Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet
AutorWiadomość
Gabinet [odnośnik]07.03.21 14:04
First topic message reminder :

Gabinet

Pomieszczenie przeznaczone dla pana domu winno było odbijać jego osobowość, lecz pomimo spełniania tego zadania Jayden przebywa w nim bardzo rzadko. Czarodziej woli pracować przy kuchennym stole czy biurku na jednym z domowych korytarzy. Gabinet aktualnie głównie służy do przetrzymywania dokumentacji zarówno w postaci osobistych notatek, jak i listów z korespondencji. Mimo ziejących w nim pustek w postaci ludzkiego pierwiastka pokój tętni życiem magicznych obrazów. Na ścianie za biurkiem znajduje się sporych rozmiarów malowidło przedstawiające kobietę w żółtej draperii. Dzieło zostało zakupione przez astronoma podczas jego pobytu w Genewie. Upamiętnia żonę profesora.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP


Ostatnio zmieniony przez Jayden Vane dnia 31.08.21 10:51, w całości zmieniany 2 razy
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane

Re: Gabinet [odnośnik]07.12.21 18:07
31 grudnia 1957

« Osiągnięcie celu jest punktem startowym do osiągnięcia kolejnego »
Siedząc przy biurku, trzymał na kolanach Samuela, równocześnie zważając na to, by delikatne, pięciomiesięczne ciałko, jeszcze całkowicie niewykształcone nie obiło się o kanty stołu. Chłopiec spokojnie leżał wtulony w ojcowską klatkę piersiową, gaworząc od czasu do czasu i małą piąstką potrząsając silnie ściśniętą grzechotką. Sylwestrowy poranek zdawał się być wyjątkowo spokojny w domu Vane'ów, chociaż przykra atmosfera smutnych Świąt jeszcze unosiła się w powietrzu. Całkowicie oderwany od rzeczywistości astronom bardziej uczestniczył z przyzwyczajenia, aniżeli z chęci, ale im dalej od Bożego Narodzenia, tym humor zdawał się polepszać. Z przyczyn oczywistych nie wziął dyżuru w szkole, zostając w domu i poświęcając się graniu na fortepianie oraz zgłębianiu lektur. Ostatni czas pochłaniała go konkretnie tematyka animagii, co niejako stało się regularnym motywem drugoplanowym w życiu profesora na przestrzeni lat. Co jakiś czas wracał do teoretycznych aspektów owego zagadnienia, równocześnie w praktyce zajmując się transmutacją i pogłębiając swoje zdolności. Raz rozbudzona ciekawość nie zgasła i chociaż stanowiła marginalną część, wciąż się tliła. Jako badacz, jako naukowiec Vane doceniał niecodzienność oraz złożoność umiejętności magicznych. Doceniał wyzwania, jakie stanowiły i chociaż z oklumencją zmagał się równie intensywnie, opanowanie własnych emocji okazało się przydatne nie na polu walki, lecz prywatnie. Wolał nie myśleć, jaki chaos mógłby wybuchnąć, gdyby tego nie zrobił... Gdyby po prostu żył bez takiej wiedzy. Bez podobnego przygotowania. Animagia mogła być podobnym otwarciem drzwi — nie tylko ku nauce, ku większemu z nią obcowaniu, ale także drogą ku czemuś... Więcej. Czemuś, czego jeszcze nie mógł nazwać, ale co mogło pojawić się na ścieżce astronoma.
Od dobrego miesiąca Jayden pochłaniał kolejną z książek poleconych mu jakiś czas wcześniej przez Sheltę. Traktująca o zasadach animagii sporych rozmiarów cegła w swym języku nie była najprostsza, ale nie można było jej odmówić szczegółowości. Dla kogoś, kto tak bardzo ukochał sobie skomplikowany język numerologiczny, nauczenie się nowego, nie stanowiło wyzwania nie do przeskoczenia, a obcujący z teorią transmutacji od prawie ośmiu lat czarodziej rozumiał o wiele więcej aniżeli początkujący laik. W końcu mówiono, że transmutacja była najtrudniejszą z dziedzin magii — podobnie jak numerologia najtrudniejszą z nauk magicznych. Jednak nie tylko ów stopień trudności je ze sobą łączył. Jayden wiedział, iż dzięki poszerzaniu horyzontów na terenie transmutacji, mógł oczekiwać nie tylko wykształcenia, ale także rozwoju umysłowego. Poznawał wszak wiele nowych pytań i odpowiedzi, wstąpił na drogi myślenia i stykał się z pojęciami, jakich wcześniej nie znał, a które nieraz okazywały się niezwykle trafne i potrzebne w poznawaniu i rozumieniu świata. Nauczył się odróżniać, kiedy autor pisał o takich czy innych sprawach w sposób kompetentny i mądry, a kiedy miał do czynienia z ignorancją lub rezonerstwem. Nie stanął się oczywiście od tego mędrcem, który głęboko rozumiał ludzkie życie wewnętrzne i życie społeczne. Nie uzyskał ukojenia niepokojów wewnętrznych, bo nie tego szukał. Nauka nie miała mu zresztą tego dawać i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Stać się mędrcem lub uzyskać wewnętrzną pewność w jakichś ważnych kwestiach było wszak czymś zupełnie innym niż nabywanie biegłości w naukowym myśleniu. Nawet jeśli finalnie nie miał się okazać właściwą osobą do posiadania takowej wiedzy, nie miał żałować studiowania transmutacji czy animagii. Można było mu zarzucić, iż marnował cenny czas, poświęcając się kolejnym studiom, zamiast skupić się na rodzinie, jednak nie kradł chłopcom samego siebie. Chociażby w tym konkretnym momencie Cassian i Arden spali w swoim pokoju, a Samuel gaworzył, czerpiąc z ojcowskiej obecności. To bez wątpienia była ekskluzywna sytuacja. Szczególnie w czasie przepełnionym wojenną nawałnicą. Kto miał czas, żeby studiować tak uważnie dawne woluminy? Kto miał takowy luksus, iż nie musiał walczyć o jedzenie, spokojny sen i dach nad głową? Niewielu było czarodziejów takich, jak on i Jayden doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Na tym jednak polegał także jego obowiązek — dla wielu mogło to brzmieć śmiesznie. Obowiązek nauki, poszerzania wiedzy, lecz kto miał nieść ich kulturę i pamięć, skoro wyrzynano na ulicach noszących je w sobie obywateli? Jaką zresztą winą byłoby i marnotrawstwem, gdyby nie wykorzystał danego mu czasu. Gdyby nie robił nic, po prostu bytując. Czy nie miał więc obowiązku wobec innych? By uczyć się, a później przekazywać tę wiedzę dalej? Był tam więc i robił to. Z synem u swego boku, zdając sobie sprawę, iż wkrótce i to małe ciałko również miało stanąć w prawdzie i obowiązku, by przekazać swoją mądrość dalej.

zt


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Gabinet [odnośnik]09.04.22 12:20
2 kwietnia 1958

« Osiągnięcie celu jest punktem startowym do osiągnięcia kolejnego. »
Czym była istota wychowania człowieka wszechstronnego? Dlaczego niosła ze sobą tak wielkie znaczenie? Co wiązało się z ową wartością? Dlaczego w ogóle była nazywana w ten sposób? Wartością? Do problemów wychowania i nauczania poruszanych w pismach propagandowych, jak Walczący Mag czy od niedawna również Horyzonty Zaklęć dodawano bez przerwy problem związany z czystością krwi, a skrajni konserwatyści wracali do tego z chorą przyjemnością i arogancją. Jayden jednak patrzył na to swoimi oczami. W czasie długoletniej pracy w Szkole Magii i Czarodziejstwa, połączonej z działalnością naukową na terenach nie tylko Wielkiej Brytanii, ale także Europy, Vane wciąż podejmował między innymi zagadnienia nauki i nauczania, problemy wychowawcze, w szczególności zaś problematykę wykształcenia niepełnego. Sprawdzał je, rozwijał i uzupełniał. Skąd wynikał rozrzut między jednymi uczniami a drugimi? Dlaczego uczelnia nie zapewniała darmowych materiałów, których koszta nadszarpywały wielokrotnie fundusze rodzinne? Wiele materiału analitycznego, wiele sformułowań i twierdzeń z okresu pokoju nie straciło przydatności teoretycznej i praktycznej również i w czasach wojennych. Jayden wiedział, że jego podejście było nowoczesne i nieszablonowe, eksperymentalne, ale nigdy nie obawiał się myśleć poza gotowe założenia. I nie chodziło o przewartościowanie aktualnie panującego modelu — chodziło o jego dostosowanie pod właściwy porządek. Dlatego też astronom rozpisywał możliwe naukowe modele pedagogiczne na podstawie analizy uwikłań historycznych i ekonomicznych oraz przebiegu systemu edukacji różnych społeczeństw. W końcu francuski model, niemiecki, hiszpański, a nawet amerykański zdawał się przebijać na wybrzeża brytyjskie. Wyszukiwał najbardziej skuteczne, najlepsze rozwiązania i odnosił to do własnego modelu człowieka wszechstronnie rozwiniętego. W jego wyobrażeniu poprawnej, właściwej edukacji zawarta była nie tylko teoria, jaką lansowało się aktualnie w głównym nurcie. Jaydenowi brakowało wszechstronnego rozwoju osobowości ucznia, teorii kształcenia politycznego, kształcenia zawodowego, przezwyciężenia alienacji oraz braku solidarności wobec siebie. Aktualnemu systemowi towarzyszyły jednak jedynie abstrakcje naukowe, konstrukty idealne, które — gdyby naprawdę były prawdziwie wcielane w życie — mogłyby spełniać swoje zadanie. Tak się jednak nie działo, dlatego potrzebowali reformy ujmującej zasadnicze, istotne aspekty nowoczesnego procesu dydaktycznego, wychowawczego i współczesnej struktury szkolnictwa. Według profesora przede wszystkim społeczeństwo powinno postawić na wykształcenie ogólne, polinaukowe — w jego obrębie na miejsce i znaczenie wykształcenia numerologicznego w zrozumieniu i opanowaniu numerologii przez dzieci i młodzież oraz stosowanie jej w praktyce i życiu codziennym — lokalizację samoorganizacji pracy dzieci i młodzieży, rolę wychowania fizycznego, gdzie pojawiał się związek między rozwojem fizycznym i psychicznym dziecka a treścią, rodzajem i czasem własnej samoorganizacji.
W takowym systemie mogła więc istnieć możliwość kiełkowania zarodka wychowania przyszłości. Nie poprzez masowe, płytkie szkolnictwo, lecz kładzenie nacisku na lwie znaczenie świadomości oraz intelektualnej otwartości. Integracja wymienionych elementów w procesie nauczania mogła zniwelować rozgraniczenia, brak rozpoznania dobra i zła oraz argumentację działań wykraczających poza krótkowzroczny termin idei krwi, na której opierał się cały dotychczasowy konflikt. Aby tak się stało, musiał nastąpić modernistyczny, nowy typ człowieka; wychowanie i nauczanie musiało uwzględniać zmienność życia i warunków edukacji człowieka wywołaną i zdeterminowaną przez zmieniającą się wciąż politykę. Należało porzucić dawne dogmaty i stanąć twarzą w twarz, iż stały się reliktami przeszłości, a klasyfikacja ich jako paradygmatów była nieunikniona. I nie chodziło wcale, aby dążyć nieuchronnie do nihilizmu dydaktycznego — żądanie gruntowności wykształcenia nim nie było. Akcentowana powinna być doniosła rola systematyczności wiedzy i myślenia dialektycznego — zarówno humanistyczne spektrum, jak i numerologiczno-przyrodnicze. Dlaczego tak mało wagi przykładało się wciąż do nauczania historii, języków obcych, literatury pięknej? Gdzie był cud filozofii i poszerzania granic dzięki własnej wyobraźni? Oczywiście rozumiał poniekąd, skąd tak duży nacisk kładziony był na podstawowe sztuki magiczne — rozwinęły niebywałą działalność i przyswoiły sobie materiał, który nieustannie rósł. Ale filozofia pozostawała im równie obca, jak one filozofii. Nie uczono ludzi myśleć. Jedynie przyswajać i nie poddawać polemice, dyskusji. Nie pozostawiało się miejsca na odkrycia. Wątpliwości. Chwilowe połączenie było tylko fantastyczną iluzją. Nie brak było woli, ale nie dostało zdolności. Pozostawały suche fakty, materializm, a idealistyczny kierunek, jakim było holistyczne patrzenie, rozumowanie u podstaw, był daleki od stania się filarem nauki ludzkiej. Aktualnie to, co namacalne stało się podstawą rzeczywiście ludzkiego życia, przyjmować zaś inną podstawę dla życia, a inną dla nauki — to a priori zakładać coś kłamliwego.
Nie. Nie tego potrzebowali. Inteligencja polegała wszak nie tylko na wiedzy, ale także umiejętności zastosowania takowej wiedzy w praktyce. Oczywiście był to system idealny. Dla Jaydena w tym konkretnym momencie nierealny — dla całego społeczeństwa, ale mógł się starać na mniejszym gronie. Mógł działać tam, gdzie nie sięgało spojrzenie materialistów. Znał miejsce, znał główną osobę, która miała sprawować nad tym pieczę. Wiedział, że musiał obmyślić plan ewakuacji na wypadek potrzeby, jednak to już miał w głowie o wiele wcześniej. Aktualnie musiał rozpisać to, co potrafił najlepiej. Oczywiście, że astronomia wraz z numerologią wiodły prym w naukach, ale zdawał sobie sprawę, że musiał zacząć uczyć się także innych. Z magii użytkowej znał świetnie uroki oraz ochronę przed czarną magią, a transmutację rozszerzał oraz poznawał lepiej z każdym dniem. Do tego rachunkowość, gramatykę oraz zasady poprawnej pisowni tak jak zasady dobrego wychowania. Wiedza o muzyce również mogła się wkraść, bo czy nie było to piękne? Wraz z literaturą — poezją oraz prozą. Gdy tylko o tym pomyślał, podniósł wzrok na leżącą obok książkę, którą czytał, gdy tylko miał czas, a jego spojrzenie natrafiło na krótki wers.
Poszedłem do lasu, wybrałem bowiem życie z umiarem. Chcę żyć pełnią życia, chcę wyssać wszystkie soki życia. By zgromić wszystko to, co życiem nie jest. By nie odkryć tuż przed śmiercią, że nie umiałem żyć.
Uśmiechnął się smutno pod nosem. Czy tak właśnie się nie działo? Że ludzie umierali teraz tak naprawdę nie tylko niesprawiedliwie, lecz równocześnie nie wiedząc, czym było i mogło być faktyczne życie. Właśnie to chciał zamazać. Nauczyć, że nie edukacja nie była jedynie wbijaniem dzieciom do głów zaklęć. Że chodziło, że musiało chodzić o coś więcej. I oczywiście jego zdolności były ograniczone. Nie miał czasu na to, aby prowadzić naukę tak intensywnie i tak długo, jak działo się to w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Czteroletnie może trzyletnie podstawy, później połowiczna szkoła zaoczna z pracą w zaufanych ośrodkach w tle? Musiał także zapewnić po ukończeniu kolejnych etapów świadectwo potwierdzające nauczanie lub jakiegokolwiek poświadczenia raportów z edukacji. Już wcześniej nawiązywał współpracę z osobami prywatnymi w celach dalszego zatrudnienia — powinien był to kontynuować nawet niezależnie od projektu. W końcu miał wielu uczniów, którzy musieli uciekać z Hogwartu niewiele przed zakończeniem szkoły. A musieli z czegoś żyć... Znów jednak wrócił do najważniejszej kwestii — astronomia, numerologia, nauka z zakresu teorii muzyki oraz literatury, transmutacja, uroki, wiedza ekonomiczna, ochrona przed czarną magią, podstawy opieki nad magicznymi stworzeniami, historia... Do tego sztuka pięknego mówienia, filozofia zaklęta w każdym z wyżej wymienionych dyscyplin, a także podstawy dobrego wychowania. Lista była długa i na pewno miała się powiększać razem z poszerzaniem i motywacją samego profesora do patrzenia dalej. Musiał i chciał to robić. Oczywiście doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, iż nie miało to być łatwe zadanie, ale nic takie nie było... Chciał, aby sprawiedliwość zwyciężyła, dlatego też zamierzał ku temu celować. Wiedział już, że nie powinien był się zgadzać na żadne dodatkowe zajęcia dla wyższych rodów — bez względu na ich politykę, bo chociaż ich dzieci na tym cierpiały, nie był w stanie zgodzić się z kierunkiem, w jakim szły ich rodziny. To ta jego była w tym momencie najważniejsza i nic nie mogło go od tego odwieść. Przecież wiedział, że Melanie także wkrótce miała być w wieku, który zezwalał jej na naukę w Hogwarcie, ale nie mogła tam pójść. Podobnie jak i jego synowie, gdyby sytuacja miała się nie zmienić. Musiał być gotowy i tę gotowość był zdolny przysiąc.

zt


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Gabinet
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach