Wydarzenia


Ekipa forum
Florence Robb Slughorn
AutorWiadomość
Florence Robb Slughorn [odnośnik]19.07.15 20:55

Florence Robb Slughorn

Data urodzenia: 21.01.1925r.
Nazwisko matki: Selwyn
Miejsce zamieszkania: Luton, Anglia
Czystość krwi: Szlachecka
Zawód: Alchemik
Wzrost: 182cm
Waga: 75kg
Kolor włosów: Brązowe
Kolor oczu: Zielone
Znaki szczególne: Obsiany piegami niczym łąka kwiatami


Florence przyszedł na świat 21 stycznia w 1926 roku, w czasie mokrej, lecz chłodniej angielskiej zimy. Jego rodzice zawsze opisywali ten dzień jako najlepszy w ich życiu, niczym nagrodę za cały trud jaki włożyli w całą swoją karierę zawodową. Rzeczywiście – ma przebłyski z czasu, gdy miał trzy, cztery lata i wyraźnie widzi w nich szeroki uśmiech taty, jak i zadbaną dłoń mamy. Najbardziej zapadł mu w pamięć moment, gdy biegał po zielonym podwórku w rozgrzane lato. Było go wszędzie pełno, tak jak i motyli, które próbował złapać. Pamiętał promienie słońca, między którymi małe stworzenia zwinnie przelatywały, omijając równocześnie jego palce. On chciał tylko się im przyjrzeć, nie skrzywdzić, a mimo to uciekały. Fascynowało go to, że każdy z nich czymś się różnił. Gdy godzinę później jego matka znalazła go siedzącego pod dębem, ze złożonymi rękami, tylko uśmiechnęła się znad swojej książki. To po niej miał oko do detali i serce otwarte na piękno natury, nawet tej niemagicznej. Florence do dziś pamięta zapach jej delikatnych, różanych perfum. Ojca jednak mało co pamięta. Spędzał on swój cały czas w pracy, od rana do późnego wieczora. Zmęczony, ściągał swój elegancki płaszcz i szedł prosto do kuchni. Nigdy nie całował na dobranoc, nie opowiadał historyjek do łóżka, nie uczył latać na miotle. Tylko przychodził i wychodził.


Co do zdolności magicznych, to ujawniły się one dzień po jego piątych urodzinach. Mały Florence, jak zwykle w zimowe wieczory, siedział przy kuchennym stole. W swojej grubej rączce trzymał pasek od fartucha kucharskiego mamy. Machał nim to w górę, to w dół, to w prawo, to w lewo. Obserwował delikatny ruch kawałka materiału, delikatnie wirującego w powietrzu. Marzył, żeby mógł tak zostać na dłużej, ale nie miał już siły. Puścił pasek, pozwalając mu opaść na ziemię. Ten, ku zadowoleniu chłopca, jednak dalej utrzymywał się w powietrzu.


Florence był bardzo podekscytowany samą myślą o Hogwarcie. Jego mama opowiadała mu o błoniach, zmieniającymi się z każdą porą roku. O tajemniczych komnatach zamku, w których nigdy nikomu się nie nudziło. O lekcjach, będących równocześnie świetną zabawą. O domach, które każdego roku zaciekle rywalizowały ze sobą. I mimo tych opowieści, młodego Slughorna zmiażdżył widok Hogwartu. Trzy razy większy, sześć razy wspanialszy i dziewięć razy piękniejszy niż w jego wyobraźni. Zapomniał o dużym, rodzinnym domu – to było jego miejsce. Wchodząc do środka wielkiej sali tylko bardziej utwierdził się w tym przekonaniu. Gotyk, przepych i doza tajemniczości w każdym kącie przyciągały go do siebie. Podziwiał rzeźby, poruszające się malunki, mimo, że w domu widział podobne. Jednak to nie strona wizualna szkoły najbardziej zauroczyła Florence’a, a nauka. Tutaj musiał przyznać matce racje, lekcje były czystą przyjemnością. Chłopak zakochał się wtedy w zielarstwie i eliksirach i z roku na rok zaczął przewyższać resztę uczniów. Wpływ na to miał również jego ojciec, który losem syna zaczął interesować się w wakacje między drugim a trzecim rokiem. Jako zielarz w Ministerstwie Magii, mógł tylko bardziej wspierać syna w jego pasji.


Co to za imię? Florence? Gdy był mały uważał się za wyjątkowego, gdyż miał tak rzadkie imię. Wydawało mu się szlacheckie, pełne dumy i szacunku. Zmieniło się to w Hogwarcie, gdzie dzieci nabijały się z jego imienia. Wtedy to młody Slughorn zaczął przedstawiać się wszystkim swoim drugim imieniem, jako Robb. Śmiechy powoli ucichły, a Florence pozostał tylko w urzędzie i poważnych, oficjalnych momentach. Wszyscy do dziś nazywają go Robb, często nie znając jego pierwszego imienia.


Ravenclaw był wielkim zaskoczeniem dla rodziny chłopca, lecz na pewno nie rozczarowaniem. Robb też nie narzekał, miał tam sporo przyjaciół również interesujących się eliksirami. Jednak z chwilą, w której zaczął ich przewyższać w ilości wiedzy, stracił ich. Wmawiał sobie, że to tylko i wyłącznie wina ich lenistwa, że sami sobie są winni. Jednak bez znajomych wcale nie było mu tak źle. Z czasem polubił tą samotność, indywidualność. Nikt nie mówił mu, co robi źle, co mu się nie podoba. Żadnego biadolenia, tylko on, podręcznik, kociołek i różdżka. I tak, dopuszczając do siebie tylko kilku przyjaciół, ukończył szkołę jako jeden z najlepszych absolwentów.


Nie było też zaskoczeniem dla nikogo, że Robb należał do elitarnego Klubu Ślimaka. Jedni uważali, że to tylko przez nazwisko. Drudzy, że przez ambicję i egoizm. Dla samego Robba było to wczesna nagroda za godziny spędzone pomiędzy książkami. Czuł się wyróżniony i nie dał do siebie dopuścić myśli, że mogło tu chodzić tylko o krew czy nazwisko. W Klubie było dla niego jak w raju – pomieszczenie, w którym znajdowały się same przyszłe wielkie umysły. Miejsce dla wybrańców. Nie sprawiło to jednak, że z kimkolwiek nawiązał lepsze relacje. Był członkiem Klubu Ślimaka w tym samym czasie, co Tom Marvolo Riddle.  Młodszy kolega ze Slytherinu zawsze sprawiał wrażenie być dwa kroki przed Robbem, nieważne gdzie i kiedy. Może to przez zazdrość nigdy go nie popierał, może to przez zbliżone charaktery?


Powoli z każdym rokiem Robb stawał coraz to bardziej pewny siebie, co spodobało się pewnej młodszej krukonce, Victorii Rosier. Była jego pierwszą dziewczyną, narzeczoną i żoną. Robb doskonale pamięta jej krótkie blond włosy, zadarty nos i francuski akcent, z którym szeptała mu do ucha słodkie słówka. Nie była najpiękniejsza, ale na pewno ładna. Nie miała nóg jak miód czy wielkich piersi, ale i tak Robba to wszystko nie pociągało. Zawsze był zachwycony jej bystrym umysłem i potrzebą bycia w centrum uwagi. Była wszędzie, a jej blond włosy tylko iskrzyły za nią. A nastoletni Slughorn tylko patrzył na nią z daleka marząc, by w końcu zatrzymała się obok niego i opowiedziała mu wszystko, co jej się dziś przytrafiło. Jaki ból odczuwał, gdy musiał czekać na nią rok, zanim ta skończy naukę w Hogwarcie. Wysyłał listy prawie codziennie, na które zazwyczaj nie dostawał odpowiedzi. Nie widział do końca dlaczego, zawsze zwalał to na naukę czy jej przyjaciół. Nie wpadło mu ani raz do głowy, że może jest bardziej zakochany w niej, niż ona w nim.


Zaraz po ukończeniu szkoły, Robb dostał od rodziców działkę z dwoma budynkami, większym i mniejszym. Pierwszym był wyremontowany, osiemnastowieczny dworek na zachód od Londynu. Mniejszym natomiast był świeżo wybudowany i wyposażony sklep, w którym Robb mógł zacząć pracować od zaraz, co też zrobił. Z klientami nie miał problemu – dzięki dumie rodziców i długiemu językowi swojej dziewczyny Victorii, eliksiry Robba od początku cieszyły się dużą popularnością. Tak oto sklepik „Le Boucle”, czyli z francuskiego ‘pętla’, osiągnął sukces. Robb przeżywał wtedy swoje najlepsze lata życia – uznawany za młodego geniusza, z piękną dziewczyną, a potem narzeczoną i żoną u boku i sakiewką pełną galeonów.


Co do małżeństwa Robba i Victorii, to na pewno nie było to nic, czego dwudziestoletni Slughorn się spodziewał. Wyobrażał sobie kwitnące uczucie i romantyczne wieczory przy kominku. Victoria jednak okazała się być kimś innym. Siedziała w domu całymi dniami, odbijając się od jednej ściany do następnej, penetrując dokładnie każdy jego kąt. Często przebywała w Londynie, robiąc rzeczy, o których Robb do dziś nie ma pojęcia. Wydawała jego pieniądze na prawo i lewo, kupując coraz to droższe szaty. W którymś momencie mąż stał się dla niej naiwną zabawką, z którą można robić wszystko. Robb przez długi czas nie zdawał sobie z niczego sprawy, siedząc z nosem w kociołkach. Opary eliksirów zasłaniały mu to, co działo się między nim a Victorią, prowadząc do tragedii. Trzy tygodnie po siódmej rocznicy ślubu, małżeństwo pokłóciło się o jakąś drobnostkę, której Robb tematu dziś już nie pamięta. Za to w myślach idealnie zachowała się chwila, gdy jego żona wybiegła z płaczem z sypialni i zamknęła się w pustym pokoju obok. Siedziała tam kilka godzin, nie odpowiadając na żadną z próśb męża. Zdesperowany Robb poszedł w końcu do sklepu, zdjął z półki fiolkę z bladozielonym płynem i wlał jej zawartość do ulubionego kubka żony, po czym wrócił pod jej drzwi. Eliksir uspokajający zawsze jej pomagał i piła go dość często. Gdy Victoria w końcu otworzyła drzwi, tylko szybko wzięła kubek i wypiła całą jego zawartość za jednym razem, po czym weszła do sypialni, najpewniej po ty, żeby się położyć. Robb wrócił do przygotowywania brakujących eliksirów, których przelewanie do fiolek skończył dopiero o drugiej w nocy. Zmęczony wszedł do sypialni i już miał się położyć na łóżku obok żony, gdy zauważył coś dziwnego. Klatka piersiowa Victorii stała w miejscu. Nie oddychała. Robb szybko obejrzał jej ręce i dłonie, jednak nie było na nich żadnych śladów. Twarz miała spokojną, jak zwykle podczas snu, jednak była martwa. Robb otruł własną żonę, podając jej wywar z muchomora. Nie zwlekając długo, Robb skontaktował się ze swoją dobrą znajomą i szybko wyjaśnił jej całą sytuację. Doskonale zdawał sobie sprawę, co może mu grozić za zabójstwo. Znajoma aurorka pomogła mu upozorować samobójstwo, ratując go równocześnie przed zamknięciem sklepu i wylądowaniem w Azkabanie. Uldze towarzyszyły wtedy wielkie wyrzuty sumienia, z którymi najwięcej walczył pierwszy rok po śmierci Victorii. Z czasem ból minął i teraz Robb stara się o całym zdarzeniu nie wspominać, wmawiając nawet sobie, że owdowiał tylko i wyłącznie przez samobójstwo swojej żony.


Czarna magia zaintrygowała Robba już w pierwszy dzień, w który o niej usłyszał. Kto nigdy nie lubił poczuć tej lekkiej nuty grozy przy robieniu czegoś niedozwolonego? Slughorn zaczął eksperymentować z truciznami i eliksirami zakazanymi dwa lata po otworzeniu „Le Boucle”. Wszystko toczyło się bardzo wolno, Robb z wielkim dystansem podchodził do nowo poznanych przepisów, poznawał je godzinami w swoim gabinecie i analizował każdy składnik. Nie ograniczał się mimo to tylko do eliksirów. Znał kilka zaklęć czarno magicznych i skłamałby mówiąc, że nie zdarzyło mu się ich nigdy użyć. Był jednak alchemikiem i eliksiry bardziej go zachwycały. Nie każdy miał do nich dostęp, a jeszcze mniejsza grupa ludzi potrafiła je stworzyć. Czuł się wyjątkowy i nawet śmierć żony nie przekonała go do zaprzestania tej pasji. Zwłaszcza, że miał kilku klientów na trucizny, które wcale nie były tanie.



Wiewiórka pospolita:Florence doskonale pamięta, jak za młodu biegał po całym podwórku z wyciągniętą ręką. Łapanie motyli było wtedy jego ulubionym zajęciem i w ciepłe dni poświęcał mu cały swój czas, przerywając tylko na posiłki. Jego mama nazywała go wtedy wiewiórą. Jego jasnobrązowe włosy w słońcu lśniły na miedziany kolor gdy biegał za motylami.
Gdy Robb przywołuje patronusa, myśli o chwili, gdy zakładał Victorii obrączkę na serdecznym palcu. Mimo jej śmierci, ich ślub dalej uważa za najlepszy dzień w życiu.










 
6
0
2
11
0
3
3


Wyposażenie

Różdzka, teleportacja, sowa, kociołek cynowy, wydzielina korniczaka, jaja widłowęża, wydzielina toksyczka, skórka boomslanga, jad boomslanga, ciemiernik, + 7 punktów umiejętności





Ostatnio zmieniony przez Florence Robb Slughorn dnia 30.07.15 19:54, w całości zmieniany 4 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Florence Robb Slughorn [odnośnik]31.07.15 19:17

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Zdystansowany, dobrze urodzony i zdolny - Tom z pewnością pragnął zasilić swoje skromne szeregi kimś takim, ale Robb czuł się ponad to. Być może niebawem dopadną go, jeśli do tej pory jeszcze go nie nawiedzają, wyrzuty sumienia z powodu śmierci małżonki, czeka go także smutna wiadomość o śmierci jego krewnego - Horacego Slughorna. Miejmy jednak nadzieję, że poradzi sobie całkiem nieźle, bo ja się w tej postaci niestety jeszcze oskarżą mnie o stronniczość! zakochałam. :c Gnaj do fabuły i niech kostki ci sprzyjają. cwaniak

OSIĄGNIĘCIA
człowiek interesu - udało mu się stworzyć i rozwinąć własny sklep
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:6
Transmutacja:0
Obrona przed czarną magią:2
Eliksiry:11
Magia lecznicza:0
Czarna magia:3
Sprawność fizyczna:3
Inne
teleportacja
WYPOSAŻENIE
Różdzka, sowa, kociołek cynowy, wydzielina korniczaka, jaja widłowęża, wydzielina toksyczka, skórka boomslanga, jad boomslanga, ciemiernik
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[31.07.15] 900-880=20
Caesar Lestrange
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florence Robb Slughorn 9b2SB2z
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t661-caesar-lestrange https://www.morsmordre.net/t841-poczta-caesara https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t3056-skrytka-bankowa-nr-94#50106 https://www.morsmordre.net/t1615-caesar-lestrange
Florence Robb Slughorn
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach