Wydarzenia


Ekipa forum
Droga między magazynami
AutorWiadomość
Droga między magazynami [odnośnik]05.03.17 14:08
First topic message reminder :

Droga między magazynami

Pomiędzy dwoma większymi magazynami wiedzie okryta mrokiem i nadgryziona zębem czasu ścieżka; jest długa, wąska, schowana w czymś na kształt lichego, kamiennego tunelu. Jako że korytarzowi często zdarza się podtopić (czy to wskutek niedawnej ulewy, czy dziwnych, ciemnych interesów, którymi często zajmują się tutejsze oprychy), na jego środku została ułożona krzywa, nadpleśniała i wiecznie wilgotna kładka. Pada na nią światło przebijające się przez podziurawiony, zapadający się sufit.
Droga jest długa i czasem za słupami bądź zakrętami czai się coś, czego odwiedzający to miejsce nigdy by się nie spodziewali - podejrzani handlarze przeklętymi amuletami, mocno obity, nieprzytomny jegomość balansujący na pograniczu śmierci czy krwiożercze i zmutowane chochliki kornwalijskie atakujące przechodniów. Zazwyczaj panuje tu jednak całkowita cisza, która jednak wcale nie uspokaja, a napełnia jeszcze większym niepokojem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Droga między magazynami [odnośnik]15.05.19 22:13
Wyciągała szyję w górę, unosząc twarz ku niebu, zupełnie jakby miało jej to pomóc nabrać powietrza; wpierw oswobodziła własny oddech, było jej nieco prościej, ale i tak łapczywie walczyła o każdy jego łyk. Przymknięte powieki pomagały jej wyrównać oddech, wczuć się w bicie własnego serca, zamierzając wyłapać wszelkie niepokojące symptomy. Takie nie nadeszły, była tylko osłabiona i potrzebowała odpoczynku. Może wypłukania się z tej trucizny. Snu. Troska o własne zdrowie była teraz silniejsza niż gorycz porażki, zawiedli, nie zdołali przyjrzeć się anomalii, nie zdołali jej nawet oswoić: nie miało to wielkiego znaczenia, kiedy jej dziecku mogło grozić niebezpieczeństwo. Skinęła głową, powoli, nieśpiesznie, dopiero gdy upewniła się, że faktycznie było w porządku. Nie, żeby Mulciber miał wielki wachlarz możliwości pomóc jej w innym wypadku, ale musiała być uczciwa wobec samej siebie - musiała upewnić się, że nic nie groziło nie jej, a im.
- Tak - mruknęła cicho, była tylko słaba. Oddychała głęboko, choć wokół śmierdziało ściekami, brudną rzeką i zgniłą rybą. Musiała się dotlenić. Patrzyła na niego, z dołu, nie wstając z głazu, gdy prostował się wciąż trzymając jej dłoń; przyglądała się mu w tym czasie badawczo, nie pytała o to samo, dobrze wiedząc, że podobne pytanie mijało się z celem, Ramsey w każdym wypadku odpowiedziałby jej, że czuł się znakomicie. Zamiast tego przyglądała się szyi, grdyce, ustom i nosowi, barwie skóry, oczom, wciąż widocznie poruszającej się klatce piersiowej, upewniając się, że nie wydarzyło się nic niespodziewanego. Mógł oddychać - a to było najważniejsze. Osłabienie go nie opuszczało, ale wciąż był silniejszy od niej.
Nie wyszarpnęła dłoni, subtelnie ścisnęła jego palce, nim skorzystała z jego pomocy, stając na równe nogi - dziękując za pomoc skinięciem głowy, a ruchem swobodnej ręki strzepując z czarnej spódnicy kurz i błoto. Wsłuchała się w jego słowa, przeciągając spojrzeniem ku wskazanym przez niego zakamarkiem, bynajmniej nie wyglądał zachęcająco - nie dla niej, bo dla potencjalnego zbira mógłby się wydać istnym rajem, zapomnianym przez Merlina i ludzi. Miała jednak komfort stać dziś obok człowieka, którego głupotą byłoby niepokoić, zwłaszcza w miejscu takim jak to: bo nic straszniejszego od Mulcibera czyhać na nich tutaj nie mogło. Przytaknęła po chwili, pnącza kusiły, ale powracać do nich teraz - byłoby głupotą. - Chodźmy - odpowiedziała spokojnie, niejako w odpowiedzi na wspomnienie wyłącznie naziemnej drogi. Potrzebowała odpoczynku, znała swoje ptasie ciało już wystarczająco dobrze, by wiedzieć, ile wymagało od niej sił, ale nie mogła przewidzieć skutków przemian animagicznych w trakcie zaawansowanej ciąży. I nie zamierzała być tą, która je sprawdzi, jeśli tylko nie będzie takiej potrzeby. Przesunęła dłoń z jego ręki na ramię, wspierając się na nim przy pierwszych krokach, po raz pierwszy od dawna doceniając jego obecność.
- Powinieneś u mnie zostać - odpowiedziała po chwili, kiedy ruszyli już w stronę zaułka, a blada dłoń poprawiła kaptur otulający twarz - częściowo przed chłodem, częściowo przed wzrokiem postronnych. Nie lubiła rzucać się w oczy, nie lubiła też rzucać się w oczy w jego towarzystwie poza mrocznymi zaułkami Nokturnu, na których nie mógł jej dostrzec nikt, kto widzieć jej nie powinien. - Musisz odpocząć, zajmę się tobą - dodała spokojnie, gdy zniknęli w zaciemnionych mrokach kolejnych uliczek.

/zt x2




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Droga między magazynami [odnośnik]20.08.19 12:37
10.01

Dzielnica portowa stanowiła pewnie jedną z najbardziej ponurych, pozbawionych uroku części Londynu - poza opuszczonymi, zrujnowanymi budynkami, wątpliwej jakości barami i unoszącą się w każdym zakamarku wonią wilgoci Elvira nie dostrzegała tutaj zupełnie nic, co mogłoby ściągać tak liczne niegdyś rzesze turystów. Zainteresowani tą nadrzeczną enklawą mogli być ewentualnie podróżnicy wybywający na Morze Północne albo szlachcice preferujący spotkania na terenie magicznego portu, gdzie czarodzieje utworzyli sobie swoje własne, doskonalsze odbicie przybrzeżnych rozrywek. Stopy jednak nie zaprowadziły ją tam, do miejsca, gdzie na swojej rozpoczętej niedawno drodze odkrywania miasta rzeczywiście mogłaby zobaczyć cuda. Coraz mniej czasu spędzała w domu, coraz mniej myślami związywała się z korytarzami Munga nawet długo po godzinach pracy. Od dłuższego już czasu karmiła sponiewierane ego samodzielnymi próbami kontynuowania edukacji, która poza medycyną - jej pasją, nawet po dziś dzień uznawaną przez blondynkę za największą z nauk - wydawała się zatrzymać lata temu przez fałszywe poczucie spełnienia. Na złość pogłębiającej się goryczy, której nie chciała (nie miała zresztą komu) wypowiedzieć, próbowała wypełnić luki nową, żarłocznie pochłanianą wiedzą. Nie zatrzymywała się jednak tylko na księgach i różdżce - teraz wieczorami wyruszała także, by odkryć coś namacalnego, zobaczyć jak naprawdę wygląda Londyn, miasto, w którym mieszkała od lat, a tak na dobrą sprawę nic o nim nie wiedziała.
Jako osoba wzbraniająca się przed przeciągającymi się kontaktami społecznymi na poziomie innym niż uzdrowiciel-pacjent, nigdy nie odwiedziła Fantasmagorii, nie zobaczyła podwodnych spektakli. Być może odpychała ją faworyzacja szlachty i związane z nią poniżenie, a być może mając do wyboru salę pełną ludzi i ciemny zaułek i tak zawsze będzie wybierała to drugie, z przyzwyczajenia, bo tak było wygodniej.
Zbliżały się jej urodziny, tym bardziej więc nie miała nastroju do tego, by lawirować w kolorowym tłumie przy dźwiękach muzyki. Cisza, jaka panowała między starymi magazynami, odpowiadała jej dużo bardziej niż mogłaby się spodziewać, zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszyła jej samotność i pełzające po chłodnych murach cienie.
Nawet jeżeli z dzisiejszego wyjścia nie wyniesie absolutnie nic, dawała sobie czas na odpoczynek od frustracji, spacerując w milczeniu, z jasnymi włosami zarzuconymi niedbale na jedno ramię.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Droga między magazynami [odnośnik]23.08.19 0:45
Londyn miał to do siebie, że o wiele trudniej było znaleźć miejsce, w którym w samotności mógłby trenować własne umiejętności. Wszędzie znajdowało się pełno ludzi i nawet na lata wcześniej opuszczonym Nokturnie wówczas kręciła się masa opryszczków oraz rzezimieszków, którzy uniemożliwiali mu jakiekolwiek ruchy. Z pewnością nie przyciągnąłby uwagi, gdyby szkolił proste zaklęcia – na te miejsce było w arenie, gdzie każdego miesiąca miał innego, godnego siebie przeciwnika – jednak mu zależało na najtrudniejszej i najniebezpieczniejszej czarnej magii. Dekada spędzona na wschodzie przyzwyczaiła go do tego, iż bez trudu mógł poprawiać umiejętności dosłownie wszędzie, lecz Anglia była znaczniej bardziej ograniczona i nie akceptowała – przynajmniej otwarcie – ów sztuki. Zmuszony był do szukania odpowiednich miejsc; najlepiej niecieszących się nader dobrą reputacją, osamotnionych, ,brudnych oraz odpychających i takie właśnie były doki. Stary, dobry port, gdzie jeszcze za dzieciaka zarabiał pierwsze knuty, jako mały przemytnik tudzież pomocnik w rozładowywaniu wypełnionych po brzeg kontenerów. Dobrze wspominał owe rejony, w końcu to tutaj nauczył się samodzielności, a także zrozumiał,  iż życie bez pomocy drugiego człowieka jest możliwe – właściwie nawet lepsze, okraszone typową indywidualnością i odpowiedzialnością za własne czyny.
Rzęsisty deszcz kreował odpowiednią aurę do rozpoczęcia małego treningu – ostatnimi czasy nie miał nader wiele okazji do korzystania z mrocznej sztuki, dlatego wiedział, iż choć chwila poświęcona na poprawnym ruchu dłoni była dla niego korzystna. Macnair był typem człowieka, który nie wierzył w przypadki, jego zdaniem wszystko zależało tylko i wyłącznie od jednostki; jeśli chciał, jeśli próbował, i walczył mimo przeciwności to mógł osiągnąć cel bez względu na przeciwności. Takowe przecież były nieodłącznym kompanem codzienności i wystawiały na próbę przeważnie wtem, gdy najmniej się człowiek ich spodziewał.
Zacisnąwszy wężowe drewno w dłoni wyciągnął ramię przed siebie i skierowawszy je przed siebie wypowiedział w myślach zaklęcie, niezwykle brutalny czar, którym przywykł częstować wroga. Niewidzialny miecz wbijał się w jego ciało i powodował niezwykle rozległe obrażenia, dzięki czemu szala zwycięstwa zwykle przesuwała się na stronę szatyna. Ból w oczach, cierpienie na ustach, płynąca, gęsta krew ofiary i potęga wypełniająca uzurpatora – czyż właśnie nie o to w tym chodziło? Czyż właśnie nie dla tego czarna magia była najbardziej potężną dziedziną? Była, ale też nierzadko stanowiła zagrożenie dla samego czarnoksiężnika i tak też było tym razem, kiedy to ręka wyraźnie mu zadrżała, a organizm zmusił do kolejnego ciężkiego oddechu. -Vulnerario- wypowiedział nieco głośniej, wyraźnie poddenerwowany własną nieudolnością w kwestii niewerbalnych inkantacji.
W tej samej chwili jego uszu doszedł inny dźwięk, jakoby kroków. Zacisnąwszy wargi skierował drewno w owym kierunku. -Kim jesteś, co tu robisz?- spytał zapobiegawczo, bowiem mogło być to zwierzę, ale co gorsza faktycznie inny człowiek. Był w gotowości – jeden ruch, jeden cholerny zły ruch, a nawet nie zawaha się przez moment.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend


Ostatnio zmieniony przez Drew Macnair dnia 23.08.19 0:46, w całości zmieniany 1 raz
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Droga między magazynami [odnośnik]23.08.19 0:45
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 3

--------------------------------

#2 'k10' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Droga między magazynami [odnośnik]24.08.19 12:09
Cisza i spokój opuszczonych magazynów wsiąkały w nią na dobre. Z każdym krokiem coraz mniej żałowała, że trafiła właśnie tutaj, że podjęła tę - być może nierozsądną i spontaniczną - decyzję, by zmienić tor swojego spaceru i po prostu uciec od ludzi, rozmów i wiążących się z nimi problemów. Dopiero w zupełnej samotności zaczynała zdawać sobie sprawę, jak bardzo zbliżyła się do metaforycznej krawędzi; jak mało brakowało, by gniew i rozżalenie zwyciężyły wreszcie nad lękiem przed utratą wszystkiego, co miała wypracowane do tej pory. Wzmożenie wysiłku na dyżurach pomagało jedynie chwilowo, tak samo jak ważenie eliksirów i trenowanie zaklęć w domu. Pragnęła czegoś więcej, czegoś nadzwyczajnego. Wieczorami czytała gazety, głównie Walczącego Maga, od kiedy zakazano Proroka Codziennego, pomimo całej swojej niechęci do szlacheckiego stylu bycia. Pomijała beznadziejne gadanie o balach, tradycji i związkach, skupiała się na wiadomościach. Nie przeczuwała jeszcze nawet, dlaczego świat zaczynał interesować ją tak bardzo, kiedy do tej pory nie liczyło się nic poza jej własną głową.
Tyle wątpliwości i odrzuconych ideologii. Co za szczęście, że w miejscach tak zdegenerowanych jak to mogła choć na pół godziny zostawić w tyle samą siebie i po prostu iść, bladymi palcami muskając zimne ściany, bezwiednie zbierać brud pod paznokcie. W którym dokładnie momencie przestały jej przeszkadzać nieczystość i ciemność? Zapewne wtedy, gdy zdała sobie sprawę, jak bardzo są spokojne - i to właśnie dlatego, że zdecydowana większość ludzi wolała ich unikać.
Z wyjątkami.
Choć na dźwięk ludzkiego głosu inkantującego nieznane jej zaklęcie serce w pierwszym momencie zabiło jej szybciej, niepewność dość szybko została zastąpiona przez zaintrygowanie. Kiedy upewniła się, że czar nie był skierowany w nią - bo mężczyznę zaskoczyła obecność obcej kobiety, poza tym jego magia i tak pozostała nieaktywna - pozwoliła sobie na kilka kroków do przodu, przynajmniej dopóki nie wycelował w jej stronę różdżki jawnie wrogo.
Biorąc pod uwagę, że była to opuszczona dróżka między pustymi budynkami, powinna zapewne już wcześniej odwrócić się na pięcie i uciec, szczególnie w obecnych czasach nigdy nie było pewne na kogo można się było natknąć w ciemnym zaułku, lecz w duchu Elviry panował niezwykły na tę sytuację spokój. Być może naprawdę miała dość codziennej rutyny, może ten dreszczyk emocji, nerwy prostujące kręgosłup, były dokładnie tym, czego przez cały ten czas poszukiwała.
- Stoję. Oddycham. Obserwuję. Nic nielegalnego - uniosła lekko obie dłonie na wysokość ramion, choć różdżka w kieszeni płaszcza niemal fizycznie wzywała ją do tego, by również po nią sięgnęła. - Bardziej interesuje mnie, co ty tutaj robisz. Co to było za zaklęcie? - zażądała, ponieważ zainteresowanie okazało się silniejsze niż ostrożność.
Ciekawość zabiła kota.
Ale nigdy przecież nie zdołała do końca opanować tajników animagii.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Droga między magazynami [odnośnik]17.09.19 1:04
Nieudane zaklęcie wywołało na jego twarzy jeszcze większy grymas, albowiem był przekonany, iż wykonywał wszystko poprawnie – pozostawało jedynie pytanie dlaczego ponownie czar okazał się nieskuteczny. Czyżby jego moc słabła? Czyżby anomalnie, które jeszcze niedawno siały postach na londyńskich ziemiach, wciąż zbierały swoje żniwo na czarodziejach opanowujących ich złowieszczą aurę w poszczególnych miejscach? W końcu niejednokrotnie ukracał ich działanie, raz nawet ocierając się na skutek tego o śmierć i tylko kunszt Zacharego pozwolił mu stanąć mu na nogi po przeszło tygodniowej walce. Pamiętał wszystko jak przez mgłę, a sam proces dochodzenia do względnego zdrowia wciąż pozostawał dla niego zagadką, bowiem miał wrażenie, iż był to jedynie sen – długi, lecz wciąż ograniczający się do kilkugodzinnego, nie kilkudniowego, odpoczynku.
Zaklął w myślach i zacisnął mocniej dłoń na wężowym drewnie, lecz nie miał nader wiele czasu na analizę zważywszy na nieoczekiwane oraz niechciane towarzystwo. Słysząc hałas spodziewał się bardziej zapijaczonej mordy szukającej idioty, który da mu knuta dla świętego spokoju, niżeli kobiety, do tego wyglądającej całkiem młodo. Zgubiła się? Szukała „przygód” na siłę? Każdy wiedział, iż doki nie należały do bezpiecznych miejsc, więc jeśli przyszła tutaj celowo i z pełną premedytacją to albo była kompletnie nieodpowiedzialna, a nawet można śmiało rzec głupia tudzież posiadała za sobą kogoś, przy kim nie brakowało jej odwagi.
Uśmiechnął się drwiąco na słowa okraszone pewnością siebie, które tak frywolnie popłynęły z jej ust. Czyżby nawet nie drgnęła? Czyżby strach nie był jej wiernym druhem? Rozglądnął się szybko czujnym wzrokiem w poszukiwaniu kolejnych osób, bowiem w pierwszym momencie zwątpił, iż była w ów miejscu sama. Ciemność nie była nader łaskawa, jednak po chwili był właściwie pewny – spostrzegawcze oko nie mogło go zawieść – byli skazani tylko na siebie, a właściwie to ona na niego.
-Szybko może to się zmienić, jeśli nie zaczniesz mówić.- rzucił unosząc wyżej różdżkę, a następnie wykonał kilka kroków przed siebie. Czarna szata okrywała jego ramiona, kaptur zarzucony na głowę połowicznie rzucał cień na jego prawdziwą twarz, której wyjątkowo nie zmienił w inną, wyimaginowaną maskę. Rzadko zdarzało mu się pomijać ów środek ostrożności, lecz pragnął skupić się tylko i wyłącznie na praktyce potężnej sztuki – metamorfomagia zmuszała jednak do pewnego podziału własnej uwagi, co zaburzyłoby stuprocentowy wkład w trening.
Zaśmiał się kpiąco na pytania chcąc by to usłyszała. Naprawdę miała czelność obarczać go własnym wścibstwem w środku nocy, a na dodatek w samym centrum pustkowia starego portu? Było to zaledwie o cal rozsądniejsze niżeli w sercu Nokturnu, gdzie z pewnością nie zdążyłaby zadać drugiego, jakże wybitnie mądrego pytania.
Znacznie zmniejszając dzielącą ich odległość mógł dostrzec coraz więcej szczegółów kobiecej twarzy oraz sylwetki. Była drobna, faktycznie przypominająca młódkę, a jej dłonie wciąż znajdowały się w widocznym miejscu i pozostawały puste, pozbawione różdżki. -Czego chcesz i co tutaj robisz?- spytał pewnym tonem zatrzymując wężowe drewno na wysokości jej klatki piersiowej. Wystarczyło, aby powtórzył poprzednie zaklęcie, włożył w nie więcej skupienia oraz mocy, a wtem narząd potocznie zwany narządem miłości zabije po raz ostatni. Być może potrzebował właśnie tego? Treningu na żywym celu? Powrotu do momentu, w którym przyszło mu posiadać władzę i ostateczną decyzję co do losu ofiary? Nie chciał przelewać czystej krwi – a taka mogła płynąć w jej żyłach – nie taka winna wypełniać ulice Londynu.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Droga między magazynami [odnośnik]21.09.19 14:01
Brak lęku był upajający, sprawiał, że czuła się lekka, oddarta z rzeczywistości niczym podmuch wiatru świszczący w wąskich przejściach między ruinami. Powinna poddać się adrenalinie już w momencie, w którym obcy zupełnie człowiek w ciemnym zaułku skierował w jej stronę różdżkę - zaatakować albo uciec, prawdopodobnie to drugie. A jednak chociaż serce wibrowało szybciej, a krew szumiała w uszach, chociaż schowane nagle za plecami dłonie drżały, a stopa nerwowo podrygiwała, nie mogła zdusić tego irracjonalnego rozbawienia, które utrzymywało na jej ustach niepewny uśmiech. Nie wiedziała skąd w jej ślizgońskiej duszy pojawiła się nagle ta lekkomyślna, gryfońska odwaga. Była jedynie trochę bardziej zmęczona niż zwykle, bardziej sfrustrowana. Odrobinę mniej zależało jej na zachowaniu dobrego imienia, na karierze, przyzwoitości. Przyszłości ogółem.
I jeżeli wypite laudanum, wcześniejszy prezent urodzinowy, miało na to jakiś wpływ (prawdopodobnie miało) to zamierzała wykorzystać do cna swoją nowo odkrytą żądzę przygód. Wyszła na ten spacer, żeby dać sobie chwilę rześkiej samotności, ale towarzystwo przeszkadzało jej mniej, niż się spodziewała.
Nie straciła jednak głowy zupełnie, nie próbowała się zbliżać do zakapturzonego człowieka ani wykonywać gwałtownych ruchów - cofnęła się jedynie pół kroku, gdy z jego ust padła groźba, niemożliwa do zlekceważenia. Czy powinna wyciągnąć własną różdżkę, czy może poczekać jeszcze chwilę i zobaczyć, w którą stronę rozwinie się ta sytuacja? Potrafiła przecież robić szybkie uniki, a broń miała zaraz pod ręką; po to przecież nosiła męskie płaszcze, by mieć dostęp do kieszeni dużo obszerniejszych i wygodniejszych niż te modne parodie w kobiecych krojach.
Nie próbowała się dalej cofać, może z powodu ostrożności, a może dumy, nawet wtedy, gdy mężczyzna zmniejszył dzielącą ich odległość, a jego różdżka pojawiła się prawie na równi z jej sercem. Krew uderzyła jej do głowy, gdy zdała sobie sprawę, że przegapiła moment, w którym byłaby jeszcze w stanie się wycofać. Teraz polegała przede wszystkim na swoich ustach, ale czy mogła im ufać, jeżeli nie była w stanie wyplenić z nich nawet tego niewielkiego, nie-złośliwego, a bardziej podekscytowanego uśmieszku?
- Powiedziałam. Spaceruję - powiedziała bez drżenia głosu, nieco wręcz ordynarnie, zrzędliwie. Jakby się nie obawiała, chociaż po prawdzie ramiona miała spocone, a niebieskie oczy błyszczały niepewnie, kiedy uniosła twarz wyżej, szukając twarzy pod kapturem i oceniając jej wyraz - Szukam spokojnego miejsca, a zamiast tego wpadłam na ciebie - znowu wyciągnęła dłonie do góry, nadal puste, lecz tym razem zaciśnięte. Cienkie palce i wystające kostki musiały wyglądać śmiesznie, a jednak Elvira mimo wszystko odważyła się wyciągnąć białą dłoń i zatrzymać ją milimetry od barku mężczyzny. - Odsuń się ode mnie, przecież nic ci nie robię - spróbowała logiki pomimo splątanych emocji. - Wydajesz się wyczerpany - dodała z niewielką tylko dozą satysfakcji, bo jako wieloletni uzdrowiciel potrafiłaby to rozpoznać nawet w stresującej sytuacji.
Stresujące sytuacje były właściwie całym jej życiem, czyż nie?
Nawet nie próbowała krzyczeć, bo i tak nikt by jej tutaj nie usłyszał, poza tym - jak pomyślała z histerycznym rozbawieniem - to byłoby bardzo nieeleganckie.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Droga między magazynami [odnośnik]23.09.19 23:08
Obserwował uważnie jej twarz szukając w niej nie tylko emocji, ale nikłych ruchów mimicznych wskazujących na zdenerwowanie lub podekscytowanie, bowiem niejednokrotnie już spotykał się z osobami, których adrenalina nakręcała. Czyżby należała do tej grupy? Czyżby celowo narażała się poszukując wrażeń niekoniecznie myśląc wtem odpowiedzialnie, a nawet śmiało można rzec racjonalnie? W podobnych miejscach zagrożeniem byli nie tylko podobni jemu, właściwie takowi mogli jedynie przysporzyć nieco strachu, gdyż zwykle nie działali pod wpływem chwili, lecz inni pchani różnymi pragnieniami mogli bez zastanowienia dopuścić się paskudnych czynów. Doki nocą nie równały się Nokturnowi, lecz z pewnością były mu o wiele bliższe niżeli pozostałe londyńskie okolice i był przekonany, że miała tego świadomość.
Znajdując się bliżej kobiety poczuł woń alkoholu, gdy tylko wypowiedziała kolejne słowa. Trunek buzujący we krwi nie był dla wszystkich dobrym towarzyszem; szatynowi wyostrzał zmysły, zapewniał większą pewność siebie i wiarę we własne możliwości, jednakże byli tacy, którzy kompletnie tracili głowę, co finalnie kończyło się podejmowaniem zbędnego ryzyka. Dziewczyna teoretycznie wpasowywała się w ów ramy, lecz czy nie było to jedyne złudne pierwsze wrażenie? Nie znał jej, a przynajmniej tak myślał w pierwszej chwili, bowiem z każdą minutą jej rysy coraz bardziej zaprzątały mu umysł, który próbował odnaleźć właściwie wspomnienie. Londyn nie był mały, jednakże środowisko czarodziejów, szczególnie zbliżonych sobie wiekiem, przeważnie łączył Hogwart i to on był pierwszym miejscem „poszukiwań”. Gdy tylko opuścił jego mury wyjechał na wschód i spędził tam ponad dekadę, dlatego wątpliwym było, aby spotkali się gdzieś na szlaku.
Ściągnął brwi na jej nieznaczne cofnięcie się. Wyprostowawszy znacznie bardziej rękę, w której zaciskał różdżkę, chciał jej niewerbalnie dać do zrozumienia, iż wcale nie żartował, a każdy nerwowy ruch mógł zachęcić go do wypowiedzenia inkantacji. Nie mógł wiedzieć co kotłowało się w jej głowie; chciała uciec? Wyciągnąć różdżkę? Spróbować innych sztuczek? Wolał nie ryzykować, dlatego nieustannie wbijał w nią spojrzenie, a dłoń zdawała się nawet nie drgnąć.
-Szukasz spokojnego miejsca, ciekawe.- rzucił kpiąco, a jego wargi wygięły się w ironicznym wyrazie. -Nie spodziewałaś się, że możesz tutaj na kogoś wpaść? Doki raczej nie są najlepszą okolicą na wieczorne przechadzki.- dodał zaprzeczając nieco samemu sobie, albowiem sam zjawił się w ów uliczce w celu samotnego treningu – bez zbędnego towarzystwa i ciekawskiego wzroku, ale nie mogła tego wiedzieć.
Puste dłonie nad jej głową sugerowały, że nie zamierzała sięgać po różdżkę, jednak ów gest nie przekonał go w stu procentach. Mogła blefować, udawać bezbronną i dopiero w odpowiednim momencie zaatakować, nasuwało się tylko pytanie czy miała powód? Wątpił, aby go śledziła i zjawiła się tu celowo by w odpowiednim momencie wezwać wsparcie. Życie w niespokojnych czasach, kiedy wojna zabierała coraz większe żniwa zmuszały do ostrożności i braku jakiekolwiek zaufania, dlatego nie zamierzał dać jej taryfy ulgowej – przynajmniej jeszcze nie teraz.
-Odsunę się wtem, gdy uznam to za słuszne.- odpowiedział pewnym, niższym tonem. Kolejne słowa dziewczyny nieco go zdziwiły, bowiem po czym miała zauważyć, iż był wyczerpany i sfrustrowany? Wydawało mu się, że potrafił kontrolować własny wyraz twarzy, zdusić w zarodku buzujące emocje i patrzyć na drugiego człowieka z typową obojętnością. Mylił się? -Na jeszcze jedno zaklęcie starczy mi sił, mogę Ci to obiecać cukiereczku.- dodał wyginając wargi w szelmowskim wyrazie, po czym prychnął lekceważąco pod nosem i nieznacznie odsunął różdżkę. Dał jej więcej przestrzeni, chciał zobaczyć jak to wykorzysta. -Nie obawiasz się o własne zdrowie pałętając się po nocach?- spytał pozwalając sobie na łagodniejszy ton. Ludzie byli mordowani codziennie, a obecna pora szczególnie podobnym aktom sprzyjała.

| rzucam na spostrzegawczość - czytanie emocji.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Droga między magazynami [odnośnik]23.09.19 23:08
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 49
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Droga między magazynami [odnośnik]28.09.19 11:13
Choć pierwszy rzut oka na Elvirę - szczupłą, wysoką, o skórze podobnie jasnej co rozpieszczone szlachcianki, wątłych włosach i dziewczęcych rysach - sugerował najzwyczajniejszą bezmyślność, w rzeczywistości nie wybrała się tutaj po to, by szukać problemów. Żyjąc od lat na własną rękę była oswojona z samotnością, spędziła lata wracając w ten sposób z dyżurów, czy to późnym wieczorem, czy przed samym świtem. Na swojej drodze spotykała różnych ludzi, od zwykłych pijaczków po bardziej podejrzanych recydywistów, ale nie zdarzyło się nigdy, by poczuła się w ich obecności bezbronna. Może to tylko pewność siebie, a może już arogancja, ale odczuwała strach zawsze w ostatniej możliwej chwili - na sekundę przed atakiem, świstem zaklęcia. Lata względnego bezpieczeństwa połączone z pracą uzdrowiciela, dającą niekiedy złudne uczucie władzy nad życiem i śmiercią, utwierdziły dziewczynę w narcystycznym przekonaniu o wielkości, które zakwitło w niej jeszcze za czasów szkolnych.
Rzeczywistość się jednak zmieniała. Nie tylko przez wojnę, ale także przez jej osobiste, drobne doświadczenia, kiedy na własnej skórze przekonywała się o tym, jak niewiele wciąż potrafi. Przez brak uwagi nie zdążyła obronić się przed banalnym atakiem w publicznym miejscu, więc czego szukała dzisiaj w dokach?
Nie kłamała, gdy mówiła, że były to przede wszystkim spokój, cisza i chłód, ale gdzieś pod tym powierzchownym pragnieniem kryła się również ciekawość - nie tylko wobec magazynów jako miejsca z definicji niebezpiecznego, ale również tego, co tak naprawdę mogło ją tutaj spotkać i czy była w stanie sobie z tym poradzić. Zapewne nie byłaby tak chętna do tego rodzaju próby, gdyby nie niewielka ilość alkoholu buzująca we krwi, lecz zachowała jasność umysłu na tyle, by poczuć zaintrygowanie. I tak nie mogła się już wycofać.
To właśnie ta ciekawość najbardziej przebijała się przez bladą twarz. Niebieskie oczy, nieznacznie szkliste ze zmęczenia, nie opuszczały twarzy nieznajomego, choć ten nadal ściskał w dłoni różdżkę. Choć mięśnie miała widocznie napięte w gotowości do prędkiego ruchu, kręgosłup wygięła do przodu, a nie do tyłu, jak dziecko zainteresowane różdżką dorosłego. Naiwne emocje zmieniły się dopiero wtedy, gdy w ustach mężczyzny pojawiło się coś, czego szczerze nienawidziła - trywialne, prymitywne zdrobnienie. Zmarszczyła brwi i zagryzła usta niemalże do krwi, próbując zapanować nad przypływem mizoandrycznej zawiści.
- Nie mów do mnie "cukiereczku" - syknęła, nie odnosząc się do towarzyszącej temu słowu groźby. W przypływie energii wyszarpnęła wreszcie różdżkę z kieszeni, ale nie skierowała jej w kierunku mężczyzny, nie wykonała żadnego agresywnego gestu, a jedynie ściskała ją w palcach wycelowaną w niebo - A gdzie dzisiaj jest bezpiecznie? Gdzie znajdę spokojne miejsce? - uśmiechnęła się, choć był to uśmiech ostry i pełen napięcia. Dłoń lekko jej zadrżała, sama nie wiedziała, czy to strach, czy złość - Czy urzędnicy w Ministerstwie obawiali się o swoje zdrowie siadając wieczorem za biurkiem, czy dopiero gdy zostały z nich spopielone kości? - zacisnęła zęby. - Oczywiście, że się obawiam, każdego dnia, ale tutaj nie muszę przynajmniej oglądać idiotów i mugoli. Nie przeszkadzam ci, więc ty też daj mi spokój - odetchnęła głęboko, przystając na palcach, nieświadomie próbując zrównać się z mężczyzną wzrostem.
Jeżeli nie chciał jej powiedzieć, jakie ćwiczył tutaj zaklęcia, sama sobie to sprawdzi - zdążyła zapamiętać inkantację, nie wypowiedział jej przecież szeptem.

[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Droga między magazynami [odnośnik]07.10.19 19:39
Ciekawość posiadała wiele twarzy; czasem wiedziona próbą zrozumienia, innym razem kierowana zwykłą, próżną wścibskością. Ludzie różnie na nią reagowali, lecz najczęściej wkradła się irytacja szczególnie jeśli w grę wchodziły ich prywatne sprawy, ich indywidualna sytuacja, która nie powinna zajmować myśli nikogo poza ich samych. Przynajmniej tak reagował szatyn wyjątkowo negując wciskanie nosa w nie swoją codzienność i wiążące się z nią problemy. Wiedział jednak, iż czasem faktycznie intencje były zupełnie odwrotne, dlatego wpierw starał się poprawnie je zinterpretować, a dopiero później wyciągać jakiekolwiek wnioski i finalnie oceniać. Sam nigdy nie ingerował w niezwiązane ze sobą aspekty – czy to w pracy, kiedy nakładał klątwy na zlecenie tudzież szukał artefaktu lub nawet gdy znajome twarze ewidentnie coś trapiło. Wolał stać z boku, unikać trudnych rozmów oraz lamentów. Wyjątkiem była jedynie sytuacja, w której to ktoś pragnął się pewnymi rzeczami podzielić – w innym razie milczał jak grób, przynajmniej w ów kwestii.
Przyglądał się jej twarzy, starał się z niej wyczytać jak najwięcej – czy to z nieznacznie drgającej wargi, czy oczu, które nieustannie wbijały się w jego źrenice z wyraźnym zainteresowaniem i prawdopodobnie nawet podekscytowaniem. Nie rozumiał jej podejścia, nie wiedział jakimi powodami kierowała się wciąż stojąc przed nim z bojowym nastawieniem nie sugerującym chęci podjęcia próby ataku, lecz ciągnięcia dyskusji. Jakich argumentów potrzebowała, aby odwrócić się i dać nogi za pas tudzież teleportować się w jakąkolwiek bezpieczną przestrzeń? Może zaś wcale takowej nie poszukiwała? Trapiła go właściwa odpowiedź, ale czuł, iż szybko takiej nie uzyska.
Wygiąwszy wargi w kpiącym uśmieszku dostrzegł malującą się na twarzy złość. Zdrobnienie, choć jak najbardziej nieodpowiednie i dziecinne, wyraźnie zagrało jej na nerwach, co ewidentnie poprawiło mu nastrój. Często używał podobnych, droczył się i próbował wyprowadzać z równowagi – byli tacy, którzy już dawno przyzwyczaili się do jego sposobu bycia, ale dla „nowych” mogło to być wyjątkowo irytujące. Cóż, było po jeden – ona drażniła go równie mocno co on ją.
-Bo?- uniósł wyraźnie jedną z brwi, po czym roześmiał się szyderczo. -Zbesztasz mnie? Nazwiesz chamem?- pokręcił głową w niedowierzaniu i sięgnął wolną dłonią do wewnętrznej części szaty, z której wyciągnął piersiówkę. Potrzebował alkoholu jeśli miał wytrzymać z nią choć pięć minut dłużej, dlatego bez krzty zwątpienia upił sporej ilości nie odwracając wzroku od intruza.
-W grobie, cukiereczku. W grobie jest wyjątkowo spokojnie.- posłał jej jeden ze swoich kpiących uśmiechów, a następnie przeniósł spojrzenie na wysuniętą ku niebu różdżkę. Cóż ona planowała? Nie podobało mu się to – niepotrzebnie w ogóle sięgnęła po drewno.
- Mallus.- rzucił bez cienia skrupułów przyciskając różdżkę do skroni dziewczyny – to, że się odsunął nie oznaczało, iż dał jej zezwolenie na wyciągnięcie swojej, nawet jeśli teoretycznie miała nie stanowić żadnego zagrożenia. -Mugole powinni spłonąć razem z nimi, podobnie jak idioci, którzy ich wspierają.- powiedział otwarcie nie chowając już przed światem własnych poglądów, bowiem wówczas to podobne jemu rządziły londyńskim społeczeństwem. Gardziła niemagicznymi, a przynajmniej to wynikało z jej słów, dlatego finalnie odsunął się ku tyłowi z wyraźną satysfakcją.
-Za kogo walczysz?- spytał wbijając spojrzenie w jej oczy. Toczyła się wojna, każdy winien znać swą stronę.





The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Droga między magazynami [odnośnik]07.10.19 19:39
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 79

--------------------------------

#2 'k10' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Droga między magazynami [odnośnik]14.10.19 16:18
Nawet jeżeli igrała z ogniem, na tyle blisko i odważnie, by poczuć na stopach osypujący się żar, nie była w stanie przestać, ponieważ czuła się w tejże sytuacji bardziej żywa, bardziej rzeczywista, niż przez ostatnie kilka miesięcy. Niezwykle wiele satysfakcji przynosiło Elvirze zainteresowanie, które okazywał jej ten obcy, potencjalnie niebezpieczny mężczyzna; zupełnie absurdalnie odniosła wrażenie, że dawało to kontrolę, być może nie większą niż moc decydowania o zdrowiu i życiu człowieka w Mungu, ale zupełnie innego rodzaju. Sprawnie potrafiła obrócić sobie w głowie nawet najbardziej niekorzystne sytuacje, byle tylko nie przyznać, że znalazła się w polu zagrożenia, co więcej - że stało się tak z jej własnej winy. Duma nie pozwalała kobiecie uchylić się z lękiem, więc stała wyprostowana nawet wtedy, gdy mężczyzna rzucił anegdotyczny komentarz o śmierci, co - musiała przyznać - na kilka sekund odebrało jej dech.
- Nie wiem, nigdy nie chodziłam po grobach - wycedziła przez zaciśnięte zęby, odchylając się do tyłu i lepiej ściskając swą różdżkę. - Ale znam dobrze ciszę prosektorium. Byłoby tam przyjemnie, gdyby nie ten chłód - zazwyczaj nie miała nic przeciwko niskiej temperaturze, miętowe powietrze potrafiło ją nawet skutecznie otrzeźwić, jednak zupełnie inny rodzaj zimna odczuwało się zimowego wieczoru niż na najniższych poziomach szpitala. Chłód w kostnicy był znacznie bardziej... lepki, cuchnący. - Nie wyglądasz mi na chama, ale na... hmph - nie dokończyła, wzdychając z napiętym rozbawieniem, co zabrzmiało bardzo świszcząco.
Alkohol i adrenalina otępiły jej zmysły, więc nie zdążyła w czasie uchylić się przed zaklęciem; mężczyzna stał na to zdecydowanie zbyt blisko. Mimo tego odsunęła się gwałtownie, nawet jeżeli z opóźnieniem, wydając z siebie krótkie, kocie prychnięcie.
- Co robisz? - zapytała z takim wyrzutem, jakby beształa stażystę, a nie żądała wyjaśnień od kogoś, kto użył na niej właśnie nieznanego jej zaklęcia. Czekała na uderzenie bólu albo konfuzji, nareszcie gotowa do tego by się bronić. Tym razem różdżka już nie drżała jej w dłoni, gdy wycelowała ją prosto w serce obcego, choć jeszcze bez żadnej inkantacji - Co to było za zaklęcie?
Ale zamiast odpowiedzi dostała komentarz na temat mugoli, odpowiedź na swoje wcześniejsze oświadczenie, do którego nie przywiązała nawet szczególnej wagi, bo przecież dlaczego by miała? Jaki normalny czarodziej marnował czas na to, by zastanawiać się nad losami niemagicznych?
- Niech płoną - odparła tonem ostrzejszym, podszytym złością, lecz nie z powodu tematu, a jego okoliczności. Odpowiedź ta przyszła jej natychmiast i naturalnie; los mugoli, czy szlam w najmniejszym stopniu kobiety nie interesował, tylko tyle - To żadna strata, kiedy umierają głupcy - odważyła się nawet dodać to, czego nigdy nie powiedziałaby w szpitalu.
Bo uzdrowicielowi przecież nie wypadało.
Ostatnie pytanie ją zaskoczyło, wybiło z rytmu. Opuściła nawet różdżkę, zakrywając bladą dłoń długim rękawem czarnego płaszcza. Przygryzła usta, przypominając sobie - po raz kolejny - o wszystkich swoich niepodjętych decyzjach.
- Ja nie walczę. Jestem uzdrowicielem - stwierdziła i nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jej głos stał się gorzki, pełen wyrzutu.
Bo przecież wymarzona praca już od dłuższego czasu Elvirze nie wystarczała.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Droga między magazynami [odnośnik]19.10.19 23:47
Wspomnienie o prosektorium wywołało na jego twarzy złowrogi i jednocześnie pełen zaciekawienia, a wręcz podekscytowania uśmiech. Czyżby faktycznie śmierć nie była jej obca? Miała w sobie na tyle pokładów samozaparcia, iż potrafiła przejść obok niej z obojętną miną sugerującą skupienie jedynie na nauce, a nie własnych emocjach? Nie każdy to potrafił, wielu nie miało w sobie na tyle dystansu oraz „chłodu”, by wziąć podobny ciężar na barki i szkolić się w tej jakże porywającej, ale niezwykle wymagającej dziedzinie. Punkt dla niej, wzbudziła jego zainteresowanie.
-Widok rozkładających się ciał jest dla Ciebie przyjemny?- uniósł brew pytająco, a kącik ust mimowolnie powędrował ku górze w ironicznym wyrazie. Opierając się jedynie o pozory nawet do głowy by mu nie przyszło, iż w tak drobnym ciele skrywał się istny lodowiec . Nasuwało się pytanie czy była to jej gra, przejęta obronna postawa, czy też faktycznie mieli ze sobą więcej wspólnego niżeli początkowo mógł przypuszczać. Szatyn nie bywał w podobnych miejscach, lecz posłał tam pokaźną liczbę wrogów, których widok tuż po śmierci był czymś więcej jak zwykłą satysfakcją. -Czym się tam zajmujesz? Bo chyba nie roznosisz pacjentom świeżutkich obiadków?- zakpił naciskając mocniej na słowo „pacjent”, aby cały idiotyczny żart nabrał odpowiedniego wydźwięku.
-Ale na?- powtórzył za nią licząc, że podzieli się swą myślą. Skoro nie był w jej oczach chamem to kim? Rycerzem na białym koniu? Oby nie kolegą z prosektorium, bo kiepsko byłoby być równie sztywnym.
Wypowiadając czar nie spuszczał wzroku z jej twarzy pozostawiając sobie pole do ewentualnej reakcji na jej zachowanie. W końcu nie mógł założyć, co dokładnie zrobi, a domyślił się, iż dobrowolnie nie da się potraktować zaklęciem, które potwierdziło jego przypuszczenia – nie znała tajników czarnej magii. Poddawanie analizie czy był to dobry znak, czy wręcz przeciwnie nie miały większego sensu zważywszy na jej kolejne słowa jasno sugerujące konserwatywne poglądy. Blefowała? Wątpił, nie widział w jej oczach fałszu – miał do tego nosa. -Kiedy szlama zabija czystokrwistego głupca to równowaga zostaje zachowana?- zadał jej dość podchwytliwe pytanie chcąc wybadać grunt, zrozumieć podejście. Wiedział, że ominął jej żądanie wyjaśnienia znaczenia inkantacji, jednakże zrobił to celowo; pewne rzeczy wymagały czasu.
Zmrużył oczy na jej odpowiedź, a tym bardziej opuszczenie różdżki. Nie był to czas na zawieszenie broni, nie istniała możliwość, aby pozostawać neutralnym w czasach gdy wojna zbierała swe żniwa. Zawód, którym się trudziła był wówczas pożądany, bez większego namysłu można było rzec, iż nawet niezbędny – przydaliby się podobni sojusznicy, bowiem każdy dzień był niewiadomą, w każdej chwili można było wplątać się w sieć walki i szybkość w odzyskiwaniu sił, formowaniu szeregów dawała przewagę. -Różdżka każdego czarodzieja ma określoną stronę i bez względu na kierunek musi potrafić się bronić. Coli.- wypowiedział bez cienia zawahania. Klątwa mogła sprawić jej paskudny ból, ale tym samym dać lekcję – nigdy nie można było odpuścić.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Droga między magazynami [odnośnik]19.10.19 23:47
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 63

--------------------------------

#2 'k10' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 6 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 11, 12, 13  Next

Droga między magazynami
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach