Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]10.07.20 23:56
First topic message reminder :

Kuchnia

Na parterze, po lewo od niewielkiej klatki schodowej można wejść do kuchni. Średniej wielkości pomieszczenie pełni funkcję zarówno kuchni jak i jadalni, szczególnie podczas chłodniejszych bądź pochmurnych dni, gdy niemożliwym jest jedzenie pod chmurką. Znaleźć tu można białe szafki z jasnymi blatami, na których Frances stara się nie układać zbyt wielu rzeczy. Wiszące na ścianach szafki oraz półki mieszczą zastawę oraz potrzebne jej szpargały a jasny, drewniany stół z kilkoma krzesłami wędruje między tarasem a kuchnią. Co jakiś czas da się zauważyć inne rozmieszczenie ozdób bądź rzeczy, gdyż pani domu jeszcze nie zadecydowała, które ustawienie jest dla niej najbardziej korzystne.

Nałożone zabezpieczenia: Cave Inicum, Zawierucha, Oczobłysk, Muffliatio, Tenuistis (aportacja), Szklane Domy

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Frances Wroński dnia 05.04.21 22:46, w całości zmieniany 2 razy
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806

Re: Kuchnia [odnośnik]24.08.20 17:03
Panna Burroughs zapewne zgodziłaby się z Wren w tej kwestii, mimo iż nie posiadała większego pojęcia o machinach bądź rzeczach, jakie byli w stanie wytwarzać mugole. Nie wiedziała, czym zabito jej ojca, zawsze jednak była osobą, podziwiającą naukę. Bystre umysły, śmiałe teorie oraz ciągi dokładnych obliczeń były tym, co potrafiło wywołać szacunek ze strony eterycznej alchemiczki, w przeciwieństwie do przemocy, pustych obietnic oraz bezsensownego przelewu krwi. W końcu… Nawet zadawanie śmieci mogło być swego rodzaju nauką bądź sztuką, zależnie od sytuacji. I nie mogło w niej zabraknąć odpowiedniej dozy logiki oraz sensu.
- Kontrolowana społeczność niesie za sobą wiele odpowiedzialności oraz problemów, które trzeba by było odpowiednio rozwiązać. W pełni rozwiązałaby problemy, gdyby na czele całego przedsięwzięcia stał ktoś obdarzony inteligencją, sprytem oraz odpowiednią wiedzą. - Delikatny uśmiech zarysował się na malionwych ustach eterycznej alchemiczki. Nie posiadała doświadczenia w wielu aspektach życia, odkąd jednak sięgała pamięcią spędzała długie godziny z nosem zatopionym w pożółkłych kartach ksiąg. I nie były to jedynie książki będące naukowymi podręcznikami - sięgała po niemal wszystko, co można było przeczytać wiedząc, że nawet zwykłe powieści przygodowe mogą posiadać w sobie ziarenko prawd z których można wyciągnąć odpowiednie wnioski oraz wiedzę. A to sprawiła, że na wiele spraw potrafiła spojrzeć z szerszej perspektywy widząc luki, które w jej opinii mogłby być istotne.
- Żywię co do tego ogromne nadzieje. - Odpowiedziała, w kwestii bezpieczeństwa oraz spokoju, po ustaniu wszelkich walk. Zarówno ona, jak i panna Chang przeszły wiele nawet bez większego zaangażowania w konflikt i Frances naprawdę miała nadzieję, że dożyją dnia gdy spokojnie oraz bezpiecznie będą mogły zajmować się swoimi profesjami oraz wspólnymi eksperymentami.
- Tak, to bardzo dobry początek. Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się z tej zmiany, mimo niezadowolenia mojej rodziny. - Od czerwca buzia panny Burroughs pozbawiona była ciągłego przestrachu, zmartwienia oraz zmęczenia, gdyż w końcu mogła należycie odpocząć. Nawet jeśli odpoczynek był krótszy, skradziony przez czas poświęcony poszerzaniu swojej wiedzy oraz badaniom naukowym. - Mam tylko jednego sąsiada, lecz jego dom znajduje się trzy kilometry od mojego. Niezależnie więc od jego charakteru mogę liczyć na spokój. Po przeludnionych dokach miałam ochotę zamieszkać gdzieś, gdzie nie ma wielu ludzi. - Odpowiedziała delikatnie wzruszając ramionami. Miała świadomość, że mieszkająca samotnie młoda panna z pewnością może być odbierana co najmniej negatywnie, nie miała jednak zamiaru się tym przejmować. Potrzebowała ciszy oraz spokoju, a te odnajdywała w odludnym domku.
- Mrrau. - Mruknęła z wyraźnym rozbawieniem w głosie, nie potrafiąc utrzymać poważnej miny. Sama również była zaskoczona śmiałością, z jaką mówiła o swoich pomysłach oraz bezwzględnością, jaką z pewnością można było z nimi powiązać. Kto wie, może jednak ta, do tej pory nieodkryta część jej umysłu doprowadzi ją w jakieś ciekawe miejsce?
- Jeśli odpowiednio zabezpieczymy obiekty naukowe oraz będziemy testować pojedynczo, istnieje możliwość, że drastyczne metody nie będą potrzebne. - Odpowiedziała, z nutą zamyślenia w głosie. W końcu, jeśli mugole byliby związani, a najlepiej przywiązani do jakiegoś blatu, ryzyko nieprzewidzianych akcji zdawało się przyjemnie maleć. - Z pewnością musimy wyłączyć z listy dziewice, gdyż są Twoim źródłem utrzymania. Nie chciałabym również prowadzić eksperymentów na dzieciach. Nie są w pełni rozwinięte, a ja mam młodsze rodzeństwo i chyba bym nie potrafiła. - Lekkie westchnienie uleciało z ust eterycznej alchemiczki, gdy na chwilę przygryzła dolną wargę, szybko przeliczając wszystkie za i przeciw.
- Możemy spróbować z kobietami w różnym wieku, nie będącymi dziewicami. Jestem niemal pewna, że doskonale byś sobie z nimi poradziła. W ostateczności możemy sięgnąć po mężczyzn. Większość z nich nie odznacza się inteligencją oraz można im łatwo na mieszać w głowie… Przynajmniej, jeśli nie jest się mną. - Wyraz zakłopotania przez chwilę przemknął przez jasną twarz alchemiczki. Nie posiadała większego doświadczenia w relacjach damsko-męskich które utrudniała wrodzona nieśmiałość.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Kuchnia [odnośnik]24.08.20 20:24
Wren nie uważała się za odpowiednio kompetentną osobę, by na podobny temat dywagować długo i konkretnie. Owszem, miała swoje doświadczenie w zarządzaniu zasobami ludzkimi, jednak bazowało ono na prywatnych spotkaniach często poświęconych jednej duszyczce niźli całej grupie społecznej, jaką należałoby umieścić w klatce pod czujnym nadzorem czarodziejskiego zarządcy. Póki co ograniczała się zaledwie do zalążków idei kwitnących pośród dotychczas obojętnych myśli; zastanawiała się głośno, testowała smak pomysłów na języku, ich wagę na sumieniu, by zrozumieć w jakim kierunku zmierzały jej poglądy - i czy rzeczywiście należały do niej, czy wynikały może z faktu przebywania w ostatnim czasie wśród niebywale zradykalizowanych jednostek. Informacje prasowe również pozostawiały w tym temacie wiele do życzenia; nagłówki gazet nawoływały propagandą do bojkotu mugolskiej dominacji i niektóre z tez przedstawionych przez artykuły wydawały jej się zrozumiałe. Oczywiste. Na tyle, by jęła asymilować je jako własne - niejako też zaniepokojona, bo neutralność zapewniała jak dotąd bezpieczną pozycję na trybunach w obserwacji narastających konfliktów, nie zapraszała do tłumu śmiało głoszącego hasła nowej ery. Dlatego też zdecydowała się więcej nie poruszać tego tematu z Frances, nie dzisiaj - może przy następnym spotkaniu zdecyduje, że stała się o tych kilka myśli i faktów mądrzejsza, by znów podzielić się nowością wniosków. Teraz czarownica wolała skupić się na motywie sąsiadów.
- Odwiedzają cię? Twoi krewni? - podpytała, świadoma, że dzisiejszego dnia mocno zaingerowała ciekawością w prywatność Burroughs, jednak ta nie wydawała się jeszcze owym brakiem kultury zmęczona. To sugerowało, że pytać - mogła. Wren nie obchodziło życie znamienitej większości zaznajomionych mas, ale coś kiełkowało między nimi od pewnego czasu, coś, co zachęcało do pochylenia się nad samopoczuciem i kondycją młodszej z kobiet, okazania jej zainteresowania, wsparcia. Szczególnie kiedy na tym polu zawodził Dudley. A podobno miał się za jej rycerza. - Tak spokojne miejsce musi sprzyjać kreatywności w nauce, a wiem, że rzadko kiedy próżnujesz, nawet jeśli otacza cię bród, smród i wilgoć. Czy doczekamy się niedługo nowej receptury, tak autorskiej, jak poprzednie? - Wiedziała, że rozmowa na temat pasji do eliksirów przynajmniej minimalnie zepchnie w cień niepamięci lęk przywołany poprzednimi rozprawianiami. Nie spotkały się przecież po to, by skupiać się na losach całego świata - a jedynie swoich własnych, wspólnych, bezpiecznych i odseparowanych od dominujących publiką konfliktów. Czasem jej myśli dryfowały do ostrzeżeń przed Zakonem Feniksa - zastanawiała się jak rebelianci zareagowaliby na to, czego dopuściły się w katedrze, a czego dopuszczać chciały się dalej. Profilaktycznie decydowała się o tym nie wspominać.
Raz po raz kiwała głową na sugestie wystosowywane przez Burroughs, śledząc jej tok myślenia, rozważając już gdzie najłatwiej przyszłoby poszukać odpowiednich kobiet. W stosownym wieku, zdrowych i silnych mimo upływu lat. Nieczęsto przyszło jej jak dotąd z nimi obcować - a odmiana wydawała się nawet ekscytująca.
- Niewinność jest w cenie - zwróciła uwagę na komentarz godzący w umiejętności Frances względem okiełznania męskiej natury, wzruszyła też ramionami, odchylając się na fotelu i dopijając resztkę herbaty. - Zagubienie, delikatność, kobieca finezja. Zdziwiłabyś się jak wielu postrzega to jako pociągające cechy. - Bo mogli dominować. Mogli wypiąć dumnie pierś i prowadzić partnerkę przez życie tempem swojego kroku, dumni i mężni, prawdziwe głowy rodziny. - Siła i buta bywają odstraszające. Niezależność tak samo. - Odezwał się ekspert, pomyślała z przekąsem, z pewną odrazą. Pokracznym sposobem próbowała dodać towarzyszce otuchy, samej mogąc pochwalić się w temacie niewielkimi osiągnięciami; w jej wieku już dawno powinna mieć u swego boku oddanego partnera, męża, zamiast psa i stada mugolek. Powinna rodzić dzieci i zaszyć się w domowych pieleszach. Tak jak niegdyś jej matka, oddana tworzeniu latorośli, wiciu własnego gniazdka u człowieka, którego nigdy nie zaakceptowała w całości, w oczach córki poddając w wątpliwość sens matrymonialnego wyboru. Szkolna miłość nie musiała być tą jedyną - z pewnością też nie była takową w jej własnym wypadku, wcale nie dlatego, że z jej strony doznała odrzucenia.
Durny Clearwater.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Kuchnia [odnośnik]24.08.20 22:51
Panna Burroughs pokręciła przecząco głową. Kwestia jej relacji rodzinnych pozostawała zawiła oraz… trochę smutna. Mina dziewczęcia przybrała nieodgadniony wyraz, gdzieś pomiędzy zmieszaniem, smutkiem oraz rozczarowaniem.
- Nie. Odkąd się wyprowadziłam, nie miałam z nimi kontaktu. Mojego starszego brata nie widziałam od początku kwietnia, mama nadal ma do mnie żal, że się wyprowadziłam, a wujostwo… Cóż, chyba o mnie zapomniało. - Eteryczna alchemiczka wzruszyła ramionami, jakby wcale nie było jej przykro z tego powodu, nadal czuła jednak, że zaniedbanie oraz brak zrozumienia ze strony rodziny nadal mocno bolały.  - To nic takiego, już się przyzwyczaiłam. - Dodała szybko, nie mając ochoty aby drążyć tematu rodzinnych koligacji, nie do końca wiedząc, jak dokładnie powinna to wytłumaczyć.
Kolejne pytanie sprawiło, że uśmiech ponownie zagościł na jej twarzy. Temat alchemicznych osiągnięć oraz swojej pracy naukowej był tym, o którym zapytana mogła rozprawiać przez naprawdę długie godziny.
- Och tak, ze znajomą uzdrowicielką pracujemy teraz nad nowym środkiem leczniczym. Widzisz, diagnoza pacjenta przechodzącego zatrucie jest niezwykle żmudnym procesem, może ono być spowodowane nieświeżym jedzeniem, trucizną, klątwą czy zaklęciem. Opracowujemy recepturę eliksiru, który barwiłby dłonie pacjenta, jeśli zatrucie wywołane byłoby przyczyną pochodzenia magicznego. To znacząco przyspieszy diagnozę… I mam nadzieję, że udowodni mojemu przełożonemu, iż w końcu zasłużyłam na awans. Moi współpracownicy potrafią jedynie kopiować to, co jest znane, w dodatku często z marnym skutkiem. - Czuła, że w tej kwestii może zaufać pannie Wren; że nie opowie nikomu o tym, nad czym pracuje tym samym ustrzegając ją przed wykradzeniem pomysłu oraz przypisaniem jej zasług przez innego alchemika. Jasnowłosa główka dziewczęcia była pełna pomysłów na kolejne specyfiki, które stopniowo chciała tworzyć, niestety posiadając odrobinę ograniczony czas. Musiała chodzić do pracy, aby się utrzymać, a z pożyczką zaciągniętą w Gringottcie nie było to najłatwiejszym zadaniem.
Policzki panny Burroughs zarumieniły się, gdy temat zszedł na ten tor. Mimo stawiania pierwszych kroków w relacjach damsko-męskich nadal czuła się w nich zielona, nie za bardzo wiedząc, o co dokładnie w tym wszystkim chodzi. Tym bardziej jeśli chodzi o… ugh… uwodzenie mężczyzn oraz mieszanie im w głowach.
- Wiesz… Nadal uważam, że raczej to zadanie by mnie przewyższyło… - Zawahała się, doskonale wiedząc czyją krwią handluje panna Chang. Co, jeśli i ją chciałaby przerobić na składnik, mający zapewnić piękno bogatym szlachciankom? Frances przygryzła delikatnie wargę, od ich spotkania w katedrze odrobinę bardziej skora, do podejmowania ryzyka. - Nie mam żadnego doświadczenia w tych kwestiach. Zawsze byłam nieśmiała i nigdy nie miałam odwagi, aby odezwać się do chłopców, którzy mi się podobali… Wstyd przyznać, ale Dudley to jedyny chłopak, który się mną zainteresował i chciał spędzać czas w moim towarzystwie… - Policzki panny Burroughs zapłonęły czerwienią, a szaroniebieskie spojrzenie powróciło do nieśmiałka, podsuwając mu kolejne smakołyki. W swej niewinności była czysta jak łza, nieskalana dwuznacznościami bądź męskim dotykiem. Była pewna, że mężczyźni nie patrzą na nią w ten sposób, jakby posiadała w sobie jakieś braki.
- Wydaje mi się jednak, że pewność siebie jest bardziej godna podziwu. - Dodała jeszcze, próbując odciągnąć temat od jej braku doświadczenia oraz braków, mających skazać ją na samotność.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Kuchnia [odnośnik]25.08.20 23:39
Najwyraźniej obie mogły cieszyć się prywatnością z dala od rodzinnych knowań. Jej rodzice również nie kwapili się do odwiedzin, wiedząc, że w progu drzwi czarownicy są nieprzesadnie miło widziani - najpierw wzburzone kłótnie doprowadziły do rozluźnienia się i tak nadpsutych relacji, a w późniejszym czasie pogorszył się stan zdrowia jej matki. Ze szczątkowych informacji przemycanych listownie dowiedziała się, że Yolanda rzadko kiedy opuszczała już znajome cztery ściany. A jeśli udawała się na wyprawę, to tylko po to, by raz w tygodniu konsultować nerwicę z magipsychiatrą, lub pojawić się w Mungu po nową receptę. Wren było to na rękę. Spodziewała się, że gdyby rodzicielka odwiedziła jej lokum na Pokątnej, nie obyłoby się to bez zbędnych, wyniosłych komentarzy ciskanych pod kątem każdego nieodpowiednio ustawionego przedmiotu czy źle rozplanowanego położenia pomieszczeń. Unikanie jej osoby było łatwiejsze - szczególnie teraz, gdy przez pryzmat dorosłej świadomości spoglądała w przeszłość i krytycznym okiem oceniała metody wychowawcze kobiety. Miała do niej żal, miała wyrzuty, chciałaby usłyszeć kiedyś głupie przepraszam, a to napędzało machinę złości; nie czuła do Yolandy chyba nic innego.
- Brzmi użytecznie - zgodziła się Wren, kiwając lekko głową na znak, że pełne ekscytacji tłumaczenie nie uleciało jej uwadze. - Będę trzymać kciuki za twój awans, gdyby to zależało ode mnie, dostałabyś go już dawno - bo powinna, w końcu niejedna autorska receptura zasilała konto dokonań Burroughs i jeśli przełożeni nie potrafili docenić ambicji wieńczonych konkretnym działaniem, należało porzucić wszelką nadzieję na trzeźwość ich osądów. Czasem zastanawiała się jak to jest mieć nad sobą przełożonego - innego niż właściciel zielarskiego sklepu, który z pewną pobłażliwością odnosił się do dziewczyny dopiero wkraczającej w zawodowy świat. Chang sama była dla siebie prezesem, surowym i wymagającym, ale i skorym do negocjacji w razie konieczności, i chyba to odpowiadało jej najbardziej. Swoboda działania, możliwość dokonywania własnych wyborów, a także odpowiedzialność, która spoczywała tylko na jej barkach. To gwarantowało jasną sytuację, zarówno w momencie sukcesu, jak i porażki.
Ciemne brwi zmarszczyły się pod wagą wyznania i coś zaświtało w myślach - ideę tę wychwyciła jednak szybko i poddała ocenie, zanim zdobyła się na wypowiedzenie jej na głos. Nie zamierzała rozsiewać chaosu w ledwo uspokojonym świecie Frances - ale jednocześnie nie mogła odmówić sobie podejrzliwości.
- To, że jest pierwszy nie oznacza, że będzie ostatnim - zaczęła spokojnie, powoli formując punkt. - Uznanie i docenienie jest ważne, zgoda, ale wiesz, że nie jesteś zobligowana do odwzajemnienia czyichś uczuć tylko dlatego, że zauważył cię w tłumie? - Jak inaczej zadać to pytanie - czy jesteś pewna, że go kochasz? Czy kochasz to, że w końcu ktoś cię dostrzegł, przygarnął, oswoił i zapewnił o wyjątkowości? Z drugiej strony - nie powinna była w ogóle wtrącać się w nieswoje sprawy, dlatego Wren westchnęła głośno zanim Frances mogła odpowiedzieć i podniosła się z krzesła, chowając fiolki eliksiru do torby. - Muszę odwiedzić jeszcze kilka miejsc, będę się zbierać - zapowiedziała i posłała znajomej zmęczony uśmiech, czując, że siła mięśni wcale nie była skora wesprzeć ją w kolejnych wyprawach. Ale interesy czekać nie będą. Leniwi i wyczerpani przegapiali więcej okazji do zarobków niż ci, którzy przezwyciężali niedogodności i parli naprzód. - Uważaj na siebie - dodała jeszcze i pochyliła się lekko, by na moment uścisnąć dłoń alchemiczki. Dotyk nie był jej domeną, sprawiał, że czuła się nieswojo, ale podobno w ten sposób można było spotęgować zaoferowane ciepło i wsparcie - dlatego spróbowała.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Kuchnia [odnośnik]27.08.20 23:00
Uśmiech ponownie zagościł na twarzy panny Burroughs.
- Chciałabym, aby to zależało od Ciebie. - Odpowiedziała szczerze na odpowiedź, dotyczącą jej awansu. Naprawdę bardzo by chciała, aby sprawała była zależna od kogoś, kto doceniał jej umiejętności oraz bystry umysł. W swojej pracy czuła się ciągle niedoceniana oraz bagatelizowana przez innych współpracowników. Nie wierzyli, gdy mówiła, że wie lepiej, by później spaprać jakieś zamówienie bądź z podkulonym ogonem przyznawać się później do błędu.
Kolejne słowa, jakie padły z ust Wren poskutkowały wyrazem zaskoczenia na buzi eterycznej blondynki, która odruchowo pokiwała przecząco głową. Nie wiedziała. W tym wszystkim była pewna, że drugi się już nie znajdzie; że znajomość z Sheridanem to jej jedyna możliwość, aby posiadać kogoś, kto ją doceniał oraz widział w niej coś więcej, niż ładną buzię… Jedyna szansa, by kiedykolwiek posiadać rodzinę, która nie będzie traktować jej jak powietrze. Nigdy nie cieszyła się zainteresowaniem płci przeciwnej, przynajmniej w swoim mniemaniu, tym bardziej ciężko było jej uwierzyć w słowa, jakie padły z ust Wren. Przez chwilę, z zaskoczeniem wymalowanym na buzi wodziła spojrzeniem za jej postacią, by finalnie rzec: - Ty również. - W ramach pożegnania. Myśli dziewczęcia krążyły jednak po zupełnie innej orbicie, gdy zaciskała palce na dłoni kobiety i odprowadzała pannę Chang do drzwi. Analityczny umysł uważnie rozkładał na nawet najmniejsze czynniki zasłyszane słowa, porównując je z rzeczywistością. Lubiła Sheridana, mimo iż w ostatnim czasie na jaw wyszło kilka cech oraz zachowań, które nie do końca jej odpowiadały. A może to kwestia jedynie stresu? Nie wiedziała.
W jej głowie pojawiło się jedno, wielkie co jeśli… sprawiające, że musiała zastanowić się głębiej nad całą tą sytuacją. Może faktycznie za szybko przywiązała się do jego osoby oraz słodkiej wizji wspólnego znalezienia się na szczycie? Może pierwszy nie zawsze znaczył odpowiedni?
Co jeśli Wren miała rację?
Nie miała bladego pojęcia.

| ztx2 :pwease:



Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Kuchnia [odnośnik]16.09.20 23:41
10 sierpnia 1957 roku

Trzynaście pudeł znajdowało się w niedawno odkrytym pokoju na poddaszu niewielkiego domku w Surrey. Panna Burroughs nie podejrzewała, że dawny właściciel mieszkania pozostawił tyle przedmiotów. Nie zdziwiłoby to ją jednak, biorąc pod uwagę jak wiele zszedł z ceny. I jak szybko chciał wynieść się z ogarniętej konfliktem Anglii. Ostrożnie unosząc pudła zaklęciem, znosiła jedno po drugim, wystawiając je przed dom. Musiała je przejrzeć i pozbyć się tego, co nie będzie jej potrzebne. Frances nie przepadała za składowaniem niepotrzebnych rzeczy, przywykła do tego mieszkając w niewielkiej kawalerce. Korzystając z wolnego dnia, postanowiła więc uporządkować trochę przestrzeń. Może gdzieś, po drodze znajdzie zastosowanie dla pokoju na poddaszu? Nie wiedziała.
Wynosiła właśnie ostatnie z pudeł, gdy przed białą furtką domku zamajaczyła jej znajoma postać. Uśmiech wykwitł na malinowych ustach, serce przyspieszyło, a panna Burroughs opuściła pudło gdzieś w przejściu, uważając spotkanie za ważniejsze. Ruszyła mu na przeciw. Chabrowa sukienka, o bardziej kobiecym kroju niż te które zwykła nosić, tańczyła wokół jej łydek, gdy przyspieszyła kroku by zwyczajnie wpaść w jego ramiona i owinąć je mocno wokół męskiej szyi.Malinowe usta musnęły zarośnięty policzek w geście powitania.
- Och, Danny! Mój cudowny Danny! Jak dobrze Cię widzieć! Tęskniłam, wiesz? - Z nieskrywaną radością szepnęła gdzieś koło jego ucha, jeszcze przez chwilę trzymając go w uścisku. Stęskniła się. Tak prosto i zwyczajnie, jak tęskni się za dawno nie widzianą bratnią duszą. W tych wszystkich przygodach jakie przeszli poczęła wręcz uwielbiać postać Wrońskiego, nie tylko, gdy potrzebowała pomocy. Nikt inny nie okazał jej tyle wsparcia oraz wiary w jej umiejętności.
I mimo niepokoju, narastającego gdzieś z tyłu głowy nie napisała listu, będąc pewną, że milczenie Daniela nie jest przypadkowe.
W końcu, odrobinę niechętnie odsunęła się od niego, uwalniając go ze swoich ramion. Smukłe palce zatrzymały się na chwilę na jego policzku, a szaroniebieskie spojrzenie uważnie powiodło po męskiej twarzy. Nie wyglądał dobrze. Pannie Burroughs nie spodobał się wyraz Danielowej twarzy i to dziwne coś, czające się w znanych, zielonych tęczówkach. Sama Frances również zdawała się nie przypominać siebie, z czasów mieszkania w dokach. Jasnej twarzyczki nie barwił strach ani niepewność. I mimo zmęczenia, widocznego gdzieś w jej spojrzeniu, zdawała się rozkwitnąć bez burzowych, rodzinnych chmur nad głową oraz podłego otoczenia. Była lżejsza o zrzucane na nią ciężary, odrobinę pewniejsza siebie i na swój specyficzny sposób szczęśliwa.
- Nie wyglądasz dobrze... Chodź, zrobię Ci coś do jedzenia. - Ciepły uśmiech pojawił się na jej twarzy, a panna Burroughs ujęła Daniela pod rękę, by ruszyć z nim w kierunku niewielkiego domku. Nie dało się nie zauważyć okrutnie wielkiej ilości kwiatów okalających dom by przejść w przestronny ogród. Przed drzwiami zatrzymała się na chwilę, by zaklęciem przenieść pudło, z którego gdzieś, w połowie drogi wypadło jakieś żelastwo. Frances nie przywiązała do niego większej uwagi, zaklęciem przesuwając je na bok, a coś przypominającego szablę przesunęła butem.
- Wybacz, poprzedni właściciel zostawił trochę rzeczy... Co sądzisz o okolicy? Przyjemnie, prawda? - Spytała, z zaciekawieniem lokując spojrzenie na jego twarzy. Opinia Wrońskiego w tej kwestii wydawała jej się niezwykle ważna - nadal uważała go za głównego prowodyra jej wyprowadzki. Wpuściła Daniela do domu, by mógł przyjrzeć się temu, jak go urządziła, w tym wszystkim nie wiedząc, że coś zakłóci ich spokój.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Kuchnia [odnośnik]19.10.20 18:39
10 sierpnia

Trzynaście razy upewniał się, czy nikt za nim nie idzie - aż wreszcie uznał, że przyrodni brat pewnie ma już lepsze rzeczy do robienia. Minął ponad miesiąc od niespodziewanego spotkania, a choć Friedrich przyznał, że całe śledztwo było jedynie teatrzykiem mającym przykuć uwagę Daniela - to niepokój pozostał. Mieszanie się w pomoc szlamom było lekkomyślne i choć chyba nie mógłby postąpić inaczej, to dopiero w lipcu dotarło do niego jak bardzo ryzykował. Nie tylko swoim losem, nieszczególnie o to dbał. Ale losem innych, z którymi się kontaktował. Nie był ślepy, w Londynie narastała atmosfera podejrzliwości, a jego własny brat był dowodem na to, że niektóre wyroki zapadały bez sądu. Nie mógł narażać choćby Frances, dlatego zwlekał z odwiedziami w jej domu, w jej bezpiecznej przystani. Spotkali się tylko kilka razy w miejscach publicznych, a Dan za każdym razem dyskretnie upewniał się, że nikt nie śledzi dziewczyny w drodze powrotnej. Nie powiedział jej o tym, nie chciał jej denerwować. Nie chciał jej też rozczarować, dlatego nie zapowiedział się z wizytą. Wyszedł z domu ze świadomością, że zmieni trasę, jeśli przypląta się do niego jakikolwiek ogon.
Na szczęście, było czysto. Od miesiąca było czysto. A Daniel wreszcie musiał przyznać, że jeśli Friedrich miałby na niego jakiekolwiek haki, to już dawno odczułby konsekwencje. Schmidt musiał blefować (albo uznać, że własnej krwi jednak się nie tyka - pomyślał Daniel nieśmiało, ale szybko zdusił w sobie sentymenty), nie wiedząc nawet jak blisko ociera się o prawdę.
Teraz jednak Wroński zostawił wszystko za sobą - śmierdzący Londyn, wojenny niepokój, otwierającą się starą ranę rodzinnych problemów. Szafirowe Wzgórze było piękne, spokojne, ciepłe - sama okolica natychmiast załagodziła jego nerwowy nastrój.
A co dopiero sama Frances - jak zawsze śliczna i uśmiechnięta. Pomachał jej z daleka, mile zaskoczony jej entuzjazmem. Przecież nawet nie uprzedził, że dziś wpadnie. Mogła być zajęta, albo zmęczona, albo mieć towarzystwo.
Przytulił ją od razu, mile zaskoczony jej radością i nie mając pojęcia, czym zasłużył sobie na taki dar od losu.
-Ja też. - przyznał nagle, choć przecież nie przyznawał się do tęsknot nawet przed samym sobą. Jakiekolwiek słabości tylko utrudniały mu życie, o czym przekonał się przecież w kuchni Friedricha - gdy zamiast na utrzymywaniu pokerowej twarzy skupił się na trosce o bliskich mu ludzi, w tym Frances.
-Wplątałem się niechcący w coś... czego nie chciałem tutaj przywlec, dlatego tyle zwlekałem z wizytą. - nagle poczuł w obowiązku się wytłumaczyć, jego podkrążone oczy nie umknęły zresztą uwadze Frani. Uśmiechnął się blado. -Ale już wszystko w porządku. - już jest bezpiecznie.
-Jedzenie od ciebie nigdy nie odmówię. - uśmiechnął się, ale bystrym wzrokiem już omiatał pudła. -Ale może najpierw się z tym uporamy, co? Czemu przenosisz je sama, to nie praca dla kobiety! - wszystko wskazywało na to, że faktycznie wpadł w porę. Albo za późno, skoro Frances sama uporządkowała już cały strych.
Sięgnął po różdżkę, gotów do rzucenia Wingardium Leviosa, ale najpierw posłusznie zlustrował wzrokiem domek. W końcu Frances tak uroczo się nim cieszyła.
-Jest pięknie. Tak... idyllicznie i tak... - chwilę szukał odpowiedniego słowa. -...domowo. - zakończył, bo tak zawsze wyglądały domy w książkach dla dzieci i tak opisywali je czasem jego znajomi.
Jego własny dziecięcy dom był co prawda większy, ale o wiele, o wiele zimniejszy.
W normalnej sytuacji od razu zwróciłby uwagę na szablę, uwielbiał przecież bronie, a szczególnie stare bronie - teraz jednak nie patrzył na ziemię, a w górę, na dom i kwiaty.
Jego uwagę przykuł dopiero metaliczny, cienki głosik.
-Hej! Jak śmiesz mnie trącać! I wyrzucać rzeczy mojego pana! Honoru nie masz?! Stawaj do walki! - zapiszczała szabla pod nogą Frances i stanęła na sztorc. Nagle, magicznie, uniosła się w powietrze i zamachnęła na pannę Burroughs.
Co...?!
-Protego Maxima! - krzyknął szybko Daniel aby ochronić damę przed ciosem, jako że miał już różdżkę w ręce. A przy boku własną szablę, która chyba bardziej się przyda.


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Kuchnia [odnośnik]19.10.20 18:39
The member 'Daniel Wroński' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 75
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchnia [odnośnik]21.10.20 18:37
Uśmiech goszczący na ustach panny Burroughs poszerzył się, gdy silne ramiona Wrońskiego owinęły jej ciało. Nie musiał uprzedzać, a żadne towarzystwo nie było w stanie sprawić, by eteryczna blondynka zapomniała o tej jedynej osobie, jawiącej się jako czysta, niczym nie zmącona bratnia dusza. Delikatny rumieniec przyozdobił jej twarz, gdy usłyszała odpowiedź na swoje słowa. Przyjemnie było wiedzieć, że ktoś za nią tęsknił oraz interesował się jej losem. Niezwykle przyjemnie.
Chwilę później zmartwienie pokazało się na jej twarzy, gdy kolejne wyznanie opuściło jego usta. Doskonale wiedziała, czym się zajmuje. I mimo iż ten fakt zupełnie jej nie przeszkadzał, panna Burroughs wiedziała, że zajęcie to z pewnością nie jest bezpieczne. Zmarszczyła brwi, by uważnym spojrzeniem, przez chwilę sprawdzić całą jego sylwetkę w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak urazów. Dopiero ich brak sprawił, że odetchnęła z wyraźną ulgą wypisaną na twarzy.
- Na pewno? Nic Ci się nie stało? I… czemu nic nie powiedziałeś? Pomogłabym, jeśli byłaby taka potrzeba. - Odpowiedziała, nie odsuwając spojrzenia od przyjaznej twarzy. Nie umiała walczyć. Wszelkie pojedynki jawiły jej się jako przerażające, a strach paraliżował wątłe ciało. Znała się jednak na eliksirach, nie obce były jej trujące mikstury czy te, które można było wykorzystać podczas starcia. Pomogłaby, gdyby tylko powiedział słowo, nie tylko przez niewypowiedziany dług, jaki między nimi wisiał.
- Och, wiesz… Nie miał mi kto pomóc, a próbuję uporać się ze strychem…. Wiesz, że szafa próbowała mnie pogryźć? - Nie miała kogo poprosić o podobną przysługę. A odkąd szafa przestała gryźć, mogła powoli uprzątać pomieszczenie. Z pomocą magii nie było to zajęciem bardzo trudnym.
Ciepły uśmiech ponownie pojawił się na ustach eterycznej alchemiczki.
- To prawda… Wiesz, nigdy nie miałam tak ciepłego i domowego domu. - Ciche westchnienie opuściło jej usta. Domyślała się, że i on nie miał okazji zaznać domowego ciepła. Nie mówił wprost o swej historii, Frances nigdy jednak nie należała do głupich dziewczątek. Domyślała się tego, co pozostało niewypowiedziane. - To może być też Twój dom, jeśli chcesz. Wiesz, taki… ciepły, inny od tego, co znasz. - Propozycja opuściła jej usta, nim dziewczyna zdążyła ją w pełni przemyśleć. Była jednak pewna, że nie miałaby nic przeciwko, gdyby uznał to miejsce za źródło domowego ciepła. Brakowało jej towarzystwa innego niż nieśmiałek, zwłaszcza po kilkunastu długich dniach spędzonych z irytującym, lecz całkiem sympatycznym Bojczukiem. Chciała aby wiedział, że będzie tu mile widziany. I może czuć się niemal jak u siebie.
I już miała coś dodać, gdy stara szabla postanowiła zabrać głos. Pisnęła z mieszanką strachu oraz przestrachu, gdy szabla uniosła się, aby zamachnąć się na jej osobę. Automatycznie przylgnęła do boku pana Wrońskiego, zaciskając smukłe palce na jego koszuli. Na szczęście, ten doskonale wiedział, jak powinno bronić się przed dziwną,zaczarowaną szablą.
- Rozumiesz, co tu się dzieje? - Spytała, unosząc z zaciekawieniem brew ku górze. Samowalcząca szabla nawet w magicznym świecie wydawała jej się co najmniej nie realna. Delikatne dłonie mocniej zacisnęły się na danielowej koszuli, gdy przestraszone spojrzenie uważnie obserwowało szablę. Czy jej się wydawało, czy szabla wydawała się być… niezadowolona?
- Nie chowaj się tylko walcz o swój honor! Tu i teraz, pojedynek na śmierć i życie! Ja i Ty! - Metaliczny pisk ponownie przeciął powietrze. Chwilę później i sama szabla ponownie zamachnęła się na eteryczną alchemiczkę, zdając się ignorować osobę Daniela.
- Danny, ja nigdy nie trzymałam jakiejkolwiek broni w rękach… - Mruknęła, a szaroniebieskie tęczówki zaszkliły się delikatnie. Sytuacja zdawała się być co dziwna, straszna oraz okrutnie absurdalna jednocześnie.



Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Kuchnia [odnośnik]25.10.20 3:02
-Nie, nie... - nic się nie stało, zaprzeczał odruchowo i gorączkowo, ale nagle trochę zmiękł w połowie zdania. Frances patrzyła na niego tak czule i przenikliwie, głupio mu było jej kłamać. -Tylko ugryzł mnie pies, to nic takiego. - przyznał i wzruszył ramionami. To chyba nic takiego? Nikt jeszcze nie umarł od ugryzienia psa - zdaniem Daniela, rzecz jasna.
-Nie chciałem cię martwić. - przyznał miękko i prostolinijnie, gdy spytała dlaczego nic jej nie powiedział. -Zresztą, to nic niebezpiecznego - już, chyba -...po prostu dziwna sytuacja. Ktoś mnie śledził i nie chciałem tu przybyć dopóki tego nie wyjaśnię i nie pozbędę się ogona. - przyznał w końcu, może i nie nazbyt szczegółowo, ale wyjątkowo wylewnie jak na siebie. W końcu nigdy nie mówił nikomu ani o pracy ani o dziwnych zdarzeniach w swoim życiu. Nie miał komu.
-Gryząca szafa? To jakieś złośilwe zaklęcie? Jak się z tym uporałaś? Nic ci nie jest, Frances? - upewnił się ze zdziwieniem. Tym razem to on się zmartwił, szczególnie, że pewnie mógłby pomóc. Choćby porąbać szafę szablą na opał. Tymczasem go tu nie było, a taktowna panna Burroughs najwyraźniej nie chciała się narzucać...
Ledwo się zmartwił, że jego nieobecność zdążyła zbudować między nimi jakiś niewielki dystans, a już Frances skróciła tą niewidzialną odległość - niespodziewanie, zdecydowanie i zaskakująco, jak to miała w zwyczaju. Popatrzył na nią z niedowierzaniem - też jego dom? Jakieś wzruszenie ścisnęło go w gardle, choć w głowie pojawiła się podejrzliwa myśl: Dlaczego mu to proponowała?
Zbyt wiele rzeczy w życiu robił interesownie, urzekająca dobroć Frances była nowym terytorium.
-Ja... cieszę się, że... czujesz się tu dobrze. I... dziękuję. - TAK, chciałby móc się tu czasem zatrzymać. Ale... -Ale nie składaj pochopnie takich propozycji, co jeśli nadszarpnie ci to reputację u przyszłego narzeczonego bądź adoratora? - zażartował, choć ciepły ton głosu tylko maskował jego niepokój. Czuł się za Frances odpowiedzialny, za jej reputację też - sama była wszak uroczo niewinna, nieświadoma pewnych okrutnych konwenansów. Nie wątpił, że do tak pięknej kobiety pewnie niedługo przylgnie ktoś... ktoś...
...lepszy niż on. Przyzwyczajony do marginesu, nie zrozumiał jeszcze w pełni, że jego nieregularna praca wcale nie przeszkadza pannie Burroughs. Poza tym, przyzwyczaił się do tego, że najważniejsze do tej pory uczucie w jego życiu było ogniem, szaleństwem, słodkogorzką frustracją. Większość kobiet trzymał na emocjonalny dystans (choć fizycznie uwielbiał mieć je blisko, no cóż), a gdy już stracił dla jednej głowę i rozum, to ona trzymała go na dystans. Do tego się przyzwyczaił. Panna Burroughs była zaś przy tym niczym łagodny ocean i choć relacja z nią była nieporównywalnie łatwiejsza niż sprzeczki z Maeve, to wrodzona przyzwoitość kazała nie patrzeć Danielowi na Frances jak na piękną kobietę dopóki nie upora się z sercowym zamętem wobec innej kobiety. Nikt nie zasługiwał na to, by być drugą opcją, nigdy. Dlatego Frances była kimś zgoła innym, bratnią duszą - tyle, że zarazem była też prześliczną młodą damą o nienagannej reputacji, co mocno komplikowało całą sprawę.
I już zastanawiał się, co jeszcze powiedzieć, gdy szabla wybawiła go z emocjonalnej opresji. Z różdżką i bronią w ręku czuł się pewniej niż z emocjami i słowem, w przeciwieństwie do biednej Frani. Na szczęście wyczarował dla niej idealną i mocną tarczę, a szabla odbiła się od magicznej bariery, tracąc impet.
-Oszuście! To z nią się pojedynkuję! Na broń białą! - zaskrzeczała z pretensją do Daniela, a ten tupnął nogą. Nie miał pojęcia, co dokładnie się stało, ale słyszał, że niektórzy fanatycy broni białej zaklinali czasem swoje rodowe szable i miecze. A natura tych uroków odzwierciedlała przywiązanie właścicieli do honoru i tradycji.
-Jak śmiesz atakować damę i to niewinną, cnotliwą, bezbronną! Stawaj w szranki ze mną, będę dziś rycerzem w obronie jej cnoty! - zawołał, cytując rycerskie powiedzonka Wrońskich, które po angielsku brzmiały nieco bardziej patetycznie niż po polsku.
-To zaczarowana szabla, słyszałem o takich. Urok przełamie łamacz klątw albo... pojedynek. - szepnął do Frances, spoglądając na nią porozumiewawczo, aby podjęła jego grę. Szabla upadła na ziemię po zderzeniu z tarczą, co dało mu chwilę na schowanie różdżki i wyjęcie własnej broni. Ostrzegawczo postąpił o krok przed Frances, wznosząc swoją zaczarowaną szablę, ale ta agresywna wydawała się nieprzekonana.
-No nie wiem, nie wiem czy panienka jest cnotliwa i niewinna. Jeśli by była, to by mnie nie kopnęła! Zanim uznam tego pana za godne zastępstwo, proszę mi powiedzieć, czy panienki cnota jest nieskalana?! - skrzeknęła szabla, a Daniel skrzywił się z oburzeniem. Czyżby jej poprzednim właścicielem był nie tyle fanatyk honoru, co zboczony fetyszysta?! Już miał krzyknąć, by Frania nie odpowiadała, ale szabla zamachnęła się na niego - więc sparował, chcąc odbić cios.


używam zaczarowanej szabli, +15 do rzutów
statystyki wrednej szabli: każdy atak to 10 obrażeń, zwinność 10


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Kuchnia [odnośnik]25.10.20 3:02
The member 'Daniel Wroński' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 98
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchnia [odnośnik]25.10.20 14:45
Panna Burroughs zmarszczyła brwi, nie do końca przekonana jego słowami. Martwiła się. I wydawało jej się to całkiem naturalne. Pan Wroński w jej oczach widniał jako prywatny bohater, rycerz w lśniącej zbroi dzięki któremu zawdzięczała wiele, nawet tak niepozornych rzeczy jak zachęcanie do zmian oraz pewność, że kogoś jednak obchodziło jej istnienie. A dla eterycznej alchemiczki było to naprawdę wiele.
- Pokażesz mi to ugryzienie, Danny. - Zadecydowała z pewnością w głosie. Mógł być pewien, że panna Burroughs nie odpuści. Posiadała w swojej pracowni całkiem sporo mikstur leczniczych, gotowa ich użyć, jeśli ugryzienie nie wyglądałoby dobrze. Wroński był jej zbyt drogi, by ignorować jakiekolwiek zagrożenia dla jego zdrowia.
- I tak mnie zmartwiłeś, wiesz? - Odpowiedziała, lecz odrobinę spokojniejszym tonem głosu. Skoro uważał, że sprawa była zamknięta, zapewne za taką należało ją uważać. - Możesz mi o tym później odpowiedzieć, jeśli będziesz chciał. - Dodała, posyłając mu ciepły uśmiech. Wiedziała o tym, czym przyszło mu się zajmować, zdążyła jednak poznać go na tyle, iż ten fakt zdawał się jej nie przeszkadzać. A jeśli chciał mówić, ona chciała słuchać. - Ja też muszę Ci trochę opowiedzieć. - Dodała z błyskiem w szaroniebieskim spojrzeniu oraz tajemniczym uśmiechem, wymalowanym na malinowych ustach.
- Och, dostałam namiar na mężczyznę który zajmuje się regulowaniem takich przedmiotów. Ponoć to przez zmianę energii w domu. Nic mi się nie stało, jestem cała i zdrowa. - Odpowiedziała z uśmiechem, po czym obróciła się wokół własnej osi, chcąc zaprezentować Wrońskiemu iż nic jej nie dolegało. Kolejne jego słowa sprawiły, że uśmiech zniknął z jej twarzy. Sama nie widziała nic nieprzyzwoitego w swojej propozycji. Ot, chciała aby i on mógł zaznać domowego ciepła, wiedząc, iż do tej pory nie miał ku temu sposobności. Szaroniebieskie spojrzenie spowiło się smutkiem. - Ja… Nikt taki chyba…. chyba się nie pojawi… Propozycja jest aktualna… - Odpowiedziała aż nazbyt smutno, chyba pierwszy raz w historii ich znajomości uciekając spojrzeniem. Temat jej relacji o podobnym podłożu nie był tematem dlań przyjemnym, powiązanym mocno z rozczarowaniami oraz niską samooceną, w jaką wbiła ją toksyczna rodzina. Z pewnych rzeczy wychodziło się długo, a pasmo niepowodzeń w tej materii nie pomagało.
Szabla szybko jednak odgoniła smutek, zamieniając go na strach. Nie zwykła do podobnych sytuacji, pierwszy raz w jej krótkim życiu szabla próbowała się na nią zamachnąć, a sama panna Burroughs nie miała żadnego, chociażby najmniejszego pojęcia o pojedynkach. Na szczęście u jej boku był jakże zdolny pan Wroński, ponownie gotów stanąć w jej obronie.
Nie rozumiała sytuacji ani oburzenia, jakie pojawiało się w metalicznym głosiku szabli. W końcu, nic złego nie zrobiła. Jedynie kupiła dom od dziwnego czarodzieja, próbując doprowadzić go teraz do względnego porządku. Patetyczne słowa padające z ust towarzysza wydawały się jej w pewien sposób piękne.
- Uważaj Dan. - Odpowiedziała równie cichutko co on, posyłając mu pełne przerażenia spojrzenie. Odruchowo zrobiła krok w tył, gdy pan Wroński wyciągnął swoją szabelkę. Nie wiedziała, co powinna zrobić, samej nie mając najmniejszego pojęcia, jak powinno się walczyć. Jej zdolność do obrony również pozostawiała wiele do życzenia. Broń zdawała się jednak żywo zainteresowana jej życiem, panna Burroughs postanowiła więc podchwycić temat, mając nadzieję, że uda jej się rozkojarzyć wredną szablę, dając tym samym przewagę Danielowi.
- Och, gdybym wiedziała, droga szabelko, że jesteś tak wyjątkowa, nigdy nie śmiałabym przesunąć cię z drogi! Jest mi niezmiernie przykro, że uraziłam twoje uczucia, to z pewnością nie było moją intencją. - Odpowiedziała, szybko, chcąc przekierować uwagę szabelki na jej osobę. - Takich pytań nie wypada zadawać damie, a damie nie wypada o takich tematach mówić, droga szabelko. Wywód na podobny temat nie przejdzie mi przez gardło… - Kontynuowała swoją wypowiedź, a policzki panny Burroughs pokryły się delikatnym rumieńcem. Mimo pewnych doświadczeń, poruszanie podobnych tematów nadal przychodziło jej z trudem. Jej taktyka zdawała się odrobinę działać, gdyż szabla nie uchyliła się przed atakiem jej towarzysza. Szaroniebieskie spojrzenie błysnęło zachwytem, gdy Daniel jednym ciosem posłał szabelkę na ziemię. Nie znała się na szermierce, jednak ruch przyjaciela zdawał się być wyjęty rodem wprost ze starych, podniosłych baśni.
-Skoro panienka jest tak cnotliwa, to czemu sprasza mężczyzn? I to bez przyzwoitki! - Szabelka zdawała się być nieprzekonana co do jej słów. Strach coraz mocniej owijał się wokół umysłu eterycznej alchemiczki, gdy paskudna szabla nadal nie dała się przekonać co do jej słów. Na Merlina, co tu zrobić? Bystry umysł szybko odnalazł kłamstwo, które mogło się sprawdzić.
- Och, szabelko! To nie byle jaki czarodziej! Zostałam mu obiecana, przez mojego ojca. Nasi rodzice pragnęli połączyć tak nasze rodziny, niestety, na przestrzeni lat przyszło nam ich stracić. Chcemy spełnić ich ostatnie życzenie… Inaczej przecież nie wypada! Nie wybaczylibyśmy sobie sprzeciwienia się woli rodziców. - Plotła to, co wydawało jej się stosowne, aby zmienić zdanie wrednej broni, jedynie mając nadzieję, iż Daniel nie będzie miał jej za złe słów, jakie opuszczały jej usta. - Nie możemy jednak pobrać się od tak, bez odpowiedniej ceremonii, to dopiero byłaby plama nie tylko na naszych honorach, ale i honorach naszych zmarłych rodziców! Spotkaliśmy się, aby zaplanować ceremonię, wypisać stosowne zaproszenia… Och, na pewno rozumiesz, ile jest z tym pracy! Mało kto pozostał nam z rodziny, musimy więc zająć się wszystkim sami... - Plotła dalej, snując całkiem przekonującą sieć kłamstwa. Miała nadzieję, że nawet jeśli nie uda jej się przekonać wrednej szabli do porzucenia walki, uda jej się skupić jej uwagę, dając Danielowi kolejną szansę na atak.
W tym wszystkim nie zauważyła, że szabla przesunęła się odrobinę w bok, ponownie wykonując atak w ich kierunku.

| Rzut nr. 1 - siła ataku szabelki.
Rzut nr. 2 - Czy coś nam się stanie?

1-2 - Szabelka drasnęła Daniela.
3-4 - Szabelka drasnęła Frances.
5-6 - Szabelka nas nie sięga.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Kuchnia [odnośnik]25.10.20 14:45
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 47

--------------------------------

#2 'k6' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchnia [odnośnik]28.10.20 5:06
Chciał zaprotestować i powiedzieć, żeby się o niego nie martwiła, że umie o siebie zadbać. Coś w jej wzroku (coś, co mgliście pamiętał z zatroskanego spojrzenia własnej matki) go jednak powstrzymało, uświadamiając mu, że zapewnienia nie mają sensu. Frances się o niego troszczyła, tak czy siak. Dziwne i nowe uczucie.
-Opowiem. - obiecał, czując się zobligowanym do wyjaśnień, choć wiedział, że zatai część drastycznych faktów. W głębi duszy chyba naprawdę chciał też opowiedzieć jej prawie o wszystkim. Od prawie miesiąca dusił rodzinne rewelacje w sobie, samemu nie rozumiejąc co czuje i mając wrażenie, że chyba nikt go nie zrozumie. Nikt, oprócz bratniej duszy.
Spojrzał na Frances z ciekawością (i irracjonalnym ukłuciem niepokoju, choć przecież się uśmiechnęła), słysząc, że i u niej coś się zmieniło. Rozmowy jednak musiały poczekać - najpierw na zwykłe wejście do domu, a potem na pokonanie upiornej szabli. W dodatku zdołał zrobić coś, czego się nie spodziewał - zasmucić Frances! Speszyć to jeszcze, ale skąd to przygnębienie?
-Frances... - wyrwało mu się cicho, przepraszająco. Chciał powiedzieć coś więcej, choć w jego ustach słowa o sprawach miłosnych zabrzmiałyby pewnie nieudolnie. Poderwał niby w życiu sporo trzpiotek, ale nie miał doświadczenia w poważnych sprawach. Zanim zebrał myśli i zdołał coś wykrztusić, szabla znienacka wtrąciła się w ich rozmowę.
Nie stracił czujności, a dzięki regularnym treningom nie zatracił też doświadczenia. Odtrącił szablę mistrzowskim wręcz ciosem - mocnym, celnym, stylowym. Dostałby za niego punkty na honorowym pojedynku bądź turnieju, a sama szabla zakręciła się na ziemi, jakby z ciekawością.
-Sio! - warknął do zaklętego przedmiotu, ale panna Burroughs wybrała bardziej dyplomatyczne podejście. I może lepsze - szabla znieruchomiała na moment, zdając się słuchać Frances z uwagą... do czasu. Odpyskowała alchemiczce bezczelnie, a Daniel aż tupnął nogą ze wściekłości.
-Nie odzywaj się tak do niej! - krzyknął na szablę, choć w sercu poczuł ukłucie winy. Przeklęta broń miała przecież rację - jego spotkania z panną Burroughs faktycznie mogły wydawać się ludziom (i szablom) nieprzyzwoite, a na szali leżała przecież jej reputacja!
Przygryzł lekko wąsa, ale Frances nie straciła głowy i zaczęła... kłamać? Nie wiedział, że umiała tak dobrze zmyślać. Jak z nut! Roztaczana przez nią wizja brzmiała zresztą zadziwiająco... zachęcająco, ale nie miał czasu, by wyobrazić sobie tą całą historię. Szabla wydawała się nieprzekonana i uniosła się szybko w powietrze, chcąc się na nich zamachnąć. Chyba była za daleko, by ich sięgnąć, ale Daniel i tak doskoczył do przodu - chcąc sparować siłę jej ciosu i wyprowadzić własny.
-Broniąc honoru tej panny, nakazuję ci dać nam spokój! Kończ, wstydu sobie oszczędź! - krzyknął, biorąc solidny zamach.



(sprawność x2 + 15)
1. paruję atak szabelki
2. atakuję


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Kuchnia [odnośnik]28.10.20 5:06
The member 'Daniel Wroński' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 74

--------------------------------

#2 'k100' : 59
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach