Wydarzenia


Ekipa forum
Connaught Square
AutorWiadomość
Connaught Square [odnośnik]13.02.20 20:18
First topic message reminder :

Connaught Square

To na tym placu znajdującym się w centralnym Londynie przez przeszło 500 lat dokonywano publicznych egzekucji na wrogach państwa, zdrajcach i niewinnych. Szubienicy, która stanowiła główne narzędzie władzy, już nie ma, a plac stanowi tylko ślad na mapie turystycznej, ale wciąż wysłany jest brukiem i obsadzony liczną zielenią, dzięki czemu wielu mieszkańców Londynu wybiera go jako miejsce dla licznych spacerów. Wieczorami, gdy w latarniach zapala się jasne światło, na uliczkach można dostrzec ducha włoskiej tancerki, Marii Taglioni, która Connaught Square niegdyś nazywała swoim domem. Po okolicy krąży plotka, że jest ona tylko iluzją wyczarowaną przez jej zdolnego, angielskiego kochanka.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 21 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Connaught Square [odnośnik]21.11.20 12:34
Więc stało się; jedna, prosta myśl utkwiła w świadomości Zachary'ego, stanowiąc niejako podsumowanie tych wszystkich starań, które podjęto, aby zorganizować całą uroczystość i doprowadzić skazańców na publiczną egzekucję. Nie zastanawiał się nad tym, czy uczyniono to słusznie. Jego własny osąd został wydany w momencie zjawienia się tutaj, jednocześnie czyniąc tym samym podpis rodu pod dzisiejszymi wydarzeniami. Nie wątpił, że gazety wspomną o doniosłej obecności lordów na tak oryginalnym i jedynym w swoim rodzaju wydarzeniu, relacjonując krok po kroku najważniejsze punkty. Nie miał także złudzeń co do tego, iż każdy przez najbliższy tydzień będzie spekulował odnośnie incydentu z udziałem Tonks. Pojmanie jej finalnie zwieńczyło koniec egzekucji. Nic więcej nie trzymało Shafiqa w tym miejscu.
Miłego dnia, sir — odpowiedział Tristanowi, uprzejmie kiwając głową w ramach pożegnania. Miał absolutną rację. Cokolwiek miało wydarzyć się w próbie okiełznania chaosu, lepiej, by zdarzyło się po opustoszeniu loży. Skinął w stronę Craiga, już w ciszy, korzystając jeszcze z okazji, żeby poklepać przyjaciela po ramieniu i sam ruszył w stronę przejścia prowadzącego do jednego z wyjść z Connaught Square. Nie wiedział jeszcze, czy powinien wracać do szpitala – wygospodarowanie wolnego dyżuru, pozostawienie oddziału pod opieką wykwalifikowanych uzdrowicieli przez jeden, spokojny dzień było mu na rękę szczególnie, że kilka najbliższych dni stanowiło napięty grafik działań, decyzji oraz kroków mających nieco większe przełożenie na sytuację, w której Londyn się znajdował. Potrzebował poczynić przygotowania niezbędne w tym kierunku, mając na uwadze także uzupełnienie domowego zapasu galeonów oraz złożenie zamówienia na ingrediencje. Potencjalnie wszystko to mogło zaczekać, gdyby ponad to przedłożył pracę w szpitalu. Dziś jednak było odwrotnie – bez cienia skrupułów, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia mógł poświęcić resztę dnia na zajęcie się prywatnymi sprawunkami oraz tym, które niezmiennie dotyczyły jego roli w szeregach Rycerzy Walpurgii. Nie stawiał sobie pytania, czy miał na to wszystko czas, wszak jedyną odpowiedzią Zachary'ego było to, by czas ten zorganizować w sposób, aby każde działanie było możliwe do zrealizowania. Ale najpierw musiał spokojnie przebić się przez tłum publiczności przybyłej na egzekucję; razem z nimi bezpiecznie opuścić plac, jeśli chciał cokolwiek ze swoich planów wcielić w życie.

z/t




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 21 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Connaught Square [odnośnik]05.12.20 0:10
Zdawał sobie sprawę z tego, że sytuacja była co najmniej idiotyczna, zahaczała o szczeniackie skakanie do gardeł z byle powodu, ale dziewczyna zbyt umiejętnie wytrąciła go ze spokoju, gdy tylko pierwsze słowa opuściły jej usta. Dawno nikt, aż tak nie działał mu na nerwy, by później już samym faktem, że oddycha pogłębiać rozdrażnienie. Pojawienie się Macnaira wcale nie poprawiło sytuacji, a przynajmniej nie w pierwszej chwili. Powiódł wzrokiem od kuzyna do dziewczyny stojącej przed nim i z powrotem, nie wiedząc finalnie, kto bardziej go denerwuje teraz. Sytuację minimalnie poprawiła kpina, jaka padła ze strony krewnego, bo podziałała trzeźwiąco, zahaczając o znajomy ton, w którym jakoś łatwiej było im dogadać się od zawsze.- Gdybym kiedykolwiek próbował zaciągnąć na drinka takiego wypłosza to już mój definitywny koniec.- odparł nieco ostro, ale zdecydowanie bardziej kpiarsko. Słysząc, co mają zrobić na zgodę, skrzywił się, rzucając kuzynowi prawie wrogie spojrzenie.- Nie obrzydzaj mi życia.- niechęć nie słabła i najpewniej nie zmieni się to szybko, gdy nieznajome dziewczę każdym słowem przypominało, jak irytującą osobą jest. Milczał przez dłuższą chwilę, słuchając jej wywodu i zastanawiając się, dlaczego Drew z takim spokojem toleruje jej osobę. Co z nim było nie tak? Wlał w siebie już dość alkoholu, aby móc znieść ujadanie blondynki bez większego trudu?
- Oczywiście.- stwierdził krótko, jawnie ironizując, gdy nie wyobrażał sobie takiej sytuacji. Obrażanie się było dobre, gdy mieli po naście lat albo wcześniej. Na zarzut względem awantur, zareagował jedynie wzruszeniem ramion, bo nie ukrywał, że przez długi czas był pierwszym do wszczynania, jak i dołączania do każdej zadymy. Spojrzał ponownie na blondynkę, gdy ciągnęła ów farsę dalej, zachowując się, jakby była ofiarą obecnej sytuacji, a nie prowokatorem.- I wzajemnie.- odparł pogardliwie, czego wcale nie zamierzał ukrywać. Odprowadził ją wzrokiem, mając nadzieję, że nie przyjdzie mu nigdy więcej jej spotkać, bo to było ponad pokłady cierpliwości, jakie posiadał.- Spytałbym, skąd się znacie… ale chyba wolę żyć w niewiedzy.- mruknął pod nosem, przenosząc jasne ślepia na Macnaira. Odwrócił się nieco, aby w zasięgu wzroku znalazł się jeszcze raz podest, który spłynął dziś krwią.- Krew, śmierć i awantura, nie przypuszczałem, że tyle zadzieje się jednego dnia.- podjął z nieukrywanym zadowoleniem, które kompletnie przeczyło nerwom sprzed kilku minut.- Wypadałoby zwieńczyć to szklanką Ognistej albo kilkoma.- dodał, wiedząc dobrze, że kto jak kto, ale Drew temu nie odmówi. Środek dnia był idealną porą, aby wychylić za wszystko, co zadziało się przez ten krótki czas. Opuszczając plac, nie obejrzał się już za siebie, mając inny cel.

| zt dla Macnairów


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Connaught Square [odnośnik]10.12.20 2:03
Przedstawienie dobiegło końca. Chociaż raz miło było oglądać, jak akcja przeciwko Zakonowi Feniksa przeprowadzona została niemalże bez ofiar i bez zbędnych trudności. Finalny wynik dzisiejszego dnia był nawet lepszy, niż można było zakładać. Już egzekucja była wydarzeniem, o którym opowiadać się będzie przez najbliższe dni. Kiedy ostatnim razem kogoś tak publicznie pozbawiono życia? Z widownią i fanfarami i wszystkim? Nie był w stanie sobie przypomnieć. Było to w każdym razie zdarzenie, które znaczyło pewną kartę w tworzonej przez nich historii. Fakt, że całość widowiska została zakłócona przez zakonniczkę, nie miał tu znaczenia - co więcej, wyszli na plus, bo udało im się ją schwytać. To zaś było kolejną, niezwykle wyraźną informacją. Społeczeństwo mogło to odczytać jako zapewnienie, że każdy, kto ośmieli się zagrozić zwykłym obywatelom, zostanie schwytany i doprowadzony przed oblicze sprawiedliwości, mogli więc spać spokojnie. Zakon Feniksa mógł się natomiast zacząć bać. Justine Tonks stanowiła bardzo cenną zdobycz. Wiedzieli o tym zarówno zakonnicy, jak i rycerze. Aż mu się zrobiło cieplutko na myśl, jak szlamoluby będą zgrzytać zębami na wieść o uwięzieniu Tonks.
Gdy Tristan pożegnał się krótko, Burke skinął mu na pożegnanie głową. Tak samo pozdrowił Zachary'ego, wkrótce potem zostając samemu na podwyższeniu. Postał tam jeszcze chwilę. Ze swojego miejsca obserwował z zainteresowaniem jak więźniarka została oddana w ręce odpowiednich służb i skrępowana. Miała dość żałosne wejście, ale za to całkiem przyzwoite wyjście. Opancerzony powóz zaprzęgnięty w dwa kare aetonany robił wrażenie. Osobista eskorta i powóz godny królowej, Tonks nie powinna narzekać.
- No i to by było na tyle - mruknął sam do siebie, obserwując jeszcze przez krótką chwilę, jak kareta znika na niebie. W następnej chwili omiótł wzrokiem plac. Powoli wszystko wracało do normy - choć tłum wciąż był nieco poddenerwowany i podekscytowany zaistniałą sytuacją. Dobrze. Niech gadają. Taka właśnie była ich rola. Burke tymczasem ruszył do zejścia z podestu. Wypełnił swój obowiązek obecności tutaj. Po powrocie do domu będzie miał wiele do opowiedzenia kuzynowi. Był pewien, że Edgar podzieli jego zainteresowanie całą sprawą. Wspólnie będą wyczekiwać wieści, które miały zapewne wkrótce nadejść z Azkabanu. Ptaszek z pewnością nie będzie skory do śpiewania. Ale rycerze przecież mieli sposoby nawet na bardzo oporne kanarki...

zt


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Connaught Square [odnośnik]21.02.21 2:36
stąd

Teleportowała się pod granice miasta, zdając sobie sprawę, że dalej będzie musiała pójść na nogach. Wyposażona w płaszcz kameleona, który dał jej kiedyś Matt, skrywała pod płaszczem magiczną torbę w której upchnęła miotłę, tak na wszelki wypadek. W niej miała też antidotum podstawowe i to na niepowszechne trucizny. Wzięła też kameleona, eliksir wiggenowy i smoczą łzę. Jak zwykle miała ze sobą też broszkę, czarną perłę, pazur gryfa i czerwony kryształ. Ciemne, całkowicie inne ubrania, golf, który zakrywał jej nowy nabytek - magiczny tatuaż. Wzięła wdech w płuca. Sprawa była prosta. Wejść, znaleźć różdżkę i wyjść. Kerstin wiedziała o której powinna wrócić mniej więcej, gdyby nie było jej dłużej wydała jej konkretne polecenia. Wiedziała, ze gdyby powiedziała Vincentowi uparłaby się, by iść z nią. I była mu wdzięczna za to, ale jednocześnie podróżowanie we dwójkę mogło przynieść więcej niebezpieczeństwa, zwłaszcza, kiedy nosiła inną twarz.
Przemieszczała się uliczkami Londynu z prostymi plecami i pewnością, wyginając lekko wargi zmienionymi tęczówkami obserwowała otoczenie. Gromiła wzrokiem, wymagała przejścia. Potrzebowała go. Wszystko powinno pójść zgodnie z planem. Przynajmniej na to liczyła. Wejść i wyjść. Nic więcej. Drogę powrotną pokonując na miotle pod zaklęciem kameleona.
W końcu dotarła na miejsce, plac, który był jej cierpieniem, całkowitą przegraną. Nie tylko raz, ale dwa razy. Zacisnęła zęby, unosząc podbródek. Nieważne. Próbowała przekonać samą siebie, choć przed oczami ponownie pojawiły się obrazy ściętych głów. Weszła zaciskając dłonie w kieszeniach. Prawą mocniej na różdżce, którą niegdyś zdobyła. Przesunęła spojrzeniem po placu, próbując odnaleźć miejsce w którym powinna szukać. Nie było to takie trudne. Ruszyła, lustrując uważnie teren pod nogami. Musiała tutaj być - a może bardziej, liczyła na to, że nadal tutaj będzie. A gdy w końcu dostrzegła białą różdżkę, zabrudzoną, ale nadal całą, skrytką odrobinę, odetchnęła z ulgą. Podeszła do niej i schyliła się podnosząc swoją własność. Okręciła ją w palcach, wciskając szybko do kieszeni.
Teraz była już gotowa. Gotowa do dalszej walki.
Ruszyła do domu, licząc, że nikt nie postanowi jej zatrzymać. Opuściła miejsce tak możliwie szybko, jak się dało.

| zt? i zabieram swoją różdżkę



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Connaught Square - Page 21 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Connaught Square [odnośnik]21.06.21 22:14
20 grudnia 1957

Było zimno. Aura tej dzielnicy nie zachęcała do przebywania tutaj, dłużej niż było to konieczne. Kilka miesięcy wcześniej odbyła się tam egzekucja, w której trakcie złapano Zakonniczkę, o czym zresztą trąbił Walczący Mag. Plac miał swoją historię. Przez przeszło 500 lat dokonywano tam egzekucji na wrogach publicznych. Powrót do tradycji, jak to mówili. Pan Sallow miał jednak rację. Egzekucje należało odczarować, powinny kojarzyć się dobrze, powinny zapraszać i zachęcać do oglądania, a zdrajcy powinni być piętnowani, ale to wszystko mogło odbywać się w przyjemnej atmosferze. Stanowisko Ministerstwa Magii było jasne i to je należało utrzymać. Ojciec zapewnił, że udzieli odpowiednio wsparcia, aby pozostała bezpieczna. Borough on Engield pozostawało dzielnicą nieprzyjemną, do której normalnie by się nie zapuszczała, jednak dzisiaj mogła sobie na to pozwolić. W towarzystwie Evandry Rosier i Primrose Burke czułą się jedynie pewniej w swoich racjach, a przecież była u siebie. To tu się wychowała, to tu dorastała i to tu zamierzała się rozwijać, chociaż los potrafił pokrzyżować plany. Jedzenie przygotowane przez służbę na Grimmauld Place jechało właśnie w powozie, który otwarty od boku miał służyć za stanowisko do wydawania go. Magicznie powiększony był w stanie pomieścić wszystko, wraz z trzema damami w środku, które chciały pokazać się z jak najlepszej strony, dalej nie mając zbyt wiele do czynienia z biedotą. Te jechały w powozie na przodzie, o wiele bogatszym, ale też mniejszym. Jednym z tych, które prowadziły kondukt żałobny w trakcie pogrzebu Alpharda, przeszło dwa i pół miesiąca temu. - Podekscytowane? - spytała, wygładzając suknie na kolanach. Czarna sukienka była prosta i obcisła od bioder w dół. Rękawy zaś szersze na ramionach i zwężające się do nadgarstka, gdzie z kolei miała skórzane rękawiczki. Moherowy kapelusz z krótkim rondem nie zasłaniał jej twarzy, a wręcz przeciwnie, trzymał rozpuszczone włosy na bokach. Przecież mogla zjawić się prasa. Ciepło zapewniało czarne futerko, nie pozwalające, aby minusowe temperatury wpłynęły na szlachciankę. Miała być dzisiaj wystarczająco poważna, wystarczająco smutna i odpowiednio wzruszona, a to wszystko przez odpowiednio krótki czas, aby porobić zdjęcia i można było ruszyć dalej. - Nie chcę, aby się do nas zbliżali... Dziękuję, że jesteśmy w tym razem - wypowiedziała spokojnie, nachylając się, aby złapać kobiety za dłonie. Trwały w swej przyjaźni od lat, daleko ponad połowę swojego życia, chociaż każda szła w zupełnie inną stronę. Spojrzała jeszcze na Primrose, która przecież zaledwie parę dni temu zerwała zaręczyny. - Jak się czujesz, Prim? - nie miała zamiaru okazywać przyjaciółce współczucia, przecież ona go nie lubiła. Zwyczajne jednak pytanie, naprawdę wynikające z troski. Nie przestała ściskać ich dłoni. Obydwie były ważne, chociaż każda na swój sposób. Przeszło 1,5 miesiąca temu zmarł brat Evandry, a ta nie mogła przywdziać żałoby. Był przecież zdrajcą, takich jak on wieszano na tym placu. Kiedy to świat tak bardzo się pomieszał?



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Connaught Square [odnośnik]22.06.21 10:36
Tego dnia miała odbyć się akcja, którą z taką pieczołowitością przygotowywały. Mróz za oknem tworzył piękne mozaiki na szybie. Nie miała jednak zbyt dużo czasu, musiała dostać się do Londynu i wraz z Evandrą oraz Aquilą udać się na Connaught Square – okryte złą sławą miejsce, gdzie ostatnio dokonano egzekucji, a buntowniczka prawie zabiła lady Rosier. Słusznie jednak zauważano, że należało odczarować plac, który był często miejscem kaźni.
Nie musiały również bać się o swoje bezpieczeństwo, bowiem ochronę miały zapewnioną, a sama Primrose nie należała do osób strachliwych. Przynajmniej dobrze maskowała owy strach, który nie raz paraliżował członki. Jednak nauka czarnej magii z Mathieu sprawiła, że zaczynała się przełamywać i wierzyć we własne umiejętności i siły. Nieoczekiwane zaś stracie w lesie uświadomiło jej, że w momencie zagrożenia życia i ochrony osób jej bliskich jest w stanie zrobić wiele i bez wahania sięgnąć po różdżkę.
Siedząc w powozie Blacków ubrana w szary płaszcz obszyty czarnym futrem i zdobiony haftami opatulał ciepło sylwetkę lady Burke, a całości dopełniały skórzane rękawiczki oraz prosty acz elegancki kapelusz, pod którym miała skryte ciemne włosy zebrane w kok i ozdobiony gustowną szpilą. Przeniosła szarozielone spojrzenie na Aquilę i uśmiechnęła się delikatnie czując uścisk jej dłoni.
-Bardzo – Zapewniła przyjaciółkę i również uścisnęła jej dłoń celem dodania otuchy. Londyn był czysty, ale kto wie co siedziało w głowach ludzi? Czy w tłumie znajdzie się osoba, która im zarzuci działanie na rzecz wroga? Czy trafią na szaleńca, który będzie śmiał podnieść na nie rękę? Była gotowa się bronić aż do ostatka sił, choć zapewne do takiej sytuacji nie dojdzie. –Byłaś inspiracją Aquilo, to oczywiste, że tu jesteśmy. – A cóż innego? Najwidoczniej jednak lady Black potrzebowała zapewnienia, a tego jej nie mogła odmówić Prim wiedząc, że czasami pewne oczywistości należy powiedzieć na głos. Słysząc pytanie skierowane już bezpośrednio do niej drgnęła. Jak się czuła? Nadal miała mieszaninę emocji w sobie, ale jedno było pewne, czuła ulgę.
-Wolna i spokojna – Odpowiedziała nie czując złości. Rozumiała intencje Aquili i ceniła jej dobre serce. Jednak walce tak spokojna i wolna nie była. Tylko czekać aż znajdzie się kolejny kandydat… albo nie znajdzie się wcale. Była uszkodzonym dobrem; odrzuconym i odstawionym na bok. Mężczyzna nie ponosił takich konsekwencji z racji odwołanych zaręczyn, ale kobieta już tak. Nie spodziewała się długiej kolejki kawalerów do swojej ręki. Wręcz przeciwnie, spodziewała się ciszy i wymownego milczenia wskazującego, że nie jest już atrakcyjna na rynku matrymonialnym. Miało to swoje dobre i złe strony. Zerknęła na Evandrę wiedząc, że ta wciąż jest w cichej żałobie po Francisie i jak zwykle znosiła to jak na idealną i perfekcyjną damę przystało.
Wyjrzała przez okno, za chwilę będą na miejscu.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Connaught Square - Page 21 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Connaught Square [odnośnik]22.06.21 10:46
Dziś zwieńczone miały zostać ponad dwa miesiące ich pracy. Planowana zbiórka miała być gestem pojednawczym, wyciągnięciem ręki w kierunku najbiedniejszych warstw Anglii, ale odzew ze strony szlachetnych okazał się przekroczyć oczekiwania. Świadczyło to, iż świadomość sprawczości, chęć przyczynienia się były potrzebne wszystkim, niezależnie od kierujących nimi pobudek. Evandra początkowo czyniła to głównie z dobroci serca, kierowały nią współczucie i wrażliwość. Teraz była tu jako symbol wsparcia i bezpieczeństwa, ale czy nie stało się to wyłącznie zasłoną dymną dla coraz odważniej przesuwanych na wojennej planszy pionów?
Przed dostaniem się do Londynu, ze względu na ekscytację związaną z dzisiejszym spotkaniem, zjadła skromne śniadanie, maślaną bułeczkę z dojrzewającym serem i różaną konfiturą oraz filiżankę pobudzającej zielonej herbaty. Spędziła także dłuższą chwilę przed lustrem, krytycznym okiem szukając odpowiedniego stroju. Dziś miały zdobyć przychylność najbiedniejszych warstw, czy obnoszenie się z bogactwem było dobrym rozwiązaniem? Czerń była kolorem, który mógł podkreślać walory każdej urody, bądź uwydatnić jej mankamenty, umiejętnie wykorzystany dodawał powagi. Był jednocześnie symbolem żałoby, z jaką lady Rosier nie chciała się nikomu z wiadomych względów kojarzyć. Długa, dopasowana suknia w kolorze burgunda wystawała spod połów narzuconej na ramiona ciepłej peleryny. Spod wąskiego, nasuniętego modnie na czoło kapelusza, wystawał nisko upięty kok złotych włosów. Delikatne, perłowe kolczyki dodawały jej elegancji, a skórzane rękawiczki chroniły przed chłodem.
Choć od śmierci Francisa minęło ledwie półtora miesiąca, nie sposób było dostrzec smutek na twarzy Evandry. Jeszcze podczas koncertu charytatywnego w palarnii na Nokturnie w kącikach jej oczu błądził pewien żal, którego źródła można było dopatrywać się w decyzji nestora Lestrange, lecz dziś tliły się w nich tylko nadzieja oraz radość.
Plac Connaught Square budził w niej mieszane odczucia. Ostatnim razem tkwiła w upalnym, sierpniowym słońcu w loży pod jedną z tutejszych zabytkowych kamienic. Nieco dalej stał podest, po którego to deskach spływała plugawa, rebeliancka krew, będąca symbolem ich zwycięstwa nad skrajną głupotą zdrajców.
- Nie mogło być inaczej. Włożyłyśmy w to wiele pracy, dzisiejszy dzień nie jest jednak jej końcem, a zwiastunem siły, w jaką rośniemy dzięki wspólnemu działaniu. - Uścisnęła dłoń Aquili, wolną ręką sięgając także do Primrose. Lekko zarysowane czerwienią usta Evandry wygięły się w ciepłym uśmiechu, jakim chciała dodać przyjaciółkom otuchy. - Nie zrobią ci krzywdy, z nami jesteś bezpieczna - mówiła spokojnym tonem, bo choć nie miała wiele do czynienia z biedotą, a ostatni, który próbował tu zwrócić jej uwagę, wzbudził w niej niechęć graniczącą z obrzydzeniem, tak była przekonana, że czarodzieje zaangażowani w organizację dzisiejszego wydarzenia staną na wysokości zadania i nic im nie zagrozi.
- Dobrze się stało, lepiej teraz, niż gdy będzie za późno - zwróciła się do Primrose, domyślając się, że poruszony temat tyczył się zerwanych zaręczyn. - Spójrz na to z jasnej strony. Może tym razem uprzedzisz Edgara i podsuniesz mu kandydata, zanim podejmie niekorzystną decyzję? - Lady Burke była siostrą samego nestora, więc na rynku matrymonialnym miała wysoką wartość. Evandra nie wątpiła w to, że zerwane zaręczyny z lordem Carrow dodatkowo wzbudziły zainteresowanie jej osobą.
Kiedy powóz się zatrzymał, wyjrzała dyskretnie na zewnątrz, odsłaniając nieco zasłonkę okna, by sprawdzić jak wiele osób zebrało się dziś na placu. Czy było ich więcej, niż podczas egzekucji w lecie? Nie sięgnęła jednak za klamkę, czekając aż protokołu stanie się zadość i służba otworzy im drzwi.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Connaught Square [odnośnik]22.06.21 19:29
Na Connaught Square przyszła pieszo. Gniotła śnieg pod obcasami, gdy przecinała kolejne aleje Londynu, rozglądając się po szarych okiennicach opustoszałych kamienic. W powietrzu wirowały białe płatki, ale stłumiła dziecięcą chęć wciągnięcia ich na język. Zbyt była na to poważna, zbyt dorosła, nawet jeżeli nikt jej nie towarzyszył i nie musiała przejmować się niechcianymi spojrzeniami. Nie mogła sobie zresztą pozwolić na to, by złapać kolejną anginę, dopiero co wykurowała się z poprzednich gorączek i mogła wyjść z domu bez zapasów eliksirów przeciwbólowych i wywarów wzmacniających. Dla bezpieczeństwa ubrała się ciepło, cieplej nawet niż wskazywała pogoda, spodziewając się, że wraz z upływem godzin grudniowa temperatura będzie spadać stopień po stopniu. Czarne kozaczki na niskim obcasie chrzęściły i postukiwały na brukowej kostce, długi płaszcz w równie neutralnym odcieniu ciasno opinał szczupłą sylwetkę, ograniczając nieco ruchomość kolan. Bez znaczenia, nie szła walczyć, przynajmniej nie w założeniu. Miała pilnować porządku na placu podczas imprezy charytatywnej, zapewniać szybką medyczną pomoc wszystkim, którzy na widok takiej ilości jedzenia zasłabną. I szczerze miała nadzieję, że nie wydarzy się nic więcej - nie miała na to sił. Nie chciała rzucać się w oczy, więc połyskujące platyną włosy schowała pod czapką; tylko cienki warkocz wystawał od spodu, zawijając się wokół łabędziej szyi.
Sama z siebie nie doszłaby do wniosku, że może przydać się podczas jakiejś roszady organizowanej przez szlachcianki, nie pchała się tam, gdzie babska mogłyby ją bezczelnie oceniać. Jeden liścik nadany przez lorda Rosiera, śmierciożercę, znaczył jednak więcej niż tysiąc ogłoszeń na murach, zebrała się więc szybko i obiecała, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby wypaść godnie. Z powodu troski o własne imię, ale i egoistycznego zaciekawienia, gdy dowiedziała się, że głównymi organizatorkami przedsięwzięcia były Evandra Rosier oraz Primrose Burke. No i Black.
Im bliżej Connaught Square się znajdowała, tym więcej mijała ludzi; wydarzenie musiało przyciągnąć tłumy, do tego stopnia, że na samym placu musiała sprytnie manewrować między czarodziejami, by znaleźć się w okolicach centrum. Tam, gdzie należne jej miejsce, dość centrycznie, aby mogła mieć oko na wszystko. Trochę trwało zanim podjechały wystawne powozy. Do pierwszego z nich zbliżyła się, gdy służba sięgała po klamkę od drzwi. Z założonymi za plecy dłońmi i neutralną miną tkwiła w bezruchu. Błękitne oczy bez trudu odnalazły lady Evandrę, gdy tylko jej filigranowa postać pojawiła się na schodkach.
- Lady szanowny małżonek rozkazał mi przybyć. Nazywam się Elvira Multon - przedstawiła się gładko, choć spodziewała się, że Evandra dobrze już o tym wie; wymiana imion w zasadzie również nie była potrzebna, ale to miało pozostać tajemnicą.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Connaught Square [odnośnik]22.06.21 22:29
Nie zamierzał brać udział w tym wydarzeniu. Doskonale wiedział, że Primrose była bardzo sprawna jeśli chodzi o planowanie - dała przecież już przykład wraz z Xavierem organizując niezwykłe wydarzenie dla całej szlachty. Lady Black oraz lady Rosier także nie ustępowały jej pod tym względem, stąd też Craig świadom był, że tego dnia każdy detal był z pewnością dopięty na ostatni guzik. Zarówno pod względem logistycznym, ale także w kwestii ochrony. Trójka szlachcianek nie zaryzykowałaby przecież takiego przedsięwzięcia bez upewnienia się, że nie będę bezpieczne w trakcie rozdawania jedzenia biedocie. Miały stanąć wszak naprzeciwko biedocie, której coraz bardziej we znaki dawała się okrutna pogoda, a także uroki wojny - nawet gdy stało się po właściwej stronie, nie wszystkim było lekko odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Wierzył, że ludzie zatrudnieni do tej pracy spiszą się odpowiednio i całe przedsięwzięcie odbędzie się bez incydentów.
Jednakże list, który spisany został ręką Tristana uświadomił Craigowi, że może być w błędzie. Jakże mógł zapomnieć o charakterze miejsca, w którym miało odbywać się rozdawanie miejsca? Była to miejscówka bardzo newralgiczna, z nieprzyjemną historią dotyczącą pewnej konkretnej grupy, znanej już z tego, że lubiła dokonywać niemal samobójczych ataków. Nie można było zlekceważyć nawet minimalnego ryzyka, że zakon faktycznie ponownie pojawi się na Connaught Square. W tej samej chwili ochrona trójki szlachcianek o złotych sercach wydała mu się dziurawa jak sito - słaba i niewystarczająca. Oczywiście że zamierzał zjawić się tam osobiście. Chociaż wciąż odrobinę obawiał się tego, że wydarzenia sprzed miesiąca mogą się powtórzyć, rzucił wszystko, byle pojawić się na miejscu zanim rozdawanie jedzenia rozpocznie się na dobre. Nie zamierzał czynnie brać w nim udziału - cudowne szlachcianki zapewne nawet by tego nie chciały, marudząc, że tylko im przeszkadza. Planował kryć się w cieniu, wypatrując faktycznego niebezpieczeństwa, gotów w każdej chwili zareagować.
Zjawił się na miejscu w porę - na krótko przed tym jak na Connaught Square zajechały powozy.  Za stosowne uznał poinformowanie wszystkich trzech kobiet o swojej obecności - wszystko po to, aby wiedziały kogo wypatrywać w tłumie w razie potrzeby. Zbliżając się do dorożek, Craig dostrzegł że tuż obok pojawiła się także panna Multon. Zmierzył ją jednak tylko krótkim spojrzeniem, najwyraźniej Tristan wystosował swoje listy jeszcze do innych. Nie zamierzał zwracać na nią uwagi, liczył jedynie na to, że będzie potrafiła się zachować. Miał za to głęboką nadzieję, że nie trzeba będzie korzystać z jej umiejętności medycznych - nie żeby w nie nie wierzył czy coś. Po prostu wolał, by ten dzień nie obfitował w zdarzenia, które wymagałyby pilnej pomocy uzdrowiciela.
- Moje panie - odezwał się, gdy w drzwiach otwartych przez służbę pojawiła się pierwsza ze szlachcianek. Po kolei każdej z nich podawał dłoń, pomagając w wydostaniu się z dorożek - Wiem, że to niespodziewane, jednakże postanowiłem czuwać dziś nad waszym bezpieczeństwem - poinformował je krótko i zwięźle, kłaniając się nisko. Nawet Primrose nie wiedziała, że spotka tu dziś swojego kuzyna. Swoje spojrzenie na ułamek sekundy dłużej mężczyzna zatrzymał na lady Aquili. Wszystkie trzy lady wyglądały niezwykle elegancko, nawet jak na okazję, ale to właśnie ona przyciągała jego wzrok najbardziej. Ale to był ich dzień - on był tu tylko po to, by upewnić się, że nic go nie zakłóci.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Connaught Square [odnośnik]24.06.21 16:10
Mająca odbyć się tego dnia akcja charytatywna była równie szlachetna co stojące za nią damy, które postanowiły wziąć na swoje barki ciężar przekuwania powszechnej niechęci do Connaught Square w uczucia pozytywne, oscylujące wokół wspaniałomyślności konserwatywnych rodów, pragnących przywrócić w kraju odpowiedni stan rzeczy. Wybór głównej sceny tego wydarzenia był wprost wyborny, Maghnus przyznawał to szczerze, będąc doskonale świadom wrażeń, jakie wywołała zgodna z historycznym tłem placu publiczna egzekucja, zakłócona w bezczelny sposób przez terrorystkę Zakonu Feniksa. Od tego czasu miejsce było niejako naznaczone tamtymi wydarzeniami i raczej unikane przez mieszkańców stolicy - lord Bulstrode jako stały bywalec Londynu dostrzegał wyraźnie nieznaczną ilość ludności przemykającej przez plac, ilekroć tylko bywał w okolicy.
I tym razem przywędrował na Connaught Square pieszo, odpowiednio wcześnie opuszczając skromne progi Piórka Feniksa, co spotkało się z pełnym zdziwienia spojrzeniem spod uniesionych brwi zarządcy klubu, przyzwyczajonego do tego, że właściciel w tym najgorętszym okresie świąteczno-sylwestrowym spędzał w lokalu każdą wolną chwilę. Wydarzenie jednak było zbyt istotne, by pozostawiać je w rękach losowych ludzi, a Zakon był zbyt szalony, by mieć pewność, że i tego dnia nie będą próbowali siać zamętu i sabotować chwalebnej akcji rozdawania żywności tym, którzy mieli mniej szczęścia od uprzywilejowanej warstwy społecznej. Vivienne byłaby tu, stałaby u boku organizatorek, gdyby nie zmogła jej choroba, a więc i Maghnus poczuwał się do obowiązku udzielenia swojego wsparcia w jakiejkolwiek przydatnej postaci; list od lorda Rosiera tylko wzmocnił kiełkujące w nim przekonanie, że właśnie tak należy postąpić. Nie miał zamiaru niczego zostawiać przypadkowi. Dotarł na plac w samą porę - dostrzegł Craiga, czekającego na zajeżdżający właśnie powóz i w tę stronę skierował swe kroki, by dołączyć do przywitań w swoim czasie.
- Miło cię widzieć, Craigu - zwrócił się do przyjaciela, w tym krótkim momencie, nim jeszcze służba otworzyła drzwi powozu, pozytywnie zaskoczony obecnością szlachcica; im ich więcej, tym bezpieczniej. I przyjemniej, bo nie zamierzał ukrywać, że dawno nie miał sposobności porozmawiać z lordem Durham.
- Lady Rosier, lady Burke, lady Black - zwracał się do nich po kolei, skłoniwszy się w geście kurtuazyjnego przywitania. - I ja będę dbał o to, by nic nie zakłóciło waszej chwalebnej inicjatywy, drogie panie - wyjaśnił swoje dość niespodziewane przybycie, pragnąc jednocześnie, by szlachcianki były świadome jego obecności i wiedziały, że będzie czuwał nad ich bezpieczeństwem z linii bocznej, nie ingerując w samą akcję, o ile nie zajdzie taka potrzeba lub nie zostanie poproszony o pomoc i nie odbierając im glorii, jaką miało przynieść prospołeczne wydarzenie.


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Connaught Square [odnośnik]24.06.21 18:03
Nie krył zaskoczenia, gdy wśród sterty błahej poczty na parapecie rzuciło mu się w oczy nazwisko Tristana Corentina Rosier. Arystokrata należał wszak do kręgów, wśród których Rookwood nawet nie marzył się obracać. Być może miał okazję się z nim spotkać raz, czy dwa, gdy Sigrun przedstawiała go ministerialnym i czołowym figurom, lecz nie spodziewałby się imiennie zaadresowanego listu od prominenta. Jednak nie szlachetna krew była powodem skonfundowania; pracował już dla a nawet u boku wielorakich szlachciców, nie to mu imponowało. Podobnie jak Lord Burke, dla którego Han zwykł pracować, Tristan był ważną personą w antymugolskim przedsięwzięciu. Kolejny grymas zdziwienia na twarzy odbiorcy pojawił się, gdy dostrzegł treść zadania i adnotację z prośbą o baczenie na małżonkę arystokraty. Zastanawiał się przez chwilę, czy kuzynka rekomendowała go do tej roli, czy też Craig maczał w tym palce. W każdym wypadku Hannibal obudził w sobie resztki ogłady, by nie przynieść wstydu wymienionym i sobie, czego następstwem było przygotowanie schludnej, zakrawającej o elegancję odzieży na wskazany termin.
Na miejscu pojawił się standardowo z posłusznym towarzystwem - dwiema suczkami rasy siberian husky. Zwierzęta bezwzględnie słuchały się jego poleceń, toteż kiedy tylko weszli na londyński Plac Connaught Square, pupile trzymały się na obrzeżach placu w zasięgu gwizdnięcia, wypatrując potencjalnych zagrożeń. Zgodnie z zapowiedzią Lorda Rosier, miejsce to stanowiło wrażliwy punkt podatny na atak Zakonu, dlatego dodatkowe pary psich oczu i uszu mogły okazać się znaczącą przewagą. Hannibal zaś postanowił zaaklimatyzować się, penetrując lokację przenikliwym wzrokiem w poszukiwaniu znajomych twarzy. Podobnie jak pozostałe towarzystwo przydzielone do ochrony wydarzenia, pomyślał, że należy najpierw poinformować o swej obecności szlachetne damy, a w szczególności lady doyenne Rosier. Kiedy kierował krok w stronę arystokratek, na horyzoncie pojawił się nie kto inny, jak Craig Burke i persona, której chyba nie miał okazji jeszcze poznać. Świadom powagi sytuacji darował sobie chamski brak ogłady, którym zwykł raczyć rozmówców i wykrzesał z siebie pokłady znikomej kultury.
Szanowni Państwo. — skinął głową powitalnie w kierunku mężczyzn, kolejno naśladując gest szlachcica, skłonił się przed kobietami. — Drogie Panie, jak zapewne się domyślacie, będę jedną z osób odpowiedzialnych za Waszą protekcję. — skierował teraz wzrok na Evandrę — Lady Rosier, zgodnie z życzeniem Pani małżonka - jestem szczególnie do Pani dyspozycji.
Hannibal Rookwood
Hannibal Rookwood
Zawód : Łowca wilkołaków z grupy Sigrun, dystrybutor zwierzęcych ingrediencji
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Moja natura mówi głośniej
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10003-hannibal-rookwood https://www.morsmordre.net/t10021-kwatera-w-harrowgate https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f373-harrogate-12-jesmond-rd https://www.morsmordre.net/t10024-skrytka-bankowa-nr-2264#302725 https://www.morsmordre.net/t10023-hannibal-rookwood
Re: Connaught Square [odnośnik]26.06.21 18:29
Iście radosnym był ten dzień, chociaż nie zamierzała tego przesadnie okazywać. Fakt, że Primrose czuła się wolna, to dodawało kolejną cegłę spokoju, jaki teraz mogła czuć dusza Aquili. Uśmiechała się jedynie z niezwykle wdzięczną za ich słowa miną. Wsparcie tak silnych kobiet, jakimi były jej przyjaciółki, było niemalże najważniejsze w tej całej zawierusze. Kłopotliwy był jedynie fakt, że nie mogły chwil takich jak te przeżywać na co dzień. Oddalić się od zgiełku wszechświata i odpocząć od każdej najmniejszej sprawy, ciągnącej je ze sobą na dno. Trzymały się jednak na powierzchni mocno, a dziś nic nie mogło zakłócić ich spokoju. Dojeżdżając więc na miejsce, nie spodziewała się, aby cokolwiek mogło pójść nie tak. Ostatni raz zacisnęła mocniej dłonie, na dłoniach przyjaciółek, po czym zwolniła uścisk, powstając, aby wyjść z powozu. Wysiadła ostatnia, łapiąc jeszcze ostatni oddech, gdy jasność dnia i promienie słońca odbijały się od śniegu, rażąc ją w oczy. Wspierana dłonią przez kogoś zeszła więc po schodkach w dół, dopiero wtedy przenosząc spojrzenie na mężczyznę, który podał jej rękę. Craig... Widziała, jak zawiesił na niej spojrzenie, nie odezwała się jednak słowem. I tak będą plotki... - Dzień dobry - schyliła głową najpierw do lorda Burke, a potem do lorda Bulstrode. Obecność kuzyna również dodawała otuchy. Nie spodziewała się ich tam... Chociaż... Obecność jasnowłosej kobiety niemal zignorowała, tak samo zresztą jak brodatego mężczyzny. Jej głowa powędrowała nieznacznie w dół w geście przywitania ich, jednak to musiało wystarczyć. - Dziękujemy - rzekła jeszcze spokojnie i szczerze do mężczyzny i kobiety, ponownie wzrokiem powracając do Craiga, aby chwilę potem rozejrzeć się po placu. Zjawiło się na nim dobrych kilkadziesiąt osób, a żadna z nich nie wyglądała na posiadającą zbyt wiele. Szare spojrzenia i wklęsłe policzki obecnych tam dzieci, suche włosy kobiet, skryte pod tanimi wełnianymi czapkami, oraz mężczyźni z rozbieganymi oczami, wszyscy oni czynili ten plac jeszcze bardziej ponurym. Egzekucje tu odbywające się na pewno przyciągały różne osoby, w końcu stanowili oni obywateli tego miasta, wyraźnie jednak poszkodowanych przez wojnę. Zarówno ona, jak i Primrose i Evandra, były tam po to, aby im pomóc. Rada była jednak, że zjawili się ludzie, którzy mieli je chronić. Ojciec zapewniał opiekę, jednak tych nie zaszkodziło. Nie było tam gwaru, nikt nie krzyczał, wszyscy wydawali się czekać spokojnie na swoją kolej. Kilkoma krokami udała się więc na tylny powóz, razem z przyjaciółkami, gdzie rozpocząć się miała akcja wydawania żywności. Ten wejście miał od zupełnie drugiej strony, czyniąc przestrzeń skierowaną do tłumu ladą. Gdy ściana otworzyła się, ze środka uwolniły się zapachy, których co prawda sama Aquila nie uznałaby za zabójczo zachęcających, jednak stanowiły o cieple posiłku. Żywność zebrana od szlacheckich rodów dziś miała przynieść głodnym i spragnionym ukojenie. Stanęły więc na lekkim podwyższeniu, skąd widać było znacznie więcej. - Szanowni państwo... Nazywam się lady Aquila Black i jestem tu dzisiaj po to, aby rozmawiać - zaczęła nieco podniosłym głosem, zwracając się do tłumu, gdy powóz odsłonił swoją zawartość. Stała wraz z przyjaciółkami, tuż obok tych wszystkich frykasów i rarytasów i to w ich stronę odwróciła teraz głowę, sugerując, że tam powinien spojrzeć tłum. - Wraz ze mną są tu lady doyenne Evandra Rosier oraz lady Primrose Burke, którym bliski jest los ludzi uczciwych, cnych i dobrych... Szlachetne serca tych dam nie pozwolą cierpieć nikomu, dlatego też wraz ze mną, zarządzały potężną zbiórką żywności, którą dziś przeznaczamy dla was - płynność słów, niemal wyuczony na pamięć tekst i podniosłość tonu, miały sugerować, jak szczytny jest to cel. - W czasach ciężkich jak te, priorytetem tego miasta jest roztoczenie opieki nad każdym prawym czarodziejem, który ucierpiał. Czy jest on silnym i odważnym mężczyzną, piękną i oddaną kobietą, a nawet - tu zwróciła się w stronę grupki najmłodszych, stojącej z przodu przed wychudzoną matką - zaledwie dzieckiem, którego czyste serce nie zasłużyło na to wszystko - dłoń położyła na sercu, a powietrze wypuściła nieco mocniej, ukazując jak mocno zależy jej na losie tych piskląt. - Ataki, jakich na to piękne miasto dopuścili się buntownicy, przeminęły, ale konsekwencje ich działań zostają z nami. Czysty Londyn jest jedynie początkiem, a dla was może stać się przystanią, w której nikogo, powtórzę ni-ko-go - sylabizowała ostatnie słowo. - nie dotknie już straszliwa próba ataku, dokonana przez przeciwników naszego bytu - dumnie uniesiona w górę głowa wyrażać miała odwagę, jaką cechować winien się każdy mieszkaniec miasta. - Nim jednak każda kamienica zostanie odbudowana, nim każdy was, drodzy obywatele, będzie mógł głośno powiedzieć, że wojna odniosła swój kres, musimy zadbać o nasz dobrobyt - dłonią wskazała na gorące produkty, misy z zupami, tace z zapiekankami i kotletami, gary gulaszu, fasoli i kaszy z warzywami. Wielkie dzbany herbaty i kawy zbożowej latały obok, a to nie było jednak wszystko! Znacznie więcej produktów kryło się pod pokładem, gotowych wzbić w górę, gdy tylko czegoś zabraknie. - Swoje zapasy przekazała nam lady Calypso Carrow, wraz z braćmi, córka wspaniale przodującego nam Ministra Magii, sir Cronusa Malfoya, lady Cordelia Malfoy, lord nestor Tristan Rosier, wraz z siostrami, kuzynostwem i obecną tu dziś jego wspaniałą małżonką lady Evandrą - skinęła głową w stronę przyjaciółki - oraz lord nestor Edgar Burke, również z kuzynostwem, oraz siostrą, drogą lady Primrose - schyliła brodę ku drugiej - a dzięki lady Odettcie, wsparł nas również ród Parkinson. To jednak nie wszystko! - palec uniosła nieco wyżej, nadając kolejnemu zdaniu jeszcze więcej mocy. - Akcje taka jak ta odbędą się również w innych prawych hrabstwach, jak na przykład w Kumbrii, pod przewodnictwem mojej drogiej kuzynki, lady Cressidy Fawley - dość było jednak gadania. Spojrzała ponownie na przyjaciółki, bo jeśli te chciały cokolwiek dodać, to nastał na to idealny moment. Ona miała jeszcze tylko podsumować to wszystko w spójną całość. - Czasy takie jak te wymagają współpracy. Gdy jedno serce rozrywa ból, drugie winne jest mu okazać ciepło, aby rozdarcie zaszyć. Mój ukochany brat, Alphard... - specjalnie nie użyła tytułu, mając na celu uczłowieczenie go jeszcze bardziej w ich oczach. - zmarł przeszło trzy miesiące temu, lata poświęcając na walkę z zagrożeniem, jakim stali się dla nas zdrajcy krwi, bezduszni mugole i terroryści, którzy łypią na nas z plakatów. Dość miał patrzenia na naszą krzywdę. Świadomie życie swe oddał za przyszłość wszystkich nas - otwartą dłonią wskazała na tłum, po czym przeniosła ją znów na swą pierś. - Kto żyw jest i pełen sił, niech nie pozwoli złym mocom wedrzeć się w naszą wspólnotę - powiedziała głośniej. - A kto sił nie ma, niech pożywi się i walczy w imię prawdziwych wartości świata czarodziejów - zakończyła w końcu wyniosłą przemowę, gestem oznajmiając, że tłum może swobodnie udać się do powozu, po którego prawej stronie stały, i odebrać przygotowane dla nich porcje. Po wygłoszeniu wszystkich słów spojrzała jeszcze najpierw na Evandrę i Primrose, szukając w nich jakiegokolwiek znaku, że było dobrze, nawet niemego, a potem na Craiga, unosząc delikatnie kąciki ust w górę. Była dumna, choć zmęczona.

Dzień dobry! Witamy Was na akcji "do egzekucji porcja fasolowej", lub, jak zwykłyśmy ją zwać "miska zupy dla biedaka".
Z powozu samodzielnie zabrać można porcje jedzenia. W jadłospisie na tę turę znajdziecie:
- kapuśniak (160 porcji)
- rosół wołowy (140 porcji)
- paprykowa zupa rybna (60 porcji)
- dyniowa zupa rybna (60 porcji)
- kotlety z buraków (180 porcji)
- kotlety rybno-jajeczne (80 porcji)
- gulasz rybny (100 porcji)
- potrawka z fasoli (100 porcji)
- kasza z warzywami (100 porcji)
- zapiekanka ziemniaczana z dynią (150 porcji)
- herbata gorzka czarna
- kawa zbożowa
Nie są to wszystkie potrawy, co kolejkę pojawiać mogą się inne.

Zaplanowałyśmy sobie turę na około 72h, nie jest to jednak event prowadzony z ramienia lusterka, a nasz wątek, do którego zapraszamy wszystkich chętnych, na różnych jego etapach.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Connaught Square [odnośnik]27.06.21 19:11
Nie mógł powiedzieć, że list od Lorda Rosiera wybitnie go zdziwił; nie pierwsza to i nie ostatnia korespondencja, adresowana do niego z imienia arystokratycznego nazwiska, które do tego zaliczało się do tych, z którymi Rookwood dzielił sprawę. Nie pozostawało więc nic innego jak zebrać się i o wyznaczonym czasie znaleźć na Connaught Square. Tym bardziej, że poruszane w liście kwestie były dość trafne - wróg czaił się i czekał na każdą nadarzającą się okazję, by wyrządzić jak najwięcej szkody, a tego typu zgromadzenie wydawało się wręcz idealnym ku temu miejscem.
Dotarł na miejsce chwilę przed pojawieniem się powozów, którymi przemieszczały się damy i którymi przewożone były potrawy, jakie miały być tego dnia wydawane biedocie, która już roiła się niecierpliwie na placu. Pośród martwawych, wymęczonych i brudnych twarzy, błyskawicznie wręcz dało się zauważyć te należące do sojuszników, w tym nawet jego kuzyna, którzy najwyraźniej też mieli pełnić dzisiaj straż nad tym, by wszystko przebiegło bez zakłóceń. W samą porę też znalazł się przy nich, bo powozy właśnie zajechały.
- Lordzie Burke, Lordzie Bulstrode - zwrócił się do nich, grzecznie kiwając głową w ich stronę, kiedy służba zaczęła się uwijać, by otworzyć drzwi przed znajdującymi się wewnątrz pierwszego powozu damami. Panie wysiadały po kolei, w czym usłużnie asystował im Craig, podając każdej z nich dłoń. Augustus natomiast czekał cierpliwie, aż wszystkie trzy wreszcie opuściły wnętrze. Dopiero wtedy wreszcie się odezwał.
- Lady Black, Lady Rosier. Lady Burke, zgodnie z odgórnym życzeniem, będę dzisiaj szczególnie do Lady dyspozycji - wszystkie trzy powitał też kurtuazyjnym ukłonem i grzecznym uśmiechem przyklejonym do warg. To, że był tutaj głownie dla ochrony, podobnie jak cała reszta, nie było raczej dla nich żadną tajemnicą.
Kiedy Aquila ruszyła w kierunku powozu z jedzeniem, odsunął się, robiąc miejsce, by wszystkie damy mogły swobodnie przejść. Pozostawało teraz zwyczajnie stać się cieniem - niemal elementem otoczenia, który wydawał się prawie naturalny dla obrazka. Nawet jeśli zajęcie wydawało się po prostu... nudne, nie znaczyło to, że na jego twarzy pojawił się chociaż najmniejszy ślad znużenia. Spojrzenie przesuwało się po szarej masie biedoty, której twarze zdawały się rozjaśnić w momencie, kiedy tylko do nosów doszedł zapach skrywanych w powozie potraw. Sam Augustus zajął miejsce przy boku powozu, tak żeby mieć na oku zarówno znajdujące się w nim damy, jak i wygłodniałą masę najbiedniejszych mieszkańców Londynu.
Augustus Rookwood
Augustus Rookwood
Zawód : Poszukiwacz Śmierci, badacz, naukowiec, numerolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Quiet, crawl to the in-between
Silent, secretive feeling
Of fearsome hatred that reaches the skies
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9814-augustus-rookwood https://www.morsmordre.net/t9940-macaria#300561 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f374-harrogate-skarpa https://www.morsmordre.net/t10009-skrytka-bankowa-nr-2232#302530 https://www.morsmordre.net/t9941-a-rookwood#300562
Re: Connaught Square [odnośnik]27.06.21 23:44
Nie wiedziała czego się spodziewać na miejscu. Czy będą tłumy? Czy może zjawi się garstka ludzi, która nie będzie miała żadnych obaw? Londyn nie był jej miastem, nie znała tych ludzi, nie potrafiła określić jak się będą zachowywać. Nie wiedziała też jak szerokim echem odbiła się akcja propagandowa. Na pewno jednak Aquila zadbała o to aby jak najwięcej osób o niej słyszało, tego była niemalże pewna. Cieszyła się, że w powozie nie była kontynuowana rozmowa na temat zerwanych zaręczyn, a stwierdzenie Evandry, że tym razem może ona sama podsunie bratu potencjalnego kandydata podsumowała wymownym milczeniem. Wątpiła i to szczerze aby w najbliższym czasie ktoś taki się znalazł i szczególnie nie parła na to. Nie straszna jej była wizja zostania starą panną, choć będzie musiała ubrać zbroję cierpliwości i stoicyzmu gdy na języki wezmą ją stare plotkary.
Powóz zajechał i jakież jej było zdziwienie kiedy zobaczyła, że nie kto inny, a Craig im asystuje przy wysiadaniu. Podała mu dłoń i uśmiechnęła się do kuzyna.
-Dziękuję, że tu jesteś. - Zwróciła się do czarodzieja z wdzięcznością i następnie dojrzała kolejne osoby w postaci panny Multon, lorda Bulstrode oraz dwóch przedstawicieli rodziny Rookwood. -Dziękuję wam za waszą służbę i wsparcie. - Zwróciła się do nich, bo zapewne zostali oddelegowani aby czuwać nad bezpieczeństwem i porządkiem, a słowa Augustusa Rookwooda tylko je potwierdziły. -Czuję się od razu bezpieczniej.
Zwróciła się do czarodzieja z wdzięcznością, po czym ruszyła za Aquilą i Evandrą w głąb placu gdzie przyjaciółka zatrzymała się aby wygłosić swoje przemówienie. Lady Black mówiła głosem pewnym i z ogromnym przekonaniem, byłaby kiedyś świetnym politykiem, który przemawiając do tłumu potrafiłby ich oczarować swoim głosem i postawą. Widziała, że każdy gest, każde słowo są dokładnie przemyślane i dopracowane w każdym, nawet najdrobniejszym stopniu. Kiedy przyjaciółka posłała jej pytające spojrzenie, pokręciła nieznacznie głową, nie czuła że powinna coś dodawać. Słowa Aquili w jej mniemaniu wystarczały, a sama Prim nie czuła się pewnie aby teraz przemawiać. To była inicjatywa lady Black i to ona winna teraz błyszczeć. Na sam koniec jednak posłała jej pokrzepiający uśmiech aby zapewnić przyjaciółkę, że spisała się na medal i nie powinna czuć niedosytu.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Connaught Square - Page 21 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Connaught Square [odnośnik]28.06.21 18:35
Zima w Londynie była równie chujowa co jesień. Szaro, ciemno, wilgotno. W domu też tak było. Ale… to był dom. Brudny, mroczny, obszczany… ale nadal - dom, a nie pieprzona wyspa pośrodku niczego. Niestety, taki już los uciekinierów, że muszą zatrzymać się w najbezpieczniejszym z możliwych miejsc. A angielska stolica była wysoko na liście. Prawdopodobnie było wiele innych, przyjemniejszych miejsc, żeby się ukryć. Jak Argentyna, na przykład. Czy coś.
Ale chuj, jestem tu, zmieniwszy jeden zamordyzm na inny. Chociaż nasz zamordyzm jeszcze miał jakieś plusy. Przynajmniej zajebali cara i całą resztę tej hołoty.
Zwietrzały tytoń smakuje jak ściera, ale to jedyne, co pozwala mi przetrwać ten beznadziejny potok słów jebanej śmietanki towarzyskiej. Nawet kojarzę część twarzy, ale to za grosz nie poprawia mi humoru. Mam też wrażenie deja vu. Już takie sceny gdzieś widziałam, tego typu teksty już słyszałam. Zmieniały się tylko języki i nazwy. Wciąż to samo, jak w zapętleniu, jak zepsuta gramofonowa płyta, aż chce się jebnąć, wrzasnąć - “zamknij, kurwa, szujowatą mordę i daj w końcu jeść”. Bo po to będą przychodzić tu ludzie. Znam ten typ ludzi - oni mają wyjebane, kto jest u władzy, głęboko w dupie mają słowa, bo pięknych zdań do gara nie włożysz i chleba nimi nie posmarujesz. Najważniejsze, żeby żyło się spokojnie, nie wyróżniać się, nie prowokować, żeby nikt nie wpierdalał się do chałupy. Nie uprowadzał. Nie sprawiał, że ktoś z rodziny magicznie znikał. Tak, siedzenie cicho i współpraca to jedyna słuszna droga, by zachować życie.
Zacisnąć zęby i do przodu.
Jedz, kiedy karmią. Pij, kiedy nalewają.
Bo władze przemijają, imperia upadają. Ludzie umierają. I to ich największa zaleta.
Głód nie zaglądał szczególnie w moje progi, jednak znajomości pomogły, żeby nie zdechnąć z głodu, ale od kiedy zaczęłam jeszcze ogarnąć chłopaków, to już wyczynem stawało się zorganizowanie porządnych posiłków na trzy osoby. A nie mogę pozwolić, żeby chłopaki jeszcze bardziej schudli. I tak już wyglądają, jak sama skóra i kości.
Tak że stoję tu z kompletem garnków, przewiązanym sznurkiem, jak stałam kiedyś w kolejce do zakładowej stołówki. Na tę okazję zrobiłam z siebie biednego młodego chłopaczka. Stary przetarty kaszkiet, stanowczo za duża brązowa kurtka. Jakieś spodnie z łatami na kolanach i wygryzione przez mole wełniane rękawiczki. Obraz nędzy i rozpaczy. Kolejny szary człowiek, w tym paskudnym jak zarzygane podwórko mieście.

|zużywam 1g tytoniu


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Connaught Square - Page 21 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793

Strona 21 z 31 Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22 ... 26 ... 31  Next

Connaught Square
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach