Wydarzenia


Ekipa forum
Norwegia, 12 listopad '57
AutorWiadomość
Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]10.05.21 17:20
Norwegia
12 XI 57
Tatiana Dolohov, eleganckie bankiety i społeczno-polityczne dyskursy z przedstawicielem norweskiego Ministerstwa Magii


 część tej oto podróży


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Norwegia, 12 listopad '57 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]10.05.21 17:37
Słońce skapitulowało przedwcześnie, czmychając pierw pod dachy wysokich, potem niskich budynków, finalnie chowając się gdzieś za stopami dalekich gór okalających dolinę miasta. Zabarwione resztówką złotej poświaty ściany prędko pogrążyły się w mroku, by przed kompletną gęstwiną wieczora wyratowały je ustawione w rządku lampy. Wyznaczały ścieżkę, szeroką i ładną, brukowaną kolorowymi kostkami, które rozbrzmiewały głucho z każdym kolejnym krokiem i  uderzeniem obcasa; zamiataną przydługim materiałem sukni i dołem płaszcza z obszernym kapturem, później naznaczoną kolejnymi parami nóg i rzucanymi pospiesznie słowami, przykrytą ospałym spojrzeniem na wpół przysłoniętych okien.
Wnętrze budynku witało ciepłem; ciepła fala osiadająca na skórze i wysokie żyrandole zbudowane z białego kryształu koiły myśli, które mogły być równie zimne co temperatura na zewnątrz – zimne, wyrachowane, wykalkulowane na chłodno i spisane starannie w eleganckim kajeciku, teraz tańczące w półcieniach, lśniących posadzkach i odrobinę pretensjonalnym art deco lobby, zaklęte w ładnych słowach i lśniących uśmiechach.
Hardy akcent podawał sobie dłoń z ostrym szkłem luster i wysokimi kieliszkami; Dolohov ujęła jeden z nich, balansujących na krawędzi złotej tacy dzierżonej przez kolejną osobę bez imienia i tożsamości w miejscu takim jak to; przemykali gdzieś obok, jakby wcale nie byli żywi, lawirując pomiędzy błyszczącymi sukniami i ekstrawaganckim matem idealnie skrojonych garniturów; pomiędzy wyważonymi śmiechami, sugestywnymi spojrzeniami i drobnymi szeptami niosącymi obietnicę lub groźbę, czasem jedno i drugie.
Bywała w takich, znała je bardziej niż dobrze; zwykle u boku ojca, kiedyś brata, nader często mężczyzny poznanego zaledwie chwilę temu, innym razem tego, z którym dzieliła historię co najmniej kilkunastoletnią – każde miało swój schemat, specyficzny układ, nie tyle mebli co niespisanych zasad unoszących się gdzieś pod sufitem; finalnie łatwo było znaleźć punkty wspólne.
Tajemnice, układy, interesy, w końcu anonimowość – ta zwykle była na wagę złota.
– Przepiękny wystrój – norweskie słowa skąpane w lukrowej polewie, skrzącej prawie tak jasno i wyraźnie jak biżuteria zawieszona na szyi, nadgarstku i w uszach. Rozglądała się z zaaferowaniem, zupełnie tak jak gdyby kolory, metaliczne ornamenty i wyścielone drożyzną meble robiły na niej takie wrażenie, jakie rzeczywiście powinny; błyszczące ślepia sroki, przydymione grafitem cienia i ciężarem umalowanych rzęs. Niedługo później wypuściły kolejne spojrzenie pełne aprobaty; wypisz wymaluj podziw, idealny do zbierania do pudełeczka, kiedy drobny gest, mikrozmiana na twarzy towarzysza otworzyła kolejne drzwi.
Chciała żeby widział; jak się rozgląda, jak chłonie otoczenie, jak prawie rozpływa pod bogactwem, którym tak bardzo chciał się pochwalić, i jak bardzo imponuje jej wysunięte ramię, ciepło ciała i pseudointeligencja ubrana w krępowane konwenansami słowa.
Kolejna furtka, kolejna szansa; nawet jeśli zamykała się na zaciszny kąt splamiony ciemnym kobaltem zamszowej loży i wybornymi bąbelkami w wysokich szklankach.
Kolejna kolacja, kolejne słowa, kolejne kroki na drodze ku temu, co było najważniejsze – Norwegia musiała przestać się opierać, Ministerstwo musiało zrozumieć; jeśli nie życzyli sobie pełnego światła, z wielką chęcią mogła przepracowywać sprawy pod osłoną nocy.
Płaszcz zniknął w dłoniach kolejnej bezimiennej persony, niedługo potem komfortowe siedzisko zapadło się odrobinę pod naporem prawie przypadkowo odsłoniętego uda.
– Ciężko oprzeć się uczuciu nostalgii, kiedy wszystko to, co tak bardzo cenimy, jest zagrożone w obecnych, dość niechlubnych czasach, prawda, Rasmusie? Mogę mówić po imieniu, jak sądzę?
Pomiędzy zachwyconą turystką, którą należy ugościć, a swoją, która wróciła na utęsknioną ziemię; całe szczęście, że bywali mniej irytujący od Anglików.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]13.05.21 14:08
Obowiązki, obowiązki, obowiązki.
I one potrafią być słodkie, jeśli tylko ma się do nich odpowiednie podejście.
Ja - mam i tylko dlatego moje skronie ledwie przyprószone są kilkoma srebrnymi włosami. Większość moich kolegów z departamentu, oczywiście tych na kierowniczych stanowiskach, są siwi. Postarzali się przez żony, dzieci, te nieposłuszne, rozwydrzone bachory, dorobili się stresowych zmarszczek przez problemy adaptacyjne, niektórzy wciąż noszą wory pod oczami po nieprzespanych nocach, kiedy trzeba było harować po kilkanaście godzin dziennie, żeby innym żyło się dobrze. Nie, nie dobrze. Wspaniale. Jestem przecież lokalnym patriotą, więcej - szczerze przekonanym, że nie ma drugiego takiego kraju, jak Norwegia.
Ale i w największej idylli może nastąpić kryzys. Zaczyna się niepozornie, ale czuć, że coś unosi się w powietrzu i zwyczajnie cuchnie. Tak, jakby pies porwał resztkę tłuszczu z talerza, schował gdzieś pod kanapą na czarną godzinę i o niej zapomniał. To rośnie, pleśnieje, gnije, rozkłada się. U nas może trawa i jest zieleńsza, ale wystarczy na chwilę stracić czujność, by zostać z niczym.
I to tak dosłownie, bo jeśli coś w konstrukcji systemu pęknie, to polecą głowy. Wśród nich zaś moja, tymczasem bardzo cenię ją przytwierdzoną do szyi. Tak samo, jak odpowiedzialność, pośrednio połączoną z ryzykiem. Odkąd skończyłem dwadzieścia jeden lat ani razu nie byłem w kasynie. Złoto w puli to dla mnie za mało, nie interesują mnie pieniądze, tylko władza. Jedno z drugim niby się łączy i pewnie przepadłbym z kretesem, gdybym musiał zacząć jadać w domu, ale mając na sercu dobro kraju, oczy nie powinny mi się świecić na widok bransoletki zegarka.
Jej się za to świecą. Albo na widok mojego zegarka, albo przez kryształowe kandelabry, albo zawieszony wysoko żyrandol, który mógłby przypadkowo spotkać się z ręka Midasa. Oblizuję usta, kobiety nigdy nie służą w dyplomacji, co najwyżej, służą dyplomacji.
Nie przeszkadza mi to absolutnie.
Uśmiecham się więc do niej, mej międzynarodowej towarzyszki, lecz do stolika prowadzę ją bez słowa, bo nie czuję - ach, znowu te obowiązki - nacisku, by zabawiać ją rozmową. Dalej jesteśmy w pracy i chociaż okoliczności są nieformalne, ja nawet nie zmieniłem garnituru, ani ciemnej szaty, nieprzyjemnie wilgotnej od deszczu. Tatiana Dolohov, rosyjskie nazwisko, norweski język, brytyjskie interesy, a maniery? Ciekawi mnie, gdzie panienka uczyła się zachowania przy stole. Być może to sprawdzę, jeśli utrzyma moje zainteresowanie do dania głównego. Nie zwykłem osądzać nikogo już po hors d'oeuvre.
-Można się przyzwyczaić - komentuję niedbale, bywam w takich miejscach, choć moja natura jest bardziej praktyczna. Preferuję lokale, w których nie patrzą na mnie, jak na złodzieja, kiedy zapomnę zajść do pucybuta. Tutejszy blichtr bywa nie do zniesienia, ale łaskawie daję ludziom być ludźmi i chełpić się, że to wszystko dzięki mnie. Być może jestem największym narcyzem w dziejach, lecz nie daję tego po sobie poznać.
Oddaję swój płaszcz i nareszcie możemy przejść do rzeczy, bo przecież nie spotkaliśmy się tu tylko z tego względu, że podają tu wyśmienite ryby, a jedna butelka szampana kosztuje tu tyle, ile roczne utrzymanie brytyjskiej sieroty. Nasze są droższe - więcej wkładamy w wykształcenie, mówi się na to praca u podstaw. Długofalowo się zwróci, a nie chcemy wychowywać tu darmozjadów.
-Tęsknisz za tym, co było dawniej? - pozwalam sobie jej przerwać i wyrachowanie unieść brew - pamiętasz tamte czasy, Tatiano? - pytam z umiarkowanym rozbawieniem, jednocześnie wyrażając zgodę na nieznaczną poufałość - w przeszłość warto oglądać się jedynie wtedy, kiedy wyciągamy z niej wnioski - pouczam ją, zakładając nogę na nogę i smakując szampana - zatem? Masz jakieś ciekawe konkluzje? - rzucam ją na głęboką wodę, a przecież doskonale wiem, czego chce - może opowiesz mi, jak radzą sobie z tym w twoim kraju. Czy to tylko nostalgia? - urywam subtelnie, w towarzystwie dam nie wypada mówić o ofiarach. W Wielkiej Brytanii panuje wojna - my jej tutaj nie chcemy. Niemrawo, lecz mój wzrok ucieka ku jej złączonym nogom, rozcięcie w sukni przyciąga me spojrzenie na ułamek sekundy, lecz biel uda to za mało, by zbić mnie z tropu. Liczę, że umie usatysfakcjonować mnie inaczej. Chcę po wszystkim uścisnąć jej dłoń i wyjść, zadowolony.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Norwegia, 12 listopad '57 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]27.05.21 12:47
Ciekawość błyskała jak ładna biżuteria, od kieliszka, przez perłowe zdobienia w zastawie, po złote meluzyny zawieszone na ścianach; wylewała z głów o brudnych myślach, serc o temperaturze minusowej lub tej wrzenia, nic pomiędzy, mieszała z rutynowym rozeźleniem i typowym dla takich miejsc przekonaniem, że ma się kontrolę. Nad sytuacją, rozmową, innymi, nader wszystko samym sobą. Na krótką chwilę, do opróżnienia kolejnego kieliszka lub całej butelki, do momentu odmowy lub soczystej informacji przekazanej szeptem nad stołem parujących dań. Rozmowy i obowiązki, obowiązki i rozmowy, kroki zdradzające niezapomniany rodzaj karkołomnych wrażeń ubranych w jakże dostojną, niepozorną ekstrawagancję; gdzieś w tym wszystkich chyba zaczęła liczyć – wypowiadane słowa, rzucane ukradkiem spojrzenia – i jemu i reszcie sali – towarzyszące krótkim uśmiechom, sekundy, minuty, i to z ilu sztućców składa się złocona zastawa. W liczbach trudniej się pogubić, łatwiej skupić, prościej określić cel.
Ile czasu potrzeba, by zrozumiał – i on, i jego naród, być może także i ona sama – po co tak naprawdę to robi, i dlaczego musi to zrobić. Konserwatywne podejście, rycerskie cnoty, wysokie wartości, które trzeba było – cóż takiego? Chronić? Przeforsować? Co z tego wszystkiego miała ona?
Polityczne zawiłości i dyplomatyczne słowa krzyczące z plakatów, którymi obwieszony był Londyn; Norweskie miasteczka były od tego wolne – wolne było nawet samo Oslo. I być może to frustrowało najbardziej, sprawiając, że Tatiana Dolohov z mętnym uśmiechem sięgała po kieliszek szampana, wcześniej przyjmując dyplomatyczno-niedyplomatyczne zaproszenie. W jakim celu?
Wielka Brytania to nie jedyny kraj, przez który musiał przejść ogień oczyszczenia. Nawet lód Północy musi go przyjąć.
– Nie nazwałabym tego tęsknotą – i być może skłamała, bo oddałaby wiele, by znaleźć się na ojczystej ziemi raz kolejny, zaciągnąć się jej zapachem i poczuć pod palcami parzący zimnem śnieg – To bardziej sentyment, ale taki, który gdzieś tam jeszcze jest. I czeka na ponowne odnalezienie – wydobycie na powierzchnie i zaprowadzenie ładu, który panował kiedyś.
– Naturalnie – choć mógł być od niej dwa razy starszy, z pasmami srebra zaczesanymi w prawie niewidoczny sposób; pamiętała. Nie znała innego trybu, innej rzeczywistości; do momentu zawitania do Anglii.
Przemknięcie kelnera nie wybiło z rytmu, złożone zamówienie nie miało tak naprawdę znaczenia, nawet jeśli tyczyło się jakiegoś niebotycznie drogiego specjału i napitku o obrzydliwie nieodpowiedniej cenie; Dolohov odchrząknęła ledwo słyszalnie, zadzierając podbródek ku górze z nutą uśmiechu i z miękkim rozbawieniem w głosie.
– Mój drogi, mój kraj nie musi sobie z tym radzić – rządzony twardą ręką, choć tą, której zwierzchnictwem jej własny ojciec pogardzał – Głównie dlatego, że nie wpuszcza zarazy głębiej. Nie otwiera furtek, nie daje się manipulować wolnościowymi hasłami zdradzieckiej nacji innego świata – mugolskiego, gorszego, tego, który zawsze był pod nimi. Niedyplomatyczne słowa, harde zgłoski; nie była dyplomatką, nie była też przypadkowo spotkaną znajomą w przydrożnym barze; być może tylko rozeźloną patriotką, która musiała ratować nie swój kraj, pozwalając sobie na odrobinę swobody w nieformalnych warunkach, bo mimo dającego po oczach blichtru, byli tutaj na stopie prywatnej.
– To przejaw siły. Siły, której Anglii brakowało, przez moment. Teraz wszystko zostaje w rękach tych, którzy nie boją się potęgi. Tej, z którą się rodzimy – jako ludzie dotknięci magią, wybrani.
Ład, dobrobyt, wzniosłość – ileż mógł osiągnąć Czarny Pan sam; jak wiele czekało na nich wszystkich po zawarciu sojuszów?
– Zmiany są nieuniknione, ale czy te, które wywodzą się i prowadzą w głąb naszej natury, nie są tymi, do których mamy obowiązek przyłożyć rękę? – brew drgnęła ku górze, szkło zawędrowało w kierunku ust – Okradają was z kultury, dość bolesne – ci, którzy uzurpowali sobie prawo do tego, co ich przodkowie wznieśli przed wiekami. Ile policzków można było przyjąć w imię pokoju i pozornej neutralności? Neutralności, którą pogardzali inni?
– Wojna jest nudna. Nudna, bezsensowna, głupia, zwyczajnie głupia – przetaczająca się przez angielskie ziemię pod postacią upartych, idiotycznych robactw zwanych ładnym określeniem rebelia – Ale głupców na tym świecie nie brakuje, Rasmusie- ile czasu minie, nim dotrą do Skandynawii? – Są jak niechciane robactwo w eleganckim apartamencie hotelowym. Tutaj na szczęście takich nie ma, czyż nie? - głupców, robactwa; być może wcale nie mówiła o brytyjskiej opozycji, a przyrównywała Norwegów do głupców bez zdecydowanego stanowiska na arenie międzynarodowej.
- Twoje zdrowie - kieliszek znów pomknął w górę, później do ust, nie czekając na pozwolenie czy sposobność dyktowaną manierami pasującymi do młodej trzpiotki.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]29.06.21 14:00
Tak ważą się losy świata, wcale nie na sejmach i spotkaniach koronowanych głów, bo te zazwyczaj mają mniej do powiedzenia niż dzieci i ryby. Nie tylko te zodiakalne, to takie nasze lokalne powiedzenie, chociaż nie mam zielonego pojęcia, czy znane jest dalej na zachodzie. Powinienem spytać? Być może, bo wiedza jest cenna, mnie przecież najbardziej ze wszystkiego drażni ignorancja - po źle wyprasowanych kołnierzykach koszul - lecz zarazem czuję lekkie poczucie wyższości wobec wyspiarskiego kraju. Mało tam mają kultury, niewiele własnych obyczajów, za to całkiem spory kompleks boga. Kształcono mnie wszechstronnie, więc imperialne zapędy Anglików znam tak dobrze, jak własną kieszeń. Pieprzeni aroganci.
Ona, choć nie jest stamtąd, zachowuje się dokładnie tak samo. Ciekawi mnie, ile lat tam żyje, jak prędko się przystosowała, bo to akurat jest całkiem proste i naukowo udowodnione. O to również mogę spytać w celu podtrzymania, zaraz, jak oni to nazywają? Och tak, small talk, dwóch prawie nieznajomych przy jednym stoliku to przecież przestrzeń idealna do zapełnienia jej czczą pogawędką. O tym, czy ma psa i jak się wabi (jestem dziwnie pewien, że to nie żaden samiec, a po prostu mężczyzna), czy regulacje w kwestii poruszania się siecią Fiuu nie nastręczają jej kłopotów w odwiedzaniu rodziny i może jeszcze, czy rewitalizacja Londynu postępuje, jak należy. Sypię tematami jak z rękawa, aczkolwiek - wciąż uparcie milczę. To nie kwestia elokwencji, w moim zawodzie się jej wręcz wymaga i gdyby nie te złote usta, mógłbym być nikim. Zawsze jednak darowuję moim dyplomatycznym przyjaciołom szansę, aby zabłysnęli jaśniej niż kryształy w danej sali jadalnej i zrobili na mnie wrażenie. Jeśli im się to udaje, układy od razu stają się przyjemniejsze, bowiem nie są już staraniem wyłącznie jednej strony. To mój ukłon uprzejmości w stosunku do tych, którzy nie nasyłają na mnie bałwanów oraz imbecyli.
Pukam palcem w szkło kieliszka i przeczesuję srebrzyste włosy; zapodziała mi się gdzieś kiełznąca je aksamitka, więc muszę wyglądać, niczym osiwiały lew, gdy zdaję sobie z tego sprawę, przywołuję kelnera i szepczę mu na uszko o bojowym zadaniu. Słucham przy tym wzruszeń padających z umalowanych ust Tatiany Dolohov i tych też nie komentuję ni słowem, a twarz utrzymuję kamienną. Ta konwersacja to rzucanie grochem o ścianę, również tylko dlatego, że tak mi się właśnie podoba. Zainteresowanie jedzeniem też przejawiam większe - może nie, niż jej słowami, bo to akurat naruszyłby pewien protokół, nawet, jeżeli jest cudzoziemką i kobietą - lecz na pewno większe, niż pęknięciem na udzie panienki, które wygląda ciekawsko spod stołu. Wieczorowe suknie są częścią naszych negocjacji. Przyjemną, aczkolwiek nadal będącą dodatkiem.
-Pięknie to nazwałaś, Tatiano - stwierdzam cierpko, między jednym kęsem a drugim - obserwuję sytuację w Wielkiej Brytanii. Czytam prasę - miękko przechodzę na angielski, a mój czysty brytyjski akcent pewnie ją zaskakuje. Żeby zrobić na dziewczynie wrażenie korci mnie, żeby zaraz zawołać kogoś z obsługi i poprosić o bottle of water, lecz to byłby jedynie przejaw próżności. Tyle wystarczyło, by zakomunikować jej, że mam dostęp i do ich Walczącego Maga i do innych - źródeł informacji, tych z drugiego, podziemnego obiegu - ty nazywasz to izolacją, dla mnie to radykalizm - kontruję spokojnie, z uwagą przyglądając się tłustemu węgorzowi, którego zaserwowano na srebrnym talerzu.
-Ci, którzy już mają wszystko, będą mieć więcej. A co z pozostałymi? - pytam spokojnie, zbyt długo pracuję na dobrobyt własnego kraju, by dać się skusić wizji złota i władzy. To płynie równym strumykiem, jeśli dzieje się właściwie. Jestem cierpliwy, czekałbym i dwadzieścia lat, żeby dorwać się do najwyższego stołka, ryzyko i szybki zysk nie są dla mnie. Prawie wybucham śmiechem, kiedy mówi o kulturze, lecz maskuję to napadem kaszlu, dość ostentacyjnie, bo nie kryję unoszących się kącików ust. Gdybym opanował sztukę legilimecnji z rozkoszą wdarłbym się między jej myśli i odcyfrował obelgi, jakimi mnie raczy.
-Zmiany należy wprowadzać, lecz nie kosztem tak ogromnych liczb. Czarodzieje to ludzie. Jak zamierzacie z garstki godnych utrzymać populację na stałym poziomie? Zmusicie czarownice do rodzenia dzieci? Jesteś gotowa, by zostać matką, Tatiano? - zagaduję niefrasobliwie, ale uśmiecham się przy tym chytrze - musiałabyś zrezygnować z bąbelków. I z wódki. Ponoć to nie służy kobietom w ciąży - dzielę się z nią pseudomedyczną ciekawostką, nie dodając, że usłyszałem to od wariata, któremu odebrano prawa do wykonywania zawodu uzdrowiciela. Sięgam do swego kieliszka, upijam łyk i uśmiecham się - tym razem już tylko uprzejmie, bo udaje jej się trafić w punkt, a przy okazji mnie rozbawić. Myśli, że zbawi cały świat, dysponując jedynie ciętym językiem.
-Nigdy nie zostają na długo - odpowiadam jej podobnym tonem i dopijam wino, dając sygnał sommelierowi, aby się pośpieszył. Czas. Twój ruch, panno Dolohov.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Norwegia, 12 listopad '57 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]09.07.21 13:16
Hematytowa popielnica prosiła się o poczęstunek z tytoniu; blade palce musnęły chłodną krawędź kamienia, bibułka finalnie zaszczyciła ciemny środek – Dolohov podniosła leniwie spojrzenie, czarny wachlarz rzęs zatrzepotał od niechcenia; nie miała w sobie niczego z osoby, na którą próbowała się kreować. Nie interesowała jej Anglia, jej stan, patriotyzm lokalnej społeczności czy dobrobyt na ulicach – jedynie ten w zaciszu czterech ścian, ten przemierzający przyjęcia i ten zasilający portfel; najczęściej nie jej własnymi pieniędzmi.
Potrzeba wygody i komfortu potrafiła zmusić do wielu wyrzeczeń; czasem nawet poświęceń, bo nawet z całą dozą sentymentu, daleka podróż w norweskie zaspy miała w sobie znamiona poświęcenia. Dla kogoś przywiązanego do iście pałacowych (odrobinę przywłaszczonych) dobrodziejstw, wiele wartości obrzydliwie brytyjskich można było przyswoić i nazwać je prawie swoimi.
Czystość na ulicach była jednak drugorzędna, prawość w czarodziejskich zapiskach kroczyła jeszcze dalej; ponoć za obce idee walczyło się łatwiej. Bez nadmiernego przywiązania i setek niepotrzebnych emocji – Tatiana Dolohov martwiła się jedynie o własny komfort i bezpieczeństwo, nie czarodziejską nację w całym spektrum jej istnienia.
– Tak samo jak ja śledzę norweskie media, Rasmusie – kolejne strzepnięcie zwęglonej bibułki poprzedziło spoufalający uśmiech – Traktuję ten kraj poniekąd jak swój, być może nawet bliższy mi niż sama Anglia, która dziwnym zbiegiem przypadków stała się dla mnie domem – bo gdyby mogła faktycznie wybrać, zdecydowałaby się na ziemię, która była miejscem jej młodości; nawet zimne mury Durmstrangu miały w sobie więcej ciepłych wspomnień niż zapłakana deszczem Brytania.
– Tego brakuje Brytyjczykom, dbałości o swój interes. O ludzi. Troski, opiekuńczości – nie to powinno zapewniać państwo? – brew drgnęła ku górze kiedy słowa, o których w ogóle nie miała pojęcia wypłynęły miękko spomiędzy ust. Skandynawia działała lepiej, sprawniej, nie tak doskonale jak jej ojczysta czerwień, ale wciąż lepiej.
Szkło ruszyło w górę, by niedługo później z brzdękiem wrócić na blat stołu. Krótki kęs ze srebrnego widelca, krótkie pociągnięcie z długiej eleganckiej lufki, później mały obłoczek szarości jako nieznaczny dystans, maleńki, wciąż krążącym w eterze względnej przyjaźni.
Uważała się za bardziej jego, niż Brytyjczyków, jednocześnie wciąż tkwiąc po drugiej strony barykady.
– Nie jestem politykiem, mój drogi – naznaczone krótkim prawie-śmiechem – Ale to zwykłym ludziom powinno zagwarantować się dostatnie życie. Bezpieczne, bez cienia obawy przed zagrożeniem z tamtego świata, który już kiedyś prawie doprowadził nas do zagłady – śmierć, zagłada, wzniosłe idee; dla niej po prostu pieniądz.
– Praca u podstaw jest potrzebna. Poza tym nie każdy nadaje się na twoje stanowisko, przykładowo, jak mniemam? – podziały były konieczne, były potrzebne; hierarchia ustalała ład i porządek – Nie mówimy przecież o rozdzieleniu całkowitym społeczeństwa, nie jesteśmy barbarzyńcami.
Czyżby?
– Ale teraz trwa wojna. A nasze rozważania wybiegają w przyszłość o wiele za daleko, niźli ten wieczór – spędzony przy eleganckim stoliku, eleganckim daniu, w eleganckim miejscu – Chciałabym po prostu mieć poczucie, że łączy nas więcej, niż dzieli – z jego ust płynęły płynne brytyjskie zgłoski, ona swój głos celowo ubarwiała dawno nieużywanym, niemal rodzimym akcentem skandynawskim.
– Niespieszno mi do zakładania rodziny, odpowiadając na twoje pytanie, choć przewodnictwo odpowiedniego mężczyzny u boku potrafi zrobić kobiecie dobrze. Podobno – cała męska nacja była o tym święcie przekonana, ona tego wieczora mogła udawać przekonaną również.
Dopity kieliszek, później pojawiający się kolejny – dla niej i dla niego. Później subtelne, przypadkowe muśnięcie materiału spodni na męskim kolanie, kiedy nachylała się, z kolejnym papierosem wsuniętym w szklaną, ozdobną lufkę, z prośbą o odpalenie.
– A kto zostaje tutaj na długo?



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]05.10.21 21:46
Zachowanie norweskiego ładu było niczym pieczołowicie wykonywana operacja na otwartym sercu, gdzie chirurdzy każdego dnia dokładali własny element do utrzymania względnego pokoju, który był tak kruchy że najmniejszy i niespodziewany podmuch mógłby go zdmuchnąć. Wiedziałem, że istniała potrzeba selekcjonowania jednych podszeptów i wzmagania drugich, kontroli przy jednoczesnym zachowaniu odpowiedniej dozy wolności - a to wszystko było konstrukcją podatną na zniszczenia. Niczym domek z kart mogło runąć w każdej chwili, wystarczył nieodpowiedni powiew sukni czy trzepot rzęs.
Nie mogłem pozwolić aby te drobne ruchy powietrza zburzyły porządek, nad którym pieczołowicie pracowały zastępy ludzi.
Spoglądałem na jej twarz niewzruszony - z chłodną norweską kalkulacją, nigdy tak naprawdę nie rozumiejąc brytyjskiej potrzeby do zabawiania zdawkowymi konwersacjami i zamiłowania do wodzenia za słowa. Chcieli osiągnąć coś na swoich własnych trupach i czy panna Dolohov próbowała dokonać podobnej rzeczy na mojej ojczyźnie? Choć jej słowa mówiły jedno, gestu mogły nakierować domysły na zupełnie inne tory - dalekie od negocjacji i przyziemnych rozmów. Jednak co wyrażały jej myśli, kiedy przekraczaliśmy próg przybytku?
Słuchałem jej jednak, nożem odkrawając kawałek węgorza świeżo łowionego dzisiejszego dnia. Dobrobyt, pełne szafki i pełne sakwy gwarantowały nie tylko rozwój mojemu pięknego krajowi, ale również względny spokój - nie zamieszanie i śmierć, nie rozlew krwi.
- Gwarancja bezpieczeństwa dla zwykłych ludzi jest angielskim towarem deficytowym - odezwałem się w końcu, choć bardziej niedbale jakby nie przejmował mnie temat - a mój wzrok skupił się na kawałku mięsa, które zaraz wylądowało w moich ustach. Nie tak beszczeszczone dary morza jak to co upodobali sobie serwować Brytyjczycy - ryba w panierce z frytkami. Na samą myśl mnie mroziło czym ci ludzie na ulicach musieli się żywić. Chociaż będąc w stanie wojny nawet i takie przerażajace danie mogło być rarytasem i produktem eksluzywnym. Nie mógłbym pozwolić, aby na ulicach Oslo doszło do czegoś podobnego.
Mój kącik ust drgnął delikatnie w uśmiechu, jakby jej słowa mnie rozbawiły, choć ekspresja minęła bardzo szybko. Jak bardzo zastraszeni musieli być ci czarodzieje w rządzie brytyjskim, że obawiali się mugoli, którzy dopiero podnosili się po własnej wojnie - którzy nie pojmowali naszego daru magicznego i nie potrafili się przed nim bronić.
Po przełknięciu, powędrowałem wzrokiem do kobiety, słysząc o jej jakże pobożnym życzeniu.
- Co nas łączy, a co nas dzieli, Tatiano? - zapytałem przez moment przyglądając się jej oczom, aby przejść wzrokiem zaraz po jej policzku do ust, oczekując odpowiedzi. Nie byłem pewny czy kobieta mnie zainteresowała tym stwierdzeniem, czy bardziej rozbawiła, a może traktowałem ją jako element mojej kolacji - nie ważniejszy i nie mniej ważny od ramy obrazu na ścianie czy rzeźbienia nogi stołu.
Kiedy tylko nasze kieliszki zostały napełnione, przytrzymałem ten mój na moment, nie odrywając wzroku od kobiety.
- Może w jakże Wielkiej Brytanii również jest deficyt odpowiednich mężczyzn - odpowiedziałem spokojnie, nie reagując na jej przypadkowy dotyk na moim kolanie. A na prośbę już po chwili odpaliłem jej papierosa. Z jednej strony pokazywała uległość, czy raczej sugerowała ją, aby w innym momencie pokazać brak obeznania - nie, celowe łamanie zasad, które obowiązywały płeć piękną. Nie czekała, kiedy chciała zaintrygować i przyciągnąć wzrok, aby już po chwili czekać na przyzwolenie, pokazać że to przecież ja jestem u kontroli.
A kontrola była stanem, który mi odpowiadał. Dlatego nie chciałem, aby układanka pokoju panującego w Norwegii runęła jak ta w Anglii. Jak wiele krwi mogła wchłonąć niewielka wyspa? Na śniegu jej ślady były jeszcze bardziej doraźne - mogły zostać na dłużej i zmienić na zawsze postrzeganie śnieżnobiałych krajobrazów.
- Zwycięzcy - odpowiedziałem, bo w końcu to oni pozostawiali ślad po sobie i oni decydowali, co zostanie przekazane dalej. Pytanie, kto był zwycięzcą w brytyjskiej wojence. Odpowiedź mogła być oczywista pozornie, jednak pierwszym krokiem do przegranej było lekceważenie wroga. Tatiano, czy twój rząd lekceważy mugoli? Przedstawiając ich jako bestie i barbarzyńców, popychając ich na skraj szaleństwa. Pozostawiacie ich bez niczego, a nie ma bardziej nieprzewidywalnego przeciwnika niż ten pozostawiony na skraju szaleństwa.
- Więc Tatiano, dlaczego Anglia a nie Norwegia. Nie jesteś politykiem, nie powinnaś dbać o swój interes? - zapytałem spokojnie, choć nie oczekiwałem prawdziwej odpowiedzi.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Norwegia, 12 listopad '57 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]06.10.21 17:53
Anglia nie była jej wyborem; nie ocierała się nawet o odrobinę wolnej woli, o chęć czy żywy obowiązek – kroki, które Dolohov przyjęła naznaczone były przez ojca, przez jego wymagania i przypieczętowane decyzje, które zapadły wiele lat przed ich faktyczną podróżą.
Nie zależało jej na dobrobycie tamtych ziem; nie zależało nawet na czarodziejskiej nacji tłumionej przez mugolskie rewolucje – choć to wszystko wydawało jej się nienaturalne, wyparte z rzeczywistości, przeczące wszystkiemu temu, w co wierzyli od pokoleń – miała Wielką Brytanię głęboko w poważaniu.
Ale ten, który stał na czele tego parszywego kraju, mógł ofiarować jej dużo więcej; przed tym nie zamierzała się cofać, gotowa osiągnąć cel każdym możliwym sposobem.
Subtelność dotyku, niemalże troska płynąca spod bladych palców, które ledwie musnęły kawałek męskiego ciała; z uwagą wypuszczane słowa, pieszczotliwie otulane miłym pomrukiem i faktycznym porozumieniem, którego niewidzialne sieci tkała z każdą kolejną chwilą ich dyskusji nad złotymi talerzami i pachnącymi daniami. Drażniące krtań bąbelki, które tańczyły na końcówce języka i rozbudzały zmysły; zaczynało ją zastanawiać, jak wiele najcięższych wagą decyzji padło przy tym, albo ustawionym przy oknie, stole? Jak wiele z nich Rasmus faktycznie przypieczętował własnym słowem, jak wiele mógł wytoczyć między kolejnym a następnym kęsem morskich przysmaków?
– Być może – wypowiedziała krótko, siląc się na drobny uśmiech spomiędzy szklanej, eleganckiej lufki, która niedługo później była sprawcą gęstej mgły wpływającej między nich – Nie chodzi tutaj o samych Brytyjczyków, a o coś zdecydowanie większego – dodała po chwili, z niebywałym spokojem, niemalże dystansem do tego wszystkiego, co angielskie. Nie chodziło o nich, nie chodziło nawet o samą wojnę – ważne były postulaty, a bierność w czasach, które zagrażały ich rasie – podobno – można było uznać za tchórzostwo.
– To nie moje wybory, mój drogi; nie wybrałam Anglii z własnych pobudek – kącik ust drgnął, choć niewiele miał z wesołości. Kolejne pociągnięcie z lufki, kolejny kęs doskonałej w smaku ryby, kolejny łyk szampana; ot zwyczajne, jakże wykwintne celebrowanie wieczoru, podczas którego ofiarował jej własne towarzystwo, w iluzji niezobowiązującej rozmowy.
Brzdęk sztućców o talerz, niedługo później oplecenie wysokiego szkła smukłymi palcami; nie zamierzała czekać długo, nie zamierzała także pytać o pozwolenie – balansując na granicy słodkiej uległości a faktycznej dyktatury warunków, podniosła się z miejsca, kiedy ich talerze bliższe były pustki.
– Co zaś tyczy się nas – łączy nas to, że obydwoje godzimy się jedynie na zwycięstwo – wypowiedziała, kiedy ostatki popiołu wylądowały w popielnicy – Nie interesują nas półśrodki – nuta zadowolenia była wyczuwalna w wypowiadanych zgłoskach, otulone połyskującym grafitem ciało manewrowało między kątami aksamitnego boksu i stołu; w końcu stanęła przy nim, na chwilę, zaledwie ułamki sekund, nim kroki nie ruszyły w kierunku klatki schodowej znajdującej się za pobliską ścianą. Odwróciła się przez ramię jedynie na moment, wciąż dzierżąc w dłoniach kieliszek ze złocistym alkoholem.
– Zwycięskie strony czasami definiują całe nasze życie.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]11.10.21 20:39
Polityka kraju była sprawą delikatną - jeden zły ruch i już opozycja chcąca własnych dóbr kosztem bezpieczeństwa i dobrobytu obywateli mogła zrujnować wszystko, o co się walczyło. Wszystkie zmiany, wszystkie nowe idee powinny być wprowadzane rozważnie, po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw. Brytyjskiego porządku nie było, i nawet jeśli niektórzy podzielali opinię, że aby coś stworzyć była potrzeba, aby pierw to zrujnować i zrównać z ziemią - nie podzielałem tej opinii. Nie w taki sposób jak dokonywała tego Anglia, tworząc jeszcze większy chaos niż byli w stanie nad nim zapanować.
- Masz rację Tatiano. Chodzi o coś, co nie dotyczy Brytyjczyków, bo tego nie rozumieją - o bezpieczeństwo kraju - powiedziałem spokojnie. Wojna była środkiem do wprowadzenia własnej polityki, do wprowadzenia zmian i nie mogłem ukrywać, że śledziłem wydarzenia na wyspach brytyjskich z zainteresowaniem i ze strachem, jednak cieszyłem się że nie miało to miejsca w pięknej i bliskiej mi Norwegii. Przelew krwi, tak brutalny i tak nagły nie mógł sprowadzić niczego dobrego. Powinny być inne ścieżki, prawda?
A na pewno przykład Anglii powinien jasno dowieść o tym czy było to prawdą. Powinniśmy czekać. Wszyscy powinni czekać i obserwować, nie angażując się w sprawy tego kraju - zobaczyć jak poradzi on sobie z tym, co sam na siebie sprowadził.
Nie wybrałam Anglii z własnych pobudek - czyli ktoś wybrał ją za nią? Jak w wypadku każdej innej kobiety. Nie dziwiło to mnie. A mimo to była ona oddana sprawie, nawet jeśli nie była ona ją sprawą. A może były to również jedynie pozory? Jakaś niewidzialna zagwozdka, która miała sprowokować mnie do takiego myślenia, że jest ona jedynie trybikiem w większej maszynie? Mogła nim być, a mogła tylko sprawiać takie wrażenie.
Nie można było ufać kobietom, które tak chętnie spotykały się na kolację, aby nie rozmawiać na temat polityki, a jednak było zawsze coś w nich fascynującego, co przyciągało. Bezpieczna polityka mogła zapewnić wiele dobrobytu, mogła zadecydować o tym czy kraj będzie prosperował i jak będzie prosperował, ale były wyjątki od tej zasady. Zwycięzcy podejmowali ryzyko, zwycięzcy wyznaczali ścieżki, którymi inni później podążali.
Każdy mężczyzna lubił być zwycięzca. Nie byłem w tym inny.
Kiedy podniosła się od stołu, mimowolnie pokierowałem za nią wzrokiem. Czy mogła nazywać się zwyciężczynią jeśli nie robiła tego na własnych warunkach? Z pewnością prawa do tego nikt jej nie mógł odmówić, ale ile było w tym prawdy? Jeśli musisz wyzbywać się własnej wolności i decyzyjności dla wygranej, jak wiele ta nagroda może znaczyć na samym końcu?
Czy cel uświęcał środki i jak wiele można było poświęcić w drodze do niego?
- Sam wolę definiować czy jestem zwycięzcą za życia niż polegać na kimś w tej kwestii - odpowiedziałem, nie zgadzając się wyraźnie z kobietą na wielu płaszczyznach, a mimo to podniosłem się od stołu, zabierając również i swój kieliszek z szampanem, z alkoholem zwycięzców, bo w końcu to oni go kosztowali. Tylko ryzyko mogło mi zapewnić bycie kimś więcej niż zwykłym człowiekiem sukcesu - ktoś musiał postawić krok w nieznane, aby dokonać czegoś więcej i zasłużyć na miano tego prawdziwego zwycięzcy, który dowodził racje swoich czynów. I pomyłkę innych.
To zwycięzcy pisali historię. Jeśli Anglia teraz wygra, nikt nie dowie się o cenach i ofiarach. Nikt nie ośmieli się podważyć barbarzyństwa mugoli.
Ruszyłem powolnym krokiem za Tatianą, zachowując jednak pewien odstęp aby mieć dobry widok na jej ruchy, gdy wspinała się po schodach.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Norwegia, 12 listopad '57 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]11.10.21 21:31
Być może uważała, że Brytyjczycy sami sobie byli winni; być może byli ślepi, głupi, naiwni w momencie, gdy pozwalali zarazie rozprzestrzeniać się dalej. Być może od samego początku mieli swój własny urojony świat, który w miejscach takich jak to, czy w jej rodzinnych stronach, był tylko mrzonką wysnutą z baśni.
Rzeczywistość była brutalna, historia zataczała koło a głupstwo zawsze kończyło się tym samym – w momencie, kiedy nad Anglią zawisło widmo wojny, straty i ubóstwa, a krew obmyła ulice samej stolicy, ludzie chyba zaczynali to rozumieć.
Ale ona daleka była od faktycznych, racjonalnych osądów; daleka była od ustaw, które mocą siły przechodziły przez Ministerstwo – czy te brytyjskie, czy te, które kształtował towarzyszący jej mężczyzna. Polityka był skomplikowana – bywała też obrzydliwie nudna i do cna pozbawiona polotu; a ona w życiu mało rzeczy ceniła tak bardzo, jak dobrą zabawę.
Ale kiedy wyspy płonęły, oczyszczając się w ogniu nowego świata, nie można było odwracać wzroku. Potęga Skandynawii nie mogła po prostu czekać.
– O bezpieczeństwo, o ludzi, o tradycje i nasze dziedzictwo. O pieniądze i wygodę również – nie zamierzała owijać w bawełnę; brzdęk złota towarzyszył wszystkim dźwiękom i głosom, które śpiewały odę do władzy i potęgi.
Ostatni haust złotawego alkoholu płynnie zwilżył jej krtań, cichy brzdęk idealnego szkła poprzedził moment, w którym podniosła się z miejsca. Sylwetka znikająca za filarem i ścianą poruszała się miękko, pewnie, kokieteryjnie, ale w całym gąszczu prowokacji - stanowczo; jak gdyby same słowa – tajemnica, którą wyjawiła – o zwycięstwie, faktycznie przechyliła szalę na jej korzyść.
Bo czy mogło być inaczej, kiedy usłyszała za własnymi plecami głuchy odgłos jego kroków? Czy mogło być inaczej, kiedy kolejne kroki stawianych na atłasowym dywanie obcasów tonęły w symfonii cichnących dźwięków sali? W końcu przywitał ich niemalże zbawienny spokój na pierwszy piętrze; cisza królowała wśród złotych wykończeń i rzędu ciemnych drzwi, które prowadziły do apartamentów.
Choć wciąż trzymał się na dystans, niemal czuła jego oddech na własnym karku. Niemalże czuła jego dotyk, kiedy jej wzrok bezbłędnie odnalazł właściwe miejsce, a palce sprawnie obróciły gałkę w drzwiach, które zaprowadziły ich do obszernego pomieszczenia – sypialni połączonej z niedużą częścią dzienną i zaopatrzonym po brzegi barkiem.
Mężczyźni byli niesamowicie przewidywalni.
– Doskonale wiesz, że obydwoje na tym skorzystamy – wypowiedziała spokojnie, bez maniery, która do tej pory spływała z jej ust jak lukrowa polewa – Skorzystamy na tym my, nasze państwa, nasz sojusz. Choć ja jestem posłanką w dobrej sprawie, oficjalnie jesteśmy przecież partnerami, czyż nie? – Norwegia i Brytania, wyspy i pokryty zimnem ląd; nie interesowała ją faktyczna historia domniemanego sojuszu, ale i ona mówiła wiele w misji, z którą pojawiła się u jego boku. W momencie takim jak to, nie mogli pozwolić sobie na odwrócenie się od prośby o pomoc.
Wciąż stała odwrócona tyłem, ze spojrzeniem wbitym w szybę, za którą rozciągał się nocny krajobraz. Dłoń leniwie sięgnęła drugiej strony ciała; musnęła palcami swój nadgarstek, przedramię by sprawnie przejść do obojczyka. Zaraz potem materiał błyszczącej sukienki zdobiący lewą łopatkę i część pleców, skapitulował.
Ale zatrzymała się, zostawiając mu część, którą mężczyźni tacy jak on niezmiernie lubili.
Przedłużali ją, delektowali się zapachem i maleńkimi muśnięciami skóry – politycy interesowali się własnym żołądkiem, własnym cygarem i kobietami; ale tylko tymi, które mogli rozebrać.
– Nie oczekuję gruszek na wierzbie, nie oczekuję żadnych pochopnych działań i emocjonalnych decyzji – w wojnie nie było miejsca na osobiste pobudki, w polityce nie było miejsca na uczucia. Odwróciła się w końcu, a blade przedramię zalśniło w spotkaniu ze światłem płynącym z kryształowego żyrandolu, kiedy materiał sukni znów zsunął się odrobinę, uwydatniając podkreślony dekolt.
– Chcę małych kroków. Chcę świadomości; chcę by ludzie wiedzieli, po której stoicie stronie. Tylko tchórze nie potrafią się określić, a ten kraj nie z takich jest stworzony – porzuciła pośredniość, porzuciła także dystans, który trzymał ich z dala; zapraszając ją w takie miejsce na rozmowę sam na sam, musiał zakładać taki scenariusz. Nie dotknęła go, wciąż pozostawiając mu wolną wolę; kontrolę na sytuacją, prawo pierwszego dotyku, nawet kiedy ich oddechy stały się sobie bardzo bliskie – Jeg vil ha propaganda som vil sette deg på vinnersiden – w mrukliwym szepcie płynnie przeszła na język norweski, krzyżując z nim spojrzenie; pełne zdecydowania i determinacji, nie znoszące sprzeciwu, paradoksalnie po prostu racjonalne.
To im się po prostu opłacało – i jej, i jemu.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Norwegia, 12 listopad '57 [odnośnik]14.10.21 11:41
Chciwość była czymś, co napędzało ludzkość od wieków. Również w polityce, sam przecież wiedziałem jak niebezpiecznymi mogły być korupcja i nepotyzm, kiedy chodziło o dobro kraju - a jednocześnie jak kuszącymi były, dokładnie w ten sam sposób jak kobieta, z którą spędzałem wieczór. Chociaż wiedziałem, że brytyjskie interesy nie wiązały się z bezpieczeństwem - jasno to pokazywały wieści docierające do nas z tego odciętego aktualnie kraju. Wojny nie były ładne, przez wojny powstawały imperia, ale również przez nie upadały. Nie było to narzędzie do budowy, ani w mugolskim, ani w czarodziejskim świecie. Ale pytanie czy wojny nie były potrzebne dla dzieci i nowego pokolenia? Każdy o zdrowych zmysłach zaprzeczyłby temu, zaparł się rękami i nogami, rozpoczął dyskusję i kłótnię z tym, że wojna nie mogła być pożyteczna do społeczeństwa.
Jednak jak wytłumaczyć to, że trudne czasy tworzyły silnych ludzi? A to właśnie oni powinni w przyszłości decydować o losach krajów - nie ludzie, którzy nie potrafią zdecydować sami za siebie, którym brakowało doświadczenia i świadomości o tym jak okrutny mógł być świat. Oczywiście, że nie chciałem, aby społeczeństwo norweskie cierpiało, ale ostatecznie nikt nie mógł zapewnić im pełnego bezpieczeństwa. Nikt. Nawet ja czy podobni mi politycy - musieliśmy bacznie obserwować sytuację i podejmować odpowiednie kroki. Zbalansować i wymierzyć każdy podjęty krok.
A mimo to zgodziłem się przecież na to spotkanie. Wiedziałem, do czego ono mogło dążyć - i miałem świadomość, że może być to zwykła gierka, aby przekonać mnie i moich popleczników, aby zacząć przygotowywać grunt możliwe, że pod podobny rozlew krwi na naszych ziemiach. Choć może przy lepszej organizacji, przy lepszych przewidywaniach można było uniknąć krwi na śniegu? Na pięknych górach, w niesamowitych lasach… Krew mogła pozostać na zbyt długi czas w pamięci i na lądzie Norwegii, w skutej lodzie ziemi nie tak szybko wszystko znika. Dlatego musiałem zadbać o to, aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli - i nie mogłem pozwolić, aby Anglicy spróbowali wedrzeć się w nasze rejony siłą, samym próbując wprowadzić własny porządek.
Wodziłem wzrokiem po jej sylwetce, szczególnie już w samym momencie, kiedy znaleźliśmy się za zamkniętymi drzwiami. Obserwowałem ją, każdy jej drobny ruch. Wiedzieliśmy oboje jak wyglądały podobne spotkania - czego możemy się spodziewać i jak zachowywać. Dyskretnie na sali, swobodnie kiedy drzwi sypialni miały się zamknąć. Była to gra, w której zawsze były zyski - a straty objawiała się dopiero z czasem.
Słuchałem jej słów, mimo że wiedziałem od początku czego oczekiwała - czego oczekiwali ci, którzy ją wysłali. A może była to jej własna inicjatywa? Chociaż nie stała za własnymi przekonaniami, nie mogła sama decydować o sobie. Nie mogła i nie powinna, bo była w końcu kobietą - chociaż nie pierwszy raz te mieszały w polityce za zamkniętymi drzwiami. Jak wiele decyzji inni przede mną podejmowali właśnie w takich warunkach? Stawiając jasne warunki, i jasne wymagania - wiedziałem przecież, co w tym momencie mogło się opłacić dla mnie. Mogło to zaszkodzić Norwegii? Odpowiednio poprowadzone i pociągnięte, nie.
- Przekonanie partii zajmie nieco czasu, jednak myślę, że krótko po nowym roku można spodziewać się publicznego poparcia niektórych działań Anglii. Ale musicie zlikwidować przecieki - powiedziałem, zbliżając się do kobiety i układając dłoń na jej pasie, przyglądając się jej jasnej i odkrytej skórze. Powoli nachyliłem się do niej, otulając ją początkowo swoim oddechem. Zapach jej perfum był jeszcze bardziej wyczuwalny, ale absolutnie nie drażniący. Przyjemny, może nieco odurzający w ten pozytywny sposób.
- Du får det du vil - odpowiedziałem po norwesku, nie odsuwając się od niej. Jasna odpowiedź, jasny układ, które były zawierane po zmroku i w ciszy, przed wzrokiem od każdego innego. Gry, o których tak wielu ludzi nie miało pojęcia. Wiedziałem, że mogę dać jej tego, co chciała - i mogło się to przysłużyć nam obojgu, jeśli było odpowiednio rozegrane. Jednak nie można było dokonać tego jednej nocy. Ona dostanie to, czego chciała, jednak teraz był czas na to, czego chciałem ja.

Zt x2


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Norwegia, 12 listopad '57 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Norwegia, 12 listopad '57
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach