Wydarzenia


Ekipa forum
Statek rejsowy
AutorWiadomość
Statek rejsowy [odnośnik]04.12.16 1:02
First topic message reminder :

Statek Rejsowy

★★★
Zaczarowany statek rejsowy zwykle cumuje w magicznym porcie i codziennie po południu przewozi pasażerów wzdłuż Tamizy, raz w tygodniu wypływając na otwarte morze. Wyjątkową atrakcją są jednak rejsy odbywające się zawsze pierwszego dnia miesiąca, kiedy to statek zanurza się całkowicie pod wodę, skąd odbywa wycieczkę wzdłuż terenów zamieszkałych przez trytony, olbrzymie kałamarnice, wyrośnięte meduzy, święcące ryby oraz inne stworzenia, które mugolom nawet się nie śniły, a o których czarodzieje najczęściej mają okazję czytać jedynie w książkach. Wycieczka trwa tylko trzy dni, bowiem statek teleportuje się pomiędzy trzema punktami: Karaibami, Syberią i Australią. Będąc pod wodą, zostaje zaklęty w ogromnej bańce powietrznej, dzięki której pasażerowie nie tylko są bezpieczni, ale i mogą bez przeszkód cieszyć się pięknem podwodnego świata.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 22:32, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Statek rejsowy [odnośnik]08.04.19 19:25
Gdy pieśń Susanne, tak wymyślna, tak kapryśna niczym fale na których kołysał się statek, dobiegła swojego końca, Elyon spojrzała na przyjaciółkę i skinieniem głowy wyraziła podziw, podziękowanie jej umiejętnościom: gdyby nie wokalne uzdolnienie Zakonniczki, z pewnością skończyłyby wyprawę wizytą w szpitalnym skrzydle świętego Munga. Sama nie posiadała przecież żadnych podobnych talentów, wrodzona kreatywność kończyła się tam, gdzie zaczynały się praktyczne wymogi. Mogłaby co najwyżej spróbować uniknąć szaleństwa mężczyzny poprzez zeskoczenie za burtę na ich skutą lodem drogę, spróbowałaby uciec przed miotanymi przez niego zaklęciami lub ciosami - i ostatecznie żałowałaby, że własny strach uniemożliwił jej udzielenia mu odpowiedniej pomocy. Teraz jednak nie musiała gdybać. Chwycony pod rękę marynarz osiadł na pokładzie jak kamień, łkając, wycieńczony, posiniaczony i zadrapany; to szczególnie delikatność jego nadgryzionej anomalią psychiki wołała o największą interwencję.
- Sprawdzę. Jeżeli nie, postaram się jeszcze raz rzucić zaklęcie i wzmocnić wcześniejsze przejście. Potem będziemy martwić się pomocą w porcie - zadeklarowała, oddała nieznajomego w ręce Susanne i wyprostowała się, podchodząc do rufy o połamanych barierkach ochronnych. Wyczarowana przez nią lodowa kładka wciąż trzymała się na falach, jednak na jej wierzchu igrała już spieniona woda.
- Nie jest źle - zawołała do Susie, finalnie oceniwszy stan ich potencjalnej drogi ucieczki z ledwo co uspokajającego się miejsca. Okoliczności były dla nich niemalże łaskawe. - Zobaczę tylko, czy może być lepiej.
Czysto teoretycznie mogłyby spróbować przejść po niej z powrotem do brzegu, ale Elyon nie chciała ryzykować. Nie mogły wiedzieć, na ile stabilny byłby krok marynarza w tym stanie, nie wiedziały też, czy w ostatniej chwili nie zapragnąłby rzucić się na fale i odnaleźć skąpaną pośród marzeń syrenę. Profilaktycznie zatem uniosła swoją różdżkę raz jeszcze, wycelowała ją na już istniejący most i skupiła się, pragnąc rozszerzyć go przynajmniej o pół metra z każdej strony.
- Glacius! - wyszeptała, mając nadzieję, że przynajmniej wspomnienie zażegnanego na statku kłębu anomalii nie pokrzyżuje planów jej inkantacji w odwecie.


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Statek rejsowy [odnośnik]08.04.19 19:25
The member 'Elyon Meadowes' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 87

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Statek rejsowy - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek rejsowy [odnośnik]09.04.19 20:09
Aż tak wymyślna w swoim śpiewie nie była - skupiała się na utrzymaniu czystych, przyjemnych dźwięków, nie na ozdobnikach i tekście, który, jak się okazało, nie miał w całości większego znaczenia. Sama także odczuła lekką ulgę, mogąc dać upust emocjom, mimo wciąż odczuwanej słabości. Przytłaczająca burza tłumiła świadomość, odgradzając Susanne dziwnym murem; gdy emocje opadły, poczuła się, jakby przeniosły się do innego świata. Było to uczucie tym bardziej parszywe - wiedziała bowiem, że okropieństwa teraźniejszości są całkowicie realne.
Kiwnęła głową, pozwalając Elyon na rozeznanie się w sytuacji na zewnątrz, sama zaś postanowiła przyjrzeć się zranieniom marynarza. Światło, a raczej jego brak, nie pomagały wcale w oględzinach, a wyjęcia różdżki tylko po to, by rzucić Lumos, mogące ściągnąć anomalie, nie brała pod uwagę - mimo tego nic nie wyglądało poważnie, dlatego nie zdecydowała się na używanie mikstur, pozamykanych w fiolkach i bezpiecznie spoczywających w torbie. Najbardziej przydatne mogłoby okazać się coś kojącego niespokojny umysł, lecz w swoich zbiorach nie posiadała żadnego eliksiru uspokajającego. Nauczka na przyszłość. - Proszę wstać - poprosiła, starając się posłać mężczyźnie pokrzepiający uśmiech. Byli niedaleko brzegu. Głos towarzyszki dotarł do Sue, gdy marynarz stał już na nogach. - W porządku, idziemy do ciebie! - zawołała, przedzierając się przez drewniane przeszkody, porozrzucane wszędzie wokół. Zerknęła na wzmocniony lód - nawet w trudnych warunkach dało się zauważyć, że był mocny.
- Wielka zdolniacha - ucieszyła się na głos. Sama nie byłaby w stanie umocnić ścieżki. Obejrzała się za siebie, chcąc nabrać pewności, że anomalia nie powróci, gdy tylko opuszczą łajbę. - Wygląda na to, że się udało - stwierdziła, nie widząc żadnych niepokojących znaków. Tak spokojnie nie było tu już dawno. - Teraz musimy tylko znaleźć kogoś pomocnego. Może podpowie nam, gdzie szukać, kiedy pokonamy lód - powiedziała ciszej, zupełnie nieprzekonana do zaczepiania przypadkowych ludzi w porcie. Mogły trafić z deszczu pod rynnę, a tego bardzo by nie chciała. Opuszczanie statku nie należało do łatwych zadań, ale poradzili sobie z tym, parę chwil później stąpając po śliskim, ale stabilnym lodzie.


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Statek rejsowy - Page 3 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Statek rejsowy [odnośnik]09.04.19 20:49
Przeprawa przez lód nie należała do zadań ani łatwych, ani przyjemnych.
Mężczyzna słaniał się na nogach, musiał być naprawdę wycieńczony; Merlin jeden raczył wiedzieć, ile czasu przebywał na statku pod wpływem szalejącej nań anomalii, kiedy ostatni raz jadł, spał czy pił. Na ślizgawej powierzchni jego zmęczone kończyny zdawały się żyć własnym życiem, podarte buty chętnie rozjeżdżały się na boki, jednak on sam wydawał się nagle robić wszystko, by nie utrudniać im zadania. Pomagał. Na tyle, na ile mógł, ale pomagał. Jakby rozumiał, że to, co bolesne - zostawiał za sobą, natomiast pomoc czekała na drugim końcu pokrytej szronem kładki.
- Już niedaleko - zapewniła go Elyon, sama starała się utrzymać jak najlepszą równowagę na ich prowizorycznej ścieżce. Jej poszerzenie było naprawdę mądrym pomysłem. Opanowana wcześniej anomalia umożliwiła jej poprawne rzucenie zaklęcia, a dodatkowy metr z każdej strony pozwalał im na w miarę rozsądne balansowanie bez widma drzemiącego w głębinach chłodu, ciemności portowych wód. - Czy musimy to zgłaszać osobiście? - spytała też Susanne, ciekawa, na jakich dokładnie zasadach odbywało się informowanie Zakonu o ustabilizowaniu danego miejsca. Nie miała zamiaru jednak dociekać wszelkich możliwych szczegółów tak długo, jak długo nie zapewniły marynarzowi pomocy: nie tylko ze względu na troskę i jego dobro wysuwające się na przód priorytetów, ale też na ostrożność, obie bowiem zdawały sobie sprawę z nieprzyjaznych uszu mogących pojawić się wszędzie.
Powolne, pełne rozwagi kroki w końcu sfinalizowało bezpieczeństwo betonu pod stopami. Cała trójka znalazła się poza objęciem fal, poza lodowym mostem prowadzącym do rufy uspokajającego się statku, a grasujący dookoła magiczny chaos stopniowo zamieniał się jedynie w nieprzyjemne wspomnienie.
- Tam ktoś jest. - Ruchem głowy wskazała kierunek, w jakim migotało światło przenośnej latarenki, skąd dochodziły również odgłosy rozmów. - Obyśmy trafiły lepiej niż na portowych pijaczków... - Elyon westchnęła cicho, słowa kierując bardziej do siebie niż kogokolwiek innego, po czym razem z Susanne podjęły krok w ową najbardziej obiecującą stronę. Inne części portu spowite były całkowitą ciemnością - nie miały zatem luksusu wyboru.

| zt x2, naprawione :pwease:


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Statek rejsowy [odnośnik]12.06.20 2:15
| 25 czerwca

Chociaż wojna, tocząca się na ulicach Londynu pomiędzy zwolennikami Harolda Longbottoma, a oddziałami wiernymi obecnie panującemu Ministrowi Magii, uczyniła z większości dzielnic otwarte pole bitwy, to życie w stolicy nie wymarło; czarodzieje, którym udało się zarejestrować różdżkę, mogli poruszać się w nim względnie bezpiecznie, a z czasem część lokali powróciła do dawnego trybu funkcjonowania. Jedyna różnica polegała na tym, że aby się do nich dostać, należało okazać dokumenty potwierdzające rejestrację.

Tego wieczoru po magicznym porcie niosła się muzyka, dobiegająca z rejsowego statku, który – po odwołaniu większości wycieczek, ze względu na nałożone na Londyn zaklęcia antyteleportacyjne – stale cumował teraz w porcie. Jego pokład przekształcono na restaurację, serwującą potrawy pochodzące z różnych krajów, stanowiące niejako echo dawnych podróży okrętu. Po zapadnięciu zmroku światła otaczające statek widoczne były z daleka, a tym razem zdawały się jeszcze intensywniejsze, gdyż w restauracji trwało przyjęcie – zorganizowane z okazji urodzin Ministra Malfoya. Przy okrągłych stolikach siedziało co najmniej kilkudziesięciu czarodziejów i czarownic, głównie tych mogących poszczycić się statusem czystej krwi – choć dało się wśród nich dostrzec również przedstawicieli arystokracji. Pomiędzy stolikami krążyły kelnerki i kelnerzy, a w pobliżu długiego, eleganckiego baru, lewitowały tace z alkoholami. Mostek kapitański został przekształcony w podwyższenie, na którym przed mikrofonem stała młoda czarownica, dając występ na żywo.

Alejka, przy której przycumowany był statek, była ciemna i cicha; kręciło się po niej zaledwie kilka osób.

| Mistrz Gry wita wszystkich na wydarzeniu! Czas na pojawienie się w temacie wynosi 48 godzin, a wszystkie postacie, które powinny to zrobić, otrzymały prywatną wiadomością krótki opis odnoszący się do okoliczności ich obecności w Londynie. Wasze pierwsze posty powinny zawierać spis posiadanego ekwipunku (zarówno w głównej części posta, jak i pozafabularnie – pod postem), oraz w miarę dokładnie umiejscawiać was w przestrzeni. Jeśli jakieś jej elementy nie zostały opisane (zaułki, latarnie, ławki, sklepy – i tym podobne), możecie oczywiście założyć ich istnienie według upodobań, o ile nie będą drastycznie odbiegać od klimatu lokacji.

Pamiętajcie, że wydarzenie zagraża życiu i zdrowiu postaci – biorąc w nim udział, nie można więc rozgrywać wątków późniejszych ani innych tego typu.

Waszym mistrzem gry jest Billy, w razie pytań zapraszam – najlepiej na pw lub discordzie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek rejsowy [odnośnik]13.06.20 18:12
Od kilku dni letnia aura rozgościła się w smaganym wojną, niezbyt przyjaznym mieście. Ulice, które jeszcze tak niedawno tętniły gromkim entuzjazmem, opustoszały niemalże całkowicie. Brak żywej duszy był nienaturalnym, dziwnym, w pewnym sensie przerażającym zjawiskiem. Echo pojedynczych rozmów odbijało się od wysokich budynków. Wiatr rozpuszczał porywistą muzykę, zastępując codzienną rytmikę przyspieszonych kroków. Pojawiły się kontrole. Dźwięk ostrych walk dochodził z odległych zaułków, stał się nieodłączną, niechcianą rzeczywistością. Czy można było funkcjonować w takiej przestrzeni? Czuć na plecach stały, zimny oddech niebezpieczeństwa? Nie był przygotowany na taki obrót sprawy, lecz jako wieloletni tułacz, bardzo szybko przystosował, a wręcz przyzwyczaił do nowych realiów. Obawiał się, iż bitewny reżim wpłynie na ilość wystosowywanych zleceń. Przez ostatnie, długie miesiące pracował nad własną renomą. Poznając zmienione dzielnice robił dokładne rozeznanie. Ustalał zapotrzebowanie, potencjalną konkurencję oraz ilość zainteresowanej klienteli. Różnorodność wymagań, a także baczne obserwacje pozwoliły na udoskonalanie własnych usług. Rozpoczął od środowiskowego wywiadu, zbierając powtarzalne skargi, a także niedogodności związane z dostarczaniem roślinnych składników. Niektórzy pionierzy ów biznesu – spoczęli na laurach. Podwyższyli ceny, zmniejszyli dostawy, pogorszyli jakość ingrediencji sprowadzanych z nieznanych, szmuglerskich źródeł. Musiał to zmienić. Wykorzystując dawne znajomości, zaspokajał potrzeby najbliższych osobistości. Dzięki ogromnej mocy poczty pantoflowej, pozostali obywatele usłyszeli o nowym źródle porządnej dystrybucji. Z biegiem tygodni coraz więcej obcych sów odnajdywało ciemnowłosego mężczyznę  przemierzającego brukową okolicę. Zamówienia oscylowały w trudności, dlatego też musiał się postarać, wysilić, zaryzykować, a przede wszystkim stawić czoło coraz większym roszczeniom oraz kaprysom. Zawalczyć o klienta z grubą, wypełnioną sakiewką. Dzisiejszy wieczór miał być takową sposobnością – kobieta, która złożyła zamówienie uchodziła za wymagającą; żądała niezwykle rzadkiego, trudnego do zdobycia składnika. Lubił takie wyzwania z podekscytowaniem wyczekiwał późniejszych godzin wieczornych.
Wyszedł z domu odpowiednio wcześnie. Zadbał o schludny wygląd zewnętrzny; chciał zrobić jak najlepsze, pierwsze wrażenie. Przeczesując niesforne kosmyki, długimi wąskimi palcami zapakował najpotrzebniejsze rzeczy. Różdżkę wsunął w prawą kieszeń. Musiała być jak najbliżej, na wyciągnięcie ręki. To samo zrobił z dokumentami rejestracyjnymi. Skórzana torba zapełniła się fiolkami oraz woreczkami ze starannie przygotowanymi roślinami. Dopakował jeszcze małą sakwę z kilkoma monetami – idealny rekwizyt przy okazji nie posiadania przez zainteresowanego, odliczonej, okrągłej sumy pieniędzy. Odległość, która dzieliła go od dobrze znanego portu zamierzał pokonać na starej, lekko wyliniałej miotle znalezionej w odmętach nowo zakupionego domostwa. Wychodząc na chodnik wciągnął upalne powietrze i z niewielkimi utrudnieniami wzbił w zachmurzone przestworza. Lądując na zakurzonym podłożu, zachwiał się nieznacznie. Lot sprawiał problemy, jednakże starał się opanować sytuację. Rozejrzał się dokładnie dostrzegając dość nietypowy widok. Noc spowiła portowe budynki, ogromny, statek zachęcał swym blaskiem potencjalnego, nieświadomego wędrowca. Rozmigotane punkty wyznaczały drogę po drewnianym podwyższeniu. Muzyka serwowana na żywo drażniła bębenki słuchowe z największą przyjemnością. Widział krzątaninę eleganckich uczestników. Czyżby arystokraci? Uniósł brwi w widocznym zaciekawieniu, zdumieniu. Kim była umówiona nieznajoma? Kimś istotnym? Dlaczego okoliczności spotkania miały odbywać się właśnie tutaj? Czy zabrał odpowiednią ilość funduszy? Wolnym, powłóczystym krokiem ruszył w stronę środka transportu. Malownicza sceneria tak nietypowa dla obskurnej dzielnicy zachwycała błękitne tęczówki. Wchodząc na pokład, podszedł do najbliższego zarządcy. Pilnował wejścia do restauracji – wedle treści listu to tam powinien odszukać swą nową klientkę. Odchrząknął i wyciągając szyję, rozglądał się wymownie po obszernej sali. Był tuż przy wejściu do restauracji.

|Ekwipunek: różdżka, dokumenty rejestracyjne, skórzana torba wypełniona ingrediencjami, sakwa z monetami, miotła



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Statek rejsowy [odnośnik]13.06.20 19:48
Szybkim krokiem mijała kolejne znajome miejsca, napawając się znajomym zapachem portu. Przepadała za tym miejscem, choć ostatnimi czasy częstotliwość jej odwiedzin ograniczyła się do absolutnego minimum. Częściowo było to spowodowane panującą w mieście wojną, choć to brak czasu był głównym powodem. Zawsze oddana swojej pracy, całkowicie dała się pochłonąć przez kolejne zamówienia bądź ważąc eliksiry dla własnych korzyści. Sporadycznie pozwalała sobie na spotkania z bratem bądź innymi znajomymi, lecz to twarze klientów widywała najczęściej. Ten stan wydawał się też odpowiadać Caelanowi, który ostatnimi czasy wydawał się dość nadopiekuńczy a ona nie chciała przysparzać mu kolejnych zmartwień. Ponadto starała się prosić go jedynie o rzeczy najistotniejsze, tym samym starając się polegać na własnej samodzielności. Fakt – to on w dużej mierze pomagał jej w zdobywaniu ingrediencji, lecz obecna sytuacja udowodniła, iż nawet jego możliwości są ograniczone. Pilnie potrzebowała kilku ingrediencji, nie mogła czekać aż nagle wydarzy się cud i niezbędne rośliny zostaną jej dostarczone. Musiała sama sobie poradzić z tym problemem, uciekając się do własnych „znajomości”. Calanthe nigdy nie należała do osób przyjacielskich, lecz nigdy nie pozwoliła sobie na całkowite zamknięcie na środowisko alchemików, którzy mogli okazać się pomocni. I tak właśnie było w obecnej sytuacji. Znajomy alchemik nie tylko polecił jej odpowiednie źródło, ale sam postanowił zainicjować spotkanie. Calanthe nie czuła się zbyt komfortowo w tej sytuacji, nie była przyzwyczajona do aktów tak bezinteresownej pomocy, próbując doszukać się w tym czegoś więcej. Nie miała jednak innej możliwości – pomimo cierpliwości nie miała zamiaru czekać.
Miejscem spotkania okazał się magiczny port, a dokładniej słynny statek rejsowy. Słyszała o tym miejscu, choć nigdy wcześniej nie zdecydowała się skorzystać z jego usług, co wiązało się niejako z jej zasadami wyniesionymi z domu rodzinnego. Kobiety na statku przynosiły pecha, toteż czarownica nigdy nie postawiła stopy na deskach pokładu. A jednak nie czuła się jakby miała dzisiaj złamać tą zasadę bowiem, jakby to powiedział Caelan, stojąca w porcie kupa drewna nie mogła nosić miana statku, ponieważ w niczym nie przypominał okrętów, którymi pokolenia Goyle’ów przemierzały morza i oceany.
Powoli zbliżała się do umówionego miejsca. Już z oddali przywitała ją grająca muzyka, której brzmienie niosła woda. Jej dłoń po raz kolejny powędrowała w kierunku kieszonki skrytej pomiędzy fałdami spódnicy, w której spoczywała różdżka oraz dokumenty potwierdzające rejestrację – były to przedmioty na tyle dla niej wartościowe, iż wolała je trzymać blisko siebie. Ponadto w dłoni trzymała małą torebkę, w której spoczywał list od znajomego alchemika oraz sakiewka z odpowiednią sumą pieniędzy, która miała starczyć na ingrediencje oraz ewentualny napój. Praktyka alchemiczna pozwalała jej mniej więcej orientować się w cenach. Wiedziała, iż esencja z szaleju jadowitego, belladonna oraz parzydło leśne trochę ją wyniosą, lecz pożądany przez nią eliksir był tego wart.
Wzięła głębszy oddech, próbując zdusić pojawiające się w głowie obawy.  Nie miała powodów do nieufności w stosunku do alchemika, lecz i tak nie czuła się komfortowo podczas spotkań z nieznajomymi. O jego profesjonalizmie zapewniały ją jedynie zapisane krzywymi literami słowa na pergaminie. Rzadko spotyka się osoby tak dokładne i obowiązkowe w swoim fachu, a są to przecież cechy które niezwykle szanujesz. I rzeczywiście tak było – te cechy były dla niej niezbędne, toteż gdy znajdowała się zaledwie cztery metry od wejścia na pokład statku, obawy minęły. Jej wzrok spoczął na obecnych na przyjęciu osób, które beztrosko wręcz oddawali się zabawie. Po chwili jej uwagę przykuł mężczyzna znajdujący się przy wejściu. Bazując na dość oszczędnym opisie z listu mogła się jedynie domyślać, iż to właśnie z nim miała się dzisiaj spotkać.
- Dobry wieczór, na nazwisko Goyle powinny być zarezerwowane dwa miejsca – powiedziała do zarządcy, stając obok mężczyzny przy wejściu do restauracji. Przeniosła na niego wzrok. - Mniemam, iż to z Panem jestem na dzisiaj umówiona?
Uniosła przy tym lekko prawą brew, oczekując odpowiedzi. Przez myśl przebiegła jej myśl, iż gdyby miała wybierać, pewnie wybrałaby inne miejsce na spotkanie. Miała przy tym nadzieję, iż głośne rozmowy i muzyka nie okażą się utrudnieniem przy rozmowie.

|Ekwipunek: różdżka, dokument potwierdzający rejestrację różdżki, torebka z listem od znajomego alchemika oraz sakiewka z pieniędzmi


I’m not afraid of my truth anymore, and I will not omit pieces of myself to make you more comfortable.
Calanthe Goyle
Calanthe Goyle
Zawód : alchemiczka (trucicielka)
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Sometimes the best thing a flower can do for us is die
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8474-calanthe-goyle https://www.morsmordre.net/t8487-parapet-panny-goyle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-pokatna-29-7 https://www.morsmordre.net/t8496-skrytka-bankowa-nr-2014 https://www.morsmordre.net/t8488-calanthe-goyle
Re: Statek rejsowy [odnośnik]14.06.20 9:26
Pojawiłem się w porcie z duszą na ramieniu. Żadne z nas nie miało prawa tutaj przebywać, przecież za moją głowę wyznaczono pokaźną nagrodę pieniężną, a przyjście Elli to w ogóle była skrajna nieodpowiedzialność. Ja już przywykłem do tego typu problemów, chociaż i tak nie powinien przekraczać granic tego miasta, jednak Ella kategorycznie powinna się trzymać od niego z daleka. A jednak tu byliśmy, szliśmy ramie w ramie przez ciemną uliczkę, narażając się na niebezpieczeństwo. Wiedziałem, że to zły pomysł, ale nie potrafiłem jej odmówić. Naprswde powinienem nauczyć się odmawiać. Przygotowałem się do tej wycieczki najlepiej jak mogłem w tak krótkim czasie. W pasie miałem na sobie juchtową szarfę, a w dłoni trzymałem różdżkę. Na szyi miałem przewieszony woreczek ze skóry wsiakiewki, a w nim niezwykle przydatny fluoryt i śliczną piersiówkę Bezdna, połączoną z zapasem cieplej herbaty w chatce w Oazie. Miałem nadzieję, że Keat nie doleje tam alkoholu i nie wypije wieczorem  - coś ciepłego do picia mogło nam się przydać. Oprócz tego wrzuciłem parę przydatnych eliksirów. Najważniejsze było to, że dzięki uprzejmości Marcelli miałem na sobie również pelerynę niewidkę, a dzięki niezaprzeczalnemu talentowi lorda Ollivandera, również świstoklik, przenoszący nas bezpiecznie do szkockiego domu Figgów. - Weź to. To eliksir ochrony, kiedy go wylejesz na ziemie, dookoła stworzy się tarcza, która nie przepuści żadnego człowieka ani czarów - wytłumaczyłem szybko, wciskajac jej do dloni niewielką fiolkę. Potem narzucilem na plecy peleryne niewidkę i ruszylem w stronę portu. Teraz nie było odwrotu, musieliśmy sobie jakoś poradzić. Byle mężczyzna, który nas tu przeprowadził, miał rację. Rozejrzałem się dookoła, próbując zauważyć coś niepokojącego. Szepnąłem Figg gdzie powinniśmy podejść i stanąłem obok wejścia na statek, około pięciu metrów od niego, w bezpiecznej odległości od pozostałych osób, żeby przypadkiem na nikogo nie wpaść.

różdżka, juchtowa szarfa, piersiówka Bezdna, peleryna niewidka, fluoryt, świstoklik typ I (ołówek), eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 23), Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 29), Smocza Łza


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 3 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Statek rejsowy [odnośnik]14.06.20 14:47
bardzo przepraszam za spóźnienie shame

Pogrzebała go tamtego dnia.
Nie było ciała - zostały tylko buty na zmianę, z jego szafki; z kilkoma osobistymi drobiazgami, które wyciągnięto już po przeczesaniu zgliszczy - tego, co zostało z Ministerstwa. Mówią, że jeden z etapów żałoby to negacja śmierci zmarłego; ona nigdy tego nie doświadczyła; stała nad jego grobem (choć pustym, grawerunek jasno wskazywał na to, że życie ojca skończyło się pamiętnego dnia), łzy paliły skórę jej policzków, a ubrania papy wspólnie, całą rodziną, wkładali do wielkich pudeł, które wciąż czekają na strychu - nikt nie wie, na co.
Może właśnie na ten dzień. Dzień, w którym wygrawerowana na nagrobku data przestała mieć znaczenie. Bo pojawiła się jedna informacja. Nadzieję przyniosła sowa od Connie; do niej inne sowie skrzydła dotarły wraz z wieścią od starego znajomego rodziny.
Dopiero teraz - rok po pogrzebie ducha - Ella zaczęła myśleć o tym, co naprawdę stało się z tatą. Dlaczego pochowali go, nie rozważając nawet opcji, w której mógłby przeżyć pożar - wydostać się z niego jakimś cudem.
Myśli przesiąknęły nadzieją - a ona jak trucizna sączyła się, uniemożliwiając podjęcie racjonalnych decyzji. Febryczne gesty - gorączkowa rozmowa z Floreanem, przedstawienie mu wszystkiego, czego się dowiedziała, a potem pomysł. Irracjonalny. Oparty na z początku nieśmiało przedstawionym planie, który zaczęli wdrażać, gdy tylko uświadomili sobie, że jeszcze chwila - i będzie za późno.
Pewne było to, że pomagający uciekającym z Londynu znajomy ich rodziny trafił na kogoś, kto wyglądał jak zaniedbany klon ojca.
A także to, że ów mężczyzna nie pamiętał niczego, co wydarzyło się wcześniej niż tydzień temu; nie był nawet w stanie podać swojego nazwiska.
I przede wszystkim to, że wraz z kilkoma uciekinierami ma zostać przeszmuglowany gdzieś zagranicę. Jutro. Z samego rana.
To Marcella powinna była udać się na spotkanie - w wyznaczone miejsce, o wyznaczonej porze. To ona była tą, która nie bałaby się podjąć decyzji, by przedrzeć się do serca Londynu.
Dla nadziei, która jednak nie umarła tamtego dnia.
Ale to Ella była na miejscu. I mogła coś zrobić z tą informacją.
Wiedziała, że to szaleństwo. Nie sądziła, że uda jej się przekonać Floreana do tego, żeby skryci pod pelerynami niewidkami dostali się do Londynu; ostatniego miejsca, w którym charłacy powinni się pojawiać; miejsca, w którym jej twarz była wybitnie niemile widziana.
Acz nie wybaczyłaby sobie nigdy, gdyby tego nie zrobiła. A wdarcie się kanałami do portu poszło im zaskakująco łatwo; większe trudności mieli dopiero napotkać na swojej drodze.
Jak cień trzymała się blisko mężczyzny, który miał wskazać im drogę do niego; była skryta pod peleryną niewidką, tuż obok niej szedł Florean.
Przestała zastanawiać się, czy to wszystko ma sens.
Sięgnęła po fiolkę od Floreana, rozkojarzonym wzrokiem przyglądając się zawartości buteleczki; miała nadzieję, że nie przyjdzie jej się przekonać, jak ten eliksir dokładnie działa.

ekwipunek: peleryna niewidka - jedna dla Elli, druga dla Floreana; eliksir ochrony otrzymany od Floreana post wyżej; torba - w niej igła i nitka, czekolada, różdżka z masy cukrowej, sweter


ma­gno­lie chy­lą na bok cię­żar bia­łych twa­rzy
nie mów­my dziś o śmier­ci, gdy świat się roz­ma­rzył


Ella Figg
Ella Figg
Zawód : nić widmo
Wiek : 26
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
nie wypełniony tobą
mój pokój się nie kończy
nie ma ścian
ani okien
mój niepokój o ciebie
ogromnieje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8109-arabella-figg https://www.morsmordre.net/t8165-listy-z-nieba#234455 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-hogsmeade-173 https://www.morsmordre.net/t8171-skrytka-bankowa-nr-1940#234911 https://www.morsmordre.net/t8166-arabella-figg#234557
Re: Statek rejsowy [odnośnik]15.06.20 9:53
strasznie przepraszam za spóźnienie, kochani! poprawię się


Była jedną z pierwszych zaproszonych osób, które pojawiły się na pokładzie. Dlatego, że nie mogła się doczekać, czy też dlatego, że podświadomie chciała wierzyć, że im szybciej pojawi się na przyjęciu, tym szybciej będzie mogła się z niego wymknąć? Nie to, że ktokolwiek zmuszał ją do udziału. Wręcz przeciwnie, sama starała się, choć nigdy wprost, by po śmierci męża nie zostać towarzysko pogrzebana razem z nim. Minął dokładnie rok. Nadszedł koniec czasu żałoby, splatający się z czasem wiekiego tryumfu wielkich czarodziei. Wielkich nazwisk. Choć przecież to, które było na samym wierzchu nie było jednym z nich. Było równie obce kartom historii wyższych sfer magicznej części Wielkiej Brytanii co Tonks czy Blake. Nie to, co Malfoy. Nowy minister. Nowa nadzieja? Trudno byłoby inaczej czytać podekscytowanie, które tak szybko stało się wyczuwalne wśród zebranych na przyjęciu gości. Alkohol sprzyjał tej atmosferze, podobnie zresztą jak umiejscowienie. Elaine pojawiała się w Londynie raz na jakiś czas od początku kwietnia i nie była pod tym względem wyjątkiem (dla wyższych sfer stolica wciąż i na nowo miała wiele do zaoferowania), fakt jednak, że równolegle toczyły się tu zażarte walki o wpływy nadawał pikanterii rozmowom, ale też zupełnie słusznie zniechęcał wielu bardziej wrażliwych, a może po prostu ostrożnych, czarodziei do zbliżania się do granic miasta. Początkowo raczej rozbiegane spojrzenia i wymuszona swoboda zdradzały, że na pojawienie się na przyjęciu zdecydowali się tylko ze względu na prestiż samego wydarzenia. Póki co jednak wszystko wskazywało na to, że będzie to wydarzenie interesujące tylko dla tych, którzy rozpoznają i interesują się subtelnościami szlacheckich stosunków. Zajęło to Elaine w zupełności. Blade policzki zaróżowiły się delikatnie po kolejnym kieliszku wina. Wyraz jej twarzy zastygł w uprzejmym zainteresowaniu. Nie mówiła wiele, wsłuchiwała się w innych. Tym większym zaskoczeniem była mało subtelna prowokacja dalekiej krewnej, która z narastającą natarczywością próbowała wydobyć z niej emocjonalną reakcję związaną z przypadającą tego dnia rocznicą. W pewnym sensie, było to kuszące. W pewnym sensie, mogło mieć katastrofalne skutki. Z kwaśnym uśmiechem blondynka wymówiła się i ściągając kolejny pełny kieliszek z tacy przemknęła między zebranymi aż do zejścia ze statku. Zbiegła ze stopni, przeszła kilka szybkich kroków i zawahała się. Tu ciągle jeszcze otulało ją światło i muzyka przyjęcia, kawałek dalej był już zupełnie inny Londyn. Zatrzymała się. Wolną dłonią sięgnęła do torebki, opuszkami gładząc drewno różdżki. Nie mogła nawet pomóc jej stąd zniknąć, ale w jej posiadaniu było coś kojącego. Nie dużo więcej jednak, niż w winie, które trzymała w drugiej ręce. Upijając niewielki łyk, postanowiła dać sobie chwilę na bycie pomiędzy.

[jestem zaraz przy wejściu na pokład i mam ze sobą: różdżkę i pieniądze w torebce, kieliszek wina]


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Statek rejsowy [odnośnik]16.06.20 19:01
Florean i Ella, znaleźliście się w porcie, na nadbrzeżnej alejce, w niedalekiej odległości od prowadzącej na statek kładki; skryci w cieniu i pod materiałem peleryn niewidek pozostawaliście zupełnie niewidoczni – zarówno dla postronnych obserwatorów, jak i dla idącego przed wami, starszego mężczyzny, który przedstawił się wam wcześniej jako Harvey. Widocznie nerwowy, raz na jakiś czas odwracał się przez ramię i nasłuchiwał – jakby chcąc sprawdzić, czy wciąż znajdowaliście się w pobliżu.
Chociaż na pokładzie statku widać było liczne, poruszające się sylwetki, to sama alejka wydawała się opustoszała; jedynym wyjątkiem była szczupła kobieta z kieliszkiem wina, która zeszła po kładce i przystanęła tuż przy wejściu, być może dla zaczerpnięcia świeżego oddechu… oraz mężczyzna, który pojawił się tuż za waszymi plecami w akompaniamencie cichego dyszenia i przyspieszonych kroków. Minął was o cal – peleryna, którą okryta była Ella, zafalowała lekko – i dopadł prosto do waszego towarzysza, chwytając go za ramię. – Harvey – mogliście usłyszeć; sam Harvey odwrócił się, wyciągając różdżkę, ale kiedy dostrzegł twarz przybysza, automatycznie się rozluźnił, posyłając mu pytające spojrzenie. – Zbiry Malfoya wiedzą – powiedział. Mówił szybko, wyrzucając z siebie słowa jedno po drugim. – Wiedzą, że rano miała być ucieczka. Mówiłem im – naszym – żeby to odwołali, ale uparli się, że w takim razie zrobią to teraz. Są już w środku – uniósł na moment spojrzenie na statek – ale Harvey, dzisiaj w nocy w mieście będzie się roiło od patroli, trzeba ich powstrzymać. – Widzieliście, jak twarz waszego towarzysza stężała. – Idź – powiedział do nieznajomego, a ten wyminął go – wciąż nie zdając sobie sprawy z waszej obecności – i ruszył w stronę wejścia na statek. Harvey popatrzył na was, a przynajmniej starał się to zrobić – wciąż was nie widział, zezował więc trochę na lewo. – Zmiana planów – powiedział tylko, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie – najwidoczniej licząc na to, że podążycie za nim.

Elaine, stałaś zaledwie pięć metrów od toczącej się rozmowy, nie byłaś jednak w stanie wyłapać poszczególnych słów; lekki wiatr, który wiał wzdłuż portowej alejki, niósł w twoją stronę zapach ryb i szum przyciszonych, nerwowych głosów. Jeśli odwróciłaś się w tamtym kierunku, dostrzegłaś dwóch mężczyzn pochylonych w swoją stronę, z których jeden po chwili odwrócił się i ruszył prosto ku tobie – a raczej ku kładce, przy której stałaś. Kiedy się zbliżył, mogłaś zauważyć, że na tle innych gości znacznie się wyróżniał – pokrywającemu jego twarz cieniowi daleko było do starannie wypielęgnowanych zarostów arystokratów, a jego ubranie, choć czyste, nosiło wyraźne ślady znoszenia. Spieszył się tak, że prawie truchtał, przez co nie zdążył zauważyć cię w porę – a ty w porę nie zdołałaś uskoczyć. Poczułaś mocne uderzenie, kiedy na ciebie wpadł; przez moment oboje straciliście równowagę, kieliszek z winem przechylił się w twoją stronę, ciemnoczerwona ciecz oblała sukienkę; zatoczyliście się – ale mężczyzna uchwycił cię w ostatniej chwili, ratując przed upadkiem, po czym ruszył dalej, w górę kładki. Dalszą wymianę zdań – wyjątkowo głośną – mogłaś usłyszeć bez problemu.

Calanthe, zarządca kiwnął głową w odpowiedzi na twoje słowa, na moment przenosząc spojrzenie również na towarzyszącego ci Vincenta. – Oczywiście, madame. Proszę tędy – odezwał się, dłonią wskazując odpowiedni kierunek – zdołał jednak zrobić zaledwie krok w tamtą stronę, kiedy tuż przy wejściu zapanowało zamieszanie. Starszy mężczyzna, ubrany zdecydowanie niewyjściowo, i z malującym się w spojrzeniu zdenerwowaniem, wbiegł po prowadzącej na statek kładce, po czym spróbował wejść na pokład – ale został zatrzymany przez dwóch stojących po obu stronach trapu pracowników. Poproszony o wylegitymowanie się, szybko wcisnął w dłoń strażnika dokumenty. – Przepraszam, muszę… – powiedział, wskazując w stronę restauracji – jednak dwójka czarodziejów była nieustępliwa. – Chwileczkę, musimy zweryfikować prawdziwość potwierdzenia – odezwał się jeden z nich, wyciągając różdżkę i przykładając ją do świstka. – Pan Goyle, tak? – zapytał. Calanthe, która stała tuż obok, była w stanie w stu procentach stwierdzić, że kimkolwiek był próbujący się wedrzeć na pokład mężczyzna, z całą pewnością nie był członkiem jej rodziny – nigdy wcześniej nie widziała go na oczy. Z kolei towarzyszący jej Vincent, jeśli przyjrzał się jegomościowi, to jego twarz wydała mu się znajoma; rozpoznał w nim swojego dawnego klienta, od którego nie miał jednak wieści od czasów Bezksiężycowej Nocy. Mężczyzna nie patrzył na Rinehearta, być może jeszcze go nie widząc, a może zwyczajnie nie rozpoznając; sam z kolei wyglądał, jakby w trzy miesiące postarzał się o dziesięć lat.

Czas na odpis wynosi 48 godzin.

Żeby rozgrywka przebiegała dynamiczniej, wprowadzamy eksperymentalnie możliwość (nie przymus) wykonania dwóch akcji w obrębie jednej tury, przy czym mogą one - w zależności od tego, jak Wam wygodniej - znaleźć się w jednym poście lub w dwóch osobnych. Jeżeli potrzebujecie, by mistrz gry ocenił skuteczność wykonanej akcji w trakcie trwania kolejki (gdy np. nie wynika to bezpośrednio z opisu zaklęcia lub zwracacie się do postaci npc), możecie poprosić o post uzupełniający - najszybciej będzie przez discorda.

Na ten moment nie obowiązują ograniczenia w poruszaniu się (za wyjątkiem tych dyktowanych przez zdrowy rozsądek - nie zdążycie skoczyć na Pokątną po słodkie bułeczki i wrócić przed końcem tury).
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek rejsowy [odnośnik]17.06.20 10:52
Starała się nadążyć za Harveyem, i co jakiś czas, gdy nikt nie znajdował się w pobliżu, dawała mu szeptem znać, że wciąż są tuż obok, bo choć byli jego cieniami, to pozostawali niewidoczni również dla niego. Musiała powstrzymywać się, by notorycznie nie przyspieszać, niemalże zaczynając biec; nerwowo brnęła do przodu, czekając niecierpliwie na spotkanie.
Dłonie zaciśnięte kurczowo na pelerynie wczepiły się w śliski materiał tak mocno, że knykcie przybrały kolor marmurowej bieli. Choć złapała za niewidkę z obawy o to, że silniejszy podmuch wiatru znad Tamizy poderwie narzutę, odsłaniając skrawek ukrytej twarzy (wciąż nie mogła uwierzyć w to, że tak po prostu rozpłynęli się w powietrzu), to teraz ta czynność zaczęła działać na nią kojąco. Tkanina pod palcami mięła się, marszczyła, szeleściła cicho. Opuszki palców muskały nieznaną jej fakturę, uspokajając Ellę. Na tyle, na ile to było w tej sytuacji możliwe, gdy emocje rozstroiły się, a ona nie miała już pewności, co tak właściwie teraz czuje. Wszystko na raz, czy może zupełnie nic, jakby tkwiła w próżni, dryfowała wokół tej jednej informacji, która mogła zmienić całe życie Figgów.
Gwałtownie cofnęła się w stronę Floreana, gdy ciężkie kroki zaanonsowały pojawienie się mężczyzny, którego nie znała - w pierwszym odruchu chciała ostrzec Harveya, lecz on zdążył się już odwrócić w stronę nowo przybyłego. Widząc wyraz twarzy staruszka, jasne stało się, że musi znać tego, który przybył tu w takim pośpiechu - znajomego jej rodziny zdawała się nie niepokoić obecność mężczyzny, lecz jego nerwowość, zdradzająca nadciągające kłopoty.
Przygryzła tylko wargę, jednocześnie starając się poskładać w całość wszystko, co właśnie usłyszała. Zbiry Malfoya, ci, którzy zagarnęli Londyn dla siebie, wiedzieli o planie ucieczki - o statku, który miał przynieść wolność uciekającym ze stolicy ludziom.
A skoro w środku są już uciekający... a przede wszystkim - on...
Tkwi w pułapce, razem ze wszystkimi pozostałymi osobami, które nie wiedzą jeszcze o zagrożeniu. Krew odpłynęła z jej twarzy, gdy Figg uświadomiła się, co to tak właściwie oznacza. Nie mogła natomiast zrozumieć, co niby kryje się za hasłem zmiana planów.
- Nie, poczekaj, proszę - wyrwało jej się, gdy rzuciła się za odchodzącym od statku Harveyem, po czym chwyciła go delikatnie za przedramię, chcąc go zatrzymać - choć na chwilę. - Ile osób znajduje się na statku? Nawet jeśli około dwudziestu - rzuciła tylko abstrakcyjną liczbę; nie miała pewności, na jaką skalę planują to wszystko - to jeśli dotrą tu... zbiry Malfoya, i tak będą w mniejszości, a przecież część z tych osób - o ile nie większość albo wszyscy - pewnie nawet nie potrafi posługiwać się magią. Czy skoro jesteśmy już na miejscu, nie powinniśmy tu zostać tak na wszelki wypadek? - różdżka Floreana i jego mogły pomóc; nie uśmiechało jej się oddalanie się w głąb Londynu, gdy znaleźli się już tak blisko ta... mężczyzny-który-mógł-być-jej-tatą, poprawiła się w myślach. - Czy osoby ze statku w ogóle wiedzą, co się dzieje? Ostrzeżono ich już? - zapewne nie mógł tego wiedzieć, ale może przynajmniej zdawał sobie sprawę z tego, jak działali ludzie, z którymi organizował to wszystko; czy mieli możliwość przesłać ostrzeżenie. - Wysłano już do nich tego świetlistego ptaka, peronusa? - pamiętnej, kwietniowej nocy to właśnie w takiej formie dotarły do niej wieści z Londynu; pamięta ten widok do dzisiaj - noc rozerwaną gwałtownie eksplozją jasności.
Powiodła wzrokiem za wbiegającym na kładkę, który potrącił kobietę z kieliszkiem; czy to on miał być posłańcem złych wieści?
Szaleńcza próba dostania się na statek na ich oczach skończyła się... niezbyt dobrze. Może to tylko rutynowa kontrola, ale sam fakt, że został zatrzymany, mocno ją zaniepokoił.
- Harvey - zwróciła się do niego łagodnie, po imieniu; sam poprosił ją kiedyś, by tak się do niego zwracali - Connie, Bernie i bliźniaczki; starała się też mówić cicho, żeby usłyszeć jej słowa mógł tylko adresat oraz Florean - gdzie oni są ukryci? Pod pokładem? - dopytała jeszcze, zerkając w stronę statku i starając się zorientować w jego rozkładzie; w tym, którędy można by spróbować przedostać się tak, by na nikogo ze zgromadzonych nie wpaść.
Musiała dostać się do niego - kimkolwiek był; nawet jeśli przynieść to miało jedynie rozczarowanie, nie potrafiła po prostu stąd odejść. Plan B nie wchodził w grę - nie teraz, gdy byli tak blisko. Nigdy nie nazwałaby się odważną, ale dla rodziny mogła zrobić wszystko.

1. perswazja (?) (II) - rozmowa z Harveyem (rzucam na wszelki wypadek - jeśli to zbędne, proszę o zignorowanie kostki)
2. rzut na spostrzegawczość (I)


ma­gno­lie chy­lą na bok cię­żar bia­łych twa­rzy
nie mów­my dziś o śmier­ci, gdy świat się roz­ma­rzył


Ella Figg
Ella Figg
Zawód : nić widmo
Wiek : 26
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
nie wypełniony tobą
mój pokój się nie kończy
nie ma ścian
ani okien
mój niepokój o ciebie
ogromnieje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8109-arabella-figg https://www.morsmordre.net/t8165-listy-z-nieba#234455 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-hogsmeade-173 https://www.morsmordre.net/t8171-skrytka-bankowa-nr-1940#234911 https://www.morsmordre.net/t8166-arabella-figg#234557
Re: Statek rejsowy [odnośnik]17.06.20 10:52
The member 'Ella Figg' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 40, 44
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek rejsowy [odnośnik]17.06.20 23:27
Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek uznam jakiś pomysł za szalony. Spacerowałem z olbrzymem, walczyłem z inferiusami, poznałem Bathildę Bagshot, a ostatnio nawet obrabowałem Bank Gringotta. Wydawało mi się, że teraz emocje związane z każdym następnym tego typu wydarzeniem spłyną po mnie jak po kaczce. Owszem, czułem większą pewność siebie i swego rodzaju mechaniczną zadaniowość, której nigdy wcześniej nie potrafiłem z siebie wykrzesać. Ale jednocześnie przeraźliwie się bałem – nawet nie tyle o siebie, bo już wystarczająco często zaglądałem śmierci w oczy, ale o Ellę. Dobrze wiedziałem, że jej obecność w Londynie aż prosi się o problemy, ale nie potrafiłem jej odmówić. Nie, kiedy tak zachłannie prosiła mnie o pomoc. I nie, kiedy chodziło o coś tak ważnego. Gdybym dowiedział się, że istnieje szansa, że mój ojciec żyje, postąpił bym dokładnie tak samo. A może nawet mniej roztropnie, bo pewnie poszedłbym po niego zupełnie sam. Świadomość, że mogło się ocalić kogoś bliskiego, ale się tego nie zrobiło, przytłacza. Nie chciałem, żeby Ella to przeżywała. Tak więc znaleźliśmy się przy statku rejsowym pełnym ludzi, którzy zapewne pragnęli naszej krzywdy, w mieście, które na nas polowało. Nie mogło być lepiej. Pięć tysięcy galeonów za moją głowę, pięć tysięcy za bliźniaczą głowę Elli. Świetnie dobrana z nas para. Tym bardziej nie mogliśmy sobie pozwolić na błędy, a słowa Harveya poważnie mnie zaniepokoiły. Usłyszałem uniesiony szept Elli, rozejrzałem się więc dookoła czy ktoś nie zwraca przypadkiem na nas uwagi. Zaraz jednak podszedłem również zwróciłem się do mężczyzny. - Jaka zmiana planów? - Syknąłem, przecież nie tak się umawialiśmy! - Gdzie dokładnie są, gdzie mamy się kierować? - Musiał nam powiedzieć chociaż tyle. Wejście na statek wydawało mi się wystarczająco niemożliwe, a przecież trzeba jeszcze znaleźć tych wszystkich ludzi. Nie powiedziałem jednak nic więcej, nie chcąc przyciągać uwagi ludzi na Harvey'a, rozmawiającego z powietrzem. Ella lepiej go znała. Zająłem się oglądaniem portu, a przede wszystkim ludzi, którzy wchodzili na statek. Przyglądałem się mężczyźnie, który sprawdzał różdżkę jakiejś kobiety. Czy peleryna niewidka wystarczy, żeby przedrzeć się przez kontrolę? Potem przeniosłem wzrok na osoby stojące najbliżej nas. Czy ktokolwiek z nich też był z ruchu oporu czy wszyscy popierali ministra? Tyle rzeczy mogło dzisiaj pójść nie tak.

rzut na spostrzegawczość (-40) Neutral


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 3 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Statek rejsowy [odnośnik]17.06.20 23:27
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 64
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Statek rejsowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach