Wydarzenia


Ekipa forum
Whipsnade Zoo
AutorWiadomość
Whipsnade Zoo [odnośnik]22.07.21 7:48

Whipsnade Zoo

-
Ogród zoologiczny Wipsnade został utworzony w myśl ochrony dzikich zwierząt i zagrożonych gatunków na początku XX wieku. Długie przygotowania terenu nieopodal Dunstable Downs ostatecznie ukończono, a otwarty dla zwiedzających w maju 1931 roku ogród stał się tym samym pierwszym ogólnodostępnym zoo w Europie - i natychmiastowym sukcesem z ponad trzydziestoma tysiącami gości w dniu otwarcia. Pierwszymi sprowadzonymi do ogrodu zwierzętami były gallusy, bażanty diamentowe i złociste, niedługo później pojawiły się mundżaki, lamy, wombaty oraz skunksy. Rok później kolekcja powiększyła się za sprawą przejęcia zwierząt z upadającej wędrownej menażerii, a zwiedzający mogli oglądać z bliska egzotyczne gatunki, takie jak niedźwiedzie brunatne, tygrysy syberyjskie, wargacze leniwe, surykatki, nosorożce, słonie afrykańskie, żyrafy siatkowane, zebry pręgowane czy białe lwy. Pomimo strat poniesionych w trakcie wojny, gdy mugolskie bomby uderzyły nieopodal ogrodu, uszkodzone części zoo zostały odbudowane, a Wipsnade do dziś jest miejscem chętnie odwiedzanym przez całe rodziny, niezmiennie zachwycając zarówno dzieci, jak i dorosłych.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:58, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Whipsnade Zoo Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]11.08.21 21:44
17 stycznia '58

HEP! Kiedy poczuła charakterystyczne szarpnięcie w żołądku zwiastujące preludium teleportacji, wierzyła, że tym razem znajdzie się już w domu. Że los ulituje się nad zagubionym w świecie dziewczęciem, wynagrodzi jej zmęczenie dniem pełnym przygód udanymi zakupami na targu w Dolinie Godryka, a ona wróci do swojego pokoju, zaszyje się pod pierzyną i nigdy więcej spod niej nie wyjdzie, przytulona z małą kaczką, która w trakcie zimy spała zdecydowanie zbyt dużo i zbyt często. Niestety - dosłownie w ostatniej chwili z jej gardła znów wydobyło się przeklęte czknięcie i zamiast znaleźć się w znajomych stronach, magia porwała ją Merlin jeden raczył wiedzieć gdzie. Na tereny wroga. Do opustoszałego wieczorną porą ogrodu zoologicznego pokrytego cienką warstwą śniegu. Zewsząd widziała tylko ogrodzone padoki i drepczące leniwie zwierzęta jakkolwiek znoszące surową zimę - i widok ten byłby nawet urzekający, gdyby nie to, że ciało znów przeszyła raptowna fala bólu kojarzonego już z następstwem czkawki teleportacyjnej. Nie umiała przecież wylądować z gracją. Czasem budziła się w dziurach w głębinie czarnych jaskiń, czasem balansowała na krawędzi przepaści spoglądając w poranny horyzont witający krwawe słońce, a teraz... A teraz z impetem wpadła na kogoś, na Merlina ducha winnego przechodnia, tratując go całym swoim wychudłym ciałem. Na kobietę. O zgrozo, na dodatek na szlachciankę.
Niestety: o wywyższonym pochodzeniu Trixie nie miała bladego pojęcia. Pierwszy raz w życiu ujrzała dziś tę kobietę, niezgrabnie stając jej na stopach tuż po tym, jak magia wypluła ją na ziemię, a potem odskoczyła jak w popłochu, unosząc ręce ku górze w geście przeprosin.
- Wybacz! - jęknęła żałośnie, ile jeszcze razy mogła powtarzać ten sam proces? Co i rusz maltretowała swoją magią przypadkowe ofiary, a ta wyglądała na elegancko ubraną, pewnie i bogatą, skorą skrócić ją o głowę przez taki przejaw braku dobrych manier. - Nie chciałam, Merlin świadkiem, ale mam dziś taki dzień, że nawet byś mi - ach, by mi pani nie uwierzyła, gdybym opowiedziała - wykrztusiła z siebie na jednym wydechu. Beckett rzadko kiedy sięgała po tytuły, nie zwracała się do ludzi per pan, jeśli nie byli od niej ewidentnie starsi, jednak w tym przypadku... Coś podpowiadało jej, że tak było bezpieczniej. I już miała dodać coś jeszcze, gdy nagle za plecami nieznajomej dostrzegła masywne, imponujące stworzenie, na widok którego jej oczy otwarły się o wiele szerzej. - To nosorożec?


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]12.08.21 0:28
Nic nie zapowiadało szeregu przypadków kotłujących się zdecydowanie zbyt pewnie na małym odcinku czasu. Planowane wyjście do ZOO trafiło się o wiele szybciej niż by się spodziewała - odwiedziała je wszak regularnie, w idealnych odstępach 3 miesięcy, aby za każdym razem móc zobaczyć nowe gatunki, czy młode pojawiające się na świecie. Teraz minęły dwa miesiące i trzynaście dni - każdy jeden zakreślała w skórzanym notesiku, chowając pod czeluście satynowych piżam w zachodniej garderobie. Matka nie lubiła tu przebywać, mając na względzie swój strach przed wszelkim ptactwem większym niż przeciętny wróbel. Jedynie sowy akceptowała, tłumacząc to postępującą habituacją.
Szereg niespodzianek - wszakże nudnych, bo w życiu damy rzadko co było realnie ciekawym zbiegiem okoliczności - skwitowało jednak pojawienie się kobiety (dziewczyny? młoda, urodziwa twarz wskazywała raczej na młody wiek) tuż przed nią, boleśnie sprowadzając Vivienne w macki rzeczywistości i teraźniejszości. Cofnęła się odruchowo o ten krok, ledwie wyciągnięciem ręki łapiąc równowagę, by zaraz nachylić się lekko i podać dłoń kołyszącej się w nienaturalny sposób osobie. W świecie magii dzieją się rzeczy przeróżne, lecz jednak rzadko kiedy ktoś spada z nieba.
Częściej niż przeciętnie, ale jednak nie codziennie.
- Spokojnie... wszystko dobrze? - Ciepły głos odziany w niepewny uśmiech skwitował to nienaturalne poruszenie w wypowiedzi niespodziewanej towarzyszki. Błękitne spojrzenie Vivi przepłynęło w krótki, ledwie zauważalny sposób po sylwetce dziewczyny i upewniwszy się, że swoi pewnie, podniosła brodę na wysokość spojrzenia drugiej kobiety. Może i granatowa suknia pochlapana została resztkami mieszkanki błota i śniegu, tak jednak Vivienne nie należała do osób, które zauważałyby takie rzeczy od razu - nie, gdy ktoś zasugerował jej bycie nosorożcem.
Krótkie sięgnięcie dłonią na wysokość klatki i gest zapytania, czy aby mówi o niej skwitował jednak ten przebłysk zaćmienia młodej damy. Już była skłonna uwierzyć, że w istocie wyrósł jej od przypadkowości magii róg na nosie, kiedy zdała sobie sprawę z wybiegu, obok którego się znajdowały. Chcąc ratować więc całkowicie niezręczną sytuację, podjęła temat za roztargnioną dziewczyną i przytaknęła ochoczo, dodając z dozą zachwytu, jaki i ona wcześniej nagromadziła.
- Tak, to nowy nabytek prosto z Afryki! Ma nawet własnego opiekuna, zaś imię odziedziczył po samym... - Krótkie zawahanie rościło sobie miejsce na końcu języka, zaś niepewność tego z kim rozmawia wzięła górę nad rozpętaniem długiej historii. Ugrywszy się więc w język dopowiedziała jedynie - wybitnym lordzie, znawcy magicznych stworzeń. - Kuzynie mojego ojca od trzeciego brata dziadka. Podobno był fajny, a przynajmniej tak kazał mi myśleć szanowny pan ojciec.


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]12.08.21 14:58
W porównaniu do swojej nieświadomej magicznego figlarstwa teleportacji ofiary - Trixie wyglądała niczym prawdziwy obdartus. Wiele przygód miała już za sobą, przez co zimowy płaszcz pełen był śladów śniegu i pyłów zalegających w jaskiniach, gdzie uciekała przed kuroliszkiem; buty były mokre, a dłonie czerwone i zziębnięte. Co ją podkusiło, by podarować Aquili Black parę ulubionych rękawiczek? Teraz płaciła za to surową cenę, ale nie mogła przecież wepchnąć rąk do kieszeni, to byłoby niegrzeczne. W obliczu tak ślicznej damy - co do tego nie miała już wątpliwości, gdy zmierzyła ją wzrokiem - nie powinna zachowywać się jak byle chłystek, którego przywiało z miejsca, gdzie żyła jedynie zgraja dzikusów. Dolina tym nie była. Mieli własną arystokrację spoglądającą na Somerset z Norton Avenue, jeden z lordów nawet odwiedził ich w domu w połowie grudnia, eskortując tam zmęczonego walką Steviego - a zatem wiedziała jak się zachować! Przynajmniej w swojej wyobraźni.
- Teraz już tak, dzięki - uśmiechnęła się z ulgą. Teraz, gdy stała na stabilnym gruncie wśród zwierząt napawających ją poczuciem bezpieczeństwa, Beckettówna rzeczywiście mogła odetchnąć trochę głębiej, spokojniej. - To znaczy dziękuję - poprawiła się prędko, przypomniawszy sobie o konieczności stosowania ładniejszych słów. Tak chyba wypadało? Czy może nie miało to znaczenia? Ach, świat szlachty był okropnie newralgiczny, rządził się zasadami, którymi zazwyczaj gardziła, ale ciepło bijące od Vivienne zachęcało do chociaż minimalnych starań zaprezentowania ogłady, nawet jeśli miała jej w sobie niewiele. - Nie zrobiłam ci krzywdy? Pani krzywdy? To bardzo ładna sukienka, dobrze skrojona, pewnie trochę ją zdeptałam... Jak trzeba będzie to naprawię rozdarcia, znam się na tym - zapewniła może trochę zbyt intensywnie, przyglądając się przy tym kobiecie. W swojej pracowni rzadko kiedy miała możliwość pracować z tak bogatymi materiałami, ale dałaby sobie radę. Nie bez powodu już w Hogwarcie szyła szaty dla swoich wyżej postawionych kolegów!
Spojrzenie ciemnych jak gorzka czekolada oczu skierowało się potem na majestatyczne zwierzę przechadzające się leniwym krokiem po swoim królestwie. Podobnego widziała tylko raz w życiu, gdy pani Cattermole lata temu zabrała ją do ZOO, ale wtedy nie podeszły zbyt blisko...
- Jakie to imię? - spytała z ciekawością i zbliżyła się do padoku, oparłszy dłonie na chłodnym metalu ogrodzenia. - Niesamowite, prawda? Jaki jest wielki! Chciałabym kiedyś zobaczyć takiego nosorożca w jego naturalnym środowisku. Ale tu pewnie mu lepiej. Ma ciepło, jedzenie pod nosem - westchnęła. Trix nie była pewna, czy przepadała za ogrodami zoologicznymi, chociaż sama rozpieszczała w domu swoje zwierzęta do granic możliwości i też nie pozwalała im doświadczać bolączek samodzielności nawet w ogrodzie, pilnując, by żyło im się spokojnie i wesoło. A w momencie, gdy odwracała się, by znów spojrzeć na Vivienne, coś prawdziwie przedziwnego odwróciło jej uwagę od ślicznej twarzy dziewczęcia...

co mnie dekoncentruje?
k1 - kilka dirikraków uciekło ze swojej zagrody. potrafią się teleportować, więc zrobiły to bez problemu - zapewne znowu - przechadzając się teraz beztrosko tuż obok nóg szlachcianki
k2 - za plecami vivienne widzę sprzedawczynię jabłek w karmelu, które przypominają mi o tym, że jestem szalenie głodna. staruszka zachęca do zakupów, chociaż oprócz nas w zoo nie ma prawie nikogo
k3 - surykatki tworzą wieżę przy swoim płocie. jedna staje na drugiej, zupełnie jakby planowały wspaniałą ucieczkę stulecia


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]12.08.21 14:58
The member 'Trixie Beckett' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Whipsnade Zoo Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]13.08.21 10:37
Prostota zachowania dziewczęcia była uroczą odskocznią od wysublimowanych zachowań wszelkich służek i osób wokół Vivienne. Przywykła do uniżania się, tego nadmiernego poczucia niższości tylko przez pryzmat obecności arystokratki - nawet, jeśli krew w jej żyłach była pozornie ważniejsza niż wszelka inna, to momentami także wolałaby traktowani przyziemne. Jak zwykłego człowieka.
- Moja droga, nie musisz mówić mi per Pani. - Uśmiechnęła się stonowanie i nim jeszcze odpowiedziała na pytanie panny Beckett, dodała z dozą figlarnego rozbawienia. - Mów mi Vivienne, a przy innych lady Vivienne. Tak będziemy się mniej rzucać w oczy. - Gram rozsądku kiełkujący w młodej głowie podpowiadał, że wszelkie niepoprawne sformułowania skupią na dziewczęciu uwagę i wzmogą komentarze, póki jednak były same, mogły rozmawiać z odpowiednią dozą swobody.
- A wracając to... - spojrzenie przesunęła po sukience, zauważając te pojedyncze uszczerbki. Póki była daleko od innych, jedynie z pośrednią sprawczynią serii zdarzeń nie musiała martwić się nadmiernie o drobne wady materiału. Nie pierwsza, nie ostatnia to jej sukienka. Skoro jednak Trixie wskazały, iż zauważyła problem, Vivienne nie pozostało nic innego jak grzecznie odwieść dziewczę od jakiejkolwiek pracy. - Nie, nie trzeba. Nie przejmuj się, proszę. - Kierowały się w stronę nosorożca, zaś szczera odpowiedź na pytanie brunetki nie stanowiła problemu. Wyjątkowo, bo mimo wszystko doza nieufności musiała pozostawać w obu dziewczynach. Tak z czystego rozsądku.
- Glewyas. Był niegdyś naukowiec, magizoolog: Glewyas Bulstrode. Dziesięć lat temu odbył się jego pogrzeb, gdyż jednej z wypraw w rejony Afryki nie przeżył nawet on. - W kąciku ust zadrżał uśmiech, zaś cichy - a nawet głośny - zachwyt panny Beckett był pięknym widokiem, aż do momentu, gdy kilka słów nie zagościło w podświadomości Vivienne boleśniej, niż mogłaby się tego spodziewać. Nie skomentowała jednak tego w żaden sposób, nie czując się kompetentną by wypytywać. Spojrzenie jedynie na krótki moment odszukało stojących dalej strażników, których zwykł posyłać z nią ojciec, zaś głośne przełknięcie śliny świadczyło o chęci przemilczenia i niewypowiedzenia kołatających w głowie słów.
Do momentu. Do tej chwili, gdy zrozumiała dlaczego spojrzenie panienki uciekło od rozmowy i dlaczego to wszystko było tak dojmujące. Nie uważała by jabłka były odpowiednią atrakcją, zamiast tego jednak - bez namysłu, z przypływu irracjonalnie dobrych intencji jak na nią - postanowiła zaproponować panience coś innego.
- Mam dla Ciebie propozycję. Moi strażnicy zabiorą nas do moich włości, gdzie dostaniesz porządną strawę, zaś w zamian pomożesz moim garderobiankom z sukienką. - Bezemocjonalny ton wskazywał na powagę i tylko lady B. jedna wiedziała, że nim dziewczę zdąży pomóc jej z sukienką, to ta już dawno będzie w odpowiednich rękach.
A wychudzone ciało panny Trixie nagrzeje się ciepłem zachodniej części Bulstrode Park.


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]13.08.21 22:12
Lady Vivienne, och, do stu kulawych dirikraków, a więc miała rację! Ta śliczna istota rzeczywiście była arystokratką, czy to możliwe, że pochodziła z rodu, który Zakonowi był przychylny? Myśli Trixie zaczęły wrzeć niczym zagotowana w garnku woda, pełne sprzecznych niepewności; nie mogła chyba zaufać jej od razu, zapytać jakiego nazwiska używała na co dzień, spytać czy okrutny los mugoli leżał jej na sercu, czy może widziała w nim chwast konieczny do wypielenia...
- Masz bardzo ładne imię - odpowiedziała tylko pogodnie i uśmiechnęła się, chaos trawiący głowę pozostawiając wyłącznie do własnej wiadomości. Nie mogła pozwolić sobie na zdradzanie sekretów czy nawet delikatne badanie gruntu, nie w obcym miejscu, przy kimś, kogo właściwie nie znała. Co gdyby bezmyślnie zdradziła się ze swoją tożsamością, ściągając kłopoty nie tylko na siebie, ale przede wszystkim także na ojca? To nie mogło się wydarzyć, nie dzisiaj, nie tutaj, najlepiej nigdy. - Bea. Bea Pinkstone - przedstawiła się więc kłamliwie, choć zachowała pierwszy człon prawdziwego imienia. Przynajmniej tyle. Uśmiech poszerzył się wtedy nieznacznie, a Trixie pochyliła głowę i dygnęła przed kobietą nieporadnie, zwinna, ale absolutnie nienauczona odpowiedniej techniki. - Ach, w ten sposób wita się z lady? Nigdy nie miałam takiej przyjemności, w szkole, w Hogwarcie, wszystko wyglądało inaczej - przyznała trochę zażenowana. Placówka magicznej edukacji pozostawiła po sobie niesmak względem nadętej burżuazji - ale nigdy nie przyznałaby tego przed Vivienne, skora mimo wszystko zachować głowę po dzisiejszym poznaniu. Natomiast na słowa dyktujące brak konieczności przyjęcia na siebie poczucia winy Beckettówna uniosła wyżej dłonie przed siebie, kręcąc lekko głową. - Nie mogłabym - odpowiedziała, nawet jeśli ktoś taki jak szlachcianka zamierzał odpuścić jej winy. - To... projekt Parkinsonów? - spytała kontrolnie. Większość arystokracji zdawała się preferować ich usługi, chociaż niektórzy z pewnością mieli prywatnych krawców w swoich zamkach wielkie jak ich ego, korzystając z mistrzowskiego rzemiosła przeznaczonego na osobisty użytek. Do której grupy należała Vivienne?
Zapomniała nawet odpowiedzieć na słowa o wybitnym magizoologu, zdekoncentrowana przez widok kobiety przemieszczającej się wzdłuż alejki ogrodu zoologicznego. Od kosza, który niosła przed sobą docierał do nozdrzy zapach tak słodki... Jak ambrozja, z pewnością. Oczy Trixie rozwarły się nieco bardziej, oddech zadrżał - kiedy ostatnio miała możliwość skosztować takich rarytasów? Nawet na Wigilii desery były skromniejsze, mniej świąteczne; z trudem oderwała spojrzenie od sprzedawczyni i powróciła nim do panny Bulstrode, patrząc na nią z coraz to większym zdumieniem.
- Do twoich włości? Do zamku? Prawdziwego? - powtórzyła po niej, otumaniona myślą o strawie, którą mogłaby tam otrzymać. A może to była pułapka? Może Vivienne rozkazałaby swoim strażnikom poprowadzić ją wprost do szmalcowniczej kryjówki i pozwoliła znęcać się nad kimś, kto nosił nazwisko Beckett? Wtedy jednak żołądek zaburczał boleśnie choć cicho, a czarownica przyłożyła do niego rękę, lekko zgięta w pół. - Ja... Jeśli to nie problem? Naprawdę chciałabym naprawić tę sukienkę - i zjeść coś ciepłego. Lady Bustrode nie przypominała wstrętnej Aquili Black, której Trix nienawidziła jeszcze ze szkoły - nawet jeśli tego samego dnia miała okazję zjednać się z nią w koniecznej współpracy. Jej decyzją dyktowało zmęczenie i ubóstwo. Ten dzień - pełen teleportacyjnych niesnasek - wyprał z niej całą energię.


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]16.08.21 0:53
Delikatny uśmiech stanowił podziękowanie za komplement, nie nawykła jednak do skrajnych uprzejmości - dziękuję, dziękuję, pięknie, pięknie. W pewnym momencie stawało się to monotonne i fałszywe. Wyzbyte emocji, puste i prozaiczne. Dlatego zamiast kolejnych podziękowań nawiązała do wypowiedzi dziewczęcia, omijając zgrabnie niewygodny grunt dla kogoś spoza arystokracji.
- Bea… Kiedyś znałam dziewczynę w Hogwarcie o imieniu podobnym, ale chyba dłuższym. Była wyjątkowo mądra, zawsze wraz z kompanami w dormitorium dziwiliśmy się, że nie jest tak jak my krukonką. Ale, najwidoczniej, spełniała warunki innego domu. - Zwięzła, prawdziwa historyjka o wychudzonej blondynce z Hufflepuff. Czy… jakkolwiek ten dom się zwał. Vivienne nie nawykła znać wiele osób z puchonów, wręcz przeciwnie - Bea...coś była wyjątkiem.
- Wszystkie kobiety o takich imionach są przemiłe? - Krótki, niewinny śmiech miał rozładować resztki niezręczności i nadać jej maskę codzienności - zwykłości i prostoty. - Moja służka ma wyjątkowe zdolności krawieckie, toteż codzienne suknie szyje ona, zaś kreacje Parkinsonów zwykle zakładam na większe okazje. - Odpowiedziała po krótce, zaś instynkt nakazał dłoni poprawić lekkie zagięcie sukni. Nawet teraz nie kłamała, dalej trzymając się tego przyjemnego, przyjacielskiego tonu.
Czy była prawdziwa, czy wcielała się w rolę - wychodziło jej to wyjątkowo szczerze.
- Broda lekko niżej, i wyprostowane plecy. - Poprawiła Trixie-Beę bez większych obaw, po chwili dodając jednak z naturalną, kąśliwą dozą pewności na końcu języka. - W pewności siebie każdemu ładnie. Szczególnie kobiecie. - Oto cały sekret świata arystokratów, kąpiącego się we własnej dumie. Przerośnięte ego sięgało korzeniami tak daleko, że pewnie odkrywa najgłębsze fragmenty ziemi. Dokopało się na drugi koniec globu? Ach, możliwe.
Vivienne była tego świetnym przykładem, nawet teraz, choć nie należała do ludzi z natury złych. Wręcz przeciwnie, złośliwość szlachcianek często odbierała jako bolesne skutki zetknięcia ze szklanym sufitem, gdy poza złośliwości i pseudo-pewności pozostały im tylko plotki. I na Merlina, dobrze, że będąca obok Trixie nie zdawała sobie sprawy z jak skrają hipokrytką ma doczynienia.
- Nie jest to może zamek, ale… prawdziwy jest. - Odpowiedziała z przymrużeniem oka, pozwalając sobie na drobną dozę uszczypliwości. Czuła się przy dziewczynie dość swobodnie, nauczona od najmłodszych lat zważania na słowa, niemalże bez większego namysłu wysławiała się bezpiecznie i z odpowiednim bagażem braku zaufania. W ich świecie - tym pełnym blasku, przepychu i władzy - nie było miejsca na dwie rzeczy.
Zaufanie i szczerość.


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]17.08.21 18:19
- Jesteś z Ravenclawu? - podjęła z wyczuwalną w głosie ekscytacją. Wspomnieniami chętnie powracała do czasów szkoły, gdzie adolescencja kwitła w beztroskim słońcu i tarzała się w zielonej trawie pokrywającej błonia, a wszystko wydawało się osiągalne niemal na wyciągnięcie ręki. Podkreślała tym samym także swoją przynależność do magicznej społeczności - jeśli nie wystarczyła do tego teleportacja, wiedziona myślą, że każde zapewnienie o swoim odpowiednim pochodzeniu, jakkolwiek podobne określenia były w jej odczuciu obrzydliwe, mogło uratować jej skórę w razie zmiany nastroju szlachcianki. Z nimi nigdy nic nie wiadomo. - Mnie przydzielono do Gryffindoru. Bez obrazy, ale po tych wszystkich latach dalej uważam, że to najlepszy dom - wyszczerzyła się do Vivienne pogodnie. - Chociaż przyznaję, byliście godnymi przeciwnikami na meczach quidditcha. Pamiętam, że podczas jednej rozgrywki spuściliście nam taki łomot, że w Pokoju Wspólnym prawie doszło do bójki - parsknęła; w tamtych czasach przegrane spotkanie sportowe równało się końcem świata, ale dzisiaj wspominała to z pewną nostalgią; w każdej chwili mogłaby zamienić się ze sobą z przeszłości i powrócić do tamtych czasów, do tamtego słońca, do tamtej trawy, do tamtych niesnasek i przygód, które łapały za serce bardziej niż cokolwiek innego... Ale nie mogła. Żadna z nich nie mogła tego zrobić.
- Podeptałam cię, a ty nazywasz mnie przemiłą - zauważyła Trixie z rozbawionym zdumieniem. Ależ te istotki zamknięte w złotych klatkach były dziwne! Przez moment przyglądała się twarzy Vivienne, po czym pozwoliła spojrzeniu przesunąć się na sukienkę. Chciała jej dotknąć, poczuć materiał pod palcami, ale nie zrobiła tego, powstrzymując gest w ostatniej chwili; nie wypadało, szczególnie bez pytania. - To prawda, widać, że ma porządnie opanowaną technikę - zgodziła się w kontemplacji. Łączenie warstw i niewidoczne szwy sugerowały, że kobieta podobne projekty istotnie tworzyła na porządku dziennym i Beckett zaczynała jej tego odrobinę zazdrościć. W ostatnim czasie sama miała do czynienia głównie z zimową odzieżą i kocami.
- W ten sposób? - podpytała, opuściwszy brodę i ramiona, plecy natomiast prostując niemal karykaturalnie. - Ile razy dziennie musicie tak dygać? Ja po jednym już jestem zmęczona - pożaliła się z teatralnym wycieńczeniem, by potem znów uśmiechnąć się do dziewczęcia wesoło. Zaproszenie do zamku, ach, gdyby tylko wiedziała, że czasem wystarczyło po prostu wpaść na drugiego człowieka by móc odwiedzić takie miejsce wyjęte z baśni! Ile potraw Bulstrode byli w stanie zmieścić na pojedynczym blacie jadalnianego stołu? Ugnie się od ciężaru półmisków? Czy pozwolą jej to wszystko zjeść? Wyraźnie podekscytowana Trixie skinęła wdzięcznie, ale zanim wyraziła chęć do ruszenia w drogę, spojrzała jeszcze przez ramię na skąpane w półcieniu padoki. - Myślisz, Vivienne, że możemy jeszcze zobaczyć kilka zwierząt zanim pójdziemy do twojego zamku? Od tak dawna nie byłam w żadnym zoo - przyznała rozmarzona i ni z tego, ni z owego zaoferowała panience swoją dłoń, zupełnie jakby była mężnym kawalerem pragnącym zaprosić ją na spacer. Tak pewnie nie wypadało - ale kto je tu widział? Jedynie zwierzęta i służba na usługach szlachcianki.


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]20.08.21 16:18
Lekkie skinięcie głową odpowiedziało na pytanie towarzyszki, jednocześnie sprowadzając na Vivienne podobnie wiele wspomnień, co robiło się w głowie jej nowej znajomości. Choć większość arystokracji nosiła barwy zieleni, Vivienne szczyciła się będąc w domu kobiety. Kobiety, która ceniła to, co obecne czasy chciały poniektórym damom zabierać; kobiety, która stanowiła nieodłączny wzór cnót, jakimi lady Bulstrode chciała się kierować i cechować. Przebłysk wspomnień kołatał się pod powiekami - tiara wahała się, na moment dopuszczając niewątpliwe dopasowanie do domu Salazara, a jednak. Kreatywność, otwartość umysłu i wywyższanie nauki ponad wszelkie dobra przewyższyło ambicje, które - jak się miało okazać dopiero pod koniec Hogwartu - potrafiła porzucić.
Zawsze wracała, ale nigdy nie trwała w nich stale.
- Wydaje mi się, że każdy tak ma. Ja zawsze szczyciłam się byciem krukonką, bracia mieli mnie dość, gdy pokazywałam im pokryty barwami niebieskiego szalik. - Odwzajemniła uśmiech, przytakując z aprobatą na słowa Trixie. - Pamiętam to!! Same z przyjaciółkami nie spodziewałyśmy się po naszych towarzyszach takich zdolności! - A Vivienne z pewnością, bowiem nawet zasad tej gry nie kojarzyła zbyt dobrze. Raczej wtórowała zachowaniu reszty kruków podczas meczów, a gdy jeden ze ślizgonów podszedł do niej po meczu, zapytać o to jak jej się podobało, wypaliła tak totalną głupotą, że chłopak nigdy nie pojawił się jej przed oczami. Może to i dobrze?
- Owszem… ja mam mnóstwo takich sukienek, a przecież nie zrobiłaś tego celowo. - Vivienne mogłaby zgrywać oburzoną, jeszcze bardziej mogłaby się obawiać ataku na jej osobę, bo przecież była przedstawicielką jednej strony medalu i łatwym kąskiem dla złodziei i rabusiów. Widząc jednak przed sobą tak niewinnego chochlika, jak Trixie, ciężko było jej się gniewać. A jeszcze ciężej obawiać, gdy wszędzie wokół znajdowali się strażnicy, którzy bacznie przyglądali się całemu zajściu, ledwo co mają cinterweniować, gdyby nie uspokajający gest dłoni Vivi.
- Ile razy? Nie wiem, nigdy się nie zastanawiałam nad takimi rzeczami. - Pytanie czy Vivienne w ogóle to czyniła było nawet ciekawsze. Dzisiaj raczej nie, przecież służbie nie dyga, to służba robi to przed nią. Ojca nie widziała, z matką siedziała na kanapie. Co za bezsens, przecież to taka błahostka i codzienność.
Nie spodziewała się jak wielkie poruszenie w głowie Trixie mogłaby wywołać swoim zaproszeniem. Dla niej była to proza; często gościła w mniejszej jadalni gości spoza arystokratycznego grona. Chociażby znajome ze szkoły, te czystej krwi oczywiście. Czasami był to poczciwy, stary ogrodnik służący jeszcze za czasów jej dziadka. Ostatnio, gdy do ich dworku miała przyjechać lady Flint, zaprosiła wyjątkowego gościa - podróżnika, publicystę, niesamowitą osobowość ze świata nauki. I tak dalej i dalej...
Może Trixie nie pasowała do tego archetypu, wszak niczym nie zasłużyła się rodowi Bulstrode. Ale kto inny, jak nie Vivienne, miałby wymyślić wiarygodne kłamstwo? Może altruizm nie był jej drugim imieniem, ale teraz - widząc tą chudziutką posturę - coś wewnątrz w bardzo nieprawidłowy jak na damę sposób, tknęło ją do takiego zaproszenia. Nie miała zamiaru żałować.
- Oczywiście, bardzo chętnie! - Pozwoliła na nietypowy uścisk z ledwo co poznaną dziewczyną, bo przecież właśnie po to tutaj się znalazła. Ciepło jakie od niej było - nie rzecz jasna fizyczne, co te metaforyczne, idące z duszy, stanowiło miłą odskocznię. Krótką ucieczkę, jaką powinna zapamiętać jako osobliwą nauczkę, ale i lekcję.
Bo może nie powinna zapraszać obcych ludzi do włości, szczególnie teraz.
Ale szczególnie teraz powinna dawać im ciepło, które nigdy nie będzie bardziej odwzajemnione, co w prawdziwym chłodzie wojny. - Musimy koniecznie zobaczyć lwy, zawsze je odwiedzam… I niedźwiedzie! Widziałaś kiedyś niedźwiedzia?


and just in time, in the right place

steadily emerging with grace

Vivienne Bulstrode
Vivienne Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
shuffling the cards of your game
and just in time
in the right place
suddenly I will play my ace

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
skryta pośród szarości.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8796-vivienne-l-bulstrode https://www.morsmordre.net/t8813-listy-do-vivienne#262276 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8814-vivienne-bulstrode
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]22.08.21 0:24
Szalik, ach, jakie to było między nimi tożsame! Zawsze wracając do Warsztatu na zimowe ferie Trixie przybywała do domu w szkolnych szatach z szalikiem w barwach czerwieni i złota, dumna, uśmiechnięta i podekscytowana po kolejnym semestrze, pełna historii czekających na ujawnienie. Czasem wysłuchiwał ich ojciec, choć częściej czyniła to pani Cattermole, gdy jeszcze żyła. Jaki to był beztroski czas! Jaki piękny! Beckett parsknęła śmiechem jeszcze raz, kiwnęła kilkakrotnie, gdy nowa znajoma przypomniała sobie ten przeklęty mecz.
- Uwierz, my też się nie spodziewaliśmy - przyznała wesoło. - W Pokoju Wspólnym pałkarz wyskoczył na kapitana z zarzutem, że nieodpowiednio przygotował nas na waszą drużynę. Ale to było intensywne... Myśleliśmy wszyscy, że wybiją sobie zęby - dodała jeszcze, wodząc pamięcią do przeludnionego pomieszczenia, gdy w kółeczku każdy z Gryfonów obserwował bijatykę, kibicując albo zwyczajnie nie wdając się w rozwartą paszczę lwa, by ich rozdzielić. Udało się to dopiero starszym uczniom, którzy - w porównaniu do niej - byli o wiele wyżsi i postawniejsi, ale atmosfera w Domu Lwa jeszcze przez długi czas pozostawała nieprzyjemnie napięta. I po co? Przecież przy następnej rozgrywce poszło im o wiele lepiej, wtedy też zespół magicznie zapomniał o niesnaskach i powrócił do dumnego chełpienia się zwycięstwem.
- Tylko w książce na jakiejś ilustracji. Często z ojcem chodzimy na grzyby, ale nigdy nie trafiliśmy na niedźwiedzia - na szczęście w sumie. Raz tylko na... - urwała nagle, uświadomiwszy sobie, że to chyba nie był odpowiedni moment by dzielić się historią o mężczyźnie odnalezionym pośród wysokich traw i pulchnej od deszczu ziemi. Szmalcownika, jak wierzyła cały czas, obojętna na tłumaczenia, zapewnienia i rzeczowe uwagi. Zamienił się w mgłę czarną jak noc. Usiłował skrzywdzić numerologa, a to znaczyło, że był złym człowiekiem - i wiele więcej Trix nie potrzebowała, by przykleić mu stosowną łatkę. - ...jelenia, który próbował nas stratować - skłamała zatem, żeby nie porzucać tematu w połowie. Żałowała, że nie mogła być szczera z tym przemiłym dziewczęciem, jednak arystokratyczne urodzenie nie wzbudzało zaufania, nawet jeśli stało w ostrej kontrze do jej uprzejmości i dobroduszności. Beckett uśmiechnęła się w zadowoleniu i ujęła jej dłoń, prowadząc Vivienne w kierunku wybiegów dla lwów, którym zima z pewnością dawała w kość. A może nie? - Uczcimy dzisiaj Gryffindor, co ty na to? Za tamten nieszczęsny mecz, który prawie doprowadził mój dom na skraj upadku cywilizacyjnego - zażartowała, wyszczerzając zęby w prawdziwie szczęśliwym uśmiechu, ale zanim zdążyła wraz z Bulstrode dotrzeć do ogrodzenia, zza którego można było podziwiać te majestatyczne bestie... Rozmyła się w nicości, w echu czkawki, która przecięła ciało i szarpnęła nim w następnym teleportacyjnym wirze, pozostawiając arystokratkę sam na sam w miejscu, gdzie na ziemi widać było wciąż świeże ślady dwóch pary stóp. Beatrix Beckett nie odwiedziła jej zamku. Nie zobaczyła u jej boku lwów czy niedźwiedzi. Nie posiliła się potrawami obiecanej wieczerzy. Nie zacerowała poszarpanej na krawędziach sukienki. Znikła - a wraz z nią wszystkie prawdy, jakich nie wyjawiła tego wieczora Vivienne. HEP!

zt mompls


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Whipsnade Zoo [odnośnik]25.03.22 20:58
Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Whipsnade Zoo Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Whipsnade Zoo
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach