Wydarzenia


Ekipa forum
Nailah Jones
AutorWiadomość
Nailah Jones [odnośnik]04.03.21 15:46

Nailah Asenath Jones

Data urodzenia: 1 lutego 1929 roku
Nazwisko matki: El Sayed
Miejsce zamieszkania: Londyn, dzielnica portowa, wagon cyrkowy
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Ubogi
Zawód: treserka dzikich zwierząt (głównie kotowatych) w cyrku, dorabiająca sobie na tworzeniu talizmanów
Wzrost: 1,63 m
Waga: 60 kg
Kolor włosów: czerń
Kolor oczu: czerń
Znaki szczególne: orientalna uroda, kobiece kształty, barwne, egzotyczne szaty oraz biżuteria, unosząca się wokół sylwetki woń jaśminu, głęboka, trochę niska barwa głosu


Byli jak zetknięcie dwóch przeciwstawnych biegunów - z innych światów, a jednak tak bardzo w swej inności podobni. On reprezentantem jamajskiej drużyny narodowej w Quidditchu, ona egipską pięknością, która miała poślubić członka rodziny Shafiq. Spotkali się przypadkiem, w deszczowej Wielkiej Brytanii, tysiące mil od rodzinnych domów. Zawodnicy przyszli świętować zwycięski mecz - w klubie, w którym panna El Sayed, wyklęta uciekinierka z afrykańskiej ziemi, zarabiała tańcem brzucha, jak nazywali go Europejczycy. Tak, to kolejna historia o pięknej, nagłej jak fulgoro z nieba miłości mającej przezwyciężyć każdą przeszkodę. W tym długie okresy rozłąki, gdy mężczyzna wyjeżdżał na kolejne zakontraktowane rozgrywki; gdy dostał ostateczne ultimatum, nie wahał się długo. Został podpisując umowę z jedną z brytyjskich drużyn. Wynajęli niewielkie mieszkanie w londyńskiej kamienicy, wyhodowali dziesiątki kolorowych jak oni kanarków przypominających im ptaki z rodzinnych stron; pani domu natkała równie wiele pięknych dywanów i wspólnie narzekali na paskudną pogodę za oknem.
Aż wreszcie na świat przyszło upragnione dziecko. Mała, pulchna dziewczynka o ogromnych, ciekawskich oczach. Dorastała szybko, z zawrotną prędkością zrzucając zawartość stolików na ziemię. Próbowała wspinać się na ptasie żerdzie i regały zapełnione książkami - aż pewnego dnia omal nie rozbiła głowy spadając w dół ze znacznej wysokości. Z pomocą przyszła dziecięca magia, która szczelnie zawinęła młodą alpinistkę w miękki kokon puchowego dywanu, amortyzując tym samym upadek. Rodzice nie poświęcali córce zbyt wiele czasu; pochłonięci nieustanną pracą mającą zapewnić im godny byt. Odmienny kolor skóry nie ułatwiał niczego, włącznie z zawieraniem przyjaźni. Tylko raz wyszła na podwórze za kamienicą, żeby już nigdy więcej tam nie wrócić. Śmiali się z niej, była inna. Brudna lub spalona przez słońce, różnie mówili. Nie chcieli się z nią bawić. Dlatego samotnie układała się na szerokim parapecie i obserwowała bawiące się dzieci przez szybę. Potrafiła spędzić godziny na analizowaniu dlaczego nie chcieli jej w swojej paczce. Gry w jakie grali nie wydawały się trudne, mogła do nich dołączyć! Na pewno byłaby świetnym kompanem zabawy! Gdyby tylko dali jej szansę…
Zaniepokojeni apatią ukochanego dziecka rodzice ofiarowali jej na szóste urodziny małego kotka. Rozkosznie białego, z czerwonymi ślepiami. Nawet ty musisz być inny, hm? wzdychała nad nim miętosząc nadstawione uszy. A jest w tym coś złego? - odparł niespodziewanie, wprawiając dziewczynkę w osłupienie. Rozmawiała z nim. Ze zwierzęciem. Dlaczego nie rozmawiała z kanarkami? Nie, to jednak nie było istotne. Nareszcie znalazła przyjaciela. Najlepszego na świecie.



List z Hogwartu nie był dla nikogo zaskoczeniem. Nailah nosiła w sobie sprzeczne uczucia; jednym była ekscytacja wywołana nowym doświadczeniem, drugim strach o to jak przyjmie ją w swoje szeregi brytyjska społeczność. Już podczas zakupów na ulicy Pokątnej wyłapywała nieprzychylne spojrzenia, sprzedawcy również podchodzili do kolorowej rodziny z rezerwą. Nawet jej czysta krew płynąca w żyłach nie zmieniała tego jak odbierali ją inni. Nie chciała w ten sposób przeżyć siedmiu lat w szkole - nie chciała się ukrywać, udawać, że nie istnieje tylko dlatego, że innym to przeszkadzało. Po powrocie do domu złożyła sobie obietnicę, że nigdy nie da się stłamsić. Jeszcze zostanie potężną czarownicą, kimś, kogo będą poważać i podziwiać. Już ona o to zadba.
Na ceremonię przydziału weszła z wysoko uniesioną głową. Nie uciekała spojrzeniem przed wzrokiem innych, nie ruszały ją szepty ani chichoty. Siedząc na zbyt wielkim stołku ze zbyt wielką tiarą nad głową przypominała posąg wykuty w obsydianie. Nie bała się już, nie interesowała opinia innych na jej temat. Uśmiechnęła się wyzywająco, gdy werdykt okazał się być Slyherinem - idealne miejsce do zdobycia potęgi o jakiej marzyła. Cóż, przynajmniej wtedy tak sądziła.
Podchodziła nieufnie do nowych znajomości. Spodziewała się po ludziach najgorszego i nie zawiodła się. Nie szukała więc kontaktów z rówieśnikami, najmocniej koncentrując uwagę na nauce. Starała się jak mogła zdobywać najlepsze noty u profesorów, pracowała ciężej niż ktokolwiek inny na to, żeby być traktowana na równi. Porażki nie zniechęcały, wręcz przeciwnie, motywowały do dalszych działań. Nie znosiła bezczynności, często spacerowała po błoniach tęsknie wpatrując się w mroczną linię Zakazanego Lasu. Wiodła prym w zajęciach Opieki nad magicznymi stworzeniami posiadając do tego naturalny dryg, tak samo jak do eliksirów. Całą resztę musiała wypracowywać godzinami intensywnej nauki - nigdy nie porzuciła marzeń o byciu lepszą czarownicą niż cała reszta uczniów. Wreszcie po kilku latach zaczęła otwierać się na innych - nie wszystkie znajomości kończyły się katastrofą, niektórzy uczniowie naprawdę posiadali serce po właściwej stronie. Tak jak i ona, chociaż dla własnego dobra postanowiła tego nie pokazywać.
Nie przejmowała się tym, jak ją postrzegają. Otwarcie rozmawiała z kotami w pokoju wspólnym delektując się spojrzeniami zarówno obrzydzenia jak i niezdrowej fascynacji. Niekiedy zamiast po angielsku odzywała się łamanym arabskim, którego nauczyła ją matka. Lubiła patrzeć na wściekłe spojrzenia oprawców, którzy chwilę wcześniej odnosili się do niej lekceważąco lub wręcz wrogo. Oprócz tego działała sprytem, gdy na lekcji eliksirów przymusowemu partnerowi omyłkowo dodała do kociołka odrobinę za wiele ingrediencji. Każde wybuchy były tego warte. Nie chciała myśleć o sobie jak o kimś mściwym, ale wredne zachowania kierowane przeciwko niej napędzały do odwetu. Obiecała sobie przecież, że nikt nie będzie nią pomiatał. Z całą resztą szkolnej braci żyła w zgodzie, nie zajmowała się cudzymi problemami ani życiowymi perypetiami, nie interesował ją status krwi ani stan majątkowy. Była trochę jak ten kot kroczący u boku - z silnym poczuciem niezależności, chadzający własnymi ścieżkami. Jedni się bali, inni okazywali zainteresowanie; tych drugich traktowała z dystansem, ale i szacunkiem. Nie potrzebowała wrogów ani niepotrzebnej sensacji ciągnącej się za nią przez cały pobyt w Hogwarcie. Wystarczyło, że podczas otwarcia Komnaty Tajemnic zginęła jedna z uczennic, wywracając cały pogląd na edukację do góry nogami. Czy gdziekolwiek mogła czuć się bezpiecznie? Skoro ginęli ludzie, nawet tak potężni jak profesor Dumbledore? Starała się tym zdarzeniom nie poświęcać zbyt wiele rozważań - wnioski mogłyby okazać się zbyt przytłaczające.
W wakacje pracowała. Ojciec nadal jeździł ze swoją drużyną lub intensywnie trenował do meczów, matka brała udział w tanecznych konkursach, nierzadko musząc opuścić kraj. Zostawała więc sama, na własnych błędach ucząc się opieki nad kanarkami. Początki określiłaby jako skomplikowane, ale wkrótce odnalazła z nimi wspólny język. Nie dosłownie, nadal potrafiła rozmawiać wyłącznie z kotowatymi. Doświadczenie z ptakami podsunęło pomysł na opiekę nad zwierzętami - po wielu namowach oraz nieustępliwości niechętnie zaproponowano jej etat w zoo. Nic wielkiego, dorywcza praca przy sprzątaniu zagród oraz klatek. Raczej uwłaczająca i mało płatna, ale od czegoś trzeba zacząć jak przekonywała samą siebie. Właściwie wyszła na tym lepiej niż początkowo sądziła - częste doglądanie różnorakich stworzeń niosła w sobie pierwiastek edukacyjny. Obserwowała ich zachowania, nawyki, reakcje na nieprzewidziane zdarzenia; uczyła się ich codzienności, wyłapywała niewidoczne na pierwszy rzut oka niuanse. Najmilej wspomina interakcje z leopardami i jaguarami; szczególnie miny pracowników orientujących się, że przez kraty głaska łby dzikich kotów. Dziwnie satysfakcjonujące.
Egzaminy zdała wszystkie - obowiązkowe przedmioty na ocenę Zadowalającą, zaś Opiekę nad magicznymi stworzeniami, Starożytne runy i Eliksiry na Powyżej Oczekiwań. Może nie miała zawojować świata niniejszymi notami, ale to nie miało już znaczenia. Nie, gdy nadciągnął wiatr wolności i prawdziwej przygody. Dotychczasowe doświadczenia nietolerancji nie zdołały stłamsić silnego ducha panny Jones. Wręcz przeciwnie, poczuła niebywałą moc oraz morze możliwości - mogła udać się gdziekolwiek zapragnęła i nikt nie był w stanie powstrzymać wygłodniałej potrzeby podróżowania. Świat musiał należeć do niej.



Anwar, dotychczasowy towarzysz niedoli, najwspanialszy kot na świecie, umarł niespodziewanie w dniu ukończenia przez Nailah szkoły. Uznała to za symboliczne i chociaż serce rozdarło się na pół, nie zrezygnowała z marzeń. Wzięła zaoszczędzone pieniądze jakie dotąd zarobiła, spakowała podręczny kuferek i po prostu opuściła mieszkanie. Mała strata, i tak ziało pustką.
Nie miała żadnego konkretnego planu, nawet kierunku, w jakim pragnęła podążać. Zdecydował impuls - seria świstoklików wyrzuciła ją w matczynej ojczyźnie. Będąc na miejscu podjęła kontakt z rodziną, ale ta odcięła się od córki, która wiele lat temu wystawiła ich nazwisko na ośmieszenie. Nie dociekała, nie narzucała im swej osoby; zamiast tego wynajęła obmierzły pokoik w jednym z lokali i rozpoczęła szukać pracy. Przedsięwzięcie okazało się trudne do zrealizowania, gdy miała w zanadrzu jedynie łamaną znajomość arabskiego oraz ledwie osiemnaście lat. Pieniądze zaczęły topnieć i tylko upór oraz determinacja pozwoliły młodej czarownicy na odnalezienie jakiejkolwiek roboty. Dalekiej od marzeń, nieróżniącej się właściwie niczym od tej w brytyjskim zoo. Tylko to nie było zoo, a rezerwat dzikich zwierząt. Znów nie robiła niczego znaczącego, co po pół roku zaczęło poważnie doskwierać. Wrodzona ambicja łaknęła więcej niż on zamierzał jej ofiarować. Zaprotestowała, chociaż nie tak jak robią to ludzie dojrzali.
Widziała przecież jak na nią patrzył. Właściciel, który nie tylko nadzorował pracę rezerwatu, ale także sam uczestniczył w interakcjach z podopiecznymi. Podziwiała jego technikę, umiejętne obchodzenie się z każdym, nawet najkrnąbrniejszym żyjątkiem. Fascynowała ją odwaga oraz zdecydowanie jakim odznaczał się na tle mniej doświadczonych pracowników.
Zaczęło się od omyłkowo spadających ramiączek sukienki, nieświadomego uwydatniania dekoltu podczas schylania się po narzędzia leżące na ziemi - aż w końcu poczuła smak jego ust na swoich. Nęcony sztucznym pożądaniem, szeptami udawanego pragnienia, obiecywał wszystko, a ona to wszystko egzekwowała. Nie czuła dumy ani zadowolenia, jedynie ulgę towarzyszącą osiągniętemu celowi. Wreszcie zabierał ją ze sobą pokazując prawdziwy świat zwierząt. Dawał jej szanse na popełnianie swoich błędów. Pomagał, dawał wskazówki, oswajał tak jak oni oswajali dzikość natury; i nie tylko, skosztowali wielu rzeczy, w tym lotu na dywanie. Wkrótce zaczęła czuć się przy nim bezpiecznie, wręcz spełniona mogąc robić to, o czym marzyła od dłuższego czasu. Awansowała, tak jak uczucia jakie do niego żywiła. Po roku przestał być jedynie drogą do osiągnięcia celu, stał się wygodną codziennością. Komfortem, jakiego nie odczuwała nigdy wcześniej. Bez oceny, bez krytyki, bez samotności.



Kolejne pół roku minęło niemalże sielankowo - co takiego podkusiło Nailah do rzucenia wszystkiego w cholerę, gdy odpowiedziała na ofertę właściciela cyrku szukającego utalentowanych osób do swojej trupy? Nie wie do tej pory. Nie zastanawiając się niemal wcale, po prostu spakowała niezawodny kuferek i wróciła do Europy. Bez słowa wyjaśnienia, bez pożegnania. Zniknęła tak niespodziewanie jak się pojawiła.
Żadne słowa nie zdołałyby opisać tego, co przeżyła będąc częścią artystycznej grupy indywidualistów. Błyszczące stroje, barwne osobowości, fascynujące historie; poznała je wszystkie i wszystkie pokochała. Pomimo licznych upadków odnalazła w nich coś, czego ostatnio tak bardzo miała w niedosycie - rodzinę, poczucie przynależności. Wreszcie poczuła się ważna, gdy spoglądano z fascynacją jak obłaskawia nawet najniebezpieczniejsze zwierzęta. Nie od razu, stopniowo, zaczynając od tych, z którymi mogła porozumieć się prawdziwie. Budząca się do życia ambicja oraz aspiracje zmieniły ją na wielu płaszczyznach. Nabrała więcej pewności siebie, odnalazła także stonowaną dotąd dumę ze swojego pochodzenia. W gruncie rzeczy stała się taka jak cała ta kolorowa trupa - zakładała wyróżniające się, egzotyczne stroje oraz równie orientalną, chociaż tanią biżuterię, z pieczołowitością dbała o swój wizerunek. Odrzuciła zdecydowanie nieoryginalne nazwisko przedstawiając się włącznie imionami; Nailah Asenath przywodziło na myśl odległe, kuszące krainy, jakie niewielu miało możliwość odwiedzić. W końcu mogła być sobą, nie musiała ukrywać swojego pochodzenia, które szybko stało się atutem. To nic, że przeciętny człowiek spoglądał na nią z nieufnością, tak jak patrzy się na rzeczy niezrozumiałe i dziwaczne; szczególnie, gdy nawet zaczęła robić show z grania na bębnach w celu komunikacji z duchami przodków tak jak kiedyś pokazał jej to ojciec. Dla Europejczyków podobne zachowania nadal pozostawały niepojęte, egzotyczne. Obojętnie, gdzie występowali - Francja czy Włochy, Grecja czy Skandynawia, zawsze wywierała na innych podobne wrażenie. Czułaby się w tej indywidualności niesamowicie samotna, gdyby nie pozostali cyrkowcy. Osobowości miewali różne, wśród tak niesamowitych osobliwości często wybuchały kłótnie, ale zawsze mogli na sobie polegać. Każdy z nich kogoś tracił lub od kogoś odszedł, miał do zapełnienia pustkę w sercu, dlatego potrzebowali siebie nawzajem. To właśnie w takim momencie życia poznała jego. Operował magicznymi nożami jak nikt, kogo znała. Imponował opanowaniem, charyzmą, siłą. Sprawiał, że w jego towarzystwie czuła się słaba, ale w takim przyjemnym znaczeniu tego słowa. Żyła wręcz w przekonaniu, że zakochała się po raz pierwszy. Wspaniale było korzystać z życia u jego boku - po ciężkiej pracy w cyrku zawsze znajdowali czas na zabawę wokół metrowych ognisk albo wędrówki w jakieś spokojniejsze miejsca. Potrafili przesiadywać wtedy na klifach i patrząc w ugwieżdżone niebo rozmawiać przez całą noc.
Zdrada nadeszła znienacka, uwidaczniając się w najmniej spodziewanym momencie. Po raz pierwszy postanowiła tak wcześnie opuścić gardę i zwyczajnie zaufać - jak śmiało wtedy zadeklarowała, po raz ostatni.
Pomimo miłości jaką odczuwała do cyrkowej rodziny, po czterech latach wspólnych występów oraz podróży po europejskich krajach uznała, że czas wrócić do Wielkiej Brytanii. Rozdarte serce bolało bardziej niż mogłaby przypuszczać. Nie zapukała do rodzicielskich drzwi, porażka wciąż paliła do żywego; nie chciała usłyszeć najbardziej denerwujących słów a nie mówiłem? Wolała dołączyć do bardziej stacjonarnej areny Carringtonów, mętnej obietnicy kontynuacji poprzedniego życia. Przecież to w tresurze zwierząt odnajdywała pasję, zaś w występach drogę do samej siebie. Potrzebowała samoekspresji, wiwatujących tłumów, przestrachu zmieszanego z fascynacją. Początkowo zaniechała planów angażowania się w bliższe relacje w obawie, że znów ktoś zrani nadwyrężone serce. Zamiary okazały się spektakularnym fiasko, gdy po raz kolejny zanurzyła się w kolorowy świat usiany wspaniałymi indywidualnościami - jak miała ich nie pokochać? Ponownie odnalazła dom w dobrze znanej rzeczywistości. Dzięki nim mogła mierzyć się z każdą przeszkodą, przez anomalie trzęsące krajem aż do wojny, jaka odciskała na nich piętno. Pogarszająca się sytuacja zmusiła Nailah do odkopania szkolnej wiedzy o eliksirach oraz runach; zaczęła więc dorabiać na wytwarzaniu różnorakich talizmanów mających podbić wartość lichej pensji. Idzie jej coraz lepiej; odnajduje przyjemność pogłębiania wiedzy nie tylko w zakresie opieki nad magicznymi stworzeniami, ale również w innych, bardziej naukowych dziedzinach. Działa już tak cztery lata i jak dotąd - nie czuje palącej potrzeby ucieczki, nawet, jeśli rodzice w obawie przed wojną wycofali się na Jamajkę. Ona wciąż trwa wierząc, że życie jeszcze nie skończyło zaskakiwać.


Patronus: Jak lwica wrzucona w miejski krajobraz - niepasująca do otoczenia, do ludzi przemykających w oddali. Część patrzy na nią z przestrachem, część z zafascynowaniem, ale niewielu gotowych jest podejść. A ona kroczy po ulicy dumnie, z odwagą, przekonana o swojej wartości. Pozornie spokojna, ale sprowokowana gotowa do ataku - zwłaszcza w obronie najbliższych.
Wyczarowując patronusa wspomina prawdziwą wolność: koniec szkoły, spakowany kuferek, powoli sunące wozy. Kolorowe, pełne gwaru i ekscytacji. Wiatr targający rozpuszczone włosy, słońce pieszczące skórę - i w tle świadomość, że może wybrać się gdziekolwiek poniosą ją nogi.

Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 105 (rożdżka)
Uroki:00
Czarna magia:00
Magia lecznicza:00
Transmutacja:00
Eliksiry:100
Sprawność:6Brak
Zwinność:10Brak
JęzykWartośćWydane punkty
AngielskiII0
ArabskiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AstronomiaI2
KłamstwoI2
NumerologiaII10
ONMSIII25
KokieteriaII10
Starożytne RunyII10
ZielarstwoI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Neutralny--
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (wiedza)I0.5
Muzyka (wiedza)I0.5
Gra na bębnachI0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Lot na dywanieI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Zwierzęcousty-5 (+10)
Reszta: 1 PB, 9 PS


[bylobrzydkobedzieladnie]



czasem patrzył na nia
siedzącą na swoim posłaniu, i niemal słyszał rozpaczliwy zew tęsknoty zamkniętego w klatce drapieżnika.


Ostatnio zmieniony przez Nailah Jones dnia 05.03.21 1:15, w całości zmieniany 1 raz
Nailah Jones
Nailah Jones
Zawód : treserka zwierząt w cyrku, początkująca twórczyni talizmanów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

dzikie to, spazmatyczne
pstrokate jak całe ich życie

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9527-nailah-jones#289763 https://www.morsmordre.net/t9532-malika#289971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-11 https://www.morsmordre.net/t9535-skrytka-nr-2184#290002 https://www.morsmordre.net/t9533-nailah-jones#289995
Re: Nailah Jones [odnośnik]05.03.21 13:05

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana

INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam PW lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Brak

Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nailah Jones Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nailah Jones [odnośnik]05.03.21 13:06


KOMPONENTYkwarc x3, srebro x2

[08.03.21] Komponenty (październik/grudzień)

BIEGŁOŚCIbiegłości

HISTORIA ROZWOJU[04.03.21] Karta postaci -50 PD
[07.05.21] Rejestracja różdżki
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nailah Jones Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Nailah Jones
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach