Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]13.11.16 23:12

Kuchnia

Kuchnia to serce tego małego mieszkania. Nie ma dnia, w którym właściciel domu nie gotowałby czegoś dla siebie, bądź swoich gości. Jak na mężczyznę przystało urządzona jest raczej skromnie. Jasne ściany, biały blat kuchenny, drewniane pułki, obdarte z farby krzesła i stół, a także kilka roślinek podarowanych mu w prezencie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]04.12.16 20:09
Siadła na jakimś taborecie i oparła się o ścianę, rozglądając dookoła. Jedzenie pachniało przyjemnie i Lotta dopiero sobie uświadomiła, że jest w sumie dosyć głodna. Błądziła dość obojętnym spojrzeniem po warzywach i innych bzdurach, w końcu wzięła z blatu drugi nóż, jakąś miskę i zaczęła obracać ziemniaki, żeby coś zrobić z rękami. Jak to jest, że czasami dwie ręce to zdecydowanie za dużo i aż nie wiadomo, co z nimi zrobić?
- Pytania dam radę ograniczyć.
Stwierdziła, mówiąc raczej do ziemniaka, którego właśnie obdzierała ze skóry i, który niebawem skończy we wrzącej wodzie, później pocięty, rozgnieciony, a ostatecznie rozpuszczony przez soki żołądkowe. Nędzny los.
- Głównie żarcie. - przyznała. Miała ochotę komuś wszystko opowiedzieć, ale nie potrafiła. O wielu rzeczach nigdy nie mówiła, bo nie umiała. Nie była wcale szczególnie dojrzała emocjonalnie. Z drugiej strony wielu dorosłych nie potrafi rozmawiać, więc może to drobiazg do pominięcia? Tak na prawdę cały czas błądziła jak dziecko we mgle przez życie z którym nie wiedziała, co zrobić i jak sobie poradzić.
- Wiesz, że topienie smutków to z reguły cecha patologii? - dodała, podrzucając obranego ziemniaka w ręce i wyrzucając obierki. Odwróciła się, żeby nalać wody do czajnika i postawić go na ogniu. - Możesz mi dać kurs z opowiadania i powiedzieć, co cię dręczy.
Podsunęła, sięgając do kolejnej szafki po dwa kubki i jakąś herbatę, pierwszą z brzegu jakąkolwiek.


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Kuchnia Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Kuchnia [odnośnik]08.12.16 5:12
Obserwował uważnie poczynania dziewczyny. Przynajmniej ona była chętna do pomocy przy tego typu rzeczach. Bonnie choćby obdzierali ze skóry nigdy w życiu nie wzięłaby się sama, z własnej nieprzymuszonej woli za obieranie ziemniaków.
Na stwierdzenie dziewczyny zaśmiał się perliście.- W patologie to ja już lata temu wpadłem dzieciaku i jakoś szczególnie na to nie narzekam. -Czy to, że jest właścicielem baru i od czasu do czasu się czegoś napije świadczy, że jest alkoholikiem? Może i tak, ale w takim razie może nim być.
-Skąd pomysł, że cokolwiek mnie dręczy? - Zapytał tym samym zaprzeczając dość oczywistemu faktowi. Było to widać po nim od razu. Nie był typem gburowatego faceta, na którego ustach za nic nie uświadczono by uśmiechu. Był przeciwieństwem takiego mężczyzny. Dziś jednak nie miał na nic ochoty. A może już od dobrego tygodnia? A to wszystko przez to, że zaczął za dużo myśleć... Wyłączył palnik i podsmażone warzywa wrzucił do duszącego się mięsa wzdychając cierpiętnico.- Wujek Johnny w swoim życiu niektóre rzeczy poważnie spiep...-Przerwał gryząc się w język. Może i ten dzieciak słyszał w życiu gorsze słownictwo, ale to nie znaczy, że ma je uświadczyć u niego. Co prawda rzadko o tym pamiętał, no ale przynajmniej się starał.--...zepsuł. Miałem jeszcze niedawno brata bliźniaka, nie wiem, czy Bonnie ci o tym opowiadała.- Wspominał jej kiedyś o jego aktualnej sytuacji. Był to dość drażliwy temat dla niego i nie było to rzeczą, którą chciał rozpowiadać na prawo i lewo. Nie było czym się chwalić.-Nasze relację delikatnie ujmując nie były za dobre, później wyjechałem, wróciłem nadal nie dając o sobie znaku życia, a jeszcze później on razem z żoną zginęli.-Piękna Marlene... była ostatnią osobą, której życzyłby śmierci. Nie znał drugiego tak dobrego człowieka co ona. Zresztą jego brat był taki sam.-Mieli dwójkę dzieci, z którymi też nie utrzymywałem kontaktów, a teraz myślę jak naprawić ten burd...-Ponownie ugryzł się w język przeklinając w duchu.-...bajzel.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]09.12.16 0:48
Obierała w spokoju warzywa i nie unosiła na niego wzroku. Kiedy się odezwał, pokręciła lekko głową.
- Na szczęście jeszcze nie wiesz o patologii aż tyle. - uśmiechnęła się trochę krzywo do ziemniaka, który stracił już całą swoją skórę. - Ale nie przeginaj, bo się dowiesz za wiele.
Nie lubiła alkoholu. Zawsze marudziła, kiedy wdziała, że pije. On, czy inni jej znajomi - tych jednak nie miała wielu, więc jej marudzenie skupiało się dookoła tej bardzo nielicznej grupki. I dobrze, że ta grupka nie widziała, jak Lotta z końcem lutego sama słaniała się na nogach, bo by jej teraz hipokryzję zarzucano, a tak może wrócić do swojego "nie pij, to beznadziejne". Bez problemu robiła alkoholików z ludzi, którzy raz, czy dwa się wstawili. Hej, jest dzieckiem, może sobie czasem pozwolić na drobny egocentryzm pokroju "ja nie lubię, więc inni też nie powinni".
Nawet trochę ją rozczuliło, że stara się przy niej nie przeklinać. Po chwili zalała im obojgu po herbacie i wzięła w ręce jeden kubek, odsuwając się od smażącego coś na patelni wuja. Słuchała tego, co mówi i przyglądała mu się po prostu. Wyglądał na bardzo rozbitego.
- Dlaczego się nie dogadywaliście?
Spytała i dlatego, że była ciekawa i, bo chciała, żeby się wygadał. Lubiła słuchać ludzi. A Carter był w tej nielicznej grupce osób, na których Charlie w życiu zależało.
- Chcesz dogadać się z ich dziećmi? W sensie nadrobić jakoś te relacje?
Podciągnęła jedną nogę i wsunęła stopę pod udo, żeby ją trochę ogrzać i po prostu czekała na dalszą część całej tej historii. Czy to jakiś wyjątkowo pechowy okres? To, że ona była ponura jest w sumie powrotem do naturalnego stanu rzeczy, ale do Johna to za bardzo nie pasowało. To strasznie niefajne, kiedy weseli ludzie tracą swoją energię.


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Kuchnia Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Kuchnia [odnośnik]09.12.16 19:52
Dobrze, że Charlotte jeszcze na świecie nie było w okresie gdy był około w jej wieku. Nie był nigdy grzecznym dzieciakiem. Imprezy, bójki, niezbyt legalne interesy, a nawet odsiadka w więzieniu... John nie był raczej wtedy za dobrym kompanem i raczej w tamtym czasie można było pokusić się o stwierdzenie, że ten jak najbardziej do patologii należał. Tak więc i teraz wiedział o niej dość sporo. Na szczęście to wszystko jest już za nim i aktualnie jest jedynie słodko-gorzkim wspomnieniem.-Różniliśmy się, a nasz ojciec dolewał jedynie oliwy do ognia. zawsze chciałem być taki jak brat. Odpowiedzialny, miły, uczynny, dobrze się uczyć, zdobywać jakieś osiągnięcia. Byłem zazdrosny, a zazdrość później przerodziła się w gniew. I tak mi zostało...- W dużym skrócie był skończonym idiotą. Zamiast zaakceptować siebie stał wiecznie w cieniu brata za co go obwiniał i co później doprowadziło do stopniowego pogorszenia ich stosunków. John wyjechał nie utrzymując z rodziną prawie kontaktu, później wrócił zrywając go niemal całkiem, a teraz... tej rodziny już nie było. A przynajmniej już nie całej.-Sam nie wiem czego chcę i to jest najgorsze. Nie zasługuje na nadrobienie tych relacji, nawet nie wiem jak to zrobić. Nie powinienem wchodzić w ich życie z butami, szczególnie nie teraz, ale nie potrafię przestać o tym myśleć.-Choć tego jakoś może szczególnie przez całe życie nie okazywał zależało mu na rodzinie.
-To ciekawe jak ludzie sami komplikują sobie życie.-Pieprzeni masochiści, do których i on się zalicza...-Dobra dzieciaku, ale to ty powinnaś mi się zwierzać nie ja tobie.-Tak się składa, że co jak co, ale słuchać to on potrafi. W innym wypadku nie nadawałby się na barmana. Zawsze się nad tym zastanawiał... czasem wydaje mu się, że klient siadający przy barze nie przychodzi po alkohol, a po radę, czy choćby po okazję do wyżalenia się komuś. Już trochę latek na karku miał, sporo też widział, więc w czym może to doradzi, a jeśli nie ma pojęcia co jakiemuś klientowi odpowiedzieć zawsze postawi mu darmową kolejkę. Choć tyle może zrobić.
-Oczywiście nie musisz. Powiesz gdy będziesz miała na to ochotę albo nie. Nie jestem tu od prawienia ci morałów. Wątpię zresztą czy byłbym odpowiednią osobą do tego.-Wzruszył ramionami rozbawiony puszczając jej oczko. Był ostatnią osobą, która powinna ją pouczać, ale był szczerze zaciekawiony co ją gryzie. Chciałby jej móc jakoś pomóc, a przynajmniej spróbować.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]10.12.16 15:42
Zagwizdała pod nosem na tę historię, ujmując duży, pełen herbaty kubek w swoje kościste dłonie i przyglądając się Carterowi. Kto by pomyślał, że taki wujaszek potrafił być zgorzkniały i zazdrosny do takiego stopnia?
- Nikt nie lubi czuć się gorszy. W sumie to ci się nie dziwię, że byłeś zły. - stwierdziła. Wiedziała, że jej "rozgrzeszenie" nic nie znaczy, ale nie zamierzała go przecież oceniać. Hej, jest jej przyjacielem, nie? Przynajmniej kimś w tym stylu. Większość relacji Lotty jest dość dziwna i niejasna, ale jest jedną z tych ważniejszych osób w jej życiu.
- Może oni tego też potrzebują? Spróbuj. Stracili jedną osobę, może zyskają drugą. - podsunęła mu. Mało wiedziała o życiu, emocjonalnie była dość popaprana i z optymizmem nie miała wiele wspólnego, ale kiedy myślała o cudzym życiu, zdecydowanie łatwiej było widzieć dobrą przyszłość. Miała nadzieję po prostu, że Carterowi się ułoży, bo teraz był zbyt w porządku, żeby cierpieć za to co nie tak zrobił w przeszłości.
- Skąd ta dziwna zasada? - przechyliła lekko głowę. To, że jest dzieciakiem nie znaczy, że jej problemy są ważniejsze. A skoro tu jest, czemu wujaszek miałby się nie wygadać?
- Ja jestem tylko głupim charłakiem, który przez chwilę uwierzył w jeszcze głupsze bajki. - przyznała jedynie bardzo zgorzkniałym tonem i odwróciła przy tym wzrok, jakby kurcząc się w jednej chwili. Była na siebie zła, że była tak głupio naiwna. - Z dobrych wiadomości, wyniosłam się z domu. Raczej na stałe.
Dodała. O tym jakoś tak łatwiej było wspomnieć. To nadal uważała za dobrą sytuację. Nie decyzję, bo wcale nie ona sama o tym zadecydowała. Ale dobrze się stało.


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Kuchnia Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Kuchnia [odnośnik]10.12.16 22:09
Przemieszał wszystko jeszcze raz i wyłączył gaz pod patelnią.-Może... a może jedynie skomplikuje tą całą sytuację.-Mogli gdybać godzinami co naprawdę się stanie, ale tak naprawdę nie dowie się jeśli nie spróbuje. A jakoś mu się to za bardzo nie uśmiechało.-Jestem dorosły. Mogę wymyślać takie głupoty.-Tak... to był dobry pretekst i dość spory atut. Nareszcie to nie on podlegał zasadą, a je wymyślał. Chytry uśmieszek wypłynął mu na usta.-Tak chyba powinienem robić, prawda? To ty tu jesteś dzieciakiem rudzielcu.-Jego doświadczenie w sferze wychowawczej było niemal zerowe. Nigdy nie był ojcem i tylko raz na dłuższą chwilę starał się nim być. Nie miał jednak pojęcia czy robił to dobrze. Jego ojciec też nie był osobą, z której warto było brać przykład. Słysząc kolejne słowa spochmurniał i przeniósł na nią poważne spojrzenie, przez chwile świdrując ją wzrokiem. Podszedł do niej bliżej i pochylił się lekko aby móc patrzeć jej prosto w oczy.-Nie jesteś głupia Charlotte. W sekrecie ci nawet powiem, że masz więcej w tej swojej główce niż Bonnie.-Mówiąc to położył na jej wcześniej wspomnianej głowie dłoń i potargał jej włosy.- Nie myśl tak nigdy o sobie, a tym bardziej nie daj komuś sobie tego wmówić.-Posłał jej szczery uśmiech i ponownie wrócił do blatu, o który się oparł chwytając w dłonie kubek z herbatą.
-Rzeczywiście to dobra wiadomość.-Miał raz nikłą przyjemność poznać "rodzinkę" tego dzieciaka. Nie byli to za przyjemni ludzie, więc i rozumiał jej sytuację. Dobrze, ze podjęła nareszcie taką decyzję. Rodzina, to rodzina, ale lepiej nie mieć jej wcale, niż mieć taką. Zresztą, rodzina to nie tylko więzy krwi o czym nieraz się już przekonał.-Masz się gdzie zatrzymać?-Nie chciał aby dziewczyna musiała się nie wiadomo gdzie szwendać. To nie było zbyt bezpieczne.-Jeśli chcesz możesz zostać tutaj. Jest sporo miejsca.-Zaproponował bez większego zastanowienia. Nie musiał zresztą się nawet nad tym zastanawiać. Nie wypuści przecież tego dzieciaka ot tak i nie pozwoli aby nocowała gdzieś na ulicy albo po domach nieciekawych typków. Zresztą, lubił ją i zależało mu na niej, choć pewnie i tak się do tego sam nie przyzna.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]11.12.16 21:21
- Niby dlaczego? Przypominam, że nie muszę cię słuchać. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Nie było właściwie dorosłego, który miałby nad nią kontrolę. Rodziców słuchała, bo musiała, ale ten problem zniknął. Była pani Pickle, właścicielka sklepu i być może ona podpadała jeszcze pod listę ludzi-do-słuchania, Lotta nigdy nie zrobiłaby czegoś, co mogłoby zaszkodzić sklepowi i mało prawdopodobne, żeby było coś w czym nie posłuchałaby tej kobiety. John? Lubiła go i, choć takich rzeczy nie mówi się wprost, szanowała, więc pewnie mógł oczekiwać od niej posłuchu, ale pozwólmy jej być nastolatką i pokazywać, jak bardzo nikogo słuchać nie musi i nie będzie.
A wtedy Carter się zbliżył i spojrzał w jej oczy i mówił miłe rzeczy. Odwróciła wzrok, bo dziwnie jej z tym było, nie umiała reagować na uprzejmość, więc po prostu wzruszyła ramionami.
- Mam. Znaczy... przeniosłam się do kolegi. Ale od niego też się wyniosłam. Chyba nie na stałe. Nie umiałam tak wysiedzieć. Zostanę trochę. Kilka dni. Potem pewnie znów się wyniosę. Okej?
Dziwnie jej było, chyba szukała swojego miejsca na świecie. Graciarnia w mieszkaniu Becketta nim nie była. Była dobrym miejscem, a on świetnym kolegą, ale nie była u siebie. Tu pewnie też nie będzie, ani w miejscu do którego przeniesie się później. Ciekawe, czy kiedyś poczuje, że należy do jakiegoś miejsca? Wydawało jej się dziwne, że zaczynała tego potrzebować.
- Zakochałam się. Chyba. Nie wiem. Ale tak sądzę. Tylko nie wspomniałam mu, że jestem charłakiem. Właściwie to nakłamałam, że skończyłam Hogwart. Jest szlachcicem. Nadal uważasz, że nie jestem głupia? - wypaliła w końcu i uśmiechnęła się krzywo i ponuro, a do takich uśmiechów miała niebywały talent. Ale wyrzuciła to z siebie. I chyba wolała pogadać z nim, nie z Bonnie. Bonnie była świetna, ale on miał więcej doświadczenia. Mniej więcej we wszystkim.


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Kuchnia Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Kuchnia [odnośnik]17.12.16 7:43
-Okej. I możesz zostać tu ile będziesz tylko chciała lisico.- ...o ile pomożesz mi posprzątać ten syf. Nie dodał jednak tego. Nie chciał jej spłoszyć, bo kto wtedy by mu pomógł? -Tylko nikomu tego nie rozpowiadaj. Nie chcę by mnie wzięli jeszcze za pedofila.- Taa... a ta "przemiła" Pani z czwórki byłaby nawet w stanie na niego donieść. Wścibska baba. Może ona jest pedofilem i obawia się konkurencji? Nie takie rzeczy widział... Jego bezsensowne przemyślenia przerwały kolejne słowa dziewczyny. Naprawdę nie nadawał się do tego typu rozmów. Może i był w wielu związkach, ale większość z nich kończyło się zaraz jak się zaczęło. Oczywiście, że był kiedyś zakochany, ale nie zmieniało to faktu, że zawsze nic z tego nie wychodziło. W innym wypadku nie byłby już kawalerem. -Mogłem się domyśleć, że o to chodzi- Jakby nie patrzeć Charlotte właśnie weszła w taki wiek. Dopiero teraz się zacznie, ale dziewczyna nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy. -Tak Charlotte, nadal uważam, że nie jesteś głupia, po prostu zrobiłaś głupstwo. Każdemu się zdarza. Rozumiem, że dowiedział się prawdę i zerwał?- Trochę się chłopakowi nie dziwił, ale to nie był powód by od razu zrywać. Przynajmniej z punktu widzenia Johna. Już bym sobie z tym młodzikiem porozmawiał... Faceci to świnie i wiedział to choćby biorąc na przykład siebie. Gdy zaczyna się komplikować jak ostatni tchórze uciekają nie doceniając tego co mieli. Debile... dlatego zawsze cenił sobie kobiety. Przynajmniej miały coś więcej w tych swoich główkach.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]17.12.16 16:54
- Dzięki.
Lubiła tu być. Nie miała swojego miejsca, ale było kilka takich, za którymi przepadała i fajnie jej było z myślą, że może tak po prostu w nich zostać, pomieszkać. Kilka dni, żeby nie zawracać Carterowi głowy. Pewnie by powiedział, że nie zawraca i, że może zostać i na stałe, ale nowy lokator to zawsze kłopot, zawsze problemy. A ona nie chciała być problemem.
- W porządku. Nie powiem żadnemu ze swoich zmyślonych przyjaciół. Choć w sumie żyją w mojej głowie, więc mogą się i tak dowiedzieć. - uśmiechnęła się lekko. No, kilku prawdziwych miała. Jedną Bonnie na bank. Czy pani Pickle to jej przyjaciel? Na pewno ktoś więcej, niż pracodawca. Do tego kilku dobrych, czy bardzo dobrych znajomych. Bardzo mała grupka, całkiem wystarczająca, ale raczej nie było między nimi nikogo, kogo wybitnie obchodziłoby, gdzie mieszka. No, może Bonnie, ale ona i tak się pewnie dowie, tylko ona to nie problem.
Kiedy John znów się odezwał, zacisnęła usta i spojrzała na swój kubek. Napiła się ciepłej herbaty.
- Mhmm. W sumie to mogłam mu narobić niezłych kłopotów. Nie dziw, że się wkurzył.
Przyznała. I wiedziała, że to błąd i wiedziała, że pewnie by go powtórzyła, bo ten miesiąc był wyjątkowy. Pod wieloma względami i mimo wielkiego załamania dokładnie po środku podsumowywała go jako najlepszy czas... od zawsze? Nie lubiła dużych słów. Ale tak dobrze było być dla kogoś kimś tak bardzo ważnym! A jednak szlachcic i charłak? Ollivander miałby sporo problemów, gdyby ktoś się o nich dowiedział, tego była pewna.
- Długo musi się gotować? - spytała, zerkając w stronę obiadu na kuchence. Miała nadzieję, że John nie będzie przez nią głodny. Ale no, jest u siebie, na pewno ma coś do dorzucenia, żeby zrobić z tego dwie porcje.
Zaczęła zgarniać obierki ze stołu i wrzucać je do kosza, żeby się czymś zająć. Zaburczało jej w brzuchu.
- Miałeś kiedyś kogoś tak... wiesz, na dłużej?
Spytała po chwili.


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Kuchnia Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Kuchnia [odnośnik]25.12.16 20:34
Jeśli wkurzył się o to, że rudowłosa mogłaby narobić mu kłopotów to okazałby się skończonym palantem. Choć jakby nie patrzeć arystokracja była całkowicie inną grupą społeczną. Inne ideały, przekonania, durne tradycje i choć uznaje to wszystko, a przynajmniej większość za skończony idiotyzm, to i tak w pewien sposób szanuje to. Dzieciak jest jeszcze młody, tak samo jak Charlotte. Minie jeszcze sporo czasu zanim to wszystko zrozumieją. Albo tylko tak się jemu wydaje...-Zawsze będę się wkurzał na facetów, którzy będą ranić moje dziewczyny.-Bez względu czy chodziło tu o Bonnie, czy o Charlotte. Chyba już zawsze będzie w pewien sposób zaborczy jeśli chodzi o te dwie małolaty.- Nie żałuj niczego Charlotte i pamiętaj tylko te dobre chwile. W innym wypadku zwariujesz. -On starał się żyć właśnie w ten sposób. Raz bywało lepiej, raz gorzej, ale to był jego los, jego życie i będzie je kochał jakkolwiek by się nie potoczyło.
Na pytanie dziewczyny podszedł do kuchenki, uniósł pokrywkę, której krawędzią przeciął niczym masło jednego z ziemniaków. - Gotowe. - Odpowiedział z lekkim uśmiechem przenosząc garnek bliżej zlewu i odcedził ziemniaki. Następnie ponownie patelnie z warzywami i mięsem położył na kuchenkę, aby trochę podgrzać jedzenie. - Zakryj do stołu jeśli możesz.- Poprosił wskazując dziewczynie ręką szafkę po jego lewej stronie, w której trzymał naczynia.
-Dłużej... zależy czym jest dla ciebie dłużej. Ale tak, miałem. Dobrych kilka lat spotykałem się z pewną kobietą. Wspaniała, miła, inteligentna, zabawna, z charakterkiem. -Czasem aż za dużym... choć on sam nigdy z tego powodu nie narzekał. - Miała syna gdy ją poznałem. Byliśmy dość długo razem, później ze sobą zamieszkaliśmy i tak nam się żyło. -Wspominał ten okres bardzo dobrze i niczego związanego z nim nie żałował. Co prawda był to okres przepełniony jak i tymi słodkimi, tak i tymi gorzkimi chwilami, ale te pierwsze są przecież warte zapamiętania, a te drugie kształtują nasz charakter i są kolejną częścią zdobywanego przez nas doświadczenia. Ma nadzieję, że dziewczyna stojąca przed nim szybko to zrozumie. -Musiałaś zauważyć, że nie jestem typem angażującego się faceta, to właśnie było powodem dlaczego się rozstaliśmy.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]27.12.16 0:37
Może to problem Charlotte, że nie miała tendencji do dostrzegania tych dobrych rzeczy. Życie dało jej solidnego kopniaka, no dobra trzy, a może i pięćdziesiąt, jednak całość jej egzystencji nie składała się jedynie ze smutnych, czy strasznych chwil. Było w jej życiu dużo pozytywów, takich zwyczajnych. Takich, jak człowiek, któremu pomagała uratować kotka. Takich, jak jakiś czarodziej, który tak po prostu wyleczył jej twarz, na którą ktoś rzucił klątwę i zabrał ją na gorącą czekoladę. Takich, jak porywanie Bonnie na tańce. Takich, jak sam fakt, że miała to małe grono osób, do którego mogła się zwrócić. Do tego Zwierzyniec, najwspanialsze miejsce pod słońcem! I... cóż, ten piękny miesiąc. Czasem zwyczajnie tego nie widziała i coś sprawiało, że na świat patrzyła ponuro, oczekując na kolejne trudności i problemy, po ludziach spodziewając się bardziej złych, niż dobrych rzeczy. Może dlatego wzruszyła ramionami na jego słowa.
- W porządku. Niedługo porwę swoją piętnastoletnią słodycz na nocne tańce. - uśmiechnęła się pod nosem, bo i była dziwnie pewna, że Carter jak to typowy dorosły nie aprobuje ich wyskoków. Nigdy nie było na nich alkoholu, którym Lotta szczerze gardziła, jednak dwie małolaty wciskające się nocą do klubu dla dorosłych nie brzmiały jak rozsądny plan. Choć fakt, że ktoś się o nie martwił uznawała za zwyczajnie miły.
Zaraz podniosła się i wyjęła talerze i sztućce. Poustawiała i odgarnęła pozostałe, niepotrzebne rzeczy, żeby nie przeszkadzały, odkładając wszystko na miejsce. Oto dziwne dziecko, które nie lubi bałaganu.
- Nie rozumiem. - przyznała, marszcząc przy tym brwi. Siadła do stołu i przyglądała się swojemu rozmówcy, czekając przy tym na jedzenie. - Byliście ze sobą kilka lat i dopiero zaczęły się twoje problemy z zaangażowaniem? Trochę to... dziwne.


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Kuchnia Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Kuchnia [odnośnik]28.12.16 14:07
Lekko wzdychając wziął garnek z ziemniakami i postawił go na podstawce znajdującej się na stole. Następnie ponownie wrócił do podgrzewającego się jedzenia na patelni i zgasił pod nim ogień, aby pochwycić ścierkę i złapać przy jej pomocy lekko rozgrzaną rączkę od patelni i podobnie jak garnek położyć ją na drugiej podstawce znajdującej się na stole. Zawsze był optymistą. Cokolwiek by się w jego życiu nie wydarzyło nie potrafił przestać nim być. Co prawda nie był wiecznie uśmiechniętym wulkanem tryskającego optymizmu, ale zastanie go jako ponurego i wiecznie przygnębionego faceta było w jego głowie obrazem wręcz odpychającym. Gdy on sam miał te szesnaście lat, a było to dość dawno temu, to za nic nie wierzyłby swoim słowom. Wtedy najlepiej te złe wydarzenia było po prostu wyrzucić z pamięci, zapomnieć o nich. Teraz już jako dorosły mężczyzna może stwierdzić bez dwóch zdań, że takie postępowanie jest całkowitą głupotą. Każde wydarzenie w naszym życiu, bez względu na to, czy było bardziej znaczącym, bądź mniej ma wpływ na nas, na zdobywane doświadczenie. Kolejne słowa dziewczyny przerwały jednak jego przemyślenia, a on spojrzał na nią z naganą w oczach.- Coś mi się wydaje, że was dwie przywiąże do tego stołu. - Na potwierdzenie uderzył lekko z otwartej dłoni w blat stołu. - Kluby, czy innego rodzaju tego typu speluny to nie za dobre miejsca dla takich małolat. - Czy był hipokrytą pozwalając Charlotte i Bonnie chodzić do jego pubu, a zabraniając iść im trochę potańczyć na imprezie? Zresztą on w ich wieku robił dużo gorsze rzeczy... zaraz jednak wyrzucił te wszystkie myśli z głowy, a na miejsce lekkoducha Johnnego, wrócił odpowiedzialny John Carter. - Kiedyś się obie doigracie. - Zagroził jej niby poważnie palcem, ale tak naprawdę ukrywając swoje lekkie rozbawienie tą sytuacją. Uwielbiał szczerze mówiąc ojcować tym dwóm dzieciakom i choć na jego gust nie szło mu za dobrze, to na pewno było to dla niego niezłą frajdą. - A kiedy moje życie było normalne? Moje problemy z zaangażowaniem się zaczęły się jeszcze gdy byłem w twoim wieku. Nie mówię, że się jej, czy jej dziecku nie poświęcałem. Robiłem to, oddawałem im całego siebie i cały swój czas. Troszczyłem się o nich, ale ona oczekiwała czegoś więcej. -Lekko zamyślony usiadł obok dziewczyny przyglądając się parującemu jedzeniu. - Jakoś nie mogłem się na to zdobyć. Ślub, własne dzieci, to mnie trochę przerastało, ona z kolei nie chciała naciskać i odeszła.- Miał do siebie trochę żalu o to, że jej na to pozwolił. Drugiej takiej kobiety już raczej nie znajdzie. Niestety człowiek mądrzeje dopiero gdy nabroi, a już szczególnie on. - Dobra bierzmy się za jedzenie. - Stwierdził przenosząc na dziewczynę wzrok i lekko się do niej uśmiechając pochwycił jej talerz, aby nałożyć jej dość pokaźną porcję jedzenia. A niech rośnie! - O i śpisz u mnie w salonie, a ja na kanapie. I nawet nie warz się zaprzeczyć.- Poinformował ją nakładając i sobie jedzenie na talerz.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]04.01.17 23:35
Uśmiechnęła się lekko, raczej rozbawiona niż "doprowadzona do porządku". Od dobrych kilku lat błąkała się po znacznie gorszych knajpach, niż klub taneczny chociażby w poszukiwaniu ojca-pijaczka. Błąkała się nokturnowymi ulicami, żeby cokolwiek ze sobą zrobić. Miałaby się więc martwić klubem? Mimo wszystko chyba dało się wyczuć, że Lotta lubi, kiedy ktoś się o nią martwi. Może stąd ten uśmiech?
- Pogódź się z tym, że demoralizuję ci Bonnie. Nie robimy tam nic zdrożnego. Wiesz, że alkoholu i tak nie lubię. Należy nam się trochę zabawy.
Stwierdziła, ignorując całkowicie ten napad stanowczości, z pełną świadomością tego, że to wcale nie dziwne, iż denerwuje dorosłych swoim zachowaniem. Nie umiała jednak inaczej, może trochę nie chciała inaczej.
- Nic się nigdy nie stało. Ja zawsze mam nóż w torebce. Poza tym obie szybko biegamy w razie co. Twarda ze mnie dziewczynka. - nigdy nic jej się nie stało. Przez lata na Nokturnie, przez wiele, wiele podobnych wypadów na tańce nocami. Tańce same w sobie były bezpieczne, jedynie powroty mogły stresować z resztą.
Dalej słuchała o sercowych problemch Cartera. Gdyby była jego córką, pewnie pomyślałaby, że to genetyczne, a tak? Nie może nawet na nikogo zwalić swojego nierozgarnięcia. I trochę było jej przykro, kiedy pomyślała sobie, że John stracił kogoś, kogo chyba na prawdę kochał. Nie mówiła tego, przyglądała mu się jedynie. Miała przy tym nadzieję, że cokolwiek z tego, co zdołał w swoim życiu napsuć mu się jeszcze ułoży.
- A mimo to dorobiłeś się dwójki dzieciaków. Lubisz psuć sobie nerwy, co? - powiedziała zamiast tego i złapała za widelec. Nie miała szczególnego apetytu mimo, że była głodna. Jadła więc powoli, rozglądając się przy tym dookoła i podpijając zrobioną dopiero co herbatę.
- W porządku. Dzięki. - nie zamierzała się kłócić. Nie umiała też tego okazywać, czy mówić o tym, choć była mu wdzięczna. Za pomoc. Nie tylko za ten obiad, ale za to, że po prostu mogła tu wpaść. Za to, że był częścią jej życia, że jej ojcował i, że mogła tu zostać. Lotta nie rozmawiała o takich rzeczach, miała nadzieję, że ludzie to po prostu wiedzą. - Całkiem nieźle gotujesz.


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Kuchnia Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Kuchnia [odnośnik]08.01.17 10:26
-Nie mówię, że nie należy, ale zabawę w takich miejscach lepiej abyście ograniczyły do minimum. - I tak jej nie przegada, więc nawet nie wie czemu się stara. Bonnie i Charlotte to jedne z najbardziej upartych osób jaki zna. Gdy już sobie coś postanowią, to nie ma zmiłuj.
Słysząc jej kolejne słowa zatrzymał widelec w połowie drogi do ust i przeniósł na dziewczynę zdziwiony wzrok.
-Ten nóż w torebce miał mnie uspokoić, czy jeszcze bardziej zmartwić?-Zapytał nie do końca będąc pewien. Jeszcze tego mu brakowało, aby musiał słać małolatą paczki do Azkabanu... Wiedział już dawno, że rudowłosa to twarda sztuka i lepiej z nią nie zadzierać, a jej słowa tylko go w tym utwierdziły. 
-Najwidoczniej. -Wzruszył jedynie ramionami ciepło się uśmiechając ni to do dziewczyny, ni do siebie. Lubił te dzieciaki. Ba! Zależało mu na nich. Nie miał prawa narzekać na brak rodziny, gdyż ją miał. Rodzina to nie zawsze więzy krwi...
-Nie ma za co moja droga.-Puścił jej oczko pochłaniając to małe kulinarne cudo na talerzu. No cóż... skromnością nigdy nie grzeszył. Zresztą, po co być skromnym skoro to było naprawdę dobre?
-Tylko dla godnych tego gości. - Powiedział wyniośle nie ukrywając swojego rozbawienia.- Jedź, jedź, później pomożesz posprzątać mi ten bajzel. -Usatysfakcjonowany wskazał widelcem na cały uroczy widok wokół nich. Najwidoczniej nawet tymczasowy współlokator miał nieść za sobą pewne korzyści.

|zt
Gość
Anonymous
Gość

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach