
|
| | Wagony | |
| Autor to | Wiadomość |
---|
Mistrz gry
 Konta specjalneZawód : naczelny mąciciel Wiek : odwieczny Czystość krwi : n/d Stan cywilny : n/d Do you wanna live forever? OPCM : 99 UROKI : 99 ELIKSIRY : 99 LECZENIE : 99 TRANSMUTACJA : 99 CZARNA MAGIA : 99 ZWINNOŚĆ : 0 SPRAWNOŚĆ : 0 Genetyka : Czarodziej
 | Temat: Wagony [odnośnik] 18.10.20 18:04 | |
|  WagonyNieopodal głównej areny znajdują się barwne drewniane wagony, w których mieszka przynajmniej część artystów; błąkają się między nimi psy i koty, niekiedy inne mniejsze fantastyczne zwierzęta zamieszkujące i występujące w cyrku. Za dnia wokół panuje raczej cisza, nocami między wagonami płonie czasem ognisko, słychać dźwięk tłuczonego szkła i melodie gitarowych przyśpiewek. Pojedyncze wagony są skromne, sprawiają wrażenie ciasnych, małych, ale niektóre z nich są od wewnątrz magicznie powiększone i mogą zaskakiwać swoją wygodą.
|
|  | | Delilah Carrington
 Nieaktywni neutralniZawód : akrobatka Wiek : 22 Czystość krwi : Czysta Stan cywilny : Panna my body is a cage
but my mind holds the key OPCM : 3 UROKI : 0 ELIKSIRY : 0 LECZENIE : 0 TRANSMUTACJA : 11 CZARNA MAGIA : 0 ZWINNOŚĆ : 25 SPRAWNOŚĆ : 11 Genetyka : Metamorfomag
 | Temat: Re: Wagony [odnośnik] 03.01.21 18:07 | |
| 14 VII
Większość powitań, z którymi się spotkała, należała do całkiem miłych, każdy kierował ku niej mniej lub bardziej jasny uśmiech i dużo osób przygarniało ją też w swoje ramiona. Istotne dla niej było to, że żadna ze znajomych twarzy nie zmieniła się drastycznie. Obawiała się tego, że niektórzy mogą mieć do niej żal za ucieczkę, ale to szybko okazał się bezpodstawny lęk. Z dyrektorem rozmówiła się dość szybko, ale po usłyszeniu jego kilku rad mimowolnie zaczęła szykować się na batalię z szanowanymi członkami rodziny Carrington. Nowym zarządcą został jej kuzyn, a ta informacja nie nastrajała jej optymistycznie. Musiała zwrócić uwagę raptem na jedną zmianę, ale cała reszta zdawała się być taka jak zwykle. Cyrk zdawała się pozostawać całkowicie na uboczu wszystkiego, w nim nie toczyły się żadne walki. Dopiero po kilku dniach zaczęła uważniej wsłuchiwać się w cudze rozmowy, a zarysowywana przez znajome głosy nowa rzeczywistość zaczęła znajdować się coraz bliżej ogromnych namiotów i kolorowych wagonów. Wszyscy mimowolnie rozprawiali o polityce, tego nie dało się uniknąć, gdy ta drastycznie wpływała na codzienność każdego. Padały konkretne nazwiska, dyskutowano o sylwetkach rządzących, szlachciców i terrorystów, a sama Delilah nie rozumiała z tego zbyt wiele. Ukradkiem zagarnęła dla siebie jedno z najnowszych wydań Proroka Codziennego, lecz zapoznanie się z kilkoma artykułami rozjaśniło niewiele kwestii. Czasem chciała zadać kilka pytań najbliższym osobom, lecz ostatecznie tchórzyła, bojąc się odpowiedzi, które by uzyskała. Odsunęła na bok kłopotliwe sprawy, również kwestię zarejestrowania różdżki, aby nic jej nie rozpraszało w szybkim poprawieniu kondycji. Skupiła się na pełnoprawnych treningach, stęskniona za podniebnymi wrażeniami. Przyjemne ciepło wypełniało jej ciało po wysiłku włożonym w wykonanie kilku prostych akrobacji na kole lub szarfie. Wznosiła się i opadała, robiła to całkowicie na swoich zasadach, czuła się tak bardzo wolna. Coś w końcu musiało sprowadzić ją na ziemię. Po raz pierwszy powrót do oddanego jej na własność cyrkowego wagonu stał się dla niej traumatycznym przeżyciem. Wpadła do środka nieco zdyszana, spocona, chcąc się szybko odświeżyć, póki nie dostrzegła cienia sylwetki rozłożonej na małej sofie otoczonej stosem poduszek. Cała cyrkowa brać była z sobą niezwykle mocno zżyta, lecz każdy członek tej różnorodnej rodziny szanował prawo do prywatności innych. Pomiędzy wagony rzadko wpuszczano obcych i niewielu śmiałków próbowało zapuszczać się tutaj bez zgody. Nauczona szybkiej kalkulacji Del uznała, że w jej progi musiał zawitać ktoś uzdolniony, skoro po drodze nie wszczął żadnej awantury. Tutaj nie było czego kraść, więc po co się zjawił? – Kim jesteś? – spytała spokojnie, nie zamierzając krzykiem dopraszać o pomoc, choć w każdej chwili mogła tu ściągnąć gromadę cyrkowych siłaczy. Mogła też skorzystać z własnej zwinności i uciec. Na razie powstrzymała się od gwałtownych reakcji, poniekąd ciekawa powodu przybycia nieznajomego. Do kraju wróciła niedawno, dlatego nie spodziewała się żadnych gości, a już na pewno nie takowych spoza cyrku, co mają czelność rozgaszczać się w jej osobistej przestrzeni bez wcześniejszego zapytania. – Czego chcesz? Przemknęło jej przez myśl, że obecność nieznajomego może być zemstą nowego zarządcy za dawną ucieczkę. Czy naprawdę łudziła się, że może uciec od obrzydliwej powinności? Jej ramiona drgnęły nerwowo, spojrzenie zielonych oczu stało bardziej krytyczne. A jednak dość nonszalancko zaczesała włosy do tytułu, niby cierpliwie oczekując odpowiedzi nieproszonego gościa.
It's a different kind of danger And your feet are spinning around You never knew you were a dancer 'till Delilah showed you how |
|  | | Drew Macnair
 ŚmierciożercyZawód : Poszukiwacz i przemytnik artefaktów, fascynat nakładania klątw Wiek : 30 Czystość krwi : Czysta Stan cywilny : Kawaler Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out. OPCM : 39 UROKI : 9 ELIKSIRY : 0 LECZENIE : 0 TRANSMUTACJA : 5 CZARNA MAGIA : 46 ZWINNOŚĆ : 4 SPRAWNOŚĆ : 6 Genetyka : Metamorfomag
 | Temat: Re: Wagony [odnośnik] 23.01.21 21:35 | |
| Długo zastanawiał się czy warto było zapoznać się z otrzymanym wspomnieniem ojca, bowiem jego temat zakończył w chwili posłania jednego z niewybaczalnych zaklęć. Nie zamierzał wchodzić własnymi butami do utworzonego przez niego bagna – właściwie to nie chciał mieć z nim więcej nic wspólnego poza nazwiskiem, którego wyrzec się nie mógł. Planował od dawna odbudowę reputacji i szacunku wobec takowego, jednakże po całym syfie Augustusa było o to niezwykle ciężko. Powiadają, że jabłko pada niedaleko od jabłoni, lecz czy aby na pewno to powiedzenie sprawdzało się w ich kwestii? Wizualnie byli podobni, nie mógł oszukiwać się, iż tak naprawdę nie był jego synem, aczkolwiek charakter i pracowitość zyskał po kimś zupełnie innym, ale na pewno nie po matce. Po wielu tygodniach zdecydował się spełnić jego ostatnią wolę. Trapiły go wypowiedziane przez niego słowa i ukierunkowanie ich na rzekomą kobietę, być może kogoś mu bliskiego. Mimo pewnej świadomości, głosu, który powiadał mu, iż może być to coś czego kompletnie się nie spodziewał, to widok dziewczynki nazywanej przez Augustusa córką kompletnie wytrącił go z równowagi. Był zły, cholernie rozjuszony własną niewiedzą, brakiem możliwości poznania się z osobą, w której żyłach płynęła ta sama krew. Była do niego podobna? Matka wiedziała? Miała ten sam charakter, sposób bycia? Jeśli tak to prawdopodobnie już nie żyła i jedynie zmarnuje swój czas wkładając wiele sił w poszukiwania. Mimo to chciał zyskać tą pewność, pragnął znaleźć odpowiedzi na zadane pytania i nawet jeśli finał miał okazać się klęską to nie będzie mieć sobie nic do zarzucenia. W innym wypadku mógłby to wyrzucać sobie przez resztę życia. Nie wiedział tak naprawdę od czego zacząć. Całe życie poświęcił tropieniu artefaktów, aczkolwiek ich poszukiwana zdawały się o niebo łatwiejsze niżeli nieznajomej czarownicy pośród tysięcy innych. Mogła wyjechać, zmienić nazwisko, zyskać metamorfomagiczny gen i codziennie przyodziewać nową twarz. Informacji nie posiadał właściwie wcale i jedyne co mu pozostało to powrócić do rodzinnego mieszkania w celu odnalezienia dzienników ojca. Tylko w nich pokładał jakąkolwiek nadzieję. Dokładnie analizował jego rzekome podróże, wertował stronice chcąc odnaleźć cenne wskazówki, lecz na nic się to zdawało. Ludzie, których poprosił o pomoc również nie mieli dla niego nowych wieści. Był w kropce. Dopiero jeden z lipcowych wieczorów przyniósł przełom, albowiem stary znajomy Augustusa, który swego czasu zerwał z nim kontakt, wspomniał w liście o trupie cyrkowej oraz imieniu Delilah. Mimo prób rozszyfrowania rzuconych haseł oraz dowiedzenia się, czy aby na pewno miały coś wspólnego z prawdą, Drew już nigdy więcej nie zobaczył w okiennicy jego sowy. Był to jedyny trop. Nie mógł w niego uwierzyć, ale też nie miał żadnych argumentów przeciw, dlatego postanowił sprawdzać każdych cyrkowców, których uda mu się namierzyć. Właśnie w ten sposób trafił w końcu na wagon dziewczyny, jakiej już wcześniej przyglądał się „pod maską” jednego z jej kolegów. Być może za wiele sobie wyobrażał, zbyt bardzo wierzył we własne szczęście, jednakże znalazł tyle elementów wspólnych, iż był właściwie przekonany, że mu się udało. Zjawił się w środku przed nią chcąc uniknąć braku zaproszenia do środka. Musieli porozmawiać, musiała mu powiedzieć prawdę. Rozsiadł się na kanapie, a następnie wysunął z wewnętrznej kieszeni piersiówkę chcąc w spokoju wypić kilka głębszych łyków. Czekała go ciężka rozmowa, dysputa na temat mu zupełnie obcy, bowiem nigdy nie czuł rodzinnych więzów, tego wyjątkowego przywiązania. Nie miał też pojęcia jak jej o tym powiedzieć, jak zadać pytanie, aby nie urazić i nie zmusić do wezwania pomocy. Zacisnął nieco mocniej wargi, kiedy dziewczyna weszła do środka i wbił w nią swe spojrzenie, choć nie odezwał się w pierwszej chwili. -Nie warto wpierw się przywitać?- rzucił chłodniej niżeli zamierzał, a zaraz po tym na jego twarzy ukazał się ironiczny uśmiech. Szybko zganił się w myślach – w końcu to on wtargnął na jej prywatny teren, a do tego zgrywał kompletnego idiotę. -Porozmawiać. Usiądziesz?- spytał, bowiem przez jego usta nie przechodziło słowo przepraszam. Zaraz po tym wyciągnął w jej kierunku piersiówkę – może odrobina alkoholu rozładuje napięcie?
The eye sees only what the mind is prepared to comprehend |
|  | | | Wagony | |
|
| Permissions in this forum: | Możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|