Wydarzenia


Ekipa forum
Sala balowa
AutorWiadomość
Sala balowa [odnośnik]06.07.16 0:36
First topic message reminder :

Sala balowa

Okazała sala balowa w rezydencji Lady Adelaide Nott gościła niejeden sabat. To jedno z ważniejszych miejsc dla młodych szlachciców, bowiem każdy, kto pragnie zaistnieć w świecie arystokracji musi choć raz zatańczyć na marmurach Hampton Court. Sala jest bardzo jasna, z akcentami kolorystycznymi charakterystycznymi dla rodu Nottów; na podwyższeniu w jednym z rogów sali stoją instrumenty gotowe zagrać najpiękniejszą muzykę do tańca, znajdująca się na półpiętrze arkada, na którą prowadzą szerokie i kręte marmurowe schody umożliwia dogodne obserwowanie parkietu, a gdzie nie gdzie pod ścianami stoją sofy o skórzanych obiciach, zapraszające zmęczonych tancerzy do chwili wypoczynku. Jednak zdecydowanie najbardziej kunsztowny element wystroju stanowią bogate żyrandole, mieniące się tysiącami kryształów umieszczonych na ramionach ze szczerego złota.


Magiczne alkohole

Każdy sabat u lady Adelaide Nott słynie ze swojego przepychu, którego nie mogło zabraknąć i w wyborze alkoholi czekających na spragnionych dobrej zabawy czarodziejów. Złote tace lewitowały po sali, pokryte szkłem różnej maści, w którym kryły się rozmaite rodzaje trunków. W tym roku, ze względu na skrywane za maskami tożsamości gości, koktajle kryły w sobie dodatkowe magiczne efekty czyniące całun tajemnicy okrywający całą zabawę jeszcze grubszym.

Aby pochwycić kieliszek z przelatującej obok tacy, należy w pierwszym poście na wydarzeniu wykonać rzut k20, a następnie zinterpretować go zgodnie z poniższą rozpiską.


Wybór kieliszka:


Jemioła

Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.

Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Zerwanie jagody należy zgłosić w komponentach z zaznaczeniem, iż przekazanie dokonało się na sabacie celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety oraz odpisania jagody z wybranego tematu.

Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.



Pozostały 0/3 jagody.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.08.21 21:21, w całości zmieniany 9 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala balowa - Page 22 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala balowa [odnośnik]16.08.21 23:01
The member 'Edward Parkinson' has done the following action : Rzut kością


'k20' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala balowa - Page 22 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala balowa [odnośnik]16.08.21 23:46
Zaproszenie na Sabat przyjął z rezerwą, lecz nie niechęcią. Spoglądając na ozdobny papier, nie przypuszczał, że to mogłoby być miejsce dla niego. Poza tym miał własne plany na tą noc, daleko od angielskiej ziemi, które niestety szybko zostały zweryfikowane i zapomniane. Wtedy właśnie raz jeszcze spojrzał na leżący na komodzie list, pozostawiony z niewiadomego powodu i będący swoistą zachętą, jakby intuicyjnie wiedział, jak to się skończy. Mimo że od spotkań pod krawatem stronił wyjątkowo, nawet kiedy sporadycznie miał ku nim okazję. To nie był jego świat, nie jego zabawa i towarzystwo. Jednak tym razem postanowił zaryzykować, sprawdzić, co oferował bal sylwestrowy w gościnie lady Nott. Nie sądził, że powrót do rodzimego kraju i wbrew początkowemu podejściu, zostanie jednym z Rycerze Walpurgii, otwiera drzwi nawet do świata arystokracji, by w jedną noc zobaczyć, jak bawią się bogaci.
Miał dość czasu, aby w swojej garderobie stawiającej na praktyczność, miejsce dla siebie znalazła elegancka szata. Zapinając ostatni guzik koszuli, rzucił krótkie spojrzenie na lustro, dusząc w sobie wzgardliwe prychnięcie. Po co to robił. Zakładając czarna, jak noc marynarkę o klapach o ton jaśniejszych, czuł się dziwnie nienaturalnie. Ozdobny, równie ciemny, jak reszta, wyszyty wzór na klapach nie przytłaczał, a dodawał eleganckiego wyglądu. Wpięte w mankiety spinki, były jedynym elementem odbiegającym od wszechobecnej czerni. Stonowany błękit kamieni szlachetnych zgadzał się z błękitnymi tęczówkami, spoglądającymi na niego z lustra, gdy upewnił się, że wszystko wygląda jak najbardziej akceptowalnie. Wychodząc z domu, zabrał również klasyczną colombinę, kolorystycznie nieodbiegającą od całości ubioru, a pokrytą aksamitem i ozdobioną wzorem, który znajdował się na klapach. W Hampton Court pojawił się najpewniej w ostatniej chwili, co uświadomiła mu ilość osób znajdujących się w sali i oczekujących na rozpoczęcie zabawy przez lady Nott. Rozejrzał się powoli po otoczeniu, próbując wyłapać jakąkolwiek znajomą sylwetkę w tłumie, jednak wszechobecne maski, mocno utrudniały. W końcu jednak zauważył drobną, kobieca postać, która zdawała się mniej obca. Pozostawało mieć nadzieję, że nie pomyli specyficznej znajomej z żadną lady, która najprawdopodobniej nie wybaczy mu tego do końca sabatu. Podszedł do niej, a raczej stanął tuż za nią, po drodze zabierając ze srebrnej tacy kieliszek z alkoholem.- Nie sądziłem, że lady Nott, postanowiła zaprosić na sabat najprawdziwszą wile.- szepnął do ucha Elviry, pochylając się nieco. Kącik jego ust uniósł się w krzywym uśmiechu, zdradzając kpiarski nastrój, który towarzyszył mu, odkąd ubrał się tak. Spodziewał się ostrej odpowiedzi, to było tak w stylu Multon.- Myślisz, że to będzie stracona noc? - spytał już lżejszym tonem, mniej prowokującym do odgryzania się.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Sala balowa [odnośnik]16.08.21 23:46
The member 'Cillian Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k20' : 19
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala balowa - Page 22 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala balowa [odnośnik]17.08.21 0:14
Sylwester 1957, godzina 21:00
Skąpana w ciepłym i przyjemnym półmroku sala balowa powoli wypełniała się gośćmi. Wraz z przybyciem każdego z nich w powietrzu pojawiało się coraz więcej tac wypełnionych kieliszkami z różnorakim alkoholem, którego pełnię smaku mieli dopiero poznać. Ciszę przerywał szelest sukni, stukot obcasów oraz przytłumione rozmowy z każdą kolejną minutą coraz śmielsze, weselsze. Nikomu spośród zaproszonych nie przyszło, by w głos obmawiać innych. Ciche szepty skrywały w sobie dużo więcej od uprzejmych powitań, uśmiechów, uścisków dłoni. Niektórzy zaś, dołączając do towarzystwa, mogli poczuć na sobie intensywne spojrzenia. Oryginalne i wyróżniające się z tłumu kreacje przyciągały, przez kilka kolejnych chwil stanowiły temat uprzejmych wymian zdań, by później nastało milczenie pełne oczekiwania.
Lady Adalaide nie kazała czekać na siebie zbyt długo. Dostateczna ilość czasu pozwoliła wszystkim zainteresowanym dotrzeć do Hampton Court, by wspólnie świętować nadejście nowego roku. Drzwi prowadzące do sali balowej zostały zamknięte w tej samej chwili, w której kurtyna po przeciwnej stronie rozsunęła się, odsłaniając gospodynię bez maski oraz obszernej pelerynie ukrywającej każdy cal sukni. W dłoni trzymała, podobnie jak wszyscy zgromadzeni, kieliszek z alkoholem.
Buongiorno Siora Maschera, zwykli mawiać Wenecjanie w trakcie maskarady — rozpoczęła, uśmiechając się ciepło, z czułością godnej krewnej, która spotykała się z rodziną po długiej rozłące. — Moi drodzy! Rada jestem móc widzieć was ponownie w moich skromnych progach. Witamy dziś nie tylko wyjątkowy dla Anglii Nowy Rok, ale i dwie, młode debiutantki, dla których ten wieczór jest wyjątkowy. Choć nie ujrzymy dziś ich twarzy, powitajmy lady Cordelię Malfoy oraz lady Eurydice Nott. — Lady Adalaide raz jeszcze uśmiechnęła się i odstawiła swój kieliszek w powietrzu, gdzie zawisł, aby dystyngowanie rozpocząć aplauz dla debiutujących szlachcianek. Kiedy oklaski umilkły, ponownie chwyciła szkło w palce i kontynuowała.
Nie zapomnijmy, że ten wieczór jest dla wszystkich z was tutaj obecnych. Wspólnie świętujmy, bawmy się. Niech świt Nowego Roku zawita do Hampton Court, niezmącony swadą i zwadą. Zapomnijmy o tym, co nas dzieli. Skupmy się na tym, co nas łączy. Kto nas łączy i kto sprawił, że wspólnym głosem przemówiliśmy za tradycją. — Zamilkła, unosząc kieliszek do pierwszego toastu. — Za lorda Voldemorta, który prowadzi nas ku lepszemu! — Obwieściła, a kurtyna za nią rozsunęła się. Orkiestra zaczęła grać, a wraz z ciepłą muzyką zajaśniały kryształowe żyrandole. Salę wypełnił gwar, pośród gości zaczęli pojawiać się przebrani cyrkowcy, akrobaci, połykacze ognia, zaklinacze brzękotek czy żonglerzy. Chwilę rozproszonej uwagi lady Nott wykorzystała na zniknięcie ze sceny, przywdzianie maski i zdjęcie peleryny. Zabawa rozpoczęła się.

Niniejszym wieczór maskarady został otwarty! Mistrz Gry życzy wszystkim Szczęśliwego Nowego 1958 roku i zaprasza do odnalezienia się w zabawach umieszczonych w Hampton Court bądź do dalszego uczestnictwa w pokazie cyrkowym.
Zgodnie z ustaleniami, postaci pracujące w cyrku Carringtona powinny w tym momencie rozpocząć swój pokaz, a zaproszeni goście ustosunkować do wylosowanych alkoholi.
Szampańskiej zabawy!
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala balowa - Page 22 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala balowa [odnośnik]17.08.21 9:44
Gdyby tylko mogła, podskoczyłaby wysoko z radości. Była na Sabacie, w końcu, po tylu latach niecierpliwych oczekiwań, wchodziła oficjalnie w dorosłość, z dumnie uniesioną głową, reprezentując swój ród i kontynuując tradycję perfekcyjnego debiutu. Ostatnie z dzieci Ministra Magii porzucało dzieciństwo, a Cordelia nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego, jak wiele czeka ją trudności i wyrzeczeń. Na razie przyszłość malowała się w pięknych barwach, ograniczona do tej jednej, wyjątkowej nocy, lśniącej niczym klejnociki przymocowane do gorsetu wystawnej sukni.
- Och, Abraxasie, daj spokój, dobrze wiesz, że nigdy nie zachowałabym się niestosownie! – odparła na przestrogę brata, podnosząc głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy. W tej eleganckiej masce, skrywającej wiecznie ściągnięte w wyrazie frasunku czoło, wyglądał dużo młodziej. I bardziej przychylnie. Najchętniej uściskałaby go, mając nadzieję, że przez dotyk przeleje w pierworodnego syna Cronusa nieco zadowolenia. Nie obruszała się na te wychowawcze, surowe słowa brata, nie mogła, nie dziś, gdy świat jej sprzyjał, a źrenice w błękitnych oczach rozszerzyły się jak po narkotyku, chciwie obserwując inne kreacje. Nikt nie prezentował się tak pięknie jak ona, nie miała co do tego żadnych wątpliwości! Obiektywnie nie była to prawda, zebrani goście zachwycali kunsztem stroju, lecz lady Malfoy posiadła trudną sztukę rozkochania w sobie samej niezależnie od okoliczności. – Oczywiście, że przyniosę! Godnie wkroczę w dorosłość, zabawiając rozmową, zaszczycając tańcem i czyniąc ten wieczór jeszcze piękniejszym dla każdego czarodzieja, w którego towarzystwie się znajdę! – obiecała solennie, przejęta, a słowa Abraxasa o dumie napełniły ją rozczuleniem. Uśmiechnęła się znów do brata, a kocia maska tylko dodała niepowtarzalnego czaru całej aurze Cordelii, będącej w swoim żywiole. W myślach krytycznie oceniała mijających ich arystokratów, ale jednocześnie słuchała wyznania brata uważnie: syciła się też perspektywą spędzenia wspólnego czasu. Rzadko mieli ku temu okazję. – Myślisz, że w tym tłumie znajduje się mój przyszły ukochany? Przystojny lord, skrywający za maską nie tylko piękne lico, ale i pragnienie uczynienia mnie swoją żoną? – spytała, nie sądząc, że mogłaby być jeszcze bardziej podekscytowana, ale tak właśnie się stało. – Wcale nie wydaje się nudna. Co by cię usatysfakcjonowało? – sprzeciwiła się łagodnie krytycznym słowom dotyczącym balu, upijając łyk trunku. Rozpłynął się na języku tak cudownym smakiem, że aż przymknęła oczy; głos Cordelii stał się jeszcze bardziej melodyjny, zmysłowy, kuszący i otwierający serce. – Oczywiście, ruszajmy, drogi bracie. Na pewno żałujesz, że nie towarzyszy ci ukochana żona, ale mam nadzieję, że twój nastrój ulegnie wkrótce poprawie – powiedziała czule, magicznie zmienionym dzięki alkoholowi głosem, podążając za bratem w stronę Blacków. Urodziwych, eleganckich, zachwycających. Uśmiechnęła się do nich ujmująco, dygnęła perfekcyjnie, oddając honory lordowi Cygnusowi i lady Aquili, pozwalając Abraxasowi się przedstawić oraz rozpocząć konwersację. – Czar waszych kreacji jest niesamowity – skomplementowała czarodziejów szczerze, po czym przystanęła przy Aquili, by korzystając z zamieszania, mocno ścisnąć ją za rękę. Przyjaciółka nie musiała widzieć jej miny, skrytej pod maską, by wyczuć, że tak szczęśliwa Cordi nie była od bardzo dawna.
Nie powiedziała nic więcej, bowiem na scenie pojawiła się imponująca lady Adelaide, witająca gości, specjalnie zaś wspominając o debiucie. O jej debiucie, nie obchodziła ją żadna sztuczna harpia, Eurydice Nott niech idzie grzebać ziarno półwilimi pazurami! Lady Malfoy uśmiechnęła się radośnie, zarumieniona, wbrew wszystkiemu skromna, trochę przytłoczona aplauzem na swoją cześć: dumnie jednak wypięła pierś i uniosła wyżej głowę, kąpiąc się w hałasie oklasków. – Pięknie wyglądasz, kochana – szepnęła po przemówieniu Adelaide do Aquili, odwracając się w jej stronę z rozświetlonym prawie ekstazą spojrzeniem.

| drink burleska!
Cordelia Malfoy
Cordelia Malfoy
Zawód : Arystokratka, córka swego ojca
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
pretty shiny thing
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9354-cordelia-armanda-malfoy https://www.morsmordre.net/t9413-ksiezniczka#286128 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f383-wiltshire-wilton-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t10314-skrytka-bankowa-nr-2152#311771 https://www.morsmordre.net/t10138-cordelia-armanda-malfoy#307321
Re: Sala balowa [odnośnik]17.08.21 11:25
Wydęte w lekkim naburmuszeniu usta kryły się pod maską, spojrzenie zaś wędrowało pomiędzy kolejnymi obliczami znanych jej ludzi. Wszystko miało być owładnięte doniosłością, tajemnicą i bogactwem - miało, bo choć gesty zgromadzonych wokół wykazywały zaciekawienie, Vivienne wydawała się głęboko nieporuszona całym zbiegowiskiem. Tak w smak kapryśna, lekko znudzona, jak kot czekający na odpowiednią, cenną ofiarę. Zarysowane, widoczne w lekkim rozcięciu sukni obojczyki uniosły się wraz z bladą skórą, natomiast kieliszek trafił na moment w stronę ust. Ledwie milimetry; już wszak czuła to przyjemne rozluźnienie przepływające po kobiecym ciele, kiedy jednak ciecz ominęła pokryte szminką usta, musząc wrócić na wysokość biustu wraz z gestem odstawienia szkła.
Słowa lorda Carrowa odbiły się na kobiecym licu lekko rozbawionym uśmiechem - podczas gdy on, mistrz kalkulacji na tejże sali, dużo czasu poświęcił na… ona pławiła się w kolejnych stronicach ksiąg, nie rozpatrując żadnego spotkania bardziej szczególnie.
Być może dlatego emocje, które teraz roztaczały się w jej umyśle, były tak szczególnie przyjemne. Rozbawienie, doza uroku osobistego, bo wszak, gdy ona zachowywała się jak rasowa, okrąglutka, salonowa kotka, tak lord Carrow stanowił materiał na kilkutygodniowego kociaka. Bądź podlotka, bo od tego, jaka to miałaby być misja, zależy czy będzie wystarczająco ciekawy do upolowania.
Nim jednak zdołała usłyszeć o tej wyjątkowej misji, która powodowała samym swoim wspomnieniem słodki, acz ukryty pod maską uśmiech, ruch obok jej ramienia zdekoncentrował błękitne spojrzenie. Niski, męski głos sprowadził pojedynczy dreszcz zdziwienia. Broda powędrowała wyżej, wysmuklając szyję i wyzbyty materiału sukienki dekolt, lecz przede wszystkim zmuszając na wyprostowanie całej sylwetki. Pewność siebie, duma - teraz wyjątkowo połechtana - i cały teatrzyk niedostępności.
- Mój lordzie … - Kobieca barwa głosu stanowiła opozycję wypowiedzi, która rozgościła się pomiędzy towarzystwem. Lekki rumieniec zdziwienia, ale i zadowolenia skryty był pod czarną maską, toteż głos mógł spokojnie kontynuować ułudę spokoju. - Lady miliona masek nie wypada zdejmować okrycia twarzy pierwszej. - Rozpoczęła odpowiedź, lecz po chwili, nim jeszcze lord Carrow nie postanowił zapytać o Wrońskiego czy innego Mościckiego, zdołała odpowiedzieć. - Ale kiedy przyjdzie czas na jej zmianę, ma lord szansę. - A pokryta satynową rękawiczką dłoń sięgnęła po jagódkę, składając swojego rodzaju obietnicę.
Nawet jeśli ona sama wątpiła, czy jej dochowa, widząc przeistaczającą się sytuację w satyryczną komedię z kiełkującymi w umyśle, seksistowskimi żartami.
Słuchała tej prostoty, prześmiesznej i nieodpowiedniej w bliskości damy. Uświadomiona na wpół świadomie o byciu ‘odbitą’, cofnęła się o krok, posyłając rozbawione spojrzenie będącej w pobliżu lady Carrow, witając się tym samym typowym dla niej, lekkim puszczeniem oczka. Niewinnym, przepełnionym zawadiackim humorem, który całe szczęście kryła pod maską pozornego znudzenia i spokoju.
Ledwie miała już się zmyć, kiedy krok w tył pozwolił na rozejrzenie się w poszukiwaniu kolejnego punktu zaczepienia tegoż sabatu, który mimo wcześniejszego niezadowolenia, zaskoczył ją wyjątkowym zbiegiem zdarzeń. Nim jednak zdołała cokolwiek uczynić, uszom damy dotarło wspomnienie o niej, zaś twarz na powrót skierowała się w stronę lordom.
- Ach, racja lordzie Carrow, acz jeśli woli lord dalsze spoufalanie z przyjacielem, to mogę użyczyć to. - Dłoń z jagódką uniosła się nieznacznie, krótką złośliwością wskazując na swoją - momentami niezbyt wygodną - obecność. Nim jednak Ares miałby genialną misję poważnie użyczyć sobie owoc jemioły, ten zniknął w drobnej dłoni Vivienne, ostentacyjnie ukazując będącemu obok nieznajomemu, iż wcale nie odbiera mu złożonej, niesłownej obietnicy. Ciekawość brała bowiem górę nad rozsądkiem, a niewinne tłumaczenie w jemiole było świetnym powodem by wynieść tego sabatu pikantniejsze wspomnienia niż widok pijanych, nisko urodzonych ludzi.
Carrow zaczął więc pewnie opowieść o swojej misji, zapewne doprawioną dozą kilku łyków alkoholu, a w tle pojawiła się lady Nott. Kobieta ikona, momentami przyprawiająca o mdłości na myśl o kolejne wypytywania i domniemane plotki, ale wszak na tle rozpoznawalna, że stanowiła swojego rodzaju wzór. Takich kobiet było w ich świecie wiele, rzadko która odcisnęła jednak tak znaczące piętno historyczne, jak ukazująca się w wyjątkowym szyku Adelaide czy - bliższa obecnie bardziej, niż Vivienne mogłaby się spodziewać - Morgana, stanowiąca doskonały przykład kobiecej siły. I choć nie zwykła umniejszać komukolwiek, jeśli już, to w imię odpowiedniej dozy wrodzonej złośliwości, to tutaj musiała przyznać, że mogąc obserwować wyjątkowy szyk i władzę, obecność lordów rozmazywała się, pozostając drobną atrakcją. Nastał toast.
Wreszcie pierwszy łyk alkoholu trafił do kobiecego gardła, kończąc się lekką gęsią skórką na pokrytym złotym naszyjnikiem dekoltem. Ostrość trunku zarysowywała się przez język, najwidoczniej działając na niego łagodząco, bowiem ciepło owładnęło całe jej ciało, pozwalając na powolną poprawę humoru.

Drink - łyk niewinności.


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace



Ostatnio zmieniony przez Vivienne Bulstrode dnia 17.08.21 17:24, w całości zmieniany 1 raz
Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Sala balowa [odnośnik]17.08.21 16:33
Oczekiwała oficjalnego rozpoczęcia Sabatu, obserwując napływających gości z narastającym niepokojem. Choć początkowo uznała formę balu maskowego za wyjątkowo wygodną i zapewniającą anonimowość, teraz zaczęła doskwierać jej niepewność w rozpoznawaniu kolejnych członków imprezy. Niektórych z pewnością nie znała, musieli należeć do szerszego grona arystokratów, z którymi nie miała wcześniej styczności, ale inni... wyglądali znajomo, lecz zbyt słabo znajomo, aby ośmieliła się do kogokolwiek podejść. Właściwie wypatrywała tylko kilku sylwetek, licząc na to, że gdzieś w tłumie rozpozna ciemne włosy Cassandry lub charakterystyczny uśmiech Drew. Widziała jednak tylko kolorową, roześmianą masę, przytłaczającą ją odbijającymi się od kryształów promieniami świateł z lamp. Zacisnęła mocniej palce na swoim drinku, nie biorąc jednak ani jednego łyku. Ciężki zapach połączony z cytrusową nutą nieszczególnie zachęcał, nie była przyzwyczajona do tak bogatych alkoholi. Odetchnęła głębiej, poprawiając tren błękitnej sukni, której miękki materiał przyjemnie ocierał się o gładkie pończoszki. Przynajmniej miała maskę, może skoro ona miała problem ich rozpoznać, oni również nie rozpoznają jej...
Gdy wreszcie na scenie pojawiła się lady Adelaide Nott, Elvira zapamiętała jedynie początek i koniec jej przemowy, gubiąc słowa w natłoku stresu. Gdy wspomniano imię Czarnego Pana, uniosła kieliszek jak wszyscy, a potem przycisnęła go do piersi, odchodząc nieco od ściany, przy której tkwiła, aby wejść w tłum i rozejrzeć się po zebranych. Zawieszała spojrzenie na mężczyznach, od jednego do drugiego, pogardzając w duchu ich wymyślnymi i idiotycznymi maskami. On na pewno by takiej nie włożył, nie zrobiłby z siebie błazna. Czy gdyby do niego podeszła, zechciałby z nią rozmawiać? Czy żałował? Zapomniał?
Przyłożyła krawędź kieliszka do ust, zostawiając na polerowanym szkle ślad czerwonej szminki i wtedy wreszcie znalazła się dość blisko, by go rozpoznać, choć musiała przyjrzeć się dobrze i powstrzymać dreszcz pnący się wzdłuż kręgosłupa, gdyż zobaczyła go w okolicznościach innych niż oczekiwała. Odsunęła kieliszek od ust i wycofała się kilka kroków, prawie wpadając na przechodzącego kelnera. Nagle zrobiło jej się słabo, miała wrażenie, że wszystko - muzyka, głosy, chichoty - jest zbyt głośne i spycha ją w ciemny róg świadomości, w którym mogłaby schować się, zerwać z siebie najdroższą sukienkę i pognieść ją w strzępy. To niemożliwe, by kobieta, którą zabawiał się Drew, była szlachcianką. Bogatą, rozpuszczoną kurwą w szklanych bucikach. Kolana jej drżały, ale nawet, gdy znalazła się pośród zupełnie innych ludzi, wciąż nie mogła wyrzucić z głowy obrazu Drew nachylającego się do jej ucha, obejmującego ją od tyłu. Miała ochotę wyjść, zerwać tę pieprzoną maskę i wdeptać ją w ziemię. To z nią się pierdolił, kiedy ona z trudem dochodziła do siebie, pielęgnując blizny pozostałe po jego ostrzach? Do niej szedł, żeby grzać się w pałacowym łożu, kiedy ona wykonywała misję za misją, wypruwając sobie żyły po to tylko, żeby nie dostać nawet jednego listu uznania?
Czuła, że jej policzki płoną, że nie może złapać oddechu; musiała podejść do samych wrót sali balowej, aby zaczerpnąć nieco świeższego powietrza, doprowadzić do spokoju rozpędzone serce. Wcześniej było jej przeraźliwie gorąco, ale gdy spojrzała na rozszczebiotane pary z dystansu, płomień zastąpiły pokłady niebywałego chłodu. Ona umrze, pomyślała, dodając sobie pewności, bo tylko takie myśli mogły ją powstrzymać od histerii, która zaskoczyła nawet ją samą. Kiedy będę dość silna, aby rzucić czar śmierci, ona będzie pierwsza. Nie była to myśl racjonalna, ale sprawiła jej przyjemność. Przyłożyła kieliszek jeszcze raz do drżących warg i tym razem wypiła wszystko jednym haustem, nie zastanawiając się nawet nad tym, co dokładnie pije.
Rozproszył ją dopiero głos, którego w otumanieniu nie rozpoznała. Najprawdziwsza wila, tak ją nazwał. Iskrę zadowolenia przyćmił gniew, przychodzący nagle. Odwróciła się, aby powiedzieć temu mężczyźnie - nie ważne, czy lordowi czy nie - żeby spierdalał, ale wpijając mordercze spojrzenie w oczy nieznajomego, zdała sobie sprawę, że nieznajomym wcale nie był.
- Nie sądziłam, że lady Nott zaprosi na Sabat ciebie - odparła z zaskakującą pewnością siebie, a choć nie była w stanie wymyślić żadnej inteligentniejszej odzywki, jej głos prędko obniżył się, nabierając melodyjnej, złowieszczej nuty. - Będzie stracona. Fatalna. Odrażająca. Żałuję, że tu przyszłam. Gdybym potrafiła rzucić Śmiertelną Pożogę, to nie zastałbyś tu nic prócz prochów. - dokończyła przyjemnym szeptem, aby nie usłyszał jej nikt poza Cillianem. - A ty? Dobrze się bawisz? Mam nadzieję, że tak. Cieszę się, że przyszedłeś. - wyrzuciła z siebie szybko, bez emocji, a potem uśmiechnęła się z trudem; soczyste, czerwone usta kontrastowały z okadzoną, czystą skórą jak rubiny na tle pereł. Nagle, pod wpływem impulsu, wyciągnęła szczupłą dłoń i splątała palce Cilliana ze swoimi. - Co masz ochotę robić?
Odetta opowiadała jej o atrakcjach Sabatu, wszystkie jednak w jednej chwili wyleciały jej z głowy.

alkohol - kapitan


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Sala balowa [odnośnik]17.08.21 18:28
Przepych, blichtr i splendor - tymi trzema słowami można było opisać ten wieczór, a przecież to był dopiero początek. Mając po obydwu swoich stronach kuzynków czuła ich wsparcie i wiedziała, że chcieli przyjemnie spędzić ten wieczór, podobnie zresztą jak ona sama. Maski dawały trochę intymności, choć wystarczyło trochę lepiej się przyjrzeć aby części gości rozpoznać, bowiem nie kryli się za maskami jakoś wybitnie. Nie można było jednak odmówić temu, że każdy chciał sprostać wymaganiom lady Nott, mieli przecież świadomość bycia pod stałą obserwacją. Na takim zaś przyjęciu o uchybienia łatwo, ileż to skandali wypływało w taki wieczór jak ten, a ileż powstawało. Uniosła kieliszek ze swoim drinkiem do ust, a Creme de la creme zaczęło działać od pierwszego drobnego łyku. Poczuła jak troski i obawa o to jak spędzi ten sabat zaczęły odchodzić w niepamięć. Lekkość i swoboda ujęły ją w swoje ramiona niczym partner od tańca. Na ustach pojawił się delikatny uśmiech, lekki oraz niezwykle uroczy. Spojrzała to na Xaviera, to na Craiga i powiedziała miękkim tonem.
-Bawcie się dobrze. - Z tymi słowami oddaliła się od nich, a warstwy granatowej sukni falowały niczym morskie fale nadając iluzję płynięcia lady Burke. Przechadzając się po sali wciąż sącząc drinka niespiesznie patrzyła na kreacje otaczających ją ludzi starając się odgadnąć kto się kryje za maską. Musiała jednak na chwilę się zatrzymać, bo oto na scenie pojawiła się gospodyni przyjęcia. Uniosła swój kieliszek w salucie dla Lorda Voldemorta, który był obecny w każdej decyzji jaką podejmowali w życiu, czy było to dla niego ważne? Czy docenił starania inne niż te, które czynili Śmierciożercy i Rycerze Walpurgii? Czy zależało mu na tym? Te pytania od jakiegoś czasu kłębiły się w jej głowie, ale nie śmiała ich zadać jeszcze na głos. Zaraz jednak wypędziła myśli, które nie powinny się pojawić w takich okolicznościach jak te.
Powróciła do przechadzki po sali wypatrując drogich jej przyjaciółek - Evandra i Aquila na pewno gdzieś się kryły w tym tłumie. Zamiast tego od razu dostrzegła wybijający się na tle innych kreacji róż Cordelii, trzeba było przyznać, że dziewczyna się wyróżniała mocno. Strój jednak dopracowany w każdym calu podkreślał jej status a wraz z Eurydice była bohaterką tego sabatu. Primrose wyminęła sprawnie kolejną grupkę szepczącą między sobą, przecież nikt nikogo nie będzie obgadywał na głos. Czyżby dojrzała mężczyznę w kociej masce? Musiała przyznać, że ktoś wziął sobie do serca anonimowość i przyszedł chyba po prawdziwe przygody, na które nie miał odwagi bez owej maski. Cóż… chyba, że chciał się zabawić kosztem innych, co też nie świadczyło o nim dobrze. Choć mogła się mylić i wszystkiej jej podejrzenia miały błędne założenia już od samego początku. Zwolniła na pół kroku bo chyba dojrzała kątem oka Evandrę, ale to okazało się być złudzeniem. Patrząc dalej w tłum szła przed siebie, by zatrzymać się przed mężczyzną w niezwykle ozdobnej masce, bo to właśnie ona przykuła uwagę młodej arystokratki. Połączenie srebra i platyny było niezwykle dokładnie wykonane, a jubilerskie ornamenty zachwycały swoimi detalami i kunsztem. Róże na masce mogły sugerować, że oto ma jednego z przedstawicieli rodu Rosier, ale równie dobrze ktoś specjalnie wykorzystał taki zabieg. Dopóki nie usłyszy jego głosu, nie będzie mieć pewności.
-Ten kto wykonał tę maskę, posiada wspaniały fach w ręku. - Zagadnęła bo potrafiła dostrzec i docenić czyjąś ciężką pracę.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sala balowa - Page 22 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Sala balowa [odnośnik]18.08.21 8:43
Drink tańczący w wysokim kieliszku w kształcie tulipana miał ciemnoczerwoną barwę, kojarzącą się siłą rzeczy z kolorem krwi spływającej ulicami londyńskimi, lecz odepchnął od siebie tę myśl, unosząc ozdobne szkło, by upić łyk. Dopiero teraz w pełni widoczny stał się kunszt, z jakim wykonana została jego maska - gdy zbliżył kieliszek do ust, iluzoryczny, kościany dół maski volto rozmył się w powietrzu, pozostawiając na jego twarzy wyłącznie przybraną egzotycznymi piórami złotą colombinę, pozwalając tym samym na swobodne rozkoszowanie się trunkiem i jedzeniem, bez konieczności wielokrotnego unoszenia i opuszczania maski. Gdy opuścił kieliszek, volto powróciło na jego twarz, ponownie zapewniając mu anonimowość. Na języku Bulstrode'a musował smak granatu przełamanego cytryną, zmieszanego z subtelną goryczką ginu i doskonale wyważoną, ledwie zauważalną nutą mięty. Chociaż nie była to kompozycja, którą zwyczajowo sam by wybrał, musiał stwierdzić, że było w niej coś przyjemnego, coś, co sprawiało, że myśli uparcie zaprzątające jego głowę zaczęły się z niej niepostrzeżenie ulatniać, jedna za drugą, pozostawiając miejsce dla swobodnych rozmyślań, skupiających się coraz bardziej na chłonięciu wszystkich bodźców płynących z tego znakomitego wydarzenia, które zostało oficjalnie rozpoczęte przemową lady Nott, będącej chyba jedyną personą niezmiennie cieszącą się szacunkiem każdego szlachetnie urodzonego, bez wyjątku. Maghnus dołączył do krótkiego, symbolicznego aplauzu dla debiutantek, które w gruncie rzeczy nie mogły obchodzić go mniej, po czym uniósł kieliszek ponownie, by zawtórować w toaście organizatorki, a chwilę później zdało mu się, że oświetlenie sali zmieniło się nieco i nabrało różowego odcienia, co wydało mu się być dość osobliwym wyborem. Rozejrzał się ponownie po sali i kunsztownie odzianych sylwetkach, pomiędzy którymi zaczęli się prześlizgiwać cyrkowcy; chociaż był w stanie docenić ogrom pracy, jakiego wymagało osiągnięcie podobnej gibkości stawów i mięśni, sam zwykł wybierać dla własnej rozrywki inne formy wyrazu artystycznego, dlatego pozwolił sobie nie przykładać zbyt wielkiej uwagi do popisów akrobatów, zamiast tego ruszając na poszukiwania.
Kreacja w kolorze czerwonych róż rzuciła mu się w oczy niemalże automatycznie. Po drodze mijał wiele kobiet i żadnej właściwie nie mógł odmówić wspaniałej prezencji, jednak w obniżonych ramionach i dekolcie w kształcie serca, w czarnych, misternie naszytych aplikacjach i ażurowych rękawach widział coś więcej; ciemny szkarłat zdawał się być wizytówką, dumną i niemalże zuchwałą, podobnie zresztą jak purpurowy fular oplatający jedwabiem jego własną szyję. Prawdopodobnych tożsamości kryjących się za colombiną przyozdobioną złotą różą i perfekcyjnie pomalowanymi, karminowymi ustami było kilka, lecz gdy przybliżył się nieco bliżej oprócz czarującej aury bijącej od kobiety, wyczuł również różano-jeżynowe nuty pulsujące ciepłem łabędziej szyi, podkreślonej rubinową kolią i doskonale wyeksponowanej poprzez upięcie lśniących włosów w finezyjny kok. Czuł ten zapach wcześniej, wbił się on w jego pamięć w trakcie zimowego kuligu, który zamiast mnogości pięknych scenerii zaowocował narastającą niezręcznością, gdy woźnica traktował siedzących w saniach niczym worki ziemniaków. Bulstrode skłonił się tajemniczej damie oraz towarzyszącym jej, jak zakładał, przedstawicielom rodu Róż, po czym wyciągnął w jej kierunku dłoń w zapraszającym geście, by ujęła ją i ruszyła wraz z nim w sobie tylko znanym kierunku.
- Jak znajdujesz, pani, tegoroczne stroje uczestników sabatu? - zapytał przyjemnym dla ucha barytonem i chociaż jego usta rozciągał uśmiech, nie mogła tego dostrzec przez volto zakrywające dolną część jego twarzy. - Czy myślisz, że złudne poczucie anonimowości płynące z przywdzianych masek zakończy się dla kogoś popełnieniem tragicznego faux pas? - zmienił wątek, chwytając się kolejnej myśli przemykającej przez jego głowę. Nie wszyscy byli świadomi przenikliwości spojrzeń wyzierających przez otwory w maskach, nie wszyscy potrafili zachować fason w stanie upojenia absurdalnie drogimi trunkami. Myśli rozbłyskujących z prędkością światła pojawiało się coraz więcej i więcej, uniósł więc kieliszek do ust, by zająć je czymś innym niż opętanym bełkotem, a iluzoryczne volto na parę chwil ponownie zniknęło.

| drink - erato[bylobrzydkobedzieladnie]


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood




Ostatnio zmieniony przez Maghnus Bulstrode dnia 23.08.21 9:05, w całości zmieniany 2 razy
Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Sala balowa [odnośnik]18.08.21 12:44
Delikatne koronki, szelest materiału - swobodnie odnajdywała się w tym miejscu, widząc wszystkie barwy i eleganckie stroje, na które właśnie patrzyła. Czuła się nieco jak w Domu Mody Parkinson, tylko tym razem wszystkie stroje ozdabiały prawdziwe osoby, nie manekiny od czasu do czasu poruszające się aby imitować ruch. Mogła oglądać stroje, widząc je w ruchu, nie jak to zazwyczaj obserwowała - na papierze, od szkicu który dopiero potem zyskiwał koloryt, potem pojawiały się tkaniny, a na końcu, kiedy widziała efekt końcowy, nie zawsze udawało się zachwycić rzeczami tak mocno jak kiedy oglądała się coś nowego i świeżego, wcześniej niewidzianego. Pozwoliła sobie na chwilę podziwiania okolicy, sięgając po szklankę z tacy lewitującej niedaleko. Delikatne szkło pozwoliło jej na oparcie go na swoich ustach, pozostawiając delikatnie odciśnięty ślad szminki na gładkiej powierzchni zanim nie skosztowała alkoholu.
Zimno wydawało się przejmować jej skórę, nawet jeżeli była w tłumie osób, który wydawał się podnosić temperaturę tego pomieszczenia...na różne sposoby. Teraz jednak jej skóra wydawała się wychłodzona, ale wcale jej to nie przeszkadzało, pamięć sięgnęła bowiem do drobnych kroków dziecięcych na śniegu, kiedy tylko sięgała po dłoń kogoś z rodzeństwa, pokazując coś nowego, albo sama wybierała się na zewnątrz w tej krótkiej chwili braku zajęć, kiedy wraz ze służącą udawała się na zewnątrz, wyciągając dłonie w kierunku jednorożców które łagodnie pochylały swoje łby, szturchając ją ostrożnie i pozwalając klepać się ostrożnie przy rogu, mając do dzieci niezwykłą cierpliwość.
Jej oddech zaczął pojawiać się mgiełką tuż przed nią, z delikatnymi płatkami wirującymi w powietrzu. Zaraz jednak znajoma sylwetka zwróciła jej uwagę, a wszelkie wspomnienia uciekły na ten widok kiedy tylko mogła dostrzec jego obecność tuż obok, uśmiechając się lekko i odstawiając szklankę, dygając lekko kiedy jej oczy spoczęły na Edwardzie. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku, tak jakby był jej zupełnie nieświadomy, chcąc ciągnąć tę szaradę i dać innym możliwość aby domyślali się tożsamości najbardziej eleganckiego mężczyzny na tej sali.
- Edwardzie - szepnęła jeszcze do niego, zanim nie zamilkła, spojrzenie kierując w stronę gospodyni wieczoru. Delikatnie oklaskała nowe debiutantki, niczym zahipnotyzowana słuchając przemowy Adelaidy. Czy gdyby poślubiła Notta, teraz stałaby tak samo? A może pomagałaby od razu, razem z Edwardem szykując wszystko od rana? Uśmiechnęła się na koniec przemowy, odwracając się w stronę brata i przechylając lekko głowę.
- Wrócę do ciebie, bracie. Ale ja będziesz stać obok mnie, to spłoszysz wszystkich swoim olśniewającym wyglądem. - Zaśmiała się lekko, delikatnie odwracając się by zwinnie przejść do innej części Hampton Court.

przechodzę tutaj


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Sala balowa [odnośnik]18.08.21 23:49
Obecność na sabacie nie była dla niego nagrodą, choć musiał przyznać, że z wielu powodów tego roku zjawiał się w Hampton w dobrym humorze i nie było widać po nim wyraźnej niechęci. Wiele się zmieniło, Mathieu zaczynał o wiele bardziej komfortowo czuć się w towarzystwie i sam zaczął to doceniać. Miał możliwości i szanse, więc zamierzał z nich korzystać. Nie czuł się już jedynie cieniem ukrywającym się za solidną posturą Tristana, był kimś więcej niż „tym drugim Rosierem”. Miał prawo do własnego zdania i własnej opinii, lecz najwyraźniej wymagało to sporo nakładów cierpliwości i doświadczeń – niekoniecznie miłych – aby mógł to wreszcie dostrzec.
Obserwowanie tłumy było przyjemnością, raczył się drinkiem i próbował rozpoznać wśród zebranych kogoś znajomego. Wiedział jedynie jak wyglądali członkowie jego rodziny. Tristan wybrał jego zdaniem klasykę, która idealnie pasowała do jego osoby. Evandra, Fantine i Melisande wyglądały zachwycająco i zapewne będzie im to powtarzał w nieskończoność, bez względu na sytuację. Mathieu za to postawił na mroczny klimat, dodając akcentów, które dodawały charakteru jego osobie. Czy nie na tym polegały bale maskowe? Nierozpoznawalni, a jednak każdy próbował przemycić w tej masce odrobinę siebie.
Uniósł delikatnie maskę, aby skosztować drinka, którego otrzymał. Gęsta konsystencja, posmak mleka i nietypowa pianka u samej góry. Ostry i słodki smak kawy i czekolady, był niezwykle przyjemnym. Musiał przyznać, że drink z całą pewnością przypadł mu do gustu, nie sądził jednak, że wpłynie na barwę i wydźwięk jego głosu, którego chwilowo nie używał. Rozejrzał się ponownie, aż wzrokiem napotkał kobietę, która stanęła mu na drodze. Wyglądała wspaniale, prezentowała się godnie. Wyglądała znajomo, ale nie mógł być pewien…
- Lady Burke? – powiedział zupełnie odmienionym głosem, który zaskoczył nawet jego samego. Primrose rozpoznałby po głosie, co było oczywistą sprawą. Pytanie tylko, czy ona odszukała go po masce, którą sugerował pochodzenie, a może znalazła inny sposób? Oczywiście drugim pytaniem było… czy będzie w stanie go rozpoznać, skoro jego głos stał się niższy, lekki i niebywale przyjemny. – Mam nadzieję, że wyśmienicie bawisz się na tym spotkaniu. – zagadnął, uśmiechając się, kompletnie świadom, że maska pozostawia wszystko w ścisłej tajemnicy. – Dopracowana w każdym szczególe, skrzętnie przemyślana. Przekażę Twój komplement, Lady. – dodał. Och, ciekaw był jak długo Primrose zajmie, aby nabrać pewności, że to Mathieu stoi przed nią.

| Drink: Grzywa aetonana



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Sala balowa [odnośnik]19.08.21 11:52
Tak narzekał, tak się załamywał, ba, nawet się złościł, a jednak nie tylko nigdy jej nie powstrzymał, ale i wielokroć dał się w jej małe gierki wciągnąć. To oznaczało tylko jedno, tak naprawdę sytuacja mu odpowiadała, po prostu nie mógł tego przyznać, nawet przed samym sobą. A ona to wiedziała i nie ustawała w staraniach, by go chociaż odrobinę rozruszać i dać kolejny powód do uśmiechu.
-A niech to, przejrzałeś mnie - zachichotała cicho poprawiając mu kołnierzyk. - Lord Black w innym kolorze niż czarny. Za ten wyczyn powinnam dostać order od samego ministra!
Ona sama nawet nie chciała myśleć jaki grad pytań na nią spadnie, kiedy sabat dobiegnie końca i wróci z rodziną do domu. Czy uwierzą, że podobne akcje oznaczały jedynie przyjaźń, a nie coś więcej, na co zapewne bardzo liczyli? Może tak, w końcu znali ją nie tylko dziś, pewnie jednak cień nadziei i tak pozostanie.
Na jego słowa uśmiechnęła się promiennie, by po chwili, dyskretnie, klepnąć go w ramię.
-W szoku? No ja ci dam... w szoku będziesz widząc tę suknię wirującą na parkiecie, acz wątpię, że dasz radę za mną nadążyć.
Tylko Perseus potrafił tak zręcznie połączyć komplement i zaczepkę w jednym zdaniu, za to zresztą między innymi go ceniła. Puste i sztuczne uprzejmości były mdłe i nudne, wzajemne odbijanie piłeczki sprawiało, że rozmowa od razu stawała się bardziej interesująca.
Widząc pierwsze efekty swojego małego show uniosła dumnie głowę i wybrała taki kierunek, by przejść przed nosem jak największej liczby starych plotkar. Nieco czasu i mieszanka alkoholi powinny dopełnić dzieła i za jakiś czas cicha dyskusja mogła przemienić się w otwartą wojnę, na co skrycie liczyła.
Wystąpienie Lady Nott było jak zwykle perfekcyjne, a Octavia z typowym dla siebie uśmiechem wzniosla kieliszek do toastu, jak gdyby radowała się z niego jak z każdej innej rzeczy związanej z sabatem. Zresztą wystarczył pierwszy łyk i rzeczywiście nie dostrzegała najmniejszego nawet problemu, wszystko stało się idealne. Ozdoby piękniejsze, światła bardziej subtelne, atmosfera magiczna, a kiedy jeszcze dodało się muzykę i występy... jej wzrok stal się rozmarzony, a ona sama nie była pewna kiedy ostatni raz była tak szczęśliwa.
-Nie pamiętam drugiego tak pięknego sabatu... a ta muzyka. Jak cudownie że tutaj jesteśmy - westchnęła ni to do siebie, ni to do Perseusa.
Zaczęła rozglądać się po zebranych mając nadzieję rozpoznać jakąś znajoma sylwetkę. Spędzić ten wieczór w szerokim towarzystwie przyjaznych osób, w tej chwili jawiło jak się to jako raj na ziemi. Zniknęły troski, wojna konwenanse. Byli oni, zabawa i wielki bał, z którego chciala czerpać jak najwięcej.
-Chodź, może uda nam się znaleźć Rigela. Evandrę? Może Prim... ojej, ile osób musimy poszukać... - zaczęła robić w głowie listę, która niebezpiecznie się wydłużała.


Creme de la creme
Octavia A. Lestrange
Octavia A. Lestrange
Zawód : Konsultant artystyczny w rodzinnej operze
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Odrobina szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9793-octavia-lestrange#297025 https://www.morsmordre.net/t9802-nutka#297514 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t9803-skrytka-bankowa-nr-2239#297516 https://www.morsmordre.net/t9804-o-lestrange#297521
Re: Sala balowa [odnośnik]19.08.21 13:23
Przypatrywałam się tłumowi kobiet i mężczyzn, którzy powoli napływali do tej sali. Wszechobecne bogactwo potrafiło mnie przytłoczyć, nie czułam się wcale komfortowo w otoczeniu tak drogich strojów, biżuterii i pozłacanych płaskorzeźb na ścianach. Przywykłam zresztą do znacznie mniej luksusowego towarzystwa i wystroju, pierwsza lepsza portowa knajpka, czy też mroki Nokturnu, nie pasowałam do ich świata. Nawet jeśli dostałam zaproszenie i dotknął mi prawdziwy zaszczyt, że mogłam dziś tu się zjawić, tak pasowałam niczym garbaty do ściany. Nie ironizowałam, naprawdę było mi miło, że mogłam spoglądać na te bogate stroje, czuć się częścią socjety i elitarnego grona, a moja walka zostaje doceniona, ale coś mi nie pasowało w tym miejscu. Nie byłam do niego stworzona i nie potrafiłam w nim brylować tak, jak robiły to niektóre damy. Patrzyłam z boku na ich płynne ruchy, na całujących dłonie gentlemanów, ale na pierwszy rzut oka nie rozpoznawałam nikogo. Wydawali się być w swoim żywiole, podczas gdy ja stałam z tylu w pożyczonej od kuzynki sukni, zadowolona jedynie z tego, że na twarzy mogę mieć przylegającą maskę i nie rozpozna mnie nikt. Wtem po swojej prawej usłyszała głos, który przecież znała. Jeden z kącików ust poleciał do góry, chociaż nie mógł tego widzieć, przecież cała jej twarz znajdowała się pod porcelanową powłoką. Ramsey Mulciber nie skrywał dziś swojego oblicza, przez oczy przewiązaną miał jedynie wąską maskę. Mogłabym nie odezwać się, zostawić go w błogiej nieświadomości z kim miał do czynienia, że nie natknął się dziś tutaj na obcą sobie postać, a na kobietę, którą przecież dobrze znał i to od lat. Kieliszek z alkoholem trzymałam wciąż w dłoni, nie chcąc zdejmować z twarzy maski, która przecież miała ochronić moją prywatność. - Czy nie najbardziej pociągające jest to, co samemu można odkryć? Tajemnica przeznaczona tylko dla wyjątkowych oczu - mówiłam swoim tonem, nie zmieniałam go, świadoma, że może mnie rozpoznać, chociaż nie widzieliśmy się już jakiś czas, od kiedy coś między nim, a Cassandrą wyszło nie w porządku. Odciął się od niej, od dzieci... Nie chciałam oceniać, wiedziałam przecież dobrze, że często rozwiązania są bardziej skomplikowane, niż wyglądają na pierwszy rzut oka, a jednak wcale nie czułam dziś do niego tej samej sympatii podszytej dobrem przyjaciółki, co zawsze. Przez chwilę korciło mnie, aby spytać dlaczego, co spowodowało, że tak łatwo pozwolił sobie odejść, ale to mijałoby się z celem. Odpowiedzi i tak zapewne bym nie dostała. Nie teraz, nie tutaj. - Idealne zwieńczenie roku, ale jak myślisz, czemu nosimy dziś maski? - powiedziałam spokojnie, wzrok kierując na scenę, zanim gospodyni zjawiła się na niej. Ciekawa byłam jego zdania i tego, w jaki sposób podchodzi do podobnych uroczystości, obcował z arystokracją znacznie częściej niż ja. Miało to swój cel, czy może było formą zabawy? Nie upiłam jeszcze ani łyka alkoholu, nie chciałam podnieść maski i się zdradzić.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Sala balowa [odnośnik]19.08.21 14:44
Wystawne przyjęcie w Hamtpon Court było tym na co każda szlachetnie urodzona dama i lord czekali cały rok. Lady Nott miała niebywały talent do organizacji sabatów, balów i spotkań towarzyskich, tak więc próżno było liczyć na zawiedzenie się tym wydarzeniem. W istocie, dziesiątki pięknych i drogich sukien zdobiły dziś tę salę, a eleganccy panowie w dostojnych szatach dbali o swoje partnerki, nie odstępując ich na krok. Aquila i Cygnus pojawili się tam razem, zresztą, dziewczyna czuła w bracie oparcie, którego teraz wyjątkowo jej było trzeba. Od tego haniebnego ataku na Connaught Square minęło mniej niż dwa tygodnie, ale to on wtedy stanął w jej obronie, sprawiając, że uniknęła upokorzenia, a przede wszystkim ochronił również małą Ursulę. Trzymała się więc jego ramienia, przekraczając próg i zajmując jedno z miejsc w oczekiwaniu na rozpoczęcie uroczystości. Pochwycony z tacy kieliszek trzymała w lewej dłoni, prostując jeszcze czarną drogą suknię, wysadzaną pobłyskującymi kamieniami szlachetnymi. Na twarzy miała maskę bauta o twardych krawędziach, która odstawała nieco od ust, pozwalając bez problemu korzystać z dobrodziejstw kieliszka. Black miała się dzisiaj pilnować i absolutnie nie pozwolić sobie na żadne upicie organizmu, wciąż pozostawiając umysł trzeźwym. Dokładnie wyliczała wiec sobie drinki, ten trzymany w dłoni był zresztą pierwszy. Podróż upłynęła spokojnie, ale chociaż rozdzielili się z Perseusem i Rigelem, to pewna była, że wkrótce ich zobaczą. - Pamiętam dziś o żałobie, drogi bracie, dziękuję za twoją cierpliwość i wsparcie mnie - powiedziała spokojnie ściszonym tonem, odwracając głowę nieco bardziej w jego stronę. Prawdopodobnie nie musiała go w tym upewniać, nie przynosiła wstydu swojej rodzinie i nie pozwalała sobie na złamanie panujących obyczajów. Gdy obok znalazła się dwójka szlachciców, Aquila kiwnęła głową, dygając delikatnie, tak jak przystało na tak wzniosłe wydarzenie. Słysząc głos Abraxasa, bez trudu rozpoznała go pod maską, świetnie zresztą pasującą do jego osoby. Odnalezienie pomiędzy warstwami różowego tiulu i maski kota Cordelii było banalne. Kto inni, jak nie ona, mógł zjawić się tu w takim stroju? Zmarszczyła brwi, czego nie było zresztą widać pod maską. Powinna być tu dziś kobietą, nie dziewczynką. Aquila poczuła, że mogła zrobić coś więcej, może lepiej z nią rozmawiać? Była już w końcu dorosła... - Lady Malfoy, wyglądasz... wyjątkowo - przywitała się z młodszą przyjaciółką, zachowując jednak wszystkie zasady panujące wśród arystokracji. - Cieszę się, że mogę być świadkiem twojego debiutu. Lordzie Malfoy, wierzę, że sytuacja się stabilizuje. Wdzięczna jestem lady Nott, że nie pozwoliłaby tradycji odejść w zapomnienie. Czymże jesteśmy bez niej? - wzniosła kieliszek lekko w górę, oczekując, czy któryś z lordów nie ma jeszcze czegoś do dodania, a potem upiła łyk. Wyczuwalne było tam Toujour Pur, rodowe wino, którego smak doskonale przecież znała. Dopiero potem z tyłu języka pojawiła się pikanteria, która różowiła policzki. Oddychała głęboko, usiłując nie dać po sobie poznać, jak mocno smak palił w gardło. To kojarzyło się z zabawami w Hogwarcie, gdzie jeszcze nie tak dawno zwykła próbować nowych rzeczy, nawet tych lukrecjowych cukierków z chili. Dziecięca naiwność, że nic złego jej nie spotka. Czy mogła tak poczuć się znów? Gdy lady Nott zjawiła się na scenie i wygłosiła przemowę na otwarcie, ekscytacja sięgała już coraz wyżej. - Oh, cóż za wspaniałości tu na nas czekają - zachwyciła się, a głos miała dziwnie wyższy. Skierowała wzrok na starszego Malfoya i Cygnusa. - Czyż nie tęskno wam, panowie, do czasów, gdy sami debiutowaliście w tych salach? - na pewno mieli tak wiele historii z tamtych czasów. Nie mogła się wręcz doczekać!

piję łyk niewinności



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Sala balowa [odnośnik]19.08.21 18:57
Wzrok przemknął po drobnym cieniu damy, jaka przemknęła obok jego ramienia z francuskim słowem na ustach. Delikatna maska Colombiany, którą nosił, a ujawniała jedynie uśmiech pełnych ust, a jej tożsamość pozostawała dla Rhysanda niewiadomą, dlatego po chwilowym rozkojarzeniu rzuconego w bok spojrzenia, skupił się na słowach wypowiadanych przez damę jego jagody.
- Lady miliona masek, zatem prawdziwym zaszczytem będzie zobaczenie tego co kryje się za nimi wszystkimi. - Nie dane było mu skończyć, bo o to nieszczęśnik znajdujący się obok damy, swoją drogą ubrany w wyjątkowo odważny dobór maski musiał wtrącić się w ich konwersacje. Selwyn będąc gentlemanem, zamierzał tylko lekko zwrócić uwagę jegomościowi, ale słowa wypowiedziane w znajomej barwie, rozwiały jego plany w tysiąc drobnych odłamków, a te z kolei rozprysnęły się z radością na pojęcia, iż o to stał przed nim jeden z najdroższych przyjaciół.
- Je ne peux pas en croire mes yeux… Aresie! - Głos Rhysanda po wybitym drinku obniżył się nawet bardziej, gorący alkohol dodając mu wyraźnej chrypki wybrzmiewającej po każdej sylabie. Roześmiał się szczerze, sięgając po rękę lorda Carrowa i ściskając ją serdecznie w geście powitania. Chwyta podany mu drink bez szczególnej różnicy, opróżniwszy wcześniej swój pierwszy i oddając go na unoszącą się w powietrzu tacę. - A więc mam do czynienia z lady Bulstrode? - Odprowadził ją wzrokiem, śledząc każdy kuszący rys sukni, tak idealnie pasujący do sylwetki kobiety. Gdy zniknęła w tłumie, ponownie skupił się na przyjacielu, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Znasz mnie Aresie, tylko najlepsze ruchy, na najlepsze damy. - Zażartował, upijając kolejnego łyka drugiego napitku. Noc jeszcze była młoda, a jego plany poszukiwania kandydatki na żonę aktualne jak nigdy dotąd. W oddali dostrzegł zarys sylwetki matki, która najwyraźniej przyglądała się mu mimo pozornemu zatopieniu we własnej konwersacji. Oboje skinęli sobie porozumiewawczo, Selwyn w pamięci notując, by dowiedzieć się więcej o tajemniczej piękności, która musnęła jego ramię, jak i lady Bulstrode.
- Wiedziałem, że mój list cię wzruszy, ale nie przypuszczałem, że tak mocno. - Ponownie zagaił z zainteresowaniem. - I jaką to misję możesz mieć na tak wybitnym balu, prócz zabawy do białego rana i przyjemnej konwersacji z obecnymi tu arystokratami? - Ares wyglądał dobrze, pewnie i zdrowo jak zawsze, a chociaż nie widzieli się przez jakiś czas, to ufał, że ich przyjacielska więź pozostała tak mocna jak zawsze. Zanim doczekał się odpowiedzi, powszechny gwar przerwało przybycie gospodyni zgromadzenia, która przywitawszy się dumnymi słowami, zapoczątkowała falę toastu. - Za Lorda Voldemorta. - Przytaknął, unosząc kieliszek, by następnie upić część jego zawartości. Na sali pojawili się wszelkiego rodzaju artyści, a chociaż oboje z Aresem stali w gwarnym tłumie, to w końcu tutaj najłatwiej było dochować, chociaż pewnego zakresu anonimowości. - Cieszę się, że tradycja obdarowywania jemiołą wciąż jest żywa, zupełnie jak na moim pierwszym sabacie. Oceniając zjawiskowość obecnych tu kobiet, czuję, że nie będzie to jedyna zerwana przeze mnie dzisiaj jagoda.... Ale mówiłeś, misja? - Zawadiacki uśmiech ustąpił autentycznemu zainteresowaniu w oczekiwaniu na dalszą historię swojego kompana.

piję gorący kociołek



angels would damn themselves for me


Ostatnio zmieniony przez Rhysand Selwyn dnia 19.08.21 21:43, w całości zmieniany 1 raz
Rhysand Selwyn
Rhysand Selwyn
Zawód : ambasador MKCz, persona polityczna, mecenas sztuki
Wiek : 38
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
fine, make me your villain

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 igni ferroque
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10361-rhysand-m-selwyn https://www.morsmordre.net/t10437-koperty-przy-kieliszku-whiskey#315412 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t10441-skrytka-bankowa-nr-2290#315558 https://www.morsmordre.net/t10440-r-m-selwyn#315504

Strona 22 z 32 Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23 ... 27 ... 32  Next

Sala balowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach