Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Plac zabaw
Strona 4 z 4 •
1, 2, 3, 4

AutorWiadomość
First topic message reminder :


Plac zabaw
Nieopodal głównego placu osady w Doliny Godryka, po przeciwnej jego stronie niż jezioro, znajduje się miejsce wspaniałych zabaw, gdzie dziecięca wyobraźnia hula do woli, wbity w ziemię patyk to niepokonany Excalibur króla Artura, a stare wiadro potrafi stać się najwspanialszym rycerskim hełmem. Plac zabaw, bo o nim mowa, nawet podczas niespokojnych czasów tchnie radością i śmiechem. Czasem jednak nie jest zbyt rozsądnym podchodzić zbyt blisko, bo nigdy nie wiadomo, czy nie znajdzie się w zasięgu działania nieopanowanej jeszcze przez niektóre z dzieciaków magii.
Jedna z osób w wątku wykonuje rzut kością k6:
1 - przechodząc obok placu zabaw słyszycie, jak wśród śmiechów rozbrzmiewa nieco przelękniony krzyk. Widzicie, jak dziecko wystrzeliwuje z huśtawki jak z procy, leci przez powietrze i rozpaczliwie stara się sterować swoim lotem, lecz ostatecznie nieopatrznie ląduje na drzewie. Możecie je tam zostawić lub pomóc rozpłakanemu malcowi zejść na ziemię.
2 - dzieci nie wydają się zachwycone waszym towarzystwem: w waszą stronę leci armia pocisków stworzona z kamyków, gałązek, starych puszek. Aby ich uniknąć musicie wykonać unik, ST wynosi 45, do rzutu należy doliczyć podwojoną zwinność. W przypadku niepowodzenia przez najbliższe trzy dni będziecie mieć pod okiem limo od zbłąkanej puszki - chyba, że uda wam się je zaleczyć.
3 - słyszycie chichot, a zgraja dzieciaków patrzy na was wyraźnie rozbawiona. Jeszcze o tym nie wiecie, ale wasze włosy właśnie zmieniły kolor na wściekły róż. Możecie próbować wszystkiego, lesz efekt złośliwie utrzyma się do końca dnia.
4 - przechodzicie obok placu zabaw, na którym odgłosy zabawy cichną na moment, ale zaraz wracają ze zdwojoną siłą. Trochę was to rozprasza i musicie wykazać się spostrzegawczością jeżeli chcecie uniknąć korzenia, który nagle postanowił wyjść z ziemi i zaczerpnąć świeżego powietrza. ST dostrzeżenia korzenia i uniknięcia upadku wynosi 50, do rzutu należy doliczyć bonus przysługujący z posiadanego poziomu spostrzegawczości.
5 - przechodząc obok placu zabaw wzbudzacie zainteresowanie grupy dzieci, która jak na zawołanie do was podbiega, oferując zabawę w chowanego. Jeżeli się zgodzicie to musicie zmierzyć się z nie lada wyzwaniem, bo wszystkie dzieci dosłownie... znikają, stając się niewidzialne. Za znalezienie ich wygracie ich uznanie oraz zostaniecie poczęstowani cytrynowymi dropsami.
6 - na placu zabaw biega zgraja dzieci, wydając z siebie najróżniejsze zwierzęce odgłosy. Nie wiecie kiedy, ale czujecie, że coś jest z tym zdecydowanie nie tak. Nim się spostrzegacie wasze ciała zaczynają zmieniać kształty: na przynajmniej dwie kolejki (a maksimum do końca wątku), ku uciesze dzieci, stajecie się zwierzętami przemawiającymi ludzkim głosem.
Lokacja zawiera kości.Jedna z osób w wątku wykonuje rzut kością k6:
1 - przechodząc obok placu zabaw słyszycie, jak wśród śmiechów rozbrzmiewa nieco przelękniony krzyk. Widzicie, jak dziecko wystrzeliwuje z huśtawki jak z procy, leci przez powietrze i rozpaczliwie stara się sterować swoim lotem, lecz ostatecznie nieopatrznie ląduje na drzewie. Możecie je tam zostawić lub pomóc rozpłakanemu malcowi zejść na ziemię.
2 - dzieci nie wydają się zachwycone waszym towarzystwem: w waszą stronę leci armia pocisków stworzona z kamyków, gałązek, starych puszek. Aby ich uniknąć musicie wykonać unik, ST wynosi 45, do rzutu należy doliczyć podwojoną zwinność. W przypadku niepowodzenia przez najbliższe trzy dni będziecie mieć pod okiem limo od zbłąkanej puszki - chyba, że uda wam się je zaleczyć.
3 - słyszycie chichot, a zgraja dzieciaków patrzy na was wyraźnie rozbawiona. Jeszcze o tym nie wiecie, ale wasze włosy właśnie zmieniły kolor na wściekły róż. Możecie próbować wszystkiego, lesz efekt złośliwie utrzyma się do końca dnia.
4 - przechodzicie obok placu zabaw, na którym odgłosy zabawy cichną na moment, ale zaraz wracają ze zdwojoną siłą. Trochę was to rozprasza i musicie wykazać się spostrzegawczością jeżeli chcecie uniknąć korzenia, który nagle postanowił wyjść z ziemi i zaczerpnąć świeżego powietrza. ST dostrzeżenia korzenia i uniknięcia upadku wynosi 50, do rzutu należy doliczyć bonus przysługujący z posiadanego poziomu spostrzegawczości.
5 - przechodząc obok placu zabaw wzbudzacie zainteresowanie grupy dzieci, która jak na zawołanie do was podbiega, oferując zabawę w chowanego. Jeżeli się zgodzicie to musicie zmierzyć się z nie lada wyzwaniem, bo wszystkie dzieci dosłownie... znikają, stając się niewidzialne. Za znalezienie ich wygracie ich uznanie oraz zostaniecie poczęstowani cytrynowymi dropsami.
6 - na placu zabaw biega zgraja dzieci, wydając z siebie najróżniejsze zwierzęce odgłosy. Nie wiecie kiedy, ale czujecie, że coś jest z tym zdecydowanie nie tak. Nim się spostrzegacie wasze ciała zaczynają zmieniać kształty: na przynajmniej dwie kolejki (a maksimum do końca wątku), ku uciesze dzieci, stajecie się zwierzętami przemawiającymi ludzkim głosem.
Zawód : naczelny mąciciel
Wiek : odwieczny
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : 99
UROKI : 99
ALCHEMIA : 99
UZDRAWIANIE : 99
TRANSMUTACJA : 99
CZARNA MAGIA : 99
ZWINNOŚĆ : 0
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Uczyła się o świstoklikach od około pół roku - wiedza nie była rozległa, ale wciąż poszerzała swoje horyzonty, każdego dnia wysuwając z rozmów wujka z klientami nowe wnioski, które później skrupulatnie zapisywała w swoim notesie. Lubiła to skupienie, które towarzyszyło jej zawsze podczas nauk stryjka, zwłaszcza to, które niemal pędziło po skórze przyjemnym dreszczem, gdy towarzyszyło mu w czasie podróży do miejsc, do których prowadziły ich świstokliki. Z dnia na dzień rosła w niej coraz większa ekscytacja na samą myśl o rzeźbieniu magią czegoś tak wspaniałego - jak można było zakląć zwyczajny, stary but, żeby przeniósł kogoś o setki kilometrów? Jak magia może wyczuwać obecność nadawcy i adresata, jak to nazywał owe miejsca wujek - nadawca mógł się różnić, świstoklik można było aktywować w każdym z nich, ale adresat zawsze pozostawał ten sam, bo magia działał wtedy jak nić Ariadny. Aż policzki miała rumiane od zdobywanych doświadczeń i analiz, jakie prowadziła wieczorami, a i czasem nocami.
Dzisiaj miał być dzisiaj jej wielki dzień - po raz pierwszy miała stworzyć swój własny świstoklik i to całkiem sama! Nie do końca swój, magiczny nadajnik był zamówieniem od klienta. Chodziło o ważne dla nich fundusze, nie mogła zawieść.
W Dolinie Godryka pojawiła się późnym popołudniem, kiedy ulice pustoszały, a ludzie przyspieszali kroku, by dotrzeć do domu, zanim zdarzy się coś złego. Bała się, oczywiście, że tak, dudniło jej w piersi od emocji, od obaw, ale obiecała się, że wcale się nie cofnie, że zrobi to, co zrobić miała. Celem miał być plac zabaw, więc rozejrzała się za odpowiednią ścieżką i ruszyła nią prosto nieco szybszym krokiem. Wybrała miejsce pod jednym z bardziej rozłożystych drzew, myśląc sobie, że jeśli ktoś wykorzysta świstoklik do ucieczki, to na pewno nie będzie chciał być od razu widoczny. Przysiadła pod nim i wyciągnęła kolejno z torby potrzebmne przedmioty - brezylkowe drewno różdżki, maleńki woreczek z księżycowym pyłem, płaski kamień (jasny, omyty rzeczną wodą, mieszczący się w kieszeni, z narysowanym na nim czarnym tuszem księżycem) i notes, gdzie zapisała sobie numerologiczne obliczenia, które były najważniejszym czynnikiem twórczym. Wzięła głęboki wdech. Pora zacząć.
Różdżką zaczęła rysować okrąg o dokładnie wyliczonym obwodzie, wykorzystując do tego długość swojej różdżki - zajęło jej to kilkanaście minut, rama numerologiczna musiała być ekstremalnie dokładna - i dorysowała zaraz linie prowadzące promieniście do środka od każdego kierunku świata. Kamień ułożyła na samym środku, na kolejne minuty zostawiając go w takiej pozycji. Musiał wciągnąć magię tego miejsca, tę podziemną, krążącą szerokimi korytami między korzeniami drzew, pod fundamentami domów. To był element, który należało wykonać „na wyczucie”, stryjek wspominał, że zdolność wyczuwania odpowiedniej chwili zdobywa się po latach tworzenia świstoklików, kiedy magia staje się dla ciebie wyjątkowo bliskim kompanem.
Słońce już zachodziło, kiedy Petra wycierała dłonie w białą chusteczkę, by na czysto podjąć się pracy z cennymi ingrediencjami. Rozejrzała się, czy czasem nikogo dookoła nie ma, kto mógłby być wysoce zainteresowany zwinięciem jej składnika, ale na szczęście była sama. Choć i to napełniło ją strachem.
Przełknęła ślinę, odchrząknęła cicho, nabrała w garść miękki, księżycowy pył i zaczęła powoli sypać go cieniutką linią po obwodzie koła.
- Portus - mieniące się drobinki dotknęły wschodniej linii przecięcia. - Portus - a teraz północnej, powoli i ostrożnie, ale pewnym ruchem. - Portus - zachodnia granica zaczęła migotać w świetle niedalekich lamp. - Portus - południe stworzyło pełny obraz kręgu.
Na koniec lekko pokruszyła pył na kamień.
- [Portus.
Ostateczny gest różdżką wytyczył ścieżkę, która miała nadać magii właściwy bieg.
Dzisiaj miał być dzisiaj jej wielki dzień - po raz pierwszy miała stworzyć swój własny świstoklik i to całkiem sama! Nie do końca swój, magiczny nadajnik był zamówieniem od klienta. Chodziło o ważne dla nich fundusze, nie mogła zawieść.
W Dolinie Godryka pojawiła się późnym popołudniem, kiedy ulice pustoszały, a ludzie przyspieszali kroku, by dotrzeć do domu, zanim zdarzy się coś złego. Bała się, oczywiście, że tak, dudniło jej w piersi od emocji, od obaw, ale obiecała się, że wcale się nie cofnie, że zrobi to, co zrobić miała. Celem miał być plac zabaw, więc rozejrzała się za odpowiednią ścieżką i ruszyła nią prosto nieco szybszym krokiem. Wybrała miejsce pod jednym z bardziej rozłożystych drzew, myśląc sobie, że jeśli ktoś wykorzysta świstoklik do ucieczki, to na pewno nie będzie chciał być od razu widoczny. Przysiadła pod nim i wyciągnęła kolejno z torby potrzebmne przedmioty - brezylkowe drewno różdżki, maleńki woreczek z księżycowym pyłem, płaski kamień (jasny, omyty rzeczną wodą, mieszczący się w kieszeni, z narysowanym na nim czarnym tuszem księżycem) i notes, gdzie zapisała sobie numerologiczne obliczenia, które były najważniejszym czynnikiem twórczym. Wzięła głęboki wdech. Pora zacząć.
Różdżką zaczęła rysować okrąg o dokładnie wyliczonym obwodzie, wykorzystując do tego długość swojej różdżki - zajęło jej to kilkanaście minut, rama numerologiczna musiała być ekstremalnie dokładna - i dorysowała zaraz linie prowadzące promieniście do środka od każdego kierunku świata. Kamień ułożyła na samym środku, na kolejne minuty zostawiając go w takiej pozycji. Musiał wciągnąć magię tego miejsca, tę podziemną, krążącą szerokimi korytami między korzeniami drzew, pod fundamentami domów. To był element, który należało wykonać „na wyczucie”, stryjek wspominał, że zdolność wyczuwania odpowiedniej chwili zdobywa się po latach tworzenia świstoklików, kiedy magia staje się dla ciebie wyjątkowo bliskim kompanem.
Słońce już zachodziło, kiedy Petra wycierała dłonie w białą chusteczkę, by na czysto podjąć się pracy z cennymi ingrediencjami. Rozejrzała się, czy czasem nikogo dookoła nie ma, kto mógłby być wysoce zainteresowany zwinięciem jej składnika, ale na szczęście była sama. Choć i to napełniło ją strachem.
Przełknęła ślinę, odchrząknęła cicho, nabrała w garść miękki, księżycowy pył i zaczęła powoli sypać go cieniutką linią po obwodzie koła.
- Portus - mieniące się drobinki dotknęły wschodniej linii przecięcia. - Portus - a teraz północnej, powoli i ostrożnie, ale pewnym ruchem. - Portus - zachodnia granica zaczęła migotać w świetle niedalekich lamp. - Portus - południe stworzyło pełny obraz kręgu.
Na koniec lekko pokruszyła pył na kamień.
- [Portus.
Ostateczny gest różdżką wytyczył ścieżkę, która miała nadać magii właściwy bieg.


Zawód : geomantka, początkująca twórczyni świstoklików
Wiek : 19
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
when does it get
quiet?
quiet?
OPCM : 5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Neutralni


The member 'Petronica Fenwick' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
Zawód : Mistrz gry
Wiek : ∞
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : 99
UROKI : 99
ALCHEMIA : 99
UZDRAWIANIE : 99
TRANSMUTACJA : 99
CZARNA MAGIA : 99
ZWINNOŚĆ : 0
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Księżycowy pył zbrylił się na kamieniu, kiedy wypowiedziała zaklęcie po raz piąty. I wspaniałomyślnie zdała sobie sprawę, że wypowiadając inkantację bez gestu dłonią zaburzyła równowagę magiczną między kamieniem a próbą utworzenia z niego świstoklika.
- Palnij się w łeb, Petty, na litość samego Merlina! - szepnęła do siebie, zaraz nerwowo łapiąc za torbę i szukając w niej zapasowego zestawu, który na taki wypadek przygotowała. Wujek mówił, że zdarzyć może się wszystko. Ale... zaraz, gdzie jest drugi kamień?! - Cholera jasna - syknęła, czując dreszcz na karku, jakby jej własny umysł właśnie zrugał ją za to, że w tak niewłaściwy sposób posługuje się językiem. Zostało jeszcze trochę pyłu, wzięła go więcej, ale zamiast kamyka musiała dać... coś swojego. Prywatnego. Co tutaj...
Chusteczka. Była jasna, haftowana, z naszytą ślicznie pierwszą literą jej imienia. Zwątpiła. Ale nie było niczego, co mogłoby się bardziej nadawać. No dobrze. Wzięła głęboki wdech, a zaraz po nim drugi i trzeci. Było już jej spokojniej. Jeszcze jedna próba. Słońce już niemal zamykało złote ślepia tuż nad linią horyzontu. To będzie ostatni.
Utworzyła krąg tak, jak wcześniej, bo tę część planu zrobiła dobrze. Złożyła chusteczkę na cztery i położyła ją na samym środku koła, zaraz uważnie dorysowując linie kierunkowe.
Czekała.
Zaczęła wcześniej niż poprzednio, czując na karku oddech upływający czasu. Zaczęła rozsypywać po obwodzie i promieniach koła pył, nachylając się tak, by zrobić to jak najdokładniej. Chusteczka zalśniła od srebrnych drobin. Petra chwyciła różdżkę w dłoń i narysowała nią odpowiedni gest.
- Portus - pewnie i tym razem będąc niemal pewną, że jej się uda.
- Palnij się w łeb, Petty, na litość samego Merlina! - szepnęła do siebie, zaraz nerwowo łapiąc za torbę i szukając w niej zapasowego zestawu, który na taki wypadek przygotowała. Wujek mówił, że zdarzyć może się wszystko. Ale... zaraz, gdzie jest drugi kamień?! - Cholera jasna - syknęła, czując dreszcz na karku, jakby jej własny umysł właśnie zrugał ją za to, że w tak niewłaściwy sposób posługuje się językiem. Zostało jeszcze trochę pyłu, wzięła go więcej, ale zamiast kamyka musiała dać... coś swojego. Prywatnego. Co tutaj...
Chusteczka. Była jasna, haftowana, z naszytą ślicznie pierwszą literą jej imienia. Zwątpiła. Ale nie było niczego, co mogłoby się bardziej nadawać. No dobrze. Wzięła głęboki wdech, a zaraz po nim drugi i trzeci. Było już jej spokojniej. Jeszcze jedna próba. Słońce już niemal zamykało złote ślepia tuż nad linią horyzontu. To będzie ostatni.
Utworzyła krąg tak, jak wcześniej, bo tę część planu zrobiła dobrze. Złożyła chusteczkę na cztery i położyła ją na samym środku koła, zaraz uważnie dorysowując linie kierunkowe.
Czekała.
Zaczęła wcześniej niż poprzednio, czując na karku oddech upływający czasu. Zaczęła rozsypywać po obwodzie i promieniach koła pył, nachylając się tak, by zrobić to jak najdokładniej. Chusteczka zalśniła od srebrnych drobin. Petra chwyciła różdżkę w dłoń i narysowała nią odpowiedni gest.
- Portus - pewnie i tym razem będąc niemal pewną, że jej się uda.


Zawód : geomantka, początkująca twórczyni świstoklików
Wiek : 19
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
when does it get
quiet?
quiet?
OPCM : 5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Neutralni


The member 'Petronica Fenwick' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 2
'k100' : 2
Zawód : Mistrz gry
Wiek : ∞
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : 99
UROKI : 99
ALCHEMIA : 99
UZDRAWIANIE : 99
TRANSMUTACJA : 99
CZARNA MAGIA : 99
ZWINNOŚĆ : 0
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie widziały jej oczy - pył zaczął się tlić, a chusteczka zaraz zajęła się maleńkim płomykiem. Pisnęła przestraszona i natychmiast wstała, gasząc go trzewikiem. Serce mocniej zabiło, oddech przyspieszył na tyle, że zaraz w oczach pojawiły się łzy. Nikt nie cierpiał doświadczać własnych porażek, Petronica nie było w tym przypadku wyjątkiem, więc kiedy dwie z nich postanowiły niemal jednocześnie przypomnieć o swoim istnieniu, emocje wzięły górę. Zaczęła wszystko wkładać do torby, chaotycznie, bo drżące dłonie niczego nie ułatwiały - wzięła też to, co zostało z poprzednich dwóch świstoklików, chcąc pokazać to potem stryjkowi. Być może uda jej się coś z tego jeszcze uratować, a jeśli to - czegoś się nauczy.
Pociągała nosem, kiedy zużyty srebrny pył przysypywała zimną, twardą ziemią nieporośniętą jeszcze wiosennymi źdźbłami, brudząc sobie nią palce. Kiedy była pewna, że nikt nie wykorzysta jej nieudanej pracy, teleportowała się wprost do Tiverton.
| zt
Pociągała nosem, kiedy zużyty srebrny pył przysypywała zimną, twardą ziemią nieporośniętą jeszcze wiosennymi źdźbłami, brudząc sobie nią palce. Kiedy była pewna, że nikt nie wykorzysta jej nieudanej pracy, teleportowała się wprost do Tiverton.
| zt


Zawód : geomantka, początkująca twórczyni świstoklików
Wiek : 19
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
when does it get
quiet?
quiet?
OPCM : 5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Neutralni


Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Plac zabaw
Szybka odpowiedź
W tym miejscu możesz przelogować się na inne konto i przesłać wiadomość. Pamiętaj, że treść posta zapisywana jest w obrębie danego konta. Aby uniknąć ewentualnej straty, pamiętaj o skopiowaniu treści posta przed przelogowaniem się.
Obecnie zalogowany jako:
Zmień konto
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka