Wydarzenia


Ekipa forum
Przy kontuarze
AutorWiadomość
Przy kontuarze [odnośnik]03.05.15 18:27
First topic message reminder :

Przy kontuarze

★★★
Klub umiejscowiony przy jednej z głównych ulic otwiera się dopiero po zmroku; przy wejściu sprawdzane są dokumenty - wpuszczane są osoby wyłącznie pełnoletnie - oraz ubiór, wymagane są formalne szaty czarodziejskie. Przy szatni urzęduje pucybut, który dba o obuwie gości.
Wnętrze klubu urządzone jest w eleganckim stylu, stoliki są nieduże, przeznaczone dla najwyżej czterech osób. Na półkach za barem da się dostrzec różnokolorowe trunki, królują wykwintne drinki i likiery.
Kluczowym elementem klubu jest jednak scena, na której co wieczór odbywają się  pokazy burleski, a w niektóre dni również występy bardziej cenionych gwiazd muzyki  i kabaretu.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:52, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przy kontuarze - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Przy kontuarze [odnośnik]19.08.15 19:30
Właścicielka różowych włosów prowadzi mnie do poukładanego ciasnego pokoiku, ja wciąż się śmieję i opowiadam jej o kolorach, które nam tu fruwają, narzekam, że okropnie się zmęczyłam i na krzywe podłogi. Ona zaś oddaje mi moje smutne ubrania i każe je włożyć. Trochę jej opowiadam, że czuję się tak zwiewnie i efekciarsko nosząc skąpe ubrania (jak Venus do ruchania, powiedziałam chyba), że wcale nie chcę się przebierać. Linetka zaś mówi, że musimy się przebrać i tak robię. Czy zachowałyśmy w końcu peruki i siedzimy teraz przy stoliku w nich? To byłoby dość zabawne!
- Zostaw, wyglądasz jak wróżka chrzestna - mówię pełna powagi, co jest wesołe, bo obie chodziłyśmy do szkoły i wiemy, że nie ma takich stworków. Słyszałam o nich spędzając wieczory w ciemnych ulicach Camden. Mugole to jednak mają zryta banię!! Odgarniam włosy - sztuczne czy też prawdziwe - z twarzy, bo nie umiem opanować fryzury i zapadam się w fotelu w którym siedzę. Teraz to nawet trochę wyglądam jakby mnie Linetka jebła galeonem. - Linetko, to była najszaleńsza rzecz, wiesz że trafiłyśmy do jakiegoś klubu GOGO ?! - podśmiewam sie i brak we mnie wstydu niewinności, kiedy swoim naćpanym mózgiem zmuszam dłoń do pokazania Linetce półgołe tancerki, które się wyginają, że niby z wachlarzami, ale każdy wie. Na udach leży mała torebeczka w której mam papieroski. Wszyscy wokół palą, więc nie chcę być gorsza, chociaż trochę nie chce mi się palić. Więc narazie trzymam papierosa niezapalonego i patrzę na taniec pani Paw na scenie z której przed chwilą spadłam. Hej, pewnie mam wciąż perukę, to nie wiem że mam krew cieknącą od tego wywrócenia. Chociaż niewiele by mi to teraz zrobiło, przecież nie kontaktuję.


    I get down to Beat poetry  ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines ©️endlesslove
Polly Havisham
Polly Havisham
Zawód : piecze ciastka w Słodkiej Próżności
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
I've been smoking dream dust
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1033-polly-havisham#5949 https://www.morsmordre.net/t6967-pan-darcy-ii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f130-robert-adam-st-28-6 https://www.morsmordre.net/t1128-pola-havisham#7455
Re: Przy kontuarze [odnośnik]21.08.15 2:29
Nie lubił pić w ciszy, bo cisza była wymowna wręcz – przypominała, nasuwała, skłaniała do refleksji, a ta ostatecznie zaprowadzała go grzecznie za rączkę do ponurego, smutnego meritum. Całe jego życie sprowadzało się do jednego wspomnienia, jednej decyzji, cholernego przypadku, z którego konsekwencjami mierzył się do dziś. Dlatego nie lubił pić ciszy, bo alkohol dodawał odwagi, ale nadal dzierżył jej za mało, by mierzyć się na równi z przeszłością, nie z klęczek, z których zbierał ciało martwej żony.
Nic więc nie odciągało tak skutecznie jego uwagi jak barwy, intensywne, przeżerające jaskrawością mózg, pobudzające światła sceniczne, jak dźwięki donośne, ogłuszające, jak głosy ludzi, którzy starali się je przekrzyczeć, którzy mierzyli go roziskrzonymi oczyma, starali dostrzec w zmieniającej się, płynnej scenerii, na której tle gasł, majaczył niczym niewyraźna mgiełka: nierozpoznawalny, szary i prawie anonimowy Caesar Lestrange.
To sztuka. Seksapil uszyty na ładnym, prostym i chwalnym sformułowaniu. Nie doszukiwał się wymówek – lubił przyglądać się rozmazującym, elektryzującym i niemal nagim ciałom balansującym na scenie. Lubił też pić, zalewać myśli alkoholem, topić rozmowy w głupocie i śmiać się z historii, które nawet do niego nie docierały. Tym razem porwał ze sobą Padraiga, biednego i zagubionego, a przede wszystkim skonsternowanego gdy, przepraszał gości, którzy najszczerzej mu wisieli i powiewali – och ten kolokwializm! - aby wraz z najlepiej prezentującym się wśród jego kompanów elegantem Parysem oraz ulubionym chłopcem posprzątaj to i to wyruszyć w podróż ku zapomnieniu, chwilowemu uniesieniu, aby finalnie skończyć z bólem obijającym się o ściany umysłu, z zabijającym, ciskającym kacem.
Pomijając jednak wszelakie szczegóły i szczególiki dzisiejszego wieczoru, których kolejnego dnia nie będzie pamiętał i nawet niespecjalnie się tym faktem przejmie – jak gdyby był świętym, nietykalnym zbawicielem, jak gdyby alkohol nie odbierał mu zdrowych zmysłów, a on za każdym razem nie wytaczał się z lokalu z pomocą nieodłącznych od tego scenariusza przyjaciół – bawił się doskonale. Nieprzytomny na umyśle, oślepiony blaskiem reflektorów, błądził niemal po omacku po sali w poszukiwaniu jakiegoś wolnego stolika, ponieważ poprzedni nie przypadł do gustu Parysowi lub oni nie przypadli do gustu zniewieściałemu dżentelmenowi, lub Caesar popełniał kolejne towarzyskie, nieeleganckie foux pas i chyżo należało go stamtąd ewakuować.
-Co za chujnia – skomentował całe zajście przysiadając się do jednego z prawie stolików, aby z teatralnym zawstydzeniem dostrzec, że znajduje się przy nim jeszcze dwójka czarujących, słodkich dziewcząt – Dobry wieczór – powitał się uprzejmie obdarzając tę dwójkę czarującym uśmiechem, aby z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnąć papierosa i zapalić go końcem różdżki i zaciągnąć się w wymownym milczeniu.
Zirytowany, bo z zachłannych rączek wyrwano mu upragnioną na ten wieczór zabawkę.
Caesar Lestrange
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przy kontuarze - Page 2 9b2SB2z
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t661-caesar-lestrange https://www.morsmordre.net/t841-poczta-caesara https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t3056-skrytka-bankowa-nr-94#50106 https://www.morsmordre.net/t1615-caesar-lestrange
Re: Przy kontuarze [odnośnik]21.08.15 11:56
Nie chcę być jak wróżka chrzestna, wolę być księżniczką z różowymi włosami, co ci nawet szepczę czule do uszka. Dziś tych szeptów mam chyba zbyt wiele, może to przed twój eliksir na odwagę, którym mnie poiłaś i który zamknięty jest w buteleczce z etykietką „wódka”. Pachnie on okropnie i smakuje jeszcze okropniej. Trochę jak te tańsze, wytrawne wina francuskie, co nie potrafię ich przełknąć.
- Przecież to burleska – poprawiam cię, mieszając twój eliksir, co go wcześniej piłam, z winem (a mama mówiła, nie mieszaj alkoholi), które właśnie nam przyniesiono. Możemy je sączyć jak prawdziwe damy, nawet te z serii bawimy się jak damy jak nie damy to się nie bawimy. - Venus mi opowiadała, że Luno jej mówił o takich miejscach – próbuję udawać przed tobą, że prawie znam się na rzeczy. Już nawet chcę się rozkręcać w tym temacie, ale widzę znajome twarze. - Nie uwierzysz kto idzie w naszą stronę – mówię trochę z przejęciem większym niż bym chciała. A później ty, który wcale nie jesteś miłością mojego serduszka, tak brzydko mówisz. Masz szczęście, że mnie takich słów Polka uczy, ale przy tobie ich nie wypowiem jeszcze przez wiele lat. Za wiele może tak, bo wtedy skończę w rynsztoku czy też na scenie Piórek. Rzucam ci spojrzenie takie, jakie możesz podziwiać na moim aweczku i w duchu się modlę, żebyś był tak napity, abyś tych moich różowych włosów nie spostrzegł lub pomyślał, że to tylko wytwór twojej wyobraźni. Do wszystkich nowo przybyłych kiwam tylko głową, odzywam się jedynie do Paddiego. - Och, panie Fitzgerald, jak pańskie zdrowie po ostatnich wydarzeniach na stypie mojego drogiego wuja? – Wcale wujek z piątek wody po kisielu nie był mi drogi, ale mam zamiar wyrwać cię ze szponów Cezara i Tristana. - Ależ, ależ, gdzie moje maniery - uśmiecham się do wszystkich, a jak patrzę na ciebie, Cezarze, to mi uśmiech od razu z twarz schodzi. - To jest Polly Havisham - zwracam się do was, a później kieruję wzrok na Polkę. - Moja droga przyjaciółko to jest pan Padraig Fitzgerald oraz Parys Bulstrode - ach, te formalności, chociaż nie wiem, czy powinnam je dopełniać. Polly siedzi w jakieś peruce i zaraz wam wszystkim powie, co robiłyśmy, jak nie patrzyliście.
Linette Greengrass
Linette Greengrass
Zawód : kelnerka w imbryku
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
then love, love will tear us apart again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przy kontuarze - Page 2 Tumblr_mqmgkuZ8T01rhe069o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t671-linette-greengrass http://morsmordre.forumpolish.com/t890-moka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f125-wollongong-7-9 http://morsmordre.forumpolish.com/t1596-linette-greengrass
Re: Przy kontuarze [odnośnik]21.08.15 15:33
Kiedy raz zatonęło się w alkoholowym oceanie, nie istniała szansa by wyrwać się z jego odmętów ku... normalności? Lecz po cóż z takim zapałem wymuszał zatem w siebie kolejne kielichy z porcją otumaniającego zmysły napoju? Czyż nie odurzał się ginem zupełnie jak Lotofagowie słodkimi kwiatami lotosu, aby zapomnieć? Stracić poczucie świadomości i choć na chwilę utkwić pomiędzy czasem i przestrzenią, nieuchwytny, a w swej bezradności całkiem szczęśliwy? Ponieważ wtedy nikt nie mógł go dosięgnąć ani skrzywdzić i chyba właśnie ta nienaruszalność pociągała Pata. Skoro nie dane mu zostało doznanie ukojenia z alabastrowych dłoni Evandry, uciekał w jej wyimaginowane ramiona, śnił o niej, będąc rozedrgany i półprzytomny, jakby bardziej niż alkohol krążący w żyłach, rozgrzewała go miłość, buchająca płomieniem coraz gorętszym i trudniejszym do okiełznania. Rozszerzone naczynia krwionośne i błędny wzrok nie oznaczały balansowania na granicy świadomości i zamroczenia, a proste, choć jednocześnie niesamowicie skomplikowane uczucie, którego nawet sam Padraig czasami nie rozumiał. Nie potrafił go jednak z siebie wyplenić i nic nie potrafiło skłonić go do porzucenia marzeń i fantazji. Ani przeszkody stawiane przez nazwisko, ani rychłe zaślubiny z Tristanem, ani nawet potrzeby jego organizmu. Dla Evandry wyrzekłby się własnej duszy z przekonaniem, iż ubił znakomity interes, więc wstrzemięźliwość znosił z obojętnością skazańca pogodzonego z losem. Korowód skąpo ubranych kobiet budził w nim raczej smutek niż pożądanie - i rodził kolejne porównania z panienką Lestrange, tak piękną, tak cnotliwą, godną raczej Apollina, niźli jego czy nawet Rosiera.
Może dlatego zaproszenie (polecenie? ciężko wyczuć) Caesara potraktował ostrożnie, usiłując wymówić się pracą. On jednak pozostał nieprzejednany i wkrótce we trójkę, razem z jego koleżką, przekraczali progi przybytku kapiącego skrystalizowaną niemoralnością. Paddy chłonął te gorszące widoki, nieomal gubiąc w tłumie swych towarzyszy, a wyeksponowane ciała nigdy nie wydawały mu się tak gorszące, jak dotychczas. Wspomniał porwanie Evandry, wpatrzony w sceniczne popisy kobiet z marginesu, niemal łkając, iż taki los mógł spotkać jego idealną boginkę. Gdyby nie Caesar usiłujący ruszyć w tango z zajętą już panną, niechybnie nie wyrwałby się z letargu, oszołomiony tym brutalnym pięknem. Już; nie chwiejąc się wcale z pomocą Parysa spacyfikowali Lestrange'a, nadal trzeźwego, acz nie rozumującego w ten sposób i dosiedli się do stolika z uroczym dodatkiem w postaci dwóch osobliwych dziewcząt.
- Czasem nawet twój wdzięk zawodzi - stwierdził, nie dodając iż niemal każdą kobietę traktuje w kategoriach swojej prywatnej dziweczeki - tych miał przecież na pęczki. Jak widać Linette w jaskraworóżowych włosach (jeszcze nic nie wypił) podzielała opinię Pata o rozochoconym Casanovie, którego bezwględnie zignorowała, zwracając się bezpośrednio do niego (sic!)
- Wystarczy Paddy, panienko Greengrass - przywitał się, skłaniając lekko głowę i mamrocząc coś o dobrym samopoczuciu. Nie przywykł do takiej serdeczności ze strony arystokratów, więc nadal był dość powściągliwy, wyjmując zza pazuchy paczkę papierosów. Kłaniając się i drugiej, nieznajomej kobiecie o nieco ekstrawaganckim wyglądzie - pracowała tu? Wymknęła się na przerwę? Usłużnie jednak przypalił jej papierosa końcem różdżki, ponownie odpływając z miejsca pełnego dymu, zapachu whisky oraz kobiecych nóg w obcisłych kabaretkach do wyobrażeń o Evandrze. Które były milsze jego oczom oraz sercu niż obfity biust na wyciągnięcie ręki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Przy kontuarze [odnośnik]21.08.15 20:39
Spojrzenie wędruje od mojej przyjaciółki za kelnerem i znów patrzę na wino, które w moim wyobrażeniu jest krwią dziewiczą i krzywię się, nie chcę tego pić. Mam lepsze rzeczy do roboty, jak na przykład rozmyślanie o kosmosie.
- A to Księżycowy Chłopiec chodzi w takie miejsca często? - pytam znawcy największego, czyli Linetki, bo ona się koleguje z Wenus i jej Lunkiem. Czasami zazdroszczę jej, że ma takich znajomych, bo ja widuję ich tylko ukradkiem, zamknięta w Narni przez dziurkę od klucza. I jak się obściskują opowiada mi ten głupi Franz Kafka, ale ja ani trochę nie chcę go słuchać. On już umarł, nie ma w nim za grosz wyczucia!
Nie mam pojęcia co we mnie wyzywającego znalazł Paddy, bo ja tu siedzę w swoim dorosłym stroju i z twarzą dwunastolatki, ale może on odczuwa moje przećpane myśli i stąd ma takie o mnie wyobrażenie? Nie wiem jednak czy wyglądam na taką sukę napaloną jak laski z podestu, albo czy raczej moje myśli na takie wyglądają. Liczę nazwiska i widzę trzy twarze, czy to mi się troi w głowie czy to przez tabletki moc wielką? Mam lekko przymknięte oczy i wydaje mi się, że świat to jedna wielka miła kulka, aż z przyjemnością się w nią wtulam. Bełkot uprzejmości zakłóca mi odbieranie pięknego rytmicznego wybijanej muzyki. - I tak nie zapamiętam - macham ręką z papierosem niezapalonym, nieistotne jest dla mnie imię wszystkich nawet królów afgańskich w tym momencie, bo jestem w innej czasoprzestrzeni, gdzie imiona czy twarze się niewiele od siebie różnią, a ludzi dzieli się na posiadaczy aury. Aura Paddyego była żółta, jak aura kogoś kto się stresuje. Aura Parysa szara i nieobecna, aura Linetki czerwona i różowa i zaskoczona, aura beztwarzowej postaci bez imienia była zielona i fioletowa i smutna. Mój kotek, kiedy już znajdę tego, który mi go zabrał, na pewno poprawiłby humor zielonemufioletowemu, uwagę różowejczerwonej by odwrócił, szarego poruszył, a żółtego zrelaksował. Ale ktoś zabrał mi koteczka, płaczę kiedy go nie mam. Dziś zaś nie płaczę, dziś macham papierosem niezapalonym i mówię teatralnym szeptem, nawet nie starając się zwracać tylko do Linetki, bo patrzę w stronę zielonegofioletowego. - Wiesz Linetko, a ja widzę, że tu jeszcze jest ktoś jeden, a ja myślę, że to też nieobcy Później zaś patrzę na postronnych, ale nic więcej nie mówię prócz tego, że uśmiecham się do nich wesoło, bo wyglądają przezabawnie, kiedy zapalają papierosy tymi gałązkami. Ja mam zapalniczkę, ale uważam za bardzo piękne, jak jakiś piękny i pachnący pan podpala papierosy zapalniczką, a nie różdżką, najlepiej papierosy swojej damie serca.
- Widzieliście dziś już nosorożce? Bo jeden tam biega - zaśmiewam się i wskazuję nielegancko na pana grubszego, miliardera z krwią szlachecką, najpewniej jednego z przyjaciół ojców współlokatorów naszego statku kosmicznego, numer 13, bo taki numer ma nasz stolik.


    I get down to Beat poetry  ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines ©️endlesslove
Polly Havisham
Polly Havisham
Zawód : piecze ciastka w Słodkiej Próżności
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
I've been smoking dream dust
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1033-polly-havisham#5949 https://www.morsmordre.net/t6967-pan-darcy-ii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f130-robert-adam-st-28-6 https://www.morsmordre.net/t1128-pola-havisham#7455
Re: Przy kontuarze [odnośnik]22.08.15 2:36
    | Po przygodach z Benem.
Łatwo się domyślić, że Parys tamtej nocy był prawie wszędzie, gdyż założyli, całkiem odpowiedzialnie, odwiedzenie dwóch, maksymalnie trzech miejsc. Plany, w konfrontacji z ponurą rzeczywistością, szybko rozmyły się w powietrzu, a ich twórcy zalewali sobie gardła wysokoprocentowymi trunkami w ciemnych piwnicach. Dodatkowo szybko zmywali się, kiedy rozbrzmiewały pierwsze dźwięki taniej i zupełnie niedopracowanej muzyki lub nadchodzące towarzystwo należało do ludzi uplasowanych niżej o dwa stany społeczne. Średniowieczny podział społeczeństwa wcale nie minął - on ewoluował.
Panowie przemierzali nocą trasę Londynu z niemałym rozmachem, raczej nie pozostawiając za sobą pustych szklanek. Dzięki ogólnemu znudzeniu po raz kolejny stanęli u drzwi Piórka, nie czując się aż tak lekko.
- Ta brunetka patrzyła na ciebie z tak dzikim pożądaniem… Pewnie, jeśli zostałaby tam sama, już dano znalazłaby się pod stołem - zwrócił się do Caesara szczerze rozbawiony. Jej twarz wyglądała okropnie, więc może posiała inne zalety. Cudowny charakter wschodził w grę, czy niekoniecznie?
Tamtego wieczoru zdecydowanie nie mieli szczęścia do innych podróżników. I nim wybuchła gorąca kłótnia, ściągająca na sobie większą uwagę aniżeli wirujące nogi roznegliżowanych tancerek, zdążyli opuścić tamten niegodny ich uwagi obszar, przechodząc na drugi koniec sali.
Na widok towarzystwa, do którego natychmiast przylgnął jego przecudowny chrześniak, wprawił go w niemałe zdumienie. Właściwe chciałby wtedy odwrócić się na pięcie oraz udać, że wcale nie zmierzał ku tamtemu miejscu razem z nim. Idealnie odegrałby zagubionego nieznajomego. Gdyby nie patrzyli w go stronę z tak świdrującym wzorkiem, zapewne dokonałby tego bez większego wahania. Tłum z łatwością pochłonąłby jego twarz, prowadząc samotnym szlakiem ku barmanowi z nienaturalnie białymi zębami, który stał tam, aby nalewać alkohol. On zdecydowanie nie oceniałby dojrzałości tego zachowania. Wszystkie osobiste spostrzeżenia musiał chować w zubożałą kieszeń, polewając kolejny kieliszek.
Gorzej - znał ich. Parys w ostatnim momencie stłumił zlepek przekleństw, formujących się na nienaturalnie długi wulgaryzm. Zakaszlał, zakrywając usta. To tylko zwykła chrypa… przecież nie ukrywał pod tym zdegustowania oraz ostatnich, straconych nadziei na udany wieczór.
- Miło mi - rzucił chłodno, jakby znajomość z rozwydrzonymi szesnastolatkami mogła w jakiś sposób odmienić jego życie. Chętnie uciekłby od tego stolika, zapoznając się z kimś, kogo w czystej teorii nie mógłby spłodzić i wychowywać jako własnej córki. Ostatecznie nie wyglądał, jakby dopiero ukończył Hogwart z miernymi wynikami.
Chyba powinien był zacząć chodzić z panem Lestrange w mniej oblegane miejsca, jeżeli honor oraz wyższa ambicja nie pozwalała zostawić go w samotności na pastwę wirującego od alkoholu świata. Cóż, bardzo silnie utożsamiał się z zasadą nieopuszczania kompanów od kieliszka w trudnych chwilach. Przez setki wspólnych wyjść dość jasno nauczył się rozróżniać, kiedy dokładnie one nastawały dla chrześniaka. Siedząc przy stoliku, widział, że nie najlepsza godzina nadchodziła ogromnymi krokami.
Zerknął badawczo przez ramię. Nie potrzebował zdjęć z zaskoczenia, mogących tworzyć sztuczną sensację wraz z wyssanym wprost z palca nagłówkiem. Tło składające się z dwóch pijanych nastolatek oraz nagich piersi w niczym by mu nie pomogło. Lokal cieszył się zaufaniem, ale niektórzy jego klienci pozostawiali wiele do życzenia.
Właśnie ta wizja zmusiła go do skontrolowania, czy wciąż posiadał swoją trzynastocalową różdżkę w kieszeni jedwabnej marynarki. Dobrze mu szło ze wszystkimi zaklęciami rozsadzającymi.
- Nie, ale odkąd tutaj jestem zdążyłem zarejestrować całe stado trzpiotek - wygiął usta w uśmiechu, całkiem serdecznym oraz pozbawionym szczerości. Dochodząc do perfekcji w udawaniu, jemu samemu zdarzało nie odróżniać gry od rzeczywistości! - Za spostrzegawczość - uniósł szklankę ku pannie Greengrass.
Stan średniego upojenia alkoholowego to za mało, aby przetrwać w tym cudownym towarzystwie następne dziesięć minut.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Przy kontuarze [odnośnik]24.08.15 19:23
Osobliwe towarzystwo z początku wydawało mu się nieznajome, lecz, kiedy przyjrzał się uważnie kobiecie, która zdawała się go poznać, zrozumiał, że bezmyślność to najboleśniejszy grzech ze wszystkich i pożałował. Jego twarz stężała na moment, gdy poznał tę twarz jako Linette Greengrass i obrócił się w stronę Parysa chwytając go kurczowo za ramię, jak gdyby chciał szepnąć mu od ucha czułe słówka, na które ten odpowiedziałby gorącymi wyznaniami, lecz spojrzał się jedynie na niego z rezygnacją, irytacją i alkoholowym obłąkaniem. Grzeczności lub niegrzeczności zostały wymienione zamykając siedzącą przy stoliku piątkę w krąg sztywnych reguł, zabawę, a ta w najgorszym przypadku groziła otwarciem niemal zabliźnionych ran, które panna o różowym zabarwieniu czupryny rozdrapywała za każdym razem, gdy pojawiała się na horyzoncie.
-Nie szkodzi, panienko Havisham – odparł ze spokojem, aby podczas króciutkiej ciszy zaciągnąć się dymem papierosowym – Panienki koleżanka nadal ubolewa nad naszym rozstaniem i obwinia mnie o rozpad związku, w który wplątałem się – o litości! - za sprawą mojej wspaniałomyślnej rodziny – wyrecytował oschle, choć przez jego głos przebijała się ta niepewność, bo balansował przecież, balansował na linie zawieszonej tysiące metrów nad ziemią. Tak się czuł. Jak wariat, który porwał się na słońce o woskowych, rozpływających się i zalewających go gorącem skrzydłach lub linoskoczek tracący równowagę. W najgorszym wypadku runie i nie upadnie na cztery łapy, w najgorszym wypadku zderzy się z ponurą rzeczywistością i roztrzaska na miliony kawałeczków, ale to nieistotne – jego rycerz w srebrnej zbroi go złapie, zanim stoczy się na samo dno i w ostatkach sił wyciągnie z bagna, w jakie najprawdopodobniej się wpakuje. Dlatego ubolewał szczerze nad tym, że jego bohater wznosił toast, a drugi bohater bohaterów miał zbyt mało sił, by wynieść go z lokalu, gdy nadejdzie jego właśnie kolej. Z tego oto powodu zrobiło mu się przykro, lecz zalał ten smutek kolejnym głębokim niczym gardło Parysa łykiem alkoholu. Oparł się o blat stolika, bo zdawałoby się, że tak łatwiej mu będzie zachować równowagę, bo czuł, jakby za moment miał osunąć się na podłogę, a jego stolik unosił się na wzburzonym morzu.
Odetchnął, a w gardle uwięzło mu pytanie, gdy wpatrywał się w Linette ze spokojem, skrywanym za alkoholowym upojeniem bólem.
Już Cię wykorzystał?
Pod magicznym dotykiem perseuszowej czułości uginało się wiele kobiet, padało na kolana i zabierało się hardo do roboty, więc był ciekaw, naprawdę był ciekaw, jak daleko dotarła pod jego nieobecność i na ile piękne słowa, i brzydkie myśli Avery'ego pętały jej młodzieńcze i niemal dziecięce serduszko.
-Tak się składa – odchrząknął ignorując toast Parys, aby skupić całą swoją uwagę na osobie Polly, a szczególnie intensywny wzrok, który wbił w jej niedojrzałe lico – że też je widziałem – uśmiechnął się łagodnie, niczym tatuś kładący ją do snu i opowiadający bajeczkę na dobranoc, dobrodusznie i ładnie, tak jakby tego chciała – możemy pójść i wspólnie zbadać tę sprawę – zaoferował się.


nananana, czyli #pijanycezarpedofil ciąg dalszy
Caesar Lestrange
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przy kontuarze - Page 2 9b2SB2z
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t661-caesar-lestrange https://www.morsmordre.net/t841-poczta-caesara https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t3056-skrytka-bankowa-nr-94#50106 https://www.morsmordre.net/t1615-caesar-lestrange
Re: Przy kontuarze [odnośnik]25.08.15 23:42
- Och, w takim razie mów mi Linette – uśmiecham się do ciebie, zadowolona, że okazujesz się nie być sztywnym typem człowieka. Jesteś bardziej jak ja czy Polly aniżeli Cezar czy Parys, który notabene ma minę jakby wszedł do gejowskiego klubu, nie zaś z pięknie wyginającymi się paniami. - Spostrzegawczość wymieniłabym na sztywne konwenanse. Wie pan, panie Bulstrode, podróże kształcą, powinien pan tego spróbować – może przestałbyś być wtedy tak ponurym człowiekiem. - Polecam Stany Zjednoczone, one uczą wykrzywiania ust w przeciwną stronę niż pan ma to w zwyczaju. - Pomijam mojego byłego prawie-narzeczonego, co widocznie nie powinien w ogóle się dziś odzywać, ale tuż po tym jak to wypowiadam wzdycham ciężko i przewracam oczami, patrząc później na Paddiego, biedaka, który musi słuchać tych wszystkich gorzkich żalów na co dzień.
- Przecież to ja ciebie rzuciłam dla Perseusa – mówię, oglądając paznokcie, by pokazać ci jak bardzo mnie niby nie obeszły twoje słowa i że wcale teraz nie kłamię. Fakt faktem to za moją sprawą się rozstaliśmy, ale wątpię, aby prawda stawiała mnie w przychylnym świetle. Jeśli o mnie chodziło to z pewnością plotkowałabym z Venus niemało o kobiecie, której mężczyzna musiał szukać uciech cielesnych u innych, będąc z nią w związku. Chociaż może po prostu my byłyśmy dosyć wredne, jeśli chodziło o wszelakie obmawiania za plecami. Przed nami żadna informacja się nie zataiła, bo jeśli czegoś nie wiedziałyśmy to po prostu dopowiadałyśmy sobie i takim sposobem zawsze miałyśmy najświeższe informacje. Musisz uważać, drogi Cezarze, bo niedługo od osób, które dobrze znasz dowiesz się, że masz wenera, aczkolwiek może już go posiadasz, doszły mnie słuchy, że lubisz zabawiać się z różnymi dzierlatkami. - Twoje dziury w pamięci to wina nadużywania alkoholu czy może samowyparcia? – patrzę na ciebie teraz po raz pierwszy dziś, nie uśmiecham się, nie robię kpiących uśmiechów, mam tylko gniew na facjacie wypisany. Szybko jednak głowę odwracam w kierunku mojej ukochanej przyjaciółki, co jest bliska memu sercu jak kiedyś byłeś ty i chyba wciąż jesteś, ale wolę o tym nie myśleć. Chcę coś powiedzieć, ale mi słów zabrakło, więc tylko ci szepczę do uszka Cezarze. - Chyba masz już dość trunków na dziś. - Brakuje mi tu jeszcze tylko ciebie, Polka-dolka z tekstem, czy wyjdziemy ponownie na scenę.
Linette Greengrass
Linette Greengrass
Zawód : kelnerka w imbryku
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
then love, love will tear us apart again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przy kontuarze - Page 2 Tumblr_mqmgkuZ8T01rhe069o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t671-linette-greengrass http://morsmordre.forumpolish.com/t890-moka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f125-wollongong-7-9 http://morsmordre.forumpolish.com/t1596-linette-greengrass
Re: Przy kontuarze [odnośnik]27.08.15 11:53
Szlacheckie bajdurzenie wprawiło w nostalgiczny nastrój; potrzebował teraz nie głośnych, rozchichotanych dziewcząt oraz mocnego alkoholu szumiącego w głowie, a wyciszającej fajki nabitej tytoniem z domieszką diabelskiego ziela. Starał się grać, udając zachwyconego i wymieniać uśmiechy, iż mógł znaleźć się w tak znamienitym towarzystwie, z którego najbardziej irytujący był napruty Lestrange, wymagający nieustannej opieki. Czyżby cierpiał na niezidentyfikowaną kleptomanię i nie potrafił przezwyciężyć chęci, aby dotknąć wszystkich krągłości w promieniu kilku stóp? Paddy machinalnie podniósł do ust stojącą przed nim szklankę i wychylił do dna; nie dbając czy drink należał do niego, czy też zaspokoił pragnienie alkoholem Bulstrode’a. Swoboda zaczynała krążyć w jego żyłach powolutku, leniwie, jakby organizm Pata zastanawiał się, czy powinien ją przyjąć. Nie opierał się wszakże długo tym pokusom, zaczynając być już na tyle znudzony i zdesperowany, aby rozochocić się do reszty. W swoim małym szaleństwie nie był zresztą lepszy od Caesara, może jedynie odrobinę mniej łapczywy, poprzestając na drobnych przyjemnościach, ponieważ nadal dręczyło go bezsensowne (czy właśnie się do tego przyznał?) uczucie do Evandry. Panna Lestrange wysysała z niego wszystko, pozostawiając ochłapy tej przeklętej świadomości, pozwalającej mu egzystować – dość biernie – i rozkwitać przy każdym, nawet przelotnym spotkaniu. Wirujący świat pozwalał oderwać się od tej burzy emocji, skołtunionych i skłębionych, jak pościel w łóżku caesarowych kurtyzan.
- Lienette – imię dziewczyny miękko zadrgało na wargach Padraiga, który nonszalancko zaciągnął się papierosem, walcząc z pokusą, aby nie kopnąć Lestrange’a pod stolikiem. Gdzie ledwo się mieścili, ściśnięci kolano przy kolanie, a mężczyzna wszak nie potrzebował większej pokusy – niektórzy po prostu nie odróżniają eleganckich salonów od zadymionych klubów – poufale szepnął jej do ucha, po czym wyprostował się, powracając do szelmowskiego uśmiechu. Nie przejmował się głupimi zasadami etykiety, której przecież nikt mu nie wpoił, zresztą zanadto nie obawiał się opinii kogokolwiek z towarzystwa stolikowego – gorszego mniemania o nim już chyba mieć nie będą. Słuchając wynaturzeń Caesara, popadał zresztą w prawdzie rozterki – choć nikt nie znał Lestrange’a od tej strony równie dobrze, niż Pat, kryjący jego grzeszki przed srogą współwłaścicielką Wenus. Zamiatał jego brudy pod dywan wystarczająco długo, by nie potrafić zliczyć prześcieradeł z pierwszą krwią oraz niewieścich chusteczek z wyhaftowanymi inicjałami porzuconymi w pośpiechu w jednym z pokojów rozpusty.
- Nie nadajesz się na detektywa, Lestrange – stwierdził, puszczając mimo uszu całą konwersację o zerwanych zaręczynach i zostawianiu na lodzie, jaka stanowiła zupełnie inną i stanowczo nie jego – bajkę. Zły wilk jednak przedostał się do tej rzeczywistości i próbował – czy Paddy słusznie koncypował – dobrać się do majtek kolejnej dziewczynki? – to oczywiste, że to nie nosorożec, a zwykły hipopotam. Zupełnie niegroźny, nie musisz się fatygować – dodał z błyskiem w oku, wlewając sobie do gardła palącą ciecz. Spirytus czy ognista, teraz nie miało to już większego znaczenia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Przy kontuarze [odnośnik]27.08.15 21:55
Nie dowiedziałam się, czy Księżycowy Chłopiec przychodzi często w takie miejsca, a szkoda, bo bym się na pewno tu częściej kręciła. Opinia Linetki, że Paddy-Fitzgerald jest mniej sztywny niż oni wszyscy, nie była opinią moją. Wydało mi się zaraz, że ona tak mówi, bo siedzi w stosie kart szlachetnie urodzonych, więc nie zna się na prawdziwym życiu i ocenia po pozorach. Mi dość prędko udało się ustalić rzecz zgoła odwrotną, a jak wiadomo moje wnioski miały być istotniejsze. Uznałam bowiem, że arystokrata pijany przypomina raczej mi o przyjemnych chłopcach z Camden, niźli o wymuskanych bywalcach Sabatów. Stąd moja bardzo wesoła uwaga: - O, więc to jest  on! - i śmieję się lekko przechylając głowę, jestem rozkoszna, ale też niespełna rozumu wytykam palcami w stronę byłego narzeczonego, pykając go w policzek, na pewno jego obstawa już sięgała po różdżki.- Co ty, mówiłaś, że okropny, a jak dla mnie jest fajny, ma takie... prawie wąsy - zawiesiłam się nad tym rozpatrywaniem wąsów, bo siedzący obok Parys miał o wiele gęstsze i piękniejsze. Po czym przestaję się przechylać przez nasz stolik i stwierdzam fakt: - Ale jest okropnie stary, to już praktycznie emeryt
Myślę sobie nawet trochę, że miała rację, ale później Cezary chce iść ze mną badać nosorożce, co było naprawdę bardzo miłą perspektywą, jednak nim zdążyłam wyjść z podziwu i przestać się patrzeć na niego i Parysa w milczącym zachwycie, Linetka już coś mu mówi na ucho.
Towarzystwo przy stoliku bawi się w głuchy telefon, a mi z tej okazji nie pozostał nikt inny jak milczący i nieobecny Parys. Nie obawiałam się jego starczych zmarszczek, bowiem i ze starszymi zdarzało mi się spędzać czas na Camden (chociaż uważam, że są obrzydliwi tacy starzy panowie i nigdy nie chcę mieć starego kochaka), ale obawiam się jego kpiącego spojrzenia. Nie zdążyłam mu się przypatrzeć, ale nieźle mnie wystraszył. A wiecie co jeszcze mnie wystraszyło? To, co powiedział Paddy apropo nosorożców. Patrzę szeroko otwartymi oczętami w jego plecy (bo odwrócił się odemnie, żeby podrywać moją szlachetnie urodzoną bff, karierowicz) i analizuję jego wyrazy no-so-ro-żo-ze-c no-to-zło-rzec. Pewnie moją minę mógłby widzieć Parys albo Cezar, ale oboje patrzą w Linetę jak w obrazek, żadne z nich nie zwróciło uwagi na ten moment, kiedy weszłam pod stół i zamierzałam pod obrusem czerwonym przeczekać na odejście nosorożców-złych. Szczęściem tak się stało, że pod stołem znalazłam swoje kolana, mogłam się więc na nich oprzeć, kiedy zapalałam papierosa, a światełko zapalniczki (jestem taka retro!) oświetliło mi przestrzeń mojej kryjówki. Rozejrzałam się prędko i uznałam, że otacza mnie OŚMIORNICA, a może nawet byłam w jej wnętrzu? Te nogi i buty w niewyjaśniony sposób skierowały się ku mnie, wyobraziłam sobie, że dzieje się chyba rzecz najokrutniejsza, a mój los jest przesądzony. Bardzo to mnie zasmuciło i postanowiłam się bronić, a robię to przypalając pierwszą z brzegu nogę tą zapalniczką, którą miałam w dłoni (zróbcie losowanie komu przypalam nogę, bo nie mogę się zdecydować!).
Polly Havisham
Polly Havisham
Zawód : piecze ciastka w Słodkiej Próżności
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
I've been smoking dream dust
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1033-polly-havisham#5949 https://www.morsmordre.net/t6967-pan-darcy-ii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f130-robert-adam-st-28-6 https://www.morsmordre.net/t1128-pola-havisham#7455
Re: Przy kontuarze [odnośnik]31.08.15 19:41
Przyjaciele jego zapijaczonego chrześniaka zawsze stanowili dla niego niemałą zagadkę. Większość wprawiała go w zadumę swoim sposobem bycia - należeli do osób próżnych i pysznych, jednak nie posiadali w tym żadnych podstaw ani założonych celów. Mierne dusze przepełnione goryczą egzystencji, spoglądające z pożądaniem na kolejny kieliszek drogiego wina w miejscu, gdzie nie trafiliby, bawiąc się za własne pieniądze. Dawno temu pozbawiono ich dobrego smaku, rzucając na morze tandetnych obrazów oraz jeszcze gorzej muzyki, królującej we wszystkich rozgłośniach radiowych na wszystkich szerokościach geograficznych pod słońcem… Czasem dalej, jeśli tylko skierowano by uwagę ku nocy polarnej na Antarktydzie.
Gdzie on poznał ich wszystkich? Taki skład z dużym powodzeniem znalazłby angaż w teatrze.
Niestety Parys chyba już dawno powinien był przestać się doszukiwać się jakiegokolwiek algorytmu lub ściśle wyznaczonych miejsc na mapie.
Tamtejszego wieczora obecność Padraiga Fitzgeralda nie wprawiła go w dobry nastrój. Nie przepadał za tym chłopcem, choć była to wyłącznie zabawka Caesara. Brzydziło go w nim wszystko, ponieważ dał się podporządkować w tak oczywisty sposób - wykonywał sztuczki na pstryknięcie palcem. Aż dziwne, że nie aportował na żądanie swojego pana, stawiając wszystkim siebie na wzór wspaniałego poddanego. Dodatkowo darzył go pewną dozą dystansu, ponieważ oficjalnie bawił w drużynie pana Bulstrode, ale w tamtych czasach zdania wypowiedziane zbyt pochopnie przenikały przez ściany, docierając do nieprzyjaznych uszu z prędkością światła. On, jak na złość, posiadał wiele brzydkich sekretów i ciężkich grzechów ciążącym na elastycznym sumieniu, których istnienie wolał zachowywać wyłącznie dla siebie.
Z drugim przechyleniem udało mu się opróżnić szklankę, pozostawiając na dnie dwie kostki lodu.
- Do zdobienia niezadowolonej miny potrzeba więcej mięśni niż do uśmiechu. Dam o formę, panno Greengrass. Polecam spróbować - odpowiedział chłodno, nie sugerując jej jasno niczego szczególnego. Tkwił w zniesmaczonym grymasie, przeciągając ręką po brodzie.
- Obawiam się, że widziałem w swoim życiu wiele więcej niż panienka. Ce ne sont pas les richesses qui font le bonheur, mais l'usage qu'on en fait.
Z niemałą dezaprobatą obserwował młódki, poszukujące atrakcji w miejscach, gdzie raczej nikt w ich wieku nie przebywał bez kontroli rodziców. Nie przywiązując uwago do toczącej się dyskusji, jeszcze przez chwilę ślepo wierzył, że zabłądziły w poszukiwaniu własnego przedszkola na końcu ulicy i przerażone zaraz podziękują za towarzystwo starszych niemal dwukrotnie mężczyzn. Pragnął cudu opuszczenia tego miejsca podczas zamawiania kolejnej porcji alkoholu. Równocześnie przeczesywał salę w poszukiwaniu bliżej nieokreślonego wybawienia.
Oprócz kolana krewnego, z którym stykał się od samego początku niewdzięcznej rozmowy (czyżby nie tylko on miał w zwyczaju siedzieć dość szeroko?), poczuł coś wybitnie nieprzyjemnego. Dreszcz przebiegł go po plecach, a gęsia skórka przyniosła widmo nieprzyjemnych wspomnień.
- Kurwa mać - warknął, jednocześnie podrywając się na równe nogi. Krzesło runęło na podłogę z niemałym łoskotem. Nim się zorientował, ściskał różdżkę wycelowaną przed siebie tak mocno, że krew odpływała z placów.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Przy kontuarze [odnośnik]19.09.15 21:26
Kolory i światła zlewały się ze sobą, dźwięki brzmiały podobnie – świat stawał się bezbarwną, puszystą masą, przyjemną w dotyku, acz ciężką i gęstą. Linette Greengrass nie była tylko Linettą Greengrass, była każdym i nikim, była beznamiętną maską – choć emocje, którymi darzył jej nierozpoznawalne lico, potroiły się pod wpływem magicznego napoju, ten natomiast zerwał jego serce do dzikiego galopu. Znajdowali się w magicznym kręgu, na kołyszącej się łódce, z której nie było ucieczki, bo opuściłby to towarzystwo, gdyby mógł – jeśli głupota nie spętałaby jego serca alkoholem, jeśli nie przestałby rozpoznawać emocji a kierować się nimi wedle ich nasilenia. Lecz czynił tak nie tylko w narkotycznej tępocie, nienawidził bowiem, gdy powinien kochać i kochał wówczas, gdy uczucie to rujnowało go i niszczyło. Zawsze jednak nadawał całej tej emocjonalnej otoczce negatywny wydźwięk, jak gdyby porywanie się z sercem do kogoś było czymś niepoprawnym, na pewno bolesnym – ale czy w tym uczuciowym szaleństwie nie było czegoś odrobinę pozytywnego?
Oczywiście, że nie. Świat opierał się na żądzach, a jego pragnieniem była ona. Nieuchwytna, irytująca w swych szeptach, gdy słała mu je do uszka.
Perseus. Imię to odbijało się od jego umysłu boleśnie, karcąco, jakoby nie powinien robić kroku do przodu, który miał zamiar wykonać. Dzisiaj, w zgubionym wczoraj czy obiecującym jutrze? Nieistotne. Kiedyś ta bajka wystarczała, kiedyś niewinne uśmiechy i westchnienia były wszystkim, czego potrzebował doświadczać pomiędzy gwałtownymi porywami, były interesującym, błogim i ciepłym oderwaniem od pikantnej rzeczywistości. Kiedy był świadomy, zdrowy na umyśle – odrzucał ją. Teraz, otumaniony i zabłąkany, a przy okazji całkowicie obdarty z pozorów, nie potrzebował słodkich kłamstw, za którymi mógłby się chować. Właściwie jedyną rzeczą, jakiej sobie dzisiaj życzył, była ona, ale nie podała mu się na talerzu, oczywiście, że nie, więc chciał zranić ją jak najboleśniej, stokroć mocniej niż odczuwał to kapryśne odrzucenie. Poruszyło go? Niemal do głębi. Na szczęście tylko niemal.
Kiedy więc oderwał od niej wzrok, aby swoją łaskawą szlachecką uwagę przenieść na Polly, zorientował się, że Panienka Havisham wyparowała, zniknęła, ot. Czyżby wyruszyła na poszukiwanie nosorożców bez niego? Uciekła? Nie zdążył nawet zabrać głosu, zaprzeczyć nachalnym radom ludzi, którzy próbowali doprowadzić go do porządku, gdy ból rozpalił jego kolano, a on zerwał się w tym samym momencie co Parys wylewając całą zawartość swojego kielicha na siedzącą koło niego Linette. Natychmiast, jakby zaspanego oblano wiadrem zimnej wody, otrząsnął się. Jego dłoń, zamiast do różdżki, powędrowała do nadgarstka Parysa.
-Hejhej, spokojnie – odezwał się do niego cicho, nadzwyczaj trzeźwo i wyraźnie, aby, gdy miał pewność, że jego kompan nikogo tego wieczoru nie zamorduje, rozluźnić uścisk i rozejrzeć się za powodorem całego zamieszania. Miotał się, przyczajony, zirytowany, obrzucił cień Polly jedynie wściekłym, wilczym spojrzeniem, aby cofając się w stronę wyjścia, potknąć o przewrócone przez niego i Parysa krzesła. Oparł się dłonią o przemoczone ramię Linette, aby znów stracić równowagę i zerwać kontakt z kapryśnym gruntem posyłając ich dwoje razem z kolejnym, bo trzecim już krzesłem, w stronę podłogi. Wiedział doskonale, że wszystkie oczy zwrócone są w kierunku rozwścieczonego Parysa oraz leżących Cezara, i Linette.
Niemal romantycznie, gdy szeptał jej prosto w twarz alkoholowym oddechem:
-Wychodzimy.
Jednak za cicho, zdecydowanie za cicho.
-Pad, wychodzimy. Natychmiast – rzucił głośniej zdławionym głosem, gdy podniósł się na obolałe kolana.
Caesar Lestrange
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przy kontuarze - Page 2 9b2SB2z
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t661-caesar-lestrange https://www.morsmordre.net/t841-poczta-caesara https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t3056-skrytka-bankowa-nr-94#50106 https://www.morsmordre.net/t1615-caesar-lestrange
Re: Przy kontuarze [odnośnik]29.09.15 13:22
Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć ani nawet ponownie uśmiechnąć do ciebie, Pat, i poplotkować na temat zachowania dwójki mężczyzn. Ani nie zdążyłam też nawet nic ci wyszeptać dalej na uszko, Cezarze. Wiem, że nad tym strasznie ubolewasz i może dlatego znaleźliśmy się razem na ziemi. Sugerujesz mi coś tym? Wcześniej jednak staję przy miejscu, gdzie celujesz różdżką, Parys. Co ty mi Polę będziesz karać moją drogą. Ona jest dzieckiem (nie)winnym. Może bardziej niż ja nawet. Może ona tylko udaje tylko taką silną, a podpala ludzi wyłącznie po kolorowych tableteczkach? Dobrze, że ja nie wzięłam jednej z nich, bo bym jeszcze chciała podpalić pewnego młodzieńca, mówiącego na głos o porzuceniu mnie.
Na szczęście nikt mnie nie trzasnął żadnym zaklęciem i mój prawie heroiczny czyn (może Polka mi postawi ciasto w kawiarni! Sama to niech lepiej mi nie piecze, bo kto wie, czego tam dorzuci) pewnie też został niezauważony, ale nie przejęłam się tym aż nadto ze względu, że w jednym momencie próbuję uratować moją drogą przyjaciółkę, a w drugim leżę na ziemi. I nawet nie pamiętam, dlatego mam mokre ramię. Naprawdę potrzebuję kogoś, kto będzie stale mi o czymś przypominał.
Już myślałam, że mówisz do mnie, że wychodzimy i chciałam iść z tobą na koniec świata, ale ty nagle zwracasz się do Pata.
- A co to twój skrzat domowy, że ma cię bezwzględnie słuchać? – mówię podnosząc się z ziemi, ale głowę mam spuszczoną w dół, bo kiedy tak wszyscy się tu patrzą to nie chce, by ktoś mnie rozpoznał i jeszcze Persowi szepnął słówka dwa.
Linette Greengrass
Linette Greengrass
Zawód : kelnerka w imbryku
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
then love, love will tear us apart again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przy kontuarze - Page 2 Tumblr_mqmgkuZ8T01rhe069o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t671-linette-greengrass http://morsmordre.forumpolish.com/t890-moka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f125-wollongong-7-9 http://morsmordre.forumpolish.com/t1596-linette-greengrass
Re: Przy kontuarze [odnośnik]29.09.15 19:26
Popełnił spory błąd, towarzysząc Caesarowi w tym spotkaniu arystokratów, w którym był mało interesującym dodatkiem, pozbawionym wspólnych tematów z zebranym przy stoliku towarzystwem. O ile, z Lestrange’em faktycznie zdarzało mu się rozmawiać/i], tak między nimi a Parysem, stanowczo nie iskrzyło, a chemia między nimi ograniczała się chyba wyłącznie do tej trującej, zdolnej do powalenia przeciwnika w kilka sekund. Cóż, oczywiście pan Bulstrode był ponad to - gdzieżby miał zwracać swą uwagę na pachołka, biegającego krok w krok za Caesarem. Padraig miał to jednak w głębokim poważaniu: jeśli ten powstrzymywał się od czynienia mu niepochlebnych wymówek i on trzymał buzię na kłódkę, unikając nabluzgania mu w twarz choćby za zbyt wyniosłe spojrzenie i irytująco idealnie ułożone włosy.
Bujał więc gdzieś we własnym świecie, zatopiony w evandrowych marzeniach, niezbyt uważnie przysłuchując się dywagacjom, jakie naprawdę niewiele go obchodziły. Może i mógłby sprzedać ową uroczą wymianę zdań między Parysem a Linette do jakiegoś magazynu ze szmatławymi ploteczkami, aczkolwiek dbał o swój honor (resztę, jaka mu pozostała) i z godnością sączył kolejnego drinka. Zupełnie, jakby przybył tutaj sam: oderwany od wszystkich, najbliższy tańczącym na scenie kobietom, a także, o dziwo! – Linette, która jako jedyna zapraszała go do udziału w dyskusji. Cóż, Pat się nie oszukiwał, nie był kolejną, interesującą młódką, żeby zawładnąć uwagą Caesara. Polly wygrała los na loterii albo raczej ściągnęła na siebie przekleństwo w postaci tego wilka w owczej skórze. Czy raczej przystojnego, eleganckiego mężczyzny. Prowadzącego burdel i chędożącego na potęgę, jakby miłość zapewniała mu witalne siły. Był pod tym względem podobny do Fitzgeralda, lecz obaj interpretowali to w zgoła inny sposób. Lestrange szedł po najmniejszej linii oporu, [i]ufizyczniając
się bólu, natomiast Pat odkrywał miłość platoniczną i cierpiał, jednakże przeżywając wszystkie uczucia w strefie emocjonalnej, wręcz metafizycznej. Obcej Caesarowi?
Ponownie zagubił się gdzieś w odmętach szklanki z kolorowym drinkiem, doniesionym w mgnieniu oka przez usłużnego kelnera (zaiste, miła odmiana), puszczając mimo uszu przekomarzania się jego towarzyszy, skupiając się na absorbującym alkoholu i starając się nie wdychać ostrego zapachu wymiocin, jaki dobiegał od strony sąsiedniego stolika. Od niechcenia odpalił kolejnego papierosa, którego dym rozkosznie zamglił mu rozstrajający obraz i uwolnił od wizji przykrego powrotu, kiedy zapewne zostanie potraktowany jak muł i zmuszony do niesienia Caesara na plecach przez całą drogę do Wenus, ku niewątpliwej uciesze Parysa. W końcu dlatego go tu zaproszono, dając wolne od restauracyjnych obowiązków. Kurząc papierosa, Paddy stracił gdzieś kilka sekund, w trakcie których rozległ się głośny jazgot i bodźce ogromną falą uderzyły w nieco zamroczonego blondyna. Pisk, huk, przekleństwo, Caesar na kolanach – przed nim? Naprawdę, nie trzeba było. Pat uśmiechnął się drwiąco, pomagając mu jednak powstać z klęczek. Choć słysząc słowa Lestrange’a, nabrał nagle szczerej ochoty, aby puścić jego ramię i pozwolić mu wrócić do dotychczasowej pozycji. Skrzywił się, jakby dostał od niego w twarz – kiwnął głową w kierunku Linette (jednocześnie z obawą, iż mężczyzna jej przytaknie) – i skrzyżował ręce na piersiach, b u n t o w n i c z o unosząc podbródek.
- Nie dopiłem drinka – rzekł chłodno, jakby nie zamierzał dyskutować na ten temat. W szklance nadal pozostała ponad połowa kolorowej zawartości, a Paddy nie zamierzał podrywać się na rozkaz Caesara. Miał wolne.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Przy kontuarze [odnośnik]22.12.15 23:22
|jakoś połowa września?

Są takie dni, kiedy po prostu trzeba się napić.
Tak, dokładnie dziś jest taki dzień. Wszystko przez jesień i tę całą pieprzoną melancholię. Nie ma nic gorszego niż ta aura przygnębienia naciskająca na człowieka ze wszystkich stron. Zwłaszcza, gdy żyje się w odludnej Kornwalii mając za głównego towarzysza psa i całe stado testrali. W dodatku, kiedy pada deszcz. Bezkresne pola wrzosowisk oblewane niekończącymi się wrześniowymi ulewami pachną tęsknotą. Często wychodzę na ganek, aby nie dusić się w swoim mieszkaniu i odetchnąć pełną piersią. Chociaż tak naprawdę uciekam od wspomnień. Uciekam od obrazu, który wrył się w moją pamięć tak głęboko, że nie wiem, czy aby nie przyśniło mi się to tylko. Widok Dorei na mojej kanapie, w krótkich włosach, tej uroczej sukience i chyłkiem ukradzionym, za dużym swetrze. Nie powinienem go kontemplować, przechowywać w pamięci jak zdjęcia, którego przypominanie wywołuje dziwne ukłucia w klatce piersiowej. Coś, czego nawet nie próbowałem analizować. Jednak przez to wszystko jest mi źle. Pionowe strugi deszczu przypominają mi kraty od celi prywatnego więzienia, które sam dla siebie wybrałem.
Dlatego wyszedłem. Opuściłem swoją pieczarę w poszukiwaniu wrażeń, które obudziłyby mój zahibernowany, otępiały umysł. Być może właśnie dlatego wybrałem klub, jakiego normalnie bym nie wybrał. Na brodę Merlina, nawet wcisnąłem się w swoje wyjściowe szaty. Gdy wyciągałem je z szafy wciąż pachniały różanym ogrodem, w którym odbywała się stypa ku czci Zaima. To przypomina mi o liście do Biura Aurorów, kolejnym zmartwieniu na niekończącej się liście. Zostawiam jednak to wszystko daleko za sobą, przynajmniej na to liczę, gdy przekraczam próg „Piórka Feniksa”. Eleganckie wnętrze nijak do mnie pasuje, ale odcięcie się od wszystkiego, co kojarzy mi się z szarą codziennością powinno mi pomóc. Rozglądam się pobieżnie dookoła, gdy kroczę do świętego miejsca, celu mojej wędrówki – baru. Oczywiście, że mogłam napić się w domu. Zaoszczędziłbym sporo galeonów oraz niepotrzebnej szamotanin z powrotem do domu. Podrzędnym alkoholem, o którego cenę nie muszę się martwić upiłbym się o wiele szybciej. Tylko musiałem wyjść do ludzi. Zabarykadowanie się w swoich czterech ścianach ma wiele plusów, ale czasem trzeba po prostu z nich uciec. Człowiek to istota społeczna obojętnie jak bardzo udawałbym, że tak nie jest.
Sączę nikomu nie wadząc swoją whiskey na dwa palce, gdy dźwięki wypełniające lokal nagle zaczynają kleić się bardziej i składać w spójną całość. Głos wydaje mi się dziwnie znajomy, a że nie lubię niedopowiedzeń to ruszam w kierunku jego źródeł. Nie muszę nawet dojść do sceny i zobaczyć w całości gwiazdy dzisiejszego wieczoru, aby zgadnąć, kim jest. Milburga. Jej aksamitny głos sprawia, że kąciki moich ust bezwiednie wyginają się ku górze, a w głowie zaczynają mi krążyć szczeniackie wspomnienia. Nie mogę uwierzyć, że spotykam ją właśnie tu. Zapewne będzie rozchwytywana po występie, ale i tak chcę jej przeszkodzić w spijaniu śmietanki sławy. Czekam z boku sceny, żałuję, że wychwyciłem ją dopiero przy przedostatniej piosence. Nie psuje to jednak wyśmienitego wrażenia artystycznego, które jest dla mnie oczywiste, chociaż zapewne stado słoni zdeptało mi uszy.
Kiedy w końcu schodzi ze sceny bez pardonu zachodzę jej drogę i chwytam w objęcia, licząc, że nie spodoba jej się to na tyle, żeby nie obić mi szczęki albo miejsce trochę niżej. Nie widzieliśmy się jednak ostatni raz na spotkaniu u naszego wspólnego przyjaciela, czyli zdecydowanie za długo.
- Jak zwykle czarująca – mówię wprost do jej ucha, bo gwar w klubie zapewne zagłuszyłby słowa wypowiedziane w inny sposób.


Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
lets go have fun, you and me in the old jeep
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1067-crispin-phillip-arthur-russell-iii https://www.morsmordre.net/t1442-kamelia https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemore-breeder-street-3 https://www.morsmordre.net/t1328-crispin-phillip-arthur-russell-iii#10195

Strona 1 z 12 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Next

Przy kontuarze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach