Wydarzenia


Ekipa forum
Sędziwy dąb
AutorWiadomość
Sędziwy dąb [odnośnik]28.02.21 13:04
First topic message reminder :

Sędziwy dąb

Pośród wzgórz i rozległych sieci rzecznych Forest of Bowland rośnie sędziwy dąb, zwany także przedwiecznym, wiecznym, lub po prostu starym. Imponujące drzewo rozpościera swe gałęzie na polanie w środku lasu iście po królewsku, zwracając uwagę potężnym pniem i majestatyczną koroną, będącą domem dla wielu leśnych stworzeń. Choć charakterystyczny, z uwagi na swoje położenie trudny do zlokalizowania, nieuwzględniony na żadnej mapie, zupełnie tak, jakby ciążyło na nim zaklęcie nienanoszalności. Być może kryje sie w tym ziarno prawdy. Niewielu wie, że jest to drzewo szczególne dla rodziny Sykesów, podarowane przed stuleciami przez Ollivanderów, wokół którego do dziś odbywają się rodzinne zgromadzenia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sędziwy dąb - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sędziwy dąb [odnośnik]17.05.23 22:44
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sędziwy dąb - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]21.05.23 12:48
Prima uśmiechnęła się szeroko, zadowolona z krewniaczki i jej prób pojęcia zawiłości ścieżek tej historii. Podparła się pod boki i radośnie zaprzeczyła:
Nie, ależ skąd! ― Radość ta, po krótkiej obecności w niebieskim oku czarownicy, wyparowała, ustępując tym samym miejsca dziwnemu, niepokojącemu błyskowi. ― Postraszyłam go potem, że jak tak dalej będzie wydziwiał, to go zamienię w ropuchę i wrzucę do rzeki, żeby poszedł z prądem, a kysz! No i wyzdrowiał, wyobraź sobie, nawet maści dalej nie trzeba było robić, a i żona jego mówiła, że to wszystko dzięki mnie, duszko ― pochwaliła się, cała dumna, cała w skowronkach, wygodnie ignorując niepokojącą lukę w pamięci dotyczącą tamtego incydentu. Naprawde wyzdrowiał?... A może tylko jej się wydawało? A może… może nie widziała go od trzech tygodni, bo naprawdę zmieniła go w ropuchę?...
Na szczęście, zanim doszła do jakichś strasznych i niewygodnych wniosków, które psułyby dzień, jej umysł skupił się na palącej konieczności uspokojenia krewniaczki. Przygarnęła ją do siebie, w matczynym odruchu przeczesała jasne pasma, ucałowała czubek dziewczęcej głowy.
Ja też, duszko ― przyznała z uśmiechem i dała się porwać w ten krótki pląs, zaśmiała się; szczerze i głośno.
Widzisz, to już będą ze dwa tygodnie z okładem, odkąd próbuję się ich pozbyć, a wszystko to dlatego, że kiedyś, na spacerze, kiedy szukałam jagód, powiedziałam takiemu jednemu ślimakowi, że gdyby kiedyś potrzebował schronienia, to zapraszam go do siebie. O! ― krzyknęła, słysząc nowe określenie ślimaka ― tamten też nie miał skorupki! Widzisz, duszko, więc rozmawiałam z glutkiem i obiecałam schronienie w tej pękniętej filiżance, bo wydawało mi się, że będzie to całkiem uprzejme z mojej strony. Zwłaszcza w tym przykrym czasie, kiedy o dom trudno. Ale-e ― przeciągnęła zgłoski dla efektu ― ktoś tu chyba nadużył mojej gościnności. I jeszcze rozpowiedział o tym wszystkim kolegom! ― Wzniosła ręce do nieba, w niemym wezwaniu błagając o litość dowolnego boga, który akurat usłyszy jej prośbę.
Tak, to na pewno dlatego ― podsumowała zaraz, opuszczając ramiona i podparła się pod boki. ― Co? Zagrody? ― spytała, po sekundzie tracąc wątek. Zmarszczyła brwi. ― Powiedz mu zatem, żeby mnie odwiedził, bo sprawa ― jak widać ― jest dość pilna.
Spacer wśród leśnej gęstwiny uspokajał, napawał swego rodzaju pewnością, że absolutnie nic im tu nie grozi. Mimo tego, że wcale nie aż tak daleko mieściła się przecież osada, w której mieszkały wszystkie barwne postacie występujące w jej historiach. A barwne postacie miały to do siebie, że lubiły robić rzeczy zgoła nieprzewidywalne i zdziebko nieuczciwe, byleby tylko uchronić własne siedzenie.
Nie, żeby tego nie rozumiała. Ale i tak było to bardzo niegrzeczne i niewygodne.
Kiedyś miałam taki dziwny sen ― odparła rozmarzonym głosem, splatając dłonie za plecami ― w którym wszystko w lesie było zgubione. Zgubiły się drzewa, zgubiły kamienie, zgubiła się nawet rzeka! Więc pomyślałam sobie, że dobrze będzie wiedzieć, kiedy coś takiego nastanie ― wiesz przecież, że czasem sny lubią się spełniać ― i dlatego zaczęłam oznaczać drzewa i niektóre kamienie. Na szczęście, jeszcze żadne z nich się nie zgubiło ― rozplotła dłonie i postukała palcami w policzek, dumając ― choć mam pewne obiekcje co do rzeki. Nie udało mi się jej oznaczyć i mogłabym przysiąc, że w zeszły wtorek płynęła bardziej na wschód niż na zachód… ― wymamrotała, pochłonięta problemem i zmarszczyła gniewnie brwi. ― To wszystko przez bobry i ich tamę. Pobudowały sobie żeremia i wtedy… ― nagle klasnęła w dłonie ― i wtedy pojawiły się glutki! To musi mieć jakiś związek. Może to bobry zabrały glutkom domy? Myślisz, że przyozdobiły swoje drewniane fortece ślimaczymi muszelkami? A może bobrzy panowie składają je w ofierze swoim bobrzym paniom? Festiwal Lata za pasem w końcu!
Kolejny przystanek ― kolejne klaśnięcie ― kolejna chwila pełna niezrozumienia. Obecność czaszki, jak zwykle, budziła same pytania i ewentualne kontrowersje.
Czaszka czasem się obraża ― wyjaśniła szybko i weszła między wysokie paprocie, by zabrać swoją zgubę. ― Szczególnie wtedy, gdy nie ma racji.
“Chyba ty” ― usłyszała w głowie znajomy, przepełniony drwiną głos. Wydawało jej się, że oczodoły czaszki zapłonęły czerwonym światłem, więc szybko zerknęła przez ramię na Celine, ale jej krewniaczka zdawała się nie dostrzegać tego samego, co ona. Głos kołaczący się w głowie też zdawał się należeć tylko do niej.
Albo kiedy włożę ją do gara. Gar to ostateczne rozwiązanie ― oznajmiła, podnosząc czaszkę z pnia. Była ciężka, brakowało jej paru zębów, ale i tak uważała, że jest w niej coś niezwykłego.
“Stara, daję słowo, jeszcze raz zostawisz mnie tu samego, to przez miesiąc będę ci nucić “Kociołek pełen gorącej miłości””.
Prima spojrzała na czaszkę z obrzydzeniem i zaraz wsadziła ją sobie pod pachę, jak wygodny pakunek.
“Mogłabyś się umyć”.
Czarownica uśmiechnęła się uspokajająco do krewniaczki, ale ten uśmiech ważył trzy kamienie i stawał się coraz cięższy.
Nie, nie, to nie pan Smith. To takie nasze… sprawy ― bąknęła, zaczesując kosmyk rudych włosów za ucho.
“Innymi słowy: nie twój biznes”.
Prima przymknęła oczy. Jak dobrze, że nikt tego nie słyszał.
Kiedy podniosła powieki, w łagodny szum lasu i śpiew ptaków wlał się nowy dźwięk. Rechot paru żab był wyraźny, prawie tak, jakby stały nad bagnistym bajorkiem ze zwaloną kłodą starego buku, jakby były ledwie dwa kroki od tafli. Prima potarła kark dłonią, wydęła na moment policzki, oburzając się na kolejny komentarz czaszki, ale nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć ― zalała ją fala dziwnej ekscytacji i przerażenia.
Ropuchy! ― krzyknęła nagle. ― To dlatego ten stary piernik się tyle nie pokazywał… jednak musiałam zamienić go w ropuchę! ― Rozejrzała się z przejęciem, poszukała wsparcia nawet w czaszce, ale ta uparcie zamilkła, oszczędzając sobie nawet kąśliwego komentarza. ― Kłócą się tam teraz pewnie o to, która z nich jest prawdziwym płazem. Pewnie czują, że jest tam ktoś obcy ― dodała maniakalnym szeptem. ― Ale wiesz co? Dobrze mu tak. Jeśli został ropuchą, to trudno, zasłużył sobie. Chodźmy, duszko, musimy znaleźć Hermenegildę zanim wpadnie w tarapaty. Wiesz już przecież, co bobry potrafią zrobić z glutkami, strach pomyśleć, co zrobiłyby z Hermenegildą…


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sędziwy dąb - Page 5 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]27.05.23 19:39
Celine pokręciła głową i uśmiechnęła się szeroko, jednocześnie zadowolona z owocnego epilogu zdrowotnej historii, jak i zniesmaczona zduszoną w zarodku wizją miłości, która powinna była odżyć, a tego nie zrobiła. Zmarnowany potencjał, rozczarowujące zakończenie sagi, w którą zdążyła zaszczepić zaintrygowane emocje; nie mogła jednak nie zgodzić się z wprawą, z jaką cioteczka podeszła do rozwiązania problemu. Ropuchy wydawały się jej mniej urokliwe od żab, z grzbietami upstrzonymi zmarszczkami, brunatne jak zmoczona łzami deszczu ziemia, o dużych, ciemnych oczach, które zazwyczaj wydawały się jej przepełnione goryczą albo wyrzutem. Nic dziwnego, że człowiek, o którym opowiadała ciocia Prima, nie chciał wcielić się w ropusze zastępy.
Los w swej szczodrości pozwolił jej zaraz wsłuchać się w kolejną historię, bardziej fantazyjną od poprzedniej, naszpikowaną antropomorficznymi bohaterami, tak bliskimi primowemu spojrzeniu na świat. Nie wątpiła ani przez chwilę w to, jak przekonana była czarownica co do tego, że rozmawiała z prawdziwymi ślimakami, właściwie nie była nawet pewna, czy nie było to zgodne z prawdą. Magia potrafiła rozdawać doprawdy przedziwne, rzadko spotykane prezenty, wtłaczała w genotypy zdolności, o których inni mogli zaledwie pomarzyć. Zdolności, przekleństwa, wszystko jedno.
- Ale na pewno przyszły do ciebie dlatego, że potrzebowały schronienia, nie możesz ich wyrzucić. To dopiero byłoby niegrzeczne - skonstatowała półwila, puszczając ręce cioteczki, żeby wesprzeć dłonie na swoich biodrach. Niekulturalne ślimaki potrafiły siać zamęt i zniszczenie w cennych, letnich uprawach, ale żyły swoim życiem i wydawało się jej to dosyć brutalne, żeby teraz wysiedlać je z miejsca, do którego Prima sprosiła jednego z ich braci. - To jakby drzewa kazały ci odejść z ich lasu, bo cię odwiedzam, a zgodziły się przyjąć tylko jednego człowieka - dodała i kiwnęła głową, by nadać swojej opinii poważnego zdecydowania. - Powiem! - obiecała, szczęśliwa, że Prima zdecydowała się skorzystać z zaoferowanej pomocy. Jeszcze tego samego dnia planowała poruszyć ten temat z Elrikiem, kiedy brat wróci z pracy; być może będzie musiała okupić to smaczniejszym obiadem, żeby ukrócić potencjalne narzekanie, ale zwierzęta ciotki potrzebowały lepszych warunków, a chatka domagała się małych renowacji, tu i ówdzie. Zatem był to szczytny cel.
Kolorowe wstążki dyndające z drzew nabrały nagle magicznego znaczenia; nieistotne było to, że zrodził je sen nie mający zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością, to, że umysł Primy nasiąknął fantazją, z trudem oddzielając popiół prawdy od ziaren baśni. Celine nie przychodziła do niej w poszukiwaniu logiki, odwiedzała ją dlatego, że fascynowała ją fantazja, w której tkwiła Howell, fantasmagoria pełna onirycznych urojeń, tak daleka od cywilizacyjnej prostoty i zasad rządzących światem, który nie należał do niej. Gdyby miała wybór i mogłaby odrzucić rozsądek, ale i rozstać się z pragnieniami o tańcu, chciałaby żyć właśnie tak - jak Prima, w samym sercu leśnej głuszy, gdzie mech tętnił życiem, pod ziemią rozchodziły się długie korytarze grzybni, a drzewa szumiały w orkiestrze dzikiej melodii.
- Rzeka zna drogę do domu - oznajmiła lekko. - I mogłaby się obrazić, że w nią nie wierzysz. Drzewom najwyraźniej to nie przeszkadza, ale rzeka jest wolna i niezależna, i wróci do ciebie, kiedy tego zapragnie - sprecyzowała z naukowym wręcz przekonaniem. Sprawiało jej przyjemność takie bujanie w obłokach, zupełnie oderwane od wojennej faktury i niezakłamanej tkanki codzienności; fatamorgana zakradała się do płuc, skroplony miraż nawodnił krew. Nie istniały kłopoty, puste spiżarki, drożejące medykamenty ani znikający sąsiedzi. - Czy tak było to nie wiem, ale mogłybyśmy pozbierać muszle z morza albo jeziora i przyozdobić nimi twój dom - zasugerowała z uśmiechem. Teraz, odkąd nauczyła się pływać, nie obawiała się podwodnych podbojów i poszukiwań. Z nurkowaniem Celine wciąż miała problemy, ale na płyciźnie, tam, gdzie dno nie zapadało się w zdradliwą przepaść, na pewno poradziłaby sobie z wyłowieniem kilku ślicznych okazów - tylko czy Prima w ogóle poradziłaby sobie w wodzie? Chyba nigdy nie zapytała jej o pływackie zdolności.
Zmarszczyła brwi, wodząc wzrokiem od czaszki do ślicznej twarzy cioci, w duchu dochodząc do wniosku, że chyba nie warto byłoby zadawać pytań odnośnie zawiązanej między nimi relacji - bo jaka istniała szansa na to, że cokolwiek zrozumie z tłumaczeń czarownicy? Tym bardziej, że widok końskich pozostałości wprawiał ją w niepokój. Kiedyś te kości obleczone były wnętrznościami, mięsem, skórą i sierścią, a dziś pozostało po nich jedynie to, smutny cień utraconego życia. Czy z kości jej tatka również zeszło już mięso? Czy robaki wyjadły pulchne narządy, osiedliły się w opustoszałych oczodołach? Po plecach półwili przeszedł dreszcz, odrzuciła od siebie te myśli i przygryzła dolną wargę.
- Tego sąsiada, któremu pogroziłaś? - zdumiała się, wdzięczna za poświęcenie mężczyzny. Łatwiej było powrócić do błądzenia w obłokach absurdu, zamiast pozwolić sobie na pogrążenie się w lepkiej ciemności, spirali prowadzącej w wiecznie żywe objęcia lęku, tęsknoty i poczucia winy. - Ale... Ale on teraz nie znajdzie drogi do domu... - zaoponowała słabo, pokręciła jednak głową i wyciągnęła rękę, by ponownie ująć cioteczkową dłoń i pociągnąć ją za sobą w zarośla. Leśne krzewy łaskotały sukienkę, czasem musiała skłonić się głęboko, żeby uniknąć pajęczyn rozciągniętych między gałęziami, kiedy z pobliskiej zieleni dobiegło je znajome beczenie. - To chyba ona - rzuciła z przejęciem i przyspieszyła, wypadając na łączkę pomiędzy dużymi, rozłożystymi sosnami. Mech gęsto porastał ziemię najeżoną szyszkami. Hermenegilda skubała zieleń nieopodal, stojąca obok łatki dzikich jagód, od których dojrzałego ciężaru uginały się krzaczki. - Och, spójrz tylko... Jak ją złapiemy to mogłabym zebrać trochę na drugie śniadanie - zaproponowała z radością, po czym zmarszczyła brwi, zdając sobie sprawę z rażącego braku wiedzy. - Tylko jak ją złapać, żeby znowu nie uciekła?


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]25.06.23 12:19
Prima westchnęła ciężko i z jawną rezygnacją.
Różnica pomiędzy mną, a takim ślimakiem, jest taka, że nie czynię szkody drzewom. A ten ślimak ― o tu, zobacz go ― obgryza mi wesoło kapustę. Wiesz, jaka kapusta bywa potrzebna? Albo sok z kapusty? To nie są tanie rzeczy, szczególnie, kiedy wichry wojny hulają tuż nad puszczą, a do garnka czasem nie ma co włożyć ― argumentowała dalej, wyjątkowo zmartwiona. Już raz poznała, co to znaczy cierpieć głód i chyba to jedno mogło ją przekonać do wyproszenia ślimaków ze swojego ogródka. Zwłaszcza, że przecież oferowała popękaną zastawę po starej wiedźmie, na litość boską!
Temat bandyckich ślimaków na szczęście rozmył się wśród tuzina innych, podjętych z nagła, pozornie oderwanych od rzeczywistości, ale w świecie Primy tworzących bardzo spójną całość, której nie każdy był świadom. Jej umysł już dawno temu zboczył ze ścieżki zdrowego rozsądku, dotknięty tragedią wojny, straty, doświadczony traumatycznymi wydarzeniami, uciekł wprost na chybotliwą ścieżkę pełną fantazji, rytuałów i pogubionych wątków. Logika i echo przeszłości wracały okazjonalnie, najczęściej przy warzeniu eliksirów, kiedy musiała być absolutnie skupiona, pewna, kiedy trzeba było przywołać z pamięci fakty okraszone po równo słodyczą i goryczą. Czasem wydawało jej się, że to jedyna kotwica, która trzyma ją przy zdrowych zmysłach i nie pozwala się osunąć w szaleństwo dyktowane rytmem życia lasu, dzikich tańców w świetle księżyca i kaprysów nietutejszych bóstw.
Rzeka jest wolna i niezależna… ― wymamrotała pod nosem, smakując znaczenie nowej teorii. ― A bobry? Czy to nie z ich winy ścieżka wody została zaburzona? Trzeba nam pójść w górę rzeki, zobaczyć, co właściwie się tam dzieje, czy nikt i nic się nie zgubiło ― postanowiła i gdyby nie fakt zagubionej Hermenegildy, gotowa była w tym dokładnie momencie odwrócić się na pięcie, zmienić kierunek i ruszyć w przeciwną stronę, do bobrzych żeremii.
Och ― zachłysnęła się roztoczoną przez krewniaczkę wizją i dotknęła dłonią własnego policzka w rozmarzonej pozie. ― Chyba nigdy nie byłam nad morzem, wiesz? ― zdała sobie nagle sprawę z tego faktu i uśmiechnęła się, wyjątkowo rozbawiona. ― Jeziora, rzeki, oczywiście. Ale morze? Bezkres rozciągniętej po horyzont wody? ― Pokręciła głową. ― Niewyobrażalne. Musisz mi kiedyś pokazać to “morze”, jestem go ciekawa.
Bezkres wody musiał jednak ustąpić bezkresowi kołyszących się na wietrze paproci ― w tej chwili i tak nie mogłyby stąd odejść, poszukiwania Hermenegildy zaszły już zbyt daleko, by teraz ot tak odpuścić. Zwłaszcza, że Primie towarzyszyło coraz wyraźniejsze przeczucie, jakby namacalna obecność owcy.
Nauczy go to, duszko, by nie zadzierać z czarownicami z lasu ― odparła z łagodnością, ale i powagą, chcąc przekazać sens tej nauczki młodej półwili. ― Niektórzy ludzie nie mają za grosz szacunku i jedyne, co można w takiej sytuacji poradzić, to właśnie zmiana w ropuchę. Jak zmądrzeje, to towarzyszki z jeziora mu pomogą, zaręczam. Mamy taki układ, tak się stanie ― dodała z mocą, jakby co najmniej została obdarzona darem zwierzęcoustości.
“Stara, słuchaj lepiej tej młodej kozy, było coś o owcy”, wtrąciła się czaszka, w swoim zwyczaju uciekając się do tonu kąśliwego i brzmiącego jak stary, zardzewiały zawias. Prima wzdrygnęła się odruchowo, mocniej przycisnęła czaszkę ramieniem do boku i dała pociągnąć się Celine w las, głębiej w soczyste paprocie, pomiędzy buki, sosny i dęby. Minęły dziuplę wiewiórek, minęły borsuczą norę, minęły także krzywą, drewnianą budkę dla ptaków, którą Prima samodzielnie skonstruowała i podwiesiła na drzewie, ale pech chciał, że wszystkie te miejsca były teraz puste, owiane nieprzyjemną aurą niedostępności. Czasem miała wrażenie, że w lesie dzieje się coś niedobrego.
To na pewno ona ― potwierdziła, kiwając głową. Skórzany pas z miedzianym dzwonkiem zdobiący owczą szyję mówił sam za siebie ― w okolicy nie było innej owcy z taką błyskotką. ― Hmm… ― mruknęła, stukając paznokciami w czaszkę. ― Najlepiej byłoby po prostu ją podejść od tyłu i zawiązać na obroży jakiś postronek. Hermenegilda jest dość łagodna i leniwa, choć czasem trochę szaleje, szczególnie, kiedy czegoś się przestraszy.
Potrzymaj ― zwróciła się do Celine i wręczyła jej ciężką czaszkę, zupełnie nieświadoma jej rozterek w temacie rozkładu, tęsknoty i ojca. Prima, choć przecież miała za kim tęsknić, nigdy nie łączyła czaszki ze zmarłymi, wyparła ten fakt, wymazała go ze swoich myśli.
Kiedy blada kość opuściła jej dłonie, pochyliła się i podwinęła taftową spódnicę, ujęła w dłonie szare podszycie i z cichym trzaskiem oderwała z niego dwa pasma materiału. Nie było jej go szkoda i tak powoli miała je przerobić na paski, sznurki i szmatki. Zręcznie splotła dwa pasma w całkiem obiecująco wyglądający sznurek i uśmiechnęła się zachęcająco do Celine, wymieniając postronek na czaszkę.
Podkradnij się do niej ― poprosiła cicho ― nie spłoszył jej trzask materiału, ale dam sobie rękę uciąć, że kiedy zbliżę się bardziej niż na pięć metrów, znowu bryknie, fiknie i tyle będziemy ją widziały.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sędziwy dąb - Page 5 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]16.07.23 22:49
Ten jeden raz rozumowaniu Primy nie można było odmówić rozsądku. Celine widziała ślimaki przesiadujące pomiędzy zielonymi liśćmi warzyw, które w różnych miejscach były już postrzępione, poznaczone głodną obecnością insektów za nic mających sobie potrzeby ludzkich żołądków. Nie dało się im przetłumaczyć, by znalazły w leśnej gęstwinie nowe stołówki, nie można było zasugerować, by podzielili się warzywami proporcjonalnie do swoich rozmiarów. Pochyliła się nad jedną ze szmaragdowych główek i westchnęła cicho, kapitulując; do dobra cioci przywiązywała znacznie większą wagę, niż do zaproszonych gości, zaspokajających ssące apetyty zgodnie z instynktem. Ostrożnie sięgnęła po ślimaka, z grymasem ujmując jego śliskie ciało pomiędzy palce, po czym uniosła go z kapusty i odeszła z nim za zbutwiały płot wokół posesji Primy, zostawiając go dopiero za żerdziami. Otarła dłoń ze śluzu w materiał sukienki, dochodząc do wniosku, że gdy tylko wróci do domu, od razu zabierze się za pranie.
Spojrzała potem na czarownicę przez ramię i uśmiechnęła się serdecznie. Pierwszy krok, teraz Prima mogła wysiedlić resztę nieproszonych jegomościów bez wyrzutów sumienia, że to ona zapoczątkowała proceder.
- Bobry i rzeka na pewno mają swój układ - pouczyła niczym mentor, wyjawiający uczennicy zawoalowane prawdy rządzące światem. Gdyby tak nie było, rzeka znalazłaby sposób, żeby się ich pozbyć, a tak? Nauczyła się z nimi koegzystować, raz lepiej, raz gorzej, ale przynajmniej skutecznie. - Dobrze, chętnie z tobą pójdę - zapowiedziała ze szczerym ciepłem wypełniającym melodię głosu. Wyprawy z cioteczką były jak zapuszczanie się w gąszcza fantazji, mogła zapominać wtedy o logice, zanurzając się za to w odmęty jaskrawego absurdu, ożywczego i prostego. - Nie lubisz bobrów? - podchwyciła, przechyliwszy głowę do ramienia.
Wyznanie czarownicy, ta obrazoburcza, okrutna nieznajomość morza, sprawiły, że aż mocniej wyprostowała plecy ze zdumienia. Jak to? Egzystencja Primy Howell obracała się w jej myślach wokół serca lasu, ale kiedyś, gdzieś, musiał przywitać ją bezkres błękitu rozżarzonego blaskiem słońca, ciągnącego się aż po łuk rozmazanego horyzontu. Zamrugała, by potem w jednym gładkim susie doskoczyć do Primy i zamknąć jej dłonie we własnych, uniesionych wyżej.
- Oczywiście, że ci je pokażę. Zabiorę cię na moje ulubione plaże, niektóre z nich są naprawdę piękne, z miękkim piaskiem i wydmami wysokimi jak wieże. Inne są usłane kamykami, które wbijają się w stopy, a które w słońcu nagrzewają się tak, że masz wrażenie, jakbyś chodziła po węglach - opowiadała z zachwytem. Nigdy nie przeszło jej przez myśl, że takie widoki są Primie obce i poczuła, jakby w jakiś sposób ją zaniedbała. - Zdarza się, że morze wyrzuca na brzeg meduzy, albo gałęzie, które można przerobić na domowe dekoracje - a te wyglądałyby w chatce czarownicy prześlicznie. - Jedną z nich wykorzystałam na żerdź dla Dandelion - uśmiechnęła się dumnie. Bez pomocy owa żerdź byłaby krzywa i chybotliwa, ustawiona pod niewygodnym skosem, ale miała wokół siebie złote rączki, które z byle kawałka drewna potrafiły stworzyć cuda. - Może wybierzesz się ze mną na festiwal lata? Odbędzie się w Dorset, nad morzem właśnie - zasugerowała, podekscytowana, po czym pokiwała głową w niechętnym zrozumieniu na wieść o pomocy nadciągającej od innych rzecznych ropuch. Nie kwestionowała tego, może w czarach Primy faktycznie przewidziano taki kruczek, ale nie mogła strząsnąć z siebie wrażenia, że nieszczęśnik już nigdy nie wróci do domu i spędzi wieczność z krostami znaczącymi plecy.
Czaszka w jej dłoniach nie była przyjemna. Była obca, dziwna, niepokojąco pusta, nienaturalna, choć przecież w naturalności właśnie spoczywał jej sens; kiedyś oplatały ją mięso i skóra, w oczodołach przesiadywały bystre oczy - ale dziś była cieniem, który przeszył ją zimnym dreszczem. Celine trzymała ją na wyraźną odległość, nie chcąc pozwolić, by chociaż musnęła jej sukienkę kostnym budulcem. Wolała patrzeć na ciocię, która zajęła się odrywaniem podłużnej wstęgi materiału z poszycia spódnicy, a kiedy wymieniły między sobą łupy, wciąż czuła, że wnętrza dłoni płoną i łaskoczą po kontakcie z martwym przyjacielem cioci.
- Zwrócę ci ją - utkała solenną, teatralną przysięgę, po czym zakradła się na palcach bliżej zwierzęcia. Balansowała tak, by nie nastąpić choćby na jedną gałązkę, która mogłaby zaalarmować owcę o zbliżającym się postronku ubranym w ludzkie dłonie; jej sus był błyskawiczny, miękki, celny. Znalazła się u boku stworzenia, które nie zdążyło nawet zareagować, zanim wplotła sznurek przez obróżkę z dzwonkiem i zawiązała wokół niego węzeł. - Ha! - półwila zawołała z zadowoleniem i pokłoniła się przed Primą jak tancerka na deskach teatru po wyjątkowo udanej partii solowej. Hermenegilda zadarła głowę i spojrzała na nią dziwnie, nawet nie drgnąwszy, zupełnie jak gdyby od początku wcale nie zamierzała uciekać. - Wracasz do domu, moja panno - oznajmiła i pogroziła jej palcem, prowadząc stworzenie ku jej właścicielce, i wyciągnęła rękę dzierżącą postronek w kierunku Primy. - To co, ciociu? Odprowadzimy ją do chatki i pójdziemy upewnić się, że bobry nie wznieciły zadymy? - wyszczerzyła się promiennie, odwróciwszy się jeszcze, zgodnie ze swoją zapowiedzią, do krzaczków, gdzie wcześniej przyuważyła leśne owoce. Schyliwszy się, zaczęła przeszukiwać najbliższe krzewy, z nadzieją, że podczas podróży w górę rzeki będą mogły przynajmniej coś przekąsić.

jestem zwinna, złapałam owcę i rzucam na zbieranie owoców (st 45 na wypatrzenie) i od razu na liczbę jeśli rzut będzie udany (1k20)


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]16.07.23 22:49
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 56

--------------------------------

#2 'k20' : 17
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sędziwy dąb - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]12.08.23 10:28
Prima westchnęła z rozmarzeniem, a w jej głowie od razu wykwitło wyobrażenie plaży i morza. Łagodne piaski, bezkres wody, zapach soli unoszący się w powietrzu. Tylko te wydmy wysokie jak wieże nieco ją niepokoiły, bo co jeśli taka wydma się osunie? Niby jest w tym jakiś plus, bo pewnie tak wysoki kopiec daje sporo cienia, ale utonięcie w złotych ziarenkach niespecjalnie jej się widziało. Spojrzała z nieukrywaną troską i podziwem w stronę Celine. Musiała być bardzo odważną duszką, skoro nie bała się takich wielkich wydm. A co, jeśli takie wydmy są też usypane z tych rozgrzanych kamieni? Czy groziło im zasypanie takimi rozgrzanymi węgielkami?
Straszna ta plaża musi być ― stwierdziła w duchu czarownica. Naprawdę straszna.
Dybukowi też by się coś przydało, ale ten niecnota zazwyczaj i tak ucieka na wysoką sosnę ― poskarżyła się. ― Razem z częścią mojego śniadania albo obiadu.
Zanim jednak temat kruka-złodzieja eskalował na dobre, Celine poruszyła inny, zdecydowanie ciekawszy, zyskując tym samym pełnię uwagi swojej cioci. Prima zadumała się na moment, potarła palcami policzek. Rzadko wychodziła z lasu ― być może zbyt rzadko ― i nie była pewna czy taka wycieczka sprawiłaby jej więcej radości, czy być może skazałaby na kolejne, dość niewygodne, kłopoty i strachy. Chciałaby spędzić z Celine więcej czasu, być może poznać jakichś jej znajomych, zobaczyć, czy jej krucha duszka aby na pewno właściwie dobiera sobie towarzystwo, czy nic jej nie grozi. Ale z drugiej strony…
Pomyślę o tym, dobrze? Bardzo bym chciała, ale… ― wykręciła palce w geście zakłopotania ― nie wiem, co z lasem.
Rozchmurzyła się wyraźnie, gdy Celine zobowiązała się do pochwycenia sprytnej Hermenegildy ― ani przez sekundę nie wątpiła, że zwinnej czarownicy się to uda i w istocie, uparta owca nie miała szans; nawet nie zdążyła oderwać się od skubanego krzaczka, a tu hyc! i po sprawie.
Celine skłoniła się wdzięcznie, a Prima nagrodziła ją zasłużonymi brawami podszytymi miłym dla ucha śmiechem.
Nie poradziłabym sobie bez ciebie, duszko. Dziękuję ― powiedziała wdzięcznie i przyjęła postronek. Spojrzenie zaraz zjechało z twarzy półwili na niewdzięczną uciekinierkę; Prima pogroziła jej palcem, ale Hermenegilda tylko pochyliła głowę i zajęła się skubaniem trawki, w poważaniu mając groźby i ewentualną obecność dwóch czarownic.
Zdecydowanie ― przytaknęła energicznie. ― Widzisz, duszko, pełno pracy w tym lesie, nawet jak człowiek stara się aż tak wszystkim nie przejmować. Jak nie zgubione drzewa, to bobry i ich pomysły, jak nie bobry to pranie uciekające z prądem rzeki… ― pokręciła głową i westchneła ― brakuje jeszcze tej borsuczej bandy, która ostatnio cięła namiętnie w karty tuż pod moim oknem. Był środek nocy, a one, przysięgam na wszystko, domagały się jeszcze kompotu ze śliwek… ― gderała dalej, wolną dłonią przeglądając kolejne gałązki krzewu w poszukiwaniu owoców.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sędziwy dąb - Page 5 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]12.08.23 21:56
- Może ucieka właśnie dlatego, żeby doprosić się o żerdź podarowaną przez morze - zasugerowała pogodnie, beztrosko. Upierzeni przyjaciele potrafili szczycić się wygórowanymi wymaganiami, a obracający się pośród głębiny tych samych borów Dybuk zapewne nie mógł już patrzeć na sosnowe gałęzie zniesione do chatki swojej właścicielki; zastanawiała się czasem, czy w tak drobnych sercach kwitły marzenia, a jeśli tak, to czy śnił w nich o słonym drewnie wyłowionym spośród fal i wyobrażał sobie mewy. Białopióre, skrzekliwe kuzynki kłębiące się na piaszczystych, nadmorskich brzegach, dokąd nie prowadziły drogi cioci Primy. Nawet bezkresy omszałych lasów mogły spowszednieć, gdyby spoglądać na nie dzień w dzień - lub przynajmniej tak jej się wydawało, bo nie wierzyła, że jej samej mogłyby spowszednieć kiedykolwiek. Kryły się w nich spokój i dobroć, a to więcej, niż skora była zaoferować wojna.
Półwila przytaknęła ochoczo, godząc się z odpowiedzią, która miała nie nadejść natychmiast, a w odstępie czasu okupionego namysłem. Właściwie była pewna co usłyszy, bo kiedy Prima twierdziła, że zastanowi się nad propozycją młodszej krewniaczki, zazwyczaj nie opierała się zbyt długo; w nadwyrężaniu przyzwyczajeń Celine doszukiwała się najwyższego dowodu miłości, wiedziała bowiem jak niewygodne było wychylanie się poza bezpieczne rąbki strefy utkanej z włókien poczucia bezpieczeństwa. We dwie otulały się wątłą namiastką komfortu jak ciepłym swetrem rozganiającym chłód zimowych wieczorów, takim z przyjemnej w dotyku wełny pachnącej świeżością niedawnego prania. Strachy czaiły się wszędzie, niewątpliwie w oczach Primy mogły czaić się również w Dorset. Dlaczego nie?
- Tam też jest las, niedaleko plaż, blisko miejsca, gdzie odbędzie się festiwal. Inny, obcy. Nie chciałabyś go poznać i opowiedzieć tamtejszym drzewom o drzewach, przy których mieszkasz? - zachęciła niewinnie, głosem słodkawym i lekkim, jak gdyby właśnie nie uciekała się do przebiegłości. Jako wspaniałomyślna gospodyni, naczelna miłośniczka Lisich Borów, cioteczka powinna zadbać o dobre imię obutych w korę i liście przyjaciół, rozpropagować ich charaktery na tle pozostałych brytyjskich roślin - to, jak pięknie promienie słońca prześlizgiwały się pośród ich listków, jak wiele zwierząt zasiedlało wydrążone w konarach naturalne dziuple, jak cudowne były drzemki ucinane pod rozłożystym baldachimem ich gałęzi. Nikt się o tym nie dowie, jeśli Prima nie rozpropaguje wieści. Nikt o tych tajemnicach nie opowie też lepiej. Howell znała tu każdy kamień, każdą gałązkę i każdy ptasi trel, znała każde załamanie światła na zielonych powierzchniach, każdą mrówkę meandrującą pomiędzy żłobieniami w chropowatej korze. Ten las był jej duszą i jej sercem.
Do dłoni ułożonej w kołyskę Celine nazbierała okrągłe siedemnaście granatowych kuleczek jagód, które przed zjedzeniem obmyją w studzience czarownicy, zaraz po odeskortowaniu Hermenegildy, drugą dłonią natomiast, upstrzoną kilkoma plamkami rozpryśniętych soków, przysłoniła usta drżące od pełnego niedowierzania uśmiechu na wspomnienie borsuków. Skąd brała się w cioteczce taka fantazja? Nigdy nie dopisałaby jej przeświadczeń do rys odciśniętych boleśnie na splotach myśli, traum, które ukazywały logikę w karykaturalnym zwierciadle, wierzyła za to, że te ich rozmowy, ich abstrakcyjne nurty, wynikały z obopólnej, świadomej decyzji do fantastyki. Że obie mogły nad tym zapanować i powrócić do rzeczywistości w każdej chwili. Droga do chaty upłynęła im więc na borsuczych rozterkach - półwila koniecznie musiała się dowiedzieć skąd zwierzęta wzięły karty i dlaczego, na Merlina, Prima nie dołączyła wtedy do ich rozgrywki.

zt x2 :pwease:


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]23.10.23 23:20
11 sierpnia, popołudnie
Dzisiejsza wyprawa zakładała uzupełnienie spiżarki o cenne leśne dary. O tej porze roku wiedziała, gdzie można spotkać bardzo późne, dzikie maliny, wiedziała także gdzie najlepiej szukać grzybów. Pogoda co prawda nie była za bardzo grzybowa ― nie było zbyt wilgotno, słońce operowało po niebie dość mocno, do spółki z kometą, ale Prima liczyła na to, że głęboko, głęboko w lesie, tuż przy poszyciu, znajdą coś, co będzie nadawało się na zbiór. Gdyby zaś nie udało się zebrać ani malin ani grzybów… zawsze pozostawały im jeszcze ryby. Miała w chatce wędkę od jakiegoś wieśniaka, nie była w żadnym wypadku magiczna, a mugolska, ale Prima wierzyła, że nic co mugolskie nie jest jej straszne i metodą prób i błędów na pewno dojdą do ładu.
Ale to potem i w ramach szeroko pojętej ewentualności; łup leśny jawił jej się zdecydowanie milej, zdecydowanie zawierał w sobie mniej podejrzanych haczyków i kotwiczek, a poza tym ryby były oślizgłe i generalnie rzecz ujmując ― niezbyt miłe, niezbyt pachnące i ogólnie fuj.
Prima ― zwarta i gotowa, uzbrojona w dwie kanapki z pasztetem oraz dwa banany ― czekała na towarzyszkę w dobrze znanym miejscu, tuż pod sędziwym dębem Sykesów. Spotykały się tu nader często, spod drzewa można było obrać kierunek na wiele różnych i ciekawych stron. O, chociażby można byłoby zapuścić się prosto do ropuszego bajorka i szukać w nim swojego księcia z bajki. Choć nie, chyba księciem z bajki powinna być żaba, nie ropucha.
Las śmiało szumiał, gałęzie skrzypiały raz po raz odgłosem, który mogłaby przypisać nieistniejącym entom, strażnikom lasów. Słońce przelewało się pomiędzy zielonym listowiem, łagodnie muskając twarz alchemiczki, a wiatr plątał się we włosach i pod ubraniem, wychładzając przyjemnie ciało. Było jej błogo. Było przyjemnie. Spokój, jak to zwykle bywa, został jednak dość szybko zmącony, a rytm kroków nie dał się pomylić z nikim innym. Prima uniosła się na łokciu, przymrużyła odwykłe od słońca oczy, by wypatrzeć Celine zanim ta wypatrzy ją w wysokiej trawie. Czasem kusiła ją zabawa w chowanego.
Wyciągnęła dłoń i pomachała krótko.
Tutaj, duszko, tutaj! ― zawołała wesoło i podniosła się z ziemi, otrzepała spódnicę z resztek trawy i liści. ― Jak droga? Wszystko w porządku? ― spytała na wstępie, usiłując zamaskować narastający niepokój. Ostatnie wizyty w jej azylu boleśnie przypomniały jej o nadchodzącym końcu zawieszenia, o wznowieniu walk. O tym, że znów będzie niebezpiecznie, zwłaszcza dla nich, wolnych duchów błąkających się po lasach i polach.


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]23.10.23 23:56
Lato wdzięczyło się pięknym słońcem ozłacającym krawędzie liści, a las uwodził świeżością zaklętą w powietrzu. Sosnowa, rześka słodycz wypełniała kiście płuc, miękka trawa uginała się pod cichością kroków i przy tym spojrzenie wędrowało do góry, obserwując cudowną grę światła i cienia, które naprzemiennie migotały pomiędzy rozłożystymi gałęziami drzew i ich splątanym baldachimem. Celine wędrowała zagajnikami ku wielkiemu dębowi, gdzie miała spotkać się z cioteczką Primą, wyjątkowo z daleka od plaż Weymouth, gdzie wciąż huczało rozhulane Lughnasadh. Obudziła się z myślą, że przyjemnie byłoby zrobić jajecznicę z leśnymi grzybami, kurkami może, ale że nie miała żadnych w spiżarce, to wyprawa z Howell niemal ratowała jej życie - lub przynajmniej niewielkie kulinarne aspiracje. Sięgające za kostkę buty osłaniały skórę przed łaskoczącymi źdźbłami ściółki, a falująca daleko poniżej kolan spódnica w kolorze wiśni wiła się jak obłok na zmierchającym niebie. W dłoni trzymała rączkę wiklinowego kosza wyłożonego niezbyt czystym materiałem, roboczym, nijakim, spisanym na straty i podtrzymanie grzybów w miękkich objęciach, póki co jednak znajdował się tam tylko nieduży nożyk, który wydobyła z ogrodniczych przyrządów. Włosy wyjątkowo miała upięte, kilka luźnych kosmyków okalało twarz, lecz reszta pozostawała spiętym, uwitym z warkocza gniazdkiem, w którym znalazło się kilka zebranych po drodze polnych kwiatów. Mogłaby uchodzić za obraz wiosny, tak jak Prima kojarzyła się jej z jesienią - brunatną, złotą i senną, zawieszoną pomiędzy, ocieplającą świat kolorem przed nadchodzącą zimą i zmywającą skwar lata. Cieszyła się na to spotkanie, wróżby poszły im ostatnio nietęgo, ale zakończyły to radośnie, tańcząc w blasku księżyca i w szumie fal, ku uciesze Horusa czy innego bożka. Kiedy więc usłyszała znajome nawoływanie, jej wzrok roziskrzył się wesołością i pognała z granicy młodego lasu w kierunku cioci, której zaraz wpadła w objęcia.
- W jak najlepszym! - zapewniła dźwięcznie, ułożywszy koszyk na ziemi, by mogła oprzeć dłonie na policzkach czarownicy, wspiąć się na palce i ucałować jej czoło. - Cudownie, że znalazłaś na to czas. Festiwal już cię zmęczył? - spytała z uśmiechem. Prima miała swój świat, swój mały przylądek dzielony z baśniowymi stworami i ludźmi okazyjnie schodzącymi do niej z potrzebą, ale nie obracała się wśród tłumów i tak nagła zmiana mogła pchnąć w jej ciało i umysł znużenie. Dziś wróci do korzeni. Czekał na nie głęboki las, zmartwiały, gdzie nie docierał wiatr. Półwila zabrała koszyk i zakołysała nim, jak i całym ciałem, oparta to na palcach, to na piętach. - Marzą mi się grzyby na jajecznicę - powiedziała oficjalnie, ujmując Primę pod rękę i razem z nią ruszając ku ścianie dumnych i nieruchomych drzew. Pięły się ku górze, jakby zazdrościły majaczącym w oddali domom, usiłując przewyższyć ich dachy. - A ty? Czego będziesz dziś szukać? - zapytała promiennie, po czym spoważniała. - Słyszałam, że gdzieś tam jest polana, na której zalęgły się chorbotki, cała wielka, różowa kolonia. Musimy na nie uważać - przestrzegła, z radością wpuszczając do płuc pachnące świerkiem powietrze, gdy przestąpiły próg przyjmującej je puszczy. - Podobno podgryzają kostki i zostawiają cyklamenowe blizny.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]28.10.23 18:00
Uśmiechnęła się szeroko; nic nie leżało jej na sercu bardziej niż bezpieczeństwo bliskich jej osób. Co wieczór zresztą prosiła Chorsa o opiekę nad rodziną, nad tymi, których chciałaby ponownie zobaczyć. Księżyc milczał co prawda, podróżował po granatowym sklepieniu w aurze absolutnej tajemnicy i niezbadanych wyroków boskich, ale Prima chciała wierzyć, że nietutejsze bóstwo jej słucha. I że łaskawiej spogląda na tych tkniętych darem magii, tych, którym wedle starych podań patronował.
Krótki, nieśmiały uśmiech był jedyną reakcją na czułe powitanie; Prima zmieszała się lekko i zawinęła kosmyk rudych włosów za ucho.
Troszkę ― przyznała bez wahania. ― Tłumy to nie moja bajka, zdecydowanie. Powiem ci jednak w sekrecie, że ledwo wróciłam na swoje włości, a odwiedziło mnie dwóch czarodziejów potrzebujących pilnie eliksirów. ― Zamyśliła się na moment, a kiedy Celine wsunęła dłoń pod jej ramię ― pochyliła się po swój koszyk i ruszyły powolnym krokiem w stronę leśnej głębiny. ― Znasz może takiego czarodzieja jak Kieran Rinehart? ― Celine częściej obracała się wśród ludzi, miała kontakt ze światem zewnętrznym, więc istniał cień szansy, że o tajemniczym gościu powie jej nieco więcej. Albo chociaż wskaże jej trop, imię tego, który powie jej więcej. Mimo przyjaznego przebiegu spotkania, mimo tego, że zaoferował jej pomoc ― ciągle coś ją męczyło, jakaś dziwna niewiadoma, niepokój sięgający trzewi, wnikający do kości, do krwi.
Grzyby na jajecznicę ― powtórzyła po nim z cieniem rozbawienia w głosie. ― A umiesz je od siebie rozróżniać, duszko? Prawdziwki, podgrzybki? Pieczarki, maślaki? ― Wyliczała kolejne gatunki, które pasowałyby idealnie do jajecznicy, czy to smakiem, czy chrupkością. Ach, zjadłaby taką jajecznicę…
Chciałabym poszukać późnych malin do placka lub konfitur ― zmarszczyła lekko brwi ― ojej, zapomniałam sprawdzić czy właściwie mam składniki na ten placek… ale cóż, jeśli uda nam się znaleźć leśne owoce to zawsze możemy zrobić z nich coś innego, równie pożytecznego. Albo zjeść na miejscu! ― Rozpromieniła się wyraźnie, gdy w wyobraźni zagościła ta prosta scena. Niewiele trzeba było by sprawić Primie radość. ― Grzybkami też nie pogardzę, nawet jeśli będa to muchomory ― wyjaśniła z konspiracyjną nutą ― są mi potrzebne do eliksirów i nawet jeśli nie warzę trucizn często, to wolę mieć składniki zawsze naszykowane, gotowe do użytku...
Och? ― wyrwało jej się, gdy zanurzyły się w gęsty, wilgotny cień lasu. Pomiędzy drzewami było jakoś przyjemniej niż na słońcu, chłodniej. ― Sok z chorbotków także bywa stosowany w alchemii, to ciekawa alternatywa dla moich obecnych planów… ― mruknęła, niepomna na dalsze słowa Celine, jakby wizja zdobycia dodatkowej ingrediencji całkiem przesłoniła jej wizję ewentualnie podgryzionych kostek.
Ale żeby blizny? ― zdziwiła się. ― Pierwsze słyszę, żeby atakowały. Jesteś pewna? A może trafiłaś na jakieś złe chorbotki, skażone równie złą magią? Ach, duszko, jeśli mówisz prawdę, to powinnyśmy wziąć na naszą wyprawę jakiegoś kieszonkowego uzdrowiciela, tak na wszelki wypadek…


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]28.10.23 22:26
Gdyby była kotem, zastrzygłaby uszami na wspomnienie dwóch dżentelmenów odwiedzających ciocię po eliksirowej prośbie - tak jednak tylko jej spojrzenie zabłysło rozbudzoną ciekawością, w zaintrygowaniu studiując twarz Primy. Śliczną, ekspresyjną, wciąż młodą, nic dziwnego, że ledwie wróciła na swoje leśne włości, a kawalerowie już dobijali się do drzwi. To także przepowiedziała jej wróżka, Celine pamiętała omen małżeństwa, i jej serce momentalnie szarpnęło się ku dalszym rozdziałom historii, spragnione detali, wzniosłych zauroczeń, czegoś więcej niż suche imię i nazwisko. Gdyby uważniej śledziła historii wojny, wiedziałaby kim był człowiek z ciocinych zwierzeń, ale bez takiej wiedzy skojarzyłaby wyłącznie twarz na magicznie ruchomych plakatach opatrzonych sowitą nagrodą, która rozbudzała portowe marzenia i śmiałe przechwałki. Ach, kto by go nie schwytał, czego by nie zrobił z taką ilością galeonów!
- Kieran, piękne imię - oceniła z chytrym uśmiechem i lisim lśnieniem w oczach, gdy niby niewinnie przyglądała się Howell, oceniając uczucia, które drzemały w duszy czarownicy, kiedy roztaczała opowieść. - Niestety nie mam pojęcia kto to, ale ktoś z tak ładnym imieniem na pewno jest intrygujący. Opowiedz mi więcej - skąd wiedział gdzie cię znaleźć? Jaki jest? Rineheart... Nazwisko pasujące do tak wielu imion - westchnęła marzycielsko, swobodnie, do imion takich jak Prima. Czy miłość nie była największym szczęściem? Czasem zjawiała się znikąd, uderzała jak błyskawica przecinająca niebo, Prima natomiast zasługiwała na ogrom szczęścia, nie na jedną miłość, a dwie. Nic dziwnego, że przeznaczenie odpowiedziało na wezwanie. - A ten drugi pan, hm? - metaforycznie pociągnęła ją za język. Kim był, czemu nie został wymieniony z nazwiska, jak Kieran Rineheart?
- Chyba nie umiem, ale od czego mam ciebie i twoją mądrość? - zaćwierkała. - Chciałabym się tego nauczyć, odróżniać je, wiedzieć jak smakują najlepsze rodzaje i gdzie ich szukać, patrzyłam nawet na ilustracje w atlasie grzybów, ale niektóre są do siebie tak podobne - poskarżyła się z lekko wydętymi policzkami. Grzybów podobnych do kurek, które sobie upatrzyła, było zbyt wiele, co jeśli przyniosłaby do domu coś trującego? Śmiertelnie, nie daj Merlinie. Elric by jej tego nie wybaczył. - Może u nas by się coś znalazło - wtrąciła na zastanowienie czy w spiżarce cioci aby nie zabraknie składników na wymarzony placek, choć z drugiej strony Celine absolutnie nie przewidziała tego, że do jajecznicy z grzybami, poza rzeczonymi grzybami, przyda się również jajecznica. A jajek nie mieli. - Naprawdę robisz takie rzeczy? - zdumiała się z zaniepokojonym dreszczem skapującym w dół kręgów. Trucizny zupełnie nie pasowały do pełnego ciepła i miłości oblicza Howell, poza tym zadawały cierpienie, niosły zgubę, dlaczego w ogóle dostarczała je ludziom?
- Och, nie wyrywajmy ich z ziemi, jeśli nas nie ugryzą, dobrze? - poprosiła. Bądź co bądź chorbotki niczym im nie zawiniły, a jeśli tak pozostanie, niech cieszą się rześkim zapachem lasu i miękkim mchem, pod którym znajdą wiele żyjątek do spałaszowania. - Tak słyszałam! - zapewniła z przejęciem, by po chwili spłonić się na słowa o kieszonkowym uzdrowicielu. Jej policzki przykryła warstwa wyrazistego różu, coś zapłonęło w jej spojrzeniu, serce poderwało się do tańca, dłonie zakołysały koszykiem odrobinę mocniej. Rozpalone żywymi barwami wspomnienia nasyciły ją ciepłem, mimowolnie przygryzła dolną wargę, zanim na ustach rozkwitł zaaferowany uśmiech, który na próżno usiłowała utrzymać w ryzach.
- Tak, przydałby się nam, prawda? - wymruczała aksamitnie, a chcąc odwrócić swoją uwagę, pochyliła się lekko ku ziemi, wodząc roziskrzonym spojrzeniem po ściółce w poszukiwaniu grzybów, którymi mogłaby odsunąć od siebie żar, ostudzić emocje. Co teraz robisz?

| szukam grzybów, st 60 (+ ewentualnie na ilość, 1k10)

oraz sytuacja losowa:
k1 - jestem rozkojarzona, wchodzę na chorbotka, który pacnął mnie macką w kostkę
k2 - prima może zauważyć leżącą pod krzaczkiem bransoletkę z zasuszonych koralików jarzębiny, ktoś kiedyś musiał ją zgubić
k3 - na naszej ścieżce pojawia się lis, patrzy na nas bystro, po czym czmycha w zarośla


[bylobrzydkobedzieladnie]


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.


Ostatnio zmieniony przez Celine Lovegood dnia 28.10.23 22:29, w całości zmieniany 1 raz
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]28.10.23 22:26
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 13

--------------------------------

#2 'k10' : 3

--------------------------------

#3 'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sędziwy dąb - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]28.10.23 23:39
Takie całkiem normalne, jak Merlin chociażby albo Antek ― Prima wzruszyła ramionami, a romantyczna insynuacja rozminęła się z nią tak bardzo, jak to możliwe. Jej zainteresowanie nowym znajomym brało się z niepokoju i usilnej próby opanowania chaosu we własnym życiu, a nie z chęci zastąpienia Grega; wspomnienie męża wciąż było żywe, świeże, a rana rozjątrzona i zaogniona, a Prima nie potrafiła się nią zająć, nie potrafiła sprawić, by zasklepiła się i zniknęła, pozostawiając po sobie jedynie bladą bliznę, skazę tak na sercu, jak i na psychice.
Podobno przysłał go ktoś zaufany ― odparła niemrawo i zakołysała koszykiem bez przekonania ― myślałam, że może coś słyszałaś kiedyś… albo że to jakieś znane nazwisko. Ale skoro pasuje do tak wielu imion… ― Sugestia ponownie przemknęła gdzieś bokiem i uderzyła w pobliskie drzewo, pozostawiając Primę samą sobie, daleką od niewygodnych myśli i bardzo niepokojących fiksacji jej drogiej krewniaczki.
Drugi? Ach, faktycznie, dwóch ich było. Ale tego drugiego to znam ― machnęła lekceważąco dłonią; o Michaela pytać nie musiała, miała do niego zaufanie. ― Poznaliśmy się dawno temu, jak jeszcze pracowałam w Londynie, przychodził do mnie po eliksiry ― wyjaśniła krótko, niespecjalnie paląc się do tego, by dzielić się sekretami innych osób. Nawet jeśli osobą współdzielącą sekret miała być jej droga duszka.
Uśmiechnęła się, z dumą właściwą grzybiarce-ekspertce i podjęła ścieżkę żwawszym krokiem. Jeśli pamięć jej nie myliła, to jeszcze kawałek, tam za tamtym powalonym konarem i za najbliższym parowem będzie takie fajne miejsce…
Zaraz ci wszystko pokażę, na żywym egzemplarzu łatwiej się uczyć, łatwiej znaleźć różnice i podobieństwa. Raz-dwa i sama będziesz grzybowym ekspertem! ― zapewniła ją z uśmiechem, absolutnie pewna tego, że tak się stanie. Celine w końcu była mądrą dziewczyną; może nie zawsze skupiała się na tym, co akurat było ważne, ale Prima była przekonana, że sprawa grzybów zajmuje wysoki priorytet na jej liście. Jak inaczej miałaby przygotować kiedyś jajecznicę z grzybami? Taka umiejętność mogłaby jej się przydać, a przyszły mąż na pewno doceniłby takie śniadanie.
Na pewno by docenił…
Naprawdę? ― zapaliła się do pomysłu zaczerpnięcia składników z innej spiżarki. ― Musimy zatem sprawdzić, najpierw u mnie, potem u ciebie. Byłoby pięknie, taki placek to nie w kij dmuchał. No i Elric też na pewno chętnie by zjadł. I Susie zostawimy też kawałeczek.
Jakie rzeczy? ― Pytanie uleciało szybciej niż zdążyłaby skojarzyć sprawę; o sekundę zbyt późno ugryzła się w język. Prima spoważniała, westchnęła ciężko. ― Ja warzę je dla wprawy, żeby nie zapomnieć, żeby wciąż sprawdzać swoje umiejętności. Ale są ludzie, którzy za nie płacą… i ja… ― zwiesiła głowę, wzruszyła ramionami ― …nie chcę więcej głodować, Celine. Tego jednego nie życzę nikomu, nawet najgorszemu wrogowi, bo głód jest… głód jest straszny ― dokończyła gorączkowym, rozpalonym od wspomnień głosem i natychmiast ucięła temat. To nie było miejsce ani czas na takie rozmowy.
Nie zakłócimy ich spokoju, jeśli one nie wejdą nam w drogę ― obiecała solennie, zamierzajac trzymać się tego postanowienia tak długo, jak tylko będzie się dało. Sok z chorbotka to jednak nie w kij dmuchał, więc skrycie liczyła na to, że uda jej się uszczknąć nieco skarbu ze wspomnianej wcześniej polanki. Tylko jedną lub dwie sztuki, naprawdę… a jak już upuści z nich nieco soku, to odda je z powrotem ziemi, posadzi gdzieś przy domu. Naprawdę, słowo czarownicy.
Przejęty głos Celine i różany pąs zdobiący policzki mówiły same za siebie. Prima uśmiechnęła się lisio, gotowa podłapać temat kieszonkowego uzdrowiciela; ewidentnie było coś na rzeczy.
O tak ― potaknęła, kucając tuż pod powalonym konarem i śledząc ściółkę w poszukiwaniu grzybów. ― Uzdrowiciele są bardzo pożyteczni… potrafią chociażby ranę zaleczyć, a to bardzo przydatna umiejętność… no i zazwyczaj to bardzo porządni ludzie… ― mówiła dalej, pozornie bez związku z niecnymi zamiarami pociągnięcia Celine za język. Wysunęła dłoń, przesunęła nią po kępce mchu porastającej głaz. Był taki przyjemny w dotyku… prawie tak przyjemny, jak powinno być lisie futerko. Czy jej się wydawało, czy tam na końcu ścieżki mignęła jej lisia kita?
Zawodowo opiekują się ludźmi… ― kontynuowała, na chwilę przestając szukać grzybów i poświęcając większą uwagę swojej towarzyszce ― znasz może takiego?... ― zapytała sugestywnie, z lubością rozciągając zgłoski, już dobrze wiedząc, że między nimi krąży wspomnienie jakiegoś człowieka; prawie realne i namacalne, a jednak na tyle ulotne, by nie potrafiła się domyślić o kogo chodzi. Spojrzała znów na ściółkę.
Ciekawe, jak bardzo było to poważne…

| szukam grzybów, st. 60 (+ ewentualna ilość 1k10)


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Sędziwy dąb [odnośnik]28.10.23 23:39
The member 'Prima Howell' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 63

--------------------------------

#2 'k10' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sędziwy dąb - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Sędziwy dąb
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach