Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]18.06.21 15:23
First topic message reminder :

Salon

Jeżeli kuchnia jest sercem domu, tak salon musi być jego duszą. To właśnie w tym miejscu niezmiennie od lat znajduje się centrum interesów życiowych rodziny Sprout. Domownicy urządzili to miejsce w sposób, który idealnie oddaje charakter całej czwórki. Pomieszczenie jest przytulne, pełne miękkich mebli wypoczynkowych, często tonie w nadmiarze bibelotów o wartości sentymentalnej takich jak rysunki Aurory i Castora z czasów dziecięcych. Nie brakuje tam roślinności, dobranej starannie przez panią domu, zaś drewniane meble zostały kilka lat wcześniej odmalowane przez samego gospodarza. Z salonu można prosto i szybko przejść do kuchni, a także do korytarza prowadzącego do następnych pokoi.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999

Re: Salon [odnośnik]18.08.21 1:08
Gdy czkawka teleportacja przeniosła Cię do salonu na Wrzosowisku w Dolinie Godryka, przez chwilę miałeś pełne prawo czuć się zdezorientowany. Pomieszczenie w istocie było zagracone, a może nawet zupełnie brudne. Im bardziej przyglądałeś się mu, tym bardziej zdawało się, że ktoś zostawił je lata temu, nie zabierając ze sobą nic. Nieużywane fotele miały na sobie grubą warstwę kurzu, zaś poprzewracane bibeloty splątane były pajęczynami. Ten dom wyraźnie popadał w ruinę. Odstające deski na podłodze zdawały się uginać pod ciężarem, a na ścianach osiadła wilgoć i grzyb. Miejsce, gdzie przed chwilą widziałeś Castora teraz zdawało się być zupełnie puste, a sam chłopak zniknął niczym iluzja, wtapiając się w zabrudzone tło. Nawet jeśli intensywnie wpatrywałeś się w punkcik, gdzie przed chwilą wydawało Ci się, że stał młody Sprout - nie mogłeś dostrzec tam nic, oprócz przewróconej i potłuczonej doniczki, znajdującej się gdzieś z tyłu pokoju.

Jest to interwencja Mistrza Gry w związku z aktywacją zabezpieczeń, jakie zostały nałożone na Wrzosowisko.
Perseus, w wyniku aktywacji Nigdziebądź, salon, widoczny z niego korytarz, a także kuchnia, wydają Ci się być zupełnie opuszczone i zaniedbane. Dodatkowo Castor wydał Ci się być iluzją, która szybko zniknęła.
Castor i Aurora, jeśli pojawicie się w wątku, dla Was pomieszczenie wygląda normalnie. Bez problemu widzicie także Perseusa.

Na odpis macie 48h, w razie pytań zapraszam do Aquili.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon [odnośnik]18.08.21 18:58
Jeden, spokojny dzień.
Czy pragnął za dużo?
Roztrzęsienie wydarzeniami ostatnich dni wciąż nie pozwalało na poprawne funkcjonowanie. Co prawda Ollie dwoił się i troił, by przywrócić go do względnej normalności lub przynajmniej stanu, w którym jego zmęczenie wszystkim dookoła nie rzucało się w oczy aż tak bardzo. Tę noc udało mu się nawet przespać bez udziału koszmarów — kolejny mały sukces, o którym musiał poinformować przyjaciela. Sen miał ciężki i ciemny, bez obrazów, które mógłby zapamiętać o poranku, ale to może lepiej, bo przynajmniej nie wierzgał się w pościeli jak dzikie zwierzę, tylko naprawdę pozwalał ciału wypocząć. Było ono jednak na tyle niewdzięczne, że zamiast z wdzięcznością odnieść się do Castora, podziękować za to, że nie zamierza katować się kolejnymi bezsennymi godzinami spędzonymi w szopie, domagało się ono tylko więcej odpoczynku. Wszystkiego więcej, więcej, więcej.
Mimo to zsunął się z łóżka o poranku, gdy z racji pogody i pory roku za oknami było jeszcze ciemno. Poranna toaleta wypełniona została tak, jak powinna, nawet chwilowy brak ciepłej wody nie mógł mu przeszkodzić. Chluśnięcie zimnem w twarz działało wyłącznie pobudzająco, stanowiło jeden z rytuałów gruntujących go w tym, co tu i teraz.
Potrzebował tego. Drobnych gestów i czynów, które pozwoliłyby mu wyrwać się z objęć sennych majaków, bo cały koszmar rozgrywający się na przełomie ostatnich kilku dni nie był prosty do przetrawienia. Łatwiej było myśleć, że zawisnął w trudnym położeniu koszmarnego snu, że wystarczyło tylko szarpnąć się w łańcuchu rzeczywistości, by najsłabsze jego ogniwo pękło, wypuszczając go na jawę. Próbował już wielu metod — chluśnięcia zimną wodą w twarz, uszczypnięcia w policzek, zagryzienia języka.
Wszystko realne, odczute, na swoim miejscu.
Wydostawszy się z łazienki, skierował swe kroki ku schodom, schodząc z nich ostrożnie, gdy usłyszał huk. Ciało napięło się momentalnie w odruchu gotowym do ucieczki, lecz zamiast dać nogi za pas, prawa ręka sięgnęła do różdżki, z którą młody Sprout nie rozstawał się od czasu pamiętnej lekcji udzielonej przez Justine.
Był w swoim domu i nie mógł ot tak dać się zastraszyć.
Gdzieś na krańcu świadomości miał jeszcze nadzieję, że to Aurora poślizgnęła się na podłodze i upadła, w najgorszym przypadku, że zrobiła to mama. Nie spodziewał się jednak, że gdy stanie w drzwiach salonu, ujrzy nikogo innego jak lorda Blacka w swojej skromnie, jak na szlachcica, z tego co widział zza opuszczonych szkieł, odzianej osobie.
Mógłby w tej sytuacji zrobić wiele. Wrzasnąć przeraźliwie, rzucić kilka popędzających zaklęć, oglądać, jak wielki lord ucieka przez śniegi otaczające Wrzosowisko i pewnie całą Dolinę Godryka w tej jego tragicznej koszuli, gdyby nie to, że zmęczony umysł nie pozwalał mu mieć skrupułów.
Nie tak się umawialiśmy, lordzie Black.
— Odejdź, lordzie Black — Castor nie ruszał się z miejsca, z którego został prawie—dostrzeżony, lecz obniżył znacząco głos, starając się nadać mu jak najgłębszej barwy. — Nie widzisz, cóżeś uczynił? Czemu niepokoisz mnie w miejscu mego wiecznego spoczynku?
Nic nie stało przecież na przeszkodzie, żeby natrętnego szlachcica nastraszyć. Upiorny plan kiełkował pod złotymi lokami, powoli wchodząc w pierwszą fazę.
— Przez ciebie nas zabili. Aurora zginęła pierwsza, sople wbiły się w jej plecy, nie zdążyła nawet krzyknąć — na koniec zdania uniósł nieco tonację, przeciągając ostatnie głoski tak, jak w jego mniemaniu powinna to robić zjawa. Ech, szkoda, że nie brał udziału w żadnych jasełkach czy innych przedstawieniach, może poszłoby mu bardziej przekonująco? — Tatę i mamę zabili razem. Ale oni krzyczeli, krzyczeli tak głośno, że zwariowałem. A mnie, mnie dopadli tam, gdzie właśnie lord jest. Deski prędko piją krew, już jej lord nie dojrzy.
Ciekawy był, czy w ogóle ta scenka miała rację bytu. Ktoś przy okazji sylwestra wspomniał mu o zabezpieczeniu i jego ogólnym działaniu, ale nie był w żadnym stopniu specjalistą w tej dziedzinie. Mógł tylko trzymać kciuki, że zdezorientowany czkawką teleportacyjną Perseus uwierzy na słowo tej udawanej zjawie i już naprawdę nigdy więcej nie będzie zakłócał ich spokoju.[bylobrzydkobedzieladnie]


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Salon [odnośnik]18.08.21 21:15
Czy to sen? Okrutny żart? To naprawdę było Wrzosowisko, które znał? Uściślając, ledwie podejrzał, podczas swej krótkiej wizyty, lecz mimo wszystko zapamiętał dom Sproutów nieco inaczej. Weselej, żywiej. Czy naprawdę przez cały czas znajdował się w obdartej przez bezlitosny czas, opuszczonej i zaniedbanej ruderze?
Rozsądek próbował podpowiedzieć, że to niemożliwe, aby w półtora miesiąca doprowadzić budynek do takiej ruiny, lecz Perseus zdawał się go w ogóle nie słyszeć. Z każdym oddechem narastał w nim lęk, jednak paradoksalnie nie o siebie samego, a o tych, którzy zamieszkiwali Wrzosowisko.
Na Merlina, co tu się wydarzyło?
Castorze? — zapytał ściszonym głosem, wbijając swe spojrzenie w miejsce, w którym zdawało mu się, że widzi szczupłą sylwetkę gospodarza. Mrużył przy tym oczy, jakby wierzył, że jeżeli wytęży wzrok wystarczająco mocno, jeżeli tylko się postara, będzie w stanie dojrzeć złote loki okalające jego twarz. Mijały jednak sekundy, a on się nie pojawiał; zamiast tego usłyszał jego głos, który sprawił, że przez całe ciało lorda Blacka przeszedł nieprzyjemny dreszcz, miał wrażenie, że coś zimnego przepełzło wzdłuż jego kręgosłupa, a na skórę pokryła gęsia skórka. Głos znikąd nie był jednak tak straszny, jak słowa, które wypowiadał.
Przez ciebie nas zabili.
Wypuścił gwałtownie powietrze z płuc, a źrenice się rozszerzyły. Być może, gdyby nie był od osiemnastu godzin na nogach, w tym nie spędził dwunastu na wyczerpującym dyżurze, nie nabrałby się na to tak łatwo. Tymczasem zmęczony umysł chłonął każdą informację bez uprzedniego przefiltrowania. Podejrzliwość ustąpiła naiwności, żałosnym przekonaniu, że Sproutowie byli dobrzy, mimo, że listopadowe wydarzenia pokazały, że prawda była daleka od jego wyobrażeń.
Może Aurora miała rację twierdząc, że kocha tylko jej wyidealizowany obraz we własnej głowie. Teraz nie żyła i była to tylko i wyłącznie wina Perseusa. Nie chciał tego słuchać, nie chciał wiedzieć w jaki sposób umarli. Wyobraźnia podsuwała mu obrazy — błękitne oczy, z których uszło życie, wpatrujące się pusto przed siebie — które pragnął wyrzucić z głowy.
Jak... Kiedy to się stało? Kto to zrobił? — wiele wysiłku musiał włożyć w to, aby nie dać po sobie poznać, jak bardzo nim ta informacja wstrząsnęła. Wciąż jednak był w zbyt wielkim szoku, by w pełni ją zrozumieć, przetrawić i zareagować tak, jak powinien. Może to i lepiej; negatywne emocje towarzyszyły mu już od początku jesieni, ciążyły, ściągały na dno. Twierdził, że się z nimi uporał, lecz było to jedynie kłamstwem, mającym odwrócić od niego uwagę bliskich; ich eskalacja w tym momencie mogłaby się zakończyć tragedią. — Przecież... mówiłeś, że jest zaręczona? Że miała niedługo wyjść za mąż?
Był na nią zły w związku z tym, że nie powiedziała Blackowi o tym, że w jej życiu pojawił się inny mężczyzna. Często łapał się na tym, że jeśli już o niej myśli, to w negatywnych kategoriach. Ale czy mechanizm obronny był czymś złym? Czy chęć zapomnienia o kimś jest równoznaczna życzenia komuś śmierci? Nie, na Merlina, oczywiście, że nie. Lecz Perseus nie mógł oprzeć się myśli, że jest potworem.
W końcu to nie pierwsze śmierci, do których przyłożył rękę.


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Salon [odnośnik]20.08.21 14:11
Ciepło rodzinnego domu, jakie Perseus kiedyś tu widział, zdawało się być niewyobrażalnie odległe. Teraz pomieszczenie pokrywały pajęczyny. Ruina, jaką stało się Wrzosowisko, w niczym nie przypominała już tej samej chatki sprzed 1,5 miesiąca. Gdyby nie rozkład ścian i pomieszczeń, a także charakterystyczne punkty, nie rozpoznałby miejsca, w którym stał. Nagle ciszę rozerwał głos, który Castor postanowił naśladować, udając w tym wszystkim pogrążonego w rozpaczy szaleńca. Opowiadał o mordzie, który dokonał się w tym domostwie. Młodemu Sproutowi trudno było zachować powagę, nie był zbyt wprawionym aktorem, nie szczególnie często wcześniej używał wiarygodnych kłamstw w swoich opowieściach. Zza jego nóg wybiegł nagle duży pies należący do Aurory, który zdawał się być poruszony obecnością gościa w domu. Wcześniej odpoczywał w kuchni, czatując przy misce z jedzeniem, ale stukot w salonie skutecznie zachęcił go do sprawdzenia, co takiego ma tam miejsce. Najpierw przeszedł tuż obok nóg Castora, ocierając się o nie, a następnie obwąchał Perseusa, by w końcu usiąść obok niego, szczekając wesoło, chętny na pieszczoty. Gdy tylko rozległo się pierwsze głośniejsze szczeknięcie, z góry domu, gdzieś z okolic sypialni rodziców, zdawało się rozlegać chrapanie. Było krótkie, brzmiało niczym haust nabieranego w płuca powietrza, a zaraz potem ustało. Dźwięku nie dało się pomylić z niczym innym. Nie było to skrzypienie okiennicy, albo podmuch wiatru trzaskający drzwiami, to z pewnością było chrapanie. Pies zareagował na nie jedynie mocniejszym szczeknięciem i merdając ogonem wesoło spoglądał na Perseusa. Castor mógł zdawać sobie sprawę, znając zachowania zwierzęcia, że prawdopodobnie czeka na poranny spacer, który zwykle w tych godzinach odbywał z Cú ich ojciec, teraz smacznie śpiący na górze.

Na odpis macie 48h.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon [odnośnik]20.08.21 15:55
Cała ta sytuacja była tak absurdalna, że gdyby nie wydarzenia ostatnich kilku dni — listy gończe, listy poborowe, pełnia, aresztowanie przyjaciół — zapewne jeszcze ciężej byłoby mu utrzymać nerwy na wodzy. Zareagowałby zupełnie inaczej, może bez pytania cisnął wiązką zaklęcia w intruza. Dziś jednak czuł się... inaczej. Był we własnym domu, na znanym terenie; z ostatniego spotkania z Perseusem wyszedł obronną ręką pomimo tego, że miejsce wybierał lord Black. Teraz to on miał przewagę terenu, którą zamierzał wykorzystać w każdy możliwy sposób.
Krzywy uśmiech rozciął do tej pory raczej gładką lineaturę twarzy Sprouta, jakby niewidoczny nóż prześlizgnął się po jego skórze, ruchem rozpoczynającym się w prawym kąciku i pędzącym w górę ku lewemu. Coś łaskotało go w żołądku, nie był pewien, czy to nerwy, czy śmiech, bo niedorzeczność ich położenia była doprawdy dojmująca... Mimo wszystko starał się jednak uspokoić, tymczasowo patrząc nie wprost na lorda Black, tylko na deski przed nim.
— Kiedyś byłem Castoreeem — próbował kontynuować, znów rozpoczynając od dźwięków względnie niskich, aby przy końcu wznosić się w górę rejestru. Starał się dojrzeć jeszcze jakąkolwiek reakcję lorda i ku swojemu zdziwieniu, powoli dochodził do wniosku, że jeden z byłych natrętnych amantów jego siostry chyba mu... uwierzył?
Na rany Morgany, on serio stracił rozum?
— To wasi ludzie, wtargnęli tu gdy jedliśmy kolację... — gdyby wystarczająco się postarał, mógłby sobie wyobrazić tę scenkę. A niech mu będzie, przedstawi ją także ciekawskiemu przybyszowi. — Odezwali się tylko by rzucić zaklęcia. Ale mieli szaliki, lordzie Black. Z tym samym wzorem co ten, który dałeś mi w Herbaciarni. Aurora nie nacieszyła się nim zbyt długo, to prawie miesiąc od mojego obudzenia...
Załkałby nawet, gdyby potrafił. I gdyby jego uwagi nie zwróciło coś innego, coś dużego i włochatego, tym razem w postaci psa Aurory. Jego pojawienia się nie przewidział, więc ledwo opanował zaskoczenie (Znacznie lepiej byłoby, jakby w tej chwili wrzasnął! Zyskałby może na wiarygodności? Ale teraz już po wszystkim...), od razu przesuwając myśli na inne tory. Jak wytłumaczy obecność Cu? Ten pies kochał przecież wszystkich, nie dziwne, że zainteresował się hałasem i od razu poszedł do Blacka.
Pozwolił sobie na chwilę ekspresji, korzystając z dalszego bycia pod wpływem działającej pułapki i przewrócił oczami. Dzięki, Cu, teraz muszę dalej wymyślać.
— Cu ucieka od swoich nowych państwa. Tęskni za nami, sam lord widzi — uniósł podbródek, wskazując na psa. Właściwie zrobił to zupełnie odruchowo, bo wciąż przecież pozostawał niewidoczny. Gdyby przy Perseusu znajdował się jakikolwiek inny pies, pewnie mógłby liczyć w duchu na ugryzienie intruza, ale teraz... Wypadało pleść bajki. I zastanowić się prędko, jak to robił Thomas.
Prędko. Bez zastanowienia. Z dużą pewnością.
Chyba da radę?
Gdy otwierał usta ponownie, nie zdążył nawet wyrzucić z siebie nędznych głosek szaleńca, gdyż ciąg myśli przerwany został przez chrapnięcie. Zacisnął prędko usta w wąską kreskę, by potem wydąć dolną wargę w wyraźnie zirytowanym geście. Naprawdę? Teraz ojcu przypomniało się chrapanie? Gdyby wzrok mógł przebijać się przez ściany, zdenerwowane spojrzenie Sprouta posłane ku sufitowi przebiłoby się pewnie i przez sklepienie i przez dach domu. A gdyby spojrzał przed siebie, zrobiłby dziurę tak mocną, że potem musiałby tłumaczyć się wujkowi Steviemu skąd wzięła się dziura w płocie wokół Warsztatu. Już pomijając pewne przedziurawienie lorda z psem.
— Nie miał chyba lord przyjemności poznać naszego ghula — TATO, PRZEPRASZAM, ŻE PORÓWNAŁEM CIĘ DO GHULA — Przypałętał się tydzień temu i... nie mam sposobności się go pozbyć. Ale czasem mu się pokazuję i on się mnie nie boi. Jako jedyny.
Ściskana w ręku różdżka wycelowała w jego ciało. Całe powodzenie planu zależało od jednego zaklęcia, lecz transmutacja nigdy nie była jego mocną stroną. Ba, była chyba najczęściej wypominaną piętą achillesową młodego Sprouta, który obiecał sobie w tej chwili, że jeżeli zaklęcie mu wyjdzie, będzie błagał każdego o pomoc w opanowaniu chociaż podstaw tej sztuki.
— Partis Morte — starał się wypowiedzieć inkantację możliwie najpoprawniej, ale też jak najciszej. Zacisnął tylko powieki, bo... Wszystko zależało od niego, cóż za ekscytująca i przerażająca sytuacja...

| Rzucam na siebie Partis Morte (ST30)


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Salon [odnośnik]20.08.21 15:55
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 58
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon [odnośnik]20.08.21 22:09
Gdyby tylko Perseus był nieco bardziej świeży, a umysł pracował na pełnych obrotach, być może od razu zwietrzyłby podstęp. Tymczasem odsłonił się, pozwolił, aby Castor w bezczelny sposób wykorzystał słabość Perseusa do jego siostry. Chociaż teraz, po wielu tygodniach spędzonych na izolacji od dawnej przyjaciółki i rozmyślaniach, było to bardziej palące poczucie winy i obowiązku, aniżeli szczere uczucie. Nie życzył jej źle, jednak mogła już zniknąć z jego życia, pamięci. Nie powracać jako gorzka myśl, wywołująca bolesny skurcz w żołądku i cierpki uśmiech na twarzy.
"Jego ludzie", rzucanie zaklęciami bez słów — brzmiało to jak Rycerze Walpurgii, w co byłby skłonny uwierzyć, gdyby nie jeden mały szczegół, błahostka, która przeważyła nad wiarygodnością całej jego historii.
Popracuj nad kłamstwem, Castorze.
Nie spodziewał się psa i jeżeli miał być szczery, to nie wiedział, jak powinien zareagować na jego obecność. Z jednej strony zwierzę sprawiało przyjazne wrażenie, z drugiej nie wiedział, czy zaraz zaatakuje lorda Blacka miłością, czy kłami. Postanowił więc nie ruszać się z miejsca, ani nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, mimo, że czuł na łydce wiatr, jaki robił swym ogonem. Delikatnie podsunął psu lewą dłoń (która nie była wiodącą, zatem było jej mniej szkoda w przypadku pogryzienia), aby zapoznał się z jego zapachem i jeżeli nie spotkał się z żadnymi sygnałami, że zwierzęciu coś w jego osobie nie odpowiada, delikatnie pogłaskał go po głowie. — Psy potrafią być lojalniejsze niż niektórzy ludzie.
Wysłuchał wszystkiego, co miał do powiedzenia młodszy czarodziej, lecz im więcej mówił, tym bardziej utwierdzał Perseusa w przekonaniu, że coś tu nie pasuje. Chrapiący ghul, tak? Poczuł lekkie ukłucie niepokoju na myśl, że w domu może znajdować się więcej Sproutów, może również ich gości, lecz nie był w stanie uwierzyć w żadną nadnaturalną istotę nawiedzającą Wrzosowisko. Nie po tym, co powiedział o szalikach.
Ja... Tak mi przykro... Zapewne mi nie wierzysz, ale...  naprawdę tak jest...  — początkowo chciał zwrócić mu uwagę na nieścisłość, która sprawiła, że zaczął sceptycznie podchodzić do jego opowieści, lecz uznał, że ciekawiej, zabawniej będzie podjąć jego grę, starając się przy tym brzmieć na jak najbardziej beznamiętny, cały wysiłek włożył w to, aby zachować neutralną mimikę, a jego wypowiedź nie była podszyta nutą grozy i triumfu. Czuł się jak kot, który pochwycił pazurami przerażoną mysz, mimo, że pozbawiony różdżki był bezbronny; drapieżnik skryty za niewinną aparycją. — Nie sądzę, abyśmy mogli kiedykolwiek zostać przyjaciółmi, Castorze, jednakże traktowanie mnie jak wroga i powód waszego nieszczęścia jest niesprawiedliwe z twojej strony. Zawsze starałem się was chronić. Ją. Nie oczekuję wdzięczności, lecz byłoby miło, gdybyś mnie po wszystkim nie demonizował.  — poza tym, gdyby rzeczywiście doszło do rzezi Sproutów, to niekoniecznie musiała być to wina Perseusa. Aurora wszak miała poważną słabość do arystokratów (teoretycznie, nie pytał wszak Carrowa o poglądy polityczne) po stronie Czarnego Pana. Tego jednak nie odważył się wypowiedzieć na głos; po pierwsze, powstrzymywało go coś, co ludzie zwykli zwać przyzwoitością. Po drugie — nie chciał pogarszać swej sytuacji.
Zachowanie psa oraz tłumaczenia gospodarza sprawiły, że lord Black zaczął podejrzewać, że wzrok go oszukuje. Zebrał w sobie wszystkie siły, aby skupić się na próbie usłyszenia, czy w pomieszczeniu nie znajduje się więcej osób, niż ich trójka. Dzięki zwierzęciu wiedział już, w którym miejscu stoi Castor, a przynajmniej znajdował się przed kilkoma chwilami.

| Rzut na spostrzegawczość (I), próba dosłyszenia co tam Castor mamrocze pod nosem, czyli rzucanego zaklęcia

[bylobrzydkobedzieladnie]


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.







Ostatnio zmieniony przez Perseus Black dnia 20.08.21 22:14, w całości zmieniany 1 raz
Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Salon [odnośnik]20.08.21 22:09
The member 'Perseus Black' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 24
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon [odnośnik]23.08.21 22:10
Castor wyjątkowo mocno angażował się w tworzoną przez siebie historie, nakreślając coraz to nowe szczegóły, zapominając wciąż, że nie jest wyuczonym aktorem, który pływa we własnych kłamstwach i może nie brzmieć tak wiarygodnie, jak to sobie zaplanował. Perseus zdawał się nie wierzyć w opowieści Sprouta, dalej jednak zachowując spokój. Gdy arystokrata pogłaskał psa po głowie, ten wbił się mocniej łapami w ziemię, zadowolony z atencji, jaką dostał. Niedługo potem zabezpieczenie założone w tym miejscu przestawało działać. Najpierw Perseus mógł mieć wrażenie, że całe otoczenie zaczyna powoli samo się naprawiać. Potłuczona doniczka sklejała się w całość, a przebarwienia na ścianie znikały. Podarte firany magiczna siła zdążyła zaszyć, nim mrugnął okiem, a brudny dywan właśnie został oczyszczony z warstwy pleśni. Usłyszał jeszcze szept mówiący Partis Morte, ale nie mógł rozpoznać głosu, który wypowiadał inkantację. Dochodził on z miejsca, w którym zdawałoby się, że stoi Castor. W istocie widać było tam postać wyglądającą jak Sprout, na której ciele zaszły drastyczne zmiany. Skórę miał blado-szarą, a fioletowe plamy odpadowe pokrywały jego dłonie, a twarz i krtań - sińce. Stał tam jednak o własnych siłach, z zaciśniętymi powiekami. Perseus jako doświadczony uzdrowiciel na pierwszy rzut oka mógł dostrzec, że coś jest nie tak, Castor pomimo swojego wyglądu umarłego, zdawał się być całkiem żywy, stojąc o własnych siłach. Gdy chłopak zaczął oddychać, Black mógł dostrzec i to. Z góry zaś dobiegło kolejne chrapnięcie ghula. Poza tym dom wydawał się być zupełnie normalnym, chociaż znacząco odbiegającym od tego, do czego arystokrata przywykł na Grimmauld Place. Pies, zupełnie nie zwracając uwagi na wygląd Castora, niczym poparzony ruszył w stronę drzwi wejściowych, poszczekując jeszcze kilka razy.

Zabezpiecznie Niegdziebądź minęło samoczynnie po upływie dwóch tur. Na odpis macie 48h.
Nic nie wzbudziło Waszej szczególnej uwagi - rzut na spostrzegawczość.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon [odnośnik]24.08.21 21:11
— Dość o lojalności, lordzie Black.
Głos Castora powrócił do normalności, a poznaczone fioletem plam opadowych powieki Sprouta uniosły się powoli, szarobłękitne tęczówki wręcz głodne widoku miny Perseusa. Nie zamierzał przecież dalej bawić się w aktora, a przynajmniej nie takiego, który potrafił przekonująco odegrać własną śmierć. Po co więc cała heca z transmutacyjnym zaklęciem? Od samego początku tego groteskowego spotkania tylko jedna myśl tkwiła skryta pod puklami miodowych loków.
A teraz przechodził do jej realizacji.
Ręka dzierżąca różdżkę wyciągnęła się wprost w kierunku, w którym znajdował się Perseus. Nawet jeżeli szlachcic zamierzał łudzić się chwilę, że to nie w niego mierzy, krok, następnie kolejny, które Castor stawiał we względnej, bo przerywanej własnym oddechem ciszy, nie mogły prowadzić nigdzie indziej niż pod prawie sam szlachecki nos. Dokładniej rzecz ujmując Sprout zatrzymał się o krok od szlachcica, licząc od końca różdżki.
— Rozprawialiśmy już na temat wizyt lorda w moim domu. Dzisiejsze niezapowiedziane najście zmusza mnie wyłącznie do wniosku, że szlachecka buta wycisnęła z lorda resztki rozumu — choć głos miał spokojny, widoczne zaciśnięcie szczęki zdradzało rosnące napięcie. Wyciągnięta dłoń dzierżąca różdżkę nie drżała, jeszcze, zaś na ustach trupiego młodzieńca próżno było szukać nawet najmniejszego śladu uśmiechu. — Pomimo zapewnień, że nigdy więcej lord tego nie zrobi, wraca lord na Wrzosowisko. W sam jego środek. Tyle znaczy szlacheckie słowo?
Głowa przekrzywiła się ku prawemu ramieniu w pytającym geście, lecz nie zsuwał tęczówek z Blacka, przyglądając się w szczególności jego dłoniom. Jego babcia mówiła, że po dłoniach poznaje się dobrych ludzi, ale Castor wiedział już, że poznaje się także ich zamiary. Chciał być jak najbardziej gotowy na ewentualne próby ucieczki sprzed jego różdżki.
— Nie, lordzie Black. Nie będziemy przyjaciółmi nie dlatego, że lorda demonizuję. Po prawdzie nie w moim zakresie leży ocenianie lordowskich występków. Te, które popełniane są w Somerset, takie jak na przykład włamanie podlegają przede wszystkim ocenie panom tych ziem — kącik zaciśniętych w wąską kreskę ust drgnął nagle, nieco nerwowo, a nozdrza rozszerzyły się w przepełnionym złością, nerwowym wdechu. Krótkie westchnienie następujące po tym dawało sygnał, że Castor starał się trzymać nerwy na wodzy. — Nie będziemy nimi dlatego, że zmarli pamiętają. Każda ofiara, której krew na rękach ma lord, czy lorda kuzynka, która karmi biedotę straceńcami na Connaught Square. Na Wrzosowisku nie ma miejsca dla zbrodniarzy.
Powiedziałby pewnie coś więcej, iskry zaangażowania tańczące w szarobłękitnym spojrzeniu były całkiem dobrą zapowiedzią podobnego przebiegu wydarzeń. Powiedziałby, gdyby nie nagłe poderwanie się z miejsca Cu, który podbiegł w kierunku drzwi wejściowych i szczeknął kilkukrotnie.
Jasne pomimo dość makabrycznego wyglądu Sprouta brwi ściągnęły się nagle w zamyśleniu. Nie trwało ono jednak długo.
— Bez numerów. Jeżeli wykaże się lord odpowiednią... jak wy to mówicie... subordynacjąmówiąc to okrążył sylwetkę Perseusa na planie koła, cały czas celując w niego różdżką. Zatrzymał się dopiero za jego plecami. — Nic się lordowi nie stanie. Obiecuję.
I różdżką pragnął Castor dźgnąć plecy szlachcica, by zmusić go do ruszenia w kierunku drzwi wyjściowych.
— Trochę się lordowska wizyta przeciągnęła, czyż nie?


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Salon [odnośnik]25.08.21 20:08
Z dziwną, niewytłumaczalną dla siebie ulgą odkrył, że to, co przed chwilą zobaczył, było jedynie iluzją, a Wrzosowisko nadal trwało w takiej formie, w jakiej Perseus zapamiętał je jesienią. Żyli, chociaż Castor próbował mu wmówić, że było inaczej z winy lorda Blacka; niewykluczone, że młodszy czarodziej mógł w ten sposób liczyć na to, że poruszy w ten sposób kamienne serce magipsychiatry. Jednakże ono było już dla Sproutów zamknięte — jak widać, nie całkowicie, o czym świadczyły pierwsze reakcje nieproszonego gościa, lecz niewątpliwie w sposób nieodwracalny. Przez ostatnie miesiące, jak nie lata, pomiędzy nimi rósł wysoki mur. A może był tam zawsze, lecz młodzieńcze uczucia nie pozwalały arystokracie go widzieć? Teraz każdy z nich umacniał fortyfikację po swojej stronie, chroniąc się przed atakiem tego drugiego, który nie nadchodził.
Czuł się jak bezbronna łania ścigana przez myśliwego, lecz w przeciwieństwie do zwierzęcia, Perseus zamierzał zachować spokój i znieść wszystko godnie. Nie mówił nic, kiedy końcówka różdżki Castora znalazła się zaledwie kilka cali przed jego twarzą uniósł jedynie powoli ręce do góry, pokazując jasnowłosemu mężczyźnie puste dłonie. Skóra była blada i zadbana, lecz nie tak wymuskana, jak można spodziewać się po szlachcicu; ich wewnętrzna część nosiła drobne otarcia charakterystyczne dla pracy, zwłaszcza po tak wielu godzinach nocnego dyżuru. To były dłonie, które ratowały życie, a nie je odbierały. Wybrane życie, smutna to prawda, lecz stojący przed młodzieńcem lord nie był jednobarwną postacią. Gdyby tylko można było dostrzec jego aurę, zobaczyłby, że pełna jest odcieni szarości. — Najmocniej przepraszam za to najście, dlatego — jeśli oczywiście pozwolisz — pragnę wytłumaczyć się z mej niesłowności — zmienił ton na bardziej oficjalny; dumny, ale nie butny. Skrzyżował swoje spojrzenie ze spojrzeniem rozmówcy, jednakże to nie na nim i jego chłopięcym wybryku, jak nazwał w myślach transmutację ciała (właściwie, to jaki był w tym cel? Bo chyba nie chodziło przestraszenie lorda Blacka, widującego trupy niemalże codziennie?) skupiał swą uwagę. Chociaż słyszał rzucaną inkantację, nie mógł stwierdzić, że padła ona z ust samego zainteresowanego, a reakcja psa pozwoliła jasno oszacować, że w domu był ktoś jeszcze. — Jak wspominałem wcześniej, wygląda na to, że zapadłem na czkawkę teleportacyjną. Zakładam, że znasz mechanizm tej choroby? Nieregularne skurcze przepony przerzucają czarodzieja w losowe miejsca, niekoniecznie w te, do których chciałby trafić, a zaręczam, że Wrzosowisko jest ostatnim domem, w którym pragnę w tym momencie przebywać. — wyjaśnił beznamiętnym tonem, z neutralnym wyrazem twarzy, zupełnie jakby informował rodzinę pacjenta o schorzeniu, na które ten cierpi. Tylko swym opanowaniem, tylko w ten sposób mógł odzyskać resztki kontroli nad sytuacją; nawet jeżeli było to jak pływanie na tratwie rozsądku pośrodku oceanu absurdu.
Natomiast jego oponent miał wyraźne problemy z trzymaniem emocji na wodzach; Perseus nie winił go za to, był od niego młodszy, mniej doświadczony, pracujący w zawodzie, który nie wymaga ciągłego pilnowania swych uczuć, pochodzący ze środowiska, w którym dzieciom pozwalano być dziećmi. Nie zamierzał wbijać w to miejsce szpili, byłoby to zachowanie co najmniej nierozsądne z jego strony, chociaż miał ogromną ochotę wyjaśnić mu, że jest w błędzie; on nie miał krwi na rękach, (przynajmniej bezpośrednio), a na Connaught Square nie karmiono nikogo zwłokami. Wszystko było rozdmuchane przez egzaltowanego blondyna. — Touché. — odparł zamiast tego, odprowadzając go wzrokiem do momentu, w którym zniknął za jego plecami. Przymknął powieki, spodziewając się, że zaraz poczuje znajomy ból, gdy zostanie uderzony zaklęciem od tyłu; każdy milimetr jego ciała napiął się w wyczekiwaniu na najgorsze. Mijały jednak sekundy, a niecierpliwe słowa Sprouta utwierdziły go w przekonaniu, że chce się go jedynie pozbyć ze swojego domu. Perseus nie był pewien, czy robił to ze strachu, czy przyzwoitości (czy może z jednego i drugiego), ale było mu to na rękę. — Bez obaw, niczego od was nie chcę. Nawet amortencja przestała mi Nią pachnieć — wyznał, unikając celowo wymienienia godności jasnowłosej kobiety. Tak, jakby straciła na wartości w oczach Perseusa do tego stopnia, że nawet jej imię stało się plugawym przekleństwem, którym nie chciał zhańbić ust.
Jasnym stało się, że Sproutowie obrali już stronę w konflikcie — do tej pory łudził się, że było to być może spowodowane faktem, iż zamieszkują na ziemiach Abbotów (a przecież stracić dach nad głową w czasie wojny to ogromne nieszczęście i spore utrudnienie), jednak zapalczywość, z jaką Castor głosił swe poglądy, nie pozostawiała cienia wątpliwości.
Mam nadzieję, że któregoś dnia zrozumiesz, kto naprawdę ma na rękach krew niewinnych — a mówił tu oczywiście o mugolskich polowaniach na czarownice, płonących stosach, wojnie i prześladowaniach, jakie czarodzieje doświadczali od wieków. Był bardziej niż pewien, że nie da się z nimi koegzystować, że należy wybić ich całkowicie i wypalić ziemię, aby oczyścić ją po niemagicznej zarazie. Dopiero wtedy jako społeczeństwo mogli osiągnąć spokój oraz szczęście. — Oby nie było wtedy dla ciebie za późno.

|edycja posta za zgodą MG


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Salon [odnośnik]26.08.21 21:59
Z góry rozległo się kolejne chrapnięcie, gdy pies wydal z siebie krótki szczek, tym razem nos przystawiając do drzwi i obwąchując je w poszukiwaniu tylko sobie znanego zapachu. Obydwaj mężczyźni, jeśli tylko spojrzeli w stronę drzwi dostrzec mogli tam Cilliana Moora, ściskającego w palcach różdżkę. Dla wszystkich obecnych w środku drzwi frontowe, za którymi stał brunet, przypominały teraz szybę. Castor, ze względu na swoją wiedzę naukową mógł bez problemu rozpoznać, że zostało tam rzucone zabezpieczenie Szklane domy, które sprawiało, że postać znajdująca się po drugiej stornie pozostawała dla niego widoczna. Perseus nie był biegły w zabezpieczeniach i nie mógł mieć pewności, czy te drzwi zawsze tak wyglądały, czy może Sproutowie zrobili niedawno remont w korytarzu i postawili na szczególnie ekstrawagancki styl, jakim była przeźroczysta szyba, zamiast bukowych desek. Castor zdołał okrążyć Perseusa i stał za jego plecami, gdy rozległo się pukanie do drzwi, w czasie gdy Perseus wypowiadał gorzkie słowa o krwi niewinnych ofiar. Stukanie było wystarczająco głośne i rytmiczne, aby domyślić się, że nie był to jedynie wiatr. Jeśli Perseus, albo Castor patrzyli w stronę drzwi, wyraźnie mogli zobaczyć, że pukał do nich Cillian Moore.
Dla Perseusa fakt, że za własnymi plecami czuł obecność mężczyzny, którego ciało wyglądało niczym te, które mógł widywać na kursach medycznych w prosektorium, był niepokojący i mógł czuć się dość nieswojo. Chociaż naprzeciwko stały dwie miękkie kanapy, obydwie zapełnione poduszkami w kwiatowe wzory, a niedaleko dalej stolik kawowy, niemal w całości wypełniony zielonymi roślinami, to miejsce wcale nie wydawało się być tak przytulne, gdy żywy trup mierzył w niego różdżką.

Na odpis macie 48h. Jeśli któryś z was chce otworzyć drzwi, musi poświęcić na to akcje. Castor pozostaje pod zaklęciem Partis Morte.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon [odnośnik]27.08.21 21:50
Wysłuchiwał tłumaczeń Perseusa; wszystkie brzmiały nawet logicznie, lecz nie mógł pozbyć się tego okropnie zdradliwego wrażenia, że czkawka teleportacyjna była wyłącznie ładną wymówką. Taką, której mógł użyć wykształcony w dziedzinie medycyny szlachcic, bo przecież nie wypadało powiedzieć wprost, że naruszył mir domowy Sproutów. Brak różdżki w dłoniach lorda przyjął za to z ulgą. Przynajmniej jeden problem miał za sobą. Mógł czuć się względnie bezpieczny, choć nadciągające z góry chrapanie nie napawało go szczególnym optymizmem. Przypominało raczej o upływającym czasie, o odpowiedzialności za dobro rodziny, która dyszała mu w kark z każdą kolejną mijającą sekundą.
Brwi raz jeszcze ściągnęły się do środka, zaś wargi zacisnęły w wąską kreskę.
— Ładna to wymówka, muszę przyznać — odezwał się wreszcie, choć nie sprawiał wrażenia przekonanego. Wręcz przeciwnie, słowa sączył dość powoli, nie odrywając wzroku od kamiennej twarzy szlachcica. Dobrze, że trzymał swą mimikę na wodzy; Castor nie był ani doświadczonym aktorem, ani wychowanym w chłodzie szlachcicem. Nie wiedział więc, jak zareagowałby, gdyby zauważył przynajmniej niewielką oznakę pogardy lub lekceważącego podejścia przebijającą się z gestów ciemnowłosego.
— Ale przypominam, że nie jesteśmy na "ty" — końcówkę różdżki, która do tej pory znajdowała się centymetry od pleców Blacka, wreszcie popchnął nieco do przodu tak, by mężczyzna mógł poczuć agarowe drewno przez materiał koszuli. Pierwsze ostrzeżenie. — Nawet łamiąc raz dane słowo i zakłócając spokój domowników, powinno się zachować do nich szacunek. Protekcjonalny ton proszę zachować na inną okazję, bowiem nie jestem ani lorda podopiecznym, ani poddanym.
Jeszcze raz, jakby dla podkreślenia wagi własnych słów, wcisnął różdżkę mocniej w plecy Blacka, przestępując krok do przodu; dawał wyraźny sygnał do tego, że mają się ruszyć. I to nie w byle jakim kierunku, tylko do drzwi wejściowych. Na ten moment wyjaśnienia dotyczące czkawki teleportacyjnej raz jeszcze postanowił wsadzić między bajki. Cała sytuacja była zdecydowanie zbyt groteskowa, by stanowczo odrzucić jego wersję i uznać ją za wyssaną z palca, jednakże ostrożność nakazywała nie wierzyć w ani jedno słowo, które źródło swe miało w przyzwyczajonych do gastronomicznych rarytasów ustach lorda Black.
Dobrze, że nie wyleciały z nich próby tłumaczenia sytuacji na Connaught Square. Castor wiedział o niej tyle, ile powiedzieli mu jego przyjaciele — Thomas, zapierający się, że wszystko w otrzymanej przez niego ulotce było prawdą, że naprawdę była to zupa z trupa, a nie tylko artystyczna przenośnia, jego autorstwa zresztą. Nie miał powodu, by nie wierzyć przyjacielowi, zarzekającemu się zresztą, że był tam i wszystko widział. Ewentualne próby ratowania sytuacji, czy przekonywania Castora, że pozyskane przez niego wcześniej informacje były nieprawdziwe, zakończyłyby się pewnie czymś więcej niż wykwitem złośliwego półuśmiechu, który raczej zginie poza świadomością lorda Perseusa, bo pojawił się gdy Castor był za jego plecami.
Podobnie miało obyć się ze wzruszeniem ramionami. Informacja o amortencji nie zmieniła absolutnie sytuacji, bowiem kwestia ta Sprouta nie grzała, ani nie ziębiła. Jeszcze tego brakowało, by wobec wszystkich problemów, jakie napotykała lokalna społeczność, jego rodzina, czy on sam, przejmował się zmianami zapachowymi amortencji losowego lorda z Londynu. Niedoczekanie.
Jednakże słowa o krwi niewinnych nie mogły trafić na bardziej podatny grunt. Sine wargi Sprouta rozchyliły się nawet, gotowe do zabrania głosu, gdy do wszystkich dźwięków stanowiących tło sytuacyjne, dołączył jeszcze jeden. Pukanie.
Wzrokiem znów zahaczył o sufit. Rodzice musieli spać, w końcu Cu nie był wyprowadzony na spacer. Aurora? Nie mówiła mu praktycznie o niczym, nie pamiętał, czy wróciła na noc do domu. Ta jedna myśl starczyła, by krótki impuls strachu dotarł w jego mózgu do żołądka, w którym niewielka — od prawie trzech miesięcy — treść postanowiła wykonać kilka akrobacji, o których opowiadała mu kiedyś Finley. Ale nie mógł się wycofać, nie teraz.
— Zadam tylko jedno pytanie i proszę zastanowić się przed odpowiedzią. Czy lord mi grozi?
Podchwytliwe z natury pytanie zbiegło się z kolejnym krokiem, w trakcie którego Castor własnym kolanem pchnął zgięcie kolana Perseusa; niezbyt mocno, jednak na tyle zdecydowanie, by rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące tego, czy mądrym pomysłem byłoby pozostanie w miejscu. Jeżeli Perseus ruszył, Castor szedł za nim, utrzymując różdżkę w stałym kontakcie z jego plecami.
W przedsionku czekała ich z kolei niespodzianka. Szklane drzwi, pod którymi siedział Cu, dawały im idealny ogląd na to, że do drzwi pukał nie kto inny jak Cillian Moore.
I nawet ucieszył się Sprout na jego widok, choć nie czuł względem niego podobnie intensywnej zażyłości, co na przykład z Aidanem, czy Volansem. Ale lubił tego człowieka, wydawał mu się skrajnie wręcz poczciwy, a jego obecność tutaj... nieprzypadkowa. Pułapka Szklane Domy to całkiem ciekawa rzecz, będzie musiał się kiedyś o nią dopytać.
— Proszę się nie krępować i otworzyć drzwi, lordzie Black — powiedział wyjątkowo spokojnie, może nawet z nutą lekkiego rozbawienia przebijającą się spomiędzy niskich tonów wymawianych głosek. — Żadne z nas nie chce przecież zaogniać sytuacji, czyż nie?


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Salon [odnośnik]29.08.21 19:56
Gdyby sytuacja, która właśnie miała miejsce, była jedną z historii, które Rigel opowiadał mu przy kominku, na ustach Perseusa pojawiłby się uśmiech. Teraz jednak, gdy sam znalazł się w centrum komedii, wcale nie było mu do śmiechu. W głębi duszy liczył, że wszystko, co działo się wokół niego, było jedynie abstrakcyjnym snem, iluzją, a nawet dziwacznym testem mającym na celu sprawdzenie... czego właściwie? Nie miał do tego głowy, chciał tylko wydostać się z Wrzosowiska zanim będzie za późno, bo na sen w związku z obecną przypadłością nie miał co liczyć.
Z jednej strony rozumiał ostrożność Castora; sam chyba zachowałby się podobnie, gdyby ktoś obcy zjawił się z samego rana w jego domu. Z drugiej, na Merlina, przecież najgroźniejszym, co Perseus mógł zrobić w tym momencie, było rzucenie kilku nieprzyjemnych epitetów pod adresem gospodarzy, a przecież nie był aż tak nierozsądny, by dać się zabić w ten sposób. Chyba. Czując czubek różdżki gdzieś w okolicach kręgosłupa przymknął oczy i pomyślał o liście od Matki sprzed miesiąca, o drobnych rączkach najmłodszej Siostry oplatających jego szyję, o radosnym szczebiotaniu dwóch pozostałych, o obejmujących go dłoniach Aquili, o Cygnusie pijącym whisky na kanapie, o rozmowach z Rigelem oraz o ciepłych wargach lady Lestrange na jego własnych i zrozumiał, gdzie tak naprawdę powinien ulokować priorytety. Nie może jednocześnie należeć do dwóch światów, miał zobowiązania wobec rodu, które powinny stać ponad wszystkimi innymi. Zwłaszcza ponad sentymentem do dziewczyny, która jedynie towarzyszyła mu w bibliotece podczas nauki. — Najmocniej przepraszam za mój nietakt, panie Sprout — odparł wreszcie, starając się nie dać po sobie znać, że w środku aż go skręca z dziwnego uczucia obrzydzenia. Kroić nieruchome zwłoki na stole sekcyjnym to jedno, ale kiedy żywy trup dyszy ci w kark, zaczyna się robić niekomfortowo.
Przełknął dumę i posłusznie ruszył do przodu, wciąż z uniesionymi dłońmi. Jakaś złośliwa część duszy szeptała mu, że powinien być odczuwać chorą radość z reakcji Castora, który obawiał się go nawet w tak patowej dla Perseusa sytuacji. Z drugiej strony, czy naprawdę chodziło o to, by wzbudzać strach w niekontrolującym swych emocji młodzieńcu?
Nie. Z mojej strony nie grozi wam żadne niebezpieczeństwoprzynajmniej nie w tym momencieJedynie ostrzegam, panie Sprout. Byłoby przykro, gdybyście podzielili los swego, jak mniemam, krewnego ze Staffordshire. — był pewien, że Castor już wiedział, że dotarły do niego wieści z egzekucji sprzed tygodnia. Zastanawiał się tylko, czy jasnowłosy czarodziej zdawał sobie sprawę również z tego, że i Perseus tam był? Że bez mrugnięcia okiem przyglądał się egzekucji Sprouta, a z jego ust nie wyrwał się nawet najcichszy sprzeciw?
W miarę zbliżania się do drzwi wyjściowych ogarniała go coraz większa konsternacja oraz obawa na widok czającej się za nimi postaci. Nie znał się na pułapkach, wiedział o nich tylko tyle, że istnieją, dlatego Szklane? Naprawdę wstawili szklane drzwi, jak w jakimś... sklepie? To jakaś nowa moda? Chyba nie z Londynu, tam nikt nie robi taki dziwactw. Co z prywatnością? Wprawdzie Wrzosowisko, o ile dobrze orientował się na podstawie tego, co przeczytał w listach, znajdowało się raczej na uboczu, lecz czy to oznaczało, że mieszkańcy mogli sobie od tak eksponować swoje życie?
Człowiek, który stał za drzwiami i mierzył w — jak mu się wydawało — Perseusa różdżką, wydawał mu się znajomy, lecz nie był w stanie dopasować jego twarzy do żadnego nazwiska, jeszcze nie. Przełknął nerwowo ślinę, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, jakoby był prowadzony na śmierć. W miarę skracania dystansu pomiędzy lordem Blackiem, a tajemniczym przybyszem, z głębi pamięci zaczęły wypływać mgliste obrazy, nabierające z każdym krokiem coraz większej wyrazistości. Wreszcie, to znaczy w momencie, w którym zatrzymał się tuż przy drzwiach, wiedział już, z kim miał do czynienia. — Moore — rzucił zachrypniętym głosem jego nazwisko. Imienia, niestety, nie potrafił sobie przypomnieć (Killian? William? Cillian?), lecz pamiętał za to, koło kogo się kręcił. Zakładając, że ich przyjaźń przetrwała również po szkole (dlaczego miałaby nie przetrwać?), jego obecność wydawała się całkiem uzasadniona.
Oczywiście, że nie — nie miał pojęcia, czy szklane drzwi zaraz nie rozsypią się na milion kawałków, które wbiją się w jego skórę, dlatego dla bezpieczeństwa wyciągnął ku nim lewą dłoń. Opuszki palców niemalże zetknęły się z klamką, kiedy poczuł znów charakterystyczny skurcz, a wraz z nim ciągnięcie od strony pępka. Nie kłamał, twierdząc, że miał czkawkę. Jedynym śladem jego obecności pozostał zapach drogiej wody kolońskiej unoszący się w powietrzu.
Hep!

| zt, jeżeli MG pozwoli


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Salon [odnośnik]31.08.21 20:48
Castor i Perseus powoli zmierzali w stronę drzwi, a dostrzegając za szklanym oknem, umieszczonym we framudze gdzie kiedyś się znajdywały, Cilliana, obydwaj mogli mieć pewność, że mężczyzna nie znalazł się tu bez przyczyny. Pies, który wesoło merdał ogonem, uderzając nim w podłogę, zdawał się być wyjątkowo pocieszony obecnością Sprouta obok drzwi, spodziewając się, że prawdopodobnie zaraz udadzą się wspólnie na spacer. Podniósł się z pozycji siedzącej i natychmiast stanął tuż przy drzwiach, od strony, z której zwykle się otwierały. Gdy Perseus już zbliżał się dłonią do klamki, aby za nią chwycić, poczuł szarpnięcie w okolicy pępka, wyjątkowo specyficzne i znajome. Rzeczywiście, nie kłamał. Dopadła go czkawka teleportacyjna, która właśnie postanowiła zadrwić sobie z lorda Black, wyciągając go ze szpon żywej śmierci w postaci Sprouta i wpychając prosto w inny kłopoty.

Perseusie, czkawka teleportacyjna zabrała Cię z Wrzosowiska prosto na ulicę Pokątną, następny post piszesz w tej lokacji.

Castorze, nie musisz, ale możesz napisać w wątku post końcowy. Możesz również spotkać się z Cillianem, który stoi przed drzwiami. Wszelkie zabezpieczenia (oprócz Szklanych Domów) dezaktywowały się z momentem, w którym Perseus opuścił Twój dom.

Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki, ale bardzo dziękuję za tą krótką zabawę i w razie jakichkolwiek pytań zaprasza do kontaktu (Aquila).
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach