Wydarzenia


Ekipa forum
Sebastian Bartius
AutorWiadomość
Sebastian Bartius [odnośnik]09.06.21 2:08

Sebastian Renard Bartius

Data urodzenia: 21.10.1907
Nazwisko matki: Wright
Miejsce zamieszkania: Lancaster, Lancashire
Czystość krwi: Półkrwi
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Myśliwy, taksydermista
Wzrost: 1.89 m
Waga: 84 kg
Kolor włosów: Ciemny brąz
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne: Wysoki wzrost, przyprószone przy skroniach siwizną włosy, odziedziczony po ojcu wydatny nos (widoczny bardzo dobrze z profilu), blizna na prawym barku będąca pamiątką po ugryzieniu przez wilkołaka, zabliźniony ślad po pazurach bestii na wysokości lewego łuku żebrowego


Blisko swej jabłoni jabłko pada. Jakby na potwierdzenie tych słów, Sebastian niejednokrotnie słyszał to, że bardziej wdał się w ojca niźli w matkę. Byli niemal równego wzrostu oraz podobnej postury, tak samo ciemnowłosi. Jedyną rzeczą, która odróżniała go od ojca, był odziedziczony po matce kolor oczu – niebieskie zamiast piwnych.
Państwo Bartius trudno było jednoznacznie uznać za przykładne i szczęśliwe małżeństwo. Jako osoby o silnych charakterach, wywodzące się wręcz z dwóch różnych światów w bardzo rzadko bywali w pełni zgodni, co przekładało się na panującym w domu rodzinnym atmosferę. Największe różnice zdań dotyczyły wychowania dzieci i nawet, jeśli pozostawali stosunkowo zgodni w kwestii wartości przekazywanych z pokolenia na pokolenie – tego, że rodzina powinna być najważniejsza, tak zupełnie inaczej postrzegali wiele aspektów tej wartości.
Ojciec był zwolennikiem stosowania rygorystycznego wychowania. W domu obowiązywał wyraźny podział ról i niezmienny harmonogram dnia, który z powodzeniem można było nazwać musztrą. Dotyczył on głównie ich pierworodnego syna. Większą swobodą cieszyła się żona aurora, zwłaszcza podczas częstych nieobecności męża.
Każdy dzień Sebastiana rozpoczynał się od wykonywania licznych obowiązków i wstępnej nauki. Ojciec oczekiwał od niego posłuszeństwa i wyraźnych postępów w nauce, jednocześnie ten człowiek bardzo rzadko okazywał dumę ze wszystkich dokonań swojego syna. O ile w ogóle je zauważał. Za to z całą pewnością ten przedstawiciel władz dostrzegał wszelkie niepowodzenia i przejawy nieposłuszeństwa u swojego syna i zawsze wyciągał z nich surowe konsekwencje. Przynosiło to pożądane przez pana domu efekty. Dziecko było spokojne, odpowiednio zdyscyplinowane i skupione na powierzonych mu obowiązkach.
Niejednokrotnie, niczym mantrę ten mężczyzna powtarzał synowi, że krzywd wyrządzonych rodzinie się nie wybacza i należy za nie zadośćuczynić za wszelką cenę. Niewykluczone, że w swoim mniemaniu stał ponad ustanowionymi przez siebie zasadami. Jeśli było inaczej, niewykluczone, że ów czarodziej co noc starał się przekonać samego siebie, że postępuje słusznie, czyniąc to dla dobra potomka. Chciał przecież wychować chłopca na silnego, odważnego mężczyznę, który kiedyś pójdzie w jego ślady. Będzie się wtedy cieszyć w pełni zasłużonym poważaniem.
Matka chłopca wyraźnie nie akceptowała radykalnych poglądów swojego męża dotyczących tych wszystkich kwestii, co prowadziło do wielu kłótni na płaszczyźnie wychowania dziecka. Kobieta, będąca znaną rzeźbiarką, widziała to, że jej mąż wyrządza krzywdę ich synowi i starała się to naprawiać, otaczając Sebastiana miłością i ciepłem oraz rozwijała u chłopca tłamszoną przez jego ojca wrażliwość, wykorzystując w tym celu przede wszystkim sztukę. Budziło to sprzeciw partnera artystki, uważającego wszelkie formy sztuki jako stratę czasu i zajęcie nieodpowiednie dla młodzieńca.
Sama rzeźbiarka cieszyła się większą swobodą, zwłaszcza podczas częstych nieobecności swojego męża. Tworzone przez nią dzieła sztuki cieszyły się znaczną popularnością wśród zamożnych czarodziejów i czarownic, co w połączeniu z przyzwoitą pensją męża artystki przekładało się na wysoki standard życia tej rodziny.
Mieszkanie w domostwie położonym w samym sercu gęstego lasu pozwalało na życie w zgodzie z naturą. Sebastian przyswoił sobie szacunek do niej, wcześnie pojął wszystkie jej prawa. Ojciec o to zadbał. Mężczyzna zabierał swojego najstarszego syna na polowania, podczas których pokazywał mu jak tropić zwierzynę, polować na nią i oprawiać po udanych łowach.
Piesze wędrówki i nocowanie w lesie służyło przede wszystkim nauczeniu go odnajdywania drogi za pomocą nocnego nieba i zdobyciu pierwszych umiejętności przetrwania w leśnej głuszy. Początkowo młody Bartius nie przepadał za wpajanymi mu przez ojca praktykami. Dopiero wiele lat później docenił wszystko to, czego nauczył go ten czarodziej.

Tamtego dnia ich życie toczyło się dobrze znanym im rytmem. Matka przebywała w swojej pracowni i oddawała się stworzeniu kolejnej rzeźby, póki pozwalało jej na to bycie przy nadziei. Będący aurorem mąż kobiety od kilku dni przebywał poza domem i wykonywał w tym czasie ważne zadanie dla Ministerstwa Magii.
Przedłużająca się nieobecność tego mężczyzny nie martwiła jakoś szczególnie jego bliskich, gdyż to było wpisane w zawód aurora. Dopiero przedstawiciel Wydziału Przestrzegania Prawa osobiście przekazał im wiadomość o prawdziwej przyczynie absencji Bartiusa Seniora – śmierci mężczyzny w trakcie wykonywania powierzonej mu misji. Czarodziej nie mógł udzielić im więcej informacji na ten temat. Pogrzeb aurora odbył się ze wszystkimi honorami w obecności sporej grupy żałobników – rodziny, przyjaciół i licznych przedstawicieli władz.
Niespełna pięć miesięcy po pogrzebie męża przeniosła się wraz z synem w swoje rodzinne strony. Mieszkający w Lancaster dziadkowie Sebastiana od wielu lat prowadzili zajazd Pod Gruszą, w czym pomagała im rodzina ich drugiej córki. Panująca w tym przybytku pełna ciepła i radości atmosfera wydawała się bardzo odpowiednia do poradzenia sobie ze stratą. Bliscy okazywali im niezbędne w tych trudnych chwilach wsparcie. Parę lat później matka Sebastiana związała się z innym mężczyzną, za którego wyszła również za mąż.
Podobnie jak Cynthia, Sebastian również pomagał w prowadzeniu rodzinnego interesu. Do jego obowiązków nie należały prace typowo organizacyjne – pomoc przy rozładunku dostaw, przynoszeniu tego, co było potrzebne w danym momencie i sprzątaniu zajazdu. Pod okiem wuja dokonywał drobnych napraw na terenie zajazdu. Pomagał również w ogrodzie i sadzie oraz zajmował się zwierzętami gospodarskimi.  
W dniu swoich jedenastych urodzin Sebastian otrzymał list ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie informujący go przyjęciu go w poczet uczniów. Widoczny na tle czarnego nieba rozświetlony zamek, widziany z przystani wywarł na nim naprawdę ogromne wrażenie. Podobnie jak cała flotylla łodzi poruszających się zdawać by się mogło bez woli sternika. Opowieści matki i ojca nie oddawały tych wszystkich wspaniałości, jakie skrywał ten zamek i otaczające go tereny.
Podczas Ceremonii Przydziału Sebastian został przydzielony do Slytherinu. To, że trafił do tego właśnie domu było dla niego nie lada zaskoczeniem i wyzwaniem. Tiara najwyraźniej dostrzegła w nim przymioty cechujące wychowanków Domu Węża.
Wyróżniał się na ich tle wyznawanymi poglądami – nie dzielił czarodziejów na lepszych i gorszych z powodu pochodzenia czy zasobności skarbca rodziców danego ucznia. Zwyczajnie nie ingerował w tego typu sprawy. Przeważnie unikał konfliktów z uczniami innych domów. Bardzo często się zdarzało, że po prostu znajdował się w złym miejscu i czasie. W takich sytuacjach dostawało mu się za noszenie szmaragdowo-srebrnych barw.
Po ukończeniu Hogwartu nie czekała na Sebastiana praca w prestiżowym departamencie Ministerstwa Magii. Do wszystkiego będzie musiał dojść samodzielnie, dlatego przykładał dużą wagę do zdobywania wiedzy. Zawsze starał się być przygotowany na zajęcia. Do ulubionych przedmiotów Ślizgona należało wyłącznie kilka tych obowiązkowych: obrona przed czarną magią, zaklęcia i uroki, zielarstwo. Od trzeciego roku zainteresował się również numerologią, starożytnymi runami i opieką nad magicznymi stworzeniami. Te trzy dodatkowe przedmioty stały się jego ulubionymi zajęciami. Prawdziwą piętą achillesową Sebastiana były historia magii, transmutacja, eliksiry i… lekcje latania na miotle.
Ślizgon powtarzał niejednokrotnie, że nie darzy mioteł zaufaniem i woli nie odrywać w ten sposób stóp od ziemi. Tylko nieliczni znali prawdziwą przyczynę jego niechęci do tego środka lokomocji. W młodości kuzynka Cynthia prosiła go pierwsze nauki latania na miotle i po długich namowach przystał na jej prośby. Gdy tylko wsiadł na miotłę, ta poniosła go hen wysoko i zachowywała się niczym narowisty koń w końcu zrzuciwszy go ze swojego “grzbietu".
O aresztowaniu Marvola i Morfina Gauntów oraz o osadzeniu ich w Azkabanie Sebastian przeczytał na łamach Proroka Codziennego. Przez wzgląd na opisane w artykule okoliczności poprzedzające aresztowanie czarodziejów stanowczo popierał jego zasadność. Gdy bracia Ollerton założyli własną wytwórnię mioteł i wypuścili na rynek wyprodukowaną przez nich miotłę Zmiatacza Jedynkę, Bartius chyba jako jedyny nie podzielał zainteresowania ze strony rówieśników i zafascynowanych quidditchem krewnych. Podobnie było trzy lata później przy rozpoczęciu mioteł Spółki Wytwórców Komet.
Na progu dorosłości coraz częściej powracał temat egzaminów i wybór zawodu. Otrzymanie wysokich wyników z testów końcowych to zaledwie połowa sukcesu. Po ukończeniu szkoły Sebastian znalazł zatrudnienie w sklepie z ingrediencjami do eliksirów. Sprzedawał takowe klientom, często negocjując przy tym lepsze ceny dla powszechnie szanowanych klientów. To pozwoliło mu na stworzenie własnej bazy nazwisk, z którymi mógł w przyszłości robić interesy. Przygotowywał zamówienia do wysyłki i osobistego odbioru, sprzątał oraz pomagał w odbieraniu dostaw asortymentu od dostawców. Wówczas wiązał z tą branżą swoją przyszłość. Jako niezależny dostawca miał zamiar oferować swoim zleceniodawcom ingrediencje wysokiej jakości oraz stosowną dyskrecję.

Poważnie myśląc o założeniu rodziny, Sebastian zaczął starać się o rękę swojej ukochanej. Ojciec dziewczyny był przychylny związkowi swojej córki z Sebastianem. Ona sama podczas uroczystej kolacji w gronie rodziny i przyjaciół przyjęła jego oświadczyny.
Niebawem po pomyślnych zaręczynach ich rodziny zaczęły subtelnie nalegać zaślubiny, argumentując to tym, że skoro się kochają to nie ma co czekać. On natomiast uważał, że nie ma się z tym śpieszyć. Jak to w życiu bywa, zawsze znajdzie się ta babcia czy ciocia, która bardzo chce dożyć wesela w rodzinie albo cała familia stara się postawić na swoim.
Do ślubu nie doszło, gdyż niedoszła panna młoda na krótko przed tym wydarzeniem po prostu opuściła Lancaster. Nie pozostawiła żadnego, nawet krótkiego listu z wyjaśnieniami. Za to Sebastian i jego rodzina zostali z zajazdem pełnym gości, udekorowanym ogrodem oraz stołami uginającymi się pod ciężarem jedzenia dla weselników. Nie postawiło to ich rodzin w dobrym świetle.
Przez pewien czas byli obiektem plotek związanych z tym wydarzeniem. Nie dementowali ich w żaden sposób, z pozoru pozwalając na to by ich życie toczyło się dawnym torem. Pierwsze tygodnie od odejścia narzeczonej Sebastian poświęcał na spełzające na niczym próby odnalezienia narzeczonej. Poszukiwał tej kobiety po to, aby otrzymać wyjaśnienia, na które zasługiwał. Po wielu próbach odnalezienia kobiety, musiał przestać żyć przeszłością i skupić się na teraźniejszości.
Umiejętność tropienia zwierzyny, wyniesiona ze szkoły wiedza oraz doświadczenie zawodowe pozwalały mu na określenie, w jakim okresie najlepiej polować na konkretne gatunki stworzeń. Nie tylko regulował liczebność gatunków uznawanych za wyjątkowo niebezpieczne i ekspansywne, ale też starał się polować na słabsze i chore osobniki. Nie uznawał za to kłusownictwa i nie darzył sympatią kłusowników, których potrafił grzecznie przekonać do swojego stanowiska.
Podczas jednego z polowań Sebastian natrafił na rozszarpane zwłoki. Mężczyzna został zaatakowany przez dużego drapieżnika. Z czasem ataki zaczęły się powtarzać, a ich ofiarami padali nie tylko czarodzieje, ale również niemagiczni mieszkańcy Lancaster. Stało się oczywiste, że sprawcą tych wszystkich napaści jest co najmniej jeden wilkołak.
Grupa czarodziejów zwróciła się do niego o pomoc w wytropieniu istoty terroryzującej mieszkańców Lancaster. Decydując się udzielić im swojego wsparcia, działał na rzecz bezpieczeństwa swojej rodziny, a także z zamiarem pozyskania zaiste prestiżowego trofeum. Nie postrzegał wszystkich czarodziejów dotkniętych likantropią jako złaknione krwi monstra, polujące na ludzi z premedytacją. W tym konkretnym przypadku miał polować na prawdziwego potwora.
Nawet dla doświadczonego łowczego odnalezienie leża bestii nie należało do łatwych zadań. Podczas wykonywania zwiadu działał samodzielnie, uważając, że to pójdzie mu bardziej sprawnie, jeżeli nie będzie musiał bezpiecznie przeprowadzić przez las paru czarodziejów. Jako większa grupa, składająca się w większości z osób nieznajomionych z lasem, będą zwracać na siebie uwagę i zbyt łatwo mogłoby pójść nie tak. Stanowiliby zbyt łatwy łatwy cel dla wilkołaka.
Przez kilka dni podążał tropem kolejnych ofiar, oznaczając przy tym wytyczony dla czarodziejów szlak. Po tym czasie udało zlokalizować potencjalną kryjówkę wilkołaka, znajdującą w głębokiej jaskini. Opuszczając na moment kuszę, Sebastian sięgnął po różdżkę i wystrzelił w powietrze strop czerwonych iskier. Był to umówiony sygnał dla czekających na jego znak czarodziejów.
Nim oni zdołali nadejść, myśliwy dostrzegł wśród drzew ruch. Z nich jednak nie wynurzył się człowiek, a poszukiwany przez nich wilkołak. Istota wydała z siebie mrożący w żyłach skowyt. Rzuciła się ku niemu z zatrważającą szybkością. Stojąc oko w oko z bestią nie pozwolił na to by sparaliżował go strach. Nadarzyła się sposobność ku temu, by zdobył swoje upragnione trofeum. Wystrzelone z czarodziejskiej kuszy bełty zdołały zranić to stworzenie, jednak nie na tyle by je zniechęcić do ataku.
Bestia go dopadła, powalając go gwałtownie na ziemię z całą swoją siłą. Owionął go ziejący z rozwartej paszczy cuchnący oddech. Sam odór wystarczył by zrobiło mu się niedobrze. Potężna, szponiasta łapa likantropa napierała na jego klatkę piersiową, miażdżąc przy tym żebra i pozbawiając go tchu. Z niemałym trudem zdołał uchwycić drzewce swojej kuszy. Zamiast na ręce czy gardle myśliwego, zębiska potwora zacisnęły się na metalowych ramionach trzymanej przez niego broni.
Bestia zawarczała groźnie, by wyszarpnąć mu silnym ruchem łba ów kuszę. Ponownie przypuściła atak i tym razem zatopiła kły w prawym barku Sebastiana, rozszarpując fragment jego ciała. Krew wypłynęła z rany, mieszając się ze śliną wilkołaka. Towarzyszył temu silny ból i jego chrapliwy krzyk. Poddawanie się nie było w jego stylu i dlatego próbował ostatkiem sił sięgnąć po leżący poza zasięgiem jego palców nóż myśliwski z zamiarem wbicia ostrza tej broni w trzewia likantropa. Z każdą chwilą oddalał się od wizji wypatroszenia atakującej go bestii, aż w końcu ta perspektywa stała się zbyt odległa.
Czarodzieje mający pomóc mu pochwycić albo zgładzić wilkołaka nie nadchodzili. Niewykluczone, że pomimo wytyczonego szlaku zgubili się w lesie, że spanikowali lub zdecydowali o wycofaniu się z tego przedsięwzięcia. Nadeszli za późno, za późno zaczęli miotać zaklęcia i za późno zadali temu wilkołakowi ostateczny cios. Na leżącego w kałuży własnej krwi, nieprzytomnego Sebastiana runęło cielsko pokonanego wilkołaka. Wyciągnięto go spod tego truchła. Czarodzieje udzielili mu pierwszej pomocy oraz przetransportowali go do zajazdu, w którym czekała na niego babcia będąca uzdrowicielką. Bezpieczna przystań, którą było Pod Gruszą, stanowiła doskonałe miejsce do odzyskiwania sił po starciu z wilkołakiem. Likantropia znacząco osłabiała jego ciało i nie pozostawała bez wpływu na jego nastrój oraz uwarunkowywała rytm jego życia od cyklu księżyca.
Klątwa przyczyniła się również do zmiany jego diety, w której od teraz przeważały dania mięsne. Zmianie uległ również jego zmysł węchu, stając się znacznie bardziej wyostrzonym. Początkowo sam postrzegał się za potwora, którego widział w im świat czarodziejów. Niejednokrotnie ranił swoich bliskich wykrzyczanymi słowami, czego w głębi duszy się wstydził i nie zasługiwał na ich wsparcie i przebaczenie. Bardzo chciał to zmienić i tym samym zyskać część utraconej kontroli nad swoim życiem.
Pomocna okazała się codzienna rutyna, którą stały się trwające kilka dni polowania. Podczas nich wnikliwie obserwował zachowanie dzikich zwierząt. To pozwoliło mu pojąć swoją naturę drapieżnika, w pełni ją zaakceptować oraz dostrzec w niej pewne piękno. Stał się prawdziwym myśliwym, kierującym się pierwotnymi prawami. Wszelkie istnienie miało swój początek i kres, swoje miejsce w łańcuchu pokarmowym i dotyczyło to również ludzi, nad którymi stał wyżej w owej hierarchii. Nie odrzucał już wzywającego go zewu.
Praktykowane przez niego łowiectwo nigdy nie było bezpiecznym zawodem, zwłaszcza za sprawą okazyjnych polowań na magiczne stworzenia. Wilkołactwo czyniło go bardziej podatnym na wszelkie zranienia, dlatego zainteresował się magią leczniczą, której podstawy opanował pod okiem babci-uzdrowicielki. Dzięki temu mógł samodzielnie radzić sobie z powierzchownymi urazami.

Sebastian, podobnie jak reszta rodziny, nie spodziewał się tego, że cicha i ułożona Cynthia na ostatnim roku nauki w Hogwarcie ucieknie ze swoją pierwszą miłością. Z listów, które potajemnie do niego wysyłała, wiedział, że jest szczęśliwa i nie żałuje podjętej decyzji. On natomiast nie do końca pochwalał to, że zdecydowała się przerwać naukę w szkole magii i czarodziejstwa oraz opuścić swoją rodzinę. Była to jedna z tych krzywd, których wybaczenie zawsze przychodziło z niemałym trudem. Jednak Sebastianowi bardzo brakowało kuzynki.
Pół roku później także i on zdecydował się opuścić ówczesne miejsce zamieszkania po to aby rozpocząć swoją tułaczkę po świecie. W pierwszej kolejności udał się do Irlandii z zamiarem zwiedzenia tego kraju i spędzenia trochę czasu z Cynthią przed wyruszeniem w dalszą drogę. Początkowo przemieszczał się tylko po terenie Wielkiej Brytanii, z czasem wyruszył do Stanów Zjednoczonych.
Jak na kraj, w którym mógł się ziścić jego amerykański sen o wolności, Stany Zjednoczone Ameryki w pierwszej chwili okazały się wyjątkowo niegościnnym miejscem. Przywitały go przykrym obowiązkiem spełnienia wymogów prawnych i złożenia podania o pozwolenie na różdżkę. Jako niezarejestrowany wilkołak, Sebastian nie mógł pozwolić sobie na bycie ściganym przez lokalne organy ścigania, utratę wolności i konfiskatę różdżki. Tym, że czarodzieje mogli podejmować jedynie bardzo ograniczone kontakty z niemagami, z którymi nie mogli się nawet zaprzyjaźnić. Pobyt Sebastiana przypadł na czasy wolne od obowiązującej w niemagicznym świecie prohibicji.
W trakcie swojej podróży Sebastian, ilekroć przebywał dala od cywilizacji, robił to na czym znał najlepiej – polował na leśną zwierzynę, okazyjnie również na magiczne stworzenia. Spieniężał ich mięso, skóry oraz uzyskane z magicznych stworzeń ingrediencje.
Początkowo taksydermia była praktykowana przez niego wyłącznie z pobudek hobbystycznych, dopiero z czasem, kiedy opanował tajniki tej dziedziny, zaczął tworzyć eksponaty dla muzeów i trofea dla myśliwych i możnych. Gdy powrócił do domu, bliscy powitali go z otwartymi ramionami, gotowi posłuchać o wszystkich jego przygodach i miejscach, które zwiedził w trakcie swojej podróży. Wręczył im też liczne pamiątki.
Pewnej nocy Sebastiana ze snu wyrwało uczucie niepokoju, charakterystyczna woń palącego się drewna oraz żar bijący od nagrzewających się kamieni. Kłęby szarego dymu przebijające się przez szparę w drzwiach uświadomiły Sebastiana o tym, że na terenie zajazdu wybuchł pożar. Płomienie obejmowały już pokoje, w których mieszkali jego matka, jej siostra i dziadkowie. Zaalarmował pozostałych domowników. Kiedy jego wuj z innymi mężczyznami starał się gasić szalejący ogień, on z różdżką w dłoni wkroczył do pierwszego pomieszczenia. Za pomocą magii utorował sobie bezpieczną drogę przez płomienie. Buchające snopy ognia utrudniały mu dojrzenie matki, gorąco i wdzierający się do płuc dym praktycznie uniemożliwiały mu oddychanie.
Gdy wreszcie dostrzegł sylwetkę matki, strawiony przez ogień strop należącej do niej sypialni, uderzył w posadzkę nie tylko stając się przeszkodą nie do przekroczenia, ale również grzebiąc pod sobą kobietę. Sebastian widział matkę jako ostatni, słyszał jej ostatni krzyk i nie był w stanie jej uratować. Tak samo jak cioci i dziadków. Podobnie, jak wszyscy jego bliscy, odczuwał nieopisaną rozpacz. Przez długi czas żył w przekonaniu, że był w stanie zrobić znacznie więcej, zareagować o wiele szybciej. Wynikające z tego poczucie winy potęgowało targającą nim złość. Charakteryzująca go powściągliwość nie pozwoliła mu okazywać tych wszystkich emocji w jawny sposób, popychając go w objęcia przygnębienia i wyobcowania na długie tygodnie. Utrata bliskich mu osób okazała się ciosem, po którym trudno było mu się podnieść.
W końcu Sebastian nauczył się żyć ze świadomością, że nie mógł uratować uwięzionych w płomieniach osób. W rzeczywistości nie była to jego wina. Zrobił wszystko, co w swojej mocy aby ich uratować. Jego gotowość do szybkiego reagowania i wyczulony węch przyczyniły się do ocalenia pozostałych mieszkańców zajazdu.
Gdy Cynthia wraz z dwójką dzieci stanęła na progu zajazdu, Sebastian wstawił się za kuzynką u zarządzającego zajazdem wuja Wrighta. Nie uległo zmianie to, że nie pochwalał podjętej przez kobietę decyzji związanej z ucieczką z domu rodzinnego, jednak była dla niego niemalże niczym siostra. Powrót na łono rodziny wymagał od niej dużo odwagi. Po tragedii, która dotknęła ich rodzinę, musieli trzymać się razem. Pod Gruszą było domem Cynthii i powinno stać się takim miejscem dla jej dzieci.
Wraz z wujem i innymi mężczyznami robił wszystko, aby przewrócić ten zajazd do dawnej świetności. W rzeczywistości to była zaledwie połowa sukcesu, gdyż to Cynthia wzięła na swoje barki prowadzenie rodzinnego interesu. Przyuczanie pracowników do swoich obowiązków, przyrządzanie posiłków, obsługa gości oraz sprawy finansowe, za które odpowiadała. Przez piętnaście lat Pod Gruszą nie tylko odzyskało dawną renomę, ale wkroczyło w złotą erę.
Ich codziennością stały się tłumy czarodziejów, chcących doświadczyć wszystko tego, co należący do nich przybytek miał do zaoferowania. Sebastianowi wydawało się to nieco niepojęte, że do zajazdu w Lancaster można dostać się świstoklikiem z każdego większego miasta na Wielkiej Brytanii. To był ten rodzaj renomy przekraczającej najśmielsze oczekiwania.
Do wprowadzonego w 1947 roku Rejestru Wilkołaków autorstwa Newtona Skamandera, Sebastian miał mieszane uczucia. Dokument miał regulować liczebność wilkołaków i zanim został jednym z nich to niewątpliwie dostrzegłby zasadność stworzenia takiego spisu. Po przemianie zyskał znacznie szerszą perspektywę. Rejestr chronił pozostałych czarodziejów, jednak jego zdaniem nie obejmowało to osób dotkniętych tą klątwą, czyniąc z nich łatwy cel dla łowców magicznych istot. Wydawało mu się rozsądnym aby nie rejestrować swojej przypadłości i podawać każdej zainteresowanej nią osobie wersje, którą każdy chciał usłyszeć – to, że jego personalia widnieją na kartach tego dokumentu.

Po raz kolejny przeszłość Sebastiana dała o sobie znać w chwili, gdy do zajazdu Pod Gruszą przybyła niedoszła narzeczona. Pomimo upływu czasu wszędzie rozpoznałby Lenore Morgan, będącą wciąż bardzo piękną kobietą. Nie była sama – towarzyszył jej nieznany mu mężczyzna. Postanowili zatrzymać się w tym zajeździe na kilka dni.
Sebastian postanowił wykorzystać nadarzającą się okazję do uzyskania wyjaśnień, które mu się należały. W toku poważnej rozmowy z Lenore dowiedział się, że kobieta nie była gotowa na tak rychły ślub pod naciskamy rodziny i zareagowała na to wszystko w niewłaściwy sposób – ucieczką praktycznie w przeddzień ślubu. Ostatecznie zrozumiała, że zachowała się niedojrzale, gdyż powinna nie ukrywać przed Sebastianem wszystkich obaw.
Powiedziała również, że nie powinna podejmować istotnych decyzji bez niego. Za taką decyzję można uznać oddanie ich wówczas niespełna rocznej córki do sierocińca, argumentowaną w dodatku tym, że było jej ciężko w życiu i chciała zacząć od nowa, a dziecko niczego nie ułatwiało. Nie potrafiła mu jednak wyjaśnić, dlaczego pozwoliła by jego córka wychowywała się w takim miejscu.
Sebastian nie miał za złe Lenore tego, że odeszła od niego bez słowa wyjaśnienia na krótko przed ślubem czy, że ułożyła sobie życie nowo z innym mężczyzną. Jednak utrzymywanie w tajemnicy przez tyle lat istnienia jego córki, porzucanie jej przez matkę i pozbawienie jej ojca wystarczyło, by stracił nad sobą panowanie po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna.
Niewątpliwie nie stanowi doskonałego materiału na ojca. W rzeczywistości niedane było mu się sprawdzić w tej roli. Przez te wszystkie lata ominęło go tak wiele z życia dorosłej już córki. Postanowił ją odnaleźć. Nie nadrobi w ten sposób straconego czasu, ale chociaż spróbuje poznać swoje dziecko.
Pierwszomajowa noc roku '56 rozpoczęła szereg niepokojących i niewytłumaczalnych zjawisk. Sebastiana, jego bliskich oraz osoby przebywające w zajedzie o godzinie drugiej nad ranem wyrwał ze snu przeraźliwy jazgot i towarzyszący mu odgłos pękającego szkła. Podczas tych wszystkich anomalii starał się ignorować odczuwany ból głowy i osłabienie po to by pomagać Cynthii i próbować uspokoić przerażone zwierzęta gospodarskie. Musiał zachować czujność, na tyle na ile pozwalała na to sytuacja i zapewnić bezpieczeństwo kuzynce. Nawet upewnił się, że ma przy sobie srebro na wypadek gdyby te zjawiska wpływały również na czarodziejów dotkniętych likantropią, wymuszając u nich przemiany niczym podczas pełni księżyca. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Początek kwietnia 1956 roku przyniósł nadzieję takim osobom dotkniętym likantropią. Wynalezienie eliksiru nazwanego wywarem tojadowym Sebastian uważał za pierwszy krok ku poprawieniu jakości życia zarażonych. Lata temu podjął działania mające na celu zapewnić mu większą świadomość i samokontrolę po przemianie poza pełniami księżyca, a teraz za sprawą wywaru tojadowego będzie to również możliwe podczas pełni. Jego entuzjazm nie trwał jednak długo, gdyż początkowo receptura eliksiru była znana osobom z kręgów naukowych. Dopiero z czasem owa receptura stała się ogólnodostępna dla wszystkich zarażonych, co niewątpliwie poprawi komfort jego życia.
Lato '56 roku nie było dla niego łaskawe. Po nocy, w której obudził się z sennego koszmaru, zlany potem i zmarznięty, przez dłuższy czas męczył go magiczny katar. Wisząca nad Lancaster zimna mgła i przygnębiająca aura znacząco pogorszyła stan zdrowia Sebastiana oraz jego samopoczucie, znacząco ograniczając jego aktywność do odpoczynku w domowym zaciszu i szukania sobie zajęcia na terenie posiadłości. Odzyskał zdrowie i spokój ducha wraz z końcem roku, kiedy z nieba spadł Biały Deszcz.
Od wybuchu wojny Sebastian przebywał na terenie zajazdu, pomagając Cynthii w jego prowadzeniu. Sebastian jest prostym mężczyzną, lubiącym proste przyjemności. Do pełni szczęścia potrzebuje mieć co jeść, co pić i gdzie spać. Nie zaangażował się w jakiekolwiek działania przeciwko Czarnemu Panu. Nie stanął też po stronie jego zwolenników. Obserwuje z bezpiecznej odległości tę całą szopkę.


Patronus: Sebastian nie potrafi wyczarować Patronusa

Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 14+3 (różdżka)
Uroki:10+2 (różdżka)
Czarna magia:00
Uzdrawianie:6 Brak
Transmutacja:0 Brak
Alchemia:00
Sprawność:13Brak
Zwinność:5Brak
Reszta: 0
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
Język angielskiII0
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AnatomiaI2
AstronomiaI2
GeomancjaI2
ONMSII10
SpostrzegawczośćIII25
SkradanieII10
ZastraszanieI2
ZielarstwoI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
EkonomiaI2
Wytrzymałość psychicznaI5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Neutralny-1
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
GotowanieI0.5
Sztuka (rzeźba)I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
JeździectwoI0.5
PływanieI0.5
SzermierkaI0.5
WspinaczkaI0.5
Walka wręczII7
PozostałeWartośćWydane punkty
TaksydermiaII7
GenetykaWartośćWydane punkty
Wilkołak-0
Reszta: ½
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Sebastian Bartius dnia 10.10.21 18:47, w całości zmieniany 8 razy
Sebastian Bartius
Sebastian Bartius
Zawód : Myśliwy, taksydermista
Wiek : 50
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don’t shake me
Don’t make me bear my teeth
You really don’t wanna meet that guy

OPCM : 14 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10002-sebastian-bartius#302437 https://www.morsmordre.net/t10691-beowulf#324295 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10693-szuflada-sebastiana#324304 https://www.morsmordre.net/t10692-sebastian-bartius#324298
Re: Sebastian Bartius [odnośnik]10.10.21 20:16

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana

INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam PW lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!
STAN ZDROWIA
Fizyczne
Klątwa likantropii.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Brak

Kartę sprawdzał: William Moore
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sebastian Bartius Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sebastian Bartius [odnośnik]10.10.21 20:18


KOMPONENTYskóra tebo, wełna kudłonia;
ołów;
ozdobne rzemienie

[11.10.21] Styczeń/marzec
[29.03.22] Kwiecień/czerwiec

BIEGŁOŚCI[13.03.22] Wsiąkiewka (styczeń-marzec); +½ PD do reszty

HISTORIA ROZWOJU[10.10.21] Karta postaci; -1000 PD
[13.03.22] Wsiąkiewka (styczeń-marzec); +30 PD
[20.03.22] Spokojnie jak na wojnie: +50 PD; +1 PB organizacji
[03.05.22] Zdobycie osiągnięcia: Ostatnia landrynka +30 PD
[23.02.23] Zdobycie osiągnięcia: Gruszka na wierzbie, +30 PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sebastian Bartius Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Sebastian Bartius
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach