Sala balowa
Każdy sabat u lady Adelaide Nott słynie ze swojego przepychu, którego nie mogło zabraknąć i w wyborze alkoholi czekających na spragnionych dobrej zabawy czarodziejów. Złote tace lewitowały po sali, pokryte szkłem różnej maści, w którym kryły się rozmaite rodzaje trunków. W tym roku, ze względu na skrywane za maskami tożsamości gości, koktajle kryły w sobie dodatkowe magiczne efekty czyniące całun tajemnicy okrywający całą zabawę jeszcze grubszym.
Aby pochwycić kieliszek z przelatującej obok tacy, należy w pierwszym poście na wydarzeniu wykonać rzut k20, a następnie zinterpretować go zgodnie z poniższą rozpiską.
- Wybór kieliszka:
- 1. Goblin
Ten koktajl z soku jabłkowego, szampana oraz rozpuszczonego marcepanu podaje się w wysokim kieliszku, którego rant zamoczony w wódce obsypano cukrem. Smak jabłek delikatnie przebija się przez bąbelki i już jeden łyk wystarcza, by magiczny napój zadziałał, obdarzając Cię skrzekliwym głosem. Odnosisz wrażenie, jakby twój wzrost rzeczywiście pasował do standardów goblinów.
2. Wróżka
Migoczący od samego początku kieliszek wypełniony jest skrzacim winem oraz lekkim, owocowym musem nadającym koktajlowi nieco gęstszej konsystencji. Już po pierwszym łyku dostrzegasz, jak otaczający cię z każdej strony brokat osiada na Twojej szacie, sprawiając, że mieni się jeszcze bardziej, a głos brzmi nieco piskliwie, jakby należał do maleńkiego skrzydlatego elfa.
3. Celestyna
Już pierwszy łyk zaskakuje cię unikalnym połączeniem cytrusów oraz słodkiego wina doprawionego mocnym aromatem pieczonych kasztanów. Dopada cię błogi, piosenkarski nastrój godny samej Celestyny Warbeck, która nagle staje się twoją idolką. Nie możesz oprzeć się chęci zanucenia jej najlepszych hitów do spółki z tanecznym krokiem piosenkarki, zyskując także nieco z jej pięknego głosu.
4. Troll
Gorzkiej woni unoszącej się znad kryształowego kielicha towarzyszy równie identyczny smak absyntu. Na dnie unosi się kilka listków piołunu, które jedynie podbijają kwaskowatość. Język piecze niemal do samego końca, kiedy spływa na Ciebie nuta słodkiego, nierozpuszczonego w pełni cukru, a głos brzmi bardziej charcząco, jakby coś w gardle utrudniało Ci mówienie.
5. Eteryczna formuła
Charakterystyczny biały dym unosi się znad kieliszka niczym z wrzącego kociołka. Delikatne szkło jest ciepłe, a jego zawartość smakuje doskonałym i jedynym w swoim rodzaju szampanem zmieszanym z sokiem żurawinowym oraz sokiem z cytrusów.
Raptem kilka niewielkich łyków, które pomieścił w sobie smukły kieliszek, wprowadziło cię w głębokie przemyślenia, iście eteryczne tyrady o czasie, przestrzeni, nieskończonym ogromie kosmosu, którego fragmentu dostrzegasz w suficie wysoko ponad tobą. Twój ton głosu brzmi wzniośle, iście filozoficznie.
6. Błazen
Mieszanka ciemnego ale oraz whiskey skropiona dodatkiem słodkiego koziego mleka budzi w tobie rozbawienie. Każdy kolejny łyk przybliża Cię do śmielszych chichotów, które jesteś w stanie powstrzymać z niemałym trudem. Wesoła atmosfera wieczoru udziela Ci się znacznie szybciej niż pozostałym gościom.
7. Oddech smoka
Tylko wprawny alchemik poczuje, że w tej kompozycji ciężkiej whiskey przesiąkniętej zapachem dębowej beczki znajdują się ogniste nasiona. Jeden łyk wystarcza, aby Twój głos zniżył swoją barwę do przytłaczającego słuch basu. W miarę opróżniania kielicha czujesz coraz mocniejszy, siarkowy zapach oraz dym wypuszczany przez nozdrza lub usta z każdym oddechem. Wypicie do ostatniej kropli prowadzi do zionięcia ogniem i tymczasowego osmolenia własnej szaty. Koktajl pozostawia po sobie palący posmak oraz pragnienie.
8. Kapitan
Mieszanka najlepszego rumu bogata w sok z najlepszych cytrusów z dodatkiem imbiru zaostrzającego smak. Raptem kilka łyków wystarcza, by Twój głos obniżył swoją barwę i stał się przyzwoicie melodyjny, a przy tym dostatecznie przekonujący i pewny siebie dla słuchacza.
9. Trzecie oko
Biała zawartość kieliszka jest nieco mętna, gęsta. Smakuje egzotycznym mlekiem kokosowym, białą czekoladą oraz wytrawnym winem. Każdy łyk sprawia, że odsuwasz się nieco od otaczającej Ciebie rzeczywistości. Chwilami odnosisz wrażenie, jakby sprawy doczesne nie miały najmniejszego znaczenia, a jedyny interesujący zbieg wydarzeń znajduje się w bliżej nieokreślonej przyszłości.
10. Mantra
Ziołowy zapach amaro pozostawia po sobie gorzki posmak na języku, który przełamuje mus z kandyzowanych owoców. Od pierwszego łyku wiesz, że Twoje słowa stają się nieco cichsze, a krzyk jest wręcz nieosiągalny. Towarzyszy Ci błogi spokój, opanowanie. Nawet największa awantura nie jest w stanie wykrzesać z Ciebie upustu przygaszonych emocji.
11. Creme de la creme
Likier porzeczkowy pozostawia po sobie niezapomniane wrażenie w połączeniu z gorzką czekoladą. Smak zostaje z Tobą na dłużej, podobnie jak zapach kakao. Czujesz lekkie otumanienie i to za sprawą już pierwszego drinka. Przyjemne uczucie lekkiej głowy i wolności towarzyszy Ci od pierwszego zamoczenia ust w napoju. Masz wrażenie, że wszystkie troski odchodzą w niepamięć i chcesz zatrzymać tę chwilę na dłuższy czas.
12. Gorący kociołek
Smak ginu z tonikiem jest znany każdemu, kto choć raz pojawił się na przyjęciu z dobrze zaopatrzonym barem. Gorycz ciągnie się wzdłuż języka, powoli, niemalże boleśnie wypalana przez gin. Twoje gardło po wypiciu kilku łyków nienaturalnie ściska się, a głos powoli wybrzmiewa niższe tony. W miarę upływu czasu staje się także coraz bardziej zachrypnięty, jakby Twoje ciało trawiła choroba albo, co gorsza, wspólny wieczór spędzony przy wyśpiewywaniu największych hitów Celestyny Warbeck.
13. Błękitna Laguna
Przyjemne połączenie wódki, pomarańczowego likieru Blue Curracao oraz lekko gazowanej wody cytrynowej podawane w wysokim kieliszku z plastrem cytryny umieszczonym na jego brzegu. Ogarnia Cię błogość i lekkość, jakbyś unosił się na przejrzystych wodach błękitnej laguny. Barwa głosu zmienia się na wysoką, aczkolwiek jasną o średniej sile dźwięków. Przypominają Ci się wizyty w operze, gdzie najwspanialsze diwy wyśpiewują swoje arie, a teraz czujesz, że możesz być jedną z nich i zachwycić towarzyszy ariettą najwyższej klasy.
14. Królowa Śniegu
Intensywność smaku imbiru doprawiona tonikiem i kruszonym lodem, serwowana z ćwiartką pomarańczy. Orzeźwiające, niezbyt słodkie połączenie niemal od razu wywołuje gęsią skórkę i ogarniające Cię zewsząd uczucie chłodu. Oddech zmienią się w typową dla chłodu parę, w której wesoło wirują płatki śniegu. Pomimo zimna ogarnia Cię rozluźnienie, przypominają Ci się dziecięce lata, kiedy bawiłeś się wśród śniegu, a samo wspomnienie wywołuje przyjemne uczucie dziecięcej radości.
15. Grzywa aetonana
Alkohol w kieliszku jest gęsty i mleczny, spieniony u góry. Jest słodki: wśród aksamitnego jak grzywa aetonana mleka wyczuwasz orzechowy likier i rozgrzewające nuty kawy i czekolady. Przyjemne uczucie rozlewa się za twoim mostkiem, zaś twój głos zyskuje niższe, lecz lekkie i ciepłe brzmienie, od którego słuchania nie można się oderwać.
16. Erato
Kołyszący się w wysokim szkle alkohol ma ciemnoczerwony kolor. Po jego spróbowaniu czujesz rozpływający się na języku musujący smak granatu i cytryny, cierpkość ginu i delikatną nutę mięty. Masz wrażenie, jakby światło stało się nieco bardziej różowe, a twoja głowa nic nie ważyła, choć zdecydowanie nie jest to stan upojenia alkoholowego. Twoje myśli stają się niezwykle lotne, przez co ciężko jest ci dokończyć jeden wątek w konwersacji: nieustannie wpadają ci do głowy kolejne dygresje do wtrącenia.
17. Egzaltacja
Najwyższej jakości burbon oraz mocny earl grey stanowią połączenie znane przez każdego, szanującego się Brytyjczyka; podobno. Smak alkoholu podsyca rozpuszczony miód, którego gęsta struktura pozostaje wyczuwalna na języku. Ciebie zaś ogarnia nieprzerwane deklamowanie każdego słowa. Nadajesz mu barwę, dodatkowe emocje. Napotykasz trudność w oparciu się poczuciu przemawiania o wydarzeniach ważnych, istotnych, a przede wszystkim wygranej wojnie o czystość krwi.
18. Burleska
Słynny francuski Calvados, którego jabłkowy bukiet przebija się w każdym łyku, doprawione cynamonem, wanilią i odrobiną gorzkiego amaretto przełamującego wyraźną słodycz. Także i Twój głos nabrał wyraźnej, wręcz uwodzącej głębi. Pozostajesz w przekonaniu, że jedno wypowiedziane słowo rozplątuje cudze języki i skłania ku powierzeniu najgłębszych sekretów.
19. Pożoga
Intensywna czerwień soku malinowego w efektowny sposób łączy się z kolorem soku pomarańczowego, a ostrości dodaje czysta wódka zawierająca w sobie drobinki brokatu. Przyjemnie chłodzony kruszonym lodem drink podawany jest w szkle sprawiającym wrażenie płonącego. Skład wzbogacono o składnik wywołujący intensywne, silne wzruszenie, które wraz z ostatnią kroplą drinka przemienia się w niewyobrażalny zachwyt.
20. Łyk niewinności
Z pozoru lekkie wino niosące posmak prawdziwego Toujour Pur skrywa w sobie niewielką ilość pikanterii dość mocno palącej w gardło. Szybko ogarnia Cię poczucie młodzieńczej niewinności, chęć cofnięcia się z powrotem do szkolnej ławy i płatania figli. Poczucie zabawy towarzyszy Ci w każdym kroku. Twój głos przyjmuje barwę o kilka tonów wyższą.
Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.
Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Zerwanie jagody należy zgłosić w komponentach z zaznaczeniem, iż przekazanie dokonało się na sabacie celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety oraz odpisania jagody z wybranego tematu.
Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.
Pozostały 0/3 jagody.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.08.21 21:21, w całości zmieniany 9 razy
'k20' : 3
Miał dość czasu, aby w swojej garderobie stawiającej na praktyczność, miejsce dla siebie znalazła elegancka szata. Zapinając ostatni guzik koszuli, rzucił krótkie spojrzenie na lustro, dusząc w sobie wzgardliwe prychnięcie. Po co to robił. Zakładając czarna, jak noc marynarkę o klapach o ton jaśniejszych, czuł się dziwnie nienaturalnie. Ozdobny, równie ciemny, jak reszta, wyszyty wzór na klapach nie przytłaczał, a dodawał eleganckiego wyglądu. Wpięte w mankiety spinki, były jedynym elementem odbiegającym od wszechobecnej czerni. Stonowany błękit kamieni szlachetnych zgadzał się z błękitnymi tęczówkami, spoglądającymi na niego z lustra, gdy upewnił się, że wszystko wygląda jak najbardziej akceptowalnie. Wychodząc z domu, zabrał również klasyczną colombinę, kolorystycznie nieodbiegającą od całości ubioru, a pokrytą aksamitem i ozdobioną wzorem, który znajdował się na klapach. W Hampton Court pojawił się najpewniej w ostatniej chwili, co uświadomiła mu ilość osób znajdujących się w sali i oczekujących na rozpoczęcie zabawy przez lady Nott. Rozejrzał się powoli po otoczeniu, próbując wyłapać jakąkolwiek znajomą sylwetkę w tłumie, jednak wszechobecne maski, mocno utrudniały. W końcu jednak zauważył drobną, kobieca postać, która zdawała się mniej obca. Pozostawało mieć nadzieję, że nie pomyli specyficznej znajomej z żadną lady, która najprawdopodobniej nie wybaczy mu tego do końca sabatu. Podszedł do niej, a raczej stanął tuż za nią, po drodze zabierając ze srebrnej tacy kieliszek z alkoholem.- Nie sądziłem, że lady Nott, postanowiła zaprosić na sabat najprawdziwszą wile.- szepnął do ucha Elviry, pochylając się nieco. Kącik jego ust uniósł się w krzywym uśmiechu, zdradzając kpiarski nastrój, który towarzyszył mu, odkąd ubrał się tak. Spodziewał się ostrej odpowiedzi, to było tak w stylu Multon.- Myślisz, że to będzie stracona noc? - spytał już lżejszym tonem, mniej prowokującym do odgryzania się.
Ma barwę nocy…
Krok wstecz to krok wstecz
'k20' : 19
Skąpana w ciepłym i przyjemnym półmroku sala balowa powoli wypełniała się gośćmi. Wraz z przybyciem każdego z nich w powietrzu pojawiało się coraz więcej tac wypełnionych kieliszkami z różnorakim alkoholem, którego pełnię smaku mieli dopiero poznać. Ciszę przerywał szelest sukni, stukot obcasów oraz przytłumione rozmowy z każdą kolejną minutą coraz śmielsze, weselsze. Nikomu spośród zaproszonych nie przyszło, by w głos obmawiać innych. Ciche szepty skrywały w sobie dużo więcej od uprzejmych powitań, uśmiechów, uścisków dłoni. Niektórzy zaś, dołączając do towarzystwa, mogli poczuć na sobie intensywne spojrzenia. Oryginalne i wyróżniające się z tłumu kreacje przyciągały, przez kilka kolejnych chwil stanowiły temat uprzejmych wymian zdań, by później nastało milczenie pełne oczekiwania.
Lady Adalaide nie kazała czekać na siebie zbyt długo. Dostateczna ilość czasu pozwoliła wszystkim zainteresowanym dotrzeć do Hampton Court, by wspólnie świętować nadejście nowego roku. Drzwi prowadzące do sali balowej zostały zamknięte w tej samej chwili, w której kurtyna po przeciwnej stronie rozsunęła się, odsłaniając gospodynię bez maski oraz obszernej pelerynie ukrywającej każdy cal sukni. W dłoni trzymała, podobnie jak wszyscy zgromadzeni, kieliszek z alkoholem.
— Buongiorno Siora Maschera, zwykli mawiać Wenecjanie w trakcie maskarady — rozpoczęła, uśmiechając się ciepło, z czułością godnej krewnej, która spotykała się z rodziną po długiej rozłące. — Moi drodzy! Rada jestem móc widzieć was ponownie w moich skromnych progach. Witamy dziś nie tylko wyjątkowy dla Anglii Nowy Rok, ale i dwie, młode debiutantki, dla których ten wieczór jest wyjątkowy. Choć nie ujrzymy dziś ich twarzy, powitajmy lady Cordelię Malfoy oraz lady Eurydice Nott. — Lady Adalaide raz jeszcze uśmiechnęła się i odstawiła swój kieliszek w powietrzu, gdzie zawisł, aby dystyngowanie rozpocząć aplauz dla debiutujących szlachcianek. Kiedy oklaski umilkły, ponownie chwyciła szkło w palce i kontynuowała.
— Nie zapomnijmy, że ten wieczór jest dla wszystkich z was tutaj obecnych. Wspólnie świętujmy, bawmy się. Niech świt Nowego Roku zawita do Hampton Court, niezmącony swadą i zwadą. Zapomnijmy o tym, co nas dzieli. Skupmy się na tym, co nas łączy. Kto nas łączy i kto sprawił, że wspólnym głosem przemówiliśmy za tradycją. — Zamilkła, unosząc kieliszek do pierwszego toastu. — Za lorda Voldemorta, który prowadzi nas ku lepszemu! — Obwieściła, a kurtyna za nią rozsunęła się. Orkiestra zaczęła grać, a wraz z ciepłą muzyką zajaśniały kryształowe żyrandole. Salę wypełnił gwar, pośród gości zaczęli pojawiać się przebrani cyrkowcy, akrobaci, połykacze ognia, zaklinacze brzękotek czy żonglerzy. Chwilę rozproszonej uwagi lady Nott wykorzystała na zniknięcie ze sceny, przywdzianie maski i zdjęcie peleryny. Zabawa rozpoczęła się.
Zgodnie z ustaleniami, postaci pracujące w cyrku Carringtona powinny w tym momencie rozpocząć swój pokaz, a zaproszeni goście ustosunkować do wylosowanych alkoholi.
Szampańskiej zabawy!
- Och, Abraxasie, daj spokój, dobrze wiesz, że nigdy nie zachowałabym się niestosownie! – odparła na przestrogę brata, podnosząc głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy. W tej eleganckiej masce, skrywającej wiecznie ściągnięte w wyrazie frasunku czoło, wyglądał dużo młodziej. I bardziej przychylnie. Najchętniej uściskałaby go, mając nadzieję, że przez dotyk przeleje w pierworodnego syna Cronusa nieco zadowolenia. Nie obruszała się na te wychowawcze, surowe słowa brata, nie mogła, nie dziś, gdy świat jej sprzyjał, a źrenice w błękitnych oczach rozszerzyły się jak po narkotyku, chciwie obserwując inne kreacje. Nikt nie prezentował się tak pięknie jak ona, nie miała co do tego żadnych wątpliwości! Obiektywnie nie była to prawda, zebrani goście zachwycali kunsztem stroju, lecz lady Malfoy posiadła trudną sztukę rozkochania w sobie samej niezależnie od okoliczności. – Oczywiście, że przyniosę! Godnie wkroczę w dorosłość, zabawiając rozmową, zaszczycając tańcem i czyniąc ten wieczór jeszcze piękniejszym dla każdego czarodzieja, w którego towarzystwie się znajdę! – obiecała solennie, przejęta, a słowa Abraxasa o dumie napełniły ją rozczuleniem. Uśmiechnęła się znów do brata, a kocia maska tylko dodała niepowtarzalnego czaru całej aurze Cordelii, będącej w swoim żywiole. W myślach krytycznie oceniała mijających ich arystokratów, ale jednocześnie słuchała wyznania brata uważnie: syciła się też perspektywą spędzenia wspólnego czasu. Rzadko mieli ku temu okazję. – Myślisz, że w tym tłumie znajduje się mój przyszły ukochany? Przystojny lord, skrywający za maską nie tylko piękne lico, ale i pragnienie uczynienia mnie swoją żoną? – spytała, nie sądząc, że mogłaby być jeszcze bardziej podekscytowana, ale tak właśnie się stało. – Wcale nie wydaje się nudna. Co by cię usatysfakcjonowało? – sprzeciwiła się łagodnie krytycznym słowom dotyczącym balu, upijając łyk trunku. Rozpłynął się na języku tak cudownym smakiem, że aż przymknęła oczy; głos Cordelii stał się jeszcze bardziej melodyjny, zmysłowy, kuszący i otwierający serce. – Oczywiście, ruszajmy, drogi bracie. Na pewno żałujesz, że nie towarzyszy ci ukochana żona, ale mam nadzieję, że twój nastrój ulegnie wkrótce poprawie – powiedziała czule, magicznie zmienionym dzięki alkoholowi głosem, podążając za bratem w stronę Blacków. Urodziwych, eleganckich, zachwycających. Uśmiechnęła się do nich ujmująco, dygnęła perfekcyjnie, oddając honory lordowi Cygnusowi i lady Aquili, pozwalając Abraxasowi się przedstawić oraz rozpocząć konwersację. – Czar waszych kreacji jest niesamowity – skomplementowała czarodziejów szczerze, po czym przystanęła przy Aquili, by korzystając z zamieszania, mocno ścisnąć ją za rękę. Przyjaciółka nie musiała widzieć jej miny, skrytej pod maską, by wyczuć, że tak szczęśliwa Cordi nie była od bardzo dawna.
Nie powiedziała nic więcej, bowiem na scenie pojawiła się imponująca lady Adelaide, witająca gości, specjalnie zaś wspominając o debiucie. O jej debiucie, nie obchodziła ją żadna sztuczna harpia, Eurydice Nott niech idzie grzebać ziarno półwilimi pazurami! Lady Malfoy uśmiechnęła się radośnie, zarumieniona, wbrew wszystkiemu skromna, trochę przytłoczona aplauzem na swoją cześć: dumnie jednak wypięła pierś i uniosła wyżej głowę, kąpiąc się w hałasie oklasków. – Pięknie wyglądasz, kochana – szepnęła po przemówieniu Adelaide do Aquili, odwracając się w jej stronę z rozświetlonym prawie ekstazą spojrzeniem.
| drink burleska!
Słowa lorda Carrowa odbiły się na kobiecym licu lekko rozbawionym uśmiechem - podczas gdy on, mistrz kalkulacji na tejże sali, dużo czasu poświęcił na… ona pławiła się w kolejnych stronicach ksiąg, nie rozpatrując żadnego spotkania bardziej szczególnie.
Być może dlatego emocje, które teraz roztaczały się w jej umyśle, były tak szczególnie przyjemne. Rozbawienie, doza uroku osobistego, bo wszak, gdy ona zachowywała się jak rasowa, okrąglutka, salonowa kotka, tak lord Carrow stanowił materiał na kilkutygodniowego kociaka. Bądź podlotka, bo od tego, jaka to miałaby być misja, zależy czy będzie wystarczająco ciekawy do upolowania.
Nim jednak zdołała usłyszeć o tej wyjątkowej misji, która powodowała samym swoim wspomnieniem słodki, acz ukryty pod maską uśmiech, ruch obok jej ramienia zdekoncentrował błękitne spojrzenie. Niski, męski głos sprowadził pojedynczy dreszcz zdziwienia. Broda powędrowała wyżej, wysmuklając szyję i wyzbyty materiału sukienki dekolt, lecz przede wszystkim zmuszając na wyprostowanie całej sylwetki. Pewność siebie, duma - teraz wyjątkowo połechtana - i cały teatrzyk niedostępności.
- Mój lordzie … - Kobieca barwa głosu stanowiła opozycję wypowiedzi, która rozgościła się pomiędzy towarzystwem. Lekki rumieniec zdziwienia, ale i zadowolenia skryty był pod czarną maską, toteż głos mógł spokojnie kontynuować ułudę spokoju. - Lady miliona masek nie wypada zdejmować okrycia twarzy pierwszej. - Rozpoczęła odpowiedź, lecz po chwili, nim jeszcze lord Carrow nie postanowił zapytać o Wrońskiego czy innego Mościckiego, zdołała odpowiedzieć. - Ale kiedy przyjdzie czas na jej zmianę, ma lord szansę. - A pokryta satynową rękawiczką dłoń sięgnęła po jagódkę, składając swojego rodzaju obietnicę.
Nawet jeśli ona sama wątpiła, czy jej dochowa, widząc przeistaczającą się sytuację w satyryczną komedię z kiełkującymi w umyśle, seksistowskimi żartami.
Słuchała tej prostoty, prześmiesznej i nieodpowiedniej w bliskości damy. Uświadomiona na wpół świadomie o byciu ‘odbitą’, cofnęła się o krok, posyłając rozbawione spojrzenie będącej w pobliżu lady Carrow, witając się tym samym typowym dla niej, lekkim puszczeniem oczka. Niewinnym, przepełnionym zawadiackim humorem, który całe szczęście kryła pod maską pozornego znudzenia i spokoju.
Ledwie miała już się zmyć, kiedy krok w tył pozwolił na rozejrzenie się w poszukiwaniu kolejnego punktu zaczepienia tegoż sabatu, który mimo wcześniejszego niezadowolenia, zaskoczył ją wyjątkowym zbiegiem zdarzeń. Nim jednak zdołała cokolwiek uczynić, uszom damy dotarło wspomnienie o niej, zaś twarz na powrót skierowała się w stronę lordom.
- Ach, racja lordzie Carrow, acz jeśli woli lord dalsze spoufalanie z przyjacielem, to mogę użyczyć to. - Dłoń z jagódką uniosła się nieznacznie, krótką złośliwością wskazując na swoją - momentami niezbyt wygodną - obecność. Nim jednak Ares miałby genialną misję poważnie użyczyć sobie owoc jemioły, ten zniknął w drobnej dłoni Vivienne, ostentacyjnie ukazując będącemu obok nieznajomemu, iż wcale nie odbiera mu złożonej, niesłownej obietnicy. Ciekawość brała bowiem górę nad rozsądkiem, a niewinne tłumaczenie w jemiole było świetnym powodem by wynieść tego sabatu pikantniejsze wspomnienia niż widok pijanych, nisko urodzonych ludzi.
Carrow zaczął więc pewnie opowieść o swojej misji, zapewne doprawioną dozą kilku łyków alkoholu, a w tle pojawiła się lady Nott. Kobieta ikona, momentami przyprawiająca o mdłości na myśl o kolejne wypytywania i domniemane plotki, ale wszak na tle rozpoznawalna, że stanowiła swojego rodzaju wzór. Takich kobiet było w ich świecie wiele, rzadko która odcisnęła jednak tak znaczące piętno historyczne, jak ukazująca się w wyjątkowym szyku Adelaide czy - bliższa obecnie bardziej, niż Vivienne mogłaby się spodziewać - Morgana, stanowiąca doskonały przykład kobiecej siły. I choć nie zwykła umniejszać komukolwiek, jeśli już, to w imię odpowiedniej dozy wrodzonej złośliwości, to tutaj musiała przyznać, że mogąc obserwować wyjątkowy szyk i władzę, obecność lordów rozmazywała się, pozostając drobną atrakcją. Nastał toast.
Wreszcie pierwszy łyk alkoholu trafił do kobiecego gardła, kończąc się lekką gęsią skórką na pokrytym złotym naszyjnikiem dekoltem. Ostrość trunku zarysowywała się przez język, najwidoczniej działając na niego łagodząco, bowiem ciepło owładnęło całe jej ciało, pozwalając na powolną poprawę humoru.
Drink - łyk niewinności.
Ostatnio zmieniony przez Vivienne Bulstrode dnia 17.08.21 17:24, w całości zmieniany 1 raz
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace
Gdy wreszcie na scenie pojawiła się lady Adelaide Nott, Elvira zapamiętała jedynie początek i koniec jej przemowy, gubiąc słowa w natłoku stresu. Gdy wspomniano imię Czarnego Pana, uniosła kieliszek jak wszyscy, a potem przycisnęła go do piersi, odchodząc nieco od ściany, przy której tkwiła, aby wejść w tłum i rozejrzeć się po zebranych. Zawieszała spojrzenie na mężczyznach, od jednego do drugiego, pogardzając w duchu ich wymyślnymi i idiotycznymi maskami. On na pewno by takiej nie włożył, nie zrobiłby z siebie błazna. Czy gdyby do niego podeszła, zechciałby z nią rozmawiać? Czy żałował? Zapomniał?
Przyłożyła krawędź kieliszka do ust, zostawiając na polerowanym szkle ślad czerwonej szminki i wtedy wreszcie znalazła się dość blisko, by go rozpoznać, choć musiała przyjrzeć się dobrze i powstrzymać dreszcz pnący się wzdłuż kręgosłupa, gdyż zobaczyła go w okolicznościach innych niż oczekiwała. Odsunęła kieliszek od ust i wycofała się kilka kroków, prawie wpadając na przechodzącego kelnera. Nagle zrobiło jej się słabo, miała wrażenie, że wszystko - muzyka, głosy, chichoty - jest zbyt głośne i spycha ją w ciemny róg świadomości, w którym mogłaby schować się, zerwać z siebie najdroższą sukienkę i pognieść ją w strzępy. To niemożliwe, by kobieta, którą zabawiał się Drew, była szlachcianką. Bogatą, rozpuszczoną kurwą w szklanych bucikach. Kolana jej drżały, ale nawet, gdy znalazła się pośród zupełnie innych ludzi, wciąż nie mogła wyrzucić z głowy obrazu Drew nachylającego się do jej ucha, obejmującego ją od tyłu. Miała ochotę wyjść, zerwać tę pieprzoną maskę i wdeptać ją w ziemię. To z nią się pierdolił, kiedy ona z trudem dochodziła do siebie, pielęgnując blizny pozostałe po jego ostrzach? Do niej szedł, żeby grzać się w pałacowym łożu, kiedy ona wykonywała misję za misją, wypruwając sobie żyły po to tylko, żeby nie dostać nawet jednego listu uznania?
Czuła, że jej policzki płoną, że nie może złapać oddechu; musiała podejść do samych wrót sali balowej, aby zaczerpnąć nieco świeższego powietrza, doprowadzić do spokoju rozpędzone serce. Wcześniej było jej przeraźliwie gorąco, ale gdy spojrzała na rozszczebiotane pary z dystansu, płomień zastąpiły pokłady niebywałego chłodu. Ona umrze, pomyślała, dodając sobie pewności, bo tylko takie myśli mogły ją powstrzymać od histerii, która zaskoczyła nawet ją samą. Kiedy będę dość silna, aby rzucić czar śmierci, ona będzie pierwsza. Nie była to myśl racjonalna, ale sprawiła jej przyjemność. Przyłożyła kieliszek jeszcze raz do drżących warg i tym razem wypiła wszystko jednym haustem, nie zastanawiając się nawet nad tym, co dokładnie pije.
Rozproszył ją dopiero głos, którego w otumanieniu nie rozpoznała. Najprawdziwsza wila, tak ją nazwał. Iskrę zadowolenia przyćmił gniew, przychodzący nagle. Odwróciła się, aby powiedzieć temu mężczyźnie - nie ważne, czy lordowi czy nie - żeby spierdalał, ale wpijając mordercze spojrzenie w oczy nieznajomego, zdała sobie sprawę, że nieznajomym wcale nie był.
- Nie sądziłam, że lady Nott zaprosi na Sabat ciebie - odparła z zaskakującą pewnością siebie, a choć nie była w stanie wymyślić żadnej inteligentniejszej odzywki, jej głos prędko obniżył się, nabierając melodyjnej, złowieszczej nuty. - Będzie stracona. Fatalna. Odrażająca. Żałuję, że tu przyszłam. Gdybym potrafiła rzucić Śmiertelną Pożogę, to nie zastałbyś tu nic prócz prochów. - dokończyła przyjemnym szeptem, aby nie usłyszał jej nikt poza Cillianem. - A ty? Dobrze się bawisz? Mam nadzieję, że tak. Cieszę się, że przyszedłeś. - wyrzuciła z siebie szybko, bez emocji, a potem uśmiechnęła się z trudem; soczyste, czerwone usta kontrastowały z okadzoną, czystą skórą jak rubiny na tle pereł. Nagle, pod wpływem impulsu, wyciągnęła szczupłą dłoń i splątała palce Cilliana ze swoimi. - Co masz ochotę robić?
Odetta opowiadała jej o atrakcjach Sabatu, wszystkie jednak w jednej chwili wyleciały jej z głowy.
alkohol - kapitan
will you be satisfied?
-Bawcie się dobrze. - Z tymi słowami oddaliła się od nich, a warstwy granatowej sukni falowały niczym morskie fale nadając iluzję płynięcia lady Burke. Przechadzając się po sali wciąż sącząc drinka niespiesznie patrzyła na kreacje otaczających ją ludzi starając się odgadnąć kto się kryje za maską. Musiała jednak na chwilę się zatrzymać, bo oto na scenie pojawiła się gospodyni przyjęcia. Uniosła swój kieliszek w salucie dla Lorda Voldemorta, który był obecny w każdej decyzji jaką podejmowali w życiu, czy było to dla niego ważne? Czy docenił starania inne niż te, które czynili Śmierciożercy i Rycerze Walpurgii? Czy zależało mu na tym? Te pytania od jakiegoś czasu kłębiły się w jej głowie, ale nie śmiała ich zadać jeszcze na głos. Zaraz jednak wypędziła myśli, które nie powinny się pojawić w takich okolicznościach jak te.
Powróciła do przechadzki po sali wypatrując drogich jej przyjaciółek - Evandra i Aquila na pewno gdzieś się kryły w tym tłumie. Zamiast tego od razu dostrzegła wybijający się na tle innych kreacji róż Cordelii, trzeba było przyznać, że dziewczyna się wyróżniała mocno. Strój jednak dopracowany w każdym calu podkreślał jej status a wraz z Eurydice była bohaterką tego sabatu. Primrose wyminęła sprawnie kolejną grupkę szepczącą między sobą, przecież nikt nikogo nie będzie obgadywał na głos. Czyżby dojrzała mężczyznę w kociej masce? Musiała przyznać, że ktoś wziął sobie do serca anonimowość i przyszedł chyba po prawdziwe przygody, na które nie miał odwagi bez owej maski. Cóż… chyba, że chciał się zabawić kosztem innych, co też nie świadczyło o nim dobrze. Choć mogła się mylić i wszystkiej jej podejrzenia miały błędne założenia już od samego początku. Zwolniła na pół kroku bo chyba dojrzała kątem oka Evandrę, ale to okazało się być złudzeniem. Patrząc dalej w tłum szła przed siebie, by zatrzymać się przed mężczyzną w niezwykle ozdobnej masce, bo to właśnie ona przykuła uwagę młodej arystokratki. Połączenie srebra i platyny było niezwykle dokładnie wykonane, a jubilerskie ornamenty zachwycały swoimi detalami i kunsztem. Róże na masce mogły sugerować, że oto ma jednego z przedstawicieli rodu Rosier, ale równie dobrze ktoś specjalnie wykorzystał taki zabieg. Dopóki nie usłyszy jego głosu, nie będzie mieć pewności.
-Ten kto wykonał tę maskę, posiada wspaniały fach w ręku. - Zagadnęła bo potrafiła dostrzec i docenić czyjąś ciężką pracę.
'cause I won't
Kreacja w kolorze czerwonych róż rzuciła mu się w oczy niemalże automatycznie. Po drodze mijał wiele kobiet i żadnej właściwie nie mógł odmówić wspaniałej prezencji, jednak w obniżonych ramionach i dekolcie w kształcie serca, w czarnych, misternie naszytych aplikacjach i ażurowych rękawach widział coś więcej; ciemny szkarłat zdawał się być wizytówką, dumną i niemalże zuchwałą, podobnie zresztą jak purpurowy fular oplatający jedwabiem jego własną szyję. Prawdopodobnych tożsamości kryjących się za colombiną przyozdobioną złotą różą i perfekcyjnie pomalowanymi, karminowymi ustami było kilka, lecz gdy przybliżył się nieco bliżej oprócz czarującej aury bijącej od kobiety, wyczuł również różano-jeżynowe nuty pulsujące ciepłem łabędziej szyi, podkreślonej rubinową kolią i doskonale wyeksponowanej poprzez upięcie lśniących włosów w finezyjny kok. Czuł ten zapach wcześniej, wbił się on w jego pamięć w trakcie zimowego kuligu, który zamiast mnogości pięknych scenerii zaowocował narastającą niezręcznością, gdy woźnica traktował siedzących w saniach niczym worki ziemniaków. Bulstrode skłonił się tajemniczej damie oraz towarzyszącym jej, jak zakładał, przedstawicielom rodu Róż, po czym wyciągnął w jej kierunku dłoń w zapraszającym geście, by ujęła ją i ruszyła wraz z nim w sobie tylko znanym kierunku.
- Jak znajdujesz, pani, tegoroczne stroje uczestników sabatu? - zapytał przyjemnym dla ucha barytonem i chociaż jego usta rozciągał uśmiech, nie mogła tego dostrzec przez volto zakrywające dolną część jego twarzy. - Czy myślisz, że złudne poczucie anonimowości płynące z przywdzianych masek zakończy się dla kogoś popełnieniem tragicznego faux pas? - zmienił wątek, chwytając się kolejnej myśli przemykającej przez jego głowę. Nie wszyscy byli świadomi przenikliwości spojrzeń wyzierających przez otwory w maskach, nie wszyscy potrafili zachować fason w stanie upojenia absurdalnie drogimi trunkami. Myśli rozbłyskujących z prędkością światła pojawiało się coraz więcej i więcej, uniósł więc kieliszek do ust, by zająć je czymś innym niż opętanym bełkotem, a iluzoryczne volto na parę chwil ponownie zniknęło.
| drink - erato[bylobrzydkobedzieladnie]
in wine and flowers
Ostatnio zmieniony przez Maghnus Bulstrode dnia 23.08.21 9:05, w całości zmieniany 2 razy
go hand in hand
Zimno wydawało się przejmować jej skórę, nawet jeżeli była w tłumie osób, który wydawał się podnosić temperaturę tego pomieszczenia...na różne sposoby. Teraz jednak jej skóra wydawała się wychłodzona, ale wcale jej to nie przeszkadzało, pamięć sięgnęła bowiem do drobnych kroków dziecięcych na śniegu, kiedy tylko sięgała po dłoń kogoś z rodzeństwa, pokazując coś nowego, albo sama wybierała się na zewnątrz w tej krótkiej chwili braku zajęć, kiedy wraz ze służącą udawała się na zewnątrz, wyciągając dłonie w kierunku jednorożców które łagodnie pochylały swoje łby, szturchając ją ostrożnie i pozwalając klepać się ostrożnie przy rogu, mając do dzieci niezwykłą cierpliwość.
Jej oddech zaczął pojawiać się mgiełką tuż przed nią, z delikatnymi płatkami wirującymi w powietrzu. Zaraz jednak znajoma sylwetka zwróciła jej uwagę, a wszelkie wspomnienia uciekły na ten widok kiedy tylko mogła dostrzec jego obecność tuż obok, uśmiechając się lekko i odstawiając szklankę, dygając lekko kiedy jej oczy spoczęły na Edwardzie. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku, tak jakby był jej zupełnie nieświadomy, chcąc ciągnąć tę szaradę i dać innym możliwość aby domyślali się tożsamości najbardziej eleganckiego mężczyzny na tej sali.
- Edwardzie - szepnęła jeszcze do niego, zanim nie zamilkła, spojrzenie kierując w stronę gospodyni wieczoru. Delikatnie oklaskała nowe debiutantki, niczym zahipnotyzowana słuchając przemowy Adelaidy. Czy gdyby poślubiła Notta, teraz stałaby tak samo? A może pomagałaby od razu, razem z Edwardem szykując wszystko od rana? Uśmiechnęła się na koniec przemowy, odwracając się w stronę brata i przechylając lekko głowę.
- Wrócę do ciebie, bracie. Ale ja będziesz stać obok mnie, to spłoszysz wszystkich swoim olśniewającym wyglądem. - Zaśmiała się lekko, delikatnie odwracając się by zwinnie przejść do innej części Hampton Court.
przechodzę tutaj
death, love
And sacrifice
Obserwowanie tłumy było przyjemnością, raczył się drinkiem i próbował rozpoznać wśród zebranych kogoś znajomego. Wiedział jedynie jak wyglądali członkowie jego rodziny. Tristan wybrał jego zdaniem klasykę, która idealnie pasowała do jego osoby. Evandra, Fantine i Melisande wyglądały zachwycająco i zapewne będzie im to powtarzał w nieskończoność, bez względu na sytuację. Mathieu za to postawił na mroczny klimat, dodając akcentów, które dodawały charakteru jego osobie. Czy nie na tym polegały bale maskowe? Nierozpoznawalni, a jednak każdy próbował przemycić w tej masce odrobinę siebie.
Uniósł delikatnie maskę, aby skosztować drinka, którego otrzymał. Gęsta konsystencja, posmak mleka i nietypowa pianka u samej góry. Ostry i słodki smak kawy i czekolady, był niezwykle przyjemnym. Musiał przyznać, że drink z całą pewnością przypadł mu do gustu, nie sądził jednak, że wpłynie na barwę i wydźwięk jego głosu, którego chwilowo nie używał. Rozejrzał się ponownie, aż wzrokiem napotkał kobietę, która stanęła mu na drodze. Wyglądała wspaniale, prezentowała się godnie. Wyglądała znajomo, ale nie mógł być pewien…
- Lady Burke? – powiedział zupełnie odmienionym głosem, który zaskoczył nawet jego samego. Primrose rozpoznałby po głosie, co było oczywistą sprawą. Pytanie tylko, czy ona odszukała go po masce, którą sugerował pochodzenie, a może znalazła inny sposób? Oczywiście drugim pytaniem było… czy będzie w stanie go rozpoznać, skoro jego głos stał się niższy, lekki i niebywale przyjemny. – Mam nadzieję, że wyśmienicie bawisz się na tym spotkaniu. – zagadnął, uśmiechając się, kompletnie świadom, że maska pozostawia wszystko w ścisłej tajemnicy. – Dopracowana w każdym szczególe, skrzętnie przemyślana. Przekażę Twój komplement, Lady. – dodał. Och, ciekaw był jak długo Primrose zajmie, aby nabrać pewności, że to Mathieu stoi przed nią.
| Drink: Grzywa aetonana
The last enemy that shall be destroyed is | death |
-A niech to, przejrzałeś mnie - zachichotała cicho poprawiając mu kołnierzyk. - Lord Black w innym kolorze niż czarny. Za ten wyczyn powinnam dostać order od samego ministra!
Ona sama nawet nie chciała myśleć jaki grad pytań na nią spadnie, kiedy sabat dobiegnie końca i wróci z rodziną do domu. Czy uwierzą, że podobne akcje oznaczały jedynie przyjaźń, a nie coś więcej, na co zapewne bardzo liczyli? Może tak, w końcu znali ją nie tylko dziś, pewnie jednak cień nadziei i tak pozostanie.
Na jego słowa uśmiechnęła się promiennie, by po chwili, dyskretnie, klepnąć go w ramię.
-W szoku? No ja ci dam... w szoku będziesz widząc tę suknię wirującą na parkiecie, acz wątpię, że dasz radę za mną nadążyć.
Tylko Perseus potrafił tak zręcznie połączyć komplement i zaczepkę w jednym zdaniu, za to zresztą między innymi go ceniła. Puste i sztuczne uprzejmości były mdłe i nudne, wzajemne odbijanie piłeczki sprawiało, że rozmowa od razu stawała się bardziej interesująca.
Widząc pierwsze efekty swojego małego show uniosła dumnie głowę i wybrała taki kierunek, by przejść przed nosem jak największej liczby starych plotkar. Nieco czasu i mieszanka alkoholi powinny dopełnić dzieła i za jakiś czas cicha dyskusja mogła przemienić się w otwartą wojnę, na co skrycie liczyła.
Wystąpienie Lady Nott było jak zwykle perfekcyjne, a Octavia z typowym dla siebie uśmiechem wzniosla kieliszek do toastu, jak gdyby radowała się z niego jak z każdej innej rzeczy związanej z sabatem. Zresztą wystarczył pierwszy łyk i rzeczywiście nie dostrzegała najmniejszego nawet problemu, wszystko stało się idealne. Ozdoby piękniejsze, światła bardziej subtelne, atmosfera magiczna, a kiedy jeszcze dodało się muzykę i występy... jej wzrok stal się rozmarzony, a ona sama nie była pewna kiedy ostatni raz była tak szczęśliwa.
-Nie pamiętam drugiego tak pięknego sabatu... a ta muzyka. Jak cudownie że tutaj jesteśmy - westchnęła ni to do siebie, ni to do Perseusa.
Zaczęła rozglądać się po zebranych mając nadzieję rozpoznać jakąś znajoma sylwetkę. Spędzić ten wieczór w szerokim towarzystwie przyjaznych osób, w tej chwili jawiło jak się to jako raj na ziemi. Zniknęły troski, wojna konwenanse. Byli oni, zabawa i wielki bał, z którego chciala czerpać jak najwięcej.
-Chodź, może uda nam się znaleźć Rigela. Evandrę? Może Prim... ojej, ile osób musimy poszukać... - zaczęła robić w głowie listę, która niebezpiecznie się wydłużała.
Creme de la creme
piję łyk niewinności
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
- Lady miliona masek, zatem prawdziwym zaszczytem będzie zobaczenie tego co kryje się za nimi wszystkimi. - Nie dane było mu skończyć, bo o to nieszczęśnik znajdujący się obok damy, swoją drogą ubrany w wyjątkowo odważny dobór maski musiał wtrącić się w ich konwersacje. Selwyn będąc gentlemanem, zamierzał tylko lekko zwrócić uwagę jegomościowi, ale słowa wypowiedziane w znajomej barwie, rozwiały jego plany w tysiąc drobnych odłamków, a te z kolei rozprysnęły się z radością na pojęcia, iż o to stał przed nim jeden z najdroższych przyjaciół.
- Je ne peux pas en croire mes yeux… Aresie! - Głos Rhysanda po wybitym drinku obniżył się nawet bardziej, gorący alkohol dodając mu wyraźnej chrypki wybrzmiewającej po każdej sylabie. Roześmiał się szczerze, sięgając po rękę lorda Carrowa i ściskając ją serdecznie w geście powitania. Chwyta podany mu drink bez szczególnej różnicy, opróżniwszy wcześniej swój pierwszy i oddając go na unoszącą się w powietrzu tacę. - A więc mam do czynienia z lady Bulstrode? - Odprowadził ją wzrokiem, śledząc każdy kuszący rys sukni, tak idealnie pasujący do sylwetki kobiety. Gdy zniknęła w tłumie, ponownie skupił się na przyjacielu, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Znasz mnie Aresie, tylko najlepsze ruchy, na najlepsze damy. - Zażartował, upijając kolejnego łyka drugiego napitku. Noc jeszcze była młoda, a jego plany poszukiwania kandydatki na żonę aktualne jak nigdy dotąd. W oddali dostrzegł zarys sylwetki matki, która najwyraźniej przyglądała się mu mimo pozornemu zatopieniu we własnej konwersacji. Oboje skinęli sobie porozumiewawczo, Selwyn w pamięci notując, by dowiedzieć się więcej o tajemniczej piękności, która musnęła jego ramię, jak i lady Bulstrode.
- Wiedziałem, że mój list cię wzruszy, ale nie przypuszczałem, że tak mocno. - Ponownie zagaił z zainteresowaniem. - I jaką to misję możesz mieć na tak wybitnym balu, prócz zabawy do białego rana i przyjemnej konwersacji z obecnymi tu arystokratami? - Ares wyglądał dobrze, pewnie i zdrowo jak zawsze, a chociaż nie widzieli się przez jakiś czas, to ufał, że ich przyjacielska więź pozostała tak mocna jak zawsze. Zanim doczekał się odpowiedzi, powszechny gwar przerwało przybycie gospodyni zgromadzenia, która przywitawszy się dumnymi słowami, zapoczątkowała falę toastu. - Za Lorda Voldemorta. - Przytaknął, unosząc kieliszek, by następnie upić część jego zawartości. Na sali pojawili się wszelkiego rodzaju artyści, a chociaż oboje z Aresem stali w gwarnym tłumie, to w końcu tutaj najłatwiej było dochować, chociaż pewnego zakresu anonimowości. - Cieszę się, że tradycja obdarowywania jemiołą wciąż jest żywa, zupełnie jak na moim pierwszym sabacie. Oceniając zjawiskowość obecnych tu kobiet, czuję, że nie będzie to jedyna zerwana przeze mnie dzisiaj jagoda.... Ale mówiłeś, misja? - Zawadiacki uśmiech ustąpił autentycznemu zainteresowaniu w oczekiwaniu na dalszą historię swojego kompana.
piję gorący kociołek
angels would damn themselves for me
Ostatnio zmieniony przez Rhysand Selwyn dnia 19.08.21 21:43, w całości zmieniany 1 raz