Wydarzenia


Ekipa forum
Connaught Square
AutorWiadomość
Connaught Square [odnośnik]13.02.20 20:18
First topic message reminder :

Connaught Square

To na tym placu znajdującym się w centralnym Londynie przez przeszło 500 lat dokonywano publicznych egzekucji na wrogach państwa, zdrajcach i niewinnych. Szubienicy, która stanowiła główne narzędzie władzy, już nie ma, a plac stanowi tylko ślad na mapie turystycznej, ale wciąż wysłany jest brukiem i obsadzony liczną zielenią, dzięki czemu wielu mieszkańców Londynu wybiera go jako miejsce dla licznych spacerów. Wieczorami, gdy w latarniach zapala się jasne światło, na uliczkach można dostrzec ducha włoskiej tancerki, Marii Taglioni, która Connaught Square niegdyś nazywała swoim domem. Po okolicy krąży plotka, że jest ona tylko iluzją wyczarowaną przez jej zdolnego, angielskiego kochanka.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 26 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Connaught Square [odnośnik]09.07.21 0:45
Szum i szept zebranej na placu gawiedzi okazywał się... specyficzny. Brzęczał jak trące o siebie sztućce czy paznokieć sunący po drogiej porcelanie - a odgłos ten stawał się głośniejszy i głośniejszy, sprawiał, że przestawała słyszeć własne słowa. Te, którymi karmiła biedaków jak arystokratki karmiły ich zupą. Coś łaskotało wewnątrz niedawno zaleczonego ucha. Coś drażniło uwrażliwioną tkankę. Czy Cassandra nie wspominała, że przez pierwsze kilka miesięcy takie symptomy mogą się pojawić? Skupiona na powrocie do wspomnień z tamtego dnia czarownica zamilkła na chwilę, po czym poczuła, jak coś gwałtownie spróbowało wedrzeć się w dół kanału słuchowego; Azjatka zamachnęła głową, dłonią bezsilnie próbując odegnać to, co z taką impertynencją zaczęło ją drażnić, nie tyle przestraszona, co po prostu obrzydzona - ale jej próby były nieskuteczne. Pomarańczowe skrzydła brzękotki były jedynym, co wystawało poza jej ucho, a odgłos niosący się echem po całym umyśle zmusił ją do ponownego obrotu wzdłuż własnej osi. Nie usłyszała łagodnego tonu głosu Perseusa, który pojawił się obok niej wraz z Rigelem dzierżącym w ręku miotłę. Ich obecność zauważyła dopiero gdy dłoń szlachcica sięgnęła do zabłąkanego magicznego stworzenia i łagodnie wysunęła go z jej ucha; wówczas Wren odwróciła się w jego stronę i z zaskoczeniem rozpoznała w znajomej twarzy młodzieńca, którego z czasów szkolnych kojarzyła z sentymentem. Podobnie i Rigela, jednak to Perseus przyszedł jej na ratunek, zamknąwszy w swojej dłoni specyficznego motyla. Azjatka natomiast wciągnęła więcej powietrza do płuc, przez chwilę delektując się ciszą swojej głowy; czarne oczy błysnęły w porozumieniu, gdy przenosiła wzrok z delikatnie zaciśniętej pięści na męskie rysy, pozwoliwszy sobie na cień najkrótszego uśmiechu, nim jej mimika przybrała wyraz głębokiej wdzięczności.
- Och, lordzie Black, dziękuję! Kto by pomyślał, że nawet owady będą dziś lgnąć do ciepła? Czyżby zwabił je gorąc posiłków? - mówiła przejęta, odpowiednio modulując tonem głosu, tak, by pojawiło się w nim wzruszenie dzielnym czynem dobrodzieja. - Pamiętam, jak w Świętym Mungu pomógł lord mojemu mężowi, gdy napadli go terroryści, o których pisze Walczący Mag, pamiętam, jak postawił go lord na nogi po tej traumie... A teraz i ja. Dziękuję serdecznie - kłamała jak z nut, był to przecież dla niej chleb powszedni. Przecież każda Azjatka w Londynie wyglądała tak samo, nazajutrz nikt nie będzie jej kojarzył z ckliwą historyjką opowiedzianą wśród publiczności. Dziwnie spoglądali w stronę organizatorów akcji charytatywnej - natomiast jeśli Wren mogła zrobić cokolwiek, by zbudować w ich oczach lepszy obraz szlachty, nie zamierzała pozostawać bezczynną. Dopiero po dłuższej chwili podeszła kilka kroków bliżej Perseusa i nachyliła się dyskretnie w jego stronę, na tyle jednak, by nie wzniecać podejrzeń.
- To zwykle małe karaluchy wzbudzają zamieszanie - odpowiedziała szeptem ledwo dosłyszalnym nawet dla Blacka i powoli wyciągnęła ku niemu dłoń, by niepozornie odebrać od niego brzękotkę. Ciepło ciała nie zachęcało jej do odlotu, a skoro los chciał je połączyć, Wren równie dobrze mogła zabrać ją do domu i pozwolić Yuanowi zeżreć to głupie stworzenie. - Wszystko w porządku? - zapytała później Perseusa i Rigela, zwracając się do nich obu, zanim jeszcze na Connaught Square rozległ się rytm melodii, znajomej, lecz niewiele jej mówiącej. Zamiast próbować odnaleźć w pamięci odpowiednie skojarzenia, Azjatka rozejrzała się dookoła, profilaktycznie oceniając, czy ktoś zwrócił uwagę na jej niecodzienne zachowanie związane z owadem - i jednocześnie wodząc wzrokiem za jakimkolwiek przejawem niezaplanowanego niebezpieczeństwa na placu, wiecznie na to uczulona swoją codziennością.

| kłamstwo III, perswazja II - robię Persowi dobry PR
jestem dzielna i rzucam na spostrzegawczość jeszcze raz  
na muzykę nie rzucam bo słucham tylko krawczyka i owadów



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Connaught Square [odnośnik]09.07.21 0:45
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 36
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 26 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]09.07.21 21:08
-Jakby karmili nas trupami, nikt by w tym mieście nie chodził głodny. - cicho syczę pod nosem i przewracam oczami. Ale tak jest, jak ludzi nie ufają swoim władzom - muszą wierzyć w cokolwiek. Nawet w największe debilizmy nietrzymające się kupy. Wchuj znajome.
Pieprzony chłopaczyna wkurwił mnie solidnie. Chodzą, wciskają ludziom ulotki, a potem masz same problemy. Liczę, że nikt nie zauważył tej całej sytuacji, bo nie chcę, żeby ktokolwiek próbował połączyć mnie z tymi cholernymi ulotkarzami. Kurwa, nie potrzebuje nalotu na chałupę.
Przy stole mam luzy - ludzie nie są chętni do jedzenia, ale ich strata - będzie więcej dla mnie. Po kolei zapełniam garnki przygotowanymi potrawami - nalewam do nich rosół i zupę rybną, a do mniejszego wrzucam kotlety. No i po co była ta panika? W zupach nie pływa nic, co by wyglądało jak włosy, zęby, paznokcie czy inne elementy człowieka.
Głupi panikarze.
Sprawdzam, czy będę w stanie unieść to wszystko… i jest ciężko. Na szczęście pozostaje jeszcze magia. Tylko że właśnie w tej chwili kwestia garnków odchodzi na drugi plan, bo zaczęło się dziać jakieś zamieszanie. Najpierw coś przy jednej ze szlachcianek, która poszła rozdawać zupę, a chwilę później donośny płacz dziecka rozległ się gdzieś zupełnie niedaleko mnie. To był jak odruch, szybkie spojrzenie, czy nie dzieje się dziecku nic złego. Niestety, nie było możliwości, aby do niego podejść - odsiecz ze szlachcianek i jakichś przybocznych już pędziła na… ratunek? Nie wiem. Mogę tylko mieć taką nadzieję.
Co innego wymagało mojej uwagi w tamtym momencie. Zawirowania powietrza i zamykające się ostrożnie drzwi. Serce lekko przyspieszyło. Kurwa. Nie mam pojęcia, kto tu co modzi, ale śmierdziało mi tu coś bardzo mocno. I nie był to okoliczny rynsztok.
A może to tylko moja paranoja? Cóż. Nie dowiem się, jeśli tego nie sprawdzę.
Odsuwam się z garami bliżej powozu bliżej muru, starając cały czas trzymać się w cieniu. Chwila pauzy, jak gdyby nigdy nic sięgnąć po papierośnice. Zamknąć ją. Wszystko przecież jest w jak największym porządku. Wyczaić odpowiedni moment i ruszyć już bez naczyń po cichutku w stronę drzwi, które właśnie się zamknęły, żeby ostrożnie wejść do środka. Sprawdzić kto tu co knuje.
I jeszcze ta muzyka.
O co tutaj chodzi?

|Skradanie się I


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Connaught Square - Page 26 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Connaught Square [odnośnik]09.07.21 21:08
The member 'Zlata Raskolnikova' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 32
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 26 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]09.07.21 22:38
Wilgoć wnikała we włókna płaszcza, chłodem sunąc po jasnej skórze, śnieżną pluchą witając przybyłych. Zimno nie było straszne, niewygoda również - przywykli do tego, nieprawdaż? Każde z nich wiedziało, w którymś momencie swego jakże krótkiego życia, jak to jest być zmarzniętym, pozbawionym dachu nad głową, poczucia bezpieczeństwa, głodnym tak bardzo, iż miało się wrażenie, że żołądek sam siebie pożera. Czy oni tego kiedyś doświadczyli? Dobroczyńcy z łaski gwiazd, tak wielkie serce mający do zgromadzonych tu tłumów. Ich lśniące włosy, pełne policzki jakże zdrową czerwienią przez oddech zimy muskane, przednie szaty szyte na miarę, pozbawione chociażby pyłku z pewnością przecież o tym świadczyły. Podobnie jak o zdrowym rozsądku, którym się kierowali, stąpając po ziemi jeszcze do niedawna krwią skalaną, wydając jedzenie, które jeszcze miesiące temu, nim nastąpiła jakże sprzyjająca każdemu władza, było dostępne dla każdego. Łaskawcy, myśli Finley, zaciskając dłonie w pięści, wzrokiem sięgając sylwetki Thomasa, który wciąż wydawał się cały i zdrowy, nim przeniosła popiół spojrzenia na ich najsłodszą krwawą lady. Czy w swej wspaniałomyślności pomyśleli, że ten ich dobry gest w rzeczywistości wygląda bardziej, jak groźba? Bądźcie po naszej stronie, a od czasu do czasu ofiarujemy wam to, co wcześniej wam zabraliśmy. Chyba zrobiło się jej niedobrze, ale to wrażenie rozproszyły przyciszony głos Jamesa.
- A to nie on powinien ci powiedzieć? - zapytała cichutko, zgadzając się z Marcelem. Doe naprawdę nie rozmawiali? Przecież głównie siedzieli w swoim gronie, nie rozumiała, ale czy w ogóle powinna? Brak komunikacji między nimi, to raczej ich problem. Mogłaby pokręcić głową, ale starała się mimo wszystko nie wykonywać jakiś znaczących ruchów, jeżeli poczuje się zbyt bezpiecznie, a zaklęcie minie, to będą w tarapatach. Mimo to, ostrożnie próbowała wygrzebać zawiniątko ciążące w jednej z kieszeni. Czy to już, teraz? Zmartwiła się, nie wiedząc, czy powinni naprawdę to teraz robić, przecież wokół było tylu niewinnych ludzi. Ale. Po to tu przyszli. Konflikt wewnętrzny narastał, lecz Jones zamarła z chwilą, w której po placu rozniosła się melodia. Mogła ją znać?
- Daj mi chwilę - szepnęła do akrobaty, wsłuchując się w muzykę. Lubiła śpiewać, ba, bywało, że miała wrażenie, iż zadręczała innych brzmieniem swego głosu, a chociaż nie miała pamięci względem techniki, jeśli chodzi o grę na instrumentach, tak rytm i melodie znanych piosenek podłapywała całkiem prędko. Poruszenie obok zwiastowało genialny plan cyrkowca i Finnie zastanawiała się, czy to już ten moment, w którym powinna wyjąć różdżkę na wszelki wypadek - Nie zabijcie się - syknęła, lecz w tym syknięciu mało było zapalczywości. Ciekawość wydawała się silniejsza, kto był tak odważny, by grać teraz, podczas akcji charytatywnej? Harmonijka nie była zbyt wyniosłym i pompatycznym instrumentem, by któreś ze szlachty zdecydowało się na wynajęcie grajka.

| próbuję wsłuchać się w melodię, bo może ją skądś znam. Śpiew II


Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Finley Jones
Finley Jones
Zawód : Tancerka Ognia
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

it's courage and fear
not courage or fear

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 26 IYOfLg4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9481-finley-jones https://www.morsmordre.net/t9564-finleyowe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f351-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-9 https://www.morsmordre.net/t9667-skrytka-nr-2188 https://www.morsmordre.net/t9568-finley-jones
Re: Connaught Square [odnośnik]10.07.21 12:54
Naprawdę liczył na to, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Ta inicjatywa była ważna nie tylko dla jego siostry, ale też dla niego. To kiedy będzie chciał wprowadzać swój pomysł w życie zależało od tego jak ludzie zapamiętają ten dzień. Jeżeli dobrze, będzie mógł działać szybciej, jeżeli coś pójdzie nie tak, będzie musiał poczekać kilka miesięcy aż kurz opadnie.
Cygnus miał dużo ciekawych pomysłów dotyczących wojny, lecz nie wiedział jak to zostałoby odebrane przez Ministerstwo czy Rycerzy, więc musiał badać grunt i porozmawiać z zaufanymi ludźmi. Wojna nie sprzyja interesom, polityce, zwłaszcza gospodarce. Trzymanie tego wszystkiego w ryzach wymagało wiele wysiłku i wyrzeczeń.
Gdy Aquilia podała mu coś do ręki spojrzał na kawałek papieru. Zachował kamienną minę nie pokazując po sobie jak to nim wstrząsnęło. Kolejny atak na ich rodzinę. Dlaczego ktoś ich aż tak nienawidził? Nie mógł tego pojąć. Zazdrość powinna też mieć jakieś granice, tak samo jak głupota. Niestety... tak nie było. Spojrzał tylko na siostrę, lekko się uśmiechnął i uścisnął jej dłoń. Jego mina jasno mówiła, "aby się nie martwiła". Nie miał zamiaru tego tak zostawiać. Podszedł do swojego przyjaciela Craiga, który także był z nimi. Pochylił się i zaczął mu mówić coś na uch.
- Obserwuj stoiska z jedzeniem czy nikt nie będzie próbował dokonać sabotażu. - szepnął mu i uścisnął rękę wręczając kawałek papieru. Teraz już wiedział czego mogli się ewentualnie spodziewać. Nie ataku na trzy Lady, ale mogli przeprowadzić sabotaż z jedzeniem. Pytanie jest jedno, czyżby Zakon się na to zgodził? Spróbowałby otruć ludność cywilną tylko po to aby obrócić już i tak sceptyczną opinie publiczną przeciwko Rycerzom? Lepiej dmuchać na zimne.
Po chwili podeszła do nich mała dziewczynka. Aquilia szybciej od niego zareagowała na zbyt gwałtowne zachowanie ochroniarza i przez kilka chwile Cygnus stał biernie. Obserwował swoja siostrę w akcji, aż sam postanowił ją wesprzeć. Podszedł bliżej i przykucnął koło dziewczynki aby być w jej wzroście.
- Nie musisz się bać, nic ci nie grozi. Jesteś głodna? - zapytał się nad wyraz miłym, spokojnym tonem, uśmiechając się ciepło. Cygnus potrafił mówić i przekonywać do siebie ludzi, w końcu był dyplomatą.

| Staram się rozmawiać z dziewczynką tak jak Aquilia (perswazja na III)
Cygnus Black
Cygnus Black
Zawód : Pracownik Departamentu Międzynarodowej Współpracy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Conquer your demons
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9221-cygnus-black https://www.morsmordre.net/t9227-canis#280549 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9236-skrytka-nr-2150#280921 https://www.morsmordre.net/t9228-cygnus-black#280550
Re: Connaught Square [odnośnik]10.07.21 14:28
-Niepokoi... i to bardzo. - odpowiedział Perseusowi, spoglądając na niego uważnie. - Kuzynie, przeziębisz się. Może zapniesz płaszcz?
Mógłby się spodziewać, że tak się to skończy. Ludzie nie byli chętni rozmawiać w ich obecności. Odsuwali się, milkli. Prawdopodobnie, gdyby lordowie byli ubrani inaczej, przygotowani do wyjścia w tłum, pokazania, że nie odcinają się od mieszkańców stolicy, byłoby zupełnie inaczej. W końcu ludzie wolą słuchać osób ze swojego otoczenia, z którymi dzielą podobne problemy, obawy… a nie tych, którzy prawdopodobnie by ich nie zrozumieli. Prawdopodobnie, bo Rigel nie odcinał się aż tak bardzo od innych grup społecznych i nie tkwił wyłącznie w towarzystwie szlachty. Widział, co to głód i strach. Zdawał sobie sprawę, że była to tylko namiastka większego problemu, gnębiącego ludzi, ale był też przekonany, że niejeden gentlemen albo lady z jego otoczenia nie miał do czynienia nawet z tym.
-Ludzie chyba ogólnie mają ogromne problemy, aby mówić o swoich emocjach. - podsumował. Ostatnie wydarzenia pokazały to wyjątkowo dobitnie. Sam również nie potrafił rozmawiać o tym, co czuje w sposób zadowalający, ale bardzo się starał i próbował się tego uczyć. - Wiesz, pozostaje jeszcze eliksir wielosokowy…
Kiedy już znaleźli się bliżej Wren, Rigel zauważył dziwne zachowanie kobiety - na jej twarzy dało się dostrzec grymas, a w oczach narastająca panikę. Kiedy też zaczęła wykonywać chaotyczne ruchy głową, był to wyraźny znak, że działo się coś niedobrego. Na szczęście kuzyn medyk bardzo szybko odnalazł źródło problemu i sprawnie się go pozbył. Mały owad a tyle zamieszania.
Czarodziej nie odezwał się, kiedy Chang wygłaszała swoją litanię, tylko nieznacznie uniósł brwi. Czy oszukiwanie ludzi było konieczne? Rigel nie czuł się z tym komfortowo, ale nie podjął żadnych prób, żeby zniszczyć tę historię, ponieważ to by tylko pogorszyło sytuację.
-W jak największym. - odpowiedział Azjatce z lekkim uśmiechem, chociaż nie był do końca tego pewien. Chwilę później, jak na złość, rozległ się dźwięk przedziwnej muzyki. To chyba nie był zaplanowany przez jego siostrę i przyjaciółki element tego wydarzenia. Młodszy lord Black nie miał specjalnie wybitnej wiedzy w dziedzinie muzyki, jednak zafascynował go sposób, w jaki dźwięk rozprzestrzeniał się na placu. Dlatego postarał się przeanalizować, czy może jest to jakiś rodzaj magii i odszukać wzrokiem źródło dźwięku. Istniało wiele rzeczy na tym świecie, które z pozoru drobne i zwyczajne, mogły okazać się śmiertelne niebezpieczne.

|Rzucam na spostrzegawczość I, numerologia III


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Connaught Square [odnośnik]10.07.21 14:28
The member 'Rigel Black' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 23
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 26 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]10.07.21 22:44
- To przyjemność strzec bezpieczeństwa waszej trójki - skłonił głowę w wyrazie szacunku. Nie pogardziłby możliwością posiedzenia przez chwilę w spokoju we własnym gabinecie, były jednak rzeczy ważne i ważniejsze. A przecież Burke nie mógł pozwolić, aby coś stało się którejkolwiek z dam. Bardzo dobrze, że dzisiejsza obstawa była całkiem imponująca. Nie posuwał się jednak do wyrażania na głos myśli, że nie należało spodziewać się niespodzianek. Plan na którym się znajdowali już raz był przecież świadkiem wydarzenia, podczas którego jeden z durnych zakonników wręcz sam wepchał się w łapy rycerzy. Sam jeden jak palec przeciwko niemal całej szlachcie, policji a także, na dokładkę - trollowi. Chociaż tym razem nie było w planach mordowania nikogo. Może więc zakon da im spokój? Byłoby miło. I tak dość mieli już problemów na głowie z faktem, że zebrane na placu tłumy były do szlachciców wyraźnie nieufnie nastawione. Całość przedsięwzięcia mogła okazać się jednym wielkim fiaskiem, jeśli ludzie nie poczują do nich chociaż iskry zaufania. Ale to mimo wszystko nie miało sensu. Głód powinien ich popchnąć po jedzenie. Szczególnie dzieci. A widział ich przecież trochę w tłumie.
Choć z pewnością Craig nie zaliczał się do osób, które znały Aquilę Black na wylot, nie sposób było nie zauważyć, że coś było nie tak. Pomimo tej maski, pomimo uśmiechu na ustach, gdy zerknęła na wręczony jej świstek pergaminu, w jej oczach coś się zmieniło. - Wszystko w porządku? - Burke obserwował lady Black przez krótką chwilę, zastanawiając się, co też właściwie zawierał papier wręczony jej przez kuzynkę. Nie był jednak w stanie odgadnąć ani też rozszyfrować dokładnych emocji, które zakotłowały się we wnętrzu jednej z organizatorek dzisiejszej akcji. Nie miał też sposobności dostrzec, co zawierał liścik trzymany przez nią w dłoni. Słowa Cygnusa rzuciły nieco światła na tę sprawę, dlatego Burke skinął głową na znak zgody. Nie ruszył jednak prosto ku stoisku. Zamiast tego odwrócił się na moment do tłumu, udając że poprawia swój płaszcz. Tak naprawdę wyciągnął na krótki moment różdżkę, mrucząc pod nosem "Oculus". Gdy zmaterializowało się przed nim oko, posłał je dyskretnie, po łuku w kierunku stoisk. Miało zbliżyć się do stanowisk z wydawanym jedzeniem możliwie niezauważalnie, przyczaić się i obserwować. Jeśli ktoś miał zamiar zaszkodzić jedzeniu, które przywieźli...
Mała dziewczynka, która nagle i niespodziewanie podbiegła do Aquili, sprawiła że przez pół sekundy serce Craiga zabiło mocniej, gotowe pompować krew kipiącą od adrenaliny. Na widok dziecka uspokoił się jednak zaraz. Miał już zareagować na mocno przesadzoną reakcję ochroniarza, ale uprzedziła go sama Aquila. Burke powrócił więc do obserwowania placu - a także wypatrywania matki dziewczynki. Puściłaby dzieciaka tak samopas?
Podobnie jak inni, Burke także usłyszał muzykę, która nagle rozbrzmiała na placu. Póki co nie było jeszcze powodów do obaw - jeszcze. Nie podobała mu się jednak ta sytuacja, całość nabierała powoli coraz bardziej nieprzyjaznego charakteru. Rozglądał się uważnie, szczególną uwagę poświęcając budynkom, cóż więcej mógł zrobić.

Posyłam oko blisko stoisk, tak by niepostrzeżenie obserwowało ludzi wokół stanowisk z jedzeniem.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Connaught Square [odnośnik]28.07.21 0:00
Opanowanie emocji wywołanych widokiem propagandowej ulotki nie było proste, Aquila zdołała jednak zapanować nad drżeniem głosu, kiedy zwróciła się do zatrzymującego dziewczynkę ochroniarza; mężczyzna posłuchał jej natychmiast, cofając się o krok i pozwalając dziecku podejść bliżej, choć kilkulatka zrobiła to niepewnie, jakby oczekiwała, że za moment znów zostanie zatrzymana. Spojrzenie jasnych oczu utkwiła na moment w okolicach ziemi, przyglądając się fałdom spódnicy noszonej przez arystokratkę sukni; dopiero głos Aquili ściągnął jej uwagę z powrotem w jej kierunku. – Ursula – odpowiedziała na jej pytanie, unosząc drobną dłoń, żeby założyć za ucho kosmyk włosów, który wysunął się z długiego warkocza. Nosiła stare, poprzecierane rękawiczki, które – mimo widocznych śladów po cerowaniu – miały sporych rozmiarów dziurę. Na pytanie o to, czy jej się podobało, wzruszyła ramionami. – Jest trochę zimno – odpowiedziała z dziecięcą szczerością. – Mama zajmuje się Bertiem, ja już jestem duża – odparła, zadzierając trochę wyżej brodę, jakby chciała w ten sposób dodać sobie centymetrów. Spojrzała na wyciągnięte dłonie Aquili, ale nie złapała ich, a na jej zbyt szczupłej jak na dziecko twarzy pojawiło się onieśmielenie. Zakręciła nóżką w ziemi. – To pani jest Krwawą Lady? – zapytała, posyłając na wpół zafascynowane, na wpół przelęknione spojrzenie arystokratce. Zanim zdążyłaby usłyszeć odpowiedź, jej uwagę zwróciło pojawienie się Cygnusa. Lord Black, po przekazaniu Craigowi ulotki i ostrzeżenia, przykucnął przy dziecku, przemawiając do niego łagodnie. Na pytanie o to, czy była głodna, dziewczynka kiwnęła głową.
Rozmowa z dziewczynką nie pozwoliła Aquili na odpowiednie skupienie się na wygrywanej muzyce; dźwięki przepływały gdzieś obok, znajome, ale mieszały się z jej własnym głosem i z głosem dziewczynki, umykając jej pamięci.

Craig, przystając z boku, wyciągnął różdżkę, wyczarowując lewitujące oko i posyłając je w stronę stoisk z jedzeniem; chociaż chciał zrobić to dyskretnie, to w panujących na placu warunkach było o to trudno: był środek dnia, plac był dobrze oświetlony, a tłum nie był gęsty - oko było więc doskonale widoczne dla każdego, kto mniej lub bardziej przypadkowo skierowałby w jego stronę spojrzenie. Zawisnąwszy ponad kolejką, dało Craigowi nieco lepszy widok na stojących w niej ludzi, ale póki co nie wyglądało na to, by którykolwiek z nich planował sabotować potrawy: mieszkańcy podchodzili do stołów spokojnie, nabierali na talerze i miski żywności, po czym odchodzili na bok. Niektórzy dodatkowo napełniali przyniesione ze sobą garnki, prawdopodobnie planując zabrać nieco żywności ze sobą do domów.

Zbyt rozproszony, by rozpoznać utwór, był również Thomas, który po odejściu od wozu z zupą, wmieszał się w tłum wciąż oczekujących na swoją kolej ludzi. Jego uwagę przyciągnęła trójka stojących z boku dzieci, które w pierwszej chwili cofnęły się o krok, jakby chciały go przepuścić, ale dostrzegając przytknięty do ust palec zatrzymały na nim spojrzenia. Po pierwszych wersach wyliczanki spojrzały po sobie, a potem spróbowały wyciągnąć szyje, żeby dostrzec to, na co spoglądał Thomas, były jednak zbyt małe - najstarszy z chłopców wyglądał co najwyżej na siedem lat. - Musimy uratować Lily - powiedział, zwracając się do pozostałych konspiracyjnym tonem. Cała trójka mogła być rodzeństwem, ale trudno było to jednoznacznie stwierdzić. Pokiwawszy głowami, wmieszali się w tłum, żeby podejść do ciemnowłosej dziewczynki. Jeden z młodszych chłopców pociągnął ją za warkocz. - Raz, dwa, trzy - czarna wiedźma patrzy! - Rzucił; chociaż starał się mówić przyciszonym głosem, głośny szept poniósł się wśród ludzi wyraźnie, zwracając uwagę tych stojących najbliżej. - W zupie z trupa będziesz t-y! - dodał drugi chłopiec, po czym cała czwórka rozbiegła się wśród mieszkańców, powtarzając słowa rymowanki. Ci, którzy usłyszeli słowa Thomasa, zaczęli się rozglądać, to starając się dostrzec, co działo się przy wozie, to krzywiąc się z odrazą. Kilka osób odwróciło się, żeby ruszyć w stronę wyjścia z placu, a jeden z mężczyzn - starszy, pomarszczony - pokręcił głową. - Wstyd! - rzucił głośno, pozornie nie kierując tych słów do nikogo konkretnego.

Perseus i Rigel, którzy już chwilę wcześniej wmieszali się w tłum, byli w stanie dostrzec te reakcje - dotarły do nich również słowa wykrzykiwane przez dzieci, jednak odwróceni plecami do Thomasa, nie wiedzieli, skąd pochodziła wyliczanka. Perseus, dzięki szybkiej reakcji i medycznej wiedzy, zdołał względnie bezproblemowo wyciągnąć z ucha Wren trzepoczącą skrzydłami brzękotkę; na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że owad nie spowodował u czarownicy trwałych szkód, chociaż jeszcze przez chwilę miała odczuwać związany z wypadkiem dyskomfort - mimo że stworzenie zniknęło, Wren nie mogła pozbyć się wrażenia, że coś delikatnie ocierało się o jej ucho, albo że część owada została w środku, nadal drażniąc delikatną tkankę. Z dezorientacji otrząsnęła się jednak błyskawicznie, wylewnie dziękując swojemu wybawcy; jej głos, wyraźny i czysty, zwrócił uwagę najbliższej stojących ludzi, którzy spojrzeli na Perseusa z nieco większą przychylnością; jedna z kobiet pochyliła się, żeby szepnąć coś do ucha swojej towarzyszce, po czym obie pokiwały zgodnie głowami. Na melodię, która rozległa się na placu, uwagę zwrócił wyłącznie Rigel - a wiedza numerologiczna pozwoliła mu na jednoznaczne stwierdzenie, że z wygrywanymi na harmonijce nutami nie miała związku żadna magia. Młody arystokrata nie był jednak w stanie ustalić dokładnego źródła dźwięku, choć był niemal pewien, że ten nie rozlegał się pośród tłumu - a raczej docierał do niego od strony stojących przy krawędzi placu kamienic.

Kolejni czarodzieje przechodzili obok Maghnusa, zbliżając się do wozu, żeby nabrać porcję zupy oraz innych dań; głos wychwalającego potrawy arystokraty z pewnością do nich docierał, spoglądali też od czasu do czasu w jego kierunku, ale wyrazy ich twarzy pozostawały nieodgadnione - być może ze względu na fakt, że żaden z przedstawicieli czarodziejskiej szlachty nie wyglądał, jakby w ostatnim czasie mierzył się z kryzysem. Pisk szczura zwrócił uwagę lorda Bulstrode, ale oprócz cichego ostrzeżenia, nie zdecydował się on na poczynienie żadnych kroków, by wyratować damę z kłopotu; zamiast tego cofnął się o krok, nasłuchując zdań wymienianych przez stojących w kolejce ludzi. Ci rozmawiali przyciszonymi głosami, do Maghnusa docierały więc skrawki, pojedyncze słowa lub ich zlepki: - Jak dla mnie wygląda normalnie - mówił jeden ze staruszków, pochylając się, by nabrać pełną miskę zupy. Inna kobieta nachylała się ku swojemu mężowi. - Mogli wybrać inne miejsce... Myślisz, że to wszystko też się skończy czyjąś egzekucją? - Oprócz tego wśród rozmów pojawiały się wzmianki o ulotkach, ale pozbawione kontekstu, mogły oznaczać cokolwiek.
Primrose również zdawała się nieporuszona informacją o sporych rozmiarów gryzoniu, który znalazł sobie kryjówkę pod spódnicą jej sukni; zapominając, być może, że miała do czynienia z żywym stworzeniem a nie nieruchomą przeszkodą, robiła krok do tyłu, jednocześnie ciągnąc za sobą ciężki materiał - nie próbując go unieść, ani w żaden inny sposób nie pomagając zwierzęciu wydostać się spod niego. W efekcie szczur - prawdopodobnie wystraszony - zapiszczał głośno, a później spróbował sam wydostać się z pułapki, rzucając się do przodu. Ostre pazurki zaplątały mu się jednak w tkaninę, która zaczęła się wybrzuszać i poruszać. Ktoś o doskonałych zdolnościach aktorskich być może byłby w stanie w tej sytuacji zachować pokerową twarz, ale skupienie się na rozdawaniu zupy dla pozbawionej tych zdolności Primrose było niezwykle trudne: wyraźnie czuła ciągnięcie spódnicy oraz nieprzyjemny dotyk szczurzego futra, ocierającego się od czasu do czasu o jej nogi; ostre pazury drapały materiał, grożąc jego rozdarciem. Arystokratce udało się co prawda utrzymać równowagę, głównie dzięki wsparciu Augustusa, jednak zupa w trzymanych w dłoni miskach kołysała się na boki, grożąc rozchlapaniem.
Do samego Augustusa docierały podobne słowa, jak do Maghnusa; spośród ludzi stojących w kolejce po potrawy biła wyraźna niepewność i niepokój, być może związane z miejscem, w którym się znaleźli - część z nich zapewne niedawno straciła tu przyjaciół, znajomych, sąsiadów; może członków rodziny - ale żaden z najbliżej stojących czarodziejów nie zachowywał się podejrzanie ani agresywnie.

Płacz przestraszonej dziewczynki poniósł się ponad głowami zgromadzonych na placu mieszkańców wyraźnie, przebijając się przez szepty i pomruki; w stronę hałasu zaczęły obracać się głowy, zaciekawione i zaniepokojone spojrzenia - wyczulone po ostatnich wydarzeniach - próbowały ustalić, co się stało, i czy istniało jakieś zagrożenie. Do dziecka jako pierwsza dotarła Elvira, korzystając z przewagi, jaką dawało jej działające na nią zaklęcie. Pochyliwszy się nad dziewczynką, była w stanie od razu stwierdzić, że nic groźnego jej się nie stało - oprócz niewielkich otarć na dłoniach i zapewne paru siniaków, które miały zniknąć za kilka dni; wyglądało na to, że płacz był powodowany bardziej strachem niż bólem. Na widok wyciągniętej w jej stronę dłoni zamilkła, pociągając jeszcze jedynie nosem, a później zacisnęła drobne palce na ręce Elviry, podciągając się i podnosząc z ziemi. Na jej ciemnym płaszczyku pozostały plamy z brudnego, topniejącego śniegu. - Nic złego nie zrobiłam - powiedziała cichutko, wielkimi oczami spoglądając na psa, jakby się spodziewała, że za chwilę rzuci się na nią z zębami.
Evandra ruszyła za Elvirą nieco później, przez jakiś czas pozostając jeszcze przy gromadzących się z przodu ludziach, którzy wydawali się spoglądać na nią z coraz większym zaufaniem. Przemawiała do nich spokojnie, bez niepotrzebnej teatralności, głosem, z którego nie wybrzmiewał protekcjonalizm; jej słowa brzmiały szczerze, i być może to właśnie dlatego wydawały się trafiać do ludzi lepiej niż te wychwalające rozstawione na wozach potrawy. Jeden z czarodziejów, starszy mężczyzna o twarzy zniszczonej wiatrem i wiekiem, ściągnął z głowy czapkę, gdy dostrzegł, że Evandra na dłużej zatrzymuje na nim spojrzenie, po czym skłonił się. - Dziękujemy, panienko - powiedział; nie używał oficjalnej tytulatury, być może nie był z nią obeznany - ale w jego głosie nie było drwiny, a szacunek i życiowe doświadczenie. - Ale potrzebujemy pracy, dostaw - większość z nas mogłaby sama na siebie zarobić, gdybyśmy tylko nie potracili rodzinnych biznesów... - Ośmielił się powiedzieć.
Kiedy Evandra dotarła do zapłakanej dziewczynki, ta zdążyła się już nieco uspokoić; dostrzegając przed sobą piękną półwilę, poniosła małą rączkę do twarzy i otarła jasne policzki, prawdopodobnie nie zdając sobie sprawy, że pozostawia na nich szare ślady. Na propozycję deseru kiwnęła głową.

Hannibal, który wyminął kobiety i dziecko, skupił się na porozumieniu z psem; zwierzę umilkło natychmiast w reakcji na gwizdnięcie i przystanęło posłusznie u boku właściciela, spoglądając na niego spojrzeniem, w którym dostrzec można było zrozumienie. Hannibal, dzięki wrodzonej zdolności rozumienia psowatych, był w stanie dostrzec, że u Lumen coś wzbudziło czujność przemieszaną z podekscytowaniem; z serii szczeknięć, która rozległa się po jego pytaniu, czarodziej był w stanie zrozumieć odpowiedź: - Intruz, zwierzyna. Ukryta. W ubraniu.

Dźwięki harmonijki dotarły również do przechadzającej się w tłumie Forsythii, która jako jedna z nielicznych zamilkła całkowicie, poświęcając pełnię uwagi wygrywanej melodii; nie była w stanie jednoznacznie określić, skąd pochodziły dźwięki, im dłużej trwała jednak piosenka, tym jej tytuł oraz słowa - w tej chwili nieobecne, ale i tak znajome - coraz wyraźniej wyłaniały się z jej pamięci, pojawiając się tam razem ze znaczeniem, które za sobą niosły - i które mogły nieść tego dnia. Forsythia miała świadomość, że istniało raczej niewielkie prawdopodobieństwo, że rozbrzmiały na placu przypadkowo.

Zlata nie miała problemu z napełnieniem garnków zupą i innymi potrawami, ludzie wydawali się spokojni, czy może: zmęczeni, cierpliwie czekając na swoją kolej. Kiedy półgoblinka odeszła od stoiska, wyraźnie czuła już na boku ciężar naczyń, nie ruszyła jednak w stronę wyjścia z placu, a zamiast tego zdecydowała się sprawdzić, co (czy może: kto) kryło się za uchylonymi na krótko drzwiami kamienicy. Pozostawiwszy garnki w cieniu, ruszyła w stronę wejścia; chociaż na pustym fragmencie placu musiała być doskonale widoczna, wydawało się, że nikt nie zwrócił na nią uwagi - większość była zajęta tym, co działo się za jej plecami. Zlata bez przeszkód dotarła więc do drzwi, uchyliła je i wsunęła się do środka, niemal natychmiast powitana miękką ciemnością, zapachem stęchlizny oraz muzyką, która po tym, jak półgoblinka znalazła się na klatce schodowej, zdecydowanie nabrała na głośności; teraz kobieta nie miała już wątpliwości, że docierała gdzieś z góry - z drugiego, może trzeciego piętra.

Leżący na dachu czarodzieje, ukryci przed spojrzeniami wszystkich innych, mogli bez trudu obserwować to, co działo się niżej. Marcelius, mając niemal pewność, że zna wygrywany utwór, zdecydował się podjąć ryzykowną próbę odnalezienia tajemniczego muzyka; pozbywszy się luźnych przedmiotów i niepotrzebnego balastu, wychylił się mocno poza podniesioną krawędź dachu - i wyłącznie niecodzienna, wyrobiona przez lata ćwiczeń kontrola nad ciałem oraz pomoc przytrzymującego go Jamesa uchroniły go przed bolesnym (i prawdopodobnie śmiertelnym) upadkiem. Gdy głowa cyrkowca znalazła się niżej, mógł on z dosyć niewygodnego kąta przyjrzeć się oknu znajdującemu się bezpośrednio pod nim, ale w brudnej od kurzu szybie nic nie zwróciło jego uwagi. Pół-leżąc, pół-wisząc, dostrzegł za to ruch na dole, na poziomie placu - a spojrzawszy w tamtą stronę, zauważył postać, która początkowo wydała mu się dzieckiem, później: wyjątkowo niskim chłopcem, a wreszcie w jej rysach rozpoznał niską kobietę, którą nie tak dawno spotkał w Parszywym Pasażerze. Obserwując sytuację z góry, widział, jak kobieta podchodzi do kamienicy i wchodzi do środka - wybierając drzwi do sąsiedniej klatki od tej, w której on sam się znajdował. Jeśli uniósł wzrok wyżej, to w tej samej sąsiedniej klatce zauważył, że okno na poziomie trzeciego piętra było uchylone - i to właśnie tam dostrzegł mignięcie ludzkiej sylwetki. W pokoju za oknem stał chłopak, a choć odbijające się w szybie światło czyniło jego rysy niemożliwymi do rozpoznania, to jego pozycja była charakterystyczna: pochylał się, z dłońmi przy twarzy, w których połyskiwało coś metalowego.
Finley, która jako jedyna nie brała udziału w dachowej akrobacji, skupiła swoją uwagę na wygrywanych nutach i wtedy jej pamięć sama uzupełniła pozostawione przez grajka luki; wiedziała, gdzie po raz ostatni słyszała tę melodię, była też w stanie przypomnieć sobie do niej słowa - a ledwie to zrobiła, muzyka dotarła do niej i do wszystkich innych również z wielu innych stron.

Na początku do harmonijki dołączyło gwizdanie rozlegające się gdzieś w tłumie, później zaczęło pogwizdywać jeszcze kilka innych osób - może przypadkowych mieszkańców, może ludzi, którzy od samego początku tylko czekali na ten sygnał; w następnej chwili ponad muzykę przebił się delikatny dźwięk skrzypiec, dobiegający z jednej z wąskich uliczek dookoła placu. Później melodia wydawała się brzmieć już wszędzie, prawdopodobnie częściowo ze względu na nietypową akustykę tego miejsca - a może naprawdę rozbrzmiewała też z innych okien, z dachów i z ziemi, niemożliwa już do zignorowania.

| Mistrz gry najmocniej przeprasza Was za przestój, wyniknął on z intensywnych prac nad zmianą okresu fabularnego. W ramach przeprosin spośród akcji wykonanych w kolejnej turze mistrz gry wylosuje jedną, która zakończy się krytycznym sukcesem.

Zgodnie z informacją w poprzednim poście, rozpoznanie melodii wymagało poświęcenia na to akcji - w przypadku postaci, które w swoich postach wykonały inne akcje, druga, dotycząca melodii, została uznana za niebyłą. Forsythia i Finley otrzymają dodatkowe informacje drogą prywatnej wiadomości w ciągu kilku minut od opublikowania tego posta.

Na odpisy macie 72 godziny, tę turę - ze względu na nieobecność Aquili - rozpoczyna post mistrza gry.

Uprzedzając pytania, ze względu na to, że wątek przeciągnął się nie z Waszej winy, zostanie rozliczony w ramach wydarzenia Spokojnie jak na wojnie po zakończeniu rozgrywki - jeszcze na stary okres fabularny.

Działające zaklęcia:

Cito Maxima (Elvira) - 2/3 tury
Oculus (Craig) - 1/3 tury, 10/10 PŻ

W razie pytań zapraszam.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 26 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]28.07.21 22:18
Palce szczupłe, długie, nerwowe, wystukują opuszkami rytm słyszany, gdy serce uderza o pręty kościanej klatki niby ptak spłoszony, powtarzając dudniące: nie zabijcie się, nie zabijcie się, tylko się nie ześlizgnijcie. Zaklęcie maskujące chroniło ich przed oczami, swoimi, obcymi, tymi, które mogą zesłać na nich kłopoty, lecz nic nie broniło ich w żaden sposób przed grawitacją. Ale kręcący się obok blondyn był zwinny, zdolny do wykonywania figur znacznie odważniejszych niż zwisanie z dachu, a James był silny. Pewny, zawsze przy Marcelu, gotowy jeśli nie pochwycić go tak jak teraz, to zawsze pilnować, problemy dzieląc na dwoje. Powinna być więc spokojna, a mimo to urywany oddech wymyka się spomiędzy rozchylonych warg, oczy błądzą po ruszających się sylwetkach, próbując dojrzeć tą znajomą, ryzykującą najwięcej. Lecz nie czynią tego zbyt uważnie, bowiem umysł skupia się na melodii. Pamięta ją, jak dym papierosowy wdzierający się do nozdrzy, wyłapuje ją z meandrów wspomnień z uwagą, troską, bo przecież jej przesłanie miało znaczenie. Tutaj, na placu pełnym swoich i tych, którzy pragną wkraść się w łaski, jednocześnie zaznaczając swoją wyższość. Nie może być przypadkowa, Finnie to wie, więc szuka, aż wreszcie słowa wpasowują się w wygrywaną nutę, a żołądek zaciska się, wykonując niemożliwego pod anatomicznym względem fikołka. Rumieniec absolutnego oczarowania wkrada się na zaróżowione od zimna policzki, odwaga zaś tli się pod jasną skórą niczym najprawdziwszy płomień. Zrobili to, naprawdę to zrobili. Robią to, coś szepce cichutko, bo wiatr niesie gwizd, a może to tylko nadzieja nieśmiała podobne fanaberie wzmaga, ale do pojedynczego dołącza kolejny i słychać grę skrzypiec, całe Connaught Square wydaje się wybrzmiewać dzięki akustyce, jaką oferował plac. Jeśli wcześniej wzmagały się na nim krzyki ofiar, mające mieszkańcom stolicy przypomnieć, kto twardą ręką ich za kark trzyma, tak teraz każdy fragment tego miejsca wołał, że żyją, że są, że nie na się ich uciszyć tak łatwo ledwie miską ciepłej strawy. Drobne dłonie zaciskają w pięści, kiedy popiół spojrzenia próbuje tym razem zlokalizować swoich towarzyszy. Są już? Bezpieczni?
- Wróciliście? - pyta szeptem, a przecież by słyszała, karci się zaraz. Głupia, głupia Finley. Ma chęć głową pokręcić, ale to zbyteczny ruch, czas też im uciekał niby ziarnka piasku w rękach trzymane - Oni grają Silencio - mówi nadal cicho, lekko zduszonym od gromadzących się emocji głosem - Fatalnych Jędz. Z sylwestra z Doliny - z zadymionych pubów i podrzędnych lokali, gdzie nawet szpicle Ministerstwa się nie włóczą z obawy, że dostaną jakiegoś świństwa od biedaków. To nie był przypadek, oczywiście, że nie mógł, a mimo to blondynka nie potrafi opanować...czego? Wzruszenia? Oszołomienia, jakie wciąż się jej trzyma, czy może podziwu wobec tego braku lęku? Dlaczego nie wszystko na raz? - znowu jej coś mówi, ten zew, zryw nakazujący zaprzestać tej bezradności, biernego przyglądania się, kiedy wciąż jest jeszcze nadzieja, gdy wszystko zdawało się już stracone. Przepraszam, chciałaby powiedzieć, bardzo was przepraszam i w przeprosinach tych sięgnąć oczu błękitnych oraz tych piwno-zielonych. Bo to, co zrobi, będzie strasznie głupie, porywcze, może ich narazić, a jeśli już miało dziać się coś niedobrego, to nie powinno sięgać tych chłopców o za dużych sercach. Nie odzywa się, nie tak, nie błaga o przebaczenie, zamiast tego własnym głosem zakrada się w melodię, na początku niezbyt głośno, potem nieco śmielej, wyśpiewując w odpowiednim rytmie tekst piosenki. Łudząc się, że ta akustyka, która pomagała ukryć się grajkom i dziewczynkę z cyrku wesprze, pozwalając, chociaż na trochę uniemożliwić ich zlokalizowanie, jeśli ktokolwiek mógłby ją usłyszeć.
Nie nałożycie na nas silencio, nie teraz, nie dziś.

| śpiew II


Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Finley Jones
Finley Jones
Zawód : Tancerka Ognia
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

it's courage and fear
not courage or fear

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 26 IYOfLg4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9481-finley-jones https://www.morsmordre.net/t9564-finleyowe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f351-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-9 https://www.morsmordre.net/t9667-skrytka-nr-2188 https://www.morsmordre.net/t9568-finley-jones
Re: Connaught Square [odnośnik]28.07.21 23:04
Zsunięta z głowy czapka i skupione na niej spojrzenie, Evandra przystanęła na krótką chwilę, by wysłuchać zwróconych do niej słów.
- Trudna sytuacja dotknęła nas wszystkich, winniśmy sobie okazać wsparcie. Pomówię z urzędnikami Ministerstwa, na pewno znajdziemy rozwiązanie. Najważniejsze, to się nie poddawać - odparła mężczyźnie, niezrażona brakiem oficjalnej tytulatury. Nie mogła wymagać od tak prostych czarodziejów lepszego wykształcenia. Brak pracy był rzeczywiście problemem, którym mogli się zająć, już w pamięci zaczęła przeglądać twarze osób, do których należałoby się zwrócić po poradę i pomoc.
Widząc rozmazane na twarzy dziewczynki szare ślady, sięgnęła do kieszeni bordowej sukni i podała dziecku śnieżnobiałą chusteczkę z wyhaftowanymi nań własnoręcznie swoimi inicjałami. Spychane dotychczas na dalszy plan matczyne instynkty szarpnęły serce Evandry, ściskając kruchość współczuciem, jakiemu niełatwo było się oprzeć. Rzeczywistość tych prostych ludzi była ciężka, o czym zdawała sobie sprawę, jednak co innego mieć świadomość, a mieć realny dowód na wyciągnięcie dłoni. Czy mogła zrobić więcej, by pozbyć się tej nędzy i niedostatku?
Podniosła się z miejsca i odszukała spojrzenie Multon. Coraz głośniej rozbrzmiewająca muzyka nasunęła jej wątpliwości, Aquila nie wspominała o oprawie muzycznej, ale jeśli był to jej pomysł, mogła uprzedzić o tym wcześniej.
- Ta muzyka… czy to ktoś od nas? - zwróciła się ściszonym głosem do Elviry - Wydawało mi się, że widziałam ruch na piętrze. - Przeniosła porozumiewawczo wzrok na okno, gdzie wcześniej dostrzegła błysk odbijającego się światła. Zostawiła ją z tą wiadomością, przekonana że ta sama zdecyduje co z nią zrobić i czy w ogóle jest warta uwagi. Przelotne spojrzenie posłała jeszcze Hannibalowi, który sprawdzał co mogło zaalarmować psa. Czy zamierzał skierować się wraz z nią ku scenie czy też zamieni kilka słów z panną Multon? Nie ociągając się, ani nie wdając szczegóły ruszyła z dzieckiem przed siebie w kierunku wozu z żywnością, oglądając się jeszcze za siebie i zachęcając gestem kolejnych zebranych na placu ludzi.
Podeszła do wozu, zaglądając do jednej z ustawionych nań skrzyń. Gdzieś tu powinny być, próbowała wrócić myślami do dzisiejszego ranka, kiedy jeszcze przed wyjazdem na Connaught Square przyglądała się pakowanym posiłkom. Ciasto i pudding miały pojawić się na stołach później, kiedy pierwsze partie zupy zostaną wydane, ale skoro pojednawczo obiecała dziecku deser, nie mogła teraz złamać swojego słowa. Szczęśliwie zapamiętane pakunki znajdowały się w miejscu, które zapamiętała, wręczyła dziewczynce zawinięte w papier dwa kawałki ciasta z owocami, po czym wskazała dłonią stoły z wytrawnymi posiłkami, przy których stała Primrose. Sama uniosła znów wzrok, rozglądając się po grających i wygwizujących melodię ludziach, nadal nie wiedząc czego się po tym spodziewać.

| podchodzę do wozu, do miejsca gdzie wcześniej stałam



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Connaught Square [odnośnik]28.07.21 23:09
Dostrzegł sylwetkę, lecz nie dostrzegł twarzy - niewiele mu to dało, mógł zeskoczyć, dołączyć do niego, lecz po cóż - czy nie przerwałby wtedy jego gry, nawet na kilka chwil, niosąc strach przed nieznanym? Wciąż był ukryty pod działaniem zaklęcia, miał tę przewagę, ale wiedząc, gdzie znajdował się grajek, mógł mieć go pod kontrolą - gdyby obecni na placu czarodzieje jednak zaczęli go szukać. Wtem jednak stało się coś niesamowitego, muzyka przybierała na sile, zaczynała pojawiać się zewsząd, coraz trudniejsza do wychwycenia. Plac otoczony wysokimi budynkami utrudniał odnalezienie winnego, ale im więcej instrumentów dołączało do muzyki, tym trudniej było go przecież pochwycić. Muzyka wciąż dźwięczała w jego uszach melodyjnie, rozpoznawał ją, ale skąd? Ale gdzie? Miał ją na końcu języka, był pewien, potrzebował tylko chwili skupienia. Podciągnął się nieznacznie na rękach, dając Jamesowi znak, że nic tam po nich, ostrożnie wciągając się - z pomocą przyjaciela - z powrotem na dach. Dbał, by nie strącić przy tym niczego ubraniem - był cały brudny, przemoczony od wilgoci pokrywającej dach, ale w zasadzie wcale nie zwracał na to uwagi, przywykł przecież.
- Nie widziałem twarzy - przekazał krótko pozostałej dwójce. - Jest pod nami - Nic więcej nie widział. Przynajmniej nie na tym polu. - Zlata tu idzie - dodał, oglądając się za siebie, gdzie powinien znajdować się James - on potrafił ją rozpoznać, co do Fin nie miał pewności. Czasem wydawało mu się, że w porcie takich jak Zlata znał każdy, ale z drugiej strony - Fin rzadziej szukała kłopotów. Sam nie był pewien, co o tym myślał: z jednej strony pomogła tamtego dnia Hugh, z drugiej chyba wciąż nie do końca jej ufał. Takim jak ona nie wolno było ufać - sprzedaliby każdego za garść knutów. Czy mógł się mylić? Wydawało mu się, że w każdym wypadku - nie lubiła władzy. - Jesteśmy - odparł na pytanie Finley, kiedy wreszcie rozjaśniła wspomnienia, podrzucając tytuł utworu nieustannie dźwięczącego mu w głowie. Muzyka przybierała na sile - to było niesamowite. Naprawdę niesamowite. Twarz Marcela rozświetlił uśmiech, kiedy pochylił się w stronę placu, obserwując dalszy ciąg zdarzeń. Gwizdało coraz więcej osób. Skrzypce, melodia, dźwięki były wszędzie. To, czego im brakowało, to intonacja. Wychwycił słowa Finley, w emocji chwytając jej ramię dla dodania jej otuchy, po czym pośpiesznie wyciągnął z kieszeni różdżkę, by skierować ją na dziewczynę i wypowiedzieć formułę zaklęcia:
- Sonorus - szeptem, ci ludzie tego potrzebowali - głosu, który ich poprowadzi. Obejrzał się na Jamesa, w duecie mogli więcej.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Connaught Square [odnośnik]28.07.21 23:09
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 10
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 26 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]28.07.21 23:41
Z uśmiechem obserwował dzieciaki, które wyraźnie zaniepokoiły się sytuacją Lily. Były rodzeństwem, kuzynostwem? Może po prostu przyjaciółmi. Ale tak bardzo ich widok przypominał mu czasy, kiedy wraz z rodzeństwem byli jeszcze przed Hogwartem - kiedy odkrywali tabor, wspólnie pracowali i bawili się, ale też i pakowali w kłopoty. Świat wydawał się być jedną wielką przygodą, pełen niebezpieczeństw i ekscytacji. Wszystko było zabawą, nawet jeśli musieli uważać na gadziów to zawsze mieli siebie - gotowych do wyciągnięcia pomocnej dłoni, gotowi do zapewnienia pomocy sobie, gotowi do wstawienia się jedno za drugim. Mieli czasem potknięcia, ale nauczeni, że mają tylko siebie, trzymali się wspólnie i odkrywali świat.
Co te dzieciaki miały odkrywać? Nie mogąc wyjść nawet na podwórko, szczególnie poza Londynem, bo kij jeden wiedział czy nie natrafią na Dementora czy innego upiora. Z jednej strony Thomas wiedział, że powinni uciekać gdzieś daleko z tej przeklętej stolicy, ale z drugiej strony… bez domu w bezpiecznym mieście ryzykowało się tyle samo jak nie jeszcze więcej niż tutaj.
Jednak to nie było jego rodzeństwo. Jego czekało na niego w domu i wiedział, że musiał wrócić do nich cały i zdrowy, a jeśli nie… to zrzuci wszystko na Marcela. W końcu to wszystko było jego pomysłem, nawet jeśli choć minimalnie rzeczywiście cieszył się z uczestniczenia w czymś takim. Lepsze to niż włóczenie się po Wielkiej Brytanii bez celu.
Spojrzał na miskę, którą wciąż niósł, odchodząc wciąż kawałek dalej, jedną ręką sięgając do kieszeni ostrożnie, wyjmując swoich sześć skarbów i zaciskając na nich palce mocno, starając się to zrobić bez gwałtownych ruchów, zupełnie jakby to było coś naturalnego. Już po chwili zaciśniętą pięść skierował do twarzy, imitując że zasłania usta przy kichnięciu. Schylił się nieco, może rozlewając nieco zupy przy tym. Zaraz jednak włożył dwa drobne przedmioty do ust, udając że wyciera usta dłonią po kichnięciu, a kolejne cztery starając się wrzucić do zupy tuż przed tym jak uchwycił miskę w obie dłonie.
Nie zwlekając dłużej, przysunął miskę z zupą do ust, upijając nieco niej, a już po chwili wypluwając ją na pobliską osobę, zaczynając kasłać i upuszczając zupę specjalnie, aby pierw to zawartość miski się wylała, a później dopiero naczynie upadło na deptak. Zaczął kasłać, łapiąc się za klatkę piersiową i nieco pochylając, spoglądając po otaczających go ludziach z przerażeniem w oczach i po tym zerkając na ziemię, na to co było na niej widoczne - czy jego skarby były dobrze dostrzegane pośród kałuży bulionu.
- Zęby… - wymamrotał do pobliskiej kobiety. - W tej zupie są zęby! Ludzkie zęby! - krzyknął zaraz ponownie. - Ludzie, ta zupa jest z trupa! W niej są ludzkie zęby! Karmią nas trupem! - znów podniósł głośniej, rozglądając się i wycofując powoli w kierunku bramy wyjścia z placu, sprawdzając jeszcze jakie są reakcje na jego drobne przedstawienie, czując jak serce mu łomocze z ekscytacji. Nie mógł się powstrzymać przed sprawdzeniem tego jak ludzie na niego reagują, w końcu dawał właśnie przedstawienie, nawet jeśli miał nadzieję, że dla nieprzychylnych oczu zgromadzonych na placu organizatorów i ochroniarzy rozdawania żywności swoją aparycją niczym nie różnił się od pierwszego lepszego biedaka - przecież nim był.

| Używam przedmiotów z ekwipunku, wykonuję rzut na zręczne ręce (II) przy używaniu przedmiotów, kłamstwo i kokieteria (II).


Connaught Square - Page 26 EbVqBwL
Tom Doe
Tom Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 26 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380

Strona 26 z 31 Previous  1 ... 14 ... 25, 26, 27 ... 31  Next

Connaught Square
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach