Wydarzenia


Ekipa forum
Louis Gallagher[BUDOWA]
AutorWiadomość
Louis Gallagher[BUDOWA] [odnośnik]17.08.15 18:31

Louis Gallagher

Data urodzenia: 5 VII 1919
Nazwisko matki: Brown
Miejsce zamieszkania: Oksford
Czystość krwi: czysta ze skazą
Zawód: funkcjonariusz wiedźmiej straży
Wzrost: 196cm
Waga: 95kg
Kolor włosów: ciemnobrązowe
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: blizna na wysokości prawej łopatki o kształcie półkola, po oparzeniu; blizna (zrost) na lewym płatku ucha


Dzień narodzin jak każdy inny - nie wyróżniał się niczym szczególnym czy specjalnym. W rodzinie Gallagher zaistniało kolejne dziecko, na którym uwaga skupiła się do jego trzeciego roku życia. Wówczas Louis - jako drugie dziecko - mógł poszczycić się jeszcze młodszym rodzeństwem. Nie traktował siostry jako potencjalnego worka, na którym można było się wyżywać, acz na osobę, o którą w jakiś sposób wypadało się troszczyć. Trudno było jednak przewidzieć, kiedy nadejdzie czas na uzmysłowienie sobie takiej uniwersalnej prawdy, że rodzina powinna trzymać się razem i jest ona najważniejsza. Przynajmniej dla niektórych. Do czasu jedenastego roku życia u Gallagherów nie działo się nic szczególnego, co można byłoby rozpamiętywać namiętnie przez następne dekady egzystencji Louisa. Sam Lou interesował się bardziej nadchodzącymi meczami Quidditcha, dociekając przy okazji tego, co się dzieje. Świadomość o byciu czarodziejem nie była szokująca, choćby ze względu na to, że w zaciszu domu na oksfordzkich obrzeżach, magia była używana w celu ułatwienia sobie życia, obowiązków domowych. O tyle było wygodnie, że średniej wielkości posiadłość, nieco odsunięta od sąsiedztw, pozwalała na naukę latania na miotle czy też obserwacji tego, jak starsze rodzeństwo lub rodziciele praktykowali zaklęcia. Oczywiście te, które w żaden sposób nie powodowały krzywdy czy chociażby nie zachęcały do tego, aby ci musieli stawić się w Ministerstwie Magii, aby wyjaśniać do upadłego powód ich użycia.



W dzień otrzymania listu z Hogwartu, Louis Gallagher miał pojęcie, co to za miejsce. Wiedział dobrze, że najbliższe siedem lat - z wyłączeniem świąt i wakacji - spędzi w tamtym miejscu, poznając wiele przydatnych rzeczy. Miał także świadomość tego, że wtedy to dopiero zacznie poznawać znacznie większą ilość przyjaciół czy też wrogów, choć trudno było powiedzieć, kto będzie na samym początku. Po przygotowaniu całej wyprawki i w odpowiedni dzień ruszeniu Hogwarckim Ekspresem, Lou miał zaszczyt zasilić dom Ravenclaw. Mógł uznać, że co w rodzinie to nie zginie, gdyż i jego ojciec paręnaście lat temu z dumą mógł nosić krukońskie barwy na szyi i być jednym z uczniów w dormitoriach wieży, jaka im przysługiwała.  Trudno jest rozpisać się szczegółowo, opowiadając o wszystkich siedmiu latach w Hogwarcie. Początkowa fascynacja nowym miejscem - mimo że o nim się słyszało już wcześniej od rodziców - istniała przez dobre parę miesięcy, konieczność dostosowania się do szkolnych wymogów, w tym także i do współmieszkańców dormitorium swoje robiło. Było zalążkiem udoskonalania umiejętności zaadaptowania się do większości sytuacji, w jakich znajdywał się Louis. Nie należał nigdy do osób szczególnie problematycznych, choć nie można zarazem powiedzieć o tym, że nie sprawiał żadnych problemów. Jak każde dziecko czy też nastolatek w trakcie buntu młodzieńczego - potrafił mieć swoje momenty w życiu, przez które nie raz i nie dwa sprawił przykrość osobom postronnym; nie miało to znaczenia czy bliższym, czy dalszym. Miał jednak sposobność do tego, aby przyznać się do błędu, choć już nie był taki skory, jeśli chodziło o przeprosiny. W przypadku Gallaghera słowo "przepraszam" było dość ciężkie do wypowiedzenia. Nie ze względu na to, że był zbyt dumny, aby to zrobić (choć w niektórych sytuacjach dało się tylko i wyłącznie taki wniosek wysunąć), ale nadzwyczaj w świecie nie dostrzegał tego, że akurat za daną wypowiedź, gest czy inne zachowanie powinien przeprosić daną personę. Wiara w swoją niewinność, niekiedy słuszną, bywała dość irytująca. Zwłaszcza, jeśli wówczas Lou czuł się na tyle swobodnie, aby o tym powiedzieć.


Kolejne lata w Hogwarcie kształtowały osobowość Louisa, od czasu do czasu testując nie tylko jego umiejętność adaptacji, ale też wrażliwość czy odpowiedzialność. Gromadzące się eseje, zadania domowe, egzaminy i wyjścia były niemałym wyznacznikiem wytrwałości, którym za wszelką cenę starał się postawić sam Gallagher. Cechował się wówczas ambitnością na tyle anormalną, że ze względu na niemałą chęć osiągnięcia celu zarywał parę nocy z rzędu, nie odnajdując czasu na to, żeby odpocząć. Świadomy był jednak tego, że takie decyzje zamiast pomóc - stworzą jeszcze więcej problemów, z jakimi będzie musiał się męczyć. Nie czuł się jednak z tego powodu podle, a wręcz przeciwnie - wolał uznać to za jeszcze większe wyzwanie. Za coś, co warto udowodnić znajomym, przyjaciołom, ale przede wszystkim - samemu sobie, żeby tylko podbudować swoje ego, które z upływem lat potrafiło być dość wysokie. Być może było to spowodowane towarzystwem, jakie - zawsze! - ma wpływ na daną osobę. Nie bez powodu z kim przystajesz, takim się stajesz jest prawdziwym stwierdzeniem. Trudno powiedzieć czy duma, rosnąca pewność siebie u Louisa spowodowana była osiągnięciami czy podbitymi sercami, które swego czasu potrafił kolekcjonować, choć nigdy nie wydawał się osobą szczególnie zainteresowaną. Najprawdopodobniej obie te sprawy - przynajmniej z racjonalnego, dość wygodnego, punktu myślenia - miały znaczenie. Zadowolenie na stopie społecznej, jak i naukowej musiało mieć swoje ujście. Jako osoba ambitna z pewnością cieszył się z osiągnięć, a jako młodzieniec, który interesował się coraz częściej płcią piękną (nie chcąc jednak zwrócić szczególnej uwagi na rodzicielskie sugestie, choć korzyści były niemałe), czuł się po prostu lepszy. Nie udzielał się jednak tak, by wszyscy potrafili bezproblemowo wskazać, który to jest ten Gallagher. Chyba że spojrzeli przez pryzmat wzrostu, gdyż w czasie nauki w Hogwarcie, Lou zyskał naprawdę sporo centymetrów i był jednym z wybijających się wzrostem osób. Jak wcześniej wspomniano - nie udzielał się szczególnie, nie był aktywnym uczniem na tyle, by go zapamiętano doskonale, choć miał swój epizod w drużynie Quidditcha, które zakończyło się rozciętym uchem. Był - i właściwie nadal jest - typem obserwatora, preferującego ciche przyglądanie się danej sytuacji, wysłuchanie obu stron i przeanalizowanie danej sprawy. Potrafił przemilczeć wiele kwestii, nie odpowiadając na nie, chociaż domagano się odpowiedzi. Należał do osób wchłaniających, przyjmujących i biorących do siebie, nie dających od. Tutaj jednak były wyjątki.



U Gallaghera były dwa związki w życiu, które mógłby swobodnie przedstawić. Tak, jakby miał opowiedzieć o ulubionej książce, jaką przeczytał przed paroma dniami. Może nie ze wszystkimi, najdokładniejszymi detalami, ale zachowującą wiele istotnych niuansów. Czysto subiektywne odczucia, których trudno było się wyzbyć.




Patronus: zaistnienie papugi, która rozpościera skrzydła na całą, możliwą szerokość, jako patronusa Louisa spowodowane było utratą jego wieloletniej partnerki, która zginęła dość banalnym sposobem, jakim okazał się jeden z wypadków samochodowych; uprzednio patronus był nieokreśloną formą, zachodzącą mgiełką. Przywoływanym wspomnieniem jest informacja o braku utraty zmysłu wzroku.










 
11
1
5
1
1
3
10


Wyposażenie

różdżka, 10 punktów statystyki, sowa, teleportacja



Gość
Anonymous
Gość
Louis Gallagher[BUDOWA]
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach