Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]29.01.21 15:58

Kuchnia

Chociaż mówi się, że kuchnia jest sercem domu, tak w tym przypadku coś mocno się nie udało. Pomieszczenie doświetlane przez dwa okna wydaje się mimo wszystko ciemne i mało przyjemne, aby spędzić w nim czas. Przez samego właściciela raczej omijana z braku czasu i umiejętności kulinarnych, a jedynymi zauważalnymi śladami użytkowania są kubki po kawie, stojące na blacie, bądź niedużym stole zajmującym skrawek miejsca pod ścianą. Całe wyposażenie zdaje się ledwo tknięte.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Kuchnia [odnośnik]30.01.21 17:58
7 października '57

Brak odpowiedzi na ostatni list oraz brak obecności przyjaciela na niewielkiej ceremonii sprawił, że niepokój pojawił się gdzieś w środku eterycznej kobiety. Nie było normalnym, by Macnair pozostawił jakikolwiek jej list bez odpowiedzi, zwłaszcza taki, który zawierał aż tak wielkie nowiny. Nic więc też dziwnego, że pani Wroński, gdy tylko złapała chwilę oddechu po podróży poślubnej, postanowiła odwiedzić przyjaciela. Tuż po pracy, uprzedzając wcześniej męża o późniejszym powrocie, Frances teleportowała się wprost pod znany dom w okolicach Cranham. Uważnie rozejrzała się po otoczeniu, by upewnić się, że tym razem nie przyjdzie w towarzystwie jakiegoś nieproszonego gościa, po czym zapukała do drzwi.
- Cilly! Dziś przyszłam bez wilka! - Rzuciła, chcąc zapewnić przyjaciela, że spokojnie może otworzyć drzwi. W oczekiwaniu na jakąkolwiek odpowiedź poprawiła dłonią skrytą pod materią rękawiczki, swoją granatową sukienkę o kobiecym kroju, podkreślającym jej figurę i odrobinę odsłaniającym kobiece obojczyki. Brak odpowiedzi przez kilka chwil wydawał jej się niezwykle dziwny, choćby przez fakt, iż nie była to pora, w której Cillian mógłby spać bądź nie być w domu. Ostrożnie więc nacisnęła na klamkę, by w towarzystwie stukotu swoich obcasów wejść do domu przyjaciela. Zamknęła drzwi, zsunęła z ramion szary płaszczyk po czym skierowała swoje kroki wprost do kuchni.
- Chowasz się przede mną? -Spytała z odrobiną wyrzutu w głosie, na chwilę krzyżując ramiona na piersi. Bystre spojrzenie szaroniebieskich oczu powędrowało po sylwetce przyjaciela, uważnie się jej przyglądając. Nie wyglądał dobrze, coś w jego niebieskim spojrzeniu wydawało jej się niezwykle niepokojące. Czyżby i on w ostatnim czasie doświadczył komplikacji?
Ostrożnie, niemal niepewnie podeszła do przyjaciela, by delikatnie owinąć ramiona wokół jego szyi w delikatnym uścisku, po chwili jednak uwalniając go ze swoich ramion. - Co u Ciebie, Cilly? Nie wyglądasz najlepiej... - Spytała, ze zmartwieniem odbijającym się w szaroniebieskim spojrzeniu. I już miała coś dodać, zrugać przyjaciela za brak kontaktu i wyrazić swój smutek jego brakiem na ceremonii, gdy przypomniała sobie o paczuszce, znajdującej się w jej torebce. - Och, zanim zapomnę... - Zaczęła, po czym wyciągnęła z torebki paczkę przewiązaną błękitną wstążką. W środku znajdował się gruby szalik w kolorze ciemnego granatu, przyozdobiony wizerunkami dobermanów które zdawały jej się najbardziej pasować do postaci przyjaciela, nawet jeśli tej myśli nie potrafiła w jakikolwiek sposób wyjaśnić. - Zrobiłam dla Ciebie w prezencie, żebyś  się nie przeziębił. - Dodała, wręczając Cillianowi prezent, z zaciekawieniem przyglądając się jego buzi, mając nadzieję, że ten doceni drobny, własnoręcznie wykonany gest, na którego przygotowanie poświęciła kilka długich tygodni.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Kuchnia [odnośnik]15.02.21 17:44
Był pewien, że odpisał na ostatni list, jaki przyniosła ze sobą drobna sówka, równie drobnej alchemiczki. Podobna pewność nie opuszczała go, względem ilości dni do tego ważnego dla dziewczyny dnia, mając mimo wszystko zamiar pojawić się na ów uroczystości. Zwykle odpuszczał sobie podobne wydarzenia, lecz ich drobna współpraca skłaniała, aby zjawił się na chociaż krótki moment. Stracił jednak poczucie czasu, przypadkowo omijając konkretną datę, a wręcz cudem było, że dotarł na pogrzeb, który odbył się dwa dni temu. Po atrakcjach tamtego dnia miał szczerze dosyć towarzystwa innych, czując przemożną chęć zaszycia się we własnym domu z daleka od kogokolwiek i to właśnie zrobił.
Nie wiedział jakim cudem pukanie do drzwi umknęło jego uwadze, dziewczęcy głos również nie dotarł do niego, gdy wpatrywał się w przestrzeń za oknem. Zaciskając coraz mocniej palce na kuchennym zlewie, uciekł myślami gdzieś daleko, wystarczająco, aby oskarżycielski ton alchemiczki zaskoczył go całkowicie. Spiął mięśnie, by chwilę później rozluźnić się i obejrzeć na Frances, ignorując nieprzyjemne ciepło płynące od podrażnionej skóry dłoni.- Przed Tobą? – uniósł brew, a błękitne tęczówki zdawały się nieco mniej chmurne.- Jeszcze nie, ale kto wie czy kiedyś nie będę musiał.- dodał żartobliwie. Nie wiedział, cóż musiałoby się stać, żeby doszło do podobnej sytuacji, lecz życie uwielbiało zaskakiwać, los bywał przewrotny i w ostatnim czasie nie wykluczał niczego, nawet jeśli podobna myśl wzbudzała rozbawienie.- Wszystko w porządku.- skłamał gładko, krzyżując ramiona na torsie.- Miałem ostatnio trochę słabsze dni, ale to nic.- wyjaśnił, bo nie był aż tak biegłym kłamcą, aby wmówić dziewczynie, że wszystko było idealnie. Widział przecież swe odbicie w lustrze.- A u Ciebie, Fran? – spytał po chwili milczenia. Przeczuwał, że miała o wiele więcej rewelacji, opowieści i nowości, których mógł posłuchać, chcąc skupić na czymś myśli. Obserwował ją, gdy wyjmowała niedużą paczkę, którą zaraz podała mu. Odpakowując niespodziewany prezent, nie bardzo wiedział czego się spodziewać, lecz wszystko wyjaśniło się, gdy tylko zobaczył zawartość. Parsknął krótkim, ostrym śmiechem, nie bardzo wiedząc, co rozbawiło bardziej… szalik sam w sobie czy motyw dobermanów na nim. Trafiła idealnie, chociaż i tak nie planował podobnego nosić, mimo to doceniał gest. Przeniósł spojrzenie z trzymanego materiału na Frances.- Dzięki, lecz chyba nie wiesz, jak bardzo trafne są dobermany.- podjął, ale nie powiedział nic więcej w tej kwestii.- Coś się stało, że przyszłaś? – spytał, nie chcąc rozwodzić się nad tym, co powiedział chwilę wcześniej.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Kuchnia [odnośnik]17.02.21 16:37
Delikatny uśmiech pojawił się na buzi pani Wroński, gdy odpowiedź przyjaciela doleciała do jej uszu. Uważne spojrzenie utkwiło w jego twarzy, a eteryczna alchemiczka delikatnie wzruszyła wątłymi ramionami.
- Och, już nie wchodzę do Twojego domu z wilkami, więc póki Cię lubię nie masz się czego obawiać. - Odpowiedziała niezwykle niewinnie z odrobiną rozbawienia w głosie. Kolejnych spotkań z wilkami z tej akurat okolicy nie planowała, a sympatia jaką żywiła do Macnaira  sprawiała, że nie miała najmniejszej ochoty by w jakikolwiek sposób mu zaszkodzić, nawet jeśli wiedziała jak - doskonale znał ingrediencje, jakie nie raz przyszło jej zamawiać.
Ciche westchnienie uleciało z jej piersi, a szaroniebieskie spojrzenie przyjrzało mu się uważniej. Nie wyglądał dobrze, to było pewne i mimo iż w tonach jego głosu nie dało się wyczuć nic niepokojącego, Frances nie była przekonana jego słowami. - Jesteś pewien, Cilly? - Upewniła się, unosząc delikatnie brew ku górze. - Wiesz, że jeśli potrzebujesz pomocy albo jakichś mikstur, możesz na mnie liczyć, prawda? - Delikatne tony jej głosu były nad wyraz szczere. Frances była alchemikiem nad wyraz zdolnym, posiadającym wiedzę z każdej dziedziny eliksirotwórstwa. Przyrządzała paskudne trucizny, mikstury mieszające w umysłach ale i środki lecznicze, pozwalające czarodziejom powrócić do zdrowia. I jeśli czegokolwiek potrzebował,  z przyjemnością by to dla niego przyrządziła. - U mnie? Och… trochę przerażająco, trochę abstrakcyjnie ale chyba niezwykle dobrze. Byłam w Paryżu, wiesz? Mój mąż stwierdził, że w ramach podróży poślubnej spełni jedno z moich marzeń… Och, było wspaniale! - Opowiedziała z zachwytem w głosie oraz błyskiem w szaroniebieskim spojrzeniu. A ten błysk szybko zastąpiła ciekawość, tycząca się reakcji Cilliana na przygotowany dla niego prezent. Uśmiechnęła się delikatnie słysząc jego śmiech, jedynie przez chwilę obawiając się, że podarunek mógł być nie trafiony.
- Nie wiem, więc musisz mi to wyjaśnić… Ostatnio widziałam dobermana w parku, warczał na wszystkich ale miał takie ciepłe, smutne spojrzenie i łatkę w kształcie serca na boku… Nie wiem czemu, ale skojarzył mi się z Tobą. - Wyjaśniła, czemu właśnie ta rasa z delikatnym rumieńcem zdobiącym jej policzek. Wiedziała, że Macnair wykazuje niezwykle wiele serca jeśli chodzi o psy, uznała więc, że jej decyzja nie będzie złą.
- Nie odpisałeś mi na list i nie było Cię na moim ślubie… Trochę się martwiłam i uznałam, że sprawdzę co u Ciebie. - Wyjaśniła wzruszając delikatnie wątłymi ramionami. To zachowanie nie pasowało jej do Cilliana, który zawsze odpowiadał na listy. - Szkoda, że Cię nie było, wiesz? Miałam ładną suknię którą sama zrobiłam, babcia zrobiła cudowny obiad, a moja przyjaciółka, lady Burke, grała nam na skrzypcach… -  Odrobina żalu pojawiła się w jej głosie. Miała nadzieję, że Macnair pojawi się by być z nią w tym ważnym dniu, potrzebowała obecności przyjaciół, zwłaszcza w momencie, gdy jej własna rodzina rzucała jej kłody pod nogi. I mimo iż rozumiała, że zapewne szybka zmiana daty nie sprzyjała obecności niektórych, miała cichą nadzieję, że akurat on się pojawi. - Szykuję się do nowego projektu, wiesz? Planuję stworzyć syntetyczny rubin, chcę poznać dokładnie procesy jakie odpowiadają za tworzenie się minerałów. Później planuję sprawdzić, w jaki sposób możnaby naładować je magiczną energią, na razie posiadam jedynie zarys teorii, ale kto wie, może coś z tego wyjdzie… - Podzieliła się z przyjacielem swoimi naukowymi planami, z zaciekawieniem przyglądając się jego buzi. Nadmieniała już o swoim pomyśle w liście, wtedy jednak pominęła wszystkie istotne informacje nie mając pewności, kto jeszcze mógłby przeczytać jej słowa. -Pamiętasz, jak pytałam Cię o małże? Potrzebuję dowiedzieć się, jakie substancje towarzyszą wytwarzaniu małż, żeby sprawdzić jedną z moich teorii. Widzisz, nie jestem pewna, czy powinnam iść w teorię krystalizacji, czy pokombinować z małżami… Wstępne obliczenia nie są jasne i potrzebuję odrobinę więcej wiedzy… - Wyjaśniła z delikatnym uśmiechem wyrysowanym na buzi oraz ekscytacją w głosie. - Pomógłbyś w wolnej chwili? -Spytała z nadzieją w głosie niemal pewna, że lepszej pomocy z zakresu magicznych stworzeń nie znajdzie nigdzie.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Kuchnia [odnośnik]10.04.21 21:29
Posłał jej lekko pobłażliwe spojrzenie, gdy wspomniała sytuację z wilkiem i zapewniła, że nie musi się jej obawiać. Była inteligentną dziewczyną, stąd musiała być świadoma znajdowania się na samym końcu listy osób, które w bliżej niewytłumaczalny sposób mogły wzbudzić w nim strach. Obecnie po świecie chodziła tylko jedna osoba, której sama obecność wywoływała obawy i chęć wycofania się. Reszta spotykała się ze znudzeniem i arogancją, nawet w chwilach, gdy obrywał okazując się słabszy niż przeciwnik. W końcu szybko lizał rany, a jeszcze szybciej mścił się w dogodnym momencie, zwykle samemu takowy stwarzając.- Tak, jestem pewien.- mógł nie prezentować się najlepiej, przecież dostrzegł odrobinę matowe spojrzenie błękitnych oczu i zmęczenie opanowujące sylwetkę. Nie zamierzał jednak narzekać. Parę dni i będzie po wszystkim, musiał tylko wrócić do przerwanego rytmu dnia.- Wiem i najpewniej za jakiś czas poproszę o kilka, lecz jeszcze nie dziś.- posiadanie wśród znajomych zdolnego alchemika, było czymś czym nigdy by nie wzgardził. Nie polegał zbyt często na posiadanych eliksirach, lecz zdecydowanie wolał mieć je pod ręką w różnych momentach.- Podrzucę ci wtedy też parę ingrediencji, które powinni do mnie dotrzeć niedługo.- mimo że osiadł w Anglii nadal rozglądał się za okazjami, sprowadzając do kraju, co nieco.
Słuchał jej słów, opowieści jak potoczyły się ostatnie dni, tygodnie. Trochę się nie widzieli, podobnie dłuższy czas nie wymienili listu z jego winy, ale tym się nie przejmował. Uśmiechnął się nikle, zauważając reakcje dziewczyny, jak żywiołowo zdradza ostatnie wydarzenia.- Twój mąż…- podjął, uświadamiając sobie, że ta kwestia pozostawała dla niego tajemnicza, a mimo wszystko trochę go ciekawiła.- Co to za palant? – spytał z zauważalnym rozbawieniem w głosie, które niespodziewanie zagrało mu w emocjach.- Hm, czyli punkt dla niego za spełnianie marzeń.- miał do tego raczej neutralne podejście, nie jego interesem było, jak traktuje Franię mąż. Wolał jednak, aby nie ucierpiała na tym ich współpraca, bo póki co potrzebował alchemiczki. Pokiwał powoli głową, gdy dziewczyna potwierdziła, że nie ma pojęcia, dlaczego dobrze trafiła ze wzorem. Nie mogła wiedzieć, nigdy nie było okazji, aby jej to pokazał, raczej nie chwaląc się tym, które zwierzę mu w duszy gra. Teraz pod wpływem rozproszenia lub z innego niezrozumiałego powodu nie widział, nic przeciwko wyjaśnieniu. Sięgnął po różdżkę, spoglądając uważnie na Frances zanim przeniósł wzrok nieco w bok. Odetchnął powoli, przywołując do siebie najszczęśliwsze wspomnienie, obecnie nieco zmącone. Przypomniał sobie rodzinny dom, żywego bliźniaka. Powróciły wszystkie dźwięki otoczeni, znajomy zapach unoszący się w powietrzu. Poczucie bezpieczeństwa, jakie odczuwał będąc dzieckiem, a teraz miało mniejsze znaczenie.- Expecto Patronum.- szepnął, wykonując lekki ruch dłonią. Obserwował, jak wiązka zaklęcia opada w dół, kumulując się we wskazanym miejscu, a ledwie chwilę później formuje się w kształt psa, dobermana.- Właśnie dlatego.- posłał jej krótkie spojrzenie, następnie przerwał zaklęcie, a zwierzęca sylwetka rozmyła się w powietrzu.- Poza tym zwykle, kiedy mam jakiegoś psa, stawiam na dobermany. Inteligentne psiska o zaskakującej dumie.- ta rasa od zawsze go przyciągała i słabość względem nich była większa niż w przypadku jakiegokolwiek innego sierściucha.- Trafiłaś więc wyjątkowo dobrze.- dodał zaraz.
- Straciłem trochę poczucie czasu, musisz wybaczyć. Z tego, co mówisz i tak było idealnie.- nie miał dobrej wymówki, ale nawet nie próbował jakoś bardzo się tłumaczyć. Miał swoje powody, aby ominąć uroczystość, zwykle i tak unikał podobnych. Nie był najlepszym gościem do wędrowania po hucznych imprezach. Może miałby inne podejście, gdyby wiedział kto tego dnia był panem młodym, ale cóż, wtenczas nie miał pojęcia.
Kiedy podjęła temat nowego projektu, gestem zachęcił ją, aby przeszli do salonu. Tam opadł na fotel, przysłuchując się wyjaśnieniom, czego dotyczyć będą kolejne badania.- Pamiętam.- przytaknął, faktycznie kojarząc, że pytała o substancje. Zawahał się przed odpowiedzią na pytanie, czy miał dość wiedzy? W sumie, co nieco wiedział, nawet jeśli małże same w sobie nie wchodziły w zakres jego zainteresowań.- Za wiele ci nie powiem w tej kwestii. Wiem tylko, że perły powstają z naturalnie wytwarzanej masy perłowej, a samo ich powstanie to odruch obronny małży przed intruzem, który dostaje się do środka.- nic pond to, nie wiedział. Mógł, jeśli jej bardzo zależało przewertować trochę informacji, ale na to potrzebował czasu.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Kuchnia [odnośnik]15.04.21 15:53
Wspomnienie sytuacji z wilkiem miało być drobnym wtrąceniem, mającym odrobinę rozluźnić dziwną atmosferę panującą w domu przyjaciela. Nie wiedziała, co też przydarzyło się Cillianowi, miała jednak dziwne wrażenie, że coś w nim uległo zmianie. I nie była pewna, w jaki wielkim stopniu były to złe zmiany. Kiwnęła jedynie głową w odpowiedzi na jego słowa, skoro posiadał pewność iż nie potrzebował żadnej mikstury. Nie wyglądał dobrze, zmęczenie odznaczało się na jego twarzy nie miała jednak zamiaru na siłę faszerować go miksturami. Uważne, badawcze spojrzenie utkwione było w buzi Macnaira, Frances nie wypowiedziała jednak ani jednego słowa, jedynie subtelnie zakładając drobne dłonie na piersi, czując się odrobinę mniej pewnie w towarzystwie Cilliana niż wcześniej, nie będąc jednak pewną co też tym kierowało.
- Dobrze, wyślij mi list a przyrządzę co będzie potrzebne. Ingrediencje z pewnością się przydadzą, ten konflikt... Mam ostatnio problemy z pozyskaniem pewnych ingrediencji, dwóch z moich dostawców rozpłynęło się w powietrzu. - Odpowiedziała delikatnie wzruszając wątłym ramieniem. Problemy z zaopatrzeniem odbijały się również na ingrediencjach i gdyby eteryczna alchemiczka nie miała pewnych zapasów oraz sadzonek w swojej niewielkiej szklarni, z pewnością mocno odczułaby paskudne zmiany. Nadal jednak posiadała problem ze zdobyciem odpowiedniej ilości ingrediencji pochodzenia zwierzęcego, gdyż nie możliwym było dla niej hodowanie po sztuce czy dwóch różnych stworzeń, aby móc pozyskiwać z nich odpowiednie ingrediencje. Daniel z pewnością nie byłby zadowolony, gdyby nagle  w ogródku zaczęła hodować smoki na składniki alchemiczne.
Szaroniebieskie tęczówki błysnęły chłodem, gdy Cillian użył określenia palant względem jej ukochanego męża. Pani Wroński był niezwykle wrażliwa w tej materii, nie potrafiąc spokojnie słuchać choćby jednego, obraźliwego określenia względem jej bratniej duszy, samej nie do końca wiedząc, skąd się to brało. - Nie mów tak o nim nigdy więcej, Cilly. - Upomniała surowo, niczym matka karcąca dziecko. Jeśli chciał utrzymać ich przyjaźń oraz współpracę musiał zaakceptować jej wolę w tej materii - Frances nie wyobrażała sobie by współpracować z kimś, kto obraża najważniejszą osobę w jej życiu. Ciche westchnienie wyrwało się z delikatnej piersi, gdy eteryczna alchemiczka odsuwała od siebie negatywne uczucia. Szaroniebieskie spojrzenie błysnęło dziwnym ciepłem, jakie zawsze pojawiało się w nich na wspomnienie męża. - Nazywa się Daniel Wroński, lecz nie mam pojęcia, czy istnieje jakieś miejsce z którego mógłbyś go znać. - Odpowiedziała z odrobinką dumy w głosie, zadowolona z faktu, iż mogła tytułować się mianem żony właśnie tego, cudownego czarodzieja. Wiedziała czym zajmował się Daniel, nie miała jednak pewności, że Macnair obracał się w Nokturnowym towarzystwie, nawet jeśli jej znajomość z Drew mogła  naprowadzić ją na podobną myśl.
Zaciekawienie błysnęło w szaroniebieskim spojrzeniu gdy Cillian wyciągnął różdżkę na jej zapytanie dotyczące trafności prezentu. Uważnie przyglądała się jego ruchom gdy rzucał zaklęcie, którego jej nigdy nie udało się rzucić. Zachwyt na chwilę pojawił się na jej twarzy, chwilę później zastąpiony szerokim uśmiechem. - Och, jakie to urocze! - Odpowiedziała, z zachwytem w spojrzeniu przyglądając się świetlistemu zwierzęciu. - Mi nigdy nie udało się wyczarować zwierzęcego patronusa, nie radzę sobie dobrze z zaklęciami... - Dodała wzruszając ponownie wątłymi ramionami. Pojedynki oraz latające wszędzie zaklęcia ją przerażały, jedynie zachęcając by nie wychylać nosa z alchemicznego kociołka. - Teraz nie masz wyjścia, musisz go nosić. - Dodała z rozbawieniem w głosie, delikatnie ujmując miękką materię szalika, by delikatnie zarzucić ją na ramiona przyjaciela. Pasował. Nawet lepiej niż sądziła, że będzie pasować gdy przygotowywała dla niego ten niewielki prezent.
- Wybaczam, chociaż byłoby mi przyjemnie, jakbyś się pojawił, wiesz? Z mojej rodziny nie pojawił się nikt, po za babcią. - Odpowiedziała odrobinę smutniej, na chwilę uciekając szaroniebieskim spojrzeniem od buzi Macnaira. Doskonale wiedział, jak wyglądały jej relacje rodzinnie. Nie raz pisała mu o tym w listach i mimo iż była pewna, że odcięła się dostatecznie dobrze, reakcja najbliższych na jej ślub nadal odrobinę ją bolała, a zwłaszcza wszystkie groźby, jakie wędrowały w stronę jej kochanego męża.
W towarzystwie stukotu obcasów przeszła do salonu by zasiąść na kanapie i niemal od razu, w bezwiednym geście, wyprostować materię sukienki, by ta prezentowała się lepiej. Uważnie wsłuchiwała się w jego słowa z wyraźnym zamyśleniem wymalowanym w delikatnych rysach jej twarzy.
- Tyle również wiem... Potrzebuję informacji dotyczących substancji bądź czegokolwiek, co na te substancje mnie naprowadzi, Cilly. Widzisz, potrzebuję danych do obliczeń, aby móc wybrać odpowiednią tezę, na której zbuduję proces tworzenia rubinu... Masz może jakieś źródła, które mogłyby nam pomóc? - Poprosiła eterycznym głosem, posyłając mu szczenięce spojrzenie szaroniebieskich oczu. Zależało jej. I to bardzo.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Kuchnia [odnośnik]26.12.21 22:34
12 stycznia 1958
stąd
Hep!
Kolejne szarpnięcie, nowy pęd powietrza który wyrywał powietrze z jej płuc i zdawał się męczyć jakby ktoś nagle postanowił złapać ją za szyję i z mocą wycisnąć całe jej życie. Uczucie trwało tylko chwilę, co nie miało znaczyć, że w ogóle za nim przepadała – a chociaż teleportacja na co dzień była przez nią raczej tolerowana jako najczęstszy środek transportu, ale dzisiejszego dnia była jedną z najgorszych rzeczy, które mogły ją spotkać.
Na całe szczęście dla siebie kolejne miejsce było pod dachem, co oznaczało, że przynajmniej nie musiała się martwić odmrożeniem albo utratą kończyny. Dopiero wyłaniający się obraz kuchni wydawał się dziwaczny…przez to, jak nikłe było światło dnia, małe pomieszczenie i tak wydawało się jeszcze bardziej ponure. Zresztą, po stanie pomieszczenia zdecydowanie można było stwierdzić, że właściciel niechętnie spędzał tu czas, a już zdecydowanie nie na umiejętnościach kulinarnych. Gdyby Thomas i James mieli własne domy z kuchniami, to pomieszczenie tak właśnie by wyglądało w ich wersji.
Bardzo ostrożnie podeszła do okna, aby przynajmniej spróbować wyjrzeć, gdzie mogła się teraz znajdować. Niestety, krajobraz za szkłem nie przedstawiał absolutnie nic znajomego, wiedziała więc, że ani nie był to Londyn, ani nie była to Dolina. Nie było to szczególnie pomocne, a dodatkowo brak możliwości teleportacji i nocna koszula absolutnie nie pomagały w rozeznaniu się po okolicy.
Nie wiedziała, czy powinna iść dalej – chwilowo panowała cisza, ale kto mógł wiedzieć, czy właściciel jest w domu, czy może jednak tymczasowo wyszedł. Dyskretnie sięgnęła w kierunku szuflady, ostrożnie ją otwierając i wyjmując nóż. Nieco głupie i czuła się z tym absolutnie okropnie, ale w momencie kiedy mogła liczyć tylko na trzymane przez nią narzędzie, musiała sobie radzić. Cholerny brak różdżki! Nie wiedziała, czy najlepiej było uciekać czy nie, ale ostrożnie podeszła do drzwi które prowadziły do salonu, ciekawa, czy w ogóle widać gdzieś w okolicy właściciela, gotowa wycofać się natychmiast gdyby tylko dostrzegła jego obecność.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Kuchnia [odnośnik]26.12.21 23:18
Mijała kolejna godzina którą spędzał w salonie, siedząc na podłodze wsparty plecami o kanapę. Tak było mu najwygodniej, gdy wertował kolejną książkę w poszukiwaniu potrzebnych informacji czy zaznaczał następne punkty na rozłożonej na ławie mapie. Planowanie wypraw, zawsze było upierdliwe, kiedy decydował się na samotne wyjazdy. Tym razem jednak było inaczej, gdy na prośbę starego znajomego, dawnego klienta skupującego od niego, co lepsze okazy, miał dowodzić grupą. To stawiało przed nim nowe wyzwania, jakich nie spodziewał się dotąd. Plan musiał być lepszy, ograniczając do minimum pole na ewentualne błędy i przewidując wszystko, co po drodze mogło się spieprzyć. Samo odławianie Garborogów w większości krajów, gdzie występowały pozostawało nielegalne, dlatego przeczuwał duże problemy już w tej kwestii. Nie liczył nawet, jak cholernie niebezpieczne to były stworzenia, ale skoro przeżył starcie z Nundu... może wyjdzie w jednym kawału i z tego. Przeklną pod nosem, rzucając ze znużeniem na ławę książkę, którą przewertował po raz kolejny. Miał definitywnie dość po zarwanej nocy. Potrzebował przerwy i rozprostowania kości, bo po następnej godzinie zostanie tu na zawsze. Dźwignął się na nogi, by podejść do kominka, do którego wrzucił kilka kawałków drewna. Mieszkanie w lesie miało swój urok, nigdy nie brakowało tego konkretnego surowca. Odsunął się, czując gorąco na dłoniach i twarzy, wysoka temperatura drażniła nieznośnie. Zgarnął z podłogi kubek, chcąc iść do kuchni i znaleźć cokolwiek, co mógłby wypić. Jednak zatrzymał się po kilku krokach, słysząc hałas, jaki narobiła otwierana szuflada w pomieszczeniu do którego się kierował. Od zawsze się zacinała, a tym samym uniemożliwiała zrobienie czegokolwiek po cichu. Bez pośpiechu podszedł do komody w przedpokoju, by odstawić naczynie, a wyciągnąć różdżkę z która nie rozstawał się nawet w domu. Nieufność do świata powodowała, że zawsze spodziewał się kłopotów. Te przecież go kochały, a on akceptował ten stan, nie wzbraniając się przed konfliktami. Czekał, kierując judaszowiec na drzwi i oczekując cierpliwie, aż się otworzą. Kiedy tak się stało, zmierzył wzrokiem drobną dziewczynę, której sylwetka pojawiła się w przejściu. Ubrana w koszulę nocną, odrobinę skulona i z nożem w ręce. Nie miał pewności czy powinien się zaśmiać właśnie, jakkolwiek zirytować czy bez słowa dać nauczkę, że wpadanie do niego bez zapowiedzi to skrajna głupota.
- Odłóż nóż, bo zrobisz sobie krzywdę... albo Ja ci ją zrobię za moment.- odezwał się, a poważny ton jasno wskazywał, że nie żartował. Różdżka w dłoni również powinna uświadamiać w sytuacji w jakiej się znalazła nieznajoma. Na końcu języka miał wyjątkowo paskudną inkantację, ale czekał na decyzję. Wystarczył jeden zły ruch, aby sprowokować go.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Kuchnia [odnośnik]27.12.21 0:00
Miała bardzo cichą zewnętrznie (i głośną wewnętrznie) nadzieję, że właściciela jednak nie ma w domu. Nie chciała nic wykradać, po prostu miała nadzieję, że w takim wypadku po prostu będzie w stanie przykucnąć gdzieś na uboczu, nie rzucając się w niczyje oczy. Nie wydawało się, aby pozostała okolica była gościnna dla ludzi tak lekko ubranych jak ona, a wystarczyło jedynie przeczekać dalsze pojawienie się czkawki i poczekać, gdzie indziej ją wyrzuci (miała szczerą nadzieję, że to mogło być po prostu w drodze do domu i mogłaby już normalnie wrzucić! Czemu nagle los postanowił, że chciała zabawić się w Thomasa i wybyć w nieznane?!). Nie miała jednak szczęścia, a przynajmniej nie tego dnia, bowiem gdy tylko szuflada zgrzytnęła, usłyszała kroki za drzwiami. Niedobrze. Było jednak za późno, bo klamka zapadła i to całkiem dosłownie – drzwi kuchenne uchyliły się aby ujawnić jej ciemniejszą twarz, łagodne oczy i proste włosy.
Stres na jej twarzy odbił się niemal od razu gdy tylko dostrzegła mężczyznę. Nie mogła mu się dziwić, że nie był przyjaźnie nastawiony (zwłaszcza w tych czasach), co nie znaczyło, że serce nie biło jej szybciej na widok wycelowanej w nią różdżki. Była bezbronna – miał przewagę odległości i jedyne, co mogła spróbować zrobić to, czego od niej żądał, a przynajmniej na ten moment. Brązowe tęczówki spojrzały na niego mocno niepewnie, ale dłoń, która zaciskała się na rękojeści, pozwoliła jej na otworzenie się i upuszczenie narzędzia na podłogę, które zadźwięczało głośno w pustce wypełniającej przestrzeń pomiędzy nimi. Odruchowo też cofnęła się, kuląc się jeszcze bardziej i mając nadzieję, że ten nie podejdzie bliżej.
- Przepraszam, nie chciałam tu się pojawiać, ale teleportacja nagle zaczęła dziwnie działać. – Był…starszy. Nie powiedziała, ile mógł mieć lat, ale na pewno przebijał wiekiem Thomasa czy Jamesa. Nie chciała jednak, aby podchodził. W ogóle nie chciała tu być. Czemu on musiał akurat być w domu. – Ja pójdę sobie, nie chcę przeszkadzać. Bracia będą się martwić. – Co prawda Jamesa w ogóle nie było w domu, ale Thomas na pewno się zmartwi! I Eve, ale o niej nie chciała wspominać, bo o ile o dwójce z rodzeństwa mogła mówić ogólnikami, o tyle o małej sroczce było już ciężej. A jeżeli to jakiś wariat? Lepiej aby wiedział jednak mniej.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Kuchnia [odnośnik]01.01.22 16:08
Obserwował, jak dziewczyna spina się zauważalnie, a po chwili upuszcza nóż. Uniósł lekko brew, podążając wzrokiem za przedmiotem, który z charakterystycznym dźwiękiem obił się o podłogę. Chwilę później jasne spojrzenie powróciło do dziewczęcej twarzy.- Powiedziałem odłóż, a nie rzuć o ziemie.- odparł surowo, nie kryjąc niezadowolenia z jej ruchu. Kiedy cofnęła się, zrobił krok w jej kierunku, by nie znikła mu zaraz z zasięgu wzroku. Póki była w jego domu, a on nie miał pojęcia, czego chciała, wolał mieć kontrolę nad każdym jej ruchem. Zwłaszcza gdy udowodniła już przed momentem, że słuchanie poleceń szło jej średnio dobrze. Słuchał wyjaśnień, zastanawiając się, ile było w tym prawdy i czy dziewczyna naprawdę była tak niewinna na jaką wyglądała. W końcu odpuścił, chowając różdżkę, a zamiast tego sięgając po odłożony chwilę wcześniej kubek i porzucony na ziemi nóż.
- I rzuciło Cię nie wiadomo gdzie.- mruknął pod nosem, dokańczając jej słowa. Mimowolnie dotknął własnego brzucha, tam, gdzie widniała brzydka blizna. Był najlepszym przykładem tego, jak źle czasami działała teleportacja, a dziewczyna przed nim i tak miała szczęście, nie poznając na własnej skórze bólu rozszczepienia. Ignorując jej strach, zbliżył się jeszcze, domyślając, że tym ruchem zmusi ją do powrotu w głąb kuchni, ale sam też zamierzał tam iść.- Idź, tylko mądrze wybierz kierunek.- odparł, wstawiając trzymane przedmioty do zlewu i tym samym rezygnując z tego, co wpierw zamierzał.- W trzech masz przed sobą kilka lub kilkanaście kilometrów lasu, bagien i jezioro... a w czwartym trochę ponad trzy do centrum Cranham, bądź około dziesięciu do Gloucester.- dodał, skąpiąc jednak informacją, jak dotrzeć do najbliższej wioski. Rzucił jej krótkie spojrzenie.- Wskazać drzwi? – krzywy uśmiech pojawił się na jego ustach. Nie czekał na odpowiedź, a wyszedł z kuchni by wrócić do salonu. Zgarnął parę książek, żeby odłożyć je na regał wokół kominka. Musiał jeszcze trochę posiedzieć nad mapą, ale reszta zalegających wokoło rzeczy była mu już mniej potrzebna. Mimo pozornej obojętności nasłuchiwał czy za moment trzasną drzwi. Nie chciał, by nieznajoma kręciła się po domu, ale wyjście pozostawało dla niej otwarte. Był ciekaw czy starczy jej odwagi, żeby iść, nie wiedząc dokąd.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Kuchnia [odnośnik]07.01.22 21:44
- Przepraszam.- Jej głos był szeptem, ale w przestrzeni pustego domu wybrzmiał tak głośno, jakby mówiła normalnym tonem. Spoglądała na Cilliana dalej z tą proszącą miną, pełną smutku i zdenerwowania. Kiedy skierował się w jej stronę, ona, zgodnie z jego oczekiwaniami, przesunęła się w głąb pomieszczenia, nie mając pewności, czy aby na pewno nie chciał czegoś zrobić, a ona nawet nie miałaby zbytnio szansy czegoś zrobić.
- Tak, trochę jakby…czkawka, ale z teleportacją. Nigdy wcześniej się z tym nie spotkałam. – Nie wiedziała, czy on doświadczył czegoś takiego, ale odruchowy gest zwrócił jej uwagę. Czyżby podczas takiej dzikiej teleportacji nagle miało ją gdzieś rozszczepić? Zbladła na myśl o tym, wiedząc, że tak bolesne doświadczenie kiedy nawet nie posiadała swojej różdżki było dla niej w jakimś stopniu czymś strasznym. Czy trafiłaby na osobę, która mogłaby jej jakoś pomóc, czy też najzwyczajniej w świecie wykrwawiłaby się na śniegu, bez żywej duszy w przeciągu kilku kilometrów?
Kiedy wskazywał kierunki, musiała przyznać, że martwiła się i to niebywale. Nie brzmiało to wyjątkowo ekscytująco, zwłaszcza w jej obecnym stanie. Nic nie brzmiało jak okolice, w których była wcześniej, ale pamiętała też niektóre nazwy, jednak tak, jakby przykryła je warstwa kurzu. Może kiedyś przejeżdżali tam z taborem, a może jednak to było coś innego? Bladego pojęcia nie miała, a teraz jeszcze musiała się zastanowić, czy aby na pewno chce wyjść, w śniegu, przez trzy kilometry w stronę miasta, w którym dalej nie wiedziała, czy ktoś jej pomoże.
Kiedy przeszedł do salonu, ostrożnie stanęła w progu, spoglądając na jego dalsze działania. Czy chciała czy nie, nie mogła od tak pozostać gdzieś bez żadnego działania – a zostając na miejscu to prędzej czy później zwróci jego uwagę, a nie wiedziała, czy to było coś, co chciałaby zrobić na dłuższą metę. Wyglądał nieco groźnie.
- Przepraszam… - tym razem również była cicho, ale tak, aby dało się ją usłyszeć. – Ja…nie mam nic z dodatkowego odzienia. Czy może…mogłabym tu poczekać zanim mnie gdzieś nie przerzuci? Mogę coś ugotować albo posprzątać kuchnię, albo po prostu się wcisnąć w kąt i udawać, że mnie nie ma. Nie chcę przeszkadzać. – Chociaż była świadoma, że i tak już to robiła.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Kuchnia [odnośnik]18.01.22 17:19
Słuchał jej wyjaśnienia, zerkając krótko w kierunku dziewczyny. Nie wyglądała jak ktoś, kto celowo chciał do niego wpaść. Zresztą nie było tutaj czego szukać, poza kłopotami, ale to znów wydawało się nie pasować do drobnej postaci obcej mu dziewczyny. Zauważył, jak podążyła wzrokiem za jego gestem. Nie zamierzał jednak tłumaczyć, co jemu się przytrafiło. To było coś innego, ryzyko z jakim się liczył, gdy zamykał palce na różdżce, która odmówiła mu współpracy, nie podporządkowała się będąc obca. Starał się wyprzeć z pamięci tamten moment, szarpnięcie i ostry ból, który towarzyszył mu aż do utraty przytomności. Miał farta, szczęście w nieszczęściu trafić w ręce szlamy, która znała się na uzdrowicielstwie. Nie życzył tego nikomu, mimo paskudnego charakteru.
Wątpił, aby dziewczyna wyszła. Na dworze leżał śnieg, tutaj nikt nie odśnieżał alejek czy uliczek... bo ich nie było. To był główny minus mieszkania pośród lasu, ale jemu nie przeszkadzał. A jednak zmusiłby nieznajomą do brodzenia po kolana w zaspach, które przez ostatnie tygodnie zdążyły się utworzyć.
Odkładając ostatnią książkę, obejrzał się przez ramię na nią. Stała w progu, wyraźnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Dopiero teraz, kiedy na jej sylwetce spoczęło ciepłe światło dobiegające z salonu i delikatna łuna od ognia z kominka, przyjrzał się jej uważniej. Ciemne oczy, ciemne włosy i śliczna buzia. Była ładna, nawet bardzo, chociaż w tej chwili również niepewna i przestraszona?
- Możesz, usiądź sobie gdzieś.- odparł i skinięciem wskazał na kanapę i fotele.- Kim ty w ogóle jesteś... Jak się nazywasz? – spytał po chwili, samemu zajmując jeden z foteli. Chociaż pytanie skierował do niej, jego spojrzenie zatrzymało się na mapie zalegającej na ławie. Nadal jednak nie przychodził mu do głowy żaden pomysł, który rozwiązałby problemy, jakie napotkał w trakcie planowania. Dlatego znów przeniósł swoją uwagę na nieznajomą. Z opóźnieniem dotarło do niego, że wspomniała o brakach w odzieniu.- Na oparciu kanapy masz kurtkę, jak chcesz, to ją weź.- dodał. Nie robił tego z dobroci ani troski o jaką zagubioną gówniarę. W sumie sam nie wiedział, czemu to powiedział, co nim tak naprawdę pokierowało. Nieszczęście innych zwykle budziło satysfakcję, a nie litość.- Chcesz wysłać komuś wiadomość? Dante jest dość szybka, więc może zdąży, zanim przeniesie cię gdzieś dalej.- mówiąc to zerkną w kierunku okna. Na zewnętrznym parapecie siedziała płomykówka; sowa czyściła akurat pióra z zapalczywością, ale przerwała na chwilę, jakby wiedziała, że o niej mowa.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Kuchnia [odnośnik]30.01.22 23:18
Naprawdę nie miała pojęcia, z kim właśnie rozmawiała, natomiast kiedy tylko spoglądała na mężczyznę, wydawało jej się, że przed sobą ma kogoś wymęczonego życiem. W mniej pozytywny sposób, raczej zahartowanego niż złamanego, a czy przez to bywał niebezpieczny? Nie miała pojęcia, w końcu do każdej osoby mogła wpaść, nawet do seryjnego mordercy, chociaż Cillian na takiego nie wyglądał. Ale z drugiej strony, jak mogła mieć do kogokolwiek pretensje, że nie był zadowolony z jej odwiedzin w domu, skoro pojawiała się nagle, bez zapowiedzi i była po prostu przerażona, że nagle znalazła się w nowym miejscu. A może cenił sobie prywatność? Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi, nie kojarzyła go wcale i prawdopodobne było, że po dzisiejszym dniu już nigdy go nie spotka. Czy to miał być przypadek, czy może jednak wydarzenia splotą kiedyś jeszcze ich ścieżki?
Spoglądała na niego z progu, ostatecznie wychodząc kiedy tylko zaoferował jej miejsce. Sięgnęła po płaszcz, wsuwając drobne dłonie w za duże rękawy, wyglądając jeszcze bardziej jak zagubione dziecko, które ubierało płaszcz od rodzica i pokazywało się dumnie, niczym pozujący na dorosłego. Owinęła się w ciepłą tkaninę, przysiadając na fotelu na którym podwinęła lekko nogi, mimo wszystko wciąż pilnując odległości pomiędzy nimi, tak aby ten wciąż nie podchodził za blisko. Naprawdę nie chciała mu się narzucać, ale z drugiej strony, nie był dzieckiem tak jak Laurel. Ciężej było mu zaufać skoro go nie znała.
- Jestem Sheila. – Nie wpadłaby tak szybko na nowe imię, ale nie dając nazwiska zaoszczędziła sobie na czasie. Spojrzała na niego, ciekawa, czy sam jej się przedstawi, czy jednak pozostawi swoje imię dla siebie. Siedząc na fotelu w cieple ogniska miała na niego lepszy widok, chociaż nie wiedziała, czy to coś dobrego, czy może jednak dodatkowy problem dla niej samej. – Szyję ubrania w Londynie. – Już nie, ale może lepiej aby podawać się za osobę z większego miasta, która mogła być. Mieszkanie w Dolinie wcale nie było pozytywne, jeżeli byłoby się z kimś, kto mógłby sprawiać problemy. Caleb ostrzegał ją, że chodzą tam nie tylko dobrzy ludzie.
Zaraz gdy tylko spojrzała na sowę, jej oczy rozjaśniły się, tak jakby zwierzątko nagle zwróciło jej uwagę. Podniosła się z miejsca, ostrożnie podchodząc do płomykówki i uśmiechając się do niej.
- Jest prześliczna! – Zaraz też się zastanowiła nad odpowiedzią. Gdyby powiedziała, że nie, na pewno zwróciłoby to uwagę, skoro powiedziała, że bracia się martwią, a z drugiej strony, nie chciała słać sowy niewiadomego pochodzenia do dokładnego miejsca zamieszkania z danymi adresata. Miała jednak inną osobę, do której mogła napisać. – Mam do kogo napisać, ale jest pan pewien, że nie będzie pan potrzebował sowy?


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Kuchnia [odnośnik]10.03.22 21:26
Ludzie mieli przykry zwyczaj oceniania na pierwszy rzut oka, doszukując się w tym, co powierzchowne, podobnych cech w charakterze. To był duży błąd, którego konsekwencje potrafiły nadejść bardzo szybko. Nie zawsze to z jego strony, zwykle nie tracił czasu na przypadkowe osoby, ale lubił obserwować takowe sytuacje z boku. Krzywda innych była rozrywką, jedną z lepszych, jakie odnajdywał jako bierny obserwator. Oczywiście zdarzało się, że dawał się złapać na to, co ponoć przewidywał, nie orientując się w porę, że ma przed sobą kogoś silniejszego. Na całe szczęście zdarzało się to rzadko. Dziś jednak był ciekaw, co siedzi w głowie obcej gówniary, która znalazła się w jego domu. Czy zdawała sobie sprawę z zagrożenia, czy chwila bycia miłym zagłuszyła rozsądek o ile takowy posiadała? Nie zapytał, nie zamierzał. Wolał, aby zniknęła już. Nie okazała się dość odważna, żeby wyjść stąd i pójść w nieznanym kierunku, ku jakiemukolwiek celowi. Zamiast tego korzystała z zaproszenia, a błękitne tęczówki błądziły za każdym jej gestem i ruchem. Wyglądała wyjątkowo drobnie w za dużym płaszczu, który nałożyła na siebie. Nie miał pojęcia, ile mogła mieć lat, ale teraz wyglądała jak dziecko, tonące w za dużej ilości materiału.
- Cillian.- odparł w kontrze, chociaż nie zamierzał budować zaufania w niej. Nie widział takiej potrzeby, domyślając się, że więcej na siebie nie wpadną, a przynajmniej nie w podobnych okolicznościach. Pokiwał powoli głowa, kiedy zdradziła, czym się zajmowała. Londyn. Najwyraźniej tym bardziej nie była kimś, kim powinien się przejmować. Zwykła szara, niewyróżniająca się dziewczyna. Może jedynie uroda nieco ją różniła.
Uniósł nieco brew, kiedy ożywiła się zwracając uwagę na Dante.
- Sowa, jak sowa.- mimo obojętnego tonu, sam spojrzał na zwierzę siedzące na parapecie. Obserwował, jak Dante zatrzepotała skrzydłami najwyraźniej spłoszona zainteresowaniem obcej osoby.- Nie przepada za ludźmi.- rzucił, wiedząc, że może polać się krew, jeśli Sheila wyciągnie rękę do ptaka.- Poradzę sobie bez niej przez jakiś czas.- zapewnił, ale nie naciskał. Nie zależało mu, aby dopiero co poznana dziewczyna kogokolwiek informowała, to był jej wybór.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Kuchnia [odnośnik]21.03.22 9:39
Wiedziała, jak to jest być ocenianym na podstawie zwykłego wyglądu, zwykłego potknięcia. Nie mogła mówić, że miała najgorzej ze wszystkich, ale pamiętała nieufne spojrzenia już na samym wjeździe do miejscowości, to, jak kolorowe koszule czy szerokie spódnice przykuwały spojrzenia, sprawiając jednocześnie, że zawsze czuli się jak obcy. Nigdy jej to tak po prawdzie nie przeszkadzało, ale do tej pory trzymała się większej grupy, taboru, kogoś, kto zawsze stanął za tobą murem. Teraz już nawet nie miała pewności, co się stanie gdyby jej zadziała się krzywda. Równie dobrze jej bracia mogliby się nie obchodzi.
A teraz znajdowała się w domu człowieka, który…no właśnie, który co? Musiała przemyśleć, co dalej mówić, bo to nie było dziecko, szczere i spokojne, któremu mogłaby zaufać nieco bardziej. To był dorosły, obserwujący poruszanie się osoby na jego terenie, w którym w końcu to ona była intruzem. Póki co jednak wydawał się bardziej tolerować jej obecność, a to już był całkiem spory powód do tego, aby jednak być do niego nastawioną ostrożnie, ale mimo wszystko…bardziej łagodnie. W końcu naprawdę nie dźgnęłaby go tym nożem.
- Miło mi poznać. – Tak naprawdę to chyba nikomu nie było miło w tej sytuacji, bo czemu Cillian miałby czuć się dobrze z tym, że ktoś wpadł mu nagle z niezapowiedzianą wizytą (z jednej strony też mógł się martwić albo cieszyć, zależy jak na to patrzył, że nie był to członek Zakonu Feniksa a przypadkowa nastolatka).
Kiedy wspomniał o sowie, wydawała się lekko rozczarowana, ale cofnęła dłoń, być może już odgórnie przyzwyczajona do tego, że ze wszystkimi zwierzętami w domu miała dobre relacje. Raven był jednak stanowczy ale uprzejmy, Bułeczka była już sową babcią i niewiele ją martwiło, Bluszczyk był kochanym i spokojnym chłopcem, a Leonora zawsze dawała się jej wygłaskać. Mimo wszystko szanowała prywatną przestrzeń zwierzęcia, nie chcąc zbytnio drażnić go albo robić mu krzywdy, nawet jeżeli dziób mógł raczej jej rozorać skórę.
Kiwnęła głową, rozglądając się jeszcze za przyborami do pisania, kiedy poczuła znajome szarpnięcie. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zanim zdążyła otworzyć usta albo pomyśleć o tym, żeby zdążyła zdjąć z siebie płaszcz, który nie był przecież jej, dziwne uczucie porwało ją dalej.
Hep!

zt


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach