Wydarzenia


Ekipa forum
Varya Mulciber
AutorWiadomość
Varya Mulciber [odnośnik]01.11.22 18:06

Varya Mulciber

Data urodzenia: 27.07.1936
Nazwisko matki: Karkarow
Miejsce zamieszkania: Warwick
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: twórczyni zwierzęcych trofeów, łowczyni
Wzrost: 165
Waga: 58
Kolor włosów: kasztanowe
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: rosyjski akcent, energiczne kroki, dość ruchliwa, usta, które niemal zapomniały o uśmiechu, spojrzenie czujne, przenikające


Pierwszy raz narodziłam się w słońcu.
Dotyk parzących nachalnie promieni ciepła był mi torturą. Krótkie kończyny rwały się w rytmie nieznośnego płaczu. Byłam w domu. Byłam swoja, byłam prawa, a moje imię wołało: obca. Nie szukałam twarzy, szukałam drogi, ale minęło zbyt wiele lat, zanim udało mi się to odkryć.


Żyliśmy w ukryciu grubych murów, z dala od tłumów, z dala od radosnych świateł miast. Było nas już wtedy niewielu, gorzkie twarze, usta mrukliwe i tajemnice, do których nikt z tutejszych nie ośmieliłby się zbliżyć. Nasze znaczenie spróchniało, ale my dalej strzegliśmy siebie, odtwarzaliśmy historie przodków, a ufni pozostaliśmy jedynie wobec własnej krwi. Odgrodzeni od tego świata starzeliśmy się w całkowitym zawierzeniu we własny ród, w czarodziejską krew, we wszechmocną Rosję. Nie poszukiwaliśmy przyjaźni, chwała interesowała nas tylko w uosobieniu totalnym, bezsprzecznym, wielkim. Jej jednak nie sprzyjała twardość ścian i ostrość naszych bram. Nieśliśmy za sobą dumę i przewinienia naszych krewnych, trwaliśmy jako nieliczni tam, gdzie nastał początek naszych dziejów.


Oddana temu wszystkiemu rosłam, kryjąc twarz w miesiącach ciepła i rozkładając ręce na cześć lodowatych zamieci. Każdego dnia wypychano mnie z bezpiecznej nory, ale dla mnie nie był to przymus, lecz nagroda. Miałam być odporna, wytrwała, miałam w ciszy przyjmować zdarte kolana i dygoczące ramiona. Miałam nauczyć się pragnąć chłodu, z zamkniętymi oczami przemierzać lasy, rozpoznawać suchość skały i przewidywać przyszłość po śladach, cieniach i odgłosach. Ojciec nie był mną zainteresowany, nie czułam więzi, ale czułam respekt. Byliśmy jednością, a jednocześnie trwaliśmy za kurtynami obojętności. Wytrenował we mnie ciszę, czujność i grozę. Spodziewał się, że odczytam jego wolę z bezgłośnych ust, z twarzy przyozdobionej ledwie mdłym grymasem czy krótkim spojrzeniem, które nie powtarzało się dwa razy. Chciał posłuszeństwa, siły, wierności. Chciał jej od dziecka, któremu świat jeszcze wtedy zdawał się być polem kolorów i zabaw, nieodkrytych jaskiń i niezbadanych tropów. Barwy bladły z biegiem lat, zasklepiały się pod śnieżną powłoką. Choć lodowe porywy nie miały wstępu do naszej twierdzy, i tak były w niej obecne, w zupełnie innej formule. Dziecięcą pocieszność objawiałam w towarzystwie matki oraz rzadziej pośród garstki krewnych. Matka sadzała mnie przed sobą w siodle i razem przemierzałyśmy srogie pustkowia. Tak otwierała przede mną światy. Hartowała ostrymi cięciami wiatru dziecięce policzki. Była kobietą o twardej skórze i dość energetycznym usposobieniu. Była jedną z nas, choć jej korzenie sięgały poza chropowate ramiona Syberii. Zachwycałam się jej bajdurzeniem, fascynującymi opowiastkami o skałach i piaskach, o barwnych kamieniach i zaklętej w nich magii. Przeważnie rozmawiałyśmy poza cichymi kątami domu. Gdy wracałyśmy, minuty znów stawały się ciche i smętne. Nie mogłam uśpić w sobie wrażenia, że jeszcze chwila i coś się przydarzy. Jeszcze chwila i przemówią do mnie srebrne wilki ze ścian, że poruszą się niedźwiedzie trofea. Że nasza izolacja upadnie, a my wyciśniemy krew z naszych wrogów. Faktycznie, gdy miałam dziewięć lat, coś się wydarzyło.


Drugi raz znów narodziłam się w słońcu.


Wyrosłam na tyle, by to słońce mordować, by obdzierać je z promieni tak, jak gosposia przy piecu wyrywała kaczce pióra, kiedy ja podglądałam ją z niezdrowym zaintrygowaniem. Jako mała Varinka głosiłam nienawiść do lata, do topniejących śniegów, do kwitnącej natury. Nauczono mnie doceniać zamierający, szumiący niebezpiecznie świat, naturę o szarym pięknie, rozebraną z ozdób i dziką. Naturę wytrwałą, brudną, naturę, która w najgorszym swym obliczu zawsze wstaje. Ona nie musiała ze swego wariactwa przed nikim się spowiadać. Wierzyłam, że my również. Gdy nie musiałam haftować i wyginać się w ludowych tańcach, zabierali mnie na polowania. Tam węszyłam jak ten pies, z nosem prawie w ziemi, choć instynkt skupionego łowcy musiałam trzymać na krótkiej smyczy, pilnować w sobie, bo jako dziewczynka nie miałam swobody równej chłopcom. Nawet jako Mulciber. Jednocześnie też właśnie jako dziewczynka musiałam umieć znieść o wiele więcej. Tamtego dnia topiliśmy się w gorącym wietrze, który gdzieś setki kilometrów dalej był chłodną bryzą. Uparcie jednak wędrowałam, robiąc małymi nogami kroki dość wielkie, by nadążyć za tymi nieco starszymi. Niezmierzone lasy wpędziły mnie w pułapkę, zaprowadziły na pustkowie. Z dala od krewnych, psich pazurów. Wspięłam się na pagórek, by ujrzeć więcej. Choć serce dudniło w piersi, starałam się nie moczyć oczu. Chciałam znaleźć drogę. I tak nieuchronnie zaczęłam zbliżać się do słońca. Paliło coraz bardziej i bardziej, czułam żarliwe igły drapiące mnie w nos. Choć w szerokim świecie żadną było to torturą, dla mnie stało się niemożliwe do zniesienia. Padłam na kolana, a wkrótce później w pięściach gniotłam śnieg. Minuta, albo i jej ułamek – zamarzały moje trzy oddechy, aż wreszcie skapitulowałam w kałuży między jawą a snem. Byłam mrozem zakwitłym pośrodku lata. Byłam czarownicą, która w słońcu przyniosła zimę.


Durmstrang mi się podobał. Stał się oknem na świat, świeżą krainą, czernią mieniącą się tysiącem kolorów. Miałam przyjąć solidne nauki, jeszcze bardziej wzmocnić ducha i ograbić się z resztek dziecięcej delikatności, która w Europie tak mile widziana była u dorastających dziewcząt. Tutaj winnyśmy być zaradne i gotowe, niezłomne. Dziewczęta w szkole stanowiły mniejszość, tę bardziej pokorną, zdyscyplinowaną już na samym początku. Układano nas surowo, ale nie raziło mnie to, nie poszukiwałam miękkiej beztroski. Myślałam o moich przodkach, chciałam, by oni i ojciec trwali w należnej im dumie. Nasze nazwisko poszarpano. Moim zadaniem było je załatać i chociaż potrafiłam już haftować, wolałam wybrać jakąś inną formę łączenia tego, co zostało rozerwane. Ponura warowania pozwalała mi zbliżyć się do nowego. Nigdy dotąd nie przebywałam pośród tak wielu rówieśników. Magia zaczęła mocniej we mnie rozkwitać. Każda z tych twarzy nosiła poglądy i historie, które wchłaniałam, najczęściej jednak poszukując wschodnich, surowych akcentów. Dość szybko musiałam wybrać druhów, a razem z nimi przyjąć właściwy światopogląd. Ten jednak zasiano we mnie już dawno, w kołysaniu mroźnej kolebki. Ufając głosom starszych, wiedziałam, kogo należy podziwiać, a kim gardzić. Nigdy nie poddawałam tego w wątpliwość i z wielką łatwością dostrzegałam słabość w mieszańcach, a siłę w nas – czarodziejach. Szkoła stała się czasem eksperymentów, porzucania jednego tylko spojrzenia i jednej znanej mi natury. Nie zboczyłam, ale zaczęłam pragnąć więcej. Pośród młodych dziewcząt moja własna kobiecość została wystawiona na próbę. One bywały inne, bardziej dźwięczne, głośne, przyciągające. We mnie dojrzewała upartość, niewzruszenie, agresja, przez które trudno mi było poczuć się częścią ich grupy. Nieustannie musiałam upominać samą siebie, przez co gromadziła się we mnie frustracja. Szkoła stała się ciągłym treningiem - umysłu i ciała. Przywykłam do dyscypliny, ale nie znałam uroku wiedzy, który krył się w mrocznych korytarzach. Byli tutaj uczniowie, którzy pod osłoną nocy pławili się w praktykach zakazanych, była kryjąca się po kątach brutalność, która piekielnie mi imponowała. I była też wiotkość, która szybko znikała ze szkolnych kronik. Durmstrang nie wybaczał słabeuszom i drwił z nich jeszcze bardziej niż z buntowników. Ci drudzy mieli przynajmniej siłę i odwagę. Choć może nieco zbłądzoną. Ja starałam się być pilna, czerpać z możliwości bycia tutaj, w świecie nasyconym tajemnicami, które mogły zostać przede mną odsłonięte. Miałam jednak syberyjskie braki w edukacji, miałam nieco zakrzywione maniery, zbyt dużo obojętności  i zbyt mało sympatii. Uczniowie byli jak kompani, gracze, a przyjacielem trudno było mi nazwać kogokolwiek. Fizyczne zajęcia stały się sposobem na nieposkromione emocje. Tam sobie radziłam, a jeśli nie, to przyjmowałam wyzwanie i starałam się sięgnąć do tej kolejnej poprzeczki. Czerpałam ze źródeł, które pociągały mnie najbardziej: potrzebowałam wiedzieć więcej o minerałach, o skałach, o naturze samej w sobie, a wreszcie o dzikości magicznych futer mknących między drzewami w popłochu, kiedy moi krewni wznosili bezlitosne różdżki. Na zajęciach ręce aż po krańce rękawic zanurzałam w krwawiących bebechach, z fascynacją badając, jak one działały i czym byłyby, gdyby tylko wyssać z nich to wszystko i pozostawić wyłącznie włochatą powłokę. Wizja pustych oczu i napompowanych niczym istnień sprawiała, że zaczynałam się uśmiechać. A robiłam to naprawdę rzadko. Nauki wyższe, wymagające skomplikowanych formuł, długich obliczeń i sterty przeczytanych ksiąg drażniły mnie. Choć w mojej kolebce dominowała cisza i rzadko żyliśmy w pędzie, cierpliwość ochrzciłam kolejną cechą, którą powinnam w sobie tresować. Mogłam próbować, ale nudne formuły zbyt prędko mnie opuszczały. Pojedynki były już znacznie bardziej pociągające. Były próbą bólu, starciem sił, malowaniem ran i nauką wytrwałości. Te demonstracje ze swego podwórza znałam całkiem dobrze. Radziłam sobie, nigdy nie odmawiałam próby, ale byli lepsi. I to musiałam też przyjąć. Trwałam jako jedna z wielu, nie zbierając nigdy najwyższych not. Durmstrang kłaniał się bowiem tym, którzy między serią nudnych pchnięć zadawali soczyste ciosy. Bywało i tak, że krzyki ofiar przebudzały zastygłe w kamieniu popiersia. Uprawiali tortury, kontrolowali ból o skali dla wielu niemożliwej do pojęcia. Obserwując, czułam, że to, co pokazywali, stanowiło ledwie namiastkę tego, co można było osiągnąć. Dałam się jej uwieść, tej czarnej magii wygodnie lokującej się w nas, rosyjskich futrach. Tak nauczyłam się widzieć w ciemności. Tak wyraźniejsze stały się obrazy sprzed lat, podejrzane gdzieś gniewy, wywleczone wnętrzności i furia w oczach bliskich. Nie polowaliśmy jedynie na zwierzynę, naszym przeznaczeniem nie było wyłącznie przetrwanie. Moje urodzenie było moim prawem, moja kraina moim wychowaniem. Mój gniew moją mocą. Różdżki rosyjskich dziadów wyrywały z gardeł ostatnie tchnienia. U kresu edukacji już wiedziałam, że pośród nas niektórzy o tym zapomnieli, mocno przymarzając do trzeszczących foteli.


Choć nasze stado rozproszyło się po świecie, wieści o niedźwiedzich czynach w końcu docierały do zimowej twierdzy. Bestie nie usnęły, nie dały się spętać zapomnieniu. Rosja była początkiem, ale nasz ryk słychać było poza jej wielką mapą. W oddali nasi bracia pod przywództwem najpotężniejszego czarodzieja porządkowali świat i wyznaczali nowe prawo, spijając mrok zatopiony w krwawych pucharach. Anglia krzyczała głośno, ale próżno szukać jej obrazków za śnieżnym oknem kamiennej Syberii. Ojciec gładził ciężką ręką kudłaty grzbiet wilczura, mierząc się z myślami. Nastał dzień, w którym zapragnęłam objawić piękno Rosji tym, którzy jej nie znali. Od miesięcy już połykałam angielskie słowa, po ichniemu polując, po ichniemu śniąc. Wiedziałam, że jeśli żelazne bramy drgną, opadnie śnieg, ale moje serce było już lodowate. Obce mu były westchnienia moich rówieśniczek. Je mamił czar falban, mnie kształt martwej zwierzyny. Chciałam więcej, aż wreszcie skinął głową. Kilka kropel atramentu zabrudziło dywan, nim wreszcie zdołał zapieczętować pergamin. Z listem wysłał mnie prosto do niego, półtora tysiąca kilometrów stąd. Choć byłam młoda, wiedziałam, że jeśli nie zostawimy zapachów, jeżeli nie zaostrzymy pazurów, ziemia nie stanie się nasza. Pragnęłam być groźbą i obietnicą.


Trzeci raz dopiero miałam się narodzić.



Patronus: Varya nie potrafi wyczarować patronusa

Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 82 (różdżka)
Uroki:00
Czarna magia:51 (różdżka) +3 (krąg ogonowy)
Uzdrawianie:00
Transmutacja:52 (różdżka)
Alchemia:00
Sprawność:15+3 (ułamany mostek)
Zwinność:110
Reszta: 2
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
RosyjskiII0
NorweskiII2
AngielskiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
GeomancjaI2
Historia MagiiI2
KłamstwoI2
ONMSII10
SpostrzegawczośćII10
SkradanieII10
Zręczne ręceI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Odporność magicznaI5 (+3)
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Rycerze Walpurgii02
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
KrawiectwoI0.5
GotowanieI0.5
TaksydermiaII7
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI0.5
PływanieI0.5
Walka wręczI0.5
Taniec ludowyI0.5
WspinaczkaI0.5
JeździectwoII7
ŁyżwiarstwoI0.5
Biegłości pozostałeWartośćWydane punkty
StrzelectwoII7
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 7


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Varya Mulciber dnia 02.11.22 21:47, w całości zmieniany 3 razy
Varya Mulciber
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11435-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/t11445-olgierd#353862 https://www.morsmordre.net/t12091-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t11446-skrytka-bankowa-nr-2500#353865 https://www.morsmordre.net/t11447-varya-mulciber#353889
Re: Varya Mulciber [odnośnik]03.11.22 19:43

Witamy wśród Morsów

twoja karta została zaakceptowana
Kartę sprawdzał: William Moore
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 21:38, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Varya Mulciber  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Varya Mulciber [odnośnik]03.11.22 19:45


KOMPONENTYsiarka, piołun, skórka boomslanga, czułki szczuroszczeta, kora drzewa wiggen

[01.12.22] Komponenty kwiecień/czerwiec
[22.02.23] Lipiec/sierpień
[22.02.23] Kupidynek (komponent)
[26.11.23] Sierpień/listopad


BIEGŁOŚCI[12.02.23] Wsiąkiewka (kwiecień-czerwiec); +1 PB
[12.10.23] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +3 PB
[06.05.24] Wsiąkiewka (sierpień-listopad); +3 PB

HISTORIA ROZWOJU[03.11.22] Karta postaci; -100 PD
[11.11.22] Wykonywanie zawodu (kwiecień-czerwiec); +15 PD
[08.01.23] Wykonywanie zawodu (kwiecień-czerwiec) II; +15 PD
[12.02.23] Wsiąkiewka (kwiecień-czerwiec); +60 PD
[14.02.23] [G] Zakup konia; -200 PM
[23.04.23] Wykonywanie zawodu I (lipiec-sierpień); +15 PD
[16.08.23] Zdobycie osiągnięć: Społecznik, Obieżyświat, Do wyboru do koloru, Dojrzały Mors I, Witam i o zdrowie pytam, Na głowie kwietny ma wianek; +180 PD
[27.08.23] Zakupy: ułamany mostek; -150 PD
[12.10.23] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +120 PD
[03.11.23] Zdobycie osiągnięcia: Weteran; +100 PD
[12.11.23] Zakupy: bełty ostre; -75 PD
[22.11.23] Spokojnie jak na wojnie; +100 PD
[27.11.23] Zdobycie Osiągnięć: Wór pełen ziół, Dusza towarzystwa; +130 PD
[11.12.23] Zdobycie Osiągnięcia: Dziwny jest ten świat; +30 PD
[11.12.23] Zdobycie Osiągnięcia: Róg obfitości; +30 PD
[22.12.2023] Aktualizacja zdolności postaci: +2 sprawność
[06.05.24] Wsiąkiewka (sierpień-listopad); +160 PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Varya Mulciber  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Varya Mulciber
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach