Wydarzenia


Ekipa forum
Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
Pracownia alchemiczna [odnośnik]15.11.17 11:21
First topic message reminder :

Pracownia alchemiczna

Mieszcząca się w podziemiach pracownia alchemiczna całkowicie poświęcona została zadaniu przygotowywania eliksirów na zamówienie. Dojście do niej jest dość kłopotliwe - należy przebrnąć przez gąszcz korytarzy tworzących skomplikowany labirynt. Dla kogoś, kto nie zagląda do pomieszczenia zbyt często, jego położenie pozostaje nieznane. Dopiero pod koniec długiej wędrówki można odnaleźć ciężkie, drewniane drzwi z metalowymi elementami; po przekroczeniu progu pokoju wzdłuż ścian znajdują się solidne, mahoniowe regały skrywające najróżniejsze księgi, ingrediencje oraz przedmioty. W centrum znajduje się porządny stół wraz z paleniskiem potrzebnym do podgrzewania kociołka. Jedno, jedyne okno widnieje na wprost wejścia - wiecznie jest ubrudzone, najczęściej także zasłaniane grubą kotarą.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna - Page 14 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]12.07.19 21:59
03.11

Wczoraj zapomniałem o jednym istotnym eliksirze. Zresztą, i tak nie miałem już za bardzo czasu, więc to akurat nie szkodzi. Idę więc po raz kolejny na dół i działam. Przygotowuję pracownię, po czym zaczynam wreszcie przygotowywać składniki na wywar ze szczuroszczeta. Wlewam do naczynia wodę i wraz z jej zagotowaniem wrzucam pokrojoną garść strączek z wnykopieńki, mocno skaczących zresztą. Na szczęście panuję nad tym chaosem i wszystko układa się po prostu perfekcyjnie. Następnie szatkuję dwie garści melisy i żeby wydobyć z nich sok, to dodatkowo ucieram je w moździerzu. Przelewając ceramikę wodą upewniam się, że wszystko zostało przełożone do kotła. Nadchodzi więc czas na wymieszanie wszystkiego bardzo dokładnie. W tym celu mieszam całość kilkanaście razy w lewo, potem w prawo, znów w lewo i znów w prawo. Strasznie to żmudne, ale za to efekt będzie zadowalający. Oddycham z ulgą, kiedy ten etap dobiega końca. Wreszcie kroję korzeń żeń-szenia w drobną kostkę, która znajduje miejsce w eliksirze. Podgotowuję to przez jakieś dziesięć minut, po czym zabieram się za składniki zwierzęce. Najpierw zabieram się za rozdrabnianie ogona szczuroszczeta. Wraz z jego dodaniem do całości rozlega się cichy plusk, ale to nie koniec. Brakuje jeszcze pięciu pajęczyn, ostatecznie zawiązujących wszystkie pozostałe ingrediencje. O tak, zapach jest obiecujący, musiało się udać. To znaczy, wciąż mam taką nadzieję. Bez względu na wynik zbieram się, bo mam dziś inne rzeczy do zrobienia.

zt.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]12.07.19 21:59
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 100
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]02.08.19 15:46
05.01

Nie wiem do końca jak oceniać nowy rok, ale może to tylko taka chwilowa niedyspozycja. Ostatecznie nie trwa on przecież długo, raptem kilka dni. Może niedługo uda mi się zweryfikować swoje poglądy, teraz mam inne zadanie do roboty. Mianowicie muszę uwarzyć bazę pod klątwę. Przyznaję, że robię to dość rzadko, co jest mocno zaskakujące zważywszy na moje nazwisko oraz miejsce zatrudnienia. Wierzę jednak, że sobie poradzę. Na szczęście ten typ mikstur jest dość prosty, chociaż ingrediencje nie są tak łatwe do dostania. Chyba, że jest się zawodowym mordercą, wtedy ludzkie składniki nie są żadną przeszkodą.
Tak się składa, że mam trochę anatomicznych części człowieka. Zamówienie opiewa na klątwę Eris, zatem muszę użyć bardzo konkretnego serca. Dość do słownie. W dodatku, jest ono niezwykle cenne. Ostrożnie wyjmuję dwa woreczki z szafki, po czym kładę je na blacie. W międzyczasie rozkładam sprzęt alchemiczny. Nalewam wody do złotego kociołka, żeby zostawić ją nad zapalonym ogniem. Musi się zagotować. W międzyczasie przesypuję kilka uncji kolców róży, żeby starannym ruchem utrzeć je na gładki pył. Pył ten dodaję do zagotowanej wody, teraz już nieco ostudzonej. Tak do osiemdziesięciu stopni, mniej więcej. Mieszam zawartość naczynia, energicznie, osiem razy w lewo, trzy w prawo i dwa razy ponownie w lewo. Wywar bulgocze spokojnie, wokół unosi się silnie ziołowy zapach. Mogę wtedy dodać włókno z ludzkiego serca. Ostrożnie. Umieszczam je delikatnie na powierzchni mieszanki, po czym powolnym, okrężnym ruchem, wyłącznie w prawo, staram się połączyć obie ingrediencje. Znów doprowadzam wywar do wrzenia, żeby pogotował się jeszcze dziesięć minut. Potem odstawiam naczynie do wystygnięcia, a następnie przelewam zawartość do opisanych fiolek. Teraz pozostaje mi to wszystko wysłać. Skrzat zajmuje się sprzątaniem, a ja wracam do swoich spraw.

zt.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]02.08.19 15:46
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 35
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]15.10.20 19:56
6 sierpnia 1957 roku


Była zachwycona kiedy artefakt trafił w jej ręce. Prosto z Rosji, gdzie nazywano go „Strannik snov”, czyli Wędrowiec Snów. Był w kręgu jej ostatnich zainteresowań, gdyż pracowała nad talizmanem, który mógłby kontrolować sny, a posiadanie tak silnego artefaktu mogło kusić wielu. Prim jednak przyświecał cel zrozumienia ludzkich snów oraz ich siły. Mogąc kontrolować ludzki umysł poprzez sen ma się wpływ na wiele aspektów życia danej osoby. Była to umiejętność niezwykle kusząca i bardzo niebezpieczna.
Teraz miała w swoich dłoniach stary artefakt, który mógł odpowiedzieć na wiele jej pytań, ale czuła, że coś jest z nim nie tak. Pewne wibracje i dziwne sytuacje sprawiały, ze miała pewność iż ma do czynienia z klątwą, ale potrafiła jej nazwać. Nie ona była specjalistą w rodzinie od klątw. Niestety Edgara wezwała praca i znów był nieobecny w Durham, a ona nie mogła czekać nie wiadomo ile. Poza tym nie miała pojęcia w jakim stanie wróci brat. Wiedziała, że ostatnio naraża coraz częściej swoje życie, jakby stanie się nestorem rodu wiązało się z możliwością rychłej śmierci. Jakby się zastanowić to tak właśnie było. Tym bardziej powinien dbać o siebie. Jednak tego nie robił.
Wobec braku łamacza klątw w postaci Edgara zwróciła się o pomoc do człowieka, z którym nigdy nie wiedziała się na oczy, ale wymieniała listy - Vincent Rineheart. Łamacz klątw i żądny wiedzy naukowiec tak jak ona. Szybko znaleźli nić porozumienia, a każdy list od niego był jak prezent na gwiazdkę. Była ciekawa jego kolejnych odkryć, a on pytał o jej badania. Prowadzili długie dysputy na temat istoty magii nie raz zahaczając o tematy czysto filozoficzne. Sprawił, że jej umysł pracował na pełnych obrotach. Wcześniej takie rozmowy prowadziła z Edgarem, ale teraz kiedy ledwo przebywał w domu to właśnie Vincent stał się drugim po bracie, z kim mogła otwarcie rozmawiać o swojej pracy nie bojąc się krzywego spojrzenia, że „pannie nie wypada”.
Jakież jej było zaskoczenie kiedy wysyłając list z opisem artefaktu dowiedziała się, że Vincent akurat przebywa w Anglii. Nie zastanawiając się długo zaprosiła go do Durham celem przeprowadzenia wspólnych badań nad tajemniczym artefaktem.
Panna Burke ubrana w podkreślającą talię spódnicę w beżowo – zieloną kratę sięgającą kostek, do tego koszulę dokładnie zapiętą pod szyją ozdobioną broszką w kształcie ćmy i kamizelkę do kompletu przechadzała się po holu wyczekując przybycia swojego gościa. Ciemne włosy zebrane miała w typowy dla siebie niedbały kok tuż nad karkiem i ozdobiony pięknym grzebieniem z masy perłowej. Bystre oczy spoglądały spod ciemnej grzywki nadając jej lekko figlarny wygląd. Zawsze tak było, gdy chodziło o badania i jej pracę, roznosiła ją energia, która musiała znaleźć ujście.  Zegar wybił dwunastą, za chwilę powinien tu być.
Pracownia alchemiczna była już przygotowana pod ich badania. Nie było lepszego miejsca  w pałacu niż to pomieszczenie. Wiedziała, że nikt nie będzie im tam przeszkadzał. Sprawdziła czy w kieszeni spódnicy znajduje się jedwabna apaszka i zrobiła kolejne okrążenie.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pracownia alchemiczna - Page 14 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]26.10.20 13:48
List, który trafił w jego ręce był nieoczekiwanym, zaskakującym zjawiskiem. Ogromny, dorodny puchacz rozsiadł się na blaszanym parapecie wyczekując reakcji zabieganego adresata. Uszata głowa przewracała się na wszystkie strony. Ogromne, ciekawskie ślepia wpatrywały się w niepoukładane, rozgrzebane wnętrze. Biła od niego jakaś niewymuszona gracja, elegancja oraz stoicki spokój; nie był pospolity, reprezentował gatunek jedyny w swoim rodzaju. Mężczyzna zapatrzył się na pierzasty, dumny profil, aby po chwili jak najdelikatniej zdjąć maleńkie zawiniątko. Gruby pergamin miał przyjemną, chropowatą strukturę. Rozwijany przez długie, zwinne palce wydawał charakterystyczny dźwięk ocieranej kartki. Piękne, wyraźne, kształtne pismo zdobiło pojedynczą stronicę. Wczytywał się w tak znakomitą treść z wyraźnym zdumieniem. Jak to możliwe, że informacje o jego usługach, poczynaniach i umiejętnościach rozeszły się na tak dużą skalę? Czym sobie na to zasłużył? Czy przyjęcie współpracy mogło być początkiem czegoś wielkiego? Przysiadł na brzegu drewnianego krzesła hamując nagromadzone emocje. Analizował zawartość, rozważał wszelkie za i przeciw. Najdłużej przyglądał się dwóm aspektom: nazwisku arystokratycznej badaczki oraz wybranej lokacji. Kącik ust powędrował do góry prezentując blady, zawadiacki uśmiech. A więc los po raz kolejny płatał mu figle, stykał z przeszłością? Owiana ciemną tajemnicą posiadłość dawnego przyjaciela stała przed nim otworem. Czyż to nie wspaniała okazja? I choć dręczący niepokój nasączył jego duszę, postanowił zaryzykować. Dziś nie przychodził do niego, ktoś inny wystosował tak uprzejme zaproszenie. Był bezpieczny. Przysuwając się do blatu wąskiego sekretarzyk, ujął wolny pergamin, ulubione wieczne pióro przygotowując skrupulatną, wręcz pedantyczną odpowiedź; przyjął intrygujące wyzwanie.
Postanowił wywołać jak najlepsze, pierwsze wrażenie. Obustronnie uzgodniona pora wizytacji zbliżała się nieubłaganie. Od samego rana krzątał się po zagraconych pomieszczeniach przygotowując do konfrontacji. Jasna, lniana koszula przylegała do szerokiej piersi. Ciemne spodnie i świeżo wypastowane buty dopełniały całokształtu. Pozbył się kilkudniowego zarostu, ułożył niesforne, przydługie kosmyki, które co jakiś czas wyskakiwały z uformowanej kompozycji. Pachniał intensywną, ziołową mieszanką stworzoną jako prezent dla ambitnej nieznajomej. Mały woreczek skrywał naturalne dobro wspomagające pamięć, koncentrację oraz skupienie. Nie mogło zabraknąć: ulubionej szałwii, owocu głogu i dzikiej róży, kwiatu malwy, lipy i świeżości mięty pieprzowej. Wszystkie komponenty włożył do wysłużonej skórzanej torby. Wygładził cienki materiał, wykonał ostatnie oględziny i opuścił domostwo. Był gotowy do działania.
Posiadłość, na której ternie znalazł się kilka minut przed dwunastą, zapierała dech. Przez krótką chwilę stał unieruchomiony wpatrując się w monstrualną, ciemną budowlę. Strzeliste zamczysko rozciągnięte wzdłuż porośniętej drzewem działki roztaczało mistyczny, niepokojący klimat. Wątłe promienie słońca przebijały się przez gęste korony; brakowało rozświetlającego błysku. Błękit letniego nieba niknął za ciasną kotarą. Liście o ciemnozielonej barwie stały w miejscu pozbawione najdrobniejszego ruchu. Przeszywająca, wymowna cisza pobudzała intensywną wyobraźnię. Czuł na sobie przenikliwy wzrok, lecz nie mógł zidentyfikować oprawcy. Czyżby nabawił się niekontrolowanych halucynacji? Westchnął ciężko nie tracąc sił. Niepokój, który pojawił się w męskim wnętrzu powoli odpuszczał. Posuwiste kroki odbijały się od kamiennych kafelków wyznaczających prostolinijny trakt. Elegancka służba czekała przed wejściem gotowa zająć się nieznajomym przybyszem. Ciemnowłosy przez cały czas chłonął wyróżniające elementy, zapamiętując drobne szczegóły. Kto wie czy nie okażą się przydatne? Wprowadzony do niebotycznego holu uniósł brwi hamując zaszokowanie, osłupienie, a może podziw? Czyli tak prezentował się majestat zagranicznego kompana? Odpowiadał na wszystkie pytania z dozą niewymuszonej uprzejmości. Opowiedział o celu wizyty, ukazał zawartość opakowania. Odprowadzony do bocznego, nieco mroczniejszego skrzydła, ujrzał migocący zarys kobiecej. Mężczyzna wyprostował się mechanicznie mimo pokaźnego wzrostu. Odchrząknął, chciał aby ton jego głos brzmiał profesjonalnie, pewnie, poważnie. Zatrzymując się w odpowiedniej odległości, sprawnie prześlizgnął się po sylwetce arystokratki. Dostrzegł drobne, rodzinne podobieństwa, wyczucie stylu i zaangażowanie w dość energicznych ruchach. Była młoda, chciała zawojować świat. Blade usta wykrzywiły się w jednym z najlepszych uśmiechów. Ukłonił się lekko, po czym podchodząc do kobiety, poczekał aż wyciągnie dłoń, aby złożyć powitalny pocałunek:
– Lady Burke… – zaczął przeciągle przybierając ciepłą tonację. – Mam nadzieję, że nie musiałaś długo czekać. Vincent Rineheart do twoich usług. – dopełnił plątając dłonie z tyłu pleców. – Zanim zaczniemy, chciałbym ci wręczyć drobny upominek. Moją ogromną pasją jest również zielarstwo, dlatego korzystając ze swoich zbiorów… – przerwał, aby wyciągnąć ładnie ozdobiony pakunek. – Przygotowałem specjalnie wyselekcjonowany napar. Sprawdzi się wspaniale jako trunek podczas ciężkich badań. Wspomaga koncentrację, pamięć i długotrwałe skupienie. Wystarczy raz dziennie. – wyjaśnił wyciągając dłoń w jej stronę. Oby próba niewinnego przekupstwa zakończyła się powodzeniem. Ekscytacja opisanym w liście zadaniem wzrastała z każdą upływającą sekundą. Co takiego skrywasz tuż za ścianą?



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]26.10.20 22:39
Widziała już z daleka jak zmierza w stronę wejścia do zamku. Czekała jednak cierpliwe na swoim miejscu. Niezależenie jak bardzo była podekscytowana możliwością podzielenia się swoim odkryciem z innym naukowcem była też damą i panną Burke, nazwisko zobowiązywało do różnych rzeczy, nie tylko fascynacji nauką i odkryciami. Mimowolnie wygładziła fałdy spódnicy i strzepnęła niewidzialny pyłek z ramienia.
Wewnątrz posiadłości panował lekki półmrok połączony z przyjemnym chłodem. Mury tego zamczyska mogły odpowiedzieć wiele historii, ale ta była zarezerwowana jedynie dla jego mieszkańców, i im samym też nie zawsze wszystko mówiły. Okazałość oraz wiek budowli mógł onieśmielać i przytłaczać tych, którzy nie byli gotowi zmierzyć się z jego ogromem i potęgą. Zamek świadczył też o samym rodzie, a już w samym holu nie brakowało obrazów, luster i wszelkich zapewnień, że oto każdy przybysz wkracza do domostwa, które może poszczycić się historią rodu sięgającą średniowiecza. Jednocześnie panowała w nim ponura atmosfera, ale nie złowroga. Taka, która zmusza trzymanie odpowiedniej pozycji, nie podnoszenia głosu oraz ważenia każdego słowa. Zdawało się, że jeden nieostrożny gest a każdy portret oceni złowrogo gościa.
Kiedy Vincent znalazł się przed nią splotła dłonie przed sobą i opuściła je luzem. Uniosła lekko do góry brodę i spojrzała na przybysza. Gdy ten się ukłonił uśmiechnęła się delikatnie i po chwili podała swoją dłoń.
-Panie Rineheart jest mi niezwykle miło powitać  pana w Durham. - Odpowiedziała równie uprzejmym tonem. Zaczynali typowy taniec kuriozalnych powitań. Badali siebie nawzajem. Listy nie oddają w pełni osobowości osoby, choć mówią o niej bardzo dużo. Jednak to obcowanie z kimś sprawia, że możemy porównać nasze wyobrażenia na ten temat. - Sprawił mi pan ogromną przyjemność zgadzają się zbadać artefakt i podzielić swoją wiedzą na jego temat. Jestem pewna, że pana doświadczenie okaże się w tym przypadku niezwykle pomocne.
Z nieukrywanym zaskoczeniem ale również delikatnym uśmiechem przyjęła podarunek. Ujęła go w drobne dłonie i po chwili oddała skrzatowi, który pojawił się obok niej. Ten odebrał prezent i zniknął tak samo nagle jak się pojawił.
-Zaraz udamy się do pracowni alchemicznej, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał. - Wyciągnęła jedwabną, czarną apaszkę. - Proszę trzymać jej koniec i nie puszczać. Nie chciałabym aby pan się zgubił.
Następnie bez dalszych słów wyjaśnień ruszyła ciemnymi korytarzami zamku, by zaraz skręcić do schodów prowadzących dół, a tam czekał na nich cały labirynt korytarzy i przejść. W powietrzu czuło się zapach stęchlizny i wilgoci, byli w podziemiach Durham i były równie ponure, jak nie bardziej niż reszta domostwa. Primrose jednak zdawała się nie gubić w tych korytarzach, które wyglądały tak samo i zdawały się nie mieć końca. Co rusz dało się słyszeć niepokojące dźwięki, zamigotało światło w oddali, a korytarz nagle skręcał i tworzył kolejne odnogi. Kobieta jednak ani razu się nie zawahała. Nie zatrzymała się, a co chwila szli w prawo, albo w lewo, odbijali gwałtownie pod kątem 180 stopni by przez dłuższy czas iść prosto. Trzymała przed sobą różdżkę aby oświetlać sobie drogę i mocno trzymała jedwabną apaszkę na końcówkę. Nie obejrzała się na Vincenta ani razu. Naprężony materiał świadczył, że cały czas był za nią.
W końcu dotarli do miejsca docelowego, a przed nimi pojawiły się ciężkie, drewniane drzwi z metalowymi elementami; po przekroczeniu progu znaleźli się w pomieszczeniu  w, którym wzdłuż ścian umiejscowiono  solidne, mahoniowe regały skrywające najróżniejsze księgi, ingrediencje oraz przedmioty. W centrum zaś postawiono porządny stół wraz z paleniskiem potrzebnym do podgrzewania kociołka. Jedno, jedyne okno widniało na wprost wejścia - wiecznie  ubrudzone i zasłaniane grubą kotarą. Powietrze przesycone było zapachem ziół i składników do ważenia eliksirów. Wręcz drażniło nos, zatykało go, utrudniało oddychanie. Należało przez chwilę się przyzwyczaić do panującej w środku atmosfery.  Prim wzięła apaszkę i schowała ją do kieszeni spódnicy po czym rozświetliła krótkim „lumos” całe pomieszczenie. Podeszła do stołu, na którym  leżało zawiniątko.
-Oto nasz obiekt badań – oznajmiła tajemniczym tonem, a jej twarz była poważna i nabrała chłodnych rysów. Nie ocieplał jej delikatny i uprzejmy uśmiech. Oczy nadal jednak pozostały jasne i zdradzające zaciekawienie oraz podekscytowanie tym co się właśnie dzieje. Odkryła zawiniątko i położyła przed Vincentem piękny wisior. Sześcioramienna gwiazda wysadzana zielonymi i fioletowymi kamienia w srebrzystej oprawie prezentowała się iście królewsko. U każdego ramienia gwiazdy zamontowano czarną perłę w kształcie łzy. Z daleka czuć było wibracje i mocne wypełnienie czarną magią, klątwą, negatywnymi emocjami? Ciężko było to nazwać na pierwszy rzut oka, ale w momencie kiedy przedmiot nie był zakryty zdawało się, że całe pomieszczenie pociemniało i zrobiło się w nim bardzo duszno.
- Artefakt, który przed panem leży pochodzi z Syberii. Przez tamtejszych ludzi nazywany był “Bluzhdaniye vo sne”, czyli “Wędrujący w Snach” i służyć miał do komunikacji z duchami zmarłych przodków.  Chciałam dowiedzieć się w jaki sposób to osiągnąć i czy służyć może tylko do tego? Według podań wywoływał jedynie koszmary, ale może uda się uczynić go bardziej użytecznym? Zbadać jego możliwości. - Wyjaśniła Prim prezentując artefakt. - Niestety, obawiam się, że ciąży na nim silna klątwa. Nie znam jej przeznaczenia i ciężko mi stwierdzić co może się stać jeśli zostanie zdjęta.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pracownia alchemiczna - Page 14 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]08.11.20 22:51
Stąpając po wąskiej, kamiennej alejce chłoną majestat strzelistego zamczyska. Bez opamiętania sunął wzrokiem po ciemnym obrysie solidnej elewacji, wysokich, ozdobionych płaskorzeźbami oknach, czy interesujących witrażach utrzymanych w stonowanej, dość ponurej kolorystyce. Różnorodne kształty przyciągały uwagę nieznanego przybysza, który momentalnie wsiąknął w specyficzną, mroczną atmosferę ów miejsca. Kolczaste, szponiaste rośliny potęgowały efekt odgradzając arystokratyczną posiadłość od zbyt gorących, nieprzystępnych promieni sierpniowego słońca. Poczuł to wchodząc do chłodnego, zacienionego wnętrza. Ogromny żyrandol rozświetlał przestrzeń zamglonym, żółtawym światłem wspomagając wątłe strużki przepływające przez kraciaste szkło. Kręte schody zdradzały mnogość niepoznanych pomieszczeń kryjących coś niespodziewanego, niesamowitego, a może kontrowersyjnego? Nie czuł przytłoczenia, przemawiał przez niego nienazwany zachwyt, gdy oczekując na przyjęcie, splatając ręce z tyłu pleców, oglądał pastelowe twarze uwiecznione na ściennych obrazach. Grube, złociste ramy przetrzymywały kawałek rodowej historii; jedna z nich oddawała wizerunek dawnego przyjaciela. Ciemna postać o bystrych, przenikliwych oczach i charakterystycznej, elegancko przystrzyżonej brodzie spoglądała groźnie eksponując prawy profil. Kąciki ust wykrzywiły się w lekkim, zawadiackim uśmiechu; miło cię znowu widzieć Lordzie Burke.
Poproszony przez służbę przeszedł w głąb ciemnej posesji. Znajdowali się prawdopodobnie w bocznym skrzydle. Wydawało mu się trochę ciaśniejsze, zimniejsze, a może to tylko pozory? Skonfrontowany z młodą damą, starał się wspiąć na wyżyny kurtuazji, dobrych manier i właściwego zachowania. Te przychodziły mu bez najmniejszego problemu, jednakże lekkie onieśmielenie rozbłysło w jasnym błękicie zaciekawionych tęczówek. Uśmiechnął się na melodyjny dźwięk głosu nowo poznanej towarzyszki. Odsunął się na odpowiednią odległość prostując postawę. Ręce ponownie zaplótł za plecami, wcześniej podciągając pasek niewielkiej skórzanej torby. – Jestem równie rad, faktem, iż zostałem polecony do tak fascynującego zadania. Postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, aby wesprzeć prace prowadzone przez Lady. – skinął głową na znak uznania, po czym przedstawił swą wypowiedź spokojnie ważąc każde wypowiedziane słowo. Obserwował proces przejmowania podarku, zawieszając skupione spojrzenie na drobnej, zabieganej istocie. Ich praca oraz oddanie stanowiły dla niego nie lada zagadkę. – Dobrze. – odpowiedział zgodnie, po czym posłusznie ujął rąbek miękkiej, jedwabnej apaszki pozwalając prowadzić się w głąb krętych korytarzy. Można był w nich naprawdę utonąć.
Szedł posłusznie zerkając na przyciągające uwagę zakamarki. Starał się dopasować do płynnego, kobiecego ruchu znającego to miejsce niemalże na pamięć. Schodzili w głąb szlacheckiego zamku zbliżając się do wilgotnych podziemi. W powietrzu unosił się specyficzny zapach stęchlizny wymieszany z czymś nieznanym, drażniącym wrażliwe nozdrza. Kroki odbijały się echem od marmurowej posadzki oraz grafitowych ścian. Szli w całkowitym milczeniu przenosząc się do prawdziwie alternatywnej rzeczywistości. Wzrok bardzo szybko przyzwyczaił się do nikłego rozbłysku; coraz sprawniej poruszał się między mnogimi przejściami. Dotarli do celu przechodząc przez potężne drewniane drzwi. Sala do której weszli była obszerna, wyposażona w drewniane regały i alchemiczne przyrządy. Prawdopodobnie nigdy nie widział tak nowocześnie zaprojektowanej pracowni. Rozglądał się uważnie wyłapując znajome i nieznajome elementy. Ostry zapach ziół zabijał nieswoją, obcą atmosferę. Chociaż na chwilę mógł poczuć się jak u siebie. Kobieta podeszła do zawiniątka odkrywając przed nim biżuteryjny wisior. Wyglądał niesamowicie błyszcząc pośród lekkiej poświaty zaklęcia. Drżał, zachęcał do dotknięcia. Wytwarzał wyraźną, złowrogą aurę, charakterystyczną dla przedmiotów zaklętych paskudną, niszczącą magią. Zmarszczył brwi nachylając się nad przedmiotem. Powietrze zgęstniało, zrobiło się duszno. Poluźnił kołnierz koszuli oglądając go z każdej strony. W tym samym czasie Lady Burke opowiadała o właściwościach „Wędrującego w Snach”. Mężczyzna pokiwał głową: – Zdecydowanie jest z nim coś nie tak. Wytwarza specyficzne wibracje, czuć od niego złą aurę. Zanim zajmę się poszukiwaniem symboli, które wskażą mi rodzaj uroku, powiedź mi Lady czy kiedykolwiek dotykałaś ten przedmiot gołymi dłońmi? Czy robił to ktokolwiek inny, wisior miał kontakt ze skórą? – zapytał chcąc wyeliminować niektóre przesłanki. Wyciągną różdżkę będąc w gotowości. Z torby wydobył ciemne rękawiczki wsuwając w nie smukłe palce. Zapalił końcówkę drewna i rozpoczął wyszukiwanie i rozpoznawanie runicznych symboli; czasami niewyraźnych, zatartych, praktycznie niewidocznych na pierwszy rzut oka.



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]08.11.20 23:39
Kiedyś poeta opisał Durham jako miejsce pełne cienia i tajemnicy. Jednak dla jego mieszkańców dom nie był żadna tajemnicą. Zamek, który innym jawił się jako ponury i okryty mrokiem, dla rodu Burke był miejscem ucieczki, spokoju i przystanią, do której mogli bezpiecznie wracać. W jego atmosferze czuło się obecność wszystkich pokoleń, które one czuwały nad żyjącymi. Roztaczały swoisty parasol ochronny, onieśmielały i zniechęcały do pochopnych działań przeciwko mieszkańcom Durham.
Teraz, w najniższych pomieszczeniach gdzie tkwiła pracownia alchemiczna, Primrose wprowadziła człowieka, który miał zwadę z jej bratem, nestorem rodu, a ona nie miała o tym zielonego pojęcia. Czy, gdyby znała prawdę, ośmieliłaby się na ten ruch, który groził złością brata? Czy pozwoliła by sobie na takie zuchwalstwo? Dla Prim człowiek, który pochylał się nad artefaktem był znany jako łamacz klątw, świetny w swoim fachu, który przypadkiem akurat teraz przebywał w Anglii.  Jak mogła nie skorzystać z możliwości spotkania się z nim? Schowała do kieszeni czarną apaszkę, która robiła za łącznik między nimi. Nie mogła go przecież wziąć za rękę, choć Prim wyłamywała się pewnym zasadom to innych się trzymała. Dotyk był zbyt intymny by dzielić się nim z każdym przy każdej okazji. Powitanie to jedno, prowadzenie korytarzami to coś zupełnie innego. Dzięki zaś apaszce miała pewność, że gość się nie zgubi i nie spędzi kolejnych cennych minut na poszukiwaniu go wśród zawiłych korytarzy.
Poczuła jak atmosfera w pomieszczeniu gęstnieje, a oddech wiąże się w płucach, jakby ktoś przyłożył jej do twarzy gęsty kawałek materiału ograniczający oddychanie. Sam artefakt kusił swoim wyglądem, aż chciało się go dotknąć, przymierzyć jak się mieni w lustrze. Sama walczyła z tą pokusą, ale wiedziała, że nie można się jej poddać. Wyczuwała te negatywne wibracje, wiedziała kiedy miała do czynienia z czarną magią i to taką, której sama wolała nie rozbrajać.
Sięgnęła po świecznik aby doświetlić stół i umożliwić mężczyźnie lepsze zbadanie artefaktu mieniącego się na stole.
-Nie, nikt nie dotykał go gołymi rękami – odpowiedziała cicho, jakby bała się, że głośniejszy dźwięk zaburzy kruchą równowagę miejsca. Wisior był wykonany niezwykle precyzyjnie, był popisem kunsztu jubilerstwa w stopniu mistrzowskim. Takiej biżuterii nie robił byle czeladnik. Zdawało się, ze każdy kamień, każda perła mieni się swoim własnym blaskiem.- Choć słyszałam, że trzymając go w dłoniach można osiągnąć lepszy efekt kontaktu z przodkami.
Patrzyła jak nakłada rękawiczki i ostrożnie ujmuje artefakt jakby miał zaraz rozpaść się w jego dłoniach. Prawie wstrzymała powietrze z przejęcia.
-Zdaje się, że użycie kamieni też nie jest przypadkowe. Ametyst to władza i siła, a szmaragd często wykorzystywany jest w talizmanach dla podróżników, co łączy się z samym przeznaczeniem artefaktu. - Mówiła spokojnie Prim kiedy Vincent oglądał dokładnie przedmiot. - Intrygujące jest użycie w tym przypadku pereł i to czarnych. Mają przynosić pecha, nieszczęście, ale jednocześnie wiążą tajemnicą i czymś nieznanym, wręcz groźnym.
Kiedy Vincent przyglądał się uważnie artefaktowi,  w migoczącym świetle świec zdołał zauważyć, że na każdym ramieniu gwiazdy widnieje runa. Były wytarte i wyblakłe, ale pod odpowiednim kątem wręcz raziły w oczy swoim blaskiem, a jednak nie zapowiadały niczego dobrego. Prim wiedząc, że może się to przydać położyła obok papier oraz pióro i kałamarz, gotowała do notowania wszystkiego co powie Vincent. Ten zaś mógł zobaczyć dokładnie i z niezwykłą pieczołowitością napisane runy takie jak: Hgalaz, Isę oraz Radiho w pozycji odwróconej, każda pojawiała się dwa razy. Trzy runy, sześć ramion, zapisane podwójnie. Im dłużej pochylali się nad artefaktem tym bardziej wydawało się, ze pomieszczenie się kurczy, zaczyna falować, zmieniać się, jakby tracili ostrość w widzeniu otoczenia, a widzieli siebie aż nazbyt wyraźnie, jakby byli przerysowani. Primrose starała się ignorować zmiany w otoczeniu, wiedziała, że nie raz artefakty obciążone czarną magią, a do tego same z siebie dość potężne i silne potrafiły mamić ludzki umysł, jakby chciały go zmęczyć... A w przypadku tego artefaktu uśpić, być może uwięzić na jakiś czas w cyklu snu, martwego snu, z którego nie da się wybudzić przez jakiś czas. Słyszała kiedyś o takich artefaktach, które potrafiły uśpić na całe lata. Czarodziej poddany takiemu snu nie starzał się, ale świat wokół niego już tak. A kiedy się budził, dowiadywał się, ze spał przez osiemdziesiąt lat i wszyscy, których znał już nie żyją. Straszliwa myśl.
Spojrzała wyczekująco na Vincenta.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pracownia alchemiczna - Page 14 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]26.11.20 21:45
Znamienita historia arystokratycznego, angielskiego rodu przenikała przez grube, kamienne mury. Wyczuwał mistyczne tchnienie przemijających istot czuwających nad bezpieczną, spokojną atmosferą przygotowaną dla wszystkich mieszkańców. Przestrzenna budowla skrywająca najróżniejsze zakamarki była dla niego w jakiś sposób przytłaczająca. Mimo sympatycznego, eleganckiego przyjęcia nie czuł całkowitej, wygodnej swobody. Czyżby przemawiało przez niego przyzwyczajenie do ciasnych, obskurnych stancji wynajmowanych w dzielnicy portowej? Może nie potrafił pozostać w tak szczelnym zamknięciu dłużej niż kilka godzin gubiąc się w ciasnych korytarzach? Zbyt duży obszar, dziwne niepokojące półświatło pozbawiające całkowitej swobody. Niewidzialne kąty skrywające niepoznawalne, nierozerwalne tajemnice; i ta swoista podejrzliwość sącząca się z namalowanych oczu mijanych obrazów, narastająca wewnątrz zwodniczego umysłu. Wszedł w paszczę domniemanego wroga. Postawił ryzykowny krok, zdając sobie sprawę, iż Nestor rodu prędzej czy później otrzyma niebywałą informację. Co mógłby zrobić? Wyrazić złość i dezaprobatę? Przysłać sowę, na którą nie będzie musiał odpowiadać? Zorganizuje zemstę, krwawy pościg, przypomni o słabym punkcie dawnego przyjaciela? Piekielna ciekawość zżerała go od środka, gdy z rozwagą rozglądał się po ścianach okrytych ekstrawagancką tapetą. Podążał w posłusznym rytmie szlachcianki skuszonej badawczym zapleczem młodego mężczyzny. Dawała przyzwolenie odkrywając pierwsze, newralgiczne karty. Wspaniale.
On też to poczuł, choć wpływ klątwy działał na niego o wiele mniej intensywnie. Przyzwyczaił się, nauczył prawidłowego postępowania wobec gęstniejącego powietrza, wyraźnego niepokoju, słabości organizmu przypominającego nadchodzące omdlenie. Promieniująca energia wychodziła z każdego, bogatego kamienia. Magia zapraszała do tańca; nakazywała kontaktu, obcowania, wspólnej uciechy. Ciemnowłosy zmarszczył brwi w skupieniu pocierając brodę w oznace przemyśleń. Ukradkiem spojrzał w stronę Lady, która wyraźnie opierała się pokusie. Była dzielna: – Jeśli masz problem z oddychaniem, oddychaj rzadziej, ale bardziej głęboko. – poradził przeciągając uważne spojrzenie i nachylając się nad stołem. Kilkuramienny świecznik wyszczególnił drobne elementy: – To dobrze. Klątwy lubią uaktywniać się podczas kontaktu z gołą skórą. Jeśli byłaby ruchoma, każda osoba mająca w rękach ten wisior, nosiłaby na sobie taką samą klątwę, lub po prostu ucierpiała na jej skutek. Czasem fizycznie, a czasem psychicznie. Drugi rodzaj jest o wiele trudniejszy do odkrycia. – wytłumaczył chcąc uświadomić kobietę jak bardzo musi być ostrożna. Artefakty choć przejmujące i pasjonujące były przecież wyjątkową rzadkością. Prawdziwi pasjonaci nauczyli się niesamowitego kunsztu kłamstwa odciągając konkurencję. Walka trwała przez cały czas. Jeśli nagroda wypadała z chwiejnych rąk kolekcjonera, na pewno nie godził się, aby ktoś inny nosił do niego prawo. Naciągnął rękawiczki wyciągnięte z małej torby. Pokiwał głową ze zrozumieniem podnosząc przedmiot. Był ciężki, solidny, wykonany z nadludzką precyzją. Każdy z kamieni wytwarzał zupełnie inną, swoistą aurę. Drżały, wibrowały jakby w rożne strony: – Każdy kamień wytwarza inne wibracje. Nie widać tego na pierwszy rzut oka, lecz czuję to pod palcami. Najmocniej odczuwalny jest Ametyst. – przesunął po nim palcem, odwracając się nieco w bok, aby Lady Burek mogła widzieć dokładnie to samo co on: – Reszta jest jakby zagłuszonym tłem. – dopowiedział jeszcze zastanawiając się nad skomplikowaną konstrukcją biżuterii. Po krótkiej chwili je dostrzegł: małe, drobne symbole zapisane na niemalże każdym ramieniu błyszczącej gwiazdy. Miały swoją sekwencję, były to silne, zwodnicze runy. – Widzę je. Każde ramię gwiazdy ma na sobie runę. Są z nieparzystych sekwencji: Hgalaz, Radiho i… – zatrzymał na chwilę przyciągając naszyjnik bliżej oczy i badając strukturę: – I jeszcze Isa. Są w układzie, żadna z nich nie występuje dwa razy pod rząd. Isa odpowiada tu za wyciszenie emocji. Prawdopodobnie ktoś, ko nakładał klątwę chciał mocno zobojętnić przeciwnika, wygasić w nim motywację, zaangażowanie. Rozprasza go, osłabia koncentrację. Jest najsilniejsza z całej trójki. – skomentował zdziwiony ów zjawiskiem. – Przy tym wisiorze mogła majstrować więcej niż jedna osoba, gdyż taka sekwencja run nie współpracuje efektywnie. Ktoś zrobił to bezmyślnie, lub bardzo się spieszył. Reszta pozostaje wyciszona, słabsza, nie aktywują całej swej mocy przy działaniu Isy. – zakomunikował rozmyślając na głos. Dziwił się, że kobieta nie odzywała się przez ostatni czas. Zaoferowana magicznym przedmiotem wydawała się chłonąć każde słowo, notować informacje. Wyprostował się na moment odkładając przedmiot. Zerknął na arystokratkę odrobinę zmartwiony. Jeśli coś było na rzeczy było związane z klątwą; mogło pomóc w rozwiązaniu: – Dobrze się czujesz Lady? Coś się stało? Czujesz jakieś objawy? – wewnętrzny niepokój nasilał się również w jego przypadku. Otoczenie rozmywało się nieznacznie, wydawało mu się, że nie widzi bardziej odległych przedmiotów: rzeczy przy oknie, fiolek, skrzynek, a nawet kociołka gdzieś po prawej stronie. Wzrok płatał figle, zamrugał kilkukrotnie szukając ostrości.



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]01.12.20 22:16
Primrose była młoda, łaknąca wiedzy i wielkich emocji, jak każda osoba w jej wieku niezależnie od płci. Choć jej wiek mówił, że należy do osób dorosłych to nadal była młoda, naiwna i żyjąca marzeniami bardziej niż jej bracia czy kuzyn. Życie nie zdążyło jeszcze jej zbyt mocno doświadczyć. Wciąż mogła cieszyć się swoim młodzieńczym entuzjazmem.
Gdyby Edgar nie był taki skryty, gdyby nie pomijał wielu cennych i ważnych informacji ze swojego życia, dziś Vincnet nie byłby gościem w murach Durham. Jednak decyzje nestora rodu sprawiły, że łamacz klątw był wraz z Primrose w podziemiach zamku rodu Burke i pochylał się nad artefaktem, który nie był tym za co go na początku brała młoda czarownica.
Powietrze wokół nich cały czas gęstniało, stawało się ciężkie, wilgotne i gorące. Nie pasowało do zimnych kamieni oraz szklanych słoików, które stały na półkach w pracowni. Otulało ich niczym ciepła kołdra, która kusi swoją miękkością i obietnicą błogiego snu. Powieki stawały się coraz cięższe, a myśli zaczynały płynąć wolno niczym w fazie, w której wiadomo, że zaraz zaśniemy. Ciało stawało się coraz cięższe i wolniejsze niżby chciała. Jednak głos Vincenta sprawił, że zamrugała parę razy powiekami i wróciła do rzeczywistości. Wzięła ostrożnie, powoli głęboki oddech. Ciepłe powietrze prawie zatykało nos, ale nie poddała się. Powtórzyła głębokie oddechy i umysł zaczął normalnie pracować. Nie czuła się już otępiała, mogła skupić się na artefakcie, który spoczywał w rękach łamacza klątw.
Zanurzyła pióro w kałamarzu i zaczęła eleganckim charakterem pisma kreślić kolejne słowa, które wypowiadał mężczyzna.
-Czy istnieje możliwość, że na początku ktoś napisał runy, a po jakimś czasie ktoś inny dołożył swoje, czy jednak parę osób jednocześnie nad nim pracowało nie konsultując się ze sobą? - Zapytała przerywając zapis na kartce i przeniosła spojrzenie z Vincenta na artefakt. Zmarszczyła lekko brwi i ignorując gorąc jaki zaczął panować wewnątrz pracowni wskazała na jedną z run.
-Hagalaz to zmiana, gwałtowność, wyzwanie i intuicja, a radiho to również rozwój i podróż, ruch. Te dwie runy, połączone ze sobą mogą stanowić ogromną siłę gdyby nie Isa – zwróciła uwagę na połączenie run, które wzbudziło w niej ekscytację. - Czy to możliwe, że jeśli byśmy wyłączyli Isę to artefakt realnie spełnił by swoje zdanie? Zadziałałby?
Sama myśl o podróżowaniu we snach, zobaczeniu przodków podnosiło jej ciśnienie, a głos wręcz drżał. Czy właśnie mieli przed sobą potężny artefakt, który został wyciszony i wyłączony aby nikt nie mógł korzystać w pełni z jego mocy? Czy jeżeli zdejmą ograniczenie będą mogli zobaczyć jego pełną moc? Spojrzała rozgorączkowany wzrokiem na Vincenta. Jej oczy płonęły wpatrując się w niego intensywnie. Czuła jak strużka potu spływa po jej stroni, jak pod ubraniem się wręcz gotuje. Zdawało się, że szyba okna pracowni zaparowała, a w niej samej nie dość, że panowała podwyższona temperatura to wszystkie zmysły były wyostrzone. Dźwięki były ostre, głośne, wyraźne wręcz malowały się przed oczami barwami. Vincent, artefakt, pióro i kałamarz były aż za bardzo ostre, jakby ktoś narysował wszystko zbyt grubą kreską. Zapachy wręcz mdliły, wdzierały się do umysłu nie pozwalając się skupić. Im dłużej artefakt był odkryty tym bardziej czuli jego działanie. Oddech wiązał się w jej płucach, każdy oddech wręcz palił, a otoczenie stawało się rozmyte, niczym za szybą pokrytą kroplami deszczu. Czy właśnie artefakt obłożony klątwą zamykał ich w świecie snów? Czy właśnie śnili swoje badanie, a naprawdę leżeli nieprzytomni w pracowni? Czy ich umysły właśnie oderwały się od rzeczywistości i nawet tego nie zauważyli.
Głos Vincenta dotarł do niej, uczepiła się go niczym kotwicy.
-Rzeczywistość przestaje być realna – odpowiedziała na jego pytanie i poczuła suchość w gardle. Potrzebowała wody. Zaczęły otaczać ją cienie. Czy już popadła w obłęd? Czy została uwięziona w klątwie? Czy może artefakt próbował sam się jej pozbyć? Usłyszała cichy szept, syk, stukot, jęk. Wszystko to co wyrywało ją zawsze ze snu. Wszystko to co kojarzyło jej się ze złem nocy i jej miękkością oraz obietnicą spokoju. Uwielbiała świt, noc była jej wrogiem.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pracownia alchemiczna - Page 14 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]20.01.21 23:31
Pamiętał ten wyjątkowy, niepowtarzalny czas, w którym chłonął każdy, najmniejszy skrawek unikatowej wiedzy. Wszystkie przekazywane informacje, pasjonujące historie otwierały chłonny umysł spragniony obcowania z czymś odmiennym, wyjątkowym, niepojętym. Z ogromnym entuzjazmem podchodził do najbardziej błahego zadania chcąc wycisnąć na powierzchnię jak najwięcej osobistych korzyści. Lubił ryzykować. Nie wybrzydzał, bardzo rzadko narzekał wykonując czynności obdzierające z cienkich wiązek ludzkiej godności. Szalona decyzja, którą podjął jako niedoświadczony dziewiętnastolatek zmusiła do natychmiastowego działania. Jako samotna jednostka wygnana na wieczną tułaczkę bardzo szybko nauczył się samodzielności. Zarabiał pierwsze pieniądze, dbał o własne utrzymanie, pozycję i nieskazitelną reputacją. Każdy dzień był dla niego wyzwaniem, prawdziwą walką o przetrwanie. Odwaga, którą przez tyle lat dusił pod wystraszonymi wnętrznościami, ujrzała światło dzienne. Odbył prawdziwą lekcję życia, której nie jeden mógł mu po prostu pozazdrościć, lecz czy naprawdę było warto?
Wizyta w majestatycznej posiadłości szlacheckiej rodziny należała do równie niespodziewanych, jak i  śmiałych postępowań. Pod nieobecność nestora rodu, niegdyś wielkiego autorytetu i bardzo bliskiego przyjaciela, mężczyzna mógł wślizgnąć się w zupełnie inny, niezrozumiały świat. Wędrując wśród luksusowego przepychu prześlizgiwał rozmigotane tęczówki po splątanych, ozdobnych ornamentach, oliwnych obrazach, rzeźbach przedstawiających kamienne twarze znamienitych przodków. Przyjmował rolę nauczyciela, eksperta, pomocnika, który ochoczo dzielił się skomplikowaną wiedzą i niebagatelnym doświadczeniem. Mając przy sobie tak bystrą i zainteresowaną dziedziczkę, starał się stanąć na wysokości zadania spełniając obustronne oczekiwania.
Odczuwał skutki wyraźnej zmiany otaczającej atmosfery. Powietrze kleiło się do odsłoniętej skóry spłycając oddech, podnosząc temperaturę. Gorące opary osiadały na długich palcach spowalniając ruchy. Pojedyncze drobiny okalały powieki, wydłużone rzęsy zapraszając do bajecznej krainy samego Morfeusza. Potrafił nad tym zapanować, choć z każdą chwilą podstawowe czynności wydawały się coraz trudniejsze, opóźnione, pozbawione naturalnej płynności. Ręka unosiła się w niewiarygodnym, opieszałym tempie, obraz rozmazywał się na kilka sekund, aby po chwili wyostrzyć ponad normę. Wziął głęboki oddech filtrując duszące, zalepiające powietrze. Czynność powtórzona kilkukrotnie opóźniała paraliżujący efekt, przywracała władzę nad oniemiałymi kończynami. Kątem oka skontrolował niepokojący stan towarzyszki, która posłuchała jego rady. Zauważył jak odzyskuje świadomość kreśląc precyzyjne, hebanowe znaki. Skupił się na zadawanych pytaniach, aby odpowiedzieć wyczerpująco i merytorycznie: – Istnieje taka możliwość. Doświadczona osoba dobrze wie jaki obszar przedmiotu należy wybrać, aby wykreślić na nim odpowiedni znak. – wziął głęboki oddech i zatrzymał niebieskie spojrzenie na przejętej twarzy młodej Lady: – Potrafi dobierać runy, w taki sposób, aby te nie kolidowały ze sobą i nie wykluczały się wzajemnie. Może dołożyć znaki, które przykładowo wzmocnią barierę ochronną przedmiotu. – wyjaśnił na podstawie własnych doświadczeń z dalekich podróży. Pewnego razu natrafili na tak wyjątkowy przypadek. Wraz z grupą badaczy rozpracowywali potężną siatkę zabezpieczeń nałożonych na dość wartościowym artefakcie. Kilka dni pracy, ciężkich godzin wyjętych z  zapracowanego życia. – Oczywiście zdarzają się osoby lekkomyślne, nakładające znaki bezmyślnie, bez odpowiednich oględzin. Nie chciałbym być w ich skórze, klątwy potrafią być mściwe i nieprzewidywalne. – potężne skutki nakładania oraz przełamywania uroków przewijały się wśród znajomych po fachu. Czarna magia potrafiła odcisnąć bolesne, nierozerwalne brzemię, pozostawił niezasklepione rany. Przyglądał się przedmiotowi z powagą, wyraźną uwagą. Pióro skrobało o wierzch kartki notując żywiołową wymianę zdań. Usłyszawszy przemyślenia kobiety, zwrócił w jej stronę rozemocjonowany wzrok i przyjrzał się jej badawczo nie kryjąc wyrazów uznania: – Zgadza się. – zaczął spokojnie. – Ktoś bardzo umyślne ochronił swój artefakt. Dla niedoświadczonych jednostek mógłby wydawać się bezużyteczny. Wyłączenie Isy powinno spełnić nasze oczekiwania, rozbudzić magiczne działanie medalionu. – dopowiedział jeszcze przysuwając palce do brody. I choć sylwetka nie zdradzała ogromnego podekscytowania, wiedział, że zbliżają się do celu. Pragnął ujrzeć niesamowite właściwości, dostrzec potencjał niepozornej biżuterii. Musieli wykonać jeszcze jedno zadanie: – Lecz najpierw musimy pozbyć się klątwy, która dodatkowo obarcza ów przedmiot. – była tam, wisiała w powietrzu niczym najcięższy głaz. Czekała na odpowiedni moment, aby zamknąć w swych ramionach wrażliwych badaczy. On również poczuł na sobie paraliżujące konsekwencje: ogromne zmęczenie, ból mięśni, senność, która pragnęła zabrać go ze sobą na kolejne, długie godziny. Było gorąco, zdecydowanie zbyt gorąco. Dusił się, gardło zaciskało się w niewyobrażalnym uścisku. Pragnął ułożyć się na ziemi, zamknąć oczy, odpłynąć w bajkową krainę wiecznych snów. Powieki opadały bezwładnie oddając urwane minuty wytchnienia. Zaraz potem rozwarły się natychmiastowo powodując niespodziewany ból. Wizje, które oglądał w najgorszych koszmarach wypełniły wszystkie warstwy umysłu. Ciężkie szepty, ostre dźwięki przebijały się przez cienką powłokę. Chciał zasnąć, lecz nie mógł, nie potrafił, a może nie chciał? Stłumiony głos brunetki wyrwał go z nieświadomości. Przysunął palce do skroni chcąc odzyskać świadomość. Zamrugał kilkukrotnie, aby wyszeptać niezrozumiałe: – Wytrzymaj. – poderwał się do góry stając na rozchwianych nogach. Różdżka uniosła się niechętnie, wargi ułożyły znajomą inkantację: – Hexa Revelio. – medalion rozświetlił się mlecznym blaskiem widocznym tylko dla niego. Ogromna runa Wunjo widniała na całej powierzchni ozdobnej biżuterii. Klątwa bezsenności, zmyślna, wyniszczająca organizm powolnie, niepozornie.
- Jest na nim, klątwa bezsenności. - wyrzucił. Nałożona precyzyjnie powodowała dodatkowe omamy, wywoływała złe samopoczucie. Niesamowite. Nabierając powietrza w zszargane płuca, skoncentrował ukryte pokłady magii. Chciał przełamać działanie klątwy, przywrócić swobodę działania, chłód i typową normalność: – Finite Incantatem. – wyartykułował dokładnie. Przez chwilę nie działo się nic. Opadł na krzesło prawdziwie wycieńczony. Przez moment nie wiedział co się dzieje, nie był w stanie powtórzyć sekwencji, jednakże świat powoli wracał do normy. Powietrze było rzadsze, świeże, chłodzące zroszone czoło i rozgrzane policzki. Był zdezorientowany, skołowany, musiał natychmiast zająć się zaoferowaną uczennicą: – Lady, czy wszystko w porządku? Jak się czujesz? – zapytał siłowo. – Już po wszystkim, potrzebujesz wody? – zaproponował gotowy odnaleźć rezydencyjną kuchnię i uratować nieświadomą ofiarę. Medalion spoczywał bezwładnie na grubym, drewnianym stole. Jeszcze jeden ruch, aby doznać niepojętych właściwości potężnej magii. Czy była na to gotowa?



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]22.01.21 22:05
W swoim młodym życiu miała do czynienia z jedną klątwą, która na nią silnie oddziaływała. Było to ładnych parę lat temu kiedy dopiero zaczynała interesować się artefaktami oraz czarną magią. Ojciec pozwolił jej na to, że pod warunkiem, że rozgryzie problem sama. Tamta klątwa również dotykała strefy umysłu i snów, jednak nie była tak silna jak ta, z którą teraz mieli do czynienia. Wiedziała, że potrzebuje eksperta, nie wiedziała, że człowiek, który przed nią stał znał doskonale jej brata, a ich historia była zawiła i dość porywająca. Nie znała wielu sekretów swojego brata, nestora rodu i zapewne nigdy wszystkich nie pozna. Każdy miał prawo do prywatności, jednak jego milczenie sprawiło, że Vincent zawitał do Durham i mógł widzieć skrawek jego wnętrza, a teraz z siostrą byłego przyjaciela pochylał się nad artefaktem, który trafił w jej ręce. Miała za zadanie zbadać przedmiot i zadecydować czy nadaje się na sprzedaż. Młoda czarownica jednak wiedziała, że ten konkretny artefakt szybko nie trafi na półki sklepu. To było coś znacznie ciekawszego niż zwykły talizman czy dłoń Glorii.
Walcząc z własną sennością dostrzegła, że Vincent też nie jest na nie obojętny i stara się zachować trzeźwość umysłu. Czasami jego słowa dochodziły do niej jak zza ściany, jakby znajdował się w innym pomieszczeniu. Skupiała się na pisaniu tego co mówił, na dodawaniu własnych wniosków, miała plan później dokładnie przeanalizować zapiski, które mogą być ciekawa wskazówką do innych badań w przyszłości. Zdawało się, że ich wnioski mogły być prawidłowe.
-Ktoś albo nieumiejętnie nałożył znaki lub zrobił to ktoś zupełnie inny, a nie twórca - zapisała na kartce pergaminu od myślnika kolejne spostrzeżenia jakie poczynili w trakcie badań. Szum narastał, czuła nacisk na skronie, a powieki same opadały, zaraz jednak niepokojące dźwięki ustawiały ją do pionu. Słyszała o klątwach, które się “mściły” gdy zostały nieumiejętnie postawione. Nie raz Edgar opowiadał o tym kiedy wracał do domu ze swoich podróży. Wspomniał o czarodziejach, którzy spotkali się ze źle nałożoną klątwą lub takową niepoprawnie rozpoznali wobec czego nieodpowiednio zabrali się do jej zdjęcia. Dlatego gdy usłyszała, że Vincent chce zdjąć klątwę podniosła na niego rozgorączkowane spojrzenie. Oczy jej błyszczały niezdrowo jak w trakcie gorączki. Być może właśnie ją miała. Czuła duszności oraz gorąc, który prawie topił jej skórę. Obraz czarodzieja zaczął rozmazywać się przed jej oczami. Zamrugała parę razy, ale nic to nie dało, pod powiekami czuła ziarnka piasku. Odczuwała ból fizyczny aż zacisnęła jedną dłoń w pięść wbijając paznokcie we wnętrze dłoni, to ją na chwilę otrzeźwiło i zobaczyła jak wypowiada zaklęcie, jak z różdżki wydobywa się mały promień światła, a może to odbijał się płomień świecy od szklanych słoiczków za plecami mężczyzny? Wszystko zlewało się ze sobą, umysł chciał spać, ale dźwięki i obrazy na to nie pozwalały. Jak tylko na chwilę przymknęła powieki stawał przed nią widok martwych ciał. Złapała gwałtownie powietrze.
Wytrzymaj - powiedział i wytrzymać miała zamiar, choć nie było to łatwe. Finite Incantatem, niby tak proste, ale jednocześnie tak trudne w tej chwili kiedy ciężko było o skupienie. Bezsenność, była jej częstym towarzyszem, ale nie wyglądała w ten sposób. Jej bezsenność była znana, swoja, wiedziała jak sobie z nią radzić. Ta była inna. Brutalna, okrutna, zadająca fizyczny ból. Czy ktoś wyłączył dźwięk? Widziała jak usta Vincenta się poruszają, ale nie słyszała jego głosu. Zachwiała się i chwyciła stołu aby nie opaść całkowicie na chłodną posadzkę. Nagle dźwięki powróciły ze zdwojoną siłą, jakby ktoś nagle pogłośnił go nienaturalnie.
-Nie, tak - wydusiła z siebie biorąc głęboki oddech, łapiąc haust powietrza. Otoczenie się ochładzało, wracało do naturalnych temperatur, nogo zadrżały i w końcu znalazła się na ziemi. - Zaraz będzie mi lepiej… Dziękuję.
Zapewniła starając się powrócić do rzeczywistości. Oddychała głęboko, z każdym oddechem czuła się coraz lepiej. Myśli już się tak nie plątały w głowie, obraz był wyraźny i ani za jaskrawy ani za ciemny, tylko taki jaki powinien być.
-Wszystko w porządku?- Teraz ona zapytała. W końcu ściągnęła go tutaj, pokazała ten artefakt. - Woda… Woda jest… na drugim stole.
Wskazała ręką stoliczek przy wejściu, gdzie stała karafka z wodą i parę szklanek. Wszystko przygotowane gdyby ktoś z rodu chciał spędzić godziny nad swoimi badaniami w pracowni.
-Udało się? - Spojrzała szaroniebieskimi oczami na Vincenta wyczekująco.- Co teraz?



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pracownia alchemiczna - Page 14 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]26.01.21 18:23
Świadome, realne obcowanie ze skomplikowaną i niebezpieczną dyscypliną klątw ewoluowało wraz z upływem długich i pracowitych lat spędzonych indywidulanie, pod okiem mentora, wśród ekip badawczych rozwiązujących problemy z różnym, niewymiernym zapałem. Z ekscytacją wysłuchiwał opowieści z wypraw do miejsc naznaczonych paskudnym urokiem. Brzmiały tak podniośle, fascynująco, lecz z tyłu, w plątaninie niewypowiadanych słów kryły za sobą jarzmo nieuniknionej tragedii. Bardzo szybko przekonał się, iż silna i pewna znajomość podstaw, naukowych teorii, kreślenia runicznych znaków i recytacji objawów najpopularniejszych przekleństw - nie wystarczały. Praktyka, z którą zetknął się tak nagle przerosła najśmielsze oczekiwania. Wiedza, którą posiadał okazywała się ograniczona; musiał poszerzyć ją o skuteczne, bojowe umiejętności magiczne, nowe zaklęcia, które pomogą w szybkim przełamaniu inkantacji. Wymagano poznawania bliźniaczych dziedzin, pracowania nad charakterem, temperamentem i samozaparciem. Kazano być uważnym, bystrym wyczulonym na każde przesłanki często nie widoczne gołym okiem. Klątwy potrafiły przechytrzyć człowieka i nie raz czyniły to na młodym, niedoświadczonym i impulsywnym organizmie. Pamiętał ten moment, w którym przedmiot leżący na niewielkim, drewnianym stole wołał go do siebie obiecując siłę, moc i nieposkromioną potęgę. Podświadomie wiedział jak powinien się zachować, lecz wola artefaktu przewyższała zmęczony i zszargany umysł. Podszedł do niego, objął rozmigotanym wzrokiem dotknął łapczywie nie czują płomieni liżących drżące palce. Został uratowany, odsunięty od obowiązków na długi i bolesny miesiąc. Nie był z siebie zadowolony, incydent pozostawił skazę, naruszył zaufanie, naznaczył małymi bliznami widocznymi tylko dla niego. Od tamtej pory nie igrał z tak wysokim ryzykiem. I właśnie to starał się przekaz młodym, ambitnym pokoleniom, które wierzyły, że należy im się dosłownie wszystko.
Skutki klątwy oddziaływały również na niego. Moc silnego artefaktu chciała wydostać się na powierzchnię. Ciężkie powieki zamykały się przy kolejnym mrugnięciu, a cała atmosfera wydawała się spowolniona, nieprawdziwa, jakby zamrożona. Przetarł twarz wierzchem dłoni po czym przeniósł wzrok na kobietę zapisującą kolejne stronice. Rozpierała go duma; bystre i ciekawe wtrącenia ukazywały jak wiele czasu poświęca na naukę i wykonywanie wymarzonego zawodu. Mając tak ogromne możliwości związane z pochodzeniem, a także domowym zapleczem badawczym, mogła w przyszłości stać się wpływowym i rewolucyjnym naukowcem. I tego jej życzył: – Dokładnie tak. – potwierdził sucho kończąc oględziny niesamowitej biżuterii. Nabierając powietrza do zmęczonych płuc, na których wisiało coś ciężkiego, niewygodnego. Zaraz potem  zabrał się do pracy. Przymknął powieki, aby skoncentrować najdalsze pokłady magii; aby stawić czoło zaawansowanym urokom musiał być w pełni sprawności psychicznej, a także fizycznej. Przez chwilę wyciszył się na otoczenie zapominając gdzie się znajduje. Obraz walczącej o oddech szlachcianki rozmył się, oddalił o kilka, swobodnych centymetrów. Ciało choć drżące trzymało głogową różdżkę gotowe do wymierzenia sprawiedliwości. Bolała go głowa, czuł jak żołądek wykręca się niebezpiecznie, lecz opanował. Przełamał wiszącą na biżuterii klątwę. Uwolnił od sennych omamów, dziwnego samopoczucia. Opadł na krzesło tylko na chwilę. Pokręcił głową, odetchnął, aby zaraz znaleźć się przy osłabionej Lady. Było coraz przyjemniej, chłodniej, skóra jeżyła się w naturalny sposób: – Na pewno? – dopytał jeszcze zawieszając na niej swe skupione, przyciemnione tęczówki. Ciężka przeprawa zakończyła się sukcesem. Piekło zamknięte w tak małym naszyjniku było zatrważające; już dawno nie spotkał się z tak nietypowym wyzwaniem. Ze zmarszczonymi brwiami śledził każdy element wisiora, kiedy brunetka przemówiła w jego stronę: – Hm? Ach, tak. Jestem lekko osłabiony, ale to przejdzie. – mówił spokojnie idąc w stronę drugiego stolika, na którym znajdowała się woda. Nalał jej do obu szklanek. Jedną z nich opróżnił od razu nie czekając na wspólną konsumpcję. Drugą podał do rąk pięknej arystokratki o niepokojąco pobladłej twarzy, czekając aż ugasi pragnienie. Przysiadł na brzegu krzesła zastanawiając się co dalej. Powinna odpocząć; w kolejnych dniach mogła odczuwać skutki dzisiejszej sesji. Popatrzył na nią przeciągle po czym westchnął w wyraźną ulgą: – Tak, udało się. Nie było łatwo. – zaczął. – Mieszanka run, którą wcześniej analizowaliśmy prawdopodobnie wzmocniła działania klątwy, dlatego tak szybko w nas uderzyła. Stąd osłabienie, senność, brak oddechu, czy mdłości. – tłumaczył dalej niczym prawdziwy wykładowca. – Klątwa bezsenności, z którą mieliśmy do czynienia, ogólnie rzecz biorąc nie jest skomplikowana. Odpowiednio zmodyfikowana i ulepszona może stać się jednak naprawdę niebezpieczna. Tak jak dzisiaj. – kontynuował unosząc kąciki ust w pokrzepiającym uśmiechu. Podniósł się do góry, aby pozbierać swoje rzeczy. Wiedział, że nie odpuści chcąc dowiedzieć się jak aktywować przedmiot: – Powinna Lady odpocząć, ból głowy, bezsenność mogą utrzymywać się przez kolejne dni. Co do wybudzenia artefaktu… – przerzucił spojrzenie między medalionem a wyczekującą twarzą towarzyszki: – Wystarczy skoncentrować w sobie magię, niewerbalnie. Przyłożyć różdżkę i za pomocą czarów drzemiących w nas samych wybudzić artefakt, podarować mu życie. To równie ciężka sztuka, którą trzeba praktykować. W ten sam sposób czyni się przy jego wyciszeniu, dezaktywacji. – wyjaśnił na koniec zbierając rękawiczki, drobne przedmioty, które wypadły na drewniany blat.
– Dziś nie radziłbym tego robić, z tak osłabionym organizmem praca z wymagającym przedmiotem może zakończyć się fiaskiem, lub pogłębieniem skutków klątwy. Proszę więc uważać. – zarzucił torbę na ramię kończąc swoją wypowiedź. – Na mnie już pora. Gdyby Lady czegoś potrzebowała proszę niezwłocznie przysłać do mnie sowę. Nawet jeśli będą to zwykłe konsultacje, lub rozmowa osób o podobnej fascynacji. – zaśmiał się pod nosem pozwalając, aby służba odprowadziła go do wyjścia. Pożegnał się ze zjawiskową dziewczyną całując jej dłoń w szarmanckim geście i kłaniając się w pół. Wychodząc z ciemnego, ukrytego zamku czuł się dziwnie. Satysfakcja mieszała się z niepokojem. Zrobił coś pożytecznego w samym środku ziemi człowieka, którego powinien traktować jak przyjaciela, czy bezgranicznego wroga?

| zt :pwease:



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself


Ostatnio zmieniony przez Vincent Rineheart dnia 26.01.21 19:58, w całości zmieniany 1 raz
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]26.01.21 19:33
W takich momentach jak ten nie żałowała, że podjęła taką a nie inną decyzję o swoim rozwoju. Patrząc na to co robił Vincent, pomimo rozmywającego się obrazu cieszyła się, że zdecydowała się na ten krok. Chęć odkrywania i poznawania tajemnic zaszczepił w niej starszy brat - Edgar. To on, wracając ze swoim podróży z kieszeniami pełnymi piasku, rozwianym włosem i roziskrzonym wzrokiem, snując swoje opowieści rozbudzał wyobraźnie i pragnienia małej dziewczynki. Słuchała jego słów z zapartym tchem wyobrażając sobie, że to ona znajduje się w ciemnych grobowcach i przełamuje ich klątwy odkrywając zapomniane artefakty, które były zwożonego do ich sklepu. Potrafiła nie odkrywać od brata wzroku wpatrując się w niego w jak istotę z innego świata. Edgar wpadał do domu na chwilę niczym powiew świeżości by po paru dniach lub tygodniach wybyć znów na długie miesiące. Wypatrywała go każdego dnia lub sowy, która niosła list. A treść ich była jak fantastyczna baśń, do dziś wszystkie trzymała w swoim sekretarzyku w sypialni. Lubiła czasami do nich powracać w czasie bezsennych nocy uśmiechając się do wspomnień. A teraz uderzyły w nią ze zdwojoną siłą wraz z przypływem świeżego powietrza. Było to miłe uczucie, wręcz kojące. Sam fakt, że klątwa została przełamana dodawał jej nowych sił. Z wdzięcznością przyjęła wodę od Vincenta i upiła parę łapczywych łyków. Trzeźwość umysłu powracała i spojrzała na czarodzieja przed nią. Uśmiechnęła się z wdzięcznością opierając się o stół by spojrzeć na artefakt, który leżąc na stole wyglądał niewinnie. Piękna biżuteria, a tak bardzo niebezpieczna. Prosta klątwa wzmocniona runami potrafiła tak mocno ich omotać. Sama nigdy nie dałaby sobie z tym rady. Słysząc słowa Vincenta podniosła na niego spojrzenie szaro-zielonych oczu i wpatrywała się w niego intensywnie. Kiwnęła głową, że rozumie jego słowa i przestrogę. Odchrząknęła cicho.
-Na pewno skorzystam z wypoczynku - zapewniła go gorliwie zakrywając biżuterię atłasowym materiałem i schowała do pudełka. Bezsenność była jej towarzyszem od wielu lat, efekt innej klątwy, ale nigdy nie pożałowała swojej decyzji odnośnie badań artefaktów. Uruchomienie ponowne artefaktu zdawało się być niezwykle trudnym przedsięwzięciem, ale była pewna, że któregoś dnia uda się jej to zrobić. Nie odpuści, nie teraz kiedy leżał przed nią i mogła go zbadać jeszcze lepiej i dokładniej kiedy nie ciążyła na nim złowieszcza klątwa.
-Dziękuję jeszcze raz za pomoc. Wiele to dla mnie znaczy. - Na jej bladej twarzy pojawił się delikatny uśmiech wdzięczności. Gdyby nie Vincent kto wie jak długo by się mocowała z artefaktem, kto wie na kogo by mógł oddziaływać i do czego się przyczynić. Teraz zaś mogła zająć się dokładnym jego studiowaniem. Pozwoliła łamaczowi klątw na ten poufały gest uznając, że w okolicznościach, w których mierzyli się oni z klątwą nie był niczym gorszącym czy nietaktownym.
-Będę zachwycona móc wymieniać się spostrzeżeniami czy prowadzić nawet czysto akademicką dyskusję. - Zapewniła nie mając pojęcia z kim dokładnie się właśnie zadaje, ani jak zareaguje jej brat na takie informacje. Vincent opuścił Durham nie wiedząc, że przyczynił się do pomocy niezwykle ambitnej kobiecie, której fascynacje wychodziły daleko poza standardowe zainteresowania panny z dobrego domu.

|zt x 2



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pracownia alchemiczna - Page 14 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke

Strona 14 z 21 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 17 ... 21  Next

Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach