Wydarzenia


Ekipa forum
Plumpkowa studnia
AutorWiadomość
Plumpkowa studnia [odnośnik]16.07.19 21:05
First topic message reminder :

Plumpkowa Studnia

Stara, kamienna studnia, znajdowała się w Dolinie Godryka od zawsze. Dosłownie; wykopana w trakcie powstawania wioski, przez długi czas stanowiła dla mieszkańców główne ujęcie wody, umiejscowiona wygodnie w miejscu, w którym krzyżowały się aż trzy mieszkalne ulice. Wielokrotnie niszczona i odbudowywana, służyła uparcie kolejnym pokoleniom, użytkowana (zapewne z sentymentu) nawet wtedy, gdy w okolicznych domach pojawiła się bieżąca woda. Przestała pełnić swoją rolę dopiero kilka lat temu, kiedy w jej głębinach zadomowiło się stado plumpek. Niemagiczna część mieszkańców wioski była co prawda skłonna wyplenić rybki, ale tutejsi czarodzieje, nie chcąc do tego dopuścić, rzucili na studnię urok, który zmienił smak stojącej w niej wody na wyjątkowo nieprzyjemny, skutecznie zniechęcając mugoli do dalszego jej wykorzystywania. Dzisiaj malowniczo położona studnia nadal jest jednym z ulubionych miejsc schadzek mieszkańców, spragnionych plotek lub kilku romantycznych chwil, ale schludną przeszłość ma już dawno za sobą: jej kamienne boki zarosły mchem, a pod powierzchnią wody (nietypowo wręcz przejrzystej) można dostrzec okrągłe, cętkowane plumpki.

Według krążących po Dolinie Godryka opowieści, studnia ma jeszcze jedną, magiczną właściwość: w ciemnej tafli odbijają się gwiazdy, które – tylko w ostatni dzień miesiąca, i tylko przy bezchmurnej pogodzie – dzielą się przebłyskami przyszłości, układając się w słowa krótkich, często tajemniczo brzmiących wróżb.

Aby otrzymać wróżbę, należy napisać post w tym temacie oraz wykonać rzut kością k20, a następnie odczytać treść przepowiedni zgodnie z poniższą rozpiską. Losować można tylko raz – przy każdej kolejnej próbie, gwiazdy na powierzchni studni będą jedynie migotać, nie układając się w żadne słowa.

1. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Mroźny wieczór przyniesie spotkanie, które odmieni twoje życie.
2. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: W domu czeka na ciebie złoty uśmiech od losu.
3. Spoglądając w studnię, widzisz własne odbicie - a gwiazdy, zamiast w słowa, układają się w koronę tuż nad twoją głową.
4. Gdy spoglądasz w wodną taflę, dostrzegasz siebie - a srebrne punkty, zamiast w słowa, układają się w połyskujący supeł na twojej szyi.
5. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Szmaragdowozielony blask zabarwi Twoją twarz.
6. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Twoja ścieżka jest stroma, ale na jej końcu odnajdziesz to, czego pragniesz.
7. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Nie uciekaj przed przeznaczeniem: poddaj się mu.
8. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Nie popełniaj błędów swoich rodziców i przodków.
9. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Posłuchaj następnej rady, jaką otrzymasz od przyjaciela lub od wroga - przyniesie Ci wiele dobrego.
10. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: W trakcie następnej kwadry Księżyca spotkasz kogoś, kto poruszy twe serce.
11. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Bądź czujny - ktoś, komu ufasz, zada ci cios w plecy.
12. Gwiazdy błyszczą niezwykle jasno, lecz równie szybko nikną wszystkie, pozostawiając w studni jedynie Twe ciemne, samotne odbicie.
13. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Nie oglądaj się za siebie. Zrobiłeś dobrze. Uwierz swemu przeczuciu.
14. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Ciemnooka kobieta okaże się twoją zgubą.
15. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Wybór drogi na skróty skończy się dla ciebie ślepą uliczką.
16. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Jeśli chcesz stać się lekki jak pióro, zdejmij ze swoich barków ołowiany ciężar.
17. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Zamknij oczy. Odwróć się. Zrób dwa kroki w prawo. Trzy w lewo. To, co znajdziesz, będzie twoje. (Po wylosowaniu tej kości i wykonaniu polecenia, zgłoś się do Mistrza Gry.)
18. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Jeśli chcesz zakończyć wojnę, uciesz najpierw tę, która rozgorzała w twoim sercu.
19. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Zagłuszenie bólu sprawi, że powróci ze zdwojoną siłą.
20. Na tafli studni, wśród odblasków gwiazd, dryfuje odłamek spadającej gwiazdy. Możesz wychylić się i go zabrać (zgłoś się po niego w aktualizacjach).

Lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plumpkowa studnia - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]31.08.21 9:02
Bez problemu zauważył zmieszanie na twarzy siostry. Nigdy nie była zbyt dobrym kłamcą i Gabriel doskonale o tym wiedział. Pokręcił głową i westchnął cicho słysząc jak się jąka.
- Wyszedłem cię poszukać. Długo nie wracasz i zacząłem się o ciebie martwić. Mam nadzieję, że pamiętasz o zasadach jakie wszyscy ustaliliśmy. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało. – odparł spokojnie patrząc na nią łagodnie, a po chwili znów spojrzał na chłopaka – Thomas… - powtórzył jego imię, po czym skinął głową, a następnie wyciągnął ku niemu dłoń – Gabriel. – sam się również przedstawił.
Było po ptakach, bo Kerrie i tak go już przedstawiła jego prawdziwym imieniem. Będzie musiał najwyraźniej znów wrócić do rozmowy odnośnie nie zdradzania prawdziwych imion. Połowa z ich czwórki była poszukiwana, nie mogli tak na lewo i prawo rzucać imionami i ustalili wspólnie, że nie będą. Zdecydowanie czas na powtórzenie tej rozmowy.
Przez moment przyglądał się chłopakowi. Nie widział go wcześniej w okolicy i choć może wyglądał nie groźnie, wcale nie znaczyło, że nie był w stanie w jakikolwiek zagrozić jego siostrze. Gabriel ostatnio zwracał na to uwagę o wiele bardziej niż wcześniej. Zależało mu na bezpieczeństwie jego najbliższych najbardziej na świecie.
- W takim razie odprowadzę cię do Trixie, biorąc pod uwagę, że to w kompletnie innym kierunku niż aktualnie się znajdujemy. – powiedział spokojnie przenosząc spojrzenie na nowo na Kerstin, ale w tym momencie kontem oka zauważył jak coś leci w jego kierunku.
W ostatnim momencie uchylił się przed patykiem, a następnie widząc, że wielkie bydle biegnie w jego kierunku, po prostu odskoczył chcąc w ten sposób uniknąć zwierzęcia. Nie przepadał za tymi stworzeniami, zdecydowanie był typem kociarza. Psy w jego mniemaniu były za głośne i wszędzie ich było pełno, co innego kot. Z tego też względu wolał uniknąć zderzenia z psem, który jak na szczeniaka (co wywnioskował z słów Thomasa) był naprawdę pokaźny. Jednocześnie jednak nie umknęło mu w jaki sposób Thomas złapał jego siostrę i wcale mu się to nie spodobało.
Dlaczego go nie zdziwił fakt, że on i „kolega” jego siostry się znali? Ciekawe, że nagle zrobiła się ich trójka. Gdyby tu nie przyszedł Kerrie byłaby sama na ich trójkę. Nie podobała mu się ta cała sytuacja. Był podejrzliwy z natury, a kiedy trzy, dobrze znane sobie osoby nagle pojawiają się w miejscu, w którym była jego siostra, tym bardziej zapalała mu się lampka.
- Kerstin – wypowiedział poważnie pełne imię siostry, czego nie robił często, przeważnie zwracając się do niej zdrobnieniem – Trixie na pewno na ciebie już czeka. – dodał po chwili spokojnie, ale jednocześnie nie opuszczając gardy, gdyby ta zgraja „przypadkowych” znajomych postanowiła działać.

Spostrzegawczość II
rzut na odskok



Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]31.08.21 19:32
Gabrielowi nie udało się odskoczyć - owszem, widział frunący blisko niego patyk, spostrzegł też bez jakiejkolwiek trudności mknącego w jego stronę potężnego psa, lecz pomimo próby uskoku przed rozweselonym zwierzęciem, nie zdołał umknąć z trajektorii pełnego zacięcia skoku. Mars był już wyrośnięym szczeniakiem, ale ze względu na swoją rasę, bardziej przypominał sporego rozmiarów tłuczka, skupionego wyłącznie na upatrzonym celu. A tym był rzucony z godną podziwu precyzją patyk, do którego pies o ciemnej sierści zamierzał dopaść niezależnie od przeszkód, stojących mu na drodze. Gabriel na swoje nieszczęście został uznany za jedną z nich, Mars runął więc z całym impetem na mężczyznę, przewracając go na ziemię. Nie uczynił tego złośliwie, a wyłącznie w posłusznym zapamiętaniu skoncentrowany całkowicie na poprawnym zaaportowaniu patyka. Pochwycił go z entuzjazmem pomiędzy nieco niepokojąco duże szczęki, po czym zaczął mleć go w paszczy z mlaskaniem i trzaskiem drzazg, zupełnie niewzruszony przewróconym czarodziejem.


Mistrz Gry prostuje nieścisłości, spostrzegawczość nie pozwala na uniknięcie tego typu ataku (nie z zaskoczenia).

Gabriel otrzymuje 20 obrażeń tłuczonych (plecy i pośladki).

Rzut: tutaj.

MG (Deirdre) nie kontynuuje rozgrywki, ale będzie ją nadzorował i w razie wątpliwości lub spornych działań zainterweniuje ponownie. Na razie możecie pisać swobodnie dalej.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plumpkowa studnia - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]31.08.21 21:29
Choć bez mrugnięcia okiem przyznałaby Thomasowi rację, chyba nie takiej odpowiedzi spodziewała się, gdy zadała niezręczne pytanie - w głębi ducha liczyła, że rozwieje jej wątpliwości, że zmiażdży jakiekolwiek pozostałości uprzedzonego myślenia i strachu opartego na cudzych opowieściach. Czy to jednak byłoby rozsądne? Czy nie przeszłaby z wiary w jedne plotki w wiarę w to, co powiedział jej ten chłopiec? Cóż, do momentu, w którym nie przekonałaby się na własnej skórze, zapewne tak by było. Nie chciała wyjść na łatwowierną, nie chciała też jednak skreślić czegoś, co mogłoby okazać się wspaniałą znajomością, wspaniałą... przygodą.
- Oczywiście, że bym tak nie powiedziała - szepnęła i zanim mogłaby to lepiej przemyśleć, dodała: - Znam wielu wspaniałych czarodziejów. - Zbyt późno dodała drugą część, zdążyła zarumienić się i zająknąć. - I mugoli też. Mimo tego, co próbują nam na ich temat wmówić - Nagle poczuła niemiłosierny ścisk w gardle, gdy zdała sobie sprawę, że po raz kolejny zetknęła się z niewidzialną ścianą. A co jeżeli Thomas będzie zawiedziony, gdy dowie się, że Kerstin nie jest czarownicą? Co jeżeli dla bezpieczeństwa nie będzie już chciał z nią rozmawiać... niańczyć jej, jak to większość czarodziejów wydawała się twierdzić za każdym razem, gdy gdziekolwiek z nimi wychodziła. Nawet, kiedy byli młodsi od niej. - Chciałabym zobaczyć jak wygląda życie w taborze. - mruknęła i zarumieniła się, przypominając sobie opowieści o mężach i żonach. - Znaczy, tylko zobaczyć, nie chciałabym przeszkadzać. Pozwalacie obcym towarzyszyć wam w podróżach? - Mimo wspaniałych historii i obietnic, nie była tego pewna, społeczeństwa Romów wydawały się ekskluzywne i trzymające się razem.
Zmieszała się, ale tylko na moment; łatwiej było bowiem rozmawiać o czymś, co znała.
- Trochę... trójkę dokładnie. A ty? Masz rodzeństwo? - Uśmiechnęła się, nie dostrzegając konkretnego momentu, w którym rozmowa z ostrożnej stała się koleżeńska, swobodna. O wielu rzeczach mogliby jeszcze porozmawiać i wieloma niewinnymi ciekawostkami się wymienić, gdyby nie nagłe naruszenie samotności.
Choć wprawiło to Kerstin w popłoch, zażenowanie i żal, gdzieś w duchu cieszyła się, że brat wybrał ten moment, aby przybyć pod studnię; ta niespodziewana sytuacja była niczym kubeł zimnej wody, pozwoliła Kerry zdać sobie sprawę, że gdy Thomas założył kosmyk jej włosów za ucho, wpatrzyła się w niego zbyt intensywnie i poczuła zbyt wiele gorąca. Wciąż chciała poznać go lepiej, porozmawiać jeszcze raz, może wymienić się wspomnieniami... zatańczyć. Musiała jednak sama przed sobą przyznać, że to nie było przyzwoite, nie na pierwszym spotkaniu. Może na drugim lub trzecim...
- Przepraszam, nie chciałam nikogo martwić - wymamrotała z poczuciem winy, krzyżując ramiona na piersi i opuszczając smętnie głowę. - Ale wiesz, że potrafię chodzić po Dolinie sama, robię to prawie codziennie - dodała z minimalną tylko dozą niezadowolenia. Wiedziała, że zależy im na jej bezpieczeństwie, ale przecież w Dolinie nigdy nie stało jej się nic złego! Mimowolnie powstrzymała chęć przewrócenia oczami, gdy Gabryś zasugerował też bardzo dobitnie, że nie szła najszybszą możliwą drogą. Co w tym było złego, że chciała wcześniej pospacerować? - Wyszłam jeszcze na spacer - rzuciła szeptem, spoglądając nerwowo to na Thomasa, to na Gabriela i mając nadzieję, że nie stanie się nic niedobrego. Bo przecież nic niedobrego tutaj przed przyjściem brata nie robili!
Na całe szczęście Thomas szybko podłapał jej zamiary drobnego nagięcia prawdy, na co posłała mu ciepły uśmiech wdzięczności, który można było bez problemu zidentyfikować jako zwykłą koleżeńską sympatię. Widać pan Doe był sprytny i nie chciał wpędzać jej w kłopoty, na pewno mu tego nie zapomni. Ucieszyła się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że zna również Beckettów. Nawet, jeżeli tylko z nazwiska, każda mała cegiełka dokładała się do pewności, że nie popełniła kardynalnego błędu.
- Oczywiście, że pozdrowię - powiedziała weselej, poprawiając szalik i chowając za materiałem zaróżowione policzki. - Do zobaczenia więc... - Chciała się odwrócić, złapać Gabriela pod ramię, zabrać go stąd i zmierzyć się z wyjaśnieniami, na które ewidentnie się zapowiadało; nie zdążyła jednak nawet podejść do brata, ponieważ znikąd wyskoczył wielki pies i pognał ich w stronę za przelatującym ze świstem patykiem.
Krzyknęła cicho, cofając się z przestrachem i bezwiednie dając przyciągnąć chłopcu; sama chętniej wyciągnęłaby ramiona do brata, ale stał dalej, więc skorzystała z ciepłej i miłej świadomości wsparcia kogoś innego. Ręka Thomasa opierała się na jej talii i mimo grubej warstwy swetra i płaszczyka czuła z tego tytułu przyjemność.
- Wszystko w porządku - szepnęła, unosząc brodę ponad krawędź szalika, aby spojrzeć na Thomasa. Stali znacznie bliżej niż wcześniej. Za blisko. - To twój pies? Znasz... Och, Boże, uważaj! - Prawie zachłysnęła się powietrzem, gdy zobaczyła zderzenie psa z jej bratem. - Gabriel, nic ci nie jest? - Mimo całej sympatii i ciepła i tego, że powiedział do niej Kerrie, wyplątała się z ramienia Thomasa i podbiegła do brata na drżących nogach, instynktownie wyciągając dłonie przed siebie, jakby spodziewała się ataku zwierzęcia. - Uważaj! Czy ten pies jest groźny? - Spojrzała wielkimi oczami na Thomasa oraz drugiego chłopca i niską dziewczynę, którzy do nich dołączyli. Panienkę chyba nawet kojarzyła z Doliny, ale nie przypominała sobie, jak miała na imię.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]01.09.21 0:18
Uśmiechnął się, sam do siebie, na snute marzenia Sheili. To, o czym mówiła, nie było dla niego obce, już od niemal pięciu lat żył w wozach, między zwierzętami, choć podróżowano raczej do nich niż odwrotnie.
- O tym marzysz? - pytał, przeciągając spojrzeniem po śnieżnych łąkach bielejących się w południowym słońcu błyszczącym lodem. Naprawdę było tutaj ładnie. I marzenia Sheili też były ładne, niewiele ponad błękitne niebo tak naprawdę było w życiu potrzebne. - Co dalej, dwa tłuste koty i koza? Mieliśmy kiedyś kozę, która potrafiła wskakiwać na trapez: trzeba go było nisko zawiesić, ale bez trudu utrzymywała na nim równowagę nawet wtedy, kiedy był mocno rozbujany - wspomniał z rozbawieniem, jeszcze nim nastał późniejszy ciąg zdarzeń; dobrze wymierzony patyk poleciał w przód, świsnął przed nosem jegomościa, a Mars zerwał się za nim szybkim biegiem. Przeprosił tego faceta, ale gość nic sobie z tego nie robił - całkowicie go zignorował, jeszcze przed tym, jak olbrzymi pies wytrącił go z równowagi i przewrócił ciężarem swojego ciała. Marcel spojrzał kontrolnie na Thomasa z dziewczyną, jego pytanie zdradzało, że nie czuł się zagrożony. Jeszcze?
- Przed chwilą, wyszliśmy się przewietrzyć - odpowiedział Thomasowi za siebie i za Sheilę, prostując się odruchowo, kiedy dziewczyna schowała się za jego plecami; przestąpił tak, by zasłonić ją przed nieznajomym mocniej. Jego postawa była naturalnie wyprostowana, wyćwiczona, lecz mimo to ściągnął ramiona mocniej w tył. Wciąż nie sięgnął po różdżkę. - Wszystko gra? - dopytał, przenosząc wzrok na mężczyznę. Zawahał się, czy powinien pomóc mu wstać, ale nie chciał odchodzić od Sheili. - Mars, wracaj! Daj tego patyka - zawołał za psem, w zasadzie nie wiedząc, czy po pochwyceniu aportowanej zdobyczy miał zwyczaj ją oddawać. Potrafił to w ogóle robić? Wciąż był jeszcze bardzo młody. Skinął głową, kiedy Doe go przedstawił. Otworzył usta, żeby zapewnić dziewczynę, że pies był prawdziwą bestią, ale kiedy wymknęła się z opiekuńczych ramion Thomasa i pobiegła do drugiego czarodzieja, ta bajka straciła większy sens. - Mars groźny? Boi się ciebie bardziej, niż ty jego. Thomas gryzie mocniej niż ten pies - odpowiedział dziewczynie bez zawahania. - Nawet nie wie, że jest taki duży, to dlatego bywa nieostrożny. Nie chciał pana stratować - wyjaśnił, kierując te słowa już do starszego czarodzieja, bez zająknięcia zrzucając winę na psa. - Nic panu nie jest? Potrzebuje pan pomocy? - dopytał jeszcze raz, starając się nie dać po sobie poznać, że węszył kłopoty.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]04.09.21 22:18
Wcisnęła się nieco bardziej w płaszcz, znów osnuwając okolicę wzrokiem. Tęskniła do otwartych przestrzeni, których nijak nie dało się uświadczyć w Londynie, a które były jedynie żenującą namiastką tego, co doświadczyć mogli. Ogród zoologiczny był jedynie łzami natury, zwłaszcza po latach, kiedy zmarniał i nie zostało nic z jego dawnej „chwały”.
- A co, to źle? – Nie sądziła, aby nagle ktoś się tym martwił i żeby to miało wyglądać inaczej. Zresztą, Marcel chyba sam nie chciałby takiego życia? Wydawało się jej zawsze, że szukał ruchu, ekscytacji, czegoś nowego, co było zupełnie nie w jej stylu. Czy miała jakiekolwiek prawo, aby mu tego odmawiać? Absolutnie nie. Ale miała jedynie nadzieję, że przez to nie myśli o niej gorzej. – A czemu nie? Czy to tak źle mieć rodzinę i zwierzęta? Nie jestem tak wyzwolona i dzielna jak panny, które znasz z cyrku. Czy to źle mieć kozę? Dają niewiele mleka, to prawda, ale są ładne i łatwe w utrzymaniu. Albo mogłyby być kurki, wtedy byłyby też od razu jajka. – Oczywiście już odpływała w marzenia, zastanawiając się nad tym, jakby mógł wyglądać jej przyszły dom. Na razie może jako wozy? Nie miałaby zbyt wiele przestrzeni, ale czy jej potrzebowała? Zaśmiała się lekko na wizję kozy na trapezie – problemy jednak szybko zmarszczyła brwi. Nie rozumiała obecnej sytuacji, tego, co się działo…czy ten mężczyzna miał złe intencje?
Zmarszczyła brwi na to wszystko, dalej nie wychodząc zza pleców Marcela, chociaż pochyliła się, wyciągając dłonie w kierunku psa.
- Mars, chodź do mnie, chodź słońce! – Wołanie jej zwróciło uwagę mastifa, który powrócił do niej, merdając ogonem, chociaż wciąż nie wypuścił z pyska swojego patyka. Poklepała go ostrożnie, pozwalając mu na przebywanie w jej obecności, poklepując go jeszcze raz zanim się wyprostowała, spojrzenie pełne irytacji i niechęci rzucając w kierunku brata.
- Oczywiście, wyszedłeś bo musiałeś polatać za spódnicą w okolicy. Czemu się łudziłam, że chociaż jeden dzień mógłbyś spędzić ze swoją rodziną? Pewnie na szukanie pracy będziesz mieć równie zignorowanie jak dotychczas, bo trzeba było sobie poodwiedzać blondynkę? – Słowa po romsku płynęły, ale jej irytacja ostatnimi miesiącami znów sięgnęła zenitu. Nie wiedziała, czemu tak łatwo się rozjusza, wiedząc, że nic mu nie jest, ale chyba osłabiało ją to, że jak zwykle biegł do gadziów, zostawiając rodzinę. I przez to tak jak teraz pakował się w kłopoty. Kucnęła, przyciągając Marsa do siebie, w razie czego gotowa go używać jako oddzielenia od kogokolwiek innego.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]05.09.21 8:10
Wszystko wydarzyło się tak szybko, przerwało im ich konwersację, a przecież mieli o czym jeszcze porozmawiać - poznać się, usłyszeć swoje historie! Ale nie, oczywiście że nie mogli mieć spokojnego południa tutaj nad studnią sam na sam, bo ten mężczyzna musiał się zjawić i pokrzyżować im wszystkie plany. Ale najważniejsze, że wiedział, gdzie mógł spotkać dziewczynę.
- Miło mi - odpowiedział, uściślając stanowczo rękę mężczyzny, kiedy ten ją tylko wyciągnął.
Tylko na moment, w porę w końcu zdążył się odsunąć przed pociskiem jakim był pies. Ten pies jadł tyle, ile on. Z bratem razem to nie było się co dziwić, że był już rozmiarów i wagi małej krowy! Chociaż Thomas do końca nie wiedział, ile ta mała krowa waży co prawda, ale z pewnością coś w okolicach Marsa. Nie raz i nie dwa już odczuł wagę psiaka na sobie, kiedy ten przyszedł w nocy się na nim uwalić.
- Tak właściwie to tak, mojej siostry - sprecyzował z uśmiechem. - Hej, ostatni raz ugryzłem cię w Hogwarcie, okej? Bo chciałeś mi zabrać ostatni kawałek czekolady, to było jak najbardziej uzasadnione! - zaraz się oburzył na słowa Marcela, ale pozwolił też Kerstin się odsunąć od siebie.
Po chwili podszedł, dołączając do pomocy Gabrielowi w kwestii tego całego wstawania. Uśmiechnął się wesoło.
- Przepraszamy, ten psiak taki jest. Tratuje czasem wszystko, on nie wie jaki jest wielki - przyznał Tomek, choć jego wzrok skierował się do siostry, kiedy usłyszał tylko romski. Uśmiechnął się do niej delikatnie. To przecież nie było tak, że celowo dzisiaj wyszedł, żeby szukać jakiejś panny... To samo wyszło.
- Wyszedłem tylko na spacer, Paprotko... To, że spotkałem kogoś to nie było celowe. W przeciwieństwie do wyjścia na spacer z pewnym blondynem - dodał, bo w gruncie rzeczy... Co Marcel robił sam na sam z jego siostrą? Podobała mu się? To nie tak, że miał coś przeciwko niemu... Ale powinien o tym wspomnieć i jemu, i Jamesowi przecież.
Zaraz podszedł do swojej siostry, z uśmiechem stając za nią i kładąc jej dłonie na ramionach.
- Kerrie - rzucił do dziewczyny. - Miło mi, że mogłem poznać w końcu twojego brata... To jest moja siostrzyczka. Jest najcudowniejsza pod słońcem, cierpliwa i troskliwa... Szkoda, że nie ma tutaj jeszcze mojego brata Jamesa to poznałabyś od razu wszystkich - dodał z uśmiechem, odpowiadając na jej pytanie odnośnie tego czy i ile miał rodzeństwa. A później zerknął na swoją siostrę z uśmiechem.
- Nie latam, przysięgam... Ale... Może o tę jedną mógłbym się postarać..? - rzucił, chociaż nie był nawet pewny czy sama Kerstin byłaby nim zainteresowana w ten sposób.
- Marcel, chodź. Za karę ty będziesz biegał za Marsem - rzucił, zerkając na kolegę. - Serio, jesteście... No wiesz? Na randce? Mogę iść naokoło i dać wam moment, jeśli chcesz, Paprotko - rzucił, bo Chociaż martwiłby się o nią, gdyby była z kimkolwiek innym to akurat Marcelowi w takiej kwestii mógł zaufać. Tylko nie mogli wspominać o tym Jamesowi.


Plumpkowa studnia - Page 12 EbVqBwL
Tom Doe
Tom Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Plumpkowa studnia - Page 12 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]07.09.21 11:09
- Ja wiem Kerrie, ale zdajesz sobie sprawę, że to nie tak działa. – pokręcił głową patrząc na siostrę łagodnie i uśmiechnął się lekko – Wiem, że sama potrafisz chodzić po Dolinie, co wcale nie znaczy, że mi się to podoba. – dodał i westchnął cicho.
Wiedział, że czasami bywa może nadopiekuńczy w stosunku do najmłodszej siostry. Zależało mu jednak na jej bezpieczeństwie i choć była dorosła, to Gabriel nadal widział ją jako małą blondyneczkę, która biegała za nimi po rodzinnym ogrodzie. Dodatkowo niestety nie została obdarzona magią, więc Gabs tym bardziej czuł się zobowiązany aby dbać o jej bezpieczeństwo. Zdawał sobie sprawę, że pewnie nie raz nie dwa Kerstin najchętniej by go za to udusiła, ale taka była jego rola jako starszego brata.
Zdecydowanie nie spodziewał się, że to wszystko się tak potoczy. Był święcie przekonany, że nie będzie miał najmniejszego problemu, żeby uniknąć psa. W końcu jaką sztuką było odskoczył w tył, jednocześnie schodzą psu z drogi? Ale jak widać była to sztuka, której o dziwo nie miał opanowanej…a może była to kwestia oblodzonej ziemi? Trudno, nie będzie się nad tym rozwlekał, nie teraz kiedy poczuł naprawdę dość silny ból. Nie był lekki, a do tego był dość wysoki, więc kiedy to wszystko wylądowało na twardej, zimnej ziemi aż się lekko skrzywił. Oj będzie go z pewnością boleć kilka dni, miał tylko nadzieję, że nic sobie nie połamał, bo, że stłukł to było pewne.
Potrzebował naprawdę chwilki żeby ogarnąć się co się właściwie przed momentem wydarzyło. Pies był faktycznie ciężki chociaż Gabriel zdążył zauważyć, że tak naprawdę to jeszcze szczeniak. Nie był zły, a jeśli był to bardziej na siebie aniżeli na zwierzaka. Fakt, nie przepadał za psami, ale jednak nie mógł mieć za złe szczeniakowi, że chciał złapać kij. Ewentualne pretensje mógł mieć do osoby rzucającej.
- Będę żył. – powiedział patrząc na Kerrie i pokręcił głową – Chociaż nie wiem jak mój tyłek. – dodał puszczając jej oczko.
Przy pomocy jej i Thomasa podniósł się czując, że tyłek będzie go bolał kilka dobrych dni. Trudno, nasmaruje się czymś, poleży i przestanie go boleć. Trzeba być twardym, a nie miętkim.
- Jak to pies. Widzi cel i do niego biegnie. – odparł spokojnie patrząc na Thomasa, po czym na moment przeniósł wzrok na psa, który mielił w szczękach patyk, który jeszcze chwilę temu mignął Gabrielowi przed nosem.
Po chwili otrzepał spodnie, po czym spojrzał na resztę. Choć nie potrafił operować językiem, w którym teraz rozmawiała ta dwójka, to wiedział jaki to język. Na nic mu się to jednak zdało, bo i tak nie miał pojęcia o tym rozmawiają. Jedyne co wywnioskował po minie młodej dziewczyny to to, że zdecydowanie nie była zadowolona, a nawet i zirytowana. Po słowa chłopaka wywnioskował, że to jego siostra. Po dłuższym przyjrzeniu się jej, faktycznie byli do siebie podobni.
- Kerrie? – uniósł brew ku górze na spokojnie patrząc na siostrę, czując jak ból w plecach zaczyna mu powoli doskwierać.


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]07.09.21 21:51
Tak się zaangażowała w niezaplanowaną rozmowę z nowo poznanym chłopcem, że nawet dobrze nie zauważyła, kiedy przyjazna atmosfera wyparowała jak woda z garnka zbyt długo stojącego na ogniu. Wszystko się zaczęło od przybycia Gabriela i naprawdę doceniała jego zmartwienie, kochała go całym sercem i była nawet trochę wzruszona tym, że zdecydował się po niecałej godzinie wyjść na poszukiwania, ale pod tą całą troską i rodzinną opieką kryło się coś bardziej szorstkiego i uwierającego. Nie mógł przecież wszędzie za nią chodzić, tak samo Michael i Justine. Bardzo rzadko zdarzało się, żeby wpadała w tarapaty, większość mieszkańców Doliny Godryka już ją znała! W okolicach lecznicy roiło się od przyjaznych czarodziejów, którzy doskonale wiedzieli kim jest i z jakiej pochodzi rodziny. Potrzebowała minimum swobody, oddechu od domowej codzienności. Nie była więźniem i jeżeli wychodzenie samemu na spacer wiązało się z odrobiną ryzyka to była w stanie je przyjąć. Komu by zresztą zależało na tym, żeby zapolować na zwykłą, szarą Kerstin? Przecież była ostrożna! Nie znała wojennej rzeczywistości tak dobrze jak jej rodzeństwo, nie potrafiła więc zrozumieć, dlaczego usilnie próbowali odizolować ją od świata.
- Gab... proszę - szepnęła, robiąc wielkie oczy i lekko opuszczając głowę. Zaróżowione z zimna policzki skryła za kotarą złotych włosów, smętnie opuściła ramiona, doskonale wchodząc w rolę przeraźliwie smutnej młodszej siostry. - Wiem, że to trudne, ale nie martw się tak o mnie. Jestem ostrożna, nie poszłabym nigdzie tam, gdzie jest niebezpiecznie - zapewniła, bo nigdy jeszcze na własną rękę nie opuściła Doliny Godryka; tej zasady trzymała się surowo.
Pewnie już dawno szłaby pod ramię z bratem, oglądając się tylko z nieśmiałym uśmiechem na Thomasa, gdyby do imprezy nie dołączyli nowi młodzi razem z wielkim psem. Choć Kerry pałała silną miłością do zwierząt, i tak poczuła się nieswojo, zwłaszcza, że rozpędzony psiak zdołał powalić jej naprawdę silnego i wysokiego brata... cóż, pod cienką pokrywą śniegu była równie cienka warstwa lodu, być może Gabriel ubrał po prostu złe buty na tę pogodę.
- Nabiłeś sobie siniaka? Powinniśmy jeszcze mieć na stanie maść żywokostową - przypomniała, podpierając dłonie na biodrach; znała maść żywokostową jako jeden z prostszych specyfików, których po przeszkoleniu pozwalano jej używać w lecznicy.
Obecność obcego chłopca nieco ją zmieszała, choć wydawał się bardzo sympatyczny i pogodny. Dziewczynę kojarzyła, potrzebowała jednak dłuższej chwili, by powiązać twarz z imieniem.
- Och... to naprawdę śliczny pies. I urocze imię. - Uśmiechnęła się słabo do dziewczyny i obcego, kiedy już upewniła się, że z Gabrielem wszystko w porządku. - Czy dobrze pamiętam, że jesteś Sheila? Wydaje mi się, że spotkałyśmy się już na targu. To twoja siostra? - zwróciła się do Thomasa, czując ciepło wzbierające w piersi. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że przecież powinni się z Thomasem znać. - Nie mówiłeś... nie wiedziałam, że to właśnie ona - splątała się nieco, więc szybko zmieniła temat. - Mam nadzieję, że będę mogła poznać wszystkich - powiedziała najszczerzej jak potrafiła, uśmiechając się na przemian to do Thomasa, to do Sheili. Na obcego chłopca trochę głupio było jej spoglądać, bo w dziwnej zastał ich sytuacji.
Nie rozumiała języka, w którym Thomas rozmawiał ze swoją siostrą, domyśliła się jednak, że musiał być cygański. Brzmiał melodyjnie, ładnie, a może tylko tak sobie mówiła, bo chciała widzieć same pozytywy? Przygryzła wargę i złapała brata pod ramię, unosząc nieco rękę do góry, bo był od niej wyższy.
- Do zobaczenia wkrótce, co? Możemy... możemy spotkać się wszyscy - wydusiła zarumieniona, dochodząc do wniosku, że tak będzie najuprzejmiej, choć po prawdzie chętnie pogadałaby jeszcze trochę z Thomasem samotnie. Może nie przy studni, ale gdzieś na rynku, gdzie wokół byłoby dużo ludzi. Ot tak, żeby lepiej się poznać.
Spojrzała wyczekująco na Gabriela. Chyba na nich już pora.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]17.09.21 21:55
Uśmiechnął się, kręcąc przecząco głową, wcale nie uważał, że to źle - sam nie pragnął przecież od życia wiele. Nie marzył nigdy o wielkich pałacach ani poklasku, nie marzył o sławie, szukał szczęścia, które dało się odnaleźć w chwili - choć dziś już wiedział, że szczęście odeszło bezpowrotnie. Ale pewnego dnia, pewnej chwili, w końcu wróci światło. Słońce rozgoni czarne chmury, a im pokłonią się ci, którzy dzisiaj im wygrażali. Ale to jeszcze nie dziś. I nie jutro. Ona nazywała to wyzwoleniem, on codziennością, większość ludzi dziwactwem. Nie był jak inni, nie potrafił wejść w ramy tego, czego oczekiwał od niego świat - nigdy nie potrafił. Niezależnie od tego, jak bardzo tego pragnął, o czym boleśnie uświadomiła go Frances. I nie wejdzie, wiedział o tym, nawet jeśli przymusi go do tego sytuacja. Chyba się bał.
- Myślisz, że się do tego nie nadaję - stwierdził smętnie. Z rezygnacją. Nie było w tym nic odkrywczego, oczywiście, że się nie nadawał. A jednak - prawdzie czasem trudno było spojrzeć w oczy. - Mam nadzieję, że pewnego dnia to zobaczę, Sheila - dodał, zbyt szybko, by zdążyła odpowiedzieć na pierwsze słowa. Nie było sensu o tym rozmawiać, przecież wiedział. - Wasze kolorowe wozy, wesołą kozę i gromadę równie kolorowych kur. Dobrze jest czasem pomyśleć, że nie wszystkie perspektywy odeszły. Kiedy to wszystko się wreszcie skończy - życie odzyska dawny rytm - W to naprawdę wierzył. Głęboko. W koniec, w zwycięstwo, ten koszmar nie mógł przecież trwać wiecznie, świat zawsze poruszał się w jednym kierunku. Do przodu. Wyglądało na to, że sytuacja z tajemniczym nieznajomym była w miarę opanowana, nie wydawał się nerwowy, nie wydawał się też agresywny. Thomas nie miał problemów. Obejrzal się na Sheilę, marszcząc brew, wyłapując z jej wypowiedzi pojedyncze słowa - zbyt mało, by wyciągnąć sens z kontekstu, choć wystarczająco, by wyczuć akcent. Coś chyba mówiła o nim - Thomas często zwracał się do niego w ten sposób. Że Thomas powinien się nim zająć? Sheila, daj spokój, to tylko dziewczyna.
- Do dzisiaj mam bliznę - odparł z powagą, wychwytując spojrzenie Kerstin; nic na jego twarzy nie wskazywało na żart, choć w istocie starszy Doe nigdy nie rzucił się na niego z kłami. - Lepiej uważaj - dodał poufale, lecz powagę szybko zastąpił przyjazny uśmiech. Kolejne romskie zwroty ze strony Thomasa, ton więcej zdradzał u Sheili, była zdenerwowana - zawsze się o niego martwiła. A on, czy tłumaczył się? Z jego słów chyba mniej zrozumiał, kontekst nie pozwalał mu na dokładne powiązanie, ale cięta dyskusja zdradzała emocje - nie chciał między nich wchodzić. Skinął głową Kerstin, kiedy zbierała się w dalszą drogę, najpewniej zamierzając odejść z bratem - nie było trudno wyczuć, że słowa kierowane ku niemu były głównie grzecznościowe. Kątem oka spojrzał na Thomasa, mógł sobie darować zabawianie dziewcząt na kacu.
- Chodź, mały - zwrócił się do Marsa, wkrótce odkrywając, że obok niego był tu najbardziej znudzony. - Tylko pamiętaj, żeby przynieść z powrotem - Zabrał patyk, odbiegając razem z nim kilka kroków - i ciskając go jeszcze raz, tym razem na pustą zaśnieżoną polanę, obserwując psa przemierzającego nawarstwione zaspy. Patrząc gdzieś na horyzont, za którym rozciągało się Wrzosowisko.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]18.09.21 23:01
Zerknęła na zamyśloną twarz Marcela, uśmiechając się do niego delikatnie, sięgając jeszcze dłonią, aby delikatnie strzepnąć z jego jasnych włosów zagubiony tam okruch, odrzucając go gdzieś na bok kiedy wydawał się w lekko posępnym nastroju. Chciała go jakoś pocieszyć, ale ostatnimi czasy chyba niezbyt jej to wychodziło – chciała coś dla niego zrobić, ale jedynie bardziej motała się w swoich słowach. Ostrożnie ścisnęła jego dłoń, chcąc mu jakoś dodać otuchy. Byli ledwie po sylwestrze, nowy rok dopiero się zaczął, nie było co jeszcze żałować.
- To nie tak, Marcel…- potrząsnęła lekko głową. Nie chciała mu zarzucać już na wstępie, że uważa, że jest źle do czegoś dobrany, ale czy sam siebie widział w życiu, jakie oferował tabor, skoro już wcześniej, w czasach szkolnych, wybrał własną swobodę i swoje wizje ponad ustalone szczegóły. – Powiedz mi jednak, jak widziałbyś się jako cygan? Potrafiłbyś znieść długie podróże, ograniczające poruszanie się z miejsca na miejsce, podczas których niewiele mógłbyś zrobić? Potrafiłbyś przyjąć zasady niezmieniane niemal od wieków i podporządkować im się bez problemów? – Pytała go szczerze, z ciekawością. Marcel Jamesa traktował jak brata, ale czy potrafiłby w pełni wejść w kulturę gdyby postanowił zmienić swoją przynależność? Nie wiedziała, czy podejście Marcela przez te lata się zmieniło. – Wiesz mimo to, że niezależnie od czegokolwiek, będziesz u nas mile widziany. Nie musisz się zapowiadać, gdyby coś się działo to po prostu przyjeżdżaj. Zawsze się dla ciebie znajdzie miejsce, nawet kurkę ci damy! – Nie wiedziała, po co Marcelowi kurczak, może chciałby zjeść, może chciałby dla jajek, może potrzebowałby towarzystwa? Potrafiły być miłe.
Patrzyła za to niemal jak wilk to na Kerstin, to na jej brata, to na Thomasa. Uniosła brwi na to tłumaczenie ze strony brata, potrząsając lekko głową – jak zawsze, wybiegał w przód i mało kiedy przypominał sobie, aby jednak obejrzeć się, bo nie wszyscy pędzą do gadziów tak jak on.
- Wyprowadzamy Marsa…tym razem jakoś nie byłeś skłonny go zabrać. – Potrząsnęła lekko głową, spoglądając na Kerstin. Nie miała jej nic złego do powiedzenia, od razu się rozpogadzając kiedy spojrzenie powędrowało w jej kierunku, a uśmiech zawitał na jej twarzy.
- Miło cię widzieć, Kerstin. Dziękuję za ostatnie rady odnośnie wyszywania, bardzo mi pomogły. Mam nadzieję, że mój brat nie naprzykrzał się nikomu? I spokojnie, Mars nie atakuje, jak się go zapozna, to jest przyjazny. – Poklepała jeszcze cane corso po boku, drapiąc go za uszami i ostrożnie wysuwając patyk, aby przypadkiem nie połknął jego kawałków. – Do zobaczenia… - zerknęła jeszcze na odchodzących, zaraz też wzrok przenosząc na brata.
- Wybacz, do Thomasa niektóre rzeczy trafiają bardziej po romsku niż po angielsku. Chociaż to wciąż nic pewnego. – Rzuciła Marcelowi przepraszające spojrzenie, wiedząc, że nie było to zbyt miłe, kiedy nagle część osób zaczęła mówić przy tobie w innym języku, z którego zbyt wiele się nie rozumiało. – Jak chcesz się o nią starać, to może myśl najpierw o większej ilości spotkań, co? Znów będziesz uciekać do kogoś całymi dniami? – Uniosła lekko brwi. – Z Marcelem wyprowadzamy Marsa – powtórzyła w odpowiedzi na jego sugestie po romsku, uśmiechając się lekko, kiedy ich przyjaciel nieco bardziej zainteresował się psem, kiedy ten ostatni skoczył lekko na łapach, opadając miękko na łapach i ruszając od razu kiedy tylko patyk odleciał gdzieś dalej.
- Marci…wiesz coś więcej o tej studni? – Zagadnęła go, nie wiedząc, co dokładnie oczekiwała od niego w tym momencie, ale wciąż czując się nieco głupio za wykluczenie go z rozmowy wcześniej.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]29.09.21 15:49
- A, tak, czasem to unika wspomnieć w tych czasach… - odpowiedział Kerstin odnośnie Sheili, jakby chcąc jej zapewnić wsparcie w tym drobnym kłamstwie i grze pozorów przez Gabsem, że przecież z dziewczyna się znali. - A stanowczo powinienem częściej wspominać o niej! Taka siostra to skarb i stanowczo powinienem sią nią bardziej chwalić, bo jest najlepszą siostrą pod słońcem - zapewnił z uśmiechem, licząc też po cichu, że może takie lizusostwo przyniesie nieco mniejszy gniew ze strony Paprotki na niego. Choć było to mało prawdopodobne - w końcu kto jak kto, ale ona doskonale znała jego sztuczki.
Uśmiechnął się jednak spokojnie i wesoło, tak jak to robił zawsze. Nawet jeśli był ganiony i chciał przewracać oczami…
Mimo to jedynie zerknął za Kerstin i jej bratem. Trochę żałował, że ich rozmowa została tak przerwana - chociaż chyba nie orientował się zupełnie w upływie czasu jaki miał miejsce. Może i nie było to niczym nowym, że się zapominał i nie zwracał uwagi jak minuty i godziny uciekają mu przez palce, ale w tym momencie czuł się nieco jak wyrwany z jakiejś magicznej chwili.
- Mars spał, nie podniósł nawet tyłka jak wstawałem, więc go nie chciałem ciągnąć… - powiedział, wywracając oczami. - A co do Kerstin… Może chciałbym ją zaprosić do nas? Albo zaprosić na wspólne wyjście z nami. W sensie… Bez ciebie Marcel. Mam na myśli Jimmiego, Eve, ciebie Sissy… - rzucił, bo w sumie jeśli miałby rzeczywiście myśleć o zaproszeniu blond panny do swojego życia, to relacja z jego rodziną była kluczowa, bo jak to tak żyć z obcym…
Chociaż może trochę się zagalopował? Dopiero co ja poznał. Nie mógł przecież myśleć o tym, że ta mogłaby z nimi wszystkimi zamieszkać! Nawet jeśli ta myśl wywoływała u niego uśmiech, nie powinien dawać się tak ponosić i tworzyć sobie nadziei. W końcu już kiedyś miał takie nadzieje…
Zerknął jednak na Sheilę, słysząc pytanie o studni.
- Jest zaklęta, żyją w niej plumpki… I Kerry wspominała, że kiedy przyjdzie się w ostatni dzień miesiąca to może coś się stać. Znaczy… ona wyłowiła fragment gwiazdy akurat. Może warto to sprawdzić… Chcecie jeszcze tutaj zostać? - rzucił spokojnie, zerkając na Marcela i na Sheilę. Cóż, mógł ich zostawić sam na sam przecież…
- Jak James zapyta to was nie widziałem, nie śpieszcie się - rzucił z uśmiechem, kierując się spokojnie z powrotem w stronę domu Bathildy.

Tomek z/t, wybaczcie za przytrzymanie. Jeśli ktoś potrzebuje jeszcze z/t to dajcie mi znać i dopiszę.


Plumpkowa studnia - Page 12 EbVqBwL
Tom Doe
Tom Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Plumpkowa studnia - Page 12 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]30.09.21 13:57
To było po prostu niewykonalne. Nie było opcji żeby nie martwił się o nią. Ba, martwił się o każdego członka ich rodziny, nawet jeśli zarówno Michael jak i Justine władali silną magią, zdecydowanie silniejszą od niego, to nie zmieniało to faktu, że i tak się o nich martwił. A co dopiero jeśli chodziło i Kerstin? Jego małą siostrzyczkę Kerstin. Nie wchodziło w grę by się o nią nie martwił.
Przez moment patrzył na nią w milczeniu, aż w końcu zdecydował się, że nie będzie finalnie nic mówił. Kerrie doskonale zdawała sobie sprawę jakimi prawami to wszystko się kieruje. Owszem, nie znała tak wojny jak ich pozostała trójka i Gabriel miał naprawdę szczerą nadzieję, że nigdy nie pozna. Może w pewnym sensie nie było to zdrowym podejściem, ale naprawdę był gotowy nawet ją w domu zamknąć byleby tylko nic jej się nie stało.
- Myślę, że nie jednego. – powiedział spokojnie na jej pytanie o siniaka.
Ból jaki odczuwał zwiastował raczej dość bolesne potłuczenie tylnej części ciała i nie miał tu na myśli tylko tyłka, ale też pleców. Gabs był człowiekiem, który rzadko kiedy się nad sobą rozczulał, ile to razy coś mu się stało, ale w ferworze walki nawet nie zauważył, dopiero kiedy było po wszystkim zdawał sobie sprawę z tego, że jest ranny. Jednak kiedy już bolało i to faktycznie czuł, to znaczyło, że coś sobie zrobił. Może nie jakiegoś mega poważnego, ale pewnie dupsko będzie go bolało kilka dni.
Nie rozumiał co Kerstin widziała w tym psie mówiąc, że jest „śliczny”. Wielkie to takie, oślinione i robi kupę zamieszania. Wolał zdecydowanie koty, były milusie, ciche i w ogóle. Przyglądał się tej zgrai przez chwilę w milczeniu, po czym już spojrzał sugestywnie na siostrę.
- Czas wracać. – powiedział spokojnie nadstawiając ramię by się na nim wsparła – Szczęśliwego Nowego Roku. – te słowa skierował w kierunku Thomasa i reszty, po czym, gdy siostra znalazła się obok niego oboje ruszyli w drogę powrotną do domu.

zt dla Gaba i Kerrie


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]25.11.21 18:29
Uśmiechnął się, bez przekonania, kiedy poczuł uścisk jej dłoni; wszystko w jego życiu skomplikowało się tak szybko i tak nonsensownie. Miał zostać ojcem, nie był na to gotowy. Nikt nie uważał, że był gotowy - nie nadawał się do rodzinnego życia, nawet Sheila to widziała. Czy będzie równie beznadziejnym ojcem, co jego własny? Jak bardzo trzeba było być nieodpowiedzialnym, żeby sprowadzić na świat nowego człowieka i pozwolić mu żyć w nieszczęściu? Nawet nie miał jak zająć się Aurorą.
Ledwie znał Aurorę, a sylwestrowe przyjęcie wśród przyjaciół tylko mu o tym przypomniał.
To z nimi spędził ten dzień. To z nimi chciał być tego dnia. To oni pamiętali o jego urodzinach.
Roześmiał się krótko, niewiele to miało wspólnego z byciem Cygnaem - choć cygańskie życie nie miało powodów, żeby go przerażać; życie w cyrkowej bohemie nie różniło się od tego aż tak, jak się jej wydawało. Może poza zasadami, tych mieli zdecydowanie mniej, obowiązki wyglądały inaczej, ale były częścią jego codzienności - nikogo nie interesowało, o której dokładnie godzinie spędzi swój czas na treningu, o ile odniesie odpowiednie efekty. Do nudnych prac mieli pracowników - ale i tam pomagał, na tyle, na ile potrafił.
- Ciągłe podróże na końskich grzbietach, kiedy ogranicza cię tylko horyzont, brzmią jak bajka - Wydawało mu się to dalekie od zmartwień; dość wymagające fizycznie, ale na co dzień znosił większe trudy wyczerpujących treningów. - Ale zasady nie są dla mnie - Był wolnym duchem. Kolorowym ptakiem. A taki potrzebował miejsca, by móc rozpostrzeć barwne skrzydła. - Nie jestem Cyganem, Sheila. Spędziłem z wami mnóstwo czasu, ale mimo to wasza kultura jest mi daleka. Szanuję ją, ale to nie jestem ja. Wy też nie żyjecie w niej już długo. Jesteś pewna, że jesteś gotowa do niej wrócić? - Była, wiedział, że tak. Ale Thomas i James? Nie mieli nikogo więcej, czy oni we dwoje naprawdę tego chcieli - osiąść i zacząć budować swoje małe cygańskie królestwo o drakońskich zasadach, które sami ustalą? Wydawało mu się, że nie tacy byli. - Miałem na myśli to, o czym mówiłaś - Nigdy nie sądził, że stanie się częścią taboru. Wiedział, że nie, wyróżniał się zbyt mocno, nie tylko wyglądem. - Wiesz, rodzinę. Nie musi być cygańska, inni tez je zakładają. - Pokręcił głową, porzucając temat. Niepotrzebnie zaczynał, co jeśli zacznie coś podejrzewać?
Czy to takie dziwne, że jak każdy chciał sobie ułożyć życie? Ale czy naprawdę chciał, czy musiał?
- Dzięki - odparł ze śmiechem, Sheili zdarzało się budować między nimi dystans, ale James był mu bliższy od własnej rodziny. Wiedział, że nigdy się przed nim nie zamknie, niezależnie od podjętych w życiu decyzji. W milczeniu przyglądał się wymianie zdań pomiędzy dziewczyną, jej starszym bratem, a Thomasem i Sheilą, skinięciem głowy żegnając każdego po kolei; ściągając brwi na uwagę Thomasa. Pokręcił głową, pamiętał słowa Jamesa, wsłuchując się w krótką wymianę zdań o studni, jeszcze nim Doe ich opuścił. Nie wtrącał się w jego randki, uniósł dłonie w obronnym geście, kiedy dookreślił, że spotkanie ma się odbyć bez niego. Przecież nie zamierzał się wpraszać.
- Mówił o mnie, prawda? - zwrócił się do Sheili, kiedy usprawiedliwiła ich wymianę zdań. Powtórzył słowo, które oznaczało blondyna - z niezgrabnym akcentem. - Nazywał mnie w ten sposób w szkole - rzucił, oglądając się na plecy odchodzącego Thomasa. Nie rozumiał. - Naprawdę sądzisz, że do niego trafia cokolwiek? - westchnął na głos, dobrze, że przynajmniej zdawała sobie sprawę z tego, jaki był. Czy w pełni, pewnie nie do końca. - Chcesz o tym porozmawiać? - O tym, o czym się posprzeczaliście? Nie potrafił wychwycić sensu słów, które wymienili. Powtórzył romskie słowo raz jeszcze. - Dobrze to wymawiam? - zapytał z zastanowieniem. - Paprotka to ty - Uśmiechnął się, z równie nieudolnie naśladującym akcentem powtarzając romskie słowo, które przylgnęło do niej na stałe. - Paprotka - To potrafił rozpoznać. - Chodź, sprawdzimy tę legendę - zaproponował, skinąwszy głową na studnię. Otoczył Sheilę lekko ramieniem, zabierając ją w tamtą stronę. Kiedy znaleźli się już w pobliżu, złożył dłonie na ogradzającym ją murku, gestem zachęcając dziewczynę, by spojrzała w jej wodę.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]27.11.21 21:50
Z lekkim uśmiechem obserwowała jak ciężkie, ciemne łapy przebijały się przez śnieg, a pies z zainteresowaniem orientował się we wszystkim; a mimo to nie umknął jej ten dziwnie smutny uśmiech od Marcela. Nie wiedziała nawet, co sprawiło, że tak zamilkł, ani też nie wiedziała, czy martwiło ją to, że po prostu był smutny czy bardziej to, że nie znała powodu tego zmartwienia. Chciała po prostu dać znać, że w razie czego tu jest. Czy to miało mu pomóc? Wątpiła, wydawało się trochę ponad to, aby zwykły uścisk mógł w tym pomóc. Ale zasługiwał na wsparcie.
- Wiem, że brzmią. I wiem, że to przemawia do naprawdę niewielu. Ale ja lubię zasady i kiedy wiesz, co masz zrobić. Nie zastanawiasz się, co teraz zrobić, po prostu wiesz, co zrobić. A przynajmniej wiedziałam… - Miał rację, że nie było już tak samo. Sheila bardzo chciała, żeby było tak samo. Wiedziała jednak, że to najbardziej ona pragnęła powrotu. A przynajmniej powrotu w pełni, do obowiązków dla wszystkich i zasad dla wszystkich. – Thomas działa sobie tak jak chce, o tym to wiemy. James…nie wiem…James póki co za bardzo przyzwyczaił się do Londynu. Zwłaszcza do tego, że jest znów blisko ciebie, tęsknił za tobą w szkole, wiesz? Wszyscy tęskniliśmy. – Tak, środkowy z rodzeństwa na pewno nie będzie chciał porzucić miejsca na poddaszu, nawet jeżeli było to dość małe mieszkanie jak dla nich wszystkich. Ale był w Londynie, a w Londynie był Marcel.
- Ja…bardzo wątpliwe, że znajdziemy inny tabor, a ja…na pewno też powinnam też już wyjść za mąż. – Spojrzała gdzieś przed siebie, tak jakby zastanawiała się całkiem długo nad tym słowem. Rodzina. Na pewno widać było pewny smutek. Jej własne zaręczyny i ślub nawet nie doszły do skutku, bo tabor przestał istnieć. Wątpiła już, że czeka na nią jeszcze jakieś własne życie, bo teraz Thomas zachowywał się jakby znów miał siedem lat. Albo gorzej. – Myślisz że…odnalazłabym się w takiej…rodzinie poza taborem?
Nie wiedziała nawet sama odpowiedzi na to pytanie, a w końcu podobno znała siebie najlepiej. Mimo to zaraz musiała spojrzeć na Thomasa i jego nowych „przyjaciół”. Parsknęła lekko na ogłoszeniu jej najlepszą siostrą pod słońcem, ale nie rozwijała tematu, skupiona już wyłącznie na psie. Miała nadzieję, że poza słowami Thomas będzie umiał wykazać się również czynami samymi w sobie, a nie tylko będzie zachwalał ją, myśląc, że może rzucić jej ochłapy komplementów, a potem robić swoje i bawić się tak jak sam chciał.
- Tak, nazywa cię Złotowłosą. Tak jak w bajce, wiesz. Ale u nas, w taborze, wszyscy mają ciemne włosy, a ty masz jasne i są przepiękne, chciałam mieć takie. Więc się nie przejmuj, tylko go czasem kopnij za to. – Pokręciła głową, kiedy zapytał, czy wciąż wierzyła, że coś trafia do najstarszego Doe, ale czy miała jakiś wpływ? Przecież nawet gdyby padła mu do nóg, błagając go aby przestał pakować się w problemy, to by ją zignorował. Taki już był. – Paprotka – poprawiła go z uśmiechem i pokiwała głową.
- Idzie ci całkiem dobrze. Chcesz żebym cię kiedyś poduczyła? Tak w pełni, żebyś mógł powyzywać Thomasa w języku, w którym cię zrozumie i nie będzie mógł udawać idioty. Czy chcę porozmawiać? – zmarszczyła lekko brwi, po czym wzruszyła ramionami, znów łapiąc dłoń Marcela i uśmiechając się w jego kierunku. – Nie psujmy spaceru. Z Thomasem będę musiała się użerać jeszcze jak wrócimy.
Kierując się z Marcelem w stronę wody pochyliła się w stronę sadzawki, ale nie widziała nic niezwykłego w odbiciu – poczuła się trochę rozczarowana i chociaż część z tego odbiło się na jej twarzy, zaraz potem rzucając jednak kolejny uśmiech w stronę Marcela.
- Chyba jesteśmy w zły dzień…


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]29.11.21 23:50
- Chyba potrafię to zrozumieć - odpowiedział po dłuższej chwili namysłu, zawsze był wolnym duchem, częściej robił na przekór, niż zgodnie ze wskazówkami innych, ale gdy wrzucono go w prawdziwe problemy, w środek wojny, która nadeszła znikąd, w bestialski mord matki, w piętrzące się kłopoty, jakie wyrosły na kanwie tego wszystkiego - czy nie brakowało mu tego, oddania kontroli innym? Czy nie chciałby mieć przy sobie przewodnika, który wskaże mu właściwą drogę i powie, jakie podjąć decyzje? Nie znał nikogo takiego, szukał tej osoby w zaginionym ojcu - popełniając kolejny fatalny w skutkach błąd. Był sam: na pustyni żywiołu, którym była wojna, wojna, która sięgnęła po niego bardziej niż po nią.
- A James i Thomas? Oni też to lubią? - zapytał, nie potrafił sobie tego wyobrazić, najstarszego Thomasa jako cygańskiego króla, pamiętał tych ludzi, budzili respekt i szacunek, biła od nich jakaś taka wiekowa mądrość. Bracia Sheili jeszcze jej nie mieli. Nie dało się odbudować przeszłości z gruzów, które były tak mocno pokruszone. Na jego pytanie odpowiedziała już wcześniej, było czysto retoryczne, Thomas i tak chodził swoimi drogami, a James nie był wiele mniej zagubiony od niego samego. Kto więc wytycz jej ścieżkę enigmatycznych zasad, jej bracia? Była bardziej odpowiedzialna od nich. - Anglia jest teraz niebezpieczna, Sheila - odpowiedział spokojnie, on też tęsknił za Jamesem, ale nigdy nie mówili sobie takich rzeczy na głos, nie było potrzeby. Znał go dobrze - traktował jak brata z własnej krwi, którego nigdy nie miał. Był jego najlepszym przyjacielem. Być może sprawiało to, że znał go lepiej, niż jego siostra - bo dobrze wiedział, że on nigdy nie będzie przeszkodą. Radzili sobie bez siebie, kiedy James zamieszkał w taborze, a Marcel w cyrku, poradzą sobie i później. Sheila miała prawo odczuwać zazdrość, po latach mogło jej być trudno - dawne emocje wymagały czasu, by znów zgrały swoje melodie we wspólną pieśń. Żałował, że traktuje go w tym jak rywala, którym nie był - ale może i względem niego potrzebowała czasu. - Wszędzie roi się od szmalcowników. Nie chcesz wiedzieć, co z tobą zrobią, kiedy cię znajdą. - To, co zrobili z jego matką, ale Sheila była do tego młodsza i ładniejsza, na tym nie poprzestaną. Na ile zdawała sobie sprawę z okrucieństwa wojny? Nie chciał jej o nim opowiadać. - Tylko w stolicy jest spokój. - Pomimo drakońskiego prawa. Pomimo okrutnych urzędników. Pomimo trudności ze zdobyciem dokumentów. Ale śmierć, śmierć czyhała wszędzie, na odludziu bardziej niż w mieście. - Marzą mi się dalekie podróże. Moglibyśmy jeździć z Areną nie tylko po kraju, ale po świecie w ogóle. Ale teraz... teraz nie jest na to czas, Sheila - Nie można było ignorować tego, co działo się w różnych rejonach kraju, nawet jeśli dotąd się z tym nie zetknęła. Zamieszkali w piekle, nie dało się od tego uciec. Ogień był wszędzie. - Nie naciskaj na niego - poprosił, wracając do tematu Jamesa; nie lubił tego, a wszystko, co między nimi zaszło, wymagało czasu. Wszystko wciąż było niepewne - miał przecież w pamięci list Thomasa, znów chciał uciekać. Za jaki czas to się powtórzy?
- Jeśli udało im się czegoś mnie nauczyć na Arenie, to tego, że każdy ma swoją ścieżkę. - Nie różnili się od nich tak bardzo, ostatni ocalali Cyganie, bez rodzinnego skansenu, który pielęgnowałby to, za czym Sheila wciąż tęskniła. - Masz już kandydata, czy wszystko ci jedno, kogo poślubisz? - zagaił, nieco prowokacyjnie, ale z łagodnym uśmiechem, który miał załagodzić ten wydźwięk. Poza taborem nikt nie widział w jej panieńskim wieku nic zaskakującego. Wiedział, że jej rodzina praktykowała śluby w bardzo młodym wieku, ale podobno miłość przychodziła jak burza - nieproszona. Sam niewiele o tym wiedział.
Sam czasem się bal, że zostanie sam.
- Nikt nie odbierze ci zasad, jeśli sama je sobie narzucisz - zastanowił się na głos nad jej pytaniem, czy odnalazłaby się w rodzinie poza taborem? A czym by się ona różniła, prócz tego, że zamiast nakazów, miałaby swój własny wybór? Czystszym i wygodniejszym mieszkaniem. Kochał magiczny świat, w którym się wychowali, ale gdy oni z niego odeszli - on wrócił do własnego, doskonale wiedział, jak te wszystkie jaskrawe barwy bladły w szarości codzienności, gdy wyjmie się je ze strojnych ram widowisk dla obcych. Nikt nie lubił być obiektem kpin. Nikt nie lubił być inny - roześmiał się cicho, ciepło, kiedy przypomniała, jak wyróżniał się wśród nich wyglądem. Wcale nie czul się z tym komfortowo. Ale odkąd przekuł swoją inność w sztukę - przestała mu aż tak przeszkadzać.
- Masz piękne włosy, Sheilo - odpowiedział jej, zgodnie z prawdą, nie przez grzeczność. Czy to nie zabawne, że człowiek zawsze pragnie czegoś, czego nie ma? Były jednak cechy, których nie chciał mieć nikt. - Mają barwę zmielonego kakao albo czekolady. Nie pamiętam już smaku kakao, ale możesz mi o nim w ten sposób przypominać. To jak nadzieja, że kiedyś jeszcze wróci to, co było. - Że to nie jest, że to nie będzie, koniec świata, tego, który znamy ani koniec świata w ogóle. - Jak jest czekolada po romsku? - zapytał, tuż po tym jak kolejny raz wymówił paprotkę, z satysfakcją poprawiając akcent. - Czekaj, słuchaj tego: mam na imię Marcel i jestem artystą, Londyn jest moim domem - wypowiedział łamanym akcentem, James go tego nauczył. - Nie robimy tego teraz? Nie mów, że będę musiał przynieść pergamin i notować, obiecałem sobie, że po skończneniu Hogwartu nigdy do tego nie wrócę - zastrzegł kategoryczne, choć wcale nie mowił poważnie. Żartował. - Minie dużo czasu, nim będę mógł w pełni zrozumieć Thomasa. Wychwytuję więcej, kiedy mówicie wolniej - podzielił się przemyśleniem. - Uczyłaś się angielskiego zanim poszłaś do Hogwartu? - zastanowił się przez chwilę, była z nich najmłodsza, a on chyba nigdy o to nie spytał. To brzmiało tak pustelniczo -wyobcowani we wlasnym kraju. Nie naciskal, odpuszczając temat, na który nie chciała rozmawiać. W ślad za nią spojrzał w spokojną taflę wody w studni, ale jedyne, co dostrzegał, to w istocie cień rzucane przez wysokie mury zabudowy. Wpatrywał się w tę czerń, w tę otchłań, o chwilę za długo, z powagą wypisaną na twarzy, nim opamiętał się i uniósł spojrzenie na Sheilę, uśmiechnął się, wciąż ciepło, ale w jego źrenicach zalśnił też smutek.
- Może brak wróżby też jest wróżbą - rzucił, tonem pocieszenia, choć wypowiadając te słowa czuł głównie niepokój. Przyszłość była niepewna. Bardzo niepewna. - Chodźmy już, Sissy, czas wracać do reszty. Pewnie wszyscy są już na nogach, trzeba się stąd zbierać. Pomożemy im zabrać rzeczy.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502

Strona 12 z 16 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15, 16  Next

Plumpkowa studnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach