Wydarzenia


Ekipa forum
Stare magazyny
AutorWiadomość
Stare magazyny [odnośnik]10.03.12 23:09
First topic message reminder :

Stare magazyny

Są to rozległe zabudowane tereny ulokowane w odległości trzydziestu jardów od nieczynnego już londyńskiego portu. Stare i wysłużone, obecnie zapomniane zarówno przez władze, jak i społeczeństwo, otoczone zostały betonowymi murami uwieńczonymi wielką żeliwną bramą wjazdową, od lat zamkniętą na kłódkę i chroniącą magazyny przed niepowołanymi gośćmi - głównie ze względu na niebezpieczeństwo zawalenia się niektórych konstrukcji, dziś przeżartych przez rdzę i wysłużonych. Ponure klockowate budowle górują ponad okalającymi je murami, strasząc powybijanymi szybami i odcinając się upiornie od tła, które stanowią urocze kolorowe domki mieszkalne należące do mugoli, niegdyś pracowników tegoż przybytku.
Miejsce to zdaje się żyć własnym życiem. Bujna roślinność, jeszcze jakiś czas temu rosnąca w odpowiednio wygospodarowanych do tego miejscach, dziś pokrywa niemalże większość betonowych placów a także - wdzierając się do środka - magazynowych podłóg pełnych najróżniejszych skrzynek, paczek i kartonów, tymczasem wszędobylskie góry śmieci sprawiają wrażenie rosnąć z każdym kolejnym dniem, zupełnie przez nikogo nieusuwane. Niekiedy dostrzec w nich można prawdziwe zabytki, chociażby puszki po konserwach sprzed kilkunastu lat. Wszechobecna rdza wyżarła w magazynowych drzwiach dziury, które z biegiem czasu stały się coraz większe, kusząco zapraszając do środka niepowołanych gości, zwłaszcza w obliczu zupełnej obojętności ze strony władz miasta, z czego najchętniej korzystają bezpańskie koty oraz psy, urządzając tutaj swoje legowiska.
Magazyny mają jednak swych amatorów także i wśród ludzi, szczególnie czarodziejów, podczas wojny stając się idealnym miejscem do wszelkich tajemnych pojedynków, załatwiania podejrzanych interesów, sekretnych spotkań, jak i kryjówką - czy to dla siebie samego, czy to dla cennych skarbów, których z pewnych względów nie powinno się trzymać nigdzie indziej. Podobno znaleźć tu można najprawdziwsze czarnomagiczne artefakty, nocami zaś spotkać najgroźniejszych z przestępców, szepczą między sobą ludzie, obserwując coraz to kolejnych Aurorów zapuszczających się w te tereny, zawsze jednak bez powodzenia. Lecz sprawa ta nigdy nie została nagłośniona, stając się tematem tabu - mało kto bowiem ma odwagę o tym mówić, bojąc się konsekwencji. Zwłaszcza po tym, gdy tydzień temu tuż za bramą odnaleziono ciało jednego z czołowych dziennikarzy Proroka Codziennego, jedynego, który odważył się zabrać głos w tejże sprawie.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stare magazyny - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stare magazyny [odnośnik]11.09.16 15:52
Para nr I

Garrettowi przydzielono młodszego aurora do misji, która polegała na sprawdzeniu opuszczonych magazynów w Dokach, gdzie rzekomo ktoś ukrył czarnomagiczne przedmioty. Przestrzeń do zbadania była duża, toteż nic dziwnego, że aurorzy spędzili na miejscu niemalże cały dzień. Wystarczył jednak jeden nieopatrzny ruch ze strony młodego aurora, by aktywować zaklęcie. Magazyn, w którym akurat byli zawalił się. Garrett został zablokowany przez kawałek sufitu nie mogąc wyjść. Nieco ogłuszony nie zdążył zareagować, kiedy jego towarzysz rzucał bombardę mającą oswobodzić Weasleya. Ta jednak tylko pogorszyła sprawę. Młody auror sam pogrzebał się pod gruzami, wstrząs zaś sprawił, że Garrett stracił swoją różdżkę. Kiedy Weasley doszedł do siebie na tyle, by przestało mu się kręcić w głowie i mógł stwierdzić, ze o dziwo nie stało mu się nic poza kilkoma siniakami na miejscu pojawiła się Justine, która właśnie skończyła pomagać rozszczepionemu mężczyźnie. Jej uwagę zwrócił hałas. Czy zechce pomóc Garrettowi wydostać się spod gruzów? Uda im się odnaleźć jego różdżkę? I czy zdążą ocalić nierozważnego aurora?

Datę spotkania możecie założyć sami. O skończonym wątku z rozwiązaną sytuacją możecie poinformować w doświadczeniu. Czara Ognia nie kontynuuje z Wami rozgrywki. Wszystko jest w Waszych rękach.
Miłej zabawy!  


Czara Ognia
Czara Ognia
Zawód : n/d
Wiek : 0
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/u731contact https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153
Re: Stare magazyny [odnośnik]14.09.16 17:18
/który ci pasuje słońce?

Życie było dziwne i układało się różnie. Wiele osób kończyło na posadach, które nie spełniały ich oczekiwań. Codziennie wstawali nieszczęśliwi, by potem w tym nieszczęściu przygotować się i wyjść do pracy w której spędzali sporą część swojego dnia by zarobić na wegetację którą prowadzili. Bo życiem tego nazwać nie można było. Zaś ta musowa praca tyko wyżerała tych nieszczęśników od środka ze wszystkich dobrych emocji czyniąc z nich zgorzkniałych, smutnych ludzi, którzy przez swoją niedolę zatruwali życie innym. Każdy kiedyś spotkał na swojej drodze taką osobą, doświadczoną, ale też wyżartą przez życie która wręcz uwielbia deptać innych marzenia i sprawiać by ich dzień był choć odrobinę gorszy, głównie dlatego, by choć na chwilę i oni poczuli się lepiej. Ja jednego byłam pewna. Wybrałam dobrą pracę. Spełniałam się w niej a co najważniejsze byłam w ciągłym ruchu.
Chociaż zdarzało się czasem, że spędzałam cały dzień na składaniu ludzi do kupy po tym jak roszczepili się po nieudanej teleportacji. Ludzie byli czasem tak bardzo nierozważni. Zazwyczaj dyptam i parę zaklęć przeciwbólowych starczało. I tak było tym razem. To było moje ostatnie zgłoszenie. Prosto z miejsca w którym udzielałam pomocy mogłam ruszyć do domu i choć dzień był chłodny, to jednak postanowiłam się przejść.
Słyszę huk. Głośny i donośny, głównie z tego powodu, że rozległ się niedaleko miejsca w którym się znajdowałam. Zwróciłam spojrzenie w tamtą stronę dostrzegając opadające tumany kurzy. Jestem pewna, że coś musiało się tam stać. Niewiele myśląc ruszam biegiem. To mocniejsze ode mnie. Odruch bezwarunkowy. Moje umiejętności mogą przydać się na miejscu. Gdzieś w biegu łapię różdżkę w dłoń dalej gnając. Moje włosy jaśnieją, pokrywa je teraz piaskowy blond tylko miejscami zabarwiony granatowymi refleksami – jak zawsze gdy skupiam się i odrzucam myśli o czymkolwiek. Umiem tak, ale tylko wtedy gdy wiem, że zagrożone jest ludzkie życie.  
W końcu docieram na miejsce a moim oczom ukazuje się gruzowisko, które wcześniej musiało być magazynem podobnym do tych stojących obok. Biorę wdech i poprawiam różdżkę w dłoni kierując ją w stronę głazów.
- Homenum Revelio- rzucam, bo przecież zawsze najlepiej sprawdzić czy w miejscu wypadku znajdują się ludzie. Szczęśliwie jestem dostatecznie skupiona i nawet wykonuję odpowiednio inkantację. Zaklęcie działa, z różdżki wydobywa się znacznik, który zawisa nad gruzowiskiem. To tam.
-Spokojnie. - krzyczę, bo nie wiem na ile dobrze mój głos dotrze do osoby uwięzionej w tym osobliwym więzieniu. Muszę szybko myśleć bo całość konstrukcji nie wygląda ciekawie. - Nazywam się Tonks, jestem ratowniczką medyczną. - wyjaśniam. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić jak czuje się ktoś pod stertą gruzu. Uczucie to wydawało mi się straszne i zdecydowanie należące do tych z goła nieprzyjemnych. Mam nadzieję że mój zawód tchnie w to uwięzione serce trochę spokoju. W końcu zawody takie jak medyk, czy auror zawsze budziły w ludziach zaufanie. -Jeszcze tylko kilka chwil. - dodaję.
Ruszam do przodu podchodząc bliżej sterty, która jeszcze chwile wcześniej była magazynem. Ze swojego pułapu przyglądam się niewiele widzę. Może lewitując zawalone ściany udałoby mi się oswobodzić uwięzionego pod nimi człowieka.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.


Ostatnio zmieniony przez Justine Tonks dnia 14.09.16 17:33, w całości zmieniany 2 razy
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Stare magazyny - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Stare magazyny [odnośnik]14.09.16 17:18
The member 'Justine Tonks' has done the following action : rzut kością


'k100' : 59
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stare magazyny - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stare magazyny [odnośnik]16.09.16 0:41
| 25 stycznia? <3

Kurwa jego mać - przekląłby na głos, gdyby nie unoszące się tumany kurzu i pyłu wdzierające się szturmem we wszystkie otwory twarzy; miał instynkt samozachowawczy, wstrzymywał oddech, mocno zaciskając powieki i przyciskając rękaw płaszcza do podrażnionych nozdrzy. Durny aurorski podlotek. Przeklęty amator.
A najgorsze było to, że nie miał pojęcia, gdzie ten gumochłomi móżdżek (niech go psidwaki zeżrą i pokąsają chropianki) aktualnie się znajdował - zgnieciony przez ciężar belki? Może próbował teleportować się w obliczu zagrożenia i każda z jego kończyn znajdowała się aktualnie w innym hrabstwie? A może po prostu stał obok, panikując, że bezmyślnością zamordował Merlinowi ducha winnego aurora, który miał mieć na niego oko?
Głowa nieprzyjemnie dudniła; pył wreszcie zdążył opaść, gdy fala kolejnego bólu rozlewała się stopniowo po całej potylicy Garretta. Uniósłby dłoń, by profilaktycznie przetrzeć skroń, ale bał się, że jakikolwiek niekontrolowany ruch wywoła katastrofę budowlaną - że ta chwiejąca się belka rozpadnie się już kompletnie, zawalając cały budynek i mordując wszystkich, którzy znajdowali się w środku.
Zdziwił się, nie czując promieniującego bólu od połamanych kończyn i potoku krwi tryskającego z przekrzywionego nosa; poszczęściło mu się jak nigdy dotąd, bo oprócz chybotliwej klatki zbudowanej z gruzów nie groziło mu większe niebezpieczeństwo.
Słyszał przytłumiony, ludzki głos; padła inkantacja, której nie zrozumiał, a potem kolejne słowa, których sens za nic nie mógł do niego dotrzeć. Zmrużył oczy, pulsujący ból i otępienie powoli zaczęły zanikać, co przyjął z ulgą - nie poświęcał jednak zbyt wiele czasu na zachwyt własną polepszającą się sytuacją, bo ta była równie stabilna, co... nieciekawa.
Tak cholernie beznadziejna.
Kolejna myśl była nieprzyjemna jak rozżarzone węgle wrzucone za kołnierz: nie miał w zasięgu ręki różdżki. Palce piekły, gdy nie mógł zaciskać ich na uchwycie z osikowego drewna; cała pewność, całe wrażenie, że sytuacja była pod kontrolą, przepadła. Więc w duchu przeklął jeszcze kilka razy.
Dobrze wiedział, że to nie zadziała, ale i tak skupiał się na znajdującej się gdzieś w odległej przestrzeni różdżce. Niemo krzycząc w myślach inkantację przywołującego zaklęcia, nawet nie łudził się, że cokolwiek to da - nie zmieniało to jednak faktu, że uparcie i cierpiętniczo próbował. Próbowałby pewnie jeszcze długo, gdyby nie przypomniał sobie o właścicielu (właścicielce?) pałętającego się po magazynie głosu. Albo raczej po tym, co z niego zostało.
- Różdżka - wychrypiał w przestrzeń, dopiero teraz czując, że pył i tak dostał mu się do ust i nosa; zaniósł się mocnym, dokuczliwym kaszlem. - Nie leży gdzieś tam różdżka?
Musi, musi leżeć, nie mógł tak po prostu jej stracić. Po prostu nie mógł.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stare magazyny - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Stare magazyny [odnośnik]20.09.16 2:57
Nieźle się zawaliło to wszystko.
Uważnie oglądałam pozostałości magazynu ze swojego pułapu po woli obchodząc go do okoła. My, ratownicy, zawsze byliśmy pierwsi na miejscu zdarzenia, katastrofy. Staż który przechodziliśmy poza zaznajomieniem nas z pomocą niósł też innego rodzaju nauki.
Po pierwsze: upewnij się, że nic ci nie grozi. Każde życie jest warte ratunku. Ale tylko głupcy giną przez własną nieuwagę.
Wyobrażam sobie, że musi czuć się okropnie. Bycie więźniem bez możliwości wyjścia to nieprzyjemna sprawa. Wiem, bo sama jestem więźniem własnej głowy. Zgodnie jednak z pierwszą zasadą obchodzę magazyn dookoła. Oczywiście nie po to by spacer sobie zrobić. Sprawdzam w jaki sposób zawaliła się konstrukcja, z której strony najłatwiej będzie mi wydostać więźnia zawalonych ścian, czy wokół magazynu nie czai się inne niebezpieczeństwo. W końcu dopełniam okrąg i znów jestem w miejscu z którego wyruszyłam. Robię kilka kroków w prawo uznając że to najodpowiedniejsze miejsce.
Po drugie: myśl logiczne, ustal plan działania. Odrzuć wszystkie niezwiązane z obecnym wydarzeniem myśli. Skup się. Od poprawności twoich reakcji zależy życie drugiego człowieka.
Już w czasie wstępnej oceny sytuacji obmyśliłam plan. Mój mózg w tym konkretnym momencie gdy każda chwila się liczyła działał na podkręconych obrotach. Kilku torowo. Muszę rozebrać gruzowisko od góry. Uważając przy każdym kawałku ściany, czy belki – nie chcę by cokolwiek się obsunęło mogłoby to wyrządzić tylko więcej szkód. Słyszę jak pyta o różdżkę.
-Najpierw wyciągnijmy ciebie, co? – odpowiadam właściwie automatycznie. Ludzie często stawiają nad siebie inne rzeczy, osoby, zwierzęta. Nie wyobrażam sobie jak źle musi się czuć uwięziony pod stertą kamieni w dodatku nie mając różdżki. Mnie dodawała otuchy, odwagi. Brak jej był obdarciem mnie z pierwiastka tych odczuć. Głos jakby znajomy mi się zdaje, ale odrzucam ten fakt na razie. Nie mogę się rozproszyć. W końcu obrałam kolejność w której należy go odkopać.
Po trzecie: działaj rozważnie i bez pośpiechu. To prawda, że czasem liczą się sekundy, jednak nieprzemyślane i nieodpowiednie działania mogą bardziej zaszkodzić niż pomóc.
Zaczynam. Unoszę różdżkę na chwilę tylko spoglądając na jane, prawie białe, drewno. Biorę wdech i zrzucam zaklęcie. To często niedocenianie przez wielu. To o którym myśli się, że poza murami Hogwartu się już nie przyda. Dokładnie. Wingardium Leviosa rzucam na pierwszy z całej góry kamieni i lewituję go obok siebie. Przerzucam jedną za drugą część wcześniejszego budynku. Mija minuta, potem kolejna i jeszcze kilka. Czują jak mięśnie moich dłoni zaczynają dawać o sobie znać. Za każdym razem jednak na nowo podnoszę dłonie inkantuję zaklęcie i przenoszę kolejną z części magazynu.
W końcu opuszczam dłonie, utorowałam pewną, solidną drogę. Wchodzę w rumowisko i ostrożnie stawiam krok za krokiem by w końcu dotrzeć do kulki światła która dzielnie przez ten czas wskazywała mi miejsce pobytu więźnia z betonowej klatki.
-Garrett? – pytam trochę wybita z tropu. Nie wiem czemu. Nie spodziewałam się go, a jednocześnie głupie to przecież okropnie z mojej strony było założenie, czyż nie? Robię dwa kroki i jestem już przy nim. – Nie podnoś się. – zarządzam, bo widzę w spięciu jego mięśni że zmierza właśnie do tego. Kucam nad nim a potem wstaje. Rzucam Episkey by od razu wyleczyć potłuczenia. Mam dziwne wrażenia, że i tak zaraz zacznie się zbierać z ziemi. – Złamałeś coś? – pytam, bo przecież wiem że może mówić. Szybciej mi pójdzie z leczeniem go jak mi powie co i gdzie i jak. Znów kucam. – Może przelewituję cię poza to gruzowisko? – proponuję. Zdaje mi się że utorowałam sobie stabilną ścieżkę ale w przypadku zalegających na sobie nierównych bytów nie bardzo zależy zawierzać temu, że na stabilne wyglądają. – I na litość wszystkich założycieli Hogwartu co wywołało ten huk co to na całą ulicę poniósł i jak mniemam pomógł zawalić się temu, i tak już staremu, magazynowi? – tak trochę zapominam że nie powinnam zarzucać ludzi gromadą słów. Zwłaszcza jak w pełni swoich sił witalnych nie są. Ale trudno mi czasem pohamować pytania, które zaczynają gnieździć się w mojej głowie już w chwili gdy zamykam się na wszystkie myśli i biorę do pomocy innym. Potem uchodzą one razem z adrenaliną. Wzdycham jednak z ulgą widząc że Weasley oddycha i w sumie nawet w jednej części jest. Szkoda by go było stracić przez jakiś głupi magazyn.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Stare magazyny - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Stare magazyny [odnośnik]02.10.16 20:52
Zaczynał odczuwać rosnącą irytację; zsuwające się belki nie zrobiły mu krzywdy, w płucach nie tańczył unoszący się pył i kurz, nie skręcił nogi, brutalnie upadając na zabrudzoną posadzkę. Tylko jedno słowo jak mantra obijało mu się po czaszce: różdżka, różdżka, gdzie była ta przeklęta różdżka? Bez niej czuł się jak bez ręki, albo gorzej - jak paralityk wyzbyty sił, wszystkich umiejętności i możliwości reakcji. Lubił twierdzić, że na świecie nigdy nie było wielu rzeczy, które budziły w nim lęk; jedną z nich stała się jednak klatka, uniemożliwienie działania, bezsilność, słabość. Czuł się bezużyteczny, a gdzieś w okolicy mostka gryzła go świadomość, że nieopodal pałęta się (lub leży przygnieciony stertami gruzu, próbując złapać łapczywy oddech?) młodociany auror, któremu nie mogła przecież stać się krzywda. Nie pozwoliłby na to. Nigdy by nie pozwolił.
Nie rozpoznawał głosu osoby, która przybyła mu na ratunek, przez całą roznoszącą go złość mógł tylko mieć pretensje, że nie robiła tego szybciej - zaciskał palce w pięść i drażniło go, że po drodze napotykał wyłącznie na powietrze, a nie na wypolerowaną, drewnianą powierzchnię uchwytu jego osikowej różdżki.
- Justine - stwierdził oczywistość, jakby przytomniejąc dopiero po tym, gdy usłyszał swoje imię; ale nie zmieniało to niczego, nieobecność przedłużenia ręki dokuczała mu z taką samą mocą. Bez niej nie ruszy dalej. - Nic mi nie jest - rzucił, a jego głos balansował na pograniczu mruknięcia i syknięcia. Zrobił dokładnie to, czego zakazała mu uzdrowicielka, nawet nie musiała skończyć mówić. Podniósł się, skupiając się na czynności, która w tej sytuacji zdawała się irracjonalna - żeby tylko mieć czym zająć ręce, strzepnął kurz z rękawów ciemnego płaszcza. - Potem - uciął, bo naprawdę nie była to najlepsza chwila na snucie domysłów i odpowiedzi na pytania; nie bacząc na jakiekolwiek protesty i właściwie odmawiając otrzymania pomocy (obtłuczeniami i ranami półciętymi zajmie się później), wydostał się ostatecznie z kupy gruzu i belek, by rozejrzeć się po zawalonym magazynie. Który znajdował się w stanie mocno krytycznym - przyczyną była jego starość, czysty przypadek czy ingerencja osób trzecich.
- Pod którąś z kup gruzu leży drugi auror - dodał zaskakująco spokojnie. W widoczny sposób nie poszukiwał poszkodowanego, a swojej utraconej różdżki - zbyt wiele razy usłyszał na kursie, że to od niej zależy jego skuteczność, że bez niej jest bezużyteczny, bo i tak nie będzie w stanie udzielić komukolwiek pomocy. - I uważaj, cholera wie, dlaczego zawalił się ten sufit. - A powiedziawszy to, schylił się, bo popchnęło go do tego dziwne przeczucie; nie mylił się, po przekopaniu pyłu odnalazł jasne niczym kość słoniowa drewno własnej różdżki. Podniósł ją drżącymi rękoma, uważnie sprawdzając, czy nigdzie nie była pęknięta - wyłączne cud sprawił, że nie złamała się w co najmniej pięciu miejscach. - Cała - dodał cicho z ulgą, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. Wyprostował się. - Carpiene - szybko wypowiedział inkantację zaklęcia, ale wyglądało na to, że nie powinni się bać, magazyn i jego sypiący się sufit wcale nie były pułapką. A jeżeli już, to zabezpieczoną bardzo silnymi zaklęciami. Wtedy nawet strach niewiele by pomógł.
Rozejrzał się, by zaraz zatrzymać spojrzenie na twarzy Justine.
- Muszę go znaleźć - rzucił enigmatycznie, mając na myśli nikogo innego, a młodocianego aurora - idiotę, który bezmyślnością (jakim cudem zdał on ostateczne egzaminy?) doprowadził do jeszcze większej katastrofy. A mimo to Garrett nawet nie rozważał zostawienia go na pastwę losu.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stare magazyny - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Stare magazyny [odnośnik]12.10.16 17:23
Miałam wrażenie że po prostu przyciągam złe rzeczy i to nawet niekoniecznie specjalnie. Trochę tak jakby pech postanowił towarzyszyć mi w ciągu wędrówki którą jest życie i co jakiś czas zasiać gdzieś trochę większe lub mniejsze zagrożenie. Ale mógł się ten pech już odrobinę opanować i nie zawalać budynków na moich przyjaciół.
W końcu dokopuję się do niego i słyszę jak wypowiada moje imię. Nie lubię gdy ludzie zwracają się do mnie pełnym imieniem a jednak jemu zawsze to wybaczam. Ba, czasem nawet nie zauważam tego faktu a raczej dźwięk ten dziwnie znajomy jest dla mnie i serce przyjemnym ciepłem owiewa.
Oczywiście że zaprzecza jakoby coś miało mu się stać. Cieszę się jednak że jakiekolwiek zaklęcia udało mi się zaaplikować zanim podniósł się całkowicie ignorując moje polecenie by się nie ruszać. Wzdycham lekko nad tym jego uporem ale doskonale wiem że więcej i tak nic nie zdziałam więc cicho godzę się na tą chwilę by nic mu nie było i by snuciem domysłów zająć się [/i]potem [/i].
Przytakują mu głową na znak że przyjęłam do wiadomości że sam nie był. Rzucam jeszcze raz zaklęcie namierzające i mała kulka światła przemierza kilka metrów by zawisnąć nad kolejną stertą która wcześniej tworzyła magazyn.
-Spróbujmy pod tą stertą. – mówię do przyjaciela palcem wskazując na małą kulką światła która dzielnie lewituje na gruzem wskazując na obecność człowieka. Widzę jak odnajduje swoją różdżkę i jaką sprawia mu to ulgę i przez chwilę zastanawiam się czy i ja w ten sam sposób powitałabym magiczny patyk gdybym utraciła go na jakiś czas? Właściwie nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie: z jednej strony jestem wdzięczna losowi że przyszło mi urodzić się czarownicą, z drugiej jednak sama łapałam się na tym że przy niektórych czynnościach zapominałam o możliwości wykonania ich przy pomocy magii. –To Twój partner? – pytam zastanawiając się czy znam człowieka. Unoszę różdżkę i wykonuję nią ruch odpowiednio inkantując zaklęcie i ściągam z sterty kamieni kolejny by po raz drugi rozpocząć dokopywanie się do człowieka.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Stare magazyny - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Stare magazyny [odnośnik]28.10.16 21:48
Gdy zaciskał palce na jasnym drewnie różdżki, czuł, jak wyrównuje mu się oddech; łapczywie brane oddechy dyktowane poddenerwowaniem na nowo zbiły się w cichą monotonię. Był pewniejszy. Odległa iskra paniki rozproszyła się, zanim zdążyła wzniecić ogień - bez magii (i jej narzędzia, różdżki) czuł się przecież gorzej, niż jakby został pozbawiony kończyny; stawał się bezbronny, bezużyteczny, niezdolny do zbawienia wszystkich wkoło, choć przecież od zawsze to właśnie to stanowiło jego najistotniejszy cel.
Czy nie był beznadziejnym przypadkiem chorego idealisty?
A ci przecież nie mogli zostawić towarzysza w potrzebie; skinął lekko głową na propozycję Tonks, szczędząc jeszcze słów podzięki. Nie mieli na to czasu, nie miał do tego głowy - nieznośna mantra wciąż obijała się po jego umyśle, nie potrafił odgonić spieszących się myśli, tlących się wyrzutów sumienia, choć nie dał sobie jeszcze powodów, by oskarżać się o ewentualną śmierć młodego aurora.
Bo przecież żył. Musiał żyć. Mieć się dobrze. Tkwić pod którąś ze stert.
Nie, nie wybaczyłby sobie nigdy, gdyby właśnie w tej chwili poszłoby coś nie tak. Nie był gotów ważyć kolejnego życia, nie chciał stać się pośrednią przyczyną kolejnej śmierci.
Szlag, szlag, niech to w s z y s t k o trafi szlag.
- Wingardium Leviosa - mruknął inkantację, ostrożnie starając się unieść jakąś belkę, by nie uczyniła więcej szkód i nie stratowała którejś z kup gruzu, które mogły skrywać w sobie Merlinowi ducha winne ludzkie życie. - Ciężko nazwać go partnerem - dodał nieco spokojniejszym tonem, tym razem wyzbytym agresji, zniecierpliwienia; na skroni uwydatniała mu się intensywnie błękitna żyła, gdy mocno marszczył brwi w geście zastanowienia. I troski? Tak cholernie się niepokoił. - To jego... która, druga? może trzecia akcja? - rzucił zaraz, a w głosie znów zadrżało mu coś na kształt irytacji, złości (na samego siebie?), powątpiewania. Chciał szyderą i cynizmem zatuszować własne obawy, ale w tej chwili nie potrafił wysilić się nawet na sarkazm.
W przypadku Garretta Weasley'a był to bardzo niepokojący znak.
- To miał być szybki, spokojny patrol - burknął z goryczą, bardziej do samego siebie niż Justine, która mogła go nawet nie usłyszeć; ruszył już dalej, przeszukiwał dalsze sterty, lecz nigdzie nie dostrzegał ludzkiej sylwetki.
Aż do czasu, gdy zdawało mu się, że któraś z belek unosi się ledwo zauważalnie wraz z każdym kolejnym nikłym oddechem - podszedł bliżej i był już pewien, że wśród żwiru dostrzega kędzierzawą, ciemną czuprynę młodego aurora. Najpewniej nieprzytomnego.
- Tu jest! - podniósł głos, poszukując spojrzeniem Tonks - była przecież uzdrowicielką, mogła mu pomóc. Kiedy już zdołają go odgruzować. Z dużą dozą ostrożności; Garrett bał się, że jakikolwiek fałszywy ruch wywoła lawinę następujących po sobie katastrof i przygniecie tego nieszczęsnego idiotę.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stare magazyny - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Stare magazyny [odnośnik]02.11.16 17:46
Przez chwilę pracujemy w milczeniu. Nie mam nic przeciwko ciszy. Tak długo, jak długo dzielę ją z kimś bliskim. Cisza samotności dobija mnie. Od środka pożera dopuszczając do głowy myśli które powinny być zakopane. Jakby uświadamiając brutalnie, że nie umiem być sama. Nie chcę. A jeszcze bardziej – nie powinnam. Żwawo bijące serce obok mnie to mój rozrusznik. Samotność nie przynosi mi nic, poza przygnębieniem.
Tylko nazwa zaklęcia krąży wokół nas. Oboje skupiamy się na zadaniu, które przewrotny los postawił przed nami. Dostrzegam napiętą niebieską żyłkę na jego czole gdy zerkam na niego kontrolnie. Żadne nie chce popełnić błędu. Ja, bo cenię każde życie. Garrett, bo trapią go wyrzuty sumienia. Gdzieś podskórnie czułam, że mógłby nawet nie mieć wpływu na zaistniałą sytuację, a winą za nią nie obwiniłby nikogo poza sobą. W końcu odzywa się. A jego słowa sprawiają że na chwilę zaprzestaję lewitowanie kolejnego zawalonego magazynu. Unoszę lewą dłoń i zaciskam ją na jego ramieniu ściskając ją lekko jakby dotykiem chcąc powiedzieć, że będzie dobrze. Musi być. Razem przecież dadzą radę. Potem go puszczam i bez słowa wracam do pracy.
Czy życie nie jest przewrotne? A czasem wręcz po prostu irytująco wredne? spokojny patrol okazał się swoim własnym przeciwieństwem. Kilka promieni słońca nie zwiastowało wcale słonecznego dnia. Nie raz było właśnie tym – kilkoma promieniami którymi należało się cieszyć, zanim słońce zniknie całkiem za chmurami.
I właśnie z tej ostatniej myśli wyrywa mnie głos aurora, gdy mój wzrok na chwilę wędruje ku niebu. Opadam spojrzeniem w dół lokalizując jego postać i zbliżając się w ekspresowym tempie – uważnie jednak stawiając każdy krok. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przez moją głupotę, czy porywczość stało się coś młodemu aurorowi.
-Potrzebuje dostępu do klatki piersiowej. Najpierw – mówię spokojnie i rzeczowo. Od tego należy zacząć. Sprawdzić pracę serca. Dlatego po raz kolejny już dzisiaj rzucam zaklęcie lewitujące, ostrożnie wybierając leżący na samym szczycie kawałek drewna. Niewiele czasu zajmuje dotarcie do klatki mężczyzny. Kucam przy pacjencie wiedząc, że resztą zalegających kawałków zajmie się stojący obok mnie Garrett.
-Diagno Coro- wypowiadam zaklęcie i przytykam końcówkę różdżki dla klatki młodego Aurora. – Oddycha. – powiadamiam swojego przyjaciela. Muszę go dokładniej obejrzeć żeby wiedzieć co i czym wyleczyć. Ale jedno jest pewne – będzie żył. Jednym krótkim słowem i jednym uderzeniem serca które słyszę po tym jak rzucam zaklęcie ściągam z naszych barków ciężar. Choć odrobinę lżej jesteśmy w stanie teraz oddychać.
Podnoszę się gdy i wyczarowuje nosze, na które przenoszę nieprzytomnego aurora. Lewituję go poza gruzowisko – tam jest bezpiecznie. Sama staję nad nim i unoszę różdżkę. Padają zaklęcia, jedno, za drugim, sprawdzam jego tkanki, które kości złamał, czy ma problemy z oddychaniem. A potem naprawiam każdą nieprawidłowość. Powoli, żmudnie. Zaklęcie po zaklęciu. Mimo że na dworze jest zimno czuję jak ciepło ogarnia całe moje ciało. Prawa ręka daje znać o tym, że napięte mięśnie i odpowiednie ruchy dadzą jej dzisiaj w nosy popalić. Kropelka potu błyszczy na moim czole. W końcu rzucam ostatnie zaklęcie. Długie rozcięcie na policzku zasklepia się. W końcu rzucam zaklęcie wybudzające. Może zająć kilka sekund zanim zacznie działać. Podnoszę wzrok na Garreta. – Skończyłam. – informuję go posyłając w jego stronę uśmiech. Jestem zmęczona, ale szczęśliwa. Spoglądam na młodego aurora. Zdrowego. A co najważniejsze – żywego. Potem jeszcze raz unoszę wzrok. – Twoja kolej. – przypominam sobie, że nie dał mi wcześniej się wyleczyć. Jedno zaklęcie zdołałam rzucić nim podniósł się bez mojego pozwolenia ruszając na pomoc młodszemu koledze.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Stare magazyny - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Stare magazyny [odnośnik]11.11.16 17:09
Coś rozkładało go od środka, gdy nie do końca świadomie rozglądał się po magazynie; odrzucał wszystkie myśli o konsekwencjach, w pełni skupiając się na tym, co tu i teraz. Na przedzieraniu się przez kolejne skupiska gruzu, na wyłącznie z pozoru opanowanych wędrówkach spojrzeniem w poszukiwaniu poruszanej lekkim oddechem postury. Paradoksalnie przelotny dotyk towarzyszki wcale mu nie pomógł, wręcz przeciwnie - Garrett poczuł się jeszcze gorzej, przytłoczony myślą, że nieudolnie ukrywał własne myśli, zamiast tego eksponując je na niemalże każdym kroku.
- Poczekaj chwilę - rzucił szybko, zanim Justine zabrała się za rzucanie zaklęć unoszących stosy belek i tabuny kurzu - wolał się zabezpieczyć, mieć pewność, że nawet jeżeli medyczka z jakiegoś powodu przerwie zaklęcie, młody auror nie zginie, przygnieciony spadającym ciężarem. - Libramuto - wypowiedział cicho inkantację, lecz - jak zawsze? - bardzo starannie, dokładnie; na pierwszy rzut oka nie było widać efektów rzuconego zaklęcia, Garry wiedział jednak doskonale, że gruzy unoszone przez Tonks stały się znacznie lżejsze. Lekkie jak piórko - bo właśnie tak ten urok opisywany był w podręcznikach.
A potem pozostało mu tylko stać, stać i tępo spoglądać na kolejne poczynania uzdrowicielki. Hybryda uczucia bezużyteczności i beznadziei tliła się lekkim płomieniem, gdy po raz kolejny rozważał, czy na pewno nie mógłby zająć się teraz czymś pożytecznym.
- Poślę po ludzi z Munga i Ministerstwa - palnął po chwili, nieszczególnie przejmując się tym, że mogło to zabrzmieć na mocno wyrwane z kontekstu. Nienawidził bezruchu, nienawidził bezczynności - odwrócił się i odszedł kilka kroków, by znowu zacisnąć palce na różdżce i przymknąć na chwilę oczy, by zachłysnąć się uspokajającym oddechem.
- Medico - pierwszy szept, z osikowego drewna trysnął snop iskier w barwie granatu i czerwieni - Expecto Patronum - drugi, ale nie zdziwił się, gdy zaklęcie zakończyło się fiaskiem. Nie tyle nie skupiał swoich myśli na ciepłych, rozgrzewających wspomnieniach, co nie skupiał ich na niczym - meandrował pomiędzy otchłaniami nicości i pustki, na chwilę bezwiednie zawieszając spojrzenie w nieokreślonym punkcie w przestrzeni.
Nie, jeszcze raz.
Czerwone, piegowate policzki i skrzące się na nich płatki opadającego śniegu, palce wplątane w białe jak mleko włosy, kwiatowy zapach unoszący się nad trzema gardeniami zasadzonymi w jasnych doniczkach, rubinowy promień zaklęcia przecinający nocne, wilgotne powietrze, zamierzchłe uczucie lekkości - lekkości, która nie towarzyszyła mu od dawna.
- Expecto Patronum - i z końca różdżki wyfrunęła srebrzysta jaskółka, a Garrett natychmiast poczuł się znacznie spokojniej. Wyłącznie przez ułamki sekund patrzył na to, jak stworzenie znika na tle czerniejącego nieba; zaraz potem auror spojrzał przez ramię na Justine i niespiesznym krokiem ruszył w jej kierunku.
- Nic mi nie jest - rzucił szybko, zapobiegawczo - rzeczywiście, stan, w którym się znalazł, idealnie wpisywał się w jego definicję niczego. Nie miał połamanych kończyn, ze wszystkich otworów twarzy nie tryskały fontanny posoki, czarne plamy nie tańczyły mu przed oczami, ograniczając pole widzenia. Nie mógłby wymarzyć sobie lepszego samopoczucia po wymagającej interwencji aurorskiej. - I powinni zaraz tu przybyć - dodał, siadając na którąś z przewalonych belek i lokując spojrzenie na wciąż nieprzytomnym, młodym aurorze. - Dziękuję - dorzucił cicho po chwili, nie przenosząc jednak spojrzenia z mężczyzny na Justine.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stare magazyny - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Stare magazyny [odnośnik]27.11.16 17:30
/wybacz że takie bleh to jest, możesz już kończyć <3 i przy okazji usuniesz ten post co to go wysłałam Wynką? <3 fluffy

Lubiłam być przydatna. Zdawać by się mogło, że potrzebowałam czuć się potrzebna, by móc funkcjonować. Choć jednocześnie bycie medykiem napawało mnie dziwnym przeświadczeniem że czasem coś może pójść bardzo źle, choć wcale na takie się nie zapowiada. Tak jak dziś, zwykła rozpoznawcza akcja zmieniła się w gruzowisko.
Zaklęcie rzucone przez Garretta zdecydowanie pomogło. Gruzy zelżały mniej obciążając mięśnie. To też zdecydowanie bardziej przyśpieszyło pracę. Gruzy znikały jeden po drugim i już po chwili mogłam sprawdzić czy leżący pod nimi mężczyzna żyje. Oddychał, co zdecydowanie pozwoliło mi na wypuszczenie z ulgą powietrza z płuc. Przytaknęłam tylko głową na jego stwierdzenie nie zaprzestając pracy. Młody auror powinien zostać zabrany na oddział  tam dokładnie jeszcze raz zbadany.
W końcu podnoszę się znad młodzieńca i spoglądam na Garretta. Informuje mnie o swoim stanie zdrowia, ja zaś postanawiam mu uwierzyć. Dorosły jest. Więc wie też, czy coś mu dolega czy nie. Mogłabym się uprzeć. I pewnie zrobiłabym to, ale zmęczenie daje i mnie o sobie znać. Dlatego gdy z jego ust pada dźwięczne „dziękuję”, przytakuję mu tylko, na chwilę zaciskam dłoń na jego ramieniu, a potem siadam na kłodzie obok niego. Sama zawieszam wzrok na nadal nieprzytomnym młodym aurorze. A potem spoglądam na profil Garreta. Myślę nad tym, co powodowało nami że zdecydowaliśmy się wybrać taką ścieżkę kariery? Przecież doskonale wiedzieliśmy na co się piszemy. A może właśnie nie byliśmy do końca świadomi tego, jak wygląda to w praktyce? Chociaż jednocześnie też miałam dziwne wrażenie że obojgiem nas powodowała niezdolność do biernego uczestniczenia w życiu i świecie. Musieliśmy coś robić. Pozostawać w ruchu, żeby nie zwariować. A jednocześnie widząc całe zło szerzące się dookoła nas chcieliśmy móc coś z tym zrobić. Przynajmniej ja chciałam. Tego byłam pewna. Ale Garrett też był dobry. Jedno spojrzenie na jego strapioną, dręczoną wyrzutami sumienia, twarz starczała by to zrozumieć. Czasem przypominał mi trochę mojego brata, który zdawał martwić się o cały świat, zapominając w tym wszystkim by choć przez chwilę pomartwić się o siebie.
-Jak się czujesz Garrett? – pytam więc i mam nadzieję że zrozumie mnie. To, o co pytam. Że nie chodzi mi teraz o siniaki, czy rany kute bądź też cięte. Że nawet nie chodzi mi o dzisiaj, a o ogólny całokształt. Pochłonięci własnymi życiami nie widywaliśmy się już tak często. I wiem, że mało czasu zostało zanim nie zjawią się służby i że ciężko w kilku zdaniach streścić wszystko co człowieka dręczy. Ale zależy mi na tym, by odpowiedź była pozytywna, a wyraz oczu potwierdzał myśli. Bowiem każdy z nas, choć nie mówi o tym czasem, najbardziej pragnie być szczęśliwym. A ja od zawsze chciałam, żeby szczęśliwi też byli ludzie ważni dla mnie. Chcąc nie chcą Weasley był jedną z nich.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Stare magazyny - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Stare magazyny [odnośnik]08.12.16 15:06
Dopiero teraz, gdy sytuacja znalazła się pod względną kontrolą, pozwolił sobie na to, żeby rozluźnić mięśnie - złapał oddech, ukoił nerwy, kilkakrotnie zgiął i rozprostował palce, które jeszcze przed chwilą nieświadomie zaciskał w mocną pięść. Spojrzał na zbielałe knykcie, potem na jasne drewno trzymanej różdżki, aż w końcu zawiesił spojrzenie w przestrzeni. Zdawało mu się, że pozwalał myślom błądzić, a one nie muskały żadnej istotnej sprawy, dryfowały w niebycie; znajdował się z dala od doków, z dala od zagruzowanych magazynów, z dala od poczucia niepokoju i ciążących wyrzutów sumienia.
Przecinające ciszę słowa wyrwały go z nieokreślonego stanu zadumy - pomiędzy brwiami zarysowywała mu się zmarszczka, gdy podążał coraz bardziej świadomym spojrzeniem w kierunku Justine. Jak się czuł? Nie wiedział - nie znosił tego typu pytań, zazwyczaj zbywał je machnięciem ręki, lekceważącym półsłówkiem czy nieoczekiwaną ewakuacją. Zmuszały do zadumy, do zatrzymania, do formułowania niemych pytań i poszukiwań odpowiedzi; nie lubił spoglądać w głąb siebie, już w Hogwarcie nadgorliwa nauczycielka wróżbiarstwa wypominała mu, że nie potrafił analizować własnych odczuć i nigdy nie odnajdzie wewnętrznego oka.
Od piętnastu lat absolutnie nic nie uległo zmianie.
- Po staremu - rzucił neutralnie, machinalnie, oszczędzając sobie wsłuchiwania się we własne głosy, podszepty i kiełkujące emocje. W końcu i tak nigdy nie miało to znaczenia.
Może mógłby coś dodać - żeby nie dopytywała go o jego stan, bo nie lubi o tym słuchać, nie lubi opowiadać o słabościach, nie lubi przyznawać się do błędu. Może mógłby przywołać uśmiech i odbić piłeczkę, z nieudawanym zainteresowaniem podpytać się o samopoczucie panny Tonks, ale wybrał milczenie.
Nie drążył więc tematu; pochylił się lekko, by poprawić przekrzywioną cholewkę kamasza z ciemnej skóry. Nie ciążyła mu cisza, nie wtedy, gdy oczekiwał - a oczekiwania nie trwały długo, bo już wkrótce na miejscu zjawiły się przywołane zaklęciem służby, by zabezpieczyć teren oraz zająć się nieprzytomnym poszkodowanym. Garrett znał przedstawiciela magicznej policji, który przybył im z odsieczą, więc podniósł się z miejsca, by przywitać go skinięciem głowy i krótkim, choć mocnym uściskiem dłoni. A także zapewnieniem, że wszystko było już pod kontrolą.
Chciał raz jeszcze przelotnie podziękować Justine za udzieloną pomoc, ale w całym tym zamieszaniu zniknęła mu z zasięgu wzroku; niewypowiedziane, ciepłe słowa zawisły więc w powietrzu, gdy - pomimo jego głośnych zapewnień - czarodziejskie pogotowie uparło się na dostarczeniu go wprost do Munga.
W tym momencie nie miał już nawet siły protestować.

| zt x2


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stare magazyny - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Stare magazyny [odnośnik]04.01.17 9:50
|1 kwietnia

Uwielbiała z całego serca pracę w terenie. Dawała ona jej dużo więcej rozrywki i satysfakcji niż na przykład ta przy papierach, która była dla niej istnym utrapieniem. Dlatego niemal z wykwitającym na ustach uśmiechem zareagowała na wieść, że wypełnianie rubryczek i sporządzanie wszelakiego rodzaju raportów nie będzie należało dzisiejszego dnia do jej zadań. Skoro pierwszy dzień miesiąca zaczynał się tak dobrze, to i jego reszta będzie udana? Miała nadzieję, uprzedni miesiąc dał jej mocno się we znaki. Dużo pracy, troska o brata, jej małe wpadki, ta cała sprawa z wilami i śnieżką. Miło tego wszystkiego nie wspomina.
Zabrała wszystkie potrzebne jej przedmioty i ubrana w kitel przeteleportowała się w wyznaczone jej wcześniej miejsce. Cóż... raczej nie chciałaby tu spędzić wakacji. Znała dobrze to miejsce. Wiele teczek w kostnicy w swych zapiskach o nim wspominało. Raczej nie cieszyło się ono dobrą sławą.
Ciekawiło ją jednak to co tym razem się tu przytrafiło i choć może brzmiało to okrutnie, to ofiara i tak już nie żyła. Ciekawość w jaki sposób zginęła nie było chyba dziwną rzeczą u koronera, prawda? Ewentualnie powiązane mogły być z tym jej dość ekscentryczne geny rodu Burke. Jakoś szczególnie nigdy na nie narzekała. No może raz. Raczej nie za wiele osób chciałoby zatrudnić koronera, którego przodek zamieszany był w handel ciałami dla szpitali, aby stażyści mogli na nich ćwiczyć. Jej rodzina była dość... wszechstronnie uzdolniona. Walczenie na wojnach, czarna magia, opium, nielegalne artefakty, handel ciałami... Można by pokusić się o stwierdzenie, że mają oni wszechstronne zainteresowania.
- Co mamy? - Skierowała swoje słowa do jednego z funkcjonariuszy zaglądając mu przez ramię próbując tym samym cokolwiek dostrzec. - Trupa. - Odparł jej zgryźliwie prześlizgując lekceważąco po niej wzrokiem. Niektórzy jej współpracownicy mieli do niej dość... negatywne podejście.  I choć większość z nich była wobec niej neutralnie nastawiona, to nieraz zdarzało się jej takie fenomeny jak mężczyzna przed nią. - Możemy mieć drugiego. - Powiedziała to tonem jak gdyby mówiła o pogodzie i uśmiechnęła się jedynie półgębkiem widząc jego zaskoczoną minę. Chyba nie spodziewał się tego typu odpowiedzi, no cóż... była Burkiem. Cicho wzdychając wyminęła funkcjonariusza stając naprzeciw leżącego denata. 
Rozumiała podejście niektórych ludzi względem niej. Uważali fakt, że ta pracuje jedynie za jej arystokratyczny kaprys, ale nie mogli się bardziej mylić. Pracowała bo chciała, bo to lubiła, bo nie chciała być we wszystkim zależną od Yaxleyów. Wykonywała swoje obowiązki dobrze, z należytą pieczołowitością. Bierze również nadgodziny i jest kompetentna, więc jeśli ktoś ma względem niej jakiegoś typu pretensje o to, że uczciwie pracuje jako koroner to niech lepiej zachowa te uwagi dla siebie. Przerwała swój potok myśli wracając do pracy.
Nie wyglądało to za dobrze. Położyła obok ciała aktówkę, z której wyjęła rękawiczki zakładając je. - Wiecie jak to się stało? - Przeniosła wzrok na podchodzącego do niej funkcjonariusza z wcześniej. - Nijak,  ktoś tak go znalazł. Nie wiadomo ile już tu leży. -Wzruszył ramionami następnie zasłaniając sobie usta i nos rękawem koszuli. Rzeczywiście zapach nie był zbyt przyjemny. Ciało było już w rozkładzie, a i to nie były zbyt sprzyjające warunki do przetrzymywania ciała. Patrząc na tą całą sytuacje z jej perspektywy nie było jeszcze tak źle. Miała okazję widzieć i czuć gorsze rzeczy. 
Wyjęła z aktówki notatnik i pióro, po czym zaczęła opisywać widoczny przed nią obraz, z tego opisu później sporządzi notatkę i umieści ją w raporcie. Mężczyzna, lat około trzydzieści. Ciało leży w pozycji embrionalnej. Wokół głowy widoczna jest zakrzepnięta krew. Czas zgonu przewidywany jest na trzy dni temu. Ciało zaczęło się rozkładać. Wyczuwalny jest swąd. Na ciele widoczne są plamy pośmiertne, ciało wciąż znajduje się w stanie stężenia pośmiertnego, co wskazuje na śmierć denata w czasie do czterech dni. Podciągnęła lekko podartą koszulkę denata. Czarne już zasinienia obejmowały cały jego brzuch i klatkę piersiową. Ciało znajduje się w fazie rozkładu. Nie potrzebowała na to większych dowodów niż ilość much w otoczeniu. Zaczęły już dawno składać na ciele mężczyzny jaja. Cóż... jej praca do przyjemnych zajęć nie należała i szczerze wątpiła, aby którakolwiek ze szlachcianek, które znała dobrowolnie, w wyniku własnego kaprysu zechciała być koronerem. Ludzie byli w błędzie, oceniają po pozorach, jest tak od zawsze, więc w jakiś sposób już ich nawet nie obwiniała za tą ślepotę, a nawet współczuła. Opuściła koszulkę ponownie na swoje miejsce, wyprostowała się i przeszła kilka kroków dalej, aby okrążyć ciało. Przykucnęła i uniosła głowę mężczyzny, aby mieć lepszy dostęp do rany. Była rozległa, czaszka pękła, na pierwszy rzut oka to właśnie to mogło być przyczyną śmierci. Zmierzyła rozcięcia, po czym opuściła jego głowę z powrotem na miejsce, wstała i zanotowała swoje spostrzeżenia. Prócz rany na głowie na ciele widoczne są małe skaleczenia, a pomiędzy zasinieniami pośmiertnymi są również te, które z nią miały mało wspólnego... albo wręcz przeciwnie. Najwidoczniej mężczyzna ten musiał uczestniczyć w jakiejś walce. Może nawet na pieniądze? Magazyny te były znane z różnych dziwnych przekrętów, bądź "inwestycji". Ludziom musi się naprawdę nudzić, że zamiast zając się swoja rodziną, czy pracą wolą przychodzić do tego typu miejsc i robić nie wiadomo co. - Miał przy sobie różdżkę? - Zapytała ujmując dłoń mężczyzny aby lepiej przyglądnąć się śladom na niej. - Tak. - Odpowiedział oschle przez cały czas przyglądając się jej poczynaniom. To ułatwi identyfikacje. No i wiadomo jest, że nie było to przestępstwo zamierzone. Prawdopodobnie... przecież gdyby ktoś chciał go zabić zabrałby mu chyba broń, prawda? Chociaż nie takich idiotów widziała. 
Raczej mężczyzna nie należał do wysoko postawionej rodziny. Jego dłonie świadczyły o wykonywaniu dość ciężkiej pracy fizycznej. Bił się, albo bronił. Skóra na kłykciach była popękana od zadawanych uderzeń. - Nie macie żadnych świadków? - Zapytała zaciekawiona. Ewidentnie mężczyzna uczestniczył w jakiegoś rodzaju walce, ale obrażenia wskazywałyby na jednego przeciwnika, więc obstawiała, że był to pojedynek na pięści. Mężczyźni znajdowali sobie doprawdy wyrachowane sposoby na rozrywkę, co przecież klub pojedynków ludziom nie wystarcza.
- A czy to w jakikolwiek sposób pomoże Lady w swoich obowiązkach? - Zapytał ewidentnie podkreślając słowo "Lady" spoglądając na nią z wyższością. Niech ktoś ją trzyma, bo w innym wypadku posypią się klątwy. - Nie, ale raczej nikt nie zabroni mi zadawać pytań, prawda Proszę Pana? - Uśmiechnęła się kącikiem ust krzyżując ręce na piersi. - Ależ nie śmiałbym. Nie ma żadnych świadków.  - Arogancki i równie irytujący. nadawałby się na szlachcica. To nie była dobra wieść. Jeśli autopsja i śledztwo funkcjonariuszy niczego ciekawego nie wykaże sprawa mężczyzny prawdopodobnie zostanie nierozwiązana. Nienawidziła tego bez względu czy było to związane z pracą, czy też nie, nienawidziła niedokończonych spraw. Z pomocą kilku zaklęć przeniosła ciało do czarnego worka nakładając wcześniej na nie Condio aromatibus, przy pomocy którego zostanie ono na jakiś czas zabalsamowane. Dalszy rozkład byłby kłopotliwy w przeprowadzeniu późniejszej autopsji. Westchnęła cicho przenosząc wzrok na mężczyznę. - Więcej już tu nic nie wskóram. Proszę przenieście ciało denata do prosektorium, tam zobaczę co da się zrobić. Znajdźcie też kogoś kto mógłby go zidentyfikować. -Celowo poinstruowała funkcjonariusza dobrze wiedząc, że ten zna swoje obowiązki i wie co należy w takich sytuacjach robić. Po prostu lubi dolewać oliwy do ognia. - A teraz życzę miłego dnia. - Ponownie uśmiechnęła się nad wyraz ciepło do jakże miłego dla niej funkcjonariusza. Jeśli jeszcze raz będzie narzekać na Cartera będzie musiała mocno ugryźć się w język. Z tą myślą zniknęła z terenu starych magazynów, aby powrócić do pracy w kostnicy. Oby jej zaległe raporty już tam na nią czekały. Wypełnione oczywiście...

|zt


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stare magazyny - Page 3 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley
Re: Stare magazyny [odnośnik]08.01.17 11:46
To miejsce również było ciemne. Jednak już nie czuła przyjemnego zapachu igieł sosnowych, młodego listowia i ściółki. Zamiast tego pojawił się nieprzyjemny, ciężki smród który doskonale pamiętała ze spraw prowadzonych w pobliżu doków. Nie potrzebowała nawet zapalać różdżki, żeby wiedzieć, gdzie się znajduje. Okolice starych magazynów, miejsca, gdzie na przełomie lutego i marca brała udział w sprawie czarodziejów rzucających klątwy na drewniane figurki, którzy urządzili sobie kryjówkę w jednym z pomieszczeń pobliskiego budynku opuszczonej portierni.
Nie było to miejsce, w którym chciałaby się zjawić samotnie i po zmroku. Tym bardziej, że, jak się okazało, wcale nie była tutaj sama. Chwilę po tym, jak powietrze przeszył trzask jej spontanicznej aportacji usłyszała kroki, a jej oczy dostrzegły nikły zarys ciemnej sylwetki wynurzającej się zza rogu obskurnego budynku. Została usłyszana.
- Kto tu jest? – warknął męski głos. Wnioskując po jego tonie, ten ktoś nie był zadowolony z potencjalnego towarzystwa.
Sophia zamarła, zaciskając palce na różdżce; tym razem mogła być jej potrzebna naprawdę. Ów tajemniczy ktoś mógł być zwykłym mugolem, ale wiedziała przecież, że w tym miejscu lubiły kryć się różne podejrzane typki spod ciemnej gwiazdy, także ze świata magii. Sama prowadziła tu przecież dochodzenie.
Oczywiście nie odpowiedziała na zadane pytanie, starając się bezszelestnie wycofać. Ciemność ułatwiała jej ukrycie się... przynajmniej do momentu, póki pod jej butem nie zachrzęściło potłuczone szkło, którego nie mogła w tych warunkach widzieć. To ją zdemaskowało; nieznajomy warknął, a w jej stronę natychmiast pomknął czerwony promień zaklęcia, przed którym uskoczyła w bok, w ciemności prawie wpadając na ścianę magazynu. Uniosła jednak dłoń z różdżką, celując nią trochę na oślep w miejsce, gdzie chwilę temu dostrzegła ciemniejszy zarys i posłała w tamtym kierunku zaklęcie petryfikujące. Sądząc po przekleństwie i kolejnym zaklęciu lecącym w jej stronę, spudłowała.
Pozostawało jej uciekać. W budynku mogło być więcej czarodziejów, a nie była tak lekkomyślna, żeby ryzykować poważniejsze starcie, będąc samotną, zupełnie nieprzygotowaną i osłabioną. W jej stronę po chwili pomknęło kolejne zaklęcie, które minęło ją dosłownie o cale. Nie tylko ona miała teraz problemy z celnością.
Strzeliła przez ramię Drętwotą, ale zanim odwróciła się, żeby zobaczyć, czy trafiła, jej ciało zadrżało i znowu dopadła ją czkawka. Usłyszała jeszcze zduszony okrzyk (może jednak trafiła mężczyznę?), a chwilę później zniknęła.

| zt. --> klik
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Stare magazyny [odnośnik]21.02.17 3:13
|18 kwietnia

Nie wahała się. Sama myśl, że miałaby - czysta abstrakcja. Uczucie to potęgowała świadomość zmiany jaką w sobie zapoczątkowała, a właściwie jakie zapoczątkowało w niej spotkanie z Cornelią. Uświadomiło ją aż za bardzo o skrywanej słabości swych myśli i emocji, które wymykały jej się z pod kontroli. Teraz jednak było inaczej. Co prawda poczuła pod skóra przyjemny dreszcz ekscytacji po udanej teleportacji, po tym jak przypomniała sobie dlaczego i dla kogo tu jest, lecz jedno uderzenie serca wystarczyło, by stało się to nieistotnym złudzeniem.
Poprawiła głęboki kaptur peleryny za którym skrywała rysy swojej twarzy by zaraz ruszyć przed siebie. Uważnie stawiała przy tym kroki po brukowanej nawierzchni będąc jak gdyby ocenianą przez spoglądające na nią gwiazdy i księżyc. Milcząc akceptowała ich towarzystwo rozglądając się za ofiarą. Miejsce to zdawało się być odpowiednim do odnalezienia mugola, którego potrzebowała przyprawić o brak bicia serca. Metodycznie pokonywała więc kolejne ulice wypatrując wymaganego nieszczęśnika. Z czasem do jej uszy zaczęły dochodzić stłumione dźwięki rozmów i muzyki, a wszystko za sprawą pabu w okolicę którego zawędrowała. Nie speszyła się jednak dostrzegając w tym pewną szansę, która ukazała jej się tuż za rogiem - mężczyzna niewiele wyższy od niej, lecz skrywający pod warstwą odzieną sylwetkę wskazującą na fizyczną tężyznę chwiejnym krokiem podążał przed siebie wzdłuż zdezelowanych ścian budynków. Magazynier, marynarz...? Nie było to takie istotne - podniósł na nią błyszczące upojeniem oczy w którym pojawiło się pewne zrozumiałe zlęknienie. Osnuta w ciemną pelerynę postać zapewne nie była codziennym widokiem dla mugola w tych czasach.
- Silencio - nakazał dźwięk wydobyty z pomiędzy jej warg w których pobrzmiała kolejna magia - Servio...podążaj za mną - beznamiętna prośba nieznosząca sprzeciwu zaczęła poruszać nogami właściciela wbrew jego woli. Dobrze. Teraz musiała odejść dalej, w jakiś ponury zakątek. W myślach przywoływała minione uliczki i miejsca. To bowiem nie było najlepiej przystosowane do tego co planowała. Kto wie, kiedy kolejny mugol wytoczy się z baru? Potrzebowali czegoś bardziej ustronnego. Ale gdzie takiego miejsca szukać...? Uniosła jeną z brwi do góry przypominając sobie o tych obskurnych magazynowych okolicach. Idealnie. Z myślą tą przewodziła swojej ofierze nie wiedząc jeszcze, że...przykuła czyjąś uwagę.
Alisa Mulciber
Alisa Mulciber
Zawód : n/d
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4076-alisa-mulciber-budowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4338-alisa-mulciber#92588

Strona 3 z 15 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9 ... 15  Next

Stare magazyny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach