Wydarzenia


Ekipa forum
Pracownia alchemiczna Vale
AutorWiadomość
Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]13.12.21 12:28
First topic message reminder :

Pracownia alchemiczna


Ulokowana w szopie na tyłach domu i utrzymywana w pedantycznym porządku.

Pułapki: Śmiechy-chichy, Zapach alihotsy, Somniamortem (na niezapowiedzianych gości, w ogrodzie)



We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.



Ostatnio zmieniony przez Hector Vale dnia 30.09.22 18:42, w całości zmieniany 1 raz
Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale

Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]10.10.22 23:55
The member 'Hector Vale' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna Vale - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]11.10.22 2:47
Zamrugał, gdy dym wdarł mu się do oczu. Eliksir miał pożądany, ostry zapach, ale Vale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że nie do końca taki jak w przepisie. Zawahał się - w przypadku innej mikstury byłby pewnie ostrożniejszy, ale działanie eliksiru ożywiającego było proste i nieskomplikowane. Miał kogoś ocucić, tylko tyle i aż tyle - nawet odmienny od normy nie powinien zaszkodzić. A składniki były zbyt cenne, by je marnować. Ostrożnie przelał dwie porcje do szczelnych fiolek, posprzątał z typowym dla synów Shropshire pedantyzmem, wywietrzył pracownię i wczytał się w przepis na kolejny zaplanowany na dziś eliksir.
Eliksir, którego nie lubił warzyć - ale którego brakowało mu w zapasach, gdy na plaży Rhyl pojawił się tamten chłopak ze złamaną ręką. Kierowany wrodzoną dokładnością, postanowił te zapasy uzupełnić.
Szkiele-Wzro budziło nieprzyjemne wspomnienia. Godziny rehabilitacji, szereg uzdrowicieli, mały Hector zmuszany do picia eliksiru, ciągle. Dopiero, gdy mikstura wcale nie pobudziła do zrastania złamanej kości, zorientowano się, że jego słabe zdrowie nie jest do końca naturalne. Może Szkiele-Wzro ocaliło go od klątwy, ale i tak pamiętał tylko koszmarny smak.
Nie chciał go brać nigdy więcej, ale nie przyrządzał go dla siebie. Potrafił uzdrawiać złamania, ale zawsze będą się lepiej zrastać z pomocą alchemii. Dobrze będzie mieć eliksir w swoich zapasach, a poza tym tylko on odtwarzał utracone zęby - a na walijskiej wsi może się zdarzyć wiele. Jeśli pomoże kiedyś matce chłopca o wybitych zębach, dostanie w podzięce zarówno sykle, jak i pyszne jedzenie.
Pokruszył korę z drzewa wiggen i wrzucił do kociołka wraz z suszonymi ziołami rozmarynu i liśćmi mięty. Z żalem (w tych czasach brakowało nawet krowiego mleka) dolał pół szklanki owczego mleka, a następnie wyjął ze słoiczka wciąż żywą pijawkę, odpowiedzialną za ohydny smak eliksiru. Mieszał składniki starannie, obserwując jak pijawka skwierczy w kociołku i roztapia się żywcem. Wiedział, że gdy zacznie go łaskotać w gardle, trzeba będzie zmniejszyć ogień - a potem zagęszczać starannie miksturę, dopóki eliksir nie będzie gotowy.

3r: wiggen, rozmaryn, mięta
2z: pijawka, owcze mleko


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]11.10.22 2:47
The member 'Hector Vale' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 53
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna Vale - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]26.10.22 7:14
1.05

Po pierwszej, nieudanej próbie, postanowił jeszcze raz przyrządzić meridian cor, zakląć korund tak, by magiczny kamień był zdolny otworzyć kanał oplatający serce. Oliver nie wyglądał już tak blado, jak w marcu i wreszcie jadł posiłki normalniej i chętniej, ale wciąż zdawał się zmęczony. Czasami wręcz wycieńczony. Hector domyślał się, że kondycja młodzieńca jest spowodowana długotrwałym osłabieniem, wynikającym zapewne z jego niedawnego-fatalnego stanu psychicznego. A ciało potrzebowało czasem więcej czasu niż emocje. Wiedział, że nie pomoże inaczej, niż dając osłabionemu mężczyźnie właśnie czas, ale i tak się o niego martwił. Wyobrażał, co może spotkać mugolaka na wojnie. Od miesiąca chciał mu podarować coś, co w kryzysowej sytuacji doda energii i sił, choćby na chwilę. Ostatnio zepsuł etap związany z zielarstwem - choć uczył się tej dziedziny pilnie, to nigdy nie miał ręki do roślin, nie odkąd więdły w jego obecności gdy przebudził w sobie magię dziecięcą, wszystkiego musiał się nauczyć, ufając raczej księgom niż intuicji. Dzisiaj przygotował się solidniej. Miał wolny poranek, w przeciwieństwie do ostatniej próby nie czekały go dziś żadne stresujące spotkania. Czarno-fioletowy korund leżał na parapecie podczas księżycowej nocy, był już gotowy do obróbki.
Vale wybrał przygotowany wcześniej balsam, złożony z ziołowych ingrediencji, i starannie natarł kamień. Czynność była wręcz medytacyjna, uzdrowiciel musiał skupić się i podejść do pracy ze spokojem. Ostatnio użył rozmarynu i to był chyba błąd, szałwia natomiast ładnie współgrała z resztą składników. Mając nadzieję, że uzyskał odpowiednią aurę, zacisnął palce na różdżce i rozpoczął proces zaklinania - splatając własną magię, z aurą uzyskaną dzięki kąpieli księżycowej i ziołowej. Wiedział, gdzie dokładnie znajduje się kanał serca, jakiego rodzaju magię poruszyć. Był pewien własnych umiejętności, ale proces i tak wymagał wielu etapów i było w nim coś mistycznego. Meridiany uczyły pokory, ale ten kamień był zbyt piękny, by się zmarnować, lśniąc fioletowawo i w jakiś sposób kojarząc się Hectorowi z jego własnym charakterem. Chciałby podarować go Oliverowi, część samego siebie, coś od serca - które niedawno było równie twarde jak kamień, ale które poruszyło się w Hectorze odkąd nawiązał tą wyjątkową znajomość.

próbuję przyrządzić meridian cor z korundu, st 85


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]26.10.22 7:14
The member 'Hector Vale' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 89
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna Vale - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]08.11.22 3:33
Meridian promieniuje łagodną energią i Hector wie, że wystarczyłoby zacisnąć na nim dłoń i skupić się na tej mocy, by wyzwolić silną, wzmacniającą organizm energię, by otworzyć kanał serca. Uśmiecha się z satysfakcją - kamień przyjął w siebie pokłady magii leczniczej, meridian jest udany, wyjątkowo udany. Starannie odkłada kamień do zdobionego pudełeczka, gotowy na prezent. Wie, przy jakiej okazji chciałby go wręczyć, ale jeszcze nie wie, czy starczy mu odwagi.
W kąpieli księżycowej skąpał jeszcze jeden kamień. Czaroit, gotowy do wykorzystania. Ma jeszcze sporo czasu, dziś nie zapisał się żaden pacjent, a korzystając z dobrej passy - powinien spróbować. Na ten kamień nie dostał akurat żadnego konkretnego zlecenia, ale ma zamiar spróbować stworzyć meridian transcelularny, a je zawsze można z zyskiem sprzedać. O ile, w przypadku sukcesu, nie zostawi go dla siebie - zwykle nie leczył w terenie, ale w kwietniu zaczął i był po wszystkim zmęczony. Niedostatek energii magicznej jest z kolei koszmarem każdego czarodzieja.
Sięgnął po kilka słoiczków z ziołami, przygotowując zupełnie nową mieszankę. Poprzednia, dla meridianu cor, była skupiona na ziołach wzmacniający organizm. Teraz musiał odpowiednio dobrać zioła przywracające działanie magii, wśród nich nawet nagietek osłabiający organizm, zwrócona energia magiczna skutkowała wszak zawrotami głowy - ale kwiat wzmacniał działanie samej magii i z tego względu było warto. Starannie natarł kamień mieszanką, a potem sięgnął po różdżkę, by zacząć kumulować magię w czaroicie. Tym razem nie skupiał się na konkretnym organie, a na holistycznym wpływie na organizm, na wszystkich najważniejszych kanałach i tkankach w ciele czarodzieja. Magia była enigmatyczna i potężna zarazem, to dlatego kumulować i zwracać energię magiczną były zdolne tylko droższe kamienie jak czaroit, ale Hector znał się na ludzkim ciele i uzdrawianiu na tyle dobrze, by być w stanie stworzyć ten meridian - nawet po dłuższej przerwie, bowiem do dzisiaj nie miał potrzeby, lepiej sprzedawały się te prostsze, odpowiadające za wzmocnienie organizmu. Ten kamień warto jednak było mieć w swojej kieszeni, szczególnie w ciężkich czasach - a Vale chciał opanować bezbłędne przygotowywanie tego meridianu, by być gotowym powtórzyć cały proces gdy kupi więcej ingrediencji. Różdżka zadrżała lekko na znak, że oddał już kamieniowi tyle energii, ile był w stanie - ale czy odtworzył kanał bezbłędnie, czy magia utrzyma się w meridianie?

próbuję przyrządzić meridian transcelularny z czaroitu, st 85


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]08.11.22 3:33
The member 'Hector Vale' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 83
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna Vale - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]25.11.22 17:36
Nie lubił zabierać pracy do domu, niezależnie od tego, który dom to był. Czasem jednak musiał, jeżeli pragnął wygarnąć dla siebie — dla nich — odrobinę więcej wspólnie spędzonego czasu. Dzisiejsza noc była zresztą idealna do alchemicznej pracy. Oliver nie otwierał jednakże jeszcze swego kalendarza i notatnika, w którym spisywał swoje astronomiczne spostrzeżenia. Wczorajsza próba stworzenia talizmanu z runą spokojnego szeptu nie powiodła się tak, jakby sobie tego życzył. Pragnął więc spróbować jeszcze raz — mając nadzieję, że zmiana otoczenia, odnalezienie się w innej niż zazwyczaj szopie (choć Hector upierał się, że to nie szopa, a pracownia) pomoże mu w ponownym odnalezieniu skupienia, zgromadzenia odpowiedniej ilości magicznej mocy, którą tchnie w talizman.
Był przygotowany na długą noc pełną pracy i może odrobiny przyjemności. Hector miał położyć Orestesa spać i dołączyć do niego później. To dawało Oliverowi więcej czasu na przygotowanie pierścienia, który — miał ogromną nadzieję — odnajdzie właściwe sobie miejsce na jednym z palców Hectora, łącząc się skutecznie z jego uzdrowicielskimi umiejętnościami, wspomagając go w zawodzie, z którym związał swoją przyszłość, jednocześnie przypominając o tym, który odpowiedzialny był za jego stworzenie.
Położył złoty kociołek na roboczym blacie, zaraz odpalając pod nim kominek tak, aby ten nabrał odpowiedniej temperatury. Runy, które połączy z talizmanem miał już wybrane od wczoraj i nie chciał zmieniać ich konfiguracji. Musiał bardziej przyłożyć się do części alchemicznej, odpowiedniego połączenia ze sobą wszystkich surowców tak, aby wydobyć z nich stosowną moc.
Należało rozpocząć od doboru odpowiednich baz. Tym razem jego ręce same powędrowały do szkła. Zawsze uwielbiał dodawanie szkła jako bazy w tego typu talizmanach. Kojarzyło mu się ono z czystością i przejrzystością zamiarów. Magia uzdrawiająca była przecież czysta z natury, trzeba było oddać jej to, że w przeciwieństwie do czarnej magii, zawsze wybierała życie. Może dlatego sam tak do niej lgnął? Może dlatego Hector — pomimo demonów, które wciąż czasami próbowały spędzić mu sen z powiek — odnalazł swą drogę w jej światłości? Oliver zastanawiał się przez chwilę, jaką drugą bazę powinien dodać do szkła, lecz po dłuższym czasie zdecydował, że jego wybór powinien paść na coś, co mogłoby nieść za sobą symbolikę życia. Drewno. Im dłuższe korzenie, tym większa jego moc. Było symbolem życia, bo życie dawało — nawet, gdy straciło swoje własne.
To właśnie drewno trafiło do jego kociołka jako pierwsze. Dopiero później dołączyło tam szkło. Nie czekał, aż bazy stopią się ze sobą; wiedział, że trwałoby to za dużo czasu, gdyby pozostawił szkło i drewno same sobie, dlatego też od razu przeszedł do dodania odczynnika, który wspomoże ten proces, dodatkowo go przyspieszając. Odkorkował żółtą buteleczkę z trupim jadem, następnie przelewając część jej zawartości do rozgrzanego kociołka. Dzięki temu mógł przystąpić do mieszania, od razu zauważając skutki dodania tegoż surowca. Drewno i szkło łączyło się w coś niesamowitego, jednolitą masę. Zafascynowany tym zjawiskiem nie wiedział, ile dokładnie czasu minęło. Dzięki doświadczeniu w swym zawodzie potrafił przecież działać zupełnie metodycznie.
Przygotował jedną z form, które miał do dyspozycji. Dobrze wiedział, jaki rozmiar pierścionka najlepiej pasowałby na palce Hectora. Wyciszył ogień pod kominkiem, po czym zajął się przelewaniem masy do środka formy. Postukał w nią kilkukrotnie różdżką, chcąc pozbyć się bąbelków powietrza, po czym przeszedł do umieszczania serc talizmanu, w postaci srebra i halitu. Srebro miało stanowić podstawę, halit zaś oczko pierścionka. Miał nadzieję, że takie ustawienie przypadnie Hectorowi do gustu, gdy dotrze wreszcie do szopy.
Następnie chwycił za swą różdżkę, aby nakreślić wcześniej wybrane runy. Uruz na wzmocnienie zdrowia i Kenaz jako wspomagająca runa miłości. Może nie musiała odnosić się wyłącznie do miłości, która wykwitła między nimi. Może mogła być po prostu nośnikiem dla uzdrawiania, tym szczególnym rodzajem miłości do świata, która miała prowadzić uzdrowicieli przez życie. Kreślił runy pewnie, w pełni skupienia.
W pełni nadziei na powodzenie.

| Tworzę talizman: runa kojącego szeptu; ST75 (+30 z alchemii, +10 z różdżki, kryształu i kociołka, +2 z talizmanu Castora). Zużywam srebro i halit.
1. k100 na powodzenie talizmanu
2. 3k6 na wartość X


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]25.11.22 17:36
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 11

--------------------------------

#2 'k6' : 5, 6, 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna Vale - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]26.11.22 18:29
11.06

-Boję się zasnąć. - po wieczornej bajce, Orestes wczepił się kurczowo w przedramię Hectora, niezostawiajmnie. W odpowiedzi na łagodne pytania, znowu masz złe sny?, spuścił tylko głowę. Nie lubił mieć przed tatą sekretów, ale po pierwsze tobyłtylkosen, a po drugie tata jeszcze by się zezłościł. Nie na niego, na resztę snu.
-Dopilnuję, żeby nie był dla nikogo zagrożeniem.
Wujek schylił nagle głowę, napotkał jego spojrzenie. Orestes ze złością zauważył, że nie trzyma się miotły rękami.
-Uważaj, bo spadniesz, wujku. Mama mówiła, że jak się nie uważa to można sobie skręcić kark.
-Nie spadnę, a ciebie już nikt nie skrzywdzi. Chcesz zobaczyć?
Orestes zawahał się, bo nie powinien rozmawiać z wujkiem, nawet w snach. Tata nie byłby zadowolony.
Nie powinien też wsiadać na miotłę, ale w nocy się nie bał. Poza tym, to nie on będzie nią kierował.
I chciał zobaczyć.

-Tato, co jeśli w ogrodzie są myśliwi i krzywdzą... zwierzęta? - wypalił, bardzo zainteresowany sposobem ułożenia pościeli. Hector pogładził syna po głowie, marszcząc lekko brwi. Czyli znowu miał złe sny - może nie powinno go to dziwić, może po tragicznej śmierci matki dziecko potrzebuje nieograniczenie dużo czasu, może był zbyt niecierpliwy w próbach pomocy. Co ze mnie za magipsychiatra, skoro własnemu dziecku nie potrafię pomóc.
Przytulił mocno syna, z zaborczym niepokojem. Nic nie zwiastowało na plagę koszmarów, to po prostu złe sny, ale w mętnym wzroku Orestesa było coś nienaturalnego.
-Spokojnie. W ogrodzie nie ma żadnych myśliwych. Pracuje tam Oliver - czy to mogło zaalarmować Orestesa, skłonić do myśli o intruzach? Ale - przy Oliverze zachowywał się raczej swobodnie, nie zdradzając żadnych oznak strachu. -wieczór jest idealny do alchemii. Na pewno by zauważył, gdyby gdziekolwiek kręcił się myśliwy albo gdyby jakieś zwierzę potrzebowało pomocy. - uspokoił syna, ale Orestes tylko rozszerzył szerzej oczy, pan Oliver jest tam sam, zupełnie sam, a w moich snach są myśliwi.
-Możemy tam iść, na chwilkę? Chcę zobaczyć alchemię, proooooszę, prooooszę, proooooszę! - spojrzał prosto w oczy taty, wiedząc, że czasami w emocjach potrafi przywołać magię, która mu pomaga, że wtedy jakoś trudniej jest odmówić jego prośbom albo je kwestionować. Tym razem, jak na złość, nie mógł po nią sięgnąć, chyba bardziej się bał niż był smutny - ale tata i tak nie umiał mu odmówić.
Potrzebowali świeżego powietrza, obydwoje. A Hector potrzebował ciepła, potrzebował swojego światła, rzutu spojrzenia w spokojne niebieskie oczy. Miał nadzieję, że mu nie przeszkodzą, wciąż tremował się trochę ich spotkaniem - czy Oliver też?
-Na chwilkę, jest późno. - westchnął. -Możesz mu przynieść materiały do pracy. - zaproponował Orestesowi. Jakiś czas temu udało mu się kupić srebro i halit, zbędne w przygotowywaniu meridianów, ale przydatne dla Olivera - chciał mu je dzisiaj podarować, ale zapomniał, zbyt przejęty całym dzisiejszym spotkaniem.
Orestes poweselał i wyskoczył z łóżka, grzecznie dał się ubrać w sweter, wieczory bywają chłodne, Orestesie, a potem ostrożnie przyjął od taty kamienie.

Po chwili stał już na palcach i pukał nieśmiało w drzwi szopy - a potem pchnął je lekko, nie czekając na odpowiedź, bo w końcu to jego dom.
-Dobrywieczórzapomnieliśmyprzynieśćdlapanasrebroihelit! - wypowiedział na jednym wydechu, nie wiedząc za bardzo jak wymówić słowo halit. Wyciągnął kruszce na otwartej dłoni, w stronę alchemika. -Nie przeszkadzamy? - zreflektował się, wpatrując się w blondyna szeroko otwartymi oczyma.
Hector stał za nim, w progu, i uśmiechał się przepraszająco. "Nie mógł spać" - wypowiedział bezgłośnie, niepewny, czy Oliver zrozumie jego ruch warg.

przekazuję Castorowi srebrox2 i halit z ekwipunku Hectora


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]27.11.22 17:57
Czujne oko twórcy talizmanów widziało, że coś poszło nie tak. Zmarszczył gniewnie brwi, palce same zacisnęły się w pięści, tak mocno, że knykcie pokryły się cienką warstwą bieli. Dopiero po kilku sekundach przymknął powieki, odchylił głowę do tyłu i wypuścił z ust powietrze długim, zmęczonym własną niekompetencją wydechem. Wiedział, że nie istnieje na świecie taki czarodziej, który nigdy nie popełnił ani jednego błędu, ale był na siebie zły. Bardzo zależało mu na powodzeniu tego talizmanu, ale zauważał, że im bardziej chciał, tym częściej coś nie szło po jego myśli — może faktycznie powinien przeanalizować to, co poszło nie tak, tym razem próbując spojrzeć na problem od strony run?
Zmusił się do rozprostowania palców, najpierw na materiale cienkich spodni. Noce były gorące, cały miesiąc zapowiadał się niesamowicie ciepło. Dopiero później podniósł rękę do góry, przeczesał miodowe loki palcami, po czym sięgnął po przyniesioną przez siebie książkę, słownik run, poszukując odpowiedzi na pytanie, co mogło pójść nie tak.
W tej właśnie pozycji — siedzącego przy roboczym blacie, zaczytanego w wyraźnie mającą już swoje lata książkę, zastali go jego goście. Słysząc nieśmiałe puknięcie, uniósł jedną z jasnych brwi do góry, obracając się wyłącznie przez ramię. Spodziewał się dojrzeć za drzwiami Hectora, ale musiał opuścił wzrok nieco w dół, aby zamiast niego dostrzec najpierw młodszego z panów Vale, Orestesa.
Przełożył otwartą książkę do lewej ręki, następnie odłożył ją na blat, okładką do góry.
— Dość późna to pora na prezenty, Orestesie — odezwał się miękko, dość cichym i niskim głosem, z wyraźną nutką rozbawienia. Nie spodziewał się takich odwiedzin, ale może to lepiej? Syn Hectora był naprawdę uroczym dzieckiem, a Oliver poprzysiągł przecież sobie, że zrobi dla jego dobra wszystko, tak jakby była to krew z jego krwi. Dopiero się poznawali, nie chciał wkraczać w życie dziecka gwałtownie, zaburzać mu świata, w którym czuł się bezpiecznie, ale wydawało mu się, że chyba zdążyli już się odrobinę polubić.
Wreszcie podniósł się z miejsca, a następnie podszedł do chłopca. Ukucnął przed nim, odbierając kruszce do jednej, prawej ręki.
— Dwa srebra i halit — przesunął kciukiem po tym ostatnim, uśmiechając się szerzej. — Cóż, w takim razie nie mam chyba innego wyjścia jak odpłacić się przysługą za przysługę, prawda? Chciałbyś pomóc mi zrobić pewien talizman? — spytał, przechylając lekko głowę w bok. Na moment wyłapał spojrzenie Hectora, zrozumiał, co chciał mu przekazać. Może to delikatne odejście od ich planów, ale kto wie — może obecność małego doda im odrobiny szczęścia?
— Oczywiście, że nie przeszkadzacie. To ja powinienem się pytać, czy nie przeszkadza wam, że zająłem waszą szopę — zaśmiał się, rozbrojony taktownością i uprzejmością tego chłopaczka. Nie do końca pamiętał siebie w takim wieku, ale wydawało mu się, że był wtedy całkiem sporym rozrabiaką. Wyprostował się z kucek, a następnie — jeżeli Orestes zgodził się na bycie jego małym pomocnikiem, chwycił go pod pachami, (z wyraźnym trudem, który udało mu się wreszcie pokonać) przenosząc go na krzesło, które wcześniej zajmował. Gestem poprosił Hectora, aby równiesz podszedł do blatu — jeżeli oczywiście miał takie życzenie.
Przed nimi znajdował się złoty kociołek Olivera i kilkanaście różnorakich fiolek z komponentami. Zaraz za kociołkiem odłożył przekazane mu wcześniej srebra i halit.
— Każdy talizman składa się z pięciu składników. Dwóch baz, które stanowią podstawę talizmanu, odczynnika, który łączy bazy ze sobą oraz dwóch serc. Nie wystarczy jedynie dobrać odpowiednie składniki, gotowy talizman należy jeszcze obdarzyć mocą, która ma się ampli... — ...fikować, chciał dokończyć, ale w połowie słowa zorientował się, że może być ono zbyt trudne dla siedmiolatka? Ośmiolatka? — Która ma za zadanie wzmocnić naturalne moce czarodzieja. Srebro i halit, które mi właśnie przyniosłeś, są idealnymi sercami, teraz musimy wybrać dwie bazy. Chciałbyś je wybrać, czy tylko popatrzeć? — spytał, przechylając lekko głowę w bok. W sztuce tworzenia talizmanów nie było wszak ustalonych przepisów na talizman. Wszystko zależało od jego twórcy.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]30.11.22 18:51
Orestes rozszerzył lekko oczy, widząc sztywne barki, napięte rysy twarzy. Umiał rozpoznać złość, czasem wydawało mu się, że czuje ją wręcz namacalnie. Wśród rodziców, skrzącą niczym iskry, pełzającą się w milczeniu i nieudolnie kryjącą się wśród pozorów. Czy pan Oliver był zezłoszczony? Ale na co, chyba nie na niego? Dolna warga zadrżała ostrzegawczo, radość z faktu, że pan Oliver jest cały i zdrowy została na moment zastąpiona nutą strachu - ale mężczyzna odezwał się na tyle ciepło i łagodnie, tak jak tata , że lęk prędko minął.
-Pomóc jak? - podniósł główkę, choć pan Oliver uprzejmie kucnął. Niebieskie oczy rozbłysły z ciekawością, na pełnych ustach zamigotał nieśmiały uśmiech.
Hector nie spuszczał spojrzenia z Olivera, nie mrugając, i z wdzięcznością skinął głową. Orestesowi dobrze zrobi zajęcie się czymkolwiek innym niż jego złe sny. Wiedział, że jego syn potrafi absolutnie skupić się na sprawach, które go interesują, a alchemia (biorąc pod uwagę ilość pytań, którymi zasypywał Hectora) do takich należała.
-To pracownia ta... - sprostował od razu Orestes, bo nie rozumiał dlaczego pan Oliver nazwał pracownię szopą (nie widział też w życiu żadnych innych pracowni ani szop), a poza tym to była pracownia taty, pamiętał to z czasów gdy była z nimi jeszcze mama, taty, nigdy jej. Zmrużył lekko oczy, bo teraz faktycznie trochę się zmieniło, mamy z nimi nie było - czy ta pracownia mogła być ich?
-Ooo!! - uchwyt pana Olivera przerwał mu rozmyślania, a choć szczupły blondyn chwiał się trochę pod ciężarem siedmiolatka, to Orestes nawet tego nie zauważył - tata musiał podnosić go inaczej, jedną ręką, albo podpierając się o ścianę.
-Amplico? - przechylił główkę, lustrując Olivera bardzo uważnym spojrzeniem. Stanął na palcach, by przyjrzeć się rozłożonym na blacie bazom. Otworzył szerzej oczy, uśmiechając się z wyraźną fascynacją.
-Są zupełnie inne niż składniki taty! - słyszał po miarowym stukaniu laski, że tata znalazł się już za jego plecami, więc nawet się na niego nie obejrzał, skupiony na oglądaniu baz. W odpowiedzi na pytanie Olivera zamilkł.
Na dość długo.
Pytanie było w końcu ważne, a on musiał uważnie przyjrzeć się każdej bazie.
Korzystając z nieuwagi (a raczej, skierowanej gdzie indziej nadmiernej uwagi) Orestesa, Hector musnął lekko dłonią ramię Olivera i skinął głową na znak, że ta cisza jest normalna. "Poczekaj" - wyszeptał bezgłośnie, spoglądając na blondyna uważnie, pytająco. Jego syn wymagał czasem sporo... cierpliwości, czy na pewno nie przeszkadzają mu w pracy?
-Szkło. - zadecydował nagle Orestes, cienki głosik przeciął nieco niezręczną ciszę. Zdawał się być całkowicie pewien swojego wyboru. -I... jakie to kości? - wskazał na zwierzęce kości, których nie umiał jeszcze rozpoznać.


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]07.12.22 18:34
Płynnym ruchem poprawił okulary, które zsunęły mu się z nosa, gdy nachylił się nad Orestesem. Starał się uśmiechać do niego ciepło i promiennie, naprawdę cieszył się z towarzystwa tego chłopca. Miał nadzieję, że uda mu się zaskarbić jego sympatię, chociaż wydawało mu się, że w jego wieku był zupełnie innym rodzajem dziecka.
— Nawet najbardziej zdolny alchemik potrzebuje czasem pomocy, wiesz? — uśmiechnął się szeroko, ledwo powstrzymując się przed pogłaskaniem brzdąca po włosach. Samemu podniósł na kilka sekund wzrok na Hectora, chcąc się upewnić, że ojciec nie będzie miał nic przeciwko. Alchemia nie była prostą sztuką, ale Summers miał nadzieję, że jego ukochany był już pewien, że miał przy sobie specjalistę, nie byle żółtodzioba. Powrócił wzrokiem do Orestesa, gdy ten próbował go poprawić, nazywając szopę pracownią. Zamrugał, zaraz jednak wracając do Hectora, a zaciśnięte w próbie stłumienia śmiechu wargi zafalowały, gdy dusił w sobie jego wybuch.
— Niech będzie, że to pracowniapowiedział po chwili, gdy wreszcie uspokoił się na tyle, by nie parsknąć śmiechem w próbie wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Na całe szczęście udało im się zmienić kurs rozmowy, a po chwili Orestes stał już pewnie na krześle przy roboczym blacie, zadając kolejne pytanie. I zmuszając Olivera do prób zapamiętania, że przy dzieciach należy uważać na słowa. — Są inne, bo służą do innych rzeczy. Jeżeli sobie poradzimy z tym zadaniem, to będziemy mogli uwarzyć jakiś eliksir, składniki do nich na pewno będą bardziej znajome — postarał się wytłumaczyć cierpliwie, pozwalając dziecku przyglądać się bazom tak długo, jak tylko miało na to ochotę.
Nie oznaczało to jednak, że nie zaniepokoił się tym przedłużającym się milczeniem. Schylił nieco głowę, chcąc zerknąć na twarz chłopca, czy nie potrzebował może asysty. W tym samym momencie poczuł jednak muśnięcie na ramieniu, przyjemny, ciepły dreszcz przeszył jego ciało, wciągnął powietrze odrobinę głośniej. W mgnieniu oka zwrócił całą uwagę na uzdrowiciela, spojrzenie samo zleciało na jego usta, lecz zamiast dać wygrać instynktom i złożyć na nich choć krótki pocałunek, skupił się na przekazywanych bezgłośnie słowach.
Poczekaj. Poczeka więc.
Aż cienki głosik przerwał ciszę, wydając część wyroku.
— Więc niech będzie to szkłopowtórzył po chłopcu, chwytając w dłoń niewielką buteleczkę z kawałkami szkła. Pod kociołkiem pojawił się ogień, dzięki jednemu gestowi różdżki Olivera. Niedługo później szkło przesypał ze stukotem do kociołka, a dopiero po odłożeniu pojemnika zwrócił uwagę na kości, o które pytał Orestes. — Zwierzęce. W tym przypadku akurat ptasie — odpowiedział, wyjmując jedną z małych kości z pojemnika i układając na swojej dłoni. — Ta kość podtrzymywała skrzydełko. Ale używa się kości różnych zwierząt, małych, dużych. Nawet smoczych. Ale to akurat nie w tym przypadku — odpowiedział z uśmiechem, następnie przesypując kości zwierzęce do środka kociołka. Nim odszedł od blatu, posłał kolejne spojrzenie Hectorowi, by zwrócić się do jego syna. — Przypilnuj, proszę, aby nie zaczęło bulgotać — powierzył dziecku odpowiedzialne zadanie, choć wiedział, że na tym etapie nic nie mogło jeszcze bulgotać. Sięgał wszak po coś, co to bulgotanie dopiero uruchomi, szkło i kości zwierzęce musiały przecież wpierw zmięknąć. Powrócił do blatu z buteleczką ciemnej, bursztynowej cieczy. Odkorkował ją i obrócił się przez ramię, aby spojrzeć na swego małego pomocnika. — Teraz nie nachylaj się nad kociołkiem i przykryj usta i nos rękawem, dobrze? — poprosił z uśmiechem, po czym wlał kilkanaście kropel żywicy cisu do kociołka. W pomieszczeniu od razu rozległ się syk, z kociołka buchnął drobny obłoczek pary, ale wszystko szło tak, jak powinno. — Teraz będziemy mieszać — postanowił, wyciągając różdżkę i wprawiając zawiesinę w ruch. Wolną dłonią sięgnął po dodatkową formę, którą wziął ze sobą na wszelki wypadek. Podsunął ją Orestesowi. — Będę potrzebował silnego ramienia. Przytrzymaj, proszę, formę, gdy będę ją zalewał — gdy tylko chłopiec był gotowy, Oliver przelał dokładnie wymieszane bazy z odczynnikiem do trzymanej przez niego formy. — A teraz, postukaj trzykrotnie. Nie bój się, nic się nie stanie. Wydobywamy tak bąbelki powietrza, gdybyśmy tego nie zrobili, talizman mógłby prędko pęknąć — gdy i to zostało przez Orestesa wykonane, Oliver chwycił w dłonie swoje złote szczypce, którymi ostrożnie umieścił w odpowiednim miejscu pierścionka srebro i halit, przyniesione mu wcześniej przez syna i ojca.
— A teraz szybciutko, leć do taty — musiał niestety przeprosić swego małego asystenta. Kreślenie run wymagało od niego dużego skupienia, nawet jeżeli cień zwątpienia spadł na wybraną wcześniej kombinację Uruz i Kenaz. Tym razem jednak odwrócił ich kolejność. Kenaz, runa miłości została runą główną, a Uruz, runa zdrowia — runą pomocniczą.

| Tworzę talizman: runa kojącego szeptu; ST75 (+30 z alchemii, +10 z różdżki, kryształu i kociołka, +2 z talizmanu Castora). Zużywam srebro i halit.
1. k100 na powodzenie talizmanu
2. 3k6 na wartość X


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]07.12.22 18:34
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 91

--------------------------------

#2 'k6' : 2, 3, 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna Vale - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna Vale [odnośnik]08.12.22 2:05
Hector wsunął dłonie do kieszeni, chcąc pohamować odruch poprawienia okularów Olivera, odgarnięcia mu włosów z czoła. Uczesz się, nic dziwnego, jeśli nie możesz się skupić - mógłby powiedzieć, ale uparcie tego nie robił. Po pierwsze, Oliver uważał, że nawet niedożywiony i niewyspany byłby królem alchemii (lub, jak sam to określił, najbardziej zdolnym alchemikiem), grzywka na pewno mu nie przeszkadzała i na podobną uwagę jedynie przewróciłby oczyma. Po drugie i ważniejsze, Hector lubił jego krnąbrne loki, lubił obserwować jak prześlizguje się po nich światło słońca i księżyca, raz złote, a raz srebrne.
Uśmiechnął się, widząc jak Orestes omal nie wzbudził u Olivera wybuchu śmiechu. Syn działał tak czasem na ludzi, zarażał ich radością bądź własnym entuzjazmem, nawet nieświadomie.
A potem, w zaciszu domu, oglądał się z lękiem, słysząc każdy głośniejszy dźwięk (Hector jej za to nienawidził, ale siebie nienawidził za to jeszcze bardziej), budził z powodu koszmarów, a jego nieustanny smutek materializował się w zwiędłych liściach i burzowych chmurkach. Tym cenniejsze były rzadkie chwile uśmiechu, ulotna radość i satysfakcja.
-Szopy mają inni mężczyźni, uporządkowane pracownie mają profesjonaliści. - poparł z uśmiechem syna, nie wiedząc, że właściwie trafia w sedno. Że właściciela domu, który wysyła syna do lasu w pełnię trudno nazwać profesjonalistą i że szopa, z której obecnie korzystał Oliver wymagała tygodniowych porządków i była zawalona mugolskimi przedmiotami.
Tak czy siak, w tym świecie pracowni i szop, nie było miejsca dla kobiet.
Właśnie dlatego tak go lubił.
Zapadła cisza, znajoma cisza skupienia Orestesa. Spodziewał się onieśmielenia Olivera, Orestes potrafił onieśmielać, uspokajająco zacisnął więc palce na jego ramieniu. Cofnął rękę powoli, bardzo powoli. Roziskrzone oczy Olivera nieco go zaskoczyły, tak samo jak to, dokąd podążyło jego spojrzenie. Rozciągnął pełne usta w uśmiechu, odrobinę speszony, ale wyraźnie zadowolony. Ostatnie tygodnie ich zmieniły, z ramion spadł ciężar sekretów, na serdecznych palcach pojawiły się bliźniacze sygnety, choć każdy nieco różny i wykonany z innego stopu. Dla bliźniąt, jedności w inności - mawiał ojciec zanim Hector złamał nogę, ale teraz sygnet nosił ktoś inny, ktoś jedyny.
-Naprawdę pan ich użyje? - zdziwił się Orestes, gdy Oliver faktycznie wziął szkło w dłonie, zdziwił się  jak ktoś przywykły do łamanych obietnic. -A to ważne, co podtrzymywała kość? Miał pan kiedyś kość ze skrzydła smoka? Widział pan smoka?! - trajkotał, tworzenie talizmanów wydało mu się nagle najbardziej fascynującym rzemiosłem na świecie.
Hector uśmiechnął się promiennie ponad ramieniem Orestesa, doskonale sobie radzisz, dzię-ku-ję.
-Czy to żywica? - Orestesa korciło, by wcale nie zakrywać ust rękawem i może pozwoliłby sobie na taki fortel przy tacie, ale wolał być grzeczny i odpowiedzialny przy panu Oliverze. -Tata ma silne ramio... JAAAAA mam to zrobić, naprawdę?! - pisnął, przejęty, a potem zamilkł i nie odzywał się już wcale, oszołomiony nadmiarem wrażeń i odpowiedzialności. Tylko kiwał entuzjastycznie głową, na znak, że rozumie i słucha i ze skupieniem wykonywał każdą z czynności.
W końcu wpadł w ramiona Hectora, wtulając się mocno w tatę.
-Tato, mogłem wybrać składniki SAM i mieszałem w kotle, WIDZIAŁEŚ? Co robi Oliver? - pominięcie "pan" mógł usłyszeć nachylony nad blatem Oliver i tym bardziej nie umknęło ono przejętemu Hectorowi, ale Vale zdusił radosne zaskoczenie, nie chcąc przeszkadzać Summersowi.
-Rysuje runy...
-Takie jak do klątw?!
-Nie, nie, ochronne. Runy same w sobie nie są złe, nic samo w sobie nie jest ani złe ani dobre, liczy się cel. Intencja, spleciona z magią. - wytłumaczył cicho synowi, a pomimo zaraźliwego entuzjazmu dziecka, w głosie ojca pobrzmiewał smutek. Jak zawsze na myśl o klątwach. I o tym, że przez jego nadopiekuńczość i wzywanych do domu ekspertów, Orestes wie o nich zbyt wiele.
Mały pokiwał ze zrozumieniem głową i utkwił wzrok w dłoniach Olivera, może nieco zbyt nachalnie - naprawdę zaintrygowany. Był jednak cicho, nie chciał przeszkadzać.
Dyskretniejsze, łagodniejsze spojrzenie prześlizgiwało po łuku szyi Olivera, mocnej szczęce, kościach policzkowych i niesfornym, miodowym loku. Serce zabiło szybciej, Hector przytulił mocniej syna, nie wierząc w swoje szczęście - w obecność tych dwóch, najważniejszych mężczyzn tutaj, w jednym miejscu, przy nim. W zaskakująco dobrej komitywie.


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Pracownia alchemiczna Vale
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach