Wydarzenia


Ekipa forum
Cassius Ollivander
AutorWiadomość
Cassius Ollivander [odnośnik]01.09.21 16:59

Cassius Silvan Ollivander

Data urodzenia: 14 lipca 1929
Nazwisko matki: Macmillian
Miejsce zamieszkania: Lancaster Castle
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: Kupiec dzieł sztuki, rzeźbiarz
Wzrost: 176
Waga: 66
Kolor włosów: ciemnobrązowe
Kolor oczu: orzechowe
Znaki szczególne: Dwa pieprzyki na prawym policzku


Sztuka nie musi być bezużyteczna. Użyteczne przedmioty, nie musiały być brzydkie. Chyba właśnie to stwierdzenie sprawiało, że różdżki wychodzące z rąk Ollivanderów były na tyle popularne, że na terenach Wielkiej Brytanii zdobyli na nie praktycznie monopol.
Według tych słów, życie swoje wiódł Cassius. Piękno mogło zostać odpowiednio wykorzystane. A sztuka nie miała jedynie cieszyć zmysłów. Mogła służyć innym celom.



Wieczór jego narodzin był niezwykle parny. Jego matka tkwiła w przepoconym łóżku, wydając na świat kolejnego syna w rodzinie, w nocy zaś nadeszła burza, przez którą przebijał się od czasu do czasu płacz niespokojnego noworodka.
Już od małego Cassius był otoczony sztuką. Oglądał piękne obrazy, czy rzeźby, które przepełniały posiadłość, słuchał muzyki, granej na fortepianie przez jedną z ciotek, a także przyglądał się pracy tych, którzy poświęcili się rzemiosłu, którego celem było wykonywanie różdżek dla innych czarodziejów. Patrzył, jak członkowie jego rodziny rzeźbili ich kształt w różnych rodzajach drewna, w końcu robiąc z nich małe dzieła sztuki. Dzieła, które ktoś w końcu miał dzierżyć, dokonując jakichś wielkich czynów, jak tłumaczył mu ojciec, który często zabierał go do strzeżonego przez Ollivanderów lasu, ucząc przy tym o spuściźnie rodziny, o entach i istotach, które w tym lesie żyły.
Cassius lubił tam chodzić. Lubił patrzeć na otaczającą go naturę, biegać pomiędzy drzewami, podziwiać zachody słońca, jesienne liście czy zimowe krajobrazy. Od zawsze był wrażliwy na piekno, ale także na cały otaczający go świat. Może dla tego, jeszcze przed skończeniem trzeciego roku życia, dał pokaz swoich zdolności, zmieniając kolory kwiatów w ogrodzie, sprawiając, że mieniły się nimi niczym tęcza. Obserwująca go niańka i matka były zachwycone. Cassius pewnie też, choć tego nie pamiętał.
Był dzieckiem grzecznym i uroczym, tak przynajmniej o nim mówiono. Potrafił się pięknie uśmiechać, wiedział, jak zadowolić ciotki i wujków, którzy za dobre zachowanie, wierszyki i spędzanie z nimi czasu potrafili nagradzać go słodyczami czy pochwałami. Lubił sprawiać im przyjemność, szczególnie że był za to nagradzany. Szybko nauczył się zabawiać innych słowem. Wiedział jak to robić, bo szybko dostrzegał emocję otaczających go ludzi. Wyczuwał je i nieświadomie wykorzystywał. Potrafił jednak zawsze pocieszyć czy rozbawić, gdy ktoś tego potrzebował.
W którymś momencie jego życia, jak w każdym arystokratycznym domu bywało, w jego życiu pojawił się guwernant i rzesza nauczycieli. Uczyli go manier, historii i heraldyki, tańca, a także przekazywali mu wiedzę o sztuce, którą już wcześniej się zachwycał. Teoria co prawda nie porwała Cassiusa, inaczej było z praktyką. Swój pierwszy rysunek różdżki zrobił, gdy miał cztery lata, chwaląc się nim przed całą rodziną. Niedługo później ojciec zaczął uczyć go podstaw rzeźbienia, widząc niezwykłe zainteresowanie najmłodszego syna tym tematem, do czego jak się okazało, młody Ollivander miał talent. Nową umiejętność opanował w zastraszająco szybkim tempie, już jako młody brzdąc rzeźbiąc różdźki - oczywiście, bez rdzeni, raczej zabawkowe i jeszcze trochę koślawe. Zresztą nie tylko je, bo z czasem zaczął wykonywać z drewna coraz inne, bardziej skomplikowane kształty, już nawet przed trafieniem do Hogwartu.
Główną inspirację czerpał z rodowego lasu, rzeźbiąc proste rośliny i zwierzęta. Szczególnie ptaki, które w którymś momencie zaczęły do niego mówić. Co prawda na początku się tego przestraszył, w bajkach tylko księżniczki lub czarnoksiężnicy rozmawiali ze zwierzętami, a on nie był ani jednym, ani drugim. Ukrywał więc przez jakiś czas ten fakt, aż nie został przyłapany przez ojca. Dopiero wtedy ten wyjaśnił mu, że to dar, który objawiał się w ich rodzinie. Uspokojony, zaczął więc za namową rodziciela, który niezwykle cieszył się z odkrytych zdolności syna, odpowiadać tym stworzeniom. Okazało się, że ptaki dużo wiedziały. Potrafiły mu donieść o wszystkim, co działo się w domu. Cassius polubił te rozmowy. Wiedział, kiedy szuka go nauczyciel historii, co miało zostać podane na podwieczorek, i gdzie znajdują się obecnie jego rodzeństwo, lub rodzice. Dzięki temu zawsze udawało mu się ułożyć dobrą wymówkę, lub zjeść więcej ulubionych ciasteczek od starszych braci.



W końcu Cassius wyprawił 11 urodziny, a niedługo po tym dostał wyjątkowy list, którego bardzo wyczekiwał. Samo pójście do Hogwartu nie było tak ekscytujące, jak dostanie swojej pierwszej różdżki. Zrobił ją dla niego ojciec, używając cenionego w ich rodzie drzewa entów, ozdabiając ją wzorem dębowych liści i ptaków. Była piękna i działała idealnie w rekach Cassiusa, powodując, że z nią czuł, że mógł zrobić wszystko. Wkrótce jednak okazało się, że nie tylko posiadanie różdżki mogło się spodobać chłopcu. Stojąc na przystanku 9 i ¾ oraz widząc, jak wielu młodych czarodziejów miało ruszyć razem z nim do Hogwartu Cassius poczuł jeszcze większą ekscytację. Chciał poznać nowych kolegów, nauczyć się wielu potężnych zaklęć i być tak niesamowitym jak jego rodzice, czy starsze rodzeństwo, które czekało na pociąg wraz z nim.
Do dziś pamięta moment, gdy tiara przydziału trafiła na jego głowę. Długo zastanawiała się, zanim w końcu ogłosiła, gdzie trafił Cassius. Mówiła mu o jego ambicji, która gdzieś w nim się kryje, o jego potencjale, a jednocześnie o jego duszy artysty i wrażliwości, która zapewniała mu możliwość przełamania schematów. W końcu jednak stwierdziła, że krew Ollivanderów i tak pewnie przeważy, wykrzykując głośne Ravenclaw, wzbudzając radość w domu Krukonów.
Wybór był zgodny z przewidywaniami rodziców, wysłali więc list z gratulacjami, mówiący o wszystkich oczekiwaniach, które wobec niego mieli. Cóż, nie wszystkie spełnił. Można nawet powiedzieć, że większość została pogrzebana już na wczesnych latach edukacji.
Cassius od samego początku nie zapowiadał się na dobrego ucznia. Nie pomagały groźby i kary, w jego naturze nie leżało ciągłe ślęczenie nad opasłymi tomami. Zamiast siedzieć w książkach, wolał ćwiczyć umiejętności rzeźbiarskie lub bawić się z przyjaciółmi. Był miłym chłopcem, szarmanckim, zabawnym i do tego ładnym. Lubili go uczniowie każdej czystości krwi, bo ta nie była dla niego ważna, jak i nauczyciele. Nawet jeśli zdarzyło mu się narozrabiać, wystarczył jego rozbrajający uśmiech i przyjemna rozmowa, by mniejsze psoty uszły mu płazem. Już wtedy potrafił manewrować słowem i stawać się centrum społeczności, zdobywając sporą popularność. Oczywiście nie wszyscy darzyli go sympatią. Wielu mówiło, że jest sztuczny, że jego przyjazna dusza to tylko gra pozorów. Śmiali się z jego marzenia o zostaniu rzeźbiarzem, które na tym etapie na stałe zagościło w jego życiowym planie, uważając, że powinien zając się czymś ambitniejszym. On ich jednak nie słuchał. Po zajęciach niemal codziennie siadał nad kawałkiem drewna, rzadziej kamienia, ćwicząc coraz trudniejsze formy, od motywów roślinnych i zwierzą przechodząc do ludzi, by z czasem poznać nawet świat abstrakcji. Im starszy się stawał, tym więcej czasu spędzał, myśląc nad tym, czemu ma służyć jego kolejna praca. Co ma przedstawiać i o czym opowiadać. Rozwijał wrażliwość, która kiełkowała w nim już za dziecka, kształtując ją przez kontakt z naturą, ale także ludźmi, starając się przekładać nowe, coraz bardziej skomplikowane emocje i idee, które dostrzegał, na swoje rzeźby.
Szczególnie wtedy, gdy na Hogwart spadł strach związany z otwarciem komnaty tajemnic. Cassius w teorii był bezpieczny, jednak to nie przeszkadzało mu w martwieniu się o znajomych. Starał się wspierać tych, od których wyczuł, że nie dawali sobie rady. Próbował ich rozśmieszać, zapewniał, że wszystko skończy się dobrze, potrafił rozmawiać długimi wieczorami, jeśli ktokolwiek go o to poprosił. Wykonywał figurki, o których mówił, że miały strzec jego przyjaciół, dorabiał im zabawne historie i znaczenie, tak, by inni, trzymając je w dłoniach nie myśleli o strachu nawiedzającego szkołę. Cassius sam bał się, jego serce zamierało na każde tragiczne wieści, które docierały do uczniów, on jednak potrafił te emocje przelać na to, co wychodziło spod jego dłuta.
Nie był najlepszym uczniem. Nie raz z tego powodu rodzice obcieli mu kieszonkowe, załamywali ręce nad jego ocenami, pisząc kolejne listy, czy próbując w czasie wakcacji zatrudniać mu korepetytorów, którzy podciągali jego poziom wiedzy. Nauczyciel transmutacji załamywał nad nim ręce, śmiejąc się, że lepiej, by zmieniał wygląd przedmiotów za pomocą dłuta, nie różdżki, bo skutki są katastrofalne, z uroków zaś najchętniej by uciekał, znudzony kolejnymi inkantacjami, które należało wkuć na pamięć. Nie wszystkie przedmioty w szkole szły mu tragicznie. Całkiem dobrze radził sobie w eliksirach, które miały według niego pole manewru na odrobinę twórczości, oraz obronie przed czarną magią, której zajęcia były dla niego po prostu przyjemne. Do tego z czasem doszły starożytne runy, na które zapisał się na początku z powodu braku lepszego pomysłu, okazały jednak się być na tyle pasjonujące, że z czasem Cassius zaczął eksperymentować z nimi, wplatając je w swoje rzeźby, które w końcu nigdy nie zeszły na drugi plan. Chodził też na zajęcia z numerologi i choć zapisał się na nie że względu na jednego z przyjaciół, by mu na nich towarzyszyć, to w końcu coś mu w głowie z nich zostało, ba nawet pociągnął ten przedmiot, aż do końca swojej edukacji.
Ba, każdą dziedzinę, którą opanował w hogwarcie próbował wpleść do swojego rzemiosła. Tak jego rzeźby zaczęły nosić na sobie magiczne symbole, a w kociołkach próbował ważyć prototypy magicznych barwników lub innych eliksirów, które mogłyby mieć zastosowanie również przy jego twórczości. Większość eksperymentów kończyła się niezbyt dobrze, czego jednak nie robiło się dla nowych możliwości wyrazu samego siebie?
Ojciec był zawiedziony, że jego syn nie chce pójść w jego ślady, oddając się sztuce, ba, nie raz mu powtarzał, że powinien skupić się na nauce czegoś, co naprawdę mu się w życiu przyda. Słyszał to zresztą od wielu innych osób, aż do znudzenia powtarzających, że powinien bardziej się przykładać do zajęć w Hogwarcie, żeby mieć chociaż plan zapasowy. Ollivander miał jednak wparcie w tej części rodziny, która tak jak on, rozumiała jego pasję, pomagając mu przekonać ojca, że nie ma takiej potrzeby, by szukać mu na siłę zajęcia i chłopak naprawdę ma talent. Jednak dla uspokojenia rodziciela, zaraz po zakończeniu Hogwartu, z wynikami OWTMów, które może nie zachwycały i nie dało oprawić się ich w ramkę, ale nie okazały się kompletnie tragiczne, Cassius zaczął uczyć się produkcji talizmanów, która wydała mu się najprzyjemniejsza z wszystkiego, co miał do wyboru, a także pomagać rodzinie przy produkcji różdżek. Do tego zdarzało mu się pomagać matce podczas tworzeniu eliksirów, czy to upiększających, czy to przydatnych w innych mniej oficjalnych sprawach, które dość często sprzedawała swoim koleżankom, starając się nie zapomnieć nauk, które przyjął w szkole.



Po znalezieniu mu zajęcia, rodzina musiała jeszcze wprowadzić go w świat arystokracji. To przyszło im o wiele łatwiej, gdyż ich najmłodszy syn był młodzieńcem, który od dawna miał dobre kontakty z dziećmi, które poznał za czasów Hogwartu, do tego był małą gwiadką rodziny, która go uwielbiała. Pierwsze sabaty więc wspominał całkiem przyjemnie, potrafiąc zabawiać rozmową, często rozmawiając o sztuce i o najnowszych plotkach, które zwykle przynosiły mu ptaki. Co prawda nie mówił głośno, kto był źródłem jego wiedzy o tym, co działo się u innych, był jednak cennym informatorem dla reszty młodej szlachty. Z czasem jednak rozmowy ptaków były coraz bardziej niepokojące.
Był sfrustrowany tym, co dzieje się w czarodziejskim świecie, nie umiał jednak inaczej sobie z tym poradzić, niż po prostu tworząc. Kolejne rzeźby, które powstawały z jego rąk, były coraz mroczniejsze, przelewał w nie coraz więcej emocji, rzeźbił spalone lasy, pokrzywione z bólu postacie, posągi niesprawiedliwie według niego zamordowanych. Jego prace szokowały, miały coraz bardziej polityczny wydźwięk. Jego rodzina zakazała mu je gdziekolwiek wystawiać.
Zauważył, że coraz trudniej było mu rozmawiać na sabatach o kolejnej ładnej koleżance, o spinkach do mankietów i obecnej polityce, w której królowała pogarda do mugoli. Na przyjęciach stawał się coraz cichszy i bardziej zamyślony. Rozmawiał z coraz mniejszym gronem osób, ożywiał się głównie w tematach związanych ze sztuką. Zaczął się zamykać, a nie wielu wiedziało, czym było to spowodowane.
Jedna z ciotek widząc, co się dzieje, zaproponowała mu roczną wycieczkę do Francji, w jej rodzinne strony. Jego rodzice zgodzili się, wiedząc, że dobrze zrobi mu wyjazd z kraju, w którym działo się coraz więcej niepokojących rzeczy, a jako pretekst do wyjazdu uznali możliwość poznania nowych horyzontów przez Cassiusa. Spakował więc się i wyruszył.
Ciotka szybko wprowadziła go w grono swoich czystokrwistych znajomych, jednocześnie swatając go z pewną szlachetnie urodzoną czarodziejką, myśląc chyba, że to pomoże jej bratankowi.  Pomysł jednak ten nie spodobał się rodzicom ów damy. Nie chcieli wysłać swojej córki do Wielkiej Brytanni i to jeszcze z jakimś anglikiem, który ledwo umiał mówić po francusku. Cassius więc nie wywiózł z tamtego kraju narzeczonej, co ciotkę niezwykle zasmuciło, jego głowa jednak została wzbogacona o pewien pomysł.
W Paryżu poznał czarodzieja, marszanda i mecenasa sztuki, który opowiadał mu, jak wspiera artystów, jak kupuje od nich obrazy, by nastepnie sprzedać je bogatym kolekcjonerom, jak kształtuje wygląd obecnych trendów w sztuce. Zaimponował Cassiusowi swoją wiedzą, wyczuciem i wizją. Ollivander stwierdził, że coś podobnego chce robić w swoim rodzimym kraju. Wspierać artystów przez kupowanie ich dzieł, rozwijać sztukę i móc zdobywać coraz piękniejsze rzeźby czy obrazy do swojej kolekcji, tak, by móc je pokazywać odwiedzającym go arystokratom. By mogli poznać tych, których jeszcze nie odkryto.
Pozostawił więc tworzenie talizmanów i różdżek, całkowicie oddając się znów swoim rzeźbom i poszukując tych, którzy tak jak on oddawali się sztuce mającej przekaz. Tych, którzy nie bali się mówić przez swoje prace o tym, że dzieje się źle. Tych, którzy po wybuchu wojny rozumieli, że sztuka może pomóc w podnoszeniu morale obywateli, którzy znaleźli się w jej wirze, a także uświadamiać. Szukał dzieł, które ukazywały to wszytsko i kupował je, pozwalając kwitnąć artystom podobnym jemu. Młodym i pęłnym ambicji.
Tym samym musiał nauczyć się lepiej zarządzać funduszami, którymi teraz przecież obracał. Przyjmował więc nauki i rady bardziej doświadczonych, nie chcąc roztrwonić majątku przez jego nieprzemyślane decyzje. I choć ślęczenie nad rachunkami i tabelkami nie wydawało mu się pasjonujące, to wiedział, że zależy od tego, czy będzie mógł pozwolić sobie na kupno obrazu kolejnego jeszcze nieodkrytego artysty. Z czasem przestał potrzebować pomocy, samodzielnie zarządzając pieniędzmi, które zostały mu wydzielone.
Poświęcał temu całą swoją uwagę, nie raz zbierając krzywe spojrzenia tych z rodu, którzy myśleli, że postępował zbyt odważnie kupując kontrowersyje rzeźby czy obrazy, wystawiając je jeszcze na pokaz w pomieszczeniach posiadłości. Że za bardzo się wychylał. Był jednak na tyle inteligentny, że nigdy nie przekroczył tej cienkiej granicy, która mogłaby doprowadzić do otrzymania oficjalnego zakazu robienia tego, co robił. W końcu poza pracami, które mogłyby wzbudzić kontrowersje, tworzył też te, które były po prostu piękne, zamawiane przez kolejnych arystokratów. Piękne, choć wielu mówiło, że miały w sobie jakiś nieuchwytny smutek. Nadal co prawda zdarzało mu się rzeźbić przedmioty specjalnego przeznaczenia w formie talizmanów, choć robił to zwykle tylko dla bliskich, już nie na zamówienie.
Rodzina widząc jego zaangażowanie w świat sztuki zaaranżowała mu narzeczeństwo z panienką z rodu Nott, myśląc, że ta dwójka na pewno znajdzie wspólny język. Cóż, pomylili się, bo choć uparcie tkwili w związku, tak ciągle kłótnie na tle światopoglądów, a także chłód obojętności, głównie ze strony Cassiusa, skutecznie opóźniając zawarcie związku małżeńskiemu.
Nie chcieli jednak zrywać zaręczyn, bo obojgu trudno było znaleźć lepszą alternatywę, niż ten drugi nieszczęśnik, tkwiący w tej farsie, którą stworzyli i w której mimo wszystko czuli się swobodnie.



Życie nie zawsze mogło być jednak tak proste. Z czasem los przypomniał sobie o Cassiusie.
Napięcie pomiędzy różnymi rodami wzrastało, jako punkt sporny kładąc sprawę mugoli, gdzie Ollivanderowie w końcu się za nimi opowiedzieli. To było gwoździem do trumny narzeczeństwa Ollivandera. Zostało zerwane, co spowodowało u niego oddech ulgi, ale i też dziwny smutek.
Następnie dotarła do niego wiadomość o zamordowaniu nestora rodu, który był dla niego zawsze dobry i który pomagał mu zarówno w kształtowaniu rzemiosła rzeźbiarskiego, jak i w wyszukiwaniu wyjątkowych prac innych, zawsze rzucąc radą czy uwagą.
Potem wieść o jego chorobie.
Ból w palcach na początku Cassius łączył z przepracowaniem rąk, bo tylko wtedy zaczął występować. Ten jednak z czasem zaczął atakować palce u stóp. Zaczęło wydawać mu się to dziwne, w końcu objawy zaczęły pojawiać się coraz częściej, w miejscu, które przecież nie miały za wiele wspólnego z pracą w jego rzemiośle. Rodzinny magomedyk także czuł, że coś jest nie tak. Po kolejnej prośbie o eliksir przeciwbólowy, zapytał, co dolega młodemu paniczowi. Po usłyszeniu o objawach natychmiast zalecił dodatkowe badania, które wskazały przerażającą diagnozę. Dotyk meduzy. I to dający objawy niezwykle wcześnie, co oznaczać mogło jedno. Cassiusowi zostało mniej czasu, niż w normalnym przypadku tej choroby, która ukazywała się zwykle u o wiele starszych osób.
Jego ciało miało stawać się coraz sztywniejsze, zaczynając od jego cennych palców, które były jego narzędziem pracy. Był w końcu rzeźbiarzem. To palcami trzymał dłuto. To za pomocą nich powstawały arcydzieła.
Przerażała go ta wizja, choć na razie atakował jedynie ból obejmujący kolejne stawy. Nie mógł jednak przestać myśleć o przyszłości.
Rzeźbiarz, który miał się zmienić w żywy posąg. Ironia życia była niezwykła.
Przez kilka dni nie wychodził z pokoju, by w końcu, powoli otrząsnąć się z wyroku, który na niego nałożono i zabrać się do pracy ze zdwojoną siłą. Jakby chcąc nadrobić to, czego w przyszłości nie będzie mu dane wykonać. Pogrążył się w twórczości, spochmurniał, czasem po prostu siedział przed zaczętymi dziełami i patrzył przez okno, godzinami nie poruszając się ani o milimetr, jak gdyby już obejmował go paraliż, choć tak nie było. Tak jakby już stał się rzeźbą. Ojciec, widząc syna, do niedawna będącego duszą towarzystwa, teraz praktycznie niewychylającego się ze swojej pracowni, czuł, że musi coś zrobić. Zaczął mu szukać nowej narzeczonej, myśląc, że świadomość tego, że będzie zakładał rodzinę, jakoś pomoże mu się otrząsnąć i walczyć z chorobą, niedane mu jednak było dokończyć tej powinności.
Kolejna tragedia zajrzała do życia Cassiusa, gdy dotarła do niego wieść o śmierci ojca. Wiedział, że ten działał na wojnie, która okazywała się brutalniejsza, niż mogli przypuszczać. Ojciec nie był mu bardzo bliski, był jednak jego rodziną. Nie byli sobie obojętni. I choć się czasem nie rozumieli, to gdzieś zawsze mogli liczyć na, choć odrobinę, wsparcia, czy rady.
Młody Ollivander samodzielnie wykonał drewnianą rzeźbę, która ozdobiła nagrobek jego ojca, który wyglądał niczym drzewo pełne ptaków, latających pośród jego drzew. Tych, które ojciec tak bardzo kochał.
Wtedy właśnie zrozumiał, że musi zrobić coś więcej. Że wojna dotyka ludzi bardziej, niż myślał i że sama sztuka nie pomoże. A przynajmniej nie w takiej formie.
Wziął się za siebie. Zaczął walczyć z chorobą, wprowadzając w swoje życie więcej ruchu. W swoją rutynę wprowadził pływanie, które uprawiał kilka godzin w tygodniu, czy codzienny poranny jogging lub spacer - w zależności od jego samopoczucia. Zaczął przygotowywać sobie eliksiry rozgrzewające oraz inne, które mógłby polepszyć jego stan i codziennie brał kąpiel z dodatkiem ziół, które miały pomóc mu z jego stawami. Musiał wyrwać się z marazmu, w który wcześniej popadł.
Zgłosił chęć pomocy Zakonowi Feniksa, mając nadzieję, że jego talent może się tam na coś przydać. Nie zapomniał przy tym o wspieraniu innych artystów. Bo mimo wszystko, to właśnie twórczość stanowiła o człowieczeństwie. A te łatwo było zatracić podczas walki o przetrwanie.  



Zaczął więc działać, mierząc się z chorobą i tym, co rzuci mu jeszcze pod nogi los, szukając swojego sposoby, na przywrócenie na świecie kolorów, które przez lata wyblakły, przynajmniej w jego oczach. I choć nadal zdarzało mu się czasem zastygać przy swoich rzeźbach, czując upadek ich świata i przejmujący smutek, który nastał na tym ludzkim padole, to zawsze starał się otrząsnąć. Bo było co robić.



Patronus: Łabędź już od czasów starożytnych jest kojarzony ze sztuką, z którą Cassius jest niezwykle mocno związany. To właśnie w ciele tego ptaka miała lądować dusza Apolla, boga artystów. Łabędź  jest także symbolem piękna i elegancji, których temu Ollivanderowi nie brakuje. Łabędź jest też znakiem przeżyć wewnętrznych. A to właśnie one najmocniej targają Cassiusem. Od zawsze.
Gdy ma przyzwać patronusa, przypomina sobie moment, w którym dostał możliwość wspierania innych artystów, lub po prostu momenty ukończenia jego ulubionych dzieł, które do tej pory stworzył.

Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 122 (rożdżka)
Uroki:00
Czarna magia:00
Magia lecznicza:00
Transmutacja:00
Eliksiry:183 (rożdżka)
Sprawność:4Brak
Zwinność:6Brak
Reszta: 0
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
angielskiII0
francuskiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
Historia MagiiI2
KłamstwoI2
NumerologiaI2
PerswazjaII10
Starożytne RunyII10
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
EkonomiaII10
Savoir-vivreII0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Zakon Feniksa00
RozpoznawalnośćII-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Malarstwo (tworzenie)I0.5
Malarstwo (wiedza)I0.5
RóżdżkarstwoII7
Rzeźba (tworzenie)III25
Rzeźba (wiedza)I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Taniec balowyI0.5
PływanieI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Zwierzęcioustny-3.5 (+7)
Reszta: 0

[bylobrzydkobedzieladnie]


Art and loveare the same thing: It’s the process of seeing yourself in things that are you not




Ostatnio zmieniony przez Cassius Ollivander dnia 13.09.21 11:35, w całości zmieniany 9 razy
Cassius Ollivander
Cassius Ollivander
Zawód : Rzeżbiarz i kupiec dzieł sztuki
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I hope I make it a little softer here for someone.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10540-cassius-ollivander https://www.morsmordre.net/t10599-nimfa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10617-komnata-cassiusa https://www.morsmordre.net/t10598-skrytka-bankowa-nr-2331 https://www.morsmordre.net/t10597-cassius-ollivander
Re: Cassius Ollivander [odnośnik]13.09.21 12:57

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana

INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Dotyk meduzy
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Brak

Kartę sprawdzał: Drew Macnair
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cassius Ollivander Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Cassius Ollivander [odnośnik]13.09.21 13:04


KOMPONENTYkamień słoneczny, lawa wulkaniczna, węgiel , róża piaskowa , korund, halit, labradoryt, tantal, celestyn, złoto

[13.09.21] Styczeń/marzec

BIEGŁOŚCI

HISTORIA ROZWOJU
[13.09.21] Karta postaci, -50 PD
[05.10.21] Niezgłoszoną aktualizacja postaci, -300 PD (zwierzęcousty)
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cassius Ollivander Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Cassius Ollivander
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach