Wydarzenia


Ekipa forum
[sen] once upon a december
AutorWiadomość
[sen] once upon a december [odnośnik]27.08.22 16:09

far away, long ago, glowing dim as an ember
things my heart used to know, things it yearns to remember


Na palec zaplątała się długa, ciężka pajęczyna niosąca znamiona szarego kurzu; zupełnie jakby tiulowa powłoka, która oplatała okolicę, głównie osiadając na pustych stołach, etażerkach i kandelabrach. Smuga zapomnienia ciągnęła się także wzdłuż złotych ram obrazów, plątała między nogami; na tyle gęsto, że przy stawianych krokach zostawiała za sobą ślady na posadzce. Kręciło jej się odrobinę w nosie, a lustra, które mijała jej sylwetka zdawały się być przyćmione; niezbyt chętnie spoglądała na własne odbicie, raczej sunąc nieobecnym niemal krokiem wzdłuż włości popadającego w ruinę pałacu. Cichy, pusty, wymarły – była tutaj chyba pierwszy raz, nie do końca rozumiejąc dudniące echo przemykające między korytarzami, później salą główną, a teraz chyba balową. Echo minionych dni, tych, które mało kto pamiętał, jednocześnie paradoksalnie jakoś dziwacznie bliskich, specyficznych.
Miała wrażenie, że już kiedyś tutaj była, być może w śnie, być może na jawie nakreślonej z fantazji i powtarzanych w sierocińcu opowieści – według słów Dimitra to wszystko należało kiedyś do niej. Do niej i do carskiej rodziny, która rozpłynęła się w powietrzu, sprawiając że Rosja zamarła na wiele miesięcy.
Był niespełna rozumu, zdesperowany, dziwaczny i zupełnie szalony – ale im więcej kroków stawiała wewnątrz pałacu, tym bardziej uderzało ją uczucie sennej mary, ale takiej występującej w rzeczywistości. Nie musiała zerkać na boki, by wiedzieć że ujrzy tam wystawne rzeźby, teraz skryte za kurzem i pajęczynami. Nie musiała podnosić spojrzenia na sufit, by dostrzec freski i kryształowe żyrandole, które już dawno temu zapomniały światła.
Nie musiała nawet patrzeć pod nogi, by podnieść je w odpowiednim momencie i nie potknąć się o wystający dywan.
Czy to, aby była carską księżniczką mogło być prawdą?
Dlaczego nie pamiętała swoich rodziców? Dlaczego nie rozumiała kompleksu zawiłych korytarzy i ogromnych komnat; dlaczego nie widziała samej siebie w oczach małej dziewczynki namalowanej na ogromnym obrazie?
I co widział w niej on?
Ponoć jej szukał – jej, wielkiej Anastazji, o której plotkowało się cicho i wciąż żywiło nadzieję, na to, że przeżyła makabryczną noc. Szukał i chciał zabrać do Paryża. Może nawet jeśli to wszystko było tylko głupiutką mrzonką, warto było go słuchać? W końcu sama chciała dostać się do Francji...
Do miejsca, w którym odnalazłaby chociażby skrawek dawnego życia.
Przebywali tutaj już kilka dni, a może tygodni - nie zarejestrowała momentu, w którym straciła rachubę czasu i zwyczajnie przestała rozróżniać rzeczywistość poza murami pałacu, zanurzona w opowieści, które jej przekazywał, starając się wyzwolić odległe wspomnienia.
Szmer za plecami sprawił, że wzdrygnęła się nieco, wciąż ściskając w dłoni złoty puchar na wino; odłożyła go zaraz potem na blat szafeczki, tuż pod tym ogromnym obrazem, z którego obserwowała ją cała carska rodzina.
– To szaleństwo, Dimitri. Spójrz tylko na nich, a potem na mnie – wymamrotała, z nutą wstydu tańczącą na zgłoskach; zaraz potem wzrok przesunął się po jej własnym ubraniu, szarym, wymiętym, zniszczonym. Nie miała przecież nic wspólnego z Anastazją.
Była tylko prostą Anią.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: [sen] once upon a december [odnośnik]27.08.22 17:39
Był tutaj cieniem, przez długi czas jedyną żyjącą istotą w starych, zapomnianych murach, jak szczur, chowając się przez siarczystym mrozem w starej kuchni, którą tak dobrze znał. Odnajdywał w sobie podobieństwo do tych brudnych zwierząt, z którymi mieszkał od lat; szybki, przebiegły, często podobnie głodny i kierowany jedynie bardzo silnym instynktem samozachowawczym. Przeżyć. Wszyscy chcieli po prostu przeżyć w niegdyś pulsującej życiem stolicy i tylko ci, którzy spędzili w Petersburgu ostatnie dziesięć lat byli w stanie tak naprawdę zrozumieć. Nie liczyło się tak naprawdę w jaki sposób się wzbogacałeś. Wszyscy oszukiwali. Wszyscy kręcili. Musiał być sprytniejszy od tych, którzy to jego chcieli oszukać i tak, przez lata budował sobie opinię krętacza, cwaniaka u którego można załatwić niemal wszystko, który miał oko do szemranych interesów i jeszcze bardziej podejrzanych inwestycji.
Plotki o tym, że najmłodsza córa przeżyła, że nadal przebywała tutaj, w Petersburgu, przybrały na mocy, a wieść o bardzo hojnej nagrodzie jedynie je podsycała. Nagle w co mniej garbatej, ładniejszej, obdarzonej płomiennym kolorem włosów młodej kobiecie, dostrzec można było szansę na wzbogacenie się, na względnie łatwą fortunę, mogącą nawet takiego szczura jak on wynieść na salony. Więc szukał. Szukał niestrudzenie, od świtu do późnego wieczora, ogłosił przesłuchania aktorek i obiecał naprawdę dobre warunki współpracy.. I nic. Żadna nie była wystarczająco przekonująca, chociaż nie mógł odmówić, że wszystkie rzeczywiście się starały. Kto by się nie starał? Na samą myśl o podobnej kwocie kręciło się w głowie.
A później nagle znalazł ją.. Nie, to ona go znalazła. Zabłąkana, niepewna młoda dziewczyna, o dużych, intensywnie błękitnych oczach, płomiennym odcieniu gęstych, krzywo obciętych włosów i zbyt dużej, wypłowiałej sukience; nieoszlifowany diament, który mógł wykorzystać. W idealnym zbiegu okoliczności wydawała się zupełnie nie pamiętać swojego życia i, oh, opatrzności! Szukała własnej rodziny.
Idealnie.
Musiałby być skończonym głupcem by nie wykorzystać tak obiecującej sytuacji; a w wykorzystywaniu był nader dobry. Charyzmatyczny, spostrzegawczy, a przede wszystkim posiadał umiejętność zamieszania w sytuacji tak, by być jedyną osobą, która jeszcze wiedziała, co się dzieje. Grunt to mieć oczy na nagrodzie, o której dążył i wszystko powinno być dobrze. Była słodka, szczera i prostolinijna. Głęboko niewinna i miała w sobie coś, co mógłby określić jedynie słowem "autentyczność". Poruszała się z gracją, której nie dało się wyuczyć, nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy, a bystre oczy wydawały się chłonąć znacznie więcej szczegółów ruin, w których się znajdowali, niż on przez ostatnie lata.
- To tylko ubrania, ubrania zawsze można zmienić. Popatrz na ich oczy. Popatrz na Alexandrę, jesteś do niej uderzająco podobna, jak inaczej być to wyjaśniła? - to był jeden z ich spacerów, podczas których opowiadał jej historie powszechne wiadome, powtarzane z ust do ust. O rodzinie, która z dnia na dzień przestała istnieć, o ich drzewie genealogicznym, kto skąd pochodził i kto co lubił. Jak zawsze nie ominął również punktu, w którym wytykał podobieństwa między nią, a zaginioną księżniczką. Teraz, kiedy się zatrzymali przed ogromnym portretem rodzinnym, przypominał sępa; krążył wokół niej, mierzył wzrokiem, wydawał się osaczać z każdej strony, mimo, że starał się to robić jak najmniej.. Nagląco. Nie potrzebował, żeby przypominała sobie rzeczywiście życia, którego nie pamiętała i które pewnie nawet nie było jej; potrzebował, żeby uwierzyła, że jest taka możliwość. Żeby otworzyła się na jego historie i brała jako własne.
Ull Borgin
Ull Borgin
Zawód : czeladnik w sklepie jubilerskim
Wiek : 18
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
...
OPCM : 4 + 2
UROKI : 3 + 1
ALCHEMIA : 12
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : 0 + 2
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11345-ull-borgin#349094 https://www.morsmordre.net/t11349-ratatoskr#349245 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f419-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t11357-skrytka-bankowa-nr-2479#349774 https://www.morsmordre.net/t11351-ull-borgin#349264
Re: [sen] once upon a december [odnośnik]27.08.22 18:05
Dziwnie było patrzeć na kogoś innego i dopasowywać do tego siebie. Dziwnie było analizować szczegóły namalowanej na wielkim płótnie dziewczynki i za wszelką cenę starać się wykrzesać podobieństwo – być może miały coś wspólnego, może złoto-rudy refleks na pasmach włosów, może wielkie oczy o barwie czystego nieba, może nieduży nos – ale ilekroć coraz bardziej wlepiała wzrok w postać małej carewiczówny, dotykało ją poczucie nierealności. Głupoty, naiwności, może nawet strzępek szaleństwa.
Jeśli to wszystko było prawdą, dlaczego niczego nie pamiętała? Jeśli wychowała się w pałacu, dlaczego całe pomieszczenia wydawały się senną marą, a nie żywym wspomnieniem? Jeśli rzeczywiście była Anastazją, dlaczego nie....zginęła, u boku swoich najbliższych?
Carska rodzina wciąż była żywa na językach mieszkańców Petersburga, ale na faktyczne rozmowy pozwalano sobie tylko w zaufanym gronie, choć co poniektóre gazety rozpisywały się o wielkiej legendzie, nagrodzie i seniorce rodu zamieszkujących najpiękniejszą dzielnicę Paryża.
Nie wiedziała, czy wierzy w całą tę historię – o zaginionej księżniczce, o wielkiej nadziei, choć Rosja wcale nie była taka jak dziesięć lat temu i naprawdę nie sądziła, że to się jeszcze zmieni.
Dimitri natomiast... miał na to nieco inny pogląd. Widziała, jak rysy jego twarzy zaostrzają się w pewnych momentach, w innych jak z całym przejęciem opisuje do czego służyła komnata, którą akurat odwiedzali; czasem oprowadzał ją po pałacu, czasem opowiadał o zwyczajach cara i carycy, o wielkich, hucznych przyjęciach – często wtedy dostrzegała w kąciku jego ust uśmiech i, nie wiedzieć czemu, sama również się uśmiechała.
Chciała dostać od niego tylko paszport, tylko tyle, paszport i odpowiednią wizę, która pozwoliłaby na podróż do Paryża; ale wszystko to, co wydarzyło się potem, w momencie kiedy zaprosił ją do środka pałacu i powiedział o... wszystkim. Och, sama nie wiedziała co o tym sądzić.
Jeśli nawet był szalony, był niezwykle zaangażowany w swoją ideę, a ona, choć bardzo się przed tym wzbraniała, nie potrafiła odmówić mu ambicji i charyzmy. Czegoś, co sprawiało, że nie potrafiła oderwać od niego wzroku, kiedy opowiadał, opowiadał i opowiadał.
– W którym miejscu... – wymamrotała, wciąż nie chcąc podnieść wzroku i spojrzeć carycy w oczy; ona, Wielka Aleksandra, miała być jej matką? Absurd...
Absurd, w który mimo sceptyzmu, cicho chciała uwierzyć.
Bilety na podróż do Francji czekały, nie ograniczało ich tak naprawdę nic – nie mieli nawet bagażu, krewnych, których należało zawiadomić, pracę, którą musieliby porzucić. A mimo to, teraz, w wigilię przed ich wielką przygodą, czuła strach.
Odwróciła się przez ramię, zaraz potem odnajdując jego spojrzenie i walcząc z pokusą sięgnięcia po jego dłoń.
– Wiesz, czasem mi się wydaje, jakbym... pamiętała – wyznała, skubiąc zębami dolną wargę bladych ust – Strzępki, pojedyncze sceny, kolory, tkaniny... Pamiętam czerwony aksamit, pamiętam też zielone szkło i złoty łańcuszek. Ale to wcale nie składa się w całość, coś jak wypadająca kartka z dziennika, który należy do obcej osoby – może wcale nie pamiętała, a łączyła obce fakty z tym, co jej opowiadał?
– Zbłaźnię się przed księżną... - jak mieli ją przekonać, skoro nawet nie znała swojego imienia, nie znała przeszłości, nie wiedziała skąd pochodziła? Czy to wystarczyło, by połączyć kropki i zrobić z niej córkę samego cara Wielkiej Rosji?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: [sen] once upon a december [odnośnik]27.08.22 18:30
Jego pamięć była równie zakurzona, co obrazy, które jej pokazywał. Pamiętał komnaty, pamiętał, co się w nich działo, pamiętał, jak w czasach świetności, dekadę wstecz, jako mały chłopiec, obserwował tych pięknych ludzi z własnego, ciemnego kąta. Kuchenny chłopiec, nic więcej, niesforny, przysparzający kłopoty głównemu kucharzowi; mały szczurek, który miał szybko i niepostrzeżenie przedostać się z kuchni, przez przejścia dla służby ukryte w ścianach, prosto do miejsc, w których najczęściej pozostawiano puste naczynia. I mimo, że jego pamięć nie była tak świetna i na co dzień stronił od wspominania o dawnych czasach, podczas swoich opowieści nie mógł nie poczuć dawnej świetności. Nie zobaczyć beztroski, umykającej poza jego zasięgiem gdzieś w kącie oko, albo przyćmionego błysku złota, ozdabiającego ciężkie ramy pękniętego lustra. Tyle lat nieszczęść. Tyle lat biedy. Tyle lat świetności, które zdawały się być zaledwie pyłem, plątaniną bladych wspomnień i opowieści na ustach hołoty.
A miedzy tym wszystkim Ania. A może Anastazja? We wszystkich jej spojrzeniach, gestach, w uśmiechach, którymi mimochodem rozświetlała pomieszczenie było coś specjalnego. Coś, czego nie przypisał by nigdy prostej, zwyczajnej dziewczynie z sierocińca i coś, co dotykało strun jego serca gdzieś bardzo głęboko w klatce. Coś znajomego, ciepłego, coś, czego nie chciał spuścić z oczu i pozwolić odejść poza zasięg swoich rąk.
- Pomyśl o tym tylko, Ana. - zaczął, trochę wchodząc jej w słowo, postępując pół kroku, by zmniejszyć między nimi dystans do minimum, ujął jej dłonie. Przyjemne uczucie, które mógł porównać z lekkim muśnięciem słabej wiązki prądu, przebiegło po powierzchni jego skóry w miejscu, w którym dotknęła jej smukłych dłoni. Spojrzał na nie, a oczy rozbłysnęły.. nadzieją właśnie. Bo to przecież nadziei na tym zapomnianym końcu świata potrzebowali najbardziej.
- Popatrz na swoje dłonie.. Popatrz na siebie, na grację, z jaką się poruszasz, na twarz, której pozazdrościłaby każda arystokratka. - uniósł jej dłoń w górę, płynnym ruchem obracając wokół własnej osi, niezbyt szybko, lustrując ją spojrzeniem. Był dobry w mówienie. Był dobry w kłamstwa, dobry w manipulację i w brzmieniu dokładnie tak, jak druga osoba chciała, by brzmiał.. Tyle, że w tym konkretnym przypadku, często łapał się na tym, że sam zaczynał w swoje kłamstwa wierzyć. Chciał wierzyć w nią, w tą historię, że ją odnalazł, że być może księżna nagrodzi go nawet jeszcze hojniej, gdy rozpozna w dziewczynie swoją wnuczkę, odeskortowaną całą i zdrową pod jej nos.
- Daj sobie czas. Podróż zajmie kilka dni, jestem pewny, że sobie wszystko sobie przypomnisz. - mówił dalej, mimochodem się uśmiechając, chociaż nie potrafiłby powiedzieć, dlaczego. Może, by brzmieć bardziej przekonująco, jak osoba, której można zaufać? Może, by ją oczarować, skłonić, by chętniej poszła w jego ramiona i uwierzyła w dobre intencje? A może najzwyczajniej i najprościej cieszył oko jej figurą i bliskością, jak prosty mężczyzna, który przecież był?
Ull Borgin
Ull Borgin
Zawód : czeladnik w sklepie jubilerskim
Wiek : 18
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
...
OPCM : 4 + 2
UROKI : 3 + 1
ALCHEMIA : 12
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : 0 + 2
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11345-ull-borgin#349094 https://www.morsmordre.net/t11349-ratatoskr#349245 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f419-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t11357-skrytka-bankowa-nr-2479#349774 https://www.morsmordre.net/t11351-ull-borgin#349264
Re: [sen] once upon a december [odnośnik]27.08.22 19:35
Dzieciństwo było wielobarwną, wybrakowaną plamą; zupełnie jak gdyby ktoś w kompozycję konkretnych kolorów wlał masywne, ciemne krople. Pamiętała gmach sierocińca i sposób, w jaki na dachu osiadał śnieg. Pamiętała zapachy z kuchni i piętrowe łóżko; ale pamiętała też smugi dawnych dni, zupełnie jakby śniła cały czas, przez wiele lat ten sam sen. Ten sam sen, ten sam schemat; teraz wydawał się być żywy, kiedy ostrożnie stawiała kroki w zapomnianym pałacu i wysłuchiwała opowieści o minionych latach. To wszystko naprawdę mogło należeć... do niej?
Dzieci faktycznie nie potrafiły znaleźć z nią wspólnego języka, nie do końca też rozumiała metody wychowawcze co poniektórych opiekunów; ale to wszystko zdawało się być gdzieś daleko, pod ciężką kotarą mglistej przeszłości. Zupełnie jak kryształowe żyrandole i wielkie malowidło w złotej ramie.
– To dość delikatny sposób na przemycenie komplementu, Dimitri – rzuciła, z nutą rozbawienia w głosie, unosząc brew i krzyżując z nim spojrzenie. Arystokratka – czy faktycznie miała w sobie cokolwiek szlacheckiego? Jasne spojrzenie, płomieniste pasma włosów, ale ta okropna sukienka.... To wszystko wydawało się historią szytą grubymi nićmi.
– Chciałabym. Nie przypomnieć sobie o Anastazji, a o mojej rodzinie – stwierdziła, a spojrzenie zsunęło się niżej, na ich splecione dłonie. Czy przeznaczenie było prawdziwe? Czy można było mówić o tym, że mieli na siebie natrafić, że to właśnie on był tym, który miał jej pomóc?
Co, jeśli faktycznie była carewiczówną?
Obróciła się delikatnie, subtelnie, jak gdyby płynęła do muzyki wygrywanej we wnętrzu własnej głowy; w tym pomieszczeniu kiedyś grała muzyka, była tego pewna, i to nie z uwagi na opowieści Dimitra.
– Paryż... ach, Francja! Byłeś tam kiedyś, Dimitri? To musi być wspaniałe miejsce – niemalże westchnęła, unosząc na moment ich splecione dłonie, podekscytowana samą myślą tego, co na nich czekało. Mieli zobaczyć to wszystko, ujrzeć nawet wieżę, pójść do opery... a później do samej księżnej, ale w to jeszcze trudno było jej uwierzyć.
– I będziemy płynąć statkiem. Jak to jest? – dopytała, a świadomość tego, że do tej pory nie wystawiła nosa poza Petersburg wydała się nagle jakaś dziwnie przytłaczająca. Raz jeszcze zerknęła na ich dłonie, wciąż splecione, w końcu jednak wzrokiem znów odnajdując tęczówki mężczyzny – Skoro jestem Anastazją, chodziłam na bale. Wielkie, huczne bale. Musisz ze mną zatańczyć.
Czy ten władczy ton, który miała od zawsze też wiązał się z jej prawdziwą tożsamością? Czy wiedziała w ogóle, jak tańczyła rosyjska socjeta, jak wyglądały cudowne przyjęcia Romanowów wydawane w tym pałacu?

Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: [sen] once upon a december [odnośnik]28.08.22 13:16
Wyparł ze swojej głowy wspomnienia. Żył dniem, skupiony na tej kolejnej rzeczy, która przybliżyć go miała do wyjścia z biedy; zapatrzony w ten kolejny przekręt, dzięki któremu miał się wzbogacić. To, co pamiętał ze złotych czasów pałacu, w którym się znajdowali, ze wspomnień zamienił w opowieści. Nie należał do tego miejsca w tamtych latach, nie pasował tu; teraz, w ruinach twierdził, że było znacznie bliższe tego, co mógł osiągnąć. Ciężki kurz, przygasły blask dawnej świetności i duchy z przeszłości, wszystko to, co stanowiło jego pustą codzienność, gdy wracał do swojego konta w starej kuchni. Zabawne jak przyzwyczaił się do tamtego miejsca. Śmieszne, jak poprzednie życie przygotowało go do bycia niewidzialnym, do przemykania przez ulice Petersburga jeszcze jako chłopiec, zgrabnie kradnąc dla siebie jedzenie, a później wykorzystując znajomość tych ulic, by rozpłynąć się w powietrzu, przed milicyjną pogonią. Nie należał do niczego i nikogo. Był sam, jak zawsze, ten fakt był niezmienny odkąd sięgał pamięcią i w tej kwestii nic nie miało się zmienić. W swoich ambicjach, tworzył w głowie obraz pysznego mieszkania gdzieś daleko, stołu zastawionego ucztą godną cara i gromadą ludzi, która uwielbiała jego pieniądze.. Bo przecież, nie jego. Nie był głupi, wiedział przecież, że nie posiadał żadnej cechy, którą można było kochać. Uchodził za przystojnego wśród kobiet, pomagało mu to często dostać, czego chciał, idąc w parze z charyzmą i gadaną; ale oprócz tego, nie miał do zaoferowania niczego.
Brakowało mu czegoś.. Chociażby czegoś takiego, co posiadała Ana.
Delikatności, łagodnego uosobienia kontrastującego z momentami, w których zdawała się odzyskiwać dawno utraconą pewność siebie. Jasnego spojrzenia, witającego każdą nową ścieżkę i otwartego umysłu, dla którego nie było granic. Samo wspomnienie tego, jak ją poznał, jak bez słowa wstępu zażądała od niego papierów na przejazd, nie oferując w zamian niczego; bo tak. Bo słyszała, że jest w stanie to zrobić, bo po ulicach, wśród ludzi-szczurów tego miasta chodziła fama, że Dimitri bez nazwiska potrafił załatwić niemal wszystko. Wydawało by się, że w czepku urodzony, udawało mu się tak po prostu wyczarować papiery z eteru, jakby był czarnoksiężnikiem, obdarowanym mocą godną starego Rasputina.
Nie był. Chociaż ta dziewczyna spadła mu z sufitu, rzeczywiście jako uśmiech losu.
Uśmiechnął się szerzej, na moment spojrzał w bok, kiedy wytknęła mu koślawe komplementy, zanim znów na nią spojrzał. Nie należał do nieśmiałych, kobiety nie działały na niego w ten sposób, nie odbierały słów, definitywnie nie potrafiły wprowadzić w zakłopotanie. Ona potrafiła. Postanowił nie skomentować, przynajmniej nie delikatnych kwestii, które niebezpiecznie zachodziły na jego temat. Wolał nawet nie myśleć o tym, co rzeczywiście czuł, co myślał, co wyrywało mu się w sercu i co gotowało krew gdy patrzył na nią z tak niewielkiej odległości. Wolał nie. Widział w niej worek z milionami rubli. To było wszystko. Nic poza tym.
- Jest szansa, że to ta sama historia.. Będziesz w Paryżu, nawet gdyby to wszystko była pomyłka -a nie jest-, będziesz mogła odnaleźć swoją rodzinę. Ja ci pomogę. - łgał. Łgał? Na pewno łgał. Jeśli okazałoby się, że księżna wytknie im blef i wyrzuci bez pieniędzy, rozpłynąłby się w alejkach Paryża tak, jak potrafił najlepiej i zaczął życie podobne temu, które wiódł tutaj. Tak myślał. Tak by było rozsądnie. Dziewczyna nie miałaby już większego dla niego znaczenia.
Tak myślał..
Nie mógł zignorować mocniejszego uderzenia serca, gdy przyglądał się jak z dziecinną radością trajkocze o nowych miejscach i podróży, która ich czekała. Nie potrafił też rozgryźć jak to było, że swoją lekkością i energią potrafiła kolorować świat wokół siebie, sprawiając, że wydawał się nieco mniej szary, bardziej pozytywny, jakby wydawał się rzeczywiście zmierzać w dobrą stronę. Jakby wcale nie był manipulantem, mistrzem kłamstw, oszustem i sępem, który owijał ją wokół palca dla własnej korzyści.
- Trochę jakbyś latała. - postanowił odnieść się do rejsu. Sam nigdy nie wychylił nosa zbyt daleko poza parszywe miasto, mógł mówić tylko o tym, co mu się wydawało, ale, po raz kolejny, był w tym dobry. Przesunął dłonie na jej talię, złapał mocno, by zaraz ją podnieść; wyprostował ramiona, zaśmiał się nawet lekko, trochę zaskoczony jak lekka rzeczywiście była. Tym razem o on obrócił się wokół własnej osi, fundując jej przedsmak takiego lotu. - Znika cały świat i po prostu lecisz do swojego celu, do Paryża. - dodał, po dwóch takich obrotach odstawiając ją znów na posadzkę. Nie próbował już powstrzymywać rozbawionego uśmiechu, chociaż mina nieco mu zrzedła, kiedy zażądała tańca.
- Nie jestem w tym dobry. - przyznał zamiast odmawiać, trochę licząc na to, że to wystarczy, by mu odpuścić.. Ale mimo to, uniósł prawą dłoń, lewą ręką zapraszając, by się do niego zbliżyła, zajmując swoje miejsce. Była szansa, że i ona nie tańczyła. O tym wcześniej nie pomyślał, ale rzeczywiście, jako mała arystokratka powinna potrafić tańczyć.. Co oznaczało, że, chcąc nie chcąc, musi być jej tanecznym partnerem. Poświęcenie, na które był gotów.
Ull Borgin
Ull Borgin
Zawód : czeladnik w sklepie jubilerskim
Wiek : 18
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
...
OPCM : 4 + 2
UROKI : 3 + 1
ALCHEMIA : 12
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : 0 + 2
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11345-ull-borgin#349094 https://www.morsmordre.net/t11349-ratatoskr#349245 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f419-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t11357-skrytka-bankowa-nr-2479#349774 https://www.morsmordre.net/t11351-ull-borgin#349264
Re: [sen] once upon a december [odnośnik]28.08.22 16:53
Choć nie miała nic, paradoksalnie wcale nie myślała o bogactwie.
Nie interesowało ją złoto, które błyskało z żyrandoli, ozdobnych ram i pucharów ustawionych na zakurzonej etażerce. Nie myślała o tym, że jeśli legenda była prawdziwa i ona była w nią zamieszana, to wszystko miało należeć do niej. Pałac był zakurzony, zaniedbany i zapomniany – ale prawdziwe bogactwo dało się ujrzeć nawet pod grubą warstwą brudu, nie wspominając o skarbcu, do którego póki co nikt się nie dostał.
Nie myślała o tytułach, przywilejach i wspaniałości bycia księżniczką; w wyobrażeniu bali jej myśli mknęły tylko do znakomitej zabawy, do tańców płynących w takt muzyki, do prawdziwego szczęścia. Czy kiedyś taka była? Czy kiedyś stąpała złotą posadzką trzymając dłoń samego cara?
Dimitri mówił, że tak. Mówił, że była córką najwspanialszego mężczyzny w Rosji, mówił o klejnotach i ozdobach, które carska rodzina chowała w komnatach. Mówił, że to wszystko należy do niej.
Ale zamiast tego wszystkiego chciała znaleźć tylko odpowiedzi, nawet jeśli miałoby się okazać, że historia Anastazji jest tylko mrzonką i przykrą bajką, przekazywaną z ust do ust. Przekazywaną z opowieści Dimitra dla niej; naprawdę widział w nią córkę carów? Księżniczkę? Tą samą, która zerkała na nich z wielkiego portretu?
Pierw miała go za szaleńca, zupełnie omamionego jakąś dziwaczną ideą, kogoś komu bardzo łatwo opowiedzieć legendę i sprawić, by w nią uwierzył; ale z każdym dniem, który spędzała u jego boku, zdawała sobie sprawę, że sama zaczyna w to wierzyć. Że widzi w odbiciu namalowanych oczu swoje własne.
Ciężkie westchnienie wydostało się z jej ust, kiedy uniósł ją w górę i okręcił, zaraz potem wyparte przez dźwięczny chichot; lubiła w nim to – spontaniczność, czasem nieprzewidywalność, iskrę czającą się w oku, która sprawiała, że nie potrafiła się nie uśmiechać.
Paryż na nich czekał. Na nich.
– Będzie cudownie. Wielka, wspaniała przygoda – powiedziała, wciąż rozpromieniona, akcentując każde słowo jakby chciała sobie dodać otuchy i faktycznie uwierzyć. W końcu mieli odwiedzić cudowną Francję, czy to samo w sobie nie było wspaniałe?
A on miał być u jej boku, ofiarując pomoc tam, gdzie jej potrzebowała.
– Obejrzymy cały Paryż, cały! Och, i wejdziemy na wieżę! Nie masz lęku wysokości, co? – rzuciła z rozbawieniem, w międzyczasie instynktownie znów sięgając po jego dłonie, kiedy uniósł jedną z nich. Zanim jednak podeszła, zadarła do góry podbródek, zmieniając rozchichotany uśmiech na pozornie poważną minę. Zaraz potem skłoniła – pierw głowę, później cały tułów, gestem dłoni wykonując taki ruch, jakby podnosiła delikatnie krańce sukni.
– Szanowny Panie – opanowywała śmiech, który cisnął się na usta, w końcu zbliżając się do niego i ujmując jego dłoń. Nie wiedziała jak tańczy się bez muzyki, ale po kilku sekundach kroki jakby przyszły same; powolne, spokojnie i subtelne, sunące wzdłuż zakurzonej posadzki, kiedy oczy wlepiały się w drugą parę, tych nieco ciemniejszych od jej własnych.
– Ja... – zaczęła, a przez brwi przemknęła drobna zmarszczka – Dziękuję. Dziękuję, że to ze mną robisz.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: [sen] once upon a december [odnośnik]28.08.22 18:08
Mogła nią być. Nawet jeśli nie była, miała naprawdę ogromną szansę przekonać do siebie nawet księżną. Anastasia była jeszcze dzieckiem, tej nocy kiedy carska rodzina zginęła; trauma podobnego wydarzenia, zwłaszcza na małej dziewczynce, mogła wywrzeć zaniki pamięci. To miało sens. Nie był mądry, nie znał się na tym, jak działała pamięć, głowa, daleko mu było do oczytanego, który wiedziałby co mówi w tych kwestiach.. Ale to wydawało się mieć sens. Dekadę temu, małą księżniczka musiała się bać. Zagrożenie życia, z którym spotkała się we własnym domu, pościg, rozdzielenie z ukochaną babką, a potem zagubienie, w wielkim, nieprzychylnym małej dziewczynce świecie; to miało sens. Nikt nie chciał pamiętać podobnych rzeczy, świadomość na pewno broniła się przed niszczącymi myślami; był pewny.
Czego był pewny?
Jej śmiech poniósł się po wielkiej, otwartej przestrzeni, a przez moment, Dimitri na prawdę myślał, że kryształy u złotych żyrandoli zabłyszczały na ten znajomy, czysty dźwięk. To tylko wyobraźnia. Kroki stawiane na zakurzonej posadzce, podbijały cząsteczki, sprawiając, że unosiły się między nimi, a wpadające przez szczeliny światło sprawiało, że wyglądały jak małe, niemal magiczne światełka. To tylko drobny brud, nic specjalnego; a jednak.
- Wspinałem się na wyższe konstrukcje jako dziecko! - parsknął butnie, chociaż oczywistym było, że mijało się to z prawdą o milę. Żartował. Tym razem tylko żartował, mimo że, rzeczywiście, sięgając pamięcią mógł sobie przypomnieć, jak umykał po dachu tego właśnie pałacu, goniąc wiatr i jakimś cudem nie ześlizgując się na sam dół, by spotkać się z przedwczesną śmiercią. Wyraźnie to nie był jego czas. Podobnie jak cudem udawało mu się latami przeżywać na skradzionych owocach i resztkach znajdowanych na ulicy, dopóki nie nauczył się kraść i oszukiwać dla własnego zarobku. To nie był jego czas. Może w końcu los miał się odwrócić. Może w końcu jego ciężka praca miała dać pierwsze, prawdziwe owoce. Może miał stać się bogatszy dzięki tej dziewczynie właśnie; tak beztrosko żartującej i bawiącej się w tym zrujnowanym miejscu, wydawało by się, bez najmniejszego zmartwienia nad swoją głową.
Już miał ruszyć z nią do koślawego tańca, porwać ją o wyimaginowanej muzyki, mimo, że tancerz był z niego raczej marny i niewprawiony.. Kiedy nagła dworność obudziła się w jego udawanej (może nie?) arystokratce, w rozbawieniu chwilą, czy w ramach treningu; w tej chwili średnio na to baczył. Zapanował nad uśmiechem, przybierając jedną z tych min uważanych przez panie powszechnie za szarmanckie. Ukłonił się, odciągając jedną nogę w tył i wykonując zamaszysty ruch jednym ramieniem, nie urywając jednak wzrokowego kontaktu. Pewnie na dworze miał spojrzeć z pokorą w dół, oddając szacunek, ale..
- Wasza wysokość. - nie był pokorny. Wyprostował się, na nowo przyjmując pozycję do tańca i, jak przypuszczał, wypadał przy niej raczej niezgrabnie.. Grunt, że ona radziła sobie doskonale. Wpatrywała się w jego oczy, nie pozwalając, by odwrócił spojrzenie.. Ale czy chciał? Gdy się odezwała, złapał się na tym, że całkiem podświadomie lekko się do niej pochylał, przybliżając nieco twarz do jej własnej.
- Podziękujesz mi później. - mogło poczekać. Na Paryż, na moment, w którym księżna uwierzy, że to rzeczywiście jej wnuczka, na chwilę kiedy zajmie swoje miejsce.. Z daleka od niego. Nie należał do świata przepełnionego złotem i pysznością. Myśl ukłuła go boleśnie gdzieś w sam środek klatki piersiowej, ale nie dał tego po sobie poznać.
Ull Borgin
Ull Borgin
Zawód : czeladnik w sklepie jubilerskim
Wiek : 18
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
...
OPCM : 4 + 2
UROKI : 3 + 1
ALCHEMIA : 12
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : 0 + 2
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11345-ull-borgin#349094 https://www.morsmordre.net/t11349-ratatoskr#349245 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f419-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t11357-skrytka-bankowa-nr-2479#349774 https://www.morsmordre.net/t11351-ull-borgin#349264
Re: [sen] once upon a december [odnośnik]29.08.22 12:50
Może to wszystko faktycznie miało sens? Może układało się w logiczną całość; to, o czym mówił uzupełniało uporczywe luki w pamięci. Zdarzenia, których jej brakowało; wytłumaczenia zachowania; braki w codziennych umiejętnościach prostych ludzi, których musiała się długo uczyć.
Stali tutaj teraz, pośrodku wielkiego gmachu skrytego za kotarą kurzu i niepamięci, w cieniu dawnej świetności, w pamiątce po carskiej Rosji, która minęła bezpowrotnie. Czy ludzie cieszyliby się, gdyby plotka o Anastazji okazała się prawdą? Czy chcieliby, żeby ona naprawdę żyła?
To, co mówiły gazety, a to co wygrywały ludzkie serca często się od siebie różniło; i choć momentami naprawdę dopadało ją zwątpienie, a nawet strach, wciąż powtarzała sobie, że w Paryżu – jeśli to wszystko było prawdą – czeka na nią ktoś bliski. Ktoś, kto ją zna, pamięta i kocha. Chciała mieć tylko tyle; skrawek własnego ja, ułamek rodzinnych korzeni, nie bogactwo i tytuły, które wydawały się problematyczne i przytłaczające. Gdy była młodsza, marzyła o byciu księżniczką; ale teraz ogrom pałacu ją przytłaczał, nawet jeśli echo zaglądające w korytarze wydawało się dziwacznie znajome.
Pokręciła głową z rozbawieniem na jego komentarz odnośnie wieży; sama widziała ją tylko na pocztówkach, raz na wycinku z gazety, właśnie tej która tak chętnie rozpisywała się o Anastazji; jeszcze kilka tygodni temu miała tych wszystkich ludzi za głupców, dziś sama brała w tym udział, próbując wskrzesać w sobie faktyczną wiarę.
Może los miał się odmienić?
Zagryzła wnętrze policzka, kiedy w odpowiedzi na jej ukłon i on zgiął się w pół, zamaszystym gestem ręki nadając temu wszystkiemu wielkiej teatralności, nawet jeśli spojrzenia wciąż pozostawały skrzyżowane i skrzące się. W przejęciu, wyczekiwaniu, cichej, niemal dziecięcej radości – skoro czekał na nich Paryż, cały świat stał przed nimi otworem. Skoro miała być Anastazją, mogli zrobić już wszystko. Wyjechać, zostać, zamieszkać, podróżować dalej – kiedy dłonie splotły się ze sobą, dosięgło ją dziwne, niecodzienne uczucie; to właśnie z nim chciała móc robić to wszystko.
Zaczęli więc płynąć w takt tylko sobie znanej muzyki. Jej stopy sunęły po zakurzonej posadzce lekko, bez trudności, zupełnie jak gdyby doskonale wiedziała, gdzie powinna stanąć najpierw, a gdzie później. Było to dziwaczne, choć bynajmniej nie nieprzyjemne; wręcz przeciwnie. Ciepło jego dłoni dodawało otuchy, a wzrok wciąż skupiał się na nim.
– Powinniśmy już iść spać, jutro wielki dzień… – nawet jeśli nie sądziła, że będzie w stanie zmrużyć oko.


koniec
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
[sen] once upon a december
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach