Wydarzenia


Ekipa forum
Brzeg rzeki Lune
AutorWiadomość
Brzeg rzeki Lune [odnośnik]05.08.20 1:49
First topic message reminder :

Brzeg rzeki Lune

Rzeka Lune łączy swoim nurtem hrabstwa Kumbria oraz Lancashire, jednak jej większa część płynie przez to drugie. Nazwana tak na cześć bóstwa czczonego przez zamieszkujących tutaj kiedyś Celtów, najbardziej malownicze i magiczne widoki ukazuje w należącym do Ollivanderów lesie Bowland. Ma niski brzeg, pozbawiony skarp, raczej brakuje jej żwirowych i piaszczystych plaż, natomiast pod dostatkiem ma tych kamiennych i porośniętych florą, w szczególności w lesistej części.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]09.10.21 1:00
Miał nieodparte wrażenie, że ostatni dni, tygodnie, miesiące, od czasu powrotu z więzienia, wypełniała mu niemal całkowicie praca. Jeśli nie stricte aurorska, to w szeregach zakonnych, wojennych, a nawet domowych, zabezpieczając kolejne miejsce, które chronić chciał sam, albo ktoś takowej potrzebował. Wiecznie w ruchu, cały czas przemieszczając się, nocując nie raz pod gołym niebem w warunkach całkowicie polowych. Zmęczenie nie raz osiadało na brakach, gnąc kark, ale, wystarczyła kolejna informacja o podjętej inicjatywie, misji, czy działaniu, by we krwi na nowo zatańczyła magia, wlewając w ciało nowe siły. Rzeczywistość wojny, w której przyszło im żyć, chociaż trudna, pełna wyrzeczeń - hartowała. Tak ciało, jak i ducha. Magia wydawała się rzeczywiście żywiej krążyć pod skórą, odpowiadając śmielej na jego wolę za każdym razem, gdy sięgał po różdżkę. Być może dlatego, list, jaki odczytał od dawnej znajomej go nie zaskoczył. Informacje spływały z różnych miejsc o tym, co się działo i gdzie tym razem wróg maczał swoje brudne szpony.
Na miejscu nie pojawił się bezpośrednio, stawiając na względną dyskrecję. Wylądował na miotle dużo wcześniej, niż wyznaczone miejsce spotkania, by dalsza drogę pokonać pieszo. Miał w ten sposób okazję rozeznać się w terenie, mimowolnie, szukając czającego się w okolicy niebezpieczeństwa. Nie miał ochoty wpadać w pułapki, a ze słów Jackie wynikało, że banda, która mieli dorwać, nie należała do zwykłych maruderów, a była zorganizowaną grupą. Musieli mieć wsparcie kogoś wystarczająco wpływowego i bogatego, by zapewnić im takie możliwości. Sam jednak nie przychodził z pustymi rękami. Nie był pewien, kogo wiedźmia strażniczka miała jeszcze sprowadzić, ale doświadczenie kazało mu zabezpieczyć się na podobne okazje. Miał na sobie mocny, uszyty mu przez siostrę płaszcz, którego właściwości zdążył już przetestować. Głęboki kaptur osłaniał twarz, nie dając większego wglądu kim był. Pod szatą, przypiętą jeszcze do materii koszuli, znajdowała się alabastrowa brosza, która równie często zdążyła utrudnić wrogom testowania na nim brutalności plugawej magii. Miał ze sobą też magiczną torbę, w której znajdował się zdobyty wcześniej kryształ i kilka eliksirów. Przezorny, zawsze ubezpieczony, ale - nie miał zamiaru nosić za sobą całej alchemicznej zbrojowni, o jaką zdołał się uposażyć.
Z daleka dostrzegł grupkę czarodziejów, przez moment zastanawiając się, czy przez wzgląd na kilka bardziej radosnych słów, nie pomylił lokalizacji. Rozpoznał jednak czarownicę, która go wezwała, odnajdując tez wzrokiem postaci, które zdążył niedawno przynajmniej pobieżnie i mocno nieoczekiwanie poznać. Był wystarczająco blisko, by móc usłyszeć, że pojawiły się pierwsze magiczne próby rozeznania w okolicy. Nawet jeśli nieskuteczne, świadczyły jednak - miał taką nadzieję - o zaangażowaniu - Homenum Revelio - wypowiedział, niemal jak na powitanie, czując, jak magia najpierw kłębi się pod skórą, by zwerbalizować się mocą na wszystkie strony. Skamander miał wrażenie, że przez moment, jego oczy błysnęły, patrząc na otaczającą go rzeczywistość nasączoną magią - To wszyscy? - rozejrzał się po zebranych, świdrując czujnym wzrokiem każdą z zebranych person, zupełnie, jakby chciał od razu prześwietlić ich zamiary, ostatecznie spoczywając dłuższą uwagą na Jackie.
- Skamander - rzucił na wstępie, unosząc dłoń gwoli przestawienia tym, których nie kojarzył - Mam kilka eliksirów, które mogą się wam przydać - dodał przechodząc od razu do rzeczy, bez zbędnych konwenansów wyciągając wspomniane jednostki alchemiczne. Mimowolnie przeszło mu przez myśl, zastanawiając się, na ile stać było uczestników tej misji. Wroga mieli poważnego i liczył, że równie poważnie wszyscy podejdą do powierzonego im zadania.

| Udane zaklęcie
| em: 47/50


Ekwipunek:


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]10.10.21 16:20
Dzień był chłodny i pochmurny. Szare, kłębiące się nad waszymi głowami chmury, nie przepuszczały słonecznych promieni, sprawiając, że cała okolica zdawała się pogrążona w szarości; chociaż mróz nieco ustąpił, utrzymując się w okolicach pięciu stopni poniżej zera, to ostry, wdzierający się pod płaszcze wiatr sprawiał, że zimno odczuwaliście dosyć dotkliwie, zwłaszcza pozostając w bezruchu. W powietrzu dookoła was wirowały pojedyncze płatki śniegu, osiadając na rozciągającej się jak okiem sięgnąć, śnieżnej pokrywie; stanowiąca pozostałość po ostatnich śnieżycach, piętrzyła się miejscami na wysokość metra, sprawiając, że poruszanie się wzdłuż rzeki możliwe było wyłącznie po ubitych, otoczonych zaspami ścieżkach. Rzadko rosnące, łyse drzewa, rzucały na okolicę długie, ponure cienie, rozpraszające się dopiero na samym brzegiem rzeki Lune. Ta rozciągała się tuż obok was, od zachodu, skuta cienką warstwą lodu; wydawała się cicha i spokojna, monotonna – nie licząc wystających spod lodu, zwęglonych szczątków rzecznego statku, w którym Jackie i Prudence mogły bez większego trudu rozpoznać ten, z którego kilka tygodni wcześniej udało im się ewakuować mugoli oraz pomagających im czarodziejów.
Zbierając się w umówionym miejscu i czekając na nadejście wszystkich towarzyszy, nie słyszeliście nic poza świstem wiatru i skrzypieniem śniegu pod butami. Inkantacje zaklęć wypowiedzianych przez Thomasa a później Ronję nie przyniosły żadnego skutku – choć drewno różdżek rozgrzało się nieznacznie pod ich palcami, to żadne z nich nie dostrzegło wokół siebie blasku, który powinien otoczyć ludzkie sylwetki. Ten udało się zauważyć dopiero Samuelowi – spływająca z jego dłoni magia uwidoczniła się w postaci niebieskawych poświat, które otoczyły wszystkich jego towarzyszy, poza nimi Samuel nie dostrzegł jednak nikogo – okolica, przynajmniej ta najbliższa, wydawała się pusta, nikt więcej nie zmierzał już w kierunku zbierającej się grupy, a pierwsze zabudowania oddalone były o kilkanaście minut żwawego spaceru. W ich stronę prowadziła wydeptana, wyżłobiona w zaspach ścieżka, na tyle wąska, że mieściła wygodnie tylko jednego czarodzieja – można było poruszać się nią gęsiego.

Mistrz gry wita wszystkich serdecznie i życzy dobrej zabawy. Zgodnie z zapowiedzią, od tego momentu wątek otrzymuje rangę zagrażającego życiu i zdrowiu, do czasu jego zakończenia nie powinniście brać udziału w rozgrywkach mających miejsce chronologicznie później ani innych wątkach tego typu.

Czas na odpis wynosi 48 godzin, w przeciągu tury możecie wykonać maksymalnie 2 akcje - to, czy będą umieszczone w jednym poście czy rozbite na dwa (lub więcej) zależy wyłącznie od was. Rzuty kością możecie wykonywać w temacie lub w szafce zniknięć - jak wam wygodniej. Jeśli będziecie potrzebować posta uzupełniającego, piszcie śmiało.

Uprzedzając pytania, w tej turze przekazanie eliksirów przez Samuela (ani ich przyjęcie) nie jest akcją.

Jeśli zdecydujecie się ruszyć do domu Edmonda, możecie uznać, że udało wam się dotrzeć do niego bez większych przeszkód.

Jeśli ktoś jeszcze nie zdążył zaktualizować ekwipunku lub tabeli z żywotnością, albo czeka na rozliczenie rozwoju lub aktualizacji - proszę o informację. W razie pytań również zapraszam. <3

Żywotność i energia magiczna:
Jackie - PŻ: 242/242; EM: 50/50
Prudence - PŻ: 209/209; EM: 50/50
Herbert - PŻ: 230/230; EM: 50/50
Thomas - PŻ: 225/225; EM: 48/50
Ronja - PŻ: 210/210; EM: 48/50
Samuel - PŻ: 279/279; EM: 48/50
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]11.10.21 21:22
Radosny głos Prudence był całkiem miły dla ucha, wydawał się jednak Jackie trochę nie na miejscu. Dała się jednak przytulić przyjaciółce, nie narzekając na to, jaka ta po prostu była. Widać jej nie udzielała się aura niebezpieczeństwa, która powoli się nad nimi kłębiła. Cóż, ktoś musiał podnosić morale, szczególnie że wrak statku, teraz spalony i przedstawiający się raczej ponuro, pokazywał, że z potencjalnym wrogiem nie było żartów.
- Hej, też tęskniłam - odpowiedziała, gdy w końcu została puszczona z uścisku. Odetchnęła, wyciągając rękę do jedynej osoby, którą dziś dane było jej poznać na nowo. - Jackie Rineheart - powiedziała, obserwując reakcję asystenta Pru. W sumie w jakiś sposób jego nos wydawał się jej znajomy. Nie poświęciła temu jednak większej uwagi, bo kolejne osoby przychodziły na miejsce zbiórki.
- Sześcioro - odpowiedziała Herbertowi, po tym, jak skinęła mu głową na powitanie. - Zaraz wszyscy powinni się zebrać - rzuciła, lekko pocierając dłoń o dłoń w celu ich rozgrzania. Było zimno i choć w Jackie płonął specyficzny ogień niepewności tego, co ich czeka, mróz nadal przedostawał się przez warstwę ubrań, które miała na sobie, studząc jej emocje.
Gdy przybyła Ronja, uśmiechnęła się do niej, wiedząc, że zapewne wszyscy są ciekawi szczegółów. Nie chciała jednak powtarzać się dwa razy.
- Poczekajmy na ostatnią osobę, wtedy podam szczegóły - rzuciła, zerkając na blondynkę, która miała nadzieję, jej pomoże. Wydawała się dziś w końcu niezwykle gadatliwa, w przeciwieństwie do Rineheart.
Nie wtrącała się w próby rzucenia zaklęcia, uśmiechnęła się, jednak gdy w końcu komuś się udało. Odwróciła się w stronę znajomego głosu, z poważną jednak już minął i skinęła głową twierdząco.
- Jesteśmy już wszyscy. Tak jak wspominałam w listach, tereny są atakowane przez szmalcowników. Ten wrak statku - pokazała pacem nadpalone, drewniane szczątki - to ich robota, nie przebierają więc w środkach. Dręczą okoliczną ludność, żądając pieniędzy za ochronę, czyli za to, że ich domostwa nie skończą jak ta łajba. Za pomoc w ocaleniu pierwotnej załogi tego obrazu rozpaczy za nami dostałyśmy te informacje i klucz do czegoś, co należało do jednego z martwych już załogantów. Podobno na własną rękę badał sprawę szmalcowników, często przesiadywał w swojej szopie, podejrzewamy, że są w niej informacje, które nam się przydadzą. Warto to przynajmniej sprawdzić, dlatego najpierw tam zajdziemy, a w zależności co odkryjemy, dokonamy ewentualnego przegrupowania - mówiła, mając nadzieję, że plan podejdzie reszcie. Po ewentualnej dyskusji, ruszyła jako jednak z pierwszych osób, znając dzięki Pru położenie szopy. Im bliżej jednak byli, tam ciszej i ostrożniej stawiała kroki, aż nie dotarli na tyle blisko, by widzieć i mieć w zasięgu różdżki zabudowania należące do Edmonda. Dała znać, by się zatrzymali i wyciągnęła różdżkę.
- Carpiene - rzuciła, próbując odkryć ewentualne pułapki.

|Rzut na Carpiene


I survivedbecause fire inside me burned brighter than the fire around me


Jackie N. Rineheart
Jackie N. Rineheart
Zawód : Wiedźmia Strażniczka i najemniczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And suddenly life wasn't about living. It was about surviving.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10316-jackie-n-rineheart https://www.morsmordre.net/t10385-ansgar https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f388-lancashire-fleetwood-kent-st-12 https://www.morsmordre.net/t10384-skrytka-bankowa-nr-2299 https://www.morsmordre.net/t10383-jackie-rineheart
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]11.10.21 21:44
Czekali na resztę towarzystwa. Prudence wyjaśniła Thomasowi, po co właściwie się tutaj pojawili. W między czasie pojawił się Herbert, do którego uśmiechnęła się na przywitanie. Miała już przyjemność walczyć u jego boku, miała nadzieję jednak, że tym razem pójdzie im nieco lepiej niż ostatnio.. w końcu dosyć długo walczyła z kontuzjami, które wtedy się pojawiły. Nie, żeby jej one przeszkadzały, wszak wszystko przez to, że postanowili walczyć w obronie mugolki, która była w niebezpieczeństwie. Na szczęście nie zapowiadało się na to, że tutaj pojawi się jakiś olbrzym, przynajmniej jak na razie. Nie ma co, w końcu chwalić dnia przed zachodem słońca, bo wszystko jeszcze może się sypnąć.
Obserwowała Thomasa który rzucał zaklęcie, chyba mu się nie powiodło, no cóż, różnie to bywa w stresujących sytuacjach, sama coś o tym wiedziała. Nie zamierzała nawet wspominać, że zauważyła to niepowodzenie. Wtedy jej oczom ukazała się kolejna z przyjaciółek, uśmiech rysował się na jej twarzy. Cieszyło ją ogromnie, że widzi ją całą i zdrową. Ostatnio zresztą często współpracowały. - Dzień dobry Ronjo, ogromnie się raduję, że jesteś tutaj dzisiaj z nami.. mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że po raz kolejny Cię angażuję..- rzekła do Fancourt - Tak w skrócie, mamy skarb, mamy szmalcowników, musimy znaleźć skrzynię, najlepiej bez tego niemile widzianego towarzystwa, później możemy ich poszukać, żeby dać znać Zakonowi, gdzie stacjonują. - szepnęła do Ronji, żeby miała świadomość, w co się pakuje. Obserwowała jej twarz, chcąc z niej wyczytać jakiekolwiek emocje.
Wtedy wśród nich pojawił się ostatni członek tej małej wyprawy. Kojarzyła go jeszcze z czasów Hogwartu, a przynajmniej tak się jej wydawało. Wszak Skamandrów było na tym świecie wielu. Miała nadzieję, że Jackie wybrała odpowiednie osoby do tego zadania. Liczyła na to, że im się poszczęści i może nawet wszystko uda się dzięki współpracy całkiem gładko rozwiązać. Sama była ogromnie ciekawa tego, co przyjdzie im znaleźć w skrzyni. Słuchała tego, co mówiła Jackie, cóż dobrze było wszystkich wtajemniczyć w zadanie, które mieli do wykonania.
Wszystko było jasne, czas zająć się tym, po co tutaj przyszli. Przed marszem, sięgnęła jeszcze po eliksir, który przyniósł Samuel, może akurat warto będzie z niego skorzystać. Padło na - eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 17). Po czym gęsiego ruszyli w stronę chaty. Śnieg skrzypiał pod nogami, atmosfera była dosyć gęsta, no ale nie przyszli tutaj w celach towarzyskich. W okolicy było dosyć cicho, wrak statku straszył na zamarzniętej rzece, ostatnio wyglądał nieco lepiej, teraz został do tego wszystkiego spalony.. ciekawiło ją, czy spotkają dzisiaj tych ludzi, którzy to zrobili.
Dotarli do chaty, w której miała być ukryta skrzynia, Prudence machnęła jeszcze różdżką, aby rzucić na siebie zaklęcie, coś czuła, że szósty zmysł może jej się jeszcze dzisiaj przydać. Nawet przez moment się nie zawahała, widać było, że wie co robi, w końcu nie była laikiem. - Vigilia.- powiedziała pewnie.

przejęłam od Samuela eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 17)
rzut
EM 50-1=49






I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]11.10.21 22:00
Przyjęła słowa Jackie w milczeniu, ruszając przed siebie krokami stawianymi pewnie, ale z odpowiednią dozą rozwagi. Zaklęcie Samuela odniosło skutek, a zarazem upewniło ich o bezpieczeństwie najbliższej okolicy. Ścieżka doprowadziła ich w końcu do domu, w którym miały odbywać się kluczowe zdarzenia dla ich misji. Co takie mogło znajdować się w skrzyni, co pomogło w dekonspiracji szmalcowników?
Działali bez prawa, bez troski o konsekwencje swych czynów, zatem cokolwiek stanowiło poszlaki, mogło się liczyć z wytrwałą próbą obrony. - Rozumiem. - Zwróciła się równocześnie do Jackie i Prudence. - Mamy jakieś podejrzenia czym mogą być te dowody, które zgromadził, zawartość skrzyni? Ich dane osobowe? - Spytała jeszcze, samej zastanawiając się nad sensem tak wytrwałego śledztwa, jakie mężczyzna przeprowadził. Nie potrafiła przewidzieć ile, albo jakie zagrożenie ich czekało, liczyła się jednak z ewentualnym rozejściem się na konflikt walki. Kciukiem przesunęła czule po łebku niuchacza znajdującego się w jej kieszeni, który przednimi łapkami, trzymając się klapy płaszcza, mógł mieć dokładny widok na mijane otoczenie. Wzięła go na dłonie tylko na chwilę, muskając łagodnie opuszkami palców. - Nie przejmuj się maluchu, z nami jesteś bezpieczny, a może pozwolisz nam nawet znaleźć to czego szukamy. - Wyszeptała w stronę wilgotnego nosa. Nie była może ekspertką od spraw zwierząt jak Prudence, ale podstawowe zrozumienie zachowań pupila, pozwoliło Ronji pojąć jego niebywałą zdolność do znajdywania zagubionych i tajemniczych przedmiotów w najmniej spodziewanych miejscach. Włożywszy podopiecznego ponownie do kieszeni, poderwała głowę wyżej, próbując, z pochmurności i płatków śniegu przysypujących najbliższy obszar otaczający dom, wyczytać nawet najdrobniejszą zmianę, która wywołałby niepokój w bystrych, bursztynowych oczach. Byli sporą grupą, jeśli oczekiwano nieprzyjaznych wizytorów, mogli przyciągnąć uwagę jednym niewłaściwym ruchem, a tego z pewnością woleli uniknąć. Fancourt miała nadzieję, że skoro zaufane przyjaciółki wybrały taką, a nie inną grupę, to wierzyły w ich motywy. Wyższy z mężczyzn nie musiał się jej przedstawiać, nie po ich ostatnim spotkaniu. Co do drugiego z czarodziejów, kojarzyła jego twarz z murów Hogwartu, tyle mogła powiedzieć na pewno, jednak nic więcej. Natomiast młodszy chłopak, który rzucił przed nią zaklęcie, wciąż stanowił zagadkę. Wytężyła wszystkie zmysły w oczekiwaniu na potencjalną wskazówkę, prócz tego czekając na działanie pozostałych.
| tutaj rzut na spostrzegawczość II


quiet. composed. grateful. disciplined
do not underestimate my heart, it is a fortress, a stronghold that cannot be brought down, it has fought battles worth fighting, and saved loved ones worth defending, the day you think it a weakness, is the day
you will burn
Ronja Fancourt
Ronja Fancourt
Zawód : magipsychiatra, uzdrowiciel
Wiek : 30/31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
battles may be fought
from the outside in
but wars are won
from the inside out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
玉兰花
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9639-ronja-fancourt https://www.morsmordre.net/t9640-demimoz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f360-hornchurch-haynes-road-39 https://www.morsmordre.net/t9641-skrytka-bankowa-nr-2194#293080 https://www.morsmordre.net/t9643-ronja-fancourt#293083
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]11.10.21 22:21
Przyjął w milczeniu słowa Jackie, która poinformowała, że muszą poczekać na resztę więc będąc cały czas czujnym czekał aż wszyscy się zbiorą. Była ich nie mała ekipa więc musieli bardzo uważać, aby nikt ich nie zobaczył, zwłaszcza szmalcownicy; mogli w końcu wiedzieć o mężczyźnie, który prowadził swoje własne śledztwo i już być na miejscu lub co gorsza już znaleźli kryjówkę i wyciągnęli z niej wszystko co miało dla nich jakieś znaczenie. Scenariuszy było wiele a musieli wziąć wszystkie pod uwagę.
Dostrzegł Prudence, którą już pamiętał dzięki eliksirowi od Aurory, który zażył zaraz po jego otrzymaniu i wspomnienia związane z olbrzymem powróciły gwałtownie prawie wytrącając go z równowagi. Przypomniał sobie skąd wszystkie otarcia, siniaki oraz obolałe żebra. Z tego co dostrzegł Prudence udało się również jakoś wykaraskać z obrażeń co go ucieszyło, bo pamiętał przecież jak olbrzym sobie na niej poużywał. Tym razem nie byli sami i być może obejdzie się bez starcia z kolejnym wielkoludem. Skorzystał też z propozycji Skamandera i wziął jeden z eliksirów na wszelki wypadek, a potem skupił się już na tym co przekazywały kobiety, które posiadały klucz i najwięcej informacji na temat ich misji.
-Czy ktoś jeszcze wiedział, że prowadził to śledztwo, czy powiedział tylko wam? - Zapytał zaraz za Ronją, gdyż ta informacja wydawała się szczególnie ważna jeżeli chodziło o ewentualnych innych zainteresowanych zdobyciem informacji i wiedzy jaką zgromadził ten człowiek. Kiedy ruszyli w stronę chaty był jednym z tych, którzy szli na końcu aby zacierać ślady reszty ekipy, im mniej zostawiali po sobie wskazówek potencjalnemu wrogowi tym lepiej. Wyciągnął różdżkę i kierując ją w stronę wydeptanej w śniegu ścieżki wypowiedział słowa zaklęcia.
-Vestitio - mruknął cicho patrząc jak zaklęcie działa i zerknął przez ramię na resztę jak im idzie praca. On uznał, że nadal będzie lekko z tyłu w odwodzie gdyby jednak doszło już teraz do wymiany ognia i działań mających na celu osłanianie reszty, która miała za zadanie wydobyć z chaty wszystko to co dla nich konieczne do zrealizowania ich misji.


|Rzut udany na Vestitio, biorę od Samuela eliksir przeciwbólowy
em: 49/50


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]12.10.21 17:17
Uśmiechnął się wesoło, ściskając rękę Jackie na przywitanie.
- Thomas Doe - odpowiedział wesoło, będąc niemalże pewnym, że skądś dziewczynę kojarzył - może z czasów Hogwartu? A może znał kogoś podobnego? Jednak na razie się tym nie martwił, zerkając zaraz po pozostałych osobach, znajdujących się na miejscu. Chociaż jego wzrok przykuła kobieta, której wygląd był stanowczo jeszcze bardziej egzotyczny niż jego, niż jego rodzeństwa czy tym bardziej Eve i innych cyganów, których znał. Przede wszystkim - nie wyglądała ani jak Cyganką, ani jak Angielka.
Wyłapał imię Ronji od swojej pracodawczyni, wciąż się w dość niekulturalny sposób wpatrując w dziewczynę. I gdyby nie pojawienie się znajomej twarzy, z pewnością szybko by nie oderwał wzroku od kobiety, której narodowości ani nie znał, ani tym bardziej nigdy nie miał styczności!
Uśmiechnął się wesoło na widok Samuela. Cóż, może i ostatnim razem przy nim nie wychodziły mu zaklęcia, a teraz również niekoniecznie mu wyszło… był prawie pewny, że ten mężczyzna przynosił mu jakiegoś dziwnego pecha w magii, ale nie musiał się tym raczej martwić. Nikt nie powiedział przecież, że dojdzie do starcia - że ci cali szmalcownicy w ogóle byli w okolicy. Chociaż kto ich wszystkich wiedział? Lepiej było jednak zachować ostrożność.
Wychylił się do eliksirów Samuela, zaraz wybierając dwa z nich. Bo skoro już mężczyzna się nimi dzielił… A o niektórych nawet dowiedział się od Castora. W końcu jego przyjaciel dbał o jego zapotrzebowania w kwestii eliksirów, a niektóre były stanowczo przydatne!
Nie udzielał się jednak przy planie, ani tym bardzie nie wykłócał, kiedy byli prowadzeni do miejsca, o którym była mowa. Szedł grzecznie, trzymając się blisko grupy, a na samym miejscu kiedy Jackie rzuciła dobrze mu znane zaklęcie, wyciągnął z torby dwie różdżki bez rdzenia na wypadek, gdyby miał zaraz zabrać się do rozbrajania jakiś pułapek. Nie potrafił wiele, nie miał doświadczenia bojowego, ale z pewnością ta jedna rzecz była czymś, co robił najlepiej - psuł pracę innych i robił im na złość.
- Znalazłaś coś? - szepnął cicho do dziewczyny, uważając jednak na swoje kroki, pamiętając słowa Vance z ostatniej wyprawy, podobnej do tej. Nie mogli wiedzieć, jakie pułapki czy klątwy były nałożone na te miejsca - mogli za to być pewni, że stanowczo musieli uważać, bo nikt nie chciał stanąć nagle w płomieniach czy wpaść do duny.
| Biorę eliksir byka oraz eliksiry kurczący.
Uaktualniłam tabelę żywotności we wsiąkiewce Tomka - ma on 220, a nie 225 PŻ.


Brzeg rzeki Lune - Page 5 EbVqBwL
Tom Doe
Tom Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]13.10.21 0:07
Nie ufał okolicy. Nie podobały mu się informacje o wciąż umykających schwytaniu szmalcowników, zdecydowanie zbyt dobrze zorganizowanym, by nie doszukiwać się czyjeś bogatszej ręki wsparcia. Pokonując ścieżkę, by dotrzeć do pozostałych analizował kolejne, potencjalne możliwości ataku i pułapki, w jaka mogli wpaść. Nie bez powodu szmalcowe szubrawce tyle czasu się ukrywali, a z informacji jakie otrzymał od Jackie - trwało to zdecydowanie za długo. I robili się coraz bardziej bezczelni w swoich zachowaniach. Nie tylko mordowali mugoli, ale żerowali na nich, jak hieny na umierających. Tym bardziej, winni podejść do sprawy na chłodno.
Zaklęcie rozlało się wokół zebranych, ale nie licząc sylwetek przed nim, okolica zdawała się być pozbawiona dodatkowej obecności. Nie zwolnił się jednak z czujnej warty wyłapywania z otoczenia fałszywych wrażeń. Pomiędzy zebranymi, rozdał kilka eliksirów, pozostałe chowając bezpiecznie do torby.
Na miejscu otrzymał dodatkową garść informacji, które składał w całość, otrzymując nieco wyraźniejszy obraz sytuacji. Jeśli we wspomnianej chacie mieli znaleźć informacje, które mogły pomóc im rozgryźć kryjówki i taktykę działania poszukiwanych wrogów, nie było mowy o ignorancji. Słuchał w milczeniu, z wyraźnym marsem skupienia między zmarszczonymi brwiami - Zakładamy, że to też pułapka? - słowa skierował bardziej do Jackie, nieco ciszej. Być może można było stwierdził, że był przeczulony na podobnym punkcie, ale nieufność na wojnie i w pracy aurora, była niemal podstawą przeżycia. Zastanawiał się jednak, czy sensownym jest, by szli na miejsce całą grupą (tym bardziej, sucho oceniając, mało doświadczoną bojowo), ale zawsze był to dobry punkt do ruszenia w pościg, jako ostatni punkt zaczepienia. Zastanawiał go jeszcze spalony wrak, ale może przyjdzie mu jeszcze okazja na zweryfikowanie wątpliwości.
Brały w nim górę - raz jeszcze - aurorskie nawyki. I to sprawiało, że ciężko mu było zrezygnować z obserwacji okolicy, która mijali - czy ktoś ich obserwował? I czy chata, w której okolicy się pojawili, była na pewno puszczona? Był wyczulony na rzeczywistość, która docierała ku niemu nie tylko obrazami, ale wszystkimi innymi zmysłami. Magia - magią, pozwalała zobaczyć to, czego ludzka spostrzegawczość nie umiała wychwycić, ale działał jednowymiarowo, kształtując się zgodnie z wolą oraz inkantacją, która kierowana była na konkretny cel. Ludzkie zmysły, chociaż w pewien sposób ograniczone, potrafiły działać wielowymiarowo, odbierając łącznie wrażenia z wielu płaszczyzn. A sam, zwracał po prostu uwagę na rzeczy, które dla innych mogły umykać.
Na miejscu podjął się jeszcze jednej, magicznej inkantacji. O wiele trudniejszej, gdy znało się jedynie podstawy run. Nie zmieniało to faktu, że zbyt wiele razy wdepnął już w przeklęte miejsca, by i ten nawyk przepuścić bez echa - Hexa Revelio - celem miał być (w teorii opuszczony) domek, do którego dotarli. Mieli klucz, ale - kto wiedział, czy poszukiwana banda, nie zdążyła się już z nim zapoznać?

| Oba rzuty - spostrzegawczość i zaklęcie są tutaj


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]13.10.21 14:44
Wędrówka zaśnieżoną ścieżką nie trwała długo, po kilkunastu minutach żwawego marszu dostrzegliście przed sobą pierwsze zabudowania – ale ze względu na monotonię i kłębiącą się dookoła was ciszę, droga niewygodnie się dłużyła. Poruszając się pomiędzy pokrytymi białym puchem, łysymi drzewami, mogliście odnieść wrażenie, że okolica jest opuszczona; chociaż do wioski było niedaleko, nie spotkaliście żywej duszy, a od czasu do czasu drogę zagradzały wam zaspy, których nikt nie uprzątnął. Mogliście podejrzewać, że to mróz lub ostatnie wydarzenia zatrzymały mieszkańców w domach; choć wrak statku wkrótce zniknął wam z oczu, to jego nadpalona, uwięziona na rzece konstrukcja wyglądała jak milcząca przestroga, pamiątka pozostawiona przez działających na tym terenie szmalcowników.
Dom, który niegdyś należał do Edmonda, stał na uboczu – ścieżka, która was do niego doprowadziła, kilkanaście metrów wcześniej rozwidlała się, biegnąc dalej, w stronę następnych zabudowań. Sam budynek był stosunkowo duży, dwupiętrowy, i kiedyś musiał wyglądać imponująco – ale im bliżej wejścia się znajdowaliście, tym wyraźniej dostrzegaliście, że czasy jego świetności minęły już jakiś czas temu: okna były brudne, pokryte grubą warstwą czegoś, co wyglądało jak szary kurz; jedno z nich – znajdujące się na piętrze – zostało wybite, a szybę, zamiast wstawienia nowej – zabito deskami. Posesja była nieodśnieżona, zaspy miejscami sięgały dolnych parapetów, a główne, dwuskrzydłowe drzwi były otwarte – jednej części brakowało, druga ledwie trzymała się na zawiasach, kołysząc się żałośnie przy każdym podmuchu wiatru. Zaglądając do środka, ale nie podchodząc do samych drzwi, mogliście dostrzec fragment holu: drewnianą podłogę częściowo zasypaną naniesionym przez wiatr śniegiem, wygasły kominek oraz kawałek prowadzących w górę schodów. Oprócz głównego budynku, po jego prawej stronie, nieco na tyłach, stała niewielka szopa.
Jackie dotarła do zabudowań jako pierwsza, zapobiegawczo unosząc różdżkę, żeby sprawdzić okolicę pod kątem ewentualnych pułapek – a jej instynkt tym razem jej nie zawiódł. Drewno zawibrowało delikatnie pod jej palcami, a zaraz potem na całym budynku – od fundamentów aż po dach – pojawiła się subtelna, widoczna wyłącznie dla niej poświata. Przyjrzawszy się jej, Jackie mogła dostrzec charakterystyczne ułożenie magicznej konstrukcji, która wskazywała również na charakter zabezpieczenia; wyglądało na to, że na posesję nałożono Nigdziebądź – i nic więcej.
Zaklęcie rzucone przez Prudence w pierwszej chwili zdawało się nie odnieść żadnego skutku, ale po paru sekundach czarownica poczuła na karku nieprzyjemne mrowienie, a serce – pozornie bez żadnego konkretnego powodu – zadudniło mocniej w jej klatce piersiowej; ogarnęło ją wrażenie, krótkotrwałe, ale silne, że ktoś ją obserwuje – i że nie jest to żadna z idących obok niej osób.
Ronja nie sięgnęła po różdżkę, zamiast tego polegając na swoich zmysłach i zwyczajnie rozglądając się dookoła: choć okolica wciąż wydawała się tak samo cicha i opustoszała jak przed chwilą, to przesuwając spojrzeniem wokół posesji, Ronja dostrzegła jedną parę odbitych w śniegu śladów butów, biegnących od ścieżki, na której właśnie stała, do stojącej na tyłach domu szopy. Ślady były sporych rozmiarów, bardziej męskie niż kobiece, a zmierzały wyłącznie w jedną stronę – wydawało się oczywiste, że ktokolwiek ruszył w kierunku szopy, nie wrócił z niej tą samą drogą. Trop wyglądał też na świeży, prószący śnieg nie zdążył zasypać wgłębień, ślady nie mogły być więc starsze niż kilka godzin.
Zamykającemu pochód Herbertowi skutecznie udało się zatrzeć pozostawione przez grupę ślady – ścieżka, którą dotarli do domu, wyglądała, jakby od dłuższego czasu nikt się nią nie przemieszczał. Idący zaraz obok Thomas wyciągnął z torby parę magicznych wytrychów, które z pewnością mogły mu się przydać przy rozbrojeniu pułapki, póki co – żadnej z nich jednak nie wyczuwał.
Zaklęcie rzucone przez Samuela nie wykazało obecności klątw, przynajmniej nie w jego najbliższym otoczeniu – ale rozglądając się po okolicy, jako jedyny dostrzegł ruch; cień był subtelny, ledwie zauważalny, i gdyby nie wyczulone zmysły aurora, z pewnością by mu umknął – przyglądając się górnemu rzędowi okien, zauważył jednak poruszenie za jednym z nich, wysuniętym najbardziej na prawo. Ze względu na pokrywający szybę brud, niemożliwym było stwierdzenie, co dokładnie poruszyło się na piętrze – mógł to być zarówno człowiek, jak i bezdomny kot – ale w momencie, kiedy Samuel zatrzymał w tamtym miejscu wzrok, ciemniejsza smuga na powrót znieruchomiała, nie poruszając już nawet o milimetr.

Poniżej znajduje się mapa terenu. Ściągnięty fragment dachu nie oznacza, że go nie ma - został usunięty z obszaru, który jesteście w stanie zobaczyć przez brakujące skrzydło drzwi. Ślady w śniegu - dopóki na nie nie wskaże - widzi tylko Ronja.


(wersja powiększona)

Czas na odpis: 15.10 do godz. 15:00, w przeciągu tury możecie wykonać maksymalnie 2 akcje - to, czy będą umieszczone w jednym poście czy rozbite na dwa (lub więcej) zależy wyłącznie od was. Rzuty kością możecie wykonywać w temacie lub w szafce zniknięć - jak wam wygodniej. Mistrz gry przypomina też, że jeśli będziecie potrzebować posta uzupełniającego (bo np. się przemieszczacie lub rzucacie zaklęcie wykrywające), piszcie śmiało.

Żywotność i energia magiczna:
Jackie - PŻ: 242/242; EM: 47/50
Prudence - PŻ: 209/209; EM: 49/50
Herbert - PŻ: 230/230; EM: 48/50
Thomas - PŻ: 220/220; EM: 48/50
Ronja - PŻ: 210/210; EM: 48/50
Samuel - PŻ: 279/279; EM: 47/50

ekwipunki:
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]13.10.21 21:16
Kolejne pytania zostały zadawane przez członków ich tymczasowej drużyny i wcale się nie dziwiła. Wiedzieli, że misja nie będzie bezpieczna, dlatego im więcej się o niej wiedziało, tym na więcej można było też się przygotować. Nie była w stanie od razu rozwiać wszystkich ewentualnych wątpliwości, bo nie potrafiła wyłapać, jakie informacje mogła pominąć, dlatego cierpliwie dzieliła się tym, co wiedziała.
- Nie mam pojęcia, co może się w niej znajdować, to tylko domysły, warto jednak sprawdzić każdy możliwy trop. Nie wiemy o tych szmalcownikach tak naprawdę zbyt wiele, więc nawet najbardziej niepozorna informacja może w tym wypadku się nam przydać - zwróciła się do Ronji, zanim jeszcze zbliżyli się na tyle blisko domostw, by można było usłyszeć ich rozmowę.
- W sumie to, tak, wiedzieli jeszcze jego koledzy z załogi, w sumie gdyby nie oni to ani ja, ani Pru nie dostałybyśmy informacji, które teraz wam przekazujemy, bo gdy pierwszy raz spotkałyśmy Edmonda, to w sumie było to tylko jego ciało. To było gdzieś tam, kilkaset metrów dalej - wskazała dłonią bliżej nieokreslony kierunek. - Śmierć od zaklęcia czarnomagicznego. Radzę wiec uważać, co by nie podzielić jego losu - skrzywiła się na wspomnienie tego dnia, w którym radosny spacer z Prudence został przerwany przez dość niemiłe odkrycie. Nie sądziła, że znalezienie zwłok zagrzebanych w śniegu doprowadzi je ostatecznie do walki z zorganizowaną szajką zbirów. No, może nie po takim czasie.
Cichy głos Samuela, który znajdował się blisko niej, gdy szli drogą, dotarł jego uszu i jej usta mimowolnie drgnęły do góry.
- Zakładajmy najgorsze, wolę się miło rozczarować, niż wpaść w jakieś nieprzyjemne bagno bez wcześniejszego przygotowania. Przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? - spojrzała na niego, unosząc lekko brwi porozumiewawczo. - Masz jeszcze coś w eliksirach? Przydałby się kociego kroku - powiedziała, przyjmując odpowiednią butelkę.
Zaklęcie, które rzuciła po dotarciu w okolicę domu, nie pozostawiało złudzeń. Coś ktoś tu próbował ukryć, nie była jednak pewna, czy było to coś dla nich dobrego, czy wręcz przeciwnie. Śmiertelnie niebezpiecznego. Spojrzała na Thomasa, który wyciągnął już wytrychy, widać gotowy działać. Uśmiechnęła się nieznacznie do młodzika, kiwając lekko głową.
- Nigdziebądź, poradzisz sobie? Ktoś tu chciał przed nami coś zamaskować - mówiła cicho, choć tak, by jej słowa dotarły do całej grupy.
A skoro już to odkryli, wolała dać im trochę więcej możliwości.
- Oculus - powiedziała, tym samym wyczarowując oko, które zaczęło się rozglądać, przekazując jej tym samym obraz, jak na razie skierowany za jej plecy, tak, by ewentualnie nic ich nie zaskoczyło od tyłu.

|rzut na Oculus
biorę eliksir kociego kroku od Sama


I survivedbecause fire inside me burned brighter than the fire around me


Jackie N. Rineheart
Jackie N. Rineheart
Zawód : Wiedźmia Strażniczka i najemniczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And suddenly life wasn't about living. It was about surviving.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10316-jackie-n-rineheart https://www.morsmordre.net/t10385-ansgar https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f388-lancashire-fleetwood-kent-st-12 https://www.morsmordre.net/t10384-skrytka-bankowa-nr-2299 https://www.morsmordre.net/t10383-jackie-rineheart
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]13.10.21 21:40
- Oczywiście, takie rzeczy to moja specjalność - powiedział szarmancko, zaraz jeszcze się skłaniając ładnie. W końcu już miał okazje radzić sobie z pułapkami, chociaż z pewnością zwykłe i magiczne zamki były jego specjalnością. Ale zebrane tutaj towarzystwo nie musiało o tym wiedzieć, prawda?
Z uśmiechem więc ruszył przed towarzystwo, zaraz skupiając się na dojrzeniu magicznych śladów, aby móc przy pomocy różdżek naruszyć nagromadzone wstęgi energii. Manewry bezrdzennymi różdżkami często były łatwiejsze, czasem trudniejsze - nie każda pułapka, nawet ta tego samego rodzaju, dawała się rozbroić z łatwością. Najważniejsze, żeby zachowywał skupienie tu i teraz na tym, co często trudno było przewidzieć i dostrzec. Magia, szczególnie po anomaliach, była niebezpieczna, a wraz z nią wszystkie rzucane zaklęcia i inne klątwy. Jeśli tutaj znajdywało się Nigdziebądź, mógł mieć pewność że w domu było coś cennego. Nikt nie zabezpieczał domu od tak, dla własnej przyjemności czy praktyki - ludzie robili to zawsze, żeby ukryć swoje kosztowności albo zapewnić sobie bezpieczeństwo. Tym razem z pewnością wcale nie było inaczej. Może szmalcownicy byli ranni? Albo…
Na moment go zmroziło, poczuł jak jego ciało się spięło.
To pułapka..?
Chcieli ich tutaj zwabić? Odwrócić uwagę od czegoś, żeby skupili się na tym domu?
Zaraz jednak odgonił swoje paranoje, mocniej chwytając różdżki i przez moment mając wrażenie, że struga magii została przez ten ruch pociągnięta w nieodpowiednim kierunku, nie przynosząc większego skutku. Nie zerknął jednak w kierunku towarzystwa, nie musząc znać ich myśli i opinii, kiedy drugim wytrychem zaczął odciążać nasilenie magii na tym pierwszym. Czuł pulsacje, czuł jak magia chce walczyć i zostać w miejscu - nie lubiła być manipulowana w ten sposób, za pomocą zwykłych przedmiotów. Może i nie znał się na różdżkach, nie miał pojęcia jak są produkowane i jak rzeźbione, ale nie raz się już przekonał, że są niezwykle przydatne do opanowania nawet najszaleńszych i silniejszych rodzajów zaklęć. Może odpowiednio wykonana, byłaby w stanie również zapanować nad anomaliami, które miały miejsce?
Zaraz jednak znów odgonił swoje myśli, które odpływały w stronę rozważań. Nie mógł sobie pozwolić na nie, nie teraz. Nie słuchał również do końca osób znajdujących się nieopodal, bo musiał się skupić na ostrożnym balansowaniu wstąp siły, która wcale nie lubiła dawać się okiełznać tak łatwo. Nie mógł pozwolić na zawiedzenie osób, z którymi tutaj przyszedł - nie mógł pozwolić, aby oberwali rykoszetem od pułapki, nie mógł pozwolić żeby coś się nie powiodło. Nawet jeśli nie do końca mógł określić czy osoby tutaj zgromadzone w jakikolwiek sposób wierzyły w niego. On w siebie wierzył, przecież znał dokładnie swoje umiejętności.

| Poświęcam jeśli tak mogę dwie akcje w poście na rozbrajanie pułapki za pomocą wytrychów, zręczne ręce II + 30 (21 + 30 oraz 43 +30 )


Brzeg rzeki Lune - Page 5 EbVqBwL
Tom Doe
Tom Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]14.10.21 16:34
Ręczne rozbrajanie pułapek nie było proste - zwłaszcza, gdy miało się do czynienia z takimi, które nałożone zostały przez czarodzieja wyjątkowo biegłego w białej magii. Thomas, pochylając się nad wirującymi w powietrzu drobinkami, już od samego początku zauważył, że magiczne wiązania niechętnie poddawały się jego działaniom - wstęgi ślizgały się po wytrychach, zmuszając go do skomplikowanych manewrów dłońmi, a kiedy spróbował jedną z nich pociągnąć w swoim kierunku, cała konstrukcja naprężyła się nagle i pojaśniała - żeby sekundę później zbić się w sobie, spleść ciaśniej, zaczynając przy tym lekko wibrować. Pociągnięta w przód różdżka wypadła Thomasowi z ręki, lądując na śniegu pod jego stopami, a on sam mógł bez większych wątpliwości stwierdzić, że pułapka została aktywowana.

Dokładnie w tym samym momencie zniknął cień, który Samuel dostrzegł w górnym oknie.

Rzucenie zaklęcia nie przyniosło Jackie większego trudu - zrobiła to bezbłędnie, a lewitujące oko zawisło tuż za nią, pozwalając jej pilnować tyłów bez oglądania się przez ramię.

To tylko post uzupełniający, tura trwa bez zmian.

Thomas, nieudana próba wyciszenia pułapki spowodowała jej aktywowanie, drugi rzut został więc uznany za niebyły.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]14.10.21 21:00
Szli przed siebie dosyć długo. Śnieg wcale nie ułatwiał tej wędrówki. Prudence nie odzywała się ani słowem, nie chciała teraz przypadkiem zwrócić na nich niepotrzebnej uwagi. Musieli zachowywać się jak najciszej, żeby nikt nie wiedział, że się tutaj pojawili. Rozgrzała się podczas tego marszu, policzki miała rumiane, może też adrenalina miała w tym swój udział? W końcu nie wiedzieli, czego można się tutaj spodziewać, czy ktokolwiek im przeszkodzi. Po dłuższym czasie doszli do celu. Trafili do domu tragicznie zmarłego Edmonda.
Dreszcz przeszedł jej po plecach, miejsce nie wyglądało najlepiej, przynajmniej teraz, kiedyś na pewno mogło imponować. Nie dało się ukryć, że czas mu nie służył, wyglądało, jakby wszyscy o nim zapomnieli. Edmond zginął i nie miał kto się zająć tym domem, chociaż czy w tak krótkim czasie doszłoby do takiego zaniedbania? Musiało się to wydarzyć już wcześniej.
Zaklęcie, które rzuciła zadziałało z niewielkim opóźnieniem, no ale się udało, nie było to niczym zaskakującym- w końcu nie była laikiem i wiedziała, że posiada te umiejętności. Poczuła na szyi nieprzyjemne mrowienie, serce jakby mocniej zabiło, czuła niepokój, ciężar w klatce piersiowej. - Ktoś nas obserwuje, mam takie dziwne uczucie, że ktoś tu jest..- powiedziała cicho, chcąc podzielić się ze swoimi towarzyszami tym, co poczuła.
Obserwowała poczynania Jackie, która zaczęła zajmować się wykrywaniem pułapek, każdy chyba znał swoje miejsce w szeregu, współpraca szła całkiem nieźle, przynajmniej, jak na początek tego wszystkiego. Później przeniosła wzrok na Thomasa, który miał się zająć pułapką.. Przyglądała mu się uważnie, gdy wziął się do pracy. Może faktycznie współpraca z nim, to nie był taki głupi pomysł. No i kiedy już tak utwierdzała się w słuszności podjętej przez siebie decyzji Doe zgubił jeden z patyków, którym walczył z pułapkami, czyżby cały plan zaczął się sypać?
Macmillan postanowiła machnąć różdżką, - Incarcerare- niestety, zaklęcie jednak się jej nie powidło. Westchnęła ciężko, najlepszym się zdarzało. Postanowiła udać się w kierunku szopy, może warto by też sprawdzić, co jest w środku. Czekała na ewentualne wsparcie, a następnie doszła do niej i nacisnęła za klamkę, w prawej dłoni trzymała różdżkę, gotowa do ewentualnej obrony.


nieudany rzut;
EM 47/50




I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]14.10.21 23:16
Nie chciał zbliżać się bezpośrednio do celu, dając widok potencjalnym obserwatorom na całą grupę. Wolał efekt zaskoczenia, ale przy podobnym zespole, raczej o taki było trudniej. I chociaż na język cisnęły mu się naleciałości służbowe, rzucając dyspozycji dalszych działań, nie miał pod sobą zbrojnej ekipy, którą dowodził. Bardziej z boku, chociaż poczuwał się w pewien sposób do roli opiekuna. Myśli pozostawił jednak niezwerbalizowane, skupiając uwagę na tym - co dostrzegał.
Ścieżka zdawała się być opustoszała, jakby byli pierwszymi od dłuższego czasu - użytkownikami. Tylko skrzypienie śniegu pod stopami mówiło o tym, że rzeczywiście tu byli. Skamander naciągnął kaptur płaszcza mocniej, nie tylko chroniąc oblicze przed cudzym wzrokiem, ale i przed chłodem, który wdzierał się nawet pod grubą warstwę materii. Mroźna mgiełka otulała usta i osadzała szronem na brodzie i wąsach. Nie przestawał też obserwacji, ścigając się z własną czujnością. Ale to dopiero ruch, cień, który chwycił niemal na granicy widzenia, pociągnął jego uwagę, każąc mu podążyć za nikłym impulsem. Ten sam jednak kształt, pozostał nieruchomy, jakby coś, lub ktoś zorientował się, że był obserwowany. Albo - zrobił to ktoś inny - Okno na piętrze, po prawej. Coś lub ktoś tam jest - zakomunikował krótko, zebranym, stając bokiem do samego domu, ale wciąż pozostawiając sobie widok brudnej szyby w zasięgu wzroku. Gdzieś w międzyczasie skuteczne carpiene pozwoliło im dowiedzieć się, że miejsce rzeczywiście było w jakiś sposób chronione. Co jednak kryło wnętrze?
Jego własne zaklęcie nie wskazało, żadnej klątwy w pobliżu. W jakiś sposób było to pocieszające, a jednak, niepokojące wrażenia arystokratki, podpowiadały wyraźniej, że działo się tu zdecydowanie więcej, niż można było dostrzec. A jeszcze nieprzyjemniej, gdy cień, który widział w oknie - zniknął - a więc pułapki nie udało się rozbroić. O co w takim razie chodziło? Zacisnął usta. Nie lubił nie wiedzieć, co się działo wokoło. A na pewno, nie widzieć ukrytych gdzieś we wnętrzu istot - Trzeba to sprawdzić - zawyrokował, bardziej intensywnie wpatrując się w opustoszały - z pozoru - budynek - Pójdziecie ze mną - zdanie oznajmiające, zakończył niewidzialnym pytajnikiem. Tu zerknął na Jackie i Ronję - Przyda się sprawdzić potencjalne boczne wejścia, okna. Ktokolwiek - cokolwiek -tam jest, może chcieć tez wyjść - zmarszczył brwi, zerkając na mężczyznę, który skutecznie do tej pory pozbywał się ich śladów. Prudence miała klucz do szopy i zakładał, ze zamierzała z niego skorzystać - Idź z nią - zerknął na Thomasa - zanim jednak się rozdzielimy... Magicus Extremos - wypowiedział inkantację, starając się objąć mocą zebranych towarzyszy. Wiedział zbyt dobrze, jakim wsparcie potrafiła być moc magii. Cokolwiek mieli spotkać.
Zanim zbliżył się do budynku domu, obdarował Jackie jednym z pozostałych mu eliksirów. Dopiero wtedy zwrócił się w stronę drzwi. Nim jednak spróbował przekroczyć próg, zdecydował się raz jeszcze przekonać się, ile osób - istot? kryło się we wnętrzu - Homenum Revelio - wykonał różdżką okrężny gest, któremu towarzyszyła wypowiadana inkantacja. I dopiero wtedy, nacisnął klamkę wejścia. To czy były zamknięte - też miało znaczenie, ale - przekonać się o tym miał dopiero za chwilę. Jeśli właził w pułapkę, wolał - jeśli to możliwe - działać na własnych warunkach.

| Oba zaklęcia tutaj


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Brzeg rzeki Lune - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Brzeg rzeki Lune [odnośnik]15.10.21 9:40
Wzrok przemierzał ze spokojem kolejne skrawki przestrzeni, a po kręgosłupie przebiegł lekki dreszcz. Dość szybko natrafiła na widoczne w śniegu ślady męskich odcisków stóp, prowadzące przejrzysty szlak do szopy.
- Zobaczcie po prawej. Ślady butów. Duże, męskie. Prowadzą do szopy i wydają się kończyć tylko w jednym kierunku. Ktokolwiek tędy szedł, już nie wrócił. - Oznajmiła cicho, ale na tyle wyraźnie by usłyszeli ją wszyscy zgromadzeni. Nie była pewna, co to informacja ma oznaczać, jednak jasne stało się, że nie tylko Ronja zauważyła zmarszczki na spokojnej tafli wietrznego krajobrazu. Rzuciła okiem na okno, które wskazał Samuel, ale cień zniknął, zanim zdążyła go dostrzec. Czy to znaczyło, że zmienił lokalizację, a może nie powiodła się próba rozbrojenia pułapki? - Nie udało się jej zdjąć? Jakie ma to konsekwencje? - Zwróciła się szybko do wszystkich, zaciskając poły płaszcza ciaśniej wobec nieprzyjemnej atmosfery. W kieszeni nastąpiło niewielkie poruszenie, które skłoniło Fancourt do wyjęcia niuchacza na zewnątrz.
- Puszczę go z wami do szopy. Może pomóc w szukaniu skrzyni, albo znaleźć jakąś inną wskazówkę. - Zaoferowała Prudence i Thomasowi, następnie szepcząc słowa instrukcji na włochate uszko i kładąc pupila na puszystym od śniegu podłożu. Miała nadzieję, że zwierzęce instynkty uchronią go od nieszczęśliwego wypadku, ale jednocześnie pozwolą wspomóc ich misję. Sama zaś, usłyszawszy zwrot Skamandera, ruszyła za nim, różdżkę trzymając w gotowości do użycia. Rozdzielenie się na grupy nie było idealną sytuacją, jednak sama musiała przyznać, że nie widziała innej opcji w skutecznym opanowaniu sytuacji, gdy tak wiele wiadomości wydawało się niewiadomymi od samego początku. Musiała wierzyć, że pomimo potencjalnego uruchomienia pułapki, element zaskoczenia da im przewagę nad czymkolwiek, lub kimkolwiek urzędującym wewnątrz budynku. Mogli tam znaleźć wszystko, zatem ostrożność w krokach stanowiła docelowy zabieg, jakim pragnęła się kierować. Obserwując, jak mężczyzna naciska klamkę, sama skupiła się na gotowości do reakcji, będąc jednocześnie wdzięczną, że w niedalekiej odległości mogła jeszcze dostrzec Jackie.
|instruuję niuchacza i puszczam go z grupą zmierzającą do szopy


quiet. composed. grateful. disciplined
do not underestimate my heart, it is a fortress, a stronghold that cannot be brought down, it has fought battles worth fighting, and saved loved ones worth defending, the day you think it a weakness, is the day
you will burn
Ronja Fancourt
Ronja Fancourt
Zawód : magipsychiatra, uzdrowiciel
Wiek : 30/31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
battles may be fought
from the outside in
but wars are won
from the inside out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
玉兰花
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9639-ronja-fancourt https://www.morsmordre.net/t9640-demimoz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f360-hornchurch-haynes-road-39 https://www.morsmordre.net/t9641-skrytka-bankowa-nr-2194#293080 https://www.morsmordre.net/t9643-ronja-fancourt#293083

Strona 5 z 13 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11, 12, 13  Next

Brzeg rzeki Lune
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach