Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia Wrońskich
AutorWiadomość
Sypialnia Wrońskich [odnośnik]10.07.20 23:56
First topic message reminder :

Sypialnia Wrońskich

Wchodząc po schodach na piętro domu można zauważyć trzy różne skrzydła drzwiowe. Te najdalsze, położone na samym końcu korytarzyka prowadzą do sypialni państwa domu. Pokoik jest niewielki - znajduje się tutaj jedynie dwuosobowe łóżko, dwa małe stoliczki nocne oraz szafa mieszcząca wszystkie sukienki pani Wroński oraz trochę ciuchów jej męża. Całe pomieszczenie urządzone jest w raczej jasnych barwach. Pościel, zasłony oraz niewielkie serwetki znajdujące się na stoliczkach nocnych są do siebie dopasowane, aby tworzyć jedną, spójną całość. Jasne barwy mają pozwolić odpocząć nie tylko zmęczonym oczom, ale i umysłom. Okno wychodzi na ogród, najwięcej słońca wpuszczając popołudniu.
Nałożone zabezpieczenia: Cave Inicum, Zawierucha, Oczobłysk, Muffliatio, Tenuistis (aportacja)

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Frances Wroński dnia 05.04.21 22:50, w całości zmieniany 2 razy
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806

Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]11.12.20 12:16
W ostatnich tygodniach pewne przekonania - głównie te, dotyczące wartości jej umiejętności, powoli zaczynały narastać w eterycznym dziewczęciu. Analityczny umysł przyzwyczajał się do głoszenia innowacyjnych teorii, zwykle jednak powiązanych z alchemią.
- Nie kwestionuję istnienia podziałów, uważam jednak, że szacunek winno zdobywać się czynami. Swoimi własnymi a nie tymi, z którymi wiąże się noszone nazwisko. - Odpowiedziała nad wyraz spokojnie, uważnym spojrzeniem przyglądając się twarzy towarzyszki. - A jeśli istnieje jedna, jedyna rzecz jaka w mojej osobie posiada wartość, z pewnością jest to moja wiedza, Wren. Niewielu może pochwalić się takim zrozumieniem alchemii. I nie mam zamiaru tej jednej kwestii poddawać w wątpliwości tylko dlatego, że moja rodzina pozostawia wiele do życzenia. - Odpowiedziała, gdzieś w środku czując zadowolenie - z tego, że w końcu udało jej się wypracować odpowiednią pewność dotyczącą swoich umiejętności. Może nie posiadała odpowiednio błękitnej krwi, posiadała jednak wiedzę, która dla wielu pozostawała niedostępna oraz niezrozumiana. - Nie, pewne spostrzeżenia zdobyłam drogą własnych doświadczeń. W większości niezwykle negatywnych doświadczeń. - Odpowiedziała delikatnie wzruszając wątłymi ramionami. Dla panna Burroughs nauka była najważniejszym czynnikiem. Nie społeczeństwo, nie jego wymogi a czyste pragnienie wiedzy oraz wielkich odkryć. Kto wie, może i ona wchodziła na ten etap naukowej kariery, gdy traciło się pewne części rozumu, by zdobyć więcej wiedzy? Nie wiedziała, przystała jednak na propozycję porzucenia tego tematu.
Kolejny temat zdawał się jej jednak równie ciężki, jak poprzedni.
- Nie wiedziałam, że taka z Ciebie romantyczka. Zażartowałabym, że nie powinnaś czekać na rycerza dosiadającego białego konia... Lecz oni czasem się pojawiają. - A przynajmniej w jej życiu pojawił się jeden, rozumiejący to, czego nie rozumieli inni i zawsze gotowy udzielić jej pomocy. - Ja... Zawdzięczam mu życie, wiesz? Gdyby nie Daniel od dawna leżałabym sześć stóp pod ziemią... - Tego była aż nazbyt pewna. Jeśli nie Willy, dobiłyby ją portowe doki bądź własna rodzina. On uratował ją przed niedoszłym oprawcą i w pewien sposób był prowodyrem jej wyprowadzki. - Wychodzę z założenia, że aby relacja funkcjonowała poprawnie, obie jednostki winny wkładać w nią tyle samo... Od Daniela dostałam tyle, iż nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie wyrównać rachunek i... chyba po prostu mi zależy. Na jego szczęściu. - Wyznała, a delikatny rumieniec przyozdobił jej buzię. Układ czy też nie, dokładny plan czy też nie, to pragnienie pozostawało niezmienne - chciała, aby Daniel był szczęśliwy. Nawet jeśli ich małżeństwo miało trwać jedynie kilka miesięcy.
Dwa proste słowa sprawiły, że buzia eterycznej alchemiczki pobladła delikatnie. Ten jeden, jedyny element jakoś umknął z jej umysłu, gdy zbyt skupiała się na snuciu dokładnych planów i pilnowaniu, aby Wroński załatwił wszystko, co powinien.
Jeszcze do niedawna, dopóki Dan nie przekroczył ostatniego muru uch relacji, była przekonana, że takie rzeczy między nimi nigdy nie będą miały miejsca... Lecz od podjęcia decyzji o ślubie coś zdawało się zmienić. Poczekajmy mówił, jakby zapowiadał, iż pewnego dnia do tego dojdzie. - Myślisz, że... że będzie chciał...no wiesz? Bo... my nigdy... i... Och, chyba denerwuję się jeszcze bardziej. - Wyrzuciła z siebie, rumieniąc się niczym najdojrzalszy z pomidorów, szybko zajmując się sukniami oraz poszukiwaniem bielizny, byleby tylko się czymś zająć.
- Ze sklepu, Wren. - Odpowiedziała z odrobiną rozbawienia w głosie, zauważając nieufne spojrzenia towarzyszki. Bielizna w końcu nie gryzła, nie ciskała również zaklęciami.
Uważne spojrzenie szaroniebieskich tęczówek powiodło po sylwetce panny Chang, gdy ta wypowiedziała swoje pytanie. Nie dało się nie zauważyć, że prezentowała się co najmniej wspaniale. - Oczywiście! Spójrz, od razu stoisz pewniej, nie przygarbiasz ramion... - Nie zdążyła dokończyć, gdyż uwaga towarzyszki spoczęła na ostatniej z sukni. Uśmiechnęła się lekko, słysząc jej słowa. Pozwoliła odwrócić się w kierunku lustra, a gdy broda Wren spoczęła na jej ramieniu, eteryczna alchemiczka delikatnie przywarła plecami do jej ciała. Przez chwilę stała tak, przyglądając się swojemu odbiciu, by finalnie uwolnić z piersi ciężkie westchnienie. - Czyli suknię mamy wybraną... - Wypowiedziała, odnajdując dłoń panny Chang, aby zacisnąć na niej smukłe palce. Szaroniebieskie spojrzenie zaszkliło się dziwnie, w geście którego Frances sama nie rozumiała. Ostrożnie odwróciła się do Wren, nadal trzymając jej dłoń ze spojrzeniem pełnym wilgoci. - No już, zajmijmy się czymś, bo zaraz się rozkleję i... - I już miała coś powiedzieć, zaproponować Wren przymierzenie jednej ze swoich sukienek, gdy dziwna błyskotka przykuła jej uwagę. Eteryczna alchemiczka delikatnie ujęła jej łańcuszek w dłonie, przyglądając się mu z zaciekawieniem. - Wren, czemu nosisz pierścionek na szyi...? - Spytała, uważne spojrzenie przenosząc na buzię towarzyszki. Wszak pierścionki, zwłaszcza tak ładne, nosiło się na dłoniach, nie łańcuszkach przewieszonych przez szyję. - I o co Ci chodziło ze słowami, że obaj bracia zaskakują? - Dodała, gdy umysł przypomniał jej o słowach Chang.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]11.12.20 20:01
A pieniądze szczęścia nie dają, powtarzali niektórzy, naiwnie wierząc, że ich życie w biedocie było pełniejsze, szczęśliwsze, prawdziwsze. Bardziej wartościowe. Wren nie odniosła się więcej do tematu, wzruszyła jedynie ramionami, pozostawiając niezgodność poglądów za nimi; dziewczęta różniły się w wielu kwestiach, bo i ludzie sami w sobie byli różni, zaś czarownica niechętnie konfrontowała swoje przekonania, jeśli nie zachodziła taka potrzeba. Przemawiał przez nią wypracowany latami pragmatyzm. Im mniej mówisz, tym bezpieczniejsza jesteś. Im rzadziej wyrażasz opinię, tym trudniej sklasyfikować cię w danej kategorii, jaką w przyszłości można by obrócić przeciwko tobie. Jedynie w ostatnich miesiącach coraz świadomiej rozumiała konflikt między stroną pragnącą wolności dla magii i stroną głaszczącą mugolskie głowy; rozumiała go, choć to nie znaczyło, że ze swoją opinią obnosiła się chętniej. Nie - była mądrzejsza, sprytniejsza, a przede wszystkim ostrożniejsza, wierząc, że chwilowy napływ szczerości Frances wynikał wyłącznie z faktu poczucia swobody w jej towarzystwie. Dobrze, że tak się czuła - ale była młoda, wciąż okrutnie naiwna, zdolna własnoręcznie wpakować się w paszczę niebezpieczeństwa. Oby Daniel nauczył ją jak poruszać się w świecie niczym cień; choć pianie hymnów ku swej naukowej karierze wskazywało raczej na to, że cienie na długo pannie Burroughs nie wystarczą. Wydawała się domagać piedestału. Zasłużonego, ale ryzykownego.
Trzeba będzie mieć ją na oku.
Z leniwym półuśmiechem słuchała alchemiczki; pięknie opowiadała o Danielu, o łączącej ich przeszłości i zasłudze, za sprawą której Wroński zapisał się w jej życiu złotymi zgłoskami. Jej postrzeganie przyszłego męża było świadectwem wszelkich jego zalet, co Wren rejestrowała z zadowoleniem, pewna buntu, który odezwałby się w niej gdyby tylko Frances zaczęła na niego narzekać. Ale tak się nie stało - wkraczające na policzki rumieńce i uciekające, rozmarzone spojrzenie mówiły więcej niż słowa. Nie kłamała. Nawet jeśli małżeństwo to miałoby nie przetrwać próby czasu, emocje panny Burroughs były szczere i śliczne, dziewczęce, tak niepoprawnie idealistyczne, jak kiedyś jej własne. Ach... Wspomnienie nawracającego widma na moment odjęło z jej twarzy łagodny grymas, oczy wydawały się sczernieć jeszcze mocniej, a rysy wyostrzać - ale nie odezwała się na jego temat. Był wieczną tajemnicą w skrzywdzonym sercu. I nią miał pozostać.
- Daniel zawsze był takim rycerzem - zgodziła się, skora odwrócić uwagę własnych myśli zbiegających na nieodpowiednie tory. Nie dziś, nie, nie pozwoli mu przeniknąć do głowy i zasiać w niej zamętu; przeszłość pozwalała odblokować wieloletnią złość, dotychczas uśpioną, a tę przeobrazić w czarnomagiczne zapędy, jednak podobnych praktyk Azjatka nie zamierzała stosować w otoczeniu Frances. - Tylko nie domyśliłabym się, że to do twojej wieży pędził całe życie - mruknęła z zaczepnym uśmiechem. Pędził - na rumaku czy na miotle, to nieistotne, ważne natomiast, że w końcu dotarł do celu i wspiął się do okienka, w którym wyczekiwała go śliczna księżniczka uwolniona od smoka. Co za historia. Wciąż nie była w stanie pojąć tego kuriozalnego połączenia, nie mogła wyobrazić sobie ich zwyczajnej codzienności i nudnego, małżeńskiego życia - czas pokaże, czy rzeczywiście dobrali się odpowiednio. Wren na to zresztą liczyła. Znała jedno, znała drugie, oboje byli dobrymi ludźmi. Niech się im wiedzie. - Nie jestem w tym dobra, Fran. W ckliwym wsparciu i ciepłych słówkach. Ale wydaje mi się po prostu, że już jest szczęśliwy, a gdyby było inaczej, wiedziałabyś o tym - zaoferowała spokojnie. Przyziemnie. A potem wywróciła lekko oczyma, parsknęła cicho, rozbawiona ponownie pełną cielęcej niewinności i zakłopotania reakcją, jaką gospodyni wystosowała w odpowiedzi na perspektywę spędzenia z Danielem wspólnej nocy; była przecież doświadczona, opowiadała o tym pod wpływem ognistej whisky, prowokująca dłonie Elviry i zbliżenie z nią samą na wilgotnej od rosy i potu trawie.
- Pomyśl. Bierzecie razem ślub, nie wstępujecie do mugolskiego zakonu - pogodnie skorygowała jej niemądre założenie, że Wroński fizycznym zbliżeniem nie będzie zainteresowany. Oczywiście, że będzie - jak każdy mężczyzna. Poza tym, czyż nie był to koronny obowiązek żony? Wren zaśmiała się w duchu; pewnego dnia panna Burroughs zrozumie, że wszystko to, co uznawane było za obowiązek, w jej dłoniach mogło stać się orężem. Lecz nie zamierzała jej tego tłumaczyć - niech do podobnych wniosków dojdzie sama, nawet jeśli u boku Wrońskiego mogłoby okazać się, że nigdy nie będzie musiała po nie sięgać.
Z przekąsem spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie. Wedle własnego gustu wyglądała nieprzyzwoicie, nieprzekonana, czy to jej odpowiadało. Ale skoro w oczach Frances zmiana wypadała korzystnie, była skłonna jej uwierzyć; obróciła się raz w jedną stronę, raz w drugą, zanim westchnęła przeciągle, poddańczo, i kiwnęła głową.
- Chyba nie jest taka zła - przyznała zatem mętnie, uśmiechnąwszy się kącikiem ust. Czy w swojej szafie Burroughs miała więcej podobnych skarbów? Aż strach było pytać. Pamiętała jej skąpą kreację podczas wspólnego wieczoru w jej ogrodzie, teraz blondynka prezentowała kolejny jej przykład nie tylko na sobie, ale i w pustym już pudełeczku, oferując Azjatce przymiarkę. - Ale wolałabym kremową, albo chociaż białą - dodała trochę ciszej, kliknęła językiem o podniebienie, znów wpatrzona w lustrzaną taflę. Nie przygarbiasz ramion - te słowa sprawiły, że uśmiech przerodził się w ledwo dostrzegalny grymas. Przygarbiać ramiona będzie - już do końca życia, przez swoją chorobę, lecz o niej Frances wciąż nie miała pojęcia.
Obróciła gospodynię delikatnie, wciąż ujmując jej dłoń, po czym powiodła spojrzeniem w dół, z tej perspektywy oglądając sukienkę. Była naprawdę śliczna. Gdyby to do niej należał wybór, Wren również zdecydowałaby się akurat na ten krój.
- Też jestem zaręczona - przyznała, nie patrząc jednak na Frances. Mogła wyobrazić sobie jej reakcję. Czy była pierwszą osobą dowiadującą się o tej prywatnej rewelacji? Chyba tak, choć czarownica miała przedziwne wrażenie, że wspominała o tym komuś już wcześniej. - Z bratem Daniela - powiodła dłonią do pierścionka wiszącego na złotym wisiorku i dotknęła go palcem wskazującym, na co niuchacz pisnął w niezgodzie i chwycił błyskotkę, najwyraźniej uznając ją za swoją własność. Nie był skory się dzielić.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]12.12.20 23:05
Coś nieprzyjemnie zakuło w młodej piersi na słowa, jakie uleciały z ust towarzyszki. Do tej pory przyjemnym było stwierdzenie iż Daniel jest jej rycerzem. Prywatnym, skorym, by zawsze jej pomóc, jednocześnie będącym kimś, kto pełnił funkcję jej bratniej duszy. Kimś, komu mogła w pełni ufać, wypowiedzieć to, czego nie wyjawiłaby innym...
I o ile ich małżeństwo miało być tylko i wyłącznie układem, doskonale uknutym planem z siecią wiarygodnych kłamstw, tak myśl, iż istniała niewielka możliwość, że pełnił funkcję rycerza dla kogoś jeszcze wydawała się być dziwnie nieprzyjemna w sposób, którego nie potrafiła zrozumieć. A może jej się jedynie zdawało i jedynie ukłucie w piersi było skutkiem nerwów? Nie była pewna.
Uniosła z zaciekawieniem brew, na kolejną teorię, jaką podzieliła się z nią Azjatka.
- Koleje losu nie raz bywają zaskakujące... A mnie w pełni zadowala taki obrót sytuacji. Drugi taki nie chodzi po tym świecie. - Stwierdziła, wzruszając delikatnie wątłymi ramionami. Ze wszystkich znanych jej czarodziejów, tylko z Wrońskim podjęłaby się podobnego planu, jednocześnie będąc przekonaną, że nie znajdzie się nikt, kto kiedykolwiek chciałby pojąć ją za żonę. Była naukowcem spędzającym większość swojego życia w towarzystwie podręczników oraz kociołków. Nie była przebojowa, a nieśmiałość ulatywała jedynie za sprawą mocnych procentów które proporcjonalnie odbierały jej pamięć. A to sprawiło, że z pewnością nie była materiałem na towarzyszkę życia, przynajmniej według jej własnej matki.
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy specyficzne słowa otuchy uleciały z ust Wren. I miała naprawdę wielką nadzieję, że są one prawdą, a przyjaciel nie pożałuje podjętej decyzji jednocześnie przestając darzyć ją sympatią. Tego w tym wszystkim mogłaby nie przeżyć.
- Dziękuję, Wren. To... to dużo dla mnie znaczy. - Odpowiedziała ze szczerością w głosie, odrobinę poruszona prostym i przyziemnym stwierdzeniem. Chwilę później jej policzki przybrały barwę dojrzałych pomidorów. Wbrew wszelkim pozorom nie czuła się doświadczona - obu przygód, jakich przyszło jej doznać, praktycznie w ogóle nie pamiętała za sprawą zdradzieckiego alkoholu.
Chang zwróciła uwagę na aspekt, który do tej pory nie pojawił się w niewinnym umyśle. Proste stwierdzenie wywołało lawinę myśli, których część sprawiła, że rumieniec na jej buzi przybrał na sile, a jej ciało przeszył dreszcz.
- Dobrze wiesz, że myślenie o takich rzeczach wychodzi mi najlepiej pod wpływem... A to w żadnym wypadku nie wchodzi w grę. - Odpowiedziała z rozbawieniem w głosie, jedynie odrobinę wymuszonym. Nie wchodziło, to było pewne. Czymkolwiek nie były słowa Wrońskiego, jasno wykluczały udział alkoholu w podobnych wydarzeniach gdy jeśli w ogóle kiedykolwiek nadejdą. Ciężkie westchnienie opuściło jej usta, a panna Burroughs miała nadzieję, iż wraz z nim część myśli ucieknie z jej głowy.
Uważnie powiodła spojrzeniem po Wren ubranej w bieliznę z jej własnej szuflady.
- Mi się w niej podobasz. Nie jest wulgarnie, lecz subtelnie i odrobinę tajemniczo... - Ponownie wzruszyła ramionami.Fakt, iż była zwolenniczką koronek oraz ślicznej bielizny nie był dla Chang tajemnicą. Panna Burroughs żyła w przekonaniu, iż odpowiednia bielizna jest noszona dla siebie oraz potrafi dodawać pewności siebie. - Tylko tą mam nie używaną. Chciałam dać Ci ją w prezencie, lecz jeśli Ci się nie podoba, nie musisz jej przyjmować. - Odpowiedziała z odrobiną smutku w głosie, czując się odrobinę źle po jej słowach. W końcu chciała dobrze, pokazała jej coś, co do tej pory ją omijało, dziejąc się częścią czegoś, co dla Frances pozostawało niezwykle prywatnym.
Zaskoczenie pojawiło się na buzi eterycznej alchemiczki, gdy Wren przyznała się do połączeń, jakie mogły ich połączyć.
- Każdy ma swoje tajemnice... - Zaczęła, nadal uważnie się jej przyglądając. W pierwszej chwili poczuła się odrobinę źle, iż musiała tę informację z niej wyciągnąć w drugiej... Była pewna, że gdyby nie potrzebowała pomocy, zapewne poinformowałaby Wren długo po fakcie. - Wren Chang, teraz musisz opowiedzieć mi wszystko. - Zawyrokowała z delikatnym uśmiechem. Chciała wiedzieć, najbardziej ciekawa informacji dotyczących relacji Daniela z bratem, zaniepokojona wcześniejszymi słowami przyjaciela.
W końcu, wieczór dla dziewcząt dopiero się zaczynał.

| zt.x2 :pwease:


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]17.04.21 0:56
14 listopada '57

Wyjście z domu mające być jedynie krótką wycieczką celem dobicia interesu oraz dokładnego określenia zamówienia zamieniło się w... nie była nawet w stanie określić, czym dokładnie ten wieczór był. Okrutnym brakiem porozumienia? Zwykłą, brutalną napaścią zaślepionego fanatyka? Połączeniem tych dwóch czynników? Nie wiedziała, próbując skupić umysł na kolejnych krokach oraz zakrętach, jakie musiała pokonać by wyjść po za granice Londynu i teleportować się w okolice Szafirowego Wzgórza. Drogę do domu pokonała biegiem, uważnie rozglądając się w ciemnościach poszukując cieni zwiastujących niebezpieczeństwa które jeszcze nie ustało, starając się w miarę uważnie stawiać stopy, nie udało jej się jednak uniknąć kilku podknięć. Przerażona kobieta nie wiedziała, czy aby zawarta umowa faktycznie była wiążąca, czy przypadkiem czarownica nie zjawi się zaraz by rzucić w nią kolejną wiązanką paskudnych zaklęć, których wspomnienie nadal było żywe w jej umyśle. Z bijącym szybciej sercem przekroczyła próg domu by zatrzasnąć za sobą drzwi najmocniej jak tylko potrafiła, mając nadzieję iż ta niewielka czynność odgrodzi ją od całego zła, jakie znajdowało się na tym świecie.
- Dan?! - Rzuciła rozpaczliwie, chcąc sprawdzić czy mąż zdołał wrócić już z pracy do domu. Delikatny głos wybrzmiewał rozpaczą oraz przerażeniem, a pani Wroński chyba pierwszy raz w swoim życiu nie prezentowała się dobrze. Złote pukle były rozwiane wiatrem, makijaż rozmyty strugami łez, po których ścieżki znaczyły delikatną buzię przepełnioną zwykłym, czystym przerażeniem. Czarna sukienka oraz białe rękawiczki przyozdobione były kurzem, jaki pozostał na nich po upadku na zimnym bruku, który przyprawił ją o kilka siniaków. - Danny?! - Zawołała ponownie, próbując zorientować się w którym pomieszczeniu mógł znajdować ukochany mąż, którego ramiona zdawały się być teraz jedynym, bezpiecznym miejscem. Instynktownie ruszyła biegiem po drewnianych schodkach, by niemal wpaść na Daniela w drzwiach ich sypialni. Szaroniebieskie spojrzenie, zaczerwienione od płaczu, z coraz to nowymi łzami jakie opuszczały jej oczy, przesunęło po twarzy męża, jakoby próbowała upewnić się, że to właśnie on; że to na pewno on stoi tu przed nią. -Danny... - Zaczęła, głos jednak uwiązł jej w gardle, gdy przerażony i zmęczony umysł nie potrafił odnaleźć odpowiednich słów. Kolejna porcja łez napłynęła do jej oczu, a eteryczna alchemiczka zaniosła się płaczem, owijając ramiona wokół ciała męża by wtulić się w niego najmocniej, jak tylko potrafiła. Drżała w jego ramionach z przerażenia, nie potrafiąc zapanować nad potokami łez, jakie wylatywały z jej oczu mocząc męską koszulę. - Ona... Ona rzucała niewybaczalnymi i... i... ja... nie czułam nóg i... topiłam się i... - Wyłkała w jego ramię, nie potrafiąc ułożyć pełnej wypowiedzi, by streścić mu całkowity przebieg tych dziwnych wydarzeń. Była przerażona, nawet jeśli pozornie udało im się dojść do porozumienia, eteryczna alchemiczka była przerażona minionymi wydarzeniami. - Boję się, Danny. Tak bardzo się boję... - Dodała z rozpaczą w głosie, mocniej owijając dłonie wokół torsu męża, chcąc skryć się w jego ramionach przed całym światem. Nigdy nie była odważna, a dzisiejsze wydarzenia zasiały w niej przerażenie oraz niepewność względem przyszłości. Zapłakana niepewnie uniosła zrozpaczone spojrzenie na buzię męża, chcąc skupić się tylko na niej; zakryć przystojnym obliczem paskudne wspomnienia o ile w ogóle było to możliwe.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]20.04.21 1:52
14.11

Początek miesiąca był czasochłonny, jak zwykle - choć dłużników i mieszkańców Londynu jakoś ubywało, ku strapieniu Daniela. Niektórzy zaczęli się nawet wydawać nietykalni i zlecenia zaskakująco zniknęły. Irytujące. Z tyłu głowy miał świadomość, że zawsze mógłby znaleźć dodatkowe źródło zarobku, ale podświadomie się przed tym wzbraniał. Miał żonę, miał dom, miał mieszkanie, mieli jedzenie, wszystko było... dobrze. Nie potrzebował dodatkowej krwi na rękach, nie teraz, gdy po raz pierwszy od bardzo dawna znajdował w codzienności ciepło, spokój i nową normalność.
Wrócił do domu nieco wcześniej, zastanawiając się, czy żona przygotowała już kolację. Może miło ją zaskoczy? Nie potrafiłby pomóc przy obiedzie, ale mógłby chociaż jej... towarzyszyć.
Frances jednak nie było. Dziwne. Zdusiwszy ukłucie niepokoju, postanowił przebrać się w sypialni. Zaraz miał pożałować, że nie poczekał na żonę w salonie. Zapinał właśnie świeżą koszulę, gdy usłyszał jej głos i swoje imię. Tego tonu dawno u niej nie słyszał, możliwe, że nigdy u niej nie słyszał. Podobny strach pobrzmiewał w głowie Frances jedynie dwukrotnie: gdy się poznali i gdy opowiadała mu o kradzieży. Teraz jednak brzmiała bardziej panicznie, coś było nie tak.
Ruszył na dół, ona ruszyła do góry i niemalże wpadli na siebie w drzwiach sypialni, a nieznane przerażenie i znajoma wściekłość ścisnęły Danielowi serce, gdy tylko ją zobaczył. Zapłakana, potargana, nie wyglądała jak zwykle i Wroński przeraził się, że ktoś ją napadł, shańbił jej cześć, zrobił coś strasznego.
-Frances...! - nie wiedział, jak zareagować, zresztą Frances zawsze działała w takich sytuacjach szybciej. Już wisiała na jego szyi, a on przytulił ją odruchowo, choć ciało i głowa rwały się raczej do działania, do ochrony, do zemsty. Kto? Co? Nie wiedział jeszcze, co zrobi mężczyźnie, który ją tknął, ale...
...Ona? Coś tu nie pasowało.
-Kto? Frances, powoli... - przerwał, chcąc poukładać to w całość, ale ona mówiła dalej, o zaklęciu niewybaczalnym, o czymś co brzmiało jak Locomotor Mortis, o Aquassus...? Odruchowo przyporządkowywał nazwy symptomom, które opisywała, nagle nienawidząc siebie samego za tą wiedzę i za to, jak często używał tych samych inkantancji. Locomotor Mortis, Aqassus, powiedz gdzie trzymasz pieniądze, jedynie klątwy niewybaczalne pozostawały poza jego modus operandi.
Z wrażenia aż utkwił wzrok w przeciwległej ścianie, czując, że zaraz eksploduje i nie zauważając spojrzenia żony, która nie mogła teraz odszukać jego pustych oczu własnym spojrzeniem.
-Co się stało, kto ci to zrobił, dlaczego?! - wyrzucił, wycedził, bezradność mieszała się w jego głosie z gniewem. Nie na nią, nie, ale widziała go już takiego - wtedy, przy tamtym złodzieju.


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]21.04.21 16:58
Otoczona bezpiecznymi ramionami męża eteryczna alchemiczka z całych sił próbowała się uspokoić. Zapanować nad łzami wypływającymi z jej oczu, uspokoić serce bijące szybciej od niewielkich skrzydełek kolibra, zapanować nad mięśniami by nie drżaływ tak paskudny, niepozwalający skupić się sposób. Ciepło otaczające drobne ciało oraz znajomy zapach wpadający do nozdrzy nie potrafiły jednak uspokoić zestresowanego umysłu oraz nadszarpniętych nerwów. Nigdy wcześniej nie przyszło jej przeżyć czegoś podobnego, a nawet zagrożenie z jakim spotkała się gdy pierwszy raz, nie miało porównania do paskudnej klątwy jaką na nią rzucono i paskudnego uczucia braku powietrza w płucach, nie pozwalającego wziąć oddechu.
Frances, powoli...  Mówił jej, lecz nie potrafiła się uspokoić. Z trudem łapała kolejne oddechy związana przez przerażenie, nie mając pojęcia, od czego powinna zacząć. To wszystko wydawało się być... dziwne. Nierealne. Oderwane od spokojnej rzeczywistości jakiej udało jej się ułożyć i która, przynajmniej na razie, zdawała się legnąć w paskudnych gruzach. Panika coraz mocniej wypełniała drobną kobietę, a potoki łez spływały po jej twarzy, znacząc policzki śladami łez.
Nie odnalazła zielonego spojrzenia mimo usilnych prób, a niewielkie dłonie niemal rozpaczliwie zacisnęły się na jasnej koszuli, gdy kolejna porcja irracjonalnego strachu uderzyła do jej głowy. Widziała go już takiego wtedy, gdy odzyskiwali jej dobra, teraz jednak pojawiła się w niej obawa, iż gniew wybrzmiewający z jego głosie jest skierowany również ku niej. Wracała do domu z problemami, które nigdy nie powinny pojawić się w ich życiu, przynajmniej według niej.
- R-rookwood... - Zaczęła, nadal wlepiając w niego zrozpaczone spojrzenie szaroniebieskich oczu przepełnione gorzkimi łzami. - Miałyśmy porozmawiać o eliksirach ale... ale ona... zaczęła sugerować, że jako czarownica półkrwi winnam udowodnić swoje... swoje prawo do życia i... - Mówiła nieskładnie, próbując pokonać gulę stale rosnącą jej w gardle oraz paskudną suchość zalegającą w jej ustach. Oddychała ciężko próbując napełnić płuca powietrzem, miała jednak wrażenie, iż jedynie niewielka jego cząstka przechodzi przez drogi oddechowe. Stres uniemożliwiał skupienie się na tym, by dokładnie przekazać przebieg wydarzeń.
- Zdenerwowałam się... powiedziałam, że jestem mistrzem... i... i że moje eliksiry nie są dla niej, skoro tak sądzi i... ona chciała, żebym dołączyła do Rycerzy... ja... ja spytałam tylko o warunki i czego by oczekiwali a ona... ona... uznała, że obrażam Ministerstwo... To tak bolało... - Głos eterycznej alchemiczki łamał się, a dziwna, niewidzialna przeszkoda w jej gardle powiększyła się, nie pozwalając dokończyć opowieści i wspomnieć o tym, jak paskudnie było poczuć zaklęcia na sobie. Nie umiała znaleźć odpowiednich słów, nie potrafiła przełamać się, aby wyznać co też działo się w jej głowie czy jak jedynie nadzieja, iż jeszcze raz go zobaczy, pomogła jej przetrwać przez okrutne katusze. Przerażenie błyszczało w szaroniebieskim spojrzeniu, szybko jednak zostało dopełnione bólem, którego grymas wymalował się na jasnym licu, wywołany nieprzyjemnym, odbierającym dech ukłuciem w piersi. Żołądek ponownie podbiegł jej do gardła poganiany paskudnym uczuciem nudności. - Ja... Ja... Nie zostawiaj mnie, proszę... - Delikatny głos wybrzmiewał czystą rozpaczą. Ściągnęła na nich problemy, nawet jeśli wydawało się, iż udało jej się dojść do względnego porozumienia z okrutną czarownicą. Bała się nie tylko jej ale i tego, że mąż w obliczu komplikacji pozostawi ją samą, wycofując się z ich relacji; że ta cała sytuacja go przerośnie i zwyczajnie zniknie z codzienności, mentalnie wyrywając jej serce z piersi, czego zapewne nie byłaby w stanie przeżyć. - Ja... Ja nie chciałam... To... to nieporozumienie... Ja... Nie rozumiem i... - Wyrzucała z siebie próbując mu coś przekazać, spanikowany umysł nie potrafił jednak skupić się na wypowiadanych słowach oraz myślach ganiających po jej umyśle. Jasna buzia pobladła niezdrowo, a malinowe wargi nabrały sinawej barwy gdy kolejna porcja niepokoju i paniki przetoczyła się przez drobne ciało. Nie przywykła do podobnych sytuacji, do tak wielkiej dawki strachu oraz wywołanego nim stresu, nie miała pojęcia, jak winna dojść do siebie w głowie nadal mając wspomnienie paskudnego braku czucia w nogach oraz braku powietrza w płucach. - Nie zostawiaj mnie, Danny... - Powtórzyła błagalnie, z łzami nadal uciekającymi z jej oczu oraz poczuciem, jakoby ściany Szafirowego Wzgórza poczęły wirować wokół niej, wraz z sobą rozmazując ukochaną twarz męża, na której tak usilnie próbowała się skupić. Uścisk smukłych palców na męskiej koszuli zelżał znacznie, Frances zachwiała się próbując złapać choć odrobinę równowagi, mięśnie jednak zdawały się nie słuchać. Ledwie dwa, przyspieszone uderzenia serca później pani Wroński osunęła się w ciemność, z nadmiaru stresu oraz lęku bezwładnie omdlewając w ramionach Daniela.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]15.05.21 21:11
Nieco chaotyczne wyjaśnienie Frances docierały do niego jak przez mgłę -  nie zresztą zrozumiałby ich skuteczniej, nawet gdyby pani Wroński nie była w szoku i zdołała opowiedzieć wszystko chronologicznie. Bardziej, niż jej słowa, liczyło się przecież to, jak wyglądała. Jak się czuła, jak z całej jej osoby emanowało przerażenie. Nigdy jej nie widział jej takiej roztrzęsionej - nawet wtedy, gdy uratował ją przed portowym opryszkiem.
Widział za to wiele osób w podobnym stanie.
Sam doprowadzał wiele osób do podobnego stanu.
Tyle, że na nich patrzył zupełnie beznamiętnie - i tym bardziej nie rozumiał szoku, roztrzęsienia i przedziwnych wyrzutów sumienia, które sam odczuwał teraz na widok żony. Pewnie nawet nie byłby w stanie określić, czy czuje się tak koszmarnie, bo nie było go przy niej, czy też z kilkuletnim opóźnieniem dotarło do niego właśnie cierpienie wszystkich ludzi, których zastraszał i katował za pieniądze.
Oni byli obcy, oni się nie liczyli. Choć czarna magia była na Nokturnie codziennością, to wszystko było nieporównywalnie bardziej szokujące, gdy dotknęło najbliższą Danielowi osobę. Nie rozumiał, jak to się w ogóle mogło stać. Miał przecież ją chronić. W przeszłości nie potrafił ochronić przed ojcem matki, Mathildy i siebie, więc spędził całe dorosłe życie na upewnianiu się, że zawsze da sobie radę.
I gdy już się udało, żona wróciła do domu... co się właściwie stało? Dlaczego temu nie zapobiegł? Dlaczego nie zauważył niebezpieczeństwa, sądząc, że Frances spokojnie załatwia sobie swoje zlecenia, a nowe nazwisko zapewnia jej bezpieczeństwo?
-Jaka Rookwood...? - wykrztusił tylko, niezdolny do zwerbalizowania własnych emocji. Znał tylko Eris, ale to nie w jej stylu, nie odważyłaby się też - chyba - podnosić ręki na jego żonę.
Nie rozumiał nic więcej - prośby Frances były chyba tylko wyrazem szoku, przecież nigdy nie mógłby jej zostawić, przecież nic nie zrobiła - ale nie zdążył nawet zareagować i jej tego obiecać, bo zemdlała.
Na szczęście zareagował instynktownie, łapiąc żonę w mocne ramiona. Wziął leciutką Frances na ręce i zaniósł do małżeńskiego łoża, usiłując sobie przypomnieć podstawy cucenia i anatomii - czy powinien poczekać, aż się obudzi? Siedzieć przy niej? Nienawidził bezczynności, jakże żałował, że nie znał nawet najprostszych zaklęć z magii leczniczej!


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]17.05.21 0:36
Nie potrafiła zebrać myśli.
Nie potrafiła uspokoić się, by dokładnie opowiedzieć mężowi z każdym, najmniejszym szczegółem o tym, co się wydarzyło. O tym, co w jej głowie było paskudnym nieporozumieniem, nie potrafiła jednak w pełni pojąć, czemu druga czarownica tak paskudnie opacznie zrozumiała jej słowa. Bała się. Jak jeszcze nigdy wcześniej obawiała się o własne życie niepewna czy umowa jaką zawarły zapewni jej jakiekolwiek bezpieczeństwo. Wcześniejsze wydarzenia sprawiały, że nabierała paskudnego przeświadczenia, że cała ta sytuacja jedynie dawała władzę osobom nieprzewidywalnym, nastawionym na agresję oraz przemoc, z okrutnymi klapkami przysłaniającymi im szersze, bardziej obiektywne spojrzenie. A to nie zwiastowało pogodnej, spokojnej przyszłości.
Przerażenie błyszczało w szaroniebieskim spojrzeniu, jednocześnie wymalowując się w delikatnych rysach jej twarzy, gdy próbowała skupić się na twarzy męża, uspokoić rozszalałe serce  oraz doprowadzić się do porządku, nie potrafiła jednak zapanować nad reakcjami, jakie w nią uderzały. Organizm Frances był wycieńczony nerwami oraz nadmiarem strachu, z rozpaczą wypowiadała kolejne słowa bojąc się, że to co się wydarzyło sprawi, że Daniel się podda. Odsunie od niej dostrzegając, że problemy faktycznie zawisły nad ich małżeństwem. Problemy, których nie rozwiążą pięści, groźby czy nawet eliksiry, znajdujące się w jej pracowni. Bezwładne ciało osunęło się, uchronione przed upadkiem jedynie szybką reakcją silnych ramion, gdy przeciążony umysł odleciał w nicość.
Nie wiedziała ile czasu pogrążona była w ciemności, przypominającej zapadnięcie w dziwny sen, pozbawiony obrazów. Frances miała wrażenie, że spędziła w tym stanie ledwie kilka sekund, które równie dobrze mogły trwać kilka godzin, nawet jeśli realnie minęło ledwie dziewięć minut, odkąd zasłabła w ramionach męża. Pierwszym co do niej dotarło był ból. Paskudny, pulsujący ból głowy, do którego ledwie niewielką chwilę później dołączyło nieprzyjemne ukłucie  w podbrzuszu. Ostrożnie uniosła powieki, próbując skupić wzrok na bliżej nieokreślonym punkcie, wizję jednak miała nieprzyjemnie rozmytą. Ciche, bolesne westchnienie wyrwało się z jej ust, a alchemiczka zamrugała, mając nadzieję iż jej wzrok dojdzie do porządku. Co się w ogóle stało? Nie była pewna. Buzia pani Wroński nadal była niezdrowo blada, a usta zsiniałe, gdy jeszcze nieobecne, zmieszane spojrzenie skupiło się na twarzy Daniela.
- Dan... - Zaczęła, próbując unieść się na ramionach, w jej rękach nie było jednak na tyle siły by utrzymać ciężar jej działa sprawiając, że  w połowie ruchu Frances ponownie opadła na miękką poduszkę, z bólem wypisanym w delikatnych rysach. - Źle się czuję... Jakby przebiegł po mnie buchorożec... - Wyznała słabym głosem, czując jak żołądek nieprzyjemnie wywraca się w jej wnętrznościach i nie wiedząc, na której dolegliwości powinna się skupić oraz co poczynić dalej. Fakt, iż przyznała się do dolegliwości był najlepszym potwierdzeniem, iż były silne - wszelkie inne zwykła skutecznie ignorować. - Co... co się stało? Pamiętam tylko, że wpadłam na ciebie  przed drzwiami, a później... później mam lukę. - Spytała, nie będąc w stanie sobie przypomnieć, co doprowadziło do tego, że nagle znalazła się na miękkim materacu małżeńskiego łoża. Ostrożnie przekręciła się na bok, by smutne, szaroniebieskie tęczówki miały lepszy widok na buzię męża, w czasie gdy odrobinę niezgrabnie zsunęła z nóg obcasy. Ciężkie westchnienie uleciało z jej ust gdy wyrywki poprzednich godzin pojawiły się w jej umyśle, sprawiając wrażenie dziwnie nierealnych. Eteryczna kobieta niepewnie wyciągnęła dłoń w kierunku pana Wrońskiego, podświadomie poszukując bliskości której w tym momencie potrzebowała. Otoczenia silnych ramion, utraconego poczucia bezpieczeństwa, zapewnienia, że wszystko jakoś się ułoży, a ona nie pozostanie z tym wszystkim sama.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]07.06.21 23:09
Rozdarty pomiędzy pragnieniem zejścia do pracowni alchemicznej Frances w poszukiwaniu pomocy oraz niechęcią do zostawienia żony choćby na chwilę, ostatecznie pozostał przy boku nieprzytomnej. Przywołał jedynie Accio szklankę wody, trzymając ją w pogotowiu. Umierał z niepokoju, ale - udzielone mu zresztą przez samą Frances - podstawy anatomii pomogły mu ostatecznie podjąć decyzję o tym, by po prostu dać blondynce odpocząć. Gdyby działo się z nią coś bardzo złego, objawy byłyby chyba bardziej... alarmujące.
Kogo on zresztą oszukiwał, chyba siebie. Przecież wiedział doskonale, jak wygląda człowiek nieprzytomny, a jak ktoś poważnie uszkodzony. Sam ich uszkadzał.
Czekał więc, wspinając się na wyżyny cierpliwości.
-Frances...! - szepnął, a może krzyknął (sam nie wiedział), gdy wreszcie się obudziła. Ujął ją za ramiona, jak najdelikatniej, jakby miała rozpaść się na kawałki niczym porcelanowa laleczka. Zarazem trzymał ją na tyle mocno, by pomóc jej usiąść i jakoś utrzymać się w pionie.
-Jesteś ze mną, jesteś bezpieczna, jesteś w domu... - niemal wszedł jej w słowo, żarliwie, bowiem (również z przykrego doświadczenia) wiedział, że właśnie to powinno się usłyszeć. Na Nokturnie nie słyszał tego nikt, ale zawsze można było komuś nakłamać.
-Zemdlałaś. - westchnął w odpowiedzi i przytulił ją mocniej. -Jak się czujesz? Nie wiedziałem... nie wiem, jak pomóc. - przyznał bezsilnie, z wyraźnym trudem. Męska duma kłuła nieprzyjemnie. -Potrzebujesz eliksirów, z pracowni? Które ci przynieść? - pamiętał nazwy, które sama mu mówiła. Wzmacniający, pokrzepiający, czy jakoś tak... Nie, chyba wzmacniający, po prostu. Umiałby znaleźć fiolkę, ale może istniał lepszy środek? Co, jeśli poda jej coś nie tak? Potrzebował pomocy, jej pomocy, w tym żeby w ogóle jej pomóc. Żałosne.
-Powiedziałaś mi, co się stało. O Londynie. O Rookwood. - w jego głosie zadźwięczała dziwna nuta. Był wściekły, wyraźnie, ale i... bezsilny?
Słyszał, co działo się w mieście. Nie był ślepy. Wiedział też, że Friedrich wie aż za wiele.
Stojąc z boku, czuł się zaś żenująco bezbronny.
-Opowiesz mi później, o czym z nią rozmawiałaś. - na spokojnie, Frances musiała ochłonąć. Niektóre sprawy nie mogły jednak poczekać. -Wie, gdzie mieszkamy? Ktoś, kto nie powinien wiedzieć, wie? - dopytał. Mogą cię szukać?. -Od dzisiaj nie będziesz chodzić do Londynu sama. Nie wiem, czemu w ogóle ci pozwoliłem. - wymamrotał, przygryzając wąsa. Frances, jego Frances, zawsze zaradna i elegancka. Powinien wiedzieć lepiej niż ona, że samo nazwisko nie zagwarantuje jej bezpieczeństwa. Powinien tam z nią być.


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]17.06.21 21:44
Potrzebowała chwili aby zebrać rozbiegane myśli, przytłumione niedawną utratą przytomności, przez chwilę czując się dziwnie wyrwaną z rzeczywistości. Wydarzenia z ostatnich kilku godzin odcisnęły piętno na delikatnej alchemiczce; na wrażliwym organizmie nieprzyzwyczajonym do podobnych przeżyć bądź porcji strachu. Dźwięk jej własnego imienia wypowiedzianego zaniepokojonym tonem ukochanego głosu sprawił, iż spróbowała się uśmiechnąć, jednak nawet niewielkie mięśnie twarzy zdawały się odmawiać posłuszeństwa, zmęczone nadmiarem paskudnych emocji. Chciała w jakiś sposób uspokoić męża; zapewnić, że chyba jest cała, ale  z pewnością jest. Uniosła delikatnie kąciki ust ku górze, wyraz ten był jednak bardziej smutny niż pokrzepiający - inaczej w tym momencie zwyczajnie nie potrafiła.
Ciche wetchnięcie ulgi uleciało z jej ust, gdy poczuła jak otaczają ją silne, bezpieczne ramiona ukochanego, a szaroniebieskie oczęta błysnęły dziwnym wzruszeniem. Wiedziała, że może na niego liczyć, do tej pory jednak potrzebowała wsparcia w sytuacjach prostszych; pozbawionych realnego ryzyka. Fakt, iż nie zostawił jej teraz, gdy wracała z problemami i traumą mdlejąc mu w ramionach był niezwykle przyjemnym. - Z Tobą... W domu... - Powtórzyła po nim słabym głosem, jakby to miało pomóc jej przyswoić informację. Szaroniebieskie spojrzenie na chwilę oderwało się od buzi męża, by powędrować po doskonale znanym wnętrzu. Meble, miękki materac, znajome kolory oraz serwety upewniały, że znajduje się w ich sypialni. Kolejne westchnienie opuściło jej pierś gdy Daniel przytulił ją mocniej, a eteryczna kobieta przymknęła zmęczone oczy, opierając obolałą głowę o ramię męża.
- Ja... - Zaczęła po dłuższej chwili, ostrożnie uchylając szaroniebieskie oczęta. - Nie czuję się najlepiej. To wszystko... Och... To trochę ponad moje siły... - Wyznała, nie widząc zamiaru aby kryć się ze słabym samopoczuciem. Przeszła dzisiaj wiele, jeszcze parę chwil wcześniej leżąc nieprzytomną po omdleniu i chyba tylko głupiec uwierzyłby, że mogłaby się po tym wszystkim dobrze czuć. A Daniel głupcem z pewnością nie był. Dłoń kobiety powoli, odrobinę ospale, powędrowała do jego policzka, by smukłe palce mogły nieśmiało przesunąć po sumiastym wąsie i zarośniętym policzku. - Skoro jestem w łóżku, a nie na schodach, nie poszło ci wcale tak źle, mój drogi. - Wypowiedziała nadal słabym głosem, choć szaroniebieskie tęczówki stały się odrobinę bardziej ciepłe oraz mniej zdezorientowane. Domyślała się, że i dla niego ostatnie minuty były trudne, samej nie wiedząc, czy potrafiłaby logicznie myśleć, gdyby coś przytrafiło się jemu. Będzie musiała zapoznać męża trochę bardziej ze szczegółami podobnych zdarzeń. Tak na wszelki wypadek, lecz nie teraz. Z pewnością nie teraz.
Nieśmiało oraz delikatnie, nie czując jeszcze choćby odrobiny siły w mięśniach, owinęła wolną rękę wokół torsu męża, zsuwając dłoń która do tej pory znajdowała się na jego policzku gdzieś na jego ramię. Znajome ciepło ciała pomagało uspokoić zszargane nerwy, choć gdzieś w środku zwyczajnie czuła, że jej organizm zwyczajnie nie zniósłby więcej negatywnych emocji. -  Tak, ale za chwilę... - Niemal poprosiła, nie chcąc aby w tym momencie pozostawiał ją samą. - Regał na lewo od stolika z kociołkiem, trzecia półka od góry... Wywar wzmacniający, jest błękitny... I eliksir słodkiego snu, ta sama półka, zawartość jest różowa, fiolki są podpisane... - Wyjaśniła po chwili namysłu, czując, że odrobina alchemicznej pomocy z pewnością się jej przyda. Była słaba, przemęczona, wykończona wręcz wydarzeniami z ostatnich godzin. Smukłe palce zacisnęły się mocniej na ramieniu męża, a Frances nieśmiało, odrobinę nieporadnie, przysunęła się odrobinę w jego stronę, jakby to miało uchronić ją przed wszelkim złem tego świata.
- Ja... Przepraszam, Dan. To wszystko... Nie mam pojęcia, jak do tego wszystkiego doszło... Ja... Ja nie chciałam ściągać na nas problemów... - Wyrzuciła z siebie mocniej zaciskając dłoń na jego ramieniu, w obawie przed tym, iż mógłby od niej uciec. Szaroniebieskie spojrzenie zaszkliło się niebezpiecznie, na wyrywkowe wspomnienia jakie pojawiły się w jej głowie. Nie chciała, aby czarne chmury zawisły nad ich codziennością, głównie w obawie, iż Dan mógłby stwierdzić, że ta gra nie jest jej warta. Czując, jak łzy ponownie napływają jej do oczu, skryła twarz w ramieniu męża, chcąc ukryć łzy przed jego wzrokiem. - Dobrze. - Zgodziła się czując, iż dziś nie będzie w stanie opowiedzieć więcej bez nadszarpnięcia i tak zszarpanych już nerwów. Frances nabrała powietrza do płuc, by głośno je wypuścić.
- Wie, w jakim hrabstwie. Namiar na mnie dał jej Macnair, wiem, że współpracują ze sobą, nie wiem jednak, na ile Drew ceni sobie moje mikstury... - Nie była pewna, jak Drew zareaguje na wieść o tym, co się wydarzyło, Frances jednak czuła się w pewien sposób przez niego zdradzona - obiecał, że nie spotka ją żadna krzywda. - Ja... Chyba udało mi się z nią jakoś dogadać... Nie jestem pewna... -Próbowała zachować spokój, delikatny głos jednak bezwiednie zaczął się łamać. Potrzebowała odpoczynku; zebrania sił by być w stanie powiedzieć cokolwiek więcej bez powtórki ostatnich minut. Cała ta sytuacja zdawała się być znacząco ponad siły eterycznej alchemiczki. - Wierz mi, nie mam najmniejszej ochoty, żeby tam iść... - Wyznała, delikatnie odsuwając buzię od jego ramienia, by zerknąć w jego twarz zaczerwienionymi oczętami. - Zostaniesz jutro ze mną w domu? Ja... Ja boję się zostać sama... - Poprosiła niemal błagalnym tonem.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Sypialnia Wrońskich [odnośnik]06.07.21 13:11
Uśmiechnął się blado, gdy zażartowała o łóżku i schodach, próbując zapewne pokrzepić nawet jego. Zielone oczy pozostały jednak poważne i smutne. Nawet gdyby milczała, widziałby przecież, że nie czuła się dobrze. Wiedziałby. Tak, jak wiedział do jakiego stanu doprowadzała ludzi czarna magia. Pamiętał, co Frances mówiła mu przed chwilą i zdawał sobie sprawę, jak trudne było przemieszczanie się po Londynie przy obecnych zabezpieczeniach antyteleportacyjnych. Już dwukrotnie - trzykrotnie? - ryzykował zresztą samemu, pomagając tamtym mugolom, potem Maeve, potem dzieciom. Tyle, że nikt o tym nie wiedział... prawda? Nikt, nawet żona. Dotychczas myślał, że jego nazwisko przyniesie Frances bezpieczeństwo, ale nagle nabrał przykrych wątpliwości.
Usiłował ich nie okazać - objął żonę mocnoej, próbując pozostać dla niej wsparciem. Musiała odpocząć i się nie martwić.
Wysłuchał instrukcji dotyczących eliksirów - dobrze było skupić myśli na czymś innym niż strach. Zapamiętał, czego potrzebowała i uczynił ruch, jakby chciał wstać i iść spełnić jej prośbę. Został jednak w miejscu, gdy tylko przytuliła się mocniej.
-Wiem, że nie. Nie przepraszaj. To... świat się teraz tak skomplikował. - zaprzeczył prędko, gdy zaczęła przepraszać. Nie miała przecież za co. -To ja powinienem to przewidzieć, nie zostawiać cię samej w Londynie, tylko... co się właściwie stało? Klienci zawsze cię szanowali, nie rozumiem dlaczego... - westchnął ciężko, w skroniach czuł pulsowanie złości. Nawet półświatek Nokturnu rządził się swoimi prawami, a krzywda Frances wymykała się jakiejkolwiek logice. Miał wrażenie, że coś mu umyka, ale co? Żona była przecież z nim szczera, albo nie pamiętała wszystkiego, musiała być w szoku... Zresztą, zmienił się cały Londyn, ludzie zachowywali się jak szaleńcy. Może Friedrich wiedziałby więcej?
Zmarszczył brwi, analizując kolejne informacje.
-Skoro wie, gdzie cię szukać to dowie się, kogo zastraszyć by nas znaleźć. I jak - dogadać? Co masz na myśli, Frances? - układy mogły pomóc, ale mogły też zaszkodzić. Wolałby o nich wiedzieć, mieć gwarancję, że wszystko w porządku, albo...
-Powinniśmy uciekać albo lepiej zabezpieczyć dom - z rodzaju tych zaklęć, które ukrywają go całkiem. To, że ktoś ceni twoje mikstury nie znaczy, że ceni ciebie. - przypomniał Frances ze smutkiem. Sam był ceniony za swoją pracę, a wiedział, że gdyby podpadł lub przestał być potrzebny, wielu zleceniodawców bez wahania by się go pozbyło. Sądził, że świat alchemii jest spokojniejszy, ale najwyraźniej się mylił.
-Napiszę do jednego klienta, czy mogę trochę opóźnić jego zlecenie... - obiecał, nie obiecując. Chciałby zostać z Frances cały dzień, ale bał się gniewu zleceniodawców równie mocno jak teraz ona.


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Sypialnia Wrońskich
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach