Wydarzenia


Ekipa forum
Plac główny
AutorWiadomość
Plac główny [odnośnik]16.07.19 21:04
First topic message reminder :

Plac główny

Główny plac Doliny Godryka to sporych rozmiarów, prostokątny, brukowany dziedziniec, na którym zbiega się większość ulic przebiegających przez wioskę. Położony w samym centrum zabudowań, przylega bezpośrednio do jedynego odwiedzanego kościoła, odgrodzonego szpalerem drzew cmentarza, poczty (również sowiej, ukrytej sprytnie za zaczarowaną witryną z widokówkami), ratusza i magicznego pubu Pod Rozbrykanym Hipogryfem.
Na samym środku placu znajduje się – wzniesiony stosunkowo niedawno – kamienny pomnik ofiar wojny, stojący w samym środku imponującej, okrągłej fontanny. Mimo upływu czasu, tuż pod pomnikiem wciąż można znaleźć składane regularnie kwiaty i zamknięte w kolorowych lampionach świece, po zmroku oświetlające cały plac ciepłym blaskiem. Naprzeciwko fontanny znajdują się wygodne, drewniane ławeczki z żeliwnymi okuciami; jeżeli na którejś z nich usiądzie czarodziej, pomnik zmienia się w statuę mężczyzny w gwieździstej pelerynie, z długą brodą i charakterystycznymi okularami-połówkami. Albus Dumbledore stoi dumnie wyprostowany, z różdżką wyciągniętą ku górze, z której do fontanny spływa mgiełka rozproszonej wody.
Na dnie fontanny błyszczą monety, które wrzucają tam zarówno mieszkańcy, jak i nieliczni turyści, wiedzeni starym przesądem, że niewielka ofiara zapewnia szczęście i ochronę bliskich przed chorobami; co ciekawe, pod powierzchnią wody można znaleźć zarówno mugolskie pięćdziesięciopensówki, jak i czarodziejskie knuty.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 11 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plac główny [odnośnik]25.01.20 13:58
Pokiwała głową, odpowiadając na pytanie o memortka, uśmiechając się blado do Charlene. - Tak. Ja też byłam zaskoczona, ale przeznaczenie nie bez powodu przecięło nasze drogi - stwierdziła, z całkowitą pewnością pobrzmiewającą w głosie. Dobrze, że trafił na nią, znała się na zwierzętach i wiedziała, jak się nim zająć. - Przepiękne. Mam nadzieje, że odnajdzie się w nowym domu - odpowiedziała Poppy.
Starała się dzielić uwagę między koleżanki i wszystko, co działo się wokół, również na scenie. Nie była zazdrosna o Bojczuka - bardzo chciała zaśpiewać z Celestyną, lecz nie żałowała, że to Johnatan znalazł się na scenie. Mógłby być nieco bardziej trzeźwy, ale była w stanie zaakceptować także ten stan, w końcu świętowali.
- Z wielką chęcią! - odpowiedziała entuzjastycznie pielęgniarce, w myślach już wybierając, jaką piosenkę mogłaby zaśpiewać. - Uwielbiam śpiewać, najbardziej w towarzystwie - przyznała bez wahania. Nie zastanawiała się nawet, czy złapałaby ją trema, gdyby przyszło jej wyjść na scenę. Spojrzała na alchemiczkę, zdumiona, trochę opacznie rozumiejąc jej słowa. Wiedziała, że panna Leighton jest raczej nieśmiała, ale wizja utworu dzielonego z tak znakomitą piosenkarką... - Nie lubisz Celestyny? - zapytała, dopiero po chwili orientując się, że nie każdy marzy o tych samych rzeczach. - Ach, wybacz, rozumiem - poprawiła się łagodnie, chwytając dłoń Charlene na krótką chwilę. - Na szczęście możemy posłuchać Johnatana - zaśmiała się, za moment spoglądając na Poppy, pytającą o znajomość z Bojczukiem. - Tak, mieszka w Ruderze - potwierdziła, chcąc dodać coś jeszcze, lecz jej ucho zaczęło wyłapywać pojedyncze słowa z rozmów toczących się nieopodal, zaś panna Pomfrey subtelnie zwróciła uwagę na możliwe zagrożenie. Kiwnęła jej głową, doskonale świadoma i również obeznana z drogami ewakuacji - znajdowały się przy jednej z nich, do plumpkowej studni. Widziała Justine, rozmawiającą z funkcjonariuszami, słyszała coś o ospie, ale nie potrafiła połączyć nic w całość - może nie musiała. Poznawała także Maeve, pamiętała ją niejasno z Hogwartu, zaś bardziej wyraźnie z pojedynku, który jakiś czas temu stoczyły. W listopadzie, jeśli pamięć nie myliła. Mimo tego, to staruszka zwróciła uwagę jasnowłosego dziewczęcia - słysząc nazwę drużyny powstrzymywała się chwilę, ale ciekawość wygrała - w końcu podeszła do kobiety.
- Przepraszam, że się wtrącam - zaczęła, prędko przechodząc do rzeczy. - Zjednoczeni z Puddlemere? Joseph Wright jest świetnym zawodnikiem. Szukałam z nim dzisiaj skarbu - jeśli zagra tak dobrze, jak szuka skarbu, bez wątpienia mają szansę na wygraną - powiedziała z uśmiechem, kompletnie nieświadoma, co kryło się za niewinną wymianą zdań staruszki i Maeve. - Może nawet gdzieś tu jest? - zapytała, stając na palcach i rozglądając się. Teoretycznie za Josephem, lecz słowa Poppy i dobiegające urywki zdań z rozmowy Justine nieco ją zaniepokoiły. Wolała być czujna.


| podchodzę do staruszki, z którą rozmawiała Maeve i znów rzucam na spostrzegawczość (I), rozglądając się wokół; przepraszam za chaos, piszę w pośpiechu


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Plac główny - Page 11 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Plac główny [odnośnik]25.01.20 13:58
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 95
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]25.01.20 14:57
Każdy z niepasujących elementów układanki krzyczał o jego uwagę; gdzieś w tle brzmiał przyjemny głos piosenkarki, Bojczuk, największy szczęściarz, zgarnął klucz do Miodowego, i pewnie w normalnej sytuacji Keat zastanawiałby się, ile słodyczy tam spróbują, jednak minione wydarzenia sprawiły, iż przestał już wierzyć w przypadki. Żadne z tych zdarzeń przypadkiem się nie okazało.
Spojrzał na Steffena, gdy wspomniał o świstoklikach; a więc to nie złudzenie, Cattermole też ma złe przeczucia.
- Chciałem tylko zapytać… nie poznaje mnie pan? - zwrócił się bezpośrednio do rudowłosego - ten chłopiec z placu, udało się panu znaleźć jego rodziców? - skłamał gładko, udając przejętego wyimaginowanym dzieckiem, który posłużył jedynie upewnieniu się, czy mężczyzna nie jest tym, kim się wydaje.
Chwilę później ruszył za Steffenem, stając obok Oliviera, a gdy tylko dostrzegł wyciąganą przez Steffa różdżkę, ustawił się tak, by również zasłaniać jego i Jamie.
Moment...
- Gdzie jest Moss? - zapytał akurat wtedy, kiedy Bojczuk wyjątkowo wczuł się w swoje zadanie. - I... co robimy?



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Plac główny [odnośnik]25.01.20 16:37
Philippa nie wiedziała co się stało Keatowi? Zazwyczaj wiedziała o wszystkim. Prawdopodobnie nie byli w swoim pobliżu przez całą noc. Zresztą wszyscy mieli już za sobą chociaż jeden kieliszek szampana, nie miał zbytnio czego oczekiwać.
- Johnatan mówi, że Keat próbował jeździć na łyżwach. – Odpowiedział Philippie kątem oka patrząc na swojego przyjaciela, który rozmawiał z funkcjonariuszami. Co on kombinował? – Obawiam się, że na szczegóły poznamy dopiero następnego dnia.
Zmarszczył brwi, gdy Steffen zakończył w końcu te zbyteczne plotki ze strażnikiem i stanął za nim. Nie zdążył się jednak zapytać o co chodzi, bo nagle dotarł do niego głos Moss i ujrzał ślad niuchacza uciekającego ku wolności. Czyżby wspaniała nagroda Bojczuka przypadała mu do gustu? Chciał się ruszyć z miejsca i pomóc w złapaniu urwisa nim zniknie w tłumie, ale w tedy usłyszał głos Cattermole i zastygł. Co tu się właściwie działo? Nawet jeśli chciał zmienić swoje położenie to właśnie przestał mieć tę możliwość, jeśli nie chciał wydać tego, co wyprawiali za jego plecami. Usłyszał cichy głos Jamie, a zaraz potem dołączył do nich Keat. Czy jego przyjaciel wiedział co ta dwójka kombinuje? Czy też był tego częścią? Z każdą chwilą coraz bardziej żałował, że się tutaj pojawił. Jednak spędzenie tej nocy śpiąc byłoby bardziej rozsądne. Skoro wszyscy podejrzanie chowali się za jego plecami to sam skrzyżował swoje na piersi, widocznie pokazując, że nie trzyma swojej różdżki.
- Philippa pobiegła za swoim niuchaczem, który prawdopodobnie poczuł niemożliwą do opanowania ekscytację na widok klucza. Chciałem pomóc jej w szukaniu, ale trochę mi to uniemożliwiliście.Mówił spokojnie do przyjaciela, ale w jego głosie dało się wyczuć nutę irytacji. Nienawidził być tym jedynym niedoinformowanym. Spojrzał na niego krótko po czym znowu odwrócił wzrok, aby spróbować odszukać wściekle różowego futerka Moss w tłumie.Coś się tutaj dzieje? Po co zaczepialiście strażników? - zapytał już zniżonym głosem.
Oliver Wilde
Oliver Wilde
Zawód : portowy uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm mixing poisons and expecting a cure
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 full of faint sadness
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7975-oliver-wilde https://www.morsmordre.net/t8168-howl#234648 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-doki-hatfields-street-7
Re: Plac główny [odnośnik]27.01.20 20:16
Policjanci nie przestawali przyglądać się Steffenowi, a wyraz ich twarzy stopniowo przechodził ze skonfundowania w podejrzliwość; jeden z nich, niższy, czując na sobie spojrzenie czarodzieja, poprawił odruchowo przekrzywiony mundur, a drugi, rudowłosy, sięgnął dłonią do włosów, przeczesując je bezwiednie, jakby szukał tam brakującej części garderoby. - Dokładnie. Wie pan - kwestie bezpieczeństwa - burknął, podążając za Steffenem spojrzeniem, nawet gdy ten odszedł już dalej w stronę placu. Łamaczowi klątw być może i udało się wytrącić policjantów z równowagi, ale przy okazji zaskarbił sobie również ich niepodzielną uwagę. Spoglądali na całą grupę podejrzliwie, a wyciągnięcie różdżek umknęło im jedynie dzięki osłaniającej obecności Oliviera i Keatona. Pytanie Burroughsa, skierowane bezpośrednio do rudowłosego policjanta, sprawiło, że ten na moment spojrzał w jego kierunku; odpowiedź zabrała mu o kilka sekund za dużo, by można było uznać ją za naturalną. - Pan wybaczy, jest tutaj bardzo dużo ludzi - odparł wymijająco, wzruszając ramionami. Z każdą chwilą wydawał się coraz bardziej zniecierpliwiony, chociaż starał się trzymać nerwy na wodzy. Słysząc pytanie o chłopca, zamrugał szybko powiekami, po czym podciągnął wyżej kącik ust. - Ach, tak - tak, byli w namiotach. Młody jest już z rodzicami - powiedział. W tonie jego głosu trudno było wykryć kłamstwo.
Dwukrotnie rzucone zaklęcie zginęło w dobiegających ze sceny słowach piosenki, słyszalne jedynie dla najbliżej stojących osób. Tylko Jamie udało się rzucić je poprawnie: Steffen, być może rozproszony parą śledzących go spojrzeń, nie zdołał skupić magii wystarczająco skutecznie - po wypowiedzeniu inkantacji, wszystko dookoła niego wyglądało tak samo. Jamie początkowo również nie zauważyła kolosalnej różnicy, nie zmieniło się nic w zgromadzonym na placu tłumie ani na scenie - ale jeżeli ponownie spojrzała w stronę policjantów, od razu dostrzegła, że wyglądali zupełnie inaczej: zmieniły się rysy ich twarzy, sylwetki były szczuplejsze; wciąż mieli na sobie mundury, ale te zdawały się już kompletnie na nich nie pasować. Bystre oko zawodniczki Quidditcha dostrzegło również, że zmieniła się aparycja funkcjonariusza stojącego tuż za czerwoną taśmą, najbliżej ich grupy; ten jednak zdawał się nie zwracać na nich uwagi.
Philippa, zgodnie z poleceniem policjantów, przesunęła się bliżej placu, zatrzymując się przy oddzielającej go od sceny taśmie; jej dłoń bez problemu przeniknęła na drugą stronę - zdawało się więc, że było możliwe przejście pod lub ponad nią. Wysoki okrzyk zwrócił uwagę najbliżej stojących osób, bez problemu docierając do zgromadzonych wokół niej przyjaciół, Cordelii, Gwendolyn i Heatha; Philippa, mimo zamieszania, nie straciła niuchacza z oczu, widząc, jak przemyka pomiędzy nogami stojących pod sceną osób, porywając ze śniegu kilka złotych monet - być może zagubionych z pieniędzy przeznaczonych na zbiórkę, może będących własnością któregoś z uczestników zabawy. Stworzonko, zachwycone zdobyczą, zdawało się nie przejmować chaosem, który wywołało, zaraz potem przemykając pod taśmą i biegnąc w stronę sceny, z łatwością umykając dwóm policjantom, którzy rzucili się, by go zatrzymać; niuchacz, znalazłszy się w blasku reflektorów, bez zawahania ruszył ku Johnatanowi, a Bojczuk mógł poczuć niewielki, wspinający się po jego nogawce ciężar - choć ze zmysłami przytępionymi alkoholem i kołysząc się w rytm piosenki razem z Celestyną, mógł zignorować tę niewielką niedogodność. Philippa z kolei widziała, jak jej podopieczny radośnie nurkuje łebkiem w dół w jednej z przepastnych kieszeni bojczukowego płaszcza, najprawdopodobniej w poszukiwaniu wepchniętego tam, złotego klucza. Tylne łapki zwierzątka pozostały na zewnątrz, wierzgając gwałtownie.

Kursant, który zaczepił Kierana, wysłuchał z uwagą słów aurora, kiwając tylko krótko głową na znak, że wszystko zrozumiał. Chociaż zjawił się tutaj jako pomoc w organizacji zabawy, nie ulegało wątpliwości, względem kogo ostatecznie pozostawał lojalny. - Tak jest, sir - odpowiedział, wysuwając lekko różdżkę z rękawa, po czym ruszył w stronę sceny, starając się lawirować pomiędzy tłumem i szybko znikając Kieranowi z oczu. Sam Kieran, nim ruszył w stronę fontanny, złapał kontakt wzrokowy z Michaelem; Tonks, stojąc w niewielkim oddaleniu, był w stanie wyłapać z rozmowy szefa biura aurorów z kursantem wystarczająco informacji, by dotarło do niego ostrzeżenie kursanta - i by wiedzieć, jakie rozkazy wydał Rineheart. Udało mu się też na moment skrzyżować spojrzenia z młodym kandydatem na aurora; w oczach młodzieńca pojawiło się zrozumienie, a krótko potem skinął Michaelowi głową.
Przedostanie się przez sporą grupę czarodziejów zabrało Kieranowi chwilę, ale wreszcie udało mu się odnaleźć kawałek wolnej przestrzeni wokół fontanny. Zaklęcie, po które sięgnął, było mu doskonale znane, zmuszenie białej magii do współpracy nie sprawiło mu trudu; wiedział też, że udało mu się rzucić czar poprawnie - ale początkowo w jego zmysły nie uderzyły żadne dodatkowe bodźce; mógł być pewien, że dookoła niego nie było pułapek. Przynajmniej przez chwilę.
Michael w tym czasie rozglądał się uważnie, z rozmawiających mężczyzn przenosząc spojrzenie na magicznych policjantów - jednak oprócz tego, że obaj przyglądali się Kieranowi wyjątkowo uważnie, nie zauważył w ich zachowaniu niczego podejrzanego. Mógł być to przypadek, mogli rozpoznać w starszym mężczyźnie niedawno mianowanego szefa biura aurorów; trudno było to jednoznacznie stwierdzić. Słysząc słowa Tonksa, Podmore przytaknął. - Tak, niewątpliwie - mruknął, po czym wciągnął powoli powietrze. - Proszę pana - odezwał się; w jego głosie pobrzmiewała mieszanina smutku i słabej, przepełnionej zrezygnowaniem złości - mój przyjaciel pracuje w Ministerstwie Magii. Jego szef na pewno nie jest... wyrozumiały. Nie w stosunku do osób jego pochodzenia. - Uniósł dłoń, pocierając skroń; następne pytanie wywołało u niego lekką konsternację. - Pana nazwisko widnieje w rejestrze - odpowiedział, nachylając się bliżej, choć kiedy po placu potoczyły się dźwięki piosenki Celestyny, i tak zagrożenie podsłuchania spadło niemal do zera. Czarodziej podniósł spojrzenie na Michaela; przez chwilę spoglądał na niego niepewnie, po czym zamrugał z zaskoczeniem - zastąpionym niedługo później ulgą. - Ja... Dobrze, oczywiście. Dziękuję - powiedział, po czym po raz pierwszy od początku konwersacji uśmiechnął się szczerze, uśmiechem niewymuszonym; a przynajmniej tak uśmiechał się przez moment, w następnej sekundzie wybuchając śmiechem w ślad za Tonksem, tylko raz ponad jego ramieniem zerkając w kierunku magicznej policji.

Maeve zdawała się nabierać czujności, zachowując się ostrożniej i naturalniej; stojąc tuż przy scenie, wyglądała dla postronnego obserwatora jak jedna z licznych uczestniczek zabawy, zajęta rozmową ze staruszką. Szybkie spojrzenie rzucone na kartonik pozwoliło jej na wyłapanie ogólnego sensu wiadomości, szczegóły mogły jej jednak umknąć. Słysząc pytanie Maeve, kobieta uśmiechnęła się promiennie. - Tak, tak, proszę je zabrać, mam ich mnóstwo. Szkoda, że nie mam przy sobie podpisanego... - dodała z lekkim żalem, wyczulone ucho wiedźmiej strażniczki było jednak w stanie usłyszeć w tych słowach fałsz; czarownica próbowała brzmieć przekonująco, nie wychodziło jej to jednak nawet w połowie tak dobrze jak samej Maeve.
Krótkie ostrzeżenie kobiety skłoniło wiedźmią strażniczkę do rozejrzenia się wokół siebie; większość zgromadzonych na placu uczestników zabawy nie zwracała w ogóle na nią uwagi, obserwując rozpoczynający się właśnie występ Celestyny i Johnatana, ale w momencie, w którym uważne spojrzenie Maeve przesunęło się po sylwetkach funkcjonariuszy magicznej policji, jej wzrok skrzyżował się ze wzrokiem jednego z nich: nie było wątpliwości, że mężczyzna patrzył wprost na nią, przyglądając jej się ponad ramieniem Justine. Wymiana zdań Tonks z policjantami wciąż była dla Maeve słyszalna.
Justine, wciąż stojąc przy funkcjonariuszach, rozejrzała się dookoła, starając się wypatrzeć znajome twarze; oprócz Maeve, bez problemu dostrzegła stojące tuż za nią członkinie Zakonu Feniksa: Poppy, Susanne i Charlene. Od osób znajdujących się w pozostałych częściach placu oddzielały ją tłumy ludzi, ale poprzez pustą przestrzeń przed sceną mogła też dojrzeć grupę po drugiej stronie, składającą się z sojuszników organizacji: Steffena, Keatona i Jamie; jeżeli znała Philippę lub Olivera, ich twarze również udało jej się rozpoznać.
Jej bezpośrednie słowa, skierowane prosto do mężczyzn noszących mundury magicznej policji, spotkały się z chwilowym zaskoczeniem; jeden z funkcjonariuszy otworzył usta, ale nic nie odpowiedział, za to drugi postąpił pół kroku naprzód, unosząc wyżej podbródek. - Zdaje się, że nie wyłapałem pani nazwiska - powiedział nieco wyzywająco, tonem, w którym pobrzmiewał autorytet - lub próba jego zachowania. - Jeżeli nie chce pani nabawić się kłopotów, proszę spokojnie wrócić do reszty i bawić się dalej - dodał ostrzegawczo; w widoczny sposób nie wiedział, kim była Justine, kursantka na aurora nie nosiła munduru, nie przedstawiła się też, podchodząc do czarodziejów.
Coraz bardziej zaalarmowanych; o ile słowa Tonks wywołały u nich czujność, o tyle podniesienie różdżki doczekało się natychmiastowej reakcji: obaj unieśli swoje, kierując je ku Gwardzistce. - Proszę powoli opuścić różdżkę i rzucić ją na ziemię - rzucił drugi z mężczyzn, ten, który do tej pory milczał; całe ciepło wyparowało z jego głosu.
Wszystkie padające słowa wciąż docierały do stojącej niedaleko Susanne; kiedy Zakonniczka podeszła do Maeve i towarzyszącej jej czarownicy, starsza kobieta wyraźnie się zmieszała. Zamrugała szybko powiekami, spoglądając na Lovegood, a Susanne mogła dostrzec cień przenikającej przez jej pomarszczoną twarz paniki. Krótkotrwały, po ułamku sekundy znikający bez śladu, zastąpiony uprzejmym uśmiechem. - Tak, Joseph to świetny zawodnik - przytaknęła kobieta, kiwając głową i przemykając spojrzeniem po drobnej sylwetce czarownicy; jej wzrok wyraźnie złagodniał. Wyglądała, jakby miała powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy uwagę czujnie rozglądającej się Susanne przykuła sytuacja rozgrywająca się za plecami Maeve: stojąc przodem do prowadzącej do plumpkowej studni alejki, od razu zauważyła moment, w którym Justine wyciągnęła różdżkę, kierując ją w stronę dwóch mężczyzn w mundurach magicznej policji - którzy nie pozostali jej dłużni, w związku z czym cała trójka mierzyła w siebie, nie przejmując się tłumem gromadzącym się tuż obok. Jeszcze nieświadomym, z uwagą skupioną niepodzielnie na głównej scenie.

Matthew i Lily, mimo że znajdowali się nieco na uboczu, nie widzieli nigdzie krążących w pozostałych częściach doliny tac z kieliszkami szampana. Jednak w momencie, w którym Matthew pstryknął palcami, dwa naczynia - o dziwo - pojawiły się znikąd, zawisając w powietrzu, tuż przed nosami spragnionych czarodziejów. W momencie, w którym wzięli je do ręki, same napełniły się barwnym alkoholem.

Stojący na scenie Johnatan pozostawał błogo nieświadomy wszystkiego, co działo się na placu, śmiało obejmując w pasie Celestynę, która - jeśli poczuła się tym gestem urażona - to w żaden sposób nie okazała zmieszania, wyśpiewując melodyjnym głosem kolejne słowa tradycyjnej pieśni. Kiedy skończyła, wśród tłumu rozległy się głośne oklaski, a ona uśmiechnęła się szeroko, machając do uczestników zabawy i posyłając ku nim kilka całusów. - Dziękuję wam i dziękuję, tobie, Johny - zwróciła się do Bojczuka, któremu alkohol nadal wesoło szumiał w głowie; nie jednak na tyle, by nie poczuł ciężaru w okolicach jednej ze swoich kieszeni. Jeśli na nią spojrzał, ku swojemu zdziwieniu mógł dostrzec wierzgające tylne łapki futerkowego zwierzątka, zaplątanego w materiał płaszcza. Celestyna zdawała się jednak nie zauważyć, że na scenie pojawił się ktoś jeszcze, wciąż zwracając się do czarodziejów i czarownic zgromadzonych przed sceną. - Czy jesteście gotowi, żeby przywitać Nowy Rok? - zapytała; policzki miała ciemne i zarumienione. Odwróciła się na moment, żeby spojrzeć na duży zegar, zawieszony za jej plecami; najdłuższa wskazówka minęła już dwunastkę i zataczała właśnie ostatnią pętlę. Kiedy minęła dziewiątkę, Celestyna zaczęła odliczać - a razem z nią większość tłumu, od piętnastu w dół, aż do dwa - bo jeden zginęło w huku radosnych okrzyków oraz kakofonii wystrzeliwujących ze wszystkich stron fajerwerków. Purpurowych, złotych, czerwonych, wybuchających fontannami migoczących gwiazd i układających się w sylwetki magicznych stworzeń, przelatujących nad głowami czarodziejów i czarownic i machających świetlistymi skrzydłami. Przy każdej eksplozji w dół spadały fale błyszczących gwiazdek, mieniących się i osiadających na ubraniach, czapkach i włosach. Kolejna porcja fajerwerków wystrzeliła wprost zza sceny, jasnych i srebrzystych, które jednak - co odbiło się wśród tłumu mieszaniną śmiechów i rozmarzonych westchnień - zamiast ułożyć się na niebie w potężne 1957, zawisły w postaci jaśniejącej dedykacji: Pani Bott jest miłością mojego życia - Tajemniczy Wielbiciel. Celestyna roześmiała się, życząc wszystkim szczęśliwego Nowego Roku, a w tym samym czasie w jej dłoni - oraz w dłoniach wszystkich zgromadzonych na placu osób - pojawiły się wysokie kieliszki z szampanem, iskrzącym się purpurą i złotem, nad którym unosiły się lekkie, różowawe obłoczki. Wokalistka nie wahała się, wznosząc toast, a później wyciągając kieliszek w stronę Johnatana, żeby zetknąć z brzękiem szklane powierzchnie. Przechyliła naczynie, wypijając połowę jego zawartości, podobnie uczynił nieco zmieszany już dyrektor Czarodziejskiej Rozgłośni Radiowej oraz członkowie Fatalnych Jędz.

Kieran, wciąż pozostający pod wpływem rzuconego zaklęcia, został w jednym momencie zaatakowany oszałamiającą ilością mentalnych ostrzeżeń, docierających do niego dosłownie z każdej strony i dezorientujących w sposób niemożliwy do zignorowania.

Mapa wraz z rozmieszczeniem waszych postaci i postaci NPC znajduje się poniżej. Postacie biorące udział w zabawie zostały oznaczone inicjałami. Na fioletowo oznaczeni są magiczni policjanci, na biało - zwyczajni uczestnicy zabawy, na różowo postacie NPC, które w jakiś sposób weszły w interakcję z waszymi postaciami. W razie wątpliwości/błędów w rozmieszczeniu proszę o informację drogą prywatnej wiadomości.

Możecie przemieszać się po mapie o dowolną ilość pól, również pomiędzy innymi postaciami, uwzględniając wtedy w treści posta, że wasza postać się przepycha.

Jeżeli kogokolwiek pominęłam lub przesunęłam lub odpowiedziałam źle – upominajcie się śmiało, przy tylu osobach jest to możliwe.

Oprócz tego: w sytuacjach, których wasza postać znajduje się w odległości nie większej niż kilka kratek od innej, nic nie stoi jej na drodze, ktoś podkreśla w poście, że do was krzyczy/macha, podchodzi i się odzywa, albo rozmowa toczy się gdzieś obok - możecie uznawać, że dostrzegliście/usłyszeliście daną akcję, nie czekając na post Mistrza Gry. W kwestiach wątpliwych można dopytać na pw.


Plac główny - Page 11 T0vbISP
(większa wersja)

Aktywne zaklęcia i eliksiry:

Carpiene (Kieran) - 1/1
Veritas Claro (Jamie) - 1/5


Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 11 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]28.01.20 18:27
Cały czas nadstawiała ucha, nie chcąc uronić choćby słowa z rozmowy toczącej się między dwójką funkcjonariuszy a Justine. Kiedy niby to bez żadnego celu rozejrzała się dookoła, zahaczając wzrokiem również o rozgrywającą się za jej plecami scenę, przypadkiem skrzyżowała wzrok z czarodziejem, który podawał się za pilnującego porządku policjanta - patrzył wprost na nią. Dlaczego? Wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł dreszcz, wywołany nie tylko panującym na dworze mrozem, ale i narastającym niepokojem. - Nic się nie stało, i bez podpisu to prawdziwy skarb. To naprawdę miłe z pani strony. - Wyłapała nutę fałszu w głosie starszej czarownicy, najwidoczniej nie nawykła do kłamania - a przynajmniej nie tak często i poważnie jak ja, pomyślała z goryczą - lecz nijak na nią nie zareagowała. Kiedy zauważyła podchodzącą do nich Susanne, prędko, lecz nie podejrzanie prędko, schowała otrzymaną wiadomość do kieszeni żałobnie czarnego płaszcza; nie chciała, by blondynka zauważyła rozbieżność między tym, czego dotyczyła podsłuchana rozmowa, a tym, w czego weszła posiadanie. Bez problemu rozpoznała w niej dziewczynę, z którą mierzyła się w klubie pojedynków ledwie miesiąc temu; zarówno jej niemalże białe włosy, jak i śpiewny, melodyjny głos zapadły w pamięć strażniczki.  - Naprawdę? - zainteresowała się wygłoszonym przez Lovegood komentarzem, kątem oka spoglądając w lewo, ku twarzy dotychczasowej rozmówczyni; jej zarumienioną twarz rozświetlał pokrzepiający, uprzejmy uśmiech. Nie była pewna, czy niegdysiejsza gryfonka zrozumiała podtekst ich niejednoznacznej wymiany zdań, miała jednak nadzieję, że nie dostrzeże nieprawidłowości w mimice pani Roots, zbyt skupiona na Zjednoczonych z Puddlemere. - Racja, kojarzę go jeszcze ze szkoły - dodała niby to entuzjastycznie, mimowolnie przypominając sobie wspomniane imię i nazwisko, powoli łącząc je z twarzą. - Może jednak faktycznie Zjednoczeni mają to zwycięstwo w kieszeni - podsumowała, zerkając ponad ramieniem Susanne w kierunku Poppy. Wyglądało na to, że ta nieoczekiwana interakcja, ciągnąca się od pewnego czasu rozmowa, zwróciła uwagę kuzynki, bo zaczęła machać na powitanie, a szeroki uśmiech nie schodził jej z ust. Maeve odpowiedziała podobnym gestem, choć patrzyła na nią nie tak radośnie jakby mogła; wiele oddałaby za to, by uzdrowicielka zrozumiała subtelny sygnał, miała się na baczności.
Zarówno ton głosu funkcjonariusza, jak i wypowiadane przez niego słowa sprawiły, że przelotnie zamarła w bezruchu. Bardzo chciała odwrócić się w ich kierunku, lecz powstrzymywała się przed tym, wciąż łudząc się, że Tonks spróbuje rozwiązać konflikt w sposób pokojowy - a przynajmniej dołoży starań, by miotanie zaklęciami zostało odłożone w czasie. Pamiętała to, w jaki sposób jeden z policjantów zerkał na zegarek, musiał czekać na nadchodzącą wielkimi krokami północ. Czy właśnie wtedy planowali... Co? Zaatakować zgromadzonych na placu cywili? Ostrożnie obejrzała się przez lewe ramię, powoli wyciągając różdżkę z kieszeni, a następnie, starając się chować ją przy tym przed wzrokiem funkcjonariuszy, wykonała odpowiedni ruch nadgarstkiem i pomyślała Mico. Nie zwróciła większej uwagi na materializujący się w wolnej dłoni kieliszek z szampanem; to, co działo się na scenie, wokalne popisy Bojczuka, odliczanie, a w końcu fajerwerki, było jedynie szumem tła.

| próbuję rzucić niewerbalne Mico


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/t11389p15-sypialnia-goscinna#350778 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Plac główny [odnośnik]28.01.20 18:27
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 23
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]28.01.20 21:09
Zmarszczyła lekko brwi, gdy powtórzył po niej stwierdzając, zadzierając głowę by spojrzeć na twarz aurora. Nie dostała jednak innej odpowiedzi. Czy jakiejkolwiek, a temat przesunął się płynnie do tego, co ona sama robiła. Przytaknęła głową, kiedy zapytał o konkretną dziedzinę. Otworzyła usta, zamknęła je zaraz uświadamiając sobie, że dalej mówi. Postanowiła pozwolić by skończył. Kiedy skończył wargi Tangie uniosły się ku górze, choć nie miała świadomości.
- Testuję zaklęcia z Obrony. Niezgorsza z nich jestem. - przyznała zgodnie z prawdą wzruszając lekko ramionami. Znała swoje umiejętności - a przynajmniej sądziła, że tak właśnie jest. Zresztą w innym wypadku by jej nie wzięli. Niektóre zaklęcia były naprawdę trudne i nawet jej sprawiały trudność.
- Dawno nie jeździłam. - przyznała zgodnie z prawdą. Nie było kiedy, trochę nie było gdzie, a może nie było z kim. Od czasu kiedy stan ojca się pogorszył większą część wolnego czasu spędzała u niego, czy raczej na sali którą zajmował w szpitalu. Przymknęła powieki, łagodny uśmiech otulił wargi gdy przypomniała sobie o ostatniej przejażdżce. - Napiszę. - stwierdziła, ale nie uwarunkowała tego datą, ani nie określiła choć w przybliżeniu. Przeszli bliżej sceny na której jej uwaga zawisła, kiedy to wyłoniono zwycięzcę loterii.
- Hm… - zastanowiła się nie komentując tego, co powiedział na temat postanowień. Miało to sens, jakiś, który całościowo jej pasował. Nie widziała w nich nic złego, ale nie widziała też jakoś dobrego. Były dla niej neutralne. Pokręciła przecząco głową w pierwszej swojej odpowiedzi. - Chyba nie. Raczej nie czekam cały rok, jak coś zmienić chcę, albo trzeba. Bardziej to robię po prostu. - wytłumaczyła wzruszając lekko ramionami. Mówiła nie zastanawiając się długo nad słowami, działa robiąc to, co wydawało jej się odpowiednie. Sama w sumie lubiła siebie i nie widziała potrzeby by coś zmieniać. Choć, może gdyby ktoś jej pokazał, albo powiedział znalazłoby się to, czy tamto. Jak ta wiedza na temat kolorów, którą zyskała.
- Możemy tu zostać. Tam jest jeszcze tłoczniej. - stwierdziła nie czując potrzeby znajdowania się przy samej scenie. Wolała posiadać nadal choć odrobinę przestrzeni, a tam trudniej mogłoby iść rozmawianie. A jej w sumie to się nawet podobało.
Nie dołączyła do odliczania, przesuwając swoją uwagę na scenę na której Celestyna odliczała wraz z innymi. Nie wybuchła krzykiem pełnym entuzjazmu, ale jasne spojrzenie pomknęło na niebo na którym rozpoczął się spektakl światełek, odbijający się w jej oczach. Błyszczące gwiazdki spadające z nieba osiadły na jej niesfornych włosach, jakieś jednostki osiadły też na brwi czy nosie i ramionach płaszcza. W jej dłoni pojawił się niespodziewanie kieliszek który zwrócił jej uwagę.
- Chyba dobrego, panie Skamander. - powiedziała spoglądając w jego kierunku w jego kierunku z zarumienionymi policzkami, wyciągając kieliszek by się z nim nim stuknąć.
Tangwystl Hagrid
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6463-tangwystl-hagrid https://www.morsmordre.net/t6471-ansuz#165284 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6472-skrytka-bankowa-nr-1634#165285 https://www.morsmordre.net/t6837-tangie-hagrid
Re: Plac główny [odnośnik]28.01.20 21:50
- Tak, było... fajnie – przytaknęła z lekkim uśmiechem, choć jednocześnie nawiedziła ją myśl, że Verze na pewno też spodobałaby się ta zabawa. Była łamaczką klątw, lubiła różne łamigłówki. Ale spojrzała na Poppy ciepło, pokrzepiona jej pocieszającym gestem. – Też wolałabym nie zaczynać nowego roku ze skręconą kostką. – Co prawda pewnie ktoś by ją potem uleczył, ale to i tak nic przyjemnego. Zresztą szukanie skarbu zapewniło jej dość wrażeń na dziś, dlatego łyżwy odpuściła sobie bez większego żalu. – Wierzę, że stworzysz temu memortkowi bardzo miły dom – zwróciła się do Susanne. – Ja raczej wolę nie przynosić do siebie małych ptaszków, skoro mam cztery koty. – Pewnie ptaszek szybko skończyłby w żołądku któregoś z nich, a tego by nie chciała. Dlatego nie mogła mieć małych zwierząt, jakie mogłyby paść łupem kotów, których nie pilnowała cały czas, bo sporą część dnia spędzała w pracy.
- Lubię, ale... po prostu wstydzę się śpiewać przy tylu ludziach. Wiem, że śpiewanie z Celestyną to na pewno wspaniała sprawa i na pewno niejeden marzy o tym, by znaleźć się obok niej na scenie, ale przy jej pięknym głosie pewnie brzmiałabym jak koza – odpowiedziała na słowa Sue. Bo to nie było tak, że nie lubiła Celestyny, ani że nie lubiła samego śpiewu. Po prostu zbyt mocno przejmowała się zdaniem innych i brakowało jej pewności siebie i śmiałości. Nie lubiła publicznych występów, wolała trzymać się z boku, w cieniu i być niezauważalna. Zwłaszcza teraz, w tych czasach. Ale Johnatan z pewnością nie wstydził się występować i śpiewać, wydawał się być w swoim żywiole.
Gdy Poppy się nachyliła bliżej niej, Charlie skinęła głową. Rozumiała, co uzdrowicielka miała na myśli, zgromadzenia takie jak to mogły przyciągać uwagę ludzi niebezpiecznych. Może ktoś z wrogów Zakonu tu był, nawet jeśli nie sami rycerze, to w tłumie mogli znajdować się ludzie z ministerstwa. Dlatego bezpieczniej było siedzieć cicho, nie wychylać się i nie głosić kontrowersyjnych słów. Tak też robiła Charlie, nie wychylała się, pilnowała swojego nosa i starała się nie wyróżniać z tłumu innych świętujących czarodziejów.
- Masz całkowitą rację, droga Poppy – powiedziała więc. Nigdy nie wiadomo, kim byli ci wszyscy ludzie. Nie wszyscy musieli mieć dobre zamiary, choć Charlie naprawdę miała nadzieję, że te ostatnie minuty starego roku i pierwsze nowego upłyną spokojnie i bez komplikacji. W głębi duszy przeszył ją jednak lęk. Może powinna była wrócić do domu wcześniej?
- Ja go znam jeszcze z Hogwartu. Później sporadycznie gdzieś na siebie wpadaliśmy – wyjaśniła odnośnie znajomości Johnatana. Nie byli ze sobą blisko, nie była na bieżąco z jego życiem, ostatni raz miała okazję z nim rozmawiać podczas Festiwalu Lata, gdy stanowili jedną drużynę podczas którejś z zabaw. Później  jakoś go nie spotykała na swojej drodze, ich ścieżki rzadko się przecinały.
Nagle jednak Susanne odsunęła się od nich, podchodząc do jakiejś staruszki. Charlie odruchowo powiodła za nią wzrokiem, unosząc lekko brwi; zdaje się, że z ust Sue padło imię jej kuzyna, co ją zaciekawiło, choć w samej rozmowie nie widziała nic podejrzanego, nie miała powodu, by dopatrywać się w tym czegokolwiek dziwnego. Przesuwając spojrzeniem dalej zauważyła także znajomo wyglądającą sylwetkę Maeve, którą kojarzyła z lat szkolnych, a bliżej dróżki wylotowej z placu, Justine znanej jej z Zakonu Feniksa, która chyba sprzeczała się o coś z policjantami. Nie wiedziała dlaczego, ale zdawała sobie sprawę, że musiał istnieć ku temu powód i znowu poczuła niepokój. Czy powinna zacząć obawiać się o swoje bezpieczeństwo? Poruszyła się nieco niespokojnie, ale chwilę później skończył się występ na scenie. Celestyna i Johnny przestali śpiewać, rozległy się oklaski, a Charlie zwróciła uwagę na zegar. Wskazówki coraz bardziej zbliżały się do północy, już tylko sekundy dzieliły ich od nowego roku.
Trzy... Dwa... Jeden... I wybuchły fajerwerki, a Charlie w pierwszym momencie aż podskoczyła, zaskoczona donośnym hukiem odbijającym się od ścian budynków. Sztuczne ognie przybrały kształty rozmaitych zwierząt, które przelatywały nad placem, sypiąc opadającymi w dół iskrami. Kilka z nich opadło na jej jasny warkocz oraz na szalik, skąd lekkim ruchem je strząsnęła. Po chwili w jej dłoni, tak jak i w dłoniach innych pojawił się kieliszek z purpurowo-złotym szampanem zwieńczonym igrającymi na powierzchni obłoczkami. Unosząc go do ust lekko pociągnęła noskiem, pragnąc powąchać, jak pachniał szampan i czy wyczuje w tym zapachu nutkę konkretnych owoców lub innych składników, z których był zrobiony. Powoli i ostrożnie upiła mały łyk, próbując smaku napoju; jeden z obłoczków połaskotał ją w nos, więc z obawy przed kichnięciem odsunęła kieliszek od ust, by nie rozpryskać jego zawartości po swojej twarzy i ubraniach.
- Szczęśliwego nowego roku – powiedziała do towarzyszących jej koleżanek, naprawdę chcąc, by ten rok był szczęśliwszy niż poprzedni. Zaś patrząc na fajerwerki pomyślała życzenie, którym było odnalezienie się Very całej i zdrowej.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Plac główny [odnośnik]28.01.20 23:36
Sytuacja wyglądała coraz bardziej dziwacznie. Coś jej tu nie grało, policjanci zachowywali się dziwnie, zupełnie nie jak wtedy na placu. Tak, jakby zostali potraktowani jakimś zaklęciem lub jakby to ktoś inny się pod nich podszywał. Wyobraźnia Jamie snuła coraz to nowe scenariusze tego, co mogło się z nimi stać, dlatego uznała, że dobrze byłoby to sprawdzić, korzystając z tego, że anomalie zniknęły i można było znów swobodnie używać czarów, a była na etapie doskonalenia się w obronie przed czarną magią.
Sama była zaskoczona, gdy trudne zaklęcie jej się udało, choć o jego powodzeniu przekonała się dopiero wtedy, gdy znów spojrzała w kierunku policjantów. Wyglądali zupełnie inaczej i nie przypominali już tych widzianych wcześniej na placu. Sprawdziły się jej obawy, teraz widziała wyraźnie, że były to inne osoby, jedynie przebrane w mundury, które nie leżały na ich prawdziwych ciałach. Zapewne użyli eliksiru wielosokowego; metamorfomagia, którą sama posiadała, była rzadkim darem i zdecydowana większość czarodziejów, by zmienić się w kogoś innego, musiała posłużyć się miksturą.
Zmienił się wygląd nie tylko tej dwójki, z którą rozmawiał wcześniej Steffen. Także trzeci policjant będący w pobliżu ich grupki, za czerwoną linią, wyglądał inaczej niż chwilę temu, co znaczyło, że i on mógł być podmieniony. I ilu jeszcze? Co, jeśli wszyscy policjanci wokół placu byli podmienieni na fałszywych, którzy byli... no właśnie, kim? I co zamierzali zrobić? Wydawało jej się, że ci przemienieni musieli zażyć eliksir niedawno, gdzieś między sytuacją ze świstoklikami a obecnym momentem. Może unieszkodliwili prawdziwych policjantów, zabrali im włosy, które dodali do eliksiru, założyli ich ubrania, a potem przyszli na plac? Skoro ktoś zadał sobie tyle trudu, zapewne mieli jakieś paskudne plany, coś więcej niż tylko podmiana świstoklików. Może to, co z Keatem i Steffenem udaremnili, było tylko jednym z elementów grubszej intrygi? Może wszyscy teraz byli w wielkim niebezpieczeństwie?
Nachyliła się do Steffena, spojrzała też znacząco na Keata.
- Wyglądają inaczej. Prawdopodobnie są po wielosokowym, ta dwójka oraz ten za czerwoną taśmą – powiedziała szeptem, tak by jej głos nie dotarł do policjantów, a był słyszalny tylko przez towarzyszy. – Co robimy? – spytała z naciskiem. Przez chwilę myślała nad tym, żeby rzucić jakieś zaklęcie, ale zaraz uznała, że zaatakowanie tych ludzi w jakikolwiek sposób to bardzo zły pomysł, poza tą trójką mogło być ich tu znacznie więcej, zresztą było to masowe zgromadzenie i miotnięcie zaklęcia w kogoś mogłoby wywołać zbiorową panikę, tym bardziej, że dla reszty ludzi ci przebierańcy wyglądali jak prawdziwi stróże prawa. Dlatego tego typu pomysł musiała odrzucić.
- Może rozejrzę się za kimś, kto nie jest podmieniony? Dobrze byłoby kogoś ostrzec – szepnęła po chwili namysłu. Żadne z nich nie mogło teraz zrobić nic głupiego i lekkomyślnego, musieli postępować rozważnie i dyskretnie, bo była ich tylko trójka. A Jamie dzięki zaklęciu mogła odróżnić kto jest przemieniony, a kto nie. Naprawdę miała nadzieję, że poza tą trójką wszyscy inni policjanci są prawdziwi, ale obawiała się, że fałszywych mogło być więcej, choć zaskakiwało ją, jak udało im się przeprowadzić taką akcję, podszyć się pod stróżów prawa i nie dać się wykryć. A nawet jeśli ktoś nie byłby przemieniony, to też nie było pewności, czy nie był to ktoś, kto wiedział o intrydze i pomagał w jej przygotowaniu.
Komu mogła zaufać? W tym cały problem, nie wiedziała tego. W jakiś sposób zaufała Steffenowi i Keatowi, choć znała ich słabo, ale razem z nią siedzieli w tym wszystkim od momentu, kiedy zobaczyła tamten wypadający z torby świstoklik. A jeśli chodzi o obcych ludzi, nie wiadomo było, kto jest dobry, a kto zły. Może ci policjanci, którzy przesłuchiwali ich w sprawie zajścia ze świstoklikami, także nie byli prawdziwi, a fałszywi? I czy organizatorzy zabawy o tym wiedzieli, czy wszystko działo się także za ich plecami?
W czasie, kiedy w jej głowie toczyły się te intensywne rozważania nad możliwym kolejnym krokiem, Celestyna i Johnatan skończyli śpiewać i rozpoczęło się odliczanie do nowego roku. Ostatnie sekundy starego mijały, Jamie, zamiast skupiać się na świętowaniu, jak pewnie zrobiłaby w normalnych okolicznościach, rozmyślała o fałszywych policjantach i świstoklikach, i zastanawiała się jak głęboko sięgała intryga.
Wybuchły fajerwerki układające się w fantazyjne kształty i tryskające mnóstwem kolorowych iskier, a w dłoniach wszystkich, łącznie z nią, pojawiły się kieliszki z szampanem. Gdyby nie to, że była tak zaabsorbowana rozglądaniem się, pewnie od razu by się napiła. Ale z racji tego, że wspinała się na palce, by zobaczyć jeszcze więcej, początkowo zignorowała kieliszek. Trzymała go w dłoni, ale jej oczy nie patrzyły na niego, a wyszukiwały w tłumie innych policjantów, a także jakichś znajomych sylwetek. Gdyby tak w pobliżu był ktoś, o kim wiedziała, że jest powiązany z Zakonem, mogłaby powiedzieć mu o tym, co widziała.

| spostrzegawczość, rozglądam się za jakimiś nieprzemienionymi policjantami oraz wypatruję znajomych twarzy w pobliżu






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Plac główny [odnośnik]28.01.20 23:36
The member 'Jamie McKinnon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 82
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]29.01.20 0:51
Steffen zrozumiale zirytował się na policjantów, ale niepokój stopniowo zastępował zdenerwowanie. Chciał poczuć się bohaterem i zaskarbić sobie pochwałę funkcjonariuszy, a tymczasem przekonywał się, że sytuacja wcale nie jest załagodzona. Zaklął w myślach, gdy zaklęcie mu nie wyszło - a chwilę później zamarł, gdy słowa Jamie potwierdziły jego obawy.
-Ale... jak oni zdobyli mundury, co stało się z policjantami? Dali radę sami ich rozbroić? - szepnął cicho do Keatona i Jamie, wyraźnie zaniepokojony. Skoro dali radę wytrenowanym funkcjonariuszom to... jak to się stało? Zaskoczyli ich? Mieli przewagę liczebną?
Wzorem Jamie, potoczył wzrokiem wkoło, ale nie miał pojęcia, jak odróżnić prawdziwych policjantów od fałszywych. W głowie dudniło mu odliczanie do północy, w dłoni pojawiła się lampka szampana, ale nie tknął alkoholu. Przypomniał sobie o słowach z katakumb i gorączkowo zastanawiał się jak ostrzec pana Lockharta, na którego najwyraźniej zasadzali się intruzi. Ale... gdzie on w ogóle jest? Zerknął w stronę sceny, usiłując wypatrzeć Lockharta przy Bojczuku i Celestynie, ale przecież i tak nikt go nie usłyszy. Chyba, że...
Nadal trzymał w dłoni różdżkę, zasłonięty przez Keatona i Olivera. Spoglądał w stronę sceny, udając zaprzątniętego toastem Celestyny i pozornie nie zwracając już uwagi na policjantów.
-Oliver, tu kroi się coś bardzo niedobrego, z Keatonem prawie wykryliśmy spisek kogoś, kto chciał dopaść jednego z organizatorów i schować świstokliki, a teraz ci policjanci są podstawieni...nie denerwuj się, ale muszę użyć magii. - szepnął do Wilde'a, a potem przymknął oczy i wyszeptał inkantancję.
-Caneteria ficta. - nie miał pojęcia, jaki zasięg uda mu się objąć działaniem maigi, ale chciał przekształcić fale dźwiękowe w ostrzeżenie: UWAGA. SPISEK. INTRUZI W POLICJI. LOCKHART UWAŻAJ.
Powtarzał gorączkowo te słowa w głowie, wiedząc, że magiczny dźwięk nie może być zbyt skomplikowany - ale mając nadzieję, że przynajmniej część z tych prostych komunikatów dotrze do uszu zgromadzonych tłumów i być może sprowokuje fałszywych policjantów do działania albo ucieczki.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Plac główny [odnośnik]29.01.20 0:51
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 98
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]29.01.20 6:30
Michael skrzyżował spojrzenie z Kieranem, a następnie z młodym kursantem i skinął obojgu głową na znak, że usłyszał ich instrukcje. Potem powrócił wzrokiem do Ethana - któremu szczerze chciał pomóc, ale wyglądało na to, że wilkołacza integracja będzie musiała poczekać.
Przygryzł lekko wargę, słysząc emocje w głosie Ethana i odnajdując w jego źrenicach własne, lustrzane odbicie.
-Ten wypadek... był niedawno? - zapytał ściszonym głosem, usiłując przyporządkować emocje Podmore'a do własnych, jak przez kalkę. Niedowierzanie, złość, depresja... musiało minąć kilka miesięcy, jeśli ktoś był już w stanie prosić o pomoc, ale nie nazbyt długo, jeśli nie ustabilizował swojej sytuacji zawodowej.
-Nie wszyscy szefowie tacy są. Można rozważyć zmianę departamentu... słyszałem, że jeśli jest się odważnym i wprawnym w obronie przed czarną magią, wśród aurorów wciąż panuje tolerancja. - szepnął, z ulgą słysząc nuty piosenki Celestyny. Widział, że Podmore zerkał na policjantów z jakimś niepokojem, doszły do niego też słowa kursanta - ale na (nie?)szczęście ci byli zajęci Rineheartem.
Wzdrygnął się na wspomnienie rejestru, ostatkiem silnej woli panując nad własną mimiką - ale nagły, szczery uśmiech Ethana sprawił, że i on się rozluźnił. Choć tylko na kilka sekund, bo wciąż pamiętał o instrukcjach Kierana.
-Porozmawiamy w ogrodzie. A teraz... coś tu się dzieje, coś niedobrego. Uważaj na siebie albo wyciągnij różdżkę w obronie słabszych, w razie potrzeby. Świstokliki prowadzące do bezpiecznych miejsc powinny być rozstawione nieco poza placem. - przestrzegł Podmore'a, dając mu wolny wybór w gestii świętowania Sylwestra, ulotnienia się z tego dziwnego miejsca, lub zabawy w zbawiciela tłumu. Sam musiał wybrać to ostatnie. Skinął młodzieńcowi głową, a następnie ruszył wgłąb placu, wtapiając się w tłum. Tam, z dala od oczu policjantów, zacisnął palce na różdżce w kieszeni i szepnął:
-Mico. - stracił zbyt wiele czasu na rozmowie z Podmore'm, musiał dogonić Rinehearta i być gotowym do sięgnięcia po magię. Wybierając trasę wśród miejsc, w których stało nieco mniej ludzi, puścił się biegiem w stronę fontanny i środka placu - chciał pokryć teren nieobjęty przez Kierana i stażystę, a równocześnie mieć z nimi wizualny kontakt.


idę tak



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Plac główny - Page 11 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Plac główny [odnośnik]29.01.20 6:30
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 13
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 11 z 25 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 18 ... 25  Next

Plac główny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach