Wydarzenia


Ekipa forum
Sala balowa
AutorWiadomość
Sala balowa [odnośnik]06.07.16 0:36
First topic message reminder :

Sala balowa

Okazała sala balowa w rezydencji Lady Adelaide Nott gościła niejeden sabat. To jedno z ważniejszych miejsc dla młodych szlachciców, bowiem każdy, kto pragnie zaistnieć w świecie arystokracji musi choć raz zatańczyć na marmurach Hampton Court. Sala jest bardzo jasna, z akcentami kolorystycznymi charakterystycznymi dla rodu Nottów; na podwyższeniu w jednym z rogów sali stoją instrumenty gotowe zagrać najpiękniejszą muzykę do tańca, znajdująca się na półpiętrze arkada, na którą prowadzą szerokie i kręte marmurowe schody umożliwia dogodne obserwowanie parkietu, a gdzie nie gdzie pod ścianami stoją sofy o skórzanych obiciach, zapraszające zmęczonych tancerzy do chwili wypoczynku. Jednak zdecydowanie najbardziej kunsztowny element wystroju stanowią bogate żyrandole, mieniące się tysiącami kryształów umieszczonych na ramionach ze szczerego złota.


Magiczne alkohole

Każdy sabat u lady Adelaide Nott słynie ze swojego przepychu, którego nie mogło zabraknąć i w wyborze alkoholi czekających na spragnionych dobrej zabawy czarodziejów. Złote tace lewitowały po sali, pokryte szkłem różnej maści, w którym kryły się rozmaite rodzaje trunków. W tym roku, ze względu na skrywane za maskami tożsamości gości, koktajle kryły w sobie dodatkowe magiczne efekty czyniące całun tajemnicy okrywający całą zabawę jeszcze grubszym.

Aby pochwycić kieliszek z przelatującej obok tacy, należy w pierwszym poście na wydarzeniu wykonać rzut k20, a następnie zinterpretować go zgodnie z poniższą rozpiską.


Wybór kieliszka:


Jemioła

Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.

Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Zerwanie jagody należy zgłosić w komponentach z zaznaczeniem, iż przekazanie dokonało się na sabacie celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety oraz odpisania jagody z wybranego tematu.

Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.



Pozostały 0/3 jagody.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.08.21 21:21, w całości zmieniany 9 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala balowa - Page 23 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala balowa [odnośnik]19.08.21 19:15
Być może miał do swej przyjaciółki pewną słabość, zdarzało się, że zbyt łatwo jej ulegał, a także zawsze pędził jej z ratunkiem, gdy tylko lady Lestrange znajdowała się w tarapatach — świadczyło to jedynie o ich głębokiej przyjaźni oraz przywiązaniu. Domyślał się... Nie, widział to w oczach matki, gdy oświadczył, że na sabacie pojawi się w towarzystwie Octavii; nie tylko jej bliscy liczyli na coś więcej. Oczywiście, że obawiał się tego, iż ich wspólny psikus u lady Nott może zostać odebrany jako swoisty flirt, dający salonowym swatkom pole do popisu, lecz nie był w stanie odmówić przyjaciółce. Właściwie, to sam wyszedł z propozycją — on, wiecznie poważny, skupiony na swej pracy, starający się pozostać poza centrum uwagi.
Och, koniecznie musimy to sprawdzić wkrótce — odparł, dyskretnie odchylając dolną część maski, aby skosztować drinka. Słodki smak alkoholu rozlał się w jego ustach, przyjemnie rozgrzewał język oraz przełyk. Nawet nie zauważył, kiedy jego dłoń powędrowała na plecy swej towarzyszki, a chłodne palce przebyły wolną drogę wzdłuż zapięcia jej sukni, jakby składał jej cichą, lecz odważną obietnicę.
Lady Nott mówiła, jednak Perseus zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na słowa gospodyni. Nie z braku grzeczności, a zafascynowania kobietą, która stała obok niego. Wydawało mu się, że znają się na wylot; tyle lat razem, tyle wspólnych przygód, wzlotów i upadków, a mimo wszystko teraz wydawała mu się... inna. W pierwszej chwili chciał użyć słowa "obca", lecz byłoby ono na wyrost w tej sytuacji. Magipsychiatra nie umiał (lecz również i nie chciał) tego pojąć; wiedział tylko, że patrzy na Octavię z innej niż dotychczas perspektywy. Że poznaje ją w nowym, nieznanym dotąd wymiarze. — Nic nie jest w stanie ci dorównać — głos Perseusa stał się niższy i lekko zachrypnięty, głębszy. Zapach jej perfum przenikał przez maskę, drażnił zmysły, prowokował do przekraczania granic. Bo nie słyszał muzyki, nie widział świateł, nie obchodziły go występy cyrkowców; liczyły się tylko błękitne oczy, z którymi próbował złapać kontakt.
Tak, tak, możemy ich poszukać — mruknął niepocieszony wizją zabawy w zgadywanki oraz — co bolało go najmocniej — tego, że będzie musiał odsunąć się od Octavii — Albo... możemy zdegustować wszystkie alkohole w barku. Lady Nott byłaby niepocieszona, gdyby okazało się, że przez cały wieczór nikt ich nie tknął.
Poza tym, chyba procenty, nawet w tak niewielkiej dawce, sprawiły, że Perseus zrobił się nieco zazdrosny i chciał zatrzymać przy sobie przyjaciółkę. — Decyzja należy do ciebie.


| Piję Burleskę.


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Sala balowa [odnośnik]19.08.21 19:49
Dzisiejszy wieczór miał służyć zabawie i relaksacji, lecz Cygnus cały czas był myślami w pracy. Nic na to nie mógł poradzić, taki już był. Nie lubił nie dokańczać spraw, które rozpoczął, a niestety... w jego pracy cały czas były nowe obowiązki, więc zwyczajnie brakowało mu czasu. Pracował nad dużym projektem, który chciałby wprowadzić, aby poprawić sytuacje gospodarczą, a także podreperować wizerunek Ministerstwa. W każdej wolnej chwili jego myśli wędrowały do tego projektu. Zastanawiał się co jeszcze powinien dodać, co zmienić, co poprawić, jak zabezpieczyć. Dopóki go nie skończy, a potem nie wprowadzi w życie, nie będzie w stanie się zrelaksować.
Do dwójki Blacków, ktoś podszedł. Na początku Cygnus nie rozpoznał tych osób, dopóki nie usłyszał głosu Abraxasa. Dobrze było zobaczyć, a raczej usłyszeć znajomy głos. Być może ten wieczór będzie jeszcze interesujący, ponieważ wcześniej planował go spędzić gdzieś na widoku z drinkiem w ręku wojując z myślami.
- Lady Malfoy, Lordzie Malfoy. - odezwał się delikatnie się kłaniając. Ubiór posiadali dość interesujący, chociaż nie mu oceniać kreacje. Jeżeli o to chodzi mu zawsze wystarczał elegancki garnitur, wygodny fotel przy biurku i szklanka Ognistej. Oczywiście stroje muszą pasować do okoliczności, ale nie czepiał się szczegółów, czy dodatków. Zwracał na to uwagę tylko gdy był w delegacji dyplomatycznej, ponieważ po takich ozdóbkach można było wiele się dowiedzieć na temat drugiego człowieka, a raczej jakie posiada poglądy i co reprezentuje. Większość osób, która tutaj dzisiaj była znał i mniej więcej wiedział czego może się po nich spodziewać.
- Lady gratuluje dzisiejszego debiutu, a także bardzo ładnej kreacji. Mam nadzieje, że dzisiejsza noc będzie niezapomniana. - skierował swoje miłe słowa w kierunku Cordelii. Wolał nie mówić jak "niebezpieczna" jest to impreza jeżeli chodzi o wizerunek. Jeden mały błąd może być tematem na ustach arystokracji przez wiele miesięcy.
Gdy rozpoczęła się przemowa swój wzrok skierował na gospodarza. Wysłuchał przemówienia i doszło do toastu to upił łyk swojego drinka. Lubił Gin z tonikiem, był trochę mocny przez co delikatnie zapiekło go gardło.
Po przemowie można było wrócić do rozmowy. Po słowach Aquili lekko się uśmiechnął.
- To nie jest najlepszy temat na dzisiejszą noc, zwłaszcza przy debiutantce. - uśmiechnął się i pomyślał o swoim pierwszym Sabacie. Niewielu pierwszy bal jest udany, w jego przypadku tak nie było. Był niedoświadczony przez co porobił kilka głupot, ale dzięki temu nauczył się na błędach. Dzisiaj już nie popełni ich drugi raz.

| pije gorący kociołek
Cygnus Black
Cygnus Black
Zawód : Pracownik Departamentu Międzynarodowej Współpracy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Conquer your demons
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9221-cygnus-black https://www.morsmordre.net/t9227-canis#280549 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9236-skrytka-nr-2150#280921 https://www.morsmordre.net/t9228-cygnus-black#280550
Re: Sala balowa [odnośnik]19.08.21 21:35
Pojawienie się Selwyna pomiędzy mną a Vivienne było skazane na pewną katastrofę. Bo kiedy zacząłem już czuć się jak trzecie koło u wozu, to chociaż podziwiałem kunszt roboty Ryhsanda, to jednak najbardziej ucieszyłem się, kiedy i on mnie rozpoznał. Z przykrością muszę stwierdzić, że wtedy nawet Lady Bulstrode nie była dla mnie tak interesująca, jak interesujący był Lord Selwyn. Uścisneliśmy ręce, a uśmiech cisnął mi się na oblicze i nawet przytyk Vivienne mnie nie obszedł. - Żebyś się Lady nie zdziwiła - zażartowałem w odpowiedzi, niestety w połączeniu z typem maski którą noszę, mogłem oczekiwać jedynie rozbawienia ze strony dziewczyny. Ale ona już odchodziła.  
- Jeżeli miałbym z kimkolwiek przegrać, to jesteś wymarzonym konkurentem, Selwyn - potwierdziłem, również spoglądając za oddalającą się Lady. Nie dało się odebrać jej uroku, który wokół siebie roztaczała. Był wręcz hipnotyzujący i mi osobiście przypominał ten, który wywierają na mnie potomkinie will. Kiedy jednak obok nas zjawiła się kolejna dama (ja jej nie rozpoznałem, ale to przecież Lady Parkinson ) nie mogłem znów ukryć zdziwienia. Odpowiedziałem jakimś skinięciem głowy w kierunku młodej damy, ale dobrze zdawałem sobie sprawę, że jej zainteresowanie kierowane było do mojego towarzysza.  - Dalej nie wiem, jak ty to robisz. One po prostu się do ciebie same kleją - nie umiałem wprost wyjść z podziwu dla starszego kolegi. Kiedyś nawet pod jego czujnym okiem starałem się coś ugrać z jedną czy dwoma paniami i przyznam, że gdyby nie nauki jego i Wrońskiego, to pewnie wciąż jedyną dziewczyną, której ręki dotykałem pozostawałaby moja randka hogwarcka czyli Sigrun Rookwood, która dawno dawno temu poszła ze mną na jeden z bali i musiala trzymać moją rękę podczas jednego tańca. Tak było.
Kiedy Lady Adelaida wyszła by przywitać swoich gości z początku starałem się ją dojrzeć. Pomimo wysokiego wzrostu było mi trudno to uczynić,  stałem nieco dalej, a przedemną znajdowało się kilka wysokich fryzur. Ale kiedy Lady wprowadziła do towarzystwa Euridice i Cordelię , mój wzrok, jak i maska, schowały się w tłumie. Jakaś doza wstydu kazała mi wycofać się, za sprawą ostatnich wieści od tej pierwszej. Lady Nott, która jako siostra mego przyjaciela chociaż dotąd mogła cieszyć się moją wielką sympatią, teraz za sprawą felernej Nocy Duchów i jej następstw, stała mi się zupełnie obcą. Niestety, oznaczało to, że nasze stosunki zostały zerwane. Tak na prawdę mniej mnie to przejmowało, niż powinno, bo chociaż relacja była nader miła, to jej brak nie odbił się na mojej codzienności. Euridice była siostrą Leandra, co było oczywiście problematyczne - ja z Leandrem nie zamierzałem przestawać się przyjaźnić, ale ze względu na niego wolałbym, żeby pomiędzy mną a młodą Nott panowały stosunki bardziej cywilizowane. Niestety, kiedy odczytałem jej list, zrozumiałem że jest to niemożliwe. Była zbyt porywcza, zbyt młoda i zbyt niegrzeczna wobec mnie, żebym mógł sobie pozwolić na takie traktowanie. W głowie mi się nie mieściło, że ja proponowałem jej bratu, że zrobię wszystko, żeby zapobiec skandalowi, gdzie ona w odpowiedzi zamiast podziękować za taką ofertę i odrzucić ją z gracją i niewinnością o jaką ją zawsze podejrzewałem, okazała się być złośliwą trzpiotką. Że też kogoś takiego mógłbym wziąć za żonę, okropna myśl. Przyklasnąłem jednak, uznając że nic mi nie szkodzi uczczenie debiutu dwóch dziewcząt, nawet jeżeli jedna z nich nie jest wcale tak słodka jak wygląda.
Wziąłem łyk i spojrzałem to w prawo, to w lewo, zastanawiając się, jak to możliwe, że jeszcze nie mignęła mi nigdzie ogniście ruda głowa. Czy to możliwe, że panna Travers nie przybyła jeszcze? Spóźni się? W sumie nie powinno mnie to dziwić, dość jasno się wypowiadała na temat etykiety dworskiej. A jednak nawet osoby spoza szlachty były na czas, więc gdzie była ona? Kiedy się tak rozglądałem, oko moje złapało pewną osobliwość, mianowicie drugą kocią maskę na tym wydarzeniu. Nie wiedziałem kto ją nosi, ale kiedy wszyscy wznosili kolejny toast ja wzniosłem go porozumiewawczo do człowieka w tej masce. Nic sobie nie robiąc za bardzo ze znaczenia, które niesie kocia maska, nosiłem ją z dumą, ale wydawało mi się trochę podejrzane, że dotąd tylko ja, owy jegomość i jedna z debiutantek nosimy takie maski. Ufając, że ukryty za maską jegomość widział mój toast, wszak miałem wrażenie, że odpowiada mi gestem, dokończyłem pierwszego drinka. Wypiliśmy więc zdrowie Lorda Voldemorta, a zza pleców Lady Nott wydobyli się cyrkowcy i cała ta wesoła menażeria. Ucieszyło mnie to trochę, bo za sprawą zamieszania mogliśmy zamienić z Selwynem więcej słów. Nim mi zniknie by obdarować wszystkie niewiasty jagódkami, mogliśmy mieć chwile dla siebie. Apropo jagód, to kiedy przechodziliśmy by ustąpić linoskoczkom, idąc śladem Ryhsa, zerwałem jagodę , o czym zapomniałem wcześniej, zapewne dlatego, że nie byłem jeszcze do końca przekonany, czy zdołam wdrożyć mój plan. Ale teraz, kiedy jest tu mój druch, mam jego wsparcie, to już na pewno dam radę!
- Jak zawsze jestem pod wrażeniem, Ryhs. Ja urabiam ją odkąd debiutowała, a Tobie wystarczył jeden tekst połączony z Twoim firmowym uśmiech i panna już chce jeść twoją jagodę. - pełen podziwu przychylam sie, żeby zasłodzić go od początku. Wiem jednak, że przebywał ostatnio we Francji, więc muszę uważać, by nie przesadzić z tymi miłymi słowami, Francuzi nie mają czasu na takie pierdoły przecież - taka ich natura.  - Ale skoro zamierzasz dziś spróbować wina z nie jednego dzbana, to muszę cię ostrzec bracie, że jeżeli się zbliżysz do Calypso, to sobie inaczej pogadamy - zacisnąłem rękę na jego ramieniu i znów się uśmiecham. - Czy zgodziła się spojrzeć na te Twoje rysunki? Jak będziesz w Sandalu, to nie planuj nic na wieczór, pokażę ci jaką ostatnio butelkę Tojours Pur znalazłem w nierozpakowanym bagażu. Dasz wiarę, że dwa lata przeleżała w kufrze? - popiłem tę myśl drinkiem, a skoro tak, to znów zbliżyliśmy się do tematu mojej misji. Wyprostowałem się nieco i odchrząknąłem. - Otóż  przyszedł ten dzień. Zdecydowałem się, kto będzie moją żoną, przyjacielu. I jeżeli dziś wszystko pójdzie zgodnie z planem, to dziś i ona dowie o moim planie - a był on na tyle ryzykowny, że mógł niewypalić z wielu powodów, a już ostatecznym będzie pewnie reakcja owej rudowłosej na moje zamiary. Ale nie mogłem iść w swaty z takim nastawieniem, przecież. Pijemy sobie nasze drineczki, kiedy w końcu  znów pojawia się obok mnie (nas) lady B.
- Lady, rozmawiałaś z debiutantkami? Pewnie mają do ciebie całą masę pytań, w końcu niedawno to Ty byłaś na ich miejscu. Zdziwiony jestem, że tak szybko Cię puściły, mieć taki skarb i go zostawić - zagajam jak gdyby nigdy nic, bo co jak co, ale nie mogę przecież zdradzić damie, której okazuję względy, że idę dogadać się z inną w sprawie jej sytuacji matrymorialnej. Ale już widzi Vivienne, że to nie na niej, ale gdzieś poza jej ramieniem błądzi mój wzrok. - Te maski są na prawdę nieznośne. Nie idzie rozpoznać nikogo znajomego. Nie widziałaś w drodze do nas może panny Travers? Ma takie ogniście rude włosy...   - opisałbym ją też, że mi sięga prawie do ramienia i ma wyjątkowo duże oczy, całą buzię usłaną ma piegami, a jej uśmiech jest trochę wredny, co mi się bardzo akurat podoba. Tyle, że w okolicy wszyscy byli w maskach a Lady mają to do siebie, że są niskie. No więc chyba tylko po wspominianych lokach mogłem ją znaleźć.



Piję Burleskę.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Sala balowa [odnośnik]19.08.21 23:32
Nietypowy, przesiąknięty bowiem głęboką dziecinnością, zbieg okoliczności pozwolił wrócić jej do naturalnej pozycji. Zawsze lepiej być łowcą niż ofiarą i choć sama była lwicą, to u tego szczególnego gatunku lwów salonowych nie było czegoś takiego jak obieranie ofiar słabszych. Zarzynali się w pień, będąc większymi kanibalami niż znane z tego faktu modliszki.
Chyba, że miało się do czynienia z kociętami. Każdy zna tę scenę, która momentalnie zarysowuje się pod powiekami - dwa zwierzaki, mnóstwo warknięć i pozornie groźne ciosy. Gdy nagle, ledwo da się spostrzec, okazują się bawić w naiwną imitację walki, po chwili zasypiając razem po błogim posiłku. Niech więc się bawią, to wyjątkowo przyjemny widok. Boleśnie świadczący o słabościach, które zwykła u innych wyłapywać i kolekcjonować. Tajemniczy lord nie miał prawa o tym wiedzieć, lord Carrow naiwnie karmił się układem sukni a ona, niczym za machnięciem różdżki, rozpłynęła się pomiędzy pozostałymi sylwetkami.
Kuzynka nie stała daleko, niemalże widziała ją zza ramion pozostałych gości. Wymagało to co prawda wspięcia się, na i tak wysokich obcasach, ale jej charakterystyka nie mogła mylić, tym bardziej maska, która pokazywała doskonale znaną twarz. Ptaszyna, tak niepasująca i delikatna w całym tym gronie, była w towarzystwie męża, który także wydawał się tak charakterystyczny dla Vivienne, że rozpoznała ich momentalnie.
- Szanowni państwo, jak pięknie wyglądacie. - Choć szczery, miły uśmiech chował się pod maską, tak ton głosu zdradzał ciepło bijące od lady Bulstrode. Lekkie skinięcie głową powitało drogą kuzynkę Fawley zamiast typowego wszak uściśnięcia, bowiem zabudowana maska uniemożliwiała Vivienne większą poufałość, o czym boleśnie przekonał się poznany przed chwilą lord. - Kuzynko, jak się bawisz? Musimy się koniecznie spotkać w najbliższym czasie. - Konspiracyjny ton głosu Vivienne rozniósł się między trójką zebranych, bowiem nie miała czego ukrywać przed mężem Cressidy. I tak i tak o wszystkim by się dowiedział, szczególnie bacząc na ich nietypowo zażyłe relacje. Dalej stanowiły zagadkę dla kogoś tak bardzo niewierzącego w instytucję małżeństwa, jak lady B. Choć, może to sięga dalej i ona po prostu nie wierzy w szczere uczucia? Nieistotne.
- Potrzebuję prezentu dla przyjaciółki, która jest szczególnie wrażliwa na sztukę. Cenię twój kunszt, a i wyjątkowo doceniłabym spotkanie z waszymi dziećmi. Pewnie niezmiernie urosły od mojej ostatniej wizyty. Znajdziesz dla mnie chwilę czasu? - Cressida, jak na wychowankę francuskiej akademii przystało, była wyjątkowo blisko związana ze sztuką. Jej talent objawiał się w każdym drgnięciu pędzla, każdym najmniejszym ruchu kolorową cieczą na zachłannym bliskości płótnie. Za to bliźnięta stanowiły atrakcję. Lady Bulstrode miała słabość do syna szanownego brata, do wszystkich młodszych kuzynów i właśnie wspomnianej dwójki dzieci Cressidy. Nie znała się na opiece, bo przecież od tego były niańki i mamki, lecz towarzystwo dzieci było wyjątkową nauką i inspiracją. Dobro, jakie miały w sobie z natury i nieświadomość tkwiącego wokół zła roztaczało atmosferę ciepła, którą Vivienne podsycała wyuczonymi z dzieciństwa łamigłówkami.
- Odezwę się do ciebie niedługo, spodziewaj się Bezy! - Dłoń lady uścisnęła drobne palce kuzynki Fawley, naturalnym gestem żegnając się i wycofując w tłum. Powolne, pełne gracji ruchy przypominały polowanie, lecz nim upatrzona ofiara w nieznajomym na pozór lordzie mogłaby się ziścić i zaspokoić ciekawość, jego towarzyszka okazała się o wiele ciekawsza. Znana, jakby charakterystyczny śmiech odbijał się teraz w uszach Vivienne, tworząc insynuację przebytych wspólne rozmów. I zwierzeń. Octavia.
Błękitne spojrzenie wbiło się w sylwetkę damy, pozwalając wachlarzowi gęstych rzęs na jedynie krótkie, powolne ruchy. Szła na pozór w jej kierunku, tym samym także w kierunku jej poprzednich towarzyszy, manifestując w lodowatym spojrzeniu błagalne prośby o zauważenie. Z tradycji miało stać się zadość, nawet jeśli twarze pokrywał cień tajemnicy, zaś szanowna lady osobliwych toastów miała być usilnie przekonana o obecności Vivienne. Kiedy jednak ledwie na krok przed ponownym wylądowaniem w kole męsko-męskiej adoracji, spojrzenie z lady Octavią skrzyżowało się, kieliszek Vivienne w sugestywny sposób uniósł się do góry w smukłej dłoni, stanowiąc kompozycję z niewerbalnym toastem, skroplonym na wiśniowych ustach ledwie małym łykiem.
Zawsze tak samo. Zawsze w imię starych panien.
Lady Bulstrode lubiła ekstrawagancję, oryginalność i niewymuszoną klasę. Każda z kobiet jakie - kiedykolwiek - dopuściła szczerze w swoje pobliże, musiała posiadać jedną z tych cech, a najlepiej wszystkie zespolone w wyjątkowy okaz kogoś więcej niż wytresowanej damy. Tak w wyważony sposób nietypowe, by ich obecność nie przynudzała, gdyż kapryśną powierniczkę sekretów wyjątkowo łatwo wystraszyć monotonią. Zdrady, kłamstwa, przemoc i platoniczne romanse przeszły na poziom dzienny dawno temu, stanowiąc wyobrażenie przyszłości Vivienne. Wiecznie wpatrzonej w jeden punkt, zawsze przed nią, zawsze stanowiący motywację. Nawet teraz.
- Zdołałam ujrzeć je w tłumie, choć cenię sobie szczere rozmowy raczej poza gwarem salonów. - Odpowiedź na pytanie lorda Aresa nastała dość szybko. Ciepły, odrobinę wyższy niż zwykle ton musiał się jednak ratować kłamstwem, bowiem całkowicie zapomniała o tych dwóch, wyjątkowych pannach. Nadrobi, z pewnością. - Najważniejsze są historie, te zaś tworzą się na naszych oczach i dotrą do naszych umysłów dopiero na dniach. - Odszukała spojrzeniem kilka typów na potencjalne debiutantki, ten temat nie był jednak tak ciekawy, dopóki nie przynosił realnych korzyści. Przynajmniej na razie, noc jeszcze długa.
Ledwie za moment Ares miał się ponownie wypowiedzieć. Nim jednak usta lorda rozszerzyły się z pytaniem, jakie miało zmieść ją z nóg, odrobina złośliwości - ozdabiająca dekolt złotym naszyjnikiem i zachłannymi spojrzeniami - nakazała zaognić sytuację, przetrzymując pomiędzy palcami dalej otrzymaną jagodę.
- A skoro już mowa o moim debiucie, to poszukiwałam lorda Leandra Notta, acz wyjątkowo umiejętnie się skrył. Nawet jak na to, że akurat jego z łatwością rozpoznam. - Uniosła brodę do góry, chwilę kontemplując czy to naprawdę z nim tańczyła na debiucie, ale święcie przekonana o braku wyjątkowości tegoż przedstawienia, pożegnała się z myślą o jakimkolwiek wspomnieniu. Ktoś tam był podczas tego pierwszego tańca - nie ma co rozpamiętywać. Choć, niech będzie, pamiętała, jak niewygodna była błękitna suknia z drobnymi perłami na ramiączkach. Wtedy dopiero kieliszek powędrował ku ustom, pozostawiając ledwie widoczny ślad szminki na szkle. Podczas rozbudzającego ją z letargu pytania lorda Aresa, spojrzenie panny Bulstrode spoczęło na moment na zarysowaniu żuchwy jego przyjaciela, co zakwitło na zakrytej maską twarzy uśmiechem.
Powolny ruch głowy odciągnął ją jednak od zastanowienia z kim ma do czynienia, zaś boleśnie - dla lorda C. - przypomniał o innych informacjach. W wyuczony sposób, bardzo spokojnie przesunęła spojrzenie na maskę - swoją drogą, ola merlina, piekła nie ma, ten to ma rozmach - Carrow’a, obdarzając go najpierw krótkim i cichym śmiechem.
- Och, lady Travers? Już myślałam, że lady Les… Nieistotne. - Złośliwość rudawych kosmyków wykwitła całkowicie, gdy wierzchem dłoni z odpowiednią dozą kokieterii odsunęła je za ramię, pozostawiając długą szyję nienagannie, połowicznie odkrytą. Lord Carrow wiedział, że lód powoli się załamuje. Nie wiedział jednak jak bardzo. - Sądzi lord, iż pomogę zdemaskować moją najdroższą przyjaciółkę z taką łatwością? Skądże… ale. - Męczyła go. Ponownie zasięgnęła kruchym, niczym grunt po którym stąpali, szkłem do ust i łykiem przedłużyła milczenie. Odsuwając kieliszek od ust, wyprostowała palec wskazujący i ponownie, niewymuszenie nadając głosowi ciepłej, lekko rozbawionej barwy, zakończonej na końcu zdania nastającym, odpowiednim dla niej chłodem. - Mogę jedynie powiedzieć, że lotos rozkwita o północy, by w południe gwarem nie uszkodzić korony. - Przecież ją widziała, on zapewne też. Po prostu Ares był w pełni nieświadomy, że w każdym stadzie lwic jest samica alfa, która nie ma stanowić zagrożenia lecz pilnować bezpieczeństwa. I mieć kontrolę nad wszystkim, przynajmniej pozorną.
- A czy ja mogę mieć przyjemną świadomość, komu obiecałam zasmakować moich ust? - Ot, łaskawa, skierowała swoje pytanie do tajemniczego lorda i przekładając do jednej dłoni malutką jagodę i kieliszek, wierzch prawej dłoni przesunęła subtelnie w stronę lorda Selwyna, niemalże wymuszając na nim odpowiednie przywitanie. - Gdyż ja oficjalnie mogę się przyznać do bycia lady Bulstrode.

Dalej piję łyk niewinności.


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Sala balowa [odnośnik]20.08.21 4:34
Kreacja, w której Cordelia zjawiła się na debiutanckim sabacie, kontrastowała z obietnicą godnego wkroczenia w dorosłość. Paradoksalnie jej salonowe obycie mogło wyprowadzić ją z największej wpadki... kiedy była dzieckiem i wiele jej wybaczano, ale teraz? Wierzył w jej kokieteryjne zdolności, lecz nie łudził się, ludzie będą szeptać o jej wizerunku przez długie miesiące. Nie rozumiał, dlaczego rodzice dopuścili do takiego rozpuszczenia, przecież słynęli z surowości. Śmierć Pani Matki z pewnością miała na to wielki wpływ.
- Jestem pewien, że w tym tłumie kryje się wielu potencjalnych kandydatów, którzy chcieliby pojąć Cię za żonę, droga siostro. Wszakże jesteś nie tylko wyjątkową osobą, ale przede wszystkim Lady Malfoy, a to bardzo szanowane nazwisko. Właśnie dlatego ów kandydat będzie się cechować nie tylko pięknym licem, ale i wysoką pozycją, a zawarty związek małżeński będzie intratną politycznie przemyślaną pozycją. Przyznasz mi rację, że dobrze to rokuje na Twoją przyszłość, czyż nie? - do niedawna koncentrował się jedynie na własnej karierze, lecz odkąd Pan Ojciec został Ministrem Magii, wychowanie czy posłanie za mąż Cordelii, nieformalnie należało do jego obowiązków. Niejedna rozmowa o politycznym zabarwieniu odbędzie się za jej plecami, kiedy będą planować jej zaślubiny, biedna niestety jeszcze o tym nie wiedziała. - Satysfakcjonuje mnie jedynie sukces, Cordelio, dlatego czaruj wszystkich swoim wdziękiem - jesteś bowiem jego składową. - nawet to było kłamstwem, Abraxasa nie dało się w pełni usatysfakcjonować. Na wspomnienie o żonie niespecjalnie wiedział, co jej odpowiedzieć; posiadał pewne domysły, niezweryfikowane przez uzdrowiciela, toteż było zbyt wcześnie, by nazywać rzeczy po imieniu. - Oczywiście żałuję, że Alouette nie jest tutaj obecna, lecz znajduje się pod dobrą opieką i wierzę, że wkrótce ozdrowieje, - a jeśli przypuszczenia się spełnią, zrodzi mu czwartego potomka. Kwestię nastroju już przemilczał, to wyraźne uprzedzenie - przecież nie był nawet kiepski.
Postarał się uchwycić spojrzenie Aquili, gdy komentowała kreację jego najmłodszej siostry. Usłyszał to drgnięcie w jej głosie, wiedział, że ma w niej sprzymierzeńca... i że nie jest jedyną osobą, która dostrzegła problem debiutantki.
- Zaiste podziwiam kunszt włożony w dzisiejsze przyjęcie i jestem równie wdzięczny Lady Nott, że tradycji stało się zadość. To właśnie one stanowią podwaliny czarodziejskiej cywilizacji, są spoiwem naszego silnego sojuszu, bez nich zapadłby chaos - a do chaosu dąży wróg. Wznieśmy więc toast za tradycję. - zaproponował i uniósł kieliszek w górę, ujmując zaraz drobny łyk magicznego alkoholu z naczynia. Niezauważalnie się wzdrygnął, przeszedł go zimny dreszcz, a jego oddech przybrał formę chłodnej pary. Sięgnął pamięcią wstecz do czasów dzieciństwa, gdy z młodszym bratem celebrował zimowe wieczory po przedszkolnych lekcjach retoryki. Drink sprawił, że humor Malfoya rzeczywiście się poprawił, a uśmiech nie był już tylko fasadą, a całkiem szczerym gestem. Wkrótce Lady Adelaine Nott zaszczyciła ich swą obecnością i przemówieniem, którego wysłuchał z uciechą.
- To był wymagający, acz piękny wieczór, który doskonale zapadł mi w pamięć, droga pani. Miałem szczęście dostatecznie się na niego przygotować i przynieść chlubę swemu rodowi. Mój pierwszy sabat to nie tylko szampańska zabawa, tańce z pięknymi damami o szlachetnych sercach, to także początek mej kariery w Ministerstwie Magii. Takie okoliczności pozwalają zjednywać sobie ludzi, a współpraca przekuwa się w obopólny sukces. - odpowiedział nader łagodnie, wystarczył niewielki łyk tego trunku, by wyzwolić w nim dziecięcą radość. - Obiło mi się o uszy, że ostatnie dni nie obeszły się z Wami łagodnie. Niechaj nowy rok będzie dla nas wszystkich nowym, lepszym początkiem.
Abraxas Malfoy
Abraxas Malfoy
Zawód : polityk propagandysta
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Złotą, nie żółtą koroną się rządzi, inaczej Kingdoms Divided
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10189-abraxas-malfoy https://www.morsmordre.net/t10220-vaesen https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f383-wiltshire-wilton-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t10222-skrytka-bankowa-nr-2296 https://www.morsmordre.net/t10221-abraxas-malfoy
Re: Sala balowa [odnośnik]20.08.21 15:50
|W odpowiedzi na post Mathieu


Sabat jak ten mógł być dla niej wielka inspiracją w tworzeniu kolejnych zamówień. W końcu jej klienci byli coraz bardziej wymagający, oczekiwali czegoś szczególnego i już nie zadowalały ich typowe wzory, które mógł nabyć każdy. Wraz z dobrą opinią szła większa odpowiedzialność i jeszcze większe oczekiwania od innych. Nie stanowiło to dla niej problemu, ale jak każdy artysta potrzebowała muzy lub inspiracji. Przeróżnej maści maski były czym takim właśnie.
Zwłaszcza ta, którą miał mężczyzna, o głosie, którego nie rozpoznała. Przekrzywiła lekko głowę na bok z nieukrywanym zaciekawieniem. Rozpoznał ją, ale ona miała z tym problem, ale nie przejmowała się tym. Drink robił swoje i czuła się lekko oraz swobodnie. Uśmiechnęła się do mężczyzny w nietypowej masce.
-Dopiero zaczynam. – Odpowiedziała spokojnie i lekką nutą wesołości w głosie. – Czy wybór maski był konsultowany czy może inwencja twórcza jego wykonawcy?
Zapytała jeszcze wielce ciekawa, ponieważ sama spotykała różnych klientów. Jedni chcieli omówić każdy detal talizmanu, innym wystarczyły ogólnikowe ustalenia, a byli jeszcze tacy, którzy polegali na jej pomyśle i wyobraźni. Wtedy prowadziła pogłębione dyskusje celem wyczucia drugiej osoby i dopasowania do niej zamówienia. Za każdym razem obawiała się niezadowolenia, ale musiała się z tym liczyć i nigdy nie brać niczego do siebie.
Upiła ostatni łyk drinka, tak szybko się skończył i odstawiła pusty kieliszek na przelatująca obok niej tacę. Ponownie potoczyła wzrokiem po zgromadzonych osobach wokół starając się rozpoznać część z nich.
Usłyszała zapowiedź tańca jaki miał zostać za chwilę rozpoczęty, pary zaczęły się zbierać. Sabat się rozpoczął, ale co to za bal bez tańców? Była ciekawa czy Edgar poprowadzi Adeline na parkiet oraz z kim zatańczy Craig, bo była niemalże pewna iż porwie jakąś damę na parkiet. Tym razem nie było karnecików, a przecież pamiętała jeden z sabatów kiedy panowie wpisywali się w karneciki pań, a jej zawsze towarzyszyła obawa, że jej będzie pusty. Nigdy nie był pełen tak jak Evandry czy Aquili, ale też nie był całkowicie pusty. Na czas kiedy nie miała partnera do tańca zaszywała się na tyłach i obserwowała gości, tak jak to czyniła teraz.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sala balowa - Page 23 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Sala balowa [odnośnik]21.08.21 18:04
Zapowiadał się naprawdę udany wieczór. Stojąc w towarzystwie kuzynki i brata rozglądał się po sali na spokojnie obserwując tłum. Kreacje napływających gości przechodziły same siebie. Co suknia to piękniejsza, co szata to bardziej zachwycająca. Xavier jako człowiek nie noszący nic innego niż eleganckie ubrania potrafił docenić sztukę dzisiejszych kreacji. Może nie znał się na modzie tak doskonale jak rodzina Parkinsonów, ale mimo wszystko jego wiedza była na tyle obszerna by móc podziwiać pomysłowość i wykonanie. Wiele sukni dam przyciągnęło jego spojrzenie na dłuższą chwilę, ale również i szaty panów kilka razy go zaskoczyły, ale bardziej pozytywnie niż negatywnie. Zauważył jednak, że wiele osób postawiło na czerń, nie żeby sam był ubrany kolorowo, ale po poprzednich Sabatach pamiętał, że szlachta raczej stawiała ja różnokolorowość. Być może wszystko to co działo się w kraju skłoniło uczestników dzisiejszego wieczoru na postawienie na czerń. Nie wypowiedział jednak tego pytania na głos, a pozostawił je w swojej głowie, do własnego rozmyślenia. Nie zmieniało to jednak faktu, że trudno było mu kogokolwiek rozpoznać w tej masie. Naturalnie, kilka osób postawiło na kolor więc oni się wyróżniali. Przede wszystkim panna skąpana w różu, na co Xavier jakoś mimowolnie lekko uśmiechnął się pod nosem, ciesząc się, że maska zasłania całą jego twarz. Tego typu róż kojarzył mu się z jego córką...która miała 6 lat.
Kiedy Primrose życzyła im dobrej zabawy skinął jej głową i przez moment odprowadzał ją wzrokiem zanim nie zniknęła mu w tłumie. Czy będzie się dobrze bawił? No cóż, nie był tak do końca przekonany. Na wszystkich poprzednich Sabatach towarzyszyła mu Charlotta, która dzisiaj nie stała obok niego. Kiedy dziś rano oznajmiła mu, że strasznie źle się czuje i, że raczej nie będzie w stanie pojechać z nimi, wiedział, że to coś poważnego. Nigdy wcześniej nie opuściła żadnego Sabatu, ba nawet nie dopuszczała do myśli, że mogłaby nie pójść. Xavier nawet zaproponował jej, że zostanie z nią w domu, przecież bez niej nie będzie się dobrze bawił, jednak tak kazała mu iść i ich godnie reprezentować. Nie zmieniało to jednak faktu, że na parkiecie się raczej nie pojawi, jako, że był żonaty nie przystoi mu z żadną panną lawirować na parkiecie. Nie czułby się z tym dobrze. Niech kawalerzy się tutaj dzisiaj wykażą, w końcu nic tak nie pomagało amorom jak Sabat, tańce i odrobina alkoholu.
A jeśli o alkohol chodzi, to przypomniał sobie o trzymanym w dłoni kieliszku. Uniósł lekko dół swojej maski, po czym upił łyk znajdującego się w szkle płynu. Drink był słodki, może nie koniecznie w smaku taki jaki lubił, ale wyczuł na języku ciekawe i przyjemne połączenie kawy i czekolady, co razem tworzyło naprawdę ciekawy smak. Musiał przyznać, że to naprawdę fajny pomysł na drinka. Postanowił zapamiętać kompozycję, by potem dodać ją do menu w Palarnii.
Kiedy na scenie pojawiła się gospodyni dzisiejszego wieczoru wysłuchał jej przemówienia, po czym z resztą zgromadzonych wzniósł toast i upił kolejny łyk alkoholu.
- No i co...zostaliśmy we dwójkę. - rzucił do brata, po chwili unosząc brew ku górze, zaskoczony tonem swojego głosu, który na co dzień nie był aż taki niski. - Leć szukaj swojej damy. - dodał po chwili lekko klepiąc Craig'a w ramię - Ja może znajdę jakiś kantorek... - dodał bardziej do siebie z rozbawieniem, wspominając jednocześnie jak to na jednym z takich wieczorów, po kradzieży dobrej whisky znalazł odpowiednie miejsce czyli kantorek na miotły, gdzie wraz z Matheiu Rosierem upili się okrutnie. Od tego zaczęła się ich długoletnia przyjaźń i Xavier nawet na moment nie pożałował tamtego wieczoru.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Sala balowa [odnośnik]21.08.21 19:45
To nie był pierwszy sabat noworoczny w jakim Fantine brała udział, serce nie biło już tak szybko i niespokojnie, niczym dzwon, niezaprzeczalnie jednak czuła prawdziwą ekscytację i radość, że to już, że chwila ta wreszcie nadeszła. Czekała na to od długich tygodni, nie mogła wręcz się doczekać, przebierałaby nogami z niecierpliwości, gdyby tylko nie nauczono jej trwania w wyprostowanej i dumnej postawie w każdym momencie. Każde przyjęcie, jakie organizowała lady Nott, zachwycało. Tak jak zawsze zadbano nawet o najmniejszy, pozornie nic nieznaczący detal. Może to jedynie złudzenie, może Fantine trochę sobie to wmawiała, świadoma, że jej bratowa zaangażowała się w organizację tego niezwykłego wydarzenia, lecz tegoroczny sabat miał pewną świeżość, wydawał się jeszcze bardziej wyjątkowy.
Róża stanęła pośród innych dam, oczekując na pojawienie się gospodyni; palce prawej dłoni zaciskała na nóżce kryształowego kieliszka pełnego ciemnoczerwonego trunku. W pierwszej chwili sądziła, że to francuskie wino, pachniało jednak nieco inaczej. Wstrzymała się z kosztowaniem do momentu, gdy pojawiła się lady Adelaide i wzniosła toast za Lorda Voldemorta i świetlaną przyszłość, do której ich wszystkich prowadził. Przemowa okazała się nader krótka, Fantine chyba oczekiwała czegoś więcej. W ubiegłym roku wszak towarzyszył lady Nott sam Minister Magii i już na samym początku zaproponowano wszystkim gościom udział we wspaniałej zabawie. Nieobecność Cronusa Malfoya u boku gospodyni dziwiła szczególnie, że jego najmłodsza córka występowała dziś w roli debiutantki - ciekawe tylko pod którą maską ukrywała się słodka twarz Cordelii. Rosierówna poczuła ukłucie żalu, że nie zdecydowano się powtórzyć kalamburów także i w tym roku, lecz to nie byłoby w stylu lady Adelaide. Pozostawało jej jedynie zatem oczekiwać na chwilę, gdy zaczną się tańce.
Razem z innymi uniosła kieliszek i tak jak przypuszczała trunek nie był winem. Miał musujący smak granatu i cytryny, wyczuła w nim gin i miętę. Smakował bardzo świeżo i doskonale, rozkoszowała się tym smakiem i poczuła się... Tak lekko i cudownie. Jakby jeszcze bardziej podekscytowana tym przyjęciem. Z ciekawością rozglądała się wokół, przyglądała kreacjom i maskom, próbując rozszyfrować kto się za nimi ukrywa. Z chęcią i entuzjazmem Fantine przyłączyła się do rozmowy kilku swych kuzynek, podobnie jak ona na palcach nie miały jeszcze obrączek - naturalnie więc dyskutowały o obecnych na sabacie kawalerach. Należało przyznać, że lordowie w tym roku dali im wiele powodów do plotek...
W chwili, kiedy wyciągnęła rękę, aby odstawić pusty już kieliszek na lewitującą, srebrną tacę, kątem oka dostrzegła zbliżającego się doń arystokratę w masce zasłaniającą całą twarz. Zawiesiła na nim spojrzenie, gdy skłonił się przed nią elegancko i podał jej dłoń. Kuzynki umilkły, zaciekawione i zaintrygowane jego tożsamością, podobnie jak i Fantine. Purpurowy fular był pewną podpowiedzią, lecz Róża nie miała pewności. Z barwą tą utożsamiała się także jeszcze jedna szlachecka rodzina. Gdy jednak podążyła za nim, w bliżej nieznanym kierunku, poczuła znajomy zapach wody kolońskiej, przyjemny tembr głosu także kojarzyła - zaczarowane maski, magia maskarady plątała jednak jej myśli, utrudniała rozpoznanie, odbierała pewność co do tego, z kim rozmawiała.
- Myślę, że wiele osób bardzo się postarało, panie - odpowiedziała Fantine, starając się zabrzmieć taktownie i uprzejmie, lecz jednako szczerze przyznać, że nie wszystkie kreacje ją zachwyciły. W oko wpadła jej dama w jasnej sukni, która wyglądała na twór absolutnej amatorki bądź amatora. Zastanawiała się któż mógł wpaść na pomysł, aby tak eksperymentować podczas noworocznego sabatu... - Mam szczęście, że jest pan jedną z nich - dodała z nieprzewrotnym uśmiechem, w jej przypadku doskonale widocznym, bo maska przysłaniała jedynie połowę twarzy. Rozpoznanie weń Fantine Rosier było o wiele prostszym zadaniem. Pochyliła się lekko ku arystokracie, by wyszeptać kilka słów. - Myślę, że tragiczne faux pas już zostało popełnione. Czy widział lord mężczyznę w spódnicy i kociej masce? - Czy to był paskudny żart? Nieśmieszny dowcip? A może ktoś zdecydował się obnażyć przed magiczną arystokracją swoje prawdziwe ja? Fantine chciała dowiedzieć się kto pragnął ujawnić swoje perwersyjne skłonności i miała nadzieję, że niebawem tajemnica zostanie odkryta.
Maska na twarzy jej towarzysza zniknęła na kilka chwil, kiedy uniósł do ust kieliszek, wątpliwości Fantine zostały zaś rozwiane - tak jak przypuszczała porwał ją nie kto inny jak Maghnus Bulstrode.
- Nie może pan doczekać się obiecanego walca? - spytała żartobliwie, nawiązując do jego prośby sprzed miesiąca, przechylając przy tym głowę. W głowie, podobnie jak on, miała jednak mnóstwo myśli, jedna goniła drugą niczym bawiące się kocię. - Och, jestem taka ciekawa jakie rozrywki przygotowała dla nas lady Nott w tym roku... - westchnęła, sięgając po kolejny kieliszek, gdy tylko dostrzegła lewitującą tacę z tym samym ciemnoczerwonym trunkiem.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Sala balowa [odnośnik]22.08.21 12:09
Znajomy głos, który wydostał się spod porcelanowej maski zaskoczył go miło. Uśmiechnął się, wciąż patrząc przed siebie, kiedy tylko spomiędzy dziesiątek innych rozmów, szeptów i chichotów dotarł do niego właśnie jej głos. Nie podejrzewał, by kobieta w takiej sukni mogła okazać się Ritą. Wcale nie krył zaskoczenia — wiedziała przecież, że nie był w stanie rozpoznać jej po miękkości kroków, czy sylwetce. Fortuna mu sprzyjała. Spojrzał na swój kieliszek, z którego unosił się białawy dymek. Szkło wydawało mu się ciepłe, nieco rozczarowujące, alkohol najlepiej smakował schłodzony. Przypominający bulgoczący kociołek drink musiał być jednak doskonały. Niczego innego nie spodziewał się po dworze lady Nott, wiedział, że zawód minie kiedy tylko skosztuje.
— Zakładam więc, że całe to szanowne grono nie jest wystarczająco wyjątkowe, aby uchylić choćby jej rąbka — odparł melodyjnie z nutą drwiny w tonie, dopiero teraz spoglądając na jej maskę z bliska. Co u ciebie słychać, Rito Runcorn, chciałoby się spytać. Minęły miesiące od ich ostatniego spotkania, ich ścieżki się nie mogły skrzyżować. A może nie, może los złączył ich drogi, właśnie wtedy odbierając mu zdolność zapamiętywania wyjątkowych chwil. Nuta niepewności przestała go już dręczyć, zdążył się przyzwyczaić, oswoić z tym, choć wciąż nie potrafił znieść braku całkowitej kontroli. Pojawienie się lady Nott ściągnęło jego wzrok w jej stronę. Uniósł kieliszek, lekko, ledwie kilka cali w geście toastu. Kiedy Rita spytała go o maski, upił niewielki łyk, ryzykując, ale szampan był wyborny. Z dziką przyjemnością odczuł kwaśny posmak cytrusów na języku.— Maski kryją prawdziwą tożsamość, równają ze sobą wszystkich zaproszonych gości. Mnie, ciebie, wielkich lordów i urocze damy. Dzisiejszej nocy nikt nie powinien skupiać się na różnicach, wszyscy dostąpiliśmy tego niepodważalnego zaszczytu. Czujesz się nieswojo? Wyglądasz wspaniale — nikt by się nie zorientował, że nie reprezentujesz dziś żadnej wielkiej rodziny. Uśmiechnął się szerzej i spojrzał w tłum gości. Jego spojrzenie wydawało się odleglejsze, jakby nie patrzył na nikogo konkretnego, a gdzieś w dal. Każdy prezentował się nienagannie, ale nie trudno było wciąż nie dostrzec bogactwa w strojach arystokratów. Jego wzrok utknął na jednej sylwetce, przytomniejąc. Jej maskę, wąską i srebrną z wyżłobionymi motywami roślinnymi dostrzegł spomiędzy dziesiątek innych z dziwną łatwością. Był pewien, że nie znał tej kobiety, a jednak kiedy zawiesił na niej wzrok, na dłuższą chwilę nie mógł go oderwać. Może to ta delikatna mgła, która unosiła się wokół jej lejącej, fioletowej sukni. A może to karminowe usta odznaczające się na jej bladej skórze. Patrzył w jej kierunku chwilę, a jeśli złapała jego spojrzenie ciążące na sobie, uniósł kieliszek lekko raz jeszcze, w jej kierunku wymownie i upił łyk. Pomyślałby, że to przeznaczenie, ale założył, że jednak intuicja szeptała mu na ucho, że miał ochotę ją tej nocy poznać.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala balowa - Page 23 Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala balowa [odnośnik]22.08.21 12:17
Uśmiech nie opuszczał jego ust, a obecność znajomej twarzy tylko potęgowała rosnącą ekscytację i zadowolenie z pojawienia się na uroczystości. Riordan zapewne nie pochwaliłby jego spontanicznych czynów, ale dusza Selwyna znajdowała się w swoim żywiole.
- Kwestia doboru odpowiednich słów mój drogi przyjacielu. A czasami, doboru maski. - Zażartował, spoglądając ze znaczącym uniesieniem kącika ust na kocią ozdobę Aresa. Z niewytłumaczalnych powodów każdy inny mężczyzna o jego posturze wyglądałby w niej niedorzecznie i kompromitująco, ale Ares zdawał się bez problemu maskować te niedociągnięcia pewnością siebie. Właśnie dlatego tworzyli tak dobry duet, doskonale rozumiejąc, że o ile sam nie przyznasz się do błędu, to równie dobrze nikt w ten błąd wierzyć nie musi. Carrow nigdy nie sprawiał wrażenie osoby nieśmiałej, ale z jakiegoś powodu nie miał szczęścia do panien o łagodnym usposobieniu i wdzięcznym charakterze. Przez chwilę rozglądał się z pewnym zainteresowaniem po zgromadzonych, nie będąc jeszcze w pełni zorientowany w twarzach znajdujących się pod maskami, polegał całkowicie na orientacji terenowej Aresa, co nie było do końca pocieszające, ale przynajmniej zapowiadało ciekawy tok wydarzeń. Pośród tańczących weszli grajkowie i gimnastyczna trupa, liczba atrakcji rosła wraz z kolejnym łykiem upijanego trunku. Ciekawiła go osoba tajemniczej kobiety mijanej sekundę później. - Musisz opowiedzieć mi o wszystkich wartych poznania gościach. - Zagaił następnie, wzrokiem poszukując jeszcze sylwetki lady Bulstrode. - Mój niedawny powrót z Paryża, szczególnie pośród wszystkich tych wymyślnych strojów nie ułatwia rozpoznania kogokolwiek. - Obserwował jak Ares, idąc jego śladami, również zerwał jedną jagodę. - Wina z niejednego dzbana… Mam nadzieję, że to nie jest jeden z tekstów, jakimi raczysz panny. A co do twojej drogiej siostry, dzisiaj nie zamierzam zaprzątać jej głowy interesami. Dzisiaj czas tylko na przyjemności. - Mrugnął porozumiewawczo do Calypso stojącej nieopodal, ale zaraz potem uniósł dłonie w geście poddania się przed ostrzeżeniami jej brata. Na szczęście ponownie dołączyła do nich tajemnicza lady Bulstrode, zatem Rhysand mógł całkowicie skupić się na aurze jej czarującej obecności. Wsłuchiwał się w potok jej miękkich słów skierowanych do Aresa, bez wątpienia rozpoznając, że potrafiła manipulować nimi z lekkością wielu polityków, ci jednak nie mieli w swoim arsenale zabójczej broni urody. Zwróciwszy się do niej w pełni po posłyszanym pytaniu, pokłonił się, zniżając głowę, by pochwycić wystawioną dłoń i złożyć na niej ulotny pocałunek. Ledwo nieistotny, przemknął po wierzchu gładkiej jak jedwab skóry, ale ciepło złączonych w ułamku sekundy palców pozostało, gdy podniósł spojrzenie lodowato błękitnych oczu, wpatrując się w nią z intensywnością. - Lord Rhysand Selwyn mademoiselle, na każde twoje skinienie i słowo wypowiedziane z owych pięknych ust. - Przedstawił się, tembr głosu wyraźny i lekko ochrypły działaniem gorącego kociołka, ale ton pozostawał w skraju wypowiadanych słów zawadiacki. Czyżby znalazł godną siebie przeciwniczkę? Lustrował uważnie, jej pełne wargi zaczerwienione kolorem drogich kosmetyków, ozdobną kreację wraz z biżuterią. Wszystkie poszlaki wskazujące na samoświadomość własnych zalet, jak również umiejętne ich wykorzystanie w być może najwytrwalszych walkach o uwagę, jakie odbywały się w ich zatłoczonych salonach. Ile z lady Bulstrode pozostawało autentyczności pośród falban fałszu, to przyszło mu rozszyfrować dopiero za jakiś czas. Póki co, mógł tylko mieć szczerą nadzieję, że pierwsze wrażenie nie rozczaruje po odpakowaniu kolejnej warstwy słodkich niczym miód, milionu masek damy.
piję gorący kociołek



angels would damn themselves for me
Rhysand Selwyn
Rhysand Selwyn
Zawód : ambasador MKCz, persona polityczna, mecenas sztuki
Wiek : 38
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
fine, make me your villain

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 igni ferroque
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10361-rhysand-m-selwyn https://www.morsmordre.net/t10437-koperty-przy-kieliszku-whiskey#315412 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t10441-skrytka-bankowa-nr-2290#315558 https://www.morsmordre.net/t10440-r-m-selwyn#315504
Re: Sala balowa [odnośnik]22.08.21 15:38
Lennox dzisiejszego wieczora przybył spóźniony, co zresztą nie było tak wyjątkowe w przypadku jego osoby. Pracoholizm a także pozostałe rany po Pożodze w Ministerstwie utrudniały w pewnych momentach poprawną kooperacje, szczególnie przy nawigacji na pogrążonej przez wojnę wyspie. Lord Slughorn wiedział zresztą że najważniejsze elementy balów i tak mają miejsce pod koniec nudnej prezentacji przepychu i dekadencji szlachty, mimowolnie obliczając koszt przygotowań oraz to w jaki sposób mogłyby lepiej przysłużyć się całości czarodziejskiej Anglii. Z pewnością Adalaide przygotuje solidny publiczny komentarz na temat jego rzekomej opieszałości, jednak była to cena którą Lennox był w stanie zapłacić by być w stanie dokończyć wszystkie otwarte sprawy przed balem i swobodnie cieszyć się nocą.

Maska zakrywająca po części twarz Lennoxa była colombiną wykonaną ze szkarłatnego aksamitu, uwzdatnioną srebrnym atłasem w centralnej części nosa. Całość ozdobiona była licznymi haftowanymi wstawkami inspirowanymi kształtem wijących się liści i pnączy. Okolice oczu dodatkowo oproszone były błyszczącym pyłem, idealnie współgrającym z mnogością świateł sali balowej. Krawędź maski ukrywała ozdobna taśma, natomiast elementem wykańczającym było pojedyncze długie, czerwone pióro oparte nad prawym oczodołem.
Wieczorowe odzienie było odpowiednio wkomponowane w kolory samej maski, łącząc w sobie srebrne wnętrze oraz odpowiednio stonowany szkarłat na zewnętrznej szaty, podobnie ozdobionej prostymi roślinnymi motywami. Para odpowiednio wypastowanych, wysokich butów z odpowiednio delikatnym obcasem uwydatniał dźwięk kroków lorda Slughorna.

Mimo przybycia po oficjalnym rozpoczęciu Sabatu, Lennox w żadnym wypadku nie przejawiał znaków zawstydzenia czy też strachu przed ewentualną kiepską wstępną prezentacją. Po prawdzie w oczach samego lorda to wydarzenie nie różniło się wagą więcej niż inne istotne spotkanie w Ministerstwie, a sama wrodzona nuta pychy jedynie dodawała otuchy - ostatecznie pojawił się tu dla zgromadzonych i samej lady Nott, a mogło tak się nie stać. Dłoń sięgnęła po jeden z kielichów niemalże mechanicznie, upewniając się że naczynie osadzone jest na koniuszkach palców jak najlżej. Pierwszym celem było znalezienie w miarę rozsądnego miejsca by zdobyć chwile na odpowiednie posmakowanie zdobytego napoju. Gdy już zarówno osuszone podróżą gardło jak i boleśnie spragnione ekscytacji kubki smakowe zostały zaspokojone nadszedł moment by wmieszać się w jakąś rozmowę. Osobiście cała zabawa z maskami bardziej irytowała niż intrygowała Lennoxa, który preferował konkretne rozmowy ponad figlarne uśmiechy i żarciki. Po chwili szacowania lord Slughorn postanowił poszukać bardziej oddalonych rodzinnych powiązań które z pewnością już rozpoczęły zabawy i rozmowy. Pytaniem jedynie było czy najpierw natrafi na kogoś powiązanego z jego własnym rodem, czy przedstawicieli krwi jego matki ze strony Malfoyów.
Lennox Slughorn
Lennox Slughorn
Zawód : Ekonomista w Ministerstwie Magii
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Economics are the method; the object is to change the soul.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10066-lennox-slughorn?highlight=Lennox+Slughorn https://www.morsmordre.net/t10091-zmora#305520 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10089-skrytka-bankowa-nr-2281 https://www.morsmordre.net/t10088-lennox-m-slughorn#305492
Re: Sala balowa [odnośnik]22.08.21 15:38
The member 'Lennox Slughorn' has done the following action : Rzut kością


'k20' : 19
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala balowa - Page 23 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala balowa [odnośnik]22.08.21 22:24
Słodkie przebieranki.
O dziwo nawet je lubiła, a może faktycznie zaczynała za nimi tęsknić w oblepionym coraz bardziej szarością i ubóstwem miejscu; pamiętała tego typu przyjątka, pamiętała migotliwe światła i kunsztowne ozdoby, nader wszystko perliste, fałszywe uśmiechy i błogi przepych, który zawsze był lekarstwem na wszelkie bolączki – być może ostatniej nocy pięćdziesiątego siódmego nad Anglią znów miała zawisnąć ta rozkoszna aura? Pomimo napięcia w żołądku, niepokoju na ulicach i strachu w każdym wydychanym przez ludność powietrzu; mimo to Tatiana Dolohov była niesłychanie spokojna.
Porzuciwszy nawet zwyczajowe dlań samej rozeźlenie, przemierzała kolejne korytarze rezydencji ze swobodą, a ta, zważywszy na charakter balu, miała dzisiaj wieść prym wśród zacnych osobistości zaproszonych na wydarzenie przez samą lady Nott. Miarowe kroki bez pośpiechu głucho obijały się o dywany, wzrok wędrował po migotliwych kandelabrach i kunsztownych ozdobach; niektóre z nich odnajdywały bliźniacze skrzenie w sukni otulającej ciało kobiety; ta wykonana ze srebrnej, rozłożystej tkaniny współgrała z jasną karnacją i nieszczędzącymi na blichtrze błyskotkami, zawieszonymi na łabędziej szyi i wątłych nadgarstkach. Umalowane na ciemny kolor usta wciąż pozostawały w półuśmiechu, upięte w kok włosy zdobił nieduży diadem, jasne spojrzenie wyłaniała colombina, okraszona diamentowym pyłem i srebrnymi, subtelnymi ornamentami, które odbijały światło wspólnie z fałdami obszernej kreacji.
Zegar wybił godzinę dziewiątą, zamykane cicho drzwi do sali balowej wykorzystała w ostatniej chwili, wślizgując się do środka niemal niepostrzeżenie; spóźnienia ostatnimi czasy przywarły do niej jak nieodpowiednia plama; umiejętności znikania w pełnym świetle zdawały się więc niebywale przydatne.
Przydatne było także zwykłe, proste przyzwyczajenie; do ludzi innych od niej, do spojrzeń, do pytań, tego dnia nawet do westchnień pełnych zawodu nad faktem, że jej drogi narzeczony nie może towarzyszyć jej podczas tak wystawnego wieczoru.
Hampton Court wypełnione błękitną krwią, śmietanką towarzyską, patriotyczną bracią zaprzysiężoną pod mianem o najsłodszym brzmieniu; było coś faktycznie ujmującego, nawet ją, w świadomości, że Czarny Pan jest spoiwem. Elektryzujący dreszcz zagłuszył nutę ironii pragnącą wedrzeć się na usta, kiedy spojrzenie skryte za srebrem maski powoli lustrowało arystokratyczną społeczność szurającą sukniami i stukającą obcasami po marmurze posadzki. Finalnie Dolohov przeniosła wzrok na organizatorkę całego przedsięwzięcia, a kiedy ta zarządziła oficjalne jego otwarcie, Tatiana porwała jeden z kieliszków chyboczących na kelnerskiej tacy.
Wędrujące do ust szkło akompaniowało cichej obserwacji; jak wiele obrzydliwych sekretów kryły misternie zdobione maski?


piję oddech smoka


Ostatnio zmieniony przez Tatiana Dolohov dnia 22.08.21 22:25, w całości zmieniany 1 raz
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Sala balowa [odnośnik]22.08.21 22:24
The member 'Tatiana Dolohov' has done the following action : Rzut kością


'k20' : 7
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala balowa - Page 23 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala balowa [odnośnik]22.08.21 23:10
Przez krótki moment obserwował, jak Primrose rusza przed siebie, gotowa wmieszać się w tłum i zniknąć w feerii barw, w które przybrali się szlachcice. Zdawało mu się, że pośród wszystkich tych sylwetek dostrzega znajome postaci, nie sposób było jednak orzec, czy nie pomylił się w swojej ocenie, zważywszy, że twarze wszystkich skryte były pod maskami. Stwarzało to pewnego rodzaju okazję - niemożność upewnienia się, kim jest potencjalny rozmówca pozwalała na nawiązanie nowych, nietypowych znajomości. Takich, o których człowiek nie pomyślałby, że może nawiązać, zważywszy na status lub konkretne nazwisko. Sam jednak nie zamierzał zanurzyć się w ten tłum, woląc wpierw poobserwować wszystko z daleka. Naturalnie, wysłuchał z uwagą słów ich gospodyni, wziął także udział w toaście na cześć lorda Voldemorta. Ale choć przesunął się bliżej środka sali razem z Xavierem, chcąc uniknąć stania pod ścianą, nie ruszył w tany ani też kokietować obecne na sabacie lady.
Słysząc słowa brata, westchął cicho - choć w powoli zyskującym na sile hałasie panującym w sali nie dało się tego usłyszeć, co najwyżej dojrzeć jak jego pierś podnosi się i zaraz potem opada. Rozejrzał się po zebranych, próbując dostrzec wśród ludzi tę, o której wspomniał Xavier. Nie był jednak wcale pewny, czy powinien czy powinien iść i ją odnaleźć. Lady Aquila potrzebowała teraz wsparcia, miał jednak wrażenie, że dziś lepiej sprawi się w tym jej rodzina, która przecież przybyła tu tłumnie razem z nią. Jego humoru nie poprawiała także świadomość, że w wewnętrznej kieszeni jego płaszcza spoczywa pewne drobne pudełko z równi drobną, choć drogocenną zawartością. Nie zamierzał go dziś wyciągać, właściwie nie wiedział, dlaczego w ogóle zabrał je ze sobą. To był jakiś impuls. Sabat był w jego odczuciu co prawda idealną okazją, niemniej, niegrzecznie byłoby odwracać atencję zebranych od tegorocznych debiutantek. Chociaż ani Malfoyówna ani też Nottówna nie zrobiły na nim specjalnie wielkiego wrażenia, wiedział, że tego wieczoru wypadało kierować się pewnymi zasadami. Jego obowiązkiem było z resztą poprawienie własnego wizerunku. Ostatnie zbiegowiska szlachty okazały się zbyt stresujące na jego zszargane nerwy. Dziś miał zamiar odzyskać nieco honoru.
Co się zaś tyczyło samej Aquili... nie zamierzał obarczać jej kolejnymi kłopotami. Poza tym, nadal było zbyt wcześnie. Nie porozmawiał także z jej ojcem. Nie, aksamitne pudełeczko pozostać miało w kieszeni, choć ciążyło mu nieco na piersi. Choć niewidoczne pod licznymi materiałami, miał wrażenie i tak wszyscy wiedzą o jego obecności. Burke pozwolił sobie na jeszcze jedno głębsze odetchnięcie, a zaraz potem wychylił kieliszek alkoholu, który zgarnął z tacy. Gorzki smak odrobinę go zaskoczył - tak się kończy branie alkoholu na ślepo. Większym szokiem było jednak odkrycie, że jego głos jest teraz niesamowicie zachrypnięty.
- Ani mi się waż. Powiem wszystko Charlotcie - zagroził, parskając cicho. Nie żeby faktycznie miał zamiar donosić szwagierce na Xaviera, choć była to w sumie całkiem niezła braterska groźba. Bardzo typowa dla tej dwójki rodzeństwa. Pamiętał dobrze gdy kuzynostwo doniosło mu o wybryku brata. Wielka szkoda, że nie widział tego na własne oczy.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823

Strona 23 z 32 Previous  1 ... 13 ... 22, 23, 24 ... 27 ... 32  Next

Sala balowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach