi słysząc Tomek, zobaczył jej pobladłą buzię i drżące dłonie.
Kometa zeszła na dalszy plan, wydarzenia z czerwca też, nagle to ten chłopak zdał się odpowiedzialny za przygnębienie siostry. Znowu. Wtedy, gdy biegła go szukać przez Dolinę - również z powodu listu - zdawała się przecież histeryczna, spanikowana.
Tym razem nie pozwoli jej nigdzie biec - zdecydowanym ruchem wyszarpnął jej list, bo mógł, bo był jej starszym bratem i nerwowo przebiegł wzrokiem po skreślonych dziwnie starannie słowach. Pachniał jakoś dziwnie, ale mdło - substancja, którą go skropiono była już nie do rozpoznania nawet dla wilkołaczych zmysłów i nie zrobiła na Michaelu wrażenia.
Piorunujące wrażenie zrobiła za to treść:
Kochanie kolejna noc bez Ciebie…
Strasznie tęsknie nie poznaje siebie…
Obok poduszka wciąż pusta…
A ja tak pragnę całować Twe usta…

Nie wiedział, jak ten tekst mogła zinterpretować romantyczna dziewczyna. Jemu przyszło do głowy jedno.
Najpierw pobladł, potem zarumienił się z gniewu, otworzył szeroko oczy, spojrzał na Kerrie - swoją niewinną, niezdolną do t a k i c h czynów Kerrie - z bezgranicznym niedowierzaniem.
I narastającą w głębi serca furią, ale starał się trzymać emocje na wodzy, najpierw fakty, jak w pracy, najpierw trzeba ustalić fakty.
-Kerrie, czy on... - wyjaśnienie tych erotycznych treści i jej przygnębienia było tylko jedno, było oczywiste, rozdzierało serce. -...cię skrzywdził? - zapytał wymownie, wprost-i-nie-wprost zarazem, żałując, ze Just nie zabiła tego chłopaka gdy miała okazję.


Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Zaręczony
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Wilkołak
Taras - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t7129-wilkolak-mugolak https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Taras [odnośnik]06.03.23 20:39
Była ostrożniejsza, pełna niepewności, ale nie ślepa - zwłaszcza, gdy przychodziło do rodziny, o którą wciąż troszczyła się najbardziej na świecie. Zauważyła dobry nastrój Michaela i jego ostatnie dziwaczne zachowania po powrocie do domu. Wydały jej się one jednak odległe, mniej wyraźne, jakby oglądała film na czarno-białym telewizorze w domu pielęgniarek. Nie chciała go chyba denerwować dociekliwością, unikała teraz kłótni z kimkolwiek, zwłaszcza z Justine.
A może zwyczajnie źle jej było z tym, że brat się cieszy i idzie ze swoim życiem do przodu, a ona nie potrafi. Nie potrafi się pozbierać, zapomnieć. Udawać, że takie rzeczy po prostu się czasem dzieją.
- Mmm. - mruknęła niejasno w odpowiedzi na jego pytanie. Uśmiechnęła się przy tym słabo z lekko przeszklonymi od upału oczami, bo nie chciała go jakoś przesadnie martwić. - Nic szczególnego. - Tylko koszmary senne, niedomyte zacieki po krwi, które znajdywała w przypadkowych miejscach i ten list na pomiętym pergaminie, który kpił z niej rzeczywistością, jaką mogłaby mieć; gdyby wszystko potoczyło się inaczej.
Nie podobały jej się wątpliwości w sprawie komety. Przecież miała jakieś tam podstawy w szkole elementarnej, wiedziała, że takie zjawiska czasami pojawiają na niebie.
- Czego tu się doszukiwać? Po prostu kometa, gdzieś tam, w kosmosie. Co to ma za znaczenie? Nie wszystko musi być od razu magiczne. Kosmos nie jest magiczny! - wykrzyknęła, nie patrząc na niego, tylko na ziemniaka, którego nerwowo obracała w palcach. Był obrany, a ona brudziła go swoimi palcami. Teraz to już naprawdę nic nie umiała zrobić dobrze. - Przepraszam, Mikey. Jestem zmęczona - dodała cicho i pomyślała, że mogłaby się teraz rozpłakać.
Ale łzy nie przyszły.
Było na nie zbyt gorąco.
Nie zdążyła zaprotestować, gdy brat wyrwał jej list i chyba nawet nie chciała próbować. Podświadomie może złapała papier leciutko między palce, licząc na to, że Mike spojrzy na te skreślone słowa i powie coś, cokolwiek, co sprawi, że to będzie mniej bolało. Choć, po prawdzie, spodziewała się, że zareaguje gniewem, może oburzeniem. Nie wiedziała co jest gorsze; ukrycie prawdy czy brutalne sprowadzenie na ziemię.
- Skrzywdził? Co masz na myśli? - spytała, rumieniąc się wściekle. Domyślała się co brat może chcieć przez to powiedzieć, ale nie dowierzała w to, że naprawdę ją o to zapytał. Myślał, że by im nie powiedziała? Że nie przeżywałaby tego bardziej niż jakiejkolwiek innej zdrady? Że byłaby w stanie jeszcze spojrzeć na siebie w lustro? - Całował mnie - powiedziała wreszcie, bawiąc się nożykiem do obierania warzyw. Mówiła tak cicho, że brat musiał się nachylić, by ją usłyszeć. - Ale nic więcej. Nie jestem taka - dodała tak, jakby to miało ją jakoś usprawiedliwić. - Wolałabym, gdyby ten list nie przyszedł - szepnęła wreszcie, odwróciła wzrok w stronę plaży i zamilkła.
Obok, na ławce, leżała karta z Czekoladowych Żab. Nie wiedziała jeszcze co z nią zrobi.




The bees had declared a war, the sky wasn’t big enough for them all
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t8115-sister-kerstin#232161 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Taras [odnośnik]09.03.23 21:39
Miała szkliste oczy. Płakała?! Momentalnie poczuł ukłucie niepokoju. Odkąd dowiedział się o wyprowadzce Just wiedział, że będzie za nią tęsknił - ale nie spodziewał się, że dojmująca tęsknota nadejdzie tak szybko. Na logikę wiedział, że starsza z sióstr wcale nie polepszyłaby sytuacji przy zapłakanej Kerrie, ale wciąż podświadomie i idealistycznie liczył na to, że inna kobieta pocieszy inną smutną kobietę lepiej niż on.
-Umm... - widział przecież, że coś się stało, ale Kerrie ucięła jego dopytywania. Mógłby kontynuować rozmowę, przesłuchać siostrę po aurorsku, wydobyć z niej prawdę - ale nie miał serca.  
Może powinien po prostu siąść obok. Pod zadrapanymi od wilkołaczych pazurów drzwiami, tam, gdzie siedzieli ostatnio gdy Justine zabrakło - zagubieni, zrozpaczeni, on wciąż półprzytomny i mający się za potwora. Wtedy, pomimo beznadziei, znaleźli w sobie skrawek pocieszenia.
Teraz było mu nieco trudniej, bo on miał dobry, wręcz szampański nastrój (do niedawna, miły nastrój ulatywał z niego z każdą chwilą patrzenia na smutek Kerrie) i nie wiedział co jest nie tak. Co konkretnie jest nie tak, bo w tym świecie wszystko było nie tak, ale Kerrie musiało przecież zasmucić coś konkretnego, prawda? (Rozumował na poczekaniu, po męsku).
-Pomogę ci z ziemniakami. - zaproponował i usiadł na schodku. Przez chwilę korciło go otworzenie drzwi do domu i przywołanie sobie jakiegoś stołka za pomocą Accio, ale coś w gwałtowności tonu Kerrie go powstrzymało. -Chyba nie martwisz się tą kometą? - zagaił, zaniepokojony, choć każde jej słowo wskazywało na to, że się nie martwi i że chce zostawić temat w spokoju. No ale przecież wyglądała na zmartwioną.
-Nie przepraszaj... i zostaw te ziemniaki, dokończę. Odpocznij. - zaproponował nieopatrznie, bo choć z pozoru tak różni, to bywali tacy sami. Całą rodziną. Wszyscy szukali zapomnienia w pracy, nie mogąc sobie znaleźć miejsca, gdy tracili kontrolę nad własnymi zmartwieniami. On i Justine uciekali do Plymouth, a Kerrie w wir domowych obowiązków. Zaniepokojony brakiem jaj w kurniku nie pomyślał jeszcze, że w odróżnieniu od niego Kerrie straciła nie tylko śniadania i dochód, ale i możliwość zostawania dłużej w Dolinie.
Wreszcie znalazł konkretny powód jej nastroju, którym najwyraźniej nie była wcale kometa, a ten cholerny Doe. Zerwał się na nogi, ale potem zauważył krwisty rumieniec i pożałował, nie chciał jej przestraszyć.
Nie, chwila, to nie on ją przestraszył. Tylko ten list.
Zobaczył jej niepewne spojrzenie i przez sekundę korciło go, by się wycofać - ale nie mógł. Nie mógł stchórzyć, musiał wiedzieć. Nie wybaczyłby sobie, gdyby nie upewnił się, że jest w porządku.
-Wiesz, co mam na myśli. - wychrypiał cicho i były to jedne z najtrudniejszych słów, jakie powiedział do Kerrie. Nie wybaczyłby sobie, gdyby nie zauważył, gdyby mu nie powiedziała. Ale zarazem wiedział, że jest silna - jak Just, choć w inny sposób - i że gdyby chciała to zdołałaby funkcjonować dalej, nie martwić ich, zatajać krzywdę.
Czekał na odpowiedź w napięciu, nachylił się bliżej, nie spodobało mu się to całowanie - ale ostatecznie z serca spadł mu ciężar, poczuł falę ulgi.
Klęknął przy krześle i przytulił ją, nagle i mocno. Uważając tylko trochę na nożyk, żeby się nie pokaleczyła.
-Kerrie, to nie tak... ja nie... - Merlinie, to mama powinna z nią porozmawiać o takich sprawach. Ale mama nie żyła. Za to też się do dziś obwiniał. -...wiem, że nie jesteś taka. - odsunął się lekko, by móc spojrzeć jej w oczy. Próbował podchwycić jej spojrzenie, nawet jeśli uciekała wzrokiem, czując się absurdalnie winnym rumieńców na jej twarzy. -Ale na tym świecie są ludzie, źli ludzie, którzy mogą skrzywdzić każdą kobietę, rozumiesz? - nie mówił jej o tym, jak z Lucindą wpadli na szmalcowników hańbiących kobietę starszą od ich mamy. Może powinien, może lepiej nie - ale samemu nie mógł się pozbyć tego wspomnienia, powracającego upiornym dreszczem ilekroć lękał się o bezpieczeństwo Kerrie. I nie tylko wtedy - gdy Adda chciała wracać sama do domu po kłótni pod pubem, nie pozwolił jej, nie wiedząc na ile kieruje nim zdrowy rozsądek a na ile wojenne obawy. -I... zawsze możesz... musisz mi powiedzieć jeśli coś jest nie tak. I nie tylko o tym, o takich listach też chcę wiedzieć. Ktoś musi wiedzieć, ja albo tata. - zażądał kategorycznie, wiedząc, że ojca nie będzie chciała martwić. Złagodniał dopiero, gdy odwróciła wzrok - uświadamiając sobie, że chyba wcale nie potrzebuje teraz aurora.
-Nie mówię, że wszyscy są źli. - dodał cicho. Nie chciał jej robić wyrzutów o to, że komuś zaufała, że miała dobre serce. Ale musiała być ostrożna, wszyscy musieli. -Ale pomijając to wszystko... - to niedobry czas, by wracać do tego, co o Thomasie powiedziała mu Just. Skieruje rozmowę na inne tory, na ten list. -...nie powinien ci wysyłać takich nieprzyzwoitych i wulgarnych rzeczy. To dlatego się zmartwiłem. - wyjaśnił. -Nikt nie powinien pisać o poduszkach dziewczynie, z którą nie wziął ślubu. A poza tym, widzisz jakie te rymy są złe? - podsumował i nawet spróbował zażartować, świadom własnej hipokryzji. Właśnie wracał od dziewczyny, z którą nie wziął ślubu.
(Ale on był dorosły).
-Wysłał ci też żabę? Mam nadzieję, że chociaż była dobra. - zaciekawił się, łudząc się, że nikt nie wysłałby nikomu pojedynczej karty. To okrutne. Przez myśl przemknęło mu, że mogła być zatruta, ale nie chciał straszyć Kerrie.
-Kerrie, ja... - usiadł z powrotem na schodkach, spojrzał na profil siostry, potem w morze. Wziął głęboki wdech, bo to trudna rozmowa. -...wiem, że jesteś młoda i samotna i pewnie martwisz się, czy... - nie wiedział, jak rozpocząć rozmowę o staropanieństwie w delikatny sposób, więc po chwili namysłu urwał. -...czy poznasz kogoś nowego. I wiem, że jest wojna i to jet ciężkie. Ale obiecuję ci, że poznasz. Kogoś, kto nie będzie ci pisał wulgarnych listów ani znikał bez słowa po tym, jak cię pocałuje. - spróbował wziąć ją za rękę, jeśli jej nie cofnęła. Tą, w której nie trzymała nożyka. -Przecież nigdy nie jest za późno, Kerr. Jeśli dla mnie nie jest, a nie jest, to czym dopiero ty masz się martwić. - spróbował ją rozchmurzyć, nieostrożnie powołując się na przykład własnego starokawalerstwa, ale bez innego kontekstu niż dobry humor i pomięta koszula.


Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Zaręczony
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Wilkołak
Taras - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t7129-wilkolak-mugolak https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Taras [odnośnik]19.03.23 22:11
Michael nigdy nie był najlepszy w odczytywaniu niejednoznacznych uczuć. Próbował pomóc i pocieszyć na swój niezręczny sposób, ale trudno było od niego oczekiwać sukcesu, kiedy zwyczajnie nie umiał jej zrozumieć. Po części czuła się chyba nawet winna, że go tym wszystkim obciąża; nie mogła jednak wymusić na sobie samokontroli i czułości, które dawniej nakazywały jej robić dobrą minę do złej gry i rozświetlać rodzinny dom dobrym nastrojem.
Każde światło kiedyś przygaśnie, nawet słońce musiało zajść pod horyzont, gdy potrzebowało przerwy. Ona także jej teraz potrzebowała, choć jeszcze nie wiedziała jak długo to wszystko potrwa i czy może jeszcze kiedykolwiek poczuć się w pełni bezpieczna.
- Jeśli chcesz - zgodziła się właściwie bez namysłu, gdy Michael usiadł obok i sięgnął po przybrudzony nożyk, choć jakaś jej mała część, ta najbardziej złośliwa i niegrzeczna, chciała uderzyć go po łapach i przypomnieć, że zawsze ścinał skórki za grubo i musiała potem wyrzucać połowę ziemniaka. A może to była prawdziwa ona, zabawnie troskliwa, żartująca? Była jednak zbyt zmęczona, by się kłócić, więc dała mu część wiaderka i patrzyła smętnymi, zaszklonymi oczami, jak niweczy całą jej ciężką pracę. - Nie, nie martwię. To tylko kometa - odpowiedziała z naciskiem i uciekła spojrzeniem. Właściwie próbowała w ten sposób przekonać samą siebie.
Choć najchętniej wróciłaby do starannego przygotowywania obiadu, skupiła na czymś uwagę, zajęła rozedrgane ręce, to oddała Michaelowi wszystko i wpatrzyła się w linię wybrzeża, za którą rozciągało się już tylko morze. W Exmoor było bardzo cicho odkąd opuszczali ich kolejni lokatorzy, a kury były zbyt przestraszone, by gdakać i znosić jaja.
Wzdrygnęła się i instynktownie osłoniła dłonią, gdy Mike nagle zerwał się na nogi, ale gdy zrozumiała jego intencje, otarła załzawione policzki i pozwoliła mu mówić, bo ściśnięte gardło nie pozwoliło jej znaleźć odpowiedzi od razu. Wiedziała co miał na myśli, ale choć jej wspomnienia z czerwca były nieco chaotyczne i niejasne, wszystkie chwile z Thomasem - jak na złość - pamiętała doskonale. Rozwiała jego obawy, a potem zamarła, gdy upadł przed nią na kolana i zamknął ją w mocnym, braterskim uścisku. Jak za dawnych czasów.
W gardle wezbrał jej szloch, ale nie dała mu wypłynąć na wierzch. Zamiast tego owinęła szczupłe ręce wokół Michaela równie mocno, przylegając do niego jakby od tego zależało wszystko co ważne na świecie.
Kocham cię, tak bardzo cię kocham.
Nie wyobrażała sobie, że mogłaby go stracić. Ich stracić. Ale każdy dzień był gorszy od poprzedniego.
- Boję się - powiedziała w końcu bardzo cicho, nie precyzując czego dokładnie. Wysunęła się z objęć brata i złapała go ciepłą dłonią za policzek, zmuszając usta do uśmiechu. Dla niego. - Wiem o tym wszystkim. Ale mnie nikt nie skrzywdził. Jesteś dobrym bratem - zapewniła go, bo chyba podświadomie czuła, że to mu jest teraz potrzebne. Ta bezinteresowna dusza w jej coraz szczuplejszym, coraz bardziej kościstym ciele wciąż pozostawała żywa. - Masz rację. Nie martw się, na pewno powiem. - Parsknęła śmiechem, trochę udawanym, gdy nazwał rymy złymi.
Nawet jeśli Thomas nie okazał się tak zręczny w słowach jak jej się wcześniej wydawało, to wciąż bolało tak samo. To prawda, wolałaby wcale nie dostać tego listu. Nie byli narzeczeństwem, mężem i żoną, nawet nie parą. Dalej była sama, kiedy wszyscy wkoło mieli kogoś.
Michael potwierdził tę obawę, wybierając złe słowa w złym momencie.
- Och - wydusiła, coś między potwierdzeniem a zaprzeczeniem, a potem otuliła się własnymi rękami i odwróciła głowę. - Może. Może tak będzie.
I gdyby nie to ostatnie zdanie, ta iskierka nadziei, pewnie nie byłaby w stanie dodać już nic więcej.
- Spotkałeś kogoś? - spytała cienkim głosem. Powinna była się domyśleć, przecież był tak szczęśliwy. Naprawdę, naprawdę chciała, żeby taki już pozostał.




The bees had declared a war, the sky wasn’t big enough for them all
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t8115-sister-kerstin#232161 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Taras
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach