Wydarzenia


Ekipa forum
Highlands
AutorWiadomość
Highlands [odnośnik]12.08.16 19:28
First topic message reminder :

Highlands

To tereny na północnej Szkocji, gdzie pasma gór i pagórków ciągną się aż po horyzont. Różnorodność flory i fauny jest wręcz zachwycająca. Zielone wzgórza ciągnące się kilometrami urozmaicone są przez liczne jeziora, jak i okalające je lasy. O tych terenach krąży wiele plotek, jednak nie bez przyczyny mugole rzadko zapuszczają się w zalesione tereny okalające jedną z zamkowych ruin bowiem błąka się po nich szyszymora, której jęki i zawodzenie skutecznie odstraszają niemagicznych ludzi. I choć szyszymory to niegroźne magiczne stworzenia, to ich przeszywający jęk z pewnością sprawia, że najodważniejszemu czarodziejowi jeżą się włoski na karku.


[bylobrzydkobedzieladnie]
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Highlands - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 13:33
Antonin był niezwykle podekscytowany wizją dzisiejszych wyścigów, dlatego tak wyrwał się matce z uścisku i podbiegł do sań. Przejechał po nich swoją drobną dłonią, już nie mogąc się doczekać kiedy wskoczy do środka i poczuje pęd we włosach. - Demibombozy! - Powtórzył, wywracając przy tym teatralnie oczami - nauczył się tego chyba od stryja, a może od sąsiadki przychodzącej na herbatę? - bo jak można było nie zapamiętać tej nazwy. - Ooo, ja chciałem z przodu - westchnął niezadowolony, ale kiedy tylko wskoczył do środka, cały żal zniknął. Oczywiście nie złapał się niczego tak mocno jak kazała mu mama, więc kiedy tylko sanie wykonały pierwszy ruch, miał wrażenie, że zaraz spadnie. Szybko złapał się czegokolwiek co było pod ręką, mocno, żeby na pewno pozostać wewnątrz sań. Wielkich sań, ciężkich sań! Dlatego złapał mamę za rękaw, śmiejąc się przy tym radośnie, próbując w ten sposób pomóc jej w kierowaniu saniami - ach, to dopiero była zabawa! Zapomniał o mokrych od śniegu rękawiczkach, od których w którymś momencie zaczęły już mu marznąć dłonie, tak samo jak o czapce spadającej mu na oczy. Teraz nic się nie liczyło oprócz wyścigów! - Łuhuu! - Krzyknął, nawet jeżeli sanie przyhamowały, bo jakoś nie zdawał się tego na razie zauważać.
Antonin Dolohov
Antonin Dolohov
Zawód : nicpoń, hultaj, urwipołeć
Wiek : 6
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Stała czujność!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4891-antonin-dolohov#120670 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5246-antonin-dolohov#116631
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 13:33
The member 'Antonin Dolohov' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Highlands - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 14:10
- Miriam, przecież nie świętujemy wesołego kociołka, jest czerwiec! - Upomniał ją, rozglądając się dyskretnie wokół siebie, ale chyba do uszu wszystkich zgromadzonych dotarły jej piski i krzyki. - Witaj Pom, piękny szal - powiedział, kłaniając się jej lekko z uśmiechem, poczym chciał kontynuować krótką lekcję i wytłumaczyć Mirci zjawisko śniegu, który nie zawsze jest jednoznaczny z okresem świątecznym, kiedy pojawiła się przy nich Neala. Ach, jak ona wyrosła! Przez głowę przemknęła mu myśl, że Miriam osiągnie jej wiek zaledwie za dziewięć lat i aż coś mu się przekręciło w żołądku. Mocniej objął ramieniem córkę zanim puścił ją do Neli. A gdyby tak rzucić pracę uzdrowiciela i zająć się badaniem czasu? Leci zdecydowanie za szybko. - Wujaszek trafił do innej pary, ale nie martw się, spotkamy się zaraz po wyścigu - odpowiedział, ale Miriam zapewne już go nie słuchała, będąc zbyt zajęta dyskusją z Nealą. Archibald rozejrzał się więc po uczestnikach, rozpoznając w nich wiele znajomych twarzy. Większość z nich kojarzył z zakonu; najwidoczniej każdy z nich potrzebował chwili odpoczynku. Zauważył również Magnusa, posyłającego mu miłe skinienie głowy, na co Archibald odpowiedział tym samym choć chętniej urwałby mu tę głowę i chyba było to po nim widać. Zaraz potem do jego uszu dotarł dziecięcy krzyk, więc odwrócił się w jego kierunku, zauważając machającego do nich Brutusa. - Cześć, Brutusie! - Przywitał się z nim, odmachując wesoło ręką - tak jak jego relacja z Abraxasem zaczynała być coraz bardziej napięta, tak wciąż miał słabość do tego małego Malfoya i miał nadzieję, że nigdy to się nie zmieni. Zaśmiał się cicho, kiedy również złożył mu życzenia wesołego kociołka - przez Miriam zaraz każde dziecko będzie myślało, że zbliżają się święta. I dopiero wtedy zauważył z kim Brutus jest w parze, co... Cóż, zaskoczyło go, i szczerze wątpił, by Abraxas miał o tym pojęcie. Może lepiej niech tak zostanie. Spojrzał na Fredricka z lekka zdezorientowany i przywitał się z nim, choć raczej dla zasady niźli przez przyjacielskie relacje, które jakimś cudem nigdy ich nie łączyły. Przywitał się też z Oscarem, choć w ogóle go nie znał.
- Oczywiście, że tak. Możesz nazwać nasze sanie jak chcesz - odpowiedział, skupiając się już wyłącznie na swojej drużynie. Nikt nie mógł im dzisiaj popsuć tego dnia. - Biedronkowóz? To świetna nazwa, w końcu w środku będzie siedzieć przynajmniej jedna biedronka - zaśmiał się, po czym spojrzał na przynudzającego szefa departamentu, większość jego słów puszczając mimo uszu. - To może ja spróbuję ruszyć sanie, a potem się zamienimy - zaproponował Neali; wolał siedzieć z tyłu i mieć dziewczyny na oku, ale uznał, że na początku jemu będzie łatwiej. - Wskakujemy! - Powiedział, podnosząc Miriam i pomagając jej usiąść w środku sań, uprzednio wykonując z nią kilka obrotów. Trochę zakręciło mu się od tego w głowie. Usadowił się z przodu i zerknął przez ramię na swoje towarzyszki. - Gotowe? - Upewnił się, po czym wyjął różdżkę i odchrząknął głośno. - Facere!  
[bylobrzydkobedzieladnie]


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning



Ostatnio zmieniony przez Archibald Prewett dnia 09.12.17 14:27, w całości zmieniany 1 raz
Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 14:10
The member 'Archibald Prewett' has done the following action : Rzut kością


#1 'k3' : 2, 1

--------------------------------

#2 'Saneczki' :
Highlands - Page 7 W0IBEi8

--------------------------------

#3 'k10' : 9
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Highlands - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 15:23
Już nie patrzę na wielką śnieżną wojnę, udaję, że mnie wcale tam nie było. Przemykam szybko do Eileen, którą porywam z objęć Herewarda i Neali, a potem wszystko dzieje się tak szybko. Rozmowy o ślubie, wymyślenie fantastycznej nazwy naszej unikalnej drużyny i element wzruszenia. Ocieram dłonią odzianą w puchatą rękawiczkę samotną łzę dryfującą po zmarzniętym, czerwonym policzku. Jest fantastycznie, chociaż ostatnio wzrusza mnie już chyba wszystko. Możliwe, że przedawkowałam eliksir uspokajający i teraz wszystkie emocje wyłażą mi na wierzch. Szkoda, że w tak przyjemnym dniu.
- Nie jestem pewna czy dwa tygodnie to takie sporo - odpowiadam znacząco i trochę przewracam oczami, ale cały czas się przy tym szeroko uśmiecham, gdyż to tylko żarty moja droga. Przecież wiecie co robicie, ja tam się nie wtrącam. Skoro macie czas na zimowo-letnie szaleństwo to nie ma sprawy, z chęcią się dołączam do tego wyścigu.
- Co tylko zechcesz - mówię, starając się jeszcze pannę Wilde uspokoić. Trochę skręca mnie z ciekawości kiedy zaczynam się zastanawiać co to może być za prośba, ale nie drążę tematu. Jestem dorosłą kobietą i potrafię się powstrzymać, naturalnie, że tak. Odruchowo spoglądam natomiast na dziewczynę przy profesorze Bartiusie, o którą pyta Eileen. - To Sally, też była w Hufflepuffie, tylko dwa roczniki niżej. Jest super - udzielam odpowiedzi niemal natychmiast. Jednocześnie mrużę podejrzliwe oczy. - Nie bądź zazdrosna, przecież pobieracie się i świata poza tobą nie widzi - dodaję, znów starając się być uspokajaczem, co śmiesznie brzmi. Dobrze, że nie dodaję, że poza nią i transmutacją, ale na szczęście w porę gryzę się w język. Naprawdę całe szczęście, bo zaraz ogłaszają rozpoczęcie wyścigu. Cała podekscytowana zastanawiam się gdzie usiąść, ale jak zawsze z pomocą przychodzi mi przyjaciółka.
- Dobra, ja prowadzę, a ty krzycz, żeby wiedzieli, że jadą przed nimi Mandragory - rzucam ze śmiechem. - Ale jak będzie pod górkę, to się zamieniamy - stwierdzam uroczyście, następnie naprawdę zasiadając z przodu. Nie da się ukryć, że moje gabaryty powinny dodać nam pędu przy zjeździe, ale wszystko się dopiero okaże.
Kiedy upewniam się, że Eileen siedzi już za mną, czas wyruszać.
- Facere - mówię z zapałem i różdżką w dłoni, licząc, że ruszymy jak z płatka i będziemy szusować wśród śniegu do przodu. Z drugiej strony to wcale nie chcę mknąć na łeb, na szyję, chciałabym też trochę pooglądać widoków, tylko nie wiem, czy druga połowa tej drużyny jest tego samego zdania.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 15:23
The member 'Pomona Sprout' has done the following action : Rzut kością


#1 'k3' : 2, 1

--------------------------------

#2 'Saneczki' :
Highlands - Page 7 YuCKXyo

--------------------------------

#3 'k10' : 10
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Highlands - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 17:29
Wiedziałam, że mi nie uwierzył, a jednak - na moje szczęście - nie dopytywał dalej. Odetchnęłam więc z ulgą, rozglądając się dookoła, dopóki żart Cyrusa nie ściągnął na siebie ponownie mojego wzroku. Uniosłam brew w krótkiej konsternacji, a potem uśmiechnęłam się szeroko i nachyliłam w jego kierunku.
- Jestem po prostu okropna. - Zrozumiałam żart i nie miałam nic przeciwko; nie obraził mnie, czego nie mogłam powiedzieć o prowadzącym całej imprezy. Nim wskoczyłam do sań, pojawiłam się tuż obok niego. - Naukowcy, proszę pana, a nie bałwany... - I ugryzłam się w język nie dodając, że on sam przypomina wielkiego bałwana z czerwonym nosem. Potem usiadłam na tyłach uznając, że lepiej będzie jeśli to Cyrus poprowadzi. Wolałam nie narażać nas na ekstremalną jazdę, a w zasadzie nie chciałam narażać na to swojego partnera - ja nie miałam nic przeciwko jeździe poza trasą, ale zauważyłam, że Snape nie należał do zbyt wybuchowych ludzi. Uznałam, że powinnam mu trochę z tym pomóc, by przestał być aż tak poważny, ale jak na razie nie miałam żadnego przemyślanego planu - postanowiłam zająć się tym tuż po wyścigu.
Sanie ruszyły, a ja z początku rozglądałam się dookoła siebie, dopóki nie wjechaliśmy głębiej w las. Moje oko przez chwilę miało problem z akomodacją i z dostrzeżeniem czegokolwiek, dopóki na horyzoncie nie pojawił się zarys mostu. Milczałam chwilę, próbując przypomnieć sobie ten obraz i byłam niemal pewna, że już gdzieś widziałam ten obraz. Pochylając się do przodu tak, że prawie opierałam się twarzą o Cyrusa, skupiłam się na rozpoznaniu obiektu, a jednocześnie poinformowałam go o tym, że zbliżamy się prawdopodobnie do mostu.

rzut na historię magii, poziom III
Leanne Tonks
Leanne Tonks
Zawód : historyk
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Speak and may the world come undone.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5268-leanne-tonks#118087 https://www.morsmordre.net/t5336-cwirek#119683 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f90-manor-road-35 https://www.morsmordre.net/t5574-skrytka-bankowa-nr-1304#130127 https://www.morsmordre.net/t5338-l-tonks#119729
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 17:29
The member 'Leanne Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 13
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Highlands - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 17:58
Czyli najwidoczniej żadne z nas nie było mistrzem kreatywności, sądząc po reakcji Poppy. Uśmiechnąłem się szerzej i chyba jeszcze szerzej słysząc propozycję nazwy. Nie wiedziałem, co łączyło pannę Pomfrey z morzem, ale nie miałem za dużo czasu na dopytanie się. Nim przytaknąłem, kobieta już kogoś karciła. Obróciłem głowę w tamtą stronę dostrzegając mężczyznę kojarzonego z przyjęć dla szlachciców. Skinąłem mu głową, choć chyba nie był zachwycony naszą ingerencją. Zanim otworzył usta, zaproponowałem kobiecie, byśmy lepiej udali się już do naszych sań. Nie wiedzieć dlaczego węszyłem problemy.
Nawet śmiać mi się zachciało kiedy pomyślałem sobie, że sam chętnie wziąłbym udział w bitwie na śnieżki. Na pewno nie wypadało, ale nie obchodziło mnie to za bardzo. Zwłaszcza tutaj, wśród wielu znajomych i przyjaciół. Nawet Jay mi gdzieś mignął, chyba będziemy musieli porozmawiać, choć to nie był dobry moment na to.
Teraz należało podać nazwę swojej drużyny, następnie wsiąść do powozu. Zaśmiałem się widząc jak Poppy bardzo zależało na kierowaniu. Mi nie aż tak bardzo, więc po prostu przytaknąłem.
- Jasne, siadaj – odparłem, by następnie usadowić się wygodnie z tyłu. Robiło się już coraz chłodniej, ale moje myśli wędrowały do zastanowienia się czy to rozsądne, bym dociążał teraz sanie z tyłu. Nie stwierdziwszy żadnego logicznego wniosku wzruszyłem ramionami, następnie chwyciłem się bocznych ścianek, bo naprawdę mknęliśmy szybko.
Tak szybko, że chyba trochę zaczęliśmy wypadać z toru. Wiatr nieprzerwanie wiał w twarz, a ja starałem się wypatrzyć jak najwięcej, co w tych ciemnościach wcale nie było łatwe. Trasa nagle zaczęła się zwężać, krzyczę więc do panny Pomfrey, że to chyba jakiś most. Starałem się go rozpoznać z lekcji historii magii, ale niestety nie była to imponująca wiedza. Mógłbym przysiąc, że go skądś kojarzyłem, ale nie wiedziałem skąd. Pewnie było to dość ważne, dlatego wytężyłem komórki mózgowe, by w razie odgadnięcia jego nazwy oraz właściwości podzielić się wiedzą z czarownicą prowadzącą nasze sanie. Ciekawiło mnie, czy ona by go skojarzyła gdyby tylko mogła poświęcić więcej uwagi rozglądaniu się.



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Highlands - Page 7 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 17:58
The member 'Glaucus Travers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 57
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Highlands - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 18:20
(przepraszam najmocniej wszystkich, których Billy zignorował, starałam się, ale mogłam nie ogarnąć!)

Skłamałby, gdyby powiedział, że kiedykolwiek właśnie w ten sposób wyobrażał sobie witanie lata, ale pomimo wszystkich okoliczności – spośród których konieczność przedzierania się przez śnieżne zaspy była, o dzielny Godryku, najmniej niespodziewaną – czuł się dziwnie na miejscu. Pierwszy szok spowodowany znalezieniem się w całkowicie niedorzecznej i oderwanej od rzeczywistości sytuacji powoli mijał, i choć nadal zdarzały mu się chwile, w których miał ochotę zwyczajnie usiąść i rozpłakać się z bezsilności, to zaczynały należeć do rzadkości. Teraz, tutaj, na zasypanej bielą polanie i w otoczeniu tylu znajomych, życzliwych twarzy (zanim jeszcze ruszył w stronę saneczek, odmachał radośnie Charlie, przywitał się serdecznie z Poppy i – wbrew rozsądkowi – roześmiał się na dźwięk energicznego dopingu ze strony Pomony) żerujące na samotności strachy wydawały się śmieszne i bezpodstawne, a on tymczasowo zapominał, że w ogóle istniały, powracając do typowego, optymistycznego siebie.
Pożegnał Sally teatralnym przewróceniem oczami, przyrzekając sobie wyjątkowo dojrzale, że dotrze do mety przed nią (albo umrze próbując), jednak zanim zdążył wykrzyknąć w jej kierunku ostatnią wypełnioną braterską miłością pogróżkę, jego pole widzenia zasnuła burza brązowych loków, wraz z charakterystycznym, podążającym za nią zapachem brzoskwiń i gorzkich migdałów, który znał tak samo dobrze, jak sposób, w jaki na ustach Penny brzmiało jego pełne imię. – P-p-penny – przywitał się z udawaną irytacją i autentyczną radością, dosyć nieudolnie starając się ukryć, jak bardzo ucieszył go jej widok. Zaraz potem jednak prychnął cicho, oczywiście, że wydawało jej się, że była w stanie z nim wygrać. – Nie musimy oszukiwać, żeby z t-t-tobą wy-wy-wygrać – odpowiedział oburzony, ale coś w widoku, który miał przed oczami sprawiło, że gdzieś za jego mostkiem rozlało się coś ciepłego i łaskoczącego. Zamilkł na moment, obserwując, jak Penny poprawia amelkową czapkę, zwracając się do niej tak, jakby jej obecność była czymś najnormalniejszym pod słońcem. Naprawdę czasami nie doceniał, jak wspaniali byli ludzie, którzy go otaczali – i przerażało go, że wcale na to nie zasługiwał.
Całe szczęście, że nadejście Minnie uchroniło go od powiedzenia czegoś głupiego i sentymentalnego, co z całą pewnością nie pasowałoby do luźnej, saneczkowej atmosfery. Pomachał więc na pożegnanie Penny, przenosząc całą swoją uwagę na kompletną już drużynę, posyłając szeroki uśmiech Minerwie i starając się nadążyć za podekscytowanym szczebiotaniem Amelki, początkowo nie mając pojęcia, dlaczego ostatnie wypowiedziane przez nią zdanie wywołało takie spustoszenie w przyjemnie rozluźnionym umyśle. Dopiero po kilku sekundach myślom udało się przetworzyć wysokie tatusiu i rozpoznać w nim realny wyraz, stopniowo tracący na abstrakcyjności, ale i tak nadal brzmiący co najmniej paraliżująco. I ciepło. I jakoś tak miękko.
Przeciągające się rozmyślania (skutkujące zbyt długim milczeniem, które akurat w jego wykonaniu nie było jednak niczym nietypowym) przerwała uderzająca go z impetem śnieżka, której nadlatywania tym razem nawet nie zarejestrował, przez co został brutalnie przywrócony do rzeczywistości lodowatym pociskiem, rozbijającym się o jego skroń i obsypującym płaszcz białymi grudkami. Otrząsnął się, odwracając się odruchowo i bez problemu wyławiając z tłumu swoją wcześniejszą ofiarę – pogwizdującą beztrosko i nagle niesamowicie zainteresowaną układem chmur na niebie. Uśmiechnął się pod nosem; już wiedział, kogo będzie miał na oku w trakcie wyścigu. – Kościane koniki, tak – przytaknął nieco nieprzytomnie, odwracając się z powrotem do Minnie i Amelki. – Amelka lubi testrale – wyjaśnił tej pierwszej; amelkowe zainteresowanie tymi kontrowersyjnymi stworzeniami przeszło już w jego przypadku do porządku dziennego, zapomniał więc, że samo w sobie sugerowało istnienie historii co najmniej niepokojącej.
Zresztą, nie miał okazji zastanawiać się nad wszystkimi padającymi słowami zbyt długo, bo chwilę później jego myśli znów rozbiły się w puch, rozproszone przez kilka wypowiedzianych prosto do ucha wyrazów; odchrząknął cicho, nie mając pojęcia, dlaczego nagle zrobiło mu się tak gorąco (to na pewno kolejne pogodowe anomalie) i odruchowo naciągnął czapkę niżej, żeby ukryć koniuszki zaczerwienionych (od mrozu!) uszu. – Tak jest, ma’am – odpowiedział z charakterystyczną dla siebie nutą wesołości, tym razem z jakiegoś powodu nie zająknąwszy się ani razu.
Gotowa? – zapytał, odwracając się w stronę Amelki i wyciągając do niej ręce, żeby pomóc jej wsiąść do saneczek. Upewnił się, że siedziała stabilnie i bezpiecznie na ławeczce, sprawdził, czy szaliczek szczelnie otulał drobną szyję i czy wszystkie guziczki płaszcza były zapięte, po czym wyprostował się, żeby samemu wgramolić się na przód sanek. Przeszkodziła mu w tym jednak starsza czarownica, która najpierw dźgnęła go boleśnie łokciem w żebra, a później – korzystając z zaskoczenia, czy może nie przejmując się za bardzo manierami – wepchnęła mu w ręce zaginioną puszkę. Monety zabrzęczały w środku, po ciężarze naczynia Billy był w stanie stwierdzić, że było ich sporo i przez sekundę – tylko jedną, krótką – zastanawiał się, czy bardziej niż demimozy, nie skorzystałby na nich zmagający się z odbudową kwatery Zakon, ale wtedy napotkał jasne spojrzenie Amelki i wątpliwości zniknęły. – P-przepraszam! – zawołał za mężczyzną, który parę chwil wcześniej zaczepił ich, żeby zapisać nazwę drużyny. – P-przepraszam, p-proszę p-p-ana, to chyba należy do tej p-pani z Towarzystwa – powiedział, oddając mu puszkę. – M-mógłby jej pan ją p-przekazać? N-na pewno mar-martwi się zgubą – dodał, czekając, aż mężczyzna mu przytaknie i dopiero później zajmując miejsce na przedzie saneczek.
Ledwie zdążył usiąść, wstęga została przecięta, a sanki ruszyły do przodu, w dół zbocza, zgodnie z trasą wyznaczaną przez błękitne światełka. Odetchnął głęboko, czując na policzkach znajome uderzenia chłodnego wiatru; co prawda nie była to miotła, ale nabieranie prędkości, zamieniające otoczenie w kolorowe smugi, z całą pewnością je przypominało. No dobra, czas wywalczyć wygraną!
Uniósł wyżej różdżkę, kierując ją na mknące sanie. – Facere! – rzucił, starając się nie zająknąć; wolałby nie zakończyć wyścigu zbyt wcześnie, przykładowo władowując się w zaspę albo… w dół z mostu, na który właśnie wjeżdżali.




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 18:20
The member 'Billy Moore' has done the following action : Rzut kością


#1 'k3' : 1

--------------------------------

#2 'Saneczki' :
Highlands - Page 7 Xiiywj9

--------------------------------

#3 'k10' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Highlands - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 19:01
Sądząc po tym z iloma osobami Lycus Malfoy się tu witał, chłopiec mógł mieć rację, zdawało się że była to dość popularna osoba. Oscar się jednak nie odezwał, jedynie przyglądał rodzicowi, po troszę oceniająco, po troszę chcąc dowiedzieć się choćby z takich bzdur kim on właściwie jest. Jaki jest. Szukał różnic i podobieństw.
- Zależy jaki duch ale większość jest fajna. Szczególnie Prawie Bezgłowy Nick, jak będziesz chciał pokaże ci co ma w szyi. - uśmiechnął się szeroko z typowo chłopięcym pociągiem do wszystkiego, co obleśne i w jakiś sposób makabryczne. No, za pierwszym razem jak zobaczył duchy, zmroziło go, szybko jednak przywykł do tego, że można rozmawiać z nimi i traktować ich jak żywe osoby. Często są znudzeni szalenie długim życiem i wręcz sami szukają kontaktu.
Na powitanie nieznajomego szlachcica odpowiedział uprzejmie, choć trochę dziwnie czuł się z tym, że obcy człowiek zwraca na niego uwagę. Spojrzał znów uważnie na ojca (dziwne, dziwne słowo w tym kontekście!), zastanawiając się przy tym, czy opowiadał komuś o nim.
Zaraz jednak znów spojrzał na chłopca i uniósł brwi, kiedy ten zaczął opowiadać o chowaniu się pod łóżkiem rodziców. Zaczynał się szczerze cieszyć towarzystwem Małego Malfoya, zabawnie było patrzeć na tę rodzinę przez pryzmat małego, śmiesznego dzieciaka.
- Czym jest niuchacz? - zmarszczył lekko brwi, bo jednak dwa lata życia w magicznym świecie to trochę za mało by poznać wszystkie magiczne istoty szczególnie kiedy więcej się o nich słucha na lekcjach, niż faktycznie z nimi obcuje. W pierwszej chwili z resztą nie był pewien, czy nie chodzi o jakiegoś psa, Niuchacz to w sumie byłoby całkiem fajne imię dla czworonoga.
- Mam na myśli, że mógłbyś być kapitanem drużyny. - stwierdził, uznając że odpowiedź "mały kryzys osobowości" mogłaby okazać się dla niego jednak dość trudna do zrozumienia. Na nazwę jaką zaproponował chłopiec w zamian, skrzywił się lekko, ale nie zdążył nawet zaprotestować bo człowiek spisujący nazwę już ruszył dalej. Ważniejszy od protestów okazał się z resztą sportowiec, a po chwili nawet dwójka, bo niedaleko mignęła mu także koleżanka z drużyny Billy'ego Moore'a, w dodatku zajmująca tę samą pozycję co Oscar w szkolnej drużynie.
- Jeszcze Penny Vause. Jeszcze się pytasz? - najpotężniejszy aetonan nie przeszkodzi Oscarowi w zebraniu autografów od tej dwójki, a już na pewno nie przeszkodziłby mu czyjś zakaz, po zakończeniu wyścigu ich jakoś znajdą! Ale to po wyścigu, bo ten już po chwili się rozpoczął, Oscar wskoczył więc do przodu. - Prowadzę!
Oznajmił, kiedy już wszyscy zajęli miejsca, wyjął swoją różdżkę by rzucić zaklęcie napędzające sanie.
- Facere. - poruszył różdżką, trzymając się przy tym mocno.


Oscar Reid
Oscar Reid
Zawód : n/d
Wiek : 13
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : n/d
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4896-oscar-reid https://www.morsmordre.net/t5425-poczta-oscara#129109 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6228-oscar-reid#153621
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 19:02
The member 'Oscar Reid' has done the following action : Rzut kością


#1 'k3' : 2

--------------------------------

#2 'k10' : 6

--------------------------------

#3 'Saneczki' :
Highlands - Page 7 L6k4KPb
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Highlands - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Highlands [odnośnik]09.12.17 21:01
Troszkę gubiła się w liczeniu. Kiedy Mama opowiadała o porach roku, to na obrazkach zawsze widziała kolory. Zielony na wiosnę, jak jezioro przy którym słuchała, jak dziadek opowiadał jej bajkę o małej Dorotce i czarodzieju i jej przyjaciołach - rycerz i kot. Żółty, jak słomiany kapelusik, który nosiła, gdy biegała latem przy plaży. Czerwony na jesień, jak liście, które zbierała na spacerze z babcią. I w końcu biały, bieluśki na zimę, jak puchowe śnieżynki, które spadały jej na nos. Teraz ciężko było jej się doliczyć i zrozumieć, dlaczego kolory zmieszały się i zburzyła kolejność. Wszystko jakoś tak odwrotnie. Ale dziś myśli zostawiła hen za sobą. Chłód różowił policzki i nosek, a Amelia od czasu do czasu próbowała sunąć czapeczkę do góry, która wciąż opadała jej na oczka. Strach, który towarzyszył jej za każdym razem, gdy w pobliżu pojawiało się więcej obcych, rozwiewał się jak mgiełka przy każdy oddechu - Ciocia Penny - usteczka rozciągnęły się radośnie, zatrzymując się dopiero w momencie, gdy kobiece dłonie nasunęły na czoło czapeczkę, którą jeszcze przed momentem sama zsuwała do góry. Może nieco za wysoko, odsłaniając całe czółko, ale przecież musiała wszystko widzieć! - T-tatuś nie jest osukista! - wyszczebiotała dumnie, a potem, jakoś nieporadnie wyciągnęła rączki schowane w rękawiczkach, by zatrzymać je na policzkach Penny - Umiem najsybciej! - w zasięgu wzroku pojawiały się kolejne sylwetki i głosy i dziewczynka oderwała rączki, pozwalając by kobieta zniknęła w tłumie i saneczkach, gdzieś obok. Pomachała jeszcze energicznie za odchodzącą, akurat by natrafić na śliczną panią - Dzień dobly plosę Panią...Milew...Minel... - przygryzła dolną wargę przez moment wahając się, jak właściwie złożyć literki w słowo - Cy Pani jest Minnie? Minnie jest ślicniejse. Cy mogę mówić Pani Minnie? - poruszyła się trochę niespokojnie, gdy śniegowa kula (znowu?) poleciała, tym razem trafiając tatową głowę. Rozdziawiła usteczka, ale kościane koniki wypłukały nachodzące myśli - Tak, tak, ślicne, kościane koniki - potwierdziła radośnie niemal całkowicie zapominając, że z urokliwymi stworzeniami, może wiązać się cokolwiek negatywnego.
Wejście do saneczek nie było takie proste. Były za wysokie, żeby poradziła sobie sama, ale już po chwili jasne, kobiece dłonie wyciągnęły się ku niej i Amelia zamarła na moment. Nie rozumiejąc dlaczego właściwie, słyszała gdzieś w oddali śmiech. Taki ciepły. Mamy. I zdawało się, że to ona wyciąga ku niej ręce. Zrobiła krok, potykając się lekko o własny bucik, ale tuż obok był już Tato. Dwie wyciągnięte dłonie i pięciolatka bez trudu wdrapała się do środka. Zrobiło jej się tak ładnie i ciepło, ale powodów nie szukała w śniegowej pogodzie..lata. Ciepełko płynęło gdzieś w środku i rozchodziło się aż do buzi, na której niezmiennie trwał uśmiech - Jus poplawiałeś - szepnęła, gdy rytuał odsuwania czapeczki sie powtórzył. A potem tylko energicznie pokiwała głową by złapać się - zamiast saneczkowej poręczy - tatowego rękawa. Drgnęła tylko zaskoczona, gdy obok pojawiła się starsza kobieta. Amelia mocniej zacisnęła paluszki na materiale i przysunęła się bliżej, opierając skroń o męskie ramię - Pusecka! Pocekaj! - pociągnęła za rękaw, starając się zwrócić na siebie uwagę. Wciąż trzymała monetę, którą chciała wrzucić. I dopiero wtedy wróciła na miejsce. Nadal trzymając się tatowego rękawa, odwróciła się w stronę Minnie - tylko tsymaj... - zamrugała, kichając - tylko niech pani Minnie sie tsyma, zeby nie podalła lajstopki! - bo przecież tyle razy zwracano jej uwagę, żeby nie robiła dziur w rajtuzkach! Pewnie wszystkie dziewczynki tak nie mogą - Juz! Jus! Sybciej Tato! - podekscytowana pociągnęła trzymany rękaw, starając się bardzo, bardzo pomóc! Przecież latała najszybciej na miotełce! Umiała!
Gość
Anonymous
Gość

Strona 7 z 34 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 20 ... 34  Next

Highlands
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach