Wydarzenia


Ekipa forum
Szpital Świętego Munga, 9 XI 1956
AutorWiadomość
Szpital Świętego Munga, 9 XI 1956 [odnośnik]16.03.21 17:54
First topic message reminder :

za dużo się zdarzyło żeby się zachwycaćSzpital Świętego Munga, 9 XI 1956 r.


Pierwszego dnia po powrocie ze zwolnienia wszystko wydawało mu się obce. Limonkowa szata, na jego wymiar, noszona przez niego już wcześniej, przesiąknięta znajomymi zapachami. Korytarze, którymi podążał już nie raz, które znał jak własną kieszeń nawet po tym, gdy całkowicie o nich zapomniał. Jego własne ciało, wciąż osłabione po skrajnym wychłodzeniu, blade, momentami drżące. I ludzie, których mijał, których tak wiele razy widział, a których wcześniej nigdy nie postanowił naprawdę poznać.
Czuł, jak wstyd pali jego uszy mimo tego, że najprawdopodobniej nikt nie wiedział o tym, co zdarzyło się tydzień temu. Najprawdopodobniej, bo nie wiedział, co z wiedzą, którą posiadła, zrobi Ida. Że też ze wszystkich osób na świecie musiał na tym moście spotkać akurat ją, kogoś kogo i owszem, znał z widzenia, ale o kim nie był w stanie powiedzieć nic więcej ponad ta prześliczna młoda czarownica, która była z nim na roczniku stażowym w Mungu. Mógł co prawda powiedzieć więcej, coś by się znalazło: wiedział, że miała niezwykły dryg do magii leczniczej, jak to mawiają prawdziwy talent. I dobrze, bo im więcej zdolnych czarodziejów i czarownic, którzy faktycznie powinni zabierać się za uzdrowicielstwo decydowało się na nauki magimedyczne, tym lepiej. Tylko czemu musiała być to akurat ona? Czemu nie mógł trafić na kogoś kompletnie nieznajomego? Albo jeszcze lepiej, kogoś, kto nie orientowałby się, że jego życie nie tak dawno temu przeszło gwałtowne zmiany. Jego wydziedziczenie odbiło się soczystymi plotkami w ścianach szpitala, a on nie próbował ich jakkolwiek dementować czy też wyjaśniać. Milczał, a to zdawało się być na tyle wymowne, że podsycało domysły. Bał się, jakie wnioski mogła wyciągnąć z jego niedoszłej próby samobójczej. Wróć, nie bał się wniosków tylko tego, że najpewniej były prawdziwe: a nie chciał, by ktoś +znał zbyt wiele prawdy.
Pierwsze godziny dyżuru wlokły mu się niemiłosiernie. Nie do końca był skupiony, tylko jakimś niebotycznym szczęściem wiedział, o co zapytał go uzdrowiciel Howard przy obchodzie. Pierwsze miesiące specjalizacji równały się ekspresowemu tempu nabierania wiedzy, jak najskrupulatniejszemu kształceniu się w obranej dziedzinie. Porażki na tym etapie mogły równać się uznaniu za lenia, który spoczął na laurach, a to niewątpliwie nie miało pomóc jego przyszłej karierze uzdrowiciela: nawet jeżeli z dnia na dzień swoją nieuchronnością nadciągającej wojny sytuacja w Anglii zdawała się coraz bardziej zagrażać wszelkim planom i założeniom.
W końcu nastała jednak wyczekiwana przez Alexandra godzina: przerwa w południe przeznaczona na lunch. Ledwo wybrzmiało miarowe bicie dzwonu, za Farleyem zamykały się już drzwi kiedy pędził schodami w dół, zatrzymując się przy wyjściu na klatkę schodową na poziomie wypadków przedmiotowych. Splótł palce za plecami, nerwowo raz po raz je zaciskając i rozkurczając kiedy jego oczy strzelały przez przeszklony portal z otwartymi skrzydłami drzwi, obserwując kilka zbliżających się ku niemu sylwetek. Prędko ją rozpoznał, trudno byłoby jej nie rozpoznać, a i ona zdała się go dość prędko zauważyć. Nim zdołałaby się wycofać Alexander prędko zmniejszył dzielący ich dystans do odległości na ledwie wyciągnięcie ramienia.
Dzień dobry, Ido – powiedział, uśmiechając się nieco nerwowo, z nutą niepewności. – Panie – skinął głową dwóm towarzyszącym jej uzdrowicielkom, lecz prędko wrócił spojrzeniem do panny Lupin. – Miałabyś coś przeciwko wspólnemu spędzeniu przerwy? Chciałbym z tobą pomówić – powiedział i pod intensywnością jego szaroniebieskiego spojrzenia ciężko było się nie domyślić, o czym tak właściwie chciał z nią porozmawiać.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Szpital Świętego Munga, 9 XI 1956 - Page 2 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392

Re: Szpital Świętego Munga, 9 XI 1956 [odnośnik]06.04.21 21:28
Powolutku pokiwała głową, nadal analizując nie tylko to, co mówił Alexander, ale też to, co robił. Rozumiała. Nie była magipsychiatrą, ale nie musiała nim być, żeby domyślać się, jak to było.
- Przykro mi - burknęła pod nosem, wiedząc, że te słowa nie miały dużego znaczenia. Każdy tak mówił, bo tak po prostu wypadało. Rzadko kiedy chodziło o autentyczny smutek i uczucia mogące w jakikolwiek sposób równać się z tymi odczuwanymi przez rozmówcę. O ile łatwiej było rozmawiać o przyjemnych i pogodnych sprawach, nawet jeśli te cięższe tematy musiały zostać kiedyś poruszone.
- Tak, można tak powiedzieć - przyznała z lekkim uśmiechem, przelotnie spoglądając na swojego rozmówcę i upijając łyk stygnącej herbaty. Jakże barwna była ta dyskusja. - Dla możności, sławy, władzy... długo wyliczać, drogi panie - odpowiadając, uniosła brwi, nie ukrywając tego, że starała się go przejrzeć. Nie przez to, że podejrzewała go o jakieś konkretne intencje. Bardziej z ciekawości, bo wydawał się być naprawdę złożonym człowiekiem, którego nie była w stanie ani trochę rozgryźć, bo moment później mówił coś, co mieszało jej w analizie. - Hm, możliwe - odpowiedziała tylko na jego kolejne słowa, obdarzając go badawczym spojrzeniem i zamyślając się na dobrą chwilę, zanim to ona nie poczuła na sobie jego wzroku.
- Nie, nie. Pokora to moje trzecie... a może czwarte... imię - zaprzeczyła, mrużąc oczy i zastanawiając się, czy to w ogóle brzmiało jakkolwiek przekonująco. Nie, nawet dla niej samej: nie. Nie była pokorna. Dostosowywała się do ludzi i bieżącej sytuacji, ale często mówiła to, co ślina jej przyniosła na język, nawet jeśli było to coś naprawdę przesadnie szczerego i później musiała odkręcać efekty swoich słów, bo przecież wcale nie chciała być niemiła. Naprawdę usiłowała zachowywać się dyskretnie i przyjacielsko. Po prostu miewała problemy z wypowiadaniem myśli na głos zanim dobrze je przemyślała. Tak, może w rzeczywistości na trzecie imię miała Impulsywna a pokora była raczej którymś z kolei określeniem - niczym, co od razu przyszłoby na myśl. - A ty już to zrobiłeś - dodała po chwili milczenia, oskarżycielsko celując w niego palcem, chociaż na jej ustach nadal błądził uśmieszek. Nie zmieniał tego, że była poważna, gdy znów otworzyła usta. - Lubię cię... jak na człowieka, którego nie znam. Wydajesz się w porządku i niech tak pozostanie - to był jasny przekaz. Chyba nie musiała dodawać nic więcej, racja? I owszem: czuła się w obowiązku mówienia ludziom, z którymi nie spędziła zbyt wiele czasu, że powinni o siebie dbać. W końcu była uzdrowicielem. Od samego początku stażu powtarzała to wiele razy. Innymi słowami, ale tym samym tonem i z tym samym spojrzeniem, nawet jeśli nie spodziewała się, że kiedyś powie to innemu medykowi. Zresztą - pewnie dopowiedziałaby coś jeszcze, gdyby nie poruszone słowa mężczyzny, które na moment wybiły ją z rytmu.
- Co? Tak szybko? - zamrugała ze zdziwieniem, pierwszy raz tego dnia patrząc na kafeteryjny zegar i od razu czując przypływ energii. Zdecydowanie musieli już iść. Nie mogli się tak spóźniać. Szczególnie podczas tak zapracowanego dnia, kiedy obecność była kluczowa - dlatego podniosła się z krzesła zaraz za Alexandrem, korzystając przy tym z jego pomocy i ruszając z nim ku wyjściu, pozostawiając niedopitą herbatę na spodeczku. Uśmiechnęła się tylko do pracownika herbaciarni, szybkim krokiem podążając ku klatce schodowej. Nie zamierzała być guzdrałą.
- Obawiam się, że możesz mieć rację - wywracając oczami, parsknęła krótko. Tak, Agatha i Betty zapewne już koczowały w okolicach drzwi prowadzących na oddział, tylko udając, że były tam potrzebne i robiły coś produktywnego. Kiedy to sobie wyobrażała, nawet całkiem ją to bawiło - szczególnie, że Alexander wyraźnie nie miał nic przeciwko byciu obiektem paru plotek. Ani jeszcze większemu spóźnieniu, czego nie skomentowała, tylko unosząc brwi, kiedy minęli jego oddział, kierując się niżej, aby wreszcie przystanąć.
- Efekty unikania się na korytarzach mogłyby być całkiem zabawne, ale nie - wyszczerzyła zęby w uśmiechu, pokręciwszy głową. - Następna herbata jest na mnie, Alexandrze, Alex, Lex, Xander, muszę coś wymyślić - dodała płynnie, obracając się na pięcie, żeby umknąć na swój oddział, licząc na to, że koleżanki spróbowały zatuszować jej nieobecność w zamian za jakieś soczyste plotki. Co prawda, nie było to zbytnio prawdopodobne, ale zawsze mogła liczyć na podobny cud. Zanim całkiem zniknęła za półotwartymi przeszklonymi drzwiami, zatrzymała się w połowie kroku, zmarszczyła brwi w zastanowieniu, obracając głowę i machając Alexandrowi ręką na pożegnanie.
Ida Lupin
Ida Lupin
Zawód : Uzdrowicielka w lecznicy Farleya
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
The rest is confetti.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9502-ida-lupin https://www.morsmordre.net/t9578-burzuj#291578 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik
Re: Szpital Świętego Munga, 9 XI 1956 [odnośnik]07.04.21 17:20
Rozmowa z nią była istną przyjemnością i nie krył się w tym stwierdzeniu zbędny patos czy też naciągane pochwały. Rozmawiało się naprawdę miło, Alexander obawiał się tego, że to spotkanie przebiegnie niezwykle sztywno i w dość drętwej atmosferze: był właściwie pewien, że tak będzie jednak tym razem życie postanowiło go ze swej łaski zaskoczyć w dobrym tego słowa znaczeniu. Ida wydobywała z niego uśmiech z łatwością, której nie mógł przypisać prawie że komukolwiek innemu: Bertie był w tym dobry, owszem, ale nie tak. Chyba tylko z Julienem rozmowy potrafiły tak silnie pozytywnie na niego wpływać, lecz te na razie musiały zostać ograniczone tylko do wymienianych przez kanał La Manche listów.
Prychnął z rozbawieniem na to wyliczenie korzyści płynących z posiadania królestwa, obracając nieco spodek, na którym stała jego prawie że do końca dopita filiżanka z herbatą.
Możność przychodzi i odchodzi, sława potrafi zatruć życie, a od władcy blisko do despoty bądź sztyletu w plecach – odparł, obstając przy swoim: kobiałka truskawek była zdecydowanie bardziej wartościowa niż królestwo.
Sądził, że się z nim w tym zgodzi, bo z osądu posiadania przez pannę Lupin buntowniczej natury nie zamierzał się wycofywać. – Ach tak... – mruknął z wyraźnie udawaną zgodą na jej stwierdzenie o swoich wielu imionach, zapamiętując, aby kiedyś jeszcze poruszyć ten temat. Może i była to prawda, lecz pomiędzy pierwszym a czwartym imieniem musiało być coś jeszcze. Nie był pewien co to takiego było, może upór, może bunt, może coś całkowicie innego, ale chciałby kiedyś to nazwać: może nie ze stuprocentową pewnością, ale trafić dostatecznie blisko żeby jego określenie można było uznać za dostatecznie celne. Chcąc nie chcąc ta jedna rozmowa sprawiła, że pojawiła się równie prawdopodobna alternatywa dla rozwoju ich sytuacji po zdarzeniu na moście. Zamiast rozejść się każde w swoją stronę mogli zachować kontakt. I to nie tylko dlatego, że Alexander mimo wszystko chciałby wiedzieć kto poznał tak delikatny szczegół z jego życia, ale głównie z powodu tego, że go zainteresowała go sobą. Jakby w odpowiedzi na jego myśli Ida wybrała sobie ten moment żeby stwierdzić, że go lubi. Na swój sposób i wytykając mu dość dosłownie palcem to, że już z nią zadarł. Farley uśmiechnął się na to nieco nieśmiało, może nieco zawstydzenie, lecz zaraz odezwał się żeby odwrócić uwagę od tego, że jej słowa mimo udawanej oskarżycielskiej otoczki były mu miłe.
Vice versa – spojrzał na nią z pewniejszym wyrazem twarzy, przedstawiając po prostu zadowolenie z aktualnego stanu rzeczy. – Jak na kogoś kogo nie znam to naprawdę dobrze spędza mi się z tobą czas na tej rozmowie – przyznał, lecz wspomnienie upływu minut niosło ze sobą niezwykle nieprzyjemne konsekwencje. Musieli już iść, a przy każdym kroku korytarzem i na stopniach nie był w stanie nie powracać do myśli, że wiele dałby za to by móc jeszcze z nią pomówić. Wszystko co dobre jednak kiedyś musiało się skończyć, nawet jeżeli dość dobry humor nie opuszczał ich i w  drodze powrotnej na oddziały. Dlatego na jej postanowienie o następnej herbacie uniósł wyżej brew, zakładając ręce na piersi.
Ach tak? Może, może, zobaczymy – podroczył się delikatnie, lecz do kwestii płacenia za następną herbatą zaplanował sobie wrócić jak do niej dojdzie. Bo mimo wszystko mogła przecież nigdy się nie wydarzyć – nawet jeżeli postawa Idy zdawała się świadczyć co innego. – Jak już coś wymyślisz to nie zapomnij się podzielić, poddam to krytycznej i drobiazgowej ocenie – rzucił jeszcze na odchodnym, uśmiechając się gdy obróciła się i pomachała mu. Odruchowo uniósł dłoń w podobnym geście, puszczając palce w pojedynczą falę nim zwiniętych nie opuścił znów i nie odwrócił się, ponownie ruszając schodami ku górze, na trzecie piętro. Dłoń trzymał wciąż dość luźno ściśniętą w pięść, a na ustach błądził mu uśmiech. Na chwilę zapomniał o ciężarze swojej egzystencji i złapał się na tym, że trochę bardziej miał ochotę zobaczyć, co przyniesie mu następny zień: w końcu mogła być to przerwa na herbatę.

| zt x2 :pwease:


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Szpital Świętego Munga, 9 XI 1956 - Page 2 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Szpital Świętego Munga, 9 XI 1956
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach