Wydarzenia


Ekipa forum
Karczma "U Bobby'ego"
AutorWiadomość
Karczma "U Bobby'ego" [odnośnik]10.03.12 23:15
First topic message reminder :

Karczma "U Bobby'ego"

Karczma ta znajduje się w samym środku gęstego lasu na obrzeżach Londynu, słynącego z ogromnej ilości grzybów, które w nim rosną. Jest to nieco obskurny budynek z zapadającym się dachem, zbudowany z kamieni i drewna, otoczony gęstą ścianą drzew, która skrywa go przed niepowołanymi oczami. Jego wnętrze jest jasne, swojskie i duszne, zwykle zadymione papierosami lub zasnute dymem wydobywającym się z kominka. Na prawo od wejścia, przy pokrytej boazerią ścianie, stoi stara szafa grająca. Bójki, śpiewy, tańce i krzyki są tu już niemalże tradycją, acz mimo wszystko trudno oprzeć się uroczej atmosferze panującej dookoła, nieco mrocznej, jakby z westernu.
Karczma to istna kopalnia wszelkich informacji - bywają tu bowiem zwolennicy przeciwstawnych stron konfliktu, jak i pracownicy wszelakich instytucji, gazet, a nawet przedstawicie prawa, wszyscy oczywiście pod przebraniem, w ukryciu. To tutaj rozkwita czarnomagiczny interes, to tutaj można kupić truciznę, zakazaną księgę lub smocze jajo. Nigdy nie wiadomo, co tutaj znajdziesz, ta karczma stanowi prawdziwy moralny rynsztok, więc miej to na uwadze.
Kominek podpięty jest do Sieci Fiuu.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "U Bobby'ego" - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Karczma "U Bobby'ego" [odnośnik]27.02.23 15:00
Wystarczyło tylko wymuskanie znajomego akcentu, zlokalizowanie dawno niesłyszanego języka, czy nuta solidarności kobiecej, która zwykle kojarzyła jej się ze sztampą – choć w obecnych czasach bywała niebywale istotna – i czczymi słowami? Co było dobitnym powodem, który sprawił, że podniosła się z miejsca, obserwowała dziewczynę dostatecznie długo z niesłabnącą uwagą, a w końcu stanęła w obronie jej imienia, odpychając wielkiego buca nie tyle co siłą, co środkiem pozbawionym zbędnej brutalności, przynajmniej z jej rąk i zamiarów, bo sposób, w jakim irlandzcy ochroniarze odciągnęli typka od baru daleki był od subtelności.
Podążyła za nią, a Tatiana, choć spodziewała się takiego obrotu sprawy, uśmiechnęła się pod nosem, siadając w końcu w wybranym przez siebie miejscu. Boks był ulokowany w bocznej części karczmy, we wnęce z wysokim oknem, za którym można było obserwować wieczorną ulewę. Świeca na blacie stolika zabarwiła drewno ciemnoczerwonym woskiem, choć zdawała się już bardziej nie kurczyć, najpewniej odpowiednio zaczarowana.
Nie musisz mi się tłumaczyć, nie oskarżam cię o nic – odpowiedziała, kiedy dziewczyna wymamrotała coś o winie zaczepiającego ją mężczyzny. Nawet gdyby było na odwrót – nie interesował ją początek zgrzytu między dwiema sylwetkami, bardziej jego przebieg; choć gdyby zakapturzona panienka z kuszą w ręku szukała guza w tak otwarty sposób, czy też chciała ukazać swoją dominację nad angielską ferajną burdy i piwska, machinalnie spisałaby ją na straty lub przynajmniej sklasyfikowała jako kogoś pozbawionego instynktu samozachowawczego.
Po głupawej zaczepce zostały już tylko strzępki minionej chwili, gwar na nowo toczył się w zatłoczonych, dusznych kątach. W miejscu, w którym usiadły było nieco ciszej, co zdecydowanie sprzyjało nie tylko obserwacji, ale też rozmowie.
Przyjemnie było mówić z kimś, kto płynnie operował rosyjskim i nie był jej ojcem.
Przyjemnie było też usłyszeć jej preferencję; interesującą zważywszy na miejsce, porę i oczekiwania – skinięcie ręką nie było wystarczające, więc Dolohov przywołała w końcu do stolika kelnera, młodego chłopaka z jąkliwą tendencją w mówieniu, zamawiając u niego nieoczekiwaną ciepłą wodę z cytryną i kieliszek wódki.
Dopiero kiedy chłoptaś mruknął coś pod nosem, skłonił się i odmaszerował w kierunku baru, powoli wróciła wzrokiem do dziewczyny o jasnej cerze, ciemnych włosach, nieugiętym spojrzeniu i strachu przed dotykiem. Nic dziwnego.
Ciekawisz mnie. To tyle. Nie doszukuj się spisków gdzie ich nie ma, bo szybko potracisz bełty w swojej kuszy – rzuciła, podbródkiem wskazując na broń u boku dziewczyny. Widok młodej kobiety z taką bronią był niecodzienny, nawet tutaj, w sercu leśnego krajobrazu.
Młody barman wrócił, stawiając na blacie dwa naczynia; wysoki kubek z parującą wodą, w której pływały dwa grube plastry cytryny, obok nieduży, zaskakująco czysty kieliszek wypełniony przezroczystym alkoholem.
Informacji. Znajomości. Jednego i drugiego. Przy alkoholu, kantowanym pokerze i taniej muzyce ludzie zaskakująco łatwo się otwierają – stwierdziła, zaledwie na moment zerkając na zatłoczoną salę, nim wzrok na nowo nie spoczął na nieznajomej-znajomej.
Polujesz? – na coś musiała być ta kusza.

Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Karczma "U Bobby'ego" [odnośnik]28.02.23 18:36
Byłam cieniem. Umiałam trwać i jednocześnie się kryć. Dorastałam, ucząc się skradania po obcych śladach, patrzenia w niewidziane, ciągłego zjawienia się i znikania. By być o krok do przodu, by wyprzedzać, by zaskoczyć. Tak w lasach jak i w gwarnych karczmach. Zwykle więc przemykałam po cichu, unikając uwagi. To dość roztropne szczególnie teraz, w obcym kraju i zupełnie nierozszyfrowanym społeczeństwie. Nie byłam aż tak głupia, by ze swojego położenia walczyć o zbędne, może nawet ryzykowne, zainteresowanie. Nie chciałam go. Zarówno tutaj jak i na rodzinnej ziemi. Czasami starałam się o to wszystko bardziej. O niezauważalność. Kontrolowałam bardzo dobrze każdy ruch. Innym razem niepotrzebne mi to było wcale. Przestawałam się więc tak pilnować. Jak teraz, kiedy po prostu chciałam posiedzieć, zjeść i dalej ruszyć w swoją stronę. Nie pozwolono mi.
Nie miałam zaufania do obcych. Nawet kobiet. Czujne oczy nie odstępowały jej więc na krok. Świetlista smuga podejrzenia rozcinała dramatycznie spojrzenie na pół. Nie wyobrażałam sobie, by tak po prostu mogła pragnąć luźnej rozmowy o niczym, by ściągnięcie mnie tu wiązało się z jakąś niemożliwą formą zaniepokojenia. Nie miała powodów, by wiązać moją postać z takimi odczuciami. Wydawało mi się to wręcz irracjonalne. Szybko jednak mogłam dać jej się poznać od strony tej niechętnej. Niechętnej do pogawędek i przyjaznego dzielenia się faktami ze swojego życia. Ostrożność nie pozwalała mi się zapędzać, zaś niezbyt skore do wylewności usta szły z nią w parze.
Odjęłam to wwiercające się spojrzenie dopiero, gdy widok rozmazały fantazyjne wstęgi ulatujące z parującego napoju. Popatrzyłam na ciepłe wnętrze szkła. Nie miałam w planach dziurawić jej przy pomocy kuszy. Jej ani kogokolwiek innego. Mimo zgrzytu, wciąż daleka byłam od tego typu myśli. Nim bełt pomknął, myślałam. Zresztą te były zarezerwowane głównie dla stworzeń, nie ludzi. Sięgnęłam po kubek i zmoczyłam wargi w kwaśnym cieple. Za mało kwaśnym. Upiłam dwa łyki, a potem nieco się rozluźniłam. W tej kwestii zatem tutejsi nie różnią się od Rosjan przyznałam, zauważając już w myślach, że tego alkoholu Anglicy potrzebowali jednak mniej. O wiele szybciej obejmował władze nad ich zmysłami. Jesteś tutaj dłużej. Czymś cię zaskoczono? zapytałam z pewnym zainteresowaniem. Ostatecznie w tej mowie mogłyśmy mówić o wiele swobodniej. Marna szansa, że ktoś z otoczenia był w stanie połapać się w obcym języku. Ona zaś, tak pewna siebie i wygodnie rozłożona w kącie na pewno zdołała przyuważyć jakiś absurd. Albo intrygę. Tak odpowiedziałam krótko po tym, gdy za moimi plecami trzasnęło szkło. Dwa, może trzy stoliki dalej. Zaraz potem padło angielskie przekleństwo. Tropię, poluję, a potem wypycham zwierzęta, obdzieram je ze skóry, albo robię z nimi cokolwiek innego, zgodnie z życzeniem. To moja praca. A ci… - urwałam, by otoczyć spojrzeniem rozsadzoną przy stolikach klientelę. zdaje się, że kuszy boją się bardziej od różdżki, choć to nie oni są jej celem podzieliłam się spostrzeżenie, które odkryłam już dawno temu. Moja broń była inna, nieoczywista i większa. Zdaje się, że budziła w niektórych ludziach jakieś specjalne wyobrażenia. Nikt nie chciał poczuć w ciele strzały. Próbowałaś kiedyś? Polować? zapytałam, spodziewając się raczej negatywnej odpowiedzi. Tutaj nieczęsto spotykano łowców. Kobiety tym bardziej. Jednak w moich stronach nie było to tak rzadkie zajęcie.
Nasunęło się kolejne niewypowiedziane pytanie. Skąd była ona?
Varya Mulciber
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11435-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/t11445-olgierd#353862 https://www.morsmordre.net/t12091-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t11446-skrytka-bankowa-nr-2500#353865 https://www.morsmordre.net/t11447-varya-mulciber#353889
Re: Karczma "U Bobby'ego" [odnośnik]07.03.23 11:39
Była ciekawa, podobnie jak jej zamówienie i jej zachowanie. Enigmatyczne półsłówka i spojrzenie przykryte czernią kaptura już mniej – oczywistym było, że chowała się we własnej rzekomo chroniącej bańce, za butnym wzrokiem, stale uniesioną gardą i niechęcią wobec obcych. Miałaby ją za głupią, gdyby bez ostrożności poszła za nią i odpowiedziała na wszystkie padające pytania.
Tatiana nie była dla niej zagrożeniem; potwierdziła to w momencie, w którym ochroniarze zajęli się napastnikiem, kategorycznie choć dość łagodnie – kontynuowała wraz z zaproszeniem do stolika i zainteresowaniem, którym nie obdarzała wielu ludzi.
Młody barman postawił na blacie stolika zamówione napoje; przez moment Dolohov patrzyła na dryfujące plastry cytryny wciśnięte we wrzątek, później zajęła się swoim kieliszkiem, pozbawiając szkło przezroczystego płynu szybkim haustem.
Przekonanie o znajomości, coraz większa liczba Rosjan pojawiająca się na brytyjskich ziemiach; znajoma-nieznajoma była swoistym przekroczeniem pewnej granicy, zatarciem obojętności z ciekawością, z czego finalnie wygrało to drugie – Dolohov ciekawiło, jakim cudem – i przede wszystkim celem – tak wielu Rodaków witało Wyspy. Kim była dziewczyna, której spojrzenie wydawało się dziwnie znajome?
Kimś nowym; w tej karczmie, w tej okolicy, w końcu najpewniej w całej Anglii. Kimś, kim ona mogłaby być lata temu. Teraz Dolohov czuła się swobodnie; na tyle przesiąkała angielszczyzną, że gdy się wybitnie postarała, potrafiła nawet ukryć własny akcent, ostry i kanciasty. Nie na tyle, by brzmieć czysto brytyjsko; na tyle, by sprawić, że pytania och, jesteś ze Wschodu? się nie pojawiały, a na ich miejscu występowała tylko zagwozdka.
Teraz jednak nie musiała się starać – wymyślać, gimnastykować języka i udawać. Rosyjski był przyjemną odmianą w miejscu, gdzie angielski mieszał się z irlandzkim, specyficzne memlanie zgłosek potrafiło doprowadzić do szału, a przekleństwa były tak niewyraźne, że traciły na swoim znaczeniu.
Niewiele było takich rzeczy – wyjawiła, z uśmiechem błąkającym się po ustach, opierając głowę o zagłówek i obserwując przez kilka kolejnych chwil jak dziewczyna zajmuje się kubkiem wody z cytryną Anglicy mają dziwne zwyczaje. Przyzwyczajenia. Fantazje. Ich sekrety często brzmią jak sekrety dzieci, które boją się przyłapania na gorącym uczynku – fałszowane dokumenty, romanse, zamiatane pod dywan sekrety, które wypływały na wierzch z kolejnym wlewem piwa.
Ty zaskakujesz ich bardziej – dodała, a uniesione kąciki ust znów pikowały w górę. Z kuszą było jej do twarzy, ale profesja, którą jej zdradziła była co najmniej niecodzienna Pasja, czy mus? – zagadnęła, unosząc brew. Hobby w postaci wypychania martwych zwierząt nie należało do najczęstszych, w przypadku młodej kobiety mogłoby uchodzić za niepokojące, ale mało było rzeczy potrafiących ją zdziwić.
Cokolwiek innego; co jeszcze można sobie zażyczyć wobec martwego jelenia? – czysta ciekawość, podobna do tej, którą obdarzała całą jej osobę, wciąż balansującą na granicy rozpoznania. Jak myśl tańcząca na skraju umysłu, nieuchwytny dmuchawiec drażniący przed nosem.
Milczała przez jakiś czas, spojrzenie potoczyło się z powrotem na kuszę.
Nie na zwierzęta. – tym razem odezwała się po norwesku.

Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Karczma "U Bobby'ego" [odnośnik]13.03.23 20:48
Nie przestałam. Topiłam w niej spojrzenie, zauważalnie, czujnie. Poczucie znajomości nasilało się, im dłużej trwałyśmy naprzeciw siebie, w kącie na uboczu skazane na coraz więcej wzajemnej uwagi. Rozmowa rozwijała się, nie padało wiele konkretnych informacji, nie dałam jej nazw. Nie prosiłam o to samo. Choć byłam zwolenniczką prostoty i wykładania prawdy na stół, nie mogłam sobie pozwolić na błędy. Trudno było jakkolwiek powiązać moją osobę z durnym paplaniem na prawo i lewo. Widziałam wiele, myślałam wiele, ale większość treści utrzymywałam za zasłoną głębokiego spojrzenia, z milczącymi ustami. Nawet świadomość możliwości konwersacji w rodowitym języku nie skłaniała mnie do zbytnich zwierzeń. Patrzyłam, próbując dopasować twarz do okoliczności. Sparzone cytrynową wodą usta zapiekły znów. Z dala od głośnego centrum zdarzeń w śpiewnej karczmie, otrzymałyśmy szansę. Tylko na co? Zamierzałam dopić i odejść, zostawić ją jako przypadkowe wspomnienie. Czekała mnie wciąż długa droga, a to miejsce nie zachęcało, by uczynić je dłuższym przystankiem. Ona nie zmieniała niczego w moich odczuciach. Uśmiechnięta, pewna, dobrze układająca się w otoczeniu, które wydawało się nijak pasować do jej postaci.
Ja natomiast, słuchając jej, wiedziałam, że nie zrozumiem Anglików. Że nieprędko zdobędę to coś, co zdobyła ona. Zdawało się, że kobieta w angielskim płaszczu czuła się jak w drugiej skórze i że zatarła się w niej inność, przez którą mną próbowano wzgardzić. Krótki wciąż mój pobyt w tym kraju zaowocował garścią wniosków. Widziałam angielską grę pozorów, kamuflaże. W moim kraju również były obecne, ale tutaj zdawały się zwykłe dni. Uprawiali teatr we własnej codzienności, nie lubili prostoty. Byli inni, a ja wiedziałam, że powinnam nauczyć się rozplątywać tę inność.
- Pasja odpowiedziałam krótko. W moich stronach nic nadzwyczajnego wyjawiłam, sunąc chłodnym palcem po gorącym szkle. Wychowywano nas w duchu kultury fizycznej, musieliśmy radzić sobie na otwartych przestrzeniach, w trudnych warunkach pogodowych, bez dachu nad głową i podanego do stołu obiadu. Przez to w terenie czułam się bardziej swoja niż w tych ładnych angielskich salonikach, gdzie uprawiano przedziwny rytuał herbaty i porannej prasy, gdzie wygnieciony kołnierz budził panikę. Ty tego nie znasz? zapytałam, akcentując tego. Musiała wiedzieć. Skądkolwiek pochodziła, wschodnie kraje reprezentowały podobną myśl. Rosyjska kobieta musiała radzić sobie ze wszystkim, od gotowania po mordowanie. I właśnie tak mnie wyrzeźbiono, nieczułym dłutem i poleceniem, wobec którego nie istniało prawo sprzeciwu. Zastanowiłam się nad tym ponownie, nad pytaniem, które zawisło w powietrzu. Jej życie mogło być przedzielone na dwa kraje. Mogła nigdy nie poznać tego, co mnie zbudowało. Prawdziwego znaczenia tej srogiej zimy. – To nigdy nie jest skończona lista. Zwierzęta do rytuałów, wnętrzności, z których pozyskuje się składniki do wywarów, skóry, z których tworzy się odporne szaty. Jesteśmy drapieżnikami. Bierzemy z nich wszystko, co się da i nie mamy litości. Ludzie chcieli profitów, ale większości z nich drżały ręce, gdy mieli sięgnąć po śmiercionośne narzędzie, odrąbać łeb i wypruć flaki. Ja nie miałam oporów. Płacili mi za to. Czerpałam przyjemność z mordu, ale i samego tropienia, czyhania na ofiarę, scalania się z lasem, osaczania, gmerania w śladach.
Gdy odezwała się jeszcze raz, wciągnęłam mocniej powietrze, napawając się oczywistym sensem. Wyznanie nie obudziło zupełnie żadnych emocji. Zadziałało coś innego. Język, w którym wybrzmiało. Odkurzone głoski, odkurzone wspomnienie. Złamałam postawę wyprostowanej jak struna. Pochyliłam się, niszcząc niewidzialną ścianę. Byłam bliżej niej. Patrzyłam bez ani jednego mrugnięcia. Te same korytarze, czerwone mundurki zdobione futrem i skórzanym pasem. Dwie wspólne mowy, wspólne sztandary i wspólna niechęć tkana mową przodków. – Imponujące, Tatiano Dolohov – odpowiedziałam również po norwesku, choć jej imię i nazwisko wybrzmiało z rosyjskim akcentem. Ja już wiedziałam. Znajome nuty ułożyły się w pieśń. Wspomnienie mgliste, ale wreszcie dopasowane. Dopiłam ostygłą wodę. Wierzę, że jesteś bezlitosna uzupełniłam jeszcze, gdy ucichł odgłos odstawionego na stół naczynia. Gdy już wiedziałam, kim była, dlaczego brzmiała tak znajomo, zaczęłam pojmować więcej. Widzieć w niej oprawcę w pięknym wizerunku, wytresowanego w tych samych szkolnych murach. Kobietę, która tak jak i ja, wznosiła silnie groźbę udręki przeciwko odpowiednim wrogom. I która sama nosiła nazwisko, na dźwięk którego moi wujowie tłukli szkło.
Czy już wiedziała, kim byłam ja? Czy umiała znaleźć właściwy trop?
Varya Mulciber
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11435-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/t11445-olgierd#353862 https://www.morsmordre.net/t12091-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t11446-skrytka-bankowa-nr-2500#353865 https://www.morsmordre.net/t11447-varya-mulciber#353889
Re: Karczma "U Bobby'ego" [odnośnik]18.03.23 15:55
Ludzie dawno temu przestali być zaskakujący. Mieli dziwne pomysły, dziwniejsze pasje i jeszcze gorsze fantazje. Głupie powody, abstrakcyjne pobudki, niecodzienne zwyczaje – każdy składający się z jakiegoś zlepku, prostej rutyny, głupiej przywary i przyklejonej od pokoleń tradycji, którą nazywano rodzinne zażyłości i absurdalne potrzeby – tak samo jak one, siedząc naprzeciw, z ciekawością i ostrożnością, swobodą i czujnością – równie podobne i równie skrajne.
Wódka tutaj miała inny posmak, ale ciężka gorycz spływająca wzdłuż gardła niosła coś na kształt ulgi; rozpalała zainteresowanie uwydatnione w czujnym spojrzeniu i delikatnym uśmiechu. Łagodnym, pozbawionym wyczekiwania, nawet jeśli była faktycznie zaaferowana nadchodzącymi słowami.
Kolejnymi elementami, drobnymi częściami układanki, której rozwiązanie miałoby zaspokoić interesujące ją wydarzenie w karczmie, ucieleśnione w postaci młodej kobiety.
Nie osobiście - wyjawiła, drobne wzruszenie ramion było subtelne. Słuchała kolejnych słów – o tym, co można zrobić ze zwierzętami, do czego czarodziejom przyda się truchło i jak wiele etapów ma czynność rozpoczynająca się na uniesieniu kuszy. Znała polowania, wiedziała o myśliwych – ale Petersburg miał dla niej życie skrajne różne od tego, które niosło się syberyjskim stepem, inne od legend i przekazywanych opowiastek. Nie poznała na własnej skórze brutalnej prostoty lodowatej chaty z drewna i nieugiętości lasów; dyscyplina tworzyła się inaczej, życie w Durmstrangu było przedłużeniem nauk, które kształtowały ich życie. Dom, ojczyzna, polityka tworząca się na ulicach Moskwy białym dniem – jak bardzo zżyta była z tym ona, zakapturzona, z bronią przy nodze i czujnością w oczach?
W mieście raczej niczego bym nie upolowała- – mruknęła, kącik ust znów delikatnie drgnął i poszybował w górę.
Ona była dzika. Była taka sama, a jednocześnie inna – inna w spojrzeniu, w słowach, w grymasach malujących twarz, choć bladą, porcelanową i młodą, specyficznie ostrą. Nawet bez kuszy u boku Tatiana widziałaby ją w ten sam sposób.
Znajomy choć obcy, przyjemnie intrygujący i ostrzegawczy zarazem; z imieniem na koniuszku języka, myślą spadającą z granicy wspomnień; zmiana na norweski miała pomóc jej odnaleźć trop, podążyć ścieżką, która miała rozwiać wątpliwości.
Ożywiła się; poruszenie było zauważalne i zauważalnie Dolohov okazała swoje zadowolenie; kiedy była bliżej, łatwiej było przyjrzeć się rysom jej twarzy, oczom, zagłębieniom na czerwieni ust.
Łatwiej było szperać w szufladzie zamierzchłych czasów, kiedy odpowiedziała w skandynawskiej mowie. Ale kiedy z jej ust usłyszała własne nazwisko, początkowy szlak nagle się urwał. Zaskoczona, zdziwiona, wytrącona z drogi stawiania kroku za krokiem – ona poznała ją pierwsza, dźwięczne w przyjemnej mowie Dolohov, tak inne od wiecznej angielszczyzny, było przyjemne i alarmujące jednocześnie.
Była szybsza – jak myśliwy, wypatrujący znaków i szukający śladów; szybsza na tyle, że Tatiana potrzebowała następnych kilku chwil by samej wrócić na szlak.Wrócić i finalnie rozpoznać – w ładnej twarzy buzię nastoletniej dziewczyny, prześlizgującą się gdzieś na pobocznych taśmach wspomnień.
Mulciber.
Świadomość jej obecności przyszła nagłym uderzeniem, jak kubeł zimnej wody lub niespodziewany policzek – konsternacja zaglądająca w grymas na twarzy, tworząca chwilową ciszę, gęstą jak melasa.
Varya - ta sama, prawdziwa, z krwią taką samą, która płynęła w żyłach Arsentiego. Młodsza wersja wschodniego odcisku, który coraz dobitniej pozostawiał swoje ślady na angielskiej wersji.
A więc i ona tu była. Cała rodzina.
Jak podoba ci się Warwick? - – nie zostawiłby jej samej. Musieli przyjechać wszyscy. Musiała nie wiedzieć.
O propozycji Ramseya, o jej spotkaniu ze starszym bratem w stajniach. O obietnicy spotkania, która zawisła nad dzisiejszym wieczorem.
Wyrosłaś. Wyładniałaś - nie przypominała już dziewczęcia, a młodą kobietę. Świadomą. Stąpającą po ziemi hardo. I chociaż ten widok był dziwacznie przyjemny, świadomość jej tożsamości – ich tożsamości, ich obecności na Wyspach – tworzyła specyficzne poczucie niepokoju, podobne do wrażenia kurczącego się pomieszczenia.
Bezlitosna - powtórzyła jej słowo, z rozbawieniem drżącym na zgłoskach Tylko wobec wrogów - ona miała być sprzymierzeńcem; udowodniła ten zamiar w momencie, w którym wyciągnęła dłoń i ją samą z rzekomej opresji.
Uśmiech tańczył na ustach Dolohov przez jakiś czas, przebijał się przez ciszę i połykane pytania, zachłanne, jedno po drugim. Finalnie podniosła się z miejsca, dłoń ułożyła się na dłoni młodej panny Mulciber, w geście pożegnania, nim udała się do wyjścia z lokalu.
Witamy w Anglii - czekało tutaj na nią wiele niespodzianek. Równie wiele co na Tatianę.

zt fluffy
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756

Strona 17 z 17 Previous  1 ... 10 ... 15, 16, 17

Karczma "U Bobby'ego"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach