Wydarzenia


Ekipa forum
Demelza E. Fancourt
AutorWiadomość
Demelza E. Fancourt [odnośnik]15.03.21 22:15


She's like a dream girl. And I think a dream girl should live in
a dream world


Żywotność
Wartość żywotności postaci: 227
żywotnośćzabronionekarawartość
81-90%brak-5183 - 204
71-80%brak-10161 - 182
61-70%brak-15138 - 160
51-60%potężne ciosy w walce wręcz-20115 - 137
41-50%silne ciosy w walce wręcz-3093 - 114
31-40%kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz-4070 - 92
21-30%uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90-5047 - 69
≤ 20%teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz-60≤ 46
10 PŻPostać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury).-701 - 10
0Utrata przytomności

W posiadaniu

Narzędzia krawieckie
Niewiele Ci mogę dać, bo sam niewiele mam.


Towarzysze

Belle
Belle to kilkuletnia samiczka puszczyka uralskiego, która towarzyszy Dem od czasów szkolnych. Była prezentem od rodziców i pozostała z nią nawet wówczas, gdy wszyscy się od niej odwrócili. Swoje imię zawdzięcza idolce swej właścicielki - śpiewaczce Belle. To sowa radosna, przyjacielska, urocza. Uwielbia kontakt z ludźmi, często pohukuje, jakby chciała rozmawiać, podsuwa łebek do głaskania. Jest też łakoma i podkrada przysmaki dla sów. Zazwyczaj nie gubi listów, zdarza się jej jednak latać okrężnymi drogami, jakby lubiła wycieczki krajoznawcze.



Inne




[bylobrzydkobedzieladnie]


Let me see you

Stripped down to the bone



Ostatnio zmieniony przez Demelza Fancourt dnia 31.07.21 19:16, w całości zmieniany 3 razy
Demelza Fancourt
Demelza Fancourt
Zawód : tancerka w Piórku Feniksa, wschodząca gwiazdka burleski
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I have to believe that sin
can make a better man


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9417-demelza-fancourt#286301 https://www.morsmordre.net/t9592-belle#291686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f355-brighton-whitehawk-way-389 https://www.morsmordre.net/t9591-skrytka-bankowa-nr-2177#291683 https://www.morsmordre.net/t9593-demelza-e-fancourt#291728
Re: Demelza E. Fancourt [odnośnik]15.03.21 22:17
Sny
nigdy | Sheila Doe | Nie odchodź
- Zatrzymaj się proszę! Nic ci się nie zrobię, przysięgam - zawołała błagalnie, unosząc obie dłonie pokryte liszajami w poddańczym geście, a ton jej głosu zabrzmiał niemal płaczliwie. - Nie musisz uciekać - zapewniła Demelza. - Chcę tylko... - porozmawiać.
Nie odtrącaj mnie, proszę. Mam wrażenie, że tak długo wędruję, a przy moim boku brakuje przyjaciela, który wskazałby mi kierunek i powiedział "nie martw się, wszystko będzie dobrze".
Zakończone

Wspomnienia
czerwiec 1952 | Silas Macaulay | Dawno temu na trawie
.....



[bylobrzydkobedzieladnie]


Let me see you

Stripped down to the bone



Ostatnio zmieniony przez Demelza Fancourt dnia 03.10.21 21:55, w całości zmieniany 8 razy
Demelza Fancourt
Demelza Fancourt
Zawód : tancerka w Piórku Feniksa, wschodząca gwiazdka burleski
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I have to believe that sin
can make a better man


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9417-demelza-fancourt#286301 https://www.morsmordre.net/t9592-belle#291686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f355-brighton-whitehawk-way-389 https://www.morsmordre.net/t9591-skrytka-bankowa-nr-2177#291683 https://www.morsmordre.net/t9593-demelza-e-fancourt#291728
Re: Demelza E. Fancourt [odnośnik]15.03.21 22:21
Październik, listopad i grudzień 1957

whatever happens tomorrow,
we've had today

10 X 1957 | Maghnus Bulstrode | Klub Piórko Feniksa
- Demelzo - zwrócił się do dziewczyny miękkim barytonem, przekazując jej kremowy peniuar, którego gładki materiał przyjemnie przelewał się przez palce. Był długi, powinien jej sięgać co najmniej powyżej kostek.
- Dziękuję, że do mnie dołączyłaś - jakbyś miała jakikolwiek wybór. - Usiądź proszę - wskazał sofę przy oknie, samemu wędrując w kierunku biurka, zza którego wyciągnął okazały bukiet przybrany z eustomy, limonium i frezji. - Chciałbym podziękować ci za ilość pracy, jaką wkładasz w swoje występy. Gdyby wszystkie dziewczyny szły twoim śladem, bylibyśmy najchętniej odwiedzanym klubem na Wyspach - kontynuował wypowiedź, skracając dystans dzielący go od panny Fancourt, której szarmanckim gestem wręczył rzeczony bukiet, wraz z tabliczką czekolady, którą jakimś cudem udało mu się zdobyć na początku miesiąca. - Dziś mijają dwa lata od twojego debiutu na scenie - choć pewnie pamiętasz tę datę aż za dobrze, przeklinając mnie w myślach po wielokroć. - Eloise cię zastąpi - świętuj więc tę cudowną rocznicę, dziś na scenę już nie wrócisz. - Czego się napijesz?
Zakończone - rozliczone

15 X 1957 | Julien de Lapin | Szkocja, Bar Old Forge
- No i gdzie on jest... - spytała szeptem Fancourt, szukając wzrokiem mężczyzny, o którym opowiadała jej Brenda.
- Tam! - odparła cicho rudowłosa i znów pociągnęła za sobą Demelzę w stronę stolika pod oknem.
Fancourt spodziewała się chyba kogoś... Starszego? Szarlatana z kryształową kulą o przenikającym na wskroś spojrzeniu, jakby od samego patrzenia na nią miał poznać sekrety zarówno jej duszy, jak i przyszłości. Zaufała jednak Brendzie, że to wróżbita, któremu mogą zaufać. Przyjaciółka zapewniała, że była już u niego kilkukrotnie i z a w s z e niemal wszystko się sprawdzało. Demelza nie mogła zatem oprzeć się pokusie. Do tego nie potrafiła odmawiać. Zwłaszcza, kiedy ktoś prosił tak uparcie, długo i namolnie jak Brenda.
- Bonjour, proszę pana! - wyrzekła radośnie ryża czarownica, stając przy stoliku młodzieńca, kalecząc przy tym język francuski tak bardzo, że Demelza zaczęła wstydzić się za nią i jej piegowate policzki niemal od razu pokraśniały.
- Dzień dobry... - wymamrotała, stając obok przyjaciółki.
- Jesteśmy pierwsze? - spytała podekscytowana Brenda takim tonem, jakby kolejność miała znaczenie.
Zakończone - rozliczone

16 X 1957 | Maghnus i Aurora | Klub Piórko Feniksa
- Panienki brat ćwiczył z panią taniec burleskowy? - bąknęła w końcu, bo nie potrafiła się powstrzymać.
W rodzinie Potter naprawdę dochodziło do takich patologii? I jeszcze, żeby się tym tak chwalić, publicznie... ?
- To rekwizyt do tańca, często używamy takich szali, pióropuszy... - zaczęła wyjaśniać, podchodząc bliżej; umiejętność zapanowania nad rekwizytami była ważna. - Tańczymy dla gości, trzeba robić to przy wszystkich... - wyrzekła ostrożnie, patrząc to na Aurorę, to na Maghnusa. Demelza zaczynała dochodzić do wniosku, że całe to spotkanie to jedno wielkie nieporozumienie, a panna Potter chyba nie wie dlaczego znalazła się na scenie. Jej słowa o zaklęciach sprzątających utwierdziły ją w tym przekonaniu. - Panno Potter... tancerki nie rzucają zaklęć sprzątających na scenie... Czy aby na pewno wie pani, gdzie się znalazła?
Chyba zaczęła czuć coś na kształt współczucia.
Zakończone - rozliczone

19 X 1957 | Emer Gauntier | Brighton
- Jest pani szczuplutka, a tak jak mówiłam, kaftan będzie luźniejszy, na pewno schowa pod nim pani jakąś torbę. Nie za dużą, oczywiście, mam na myśli jakieś większe bagaże, ale coś, co zmieści sakiewkę, jakąś księgę, sweter... Na pewno się zmieści - uspokoiła pannę Gauntier, uśmiechając się do niej ciepło; zaznaczyła sobie wstążką wybrany przez klientkę projekt, by go nie zgubić. - O materiały teraz rzeczywiście jest ciężej. Jak o wszystko. Dobrze pani zrobiła, ze się przygotowała, to wszystko przyśpieszy. Niechże pani go pokaże... No i te buty, które trzeba obszyć. Ma je pani przy sobie? Nie wiem, czy to mają być pantofle, trzewiki, buty z wyższą cholewą? Najlepiej, by nie miały obcasa, nie trzeba będzie go odkuwać, by nie stukał - odpowiedziała, odkładając szkicownik na biurko, lecz za nim zwróciła się ku Emer, by obejrzeć materiał i buty, pochwyciła pergamin, na którym miała spisane miary, prawą dłonią chwyciła za orle pióro i zaczęła skrobać swoje notatki - nie chciała o niczym zapomnieć. Pamięć zaś bywała zwodnicza.
Zakończone - rozliczone

24 X 1957 | Edward Parkinson | Piórko Feniksa
OPIS

26 X 1957 | James Doe | Royal Opera House
Nie wyjdziemy... tak całkiem — sprostował, kiedy już kroczyli gładkim dywanem w przeciwną do wyjścia stronę. — Złap się mnie.— Podsunął jej rękę, by mogła ją złapać, kiedy mijali elegancko ubranego mężczyznę. Obrócił się za nim przez ramię, a kiedy zniknął za drzwiami prowadzącymi do głównej sali, złapał ją znów za rękę i przyspieszył, przyglądając się drzwiom. Jedne, drugie, trzecie, piąte. Wszystkie prowadziły do wnętrza opery. Ale w końcu do nich dotarli, drzwi prowadzące na zaplecze, garderoby, scenę, za dekoracje. bez wahania je otworzył i wszedł do środka, biorąc czarownicę ze sobą. — Pomożemy im. Nie wiem, czy to coś da, ale może uciszy trochę te rozmowy na sali. Stój. Tu— Szybko i gwałtownie zasłonił ich materiałem dekoracji; ktoś szedł. Nie widział kto, ale minął ich i opuścił ciemny korytarz, w którym już dość dobrze roznosił się dźwięk ze sceny. — Śpiewasz, prawda? Słyszałem kiedyś, jak nucisz pod nosem, szyjąc. Zaśpiewaj — zachęcił ją, kiedy już wyswobodzili się z materiału i znaleźli się znów na korytarzu.
Zakończone - rozliczone

28 X 1957 | Aquila Black | Lodowy Pałac
- Dopóki pracujesz tam - wyszeptała ostatnie słowo, chociaż nie podała nazwy lokalu głośno - to nie będę w stanie tego zrobić, przykro mi, Demelzo - nie była sarkastyczna i nie miała najmniejszego zamiaru wbić koleżance jakiejś szpilki, ale jednak faktem było, że jej profesja pozostawała sporo do życzenia. Spotkanie z nią w Kostce Lodu to jedno, zawsze można było udawać, że nigdy nie wiedziała o jej zawodzie, ale polecenie jej usług komukolwiek... To już było za dużo. Oczywiście, fakt, że to Maghnus prowadził Piórko Feniksa, nie miał tu znaczenia. Black nie oceniała również faktu bycia tancerką u niego, przecież ktoś musiał to robić. To była nawet taka forma sztuki, ciekawa, ale... Przeznaczona dla kogoś innego. - Musisz sobie to dobrze przemyśleć - powiedziała jeszcze, biorąc kęs obiadu. - Przemyśleć czego naprawdę chcesz od życia. Zależy mi na Twoim szczęściu, Demelzo - dodała ostentacyjnie, unosząc nos nieco wyżej.
Zakończone - rozliczone

31 X 1957 | Everett Sykes | Klub Piórko Feniksa
Nie pomyślałem nawet, że nie umie palić, że kiedy tylko przekażę jej dymiącego, wypełnionego diablim zielem papierosa, ta zaciągnie się – i zakrztusi. Zadziałałem odruchowo, sięgnąłem do pleców Demelzy, by poklepać ją po nich kilka razy, nie za mocno, ale też pewnie nie szczególnie lekko. Ściągnąłem brwi, spoglądając ku jej zarumienionej twarzy z niepokojem. Aż w końcu, gdy już odzyskała oddech, przemówiła w sposób urwany, podszyty jakimś dziwnym wstydem – przecież nic się nie stało – nie wytrzymałem. Wpierw drgnął mi kącik ust, później uśmiech objął całe wargi, na koniec zaśmiałem się w głos, rozbawiony – a może rozczulony – tą nieporadnością. Nawet zaciągnąć się nie potrafiła, może naprawdę była taka? – Wszystko w porządku? Nie próbowałem cię udusić, przysięgam – dodałem zaraz, z ociąganiem zabierając z łopatek tancerki swą pokrytą odciskami, szorstką dłoń. A kiedy zauważyłem, jak ukradkiem ociera łzę, nagle przybliżyłem do niej twarz, zapewne przekraczając przy tym granicę przyzwoitości; nie próbowałem jednak sztuczek, a oceniałem makijaż. – Wyglądasz wspaniale, nie martw się – orzekłem po krótkich oględzinach, z niemałym trudem powstrzymując się przed kolejnym krążącym mi po głowie głupstwem. Dzielnie odsunąłem się, po czym wyprostowałem plecy, lokując skręta między wargami, i spojrzałem ku niej badawczo. – Gotowa na dalszą część historii? – upewniłem się.
Zakończone - rozliczone

2 XI 1957 | Celine Lovegood | Brighton
Kiedy Celine wspinała się po schodach na górę, Demelza zniknęła w niewielkiej kuchni, by przygotować dwie filiżanki ozdobione malunkiem jaskółek i niezapominajek oraz czajnikiem, w którym zaparzyła kwiatową herbatę. Wszystko to postawiła na drewnianej tacy i uniosła do góry zaklęciem, lewitując je aż na piętro. Wszedłszy do sypialni dostrzegła jak Celine rozsiadła się na dużym łóżku, zaścielonym miękką pościelą w drobne, żółte kaczeńce - sama ją uszyła. Taca wylądowała na nocnym stoliczku.
- Opowiedz mi, co u ciebie. Jak pracuje ci się w domu Blacków? Aquila to przemiła dziewczyna, czyż nie? - zagadnęła.
Zakończone - rozliczone

8 XI 1957 | Everett Sykes | Wioska Whalley
- Dzień dobry, Jarvis, miło cię poznać - powiedziała do chłopca, spoglądając to na jego młodą buzię, to na Everetta. Byli do siebie bardzo podobni. - Przyszliście na targ całą rodziną? - spytała, mnąc w palcach tkaninę z włókien sierści czarokrólików tak mocno, że aż wiedźma znów odchrząknęła. - Wiesz, jeśli niepotrzebnie wysłałam ten bilet, to przepraszam, nie chciałam ci sprawić kłopotu - zwróciła się do Everetta konspiracyjnym szeptem jakby jego żona zaraz miała wyskoczyć spod straganu i miotnąć w nią złośliwym urokiem za rozmowę z jej mężem. - Rozumiem, że... że...
Właściwie co?
Wzięła głębszy oddech, bo znów zagubiła się we własnych myślach i tym co chciała powiedzieć, więc by zamaskować tę niezręczność sięgnęła do wiklinowego koszyka, który miała ze sobą.
- Lubisz marcepan, Jarvis? - spytała ni stąd, ni zowąd entuzjastycznym tonem, wyciągając w kierunku chłopca mały kawałek marcepanu w kształcie serca polany białym lukrem.
Zakończone

9 XI 1957 | Sheila Doe | Tron Księcia
Zaśmiała się perliście na żart Sheili. Tak, rzeczywiście brzmiało to jak nazwa fotela mężczyzny z wybujałym ego albo...
- ... albo wyjątkowo poetyckie określenie toalety - wyszeptała Sheili do ucha, bo tak nieodpowiedni żart nie powinien paść z ust młodej, dobrze wychowanej kobiety. Damą jednak nie można było jej chyba już nazwać. Odszukała spojrzeniem tabliczkę wskazującą kierunek do wspomnianego Tronu Księcia i ruszyła w tamtym kierunku, wciąż trzymując Sheilę pod ramię, tempem spacerowym, nigdzie im się wszak nie śpieszyło. - Wyobrażasz sobie co byłoby, gdyby naprawdę zmienił się w księcia? Ciekawe, czy został mu jedynie tytuł... - zachichotała tancerka, próbując wyobrazić sobie, że ta żaba to naprawdę zaklęty książę, a nie jedynie lep na turystów. - I czy w ogóle mówi po angielsku? Nie było chyba w Anglii magicznych książąt...
Zakończone - rozliczone

1 XII 1957 | Faeleen Fancourt | Londyn, Magiczny Port
1, 2, 3, 4, 5
Odebrała od starszej wiedźmy zarówno los, jak i niewielką karteczkę, na której widniało kilka słów informujących, że cały dochód ze sprzedaży losów zostanie przekazany na wsparcie koniecznych działań wojennych. Demelza stłumiła cisnące się na usta westchnięcie, szczerze żałując, że zdecydowała się wysupłać kilka monet i oddać je w ręce wiedźm - przemoc była ostatnim, co popierała. Marzyła o dniu, gdy ta wojna dobiegnie końca i w Wielkiej Brytanii znów zapanuje spokój. Na to jednak bynajmniej się nie zanosiło. Brunetka nie mogła oprzeć się wrażeniu, że i jej kuzynce świadomość tego, co wsparły wcale nie była w smak. Dem rozchmurzyła się dopiero, kiedy wręczono jej wylosowaną nagrodę. Przyjrzała się z ciekawością obu kryształom, w tej chwili śnieżnobiałym - dołączono do nich pergamin opisujący działanie. Wyraźnie się rozpromieniła i zerknęła z ciekawością na złoty pukiel włosów trzymany przez Fae.
- Ojej, jakże pięknie się mieni! Myślisz, że ma jakieś magiczne właściwości? - spytała z entuzjazmem. - Mam kryształ, który należy wręczyć ukochanej osobie. Będzie czerwony, gdy stanie się jej jakaś krzywda. Czyż to nie romantyczne?
Zielone oczy Demelzy rozbłysły wręcz na myśl o kimś, komu mogłaby podarować tak romantyczny prezent... To musiał być ktoś, kogo pokocha.
Zakończone - rozliczone

1 XII 1957 | Phillipa Moss | Londyn, Czerwony Imbryk
- Może mi pani jeszcze dosłać listem informację ile centymetrów będzie od ramienia do łokcia? - Dotknęła się po własnym barku, by zaprezentować odkąd Moss miała zmierzyć długość. - Proszę się nie martwić. Materiały są naprawdę porządne. Nie pozwolę im się zmarnować. Posłużą lata, jeśli będziecie na nie uważać - zapewniła Demelza pewnym siebie tonem. Szyła dobre jakościowo szaty, tego była pewna. - Takie pasy nie tylko będą ozdobą, ale właśnie uczynią je wytrzymalszymi- nawet na czary. Pytanie jedynie jak ich użyć. Rozumiem, że męska szata ma być peleryną, tak? Tak, aby zmieścić torbę pod spodem? A dla pani? Może naszkicuję to  - zaproponowała Demelza, rozkładając notes na stole tak, aby Philippa mogła przyglądać się temu, co zamierzała narysować.
Zakończone - rozliczone

18 XII 1957 | Elric Lovegood | Rezerwat Peak District
- Tak? Nie jedzą jakiegoś specjalnego mięsa? - dopytała z ciekawością Demelza. Zdziwiła się nieco na wiadomość, że smoki źle znoszą ostre zimy - chociaż właściwie to były gady. Tylko wielkie. Gady wolały wygrzewać się w słońcu i cieple, nawet ona to wiedziała. Dziwiła się jedynie, że nie rozpalały ogna, by się przy nim ogrzać, skoro miały go w sobie.
Dotarłszy do budynku administracyjnego poczuła ulgę, że jest już bezpieczna i nie zrobiła żadnego problemu - ani sobie, ani kuzynkom. Ostatnie czego Demelza by chciała, to robienie im kłopotu. Pokiwała głową na propozycję Lovegooda, że poinformuje Ronję o jej przybyciu i spyta, czy znajdzie dla niej chwilę - a jeśli nie, to na pewno poinformuje, że nic z tego. Była mu za to wdzięczna.
Zakończone - rozliczone

30 XII 1957 | przyjaciele | Dolina Godryka
Zacisnęła zaraz potem warg i wróciła do smarowania zająca tłuszczem z przyprawami ziołowymi. Castor je opuścił, pozostawiając w swojej kuchni; odwzajemniła uścisk i życzyła powodzenia w walce ze sprzątaniem. Ona sama została na miejscu jeszcze długo - zająca w marynacie włożyła do chłodziarki, miał upiec się jutro; pomogła w wyrabianiu drożdżowego ciasta i formowaniu bułeczek, do których włożyły suszone śliwki. Towarzyszyła też Neali w obieraniu jadalnych kasztanów ze skórek, które miały dodać do sałaty masłowej. Żałowała, ze nie ma oliwy, by to lepiej doprawić, musiały sobie jednak poradzić z tym, co miały. Sheila okazała się prawdziwą czarodziejką w kuchni - z niewielkiej ilości składników upiekły niezłe ciasto. Mogły być z siebie dumne.
Nad Doliną Godryka zdążył zapaść zmrok, gdy Demelza opuściła dom Sproutów, by powrócić do Brighton i zacząć przygotowania na ostatnią noc w roku.
Zakończone




[bylobrzydkobedzieladnie]


Let me see you

Stripped down to the bone



Ostatnio zmieniony przez Demelza Fancourt dnia 12.10.21 13:13, w całości zmieniany 4 razy
Demelza Fancourt
Demelza Fancourt
Zawód : tancerka w Piórku Feniksa, wschodząca gwiazdka burleski
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I have to believe that sin
can make a better man


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9417-demelza-fancourt#286301 https://www.morsmordre.net/t9592-belle#291686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f355-brighton-whitehawk-way-389 https://www.morsmordre.net/t9591-skrytka-bankowa-nr-2177#291683 https://www.morsmordre.net/t9593-demelza-e-fancourt#291728
Re: Demelza E. Fancourt [odnośnik]17.08.21 20:38
Styczeń, luty i marzec 1958

31 XII 1957 | przyjaciele | Dom Bathildy Bagshot
2, 3, 4, 5
Widząc i słysząc jednak jak James rzuca wyzwanie Neali, aby spróbowała tego całego Mocarza, ona zaś chyba przystaje na tę propozycję Demelza wsparła dłonie o biodra i odezwała się głośniej.
- Ejże. Nie chcę zabrzmieć jak stare babsko, ale czy wszyscy są tutaj pełnoletni aby to pić? Nie chcę mieć nikogo na sumieniu - powiedziała, próbując surowo spojrzeć na Jamesa, ale w jej wykonaniu wychodziło to raczej niepoważnie. Po chwili ten wzrok przeniosła na Nealę i Anne, jakby chcąc dziewczętom przypomnieć, że trzeba zachowywać się r o z s ą d n i e.
Zakończone

31 XII 1957 | przyjaciele | Dom Bathildy Bagshot
1, 2, 3

2 I 1958 | Maghnus Bulstrode | Klub Piórko Feniksa
- To twoje dzieło, zgadza się? - zapytał ostatecznie, przenosząc piwne tęczówki na Demelzę. - Betty mówiła mi, że zajmujesz się krawiectwem w wolnym czasie - oznajmił bez przygany, tonem czysto informacyjnym. Dopóki nie zaniedbywała swoich obowiązków scenicznych, nie interesowały go jej pozostałe aktywności. Aż do teraz. - Co właściwie sprowadza nas do powodu, dla którego pozwoliłem sobie zaprosić cię na to spotkanie - kontynuował, smukłym palcem tropiąc ścieżkę szwu, prostego i eleganckiego. Spełniającego jego wygórowane oczekiwania. - Czy nie zechciałabyś w ramach dodatkowej pracy uszyć dla mnie szaty?
Zakończone

10 II 1958 | Anne Beddow | moja kuchnia
....

18 I 1958 | Trixie Beckett | Miasteczko Liskeard
Zajrzała do swojej torby i przypomniała sobie o czymś. - Och, zapomniałam o czarnych guzikach. Ackerley ma takie matowe, których mi brakuje. Zaczekasz tu chwilę? Wrócę tylko po nie i zaraz jestem - poprosiła Trixie, łapiąc ją za dłoń, po czym wbiegła znów do sklepu. Przeprosiła sprzedawcę za kłopot, odwzajemniła jego ciepły uśmiech i dopadła do półek z guzikami, wstążkami i kilkoma innymi drobiazgami pasmanteryjnymi, w poszukiwaniu tych konkretnych. Wzięła ich na zapas, znów podeszła do sprzedawcy, zapłaciła i kilka minut później powróciła do Trixie.
Zakończone

X I 1958 | Maghnus Bulstrode | Klub Piórko Feniksa
....

4 II 1958 | Rita Runcorn | Brighton
- To żaden kłopot - zapewniła Demelza i spojrzała lekko zaniepokojona na szatę, która dla Rity uszyła. Poczuła się jednak spokojna usłyszawszy, że problem nie tkwi we właściwościach magicznych, a rozmiarze. - Może po prostu schudłaś - zastanowiła się. Albo przytyłaś, dopowiedziała w myślach, bo głośno mówić tego po prostu nie wypadało. - Najlepiej byłoby, gdybyś ja ubrała i wtedy zobaczę gdzie układa się nieodpowiednio i będę mogła ja przeszyć tak, żeby leżała doskonale. Nie wpłynie to na jej magiczne właściwości, zapewniam - zaproponowała Demelza, uśmiechając się do czarownicy; dotknęła uszytej przez siebie szaty, sprawdzając, czy materiał w dotyku wciąż jest taki jak powinien.
Zakończone

II 1958 | Albert Rowle | Klub Piórko Feniksa
....



[bylobrzydkobedzieladnie]


Let me see you

Stripped down to the bone

Demelza Fancourt
Demelza Fancourt
Zawód : tancerka w Piórku Feniksa, wschodząca gwiazdka burleski
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I have to believe that sin
can make a better man


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9417-demelza-fancourt#286301 https://www.morsmordre.net/t9592-belle#291686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f355-brighton-whitehawk-way-389 https://www.morsmordre.net/t9591-skrytka-bankowa-nr-2177#291683 https://www.morsmordre.net/t9593-demelza-e-fancourt#291728
Demelza E. Fancourt
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach