Wydarzenia


Ekipa forum
Miasteczko Reculver
AutorWiadomość
Miasteczko Reculver [odnośnik]12.09.20 0:00
First topic message reminder :

Miasteczko Reculver

Reculver to niewielkie, mugolskie miasteczko położone w południowo-wschodniej Anglii, w hrabstwie Kent, stosunkowo niedaleko od Londynu. Miejscowość od północy sąsiaduje z morzem, a od południa otaczają je gęste lasy. Choć dawniej Reculver służyło jako port, dziś czasy świetności ma już dawno za sobą. Tocząca się niedawno wojna również dołożyła swoje.
Wokół dwóch błotnistych uliczek, które przecinają się ze sobą niemal na samym środku, ciągnie się kilkadziesiąt maleńkich domków jednorodzinnych; niektóre z nich wyglądają, jakby groziły zawaleniem. Centralny punkt miasteczka zajmuje niewielki plac, na którym w cieplejsze dni można zobaczyć mugolskie dzieci grające w piłkę. W każdy weekend odbywa się tu targ. Tuż obok placu znajdują się mikroskopijna gospoda i apteka.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miasteczko Reculver - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]14.03.22 12:56
Różniły się, to oczywiste, odebrały podobne, szlacheckie wychowanie, niczego nigdy im nie brakowało i spełniano ich kaprysy, lecz to w przypadku Fantine najwyraźniej przesadzono psując ją aż za nadto. Kolce tej Róży okazywały się ostre, nasączone wręcz jadem uprzedzeń, wyniosłości i poczucia wyższości. Dotyczyło to wszystkich poza arystokracją (a nawet wśród niej zdarzały się wyjątki). Lady doyenne, choć pełna szlacheckiej godności, wydawała się bardziej przyjazna w obejściu, spojrzenie miała jakby łagodniejsze, kiedy spoglądała na innych, zwłaszcza sieroty z Reculver, które trwały w milczeniu jak zaczarowane, słuchając czytanej na przemian przez dwie lady Rosier bajki. Obcowanie z nimi chyba sprawiło im przyjemność, a przynajmniej dało poczucie, że ktoś więcej, niż same pracownice sierocińca, przejmuje się ich losem. Fantine zależało na tym, aby szczerze w to uwierzyły, dlatego nie przestawała się do nich ciepło uśmiechać i po zakończonej opowieści kontynuowała krótką pogawędkę z chłopcem, który oświadczył, że niczego nie będzie się lękał. Nawiedziła ją nawet myśl o własnych dzieciach, ostatnimi czasy miewała je coraz częściej. Wyobrażenie samej siebie czytającej baśń swoim pociechom, które teraz w wizjach tych miały ciemne, kręcone włosy z kasztanowymi refleksami.
- Nie wahajcie się puścić wodze wyobraźni. To ważna rzecz - zachęciła dzieci Fantine, kiedy jedna z opiekunek zaprosiła je do kreatywnej zabawy. Czy przeczytana im wcześniej opowieść mogła być inspiracją? Lady Rosier czuła się lekko zaintrygowana tym, co mogło pojawić się w tych młodych umysłach.
W oczekiwaniu na koniec ich prac nad opowieściami i rysunkami podeszła razem z Evandrą do pracownic sierocińca, stanęła obok ze splecionymi przed sobą dłońmi i przysłuchiwała się słowom jednej z nich z zatroskaną, poważną miną.
- Obecnie największe problemy mamy z uzupełnianiem zapasów żywności... Dzieci jest sporo, rosną, a nam brakuje podstawowych produktów. Szat również, materiałów piśmienniczych, do nauki, zanim pójdą do Hogwartu muszą nauczyć się czytać i pisać... - odpowiedziała pracownica na pytanie Evandry o potrzeby sierocińca i jego mieszkańców.
Fantine uchwyciła spojrzenie szwagierki; o propozycji dostarczenia najbardziej podstawowych produktów ze spiżarni Chateau Rose rozmawiały już wcześniej.
- Postaramy się coś na to zaradzić, by żadne dziecko nie szło spać głodne. Pergamin, pióra, atrament... to nie będzie problem. Jeśli chodzi o szaty, to przydałaby się lista, prawda? - podjęła temat Rosierówna.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]14.03.22 14:16
Kreatywna zabawa, tak wybrzmiały słowa opiekunki, gdy zachęcała najmłodszych do pracy. Rozległo się szuranie krzeseł, szelest pergaminów oraz pierwsze dziecięce sprzeczki, gdy ktoś zajął czyjeś miejsce, lub zabrał ulubione pióro innego. Wzmógł się gwar, który zaczął wwiercać się w umysły i utrudniać przeprowadzenie rozmowy.
- Pracujcie w ciszy! - zastrzegła jeszcze ostrym tonem czarownica w średnim wieku, dyscyplinując młodych. Upomniane sieroty widząc, że czarownice wciąż pozostały w sali, zachowywały się nieco ciszej, niż podczas czytanej opowieści, co rusz pilnie zerkając w ich stronę, jakby sprawdzając czy ktoś je obserwuje. Pierwszy entuzjazm nieznacznie przygasł, przeprowadzane rozmowy i konsultacje wywiązywały się ściszonymi głosami, mało kto wychylał się do sąsiada, by podpatrzeć inspirację.
W jednej chwili cała energia oraz radość, jakie wypełniały Evandrę jeszcze przed momentem, zaczęły maleć pod naciskiem nieznanego, nieokreślonego niepokoju. Mogłaby przysiąc, że na co niektórych dziecięcych twarzach dostrzegła cień strachu czy przygnębienia. Czyżby uśmiechnięte buzie były tu dziś wyłącznie na pokaz?
Kobieta wróciła spojrzeniem do swych rozmówczyń, słysząc dochodzący z boku głos szwagierki.
- Tak, jesteśmy w stanie sporządzić listę - pokiwała zaraz energicznie głową, przelotnie zerkając na swoją koleżankę po fachu, jakby chciała się upewnić, czy dobrze robi, tak chętnie zgadzając się na dodatkową pomoc. Oczy jej się zaświeciły na wieść o potencjalnych datkach.
- Fantastycznie. - Doyenne przyklasnęła w dłonie, czując że dochodzą do porozumienia i konkretnych informacji. W nagłym, ogarniającym ją chłodzie, różany uśmiech także przygasł. Poszarzałe ściany wzmagały smutek i poczucie klaustrofobii, zamknięta przestrzeń była klatką, z której chciała się wkrótce wydostać. - Proszę wysłać sowę z listą najpotrzebniejszych artykułów, zarówno żywieniowych, jak i piśmienniczych oraz szat. - Mogłaby sporządzić podobną listę sama, wszak nie od dziś zajmowała się domowym budżetem rodu Rosier. Wiedziała już jak zaopatrzyć Château Rose, lecz nigdy nie planowała wyposażenia sierocińca. Ile pergaminów oraz kałamarzy mogła zużyć obecna tu gromada w ciągu miesiąca? Jak często darły i niszczyły się szaty, jakich nie sposób naprawić magią? Błysk w oku opiekunki sprawił, iż lady Rosier obiecała sobie sprawdzić otrzymaną listę wraz z lady Cedriną oraz pałacowym kucharzem. Choć miała wielkie serce i najchętniej przeznaczyłaby na młodzież, przyszłość czarodziejskiej społeczności wiele, tak przyborami oraz funduszami zarządzały osoby pracujące w przytułku. Pragnęła wierzyć, iż każdy napotkany przez nią człowiek miał w swoim sercu dobro oraz chęć jego czynienia, jednak zbyt wiele razy się sparzyła, by ślepo wierzyć w uśmiech każdego. Poza sierocińcem były także inne instytucje oraz czarodzieje, którzy nadal czekali na ich pomoc, a jakiej wciąż nie uzyskali. Należało wszystko skrupulatnie i rozsądnie zaplanować.
- Dzieci są niesamowite, ogromna radość, jak i wielki obowiązek. To prawdziwe szczęście, że takie osoby, jak panie, są w gotowości, by pełnić nad nimi pieczę i zadbać o ich wychowanie oraz prawidłowy rozwój w duchu tradycji. - Zgrabną klamrą zamierzała nakierować rozmowę, jak i całe spotkanie ku końcowi.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]14.03.22 15:19
W czasie, gdy pomiędzy Evandrą a pracownicą sierocińca w Reculver wciąż trwała wymiana zdań, spojrzenie zielonych oczu Fantine wędrowało do dzieci, które zgromadziły się przy stolikach, pochylone nad pergaminami i kartkami papieru, kreśląc słowa, bądź barwne obrazki zgodnie z zarządzeniem opiekunki - tworzyły własne opowieści i wydawały się przy tym wyjątkowo rozentuzjazmowane. Tak bardzo, że stały się wręcz hałaśliwe i ich rozmowy zaczęły rozbrzmiewać ponad głosy lady Rosier i pracownic, czuwająca nad nimi opiekunka zdecydowała się więc je zdyscyplinować. Kącik ust Fantine uniósł się leciutko na wspomnienie własnych lekcji z surową guwernantką, której zadaniem było nauczyć młodą Różę etykiety i dobrych manier - próżno więc było szukać w jej spojrzeniu, czy zachowaniu jakiejkolwiek pobłażliwości. Pani Abernathy była jedną z niewielu osób w życiu Fantine patrzących na nią prawdziwie krytycznie i bezlitośnie - poza własną matką, rzecz jasna.
- Słuchajcie pani, to ważne, aby mieć dobre maniery -zwróciła się do dzieci młódka, posyłając kolejny ciepły uśmiech, nim wróciła spojrzeniem do pracownic sierocińca.
Pokiwała z entuzjazmem głową, przytakując słowom Evandry; najlepiej byłoby, gdyby dostały po prostu listę potrzebnych rzeczy, a skompletowanie ich zlecą służbie - przynajmniej w taki sposób widziała to Fantine, zachowała to jednak dla siebie. Nie zajmowała się zarządzaniem pałacem, w przeciwieństwie do lady doyenne, a głównie organizacją przyjęć i spotkań w rezerwacie - nigdy jednak tak naprawdę nie kłopotała się finansami. Zapisywała to, co będzie potrzebne, to co należało przygotować i delegowała zadania pomiędzy służbę i pracowników, sama przyjmowała rolę koordynatorki i w niej czuła się najlepiej. Nie miała pojęcia ile mogą kosztować wszystkie te materiały, o których mówiły pracownice, szaty jakich potrzebowały dzieci... Fanny była jednak pewna, że dla skarbca Rosierów to zaledwie kropla w morzu, nic takiego, nawet tego nie odczują. To nie galeonów im brakowało, a niektórych produktów - szczerze jednak wątpiła, aby krewetki i ośmiornice znalazły się na liście sporządzonej przez pracownice.
- To była dla nas przyjemność móc spędzić z dziećmi trochę czasu i wesprzeć je w tej trudnej sytuacji. Cieszymy się, że możemy pomóc - rzekła Fantine oficjalnym tonem, zaraz za Evandrą, czując ulgę, że będą mogły wrócić do Chateau Rose. - Gdy tylko otrzymamy listę potrzebnych rzeczy, postaramy się przysłać je wszystkie jak najszybciej. Żywność mogłaby dotrzeć jeszcze dziś wieczorem - zastanowiła się. Reculver leżało niedaleko Dover, ich spiżarnie były pełne podstawowych produktów, którymi mogli się podzielić. - Chciałabym również zostawić w pani rękach trochę środków na inne potrzeby dzieci. Panie wiedzą najlepiej co będzie im potrzebne - dodała jeszcze, wręczając najstarszej pracownicy ośrodka sakiewkę pełną złotych galeonów.
Podziękowaniom niemalże nie było końca, żegnano ich uśmiechami i łzami, dzieci zaś machały z okien, kiedy Fantine i Evandra wsiadały do powozu. Odwzajemniły te uśmiechy, lecz z ulgą powróciły do domu.

| przekazuję na rzecz sierocińca 100 PM

zt Fantine i Evandra


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]29.08.23 15:07
17 lipca 1958 roku
To szaleństwo, to istne szaleństwo!, słyszy wciąż w głowie powtarzane przez matkę słowa, kiedy Evandra dzieli się z rodzicielką planami na nadchodzące miesiące, ba - na sam okres letni! Jak inaczej nazwać zamiary lady doyenne, która stawać chce na wysokości zadania w każdym przedsięwzięciu, w jakim deklaruje się wziąć udział? Nie byłoby w tym nic dziwnego, nawet w spotkaniach umówionych dzień po dniu i wydarzeniach na skalę całego hrabstwa, gdyby nie sytuacja półwili. Wprawdzie szanowna pani matka nie wie o tragicznych przeżyciach jedynego dziecka, o porwaniu i byciu przetrzymywaną w ciemnej, wilgotnej piwnicy, lecz doskonale zdaje sobie sprawę z jej stanu zdrowotnego. Wieść o nadchodzącym wnuku przyjęła z mieszaniną radości i niepokoju, co zdecydowanie odbiło się na jej twarzy podczas rozmowy z doyenne. Ta jednak stale idzie w zaparte, będąc nastawioną na sukces. W dalszym ciągu jeszcze wiele było do zrobienia.
Położone nad kanałem La Manche Folkestone jest malowniczą, portową miejscowością. To tu lady Rosier decyduje się zorganizować wydarzenie, do jakiego zainspirowała ją wcześniej Primrose w ramach odbudowywania magicznej społeczności w powojennym świecie. Wprawdzie konflikt nadal trwa i ciężko mówić o spokoju, lecz arystokracja doskonale zdaje sobie sprawę z potrzeby organizacji wydarzeń, których celem jest wzmacnianie więzi czarodziejów wewnątrz grupy. Kent zostało niemalże wyczyszczone z trującego ich szlamu, radość już panuje na ulicach, lecz w dalszym ciągu nie można czuć się zupełnie bezpiecznie. Organizowane wydarzenia mają podkreślać jedność, umacniać w przekonaniu, że razem mogą zdziałać wszystko.
Jarmark został rozłożony na wybrzeżu Harbour Arm, gdzie rozległa przestrzeń aż prosi się o to, by umieścić nań stragany, jakże idealnie wpasowujące się w otoczenie nadmorskiej miejscowości. Słońce z wolna chyli się już ku zachodowi, co tylko dodatkowo podkreśla malowniczość okolicy, zwłaszcza w połączeniu z kolorowym gwarem ludzi.
- A pan gdzie wybiera się z tymi latarniami? Mówiłam, że na czas pokazu chcę je przygasić, nie zaś zupełnie wynieść. Niech wrócą na miejsce, tout de suite! - ponagla wciąż miękkim, uprzejmym głosem, jakiego nikt nie może zinterpretować jako niecierpliwej nagany, nawet jeśli ciało lady Rosier spina się w niemal każdym calu. Rozwieszone u złączeń straganów lampy mają podczas godziny zero stworzyć przyjemną oprawę dla pokazu fajerwerków, jednak aby dobrze się prezentowały, perfekcja w ich układzie jest niezbędna. To podczas dyrygowania udzielania wskazówek obsłudze przyłapują ją lady Burke i Rosier, więc półwila zwraca ku nim twarz, z której momentalnie znika przejęcie oświetleniem.
- Cieszę się, że zgodziłyście się pomóc przy festiwalu - wita się z szerokim uśmiechem Primrose i kiwa głową do Corinne. Ta ostatnia nie ma praktycznie żadnego doświadczenia przy podobnych wydarzeniach, co tylko motywuje Evandrę do mocniejszego pochylenia się nad młodziutką Różą. Powinna czym prędzej zdobyć doświadczenie przy organizacji, jak i prowadzeniu przyjęć oraz takich uroczystości. - Miałyście już przyjemność zakosztować naszych owoców? Widziałam, że Davisowie prezentują się w centralnej części jarmarków ze swoimi gruszkami, polecam w szczególności te z gatunku Williams' Bon Chrétien. - Przysuwa się nieco bliżej arystokratek, by móc ściszyć głos. - Słyszałam, że w Stanach Zjednoczonych nazywają je Bartlettami, ci ludzie naprawdę nie mają niczego własnego? - wyraża swoją dezaprobatę dla usilnej potrzeby mieszkańców nowego kontynentu do nadawania własnych nazw temu, co zostało już wcześniej odkryte.
- Czy tak będzie lepiej? - odzywa się nieśmiało mężczyzna, wcinając w rozmowę między czarownicami.

| przekazuję na jarmark 50PM



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]31.08.23 1:55
Corinne lubiła swoje wygodne życie, lubiła być salonową ozdobą i nigdy nie widziała powodu, żeby ten stan rzeczy zmieniać. Nie miała też natury społecznika, zasadniczo nie obchodziło jej dobro nikogo poza nią samą oraz rodziną czy przyjaciółmi. Los nieznanych jej elementów szarej masy zwykłych czarodziejów był jej zasadniczo obojętny, byle jej i jej bliskim niczego nie brakowało. Zgodziła się na to przedsięwzięcie głównie ze względu na chęć budowania dobrych relacji z Evandrą i pokazania, że jest gotowa zaangażować się w życie Rosierów. Rozumiała też, że mimo wszystko potrzebowali swoich poddanych, tego żeby byli oni zadowoleni z rządów swoich panów, by nigdy nie powstali przeciwko nim. U Averych było inaczej, przez wieki byli panami srogimi, którzy wymuszali posłuszeństwo strachem, a kamienne rzeźby na dziedzińcu Ludlow przypominały o tym, jaki los spotyka niepokornych. Niech nienawidzą, byle by się bali, pan ojciec wiele razy cytował swoim dzieciom to rodowe zawołanie. Dlatego też dla Corinne było nowością wychodzenie poddanym naprzeciw, ale jeśli Evandra miała taką wizję… Cóż, Corrie miała nadzieję, że nic złego się nie wydarzy i nie złapie jakiejś choroby od plebsu. Liczyła na to, że może będzie ciekawie, zawsze jakaś odmiana od codziennej rutyny i okazja do zobaczenia nowego miejsca, a przecież musiała poznać ziemie Rosierów, i to nie tylko przestrzenie Chateau Rose i jego najbliższych przyległości.
Nie miała też nigdy talentów organizatorskich (a w każdym razie, jak dotąd nie miała okazji ich odkryć), więc zdawała się na Evandrę, która najwyraźniej świetnie odnajdywała się w roli osoby, która lubiła przewodzić innym i zaszczepiać w nich swoją wizję. Corinne przez większość życia zajmowała się po prostu byciem. W Hogwarcie nigdy się w nic nie angażowała, ponieważ traktowała szkołę jako zło konieczne, które trzeba po prostu przetrwać i jeśli chodzi o naukę przedmiotów innych niż transmutacja czy zielarstwo, szła po linii najmniejszego oporu. Inaczej było natomiast z odbywanymi przed Hogwartem oraz później w każde wakacje lekcjami szlacheckiego życia oraz sztuki, do tego przykładała się o wiele bardziej. Uwielbiała bycie damą, a spełnianie oczekiwań rodu nie było dla niej wyłącznie obowiązkiem.
Jak zwykle była ubrana konserwatywnie, gorset ciasno opinał jej wąską talię pod suknią w barwach rodu, zdobioną z wierzchu delikatnymi i subtelnymi haftami w róże. Nie była to kreacja balowa, ale w dalszym ciągu było widać, że jej posiadaczka była osobą wysoko urodzoną. Suknia szeleściła cichutko przy każdym pełnym gracji kroku młódki i sięgała samej ziemi. Dobrze, że dzień chylił się powoli ku końcowi, bo w południe z pewnością byłoby jej gorąco; tegoroczny lipiec naprawdę był bardzo ciepły, zbyt ciepły jak na jej gust. Aż musiała się powachlować wachlarzykiem (także zdobionym motywami róż), ale musiała przyznać, że stragany oraz ich oświetlenie wyglądały całkiem zachęcająco, zwłaszcza w tej nadmorskiej scenerii. Podobały jej się te nadmorskie klimaty, tak inne od lesistego otoczenia zamku Ludlow, ale na swój sposób urokliwe. I jeszcze ta woń lekkiej bryzy znad morza!
- Co właściwie powinnam robić? – zapytała półgłosem Evandrę, gdy już do niej dotarła. Miała nadzieję, że wystarczy, że będzie mogła po prostu ładnie wyglądać i pięknie się uśmiechać, starając się, żeby nie było widać, że ten uśmiech jest sztuczny. Prawdziwe uśmiechy zdecydowanie nie były przeznaczone dla pospólstwa, którego pewnie miało tu trochę przybyć, a które Corinne stawiała w hierarchii niżej niż czarodziejów szlachetnie urodzonych. Dla niej najpierw była krew szlachetna, potem czysta, i dopiero później czarodzieje krwi mieszanej, i w tych ostatnich widziała bardziej materiał na służbę bądź siłę roboczą, niż ludzi sobie równych. Ale pozory należało zachowywać, nie była na ziemiach Averych i nie chodziło o to, by ktokolwiek miał ich nienawidzić i czuć strach, a wręcz przeciwnie – tak więc uśmiech na ślicznej twarzy i udawanie, że wcale nie czuje wyższości nad niżej urodzonymi. Dobrze, że nie było tu żadnych szlam, bo szlamy i zdrajcy nie zasługiwali nawet na bycie siłą roboczą. Tak czy inaczej, nie chciała w żaden sposób zepsuć wizji Evandry, dlatego przezornie zapytała starszą lady o to, jak widziała jej rolę w wydarzeniu. Tym bardziej, że doświadczenie Corinne w takich przedsięwzięciach było zerowe. Ledwie rok temu skończyła szkołę, no i Avery niespecjalnie spoufalali się z poddanymi, jeśli nie liczyć paru szanowanych rodzin czystej krwi o odpowiednich poglądach.
- Oczywiście, bardzo chętnie skosztuję owoców! – zapewniła, rozglądając się w ich poszukiwaniu. Niezależnie od tego, jak gruszki się nazywały, jeśli tylko były smaczne, to było jej to obojętne. – Co jeszcze poza owocami można tu znaleźć? Czy wszystko, co tutaj jest, pochodzi z tych ziem?
Nie była pewna, co myśleć o obecności lady Burke. Choć pielęgnowanie rodowego dziedzictwa było rzeczą piękną i chwalebną, to jednak niepokojący był fakt, że Primrose nie garnęła się do zamążpójścia, a przecież już niebezpiecznie zbliżała się do wieku granicznego, po którym nieuchronnie zaczną się plotki i komentarze o staropanieństwie! Ale Evandra najwyraźniej darzyła lady Burke przyjaźnią i ufała jej, więc Corinne musiała jej obecność zaakceptować. Miała nadzieję, że zwłoka w wypełnianiu najważniejszych kobiecych ról nie była spowodowana żadnymi rojeniami o niezależności i karierze, którym ulegało stanowczo zbyt wiele młodych dziewcząt.
Corinne Rosier
Corinne Rosier
Zawód : dama
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To nie miłość jest najważniejsza, lecz obowiązek wobec rodu.
OPCM : 4 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 8 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11795-corinne-rosier-avery https://www.morsmordre.net/t11797-listy-do-corinne https://www.morsmordre.net/t12113-corinne-rosier https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11798-corinne-rosier
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]01.09.23 15:28
Rozpoczynając projekt jarmarków wiedziała, że potrzebuje zaangażować w niego lady doyenne rodu Rosier. Evandra, podobnie jak Primrose, kierowała swój wzrok ku społeczności magicznej rozumiejąc jak ważne są działania, które podejmują. Lady Burke hołubiła zasadzie, że lordowie są odpowiedzialni za ziemię i ludzi, którzy je zamieszkują. To szlachta miała dbać o dobrobyt tych, którzy mieszkali pod ich protekcją. Matka zaś dbała o to, aby młoda kobieta była dobrze wykształcona i stanowiła podporę, a nie stała się jedynie ozdobą. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że będzie bezwolną istotą, istniejącą tylko po to, aby stać obok i nie wyrażać własnych opinii. To właśnie kobiety kształtowały społeczność, to one ją budowały. Nie dało się ukryć, że czarownica była bardzo surowa dla przedstawicielek swojej płci, które nie wykorzystywały możliwości jakie daje im urodzenie. Zwłaszcza teraz, kiedy wojny zmieniały kształt świata i nie była to czcza myśl z jej strony. Niepodważalne dowody dawała historia, wystarczyło jedynie chcieć się zapoznać z danymi i faktami. Cieszyła się, że coraz więcej kobiet angażuje się w działania, że są chętne do współpracy. Zaangażowana w liczne akcje, zdążyła już zaleczyć zranione serce. Uspokoiła myśli i skupiła się na tym co było ważne tu i teraz. Nie roztrząsała decyzji Mathieu, godząc się z tym, że nie pasuje do rodu Róż. Cieszyła się jedynie, że nadal miała w Evandrze przyjaciółkę niezależnie od tego co działo się między ich rodzinami.
Zaproszenie do Kent przyjęła z radością i gdy nadszedł ten dzień, wyruszyła od razu na spotkanie z damami Rosier. Folkestone przywitało ją swoją urodą, godną malarzy francuskich doby impresjonistów. Promienie słoneczne kładły się długimi cieniami na przyrodzie oraz dachówkach domów; widok, którym można było się zachwycić. Dostrzegła z oddali figurę półwili, która jak zawsze wyglądała nienagannie i promieniowała. Uśmiechnęła się na ten widok, po czym skierowała swoje kroki w jej stronę, po drodze spotykając się z Corinne.
-Wspaniałe miejsce na jarmark. Niezwykle urokliwe. - Zwróciła się do kobiet. Im więcej przebywała wśród ludzi, im bardziej angażowała się w działania stawała się bardziej otwarta. Rozmowy przychodziły o wiele łatwiej. Kiedy zwykle członkowie rodu Burke byli postrzegani jako małomówni i dość wycofani, tak ta maniera była mniej widoczna u lady Burke od jakiegoś czasu. Nadal nie spoufalała się zbyt chętnie, budowała pewne granice, ale jednocześnie stawała się bardziej przystępna. Zwłaszcza wtedy kiedy była w otoczeniu osób, którym ufała. Corinne nie należała do tego grona, ale nie miała zamiaru być dla niej oschła czy nieprzyjemna. -W czym mogę pomóc, z tego co widzę prawie wszystko jest zrobione. - Potoczyła szarozielonym spojrzeniem wśród straganów, dostrzegła lekko przygaszone lampiony, które jeszcze dodawały klimatu jaki postarała się stworzyć lady doyenne. Jeden kraj, a tak bardzo odmienne regiony zamieszkiwały. Było w tym coś fascynującego, ta różnica na tle etnicznym, a jednocześnie wspólnota bycia mieszkańcem jednego kraju i korzystania z magii. -W takim razie, w trakcie naszej wyprawy po gruszki, możecie mi opowiedzieć co zostało zaplanowane w ramach jarmarku. - Zaproponowała uśmiechając się delikatnie do kobiet. Wyróżniała się na tle ich eterycznej urody, starając się ukryć swoje własne mankamenty, tej mniej urodziwej wśród arystokratek. Świadoma, że zbliża się do wieku staropanieństwa zdawała się zupełnie tym nie przejmować. Nie dla każdego był pisany los żony i matki. Primrose podchodziła do życia pragmatycznie, starając się stłamsić małe iskry romantyzmu, którego miała w sobie całkiem sporo w czasach jeszcze szkolnych. Świadoma tego, że niektórzy mogli nazywać ją “uszkodzonym dobrem”, nie liczyła na licznych kandydatów do swojej ręki. Raz zaręczona z lordem Carrow, później niemal z lordem Rosierem, niekórzy sądzili, że słabość do niej może mieć lord Black. Czekała, aż zostanie jej przypięta łatka femme fatale, a wtedy o jakimkolwiek ożenku mogła zapomnieć. -Corinne, czy udało ci się odkryć jakieś uroki Kent? - Zagadnęła młodszą czarownicę, a tym samym starając się nawiązać kontakt z dziewczyną.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Reculver - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]23.09.23 9:36
Wita obie czarownice uśmiechem i wymienia z każdą uściski. Trochę obawia się młodszej z Róż i tego, czy poradzi sobie podczas wspólnego wyjścia. Wydaje się być dziewczęciem, jakiego nigdy dotąd nie wypuszczano ze złotej klatki. W gestach i słowach Corinne można wyczuć pewien dystans, sztuczność, z jaką odnosi się do chęci wzięcia udziału w wydarzeniu. Evandra nabiera wątpliwości, czy kiedykolwiek poza szkołą, miała ona do czynienia z osobami niższym stanem, o czarodziejach krwi mieszanej nie wspominając.
- Przede wszystkim godnie się prezentować - wprowadza Corinne w tajniki brylowania, ściszając nieznacznie głos. - Musimy pokazać, że zależy nam na tutejszej ludności. Im więcej im damy, okażemy łaskę i zaangażowanie, tym silniejsze będzie ich przywiązanie. - To niezwykle istotne, aby wzmagać w poddanych lojalność, bo o ile posłuszeństwo łatwo jest wymóc strachem, tak równie prędko można oczekiwać buntu. Nie tego Evandra życzy sobie w Kent i ma nadzieję, że Corinne także to zrozumie.
- Naturalnie, projekt jarmarków zakłada, że promujemy dany region. W różnych hrabstwach odbywają się podobne wydarzenia, mające na celu umocnić poczucie jedności oraz odpowiedzialności za swoje ziemie - tłumaczy młodej Róży, choć zdaje jej się, że już wcześniej napomykała jej o założeniach tych spotkań.
- Tak, tak będzie lepiej - przytakuje pracownikowi, kiedy pyta o ułożenie lampionów, nawet jeśli wcale nie będzie, tak ma już dosyć ścierania się z tymi, kto nie rozumie jej koncepcji. - Jak widzicie, niewiele pozostało do przygotowania - zwraca się do Primrose, kiedy ta oferuje pomoc. Wskazuje otwartą dłonią kierunek i prowadzi kobiety ze sobą w kierunku ustawionych na centralnym placu straganów.
- Kent słynie nie tylko z wybornych owoców i cydrów z nich tworzonych. Sławne są Cox's Orange Pippin czy Bramley. - Oczywiście, że nauczyła się tych wszystkich nazw na pamięć. Jest koneserką wina czy szampana, nie zaś cydrów. - Sławne w swym smaku mamy także poławiane nad kanałem La Manche ostrygi, niezwykle smaczne w tym regionie. - Tymi także nie może się w ostatnim czasie delektować, gdyż wszelkie owoce morza są w trakcie ciąży zakazane. - Miałaś kiedyś przyjemność próbować naszych specjałów? - zwraca się do Primrose, bo w minionych tygodniach mieszkania w Pałacu Róż Corinne mogła doceniać je każdego dnia.
- Poza kulinariami, prowadzimy dzisiaj różne wystawy - mówi dumna Evandra, a rumieniec pyszni się na jej policzkach. Zabiera głos jako pierwsza, bo młodsza Róża niezbyt chętnie angażowała się w przygotowania do wydarzenia, nadal pozostając sceptycznie nastawioną do wszystkiego, co wychodzi z inicjatywy lady doyenne.
Pośród tłumu, który na widok możnie wystrojonych pań odsuwa się ze skinieniem głowy, docierają wreszcie do straganu, przy którym krzątają się właściciele.
- Witam szlachetne panie, czym mogę dzisiaj służyć - odzywa się tubalnym głosem sprzedawca pan Davis, obszernym gestem prezentując wyłożone na półkach owoce oraz zamknięte w słoiczkach przetwory.
- Prosimy o degustację gruszek - decyduje Evandra, spoglądając jeszcze po towarzyszkach. - Powiedz Corinne, interesujesz się może geologią? - pyta z zaciekawieniem, licząc, że ta ją zaskoczy.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]24.09.23 13:54
Corinne zdecydowanie wolała być ozdobą, dlatego gdyby to zależało wyłącznie od niej, pewnie wolałaby teraz oddawać się próżnym rozrywkom lady. Wychowano ją na to, żeby była dobrą córką swych rodziców, a później dobrą żoną i matką. Nie miała być jednostką wykształconą czy sprawczą, a dodatkiem do mężczyzny. Nie przeszkadzało jej to, zależność od innych była wygodna i jawiła jej się jako coś zupełnie normalnego dla kobiety wysoko urodzonej. To mężczyźni byli sprawczy, dbali o byt rodziny, a rola kobiet była ważna w zupełnie innym sensie, w końcu gdyby nie one, rasa czarodziejów wymarłaby, gdyby tak pewnego dnia postanowiły przestać rodzić dzieci i egoistycznie myśleć tylko o własnym rozwoju. Rzeczywiście żyła w złotej klatce, ale nigdy nie próbowała się z niej wyrwać. Właściwie nie dostrzegała jej prętów, nie czuła się w żaden sposób zniewolona i ograniczona. Bo co miałoby ją ciągnąć do ludzi niższego stanu? Nie byli jej równi, jej rodzina zawsze to podkreślała, już od dziecka mówiąc, z kim wypadało jej się przyjaźnić, a z kim nie. Przyswajała wpajane jej nauki naturalnie i dlatego zawsze wolała poszukiwać towarzystwa wśród osób równych jej urodzeniem, nawet w Hogwarcie, gdzie wielu pozwalało sobie na rozluźnienie, ona twardo trzymała się wpojonych w domu poglądów i nie skalała się żadną przyjaźnią z osobą o nieczystej krwi, choć też nie wyrządzała im przykrości i po prostu zachowywała dystans. Czasem w drodze wyjątku dopuszczała do siebie dziewczęta z rodzin krwi czystej, ale nieszlachetnej, jeśli miały odpowiednie poglądy, ale zdecydowaną większość czasu spędzała wśród wysoko urodzonych, czarodziejów półkrwi zwykle ignorując, a mugolakami gardząc. Do tej pory ludzie niższego stanu po prostu byli, egzystowali gdzieś w swoim świecie i niespecjalnie zaprzątali głowę byłej panienki Avery żyjącej w swojej bańce.
Ale rozumiała, że musieli zadbać o czarodziejskich poddanych aby się nie zbuntowali i nie dołączyli do szlamolubów, że nie mogli stosować metod przodków Averych, lecz nie podzielała szczerego entuzjazmu Evandry, bo wolałaby teraz być w dworze, podziwiać róże, grać na fortepianie czy czytać jakąś przyjemną powieść wylegując się na mięciutkich poduchach. Dlatego też nie wykazywała zbyt wiele własnej inicjatywy podczas planowania tego wszystkiego, bo naprawdę nie odczuwała szczerej potrzeby społecznictwa, nie znała potrzeb ludu, była osobą, dla której liczyła się przede wszystkim własna wygoda. Ale wiedziała, że dla zadbania o tę wygodę i o to, żeby pewnego dnia zbuntowany lud nie puścił ich posiadłości z dymem, musiały wyjść mu naprzeciw zawczasu. Dlatego tu była, nie z miłości do czarodziejów półkrwi i szczerej troski o ich los, a z własnej kalkulacji, że pozorując troskę o nich i pomagając w zapewnieniu im atrakcji, pomoże w zapewnieniu bezpieczeństwa sobie i pozostałym Rosierom. Jej sceptyczność (którą starała się maskować) nie była kwestią tego, że owa inicjatywa była pomysłem Evandry, bo to nie tak, że młodsza róża z czystej przekory negowała to co wychodziło od lady doyenne, a po prostu, najzwyczajniej w świecie Corinne przywykła do roli lady, odpowiadała jej ona i nie odczuwała własnej wewnętrznej potrzeby wyrwania się ze złotej klatki i podejmowania działań wybiegających poza typową rolę damy.
- Rozumiem – przytaknęła Evandrze. Akurat z dobrą prezencją problemów nie miała, jak zwykle zadbana, elegancka i utrzymująca odpowiednią postawę. Nikt nie mógł jej niczego zarzucić, bo choć może nie była półwilą, to i tak wyglądała znakomicie. – Mam nadzieję, że będą pamiętać o naszej dobroci i tym, co dla nich robimy. – Bo przecież o to w tym chodziło, prawda? Corinne nie musiała miłować ludzi z gminu, grunt żeby mieszkańcy tych okolic wierzyli, że szlachetne damy szczerze się o nich troszczą, i żeby pamiętali o tym, kiedy będą mamieni przez zdrajców i szlamolubów pragnących nastawić społeczeństwo przeciwko konserwatywnym panom. – Myślisz, że będzie im się podobać? Nie wiem, czym interesują się zwyczajni czarodzieje i jak lubią spędzać czas, ale jestem przekonana, że z twoim talentem organizatorskim nie będą mogli narzekać na brak atrakcji.
Byliby przecież niewdzięczni, gdyby narzekali. A Corinne nie odmówiła Evandrze ani nie sabotowała jej działań, nie pozwalała sobie na żadne westchnienia i grymasy, wyszła dzisiaj ze swojej strefy komfortu i była tutaj wraz z nią i lady Burke, o której słyszała różne rzeczy i sama nie wiedziała, jakie mieć o niej zdanie. Z jednej strony zarówno Avery, jak i Rosierowie cenili Burke’ów i uważali ich za sojuszników, więc z tego względu musiała mieć szacunek do członków tej rodziny, ale z drugiej, było jasne, że Primrose odbiegała od przyjętych na salonach standardów. Corinne nie nazwałaby jej brzydką, ale nie musiała przebywać z nią długo by wyczuć, że nie była to lady podobna do niej i że najprawdopodobniej nie znalazłyby wspólnego języka albo byłoby to trudne i wymagające dużych pokładów tolerancji ze strony ich obu, dlatego nie łudziła się, że zostaną przyjaciółkami. Prawdopodobnie zbyt mocno się od siebie różniły, ale tak już był urządzony świat, że ludzie byli różni i nie zawsze trzeba było się z każdym przyjaźnić. Avery zasadniczo mieli więcej wrogów niż przyjaciół, bo nie mieli w zwyczaju kryć się ze swoimi poglądami, choć akurat Corinne wolała nie robić sobie ich zbyt wielu, a już na pewno nie wśród osób pochodzących z dobrych rodów o godnych poglądach. Dlatego jej stosunek do Primrose był w tym momencie całkowicie poprawny i bez zwłoki odpowiedziała na jej pytanie.
- Oczywiście, w Kent jest wiele rzeczy, które mi się podobają. Na przykład ten nadmorski klimat urzekł mnie już w pierwszych dniach, a biorąc pod uwagę, jak gorący jest tegoroczny lipiec, morska bryza jest prawdziwym wybawieniem! No i róże, uwielbiam róże Rosierów. A jeśli chodzi o ostrygi, o których wspomina Evandra, powinnaś ich koniecznie spróbować. Tutejsza kuchnia różni się od tej, do której przywykłam w rodzinnym Shropshire, ale ma swoje uroki – odpowiedziała więc na pytanie Prim. Podejrzewała też, że smaki jej rodzinnych stron bardziej przypominały te z Ludlow niż z Kent. – A co słychać w Durham? Czy wasz ród również organizował tam podobne wydarzenia? – spytała po chwili. Dawno nie miała okazji być na ziemiach Burke’ów.
Ale w końcu, mimo różnic, mogły przynajmniej podjąć próbę dogadania się i spędzenia tego dnia bez zgrzytów. Bo bez względu na to, co Corinne mogła sobie myśleć o aktywnościach społecznych i wychodzeniu do ludu, to zamierzała spędzić ten dzień miło i bez żadnych fochów, i starała się dostrzegać w tym wszystkim jakieś dobre strony. Jak to, że mogła poznać nieznany sobie wcześniej zakątek hrabstwa należącego do rodu, którego była częścią od paru tygodni. Wstyd się przyznać, ale wciąż bardzo słabo znała ziemie Kent poza bezpośrednimi przyległościami Chateau Rose. No i może będzie okazja spróbować czegoś nowego, z pewnością nie miała zamiaru pogardzić smakowitymi gruszkami.
- Ja? Nie, raczej nie – zdziwiła się na pytanie Evandry. – W rodzinnym domu nauczano mnie raczej genealogii. – Zainteresowania Corinne raczej nie odbiegały od salonowych standardów. W Hogwarcie nie przykładała się do nauki, skupiona na tym, by jedynie zaliczać przedmioty i nie musieć marnować zbyt dużo czasu nad podręcznikami, a jeśli chodzi o nauki w rodzinnym domu, to koncentrowały się one na sprawach istotnych dla młodej lady, czyli na rozmaitych dziedzinach sztuki, tańcu balowym oraz historii i genealogii szlachetnych rodów. Nie była więc zbyt zasobna w wiedzę nie dotyczącą życia salonowego, a poważnej nauki i raczej nie miała czym zabłysnąć. Skupiła się więc na gruszkach, które wyglądały apetycznie, były jędrne i miały gładkie skórki. – Wyglądają naprawdę dobrze, ciekawe czy równie dobrze smakują, ale chętnie się przekonam – pochwaliła zarówno owoce, jak i inne przetwory. – Obejrzymy też później wystawy? Sama jestem ciekawa, tym bardziej, że chcę lepiej poznać te ziemie i ich skarby.
W tym przypadku nie musiała udawać zaciekawienia na siłę. Skoro już tu była, to mogła wyciągnąć z tego dnia jakiś pożytek, może takie przełamanie salonowej rutyny też jej dobrze zrobi. Oby tylko nie przybyło za dużo biedoty, bo Corinne przerażała myśl, że ktoś niezbyt świeżo pachnący mógłby się o nią choćby otrzeć, ale zdawała sobie sprawę, że czarodzieje z ludu nie byli jednorodną grupą i różne osoby mogły się tutaj dziś trafić, nie tylko takie, które posiadały jakąś ogładę, dlatego musiała mieć to na uwadze.
Corinne Rosier
Corinne Rosier
Zawód : dama
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To nie miłość jest najważniejsza, lecz obowiązek wobec rodu.
OPCM : 4 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 8 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11795-corinne-rosier-avery https://www.morsmordre.net/t11797-listy-do-corinne https://www.morsmordre.net/t12113-corinne-rosier https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11798-corinne-rosier
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]28.09.23 20:44
W spokoju czekała, aż Evandra wyjaśni Corinne po co to całe zamieszanie. To sprawiło, że miała czas na dyskretne rozejrzenie się dookoła. Lampiony i ozdoby delikatnie poruszane przez wiatr trącały dzwonki wietrzne. Ludzie wskazywali na girlandy wieszane na podwyższeniach, a inni patrzyli co też wystawcy mają w swoich skrzyniach i wiklinowych koszach. Wszystko to nosiło w sobie radość, lekkość oraz beztroskę, której tak bardzo im brakowało w ostatnich miesiącach. Uśmiechnęła się pod nosem widząc jak pomysł, który zrodził się jakiś czas temu właśnie nabiera realnych kształtów. Niczego innego nie spodziewała się pod lady doyenne. Wiedziała, że choć charakterami różniły się od siebie, to zawsze mogła polegać na przyjaciółce. Wychowane w tym samym duchu, patrzące w jednym kierunku wspierały się w swoich działaniach. Pomimo ciąży, Evandra nie zatrzymywała się i choć lady Burke wiedziała, że ta powinna na siebie uważać, tak rozumiała, że nic gorszego nie można było zrobić, jak zamknąć ciężarną i nie wypuszczać przez dziewięć miesięcy. Przyjaciółka kwitła, roztaczała wokół siebie urok i ciepło, a to widoczne było w spojrzeniach ludzi, którzy je mijali.
Ruszyła w stronę straganów słuchając o tym z czego słynie Kent i była pod wrażeniem jak Evandra zadbała o każdy szczegół. Prawdziwa dama, dokładnie poznała ziemie rodu męża, zatroszczyła się o każdy detal i nic nie pozostawiała przypadkowi. Jej entuzjazmu nie podzielała sama Corinne, co było nie lada wyzwaniem - przebić obojętność i dystans jakim charakteryzowali się Burke. Tutaj jednak najmłodsza z czarownic ewidentnie budowała wokół siebie pewien mur, co dało się od razu wyczuć.
Nie wiedziała z czego to wynikało. Mogła jedynie zakładać, że młoda panna nie czuła się jeszcze na tyle swobodnie by pozwolić sobie na większą lekkość w obyciu. Nie dziwiła się jej. Nie tak dawno została wyrwana z rodzinnych ramion, by dołączyć do Róż.
-Czy miałyście okazję kosztować tych cydrów? - Zapytała obydwie damy podchodząc bliżej straganów. A na zadane jej pytanie kiwnęła nieznacznie głową. -Raz czy dwa, w trakcie przyjęć jakie wyprawiałaś jakiś czas temu. - Przypomniała przyjaciółce o tych spotkaniach, w trakcie których wymieniały się wszelkimi tajemnicami, a niektórych Primrose słuchała z wypiekami na twarzy. Pan Davis w tym czasie rzucił się do przygotowywania degustacji gruszek, wybierał przy tym pieczołowicie te najpiękniejsze. -Kent ma zbawienny klimat, to prawda. - Zgodziła się z Corinne, a gdy ponownie padł temat ostryg uśmiechnęła się nieznacznie. -Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak przypomnieć sobie smak tej potrawy. - Odpowiedziała pogodnie, po czym zerknęła z jaką pieczołowitością pan Davis kroi gruszki na mniejsze kawałki, aby mogły jej bezproblemowo skosztować. -Durham jest jeszcze przed swoim jarmarkiem. Nasz ma się odbyć za dziesięć dni. Burmistrz już od miesiąca nad nim siedzi. Niezwykle zaangażowany człowiek w działalność na rzecz mieszkańców hrabstwa. - Posiadanie takiego człowieka obok siebie ułatwiało zarządzanie ziemiami. -Również planujemy stoiska z lokalnymi produktami, konkurs ciast oraz na najpiękniejszy kwiat. Gry i zabawy dla dzieci. Jak u was dumą są drzewa owocowe i sady, tak w Durham produkty z owoców krzewów i… owce. - Nie raz widziała jak te wdzięczne stworzenia wypasają się na wzgórzach wiecznie mglistego hrabstwa. Gdzieś w podświadomości chciała poznać lepiej Corinne Rosier z domu Avery. Kobietę, która lepiej pasowała na Różę i stała się żoną Mathieu; mężczyzny, który, jak sądziła jakiś czas temu, prawdziwie oddał jej swoje serce. Jednak za słabo, aby walczyć o samą Primrose. Następnie zaś zaszył się, zignorował listy z gratulacjami jakie posłała jemu oraz Corinne z okazji zaślubin. Żal przerodził się w złość, a złość została przekuta w działanie, a działanie zaś pozwoliło zaleczyć rany, choć te jeszcze czerwieniły się bólem. Nie miała jednak zamiaru rozpaczać nad swoim losem, godząc się z pewną łatką jaka zaczynała do niej przywierać. W tym momencie pan Davis zakończył swoje działania i podsunął w ich stronę talerz z pokrojonymi gruszkami.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Reculver - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]30.10.23 13:33
Pozwala damom oddać się konwersacji, w tym czasie skupiając swój wzrok na wystawianych przez państwo Davis owocach. Rząd rozmaitych przetworów budzi wyobraźnię i sprawia, że lady doyenne przeczesuje już oczami wyobraźni przyszłe wydarzenia w Château Rose, aby sprawdzić, gdzie przydałyby się te wszystkie konfitury. Odpowiedź jest jedna — na każde z nich. Na twarzy Evandry kwitnie szerszy uśmiech i już teraz pochyla się ku mężczyźnie, aby złożyć zamówienie. Wskazuje dłonią na kolejne słoiki, wydając dyspozycje co do spakowania przetworów.
- Śliwki też są w syropie? Chętnie zakupię kilka słoików, najlepiej tych z niską zawartością cukru. Wolę, kiedy w smaku przebija się nadal ich kwasowość.
- Niestety, wszystkie śliwki zawierają jedną ilość cukru. Jeśli ta lady nie odpowiada, mogę przygotować nowe na specjalne zamówienie - mówi czarodziej z pewnym majaczącym się na twarzy zakłopotaniem.
- Wspaniale. Wobec tego proszę mieć mnie w pamięci.
- Będę zaszczycony - kłania się uniżenie i wraca do przygotowywania gruszek na poczęstunek dla młodych kobiet.
- Naturalnie, że smakowałam tutejszych cydrów, doskonale pasują zmieszane z Chardonnay, idealnie się równoważą - stwierdza na pytanie przyjaciółki, znów rozmarzając się na wspomnienie przyjemnych smaków. Cały ten jarmark, to istna uczta. Aż szkoda, że nie wpadła na ten pomysł znacznie wcześniej.
- To wspaniałe, mieć świadomość, że w danym regionie pełno jest oddanych sprawie czarodziejów. Aż serce rośnie na samą myśl, że tak wielu angażuje się we wzrastanie i umacnianie wartości oraz jedności społeczeństwa. Nasz jarmark także jest efektem pracy wielu osób, każdy dokłada swoją cegiełkę. - Każdy z obecnych w Folkestone mieszkańców zaangażował się we wspólne dzieło, by pokrzepiać serca mas. Evandra z entuzjazmem przyjmuje każdą z podobnych propozycji, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo jest to istotne. - Cieszę się Primrose, że wyszłaś z tą inicjatywą. To doskonały pomysł na podniesienie morali po jakże trudnym okresie. - Czas wojny jednak nie dobiegł jeszcze końca, a obecna przerwa jest wyłącznie ciszą przed burzą. Nie o tym jest dzisiejsze przyjęcie, wspólne świętowanie ma podkreślać jedność mieszkańców, nie potęgować strach przed jutrem.
- Owce? - dziwi się lady doyenne na brzmienie słów lady Burke. - Które z produktów wiodą u was prym? Chętnie zakosztowałabym waszych serów, jeśli mój stan pozwoli, bym dołączyła do was w przyszłym tygodniu - deklaruje chęć przybycia na odbywający się w Durham jarmark.
Pan Davis podsuwa młodym czarownicom deskę pełną przygotowanych kawałków owoców, prezentując kilka ich rodzajów. Do zestawu dołączono niewielkie widelczyki, które, choć mocno odbiegają od zastawy szlachetnych stołów, zostały nie tylko umyte, ale i wypolerowane specjalnie dla użytku arystokratek. Evandra śmiało przyjmuje jeden z nich i kosztuje pierwszą z gruszek.
- Wspaniała - stwierdza na rozpływający się w ustach smak owocu. Wprawdzie preferuje słodycz truskawek i cierpkość jagód, ale potrafi docenić walory gruszki. Zresztą nawet gdyby w smaku okazałyby się mało atrakcyjne, lady doyenne i tak zgodnie z etykietą, nie pozwoliłaby tego panu Davisowi odczuć.
Spogląda z ukosa na Corinne i uśmiecha się doń ciepło, mając nadzieję, że dziewczyna rozumie różnicę między geologią a genealogią.
- Pytałam o geologię, gdyż poza owocami Kent słynie z mnogości skał. - Wskazuje otwartą dłonią ku dalszej drodze, panu Davisowi skinąwszy uprzejmie głową za poczęstunek. - Na szczególną uwagę zasługują jedwabne piaski, których w dzisiejszych czasach się już nie wykorzystuje, a wiodły prym między dwunastym a siedemnastym wiekiem - częstuje swoje towarzyszki informacjami, które zdążyła przyswoić, przygotowując się do wydarzenia. Prowadzi czarownice przed siebie, splatając ze sobą dłonie. Po przedostaniu się między straganami ich oczom ukazują się rzędy prezentowanych skał. Na przykrytych obrusami stołach rozstawiono różne geologiczne próbki wraz z mało obszernymi opisami, aby prosty czarodziej mógł je zrozumieć, jak i zapamiętać na nieco dłużej, niż do momentu opuszczenia terenu jarmarku.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]01.11.23 12:55
Czuła, że odstawała od Evandry i Primrose. Zdawała sobie sprawę, że dziewczęta, bliższe sobie wiekiem, mogły znać się już bardzo długo. Nie trzeba było być bardzo spostrzegawczym żeby domyślić się, że się przyjaźniły i że to nie była ich pierwsza wspólna inicjatywa. A Corinne? Ona była obcym elementem. Kilka lat młodsza od nich, w Hogwarcie obracała się w nieco innym towarzystwie. Została też wychowana w bardzo konserwatywny sposób, w rodzinie która nie spoufalała się z poddanymi, a trzymała ich w ryzach za pomocą strachu. Dlatego też to wszystko nie było dla niej czymś naturalnym i codziennym. Zaoferowała swą obecność, ale nie wykazywała się własną inwencją w planowaniu. To, że była, to i tak był pewien postęp, i w sumie to było w porządku – że mogła po prostu przyjść na gotowe i jedynie się ładnie uśmiechać i dobrze wyglądać, a nie musiała uczestniczyć w całym procesie planowania, wymyślania i dopinania wszystkiego na ostatni guzik. Taką już miała naturę – była osobą bierną, płynącą z prądem życia i korzystającą z wygód i przyjemności jak wiele młodych dam. Nigdy nie miała aspiracji do przebijania szklanych sufitów i przełamywania schematów, wygodnie jej było w roli ozdoby, a społecznicze zapędy Evandry początkowo budziły w niej ogromne zdziwienie, podobnie jak to, że była tak aktywna i mimo brzemiennego stanu wszędzie jej było pełno. Czasem dochodziła do wniosku, że poza tym samym nazwiskiem niewiele ją z Evandrą łączyło, pod względem charakterów były zupełnie inne, miały inne cele w życiu, a także podejście do ludzi. Wydawało się jednak, że Evandra dobrze wyczuwała nastroje ludu i troszczyła się o niego. Być może była po prostu lepszą osobą niż egocentryczna, wygodnicka Corinne, która na co dzień, racząc się przysmakami i nosząc drogie suknie, nie przejmowała się tym, że w jakichś nieznanych jej wioskach ludzie głodują, a o większości nieszczęść dotykających ubogich obywateli nawet nie słyszała, bo tragiczne wieści na ogół nie docierały do jej kryształowej bańki, w której sobie spokojnie żyła. Była tym, czym stworzyło ją wychowanie, ale w gruncie rzeczy nie była osobą z natury złą ani złośliwą. Jej powściągliwość i brak inwencji były spowodowane głównie wychowaniem oraz czuciem się niezbyt pewnie w obcych dla niej okolicznościach, ale starała się maskować swoje uczucia i swoją niepewność.
Ale i tak musiała przyznać, że kiermasz był zorganizowany bardzo ładnie, i wydawało jej się, że ludność, która tu dziś przybyła, powinna być zadowolona z tego, co oferowali lokalni dostawcy, którzy z pewnością znali się na swoim fachu, i nawet wybredna Corinne potrafiła docenić dobrej jakości produkty. Dlatego też nie zamierzała odmówić degustacji apetycznie wyglądających gruszek i kiedy owoce były gotowe, wzięła swoją porcję korzystając z jednego z czystych widelczyków i spożyła ją z gracją godną damy; w końcu komuś o jej urodzeniu nie wypadało brać owocu bezpośrednio w rękę, więc cieszyła się, że właściciel kramu pomyślał o damach.
- Naprawdę smaczne – powiedziała w kierunku pana Davisa. – Dobrze wiedzieć, że na tych ziemiach rosną tak smakowite owoce. – Następnie spojrzała w stronę Primrose, która pojawiła się obok. – Jeszcze nie, ale również mam zamiar ich skosztować – zapewniła odnośnie cydrów. Skoro tu była, to dlaczego nie korzystać z atrakcji i nie próbować dostarczonych tu dobroci? Nie strugała obrażonej pannicy i cały czas towarzyszyła pozostałej dwójce kobiet, zapoznając się z tym, co tu dziś można było znaleźć. Poza tym radość Evandry mimo wszystko chyba była zaraźliwa jak się pobyło przy niej chwilę dłużej. Kto wie, może z czasem Corinne będzie podchodzić do jej działalności z mniejszą dozą dystansu? Nie chciała jednak wychodzić z roli salonowej damy, godnej żony Mathieu Rosiera, i nie chciała żeby przyczepiono jej etykietę kobiety postępowej i łamiącej schematy, albo nadmiernie troszczącej się o prosty lud. Choć troska w rozsądnej dawce była konieczna; Evandra zrozumiała to szybciej, a Corinne dopiero pojmowała, uświadamiając sobie, że zadowolony i syty lud to bezpieczne i wygodne życie panów, a lud głodny i niezadowolony to potencjalne niebezpieczeństwo. Oby więc zwyczajnym czarodziejom, którzy tu przybywali i jeszcze przybędą, też posmakowały gruszki, cydr i inne potrawy.
- To wspaniale, że w waszym hrabstwie również odbędzie się podobny kiermasz – pokiwała lekko głową, słysząc słowa Prim. – Dawno nie byłam w Durham, ale może kiedyś będzie okazja, z tego co pamiętam z jakichś dawnych wizyt w towarzystwie pana ojca, jest tam ładnie i zielono. I pewnie jest tam teraz chłodniej, prawda? Te lipcowe upały naprawdę dają się we znaki.
Może naprawdę coś w tym wszystkim było. I może rzeczywiście to mogło pomóc nie tylko zwykłym ludziom, którzy na tym skorzystają, ale i im samym, czyli panom ziem, którzy pokażą się z tej lepszej i bardziej opiekuńczej strony. To wszystko, co się dziś działo, mogło być dla Corinne pewną lekcją, momentem wyjścia na moment spod szczelnego klosza i zobaczenia, że świat nie kończy się na balach, przyjęciach, pięknych sukniach i obowiązkach wobec rodu. Musiała też przyznać dziewczętom rację, że w obecnych czasach umacnianie jedności społeczeństwa było istotne, skoro szlamoluby i zdrajcy za wszelką cenę pragnęli ten porządek zburzyć i wywrócić wszystko do góry nogami. A Corinne bardzo nie chciała, żeby im się to udało, więc im więcej czarodziejów będzie po stronie tradycji, tym lepiej.
Wyruszyły w dalszą drogę, zostawiając za sobą stragan z owocami.
- Skał? – zdziwiła się. – Jak to: jedwabne? Jak piaski mogą być wykonane z jedwabiu? To jedwabiu nie robią motyle? – Nigdy wcześniej nie słyszała o takich dziwach, bo jedwab kojarzył jej się ze zwiewnymi, delikatnymi tkaninami. I z tego co kiedyś słyszała (choć może pamięć ją myliła), był wytwarzany przez jakieś owady, chyba jakiś rodzaj motyli? Coś tak miłego jak jedwab musiał w końcu wytwarzać jakiś ładny owad, a motyle były ładne. Tak, musiało chodzić o motyle! – Czy to znaczy, że w tamtych latach produkowano suknie z tego… jedwabnego piasku? Ciekawe jak wyglądały i czy szybko zaczynały się kruszyć… – zastanawiała się, próbując sobie wyobrazić suknię wykonaną z piasku, nawet jedwabnego, i wyobraźnia ją trochę zawodziła. To już chyba wolała nosić na sobie jedwab produkowany przez piękne motyle, piasek mógł być szorstki i się rozsypywać, a przecież nie chciałaby, żeby jej suknia rozsypała się podczas noszenia. Ogarnęła ją zgroza na myśl o tym, że miałaby w miejscu publicznym pozostać w samym gorsecie, halkach i pantalonach, gdyby suknia z jedwabnego piasku nagle się rozsypała.
Zaciekawiła się prezentowanymi próbkami, wypatrując czegoś, co mogło wyglądać jak jedwabny piasek, ale nie widziała niczego, co wyglądałoby jak przyszły budulec do eleganckiej tkaniny. Zaciekawiło ją więc coś innego, co wyglądało znajomo.
- A co to jest? Przypomina tutejsze białe klify – wskazała na coś, co było fragmentem kredy budującej białe klify Dover, ale rzecz jasna Corinne tej nazwy nie znała. Bo prawdę mówiąc, gdyby Corinne jakiś czas temu spytać, to mogłaby faktycznie pomyśleć, że geologia jest jakimś odłamem genealogii. Nie należała w końcu do orłów, jeśli chodzi o naukę, bo w Hogwarcie cechowała się dość lekceważącym stosunkiem do edukacji i przykładała się tylko do paru przedmiotów jak transmutacja, przez resztę zwyczajnie się prześlizgując na zadowalających, bo była zbyt leniwa i wygodna, by chciało jej się ślęczeć nad książkami tak jak jej rówieśnicy niższego stanu, którzy po szkole musieli dalej się kształcić lub pójść do pracy, bo nie mieli niczego zagwarantowanego urodzeniem. Nie mówiąc o rzeczach ponadprogramowych, a wiedza o skałach z pewnością do takich należała i choć pewnie w przepastnej szkolnej bibliotece można było znaleźć informacje na każdy temat, nawet na takie których nie nauczało się na obowiązkowych lekcjach, to dawna lady Avery nie była tam częstym gościem i w zasadzie można ją było tam spotkać głównie przed egzaminami na koniec danego roku szkolnego. Corinne była za to bardzo pilną uczennicą w letnie wakacje, gdy wracała do Ludlow pod pieczę guwernantek uczących ją sztuki, tańca i innych umiejętności niezbędnych damie na salonach. Umiałaby więc zagrać ładną melodię na fortepianie, namalować przyzwoity obraz czy zatańczyć, ale niekoniecznie mogła pochwalić się rozległą wiedzą na tematy niezwiązane ze sztuką czy salonowym życiem. I mówiąc o sukniach z jedwabnego piasku zapewne zaprezentowała swą ignorancję i niedouczenie w całej okazałości, i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. No cóż, grunt że dobrze wyglądała, mądra być nie musiała.
Corinne Rosier
Corinne Rosier
Zawód : dama
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To nie miłość jest najważniejsza, lecz obowiązek wobec rodu.
OPCM : 4 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 8 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11795-corinne-rosier-avery https://www.morsmordre.net/t11797-listy-do-corinne https://www.morsmordre.net/t12113-corinne-rosier https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11798-corinne-rosier
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]04.11.23 20:09
Stoisko państwa Devis posiadało wiele ciekawych pozycji więc naturalnie, że się nimi zainteresowała. Słoiki pełne przetworów ze śliwek, były tym co przykuły też jej uwagę.
-Proszę zapakować dla mnie jeden słoiczek. - Zwróciła się do mężczyzny jak tylko skończył rozmowę z lady doyenne. Czarodziej rozpromienił się, a towarzysząca mu kobieta z ochotą zabrała się za pakowanie przetworów. -Czuję, że będą wyśmienite z naleśnikami pani Pott. - Kucharka w Durham była stałym elementem zamku, lady Burke nie wyobrażała sobie innej osoby zarządzającej podniebieniami jego mieszkańców. Uśmiechnęła się na widok entuzjazmu przyjaciółki, zdawało się, że udziela się on samej Corinne. Na początku dziewczyna wydawała się być trochę przerażona tym w czym właśnie brała udział. Zrozumiała, że wcześniej nie miała okazji podobnych rzeczy organizować ani w nich uczestniczyć mieszając się ze zwykłymi mieszkańcami. Postawa całkowitego odcięcia się od ludzi jedynie im szkodziła, zwłaszcza teraz, kiedy rebelianci tak bardzo usilnie starali się skłócić społeczeństwo. Nie była zwolenniczką zatwardziałych tradycji i braku chęci reform, ale wiedziała, że tradycja jest ważna, dopóki spełnia swoje zadanie i nie wciąga ich w niepotrzebne konflikty. Rebelianci zaś uważali, że należy wyzbyć się całkowicie tradycji i wyrzucić ją jak niepotrzebny śmieć, a na to nie mogła się zgodzić. -Wydarzenia takie nie miałby miejsca, gdyby nie osoby, które przewodzą tym zaangażowanym. - Ujęła Evandrę pod rękę, tym samym dając znać, że mówi o niej samej. Lady doyenne Rosier stanowiła przykład dla mieszkańców Kent, była twarzą rodziny, pokazywała, że rodzinie Róż zależy na tych, którzy zamieszkują ich ziemie. Działania takie budowały jedność oraz zaufanie, którego tak bardzo teraz potrzebowali. -Cieszę się, że zdecydowałaś się wziąć w tym udział. - Przyjęła od pani Davies pakunek owinięty w brązowy papier i przewiązany sznureczkiem. Na pytanie o owce odpowiedziała bez wahania, ponieważ również odrobiła pracę domową i doskonale wiedziała jakie stworzenia są wypasane na wzgórzach Durham, z czego robione są nalewki oraz jakie kwiaty najchętniej są hodowane w ogrodach przydomowych. -Najbardziej popularne rasy to Czarnogłówki oraz Leine i odmiana owcy Durham. - Gdzie z tej ostatniej mieszkańcy byli bardzo dumni, ponieważ posiadali swoją rodzimą owcę tak jak Suffolk czy Dorset. W czasach pokoju, były prowadzone targowiska owiec oraz konkursy, gdzie wygrana odmiana otrzymywała medale, a właściciel rzeczonej wiele intratnych kontraktów. Jednak czas niepokoju sprawił, że ogólnokrajowe targowiska się nie odbywały. -Co zaś do produktów, są to przeważnie sery oraz produkty z owczej wełny. - Na jarmarku spodziewała się wytwórców serów, gdzie każdy będzie zachwalał swój produkt. -Będziecie obydwie bardzo mile widziane, chętnie pokaże wam urok Durham. - Lady Burke kochała swoje rodzinne strony, była im bardzo oddana i coraz bardziej przyzwyczaiła się do myśli, że wzgórza mglistego hrabstwa na zawsze pozostaną jej domem i nigdy ich nie opuści.
Sięgając po podane gruszki zerknęła na brzuch przyjaciółki mając nadzieję, że ta się nie przemęcza. Doskonale znała zasady, aby nie pokazywać publicznie swojej słabszej strony, a wszak stan w jakim była nie ułatwiał ciężkiej pracy, jaką wykonywała w ramach jarmarku. Smak owocu rozpłynął się w ustach lady Burke, która doceniła jego słodycz.
-Niesamowita. Gratuluję panie Davis. - Pochwaliła owoc pracy czarodzieja, tym samym dołączając się do opinii towarzyszących jej kobiet. -Dziękuję za możliwość skosztowania. - Odłożyła widelczyk udając się zaraz za Corinne i Evandrą w stronę stoisk z próbkami kamieni. Temat ten nie był jej obcy, jako wytwórca talizmanów miała do czynienia z wieloma skałami. -To prawda, Durham ma chłodniejszy klimat, to zapewne spowodowane jest tym, że ma zarówno dostęp do morza jak i góry. To sprawia, że chłodniejsze powietrze zatrzymuje się nad naszymi ziemiami. Jednak nawet to lato nie oszczędza nawet nas. - Uśmiechnęła się nieznacznie do Corinne, a następnie pochylając się nad próbnikami słuchała przedziwnego wywodu młodej dziewczyny. Zdumienie w niej narastało, ale przecież nie mogła wymagać od każdego obeznania we wszystkich tematach. Sama nie posiadając połowy wiedzy jaka chciałaby wiedzieć nie mogła oceniać innych. -Z jedwabnych piasków nie tworzy się ubrań, choć może kiedyś ktoś wpadnie na taki pomysł. - Zwróciła się do Corinne, a następnie poszukała wzrokiem Evandry wołając ją niemo o pomoc. -Z tego zbudowane są klify w Dover. - Zerknęła na inne kamienie. -My posiadamy jedynie cynę. - Każde hrabstwo słynęło z czegoś innego mogąc tym samym czerpać zyski i wspierać gospodarkę.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Reculver - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]11.11.23 12:27
W przydymionych światłach jarmarku nie można wprost określić, jak bardzo lady doyenne jest zmęczona. Cienie na twarzy kryją się pod pudrem i idealną linią szminki. Mimo brzemiennego obciążenia, kręgosłup stale prostuje się do pionu. Kobieca dłoń co rusz zatrzymuje się na brzuchu, gładząc go w czułości. Skinieniem głowy dziękuje przyjaciółce i wtula się w jej bok, kiedy ta służy ramieniem.
- Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy - zwraca się doń z sympatią, wiedząc, że ta rozumie wkładany w pracę wysiłek. Nie jest łatwo pogodzić wszystkie zobowiązania ze sobą, zwłaszcza w połączeniu z częstymi atakami serpentyny. Wykrawanie z czasu wolnego stoi już na porządku dziennym, coraz krótsze kąpiele, mniej spacerów w ogrodach, wszędzie aktywność, nierzadko doprowadzająca do wycieńczenia. Lady Rosier powtarza sobie, że to ostatnia okazja, by coś jeszcze osiągnąć. Żyje świadomością, że jej istnienie może wkrótce dobiec końca, co tylko bardziej motywuje do sięgania każdego dnia po więcej.
Uśmiecha się ciepło do Corinne, jednocześnie kręcąc głową pobłażliwie. Suknie z piasku to rzeczywiście ciekawy pomysł, choć w przetworzeniu na szkło ma on nieco więcej sensu i stosowany jest przecież do dziś, głównie wśród akcesoriów. Ale czy nie sięgają doń także baśnie, choćby w tej o szklanym pantofelku? Niezwykle delikatne, ale jakże piękne i widowiskowe. Evandra zapisuje sobie w pamięci, by zwrócić się do Rigela z prośbą o przemyślenie idei.
- Piaski jedwabne służą do wytwarzania szkła - tłumaczy cierpliwym, łagodnym tonem. - Wykorzystuje się je w twórczości artystycznej, ale także do okien czy luster, w tym luster weneckich. Obecnie rzadko się już do nich sięga, lecz nadal możemy podziwiać kunszt dawnych lat, chociażby w muzeum w Dover.
Podąża wzrokiem za spojrzeniem młodziutkiej lady Rosier i podchodzi bliżej wskazywanej przez nią próbki.
- Zgadza się, to jest kreda, najpopularniejsza skała naszych terenów. Klify w Dover są idealnym przykładem osadów morskich. - Pałac Château Rose stoi na nich od wieków, utrzymując swoją stałość dzięki magii. Evandra przed paroma tygodniami, ćwicząc zaklęcia transmutacji, przywołała do swoistego życia smoczą figurkę Tristana. Choć potrafi prezentować się dostojnie, tak kruchość materiału sprawia, iż w tej formie jest bardzo nietrwały. - Do innych dobrze znanych w Kent skał zaliczamy skały wapienne, piasek i żwir, glinę - nazywa kolejno wyłożone na stołach próbki, pamiętając je z otrzymanego wcześniej wykładu od specjalisty geologa. Gdyby nie wskazał ich palcem, teraz nie byłaby w stanie ich od siebie odróżnić. - Wśród nielicznych minerałów mamy kwarc i gips, żadne nie nadaje się na biżuterię - wzdycha teatralnie i kręci głową. Bo czy nie wspaniale byłoby przychodzić na każdy z sabatów w akcesoriach pochodzących z posiadanych terenów? Nawet jeśli ich bogactwo nie jest zbyt wiele warte w galeonach, tak ma przecież wartość wysoce symboliczną. Tylko jak wykonać naszyjnik z gipsu?
- Jedynie? - powtarza za Primrose i wspiera ręce na biodrach. - To pewnie dzięki wam co lato pierwszoroczni mogą zaopatrzyć się w swój pierwszy w życiu kociołek. Może stworzyć linię narzędzi sygnowanych imieniem lady Primrose, wybitnej twórczyni talizmanów? - proponuje, dzieląc się luźnym pomysłem. Nawet jeśli czarownica nie potrzebuje dodatkowego rozgłosu, tak ci, którzy wiedzą już o jej talentach, mogliby czuć się zachęceni.
- Możemy później zawrócić na główny plac. Stamtąd wystrzelimy ognie - puszcza obu paniom oczko, kusząc pokazem fajerwerków.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]11.11.23 13:40
Corinne, choć może nie zawsze we wszystkim się z Evandrą całkowicie zgadzała (na przykład w kwestii mody i odsłaniania łydek), ale musiała jej przyznać, że nie tylko miała talenty organizatorskie, ale i dużo energii i pasji w działaniu. Chyba nigdy wcześniej nie spotkała tego u żadnej kobiety w swoim najbliższym otoczeniu. Jej matka była raczej przykładem całkowitej życiowej bierności i to w jeszcze większym stopniu niż Corinne, której poglądy były jasno sprecyzowane, i której bierność była efektem bardziej wygodnictwa niż lękliwości. Wciąż jednak zastanawiała się, skąd w Evandrze ten zapał, skoro ze względu na brzemienny stan mogłaby zaszyć się w komnatach i wypoczywać. Corinne jeszcze nie wiedziała jak to jest być brzemienną, ale zawsze wyobrażała sobie, że w tym stanie nie ma się ochoty na nic więcej niż odpoczywanie i ewentualnie delikatne spacery po ogrodach, więc to było dla niej zaskoczenie.
Niemniej jednak, mieszkańcy tych ziem byliby głupcami i niewdzięcznikami, gdyby nie docenili tego, co zostało dla nich zorganizowane przez lady Rosier. A Corinne także nie mogła się nadziwić dobroci i trosce Evandry dla zwykłych ludzi, ale najwyraźniej miało to głębszy sens. Po prostu była lady Avery musiała dzisiaj pewne rzeczy poukładać sobie w głowie i zrozumieć. Musiała pojąć, że to, co w minionych wiekach praktykował jej dawny ród, wzbudzając w poddanych strach, w dzisiejszych czasach mogło nie wystarczyć, lub co gorsza, mogło pchnąć zwykłych, szarych czarodziejów ku przeciwnej stronie barykady. Może pokazywanie dobrej i łaskawej strony rodu miało skuteczniejszą moc zdobycia lojalności i wierności ludu, który miał kojarzyć ich ród z dobrobytem i poczuciem bezpieczeństwa? Corinne mogła nie lubić zbyt dużo przebywać wśród zwykłych ludzi, ale musiała w duchu przyznać, że to wszystko miało głębszy sens, tym bardziej, że na innych ziemiach także prowadzono podobne inicjatywy.
- Wobec tego bardzo chętnie odwiedzę ziemie Durham i zapoznam się lepiej z ich urokami – zapewniła więc po słowach Primrose. W końcu ich kraj skrywał dużo pięknych, wartych odwiedzenia miejsc, a magia ułatwiała przemieszczanie się. – Widok gór musi być piękny, prawda? I jeszcze bliskość morza… - To musiało być bardzo ciekawe połączenie. Do tej pory góry kojarzyły jej się głównie z okolicami, w których był położony Hogwart, i choć nie przepadała za czasami które tam spędziła, to musiała przyznać, że okolica była naprawdę malownicza. I gdyby tylko do Hogwartu nie przyjmowano szlam, gdyby nauczyciele traktowali uczniów zgodnie ze społeczną hierarchią a nie wszystkich jednakowo bez względu na status krwi, i gdyby część zbędnych przedmiotów zastąpiono zajęciami artystycznymi jak we francuskiej akademii, to na pewno spędziłaby te lata o wiele milej.
Po skosztowaniu owoców przyszedł czas na rozmowę o jedwabnych piaskach, podczas której Corinne dała popis swej ignorancji i niedouczenia. Ale cóż poradzić, że dla niej do tej pory piasek to był po prostu piasek, sypka rzecz po której stąpało się na plaży, a słysząc określenie „jedwabny”, siłą rzeczy pomyślała o ubraniach, bo jedwab kojarzył jej się tylko ze strojami czy elementami wystroju wnętrz. Ale w rodzinnym domu zawsze jej powtarzano, że jako kobieta nie może być zbyt mądra, bo nie wypada jej przyćmić przyszłego męża, i w dzieciństwie na tyle często słyszała, że coś jest nie dla dziewcząt, że jej ciekawość świata została w wielu aspektach zduszona nim mogła się na dobre rozwinąć. A w Hogwarcie mnogość grubych, trudnych ksiąg ją przytłaczała, nie umiała się skupić na obszernych tomiszczach pisanych naukowym językiem, dlatego uczyła się niechętnie i tylko wtedy, gdy musiała, jednak lubiła posłuchać, jeśli ktoś o czymś ciekawym opowiadał.
- Szkła? – zdziwiła się, dowiadując, do czego tak naprawdę służyły owe jedwabne piaski. – W Chateau Rose są jakieś szkła lub lustra wykonane z tego piasku? – zapytała więc. Właściwie może to brzmiało nawet logiczniej niż suknie z piasku. – To co jest na naszej plaży, to też jedwabny piasek, czy zwykły?
Przyjrzała się bliżej białej substancji nazwanej kredą, i przypomniała sobie kredę, którą nauczyciele czasem pisali po tablicach w Hogwarcie. No cóż, przynajmniej w tym przypadku wiedziała, że nie robi się z tego jedwabiu ani innego materiału, ale wyobraźnia ją zawodziła, jeśli chodzi o próby wyobrażenia sobie, jak taka kreda musiała powstać, żeby utworzyć olśniewające, widoczne z daleka i charakterystyczne dla tych ziem klify.
Skupiła się więc na kolejnej propozycji Evandry.
- Pokaz fajerwerków? Brzmi naprawdę interesująco, chętnie go zobaczę – ożywiła się na myśl o zapewne pięknym pokazie magicznych ogni, które rozświetlą niebo, które ciemniało coraz bardziej i gdyby nie porozstawiane tu i ówdzie lampiony, pewnie byłoby coraz mniej widać. – Ile dni będzie trwał ten kiermasz dla mieszkańców? – spytała jeszcze, bo nie była właściwie pewna, czy było to wydarzenie na jeden dzień, czy może jeszcze przez parę kolejnych handlarze będą się tu pojawiać, zapewniając zwykłym czarodziejom możliwość spróbowania specjałów tych ziem. Była jednak gotowa, by ruszyć z powrotem w stronę placu.
Corinne Rosier
Corinne Rosier
Zawód : dama
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To nie miłość jest najważniejsza, lecz obowiązek wobec rodu.
OPCM : 4 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 8 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11795-corinne-rosier-avery https://www.morsmordre.net/t11797-listy-do-corinne https://www.morsmordre.net/t12113-corinne-rosier https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11798-corinne-rosier
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]13.11.23 23:18
Starała się nie myśleć o tym, że kolejna ciąża dla Evandry jest obciążona wielkim ryzykiem. Rozumiała z czym się wiąże ta choroba, która odbierała siłę i czaiła się niczym cichy zabójca, gotowy uderzyć w najmniej spodziewanym momencie. Nie dopuszczała do siebie tego, że moment porodu może być ostatnimi chwilami młodej matki. Udawała sama przed sobą, że problem nie istnieje. W ciemnościach nocy zaś, gdy myślała o życiu i śmierci czuła jak jej serce bije z niepokoju. Jak wszystkie lęki uderzają ze zdwojoną siłą. Nie wyobrażała sobie swojego życia bez obecności przyjaciółki i powierniczki.
Uśmiechnęła się kiedy ta przyjęła jej ramienia i pozwoliła sobie na skorzystanie z siły lady Burke. Od tego były, aby siebie wspierać, by być dla siebie, niezależnie jakie wichury targały ich życiem każdego dnia. Przykryła delikatną i kruchą dłoń lady doyenne swoją, równie drobną. Wędrowały razem dalej podziwiając uroku jarmarku.
Przy stanowisku z kamieniami, pozwoliła, aby Evandra wytłumaczyła Corinne czym są jedwabne piaski oraz jakie jeszcze inne kruszce można spotkać w Kent.
-Zawsze zachwycała mnie ozdobna misa w kształcie kwiatów lotosu w Chateau. -Dodała od siebie, kiedy padło pytanie ze strony Corinne, czy rzeczone szkło jest również obecne w posiadłości rodowej Rosierów. Zerkała co jakiś czas na najmłodszą z czarownic zachodząc w głowę jak do tej pory udawało się jej przechodzić przez wszelkie rozmowy. Nie powinna oceniać, nie powinna robić tego za co krytykowała inne kobiety, ale myśli same się nasuwały więc postanowiła skupić się na czymś innym niż złośliwość i pobłażliwość.
-Bywa tak, że gdy pogoda dopisuje i znajdziesz się na najwyższym szczycie górskim, możesz dojrzeć morze. - Podzieliła się opowieściami ludzi, którzy ponoć doświadczyli tego widoku. Ona częściej w porcie Durham widziała góry i ich strzeliste szczyty znikające w gęstwinie chmur. -Móc mieć morze i góry, to jest prawdziwe szczęście. - Zgodziła się z Corinne. Kochała Durham, to był jej dom, któremu oddała całe swoje jestestwo. Poświęcała większość dnia na dbanie o ziemie, których byli opiekunami. -Ze szkła można zrobić biżuterię. - Zwróciła się do Evandry słysząc zawód w jej głosie. Zaśmiała się zaraz po tym słysząc cichą naganę skierowaną w swoją stronę. -Masz rację. Pierwszy kociołek jest bardzo ważny. - Być może istniały inne złoża ukryte w górach, ale na razie musiała skupić się na tej jednej kopalni, która z każdym dniem coraz bardziej zbliżała się do efektu końcowego. Ona zaś rozumiała lepiej prawidła jakimi rządzi się rynek oraz takie przedsięwzięcie jak kopalnia. Ekonomiści, gdy przekonali się, że nie była to jedynie zachcianka młodej szlachcianki, zaczęli traktować ją poważnie i poświęcali swój czas na wprowadzanie jej w arkana zawiłej sztuki gospodarki i ekonomii. Odwiedziny na jarmarku były przyjemną odskocznią od codziennej pracy. -Nie możemy tego przegapić. - Od razu zgodziła się na zobaczenie pokazu fajerwerków. Trzymając w dłoni pakunek ze straganu z owcami, udała się wraz z Corinne i Evandrą na plac główny, gdzie miały doświadczyć pokazu sztucznych ogni.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Reculver - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Miasteczko Reculver
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach